Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Kaplica cmentarna
To w tym miejscu odbywają się nabożeństwa pogrzebowe czarownic i to stąd zmarły wyrusza w swoją drogę do Piekieł.
Kaplica wznosi się na środku głównej alejki, która omija ją z dwóch stron, co podkreśla jej dominującą pozycję na tym terenie. Schody prowadzące do niej wykonane są z ciemnego granitu, a z każdym stopniem stają się coraz węższe, jakby zapraszały do innego świata. Budowla ma kształt nieregularnego wielokąta, a jej dach, zdobiony delikatnymi stalowymi pentagramami, zdaje się zlewać z ciemnym niebem. W każdym rogu kaplicy znajdują się smukła wieżyczka, na której szczycie gorą małe płomienne pochodnie. Ich blask wpada przez witraże okien, rzucając na wnętrze kaplicy pulsujące światło.
Wewnątrz kaplicy powietrza jest gęste od aromatu palonych kadzideł. W centralnym punkcie znajduje się ołtarz, wykonany z ciemnej czarnej, litej stali, wykończony ornamentami. Na ołtarzu zawsze płoną świece, tworząc cienie, które wydają się żyć własnym życiem na ścianach kaplicy.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Thea Sheng
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 10
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t209-thea-dawei-sheng
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t352-thea-sheng#1042
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t351-skrzynka-thei-sheng#1041
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f103-zapyziala-kamienica-13-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1061-rachunek-bankowy-thea-sheng#9114
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 10
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t209-thea-dawei-sheng
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t352-thea-sheng#1042
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t351-skrzynka-thei-sheng#1041
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f103-zapyziala-kamienica-13-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1061-rachunek-bankowy-thea-sheng#9114
TW: obrazowe opisy zwłok

16 marca 1985, zmierzch

Jedno z pierwszych zakopywanych przez nią zwłok przerażało zwisającą niczym zwiędły kwiat głową. W obrzydzeniu skręcało doprowadzoną do stanu krwawej próżni klatką piersiową, i wypełniało goryczą utrzymywanego mętnego spojrzenia.
Cmentarna nowicjuszka starała się powstrzymać przewidywalny w danej sytuacji instynkt, poprzez bolesne wgryzanie się w drżącą wargę. Zdradzać ją mógł zielonkawy odcień skóry, który kolorował jej wtedy pobielaną twarz. Do myślenia dawały też chyboczące się w niekontrolowanych drgawkach dłonie, jak i kurczowo zaciskająca się szczęka. ”Sama się na to pisałaś,” karciła się surowo w myślach. ”Nie zamykaj oczu.”
Sposób, w jaki przeprosiła zebranych w pomieszczeniu pracowników zakładu, jak i nagłość kroków niosących ją jak najdalej od zmasakrowanych zwłok, zdradziły, jaki wpływ tak naprawdę miał na nią ów widok.
Tony Wilson, lat 24, wypadek samochodowy, powtarzała niemo, gdy wnętrze żołądka powierzała metalowej muszli w łazience zakładu. Chłopak niewiele starszy od niej; amator wyścigów i alkoholu w zauważalnie przesadnych ilościach. Podobnie nieroztropny, jeśli wybór prowadzenia po pijanemu był równie niedorzeczny, jak decyzja o ubieganie się o pracę brudzącego sobie ręce takimi przypadkami grabarza.
Chyba zaczynała być pracoholikiem.
Bo jak inaczej nazwać osobę, która prócz uchwycenia tej nocy łopaty, w drodzę powrotnej zatacza łuk do księgarni, zaopatrując się w medyczną lekturę szczegółowo poświęconą ludzkiej anatomii?
A była wtedy młoda, ledwie dwudziestojednoletnia i całkiem naiwna, gdy wczytywała się w coraz to nowe informacje odnośnie pośmiertnego rozkładu zwłok. Ważąca zaledwie czterdzieści sześć kilo i dwa gramy, a potrafiąca podnieść jeszcze mniej. Palce zaciśnięte miała wokół trzonu zbyt ciężkiej łopaty, z którą to porwała się na grząski mogilnik. Ilekroć wysilała się nad wybijaniem metalowego szpadla w stwardniałą glebę, przemożnie odczuwała, że wszystkie zgromadzone na cmentarzu duchy z niej szydzą, nawet pomimo otaczającej ją głuchoty. Dusze minionych jedynie wlepiały w nią swoje ślepia, ciasno okryte cienistym skrawkiem rzucanym przez własne mogiły. Ale wówczas, ponownie zatli się w niej nieustępliwy upór, niepodległy ujarzmieniu.
Wróciła i następnego dnia, odłożywszy łopatę, trudząc się w umieszczeniu trumny w ukopanym uprzedniej nocy dole.
Wracała też każdego, nieważne jak niedogodnego wieczora, spijając ociekające z rozkopanej ziemi uczucie przynależności. Z każdą kroplą coraz gorliwsza, coraz bardziej krzepka. Z sercem bijącym gwizdem nocnego wiatru, w rytmie muzyk nieznanych i poprzeplatanych z cieniami przekraczającymi miraże żyjących.


Chłodny marcowy zmierzch oparł się niezłomnie o cmentarny obrys, a światło księżyca, zwykle rozświetlające ciemność, zdawało się niknąć za rozległym cieniem grobów i mauzoleów. Wygrzebany z wewnętrznej kieszeni rozpiętej kurtki papieros, ściskały już spierzchnięte od wiatru wargi, gdy Thea przystanęła niedaleko kaplicy. Zarzewie płomienia zapałki rzuciło na bladą skórę kruchą poświatę, nim zniknęło w śnieżnych resztkach lutego.
Eunice Pittman, lat 63, nowotwór złośliwy, powtórzyła w myślach dane zmarłej niedawno czarownicy, gdy po jej ustach rozpłynęła się rzadka smuga dymu papierosowego. Skrzywienia choroby widoczne były na całym ciele. Guzy, które kiełkowały głęboko w organizmie, dawały o sobie znać w kształcie spękanej, popielatej skóry, układającej się w ciemne sińce i znamiona przebytych operacji. Dłonie, niegdyś splatające kłosy pól, troskliwie pielęgnujące rodzinę i przeczesujące wnucze kosmyki, teraz, już pozbawione ruchu, zwisały martwo wzdłuż zesztywniałego ciała. Zatarte i puste żyły prześwitywały spod ramiennego naskórka chłodnym, pokrewnym zamglonym tęczówkom błękitem.
Może była już pracoholikiem.
Bo widok nakrapianego plamami opadowymi ciała staruszki wręcz stał się jej codziennością.
Wiem, że mnie widzisz! Spójrz na mnie!
Powszedniością były także nawołujące do niej zewsząd głosy umarłych.
Zwłaszcza od ostatnich kilku tygodni, kiedy to martwe krzyki, błagania i łkania zdawały się znacząco głośniejsze. Słyszała wołania dusz, stale proszące "latarnię" o łaskę, modlitwę, czasem o coś znacznie bardziej niemożliwego, wręcz abstrakcyjnego czy niebezpiecznego. Ich głosy niknęły uciszane w mroku, wplatając się w spękane obszary rzeczywistości, do których sięgnąć mógł jedynie jej wzrok. W posępnym poszeptywaniu żyło też nieprzyjemnie gryzące przeczucie czegoś, co znacznie brutalniej wdzierało się w jej umysł. Tak jak ów niespokojny duch starca, który był–
Do ciebie mówię, kurwo! — …wyjątkowo nieprzyjemny.
Rzuciła mu krótkie spojrzenie znad ramienia.
Christopher Griffin, lat 78, zawał serca. Do dziś w jej pamięci tkwi dzień, gdy składała jego wychudzone ciało w grobie—jak głośnym echem jego wrzaski rozbrzmiewały w jej głowie; w jak furiackim gniewie ryczał i grzmiał, że nie da pochować się kobiecie.
Od pogrzebu i minionych dni go okalających, nie widywała go prawie w ogóle. Wychwytywała jedynie ciche fuknięcia i bluzgi, gdy chowała czarownice. Starzec ukazywał swoją przepełnioną niezadowoleniem i zgorzkniałością obecność jedynie w zatajonych odgłosach i lodowatym powiewie, który przemierzał jej obecność.
Niemniej, wizja pogrzebania kobiety tuż obok miejsca jego pochówku, musiała być na tyle nieznośna, że postanowił poprzeszkadzać jej w pracy.
Thea chwyciła za opartą o ściankę kaplicy łopatę i ruszyła w kierunku zaczętego już grobu, gasząc po drodze papierosa.
Nie życzę sobie, słyszysz? Nie życzę sobie!
Zmierzch całościowo przytłaczał okolicę, przykrywając niebo gęstwiną ciemnych chmur. Wskoczyła do wykopanego ledwie po kolana dołu, czując jak chłód wilgotnej ziemi przykleja jej się do ubrań. Jej oczyma migotał widok wydrążonej ziemi, przesypywanej skrupulatnie spod własnych stóp z każdym wbiciem szpadla w spulchnioną, miękką glebę. Szepczący wiatr przewodził paradzie kłębów kurzu, wijących się wokół wydłubywanego dołu. Łopata zataczała półkrąg za półkręgiem, pogłębiając grób dalszym chrzęszczeniem przekopywanej ziemi.
Głupia baba!
Szpadel drgał w jej dłoni jak instrument. Z każdym dźwiękiem uderzenia metalu o grunt, tak umiejętnie mimikującym pulsujące w takt porastającej jej serce irytacji, głos starca milkł za symfoniczną kurtyną kopanej ziemi. Stopniowo, nasilając się o tyle, o ile skupienie na pracy pozwalało. Każdy ruch był jak odruchowe zaczerpnięcie oddechu; tak naturalny, jak jej istnienie i bycie pomostem między życiem a niebytem. Nieprzyjazny cień upiora zatoczył się wokół niej, sapiąc, krzycząc i warcząc, choć nie drgnęła.
Przy pierwszym spotkaniu, Chris obiecywał, że pociągnie ją za sobą w zaświaty.
Przy drugim, że będzie ją nawiedzał do śmierci.
Przy trzecim, że ją opęta i zabije.
Głupie medium!
Ale i tym razem, na słowach się skończyło.
Starcze krzyki cichły z każdym ostrym odgłosem wbijającej się w ziemię łopaty. Z każdym centymetrem przenoszącym ją głębiej pod ziemię. W końcu znalazła się w kompletnym bezdźwięku, przerywanym jedynie własnym oddechem, szmerem szpadla i sypiących się wokół skrawków gleby.
Musiała być pracoholikiem.
Bo nawet rozwścieczone duchy nie są w stanie odciągnąć jej od roboty.



Rzut k3 na opętanie: 3, negatywny.

/zt
Thea Sheng
Wiek : 26
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : saint fall, deadberry
Zawód : grabarz
Zjawa
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy

In memoriampogrzeb nestora rodziny Carter


3 maja 1985, godzina 14:30

Zegar jeszcze nie wybił odpowiedniej godziny.
Wielu podjęłoby dyskusję, że na śmierć godzina nigdy nie jest odpowiednia. Rodzina Carter z pewnością by się z tym zgodziła. Śmierć, chociaż była elementem tak oczywistym, nieodłączną wręcz częścią życia doczesnego, i tak potrafiła zaskoczyć.
Zaskoczyła i tym razem. Całą rodzinę – jak i całe Saint Fall, które spłynęło nekrologami i kondolencjami.
Czarny karawan opatrzony nazwiskiem Bloodworth przemierzył wolnym tempem szeroką alejkę cmentarną i zatrzymał się tuż przed wejściem do kaplicy. Z niego wysiedli mężczyźni, którzy, ubrani w odświętne fraki i białe rękawiczki, z tyłu samochodu wyciągnęli szeroką trumnę.
Na placyku nie było wielu osób, ale każda z nich milczała. Cisza nie dziwiła tutaj, w tym miejscu, w tych okolicznościach, lecz brzęczała w uszach nieprzyjemnie, gdy wzrok śledził jeden z ostatnich spacerów Wesleya Cartera.
Na ramionach młodzików przebył jedną z ostatnich tras – z karawanu przez środek kapliczki cmentarnej, aż spoczął tuż przed ołtarzem, na odpowiednim podwyższeniu. Trumna została otwarta, choć jedynie symbolicznie. Spoczywający w niej mężczyzna ubrany był odświętnie, choć ułożony twarzą w dół – spoglądający w stronę Piekła, dokąd będzie się udawał, dokąd bez trudu znajdzie teraz drogę, a płynące modlitwy mają mu w tym pomóc.
Chwilę później, u stóp podwyższenia trumny, starszy mężczyzna, przez niektórych rozpoznawany już jako obecny nestor, Saul Carter, wraz z towarzyszącą mu małżonką składają ogromny wieniec na bazie pentagramu. Tuż obok trumny stoi  zdjęcie uśmiechniętego Wesleya, odznaczającego się jeszcze za życia wyjątkowym humorem. Spośród roślinnych splotów wyróżniają się białe lilie o ogromnych kielichach, dopełniane towarzystwem białych goździków, a spomiędzy nich wyłaniają się czerwone róże. Boki pentagramu obwiązane są białą wstęgą, z której czarne słowa głoszą na ostatnią podróż - od brata z rodziną.
Choć kroki powinny być skierowane w stronę ławek, mężczyzna podszedł bliżej trumny. Zatrzymał się przy niej, ze zwieszoną smętnie głową, a po kilku chwilach, obok ciała zmarłego Wesleya ułożył coś jeszcze. Podobno Carterzy rodzą się ze strzelbą w dłoni - na pewno ze strzelbą umierają. Ulubiona broń nestora zostanie pochowana wraz z nim.
Kaplica tonęła w pustce i w półmroku. Pół godziny przed rozpoczęciem czarnej mszy zaczynali gromadzić się żałobnicy, przynosząc pachnące wieńce i składając je wokół trumny. Pół godziny przed rozpoczęciem czarnej mszy starsza kobieta pozostawała jeszcze przy trumnie, przełykając łzy, a rodzina najbliższa gromadziła się w pierwszych rzędach kaplicznych ławek. Pół godziny przed rozpoczęciem czarnej mszy każdy mógł po swojemu przełknąć żałobę i złożyć własną modlitwę w intencji zmarłego Wesleya Cartera.

Serdecznie witam wszystkich na najsmutniejszym wydarzeniu, jakim jest pogrzeb nestora rodziny Carter. W Zjawę wciela się Judith, lecz będę brała również udział jako postać. Posty Zjawy będą miały charakter opisowy, administracyjny i wprowadzający, a także obiektywny wobec podejmowanych przez postacie akcji.

Obecnie jesteśmy jeszcze przed czarną mszą, lecz trumna z ciałem Wesleya została już wniesiona do kaplicy. Półgodzinna cisza jest czasem modlitwy i zdecydowanie niemile widziane są składane w tym czasie kondolencje dla rodziny – na to przyjdzie czas później. W tym czasie można złożyć kwiaty, zapalić świecę w intencji zmarłego, bądź, jeżeli ktoś posiada coś związanego z nestorem, można włożyć przedmiot do trumny, aby Wesley został z nim pochowany; czynność ta jednak będzie pod pilną obserwacją rodziny, dlatego może być obłożona ryzykiem.


Kwiaty pogrzebowe


Zwyczajem czarowników jest składanie tuż przed mszą wokół trumny przyniesionych kompozycji pogrzebowych. Kwiaty mogą być przyniesione przez każdą postać z osobna, jak i mogą być dzielone z najbliższą rodziną. W dobrym smaku uznaje się przyniesienie kompozycji z trzech rodzajów kwiatów, oraz z dołączoną wstążką, na której podpisana jest specjalna dedykacja, na przykład od kochającej żony, bądź od rodziny Kepler. Kompozycje kwiatów podzielić można na cztery główne kategorie i każda postać może zdecydować za siebie, którą z nich wybiera, pamiętając o ograniczeniach finansowych.
Poniżej znajdują się szersze opisy na temat kompozycji, kwiatów, oraz wstęgi:

Kompozycja i kwiaty:

ŚWIECE W INTENCJI ZMARŁEGO


Poza złożeniem kwiatów, mile widzianym jest zapalenie świecy w intencji zmarłego. Na stopniach ołtarza rozłożone są świeczniki dostępne dla wiernych. Przed zapaleniem świecy należy zmówić krótką modlitwę w intencji zmarłej osoby, a następnie zapalić knot (może być za pomocą zapalniczki bądź zaklęcia). Ogień świec jest w stanie przyjąć różne barwy, do czego dopowiedziano wierzenie, iż w zależności od koloru płomienia, ta właśnie część Piekielnej Trójcy przyjęła intencję.
Kiedy ogień płonie barwą złocistą, przyjmuje się, że dotarła do samego Lucyfera. Jeśli zaś jest nietypowo niebieska, oznacza to, iż modlitwy wysłuchała Lilith, natomiast jeśli płomień jarzy się barwą czerwoną, oznacza to, iż intencję przyjęła Aradia.
Kolor płomienia można ustalić samodzielnie, bądź rzucić kością k3. Wynik 1 oznacza kolor złocisty, wynik 2 – niebieski, a wynik 3 – czerwony. Rzut kością jest nieobowiązkowy.

W pierwszym poście powinien znaleźć się opis ubioru postaci, jak również i kwiatów, które przynosi na ceremonię (o ile je przynosi). Dla porządku, należy również wypisać ekwipunek zgodnie z jego mechaniką.

Przypominam, że na wydarzeniu nie ma ograniczenia co do multikont. Można pojawić się z konta Zjawy, jak również można wprowadzić maksymalnie jedną postać NPC.
W turze można wymienić dowolną ilość postów, a także rozgrywać je jeszcze przed drzwiami kaplicy. Ponieważ miejsca jeszcze nie są zajmowane, nie trzeba wykonywać żadnych rzutów, aby usłyszeć rozmowy innych, bądź dostrzec inną postać, a także można swobodnie przemieszczać się pomiędzy miejscami.

Należy jednak pamiętać o właściwym zachowaniu na pogrzebie – śmiechy, głośne rozmowy i zaczepianie rodziny zmarłego nie będzie mile widziane i może spotkać się z naganą.

Tura ma 72h i kończy się w środę, 08.05., godz.: 20:00

Zjawa
Wiek : 666
Leoluca Paganini
ODPYCHANIA : 15
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 5
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t216-leoluca-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t442-leoluca-paganini#1618
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t443-mlody-lew#1621
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t444-poczta-leoluci#1623
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
ODPYCHANIA : 15
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 5
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t216-leoluca-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t442-leoluca-paganini#1618
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t443-mlody-lew#1621
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t444-poczta-leoluci#1623
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Przychodził taki czas, że trzeba było się ogarnąć, spoważnieć i zająć obowiązkami. Chociaż nie wszystkie obowiązki były przyjemne. Bo co takiego miłego było w pogrzebach? No dobrze, dobrze. Widok znienawidzonego wroga w trumnie mógł sprawić pewną satysfakcję, ale to nie był pochówek wroga, tylko przyjaciela. Bliskiego sojusznika Paganinich. Sojuszników i przyjaciół należało cenić, zarówno za życia, jak i po śmierci. To była kolejna mądrość, którą wyrecytował mu wujaszek Fabio ze swojej złotej księgi mądrości Fabia. Leo tylko wywrócił oczami na kolejną porcję wywodów krewniaka, a potem poszedł wyciągnąć odpowiedni strój ze swojej garderoby. Jak słusznie się domyślał po otrzymaniu listownej informacji, był zobowiązany pójść na pogrzeb, chociaż nie był bliskim przyjacielem nestora Carterów. Owszem, spotykał go czy to przypadkiem w mieście, czy na różnych uroczystościach i musiał przyznać, że staremu Carterowi nie brakowało poczucia humoru. Wysilając nieco pamięć, przypomniał sobie, że parę lat temu Carter pogłaskał go po głowie i pozwolił przez chwilę potrzymać w ręku swoją słynną strzelbę. Choćby tylko za to należało się odpowiednio pożegnać ze staruszkiem.
Na placu przed kaplicą właśnie pojawił się w momencie, gdy czarny karawan Bloodworthów zatrzymywał się przed nią. Grupa ludzi obserwowała w ciszy, jak pracownicy zakładu pogrzebowego wyciągają trumnę z pojazdu i wnoszą ją do środka budynku. Poprawił krawat, nieświadomie zastanawiając się, czy Wesley Carter, biorąc pod uwagę jego charakter, chciałby być odprowadzony w swoją ostatnią podróż w tak ponurej atmosferze. Cisza wręcz dzwoniła w uszach.
Jednak patrząc na okoliczności śmierci Cartera, kto wie. Może to właśnie ponure milczenie było najodpowiedniejsze na tym pogrzebie. Choć, gdyby wcześniej o to poproszono, Leoluca zagrałby reguiem Lacrimosa. Utwór ten był piękny i nawet jeśli ktoś nie był za życia wielbicielem muzyki, zapewne byłby zadowolony, że został dla niego odegrany podczas ceremonii pogrzebowej.
Hmm. Stanie i zastanawianie się nad preferencjami zmarłego nie miało już sensu. Żałobnicy zaczęli wchodzić do kaplicy, a Leoluca poszedł za nimi. W półmroku dostrzegł stojącego przed trumną mężczyznę w towarzystwie kobiety. Czy to był Saul Carter? Tak chyba nazywał się nowy nestor rodu. Czekając, aż Saul pożegna się ze zmarłym, Leoluca spróbował dyskretnie rozejrzeć się po kaplicy. Liczył, że uda mu się dostrzec któregoś ze swoich krewniaków, ale panujący w środku półmrok nieco utrudniał rozróżnienie stojących gdzieś dalej osób. Gdyby mógł, skwitowałby to wzruszeniem ramion, jednak nie wypadało wzruszać ramionami na pogrzebach, prawda? Poza tym miał co innego na głowie. Z jakiegoś powodu Paganini wyznaczyli go do złożenia wspólnego wieńca przy trumnie. Tak też zamierzał zrobić. Przydźwigana przez niego kompozycja miała kształt pentagramu i składała się z żółtych róż, niezapominajek oraz różowych hortensji. Nie miał pojęcia, kto wybierał kwiaty i dlaczego wybrał akurat takie, a nie inne. Słabo znał się na tych sprawach. Dołączona do pentagramu kremowa wstążka powiedziała mu znacznie więcej. Drogiemu przyjacielowi na zawsze w naszej pamięci - Rodzina Paganini. Nie ulegało wątpliwości, że Paganini żyli w dobrych relacjach z Carterami. Kształt wieńca świadczył o bliskim charakterze pożegnania ze zmarłym, a zarazem był sygnałem wysłanym ku żywym. Szczerze współczujemy straty. Pragniemy dalej żyć w dobrych stosunkach. Możemy nadal być przyjaciółmi i sojusznikami.
Znajdując się tak blisko trumny, Leoluca poczuł, jak ogarnia go fala przygnębienia. Był młody i jeśli nie umrze nagle i gwałtownie, czekało go jeszcze wiele lat życia. Jednak w takim miejscu młodość i witalność musiały ustąpić miejsca śmierci. Wszyscy kiedyś umrą, w taki czy inny sposób. Nie był zbyt religijny, ale pod wpływem chwili postanowił zapalić świecę. Tak chyba należało postąpić.
No cóż pomyślał w trakcie krótkiej modlitwy. Niech staruszkowi wiedzie się w naszym Piekielnym Domu.
Nie spodziewał się, że jego słowa zostaną wysłuchane, ale ku swojemu zdumieniu spostrzegł, że zapalony zaklęciem płomień zabarwił się na niebiesko. Najwyraźniej Lilith łaskawie przyjęła jego modlitwę.
Uch - och. Dziękuję bardzo.
Dopełniwszy ceremoniału, wycofał się na tyły kaplicy, zamierzając znaleźć sobie jakieś dobre i wygodne miejsce.


Rzut kością: 2

Świeca: niebieska

Kwiaty: pentagram, żółte róże, niezapominajki, różowe hortensje. Kremowa wstęga z napisem Drogiemu przyjacielowi na zawsze w naszej pamięci - Rodzina Paganini {rewers}

Stylizacja: Strój, który zwykle zakłada się idąc na pogrzeb, choć może trochę bardziej elegancki i droższy ze względu na pochodzenie z zamożnej, prestiżowej rodziny należącej do Kręgu. Leoluca ma na sobie ciemne, skórzane półbuty, czarne spodnie, czarną koszulę z długim rękawem, na którą założył czarną kamizelkę lekko zdobioną wzorem paisley oraz czarną marynarkę. Całość ubioru dopełnia czarny krawat Wizualizacja.

Ekwipunek: Pentakl w kieszeni marynarki.


Ostatnio zmieniony przez Leoluca Paganini dnia Pon Maj 06, 2024 12:30 am, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : świeca i kompozycja)
Leoluca Paganini
Wiek : 22
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : student, muzyk, krupier
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Wielki, okrągły wieniec na szczęście nie przygniatał wysokiej, szczupłej postaci Overtona. Noszeniem go zajął się osobisty kierowca Maurycego, który ku swojemu niezadowoleniu został zaangażowany do pełnienia funkcji „nosiwody” w zamian za dodatkową zapłatę. Jego pracodawca na szczęście nie zwracał uwagi na grymasy swojego ulubionego kierowcy, zanadto skupiony na towarzyszce uwieszonej mu na ramieniu.
- Chodź, zapalimy najpierw świecę. - Zarządził, prowadząc Allie i swoją bukietową świtę od razu do ołtarza, gdzie mogli rozpocząć pożegnanie Cartera za pomocą krótkiej modlitwy. Cała ta uroczystość nie była szczególnie atrakcyjna dla aktora, lecz stanowiła element codzienności, z którym nie mógł dyskutować. W dobrym smaku było to, aby się stawił, chociaż ani Overtonowie, ani sam Maurice nie darzyli zmarłego, ani specjalnym szacunkiem, ani bliskimi uczuciami. Stąd też formuła modlitwy nastręczyła mu pewną trudność i ostatecznie zamknęła się w prostych słowach: niech Lucyfer przyjmie twą piekielną duszę do swego królestwa i obdaruje cię swoją łaską. Musiało wystarczyć, zwłaszcza że sam Maurice nieszczególnie garnął się do formułowania słów niemających pokrycia ze swoimi rzeczywistymi odczuciami. Jak się okazało, musiało wystarczyć. Świeca rozpalona pożyczoną zapalniczką rozbłysnęła złotem.
Kolejnym punktem programu było złożenie kwiatów. Odbyło się pospiesznie, gdyż każdy z nadciągających składał nie tylko własne wiązanki, lecz niektórzy chcieli także osobiście pożegnać się ze zmarłym. Maurie jedynie przejął olbrzymi wieniec od swojego pomocnika i gdy ten się oddalał, wraz z Allie złożyli go w wyznaczonym do tego miejscu. Kondolencje będą później, podobnie jak czas na zadumę. Poprowadził więc swoją towarzyszkę nieco na tyły kaplicy, gdyż nawet jako członek Kręgu nie stawiał siebie ponad wszystkich tych, którzy pragnęli z pełnym zaangażowaniem pożegnać Wesleya.

Ekwipunek: pentakl, haftowana chusteczka
Ubiór: Najzwyklejszy granatowy, dopasowany garnitur; eleganckie czarne buty; czarny krawat bez zdobień; złote spinki do mankietów zwieńczone połyskliwą perłą.
Kwiaty: Wieniec - białe lilie, jasnożółte chryzantemy, białe żonkile
Wstęga - „Wspominamy z szacunkiem” (awers)
„M. Overtone” (rewers)
Świeca: złocista
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Leander van Haarst
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 12
PŻ : 168
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1696-leander-van-haarst
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1720-leander-van-haarst
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1719-poczta-leandra-van-haarst
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f238-fairfield-street-7
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1716-rachunek-bankowy-leander-van-haarst
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 12
PŻ : 168
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1696-leander-van-haarst
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1720-leander-van-haarst
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1719-poczta-leandra-van-haarst
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f238-fairfield-street-7
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1716-rachunek-bankowy-leander-van-haarst
Pompatyczna, beznadziejnie zbędna ceremonia przyciągała nie tylko ludzi z socjety. Pojawiali się na niej również maluczcy, spragnieni rzucenia okiem na element ostatniej podróży w wykonaniu człowieka o wielkiej renomie i obrzydliwie wysokim statusie społecznym. Jedną z takich par był Leander i jego urocze towarzystwo. Ira balansujący na szpilkach z zabójczą gracją w żadnym razie nie przyciągał gorszących spojrzeń, podobnie jak odziany w czerń lekarz, któremu do właściwego ubioru brakowało wyłącznie wiecznie zapodzianego krawatu. Brakowało im pompy. Brakowało pieprzonych złotych spinek i ogromnych wieńców, od których uginały się ramiona. Leander nie przyszykował absolutnie niczego, bo i jedyny szacunek, jaki miał do przekazania Carterowi zmieściłby się w porcji śliny skierowanej na wierzch trumny.
Pierdolił cały ten wydumany Krąg i ich pożegnania.
Był zbyt ciekawski, aby ominąć taką okazję, co wcale nie sprawiało, że bardzo chciał się na niej pojawić. Po jego minie Lebovitz mógł zgadywać, że im dalej w kaplicę brnęli, tym Leander coraz mocniej żałował swojej spontanicznej decyzji. Nie afiszował się z tym bardziej, niż już to uczynił poprzez brak odpowiedniej wiązanki, jaką mógł złożyć na absurdalnie wysoki stos rosnący już w wyznaczonym do tego miejscu. Mimo tego zdecydował się poprowadzić swoje towarzystwo do świeczników i wybierając dla siebie jedną ze świec, przez moment myślał, jaką intencję można posłać do Lilith dla osoby, którą najchętniej wysłałoby się w objęcia Gabriela dla samej pierdolonej zasady.
Matko, zważ jego losy.
Intencja prosta, sugerująca konieczność zweryfikowania poczynań zmarłego. Van Haarst był przekonany, że Lilith właściwie o to zadba. Świeca zapłonęła na niebiesko i wylądowała w świeczniku. Kontrolne spojrzenie na piękne towarzystwo zwieńczyła zaoferowana dłoń. Wbrew ewentualnym przewidywaniom, Leander nie poprowadził ich do trumny. Najpewniej nie chciał kusić losu, na wypadek gdyby jednak coś głupiego strzeliło mu do głowy. Zamiast tego znalazł dla nich miejsce gdzieś z dala od pięknie ubranych pięknych ludzi o pięknych nazwiskach.

Ekwipunek: pentakl, papierosy, zapalniczka, skórzany portfel ze zdjęciem
Ubiór: czarne spodnie garniturowe, biała koszula i zapięta czarna marynarka
Kwiaty: -
Świeca: niebieska
Leander van Haarst
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Neurochirurg, odtruwacz, lekarz podziemny
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Bez Audrey u boku było tak, jakby ktoś odebrał mu kawałek jedynego stabilnego marmurowego podparcia. To nie tak, że była mu potrzebna (była). To nie tak, że wiedział, dlaczego została w domu (wiedział). Nie lubił świecić publicznie idealnymi buziami dwóch córek (uwielbiał), Georgie i Cece zostały w domu.
Wystarczyło mówić trochę ciszej, stanąć na ustroniu. Wystarczyło spotkać się w rasowym towarzystwie i nie wypowiadać zaczarowanych słów:
Wczoraj bal, dzisiaj pogrzeb, jutro ślub. Tak się dzieje życia krąg. Krąg — z dużej.
100 dolarów, że pojawi się tu jakiś Lanthier — wciągnął w płuca powietrze, delektując się papierosowym dymem. Ten palony na jednej z ławek przed kaplicą, w niemałej odległości od tłumu, dostatecznie blisko by go obserwować. Richie przecież kochał obserwować. Obok śmietnik i brudna popielniczka. Obok Williamson. Co za zestawienie. — 150, że nie będzie to sam Rohan — wspomniał nestora.
Spory rodzinne nie były nawet tajemnicą Poliszynela. Carter kontra Lanthier, sprawa ciągnąca się od zarania dziejów. Wiekopomna bitwa o niepotrzebny nikomu las, o prawa do tytułowania siebie opiekunami, o prawo do wybierania śmierci bestii nad ich tresurę. Śmierć jest immanentna, a patrzenie na twarz Richarda dojmujące. Był zbyt podobny do Barnaby'ego. Może nos wyglądał nieco lepiej. Może nie dostał tak wiele razy wpierdolu. Z dwoma braćmi było tak: jeden kłamał, bo był kurwą, drugi kłamał, bo był Williamsonem. Dlatego tak ich cenił. A teraz? Teraz jakby wspomnienia przestały istnieć, rana się nie zabliźniła, a kawałki szkła wciąż tkwiły w dywanie, chociaż trzykrotnie prosił Consuelę o posprzątanie ich bardzo dokładnie na wypadek jakby Georgie przyszło do głowy wkładanie tam swoich dłoni.
Trzymany w rękach wieniec ciążył nadto. Miał położyć go przy trumnie, ale to zaraz. Spędzić czas na zadumie, ot tak oddając się półgodzinnej ciszy nad grobem tragicznie zmarłego, wielce opłakiwanego Wesleya Cartera, który za życia był skurwysynem, a po śmierci będzie się rozkładał. Nie powstanie z grobu. Śmierć zbyt go obrzydzała. Była nieprzyzwoita, jako jedyna zbyt trudna do pokonania, a system, wedle którego dusza miała prawo wrócić z Piekła, był zepsuty. To dlatego rozmawiali już z Williamsonem nad jego poprawą, to dlatego należało wyplewić brud. O wieniec w klasycznej kompozycji poprosił florystkę — ani Audrey, ani tym bardziej on sam nie znali się na kwiatach i nie miało to znaczenia (niech pani dobierze coś doskonałego. Coś, co powie „przykro mi”, ale też „szanuję cię” oraz „papa, całusków sto dwa”. Tego ostatniego nie powiedział).
Wiedział.
Klasyczne chryzantemy — mieszanka bladych i żółtawych jak te mgły na jasnym nasłonecznionym niebie nad Cripple Rock. Mieczyki — wystające jak kutasy spomiędzy reszty pachnącego bukietu — florystka wyszukała alabastrowe i purpurowe, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. W końcu przeplecione pomiędzy resztą niezapominajki, jakby warkocz oplatający ten nadymany efekt.
Rozpętująca się cisza, na razie parę znajomych twarzy: czy to nie kuzyn Valerio? To nie ten młody aktor od Overtonów? Nieważne. Próbował przyjrzeć się rodzinie zmarłego — to jeszcze nie czas na kondolencje, nie czas na wygłaszanie mowy końcowej (dosłownie; nie jego kolej).
Flamma — drobny płomień natychmiast rozświetlił jedną ze świec.
To złocista błoga barwa, która oświetliła białą wstęgę: Złączeni w modlitwie. Rewers prosty: Ród Verity. Nie było potrzeby nadawania imion. Rodzina powinna być silna, a każdy zapamięta, czyja twarz lśniła tu najjaśniej.
Nie Cartera, który odwrócony pyskiem w dół patrzył teraz w stronę Piekieł, pokazując wszystkim zebranym tył swojej łysiejącej głowy.

Flamma udana, świeczka płonie na złoto

Ekwipunek: pentakl, papierosy, zapalniczka, oczywiście kluczyki do Rolls-Royca, jedwabny krawat przeszywany piwną i koniakową nicią
Ubiór: czarny garnitur (3 częściowy), biała koszula i oczywiście krawat
Kwiaty: kompozycja: wieniec, kwiaty: chryzantemy, mieczyki i niezapominajki, wstędzie: Złączeni w modlitwie (rewers: Ród Verity)
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Wysiadam dokładnie z tego samego samochodu, z którego wysiada mój ojciec i matka.
Jechaliśmy z dokładnie tego samego miejsca, nie było sensu zabierać się w pięćdziesiąt aut. Ja, rodzice i wdowa po Wesleyu, ciotka Bertha, z domu Cavanagh. Wszyscy stanowimy ponury pochód, z którego najgorzej trzyma się ciotka, a najlepiej – mój ojciec.
Zawsze był bezwzględny i twardy. Wesley zawsze odznaczał się większym humorem, który chyba rozmył się gdzieś po rodzinie, bo ja go w stanie nie jestem dostrzec w tej puli genetycznej.
Dzisiaj nikomu się ten humor nie udziela, nawet jeśli jestem przekonana, że Wesley i w takiej sytuacji zaskoczyłby nas jakimś niewyszukanym dowcipem.
Jesteśmy podzieleni pół na pół – matka z ciotką w sukienkach i garsonkach, ja i ojciec w spodniach garniturowych, koszulach i marynarkach, z naręczem kwiatów na ramionach kroczymy, czekamy, aż trumna zostanie wyciągnięta z karawanu zaparkowanego niemal pod drzwiami kaplicy.
Kiedy paru chłopów siłuje się z wyjęciem trumny zmarłego wuja, ja spoglądam dość niechętnie na te kilka osób, które już przybyły do kaplicy. Do ceremonii jest jeszcze pół godziny, dlatego nie wątpię, że się zjawią, ale z pewnym ukłuciem żalu stwierdzam, że nie ma jeszcze Sebastiana. Dostrzegam za to jego kuzyna z bratem Williamsona (nie wiem, gdzie podziali żony, ale nie powinno mnie to teoretycznie obchodzić), o dziwo, Overtone’a z jakąś lafiryndą (najwidoczniej nadrabia za żonatych), młodego Paganiniego, oraz człowieka, którego w życiu nie widziałam na oczy. Spoglądam na nich z pewną obojętnością, nim automatycznie ruszam w pochodzie za trumną, wiodącą nas do środka chłodnej kaplicy.
Trumna zostaje umocowana na podwyższeniu. Czekam, aż mój ojciec złoży kwiaty gdzieś w okolicy zdjęcia uśmiechniętego jeszcze Wesleya, oprawionego w ramkę, a następnie ja składam swoją, znacznie mniejszą kompozycję. Nie znam się na kwiatach, dlatego poleciłam kwiaciarce zrobić coś odpowiedniego. Wesley też się na kwiatach nie znał, więc jemu to wszystko jedno.
Ojciec z matką otaczają trumnę, a w tym czasie ja podchodzę do jednej ze świec przy ołtarzu. Z głębokim westchnięciem, słowa układam w krótką myśl: Przyjmij go do swojego królestwa, Ojcze. Niech odnajdzie drogę i zazna spokoju. Potem wszyscy i tak spotkamy się w Piekle.
Nie musiał umierać tak młodo. Tak szybko. Miał pięćdziesiąt siedem lat i jeszcze dobre dwie dekady życia przed sobą. Ale wyszedł z domu w momencie, w którym otwieraliśmy Piekło – i tylko ja jedna wiem, że to nie pieprzone bestyjki Lanthierów go zamordowały, tylko my. My. My, dzieci Lucyfera, w Jego imię.
Sebastian miał rację, że nie powinnam się obwiniać, bo najwidoczniej Pan potrzebował go u swojego boku.
Tylko łatwiej jest powiedzieć niż się z tą myślą pogodzić.
Odpalam świeczkę zwykłą zapalniczką. Po ostatnich wydarzeniach jeszcze nie doszłam do siebie, aby ryzykować zabawę ogniem. Płomień jaśnieje złocistą barwą, a ja mam nadzieję, że rzeczywiście nasz Pan mnie wysłucha.
Jeszcze nim wrócę do ławek, przy których spędzę następną część mszy, podchodzę do trumny, aby obok ciała wuja złożyć drobny, biały nożyk wykonany z kości Białego Łosia. Podarowałam mu przecież jego głowę wraz z porożem – był z niego dumny, był ze mnie dumny. Nie zabierze jej ze sobą, ale może chociaż cząstkę ostatniego prezentu, jaki mu ofiarowałam.

Rzuty na efekty po evencie:
Czarna maź: 3 | klaustrofobia: 4 | jesteśmy bezpieczni

Ekwipunek: pentakl, pistolet (w wewnętrznej kieszeni marynarki), zapalniczka, paczka chusteczek
Ubiór: czarne spodnie garniturowe, biała koszula, oraz damska marynarka z wewnętrznymi kieszeniami
Kwiaty: pentagram złożony z białym lilii, białych róż, oraz białych mieczyków, przewiązany wstęgą z napisem na zawsze w pamięci - bratanica z dziećmi
Świeca: złocista
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
Jaki może być możliwie najgorszy pomysł, zaraz po całowaniu za kulisami, przy zgrai aktorów szykujących się do drugiego aktu, swojego partnera scenicznego, który zupełnym przypadkiem jest częścią rodziny Overtone?
Pokazanie się razem z nim na pogrzebie, maszerując grzecznie pod rączkę.
Nie wiedziała dokładnie, kiedy spotkajmy się 3-go zamieniło się na idziemy na pogrzeb, na którym będzie połowa Kręgu, ale pierwotnie myślała nawet, że to może nie będzie taki zły pomysł. W końcu mieli pewien plan, którego realizacja miała powoli nadchodzić i wtedy myślała, że to po prostu dobry, choć poważny krok w tę stronę.
Teraz jednak miała mnóstwo wątpliwości i jedno ale – na odwrót było już za późno.
Postarała się więc, żeby chociaż ładnie wyglądać.
Czarna sukienka sięgała ładnie za kolanko, zakrywała ramiona i dekolt. Włosy pozostawały upięte, natomiast nóżki stroiły buty na wysokim obcasie. W dłoni miała wiązankę – bo choć Maurie przyniósł własne kwiaty, od swojej rodziny, nie wypadało tak po prostu przyjść z pustymi rękami. Nawet jeśli jeszcze do kilku dni temu nie miała pojęcia, kto to jest Wesley Carter i dlaczego to wydarzenie jest aż tak bardzo szumne i ważne.
Teraz wiedziała i wolała nie wiedzieć.
Ze skinieniem głowy przyjęła zarządzenie Mauriego.
Zazdrościła mu charyzmy i pewności nawet w takiej sytuacji. Była pośrodku morza ludzi, których nie znała i którzy, być może, będą jej nieprzychylni. Dlaczego się na to zgodziła? Powinni popracować trochę dłużej. Powinni to przemyśleć. Ona powinna się lepiej przygotować. Teraz na drżących nogach szła w stronę ołtarza i to wcale nie z takim zamiarem, jaki by sobie mogła wymarzyć.
Choć głowę miała spuszczoną, kącikiem oczu wodziła po ludziach, których twarze nic jej nie mówiły. Oprócz tego jednego, Leandra poznała już wcześniej, kilka dni temu, Ira go przedstawił. Czyli to nie jest tylko uroczystość dla ludzi z Kręgu? Każdy może tu przyjść?
Nawet jeśli, nie każdy wchodzi z osobą z Kręgu pod rękę.
Zacisnęła nieznacznie mocniej palce na przedramieniu Mauriego, kiedy stanęli przed naręczem świec. Dopiero teraz zrozumiała, że zaschło jej w gardle, a przełknięcie śliny jest niemal niemożliwe.
Modlitwa. Tak.
Piekielna Trójco, proszę, usłysz moją modlitwę. Nich zmarły Wesley Carter odpoczywa w spokoju. Niech jego dusza odnajdzie pokój.
Flamma.
Wyjątkowo niewyraźne, wyjątkowo mamrotliwe zaklęcie z dziedziny magii, w której nigdy najlepsza nie była. Błękitny płomień symbolizujący Lilith błysnął, nim zgasł. Dlatego powtórzyła.
Flamma.
Po raz kolejny błękitny płomień zamigotał na knocie. Tym razem tylko w gorszej wersji niż poprzednia.

Flamma #1: 2 | Flamma #2: 1 | kolor płomienia w obu przypadkach niebieski | ciąg dalszy nastąpi po ingerencji

Ekwipunek: pentakl, czarna torebka kopertowa na złotym łańcuszku, w niej portfel, pomadka, puder i chusteczki higieniczne
Ubiór: czarna, skromna sukienka za kolanko z rękawkami, czarne buty na obcasie
Kwiaty: wieniec złożony z białych goździków, białych żonkili i niezapominajek, bez wstęgi
Alisha Dawson
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Vittoria L'Orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t637-vittoria-l-orfevre-nee-paganini#3727
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t718-vittoria-l-orfevre
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t719-poczta-vittorii-l-orfevre
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f133-liberta
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1078-rachunek-bankowy-vittoria-l-orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t637-vittoria-l-orfevre-nee-paganini#3727
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t718-vittoria-l-orfevre
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t719-poczta-vittorii-l-orfevre
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f133-liberta
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1078-rachunek-bankowy-vittoria-l-orfevre
Myśl ostrzejsza od obcasów szpilek (Rossi kolekcja zima ’84; przełamanie nieskazitelnej czerni nastąpiło dopiero na obcasie — flek był złoty i całe szczęście niewidoczny dla Vittorii; musieliby kopać drugi grób, gdyby zobaczyła grudkę błota na zelówce).
Nie powinno mnie tu być.
Koronkowa sukienka — czarna jak serca obecnych — prędko zrewidowała możliwości ucieczki; ołówkowy krój docierał do połowy łydek, pozwalając na postawienie dokładnie kroku naprzód, pół w bok i żadnego do tyłu. Z tym ostatnim musiała być ostrożna; wciśnięty w czarny garnitur Matteo Nazwiska—Nikt—Nie—Pamięta tuptał za Vittorią jak kaczuszka na wybiegu — gdyby zatrzymała się gwałtownie, pomiędzy łopatkami poczułaby łupnięcie nosa; tego, co mogłaby poczuć na pośladkach, z szacunku dla zmarłego nie wymieni.
Wiązanka w dłoniach Matteo ważyła dobry kilogram i wyglądała na coś, co zostawia na ubraniach chorobliwie trudny do starcia osad z pyłków; w drodze na cmentarz Toria cztery razy — właściwie cztery i pół; pół, bo odkryła oczko na pończochach i prawie spowodowali wypadek, kiedy kierowca gwałtownie zmienił pas w poszukiwaniu najbliższej drogerii (Luigi, na litość Aradii, w drugie lewo!) — przypominała Matteo, że wieniec ma podać jej tylko i wyłącznie wtedy, kiedy będą składać go na grobie. Nie musiałaby tłumaczyć niczego, gdyby Valerio nie uznał, że Bangor (istnienie tego miasta wciąż stanowiło kwestię sporną; dziwnym trafem Bangor pojawiało się na mapie i ustach wtedy, kiedy Paganini musiał trzymać język za zębami i aktualną kochankę poza zasięgiem spojrzeń Kręgu) to ciekawszy kierunek wyprawy niż cmentarz.
Miał rację, ale Vittoria nie przyzna, że miał rację, więc finalnie racji nie miał.
Śmierć nigdy nie posiadała tej samej woni — zwykle była dymem znad płonących knotów świec; czasami kadzidłem w zbyt dusznych wnętrzach kaplic; z rzadka zaciągała tytoniem palących przed mszą żałobników i w tylko jednym przypadku miała woń strzelniczego prochu — podobno członków rodziny Carter grzebano ze strzelbą w trumnie.
To by się zgadzało; nawet spod subtelnego obłoku własnych perfum, Toria czuła saletrę.
Ciche stuknięcia obcasów — długość życia nieświętej pamięci Wesleya można było odmierzać w latach; potencjał skręcenia karku przez co bardziej niedoświadczone użytkowniczki szpilek dało się określić wysokością obcasa — wypełniły pustkę w myślach zebranych, sercach bliskich i trumnach sąsiadujących z kaplicą nieboszczyków. Uroczystości jeszcze się nie rozpoczęły; wśród morza zgromadzonych, Vittoria wychwyciła spojrzeniem złotą czuprynę pana Overtone w towarzystwie równie złotego czubka położonej niżej głowy. Leoluca z rodowym wieńcem był już na stanowisku; Benjamin i Richard — nie mogła przystanąć, żeby Matteo nie połamał wieńca — właśnie dopalali papierosy; gdyby nie te diabelne pończochy, znalazłaby się tam, gdzie lubi: między nimi.
Panowie — nie czas ani miejsce na wspomnienie Wąwozu i nadchodzącego spotkania z Richiem; nie czas ani miejsce na uśmiechy w kolorze Chanel Le Rouge: czas i miejsce na świecę między dłońmi i ciche Flamma, które rozświetliło płomień niebieskim blaskiem. Lilith, miej go w opiece; teraz i na wieki.
Judith Carter z najbliższą rodziną nieboszczyka właśnie zajmowali żałobnie—naczelne pozycje; Vittoria dwa lata temu była na ich miejscu i wie, jak duszna potrafi być bliskość trumny.
Szczególnie, gdy w środku leży ktoś, dla kogo miało się wiele, tylko nie szacunek; oby Wesleyowi Carter to nie groziło.

Ekwipunek: pentakl, zapalniczka, paczka cienkich papierosów, flakonik perfum, chusteczki, szminka, Matteo
Ubiór: czarna, koronkowa sukienka o ołówkowym kroju długa za kolana; buty na (wysokim) obcasie; żałobny toczek z koronkową woalką; czarna, skórzana kopertówka Hermès z większością ekwipunku w środku
Kwiaty: wiązanka z białych chryzantem przetykanych bladoróżowymi goździkami; biała szarfa ze złotym awersem „z ostatnim pożegnaniem” (rewers: Valerio Paganini; Vittoria L’Orfevre (Paganini))
Świeca: 2 (niebieska) | Flamma udana
Vittoria L'Orfevre
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : projektantka magicznej mody
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
Plecy proste jak struna, wiązanka w rękach, w głowie szum, w sercu strach, a w oczach zmęczenie. Nogi w czarnych butach na niskim obcasie niosą ją dziś do kaplicy bez zbędnego pośpiechu — być może wciąż nie jest do końca przekonana, czy ona lub ktokolwiek z jej krwi rzeczywiście będzie tutaj mile widziany. Mile, czyli bez pokątnych spojrzeń, czy podejrzliwości, jaką na pewno wzbudziłaby jej obecność, gdyby krew dzieliła z Lanthierami.
Widać zawsze mogło być gorzej.
Annika wyruszyła z Maywater jakąś godzinę przed Johanem i Florence, bo — jak im przekazała — musi jeszcze coś załatwić. Przedmiotem sprawy była ściskana w rękach wiązanka, po którą pofatygowała się do ulubionej kwiaciarni na Starym Mieście. Coś neutralnego, proszę poskutkowało przeplatanką bieli i złota, o której znaczenie Annika nie kłopotała się, by wypytywać. Jej przybycie na pogrzeb jest tylko prywatnym gestem — to obecność Johana ma być symbolem — ona nie jest Deckenem. Nie do końca.
Nie jest też Faustem. Po prostu, jest — i składa wiązankę gdzieś u stóp nieboszczyka, na chwilę tylko krzyżując spojrzenia z członkami zgromadzonej wokół rodziny Carter. Na dłużej zatrzymuje spojrzenie na Judith, by krótko skinąć jej głową — ni to w powitaniu, ni w intencji pokrzepienia w żałobie. W kaplicy znalazło się już kilka znajomych twarzy — Maurice z Alishą otrzymali od niej jeden, ciepły uśmiech, podobnie Richard, Ben i Vittoria. Pośród zgromadzonych mignęła jej nawet twarz Leandra, ale przy żadnej z osób nie zatrzymała się na dłużej, wybierając ustronne miejsce, by tam spokoju zanieść modlitwę i rozpalić świecę w intencji zmarłego.
Zanieście jego duszę do Piekła i dajcie mu zasłużony spoczynek. Otoczcie też opieką rodzinę Carter.
Flamma — złocisty płomień rozpalił końcówkę knota na znak, że modlitwa dotarła, gdzie trzeba, a Lucyfer już zajmuje się załatwieniem sprawy.
Mniej szczęścia miała Alisha, co Annika zaraz zauważa i instynktownie podchodzi jeszcze o dwa kroki bliżej pary. Jakby mało jej było stresu związanego z pojawieniem się tutaj u boku Overtona, to jeszcze coś takiego…
Ojcze, obejmij ją opieką — kolejna intencja, tym razem w kierunku zdecydowanie żywej.
Lucyfer się nie obrazi.


Strój: Prosta, czarna sukienka do kolan i równie czarne buty na niewysokim obcasie i lekki płaszcz.
Ekwipunek: Pentakl, a w torebce chusteczki, krople do oczu, lusterko i okulary przeciwsłoneczne.
Kwiaty: Wiązanka z białych lilii, złocistych chryzantem, i białych tulipanów. Na wstążce podpis: Z wyrazami głębokiego żalu – Annika Faust (na rewersie).
Flamma: Udane
Kolor świecy: 1 — złocisty
Annika van der Decken
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Wiązanka w dłoni nie ciążyła tak bardzo jak pompatyczny, wyniosły charakter ceremonii, w której zdecydował się wziąć udział, głównie, by dotrzymać Dueorwi towarzystwa i na prośbę ojca, który nie mógł, z powodu zobowiązań zawodowych, pojawić się na uroczystości osobiście; wiązanka, skonsultowana z sympatyczną właścicielką kwiaciarni przylegającej do domu pogrzebowego Bloodworthów, przeplatana żółtymi chryzantemami, żonkilami i drobnymi, delikatnymi kwiatami niezapominajek nie była symbolem pamięci, a jedynie oznaką dobrych manier. Śmierć nestora rodu Carter, chociaż druzgocząca, nie obudziła w nim współczucia, lamentu, żałobnego nastroju; obecnie jedynie krojenie cebuli mogło zachęcić go do płaczu. Miał - mgliste, układające się na tle świadomości - wrażenie, że śmierć Weasleya była jednie preludium zmian, które zostały zapoczątkowane inwazją magicznych anomalii dwudziestego szóstego dnia lutego. Kolejny cios od losu dla magicznej społeczności, symbol osobistej tragedii Carterów.
Karawan podjechał pod kaplice kilka minut po tym, jak Phillip zgasił silnik swojego samochodu. Arlo, z papierosem dogorywającym między ustami, obserwował pochód żałobników, gdzie na pierwszy plan wysuwał się Saul, kojarzony przez Havillarda przede wszystkim ze stron gazet. Wśród bliskiej rodziny nieboszczyka, rozpoznał także kobietę, którą czasem w przelocie widywał w prowadzonej przez Carterów strzelnicy - Judith Carter - chociaż nie znał jej personaliów, teraz mógł jedynie snuć domysły, że była blisko spokrewniona ze zmarłym.
Ostatni buch papierosa później, obserwował, z okularami przeciwsłonecznymi nasuniętymi na nos, jak wokół kaplicy zebrał się już spory tłum; nie rozglądał się dookoła, by wyłapać w rzece ludzi znajome twarze, podejrzewał, że w tej mozaice pominięcie kogoś graniczyło z pewnością. Kilka chwil później,  gdy słońce wędrowało po widnokręgu, zajmując coraz wyższą pozycje, jakby samo chciało być świadkiem ostatniej drogi Cartera, zdjął okulary i wsunął je do kieszeni marynarki.
- Idziemy? – pytanie zadał czysto profilaktycznie; nie dlatego założył garnitur i zjawił się tu o tej porze, by nie pożegnać zmarłego ostatnią modlitwą. W towarzystwie Duera wtopił się w tłum, który w końcu ich rozdzielił. Najpierw przy trumnie złożył wiązankę, potem, z modlitwą w intencji zmarłego na ustach (Proszę ci, Panie Piekła, zmiłuj się w swojej ojcowskiej dobroci nad jego duszą [...]), złapał między palce świece. Cichym, ledwie wyszeptanym Flamma rozpalił jej knot, a ułamki sekund później płomień przyjął barwę zbliżoną do słońca, przez co jego modlitwa do Lucyfera nie okazała się wyłącznie pobożnym, nie odnajdującym oparcia w rzeczywistości życzeniem. Świece, podobnie, jak intencje modlitwy, złożył na ołtarzu.
Coraz więcej ludzi tłoczyło się w środku;  Arlo, przedzierając się przez tłum, znalazł dla siebie miejsce na tyłach kaplicy, w bliskim sąsiedztwie z drzwiami,  gdzie, chociaż miał ograniczony widok na ołtarz, a także trumnę zmarłego, nie mógł narzekać na brak dostępu do świeżego powietrza. To tylko kwestia czasu, kiedy wnętrze kaplicy wypełni duchota i nawet szczeliny między witrażami nie zapewnią wiernym upragnionej wentylacji. Zastanawiał się czy coś albo ktoś zakłóci przebieg ceremonii; przedstawiciele Kręgu przyciągali skandale; dzisiaj, pod dachem kaplicy zgromadziło się ich dostatecznie wielu, poznał niektóre mijane twarze, ale nie każdej przypisał imiona i nazwiska.

W ekwipunku pentakl, okulary przeciwsłoneczne, paczka chusteczek, zapalniczka, paczka papierosów, portfel
Ubiór adekwatny do sytuacji, czarny garnitur, biała koszula, czarny, tradycyjny krawat
Wiązanka przeplatana żółtymi chryzantemami, żonkilami i drobnymi kwiatami niezapominajek, bez wstęgi
Świeca o płomieniach złocistych

Flamma (st 35), 74
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Philip Duer
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 163
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 8
TALENTY : 30
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1172-philip-duer#23062
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1707-philip-duer#23071
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1705-poczta-philipa-duera#23064
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f231-waterbury-place-5-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1706-rachunek-bankowy-philip-duer#23070
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 163
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 8
TALENTY : 30
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1172-philip-duer#23062
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1707-philip-duer#23071
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1705-poczta-philipa-duera#23064
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f231-waterbury-place-5-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1706-rachunek-bankowy-philip-duer#23070
To wszystko formalność, mówi czarny, doskonale skrojony garnitur — obowiązek narzucony jednym krótkim telefonem z Bostonu (twoja matka zamówiła już wieniec, po prostu odbierz go od Bloodworthów i dostarcz na miejsce w nienaruszonym stanie). Instrukcje były niejasne; pokaźnych rozmiarów — i okrutnie nieporęczny — wieniec bezpiecznie zajmował tylne siedzenie samochodu, a Philipowi w ostatnim momencie udało się nie przytrzasnąć drzwiami białej wstęgi z napisem Spoczywaj w pokoju.
Miał nadzieję, że żółto—biała konstrukcja z wielkich chryzantem, bladoczerwonych goździków i czegoś, co florystka nazwała miecznikami — mleczykami, mieczykami? — nie obsypie się na skórzaną tapicerkę. To wystarczający powód, żeby jechał dużo spokojniej niż zazwyczaj i policjant siedzący na miejscu pasażera nie ma z tym faktem nic wspólnego — było późne żółte, nie czerwone, daltonisto.
Znalezienie wolnego miejsca parkingowego zajmuje mu dłuższą chwilę; jak na przedstawiciela rodziny skłóconej z połową Kręgu, ilość żałobników (gości?) jest naprawdę imponująca.
Może większa część zgromadzonych woli na własne oczy upewnić się, że Wesley odwraca się do nich dupą naprawdę po raz ostatni? Duer zachowuje te przemyślenia dla siebie, bo w międzyczasie zdąża już opuścić bezpieczną przestrzeń auta i podobne komentarze są nie na miejscu — nigdy nie wiadomo, kto akurat człowieka słucha.
Gdyby nie okulary przeciwsłoneczne na pewno wsadziłby sobie jedną z chryzantem w oko — matka raczej nie zamówiłaby podobnego molocha, gdyby musiała sama go nosić — i spojrzał z pewną zazdrością na Arlo (i jego kompaktową wiązankę) ćmiącego papierosa. Jemu samemu swobody ruchów wystarczyło akurat na tyle, żeby ściągnąć z nosa okulary i schować je do kieszeni czarnej marynarki.
Idziemy, póki to wszystko jeszcze trzyma się w całości — przytakuje, nie precyzując czy mówi o sobie czy o pogrzebowym wieńcu i kieruje się do kaplicy, nie rozglądając się specjalnie wokół. Zza biało—żółtej konstrukcji i tak niewiele widać i to cud, że nie taranuje nikogo w drodze do trumny.
Gubi za to Havillarda, ale to akurat niewielka strata.
Przed ołtarzem żywe towarzystwo nie jest niezbędne, a słowa krótkiej modlitwy układają się w myślach swobodniej. Złocisty ogień obejmuje knot świecy i dopiero wtedy Duer składa wieniec przed trumną, którą dyskretnie omija spojrzeniem — nie czuje się swobodnie w bliskim sąsiedztwie śmierci i członków pogrążonej w żalu rodziny zmarłego.
Bardziej niż chętnie zwalnia miejsce kolejnym żałobnikom pragnącym pożegnać Cartera i dopiero teraz — bez wieńca ograniczającego pole widzenia — może rozejrzeć się po wnętrzu kaplicy. Złocista czupryna Mauriego przykuwa uwagę i Philip kiwa lekko głową, jeśli tylko udaje mu się pochwycić spojrzenie kuzyna. Tym razem nawykły do bycia w centrum uwagi Overtone musi podzielić się nią z towarzyszącą mu młodą kobietą, na której Duer zawiesza wzrok na dłuższą chwilę, zanim podejmie dalszą wędrówkę i odnajdzie panią Faust w czarnej sukience. Uśmiecha się nieznacznie na powitanie, ale mija ją bez słowa, bo to nie czas na kurtuazyjne pogawędki.
Poza tym naprawdę chce znaleźć się poza ścisłym centrum wydarzeń jeszcze przed początkiem uroczystości.
Zaczynam podejrzewać — ścisza głos, kiedy wreszcie udaje mu się dotrzeć do Havillarda zajmującego strategiczne miejsce. Sam tył kaplicy to zawsze dobry wybór, o ile akurat nie bierze się ślubu — że ta wspólna delegacja Matta i Nicolasa wcale nie była zaplanowana już od pół roku.


Strój: czarny, elegancki i jednorzędowy garnitur, biała koszula, czarny pasek, czarne buty i czarny krawat. Złoty rodowy sygnet na małym palcu prawej dłoni.
Ekwipunek: pentakl na szyi, papierośnica, zapalniczka, kluczyki od samochodu, jedwabna chusteczka, okulary przeciwsłoneczne
Kwiaty: wieniec z białych i żółtych chryzantem, białe mieczyki i bladoczerwone goździki. Na wstążce podpis: Spoczywaj w pokoju – William Duer z rodziną (na rewersie).
Flamma: udana
Kolor świecy: 1 — złocisty


[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Philip Duer dnia Wto Maj 07, 2024 1:39 pm, w całości zmieniany 2 razy
Philip Duer
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : deadberry
Zawód : jubiler, zaklinacz
Ira Lebovitz
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
Od dwóch dni mu jęczę, żeby mnie gdzieś zabrał, no to mnie zabrał. Na pogrzeb. Na jebany pogrzeb. Kiedy rano zarządził, że wychodzimy i wyciągnąłem z niego, gdzie, pomyślałem, że to żart. Zapomniałem, że Leander nie jest typem żartownisia. Dziś po prostu obudził się z kaprysem zobaczenia łysiejącej glancy Cartera w trumnie. Bo czemu nie. Dzień jak co dzień. Każdy ma jakieś marzenia.
Widziałeś gdzieś moją… — Rozglądam się po porozpierdzielanych wokół kosmetykach, a szminkę w końcu znajduję w pościeli. Jak się tam znalazła, nie wiem i dociekać nie zamierzam. Przynajmniej była zamknięta, a więc śnieżnobiała kołdra Lei pozostała w stanie nienaruszonym.
O ile kosmetyczkę mam ze sobą, tak odświętnych ubrań absolutnie nie zabrałem. Dlatego wymogiem zabrania mnie na, kurwa, pogrzeb, było pójście na zakupy.
Ostatecznie z taksówki wychodzę w nowych szpilkach z półki wyższej, niż jestem w stanie fizycznie sięgnąć i w świeżo pozbawionej metki długiej, przylegającej i eleganckiej sukience, ograniczającej ruchy wystarczająco, bym był o krok od poproszenia Lei, by ją ze mnie ściągnął.
Zwyczaje i etykietę Kręgu mam co prawda w głębokim poważaniu, ale nie idę tam, by odwalać rewię mody i zwracać na siebie uwagę (w ramach możliwości, nie da się nie zwrócić na mnie uwagi), więc makijaż robię stosownie lekki i jedynym mocniejszym akcentem jest matowa szminka w głębokim odcieniu wiśni.
Zobaczysz, będziesz tego żałować — powtarzam chyba już któryś raz dzisiaj, poprawiając upięte elegancko włosy, gdy idziemy na miejsce. Nie powiem, że nie przynosi mi satysfakcji dostrzeżenie jego miny, po której już widzę, że moje przewidywania się spełniają.
Pójdźmy w tłum ludzi, z którymi nie chcielibyśmy mieć nic do czynienia, pożegnać jakiegoś starego pryka, którego imienia nawet nie pamiętam. Waylon? Walter? Może wywróżę je ze stopnia cofnięcia linii włosów? Na pewno istnieje taka forma wróżenia, nikt mi nie powie, że nie.
Wieńca nie biorę. Jeśli ktoś z Lebovitzów będzie chciał zostawić po sobie ślad wśród tego stosu badyli do wywalenia, to zapewne zrobi to sam i najpewniej będzie to mój dziadek, albo któryś z jego zapatrzonych w ten cy… w tę szopkę braci.
Żaden z nas nie podchodzi do trumny — jeszcze czego, pewnie wali tam mieszanką zapachową trupa i wszystkich rodzajów kwiatów, jakie spłodziła ziemia, a ja mam zbyt ładną kreację, żeby ją zniszczyć wymiocinami — ale za to Lea kieruje nas ku świecom. Wtedy też kątem oka dostrzegam Allie i Mauriego, ale ponieważ oni są skupieni na swoich modlitwach, chwilowo pozostaje mi tylko zignorować ten fakt. Pożyczam sobie z dłoni Lei zapalniczkę i również podpalam świecę. Skoro już tu jestem, to niech będzie.
Płomień przybiera piękną, złocistą barwę, a więc swoje oszczędne słowa kieruję do Lucyfera.
Daj mu sprawiedliwy osąd i spokój ducha.
Każdy zasługuje na trochę spokoju po śmierci. Nie znam typa, nie interesowałem się nigdy tym, co mogło dziać się u Carterów, a więc krótka życzliwa intencja nie zaszkodzi.
Oddaję Leandrowi zapalniczkę i wsuwam palce w jego ciepłą dłoń, rzucając przy tym ostrzegawcze spojrzenie, gdyby miało mu teraz przyjść coś głupiego do głowy. Na szczęście nic takiego się nie dzieje i możemy spokojnie znaleźć miejsce gdzieś na uboczu.

Strój: elegancka, czarna sukienka do łydek, cienkie, czarne rajstopy, otulający ramiona kreponowy szal w tym samym kolorze, czarne czółenka na szpilce i również czarna, niewielka listonoszka
Ekwipunek: pentakl na szyi, w torebce papierosy mentolowe, zapalniczka, szminka, chusteczki, portfel, lusterko i zapasowe rajstopy
Kwiaty: brak
Kolor świecy: 1 — złocisty
Ira Lebovitz
Wiek : 23
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : akrobatka / współwłaściciel klubu "WhizzArt"
Valentina Hudson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
Tarcza złotego zegarka i ten nieznośny stukot; chyba zaraz zrobi mi się niedobrze. W samochodzie jest duszno i przez moment zaczynam nawet podejrzewać, że nad tym smutnym miastem zawisła anomalia — kolejna, a to wróżyć może tylko źle, więc zaciskam dłonie na własnych kolanach podobnie mocno jak zęby na wardze, i w końcu gramolę się z wozu.
Nie lubię takich chwil — takich, czyli smutnych; takich, czyli niezręcznych, bo na myśl przychodzą mi tylko durne myśli, w gardle jakoś mi sucho, nie potrafię składać kondolencji i zaczynam skubać skórki przy paznokciach; disgustoso, tak powiedziałaby mama.
Takich, czyli wzniosłych, bo nawet kwiaty wyglądają jakoś inaczej i mimo, że jesteśmy tu wszyscy — w zdrowiu i chorobie, no i śmierci, czyż nie? — trudniej jest mi przykryć kwaśny posmak na własnym języku. Może po prostu nie będę się odzywać.
Rodzicielskie przewodnictwo to jedyna forma wybawienia, kiedy świat składa się z milczącego tłumu, karawanu, długiej trumny i długiego trupa z twarzą wciśniętą w wygodne poduszki; chcę sobie wmawiać, że finalnie faktycznie otworzy te ślepia i gdzieś za piekielną łączką na nowo weźmie do ręki strzelbę, a potem—
Potem wszyscy wrócimy do Country Clubu, przywitają nas ciemne wstęgi i długi, wąski stół zastawiony kryształowym szkłem; taki, jaki być powinien, taki, jaki szanowna Judith Carter potwierdziła tym swoim pragmatycznym skinięciem głową. Pogrzeby mają to do siebie, że granica ekstrawagancji jest krucha; a paradoksalnie, mogłaby nie istnieć — co znaczy za dużo, kiedy pod ziemią ma spocząć ktoś taki, jak Wesley Carter?
Bardziej od kwiatowego wieńca interesuje mnie, czy odpowiednia ilość karafek trafi na długi blat i czy zasłony w oknach ułożono w taki sposób, w jaki uznałam, że wydadzą się najbardziej symbolicznie płaczliwe — w sposób jednak nadmiernie wzruszający, manifestujący pewną siłę i uduchowienie.
Taca ze stekami ociera się o sztampowość; w towarzystwie koniaku i czerwonego wina, takiego, który barwą przypomina ciepłą, zastygłą krew, staje się jednak najbardziej odpowiednim z posiłków.
To zaraz; to później, to kiedy cisza stanie się nieznośna na tyle, że zaczniemy błądzić wzrokiem po swoich twarzach i z niepokojem przełykać ślinę. To później, bo teraz państwo Hudson kroczy przodem, w ojcowskich dłoniach kwitnie obszerny wieniec w bieli, który zaraz spocznie u stóp katafalku.
To później, pierw spojrzenie ślizga się po czerni, czerni i czerni; po znajomych profilach i kojarzonych policzkach; po jakiejś kiełkującej uldze na widok Maurice'ego, przez swobodną beztroskę wraz z dostrzeżeniem koronkowej czerni i blondu najzdolniejszej z kuzynek — Vittoria nawet pogrzebową porą krzyczała tym swoim finezyjnym wyrafinowaniem — aż po chłodny język nerwowości i chęć wywrócenia oczami na widok Richiego; chwila moment, ułamek sekundy bo jego towarzysz sprawia, że odwracam głowę jakby coś silnego i niewidzialnego wymierzyło mi policzek.
Oddychaj, to wcale nie jest trudne.
Faktycznie wydaje się ciut — może dwie, albo dwie i pół ciutki — łatwiejsze, kiedy na horyzoncie wzroku pojawia się Annika.
Między zrozumieniem a smutkiem, lichym uśmiechem a ciężkim westchnieniem; niech mu ziemia lekką będzie, chodźmy się już napić, pani Carter. Ale najpierw świece.

ubiór: czarna sukienka z perłowym akcentem, czarne szpilki, nieduża torebka w kolorze kości słoniowej, nieduża czarna chustka w formie woalki na włosach.
w torebce mam pentakl, ciemnoczerwoną szminkę, chusteczki, paczkę papierosów i długopis.
wiązanka z białych lilii i białych mieczyków z napisem "w głębokim żalu, rodzina Hudson", świeca niebieska
Valentina Hudson
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : noarth hoatlilp
Zawód : organizatorka przyjęć, aspirująca ekonomistka