Witaj,
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708

Alisha Dawson

fc. Sabrina Carpenter






nazwisko matki Whitlock
data urodzenia 6 października 1960
miejsce zamieszkania Little Poppy Crest, Saint Fall
zawód kelnerka w Palazzo di Fuoco | sopranistka
status majątkowy przeciętny
stan cywilny panna
wzrost 151cm
waga 48kg
kolor oczu niebieski
kolor włosów blond
odmienność n/d
umiejętność n/d
stan zdrowia napady bolesnych skurczów przy stresie (niezdiagnozowane magiczne konwulsje mięśniowe)
skłonność do nadużywania środków uspokajających

znaki szczególneznamię w postaci podłużnej linii na karku

magia natury: 0 (I)
magia iluzji: 0 (I)
magia powstania: 10 (II)
magia odpychania: 0 (I)
magia anatomiczna: 0 (I)
magia wariacyjna: 3 (I)
siła woli: 10 (II)
zatrucie magiczne: 1

sprawność: 4
BALET: I (1)
GIBKOŚĆ: I (1)
SZERMIERKA: I (1)
TANIEC TOWARZYSKI: I (1)
charyzma: 8
AKTORSTWO: II (6)
KŁAMSTWO: I (1)
Perswazja: I (1)
wiedza: 12
JĘZYK WŁOSKI: II (6)
WIEDZA O SZTUCE: II (6)
talenty: 25
GRA NA PIANINIE: I (1)
gotowanie: I (1)
KRAWIECTWO: II (6)
PRAWO JAZDY: I (1)
ŚPIEW: III (15)
ZRĘCZNOŚĆ DŁONI: I (1)
reszta: 0PSo


rozpoznawalność I (anonim)
elementary school Skyline
high school Paradise High
edukacja wyższa Conservatorio Giuseppe Verdi di Milano (master in canto)
moje największe marzenie to żyć i umrzeć na scenie
najbardziej boję się bólu, ale też niespełnienia i monotonii w swoim życiu
w wolnym czasie lubię śpiewać, przejażdżki na motocyklu, odpoczynek w lesie lub nad brzegiem morza, potańcówki
mój znak zodiaku to waga


Ouverture


Żeby w latach sześćdziesiątych doczekać się tylko jednego dziecka, trzeba albo bardzo się postarać, albo mieć ogromnego pecha. Państwo Dawson mówić mogli o tym drugim, chociaż jeszcze nie byli tego w pełni świadomi.

Atto Primo: La Boheme

Sì. Mi chiamano Mimì,
ma il mio nome è Lucia.
La storia mia è breve.
A tela e a seta ricamo in casa e fuori…

Gdy wreszcie wszelkie modły zostały wysłuchane, a moce piekielne zdjęły się litością nad jedną konkretną, bezdzietną parą, młodzi rodzice bardzo szybko pożałowali swojego powtarzanego wielokrotnie, przez bardzo wiele lat pragnienia. Gdyby nie byli tak zmęczeni, zażartowaliby, że Lucyfer i Lilith wiedzieli, co robili, nie błogosławiąc ich żadnym potomstwem – a teraz chcieli, to mają.
Ledwie otworzyła swoje błękitne, przepiękne oczęta, ledwie zdołała zachwycić swoim istnieniem świat, już rozdarła swoją słodką, pyzatą buźkę we wrzasku tak wściekłym, że pielęgniarki oddziałowe bały się brać dziewczynkę na badania czy do kąpieli w obawie, że jeszcze przez nią stracą pracę. Żadne dziecko nie krzyczało i nie płakało tak głośno jak malutka Alisha – i żadne już tak krzyczeć nie miało, bo po jej narodzinach nie nadeszło już żadne młodsze.
Krzyczała wszędzie. Gdy była sama. Gdy była z dziadkami. Gdy się obudziła i zanim zasnęła. Gdy siedziała w domu i gdy wsadzono ją w dziecięcy wózek. Gdy stała w miejscu i gdy wiozło się ją pięknym letnim popołudniem na spacer. Uśpienie tej prześlicznej dzieciny graniczyło z cudem i kilkoma zmianami, kiedy matka oddawała córkę babce, babka matce, matka ojcu, ojciec matce. Nie było na nią żadnego sposobu – poza jednym, odkrytym zdecydowanie zbyt późno.
Wystarczyło tylko jej zaśpiewać. Ale nie byle co. To była jedna jedyna kołysanka, której mogła słuchać w kółko i bez końca. Jeden sposób, miesiące nieprzespanych nocy, oddech ulgi, bo teraz chociaż udawało się położyć tego potworka do łóżeczka.
Alisha rosła, ale drzeć się nie przestawała. Wśród dzieci była najgłośniejsza. Nikt nie piszczał tak głośno jak ona, nikt nie płakał tak głośno, nikt się tak nie śmiał, nikt tak nie krzyczał jak Alisha. Matki, od czasu do czasu zaglądające na plac zabaw, zaciskały zęby i spoglądały ze współczuciem na panią Dawson. Ona sama na siebie z pewnością patrzyła bardziej współczująco w lustrze. Bo cóż innego mogła poradzić? Kiedy jej córka rozbiła okno, bo przez przypadek wrzasnęła tak głośno, że pękły szyby w dużym pokoju mieszkania, przez jakiś czas nawet bała się z nią obchodzić inaczej jak tylko z jajkiem. Nawet jeśli była świadoma, że to zwykła moc przebudza się w dziewczynce. A może to był właśnie ten moment, aby westchnąć i załamać ręce, bo kiedy do samego wrzasku dochodziła magia…
Musiały minąć lata, ale i wtedy krzyk Alishy nie minął. Tylko z czasem przestał ranić uszy, a zaczynał brzmieć dźwięcznie. Z rozdziawionej buźki dziecka płynął już nie wściekły wrzask, ale krótkie melodyjki, które towarzyszyły jej wszędzie – i gdy malowała klasy na asfaltowanej jezdni w zaułku, i gdy lepiła  babki z piasku, gdy pisała literki, odrabiała prace domowe, poświęcała się obowiązkom, gdy wykazywała się skupieniem, gdy była szczęśliwa i gdy była smutna. Muzyka wpełzła do jej życia samoistnie, wdarła się jak nieproszony gość do rodziny, w której od lat nikt takiego talentu nie posiadał. Z początku nikt nie wiedział, co z takim dzieckiem zrobić – bo zmarnowanie jej na wykrawaniu materiału byłoby grzechem. Dzisiaj zapewne żałują, że tak myśleli.
Wtedy jeszcze jednak Alisha przykuwała uwagę i zachwycała. Była cudownym dzieckiem, którego talent wychwycony był przez nauczycieli. Więc oprócz piosenek, które śpiewała dla siebie, zaczynała też śpiewać na szkolnych apelach, a potem i podczas czarnych mszy w kościelnym chórku. Raz, jeszcze zanim poszła do szkółki kościelnej, dostała nawet do zaśpiewania partię solową.
Każdy czarownik wyróżniał się czymś innym.
Widocznie ona miała żyć dla zabawy i chwały Piekielnej Trójcy.


Atto Secondo: La Rondine

Ah! mio sogno!
Ah! mia vita!
Che importa la ricchezza
Se alfine è rifiorita la felicità!
O sogno d'or poter amar così!

Tak naprawdę niemal niemożliwym do wyodrębnienia jest moment, w którym dziecięce melodyjki przestały być oklaskiwane z pobłażliwością przez dorosłych, a stały się prawdziwą obietnicą przyszłości. Zachwycone nauczycielki sugerowały rozwój w stronę muzyki, nazywały wyjątkiem, geniuszem, wspaniałym dzieckiem, niektóre nawet aniołeczkiem, sądząc, że to komplement. Być może monotonia rodziny krawieckiej popchnęła rodziców dziewczynki ku temu, aby faktycznie zainteresować się talentem córki na poważnie. Znaleźli jej nauczyciela, który najpierw nauczył ją teorii muzyki, oraz podstaw gry na pianinie, twierdząc, że na śpiew jest jeszcze za wcześnie. Naturalnie, miał rację.
Nim Alisha skończyła szkołę podstawową, chodziła nie tylko na zwykłe, szkolne zajęcia i szkółki kościelnej, ale jej schemat dnia rozbijał się także o naukę muzyki. Chłonęła ją przede wszystkim z zaangażowaniem, ale po pewnym czasie i pewną łatwością. Na wszelkie trudności miał przyjść czas później.
Obecnie trudności skupiały się wokół innych szkół, gdyż w przedmiotach pozostałych uczniem była dość przeciętnym i niezbyt zdolnym. Z przeciętnej szkoły podstawowej przeszła do przeciętnego liceum, a w szkółce kościelnym zapamiętywana była bardziej przez wzgląd na swoje artystyczne obycie niż wybitne sukcesy w nauce magii. W tej zresztą przez czas bardzo długi nie była w stanie się odnaleźć. Nie rozumiała za dobrze magii natury, ani magii odpychania. Magia anatomiczna wymagała zrozumienia również biologii i ciała człowieka. I tylko magia powstania była jej tłumaczona gdzieś pokątnie przez rodziców krawców, gdy wracała do domu z kolejną złą oceną bądź stwierdzeniem, że nauczyciel się na niej uwziął.
Jak więc otrzymała własny pentakl? Sama powiedziałaby, że cudem – bo cud przyszedł w ostatnich latach, gdy jej umysł zaczynał powoli dojrzewać i łączyć pewne kropki. Najbliżej jej naturze było, jak się miało okazać, do magii wariacyjnej. Dlaczego? Do tego również zrozumienie miało przyjść z czasem.
W tym czasie żyła beztroskim marzeniem o przepięknym życiu w blasku reflektorów. Nie pragnęła dla siebie sławy ani masy fanów, ani światowej kariery pokroju Callas czy Caballé – po prostu chciała śpiewać. Tylko tyle i aż tyle, aby mogła być szczęśliwa. Magiczna bariera szesnastego roku życia przyniosła jej otwarte wrota nie tylko do samodzielności jako czarownica, ale pozwoliła postawić pierwsze kroki jako śpiewaczka.
Nie było dla niej w świecie miejsca innego jak tylko opera. Nie widziała siebie w jazzie, nie widziała w rocku, rock&rollu i innych. Może trochę w popie, ale te pioseneczki mogła zaśpiewać sobie dla frajdy. To, co niosło najpiękniejszy ładunek, zamykało się w trzygodzinnych spektaklach i zadziwiających, horrendalnych i niemożliwych umiejętnościach, do których, jak podkreślali jej nauczyciele, miała niezwykłą biegłość. To się zdarza – powtarzali – że dziecko, gdy tylko otworzy usta, ma łatwość w pewnej technice śpiewu. Naturszczyki tak mają. Tylko robić z nimi program i startować po karierę.
Ta w końcu miała stanowić trzon życia Alishy i nie widziała poza nim żadnego innego rozwiązania, do tego stopnia, że na koniec liceum postawiła na jedną kartę, zgłaszając się jedynie na uczelnie artystyczne.
Odpowiedziały wszystkie, pojechała na przesłuchania do każdej.
Ale wybrała tylko jedną.


Atto Terzo: Faust

Ah! je ris de me voir si belle en ce miroir.
Est-ce toi, Marguerite, est-ce toi?
Réponds-moi, réponds-moi,
Réponds, réponds, réponds vite!

Studia w Europie miały jeden niepodważalny plus. Były tańsze niż uczelnie w Stanach. Chociaż, jeżeli dodać do tego koszty przelotu, utrzymanie i lokum, a także czesne, nie wychodziło wcale tak tanio. Z pewnością pomagał fakt, że Alisha mieściła się w programie dla studentów o niezbyt wysokim stopniu zamożności rodzin, dzięki czemu nie płaciła całego czesnego, a jedynie kilka drobiażdżków, które niknęły gdzieś w skali wszelkich wydatków.
Dyskusja, aby pozwolić jej polecieć do szkoły w Mediolanie, trwała bardzo długo. Matka pokłóciła się z ojcem – ojciec twardo trzymał w ryzach rozsądek i finanse rodziny, matka widziała córkę na wielkich scenach i wspierała w rozwoju.  Ostatecznie zdanie dwóch kobiet przeważyło nad głową rodziny, dlatego z początkiem roku akademickiego Alisha dotarła do Mediolanu, gdzie zacząć miała nowe życie, pełne samodzielności, spełniania marzeń i…
I na tym zakończmy. Marzenia najpiękniejsze są tylko we własnej głowie, a przewspaniała kariera międzynarodowych śpiewaczek – tylko na nagraniach i spektaklach. To, co dzieje się za kulisami, co niedostrzegalne dla świata, przypomina taplanie się w rynsztoku.
Łatwość w śpiewie Alishy nie wystarczała, aby ją nakarmić. Z pewnością nie podczas pierwszych lat i rygoru nauki, jaki na nią nagle spadł. Poza zajęciami ze śpiewu i przypomnieniem fortepianu, spadła na nią teoria muzyki, literatura muzyczna, podstawy baletu i szermierki dla osiągnięcia specjalnej gracji podczas poruszania się na scenie, taniec towarzyski, który przecież często wykorzystywany miał być w spektaklach, i cały szereg dodatkowych zajęć, o których dzisiaj już nawet nie pamięta. A poza tym trzeba było jeszcze coś jeść. Złapała się dorywczej pracy w przylegającej do kamienicy włoskiej knajpce, więc chociaż odpadały jej długie powroty z pracy do domu. Odpadały jej również godziny ćwiczeń i beztroski, kiedy podawała pizzę i espresso wymagającym klientom.
Jak długo przeciążony organizm może nie dawać o sobie znać? Tydzień? Dwa? Miesiąc? Trzy miesiące? Jakikolwiek byłby to czas – był znacznie za krótki. Problemy zaczynały się stopniowo, zazwyczaj gdy wracała do domu po całodniowym wysiłku. Zazwyczaj objawiały się w postaci delikatnych skurczy mięśni. Gdy tylko miała wolną chwilę, spędzała je na rozmasowywaniu bolących miejsc i mijało. Do momentu, w którym mijać przestało. To pewnie przez braki witamin, pouczały ją matka z babką, więc Alisha pogodziła się z wizytami w aptece.
Jak można się spodziewać – uzupełnienie witamin nie pomogło.
Musiały minąć około dwa lata, kiedy praca nad głosem, nad muzyką, zaczynała stawać się naprawdę poważna. Przestrzegany rygor, przepiękna barwa doceniana przez profesorów, a przede wszystkim lekkość i biegłość w głosie zapewniły jej na trzecim roku pierwszy, studencki spektakl. Nic wielkiego – wystąpiła jako słodka, naiwna wieśniaczka, która przez chwilę dała nabrać się na uroki Don Giovanniego. Nie była to partia ani trudna, ani specjalnie wymagająca, a jednak i tak ścinała z nóg. Skurcze stawały się bardziej dokuczliwe do tej pory, a do tego doszły kołatania i ledwie hamowany płytki oddech. Wtedy jasnym stało się, że skurcze nie są wywoływane żadnym niedoborem, a po prostu stresem.
Dlaczego to się to działo? Żaden z niemagicznych lekarzy nie potrafił jej tego wyjaśnić. Nie potrafił też powiedzieć, jak z tym walczyć. Proszę stosować techniki relaksujące, ktoś jej odpowiadał. Więc Alisha stosowała. Ale jak skuteczny może być wdech i wydech wychodzący naprzeciwko bólowi?


Atto Quatro: Die Zauberflöte

Ach, ich fühl's, es ist verschwunden,
Ewig hin der Liebe Glück!
Nimmer kommt ihr Wonnestunde
Meinem Herzen mehr zurück!

Sztuką stało się nawet nie śpiewanie. Sztuką stało się nauczenie ignorowania pewnego progu bólu. Naturalnie, ten wciąż istniał, to nie tak, że znikał. Wpierw częściowo ignorować pomagała jej adrenalina, a prawdziwe ukojenie przynosiły środki uspokajające. Te jednak przynosiły ze sobą otępienie – i choć Alisha funkcjonowała wzorcowo, to jako pasażer na tylnej kanapie. Jedynie oglądała, co się z nią dzieje. Nie zapamiętywała szczegółów.
Miała momenty odstawienia ich. Przede wszystkim wtedy, kiedy nie zbliżał się żaden występ, a jej nie paraliżował strach. Strach nawet nie przed samym występem, ale strach przed bólem. Nigdy nie potrafiła się go wyzbyć do końca. Nawet jeśli jej serce rwało się na scenę, do występu.
Możesz osiągnąć wiele, mówili jej nauczyciele, a ona w to wierzyła. Za plecami miała dumną matkę i ojca, który wyznał, że żałował, że pierwotnie nie chciał jej puścić do Mediolanu. Potem do tego skromnego grona dołączył narzeczony – tenor, który skończyć Konserwatorium miał rok przed Alishą. Marcello był jedną z niewielu osób, którym zwierzyła się ze swoich problemów i który próbował jej pomóc. Był tylko jeden, bardzo dużo problem. Nie pochodził z magicznej rodziny, a Alisha nie miała odwagi powiedzieć mu, jaką religię będzie musiał przyjąć po ich ślubie.
Marcello byłby spełnieniem marzeń dla każdej młodej sopranistki. Młody, szarmancki, doskonale wychowany, a nader wszystko pracowity i wspierający. Poznali się lepiej podczas pracy nad produkcją Czarodziejskiego Fletu i widocznie miłość księcia Tamina do Paminy przeniosła się ze sceny do świata prawdziwego. Z nim czuła się znacznie lepiej, była znacznie bardziej spokojna i lepiej radziła sobie z napadami bólu i skurczy, rzadziej sięgała po leki uspokajające, bywała mniej otępiona. Śpiewanie w duecie było bardziej odprężające – a poza tym znała akademicką scenę.
Problem zaczął robić się wtedy, kiedy stawała do konkursów, a scena przenosiła się w inne, mniej znane miejsca. Wróciły proszki, wrócił strach, wróciły skurcze. Chociaż recitale konkursowe miały taki plus, że mogła stać w miejscu. Pod szeroką, długą suknią nikt nie dostrzegał drżącej nogi, a napad bólu maskowany był emocją, skrywany odwróceniem głowy w stronę pianisty pomiędzy jednym a drugim utworem. Udawało jej się to na tyle przekonująco, że otrzymała dwie nagrody. I jedno zaproszenie do spektaklu. Jedno, feralne zaproszenie.
To miała być Traviata w La Scala di Milano. Miała zagrać Violettę. Powróciły kołatania serca, ale z czasem mijały podczas prób, po długich rozmowach z narzeczonym i bardzo długim dialogiem wewnętrznym z własnymi myślami. Zdołała przekonać sama siebie na tyle, że stanęła na scenie. Zaśpiewała spektakl z biegłością, zachwycając swoim esem trzykreślnym w È strano. Każdy akt wypełniony był większą dawką bólu, aż w trzecim nawet nie musiała grać. Czuła, że umiera razem z bohaterką.
Po finalnych oklaskach nie wyszła już na scenę, aby zebrać laur. Po oklaskach przyjechała po nią karetka.


Atto Quinto: Tosca

Vissi d’arte, vissi d’amore,
non feci mai male ad anima viva!
Con man furtiva quante miserie conobbi aiutai.
Nell’ora del dolor perchè, perchè, Signor,
ah, perchè me ne rimuneri così?

Ból, którego doświadczyła tego dnia, był nieporównywalnie większy do wszystkich tych, z którymi się równała i które gasiła środkami na uspokojenie. Ból objął serce, ściskając tak mocno, że niemal zatrzymało się w miejscu po presji, stresie jaki na siebie nałożyła, oraz ponad trzygodzinnym spektaklu w miejscu, którego renoma ją przerosła. Był to jej pierwszy i ostatni występ na scenie La Scali. Nie musiała nawet bronić stopnia magisterskiego – ten został jej uznany poprzez występ. Ukończyła prestiżowe Conservatorio di Giuseppe Verdi z uznaniem i wyróżnieniem.
Po czym wróciła do domu.
Niemagiczni lekarze z Mediolanu nie kryli swojego zdziwienia takim zachowaniem mięśnia sercowego u zaledwie dwudziestoczteroletniej dziewczyny. Doszukiwali się chorób krążenia, ale jedyne, co przychodziło na myśl, to zawał – zawał w tak młodym wieku. To nadal się nie zgadzało, ale było jedynym uzasadnieniem. Cudem udało się dziewczynę odratować. Została wypisana ze szpitala po długich tygodniach z przestrogą, że jeszcze jedna taka sytuacja, a może nie mieć tyle szczęścia.
Wszystko w Mediolanie zostało więc skończone. Może mogłaby otrzymywać propozycje pracy – ale z jakim ryzykiem się wiązały? Kontrakty pozostały nienawiązane, a kontakty zerwane w chwili, w której rodzice zdecydowali za własną córkę, że powróci do USA. Z pięknego Mediolanu, w którym zostawiła swoje marzenia, do Saint Fall, gdzie wszystko zaledwie raczkowało.
Nie tak wyobrażała sobie swój powrót do domu.
Gdy wróciła w czerwcu roku osiemdziesiątego czwartego, nie mogła odnaleźć się jeszcze przez kilka bardzo długich tygodni. Nagle całe życie, wszystkie starania przestały mieć sens, bo zabrano jej wszystko to, o co walczyła. Marcello dopytywał się i troszczył jeszcze przez kilka miesięcy. Odwiedził ją nawet raz, lecz sam przecież musiał prowadzić własne życie. Oboje w końcu podjęli decyzję, że Alisha nie może być jego kulą u nogi. Do zaślubin nigdy nie doszło. Nigdy nie poznał jej sekretu. Do dziś utrzymują jedynie sporadyczny kontakt listowny, oboje życząc sobie jak najwięcej szczęścia w życiu.
Pozbawiona podłoża Alisha powróciła do korzeni. Przypomniała sobie czary, których tak rzadko używała podczas swojego pobytu we Włoszech. Przypomniała sobie magię wariacyjną, która z jakiegoś powodu wydawała jej się bardzo logiczna i przychodziła ]z dużą łatwością, tak jak przypomniała sobie magię powstania, której uczyli ją rodzice. Kilka miesięcy spędziła też na nauce szycia. Jeszcze nie potrafiła tworzyć własnych szat i ubrań, ale matka z ojcem nauczyli ją przeszywania nicią ubrań już istniejących. Bóle ustały. Skurcze jej już nie łapały.
Tylko życie jakby straciło na swej barwie.
Tylko czasem tęsknie spoglądała na górujący w pięknej dzielnicy miasta teatr, śniąc o tym, że to ona może poruszać się po tej scenie, że ma własną garderobę, że znów może śpiewać. Śpiew wybrzmiewał tylko w czterech ścianach jej pokoju w rodzinnej kamieniczce.
Mogła zostać z rodzicami i zająć się krawiectwem, ale to nie było jej miejsce. Serce rwało się do wspomnień chwil, w których była szczęśliwa. Podjęła się więc pracy w lokalnej włoskiej knajpce, dzięki której chociaż wspomnieniami wracać mogła do czasów, kiedy jeszcze studiowała. Za odłożone oszczędności z pensji kupiła sobie nawet nowy motocykl, małą rekompensatę, która pomagała jej w ucieczkach z zatłoczonych miejskich ulic i pozwalała ukryć się przed światem w zalesionych zakątkach, albo szczypiących policzki morskich zaułkach.
I tylko czasem się zastanawia, czy to wszystko jest tego warte. Może scena kosztowała ją zdrowie, sprawiała ból przez strach i stres, ale codzienność bolała ją tak samo. Z tą tylko różnicą, że nie atakowała tak mocno. Odbierała tylko drobne iskierki chęci istnienia, kawałek po kawałku, każdego dnia.
Dziś, zmywając kieliszki po winie i zamiatając podłogę w Palazzo, może być jedną z tych tragicznych bohaterek, śpiewając w zamkniętych czterech ścianach: addio, del passato bei sogni ridenti.
Alisha Dawson
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : kelnerka w Palazzo di Fuoco | sopranistka
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Witaj w piekle!

W tym momencie zaczyna się Twoja przygoda na Die Ac Nocte! Zachęcamy Cię do przeczytania wiadomości, która została wysłana na Twoje konto w momencie rejestracji, znajdziesz tam krótki przewodnik poruszania się po forum. Obowiązkowo załóż teraz swoją pocztę i kalendarz , a także, jeśli masz na to ochotę, temat z relacjami postaci i rachunek bankowy. Możesz już rozpocząć grę. Zachęcamy do spojrzenia w poszukiwania gry, w których to znajdziesz osoby chętne do fabuły.

I pamiętaj...
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.

Sprawdzający: Frank Marwood
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Rozliczenie


   

Ekwipunek




   

Aktualizacje


09.01.23 Zakupy początkowe (+20 PD)
10.01.24 Osiągnięcie: Pierwszy krok (+150 PD)
10.01.24 Zakupy (-80 PD)
25.01.24 Wątek z wykonywaniem zawodu I (+10PD, +18$)
17.01.24 surowce: marzec - kwiecień
17.01.23 Osiągnięcie: Jak za darmo, to biorę (+10 PD)
22.01.23 Osiagnięcie: Co do słowa (+10 PD)
29.01.24 Aktualizacja postaci (+1 PSo; świecarstwo 0->I)
06.02.24 Rozwój postaci (-1 PSo; gotowanie 0->I)
06.02.24 Opowiadanie z rozwojem magicznym I (+10 PD)
08.02.24 Osiągnięcie: Mały cukiernik (+10PD)
10.02.24 Zakupy (-60 PD)
11.02.24 Zakupy (-20 PD)
11.02.24 Osiągnięcie: Mały krawiec (+10PD)
20.02.24 Zakupy (-20 PD, -60$)
21.02.24 Zakupy (-10 PD)
24.02.24 Osiągnięcie: Modniś, Siódme poty (+70PD)
29.02.24 Wątek z wykonywaniem zawodu II (+10PD, +18$)
04.03.24 Wątek z wykonywaniem zawodu III (+10PD, +18$)
08.03.24 Osiągnięcie: Jest to guczi; Poproszę wszystko (+50 PD)
05.03.24 Wydarzenie: Na rany Aradii (+10 PD)
08.03.24 Zakupy (-90PD, -240$)
16.03.24 Wydarzenie: Danuta is in love (+25 PD)
10.04.24 Aktualizacja postaci (świecarstwo I->0; 1PSo przełożony do puli ogólnej)
15.04.24 Osiągnięcie: Bob Budowniczy; Dusza artysty; 100 na liczniku (+200 PD)
18.04.24 Opowiadanie z rozwojem magicznym II, III (+20 PD)
21.04.24 Wątek z rozwojem zawodu (+ 10PD; + 18$), Opowiadanie z wykonywaniem zawodu I, II, III ( +30 PD; + 108$)
23.04.24 Rozwój postaci: magia powstania 5->10, krawiectwo I->II, perswazja 0->I (-575PD, -5PSo)
27.04.24 Surowce: maj - czerwiec
28.04.24 Osiągnięcie: Hehe nice; Jane Fonda's Workout; Kupa szmalu, Magda Gessler; Zakupoholik (+95 PD)
03.05.24 Zakupy (-15PD)
18.05.24 Zakupy (-10PD)

   
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej