Witaj,
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter

Judith Carter

fc. PENELOPE CRUZ






nazwisko matki Paganini
data urodzenia 23.03.1937
miejsce zamieszkania Cripple Rock
zawód Sumienna - Czarna Gwardia (oficer)
status majątkowy zamożna
stan cywilny wdowa
wzrost 168cm
waga 62kg
kolor oczu brązowe
kolor włosów brązowe
odmienność -
umiejętność -
stan zdrowia zdrowa
znaki szczególne pociągłe znamię pod lewą piersią, blizny po poparzeniach na lewej kostce, gojące się rany na szyki

magia natury: II (5)
magia iluzji: I (0)
magia powstania: I (0)
magia odpychania: III (24)
magia anatomiczna: I (1)
magia wariacyjna: I (1)
siła woli: III (20)
zatrucie magiczne: 5

sprawność: 10
RZEŹBA: I (1)
SZYBKOŚĆ: I (1)
UDŹWIG: I (1)
STRZELECTWO SPORTOWE: II (6)
WALKA WRĘCZ: I (1)
charyzma: 9
DOWODZENIE: I (1)
KŁAMSTWO: II (6)
PERSWAZJA: I (1)
SAVOIR VIVRE: I (1)
wiedza: 13
botanika: I (1)
RELIGIOZNAWSTWO: II (6)
zoologia: II (6)
talenty: 24
CELNOŚĆ: III (15)
percepcja: I (1)
PRAWO JAZDY: I (1)
TROPIENIE: II (6)
ZRĘCZNOŚĆ DŁONI: I (1)
reszta: 0 pso



rozpoznawalność II (społeczniak)
elementary school Sunset
high school Frozen Lake High
edukacja wyższa -
moje największe marzenie to święty przeklęty spokój, uznanie w oczach Lucyfera i wypełnienie jego woli, awans w strukturach Czarnej Gwardii jak i Kowenu Dnia, otwarcie Wrót Piekła
najbardziej boję się ujawnienia tajemnicy o romansie, stalego kalectwa, ośmieszenia, zdrady, opuszczenia przez Lucyfera
w wolnym czasie lubię strzelectwo, myślistwo, broń palna, spacer po lesie, alkohol i papierosy
znak zodiaku baran


Jeżeli Carterom już do kołyski wkłada się strzelbę, to w wieku pięciu lat dostają swoje pierwsze fajki, a w wieku dwunastu piją z ojcem pierwszą whisky.
Każde z powyższych to gówno prawda, ale kiedyś, gdy byłam mniejsza, fajnie było wciskać ten kit dzieciakom w podstawówce i patrzeć na ich wielkie ze zdziwienia oczy. Każde wtedy chciało być dorosłe i dojrzałe, a miarą dojrzałości w tym głupim wieku jest przeklinanie na umór, picie, chlanie i czarowanie – czyli wszystko, czego nie mogą. Kilka lat później dochodzi do tego jeszcze seks i szpanerstwo kto z kim, kiedy i ile, i tak każdy sobie wciska kit, udając, że nikt nie wie, że nic z tego wszystkiego nie jest prawdą. W im lepszej jesteś szkole, tym bardziej na zbuntowanego wśród dzieciaków musisz wyjść, gdy przed nauczycielami grasz świętoszka, inaczej jesteś skrajnie nudny.
Na przykład dziewczynki w Sunset w Starym Mieście szpanowały jedna przed drugą, która pierwsza całowała się z chłopakiem, a potem jaka wspaniała miłość z tego zapewne się urodzi… i tak dalej.
Dla mnie człowiek dojrzały i wartościowy jest wtedy, kiedy jest w stanie utrzymać stabilnie strzelbę i trafić co najmniej trzy razy pod rząd w dziesiątkę na ruszającej się tarczy strzeleckiej. Wtedy dopiero można mówić o wartości, bo kiedy jesteś w stanie sam się obronić, jesteś już samowystarczalny, więc i dorosły. Cała reszta to tylko idiotyczne pierdoły.
Dziewczyny z Frozen Lake High też tego nie rozumiały. Przed rodzicami były perfekcyjnymi pannicami z idealnymi stopniami i prawie gotowymi już do zamążpójścia, a przed sobą jedna licytowała się z drugą, która więcej widziała z tego chłopaka z wyższej klasy co całe wianuszki trzpiotek kładł jednym spojrzeniem. Co ja robiłam w tej szkole? Ano, sprawiałam pozory. Bo może po drodze z nauką żadnemu z Carterów nie było, ale nie znaczy to, że jesteśmy albo gorsi, albo upośledzeni. Nie. My od czczego gadania wolimy działanie. Jesteśmy konkretni i samowystarczalni, wystarczy nam dać tylko dubeltówkę.
Ja nie byłam inna. Do lasu z ojcem chodziłam jeszcze zanim posłali mnie do szkółki kościelnej, a pierwszy raz strzelbę w dłoni trzymałam jak miałam jakieś pięć lat. Wtedy strzelałam tylko do tarcz, ale i to była przygoda życia. Przyzwyczaić nozdrza do gryzącego zapachu prochu strzelniczego, przyzwyczaić uszy do huku wystrzału. Utrzymać w dłoni broń tak, żeby nie wsadzić jej sobie w oko przy odrzucie i przede wszystkim – żeby nie pozabijać swoich towarzyszy.
Pamiętam jak dziś swoje pierwsze upolowane zwierzę. To był nędzny królik pomykający między krzakami, ale dumna byłam jakbym ubiła niedźwiedzia. Gdy wycelowałam, nadepnęłam niechcący na gałąź, przez co go spłoszyłam, ale ostatecznie wycelowałam i przestrzeliłam mu kręgosłup. Jeszcze żył, gdy podchodziłam do niego z ojcem, trzeba było go dobić, ale to właśnie jego słowa i ulatujące z oczu królika życie pozwoliło mi zrozumieć, kim właściwie jesteśmy i dlaczego to robimy. Mało kto to zrozumie, nie wszyscy będą się z nami zgadzać, ale pal ich licho – taki był porządek świata od zarania dziejów. Tak przykazał nam Lucyfer.
Bądź co bądź, to nie zanikające życie w oczach stworzeń było moim uzależnieniem, a to uczucie – proch, huk, upadek stworzenia. I wysiłek wleczenia zdobyczy za sobą. Nic nie mogło się zmarnować, nie robimy tego po to, żeby się zabawić. To znaczy, nie zawsze. Z czasem zdobycze robiły się coraz większe – czasem musieliśmy zaciągać je we trójkę, ja, ojciec i mój brat, ale entuzjazm był za każdym razem taki sam, a nagrodą był odpoczynek w błogim poczuciu sukcesu.
Nie od razu też zrozumiałam, że mój pierwszy ubity królik był stymulacją do przebudzenia się we mnie magii. Pamiętałam, że stresowałam się tym jak głupia, dłonie miałam całe upocone, a gdy nadepnęłam na tę durną gałąź, strzelba wyślizgiwała mi się z rąk. Myślałam, że to mój upór ją zatrzymał,  ale nie – pomogła też moja siła woli i magia, która ustabilizowała broń, a przy tym nieszczęśliwie sprawiła, że królik przewrócił się akurat chwilę przed tym, jak kula przebiła jego ciałko.
To zjawisko było dla mnie niemałym zaskoczeniem, ale od tamtej chwili zaczęłam dostrzegać wokół siebie coraz więcej magii. Nie była ona czymś, co wypełniało każdy kąt naszego domu, była bardzo dyskretna, ale za to pomagała w codziennym życiu. Z czasem ojciec mi wytłumaczył, że dzięki rytuałom i zaklęciom nasze strzelby są tak skuteczne, a my potrafimy przechytrzyć zwierzynę. Dzięki niej potrafimy nieco więcej i ten dar dostaliśmy od Lucyfera. Skoro więc go dostaliśmy, mogliśmy z niego korzystać wedle woli – lecz nikt z nas nie starał się jej nadużywać, raczej zwyczajnie sobie „pomagaliśmy” – stąd też pierwszym i naturalnym odruchem było poznanie dla mnie magii natury, jak i natury samej w sobie. Łatwiej jest coś zabić, gdy się zna jego przyzwyczajenia – i gdy jego naturalne środowisko go zdradza.
W tym samym czasie ani mi się śniło wychodzić za mąż, ale czy to takie dziwne? Otrzymałam pentakl, skończyłam liceum, a nadal latałam razem z ojcem na polowania. Matka pierwotnie sama zaczynała podsuwać mi kandydatów, tak dość dyskretnie, zaczynając od kolegów z klasy albo tych niewiele starszych. Jeden był na tyle twardy, że zemdlał jak wróciłam z twarzą zachlapaną krwią z polowania. Tacy twardzi byli ci „faceci”. Chyba nic dziwnego, że każdego odrzuciłam (a część też odrzuciła mnie, nie obraziłam się, nawet było mi z tym lepiej). Byli też tacy zdeterminowani, co uznali, że zrobią sobie szekspirowskie poskromienie złośnicy, ale i oni w końcu wysiadali i rozkładali ręce na moją opryskliwość czy ulubione tamtymi czasy wytykanie im, jak bardzo bezużyteczni są. Jednemu powiedziałam, że za niego wyjdę jak zestrzeli z tarczy trzy cele. Próbował, nie powiem, nawet mi tym zaimponował. Tylko przypadkiem zapomniałam mu powiedzieć, że cele będą ruchome – ale no co, jak w tym wieku ich zestrzelić nie umiał, to była to dupa kozła, nie facet. Nawet ojciec bawił się w najlepsze, przynajmniej do momentu, aż matka mu zrobiła jakąś dziką awanturę.
Młodszy brat zdążył ożenić się przede mną, a matka przestała znajdować mi kandydatów. Nie dlatego, że jej się odechciało – zwyczajnie nikt nie chciał już próbować, szczególnie jak rozeszły się plotki, co też ta przyszła panna młoda wyprawia i jak ich „ośmiesza”. Matka niespecjalnie chciała słuchać wyjaśnień, że ośmieszają się właściwie sami i kilka razy uprzejmie mnie upomniała, że wisi nade mną staropanieństwo, jak to w rodzinie będzie wyglądać.
W końcu znalazła. Jednego jedynego, który się nie poddał. Chuderlawy, strzelby w dłoni utrzymać nie mógł, ale był jedynym, który nie reagował i nie unosił się dumą na uszczypliwości. A może nie mógł. Bo nie był z żadnej z rodzin z Kręgu, ale jego rodzina umówiła się z moją, że chłopak przyjmie nasze nazwisko. Zabieg co najmniej nietypowy, ale była to ostatnia nadzieja matki, żeby córkę za mąż wypchnąć. No i wypchnęła.
Biedak chyba sam nie wiedział jak, ale rok później doczekał się swojego potomka. Tak, był jego, bo za żadnym innym mi się biegać nie chciało, i żaden mi się za specjalnie nie podobał. Jak tak pomyślę, nigdy żaden mi się nie podobał. Dziewczyny też mi się nie podobały. Coś musiało być ze mną nie tak, ale kogo to w sumie obchodzi. Nawet mnie niespecjalnie. Rodzina świętowała przyjście na świat nowego Cartera – był to syn. Mój pierworodny. Uczucia macierzyńskie niespecjalnie się we mnie obudziły, ale postanowiłam, że wychowam go na prawdziwego Cartera. Tylko mój mąż mi przeszkadzał, czasem coś przebąkując, że łzy to wcale nie słabość, że nie wszyscy muszą być zawsze silni, a w ogóle to jak mu nie wyjdzie z pierwszymi lekcjami strzelania to ma się nie przejmować. No coś śmiesznego, ale w sumie czasem mu odpuściłam. Przez kolejne wspólne lata nawet mu nie dogryzałam aż tak mocno – może to jednak dziecko mnie tak zmiękczyło. Kolejne za to mnie utwardziło. Tym razem Hellridge powitało dziewczynkę, panienkę Carter. To nie miało zbyt wielkiego znaczenia, tak długo jak nosiła to nazwisko.
Mąż wpychał mi się do wychowania, usprawiedliwiając mazgajstwo i pozwalając na bycie słabym. Drażniło mnie to o tyle, że coraz częściej odzywał się w towarzystwie – a towarzystwo odzywało się za moimi plecami, wyśmiewając się i z niego, i ze mnie – że byłam tak kiepskim materiałem, że wypchnęli mnie za pierwszego lepszego i to jeszcze bez nazwiska. Frustracja narastała we mnie coraz bardziej, z dnia na dzień. Z jednej strony żarłam się z nim, z drugiej strony z nimi. Byłam tylko kłębkiem nerwów, który nie mógł się wyładować do końca – i tak przez osiem lat. Osiem lat mi zajęło toczenie tej idiotycznej wojny, aż w końcu uznałam, że koniec z tym.
Mój mąż teraz miał nazwisko – i był Carterem. Zostawiłam więc dzieci pod opieką matki, a jego zabrałam na pierwszą lekcję przetrwania. Oczywiście, nie na strzelnicę, nie był pięciolatkiem. Był bardziej niż szczęśliwy, gdy tak sobie hasał ze strzelbą po lesie. Zamiar był taki, aby ustrzelił chociaż jakiegoś zająca, bo łoś czy jeleń to dla niego za dużo – ale ten zwabił całego niedźwiedzia.
Walka z tym bydlakiem to było za dużo. Doświadczony łowca musi wykazać się skupieniem, a co dopiero taki jak on. Nie przeżył tego pojedynku, a ja ledwo uszłam z życiem. Wróciłam sama. Zostawiając i truchło niedźwiedzia, i mojego męża. Potem znaleźli ich obu. I przynajmniej zaczęli mówić o nim: umarł jak prawdziwy Carter.
Tylko czasem ktoś ponuro zażartował, że pewnie miałam go już dość i sama wywiodłam go w pole.
Nigdy nie byłam przesadnie religijna, ale jego śmierć naprawdę mną wstrząsnęła. Szukałam pocieszenia u naszego Pana, z nadzieją, że znajdę w życiu jakiś nowy cel, że znów nade mną wzejdzie słońce. I mnie wysłuchał. Kiedyś, we śnie, przyszedł do mnie, mówiąc, że świat gnije od wewnątrz – i potrzebni są ludzie tacy jak ja, którzy będą potrafili przypilnować jego ładu (o tym, że to ta sławetna „gówno prawda” i nic takiego mi się nie przyśniło wiem tylko ja; o ile pamiętam).
Zaczęłam więc wczytywać się lepiej w jego słowa. Nie zawiesiłam strzelby na haku, ale w wolnych chwilach czytałam to, co nam przykazał i szukałam kolejnego znaczenia. Zaczęłam od swoich dzieci – pilnowałam, aby te odpowiednio czciły Lucyfera i stawiały się na każdej czarnej mszy. Później poszło to samo – ktoś w rodzinie nieodpowiednio zażartował lub zachował się karygodnie, został postawiony do pionu. Ktoś w dalszej społeczności, wśród społeczności Kręgu zapominał się, został natychmiast pouczony. Tego chciał ode mnie On i to zamierzałam słuchać. Jemu się nie odmawia. Wyrzucałam sobie, jak głucha i ślepa byłam do tej pory – jak bezwartościowe było moje życie. To On sprawił, że dostałam szansę, której się nie odrzuca – jeden z dawnych znajomych dostrzegł we mnie potencjał i zaprosił mnie w szeregi Czarnej Gwardii. Tam, podczas pierwszych lat szkolenia, poznałam lepiej zupełnie inną dziedzinę magii, którą się do tej pory tak bardzo nie interesowałam – magię odpychania. Miała ona pomóc mi w dalszej pracy i okazać się niezwykle skuteczna dla niezwykle upartych przypadków. Argumentacja ta była zupełnie wystarczająca, abym przyłożyła się do niej odpowiednio – i abym do dziś ćwiczyła czy poznawała nowe zaklęcia z tej dziedziny. Magia w końcu miała mi pomagać w pracy, według słów ojca.
Dwa lata później ten sam czarownik, który wciągnął mnie do Czarnej Gwardii, uznał mnie za godną, aby wejść do kręgu Kowenu Dnia (i tym razem zobaczyłam Lucyfera naprawdę – jako mężczyznę z głową kozła i rogami; wyjawił mi, jaka naprawdę jest misja czarowników, z którymi od dziś miałam nieść oświecenie – dziś więc jestem już prymicjantem). To śmieszne, bo był to ten sam człowiek, którego matka kiedyś chciała ze mną zeswatać. Najwidoczniej po moim odrzuceniu nie znalazł już żony i swoje życie poświęcił Lucyferowi.
Tak jak ja. Dziś, ze strzelbą na jednym, z Jego słowami na drugim ramieniu pilnuję porządku świata i spełniam jego wolę, wchodząc coraz głębiej w słowa mi przykazane. Bądź bo bądź – spędziłam w Czarnej Gwardii już siedem lat, a Kowen Słońca wezwał mnie do siebie pięć lat temu. Rodzina czasem patrzy na mnie przez palce. Dzieci mają dość mojego śmiertelnie poważnego podejścia do wiary, ale to nie szkodzi – jeszcze nie rozumieją, ale niebawem zrozumieją, gdy tylko będą więksi. Co poniektórzy próbują sobie zażartować z mojego nawrócenia, ale szybko się zamykają. Dyskusje gasną szybko, kiedy tylko się odezwę. Moja rodzina jest na pierwszej linii do nawrócenia – lecz nie ograniczam się do nich. Patrzę też na innych, przede wszystkich na młodych, pilnując, aby odpowiednio oddawali należną cześć Lucyferowi. Niech nawet nie myślą, że bez niego potrafiliby cokolwiek. Wystarczy spojrzeć na Stone’ów.
Ktoś w końcu musi pilnować tu porządku i będę to ja.

[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Judith Carter dnia Pią Lut 23, 2024 3:54 pm, w całości zmieniany 4 razy
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Witaj w piekle!

W tym momencie zaczyna się Twoja przygoda na Die Ac Nocte! Zachęcamy Cię do przeczytania wiadomości, która została wysłana na Twoje konto w momencie rejestracji, znajdziesz tam krótki przewodnik poruszania się po forum. Obowiązkowo załóż teraz swoją pocztę i kalendarz , a także, jeśli masz na to ochotę, temat z relacjami postaci i rachunek bankowy. Możesz już rozpocząć grę. Zachęcamy do spojrzenia w poszukiwania gry, w których to znajdziesz osoby chętne do fabuły.


I pamiętaj...
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.

Sprawdzający: Charlotte Williamson
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Rozliczenie


Ekwipunek




Aktualizacje


09.02.23 Zakupy początkowe (+100 PD)
09.02.23 Osiągnięcie: Pierwszy krok (+150 PD)
23.02.23 Zakupy (-170 PD)
20.03.23 Aktualizacja postaci o ego
30.04.23 Wydarzenie: Na całej połaci krew cz.1 (+150 PD)
30.04.23 Zatrucie magiczne: Zmiana poziomu (2->3)
05.05.23 Zakupy (-170 PD)
14.05.23 Osiągnięcie: Co do słowa (+10 PD)
24.06.23 Surowce: styczeń- luty
28.06.23 Wydarzenie: Na całej połaci krew cz.2 (+150 PD)
24.08.23 Osiągnięcie: Tu nie ma smogu (+25 PD)
30.08.23 Surowce: marzec-kwiecień
30.08.23 Osiągnięcie: Jak za darmo, to biorę (+10 PD)
05.10.23 Wątek z wykonywaniem zawodu (+30 PD)
07.10.23 Wiadomość fabularna MG (+1 PD); Zakupy (-150 $); Rozwój postaci (percepcja 0->1, +4 magia odpychania, -400 PD)
07.10.23 Osiągnięcie: Hehe nice (+10 PD)
07.10.23 Osiągniecie: Zakupoholik (+10 PD)
15.10.23 Osiągniecie: Wielkomiejski zgiełk (+25 PD)
17.10.23 Osiągnięcie: 100 na liczniku; Myślałem, że to dzik (+160 PD)
30.10.23 Osiągnięcie: Bob Budowniczy (+25 PD)
11.11.23 Osiągnięcie: Siódme poty (+60 PD)
17.11.23 Wydarzenie: Biada ziemi i biada morzu, I część (+110 PD)
17.11.23 Rozwój postaci (walka wręcz 0->I, +5 siła woli, -500 PD)
17.11.23 Osiągnięcie: Dusza towarzystwa; Wypijmy za błędy (+20 PD)
20.11.23 Zakupy (-20 PD; -90 $)
20.11.23 Osiągnięcie: Poproszę wszystko (+25 PD)
24.01.24 Opowiadanie z wykonywaniem zawodu I, II, III (+30PD, +324$)
28.01.24 Aktualizacja postaci (+1 PSo; przyroda zmieniona na zoologię, botanika 0->I)
29.01.24 Wyrównanie PD za osiągnięcia (+15PD)
08.02.24 Zakupy (-20PD)
7.02.24 Urodziny forum
24.02.24 Kalendarz marzec-kwiecień 1985 (+150 PD, 4 PSo)
01.03.24 Wydarzenie: Pomożecie? Pomożemy! (+45 PD)
05.03.24 Wydarzenie: Na rany Aradii (+10 PD)
10.03.24 Zakupy (-450 $)
16.03.24 Wydarzenie: Danuta is in love (+25 PD)
17.03.24 Wydarzenie: Biada ziemi i biada morzu, II część (+200 PD)
18.03.24 Wydarzenie: Biada ziemi i biada morzu (+50 PD)
18.03.24 Osiągnięcie: Gryzipiórek; Parcie na szkło; Nie przeginaj; Fajtłapa; Iniemamocny; Dopiero się rozkręcam; Za maską; Jubilat; V.I.P; Na mój gwizdek; Fame MMA; 666 na liczniku; Łokieć pięta nie ma klienta (+445 PD)
20.03.24 Zatrucie magiczne 3->5
20.03.24 Rozwój postaci (religioznawstwo I->II, siła woli +9, -5PSo, -900 PD)
07.04.24 Osiągnięcie: W blasku świec (+25 PD)
13.04.24 Opowiadanie z rozwojem magicznym I, II, III (+30PD)
15.04.24 Osiągnięcie: Gdzie pieniądze są za las?; Płomyczek nadziei; Kupa szmalu (+95 PD)
15.04.24 Wątek z wykonywaniem zawodu (10 PD; 54$)
26.04.24 Rozwój postaci: prawo jazdy 0->I (-75PD)

Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej