połowa kwietniaJudithTaka to już dola starego Wesleya, że zrzuca się na mnie problemy. Masz szczęście, że Cię lubię, Judith. Takich dwóch jak ty jedna to żadnej nie ma!
Nie wiem, jak żeś to zrobiła, ale ubicie takiego skurwiela nawet dla Cartera jest dobrym wynikiem. Zawsze mówiłem, żeś ty jest ogień, a nie kobita. Dobrze, że nie polazłaś sama, bo strzelba to jedno, dobre oczy drugie, ale las to jednak las. Z Williamsonami i Rousseau zawsze dobrześmy stali, złego słowa o nich nie powiem, ale że jakiś Verity sobie łapy pobrudził? To żeś mnie zaskoczyła. Nie powiem, nie po to se wrogów robiliśmy przez parę wieków, żeby teraz koło nas skakali, ale Cripple Rock rozdupcone, to sojusznicy się przydadzą. Jeszcze jakby tak Lanthierom przy tym utrzeć nochala, to by było! Będę mieć to na uwadze, ale Genevive Verity to okropna baba. Ja ją znam. Ona to po trupach do celu dojdzie, a mi się nie widzi jeszcze na tamten świat iść. Jeśli mamy poprawić z nimi stosunki to jeszcze daleka droga przed nami. No i nie będę jej dupska lizał.
Jak ta cała Padmore jest z domu Bloodworth to się nie dziwie, że myśli. Jakby w niej była krew Padmorów, to by to inaczej wyglądało. Dupki twierdzą, że nasze polowania są niemoralne i tak w ogóle to zwierzęta zasługują na dobre życie w ciepłej stodole. Ta... A kto krowy ubija i steki żre? Dwulicowe mendy. Pomóż jej z bestiami i upewnij się, że wiedzą, że to ty pomogłaś, a nie jakaś anonimowa kobita. To Carter pomógł. Może im w końcu coś przemówi do rozumu i zobaczą, że miejsce bestii jest w Piekle, a nie na Ziemi. Przy okazji do Piekła może se zejść stary Rohan Lanthier, bo jak patrzę na ten jego zdradziecki, bezczelny, głupkowaty, frajerski, myślą nieskalany pysk, to mnie coś strzela.
Nie próżnowałaś, Judith. Trzeba ci przyznać, ale tu cię zaskoczę, bo już wiedziałem. Półgłówek od Padmorów i to dziecko od Bloodworthów na pewno będą ci wdzięczni, ja też bym chłopaka nie ubił, nawet jeśli z takiej rodziny jest. Na ostatnim zebraniu pani Delores mówiła. No muszę ci powiedzieć, że dumny z ciebie byłem. Maywater chcąc nie chcąc to siedziba van der Deckenów, to się nie dziw, że stary Sander sobie od razu zasługi przypisał i temu jego bratankowi czy komuś. Dalej na nas źli są, że nasz protoplasta
się zakochał. Widać tacy romantyczni jesteśmy, co w tym złego?
Zapamiętam nazwisko tego Orlovsky'ego. Jak to żołnierz, to wie, jak się bronią obsługiwać. Szkoda mi, że wybuchła, ale takie życie. Zdarza się. Dobrze, że czego innego nie stracił. Palec to se można doszyć. Mnie niedźwiedź odgryzł środkowy palec i żyje. Jakby potrzebował roboty albo dodatkowo coś se dorobić jako weteran, to masz moje pozwolenie, żeby go albo do nas na stałe zatrudnić, albo na jakieś okazyjne polowania brać.
Dużo zrobiłaś, wdzięczny ci jestem za to. Pamiętaj, że sojusze i wrogowie to nie tylko są na polach bitwy i w lesie. To też pozory, których no niestety, ale dobrze wiesz, że sprawiać dobrych nie umiemy. Za szczerzy jesteśmy i zbyt bezpośredni, by się w politykę bawić, ale może najwyższy czas zacząć...
Za prezent dziękuję. Kazałem chłopakom powiesić w jadalni nad kominkiem, obok tego jelenia co go twój prapradziadek Duncan Carter zabił w 1861.
Z myśliwskim uściskiem dłoni,
Wuj Wesley