5 marca 1985Szanowny Panie Godfrey,
Nie wiem, czy Pan pamięta, ale kilka dni temu miałam zaszczyt spotkać Pana przy trasie prowadzącej z Saint Fall do Wallow. Zepsuł mi się wtedy samochód (wciąż nie jestem w stanie do końca określić, co to było dokładnie), ale wtedy holował mnie Pan do swojego warsztatu, również w Wallow, i naprawiał mój samochód, marki Mercedes-Benz, model 300SL, kabriolet, wtedy z zamkniętym dachem, gdyż temperatura jeszcze nie sprzyjała na letnie przejażdżki z wiatrem we włosach.
Nie wiem, co Pan wtedy zrobił, ale w chwili obecnej samochód stał się zabawnie kapryśny. Zapewne w lepsze dni,
cieplejsze przede wszystkim nie byłoby to nic, co by mi przeszkadzało, ale obecnie jest jeszcze zimno, a żeby było zabawniej – czasem w samochodzie jest jeszcze zimniej. Dlaczego? Nie wiem, ale szyby samochodu pokrywają się szronem i samo auto wytwarza czasem swój własny mikroklimat, w którym można poczuć się jak na Biegunie Północnym. Przypuszczam, iż jest to skutek niewłaściwie rzuconego przez Pana czaru chłodzącego.
Nie potrzebuję odszkodowania, ale chciałabym, żeby znalazł Pan sposób, aby to naprawić, bądź chociaż wstrzymać na czas zimnych dni. Nie jestem w stanie korzystać z mojego samochodu, bo nigdy nie wiem, czy nie zamrozi mnie i pasażerów na śmierć, a chciałabym wspomnieć, że jeździ ze mną jeszcze mój siedmioletni syn i nie chcę narażać go na dodatkowe wychłodzenie skutkujące infekcjami. Dzieci są jednak mniej odporne niż dorośli, ale zarażają bardzo zawzięcie. Gdy Pan znajdzie rozwiązanie, proszę do mnie napisać na adres zwrotny wskazany na kopercie, przyjadę, aby mógł Pan naprawić szkody. Czekam z niecierpliwością na odzew.
Z pozdrowieniami,
Agatha Rauschenberg