Skrzynka pocztowaJudith
Judith korzysta z rodzinnej skrzyneczki, ale za specjalnie o nią nie dba. I za szczególnie często też do niej nie zagląda. Nie, żeby nie miała ku temu powodów.
First topic message reminder : Skrzynka pocztowaJudithJudith korzysta z rodzinnej skrzyneczki, ale za specjalnie o nią nie dba. I za szczególnie często też do niej nie zagląda. Nie, żeby nie miała ku temu powodów. Ostatnio zmieniony przez Judith Carter dnia Wto Cze 04, 2024 3:21 pm, w całości zmieniany 28 razy |
01.05.85 razem z żoną chcielibyśmy złożyć kondolencje z powodu śmierci Weasley'a. Oboje weźmiemy udział zarówno na uroczystościach pogrzebowych, jak i później. Śmierć nestora rodu zwykle wiąże się ze zmianami, które mam nadzieję, nie będą dla twojej rodziny w żaden sposób dotkliwe. Rozmyślałem w ostatnim czasie o paru sprawach i sądzę, że nasze rodziny łączy całkiem sporo. Być może warto rozpocząć dialog, którego nie chciał zacząć wcześniej żaden z członków naszych rodzin. W niedalekiej przyszłości; domyślam się, że to nie jest odpowiedni czas na takie sprawy. |
maj 2, 1985 „tyle ile dam radę” to pojęcie względne. Jeśli potrzebujesz 30 kompletów, to dam radę 30 kompletów, jeśli 60 to 60, ale nawet na 3 będę potrzebować paru dni. Wosk wolno zastyga, a ja muszę zaopatrzyć się w nowe barwniki. Dlatego dobrze by było, byś jednak estymowała swoje potrzeby. Zrobię, co się da, by było jak najszybciej. Nie wezmę od Ciebie pieniędzy. Są ważniejsze sprawy. |
30 kwietnia 1985 znajdziesz dla mnie czas przed balem? Przekażę swoje kondolencje osobiście. Chciałbym też omówić jedną sprawę. Dziś szczególnie nie wypada mi pokazywać się u Ciebie, więc |
kwiecień 30, 1985 w imieniu mojej żony oraz swoim chciałbym przekazać Pani najszczersze kondolencje z powodu śmierci Pani wuja, nestora rodziny Carter, Wesleya Cartera. Jego odejście stanowi ogromną stratę i pozostawia pustkę, której nie sposób zapełnić. W tych trudnych chwilach pragnę wyrazić naszą solidarność i wsparcie dla Pani oraz całej rodziny. Niech wspomnienia wspólnie spędzonych chwil, mądrość, którą dzielił się Pani wuj oraz jego niezachwiane wartości, stanowią źródło pocieszenia i siły. W tym smutnym dniu nasze myśli i modlitwy są z Pani rodziną. Życzę Pani dużo odwagi i siły w przeżywaniu tej trudnej straty. Jeśli rodzina Verity może zrobić cokolwiek, aby wesprzeć Panią lub Pani bliskich, proszę o kontakt. Liczę, że już dzisiaj na Balu Magicznej Rady, zdołam razem z Panią wznieść toast za jego spokój. Z wyrazami głębokiego współczucia, |
30 IV 1985 podaruję sobie puste, grzecznościowe formy. Wystarczyło mi jedno spotkanie Kwestie, o których chcę się w tym liście rozpisać, są dwie. Pierwsza jest tą ważniejszą, choć pewnie po którejś podobnie brzmiącej wiadomości, zaczynają już brzmieć potwornie pusto. Każdy, kto ma uszy, słyszał już o ostatnich doniesieniach i dlatego pragnę najpierw złożyć kondolencje — Tobie i całej Twojej rodzinie. Łączę się z Wami w modlitwie i niezależnie od zaszłości — my żyjemy tu i teraz, a to obecne czasy niepokoją mnie bardziej, niż rozkładające się trupy sprzed lat. Druga sprawa jest znacznie bardziej delikatna i dotyczy naszej ostatniej rozmowy nad strumieniem. Powinnam była napisać tę wiadomość znacznie wcześniej, ale nie ukrywam, że nie miałam ostatnio głowy, by choć pomyśleć o ponownym poruszeniu tego tematu. Widziałam go raz jeszcze po naszym spotkaniu, w czytelni biblioteki Abernathych. Uprzedzając pytania — nie jestem pewna, czego mógł tam szukać. Przeżyliśmy tam krótką i nieprzyjemną konfrontację, po której opuściłam czytelnię dość szybko, by nie eskalować, ale wniosek mam z tego jeden — Alden wciąż pcha łapy tam, gdzie nie powinien. Szczegóły chętnie opowiem przy czymś odpowiednio mocnym, kiedy czas i chęci będą temu sprzyjały, tymczasem ślę pozdrowienia. |
1 maja 1985 Venoir przeszedł na emeryturę przez czyszczenie pamięci. Masz absolutny zakaz wszelkich kontaktów z nim na temat Gwardii. Sprawy prywatne mnie nie obchodzą. Kondolencje z powodu śmierci Twojego wuja. |
5 V 1985 Wbijaj, zapraszam. Poczęstuję kawą. |
13/05/1985 odpowiadając najpierw na list Sebastiana: tak, jestem w domu. Czekam. Świece znajdziesz w dołączonym pakunku. Nie chce nic w zamian, Judith. Chcemy tego, czy też nie, gramy teraz do tej samej bramki. Poza tym, to tylko świece... * do listu dołączono dwa zestawy świec karminowych z wosku rzepakowego |
maj 5, 1985 mam nadzieję, że się nie przydadzą. Do jutra. przekazuję świece cynobrowe (sojowy) x3 |
13 maja 1985 zajęłam się badaniem naszyjnika, który od Pani dostałam. Przyznaję, że nie był to łatwy proces i musiałam przejrzeć sporo materiałów, by choć spróbować rozpoznać zaklętego demona. Jedno jest pewne — coś w tym przedmiocie mieszkało i było bardzo silne, związane z magią, jaka nie została jeszcze przez nikogo zbadana, czy opracowana. Zdawało się reagować na imię Lilith. Mieszkało, bo kiedy odprawiałam na nim rytuał, doszło do jego uwolnienia i naszyjnik całkowicie się rozpadł. Nie odczułam jednak żadnych konkretnych efektów. Nie wiem, co wydarzyło się z demonem, kiedy udało mu się uciec, ale mam nadzieję, że nie okaże się to fatalne w skutkach. Wolałabym, aby nic nie nawiedzało mojego domu. Najlepiej byłoby zwrócić się do osoby, od której to Pani dostała. Możliwe, że będzie mieć na ten temat więcej informacji. Byłabym wdzięczna za wskazanie mi kontaktu do tej osoby, z pewnością pozwoliłoby mi to lepiej zrozumieć motyw zaklinania, jak i pomóc w opracowaniu tekstu dla przyszłych badaczy i demonologów. |
14 — V — 1985 Oboje wiemy, że magia bywa kapryśna, a demony nie są niczyimi przyjaciółmi. Charlotte to studentka, o czym wspomniałem w liście; Ty z kolei zapomniałaś wspomnieć, że chodzi o unikatowy, w chuj ważny artefakt — szukałaś kontaktu do kogoś od zaklinania przedmiotów, więc dostałaś kontakt do kogoś od zaklinania przemiotów. Nie wiń mnie za własne tajemnice — niewielu ludzi w tym mieście rozumie lepiej od nas, jak wyniszczające potrafią być. Barghest ma się dobrze; mam nadzieję, że my wkrótce też. |
15 V 1985 Czasy mamy chujowe, ale chyba nie to zepsuło Ci nastrój. Dopytywał nie będę, mogę tylko obiecać, że się zobaczymy na Mszy. Będę patrzeć, zabezpieczę się, notatniczka nie wezmę, ale w pamięci zachowam co trzeba, a w razie konieczności — wydłubię później stamtąd rytuałem. W razie potrzeby macie mój pentakl. I oczy. Czy coś. |
14 maja 1985 Niedobrze. Popełniliśmy błąd, zakładając, że siedzi tam coś powszechnego dla wprawionego zaklinacza. Zastanawia mnie tylko jedno — jakim rytuałem Panna Williamson przyglądała się naszyjnikowi, że ten uległ rozpadowi? Pytałaś? Niezależnie od tego, musimy odzyskać to, co z niego zostało. Po pierwsze, zrobi się niebezpiecznie, jeśli ktoś postronny zdecyduje się go odsłuchać (z listu Panny Williamson wynika żywe zainteresowanie aspektem badawczym i nie ukrywam, że mnie to zaniepokoiło), po drugie, być może po przekazaniu pozostałości komuś zaufanemu i bardziej doświadczonemu uda nam się zbliżyć do wiedzy o tym, z jakiej magii korzystają. Wiemy już, że prawdopodobnie nie jest to nic, co znamy. |
15 maja 1985 dziękuję. Wystarczyło Ci sił, żeby zadbać również o siebie, czy mogę się odwdzięczyć tym samym? |
14 maja 1985 sądzę, że lepiej, by nie próbowała sama szukać pomocy z poskładaniem go, aby wrócił do nas w imitacji stanu sprzed uszkodzenia. Im więcej rąk, przez które się przewinie, tym większe ryzyko. Widzę, że Williamson się dostało. Młodość sprzyja egzageracji zdolności, a w świetle tego, co się stało, podejrzewam, że magia zaklęta w naszyjniku mogłaby przerosnąć nawet doświadczonego zaklinacza. Pocieszam się tym, że przynajmniej nic jej się nie stało, kiedy demon uciekł — dopiero by się narobił syf. Zwrócę się do Niej po zwrot resztek naszyjnika. Będę u Ciebie najpóźniej za dwie godziny. |