retrospekcje i sny
to, co kiedyś
-
-
to, co nigdy
-
-
retrospekcje i snyto, co kiedyś- - to, co nigdy- - [ukryjedycje] Ostatnio zmieniony przez Valentina Hudson dnia Nie Kwi 07 2024, 19:03, w całości zmieniany 7 razy |
rok 1985styczeńAurelius Hudson ● 19 stycznia ● salon Kiedy usta otulają chłodną bibułkę, dym pokonuje drogę do ust, przez krtań, aż w końcu prawie boleśnie osiada na płucach – wtedy nawet zaczynam się zastanawiać, czy nie zadzwonić po ślusarza, którzy łaskawie otworzy mi drzwi i wpuści do środka. Benjamin Verity ● 22 stycznia ● Country Club W korytarzu, pomiędzy klatką schodową a windą dostrzegam grupkę mężczyzn – w wieku bliższym ojcu, nie mnie, w uśmiechach zbyt charakterystycznych, by je zignorować – i kiedy rzucają to swoje dżentelmeńskie powitanie, unoszę dłoń i kąciki ust, w anielskim rewanżu odpowiadając im tym samym. Może spotkamy się na papierosie na zewnątrz? lutyCharlotte Williamson ● 2 lutego ● sypialnia Kieliszek w mojej dłoni niebezpiecznie przechyla się w jedną stronę, ale nim zabrudzę nim wielkie łóżko, wychylam resztkę szampana i odstawiam szkło na nocną szafkę. Później sama padam na połyskującą, futerkową narzutę, która przykrywa całe, ogromne łoże – półnaga kobieta w białej koronce, pistacjowa sukienka i wielkie rozczarowania – i co z tym zrobisz, panno Williamson? Barnaby Williamson ● 16 lutego ● komisariat Mam dolary, które pomięte kotłują się w malutkiej torebce, diabelską cierpliwość, którą okazuję bardzo długo nadciągającej taksówce, w końcu mam też zbyt ochocze przekleństwo, które wychodzi z moich ust zbyt prędko, a później znika – podobnie jak poczucie czasu, zdrowy rozsądek i zahamowania, bo Cassie idzie za tym wysokim, niebieskookim chłoptasiem, a ten szarpie jej ramię ledwo go dotknęła, rzuca na drugiego, równie wysokiego, choć ten oczy ma dość żabie, a ja drę się zupełnie nieskrępowanie, pomiędzy rozkazem a groźbą, śmiechem a strachem, wzywaniem pomocy czy kibicowaniem – kiedy nad Hellridge wzejdzie słońce, nikogo nie będzie to interesowało. Audrey Verity ● 20 lutego ● kort tenisowy Biała, tenisowa spódniczka faluje w rytmie kroków wystukiwanych wysoką platformą białych adidasów; nieco bardziej rozkloszowana niż te klasyczne, bo własne kaprysy zwykłam zaspokajać z należytą pobożnością. W kontraście do charakterystycznych plisów stoi jasny top, z charakterystycznym i rozkosznie trendującym motywem krokodyla; Lucifer bless Lacoste. marzecinicjatywa Williamsonów ● 7 marca ● Deadberry Posłane w plecy przyjaciółki stwierdzenie to przejaw niezdrowego optymizmu; markowe metki to potwierdzenie, że do sprawy podchodzi się poważnie. Luźny warkocz i lekki makijaż to definicja mojego poświęcenia. (1, 2, 3, 4, 5, 6, 7) Barnaby Williamson ● 7 marca ● klub karaoke Nie nawykłam do szukania miejsc parkingowych, dlatego dostrzegając pierwszy lepszy skwer przy Purple Oyster - wciąż niedowierzając, że naprawdę kazał mi tutaj przyjechać - skręcam koła i zatrzymuję wóz dość gwałtownie, nadmiar czasu woląc poświęcić na muśnięcie ust wiśniowym błyszczykiem w lusterku przed sobą, niekoniecznie na poprawianie ustawienia samochodu w prostokątnych ramach. Daniel Murphy ● 9 marca ● sklep spożywczy Nie nawykłam do zabawy zakupów spożywczych; bardziej pochłaniają mnie poszukiwania odzieżowe, a jeszcze większą frajdę dostarcza przybytek marzeń i zachwytów, którego nazwa zaczyna się na fikuśną literę J, kończy na ubiler. Charlotte Williamson ● 11 marca ● sypialnia Charlotte Druga jedenaście na pobliskim zegarze może zwiastować fakt, że jesteśmy jedynymi osobami w całym budynku, które wciąż nie śpią; w zaburzeniach snu jest o tyle ciekawie, że można w końcu finalizować wszystkie marzenia nastoletnie o całonocnych rozmowach z przyjaciółką. Sęk w tym, że w dorosłości nie smakuje to już tak dobrze. Maurice Overtone ● 15 marca ● pralnia Przylegam plecami do jego klatki piersiowej, rozbiegane spojrzenie wędruje po okolicy; wydaje mi się, że właśnie ktoś na nas patrzy? Ze świętością przekonania o swojej niewinności nie myślę długo, tylko szybkim ruchem dłoni sięgam za własny dekolt ładnej bluzeczki, a woreczek ląduje za materiałem stanika. Benjamin Verity ● 16 marca ● droga do Bostonu Ważna jest dla mnie jego prośba, następna i kolejna - przypadkowa w zimowym ogrodzie, balansująca na niedopowiedzeniach i śmiałych fantazjach, niemal zapomniana i zlekceważona na rzecz wypitego alkoholu. Kolejno ta zaprzysiężona pod nazwiskiem Williamson, skupiona w wspólnym celu i wobec obowiązku lokalnego patrioty. W końcu ta wysnuta listem, sprawiająca, że przyjemna skóra obijająca fotel zapewnia komfort jazdy, a spojrzenie ślizga się po mijanych krajobrazach, by dokończyć wędrówki na męskim profilu. Benjamin Verity ● 16 marca ● Newbury St. Jest taki elegancki - taki absolutnie idealistyczny, z wizją, specyfiką amerykańskiej dumy, wtłoczony w uliczkę największych gigantów mody wyższej; kiedy znika za zakrętem zaplecza, nie tłumiąc choćby ułamka własnego szczęścia, obracam się w stronę Bena, dłoń na moment oplata jego ramię w iście rozanielonym geście, a usta muskają taflę jego policzka. Benjamin Verity ● 16 marca ● bostoński hotel Nie możemy to takie ogólnikowe słówka; nie możemy, bo to niemoralne. Nie możemy, bo masz żonę. Nie możemy, bo jesteś ojcem dwójki dzieci. Nie możemy, bo jesteśmy rodziną, a rodzinę, jak dzień święty, trzeba święcić – zamiast protestów, krótkie, sykliwe zaczerpnięcie oddechu. Nie potrafię stwierdzić, czy dryfuję na powierzchni, czy dawno temu znalazłam się po taflą, a w płucach mam tylko gęstą, ciemną wodę. kwiecieńAnnika Faust ● 4 kwietnia ● plaża Później znika – ciepło, fala, on, piasek pod stopą; znikam i ja, znikam pod zamkniętymi powiekami, w chłodzie ciemnej toni, której tafla zlewa się z horyzontem wieczornego nieba. Znikam i wcale nie chcę się odnajdywać. Jest coś wyzwalająco upajającego w ciemnym oceanie. Jest coś niemal podniecającego, kiedy płuca zaczynają uderzać o żebrową klatkę w popłochu, kiedy ból rozprowadza się po krańcach ciała, a przed oczami ma się tylko ciemność. Annika Faust ● 4 kwietnia ● pokój Anniki Ja się boję horrorów, wszystkich; minuty spędzone w taksówce, w której śmierdzi starą tapicerką i tanim odświeżaczem powietrza spędzam na klasyfikacji filmów mających wywołać w widzu strach. Myślę o tych o duchach, później o mordercach, a na końcu, nie wiedzieć dlaczego, w tej absurdalnej dyskusji z samą sobą, przypomina mi się historia o Titanicu i wiem, że chyba napiłam się zbyt wiele słonej wody. bal Rady ● 30 kwietnia ● sala bankietowa Wyszczerz ząbki i wypnij pupę, wciągnij brzuch i podnieś cycki; źle, stop, jeszcze raz, rozmazał ci się błyszczyk — chanelka się nie rozmazuje — podaj mi to, zgubiłaś spinkę, kurwa, mówiłam, żebyś się tak nie wierciła, mam jebane oczko na rajsto— ( 1, 2, 3, 4, 5 ) bal Rady — Charlotte ● 30 kwietnia ● toaleta Smalltalk płynie w naszych żyłach od urodzenia, ale przy niej nigdy nie robię tego z przymusu. Krótki wdech, dłuższy wydech, kosmyk włosów muskający dekolt odrzucony w tył; zwarta i gotowa nie mogę doczekać się nowości i wiadomości z życia stolika numer jeden i z wszystkich innych zakamarków naszego urokliwego półświatka. bal Rady — Ben ● 30 kwietnia ● labirynt z żywopłotu Odpowiedź nie zakłada zawodu w oczach, kiedy do świadomości dociera, że nie jest się tą pierwszą, ani drugą; może trzecią, a może siódmą? Valentina Hudson nie potrafi oswoić się z numerkiem na koszulce wyższym niż ładna, prosta jedynka. Valentina Hudson — ta przeklęta, mała zołza — potyka się nawet o własne nogi na śliskiej trawie i prawie gubi zakręt; jeszcze chwila i zwyzywam ją od najgorszych suk. bal Rady — Richard ● 30 kwietnia ● bluszczowy kącik Cel, godność, trzeźwość, coś co można nazwać skromnym lubieniem siebie; całe szczęście, że foliówka w ładnej, pikowanej torebeczce nadal ma suche, kruche i białe wnętrze, które krzyczy do mnie spod warstw materiału: łazienka, Valentino, łazienka! Rozsyp mnie na marmurze umywalki! Rozsyp i wciągnij, rozsyp i połknij — połknij, może obrodzi? majJudith Carter ● 2 maja ● Country Club Dylemat pomiędzy pięknie wyglądałaś na balu a och Lucyferze, jak mi przykro! to problem natury tych Trzeciego Świata. Milczę więc, przez trzy i pół sekundy i w końcu wypuszczam ciężko powietrze, z nutą ulgi opadając na wygodny skórzany fotel, mojej rozmówczyni wskazując ten naprzeciw. Że też musiał sobie umrzeć; przyjemniej byłoby wyprawiać wesele! pogrzeb Wesleya Cartera ● 3 maja ● kaplica To zaraz; to później, to kiedy cisza stanie się nieznośna na tyle, że zaczniemy błądzić wzrokiem po swoich twarzach i z niepokojem przełykać ślinę. To później, bo teraz państwo Hudson kroczy przodem, w ojcowskich dłoniach kwitnie obszerny wieniec w bieli, który zaraz spocznie u stóp katafalku. ( 1, 2, 3, 4, 5 ) stypa ku pamięci Wesleya Cartera ● 3 maja ● country club Krzesła są wygodniejsze od lodowatej ławki w kaplicy, alkohol dryfujący w tej brei smutku i wspomnień to namiastka ratunku; nim jeszcze dobijemy do naszych miejsc, kradnę z bocznej tacy dwie szklanki whisky na lodzie. (1, 2, 3, 4, 5) Hiram Laffite ● 5 maja ● korty tenisowe Falowanie krótkiej, tenisowej spódniczki Lacoste to taniec sam w sobie, któremu bliżej do warkliwego paso doble, daleko do radosnej i słonecznej salsy. Białe ubrania, białe buty, białe paski na korcie, białe parasole, białe leżaki, białe kresk— Białe gemy i przejebany set. Javier Rivera ● 14 maja ● Amnesia tutaj będzie opis Alisha Dawson ● 18 maja ● Amnesia Zakochane dziewczyny popełniają najgorsze błędy. Zakochane dziewczyny nie widzą tego co oczywiste. Zakochane dziewczyny tracą godność, bo wyobrażają sobie wspólne życie w ładnym domku otoczonym białą balustradą. Zakochane dziewczyny Johan van der Decken ● 20 maja ● jezioro w New Hampshire Do porażek nie chce przyznać się żadna ze stron, debatując w środku komfortowej kajuty o przeszklonych ścianach; ostatnim spojrzeniem zerkam w kierunku ojca, który zasiada przy stole naprzeciw starszego mężczyzny, a usta rozciąga w złotym uśmiechu, choć wiem, że wolałby zacisnąć je w wąską linijkę i milczeć przez całość tej podróży. Sukces to jednak pochodna wyrzeczeń i poświęceń; do tej pory nie mam pojęcia co strzeliło mi do głowy by na wyrzeczenia i poświęcenia zdecydować się akurat w tej sytuacji. [ukryjedycje] |