Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Szlak tropicieli
Ulubiona ścieżka tropicieli i łowców w Cripple Rock. Inni spacerowicze raczej jej unikają, bo często są z niej wyganiani. Panuje tu ekstremalna zasada ciszy, która ma na celu niepłoszenia łownej zwierzyny. Gęste korony drzew sprawiają, że słońce ma niemałą trudność z przebijaniem się przez nie, co powoduje, że obszar ten jest w ciągłym półmroku. Lepiej trzymać się głównego szlaku, bo wokół niego często rozstawione są sidła, bądź inne pułapki. W połowie jej długości jest wybudowana mała skrytka, która posiada produkty pierwszej pomocy, ale także energetycznego batona i butelkę wody. Używać tylko w razie potrzeby.
[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Czw 20 Lip 2023 - 20:57, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Moriarty Faust
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t759-moriarty-faust
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t759-moriarty-faust
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Rana niby nie była jakoś bardzo poważna, ale głęboka i krwawiła, jak cholera. Dlatego w Moriartym pojawiła się lekka panika, że jego żona nie wyjdzie z tej potyczki cała. Poza tym bestie na pewno rzuciłyby się na nią, jako pierwszą czując krew. Naturalny instynkt, prawda? Nie mógł pozwolić na to, żeby Annice włos z głowy spadł. Zresztą nie mógł sobie też pozwolić na utratę przyjaciela – jednym słowem, musieli przeżyć. Miał ochotę sobie włosy z głowy wyrwać, kiedy jego zaklęcia nie zadziałały. Na szczęście towarzysze jakoś sobie radzili, a Faust w tym czasie mógł myśleć, co do cholery robić dalej. Musiał próbować dalej walczyć, nawet jeśli magia postanowiła mu płatać dziś figle. To miała byś spokojna pielgrzymka, świętowanie wśród grona przyjaciół. A tu proszę bardzo...
Padło inkantacja Anniki, jednak nic się nie wydarzyło. Na Lucyfera, sytuacja zaczynała być coraz cięższa. Niby mieli przewagę, ale ktoś musiałby pumy ostatecznie dobić. Co prawda nie był zwolennikiem zabijania takich zwierząt, szczególnie tych, które niby już wyginęły. Jednak teraz na szali ważyło się ich życie. Dlatego musieli działać! Chciał im zaskarbić nieco czasu, dlatego wymówił twardo i bardzo dokładnie zaklęcie.
- Varioherenae.- znowu nic, aż uderzył pięścią w ziemię. Nadal stojąc blisko żony, uciskając jej ranę, a potem błądząc wzrokiem po reszcie towarzyszów. Co miał zrobić? Wychodził też na skończonego idiotę, ponieważ jako profesor powinien wykazać się magią, a tutaj proszę bardzo. Jedno wielkie nic! Jednak nie to jest ważne, najważniejsze było ich życie.
-Cholera, nie wiem, co się dzieje. Może to aura tego miejsca?- rzucił jeszcze, wpatrując się w bestie przed nimi.

20 + 28 = 48 (nieudane) klik
Moriarty Faust
Wiek : 42
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : profesor/badacz
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Moriarty Faust' has done the following action : Rzut kością


'(S)Leśna pielgrzymka' :
Szlak tropicieli - Page 3 HF2QgQ7
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
Wdech
Wydech


Krew nieco szumiała mu w uszach od strzału adrenaliny, na szczęście obezwładniający lęk powoli go zostawiał.
Nie przemienił się publicznie co było niebywałym sukcesem i swojego rodzaju przełomem w jego życiu. Jednak nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ten jeden jedyny raz gdy wyszedł z domu akurat musiało wydarzyć się coś takiego.
A może tak te pielgrzymki wyglądają? Tego nie nóg być pewny bo ta była jego pierwszą.
Huk wystrzału był obezwładniający i nagły, sprawił, że lekko się wzdrygnął. Nie musiał nawet zerkać w stronę Cartera by mieć pewność, że to on użył broni.
Uśmiechnął się lekko kącikiem ust widząc, jak zwierze chwieje się na łapak a karmazyn krwi brudzi bok jej futra.
Aż miał ochotę krzyknąć - „Umawiam się z tym facetem!”
Nie wiedział co jest takiego w Carterze i tej jego broni co go tak pociągało.
Zerknął na Mortiego, który wypluł z siebie zaklęcie. Nie wiedział czy coś się wydarzyło, czy jednak nie. Być może rany jakie zadał zwierzęciu były jednymi z tych wewnętrznych bo i magia przyrody jaką dysponował jego przyjaciel nie była jego specjalnością.
A on stal jak ten idiota wpatrując się w wszystko niczym w akcję filmu, która rozgrywa się na jego oczach.
Dopiero po dłuższej chwili wstrząsnął się z chwilowego otępienia.
-Sanaossa Magnus-Powiedział raz jeszcze choć ulżyć nieco w cierpieniu rannego członka ich grupy.
Morty sprawdź proszę, czy się zaklepia - poprosił nie wiedząc czy jest na tyle bezpiecznie by mógł sam udać się do poszkodowanej. Czy należało zachować ostrożność bo zwierze wciąż dogorywało.
I jak wyglada sytuacja? - Podpytał zniecierpliwiony nie wiedząc, czy powinien użyć zaklęcia ponownie.



Licznie połowy obrażeń udany
Oscar Nox
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Byal Faradyne
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t507-byal-faradyne#2283
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t583-byal-faradyne#3158
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t584-poczta-byala-faradyne-a#3160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f126-apollo-avenue-11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t507-byal-faradyne#2283
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t583-byal-faradyne#3158
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t584-poczta-byala-faradyne-a#3160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f126-apollo-avenue-11
Judith Carter znał również z jednej rzeczy poza okołoszkolnym dawaniem mu korków czy twardego charakteru — otóż z niedoszłego narzeczeństwa z Roche Faustem, z którym przyjaźnił się przez całe życie, mieszkając nawet naprzeciwko niego na Apollo Avenue i z całym szacunkiem do przesympatycznego siewcy, ale jego niesprostanie temu chodzącemu wyzwaniu z bronią w ręku, było poniekąd zrozumiałe. Nie była to jednak informacja, którą mógłby jakkolwiek w nieoczekiwanym kontakcie po tylu latach wykorzystać. Stanowiło to co najwyżej nieprzydatną ciekawostkę. Po takim czasie byli w gruncie rzeczy nieznajomymi, których różnice rzucały się już na pierwszy rzut uważnego oka.
Informację, że wspomniany krewniak, to nie tylko przedstawiciel rodziny Carterów, ale i również syn Judith, który podążał swoją własną ścieżką, profesor historii magicznej przyjął ze skinięciem głowy. Historyk nie zamierzał podpytywać. Być może zmierzał na własną pielgrzymkę lub wyruszał w zupełnie innym celu. Na całe szczęście nie był wścibski, by podpytywać. Zresztą byłoby to zapewne dość niemile widziane.
Cóż, powiedzmy, że byłem wśród tych szczęśliwców, którzy wpadli  dość niefortunnie do podziemi w Cripple Rock. W związku z tym podtrzymuję odpowiedni poziom ryzyka pod koniec miesiąca. — Faradyne oświadczył to tonem, który można, by uznać za ciut żartobliwy, choć po prawdzie w samej ścieżce nie było absolutnie niczego zabawnego. Starał się poniekąd rozładować pewną niezręczność wobec tego, że od tej pory mieli podróżować w parze. Niekoniecznie musiało odnieść to zamierzony sukces.
Historyk nie chciał zagłębiać się też w szczegóły dlaczego zdecydował się na tę ścieżkę, gdyż w porównaniu ze swoją rozmówczynią jego przygotowanie do poruszania się po tym nieprzyjaznym, zagęszczającym się terenie leciał na łeb na szyję. Przyjął więc ufnie rolę Judith jako przewodnika jako oczywistą, gdyż skwitował to początkowym w porządku. Co tu dużo mówić — bez cienia wątpliwości Carter miała o wiele lepszą orientację w nie tylko zalesionym terenie, w którym chętnie stali bywalcy porwaliby się na polowania (przy założeniu, że byliby wyczuleni na potencjalne pułapki) niż jego akademickie cztery litery, nawykłe do spacerów z dalmatyńczykami, przemawiania w sali wykładowej czy uczestnictwa w konferencjach naukowych poza Saint Fall.
Dziękuję, na pewno przyda mi się pomoc osoby, która o wiele lepiej odnajduje się na takim terenie. — Nie powinno zatem zaskakiwać, że profesor historii magicznej bez unoszenia się męską dumą, puścił Judith Carter przodem, podążając tuż za nią. Historyk starał się również obserwować wszystko dokoła i patrzeć przy okazji znacznie uważniej pod nogi, by nie narobić niepotrzebnego hałasu. Faradyne na ten moment podarował sobie nadmiernie uprzejme podpytywanie o to, co u Carter słychać. Wyszedł z założenia, że jeśli taka rozmowa się między nimi zawiąże, to stanie się to wczesniej lub później, a nie tylko z konieczności podążania w jednym kierunku. Nie przemykali do przodu również w kompletnej ciszy – uniemożliwiało ją naturalne życie i dźwięki lasu.


rzut na tropienie: 45
Byal Faradyne
Wiek : 46
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : profesor historii magicznej
Ethan Carter
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 195
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 15
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t651-ethan-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1064-ethan-carter
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1595-ethan-carter#19521
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t926-poczta-ethana-cartera?highlight=poczta
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f160-ashes-of-rose
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1065-rachunek-bakowy-ethana-cartera#9132
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 195
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 15
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t651-ethan-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1064-ethan-carter
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1595-ethan-carter#19521
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t926-poczta-ethana-cartera?highlight=poczta
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f160-ashes-of-rose
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1065-rachunek-bakowy-ethana-cartera#9132
Zwykle kończył sprawę jednym strzałem. Tym razem pojawiło się kilka czynników, które sprawiały, że stawał się rozkojarzony i popełniał błędy. Jednym z nich były emocje, te wywoływał u niego jego kochanek, którego odruchowo chciał chronić. Magia zdawała się być kapryśna również dla Moriartyego i jego żony, nie widział żadnych zmian w zachowaniu zwierzyny, ani też nie zaobserwował by rana Anniki się zmniejszała. Przeszło mu przez myśl, że może mężczyzna miał trochę racji, być może coś w tym momencie zakłócało jej przepływ. Skąd bowiem nagle pojawiły się przed nimi dzikie okazy puma, która notabene powinna wyginąć. Słyszał, jak szept kruczowłosego lekarza inkantującego uzdrawiające zaklęcie, wkomponował się w szelest okolicznej trawy, poruszanej za sprawą delikatnego powiewu wiatru i powolnych kroków zwierzęcia, które traciło energię wraz z kolejnymi stąpnieciami - wciąż jednak na tyle żywego, by być dla nich zagrożeniem. Nie mógł pozwolić mu uciec. Jeśli jakimś cudem zebrałoby siły, mógłby ich zaatakować znienacka. Była też druga opcja, zwierzę męczyłoby się, stopniowo wykrwawiając i albo by po dłuższym czasie padło samo albo zostałoby zabite przez silniejszego osobnika. Jedyne, co teraz mógł dla niego zrobić - to dobić. Innej opcji nie widział. Brzdęk przeładowywanej broni rozniósł się po okolicy, a chwilę później Carter przymknął jedno oko i wyprostował dłonie, obserwując poruszające się zwierzę, które szukało sposobności by im uciec. Spokojny wdech i wydech, pewny chwyt broni.

Pach!

Huk wystrzału rozległ się ponownie, tym razem tuż za nim słychać było skowyczący ryk zwierzęcia, które padło na ziemię postrzelone prosto w udo. Widział, jak jeszcze starało się wstać, jednak rany były zbyt rozległe, żeby mu na to pozwolić. Carter nie opuszczając broni, powoli zbliżył się na bezpieczną odległość do pumy, cały czas w gotowości by oddać kolejny strzał, gdyby sytuacja tego wynikała.

Strzał w udo - 69 + 15 + 6 = 90, próg 45
Ethan Carter
Wiek : 43
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Łowca/ Właściciel strzelnicy
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
Zdążyła w swoim życiu przywyknąć do wielu rzeczy. Na początku do rozpieszczania – trudno było o drugą tak zarozumiałą i przemądrzałą istotę, jaką była Annika. Zaznała przez to bólu ciągniętych cebulek włosów, pieczołowicie zaplatanych przez matkę co poranek, czuła smak krwi i smarków, gdy znów się zryczała, nie chcąc za żadne skarby wracać do szkoły i ciągnąc Johana w drugą stronę, by raz podarował jej dzień, gdy nie musi doprowadzać ją do porządku po kolejnym wybuchu histerii. Kilka innych wydarzeń, w tym śmierć drugiego brata dały jej zaś jasno do zrozumienia, że świat nie jest sprawiedliwy. A ostatecznie, poznała zapach prawdziwego strachu i przeraźliwej tortury, której echa odnaleźli w tunelach. Skutek dało się łatwo przewidzieć.
Glina, z której ulepiono Annikę, zdążyła już stwardnieć.
Stała na nogach pewnie, mimo strzegącego jej boku – a w szczególności rannej nogi – męża, zainteresowanego zadrapaniem, którego pieczenia jeszcze nawet dobrze nie odczuła. A chciała odczuć. Niech tylko minie jeszcze ta chwila, gdy po raz kolejny zakłócą leśną ciszę.
Przeładowanie i wystrzał. Nawet spodziewając się dokładnie tego, co nastąpiło, Annika nie mogła ani odwrócić wzroku, ani powstrzymać odruchu gwałtownego wciągnięcia powietrza do płuc jak przy czkawce, gdy hałas wzbił znów ptasią chmarę w powietrze. Jedno uderzenie serca później, bezwładna kreatura upadła kilka metrów od poprzedniej.
Wszyscy bezpieczni – zamrugała, jakby chcąc pozbyć się odbitego na siatkówce obrazu tej sceny. Jej głęboki oddech był dziwnie nienaturalny w ciszy, która zapadła potem… A może to tylko w jej głowie? Gdzieś w tle odbywały się przecież rozmowy, a rana częściowo się zasklepiła… Czyimś zaklęciem?
Być może. Coś pomogło. Ale to nie wszystko.
Dobrze już, nic mi nie jest – wyrwała kończynę dwóm ratownikom sprawiającym przy niej wrażenie, jakby wkrótce miała ją przypadkiem stracić, co wcale nie wprawiało w lepszy nastrój. W kilka kroków znalazła się przy wykrocie, usiadła na pniu i podciągnęła nogawkę, starając się jak może, by kontrolować drżenie rąk.
Czy w ogóle widzieliście, co próbujecie leczyć? – Fuknęła, przyciągając kolano do siebie – Sanacruore – czar nie poskutkował, tak samo jak poprzedni – Szlag! – Dwa wdechy później wyrzuciła z siebie pytanie – Jeśli nikt nie ma przy sobie płynu do dezynfekcji… – Tu spojrzała na Oscara – …pozwolicie, że będę próbowała dalej, aż uda mi się to przynajmniej zdezynfekować? – Z Oscara przeniosła spojrzenie na stojącego nieopodal Ethana. W końcu to do przewodnika wycieczki należało stanowisko w sprawie maruderów i innych uciekinierów. A odnośnie do tych drugich…
Dwóch nam zniknęło, zauważyliście? – Szybki rzut oka na okolicę nie przyniósł żadnych nowych odpowiedzi, a ona osobiście miała teraz lepsze zajęcie, niż niańczenie chłopaka Fogartych i tego drugiego. Zmilczała więc dalszy ciąg, nie wyobrażając sobie teraz, w tych warunkach, poszukiwać ich pośród chaszczy.

Rana została zaleczona, w tej chwili Annika ma 164/169 PŻ
Jedna kicia od dawna leży, do niej dołączyła druga, postrzelona w kończynę straciła 10 P i 30 W PŻ, co zeruje jej licznik życia.
Rzut na Sancruore nieudany
Annika van der Decken
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Argument Faradyne’a wydaje się kompletnie z dupy, ale jednak przykuwa moją uwagę. Też byłam w centrum wydarzeń tamtego dnia. Widziałam, jak z nieba spada martwy anioł, widziałam na własne oczy, jak umiera, jak ulatuje z niego życie i wycieka błękitna maź będąca krwią. Widziałam też, jak umiera upadły i byłam świadkiem jego pogrzebu. Jeszcze przed śmiercią wyznał nam prawdę o tym, co właśnie się rozpoczęło – i wtedy też rozpoczęły się przygotowania do innego życia. Przyszłego, szczęśliwego życia, gdzie każdy będzie współdzielił dar magii. Dar Lucyfera.
Nie rozmawiałam z nikim, kto wpadł do podziemi w Cripple Rock.
Tam, gdzie się znalazły nieużywane portale? – wolę dopytać. W tym momencie każda informacja na temat odkryć i tego, co się działo, będzie dla mnie cenna. Cenna dla Kowenu. W jakim stopniu? Nie wiem. Ale może pomoże mi zrozumieć ciąg wydarzeń i przygotuje na kolejne trudności.
Ostatnio jestem miękką fają, ale stwierdzam, że lepiej wziąć go ze sobą niż mają go zeżreć jakieś piekielne bestie. Czy miałby się potknąć na kamieniu i leżeć ze złamaną nogą. To moje lasy, moje tereny i ja wiem, jak po nich chodzić, żeby nikomu nic się nie stało.
Bądź co bądź, jedna osoba to nie aż tak wielki bagaż. Profesorek naukowiec powinien mieć przynajmniej w teorii mózg na miejscu i czasem go używać. Może nie będzie tak źle.
Idziemy więc szlakiem w milczeniu. Las jest dziwnie cichy. Zazwyczaj jest cichy, ale teraz spodziewałabym się przejawu jakiegokolwiek życia. Gdzieś z gałęzi poćwierkują ptaki, gdzieś w górze koronami drzew szarpie wiatr. Ta cisza zaczyna mnie dobijać o tyle, że zapadła pomiędzy mną a Faradynem. Pewnie gdybym była tu sama, wcale by mi nie przeszkadzała. Bądź z kimś, kogo znam lepiej…
Nasza znajomość nie jest w końcu wielka i zażyła.
Chujnia się porobiła miesiąc temu – zarzucam więc cokolwiek, uznając, że narzekanie na życie będzie minimalnie lepszym tematem niż gadanie o pogodzie.

Tropienie: 89 + 20 + 22 = 131
Poprzednie tropienia: 190 + (45 + 6 / rzut i talent Byala) = 241
Obecna suma tropienia: 131 + 241 = 372
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Moriarty Faust
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t759-moriarty-faust
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t759-moriarty-faust
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Dobrze, że Moriarty był nadal pod wpływem rytuału żony, bo jak nic poziom stresu doprowadziłby go szybko do klasycznego zawału. Także mieliby z głowy wtedy już trzy osoby, a może cztery? Szczerze to jakoś nie zwracał mocniej uwagi na to ile ich było, dwie piekielne bestie na szlaku skutecznie skradły całe show. Błądził jedynie wzrokiem między towarzyszami w międzyczasie próbując jakoś zadziałać, ale jego magia natury postanowiła dziś robić dziwne rzeczy. Także ostatecznie Moriarty się nie popisał, chociaż zajmował się raną poszkodowaniej, kiedy Oscar nie mógł nic zdziałać.
Wbił wzrok w ziemię, czekając na najgorsze. Nagle dostrzegł nieco krystalicznie białych piór, których wcześniej jakoś nie zauważył. Wolną ręką zaczął je zgarniać do kieszeni, w końcu jeśli przeżyją to mogą się na coś przydać. Jako badacz oraz poniekąd naukowiec doceniał surowce po które można jedynie sięgnąć, nie ważne, jak komicznie to w obecnej sytuacji wyglądało.
-Oczywiście... Myślę, że się zasklepia. - rzucił do Noxa, na szczęście zagrożenie powoli mijało i de facto się wyratowali. Jedna puma padła, a druga... No cóż, nadal nabierała wody w płuca. Biedne zwierzę, jakoś nie potrafił się wyzbyć współczucia dla tak majestatycznej, ale równie zabójczej bestii.
-Najwidoczniej teraz są niestety zdani na siebie, nie mamy możliwości, aby się wracać i ich szukać. -westchnął, podnosząc się z kolan, otrzepując jeszcze spodnie z ziemi. -Rana się zasklepia, próbowałem ją odkazić. - rzucił jeszcze do żony, a potem poklepał Noxa po ramieniu.
Pielgrzymka dobiegała końca, musieli zająć się pumami, które zgarnęli ze sobą... Zgarnęli, bardziej to Nox niósł jedną, a Carter drugą, ponieważ Faust zwyczajnie nie był na siłach. Musieli wędrować dalej szlakiem, aż dotarli do finiszu swojej wycieczki. Chyba każdy uczestnik może przyznać, że to nie była zwyczajna integracja... Ale coś na zasadzie filmu akcji.

zt --- raczej dla wszystkich!

Moriarty Faust
Wiek : 42
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : profesor/badacz
Byal Faradyne
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t507-byal-faradyne#2283
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t583-byal-faradyne#3158
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t584-poczta-byala-faradyne-a#3160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f126-apollo-avenue-11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t507-byal-faradyne#2283
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t583-byal-faradyne#3158
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t584-poczta-byala-faradyne-a#3160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f126-apollo-avenue-11
Zdarzenia minionego miesiąca ciągną w życiu profesora historii magicznej pewnym ciągiem zdarzeń mniej lub bardziej ryzykownych, odbijających się od adrenaliny. Fakt, że ze wspomnianych podziemi tak naprawdę mógł nie wyjść i podzielić los martwego górnika dotarło do niego o wiele później niż podejrzewał. Chyba był zbyt skupiony, aby przetrwać w nietypowych warunkach z ryzykiem zawalenia skalnego sufitu na głowę i tajemniczego stworzenia, które przypominało cyklopa, do tego wtapiało się w sufit, a o którym wspomniał jedynie Roche Faustowi, bo ten niesklasyfikowany gatunek brzmiał zbyt abstrakcyjnie, by dzielić się tym jakoś otwarcie. Przypominało to dysputy o krypcie Fogartych, na którą nie było dowodów, lecz te same do niego przyszły w postaci pewnego młodego człowieka w pierwszej połowie tego miesiąca. Zajście w Cripple Rock, które połknęło ich za pośrednictwem pęknięcia asfaltu i spadku w dół, zdawało się w głowie Byala Faradyne’a jawić niczym nieoczekiwany efekt domina, który zwalał mu na głowę nowe odkrycia lub wyzwania. Czasem te drugie ściągał na siebie sam, tak jak tego dnia, ładując się na najtrudniejszy ze szlaków i to zdecydowanie z niezbyt dobrym przygotowaniem, a także średnią orientacją w nowym dla siebie terenie.
Tak, z tego co się orientuję, to tak — odpowiedział z krótkim namysłem Faradyne, podążając za swoją świeżo złowioną przewodniczką i uważając, by tym razem nie nadepnąć na jakąś ususzoną na wiór gałąź, która spłoszyłaby wszystko w okolicy przy niosącym się trzasku. — W moim były martwe zwłoki, które nie uległy normalnym procesom rozkładania się ciała — dodał chwilę później w razie, gdyby Judith chciała go o wspomniane portale podpytywać. Nie rozwlekał się na razie ani przelotną wzmianką o dzienniku, zapieczętowanych drzwiach, klaustrofobicznym korytarzu znikąd, ponieważ nie o to podpytywała. Byal natomiast nie był też aż tak wylewny. Może i kojarzyli się z jakiejś swojej odległej przeszłości, jednak dziś w gruncie rzeczy poza kojarzeniem się z twarzy czy danych osobowych, byli dla siebie co najwyżej dalszymi znajomymi. Faradyne niekoniecznie chciał zalewać Carter historiami rodem z tuneli. Być może te wcale nie wydawały się dla niej interesujące? Tego nie wiedział. Na razie próbował wyczuć nastrój.
Przez pewien czas podróżował w jej towarzystwie w milczeniu, które naruszał śpiew ptaków, szum liści czy dźwięki towarzyszące poruszaniu się przez leśną ścieżkę. Korony drzew zacieśniały się ze sobą, utrudniając wpadanie dużej ilości światła dziennego do środka. Faradyne jako miłośnik miejsc w szponach natury, rozglądał się powoli, wodząc wzrokiem po koronach drzew i gdzieś na ściółkę leśną. Jeśli jednak profesor historii magicznej liczył na wyłowienie brązu szyszek, to musiał się rozczarować. Przez dłuższy moment był tak tym rozglądaniem i jednostajnością dźwięków pochłonięty, że głos Judith sprowadził go na ziemię. Byal podążył spojrzeniem do pleców kobiety przez szybko rozważając, na ile może sobie pozwolić w wyrażeniu pewnych opinii. Ostatecznie co miał do stracenia pośród gęsto porośniętych drzew, cichnącej przestrzeni dokoła nich, tak jakby nawet natura przysłuchiwała się ich rozmowie? Najwyżej Judith Carter da mu jasno do zrozumienia, że się z nim nie zgadza i to znając jej styl z korepetycji — w dość niewybredny, acz bezpośredni sposób.
To nawet mało powiedziane, jeśli zestawi się te wszystkie anomalie ze sobą i to jak zgrały się one ze sobą czasowo. — Byal podjął zarzucony przez ciemnowłosą kobietę temat. — Mieliśmy pożar na Deadberry, dziwne zajście na lokalnym uniwersytecie i wizytacje w zamkniętych od dawna podziemiach. Przez tyle lat nie zdarzyło się w Hellridge tak wiele i na taką skalę. — Faradyne nie podążał torem kłamstw rozsiewanych przez Piekielnik, mimo że rozumiał cel mydlenia oczu czytelnikom. Uspokojenie mas. To, co mogło przykuć jednak uwagę to to, że nie powiedział, że na uniwersytecie miał miejsce wybuch gazu. Od Mallory’ego Cavanagha wiedział, że to w ogóle tak nie wyglądało. Młody mężczyzna był razem z Byalem i Elianne w tunelach, próbując się z nich wydostać, jednak tam, skąd się wydostali, wcale nie czekała na nich ekipa ratunkowa, co w ogóle nie stanowiło szczególnego pocieszenia.


Rzut na przeszukanie terenu: 39
Byal Faradyne
Wiek : 46
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : profesor historii magicznej
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Kiwam głową jeszcze przez krótką chwilę, nim dociera do mnie sens słów wypowiedzianych przez Faradyne’a.
Zwłoki, które nie podległy normalnym procesom rozkładania się ciała.
To znaczy? Były nietknięte? – Porośnięte mchem, wyrosło im coś? W tym momencie mogłam uwierzyć dosłownie we wszystko zważywszy na to, że byłam świadkiem zmartwychwstania w Maywater. Potem zrozumiałam, że to nie błękitna krew spadająca z nieba, a uczynki Erosa, który strącił z nieba dusze, prawdopodobnie niemagicznych. Czarownicy nie idą przecież pod plugawe skrzydła Gabriela.
Przy okazji dotarło do mnie, że z tej rozmowy niekoniecznie muszę wynieść wniosek, że pogoda jest gówniana. Może dowiem się czegoś jeszcze. Czegoś, co pomoże mi się przygotować na następną część początku końca.
Cisza wokół nas zanikła w chwili, kiedy usłyszałam odpowiedź na moją gównianą zaczepkę, równie dobrze mogącą brzmieć ładną mamy dziś pogodę. Jak na taką zaczepkę dostałam bardzo wiele konkretów i bardzo wiele wątpliwości. Nawet więc niewtajemniczeni ludzie musieli zauważyć, że coś się wokół dzieje. Że dzieje się coś bardzo potężnego, bo, jak to ujął Faradyne, przez lata nie zdarzyło się w Hellridge aż tyle i na aż taką skalę.
Być może od samego momentu, kiedy Aradia stąpała jeszcze po ziemi.
Być może Faradyne tego oczekuje, ale wcale nie zamierzam go wyśmiać. To, co mi powiedział, świadczy o zdrowym rozsądku. Niczego innego bym się nie spodziewała po profesorze, kto jak kto, ale on akurat myśleć i łączyć kropki powinien potrafić.
Jeszcze Maywater. Zawaliło się pół dzielnicy. Akurat tam byłam ja – odpowiadam mu krótko. Jeśli chcę wyciągnąć coś od niego, muszę dać coś od siebie. A przede wszystkim, wybadać grunt. – Ciekawi mnie, czy ktoś uwierzył w to, co wysmarował Piekielnik, żeby to wszystko uzasadnić.
Troszkę pikanterii i teorii spiskowych. Ale niektóre teorie spiskowe okazują się prawdą. Dziś nie mam się z czego śmiać, bo być może akurat wtedy zamknę oczy na prawdę.

Tropienie: 17 + 20 + 23 = 60
Obecna suma tropienia: 372 + (39 + 6 / rzut i talent Byala) + 60 = 477
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Byal Faradyne
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t507-byal-faradyne#2283
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t583-byal-faradyne#3158
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t584-poczta-byala-faradyne-a#3160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f126-apollo-avenue-11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t507-byal-faradyne#2283
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t583-byal-faradyne#3158
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t584-poczta-byala-faradyne-a#3160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f126-apollo-avenue-11
Faradyne przez dłuższą chwilę zwlekał z odpowiedzią na pytania zawieszone przez Carter, jednak nie dlatego, że zamierzał właśnie wycofać się rakiem z podjętego tematu. Historyk musiał szybko zdecydować o czym może wspomnieć, a co wydawało się tak kuriozalne, że nie wypadało się tym dzielić. Uznał więc, że przemilczenie dziennika górnika i jego ostatnich wpisów, włącznie z obecnością małego cyklopa z puzzlami przesuwającymi ściany, to dobra decyzja, która nie umniejszy samym faktom, jedynie odrze je z detali.
Jakby to powiedzieć: te zwłoki miały na sobie oryginalny ubiór z drugiej połowy XIX wieku, co może w linii prostej łączyć się z ucieczką przed pożarem w kopalni z 1885 i śmierć w ciemnych tunelach. W każdym razie jego ciało nie zgniło ani nie zostały z niego jedynie kości, tak jakby pod powierzchnią wszystkie procesy biologiczne i czas działały inaczej. Ciężko to mi to nawet samemu sobie wyjaśnić. — Słowa Faradyne’a zdradzały lekkie zamyślenie, jednak nie takie, które oderwałoby go od potencjalnych niebezpieczeństw nieznanej mu ścieżki.  Po prawdzie jego może kryło za sobą zduszoną w zarodku pewność wobec przebiegu zdarzeń, powiązanych ze swoimi odkryciami i treścią wspomnianego dziennika. Jedynym rozwiązaniem było przebadanie kopalni i odkrycie jej tajemnic raz a dobrze, co swoją drogą miał w planach z Aureliusem Hudsonem, jednak to  przedsięwzięcie wymagało dokładniejszych przygotowań. — Oficjalnie kopalnię pod niezmienną pieczą Hudsonów zamknięto w 1926 roku. Od tego czasu doproszenie się o pozwolenie na wstęp, nawet w celach badawczych obiektu, było z góry skazane na porażkę, jednak to, co wydarzyło się ostatnio znowu skierowało na nią oczy ciekawskich. — Darował sobie wzmiankę o tym, że jego przyjaciel ową zgodę uzyskał, jednak nie w celu tuszowania tego, a jedynie po to by powodzeniu sprawie nie zapeszać. Darował sobie również wpomnienie o tym, że akurat na niego, Mallory’ego, Elianne i znaną mu z widzenia kobietę nie czekała żadna ekipa ratunkowa. Byal Faradyne nie chciał także przeginać, porywając się na brzeg swoich zainteresowań historycznych, bo to przecież wcale nie musiało interesować jego rozmówczyni.
Artykuł Piekielnika miał ugasić pożar paniki, jednak to nie miało prawa zadziałać na osoby, które stanowiły część owych zdarzeń, będąc uczestnikami zajść. A skoro ogień rozgorzał na Placu Aradii, to czy ktokolwiek szukał świadków zdarzenia i pragnął dociec, co tak właściwie miało tam miejsce? Byal Faradyne miał jedynie więcej korytarzy w głowie na rozmyślenia niż drzwi prowadzących do odpowiedzi, które rozwiewałyby wątpliwości. Te wydarzenia nawet jeśli należały do jakże świeżej historii Hellridge, nawet jeśli niepokojącej i alarmującej, to brakowało jakichkolwiek tropów, które cokolwiek, by mu naświetliły. Ślepa uliczka, co stwierdzał przed samym sobą z lekkim zawodem.
A czy zdarzenia w Maywater Piekielnik próbował jakoś wyjaśnić? — podpytał ostrożnie Byal, bo chyba na tle informacji o Deadberry i ewidentnym kłamstwie dotyczącym uniwersytetu, o czym wiedział od Mallory’ego, a także tragedii, która naprawdę miała tam miejsce, zeszło mu to na dalszy plan. O zajściach w Maywater też niewiele dotąd słyszał, a nuż Judith Carter podsunie mu jakieś ciekawe informacje? Faradyne nie nastawiał się na wiele, ale wzbudziła jego ciekawość. — Pokuszę się o stwierdzenie, że jedynie w osoby szukających wygodnej odpowiedzi i niebędących świadkami tych zdarzeń, ale w przypadku drugiej opcji tu ludzie też przecież rozmawiają się ze sobą i tak wątpliwy tekst tego szmatławca zachęca do dyskutowania. — Nikt nie musiał w końcu wchodzić w otwartą polemikę medialną z Piekielnikiem, obklejać plakatami z teoriami spiskowymi Deadberry i ich wersjami zdarzeń, aby budziło to brak zaufania czy postawiło zwątpienie. Najpewniej nie uda im się przekonać nieprzekonanych, jak i zakrzywić odbioru uczestnikom jednym artykułem wyciszającym sprawę. Pożar w dzielnicy dostępnej jedynie dla magicznych? To już mówiło co nieco. Tyle że natężenie takich anomalii było na zbyt dużą skalę i w zbyt krótkim czasie, by łatwo było zamydlić oczy sceptykom.


Rzut na przeszukanie terenu: 95
Byal Faradyne
Wiek : 46
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : profesor historii magicznej
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Byal Faradyne' has done the following action : Rzut kością


'(S)Leśna pielgrzymka' :
Szlak tropicieli - Page 3 H8yq7r1
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
28 — III — 1985

Osamotniona smużka dymu w zgęstniałej, leśnej ciszy; powietrze o zapachu sosnowego odświeżacza powietrza niechętnie zgadzało się na towarzystwo papierosa — prawdopodobnie jeszcze niechętnej akceptowało obecność jego właściciela.
Rozżarzone czerwienią oczko próbowało nadać ścieżce kolorytu — wszechobecna, dopiero budząca się do życia zieleń zakłócała nadgniły brąz minionej zimy. Zdrętwiałe od chłodu liście, obłażąca z pni kora, chłód cierpliwie zakradający się pod zasuniętą pod szyję, dobitnie czarną kurtkę; późnomarcowe poranki nie sprzyjały wyczekiwaniu w bezruchu. Czas prześlizgiwał się po ledwie zasklepionym błocie wydeptanej ścieżki — Barnaby obserwował ją aż do pierwszego trzasku gałęzi łamanych pod zbliżającymi się parami butów. Próba zgadnięcia, co czyha po drodze, była sposobem na zarżnięcie czasu; nie mógł — nie wszystko możesz kontrolować, Williamson — wiedzieć, czy kilka jardów w głąb lasu ktoś nie poślizgnie się na omszałym kamieniu.
Istniał cień prawdopodobieństwa, że — w imię kpiny losu — będzie to on.
Jak wasza umiejętność tropienia, panowie?
Zerowa, ujemna, zaskakująco rozwinięta? Precyzyjny spokój spojrzenia nie wydawał osądu; nawet w półmroku splątanych z sobą koron drzew Williamson robił to, co potrafił najlepiej — obserwował dwóch nadchodzących od drogi czarowników.
Młodszy o dekadę Cavanagh nosił w sobie ciężar, którego źródło balansowało na niesprecyzowanej przeszłości i niedawnych odwiedzinach w tunelach. Paganini wyjawił sekret jego udziału w wydarzeniach z dwudziestego szóstego lutego, wygodnie przemilczając fragmenty, w których Theo mógł być użyteczny, ale Williamson posiadał własną teorię — Cavanagh coś potrafić musiał, skoro ciągle żył. Z Overtonem było trudniej; na pierwszy, drugi i każdy kolejny rzut oka był kwintesencją własnego nazwiska, ale jeśli czegoś uczyły trzy dekady pokrewieństwa z Thibaltem, to była to nieśmiertelna prawda pozorów. Złoto i artystycznie uwznioślenie skutecznie ukrywały tajemnice — pod warstwą lśniącej farby tkwiły sekrety, do których Williamson nie miał i nie zamierzał mieć wstępu; tak długo, jak długo dociekanie sedna nie byłoby zleceniem Gwardii.
Na szlaku zwykle panuje cisza, ale nie oszukujmy się — oszukiwać się przestali kilka dni temu, kiedy listy starszyzny zarządziły wspólną wyprawę — atrament cuchnął politycznymi fortelami i próbą zrozumienia, czy historia zerwanych zaręczyn może zostać przekuta w przyszłość umocnionej współpracy. — Dni pielgrzymek wprowadzają chaos wszędzie.
Ze szczególnym naciskiem na utarte szlaki codzienności; te wijące się przez lasy Cripple Rock sukcesywnie tratowane były butami czarowników. Łut szczęścia, umiejętności, sprzyjająca łaska Aradii — każda z tych wypraw miała szansę zakończyć się sukcesem; tylko nieliczne wieńczone były trupami.
Zadaniem Williamsona — niewypowiedzianym wprost, ale zaklętym w pauzy milczenia wuja Ronalda — miało być zadbanie, żeby do grona nielicznych nie dołączyło dwóch młodych, obiecujących czarowników.
Jedna zasada, zgoda? — niewiele jak na jego możliwości — zwykle zasad było kilka, każda bardziej rygorystyczna od poprzedniej, wszystkie zwieńczone niejednoznaczną sugestią, że złamanie rozkazu to prosty sposób na adekwatne złamanie kończyny. Może to nikotyna w płucach, może zmęczenie, może wiara w umiejętności mężczyzn, których za moment wprowadzi na szlak tropicieli — cokolwiek nie stało za tylko jedną zasadą, było przejawem woli.
Czy dobrej — dopiero się okaże.
Nie schodzicie z głównego szlaku.

tropienie: 10 (k100) + 14 (talent) + 5 (modifikator) = 29
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Bieganie po lesie nie przystawało Overtonowi. Kiedy był młodszy, byłby skłonny założyć się, że pani matka wreszcie wyhaftuje mu te słowa na każdym rękawie koszuli. Tak z nadzieją, że kiedyś przestanie o tym zapominać, gdy na każdym kroku będzie musiał rzucać okiem na wpajane mu prawdy. Ani rodzinne zakazy i nakazy, ani też mądrość zdobywana z wiekiem nigdy nie powstrzymywały go przed notorycznym wyściubianiem nosa poza nakreślone mu granice. Niejeden raz wrzaskiem musiał walczyć o swoją niezależność, domagając się swobód przeznaczonych dla pospólstwa. Stąd też wiadomość, o wspólnym wyruszeniu na szlak z Williamsonem i Cavanaghiem była nie tylko zaskakująco miłą niespodzianką, lecz przede wszystkim źródłem absurdalnej niepewności. O ile spacer wśród zieleni liści i brązów pni drzew przyjmował z pełną aprobatą, tak nie był przekonany do dłuższego obcowania zarówno z bratem swojej niedoszłej żony, jak i jej kolejnym narzeczonym (który z nich był pierwszy? Maurice sam już się w tym gubił). W normalnych warunkach nie podejrzewałby tak szlachetnie urodzonych mężczyzn o chęć pogrywania mu na nosie i honorze, lecz z jakiegoś powodu nie potrafił tak do końca rozluźnić się w ich obecności. Cała napięcie tylko wzmagało w nim to drażniące niezrozumienie, związane z wepchnięciem ich w tę sytuację zupełnie bez zapytania kogokolwiek o zgodę… a przynajmniej bez pytania samego Overtona.
Ubrał się zaskakująco praktycznie jak na samego siebie. Solidne buty oferowały sporo stabilności na momentami grząskim od wilgoci gruncie, a śliski materiał porządnie wykonanej kurtki chronił nie tylko przed wilgocią, lecz również temperaturą. Kto wie, jak długo przyjdzie im łazić po lesie, nim dotrą do celu, jakikolwiek by on nie był. Dopiero przy bliższych oględzinach można było zauważyć przesadnie zdobione mankiety koszuli wystających spod odzienia wierzchniego. Cóż, Overtone pozostawał Overtonem cokolwiek by się nie działo.
Maurice przeczesał swobodnie jasne włosy, ułożone dotychczas wiatrem i solą Maywater. Posyłając spojrzenie Barnabie i Theo, wydawał się być nie tylko szczery w zamanifestowanej uśmiechem radości ze spotkania, lecz również dość czujny. Na tyle czujny, aby różnica w jego zachowaniu przebijała nawet przez typowy dla jego rodziny przesadyzm gestów.
- Lepiej poradziłbym sobie z wytropieniem najnowszej kolekcji Ralpha Laurena, aniżeli z nosem zakopanym w leśnej ściółce. - Przyznał Maurice ze swobodą, która nieczęsto od niego biła, zwłaszcza w miejscach publicznych. To spotkanie było wyjątkowe i to więcej, niż wyłącznie w zakresie doboru miejsca.
- Postaram się nie przeszkadzać i nie skręcić kostki na korzeniach. - Oznajmił z pewnym przekąsem, który mógł być trudny do rozgryzienia wyłącznie dla osoby, która nie znała Overtonów. Ich sposób bycia był dostatecznie charakterystyczny, aby wszelkie wyprawy poza sale teatralne nieszczególnie im pasowały, a jednak Maurice nie narzekał. Nie narzekał i ostatecznie wydawał się wręcz podekscytowany możliwością poobserwowania gwardzisty w akcji… nawet jeżeli jego misja było prowadzenie w nieznane dwójki gołodupców.
- Na ciszę i tak nie mielibyśmy co liczyć. - Zauważył, zerkając mimowolnie na człapiącego obok Theodora. Overtone miał nadzieję, że może przynajmniej dzięki syrenim wdziękom wygląda trochę lepiej od niego, gdy tak próbuje stąpać cicho i z gracją. Mimo wszystko pomimo tej nieco złośliwej myśli, przytrzymał przed nim rozłożystą gałąź, którą przed momentem wymijał i przepuścił go przodem.
Milczącym skinieniem głowy zgodził się z zarządzeniem Williamsona. Błądził wzrokiem po okolicy, ale nie zamierzał oddalać się nawet na krok. Pomimo sympatyzowania z naturą, nie w smak mu było wystawiać się na ewentualne niebezpieczeństwo wpadnięcia w pułapkę na niedźwiedzie, czy cokolwiek tam wsadzali w krzaki łowcy.
- Powinniśmy wypatrywać czegoś konkretnego? - Dopytał eksperta, przebiegając wzrokiem wąską ścieżkę rozpościerającą się przed nimi. Wyglądała dokładnie tak samo, jak wszystkie inne. Pewnie byłoby mu prościej zobaczyć coś - cokolwiek - gdyby nie potężne zmęczenie wywołane kilkutygodniową już bezsennością. Szarplica była wyjątkowo dokuczliwa tej wiosny.

Tropienie: 19 + 14 (talenty) = 33
Suma: 62


[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Maurice Overtone dnia Pon 6 Lis 2023 - 19:13, w całości zmieniany 1 raz
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Theo Cavanagh
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t210-theodore-cavanagh-w-budowie#484
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t472-theo-cavanagh#1896
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t471-poczta-theo#1894
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t210-theodore-cavanagh-w-budowie#484
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t472-theo-cavanagh#1896
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t471-poczta-theo#1894
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Zwykle nie miał naprawdę absolutnie nic przeciwko spontanicznym wyprawom po lesie. Zwłaszcza tym naprawdę spontanicznym, których sam nawet nie spodziewał się kilka minut wcześniej. W szczególności tym nocnym. I po sporej ilości alkoholu, ze zdrowym rozsądkiem beztrosko zawieszonym na gałęzi nieopodal wejścia w leśną gęstwinę.
Tym razem jednak do całego tego przedsięwzięcia podchodził co najmniej z pewnym sceptycyzmem.
Może dlatego, że ze spontanicznością niewiele miało w zasadzie wspólnego. Całość zapowiadała się raczej jak leśna przechadzka emerytów z przewodnikiem. I… w gruncie rzeczy tym chyba właśnie była. Może bez emerytów. Ale jednak za dnia, co być może większość trzeźwo myślących osób uznałaby za niewątpliwy plus. Podobnie zresztą jak i samą trzeźwość, choć i w tym przypadku Theo daleki byłby od zaliczenia jej w poczet jakichkolwiek zalet całego tego, zapowiadającego się niezbyt ekscytująco, wypadu.
Z pewnością całkiem nieźle, chociaż nadal sporo brakuje, żeby odkryć w sobie ten konkretny talent – choć mimo wszystko na rzucone pytanie odpowiedział z całkiem szczerym rozbawieniem. I, ogólnie rzecz ujmując, dość szczerze. Całkiem nieźle szło mu na przykład wynajdywanie kłopotów i radosne pakowanie się w sam ich środek. Choć najpewniej nie było to raczej coś, co można byłoby uznać za przejaw tego głęboko ukrytego talentu do tropienia. I może niekoniecznie było to coś, o czym należałoby wspominać tak wprost, kiedy miało się do czynienia z kimś, kto może wcale – lub nie w pełni – zdawał sobie sprawę z tej nieco problematycznej przypadłości Cavanagha. Chociaż na pewno niezdrowa tendencja do beztroskiego ładowania się ku wszelkim potencjalnie niebezpiecznym sytuacjom mogłaby być czymś, co słusznie powinno wywoływać zdziwienie tym, że Theo wciąż jeszcze żył. I to nie tylko w kontekście nie tak dawnej przechadzki po tunelach w jakże uroczym towarzystwie.
Swoją drogą, nad towarzystwem być może powinien zastanowić się również w tym konkretnym przypadku. Nie, żeby miał cokolwiek do zarzucenia Overtonowi. Gdyby jednak z jakiegoś powodu cierpiał na coś, co należałoby określić mianem zwykłej paranoi, prawdopodobnie powinien poważnie rozważyć, czy błąkanie się po lesie – choćby i za dnia, w klimatach wycieczki emerytów – pod przewodnictwem brata swojej byłej narzeczonej faktycznie było przeżyciem aż tak bardzo nieemocjonującym, jak miałoby się w pierwszej chwili wydawać. Na szczęście jednak na żadną paranoję nie cierpiał. Jakiekolwiek wątpliwości pewnie nie miały więc nawet okazji choćby na krótką chwilę zagościć w jego umyśle. A jeśli nawet, to i tak najpewniej zrobiły to jedynie przelotnie. W końcu podczas jego burzliwej relacji z byłą narzeczoną, nikt tak właściwie nie ucierpiał ani zbyt poważnie, ani też długotrwale. Niby czemu miałby więc obawiać się, że ta właśnie z pozoru kompletnie nieekscytująca pielgrzymka miałaby okazać się jego ostatnią?
I chociaż pewnie mógłby we właściwy sobie sposób skomentować wypowiedź tyczącą się ciszy, rzekomo panującej zwykle na szlaku, nie mógł tego zrobić z jednego prostego powodu. Dalsza część słów Williamsona przeleciała gdzieś obok niego, wyparta przez coś, co niejako na życzenie kompletnie tej wspomnianej ciszy przeczyło. Choć jednak – o czym zdążył się już przekonać co najmniej kilkukrotnie – przeczyć mogło tylko w umyśle Cavanagha, bo nie sądził, by ktokolwiek z pozostałych również miał usłyszeć przenikliwy krzyk dobiegający… w zasadzie nie sposób byłoby określić, skąd dokładnie. To akurat nie udało mu się jeszcze ani razu, choć do dość niepokojącego zjawiska miał wątpliwą przyjemność przyzwyczajać się od momentu zakończenia nieplanowanej przygody w tunelach. I również teraz, jak wiele razy poprzednio, odruchowo odwrócił się na moment, by spojrzeć za siebie. Trochę, jakby spodziewał się, że akurat tym razem cokolwiek będzie inaczej i że wreszcie uda mu się zlokalizować źródło dźwięku istniejącego najpewniej jedynie w jego umyśle.
Nic z tego, żadne zaskoczenie.
Zaskoczeniem byłoby za to niewątpliwie wyrżnięcie w gałąź, gdyby w tej leśnej głuszy Overtone nie postanowił wykazać się jakąś dziwaczną kurtuazją, usuwając ją z drogi Theo. Gest najpewniej wart podziękowania… zakładając, że miałby zostać on w pełni zarejestrowany przez głównego zainteresowanego, na co jednak nie wyglądało. Najwyraźniej za bardzo pochłonęła go najpierw krótka próba wychwycenia źródła dźwięku, którego i tak nikt poza nim nie miał możliwości wychwycić, a następnie docierające do uszu słowa Williamsona. Dźwięk przynajmniej bardziej już realny niż jakieś upiorne wrzaski.
A jakie, tak właściwie, mordercze niebezpieczeństwa czekają poza tym głównym szlakiem? – czy było mimo wszystko coś tęsknego w krótkim spojrzeniu, jakie posłał ku gęstniejącym zaroślom okalającym wspomniany szlak, kiedy już odwracał się ponownie w stronę swoich dzisiejszych towarzyszy? Niewykluczone. Z pewnością za to było coś przekornego w nieco rozbawionym tonie, jakim podszyte było zadane pytanie. I nie, raczej nie planował przy najbliższej nadarzającej się okazji pakować się poza wytyczone ścieżki, by na własnej skórze się o tym przekonać. Chociaż to raczej nie przez wzgląd na zdrowy rozsądek – którego nie posiadał, po prostu, przestańmy się wreszcie oszukiwać – a raczej przez to, że nie wierzył raczej w to, by cokolwiek szczególnie niebezpiecznego rzeczywiście miało gdzieś tam na nich czyhać. Zwłaszcza teraz, gdy w czasie pielgrzymek lasy nieustannie przeczesywane były przez kolejne grupy czarowników. A jednak wciąż nie słyszało się o tym, by coś miało ich masowo pożerać w tychże lasach…

poszukiwania: 62 (rzut) + 9 (z talentów) = 71
suma: 133
Theo Cavanagh
Wiek : 23
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : student magii rytualnej, barman