I. Corvus coraxHańba magicznej natury
Normalność zakończyła się, zdmuchnięta wiatrem przemian jakim poddawało się jego ciało po 9 roku życia.
Zimny podmuch rwał na strzępy miłość matki i poddawał próbie ojcowską cierpliwość. A może uczynił to jego dziecięcy krzyk bólu, w których głos człowieka przeplatał się z rozdzierającym serce piskiem pokrakiwania? Brzmiącym by jakiemu ptactwu brakowało już powietrza, ton głośny i gardłowy przechodził w cichnący urwany aż nastało błogie milczenie.
Czyż Aradiia nie cierpiała?
W dziecięcym bólu, nie mogąc znieść trwającej deformacji, bluźnił myśląc że jest męczennikiem, którego sam Pan wystawia na próbę.
Trwało to chwilę, po której widok obrzydzenia na twarzy matki, miał nosić ze sobą do końca życia.
Był to balast cięższy niż choroba, którą był dotknięty.
Słyszał słowa najbliższych, nie mogąc pojąć swoją naiwnością co uczynił, by rodzice cofnęli swoją miłość do niego.
W jednej chwili z najmłodszego, wyczekiwanego syna stał się wyrzutkiem, rodzinnym sekretem a nawet tematem tabu.
W dzieciństwie nie panował nad przemianami, które pojawiały się niespodziewanie w różnych sytuacjach.
Nie mogąc pozwolić sobie na wstyd ujawnienia jego choroby, ród Nox zdecydował się nie posyłać go do szkółki kościelnej, do której miał uczęszczać od 12 rż oraz wstrzymać edukację niemagiczną.
Rodzina bojąc się ostracyzmu społecznego, ubiegała się o zgodę Kościoła na nauczanie domowe, której im udzielili.
Czy to jednak uchroniło ich od plotek? Bynajmniej, szeptało się o tajemniczej chorobie ich syna, która uniemożliwia mu normalne funkcjonowanie. Na początku, byli na językach, otoczeni spekulacjami o przyczynach takiego stanu rzeczy. Z czasem jednak plotki spowszedniały. Zapomniano o nim.
Oscar w wieku 9 lat, w krótkim czasie stracił wszystko: przyjaciół, miłość rodziny, poczucie godności i normalności.
Wyizolowanie nasilało się w ścianach domu, w którym dusił się niczym ptak w klatce, śniąc o wolności.
W pierwszych miesiącach po wystąpieniu objawów, jego świat był wielkości okna jego pokoju.
To właśnie w nim przesiadywał najdłużej wpatrując się w drzewa. Z twarzą przyciśnięta do szyby, uśmiechał się zawsze, gdy odwiedzał go kruk.
Zdawało mu się, że ptak jest jego jedynym przyjacielem, że wyczuwa gdy go potrzebuje i przeraźliwym krakaniem stara się dodać mu sił.
Czuł z nimi więź, lubił je.
Zdawało mu się nawet, że gdy przymyka oczy i wsłuchuje się w ich gardłową, niską symfonię jest w stanie doszukać się słów.
Wstyd odmienności
Młody Nox dorastał w zamknięciu niczym roślina pozbawiona światła, tak i jego osobowość wykrzywiała się nienaturalnie i blakła w odpowiedzi na nieprzychylność rodziny.
Nie mogąc uciec fizycznie od swoich problemów, skupił się na woluminach.
Otoczony był trzepotem skrzydeł które słyszał za oknem i zapachem zatęchłych ksiąg, które czytał. Zamknął się w sobie, niejako dziwaczejąc.
Nie posiadał ni wzorca zachowań społecznych, ni afirmacji rodzinnej, czuł za to ból i silną chęć ujarzmienia go, oraz zrozumienia co się z nim dzieje.
Coraz częściej dawał radę odwlec w czasie przemianę i choć ćwiczył siłę wolę to jednak chęć wyzwolenia się z domowego więzienia brała nad nim górę.
Uwolnienie się od ciężaru rodziny zajęło mu pięć długich lat, które w umyśle młodego chłopaka mogły trwać tyle co eony.
W wieku 14 lat udał się do Paradise High w Little Poppy Crest, który ukończył w roku 1968..
Była to upragniona swoboda na którą czekał, tak inna od tego czego się spodziewał. Samotność zrobiła z niego odludka, który przypatruje się innym i wycofuje z tłumu.
Wielość osób i dźwięków przyprawiała o zmęczenie, które drenowało jego siły już po godzinie lekcyjnej.
Nawykły do ciszy domowej, nie potrafił wyrzucić z głowy wielu informacji, które dziwnie kleiły się do niego. Nie zapominał drobiazgów, koloru ubrania nauczyciela, jego tekstury, zapachu osoby siedzącej tuż przy nim.
Zupełnie jakby uwaga nie potrafiła oddzielać rzeczy istotnych od tych mało ważnych.
Uczył się na nowo funkcjonować wśród innych osób, coś co innym przychodziło naturalnie jak np nawiązywanie kontaktów, on uczył się i poznawał na nowo.
Był niczym kruk, naśladujący dźwięki innych, intonujący sposób wymowy grzecznościowej, tak by przekazać w słowach radość lub zaniepokojenie.
Jednak nadal pozostawał na uboczu, to właśnie w pozycji obserwatora upatrywał siebie, odkrywając że choroba nie jest jedynie przekleństwem.
Dopiero przebywając w liceum dostrzegł różnicę między sobą a rówieśnikami.
Rzeczy, które inni musieli powtarzać by zapamietać, jemu przychodziły niezwykle łatwo, wręcz naturalnie.
Miał dar do szczegółów i przywoływania z pamięci nawet całych cytatów, przeczytanych miesiące wcześniej.
Starał się jednak nie wyróżniać swoją wiedzą, nie zwracać na siebie uwagi, unikając jak tylko mógł jakiegokolwiek zainteresowania sobą.
Zupełnie jakby bał się, że jeśli dopuści kogoś do siebie, osoba poznając jego sekret spojrzy na niego z tą samą niechęcią i obrzydzeniem jak patrzyli rodzice.
Wynaturzenie bólu
Lubił ból.
To on wiązał się niejako z uczuciem wolności po całkowitej przemianie, gdy przez tych kilka minut mógł być prawdziwie sobą.
Jednak jego odmienne oblicze okupione było panicznym lękiem przed odrzuceniem.
Tuż przed przyjęciem na studia medyczne i nauką na tajnych kompletach, Oscar podjął specyficzną decyzję.
Postanowił przyozdobić swoje plecy tatuażami.
Jego ciało stało się kanwą, a wraz z każdym uderzeniem igły wpuszczającej pod skórę czarny barwnik, ilość namalowanych piór powiększała się.
To właśnie tam najczęściej wyrastały smoliste i długie lotki, które odznaczały się na jego jasnej skórze.
Decyzja choć osobliwa miała dać mu poczucie tego, że teraz podczas wyrastania nie będą tak silnie kontrastowały.
Może była jedynie rozpaczliwą próbą wpasowania się w nowe środowisko zarówno magiczne i jak to niemagiczne?
Na to pytanie nie znał odpowiedzi.
Lata mijały w samotności i nauce. Oscar czuł się na kierunku medycznym niczym ptak w przestworzach.
Szybko przyswajał wiedzę, jego decyzje były trafne ale również często nastawione na rozwiązanie problemu, jakim był dany objaw oraz przyczyna. Samotność jaką stale odczuwał przyczyniła się też do samodzielności jako medyka bazującego na zaufaniu do własnej wiedzy.
Jednak nie odznaczał się szczególną empatią względem ludzi cierpiących na daną postać przypadłość.
Być może to jego odmienność i chęć poszerzenia wiedzy medycznej popchnęła go w stronę nauki o rzadkich rodzajach chorób. Stopniowo stało się to jego pasją, a w końcu i specjalizacją. Szybko stał się znany wśród ludzi niemagicznych i posiadających dar, którzy tracili już wiarę na postawienie prawidłowej diagnozy i wyleczenia. Nie bał się eksperymentować poszerzając swoją wiedzę o nauki ścisłe i teorię magii, które miały my zapewnić większe powodzenie w poruszaniu się po nowych obszarach medycyny.
Plotki o niezwykłym doktorze rozeszły się w oka mgnieniu po Hellridge. Napisał kilka prac naukowych na temat "rzadkich chorób genetycznych", co przyniosło mu kolejny rozgłos w medycznym środowisku magicznym. Nagła rozpoznawalność nie uderzyła mu do głowy, nadal przyjmował w swoim gabinecie, ciągle poszerzając swoją wiedzę o przypadłościach ludzi. Fascynacja tym zagadnieniem zmusiła go do przeprowadzenia badań, które miały pomóc w zrozumieniu mu, co było powodem rzadkich chorób genetycznych, czym były uwarunkowane i jak je leczyć.
Rozsypane fakty:
-Nie potrafi nawiązywać pozytywnych relacji miedzyludzkich. Większość jego znajomości jest na poziomie służbowym, w którym czuje się najpewniej. W przypadku fascynacji daną osobą staje się obsesyjny.
-Posiada neurotyczny lęk przed odrzuceniem- działa wówczas chaotycznie
-Lubi kulturę lat 80’s, zwłaszcza muzykę, która często rozbrzmiewa w jego gabinecie.
-Oscar jest kryptogejem, jeśli będzie musiał się ożenić - zrobi to
-W środowisku magicznym czuje się gorszy z uwagi na swoją chorobę, zaś w tym nie magicznym - lepszy i chętnie służy im pomocą jako słabym i zagubionym.
-Posiada silny naturalny zapach czegoś na kształt piżma i czegoś cierpko kwaśnego podobnego do figi.
-Zdolności, które można przypisać cechom odzwierzęcym: Dobra pamięć, umiejętność rozwiązywania skomplikowanych łamigłówek, turpizm
-Do każdego przypadku choroby genetycznej podchodzi indywidualnie, nie bojąc się eksperymentować w imię polepszenia dobrobytu pacjenta