ListyTerence'a Forgera
Terence uwielbia pisać listy i chwalić się swoim charakterem pisma wypracowanym jako dziecko przez długie godziny kaligrafowania. Czarny tusz na papeterii w odcieniu kości słoniowej zawsze wygląda dobrze.
ListyTerence'a ForgeraTerence uwielbia pisać listy i chwalić się swoim charakterem pisma wypracowanym jako dziecko przez długie godziny kaligrafowania. Czarny tusz na papeterii w odcieniu kości słoniowej zawsze wygląda dobrze.
Ostatnio zmieniony przez Terence Forger dnia Czw Kwi 04, 2024 10:29 pm, w całości zmieniany 7 razy |
luty 27, 1985 minęło wiele lat, od kiedy na swojej drodze dostrzegłeś słuszną ścieżkę, którą teraz podążasz. Nadszedł czas, byś wreszcie poznał, co czeka na Ciebie za horyzontem. Przed Tobą krok, który odmieni Twoje życie, a jeśli go wykonasz, tak nigdy nie będziesz już sam. Nasza Matka będzie z Tobą, bo pragnie własnymi słowami przekazać Ci prawdę. Nadszedł moment, byś został wtajemniczony w gnozę naszego kowenu i otworzył serce na magię, której nigdy Ci nie zabraknie. Ta decyzja nie wymaga rozwagi, a prawdziwego uczucia. Zgoda należy jednak do Ciebie. Będę czekać na twoją odpowiedź do końca dnia. List przyszedł do ciebie wcześnie rano. Termin odpowiedzi: 1 lipca (sobota) do 22:00. Po tym czasie, w przypadku wyrażenia zgody na wtajemniczenie, zostaną przesłane do ciebie dodatkowe instrukcje. |
27.02.1985 A więc zgoda. Zjaw się dziś o północy przy latarni morskiej w Maywater. Mnie tam nie będzie, ale znajdziesz drogę. Wskaże Ci ją Księżyc. Swój następny post powinieneś napisać w latarni morskiej w Maywater. W wątku będzie towarzyszyć ci Lyra Vandenberg. Otoczenie, pogodę, ewentualnych zagubionych spacerowiczów i wszelkie podobne kwestie możecie nakreślić samodzielnie, uwzględniając dość ciemną noc i rozpoczynającą się dzisiaj pierwszą kwadrę księżyca. Wejście do środka na ten moment będzie zablokowane. Mistrz Gry pojawi się w lokacji po waszych postach. W razie pytań zapraszam do Franka. Termin: 3.07 (poniedziałek) do 22:00. Następnie czas na odpis będzie wynosić 48h. |
14 lutego, 1985 roku przepraszam, jeśli mój list jest nieproszony, jednak nie potrafię wyobrazić sobie innej osoby, która byłaby w stanie zrozumieć, co teraz przeżywam. Mam ogromną nadzieję, że nie przerwałam Ci żadnej gorącej randki (jeśli tak, to zapewniam, że nie było to moją intencją i możesz przeprosić w moim imieniu towarzyszkę), ale sprawa jest niezwykle ważna. Jest to sprawa śmierci i życia, można wręcz powiedzieć. CZY PRZESŁUCHAŁEŚ JUŻ ALBUM? Błagam, Być może data listu dodaje moim słowom dodatkowego stopnia żałosności, ale połączenie w tekście tęsknoty z pewną upokarzającą rzeczywistością, gdy czegoś pragnie się tak mocno, że zadowolisz się nawet samą obecnością w kogoś myślach, poczułam dość dotkliwie. Niemniej — jeśli miałabym wskazać ulubiony utwór (chociaż dalej waham się między kilkoma), to obecnie wybór wskazuje na That Joke Isn't Funny Anymore, chociaż mocno konkuruje z What She Said. Tu urzekła mnie perspektywa, całkiem świeża u męskich kompozytorów, by pisać o kobiecie nie przez pryzmat pożądania, a pewnego zrozumienia tego, kim jest, jako człowiek. Mogłabym właściwie o każdej piosence coś napisać (być może 1/3 albumu znam już na pamięć), ale tak naprawdę, to bardzo ciekawi mnie Twoja perspektywa. Podobał Ci się? Na pewno Ci się podobał. Ale jeśli Ci się nie podobał, to nic. Ale podobał Ci się, prawda? |
01.03.1985 z okazji zbliżającego się święta ku czci Męczeństwa Aradii chciałabym Cię zaprosić na kolację 30 marca, która odbędzie się w moim mieszkaniu, w Little Poppy Crest. Na kolacji będą jedynie członkowie Kowenu, więc będziemy w swoim własnym, dobrze znanym gronie. Oczywiście wiem, że Męczeństwo Aradii to przede wszystkim święto spędzane w gronie rodziny i najbliższych, dlatego zrozumiem, jeśli na ten dzień masz już inne plany. Kamakshi |
25.03.1985 Nie będę udawać, bo bez względu na wszystko, obiecałem ci szczerość - tęsknię za tobą, naszymi rozmowami każda chwilą, jaka ze sobą dzieliliśmy. Próbuję się odnaleźć w nowej rzeczywistości, w tej, której nie ma naszych co tygodniowych spotkań i wiesz, może to prawda, że najbardziej doceniamy to, co straciliśmy, ale przecież jesteśmy i żyjemy. Chciałbym móc częściej cię widywać i rozmawiać. Musisz koniecznie do mnie wpaść. Myślę, że jedna z ścian w moim nowym mieszkaniu przypadnie ci do gustu. Tak - kojarzysz tego patrona, co był malarzem? Ten małomówny, skupiony na modlitwie. Zniknął jak kamfora. Zuge chce, żebym go odnalazł, ale na póki co skupmy się na twojej misji. Masz racje - doświadczenia zdobywane pod presją są najcenniejsze, więc cieszę się, że uznałeś mnie za godne towarzystwo, bo konkurencja jest całkiem duża. Prima Aprilis rezerwuje dla ciebie. Ty, ja i mały Fiat. Nie byłem nigdy w górach. Powiedz gdzie i o której godzinie mam się zameldować. Zadbaj o repertuar muzyczny, ja za to zatroszczę się o literackie doznania. |
14.04.1985 Jak się czujesz? Jak się masz? Dyżury dalej dają ci w kość? Mam niecierpiące zwłoki pytanie - jakie masz plany z niedzielę na podziałek i - czy jesteś gotów zadedykować mi kolejną bezsenną noc? W skrócie: Wiem, gdzie szukać Huxleya. Na terenie nieczynnego sklepu, który mieści się dokładnie trzydzieści dwa kilometry od miasta, na odcinku drogi prowadzącej do Portland. Urokliwy budyneczek. Kiedyś, dwa lata temu, ten supermarket jeszcze prosperował, wiec może miałeś okazje robić tam zakupy. Nie wiem, w jakim malarz będzie stanie i czy jeszcze żyje, ale właśnie wtedy - 16 kwietnia - mam zamiar go odbić, wiec ja i Rory będziemy potrzebowali podwózki i być może - nie mogę wykluczyć takiej możliwości - fachowej pomocy medycznej. Poza Rory'm, trzymają tam najprawdopodobniej obraz Erosa i jeszcze jeden, który znajduje się w centrum mojego zainteresowania. Myślisz, że twój fiat pomieści ten dodatkowy balast? Szczerze mówiąc, najchętniej skonfiskowałbym całą kolekcje Vollera (opowiem ci kim jest, jak się spotkamy) i zawiózłbym ją pod drzwi muzeum - tam, gdzie ich miejsce, bo nie powinny przebywać w takim niegodnych warunkach - ale obawiam się, że to zrodziłoby zbyt wiele pytań, na które nie umiałbym odpowiedzieć, wiec tym razem spełnię swój obywatelski obowiązek i pozwolę gliną się tym zająć. Wybacz, że znowu angażuje Cię w kłopoty. Jesteś jedną z Jeżeli postanowisz wyświadczyć mi tę przysługę, odwdzięczę Ci się w każdy możliwy sposób, a Huxley - optymistycznie zakładając, że żyje - namaluje Cię obraz, jaki tylko zachcesz. Osobiście tego dopilnuje. PS obiecuję (chociaż wiem, ze robię to konsekwentnie od pół roku), że w końcu zrobię prawo jazdy i kupię te seledynowe chichento, o którym ci wspominałem, i nawet nie próbuj się zaśmiać. |
5 kwietnia 1985 Dokładnie zbadałam przedmiot, który mi wysłałeś i muszę powiedzieć, że o ile spodziewałam się, że bez trudu go znajdziesz, tak nie sądziłam, że będzie on dysponował tak potężną mocą. Narzędzie zdaje się pokonywać bariery rytualne, które do tej pory nie były nawet zbadane przez maginaukowców. To niebywałe i wyjątkowo ważne dla całego Kowenu. Ta figurka, pozornie mała, przysłuży się dobru i pozwoli nam wyzwolić Surtra. Nie wiem, jak wiele energii Cię to kosztowało, ale pielęgnuj własną magię. Jak widać, jest Twoją najpotężniejszą bronią. Dziękuję. Chwała Lilith. |
26.04.1985 Jak dobrze wiesz, formuła listów nie należy do moich ulubionych i zazwyczaj traktuję ją jako stratę czasu, a jednak w zaistniałych okolicznościach jesteś jedną z niewielu osób, którym w pełni ufam. Od kilku tygodni rozmawiam o tym z Yvelise, która wspiera mnie w obranym stanowisku i nasze poglądy są zbieżne. Chciałbym więc pochylić się nad nieudolnością i patologią działalności organizacji przykościelnej w moim subiektywnym odczuciu. Straciła ona dla mnie zupełnie wiarygodność, a dla niej zmarnowałem większą połowę dorosłego życia. Jak w skali dziesięciu lat w oddziale wywiadowczym w Cinncinati w stanie Ohio oraz Detroit w stanie Michigan, niezachwianej wiary w słuszność działania w jej imieniu, rysują się cztery miesiące tak „wprawnej” organizacji, a raczej marzenia ściętej głowy o tym? Czy nie jest pewnym punktem granicznym — dowiadywanie się z „Piekielnika” o skutkach dziwnych anomalii w okolicy i mieście w otoczce plotek, a zupełne zero komunikacji wewnątrz struktur, byśmy wiedzieli z czym mamy do czynienia i na co zwracać uwagę na rozmaitych szczeblach? Nie wiem, kiedy właściwie na poważnie mógłbym potraktować zbieraninę, która biega jak kot z pęcherzem za studentami lokalnego uniwersytetu, olewając ciepłym moczem płonące Deadberry i uciekających w panice ludzi (czego dowiedziałem się przecież od ciebie, a nie osób wyżej postawionych ode mnie), zdarzenia w Maywater czy tunele, gdzie ponoć przewinęła się gwardia? Ciężko mi zrozumieć logikę stojącą za tym, by całą uwagę poświęcić studentom, a wszystkich innych wyrzucić do śmieci, porzucając tyle poszlak i informacji. Terry, to jest ten newralgiczny moment, w którym bardziej sprecyzowane i zrozumiałe są dla mnie działania czy rozkazy niemagicznej policji. I zdaje sobie sprawę, że takie stwierdzenie pada ode mnie — osoby, która ma nieprzychylny stosunek do osób pozbawionych znamion magii. Nie umiem na tym etapie zaufać Czarnej Gwardii, bo zaufanie buduje się w oparciu o zrozumiałe działanie, a nie wobec tego, z czym mamy do czynienia i zgodnie z pogłoskami brania w szeregi osób z pierwszej łapanki. PS Terry, chciałbym, abyś przygotował się na każdy, hipotetyczny scenariusz, ponieważ moje morale są praktycznie nieistniejące i wypaliłem się na przestrzeni czterech miesięcy w Saint Fall. Być może to tylko problem z adaptacją do funkcjonowania w strukturach po oddziale wywiadowczym, a może to rozczarowanie całokształtem. W każdym razie trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny — planuje wyjście z organizacji i kiedyś napomknąłem, z czym się to wiąże. |
7.04.1985 Nadal w pamięci mam głos Morrisseya pobrzmiewający w ograniczonej do naszej obecności przestrzeni fiata. Czasem, w natłoku refleksji, zamiast szkicować, wystukuję rytm Heaven knows I'm miserable now ołówkiem. Chociaż na tym winylu the Smiths nie usłyszysz, to jednak wydaję mi się, że kilka utworów może przypaść ci do gustu. Podobno ma magiczne właściwości i dopasowuje się do nastroju słuchającego. Potraktuj ten prezent jako dowód wdzięczności. Przesyłkę, wraz z krótkim listem, na blacie swojej kuchni. Zmęczony po dyżurze i tak mogłeś przysiąc, że chwilę temu jeszcze jej nie było. W środku przesyłki znajduje się płyta winylowa z miłosnymi hitami. Opis otrzymanego przedmiotu znajdziesz tutaj. Jest to przesyłka otrzymana w ramach wydarzenia Danuta is in love. |
27.04.1985 Zuge nie żyje. Matka zeszła na ziemię. Blair |
28 kwietnia 1985 dostałeś list od Scully, a może byłes uczestnikiem wydarzeń, które rozegrały się dwa miesięce po tym, jak omal nie spłonęliśmy żywcem? Spotkajmy się. Niekoniecznie dziś. Gdy tylko znajdziesz dla mnie czas. Kwestie, które chcę poruszać, nie wypada omawiać na papierze. PS Nie spodziewałem się, że klub miłośników literatury jest taki hojny. Miałem (i nadal mam!) wrażenie, że jeden wiersz jest o tobie. |
10.05.85 piszę do Pana w sprawie ważnej dla Kowenu. Jak już Pan wie, zbliża się msza, na której może potrzebować będę Pańskiej asysty, ale proszę się nie martwić - nie narażę Pana w żaden możliwy sposób. Szczegółami podzielę się w samochodzie - podwiozę Pana, tylko potrzebuję jeszcze adresu. Blair Scully |
13 maja, 1985 roku obecna sytuacja kowenu wymaga od nas konkretnych działań w celu zapewnienia nam odpowiedniej dawki bezpieczeństwa. Nasza siedziba jest zbyt podatna na wszelakie ataki. Jesteśmy grupa utalentowanych czarodziejów z przeróżnych dziedzin, jeśli każde z nas dołoży cegiełki (świeczki), to będziemy mogli spać spokojnie. Siedemnastego maja planuję wybrać się do naszej siedziby, aby zabezpieczyć ją odpowiednio rytuałami. Jeśli chcesz do mnie dołączyć — zapraszam. |
20 maja 1985 daj mi palec, a wezmę całą rękę; moja chciwość nie zna granic, bo znowu potrzebuję i ciebie, i twoich umiejętności, Zarezerwujesz dla mnie popołudnie 6 czerwca? Chciałbym obiecać, że tym razem obejdzie się bez strat moralnych i ubytków na zdrowiu, ale miałbyś wówczas więcej powodów, by nazywać mnie notorycznym kłamcą. PS Znowu nie chodzi o oswojenie się z pedałem gazu i kierownicą; do tej decyzji muszę jeszcze dojrzeć, ale za to zaopatrz się w wygodne buty i kurtkę. Czeka nas wspinaczka. PSS Zostawiam ci numer telefonu, gdybyś chciał pogadać |