Witaj,
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Retrospekcje

sny

Saint Fall, Dom Alistaira (6) z Alistair Bishop listopad 1984
Cecil milczał. Milczał, bo nie był w stanie wykrztusić z siebie choćby słowa. Obraz przed oczami zalewał się w jedną mozaikę kolorów i kształtów. Nie ma nic na swoje usprawiedliwienie. Naruszył jego prywatność. Nikt, kto zniża się do tego poziomu, nie może kierować się dobrymi intencjami. Obecnie Fogarty nie stanowił zagrożenia. Obecnie. Był skazany na łaskę Bishopa. Nie podobała mu się ta zależność. Zaciąganie kolejnego długu wdzięczności nie było mu na rękę, ale w sytuacji kryzysowej, takiej jak ta, nie myślał racjonalnie. Potrzebował pomocy. Udał się do punktu, w którym - miał nadzieję - ją utrzymać. Ze słowami modlitwy do Lilith na ustach.
Saint Fall, Dom Alistaira (16) z Alistair Bishop listopad 1984
Jedno uderzenie serca. Drugie, trzecie i czwarte. Po piątym pomyślał, że nie zastał go w domu. Pewnie był na dyżurze. Po szóstym usłyszał kroki i szczęk zamka u drzwi. Po siódmym, gwałtowniejszym, Bishop stanął w progu swojego mieszkania.
Powinien być dumny. Po pierwsze tym razem Fogarty uszanował jego prawo do prywatności. Po drugie nie krwawił jak świnia w rzeźni.

wątki
Nazwa Lokacji z IMIĘ, IMIĘ, IMIĘ, imię dd.mm.
Opis.
Nazwa Lokacji z IMIĘ, IMIĘ, IMIĘ, imię dd.mm.
Opis.

[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Cecil Fogarty dnia Wto Wrz 26 2023, 23:19, w całości zmieniany 3 razy
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
1985

Styczeń Chciał uchodzić za bezwzględną istotę utkaną z koszmarów, za Cień – ty nic nie czujesz, Cecil, jesteś pustką skorupą, nie powinieneś mieć nawet tożsamości – ale czuł, za dużo na raz. Czasem przyłapywał się na myśli, że wolałby nie czuć nic. Uważaj, czego sobie życzysz, powtarzał jak modlitwę.
Samotność. Obaj odczuwali samotność, przygnebiającą samotność, której zaspokoić nie mógł przypadkowy dotyk obcych dłoni, usta o zimnej strukturze, czy nieznajomy głos tuż przy ucho. Stabilności szukali w ulotnych chwilach, które spędzić mogli razem, choć umykające między palcami minuty jak ziarenka piasku, przypominały im boleśnie o tym, że nadchodził czas rozstania.
Prawdę powiedziawszy w tym widoku nie było nic ujmującego.
Piekielne miasto w samym sercu piekła. Pełne demonów, które noszą imiona i ludzkie twarze.
Skręcił w kolejną uliczkę. Kilka przecznic dalej, za paroma zakrętami, jednym skrzyżowaniem i dwoma światłami Lilith miała dla nich plan.

Nie mógł wyszarpać z odmętów pamięci momentu, kiedy Lilith postawiła ich na swojej drodze. Strzępki wspomnień były równie zniekształcone, co papierosowy dym, którego wydmuchiwał w przestrzeń przed sobą z takim zaangażowaniem, jakby przy okazji chciał wypluć płuca i równie nieskładne, co złość widoczna w pojedynczej zmarszce przecinającej czoło.
Rozejrzał się przez ramię, na karku czując ciężar nieznajomego spojrzenia, ale nie zlokalizował jego właściciela. Widział twarze, mnóstwo wykrzywianych w grymasie radości twarzy. Do uszu dolatywały szmery rozmów, sławy rozdzierającego powietrze śmiechu. Skrzywił się. Lilith musiała mu wybacz, że pojawił się w tym miejscu akurat dzisiaj. Musiała mu wybaczyć, że uległ palącej go w gardło pokusie.
W takim miejscu, jak to, gdzie Lucyfer mówił dobranoc, a każdy skrawek otoczenia przykrywał chodnik białego, lśniącego w przebłyskach księżyca puchu, zdrowy rozsądek był zbędnym, nikomu niepotrzebnym balastem, psującym smak dobrej zabawy.
Hellridge: Cripple Rock, Październikowa ścieżka (5) z Lyra Vandenberg & Blair Scully31.
Nadal czuł w przełyku posmak obietnicy, którą złożył tamtego dusznego dnia w budynku nieczynnej fabryki. Na ustach Lilith rozlazł się uśmiech porównywalnie piękny do tego, jaki pojawiał się na wargach Lyry. Obiecał jej wtedy, że będzie najgorszy w tym, w czym jest najlepszy.
Luty
Pierwsza myśl w przypadku Cecila była zwykle tą najtrafniejszą, a w tym wypadku takowa brzmiała - ucieczka. Naturalny odruch resztek instynktu samozachowawczego, jakie się w nim uchowały na przestrzeni tych kilku lat balansowania na krawędzi.
Paranoja wślizgnęła się pod sklepienie czaszki, toteż żadnej ze ścian nie obdarzył dłuższym spojrzeniem. Szedł tuż za Noxem, ze wzrokiem wbitym w jego kark, gdzie pod fałdami skóry, ukryta była sieć naczyń krwionośnych. Upewnił się, że nóż miał w zasięgu dłoni.
"Więc masz nazwisko Fogarty, tak?"  - pogardliwe echo tych słów odbijało się od jego czaszki. Słyszał je tak wiele razy wypowiedziane w podobnej tonacji, że w końcu do nich przywykł. Był Fogarty'm, z krwi i kości, i nigdy nie ukrywał, że jest inaczej. Nienawidził świata równie mocno, co świat jego. Nienawiść tą miał odbitą w spojrzeniu, kiedy w kilku krokach skrócił dzielący ich dystans, tak dotkliwie, że czuł jej ciepły oddech przy swojej skórze.
Dlatego nie mógł wyznać jej prawdy. Zdradzić tajemnic, jakie przed nią skrywał. Bo tylko tak mógł ją  przy sobie zatrzymać, mieć pewność, że nie rozpłynie się w gęstym mroku, na zawsze znikając mu z oczu - jak wszystko, co było mu bliskie.
Kiedy fasada znajomej już kamienicy okryła cieniem jego sylwetkę, złowrogie "kra kra" przecięło panująca na ulicy ciszę. Wypluwając peta na chodnik, palce zacisnął mocniej na dwóch plastikowych kubkach, które namiastką ciepła ogrzewały prowizorycznie skórę dłoni.
Omen zbliżającej się tragedii zawieszony w pustej przestrzeni pomiędzy ich głowami, jak unosząca się w powietrzu para oddechów, nie mogła być znikającą w blasku dnia fatamorganą. Ciężar uczuć spoczywający na dnia serca był zjadliwie prawdziwy - jak jedyna prawda pośród wielu kłamstw. Lekką mgiełką fascynacji oblepiał zmysły.
Udowodnij, że istniejesz, Cecil, usłyszał cichy szept tuż przy ucho. Udowodnij, że nie jesteś utkanym z oparów urojeń wytworem wyobraźni.
(...) Chciał wiedzieć, że tu jest. Obok. Żywy. Potrzebował dowodu jego istnienia. Cecilowi więc nie pozostało nic innego, jak dostarczyć mu takowy, skoro sam głos już nie wystarczał.

Saint Fall: Deadberry, FOTANNA ARADII (8 ) Event -  Na całej połaci krew 26.
Wielokrotnie wyobrażał sobie, jak jego skóra, pod wpływem promieni słonecznych, topi się niczym wosk świecy, ale nie spodziewał, że towarzysz temu ból tej kategorii. Ten ból skutecznie sprawił, że krzyk pozostał gardle, a mięśnie, sparaliżowane przez strach, odmówiły posłuszeństwa. Zdążył jedynie skulić się, jak po otrzymaniu kolejnego bolesnego ciosu od losu, objąć się ramionami i wbić paznokcie w materiał płaszcza na przedramionach.
HELLRIDGE: Wallow, Autostrada dla traktorów (12) Event -  Na całej połaci krew26.
Gdyby przed tymi wydarzeniem został zapytany kto zasługuje na ocalenie, odpowiedziałby, że nikt, żaden człowiek na ziemi. Teraz, bez cienia zawahania, odpowiedziałby, że oni. Oni wszyscy. Może poza nim. Jego droga zawsze wiodła ku zatraceniu.



[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Cecil Fogarty dnia Wto Wrz 26 2023, 13:29, w całości zmieniany 3 razy
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
MarzecTo, co wydarzyło się na Placu Aradii, prześladowało go w snach. Tłum uciekające w popłochu, tłoczące się przy zaryglowanej kościelnej bramie. Słowa modlitwy sączące się z ust wyznawców Lucyfera. Niebo o barwie krwi. Deszcz piór. Swąd palących się zwłok. Orły. Rzucone na bruk kobiece zwłoki. Wydziobana wątroba na wzór prometejskiego mitu.
Saint Fall, Uniwersytet z Hugo Devall04.
Obaj byli oportunistami. I obaj wiedzieli, że wszystko ma swoją cenę i nawet wpierdol nie był darmowy. Kosztował zakrwawione knykcie, ukruszonego zęba, podbite oko, rozciętą wargę albo złamany nos.
W Eaglecrest pojawił się jak zawsze - punktualnie. Pod znajome drzwi trafił minutę po czasie. Wędrówka przez znajome uliczki ciągnęła się w nieskończoność. Miał wrażenie, że nie dojdzie do celu. Miał wrażenie, że nie zapełni tęsknoty pod sercem,która jątrzyła się jak otwarta rana.
Saint Fall, Szpital z Misty Presswood06.
Bał się spać. Bał się koszmaru, który powracał każdej nocy - własnych żylastych palców wydłużonych w orle szpony i stosu zakrwawionych, martwych ciał. Jedno z nich miało jej twarz.
Kolejnej słabości. Misty Presswood.

Poznał ją. Poznał ją niemal od razu. To ta sama kobieta, która w otoczeniu dwójki, a właściwie trójki mężczyzn, wliczając w ten krąg męża Zuge, znalazła się w jednym czasie, co Kowen Nocy w zagajniku.
Grymas, jaki przeciął twarz Fogarty'ego nosił znamię wyzwania.
Pamiętasz mnie? Połączyła nas wspólna tragedia - śmierć Erosa.

Obiecaj, że chociaż ty mnie nie odtrącisz, zwrócił się do Matki, kiedy spotkał ją na swojej drodze, w nieczynnej fabryce, gdzie przyjął jej błogosławieństwo.
Kiedyś było darem. Teraz czuł na swoich barkach ciężar tego brzmienia.

Saint Fall, Opuszczone domostwo z Nevell Bloodworth07.
Czasem, w takich chwilach, jak te, kiedy emocje ciążyły jak kamień stresem na żołądku, miał wrażenie, że w oczach Nevella odbijał się księżyc, który, niczym drogowskaz, swoją srebrzystą poświatą, wskazywał Fogarty'emu drogę do celu, jakby sama Lilth czuwała nad nim, by dotarł do domu bezpiecznie. Bloodworth był jego drogowskazem, światłem przełamującym mrok. Sama Matka Piekieł złączyła ze sobą ich drogi.
Historia - przepustka do przeszłości. Cecilowi same obcowanie z książkami nie wystarczało. Wykłady, choć ciekawe, nie dostarczały wiedzy, jakiej pragnął. Niektóre pytania musiał zatrzymać dla siebie. Nie mogły ujrzeć światła dziennego. Z jedną z książek traktujący o Wykreślonym Roku, wziął się w końcu w garść i podszedł do pochylającej się nad lekturą profesorskiej sylwetki. Kroki jego były jak zwykle ciche, niemal bezszelestne - bardziej słyszalny był szelest kartek. Jakby poruszał się po lodzie, który w każdej chwili może pęknąć pod ciężarem jego kroków, albo po rozgrzanych węglach, wiec robił wszystko, by uniknąć kontaktu z nimi.
Cripple Rock, Młodnik z Arthur O'Ridley & Penelope Bloodworth11.
Objął wzrokiem teren wskazany gestem przez Arthura. Obraz, którego nie chciał oglądać. Nawet tornado nie było w stanie narobić tylu szkód. Apokalipsa wyciągnęła ku nim swoje ramiona. To ledwie początek tego, co ich czekało.
"Dać im przestrzeń do życia" odbiło się od cecilowej ściany czaszki.

Saint Fall, Mieszkanie Cecila z Nevell Bloodworth 12.
Znaki świadczące o obecności Neviego w pomieszczeniu powitał cichym westchnieniem ulgi. Nie chciał być dzisiaj sam, chociaż paradoksalnie zdecydował się zamieszkać w pojedynkę, z cichym towarzyszem w osobie Pico, plątaniną myśli wbijającą się pod kopułą czaszki, chaotycznymi emocjami wybijającymi gwałtowni rytm w sercu i piętrzącymi się pod powiekami dantejskimi scenami, których świadkiem były jego oczy.
Saint Fall, Hemlock Place z Dior Fogarty 14.
W pięciu gwałtownych uderzeniach serca wymknął się z mieszkania. Bezszelestnie pokonał kondygnacje składającą się z trzech pięter i w końcu został powitany przez chłód marcowej nocy, który sprawiał, że znowu zadrżał, czując jak od stresu sztywnieją mu mięśnie. W głowie huczało jedno pytanie - co takiego się stało, że stryj nie mógł poczekać z tym do jutra?
Ujrzał w jego spojrzeniu strach. Podobny do tego, który wspiął się po  ścianach ceciliwego gardła, kiedy cisze panującą w mieszkaniu zakłócił głośny pisk. Świadomość, że życiu Pico groziło  niebezpieczeństwo, zupełnie wybiła Fogarty'ego z rytmu. Ołówek wypadł mu z dłoni, a on - na złamanie karku - pognał do kuchni. Wtedy momencie też był bliski zawału, co utwierdza Cecila w przekonaniu, że Edgar zasłużenie stał się ofiarą jego żartu, chociaż Nevie nigdy nie nauczył go czym jest akceptowalna dawka poczucia humoru.
Boston, Sala Kameralna z Ira Lebovitz19.
Przez chwile - trwającą ledwie kilka sekund - rysy twarzy Lebovitza wydały mu się osobliwie znajome, jednak, pomimo najszczerszych chęci, nie mógł przywołać wspomnień, które by ich dotyczyły, ani tym bardziej zdiagnozować źródła tego wrażenie, niewątpliwie zakorzenionego w błysku, jaki dostrzegł w jego spojrzeniu i w sposobie, w jakim układał usta, obecnie w grymasie zdziwienia.
List napisany ręką Blair Scully był dla Cecila równie zaskakujący, co jej ochota na zakopanie topora wojennego, bo chociaż symboliczny uścisk dłoni miał być wymownym gestem początkującym nieoczekiwany, nowy rozdział ich znajomości, dopiero jej  może udałoby się nam w końcu razem popracować nad znalezieniem wspólnego języka uświadomiło Cecila, że - w jej oczach - nie był to jedynie teatrzyk pustych gestów i kolejna farsa. Wierzyła, albo chciała wierzyć w szczerość jego intencji. Ewentualnie - i ten scenariusz Fogarty'emu wydał się o wiele bardziej prawdopodobny - rzucała mu kolejne wyzwanie. Nie pozostało mu wobec tego nic innego, jak podnieść rzuconą ku niemu rękawice.
Usiadł, zgodnie z jej instrukcjami, na łóżku. Materac ugiął się najpierw pod ciężarem jego ciała, potem pod jej, gdy zajęła miejsce obok.Rozmowa, jaka się między nimi nawiązała, została zwieńczona niezręcznym milczeniem.
Cripple Rock, Szlak tropiciela z Ronana Lanthier29.
Czasem zazdrościł Ronanowi, ze wśród drzew, w zbutwiałym odcieniu zieleni, w akompaniamencie trelu ptaków, w mchu uginającym się pod ciężarem korków, czuł się, jak w domu. Cecil, choć bardzo tego pragnął, nie mógł podzielić jego uczuć. Czuł się tu obco, jako intruz, jak włamywacz, który narusza niedotkniętą ludzką ręką zarezerwowaną wyłącznie dla przyrody przestrzeń.
Deadberry, Perłowe Łuki z Marcus Veirty29-30.
Twarz  Verity’ego była dużo lepszym punktem obserwacji, co jego plecy. Gdy tylko się odwrócił i objął Cienia spojrzeniem, wrzucając z siebie słowa, zbliżył się ku niemu, naruszając dystans dziesięciu kroków – jakby chciał lepiej przyjrzeć się ukrytej w półmroku twarzy rozmówcy, zamaskowanej wtopieniem na najniższym poziomie. Uśmiech zastygły na wargach mężczyzny i luźny, pozbawiony oznak nerwowości ton  głosu nie powstrzymał dreszczu napięcia, który przebiegł wzdłuż cecilowej linii kręgosłupa, spinając mięsnie nieprzyjemnym odrętwieniem, ale nawet ono nie zmusiło jego własnych ust do rozstanie się z połuśmiechem.


Kwiecień
New Hampshire, Zbocze (5) z Terence Forger 01.
List, który dotarł do niego kilka dni temu, mimowolnie wywołał lekki uśmiech na jego ustach. Bał się, cholernie się bał, że bezpowrotnie stracił z nim kontakt. Nie chciał urwać z nim znajomości. Nie w taki sposób. Chociaż przez rok wmawiał sobie, że Foggy nie był istotny w jego życiu, podskórnie wiedział, że to nieprawda. Był.
Póki ściana ognia nie stanie mu na drodze, był w stanie poradzić sobie z każdą przeszkodą.
Nie powiedział tego na głos. Swoje spojrzenie skupił na lewym profilu Forgera. Odbijała się w nich determinacja zaciśnięta w zamkniętych w pięść w placach.

Chociaż przez dłuższa chwile unikał kontaktu wzrokowego z Foggy'm, czuł na sobie ciężar jego spojrzenia, przez co tym bardziej próbował stłumić oznaki stresu, jakie go dopadły, dłonie ukrywając w kieszeni płaszcza i zaciskając zęby na filtrze papierosa. Dopiero wyszeptane Tranquillita scorporis i ciepło dłoni ułożonej na barku, uspokoiło kołaczące w piersi serce. Podniósł wzrok na jego twarz, usiłując ukształtować z grymasu tkwiącego w kącikach ust imitacje uśmiechu, który miał zastąpić słowo "dziękuję".
Powinien zaczął od początku - "Cześć, jestem Cecil, współdzielimy ściany", ale był na bakier z kurtuazjami, a racjonalizm został zastąpiony przez płytki dreszcz biegnący pod skórą i dolną wargę złapaną w zęby. Istniał też - ironicznie - cień szansy, że zdradził mu swoje imię, jednak mogło zostać zapomniane między innymi.  
Nietypowa, a może raczej niebanalna, ale przyciągająca uwagę piwnych tęczówek uroda zapadała w pamięć. Cecil pomylić  jej nie mógł z żadną inną. Czasem, w chwilach takie, jak te, gdy nie potrafił odróżnić snu od jawy, a płytko pod skórą wił się dreszcz, wydawało mu się, że balansował na granicy fikcji i rzeczywistości, które oddzielała cienką, wręcz niedostrzegalną dla ludzkiego oka linia obłędu.  Obecnie czuł jak wspina się po wąskim karterze krtani, przez co nie był pewny, czy jest stanie zmusić struny głosowe do współpracy.
Cripple Rock, Łysy Wzgórze z Abraham Alden10.
Nieznajomemu towarzyszyła pogarda do tego miejsca. Dostrzegł w jego sylwetce. W wyprostowanych plecach, pewnym kroku.  
Pomyślał o nożu. Zetknął z jego rękojeścią palce. Wystarczyło scalić się z otoczeniem, zakraść się za plecy i napoić chłodną, spragnioną stal tętnicą w naczyniach krwionośnych krwią.  

Broken Alley, Piwnica z Abraham Alden10.
Obudził się nagle. I chociaż oddech miał spokojny, miarowy, a klatka piersiowa unosiła się i upadla równomiernie, ból imadłem zacisnął się na jego czaszce. Stękając mrukliwe przez zaciśnięte zęby, obrócił się na drugi bok i dopiero wtedy odkrył, ze leży na czymś twardym, czymś, co nie mogło być materacem jego łóżka. Czuł suchość w gardle.  Przełknął ślinę, by go nawilżyć, wzrok skupiając na majaczącej w zasięgu wzroku sylwetce mężczyzny, którego głos rozległ się tuż przy jego uchu, jakby do niego szeptał. Barwę głosu miał znajomą. Rysy twarzy również.
Deadberry, Mieszkanie Cecila z Mercy Fogarty11.
Spoglądał na nią jak na zjawisko, które wymykała się spod rozumienia ludzkiej wyobraźni. Jej rysy twarzy wykrzywiała, zdaniem Cecila, zupełnie niezrozumiała, złość. Do spojrzenia wdarły się iskry nienawiści, która niegasnącym pożarem zalewała cecilowej trzeźwa, gdy tylko spoglądał w kierunku, w którym jego wzrok ciemniał, a palce zwijał w pięści.  
Przed piwnymi oczami rozciągał się widok, który sprawiał, że serce wybijało mocniejsze akorady w piersi. Sonk Road. Popękane chodniki. Betonowa klatka. Cmentarzysko złudzeń i nadziei. Miejsce, gdzie stęchłe powietrze przesiąkło zgnilizną rozkładu. Tu nawet papierosy nie smakowały tak samo. Tu diabeł mówił "dobranoc".
Noc jak zwykle dawała mu fałszywą gwarancje bezpieczeństwem. Skąpany w blasku księżycowej luny czuł na sobie kojącą obecność Lilith, ale nie mógł dłużej trwonić czasu.
Omiótł spojrzeniem okolice. W oknach nie paliło się światło. Były szczelnie zasłonięte.
Kogo tam zastanie? Odnajdzie martwego, a może ledwo żywego Huxleya?

Niemal błagalne spojrzenie wbił w oblicze Terence'a, czując mrowienie pod językiem i nieprzyjemny posmak w przełyku. Maska obojętności, którą usiłował założyć na twarz, pękała pod naporem emocji, nad którymi panował z coraz większym trudem.
Czasem miał tylko jedno pragnienie – ukryć się w ciemności nocy.

Deadberry, Mieszkanie Nevella z Nevell Bloodworth17.
Bez słowa, z cichym, nieskoordynowanym pomrukiem, zmniejszył dzielący ich dystans w zaledwie dwóch krokach. Niewypowiedziane "tęskniłem" mgiełką oddechu ułożyło się nevellowym skrawku szyi, kiedy westchnął z wyraźną ulgą, twarz wtulając w jej zagłębienie. Przymknął powieki. Sekundy umykały, chociaż sam miał wrażenie, że czas stanął w miejscu, tak jak on  stał w bezruchu. Czul bijące od Neviego ciepło. Słyszał własne bicie serca. Odnajdywał w tym ukojenie.
Deadberry, Mieszkanie Nevella z Nevell Bloodworth17.
Pierwszym, werbalnym komentarzem był syk, imitujący głos wydany wcześniej przez cecilowe gardło. Odbita w mimice twarzy irytacja współgrała z wysłanym mu przez studenta surowym spojrzeniem. Pod jego wpływem zatrzymał oddech w płucach i, by uniknąć konfrontacji wzrokowej, przyjrzał się splecionym w uścisku palcom, jednak pod wpływem Cecilu Fogarty, które stanowczością pobrzmiewały w skrawach dzielącej ich przestrzeni, uniósł głowę. Kolor jego oczu wydawał się jeszcze chłodniejszy niż zazwyczaj, upodobnił się do tych wszystkich chłodnych, samotnych poranków w samym sercu zimy, gdzie temperatura spadała poniżej zera, co czuł, gdy wyślizgiwał się z pościeli, gdyż zwykle zapomniał domknąć uchylone okno, przez które wpadło zimne powietrze.
Wykorzystując element zaskoczenia, wślizgnął się do środka pomieszczenia, jednak nie ujawnił swojej trudnej do dostrzeżenia niewprawionym okiem obecności. Ukrył się w cieniu gablotki. Strużki światła, która oświetlały mu drogę, padły na dwie trafione zaklęciami sylwetki. Mężczyźnie, walczącego o haust powietrza, kaptur spadł z głowy. Cecil ujrzał jego wykrzywioną w złości twarz. Była mu zupełnie obca.
Deadberry, Mieszkanie Cecila z Maurice Overtone 18.
Przypalona skóra piekła nieprzyzwoicie, jakby zimne ostrze stali zatopiło się głęboko w jego ciało. Jej niechcianą woń czuł, wciągając przez nos kolejne hausty powietrza. Była drażniąca w podobnym stopniu, co posmak duszącego dymy w przełyku i równie przytłaczają, co kłębiące się pod sklepieniem czaszki myśli. Nie miał wątpliwości, że blizny, które pozostaną na powierzchni jego ramiona, chociaż częściowo zaleczone przez czar chłodzący, będą przypominać mu, jak kolejny raz uciekł przed tym, czego bał się najbardziej - ogniem.
Broken Alley, Midbight Retreat z Mistrz Gry (Rory Huxley)22.
Co skrywa płótno, za które ryzykowałem życie?, zatańczyło na opuszku języka, ale nie znalazło drogi do ust.
Zdjął kurtkę. Przewiesił ją przez oparcie krzesła. O tej porze - oprócz jego, Huxleya i kobiety sączącej przy jednym ze stolików kawę - nie było tu nikogo. Nawet Zuge.
Gdzie jest? Ciekawość nie zagrała pierwszych skrzypiec, nie zapytał. Znał odpowiedź. Może potem wpadnie. Może się nie pojawi. Jedna wielka niewiadoma.

Saint Fall, Miejska wieża ciśnień z Charlotte Williamson 23.
Chwile słabości, które miewała Charlotte Williamson, nie należały do niego. Nie chciał oglądać ją w takim stanie. Nigdy. Były te emocje, które go nie dotyczyły, bo jedyne, co mógł jej zaoferować w zmian, poza ironiczną wymianą doświadczeń, to cierpki grymas zastygły na ustach i słowa pozbawione otuchy.
Spojrzał prawdzie w oczy. Dostrzegł ją w spojrzeniu Scully. Blada skóra w wąskiej uliczce, odciętej od dostępu do światła, oświetlonej wyłącznie przez nikły blask sierpa księżyca, wyglądała tak jak on - upornie. Dwie zjawy balansujące na krawędzi. Dwie zabłąkana dusze.
[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Cecil Fogarty dnia Nie Kwi 28 2024, 15:28, w całości zmieniany 2 razy
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7

Maj-czerwiec1985



Maj


Eaglecrest, Szpital
30. | Kayla Rossi
Nie powiedział jej, że dotrzymał jej towarzystwa, gdy była nieprzytomna. Nie powiedział jej wielu rzeczy. Nie powiedział jej, że jego serce znalazło się w żołądku, gdy dowiedział się, że tu trafiła. Nie powiedział mu, jaką wielką ulgę poczuł, gdy po długich godzinach otworzyła w końcu oczy.
Obiecuję, że nie stracę już nikogo; obietnicę tą nie złożył Lilith, nocy, siostrze, chłopakowi, światu; obietnicę tą złożył samemu sobie.

Zapomniał o slupie majowym, zapomniał o pielęgnowaniu tradycji. Zamiast tego pomyślał, że w wianku Kayli będzie do twarzy.  Już teraz wyglądała jak wróżka. Mogli przynajmniej na chwile poudawać, że znaleźli się w zupełnie innej rzeczywistości, w swojej własnej, prywatnej bajce - w Neverlandzie, daleko od przytłaczającej codzienności.


W Noc Walpurgii wspomnienia budziły się z letargu; beztroskie lata dzieciństwa otulane pierwszymi podmuchami wiosny wybiły spokojny rytm w jego piersi. Dni, których nie chciał przechowywać w pamięci. Były zakrzywione, zniekształcone jak rysujący się na ścianie cień. Słodycz czekolady pod językiem. Usta matki wygięte w wyjątkowo szczerym uśmiechu. Obecność wiecznie nieobecnego ojca. Śmiech Tessy zamierający w powietrzu. I tęsknota za Anette.


Cripple Rock, Łysy Wzgórze
02. | Abraham Alden
Zgnilizna zepsucia dopadła ich dawno temu - w stęchłej piwnicy, odciętej od źródła światła i ciepła. Cecil stopniowo dostrzegł coraz więcej podobieństw między nimi. Gnili od środka, jak nagryzione, kuszące swoim wyglądem jabłka.


Deadberry, Perłowe łuki
04. | Tessa Fogarty & Nevell Bloodworth
Zwierzęce pomruki - z sekundy na sekundę - przekształcały się w psi warkot, którego nie mógł zignorować z prostej przyczyny - Nevell i Tessa zbliżyli się ku jego źródła, zupełnie ignorując instynkt samozachowawczy. Cecil też nie mial w zwyczaju powoływać się na jego poczytalność, wiec, częściowo zaalarmowany przez ten dźwięk, poszedł w ślad za nimi.



Borken Alley Midnight Retreat
05. | Zebranie Kowenu Nocy
Gdyby nie Tessa i jej prawo jazdy najprawdopodobniej nie zdążyliby na czas; gdyby nie Nevell i jego entuzjazm, najprawdopodobniej wahałaby się do ostatniej chwili; gdyby nie wyczuwalna w blasku księżyca obecność Lilith i rozpalona pod sercem wiara, odwróciłby wzrok.


Maywater, Plaża
09. | Ira Lebovitz
Pragnienie, by odświeżyć znajomość z Lebovitzem, nadal w nim tkwiła, równie głęboko, co myśli, że popełnia kolejny błąd. Lęk, że zanurzy się w otchłań kolejnego kłamstwa był z nim nawet dwa papierosy później. Nie wycofał się. Być może chciał wierzyć w to kłamstwo.


Stare Miasto, Kościół
16. | Czarna Msza
Gdy wszedł do środka, wszystkie drogi ucieczki zostały odcięte, czul na karku spojrzenia Gwardzistów; za późno, by się wycofać; za późno na wątpliwości; Pani, daj mi silę, żeby to przetrwać. Modlitwa do Matki ułożyła się zbyt swobodnie na języku; wątpliwości i zdrowy rozsądek wypracowały tymczasowe porozumienie. Chciał, chociaż ten jeden raz, wyzbyć się wszystkiego, co zaśmiecało przestrzeń jego umysłu.


Maine, Opuszczony Lunapark
16. | Nevell Bloodworth
Spróbował sobie wyobrazić, jak tu było kiedyś. Spróbował zwizualizować sobie roześmiane twarze cieszącego się z życia tłumu, rodziców z dziećmi; balonu z helem unoszące się ponad ich głowami, różowe obłoki waty cukrowej, klauna balansującego między rzekom ludzi, wesołą, skoczną melodię; czego świadkiem było te miejsce, dlaczego spotkał go tak okrutny los?


Eaglecrest, Dom Doriana
23. | Dorian Bane-Park
Lubisz, kiedy sen nie przychodzi, a słońce nakreśla na linii horyzontu pierwsze złote okręgi? Lubisz spoglądać na swoje odbicie w lustrze, w którym widzisz pod oczami sine pręgi zmęczenia?, pytał, nie zadając pytań; pytało czujne spojrzenie, pytały myśli kłębiące się pod kopułą czaszki, pytało serce boleśnie obijające się o żebra, ale nie usta, usta milczały. Zamiast tego Cecil oparł na jego sylwetce ciężar swojego spojrzenia.


Eaglecrest, Dom Doriana
23. | Dorian Bane-Park
Zawiesił spojrzenie na sylwetce Doriana; zwiewny materiał szlafroka spłynął mu po ramieniu, odsłaniając obojczyk. Uczepił się tej myśli, jak tonący brzytwy. Nie mógł pozwolić, by myśli o nie-Matce zatruła jego umysł i skazała tę noc na lodowate sople wątpliwości.


Czerwiec

Deadberry, Plac Aradii
01. | Blair Scully
Zacisnął mocniej zęby na filtrze papierosa, zanim zaciągnął się nałogiem. Niemal czul namacalnie żar ściany ognia, która wybuchła przy jego twarzy. Oddech stał się niespokojny, praca serca przyśpieszyła, w dolnej partii żołądka poczuł nieprzyjemny uścisk, igła niepokoju przebiła klatkę piersiową. W akompaniamencie wypowiedzianego ledwie szeptem przekleństwa, wypuścił z ust dym.


Cripple Rock, Las stu szeptów
21. | Judith Carter & Mistrz Gry
W lesie stu szeptów  nie doświadczało się ciszy, a to milczenie te było potworne, nieprzyjemne. Czuł jak od napięcia sztywnieją mu mięśnie, czuł jak obejmuje go lodowaty dreszcz strachu.
Czemu dzisiaj milczał?
To nic, Cecil, skup się na celu, na Carter, jej sylwetce, jej strzelbie, jej osobie; zasługiwała na jego uwagę. Pięć sekund później, gdy jej głos zakłócił cisze, utwierdził się w tym przekonaniu.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator