Witaj,
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
Piwnica
Można się do niej dostać przez klapę w podłodze w salonie i strome schody, jeśli się wie, gdzie jej szukać. Piwnica zdaje się jednak wyciszona betonowym stropem. To tutaj odbywają się najczęściej rytuały, ale oprócz miejsca do rytuałów, można tu znaleźć także przenośną kuchenkę gazową i czajnik – jakby właściciel spędzał tu całkiem sporo czasu. Z jakiejś przyczyny, z jednej ze ścian wychodzą łańcuchy zakończone obrączkami.
Abraham Alden
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238

10 kwietnia



    Wahanie jest jak choroba. Dopada z zaskoczenia, a czasem długo w człowieku kiełkuje, zanim jej pierwsze objawy dają o sobie znać. W nim ta zaraza nie rozwija się od razu, nie przejmuje kontroli nad jego ciałem tak dosłownie i inwazyjnie od razu, ma swoje łagodne początki, które ignoruje. Moment zawieszenia, kiedy wciska go do bagażnika w aucie i szprycuje końską dawką środka odurzającego wtartego w szmatkę. Kiedy Cecil spoczywa nieruchomo w samochodzie i nie daje o sobie znać ani jednym dźwiękiem, Abraham zapomina o wyrzutach sumienia. Jedzie w konkretnym kierunku, przez chwilę się jeszcze zastanawia czy to na pewno powinien być jego dom, ale ostatecznie… wie, że to nie ma znaczenia. Jakby już teraz znał zakończenie tej historii – bo zna, raz już ją przechodził. Nie może więzić czarownika wiecznie, jest tego w pełni świadomy.
    Jednak prawdziwa wątpliwość dopada go później. Kiedy rzuca bezwładne, męskie ciało na posadzkę. Zamyka go w kręgu świec i kredą kreślonych znaków, rytuałem. Póki jest skupiony na tym procederze, kiedy stara się przypomnieć sobie wszystkie etapy i czynności, jakie musi wykonać, jest jeszcze zdeterminowany. Dlatego cały akt, jaki musi się dopełnić, domyka do końca bez chwili na wycofanie się z tej decyzji. Dopiero jednak kiedy siada na krześle okrakiem, a ręce opiera w dogodnej pozycji na oparciu przed sobą, rzeczywistość go uderza. Obserwuje jak pierś Cecila unosi się w rytmicznym oddechu, widzi go na tle nieco zaniedbanej piwnicy. Jego piwnicy. Cecilowego więzienia. Nie może się już wycofać, ale zastanawia się, co jeśli popełnił błąd? Jeśli Cecil wcale nie jest czarownikiem, jak mu się wydaje? Nawet jeśli pentakl z jego szyi spoczywa teraz w dłoni Abrahama i łowca obraca go w palcach. Może się myli? Przekręca go jak monetę między opuszkami w zastanowieniu. Czeka. Nic więcej mu nie pozostaje. Czeka piętnaście minut. Pół godziny. Godzinę. Może jednak przesadził z tym benzenem? Cecil się nie budzi. Cóż, to była dawka dla rosłego chłopa, a nie takiej chudziny. Abe jest jednak cierpliwy, mimo, że prawie zawsze sprawia odwrotne wrażenie. Nawet jeśli musi poczekać jeszcze osiemnaście minut, wytrzymuje, pomimo, że tyłek wrasta mu się już w krzesło, a plecy zaczynają boleć go od przybranej pozycji.
    Powieki jego gościa w końcu lekko drgają, a mężczyzna ściąga wyraźnie łopatki, czekając aż je otworzy. Pozwala mu rozejrzeć się po pomieszczeniu, zorientować się, w jakiej sytuacji się znalazł. Przyjrzeć się ścianom, polowemu łóżku, butelce wody pod nim i ogólnym warunkom w jakim przyjdzie mu przez jakiś czas egzystować. Milczy, kiedy spojrzenie Fogartego sięga także jego. Ramiona natychmiastowo mu się rozluźniają, jeśli jeszcze moment temu widać było sztywność w jego pozycji, teraz wydaje się jej zaprzeczać. Jest na swoim terenie, w swoim domu, tutaj to on wyraźnie stanowi “górę”.
    — Możemy się dogadać po dobroci, albo mogę bardzo skomplikować Ci życie, Cecil – zwraca się do niego w pewnym momencie, pokazowo obracając jego pentakl na łańcuszku, zanim chowa go do kieszeni spodni i ze skrzypnięciem przesuwa krzesło po podłodze, kiedy z niego wstaje.
    — Jak wolisz?
    Rozmawia z nim jak stary kumpel, choć sytuacja wyraźnie daje do zrozumienia, że nimi nie są – kumplami, nawet jeśli właśnie tak się sobie przedstawiali. Daje mu wybór. Pozorny, albo prawdziwy, to decyzja Fogarty’ego, co z tym wyborem zrobi.

Abraham Alden
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Śnił. Śnił o Łysym Wzgórzu. Miejscu, gdzie krew jego przodków wsiąkła w ziemię. Księżyc oświetlał jego szczyt. Spotkał tam mężczyznę. Dostrzegł pogardę i złość w jego spojrzeniu, gdy przechadzał się po jałowej ziemi. Nawiązał z nim rozmowę. Okłamał go, że jest studentem dziennikarstwa na bostońskim uniwersytecie. Nawiązała się między nimi rozmowa. Tłumił drwinę i złość. Zacisnął ją w pięść. I sytuacja wymknęła się spod kontroli. Najpierw mężczyzna, w kilku krokach, naruszył jego przestrzeń osobistą. Wyjawił mu swoje imię. Abie. Miał na imię Abie. Umarł mu żona i córka. Chciał się zemścić. Nadal słyszał pod echo jego słów, które dudniło pod sklepieniem cecilowej czaszki - Zemsta nie wypełnia pustki w sercu, ale daje cel, a wybaczenie go odbiera.. Cecil wsunął mu palce do ręki. Wyjął z niej papierosa. Potem nastała ciemność - gęsta, nieprzenikniona. Poczuł ból, wraz z nim stracił kontrolę nad oddechem i swoim ciałem. Łyse Wzgórze zniknęła z zasięgu spojrzenia.
Obudził się nagle. I chociaż oddech miał spokojny, miarowy, a klatka piersiowa unosiła się i upadla równomiernie, ból imadłem zacisnął się na jego czaszce. Stękając mrukliwe przez zaciśnięte zęby, obrócił się na drugi bok i dopiero wtedy odkrył, ze leży na czymś twardym, czymś, co nie mogło być materacem jego łóżka. Czuł suchość w gardle.  Przełknął ślinę, by go nawilżyć, wzrok skupiając na majaczącej w zasięgu wzroku sylwetce mężczyzny, którego głos rozległ się tuż przy jego uchu, jakby do niego szeptał. Barwę głosu miał znajomą. Rysy twarzy również.
Abie nie był snem. Był prawdziwy. Stał tam, w odległość kilku kroków. Patrzył na niego z góry, jak na trofeum.
Kim był?
- Gdzie jestem? - wycharczał, przykładając opuszki palców do pulsujących bólem skroni. Spróbował usiąść. Pociągnął się na łokciach, zdzierając skórę z nadgarstków. Syk stłumił, łapiąc zębami dolną wargę.
Na widok swojego pentakla między jego plecami, zachłysnął się powietrzem. Serce zabiło mocniej w piersi. "Oddaj", chciał powiedzieć, ale głos ugrzązł mu w krtani. Bo chociaż magia to wszystko, co miał, bo chociaż bez magii, bez pentakla, był nikim, nie mógł zademonstrować mu swojej wybijający niespokojny rytm w piersi słabości.
- Zdefiniuj - zaczerpnął łapczywie powietrze do płuc, z trudem poruszając ustami – co w twoim słowniku znaczy po dobroci, Abie, bo wydaję mi się – przerwa na przełkniecie śliny – że ten etap mamy już za sobą.
Spojrzenie miał rozbiegane, na wpół przytomne. Czuł żółć żołądkową podchodzą pod przełyk. Czuł zimne dreszcze wspinające się po szczeblach żeber. Czuł drżenie dłoń, gdy zwinął je w pięść.
Gdzie go zamknął? W powietrzu unosił się swąd zgnilizny i wilgoci. W pomieszczeniu panował półmrok przełamany przez blade snopy światła. Wzrok stopniowo przyzwyczaił się od oświetlenia, chociaż przed oczami tańczyły jaśniejsze plamy prowokowane przez ból głowy. Cecil czuł się jak na kacu.
Co mu podał?
- Masz papierosa? - Opuszkiem języka nawilżył dolną wargę. By ustabilizować pozycje ciała, oparł kark o zimną ramę łóżka polowego, przymykając powieki.
Organizm był spragniony nałogu niemal równie mocno, co wody.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
    Naumyślnie nie udziela mu odpowiedzi. Pytanie odbija się od ścian i ginie w eterze. Łowca nie chce zdradzić, że to jego dom, a konkretnie jego piwnica. Dlaczego miałby to robić? Dlaczego w ogóle miałby odpowiadać na jakiekolwiek kwestie, które on sobie zażyczy? Milczy, z premedytacją, patrzy na Cecila zupełnie inaczej niż na wzgórzu. Całkowicie zrelaksowany i nieprzychylny mu w żadnym, nawet najmniejszym stopniu, odkąd jest już pewien, że chłopak jest czarownikiem. Wcześniej to był tylko strzał. Wcześniej, miał to sprawdzić i ulotnić się, gdyby się mylił, zostawiając go na tamtym pogorzelisku. Tyle tylko, że instynkt go nie zawiódł – Cecil naprawdę był użytkownikiem magii. I zamiast spytać, dlaczego on i co tu robi, pyta, gdzie jest? Nawet nie próbuje zrozumieć, ani zapewnić Abrahama, że to musi być jakiś błąd, ponieważ on sam też już wie, że to nie jest pomyłka, że tu się znajduje. Alden zadaje własne pytanie:
    — Miałeś mi właśnie powiedzieć imię i nazwisko.
    Nie miał, ale Abrahama nie obchodzą te niuanse, daje Cecilowi wyraźnie do zrozumienia, że tym razem, tylko jedna strona zadaje pytania i tylko jedna na nie odpowiada. Młody mężczyzna wydaje się zresztą jeszcze dość otumaniony, żeby nie był do końca pewien, czy taka rozmowa naprawdę miała miejsce, czy nie. Abe prycha, jakby był już zirytowany, ale nie jest. Po prostu daje upust wewnętrznym rozterkom, jakie by nie były. Opiera dłonie na krześle i bawi się nim, przechylając go pod kątem, dokładnie tak, jakby w każdym momencie gotów był je użyć w celu innym niż siedzenie. Czy Cecil kiedyś poczuł bliższe spotkanie z drewnianą nogą mebla? Abraham tak. Nie należało to do najprzyjemniejszych doświadczeń, o których chciałby opowiadać, ale chętnie się tym doświadczeniem podzieli z młodym czarownikiem.
    Czarownikiem – właśnie.
    Tu pies był pogrzebany. Z automatu, wątpliwa sympatia do niego zginęła, wraz ze znalezionym na jego szyi pentaklem.
    — Nazwij mnie jeszcze raz “Abie”, a dowiesz się co znaczy nie po dobroci.
    Wzruszył ramionami. To nie do końca było to, o co Cecil pytał, ale w gruncie rzeczy ta odpowiedź też załatwiała sprawę. Mimo to, Abraham opiera ręce na biodrach i wbija spojrzenie w przeciwległą ścianę, nawet wtedy nie sprawia wrażenia, jakby długo przygotowywał odpowiedź, albo się nad czymś zastanawiał. Po prostu lekceważy obecność Fogarty’ego na tyle, że nie patrzy nawet na niego, kiedy do niego mówi.
    — Ja zadaję pytania, ty odpowiadasz, a co się stanie wtedy, kiedy nie spodoba mi się Twoja odpowiedź, do tego jeszcze dojdziemy.
    Nie grozi mu. Nie musi. Sama jego obecność tutaj w tej piwnicy jest groźbą. Abraham nie próbuje siebie stylizować na bandytę, gangstera, czy cholera wie jaki jeszcze czarny charakter. Abe jest gotów pójść na konkretny układ, jest gotów się dogadać, to czy im się to uda, zależy tylko i wyłącznie od Cecila i tego, jak bardzo przygotowany on będzie na współpracę.
    — Ty masz. Prawa kieszeń, tam gdzie zostawiłeś.
    Tam Cecil może znaleźć fajki, ale z kolei zapalniczkę ma już Abe. Sięga po nią do tylnej kieszeni spodni i chwilę rozważa, czy chce się nią podzielić. Obraca ją w palcach podobnie jak wcześniej jego pentakl. Bawi go chyba pokazywanie dominacji w tym, jak swobodnie czuje się z tym, co należy do Cecila, a co on zagarnął dla siebie. Widocznie go przeszukał, może lepiej, że Cecil nie pamięta – może coś by pomyślał. Na przykład pomiędzy tym, jak bardzo to uwłaczające – że może sam ciepły dotyk palców Abrahama, nawet niesubtelnie oklepujących jego ciało, jest miły, w przeciwieństwie do chłodu w pomieszczeniu.
    — To po dobroci.
    Podrzuca mu w końcu zapalniczkę pod stopy i sam ostatecznie przechodzi się po pomieszczeniu w jedną i drugą stronę. I jemu też zaczyna udzielać się chłód piwnicy, mimo, że ubrany jest zdecydowanie cieplej od Cecila.
Abraham Alden
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Teraz miał zagwozdkę - jak miał trafić  w oratorski gust Abiego, skoro, być może, każde jego słowo będzie traktował jak kłamstwo?
Cecil Fogarty nie chciało ułożyć się na jego ustach, bo było prawdą, a w tym pomieszczeniu, przesiąkniętym wilgocią i zimnem, miał alergię na prawdę.
- Jace Darcy – wychrypiał w końcu. – Cecil mam na drugie i lubię je bardziej.
Abie, groźbami, podsycał jego ciekawość.
Jakie atrakcje dla mnie przygotowałeś, Abie? W twoim repertuarze, poza łamaniem kości, jest coś, co można zakwalifikować pod innowacyjne metody tortur?  
Chciał powiedzieć to na głos, ale nadal z trudem artykułował słowa. Był skołowany. Nie mógł sobie przypomnieć, co dokładnie wydarzyło się na Łysym Wzgórze. I czemu ta dziura stała się jego więzieniem.
Dostrzegł namalowany na podłodze kredą pentagram. Ugrzązł w rytuale. Więc, mężczyzna, podobnie jak on, był czarownikiem. Wiedział, kim Cecil naprawdę był? Wiedział, że był Fogartym? To któryś z członków jego rodziny odpowiadał za śmierć jego żony i córki? Sztylet zemsty, który nosił pod sercem, wcelował w odwecie ku niemu?
Bzdura. Nie mógł wiedzieć. Cecil nie miał przy sobie dowodu tożsamości.
Obraz przed oczami miał rozmazany, ale wzroku z nieznajomego nie spuszczał. Powinien wykrzesać z siebie więcej energii. Powinien założyć na twarz maską pewności siebie, ale nawet ust nie był w stanie wykrzywić w drwiącym uśmiechu. Kąciki miał odrętwiałe.
Abie mu się nie podobało. Cecil miał wrażenie, że nic mu się nie podobał. Pan maruda, niszczyciel dobrej zabawy, pogromca uśmiechów.
Kim jesteś, Abie? Jakie masz wobec mnie oczekiwania i jaka wersja prawdy cię interesuje? Ta, co nie układał się swobodnie na języku? Ta, co zdobiła stronice książek historycznych?
W prawej dłoni znalazł to, czego zachłannie pragnął jego tęskniący z nałogiem organizm - do połowy opróżnioną paczkę czerwonych marlboro. Dla niektórych syf, dla innych, w tym dla Cecila, zbawienie. Wyjął ją z kieszeni i przeliczył zawartość kartonowego pudełka. Osiem papierosów. Wypali je w jedną noc i co dalej? Mężczyzna będzie na tyle uprzejmy, by zafundować mu nową paczkę? A może zrozumie, że ich brak będzie jedną z największych dla Fogarty'ego tortur?
Zapalniczki w kieszeni nie było.
Co jest, Abie, boisz się, że puszczę tę ruderę z dymem? Nie jestem masochistą. Nie chcę spłonąć w tej zapomnianej przez Lilith dziurze.
Najwidoczniej, wewnętrzny monolog w czasie zniewolenie stawał się jego rutynową procedurą. Nie chciał postrzegać go w kategorii histerii, ale niewątpliwie stopniowo przybierał taką formę.
- Masz ogień? - spytał, obejmując spojrzeniem jego sylwetkę. Miał. Obracał tanią, plastikową zapalniczkę w palcach. Kiedyś była własnością Cecila.
Takie górowanie nade mną napełniała co  satysfakcją? Cieszę, że podniosłem ci samoocenę, Abie, a teraz pozwól mi zapalić.
Pozwolił. Rzucił mu zapalniczkę, jak psu ochłap mięsa, prosto pod stopy. Zamknął nieco drżące, zniecierpliwione palce na obiekcie swojego zainteresowanie, wsuwając do lekko rozchylonych, sinych od zimna warg papierosa. Kurwa cichy sykiem zamarło w jego krtani. Zacięła się. Złośliwość rzeczy martwych.
- Masz coś na ból głowy? W tym stanie ledwie dukam słowa.
Gdyby miał pentakl, poradziłby sobie z tą dolegliwość na własną rękę. Gdyby miał pentakl, przebieg tej rozmowy byłby zupełnie inny.
Nie kłamał. Głos miał cichy, plątał mu się język. Po każdym słowie przełykał ślinę, żeby nawilżyć spiekotę w gardle. Jeszcze nie odkrył, że ma pod ręką butelkę wody. Po prostu nie wierzył w żaden przejaw dobroci. Zwłaszcza porywaczy.
Spróbował jeszcze raz zmusić zapalnicznik do współpracy. Tym razem była bardziej łaskawa. Z ulgą, która rozluźniła jego wykrzywione w grymasie wargi, zaciągnął się cygaretką.
Przymknął na chwile powieki. Nie powinien spuszczać Abiego z oczu. Najprawdopodobniej zaraz tego pożałuje, ale tym będzie martwił się kilka uderzeń serca później. Ból głowy nie chciał odejść. Zagnieździł się u podstawy czaszki.
Cecilowa dłoń sięgnęła do kieszeni, do której schował zeszłego wieczoru kieszonkowy zegarek. Tylko ten zegarek, pod pewnymi warunkami, mógł wyjawić cecilową tożsamość, ale to nie miało teraz znaczenia.
Tik-tok, tik-tak.
Monsieur le ravisseur, mechanizm zemsty został ponownie nakręcony.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
    Krzesło z hukiem uderza o metalowy regał, odgłos ten odbija się od ścian i jeszcze chwilę wibruje w powietrzu. Nie ufa mu, musi wyładować swoją frustrację. Nie ufałby mu niezależnie czy powiedziałby prawdę, czy by skłamał. Dlaczego? Bo Abraham nie ma pojęcia czy Jace Darcy to naprawdę Jace Darcy. Tak naprawdę nie wygląda mu ani na Jace’a, ani na Cecila. Podpiąłby mu jakieś bardziej dwulicowe imię. Rabastan, Dick, Seth, czy inny Maximon, odpowiedni dla nałogowego kłamcy. Aldenowi nie pozostaje jednak nic, jak na ten moment zaakceptować tą odpowiedź. Zakłada ręce na biodra i prycha pod nosem, daje wyraźnie do zrozumienia, że Cecil zalicza pierwszą wpadkę. Niezależnie, czy jest to słuszne oskarżenie czy nie – zapobiegawczo, po prostu zakłada, że kłamie. On też by skłamał. Nie podałby swojego nazwiska nikomu niepowołanemu. Dlatego nie zamierza się do niego zwracać per Darcy. To nazwisko na pewno nie jest prawdziwe. Może imię, ale imię nic mu nie daje. Zresztą Cecil czy Jace, które powinien przyjąć? A może żadne z nich?
    — Dzieciaku – decyduje się nie zaakceptować żadnego z tych imion i opiera się ramieniem o żelazny stelaż, na linii pentagramu. Na razie jej nie przekracza, bo nie ma do tego powodu. Ręce splata na piersi i patrzy na Cecila w milczeniu, jak ten odpala papierosa i zadaje pytania. Ostrzegał, że może mu utrudnić pobyt tutaj, albo uprościć, Cecil wyraźnie wybiera tą trudniejsza drogę. To tylko instynkt, którego Abraham nie może zweryfikować, ale z pełną premedytacją nie zgadza się na zaakceptowanie jego pierwszej odpowiedzi. Nie daje mu też taryf ulgowych, skoro Cecil jeszcze nie rozumie, że jego rolą nie jest ucinanie dyskusji, a rozwijanie kwestii, o które Abe nawet nie pyta. Uwiarygodnianie odpowiedzi. Jace Darcy może być wszystkim, i nikim.
    — Dajesz sobie radę — mruczy ze zobojętnieniem, po czym pyta:
    — Gdzie uczęszczałeś do szkoły? Podstawówka, liceum, uniwersytet, roczniki i klasy. I z kim dokładnie zadawałeś się w szkole.
    Chce go sprawdzić. Do zapisów absolwentów zawsze można dotrzeć, więc o ile nie podał realnego nazwiska i o ile nie zna każdego stopnia edukacji Jace'a Darcy'ego, a także przynajmniej kilku nazwisk osób, które uczęszczały w tym samym czasie do szkół, może mieć niemały problem.
    — Co robiłeś na Wzgórzu? — kolejne pytanie wynika nie ze zniecierpliwienia tylko z jak najbardziej pragmatycznego wykorzystania czasu. Przywyczajenia Cecila do skupienia, kiedy kolejno Abraham podrzuca mu następne kwestie.
    — Czy ktoś wie, że tam byłeś i może zauważyć Twoją nieobecność?
    Za dwa dni Cecil miał się pojawić w jakimś hotelu w Bostonie.
    — Zadzwonisz do niego i powiesz, że przyśpieszasz wyjazd do Bostonu i nie będziesz miał czasu odezwać się do niego przez jakiś czas.
    To nie jest prośba, sugestia, ani nie podlega to dyskusji.
Abraham Alden
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Śledził wzrokiem Monsieur le ravisseur. Serce zabiło mu mocniej w piersi, gdy krzesło z hukiem uderzyło o metalowy regał. Zgrzyt, jaki temu towarzyszył, zadzwonił mu w uszach, potęgując ból pulsujący w skroniach. Nie stłumił drżenia ciała. Poczuł nieprzyjemny, zimny dreszcz spływający wzdłuż linii kręgosłupa. Zęby mocniej zacisnął na dolnej wardze. Zjawił się on, przyjaciel, który nie odstępował go na krok - strach. Skoro go odczuwał, nie pozostawił zdrowego rozsądku na szczycie Łysego Wzgórza i - chociaż jego głosu był cichy - nadal pobrzmiewał w cecilowych myślach.
Tym razem, widocznie, klucz odpowiedź mógł istnieć. Świadczyła o tym postawa Abiego. Jego wzrok, w którym dostrzegł dezaprobatą, mowa ciała i prychnięcie, które opuściło jego wargi, mówiły jednym głosem - łżesz.
Wiedział? Miał rentgen wykrywający kłamstwa w oczach? Nosił biżuterię, która dawała mu znać, kiedy z ust rozmówcy sączyła się nieprawda? Rzucił rytuał prawdy?
Zgadywał? Cecil zwykł ludzi oceniać własną miarą. Jak Abie zachowałby się, będąc na jego miejscu? Zdradziłby swoją prawdziwą tożsamość komuś zupełnie obcemu, o nieznanych intencjach? Komuś, kto, najprawdopodobniej, zamknął go w piwnicy?
Wątpił. Już wcześniej, na Łysym Wzgórzu, zabłąka się między nich nić niewymownego porozumienia. Podzielali pragnienie zemsty. Obaj wiedzieli, jak to jest, stracić kogo się kochało. Obaj nie umieli pogodzić się ze swoją stratą. Obaj nie potrafi powiedzieć "żegnaj". Obaj podążali za wciąż pobrzmiewającym w otchłani umysł echem przeszłości. Uczuciami, których pozbyć się nie potrafili.
Interpretacja "dzieciaku" uformowanego na języku Abiego mogła być tylko jedna - nie uwierzył. Cecil musiał przekonać go, że Jace Darcy istniał naprawdę. Nosił cecilową twarz, imię, ubrania, buty. I tkwił w norze, w której nadzieja wygasnąć mogła w każdej chwili. Instynkt nakazywał Cecilowi stałą czujność, chociaż żadne argumenty nie opowiadały się po jego stronie. Miał zaledwie do dyspozycji tlącego się w ustach papierosa i zapalniczkę zamkniętą w pięści. To za mało, by stawić mu opór.
- Do podstawówki, tu, w Sonk Road. Stonewell, rocznik 61.
Opuszkiem języka znowu nawilżył wargi. Woda. Gdzie jest woda? Chciało mu się pić. Miał wrażenie, ze jego organizm znajdował się na granicy wyczerpania.
- Chyba na liście uczniów był jakiś Fogarty, może nawet dwóch. I nie wiele więcej stamtąd pamiętam, bo, zaraz po zakończeniu edukacji w tej placówce, wyjechałem do Bostonu - pozwolił, by jego głos drżał. Chociaż ten strach był udawany, prawdziwy wspinał się po klatce żeber i imadłem zaciskał się na żołądku. – Tam trafiłem do Beacon Hill Academy. Z całym szacunkiem - Abie, zatańczyło na koniuszku języka – ale nie ujawnię imion swoich przyjaciół. Obecnie, jak wiesz, studiuję dziennikarstwo, na Uniwersytecie Bostońskim. Drugi rok licencjatu.  Wcześniej zgłębiałam tajniki filozofii, ale poległem w trzecim…
Urwał. Ból głowy znowu się odezwał. Zacisnął zęby na filtrze, w akompaniamencie syku, masując pod palcami obolałe skronie. Potrzebował znieczulenia. Wbił błagalne spojrzenie w twarz Abiego. Nawet bijący od podłoża chłód nie przenosił ukojenia.
- Historia Wzgórza przykuła moją uwagę. Chciałem, co może nie jest zbyt rozsądne, użyć rytuału, by skontaktować się z tymi, co tam pomarli i przeprowadzić z nimi wywiad, ale twoja obecność pokrzyżowała mi te plany.
Jego obecność Cecilowi pokrzyżowała wszystkie plany.
Co w twoim słowniku znaczy przez jakiś czas, Abie? Nigdy?
- Sprecyzuj, co znaczy "przez jakiś czas". - Ile dni, tygodni, miesięcy zamierzasz mnie tu więzić? – Mojego przyjaciela jakiś czas nie udobrucha. Dzwonimy do siebie codziennie. – Często w środku nocy.
Cecil nadal miał mętlik w głowie. Nałóg nie pomógł uporządkować myśli w głowie. Wciąż, pod sklepieniem czaszki, wiły się te same pytania.
Abe, jak oceniasz moją chęć współpracy? Czemu mnie testujesz? Po co ci wiedzieć, kim jestem?
Odpowiedzi były ukryte za kotarą ponurego milczenia.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
    Abraham skupia się na wszystkim. Na udawanym strachu – dla niego nie jest udawany, nie ma powodów myśleć inaczej, na słowach Cecila. Rejestruje go bardzo uważnie, a chociaż się nie odzywa, to zapamiętuje wszystko, dla wszystkiego pozostawia też specjalne miejsce w pamięci i chociaż ani nie kiwa głową na zrozumienie, ani nie sprawia wrażenie dość pojętnego, żeby odnotować to wszystko, fakt jest taki, że z łatwością koduje słowa. Są znacznie prostsze do wrycia w pamięć niż setki różnych dat, na które kiedyś Abe miał miejsce w swojej głowie. Nie rusza się. Stoi w tej samej pozycji od dłuższej chwili, ze splecionymi na piersi rękoma, ramieniem opartym o regał, nogami splecionymi w kostkach. Tylko tęczówki drgają mu co jakiś czas kiedy przenosi spojrzenie z twarzy Cecila na ramiona, z powrotem do twarzy, do jego oczu, mięśni drgających na żuchwie. Szuka oznak poruszenia, kłamstwa, potknięć. Ani razu nie daje się sprowokować do wchodzenia z Cecilem w dyskusje. Ignoruje większość jego pytań, nawet na nie nie reaguje, udaje jakby ich w ogóle nie słyszał, jakby odbijały się od niego, wie, że jeśli chociaż raz zareaguje, da mu myśleć, że będzie na nie odpowiadał, a nie ma zamiaru. Lekceważenie każdego pytajnika jest prostsze i znacznie skuteczniejsze. To tak, jak z tym nieszczęsnym “Abe”. Raz go poprawił to teraz Cecil będzie wiedział, że wolał kiedy zwracano się do niego inaczej. Tym razem nie popełnia tego błędu, po prostu nie odpowiada aż Fogarty’emu w końcu znudzi się pytać, aż zrozumie, ze nie ma to sensu, że to niepotrzebne szczerbienie języka, suszenie i tak już spierzchniętych warg.
    Łowca zerka na zegarek na nadgarstku, nawet teraz liczy minuty, w których Cecil marnuje jego czas, nie odpowiada na jego pytania. Możliwe, że umyślnie unika odpowiedzi na te kwestie, które mogą go podrążyć. Milczenie jednak też ma znaczenie – milczenie mówi Abrahamowi znacznie więcej niż kłamstwa. Milczenie pokazuje Abe’owi na jakich kwestiach powinien się bardziej skupić, które tematy bardziej drążyć.
    MImo to… żadnego nie kontynuuje. Kiedy Cecil kończy swój wywód, Alden ma już kilka spostrzeżeń na ich temat, którymi z wiadomych przyczyn nie dzieli się z młodszym od siebie mężczyzną. Zachowuje się, jakby zapomniał, jak się odzywać, bo od kilku minut nie powiedział ani jednego słowa. W którymś momencie, niespodziewanie i bez ostrzeżenia odpycha się nogą od metalowego prętu, aż dźwięk buta rozchodzi się echem od powierzchni stali. W tym akompaniamencie słychać również szelest kartki, którą Abraham wyciąga spomiędzy regałów. Rzuca ją wraz z długopisem w Cecila, składając ją w pół i doczepiając do stalowego klipsa, żeby doleciała do celu.
    — Twoje drzewo genealogiczne, przynajmniej dwa pokolenia wstecz, więcej, jeśli pamiętasz, tak daleko, jak sięga Twoja pamięć.
    Dopiero po tych słowach podchodzi do niego, odbiera mu fajkę i zapalniczkę, bo na nią nie zasłużył, zabiera też wodę.
    Po dobroci Cecilowi się nie podobało. Bardzo dobrze, Abraham tak naprawdę od początku nie chce po dobroci, świerzbi go, żeby możliwie utrudnić mu byt w tej piwnicy. Ukarać go, za wszystkie zbrodnie, których dokonali jemu podobni i nawet za te, których nie jest winny żaden z czarowników.
    Wracając za krąg, paczkę papierosów kładzie dokładnie na widoku, na krawędzi stolika, tak samo jak papierosa, którego wciska między dwie deski, pozwalając mu, żeby tlił się sam, przez nikogo nieużyty. Nie po dobroci to bardzo dobra opcja – utwierdza to spostrzeżenie i czeka aż Fogarty wykona polecenie. KIlka minut, kilkanaście, nawet godzinę, jeśli tyle ma to trwać. Tyle, ile Cecilowi to zajmuje, po tym czasie wyciąga rękę po gotowe drzewo genealogiczne, a po chwili… wychodzi. Po prostu.

    Nie wraca przez najbliższe sześć godzin. Sześć godzin w chłodzie, w ciemności, kiedy gasi mu światło i w absolutnej pewności, że magia rytualna, która go tu więzi, jest bardzo skuteczna. Tak skuteczna, jak być tylko mógł rytuał, który Abraham powtarza setki razy, dopóki mu nie wyjdzie. I sto pierwszy – dzisiaj. Przynajmniej tak długo, jak długo jemu samemu starcza na to energii. Kilka godzin niepewności, ciszy, daje Cecilowi na zastanowienie się, czy właśnie tak chciał spędzić ten bliżej nieokreślony “jakiś czas”. Kilka godzin, po których wraca, jakby minęło ledwie pięć minut i rzuca.
    — Pytałeś kim są Fogarty, chociaż z dwójką z nich chodziłeś do klasy.
    Pierwszy błąd. Pytał o to na Wzgórzu. Zapomniał? Na pewno znajdzie na to jakąś wymówkę, w którą Abe nie uwierzy. Sam to sobie zrobił, kiedy zaczął kłamać.
    — Jace Darcy nie studiował na bostońskim uniwersytecie.
    Miał drążyć temat przyjaciół, jakich nazwisk Cecil nie chce mu zdradzić, ale nie musi, Alden, czego Cecil nie wie, ma bardzo wpływową rodzinę, niemagiczną, ale o szerokich koneksjach, szczególnie w Bostonie. Alden jest byłym profesorem historii w Bostonie, ma znajomości także swoje własne, sprawdzenie prawdomówności Fogarty’ego było tak proste, jak odebranie dziecku lizaka. Tak proste, jak położenie wojskowego koca obok paczki fajek. Wyraźne zaznaczenie granic. Kij i marchewka. Cecil wybierał kij. Idealnie – jeśli takie było jego życzenie.
    — Jak się nazywasz? — ponawia pytanie. Daje mu szansę poprawy.
Abraham Alden
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Nie spał. Chociaż ból głowy zelżał, nie potrafił zasnąć. Obracał się z boku na bok. Nasłuchiwał odgłosów życia, ale miał wrażenie, że pomieszczenie, w którym został zamknięty, było zupełnie odizolowane od świata. Tkwil wiec w ciemności, w towarzystwie własnych myśli. Od czasu do czasu wzrokiem uciekał do miejsca, gdzie Abie zniknął z zasięgu jego spojrzenia, jednak sylwetka mężczyzny nie wyłoniła się ponownie z ciemności. Większość czasu spędził na modlitwie. Modlil się, długo i gorliwe. Modlił do Lilith.
Lilith, okaż mu łaskę i swoje miłosierdzie. Wskaż drogę, którą powinien podążać.
Nie miał pojęcia, ile czasu upłynęło, odkąd ostatni raz widział Monsieur le ravisseur. Stracił rachubę czasu już wcześniej - kiedy po raz pierwszy, otumaniony przez środki nasenne, obudził się w piwnicy. Te sześć godzin spędzonych w samotności trwały, w jego zakrzywionym poczuciu rzeczywistości, gdzie minuty odmierzane były przez bicie serca, całą wieczność.
Nie obmyślił żadnego planu ucieczki. Bo, mimo iż skronie nie pulsowały paraliżującym bólem, ciało nadal miał odrętwiałe, palce mu drżały, a w gardle czuł spiekotę. Organizm był spragniony zarówno nałogu, jak i wody. Oddałby wszystko za paczkę papierosów i butelkę, którą mężczyzna odłożył na regał znajdujący się poza zasiewem cecilowej dłoni, ale nie spojrzenia, które teraz, przez panującą zewsząd ciemność, tam nie sięgało.
- Gdzie jesteś, skurwysynu? - wycharczał pod nosem, siadając na łóżku polowym. Wojskowy koc chronił go przed chłodem bijącym od ścian i podłoże. Mimo iż okrył się nim po samą szyje, nadal dygotał. Objął się ramionami, zęby w nerwowym geście zaciskając na dolnej wardze. Choć tego nie czuł, przerwał nimi tkankę bo, gdy przełykał ślinę, poczuł w przełyku metaliczny posmak krwi.
Wtulając twarz we własne ramiona, spróbował zasnąć, ale, nawet jeśli jego organizm był na skraju wytrzymania, nie mógł spać. Sen w zupełnie obcym miejscu nie przychodził do Cecila nigdy.
Odgłos kroków doleciał do jego uszu. Kiedy drzwi zostały uchylone, do pokoju wślizgnęła się strużka bladego światła. Chwilę później blask jarzeniówki oświetlił wnętrze piwnice. Cecil zamrugał w próbie przystosowania oczu do nowego oświetlenia,  nerwowo przełykając ślinę.
Wrócił, ale w jakim celu?
- Wróciłeś, by dotrzymać mi towarzystwa? - spytał, symulując dziarskość w tonie głosu, ale jedyny śmiech, na jaki mógł sobie w obecnej sytuacji pozwolić, nie miał nic wspólnego z sztucznie podtrzymywaną na ustach imitacją uśmiechu.  Przybrałby formę histerycznego chichotu.  – Myślałem, że o mnie zapomniałeś - wyznał zupełnie szczerze, jak na jego nawyk mijania się z prawdą, spojrzeniem natrafiając na sylwetkę Abiego. Na jego twarzy nie zastygła żadna czytelna emocja,  wiec Cecil nie wiedział, czego się spodziewać.
Czekał. Jego mięsnie dotknięte paraliżem napięcia, trwały w oczekiwaniu. Na co? Na kogo? Na cios, który mógł nadejść z każdej strony? Na wykrzywioną w złość twarz? Na złamany nos? Zaklęcie iluzji, które spróbuje złamać na pól jego kruchą psychikę?
Zamknął dłonie w pieść, płytki paznokcie wbijając w skórę. Nie miał pojęcia, czego może się po Abim spodziewać, więc zakładał najgorszy scenariusz.
- Pytałem, bo to rodzina wokół której narosło sporo kontrowersji. - Gdy Abie sięgnie pamięcią do tej rozmowy, przypomnij sobie, że Cecil nie powiedział  nie znam ich, zapytał: kim oni są?
Kim oni są dla ciebie, Abie?, niezadane pytanie zadudniło pod sklepieniem czaszki.
- Byłem ciekawy, jakie pogłoski na ich temat dotarły do twoich uszu i przy okazji chciałem wybadać, czy podobnie jak ja, jesteś właścicielem petnakla.
Był. Pentakl, w którym został Fogarty uwięziony, jest najlepszym dowodem.
W końcu, po dłużącej się chwili milczenia, gospodarz tego osobliwego lokum ku niemu podszedł. Ceci; instynktownie zacisnął palce na kocu. Jeżeli mężczyzna mu go odbierze, poza odwodnieniem i głodem nikotynowym, groziła mu też hipotermia.
Zatrzymał powietrze w płucach, udając, że to dym papierosowy, kiedy kolejne słowa Abiego zapełniły przestrzeń. Ramiona Cecilowi zadrżały, bo jego rozmówca miał racje.
Jace Darcy nie studiował na bostońskim uniwersytecie. Kimkolwiek był, umarł dwie dekady wcześniej. Leżał na magicznej części cmentarza w Broken Alley. Na jego grobie Cecil często widywał bukiet fioletowych hortensji. Sąsiadował z miejscem pochówku Anette.
- Nie pojmuję, czemu mnie tu więzisz.
I czemu pozwalasz mi żyć.
Mógł się domyśleć, czemu nadal żył. Najprawdopodobniej Abe chciał się, czegoś od niego dowiedzieć, w innym wypadku darowałbym sobie tę farsę, zakopałby go na Łysym Wzgórzu. Tam nikt by nie szukał jego ciała.
Dlaczego drążył temat jego tożsamości? Myślał, że informacji, które mu Cecil udzieli, doprowadzą go do tych, przez których stracił żonę i córkę?
- Musiałeś je bardzo kochać - wymamrotał pod nosem, nieświadomy, że tejże słowa opuściły jego wargi.
Koc wyślizgnął się spomiędzy jego palców. Mężczyzna odłożył go tam, gdzie wodę i marlboro.
- Powiedziałem ci już. Dla ułatwienia, moje imię i nazwisko padło już raz z moich ust.
I niekoniecznie miał tu na myśli Jace Darcy.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
    Jednak maska strachu opada, kiedy Cecil porzuca ją na rzecz imitowanej gracji i głupiej odwagi, z jaką zwraca się do niego tak swobodnie, jakby przez te kilka godzin, w których trwał zamknięty w piwnicy doszedł do wniosku, że on i Abraham to jednak bardzo dobrzy kumple. Nie wyraża tej tezy spojrzenie łowcy, jakim, krótko obdarowuje chłopaka. W półmroku odnajduje przewrócone krzesło i siada na nim, podobnie jak wcześniej, w rozkroku z przedramionami wygodnie ułożonymi na oparciu. Coś się jednak zmienia, tym razem siada wewnątrz Cecilowego “więzienia”, wyraźnie nie sprawia przy tym wrażenia, jakby czuł jakiekolwiek zagrożenie z jego strony. Przygląda mu się w ciszy, z twarzą nieprzeniknioną, wcześniej trudno było coś z niej wyczytać, bo znajdował się na dystans, często połowa jego facjaty ginęła w cieniu, teraz jednak, kiedy znajduje się tak blisko, zaraz obok, można zauważyć, ze nie ma to większego znaczenia. Czytanie z niego i tak nie przynosi żadnych efektów. Tym bardziej, że konsekwentnie Abraham zachowuje się tak, jakby większość zdań wypowiedzianych przez Cecila nawet do niego nie docierała.
    — Brzydzisz się swojego nazwiska, Fogarty? — pyta w końcu luźno, a jego ton nie jest już może tak oschły i chłodny, jak z chwilą, w której tu przychodzi, ale za to to miejsce, które przeznaczone były na te emocje, zostaje zastąpione zwykłą złośliwością.
    — Też bym się brzydził… — mruczy to niby pod nosem, niby przypadkowo, ale błysk w oku Abe’a, kiedy to mówi, nie może być tak samo losowy. Chce, żeby Cecil to usłyszał, chce go prowokować tym jednym zdaniem. Nudzi mu się ten układ, w którym to Fogarty gra w swoje gierki, całkowicie nimi pochłonięty do tego stopnia, że nie zauważa nawet, jak bardzo utrudnia tym sobie życie.
    — Jednak jesteś głupszy niż to zapamiętałem.
    To nie jest obelga, coś w postawie Abrahama wskazuje na to, że gdyby chciał go obrazić, użyłby innych słów. To dziwna mieszanka rozczarowania, rezygnacji i niezadowolenia. Spodziewał się, że chłopak będzie bystrzejszy, że sam będzie wiedział, co opłaca mu się robić, a czego powinien się wystrzegać. Kłamstw i udzielania tak wymijających odpowiedzi, na przykład, na sam początek.
    — Gdybyś był mądrzejszy, w końcu mógłbyś przespać te kilka godzin ze zmęczenia, w cieple, napić się wody. Moglibyśmy pogadać, zapaliłbyś sobie tą fajkę, nawet przyniósłbym ci kawę, żebyś się zastanawiał, która godzina. W gruncie rzeczy ja jestem trochę głodny, ty nie?
    Wstaje z krzesła, tylko po to, żeby ponownie je obrócić i tym razem rozsiąść się na nim w taki sposób, żeby móc zsunąć plecy po oparciu, założyć kostkę na kolano jednej nogi i spleść ramiona na piersi, jak człowiek, który znajdował się w swoim domu i czuł się tu bardzo komfortowo.
    — Zrób coś dla mnie, ja zrobię coś dla ciebie. Kto należy do Kręgu?
    Ostatnie pytanie zdradza poniekąd w jakim celu go tu trzyma. Pozyskania informacji. Zdradza też inną rzecz – że Abraham jest już znudzony tym kręceniem się w kółko.
Abraham Alden
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Monsieur le ravisseur  konsekwentnie zignorował słowa, jakie padły z ust Fogarty'ego, co stawało się powoli kwestią przyzwyczajenia. W końcu, przez wzgląd na swoja odmienność, wtapiał się w tłum, często był pomijany, niewidoczny, ignorowany. Jakby nie istniał naprawdę. Obojętność Abrahama nie mogła pogłębić tlących się w pod sercem kompleksów.
Głos Abiego nie był już oschły, chłodny. Pobrzmiewała w nim nuta złośliwości. Cecil wykrzywił usta w grymasie imitującym uśmiech, w ramach otuchy, chociaż otucha ta nie poprawiła jego sampoczucia.
- Nie chce zostać przez nie w zęby. Myślisz, że to jedno i to samo? - sam zapytał, ton cecilowego głosu z kolei był swobodny, chociaż nadal czul uścisk w żołądku i nieprzyjemne mrowienie w klatce piersiowej. Stres kuł go w bok. Strach chciał słowa zatrzymać w przełyku. – Brzydzisz się przecież - rzucił mrukliwie, w kąciku ust zafalowało rozbawienie. Próba prowokacji się nie powiodła.
Jesteś Fogarty'm, Cecil. Prędzej naplują ci w twarz, niż podadzą rękę, pod sklepieniem jego czaszki rozbrzmiały słowa, które wziął sobie serca. Społeczny ostracyzm nie był mu obcy. Wielokrotnie posmakował go na własnej skórze. Wielokrotnie próbowano mu wmówić, że był człowiekiem gorszego sortu. Być może kimś, kto nigdy nie powinien się urodzić.
- Do tej pory nie przedstawiłeś się pełnym imieniem i nazwiskiem. To, o czymś świadczy.
Monsieur le ravisseur widocznie chciał uśpić cecilową czujność. Przeniósł krzesło do środka pentagramu i usiadł w więzieniu, w którym zamknął Cecila. Fogarty nawet nie drgnął. Odparł podróbkę o podkulone kolana.
Komplement mężczyzny przyjął z pokorą. Był uparty, ekstrawagancki, czasem niespełna rozumu.  Być może te cechy, w niektórych sytuacjach, czyniły z niego głupca. Abie znał go za krótko, by to oceniać.
- Niezależnie od tego, jaka panowałaby temperatura, nie zasnę tam, gdzie nie czuje się bezpiecznie - wyprowadził go z błędu. Nie potrafił zasnąć w piwnicy, gdzie dostęp do tlenu był ograniczony. Nie mógł zasnąć, gdy paliła go świadomość, że w każdej chwili w pomieszczeniu zjawić się może Abie. Jego intencje nadal były owijane mgłą tajemnicy. Papieros i kawa były skuteczniejszą zachętą.  – Ja też jestem głodny - przyznał, spuszczając nogi z pryczy, by skonfrontować podeszwy butów z podłożem – wiedzy. Można więc powiedzieć, że pod pewnym względem jesteśmy kwita. Obaj rozczarowani. Głodni. Być może niewyspani.
Kiedy Abie wstał z krzesła, zamarł bez ruchu. Nie tylko on, serce w piersi również ucichło. Oddech zatrzymał w płucach.  Monsieur le ravisseur w tym czasie wyłożył się wygodniej na krześle. Oparł ciężar pleców na oparciu. Założył kostkę na kolano, splótł ramiona na piersi. Spojrzenie wbił w Cecila. Czuł się tu swobodnie. Jak u siebie. Jak w domu.
Informacje kosztują, chciał powiedzieć, chcę zapalić i napić się kawy,  ale w porę ugryzł się w język. Nie był na pozycji, by negocjować. Nie był na pozycji, by wysuwać swoje żądania. Był zdany na laskę porywacza.
Czyżby Cecil nadużył jego gościnności?  Zdecydowanie Abie w końcu, najwidoczniej znużony bezowocnym goszczeniem gościa w swoich skromnych progach, wyłożył kawę na ławę.
Kto należy do Kręgu?
Pytanie jak każde inne, pospolite, nieco rozczarowujące.  Czyżby kolejny tekst, który ocenić miał cecilową prawdomówność?
- Są dwa kręgi - odezwał się po chwili Cecil. O Kręgu powiedzieć mógł mu wszystko. To nie był temat tabu, co piekł rozgoryczeniem w przełyku. – Ten, tutejszy, zwany Kręgiem Hellridge liczy piętnaście nazwisk: Abernathy, Carter, Cavanagh, Devall, Faust, Hudson, Lanthier, L'orferve, Overtone, O'Ridley, Padmore, van der Decken, Verity, Williamson i - zamilkł na chwile, by odtworzyć w głowie nazwisko włoskiej rodziny, która była nowym nabytkiem Kręgu. – Paganini. Krąg Salem to osiem nazwisk: Cabot, Duer, Harris, Kepler, Laffite, Munch, Nostardamus i Rosseau.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
    Pytanie jakie pada z ust Fogarty’ego, nie może zostać przez Abrahama zrozumiane. Nie ma na to szans, Abe jest nieświadomy historii jego rodu, dla niego Fogarty, to ta magiczna rodzina, która w tajemniczych okolicznościach została pogrzebana na wzgórzu, ta, która odprawiała niemoralne rytuały – ale będąc ze sobą szczerym, w wyobrażeniu łowcy, wszyscy czarownicy tacy są. Każdy z nich, bez wyjątku, jest tak samo wypaczony, skrzywiony i żądny śmierci niewinnych dla własnej zabawy. Jeśli więc coś może pocieszyć Cecila, to Abraham wcale nienawidzi Fogartych – nienawidzi całego Kręgu i wszystkich tych, którzy z magią mają jakiekolwiek powiązania. To nie jest nic personalnego. Personalnie Cecil nic mu nie zrobił. Może trochę rozbudził ciekawość, co do wydarzeń, jakie miały miejsce na Łysym Wzgórzu. Ale czy za to zamykałby go w piwnicy?
    I jednocześnie, to bardzo personalne – bo co może być bardziej personalnego niż zabicie rodziny? Czy to zrobił Cecil? Pewnie nie. Ale czy to Abrahamowi przeszkadza? Nie. Fogarty jest wystarczająco powiązany z tematem, żeby upewnić się, że nikt taki jak on nie będzie kroczył po ziemi i wprowadzał nieszczęścia wśród innych rodzin.
    — A to już twój problem – rzuca zarówno w kontekście jego nieznajomości imienia, jak i niemożności zapadnięcia w sen w miejscu, w którym nie czuje się bezpiecznie. Gdzieś na granicy podświadomości Abe musi się z nim zgodzić, on też by nie mógł, ale to tylko cichy podszept, którego nie słucha, bo nie chce słuchać. Dlaczego miałby się przejmować losem swojego więźnia? Nie wyraża empatii, ani zrozumienia dla bólu i dyskomfortu swojej ofiary, jest pewien, że na to zasłużyła, dlatego nie pozwala sobie, żeby wyrzuty sumienia przeszkodziły mu w dążeniu do wyznaczonych przez siebie celów. I ma wrażenie, że w końcu Cecil zaczyna łapać, jak może sobie uprościć życie. Porusza się nawet na krześle wraz z jego słowami o głodzie, może nawet gotów rozwiązać przynajmniej ten problem. Ale ledwie opiera się w przedramionach na kolanach, a Cecil znów zawodzi swoją inteligencją. Jest głodny wiedzy. Nawet teraz. Wiedzą nie napełni żołądka, wiedzą nie zbierze sił, nie zregeneruje ciała, nie odpocznie. Czy jest naprawdę aż tak uzależniony od kontroli, że wiedza jest dla niego ważniejsza niż własne życie?
    — Spałem jak dziecko — mruczy i jest to zarówno prawda, jak i fałsz. Spał, wyspał się, ale nie pamiętał już kiedy przespał więcej niż kilka godzin. Ma swój schemat, kilkanaście dni żyje na tych kilku godzinach i czasami drzemce w ciągu dnia, aż w końcu kiedy wycieńczony organizm potrzebuje więcej – zgonuje cały dzień. Jego schemat działa, więc po co go zmieniać? Wtedy coś się zmienia, kiedy Abraham gotów jest już wyjść i po prostu wrócić do swojej rutyny, a Cecila zostawić samemu sobie, żeby zastanowił się, czy na pewno chce być tu porzucony, zapomniany i zostawiony po to, żeby przemyślał jeszcze więcej niż dotychczas, skoro jeszcze tego nie zrobił. Zmienia się ton rozmowy. Cecil w końcu udziela odpowiedzi, która ma jakąś wartość, w przeciwieństwie do wcześniejszego mielenia ozorem, które nie przynosiło nic. Abe stara się zapamiętać kolejno rzucone nazwiska. Spodziewał się trzech, może czterech. Kilku. Nie kilkunastu. NIe takich, które zna. Carter, can der Decken, Williamson, Munch, Abernathy. Próbuje nie okazywać szoku, ale – czy całe cholerne miasto jest pełne czarowników? Nie spodziewa się kojarzyć chociaż jednego nazwiska, a przynajmniej połowa wydaje mu się znajoma, znaczna ich częśc, nie tylko z zasłyszenia. Zna ludzi o tych samych nazwiskach, dość z nich, żeby założyć, że to nie tylko przypadkowa ich zbieżność.
    Nie planuje tego, ale wychyla się na krześle w tył. Przez chwilę wisi w zawieszeniu w powietrzu, pod kątem prawie równym czterdziestu pięciu stopni, kiedy dłonią próbuje sięgnąć stolika za wyrysowanym pentaklem w okręgu, a konkretnie pewnego elementu, który od kilku godzin stanowi jego wystrój. Paczka Malboro. Przez kilka chwil wystawia się Cecilowi w prosty sposób. Wystarczyłoby, żeby spuścił nogi z łóżka polowego, kopnął tylko butem nóżkę krzesła, a Abraham straciłby grunt – prawda jest jednak taka, że jest gotów podjąć to ryzyko, bo już go stracił.
    CAŁE JEBANE MIASTO?!
    Potrzebuje tej fajki bardziej niż Cecil. Chwyta opakowanie między palce i z hukiem opada z powrotem do poprzedniej pozycji. Niby rozluźniony, wyławia papierosa dla siebie i dla Cecila – niby z dobroci wobec niego, zapala najpierw jego papierosa, a potem, kiedy zapalniczka odmawia odpalenia się znów, posyła krótkie, pełne nakazu spojrzenie Fogarty’emu.
    Odpal.
    Pochyla się do jego papierosa i czeka. Już wcześniej daje mu do zrozumienia, że Cecil nie stanowi dla niego zagrożenia. Nie odkąd zauważył, że czarownik bez swojego pentakla nie wydaje się już tak pewny siebie. Co innego Abe, który znacznie mniej pewnie czuje się korzystając z magii, niż nie korzystając z niej wcale.
    — Salem umarło w bostońskiej masakrze — zauważa głucho, bardziej do siebie niż do Cecila, bo nie potrafi zrozumieć, jak może istnieć Krąg osób należących do Salem, skoro Salem nie istnieje.
    Nieprawda?
    — W jakiej magii się specjalizujesz?
    Iluzji? To wyjaśniałoby dlaczego zaczyna poddawać w wątpliwość to, czego pewien jest całe życie, a czego z jakiejś przyczyny nie sprawdził. Dlaczego nigdy nie pomyślał pojechać do Massachusetts, zbadać ruiny Salem, a przynajmniej to, co z niego zostało i nie jest jeszcze wchłonięte przez inne miasta?
Abraham Alden
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Cecil, było warto dla tej jednej chwili, ryzykować życiem?, zapytał samego siebie w myślach. Teraz, kiedy Abrahama mial w zasięgu spojrzenia i dotyku, przypomniał sobie, co wydarzyło się na Łysym Wzgórzu. Kadr po kadrze odtwarzał wspomnienia w głowie. Bladym różem pokryły się jego policzki. Już dawno przecież doszedł do wniosku, że nie powinien nawinie szukać bliskości tam, gdzie jej nigdy nie znajdzie. Nie powinien ulegać chwilowym fascynacją zrodzonym przez potrzebę bliskości i łudzić się, że w obcym dotyku znajdzie ukojenie.
Abe -  trakcyjnie - pozostawił Fogarty'ego bez odpowiedzi. Cecil - tradycyjnie - skwitował jego brak wylewności cichym westchnieniem, razem z nim ust ulotnił się oddech, który skroplił się mgiełkę pary.
Zrób coś dla mnie, ja zrobię coś dla ciebie nie były słowami rzuconymi na wiatr. Mężczyzna jego wylewność nagrodził papierosem.
Wiec to nie był test?
Fogarty nie powiedział mu całej prawdy. W kręgu Hellridge zasiadło szesnaście rodzin. Celowo pominął Bloodworthów. Powiedział mu przecież, że nazwisko swoich przyjaciół nie zdradzi nikomu, zwłaszcza jemu.
W duchu wiedział, ze cygaretki, tego zbytku łaski, nie powinien przyjmować, ale bezmyślny upór zależał pod naciskiem głodu nikotynowego i zimna, która wstrząsało jego ciałem niekontrolowanymi drgawkami. Bunt, który pożogą płonął w jego trzewiach, niemal zupełnie wygasł.  Wsunął papierosa do ust. Żar zapalniczniki ogrzał fragment jego skóry, jednak filtr papierosa, na którym zacisnął zęby, nie przyniósł porządnej ulgi. Zaciągnął się łapczywie i zakaszlał, czując jak dorabiający go w ściany gardła dym, go dusi. Oczy zaszkliły od łez, ale nie zarejestrował momentu, kiedy pojedyncze krople spłynęły po policzkach, bo właśnie wtedy Monsieur le ravisseur, bez żadnego ostrzeżenia, nachylił się, naruszając cecilową przestrzeń osobistą, przez co ich usta oddziela długość papierosa.
Odpal, usłyszał, chociaż w piwnicy zastygła cisza przerywana przez szum jego nieco przyśpieszonego oddechu.
- Umrę tu? - pytanie padło, zanim zdołał zdławić je w krtani. Głos, zniżony do szeptu, drżał. Podobnie jak palce, które zamknął w pieść, gdy ponaglające spojrzenie Abrahama spotkało się z jego własnym. W tej jednej chwili, w sekundzie zamkniętej w dwóch uderzeniach serca, wydawało mu się, że znowu zerka śmierci prosto w oczu. Niemalże poczuł jej lodowaty oddech na karku, przez którego deszcze wędrowały płytko pod jego skórę. Gwałtowny ruch grdyki był świadectwem szybko przełkniętej śliny.
Zbliżył bletkę do bletki, która sterczała z obcych ust. Wciągnąć do płuc dym, rozniecając żar, który dotknął bliźniaczego papierosa z zabranej mu paczki. W trakcie tego procesu miał ochotę wsunąć dłoń do kieszeni mężczyzny i zacisnąć palce na swoim pentaklu. Krótki kontakt fizyczny ze źródłem magicznej mocy był wystarczający, by wysyczeć spomiędzy warg pierwszą inkantacje.
Czemu się wahasz? Zrób to, Cecil. Drogą do wolność masz na wyciągniecie ręki.
Wiedział czemu się wahał. Nie mógł polegać na drżących, skostniałych od zimna palcach, bo stopniowo tracił w nich czucie. Podejrzewał, że Abe, za ten akt desperacji, mógł połamać mu ręce. Nie stać było go na takiego ryzyko. Nie miał też pewności, co do tego, gdzie jest jego pentakl.
Zamiast tego, nadal czując na skórze ciepło jego oddechu, zassał dym i długim oddechem zatrzymał go w organizmie.
Salem umarło w bostońskiej masakrze, zakłóciło ciszę, a razem z nią zagłuszyło niespokojnym rytm cecilowego oddechu. Wypuścił dym, pozwalając, by tymczasowo ograniczył mu widoczność na twarz porywacza.
- Nie, Salem umarło dla ludzi, którzy nie ściskają w dłoni magii, ale  istnieje dla takich jak my - wyprowadził mężczyznę z błędu. Co on? Z choinki się urwał? To kolejny tekst? A może nie był stąd? Może, podobnie jak Mercy, podążał za tropem swoich korzeni?
Tam, na Łysym Wzgórzu, powiedział, że miłość do żony i córki popchnęła go w ramiona zemsty. Pofatygował się do Hellridge, by wymierzyć mordercy swojej rodziny sprawiedliwość na własnych zasadach? Dlatego go tu więził? To część jego planu?
Kim jesteś, Abe? Co kryje się za złością w twoim spojrzeniu? Powiedz cokolwiek, bo zaraz oszaleję.
Obracając papierosa miedzy palcami, zadygotał, słysząc kolejne pytanie.
Co wybrać? Prawdę czy oczywiste kłamstwo? Jaka odpowiedzieć go zadowoli?
- W anatomicznej - odpowiedział w końcu. Wybór padł na prawdę, bo być może to dobry moment, by zawalczyć o jego zaufanie. Abe miał racje. "Po dobroci" było lepszą opcją. – Mogę sprawić, że świeże zadrapanie, które masz na policzku, zniknie w sekundę. Wystarczy przyłożyć dłoń do uszkodzonego skrawka skóry i powiedzieć Breviter.
Chciał dodać, ze hobbistycznie interesował się magią iluzji i jest takie jedno zaklęcie, Arcusminora się nazwa, zmusza usta do prawdomówności, ale myśli pozostały pod sklepieniem czaszki.
Nie chciał sprawdzać, w jakiej kondycji było poczucie humoru mężczyzny. Cecilowe było na pograniczu histerii.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
    Lepiej, że Cecil nie próbuje okraść Abrahama ze swojego pentakla, bo Abraham nie ma go przy sobie, chociaż historia wskazuje na to, że Fogarty bez trudu znalazłby milion i jeden powodów, dla których miałby sięgać do Aldenowej kieszeni. Tymczasem, niczego nieświadomy łowca, pochyla się w przód, do niego i wystawia ciało na ewentualne kradzieże, jakby specjalnie go prowokował, chociaż tak naprawdę nie ma po prostu nic do ukrycia i nic do stracenia. Za to wiele do zaoferowania Cecilowi, za dobrą współpracę – papieros jest pierwszym ukłonem w jego kierunku, a może łagodnym skinięciem na razie, fakt, że Abe nie komentuje srebra, jakie wstepuje w cecilowe tęczówki, to drugi ukłon, bo i nie widzi powodu wytykać odwodnionemu człowiekowi naturalną reakcję ciała na gryzący dym. Ale widział wszystko – łagodne drżenie jego palców, nawet metodę, z jaką zaciska je w pięść, żeby ukryć nerwy, czy poruszenie grdyki – tym razem jego milczenie zdaje się objawieniem, bo nie jeden oprawca uczyniłby sobie z takich reakcji użytek, zaszczuł ofiarę, być może dla samej rozrywki, albo z przemożnej chęci windowania swojego ego, ale nie Abraham. Abraham wydaje się bezwzględny, jeśli chodzi o metody, sprawia wrażenie człowieka, który nie cofnie się przed żadną krzywdą, jeśli taką sobie wyznaczy za konieczność, ale jednocześnie pozostaje racjonalny. NIe ulega psychopatycznym zrywom. Kalkuluje swoje zyski i straty, a prawda jest taka, że dużo większe korzyści przynosi mu okazywanie Cecilowi przynajmniej mglistej empatii. Dlatego w odpowiedzi zaczepia się ciężkim butem o polową nogę łóżka Cecila, bardzo blisko jego nogi, kiedy z ulgą zaciąga się fajką i dlatego wydaje się w tym dziwnie rozluźniony i wcale nie agresywny – po prostu chłodny. I chociaż teraz rzucona groźba śmierci podniosłaby jego pozycję, nie na te słowa się decyduje. Zamiast tego, kolejny raz wychyla się na krześle, chwyta butelkę i podaje ją Cecilowi, początkowo bez słowa. Sam w tym czasie przykłada palce do bletki i zaciąga się głębiej papierosowym dymem, pozwala mu wypełnić całe płuca. Dopiero wtedy odpowiada:
    — To zależy od ciebie.
    Docenia jego współpracę. Daje tego dowód teraz, jak i wcześniej, docenia nawet fakt, że nie musi się prosić o odpalenie fajki, a Cecil, mimo buzujących w nich emocji i wyobrażeń, bez słowa zająknięcia, pomaga mu odpalić papierosa – potrafią się skoordynować nawet w milczeniu, kiedy sytuacja tego wymaga.
    — Bardzo trudno domywa się tu podłogę — przyznaje w zamyśleniu, niby przypadkowym doborem słów, ale nic w tej wypowiedzi nie jest losowe. To zdanie może być tak samo groźbą, żartem, jak i niewypowiedzianą obietnicą, że nic się nie stanie, jeśli Cecil nie zmusi go, żeby coś faktycznie musiało się stać. Coś, czego zapewne martwy Cecil mógłby żałować bardziej niż łowca pochłonięty zemstą.
    Na razie jednak nie ma powodów między nimi, które rodziłyby chęć zabicia. Miał szacunek do śmierci, nawet jeśli, jak chory wypowiadał się o tym, jak łatwo byłoby mu przyjąć krwawą rzeź na czarownikach, to nie on miał być ręką sprawiedliwości, która tę śmierć wymierzy. Czym by się od nich różnił, gdyby lekko zabijał każdego, kto popadnie? Wierzył, że śmierć musi być uzasadniona. Na razie nie znalazł przyczyn, dla których ta miałaby dotknąć akurat Fogarty’ego. Może jedynie to “Abie”, ale za to wymierzyłby bardziej groteskową karę. Nad, którą nie ma czasu się zastanawiać, bo rozważa w tym momencie wywód o Salem – które ma się dobre i jest otwarte dla użytkowników magii, on też potrafi obsługiwać pentakl, czy to wystarczająca przepustka, żeby tam wejść? Przechyla głowę na bok, mimochodem szuka na twarzy Cecila oznak kłamstwa, nie byłby to przecież pierwszy raz kiedy chłopak sprzedaje mu kit.
    Może mu wierzyć? Postanawia to sprawdzić.
    Nie tłumaczy się przy tym ze swoich zachowań. W milczeniu wstaje z krzesła, zaciąga się fajką, a wychodząc poza krąg, ciska w Cecila kocem, bo od patrzenia, jak jego ciało trzęsie się jak osika, jemu samemu robi się zimno. Chwilę później znika na kilka minut, albo może nawet nie, kiedy wraca, coś się zmienia, coś na co Fogarty zapewne nie zwróciłby nawet uwagi, ale tym razem jakiś łańcuszek zaczepiony jest o szlufkę aldenowych spodni, a wisior – pentakl Abrahama – zanurzony jest w kieszeni spodni, to ta różnica. Wcześniej go tam nie było. Nie jest to dzieło przypadku, a celu, bo chwilę później łowca podchodzi do chłopaka, z zaskoczenia podciąga mu koszulę aż po łokieć, jednocześnie przekłada przy tym papierosa w ustach tak, żeby móc się nim zaciągnąć bez udziału dłoni. Naturalnie, kiedy jego ciepła dłoń opada na prawe przedramię Cecila, w zderzeniu temperatur, w miejscu styku ich skór dostrzega, jak włoski Cecila jeżą się pod tym dotykiem, ale bardziej niż tym, jest zainteresowany świeżym, płytkim cięciem, jakie się tam znajduje. Uśmiecha się półgębkiem.
    Był prawie pewien, że nie tylko przeciął mu materiał koszuli, kiedy pakując go do auta łupnął go drzwiami bagażnika w ramię – nie spodziewał się, że jego bagaż będzie sobie mierzył ponad metr osiemdziesiąt.
    — Breviter — powtarza za nim, na potwierdzenie, czy dobrze pamięta — po prostu przyłożyć dłoń. Lepiej dla Ciebie żeby to było zaklęcie leczące.
    Każde słowo Abrahama dymkiem zawisa między ich twarzami, bo dalej trzyma w ustach fajkę, kiedy koncentruje się na tym jednym słowie:
    —  Breviter — nie wie, czy inkantacja powinna zadziałać od razu, ale może za chwilę dowie się dwóch rzeczy. Czy to naprawdę zaklęcie zasklepiające rany, i czy studiowanie dzienników matki z dziedziny zaklęć anatomicznych, poskutkowało większą skutecznością w korzystaniu z tychże.
Abraham Alden
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Nie otoczył się mgłą kłamstw. Nie tym razem. Strach, który piekł go s przełyk, był zbyt intensywny. Zimno, które kąsało go w skórę, zbyt natarczywe. Świadomość, że był od kogoś zależny, przytłaczająca. Przyjął podaną mu wodę. Zapomniał, czym jest ostrożność. Nie upewnił się, co do jej zdatności do picia. Dostał się do niej dziesięć uderzeń serca później. Łapczywie, w kilku długich łykach, wypił połowę zawartości butelki, ale nie powinien być w tym taki zapalczywy. Nie wiadomo kiedy i czy w ogóle dostanie kolejną porcja płynu niezbędnego do poprawnego funkcjonowania organizmu, jednak, w tym momencie, pragnienie, by się napić, zagłuszyło zdrowy rozsądek pobrzmiewający w przestrzeni umysłu.
Bardzo trudno domywa się tu podłogę nie zabrzmiało jak wyrok, który zapadł, ale też nie sprawiło, że cecilowy oddech był spokojeniszy. Nadal czul ciężar stresu ciążący mu pod sercem. Nadal szpony strachu wbijały się w jego skórę.
Abe wstał gwałtownie. Cecil zacisnął mocniej zęby na filtrze. Miał do dyspozycji tylko zęby. Postanowił gryźć do krwi. Noe było takiej konieczności. W jego stronę został rzucony koc. Okrył się nim pod samą szyję, z opóźnieniem rejestrując oddalającą się sylwetkę. Gdzie idziesz?, chciał zapytać, ale żadne dźwięk nie opuścił jego gardła. Abraham do odszedł, zostawiając zapalone światła. Wrócił kilka minut później. Cecilowe spojrzenie objęło jego sylwetkę. Wyłapał obecność łańcuszka zaczepionego o szufelką paska od spodni, ale uparcie milczał. Czekał. Po prostu czekał.  Cisza, która opanowała piwnice, była drażniąca, beznamiętna.
Mężczyzna podszedł do niego w kilku krokach. Wyrwał z ust Fogarty'ego okrzyk zaskoczenia, gdy palce zacisnął wokół jego nadgarstka. Otumaniony jego bliskością,  nie miał przestrzeni na reakcje. Abe górował nad nim, jak drzewa w lesie Stu Szeptów. I był równie przerażający, co one. Ukryte we mgle wyglądały jak ludzkie sylwetki z powyginanymi kończynami. Cecil wyobraził sobie, jak Abe przenosi dłoń z jego nadgarstka na szyje i miażdży ją w uścisku, odcinając mu dostęp do powietrza. Poza obezwładniającym uczuciem strachu, przerażające były też dreszcze spacerujące po jego ciele. Równie przyjemne, co ciepło bijące od drugiego ciała. Papieros, którego trzymał między palcami, wyślizgnął się spod drżących opuszków i spadł na podłogę. Cecil, ze spojrzeniem wbitym w twarz swojego oprawcy, usta próbował wygiąć w prowokacyjnej imitacji uśmiechu, ale pojawił się na nich niemożliwy do odszyfrowania grymas. Ochoty, by poczuć pod opuszkami palców fakturę jego skóry, stłumił, łapiąc w zęby dolną wargę, dzięki temu ręce trzymał przy sobie.
Abe, podwijające materiał cecilowej koszuli, na powierzchni jego przedramienia dostrzec mógł liczne małe, okrągłe, czerwone plamy - charaktery żnę blizny po oparzeniach kontrastujące z jasnym kolorem jego cery. Było to miejsca, gdzie żar papierosa stykał się ze skórą. Mogły być dowodem na to, że nie każdy rodzic kochał swoje dzieci, choć po prawdzie, były desperacką próbą odcięcia się od niechcianych emocji, efektem samookaleczenia.
Obecności dymku, jaki między nim zawisł, wraz z kolejnymi, zastygłymi w powietrzu słowami mężczyzna, Cecil nie mógł zignorować. Zaciągnął się, przez co jego usta znowu znalazły się w bliskim sąsiedztwie z wargami Abrahama. Wykrzywił je w delikatnym, niemal niewidocznym, kształtującym się w kącikach warg uśmiechu. Odrażająca była reakcja jego ciała. Odrażające było tak, jak łatwo ulegało się pod naporem ciepłego dotyku szorstkich palców.
- Brevier - dał mu cichym szeptem do zrozumienia, że pamięć mu nie szwankowała, choć zdrowy rozsądek powtarzał mu, że Abe próbuje wyłącznie uśpić jego czujność. Dobroć miała swoje granice. Dobroć nigdy nie była bezinteresowna. Dobroć była kosztowną inwestycją.
Zastygł bez ruchu, gdy Abe zdecydował sie skonfrontować palce z jego łokciem. Poczuł ciężar jego dłoń na swoim ramieniu. Pierwszy raz od dawna byl dumny ze swojej uczciwości. Pierwszy raz od dawna nie pożałował słow prawdy, które ku niemu skierował.
Beliver Abiego był jak strużka światła przebijająca się przez ciemność - rozpalała obłudny płomień nadziei. Wiązka energii połaskotała Cecila w uszkodzoną skórę - w miejsce, gdzie drzwi bagażnika samochodu zderzyły się z jego łokciem. Zadrapanie i tworzące się wokół niego zaczerwienia zniknęło. Mężczyzna mógł dokonać tego odkrycia, gdy wycofał dłoń.
Cecilowa czujność nie została uśpiona. Dał mu nadzieję, która pewnie zaraz odbierze. Zmiażdży ją pod podeszwą buta, jak pet na chodniku.
- Wypuść mnie stąd, Abe - mruknął ledwie szeptem, ledwie rozchylając przy tym wargi. Tylko dzięki temu, że mężczyzna stał nadal w bliskiej, bo kilkucentymetorwej odległości, mógł usłyszeć błagalna nutę pobrzmiewającą w tonie jego głosu. Uwłaszczające były to słowa. Balansowały na granicy prośby.
Myślami był przy pentaklu w jego kieszeni. Wystarczyło sięgnąć po niego dłonią, zacisnąć na nim palce. Jedno zaklęcie. Wystarczyło jedno zaklęcie, by zyskać nad mężczyzna przewagę kilku minut. Jedno zaklęcie dzieliło go od wolności.
Zbliżył dłoń do policzka mężczyzny. Palcami musnął skrawka jego skóry, czując pod nimi szorstki zarost. To nie był ten sam dotyk, którym uraczył go na Łysym Wzgórze. Ten gest był aktem desperacji. Cecil chciał poczuć pod skórą coś żywego. Coś, co nie było zimne jak temperatura unosząca się w piwnicy.
Pentakl w kieszeni. Jedno zaklęcie. Wolność. Miał dyspozycji jeszcze jedną rękę. W jej zasięgu znajdowała się kieszeń spodni.
Droga ku wolności.
Lub zgubie.
To być może, pokusa, która pojawiła się na horyzoncie, to kolejny test. Test, którego nie chciał oblać.
Czego chcesz, Abie? Chcesz, żebym cię błagał z czerwonymi od płaczu oczami? Właśnie tego chcesz?
Wysunął mu z ust papierosa i włożył go sobie do ust. Zaciągnął się ostatnim buchem.
Uświadomił sobie, że na jego drodze stały dwie pokusy.
- Która jest godzina? - Zmiażdżył pęta w pięści. Ból, który temu towarzyszył, chwilowo oderwał go od ich obu. Ukrył się pod kocem, który pełni funkcje bańki bezpieczeństwa.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator