Witaj,
Kamakshi Chande
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t784-kamakshi-chande
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t829-kamakshi-chande
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t845-kamakshi#6293
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t843-poczta-kamakshi#6281
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f152-mieszkanie-kamakshi-chande
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1057-rachunek-bankowy-kamakshi-chande
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t784-kamakshi-chande
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t829-kamakshi-chande
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t845-kamakshi#6293
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t843-poczta-kamakshi#6281
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f152-mieszkanie-kamakshi-chande
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1057-rachunek-bankowy-kamakshi-chande
Kamakshi Chandeft.Tina Datta

nazwisko matki Mishra / Sharma
data urodzenia 4 lipca 1958
miejsce zamieszkania Little Poppy Crest
zawód tacnerka, instruktorka fitness
status majątkowy przeciętny
stan cywilny panna
wzrost 155cm
waga 55kg
kolor oczu brązowe
kolor włosów jasny brąz
odmienność n/d
umiejętność n/d
stan zdrowia hemolakria magiczna
znaki szczególne znamię w kształcie łzy na prawym śródstopiu, najczęściej zakrywane henną

magia natury: 0 (POZIOM I)
magia iluzji: 0 (POZIOM I)
magia powstania: 0 (POZIOM I)
magia odpychania: 0 (POZIOM I)
magia anatomiczna: 8 (POZIOM II)
magia wariacyjna: 0 (POZIOM I)
siła woli: 1 (POZIOM I)
zatrucie magiczne: 1

sprawność: 26
GIBKOŚĆ: POZIOM II (6)
RZEŹBA: POZIOM I (1)
SPORT (JOGA): POZIOM II (6)
UDŹWIG: POZIOM II (6)
TANIEC (WSPÓŁCZESNY SOLOWY): POZIOM II (6)
TANIEC (KLASYCZNY INDYJSKI): POZIOM I (1)
charyzma: 1
DOWODZENIE: POZIOM I (1)
wiedza: 21
ANATOMIA: POZIOM II (6)
JĘZYK (HINDI): POZIOM III (0)
JĘZYK (ANGIELSKI): POZIOM III (15)
talenty: 3
CELNOŚĆ: POZIOM I (1)
ZRĘCZNOŚĆ DŁONI: POZIOM I (1)
PRAWO JAZDY: POZIOM I (1)
reszta: 1 PSo


elementary school Skyline w Little Poppy Crest
high school Frozen Lake High
edukacja wyższa Saint Fall University - licencjat z biologii człowieka; wygasła certyfikacja BLS, zaliczony kurs EMT i egzamin NREMT uprawniające do pracy jako ratownik medyczny
moje największe marzenie to wystąpienie w roli tancerki na deskach wielkiej sceny, przed szeroką publicznością
najbardziej boję się burzy i samotności
w wolnym czasie lubię tańczyć - to oczywiste; ostatnio jednak zaciekawiła mnie również magia natury i iluzji
mój znak zodiaku to rak

One should respect his motherland, his culture and his mother tongue because they are givers of happiness


Moja historia już z góry nie była skazana na spektakularny sukces. Zacznijmy od tego, że urodziłam się w Indiach – kraju największych skrajności, gdzie bogacze żyli jak pączki w maśle, tymczasem ostatniej kasty nawet nie można było dotknąć czy choćby na nich spojrzeć jak na człowieka. Ja miałam to szczęście – i nieszczęście jednocześnie – że urodziłam się gdzieś pośrodku. Być może dlatego miałam najlepszy obraz na to, co się działo w kraju. Nie żyliśmy w luksusach, ale moi rodzice ciężko pracowali, aby każde z naszej trójki było dobrze ubrane, najedzone, i aby każde poszło do szkoły. To nie było takie oczywiste dla biedniejszych od nas – my jednak mogliśmy zdobyć edukację.
Żyliśmy w kraju, którego kultura niezrozumiała jest do dziś dla ludzi z Ameryki – zbyt zawiła, przedstawiająca zbyt wiele aspektów. Nam, dla przykładu, nie przeszkadzało włączenie do panteonu Lucyfera i Lilith, a także Gabriela, o których opowiadała Księga Bestii. Ta nigdy nie kłóciła się z naszymi podaniami, a Boga widzieliśmy jako Brahmana – nieosiągalnego, ale wciąż istniejącego gdzieś w naszych świadomościach, i najpewniej istniejącego gdzieś poza granicami Wszechświata. Tylko on miał do niego dostęp, stąd jego położenie było logiczne. Nawet jeśli nie było pewne.
Życie tam może nie było najprostsze, ale zdawało się łatwiejsze niż dziś. Każdy prządł swoją nić najlepiej jak potrafił, nawet jeśli nie było łatwo. Jeśli ktoś zapytałby mnie, co dla mnie było najtrudniejsze, powiedziałabym, że panowanie nad swoimi emocjami. Wszystko przez ujawniającą się przez całe moje najwcześniejsze lata chorobę, w której to zamiast łzami, płakałam krwią. Rodzice w pierwszej chwili byli kompletnie przerażeni – nie dziwię im się. Widok dziecka umorusanego na twarzy krwią może przyprawić o palpitacje, nawet gdy jest się świadomym istnienia takiej choroby. Niemniej, mama długo tłumaczyła mi, że nie wszyscy ją będą w stanie zrozumieć. Dlatego mówiła mi, żebym się uśmiechała. Szczególnie, gdy ktoś mi zrobi przykrość. W ten sposób nie tylko pokażę, że jestem twarda, ale i że panuję nad sobą. Że jestem w pewien sposób ponad tym.
Nigdy nie byłam tak twarda, jak by tego chciała.
Przykładem tego może być pewna pamiętna chwila. Miałam wtedy jakieś sześć lat i podczas pory deszczowej nad domem przetoczyła się ogromna burza. Zawsze się jej bałam, ale wtedy zastała mnie akurat, gdy byłam na zewnątrz. Starałam się zdążyć przed deszczem, a kiedy w końcu schroniłam się w mieszkaniu, mój krzyk po ryku burzy sprawił, że żarówki w całym budynku popękały, a ja pozostawiłam wszystkich mieszkańców bez elektryczności. Był to pierwszy mój przejaw magii, mimo że rodzice spodziewali się tego od dawna. Mi natomiast było wstyd, że nie potrafiłam zapanować nad własnymi emocjami.
Próbowałam to zrobić jeszcze w szkole. Poszłam do zwykłej, indyjskiej podstawówki, gdzie wcale nie było mi łatwo. Na dzieciach usiłowałam wypróbować metodę, którą wpajała mi mama – aby zawsze się uśmiechać. Zdusić w sobie potrzebę płaczu uśmiechem i nie pozwolić się sprowokować. Wcale mi nie było łatwo.
W pracy nad sobą nie pomogła mi nagła decyzja rodziców, że porzucamy nasz kraj i przeprowadzamy się tam, gdzie miało być lepiej – do kraju przyszłości, do USA. Konkretnie do Hellridge. Być może miasto to miało im pomóc w stanięciu na nogi, dorobieniu się – nie wiem tego. Pamiętam, że zostałam posłana do Skyline w Little Poppy Crest. Było tam bardzo dużo dzieci i z początku było mi bardzo ciężko. Tęskniłam za domem i koleżankami, które zostawiłam w Indiach – ale w końcu zyskałam i nowe, tutaj. Panowanie nad sobą szło mi coraz lepiej. Można powiedzieć, że w pewnym stopniu udało mi się uzyskać stabilność.
A potem zmarli moi rodzice.

A man’s growth and progress will be hindered if he does not have a pure-mind and a clean body.


Powiedzenie, że wypłakałam oczy nie było nawet zbytnio przesadzone – jeszcze kilka miesięcy po tych wydarzeniach miałam problemy z widzeniem, a gałki oczne były karykaturalnie zaczerwienione. W tym czasie zdążyliśmy zostać umieszczeni w sierocińcu. Mój brat najkrócej, bo zaraz miał osiągnąć wiek pełnoletni, więc miał ciężki start i musiał radzić sobie sam. Moja siostra też nie odnajdywała się w nowej sytuacji, a ja… okazało się, że nade mną ktoś widocznie czuwał.
W domu dziecka zjawiła się para lekarzy. Nie mieli zamiaru adoptować nastolatka, raczej dziecko zdecydowanie młodsze, które mogliby wychować jak swoje. Ale może to moja przypadłość ich zaciekawiła, a może fakt, że zobaczyli hinduską dziewczynkę przejawiającą objawy magii, w każdym razie coś się nagle zmieniło, że spośród wszystkich dzieci wybrali mnie. Procedury podobno były bardzo ciężkie, ale ostatecznie zostałam umieszczona w zupełnie nowym domu, w warunkach, o jakich nigdy mi się nie śniło. Lekarze ci także byli czarodziejami, może nie fanatycznymi, ale wystarczająco odpowiedzialnymi – to oni więc posłali mnie do szkółki kościelnej w wieku lat dwunastu. W wieku, w którym straciłam i zyskałam nowych rodziców. Chociaż nie od razu.
Jeszcze dziś ciężko mi określić, jaka łączyła nas relacja. Byli ambitni, surowi i wymagający. Pozwolili mi wprawdzie skończyć przeciętną podstawówkę, lecz naciskali na moją edukację i najwyższe oceny – dosłownie we wszystkim. Postanowili sobie, że skoro wyciągnęli już do mnie rękę, nie pozwolą mi stracić uzyskanej szansy. Dnie więc spędzałam przy książkach, tracąc przyjaciół i chęć do życia. Zabijała mnie nie tyle monotonia, co beznadzieja. Przewijałam kolejne strony, czytałam materiały, zaliczałam sprawdziany na oceny najwyższe z możliwych, a w ostateczności spełniłam również ich oczekiwanie – dostałam się do Frozen Lake High. Wtedy postanowili, że w jakiś sposób wynagrodzą mi moją ciężką pracę – zdecydowali się obiecać mi wybrane zajęcie dodatkowe.
Nie wiedziałam, na co się zdecydować. Nie miałam żadnych talentów. Nie śpiewałam. Kiedyś chciałam tańczyć, ale lekcje tańca w Indiach były bardzo drogie, nie wspominając już o strojach. Pierwotnie poszłam na zwykłą gimnastykę, ale ostatecznie skończyłam na kursie tańca – i była to najlepsza decyzja mojego życia.
Żyłam tylko po to, żeby wrócić na parkiet. Uczyłam się nadal pilnie, oczywiście – rodzice wciąż nie popuszczali. Mieli dla mnie plan na życie – chcieli, abym poszła w ich ślady i została lekarzem, dzięki czemu mogłabym odpowiednio zarobić na swoje utrzymanie, w dodatku miałabym plecy. Jako nastolatka nie przejmowałam się jeszcze tak bardzo, bo najważniejsze dla mnie były te wieczory, kiedy szłam do instruktorki nauczyć się nowych układów i kroków. W pewnym momencie usłyszałam nawet o klasycznym tańcu indyjskim, na który rodzice również się zgodzili po krótszych namowach. Tak mijało moje życie. Szkoła – dom i nauka – szkółka kościelna – taniec. Na znajomości i imprezy już mi nie starczało czasu. Ale nigdy nie żałowałam. Jedynie nieco odetchnęłam, gdy udało mi się dożyć do chrztu. Od obowiązków odeszła mi więc szkółka kościelna – a więc miałam więcej czasu na taniec. I na naukę. Bo przecież na nic więcej.
Rodzice byli ze mnie dumni. Szczególnie dumni, gdy bezwiednie, nie wiedząc, co ze sobą powinnam zrobić, zgodziłam się zdawać na biologię człowieka na Saint Fall University. To nie były moje marzenia – ale nowi rodzice byli szczęśliwi.
Czasem tylko zastanawiałam się, co bym robiła, gdyby żyli moi pierwsi rodzice?


Do not be led by others, awaken your own mind, amass your own experience, and decide for yourself your own path


Gdyby ktoś zapytał mnie o zdanie, jak sobie radziłam na studiach, powiedziałabym, że raczej kiepsko. Nauka pochłaniała znaczną większość mojego czasu, musiałam więc zrezygnować z lekcji tańca. Czasem jedynie podrygiwałam w domu. Ponownie w moim życiu zabrakło jedynego światełka i nadziei, ponownie pogrążyłam się w nauce, stresie… i paradoksalnie, pierwszy raz w życiu poznałam chłopaka, który byłby mną zainteresowany. Choć on twierdził, że po prostu nie zauważałam innych ludzi i to cud, że na niego zwróciłam uwagę. On jako jedyny starał się mnie wspierać w najcięższych sytuacjach i dodawał motywacji do dalszego działania. Po kilku wspólnych latach nawet się zaręczyliśmy. Zdawałoby się, że moje życie było idealne. Miałam dobrą, stabilną sytuację finansową dzięki opiece moich adopcyjnych rodziców. Studiowałam na dobrym kierunku i miałam całkiem dobre stopnie, przy podpowiedzi najbliższych na trzecim roku studiów wyrobiłam certyfikację BLS, a zaraz potem poszłam na kilkumiesięczny kurs EMT, aż ostatecznie jednocześnie przygotowywałam się do obrony licencjatu, jak i zdania egzaminu NREMT. Miałam narzeczonego, a w perspektywie i pracę, i męża, i być może rodzinę. Żyć nie umierać. Prawda?
Sytuacja okazała się mniej kolorowa, kiedy dostałam pierwszą pracę tuż po studiach na oddziale ratunkowym. Moje życie do tej pory było dość monotonne. Było w nim trochę stresu, mnóstwo przeżytego już, ale zakopanego żalu. Teraz ponownie wystawiona byłam na przeżywanie ludzkich tragedii – uczestniczenie w czyimś być albo nie być. Nie wszystkich potrafiłam odratować. Nie zawsze wracałam do domu z myślą, że moje starania uchowały na tym świecie członka czyjejś rodziny. Być może uchroniłam dzieci przed powieleniem mojego losu. Wybuchy emocji, tak skutecznie i ciągle tłamszone w moim życiu, teraz otaczały mnie zewsząd. A ja nie byłam na tyle wytrzymała, aby przeżyć i je. Czasem krew czyjaś mieszała się z moimi łzami – to były najlepsze sytuacje. Najczęściej jednak chowałam się w kąt najgłębszy, najciemniejszy, aby tylko zatrzymać to, co ze mnie wypływało i poradzić sobie. Jakoś.
Nie potrafiłam.
Byłam już na skraju. Nie widziałam w życiu nic innego, poza cierpieniem, stresem i beznadzieją, w której coraz bardziej się pogrążałam. Odcinałam się od wszystkich, nie potrafiąc znieść tego wszystkiego – od rodziców, od narzeczonego. Wisiało nade mną widmo odnowienia certyfikacji BLS, a ja byłam zwyczajnie zmęczona i przerażona. I nikt nie może wiedzieć, co by się ze mną stało, gdyby nie pojawienie się w moim życiu pewnej osoby.

A man’s growth and progress will be hindered if he does not have a pure-mind and a clean body.


Nie znałam go. Nie wiedziałam nawet, czy go lubię, ale w chwili największej rozpaczy pokazał mi światełko nadziei. Poprzez obraz Lilith przypomniał mi o wszystkim tym, co dawne i porzucone – o tym, ile radości potrafiłam wynieść z samego celebrowania czegoś. Jej obraz przypominał mi tak wiele obrazów Matek, które przecież zawsze kochały swoje dzieci i czekały z otwartymi ramionami. Wróciły do mnie wszystkie beztroskie momenty i nauki dzieciństwa, cały sens i podziały. Ktoś władał czymś nie dlatego, że był lepszy, ale dlatego, że taka była harmonia świata. Harmonia. To było coś, czego mi brakowało w życiu.
Wtedy odnalazłam Lilith – a wraz z nią, innych wyznawców, zjednoczonych w jednym celu. Choć z początku byłam sceptyczna, zwrócenie się ku Niej sprawiło, że udało mi się odzyskać pewną równowagę. Nie mogę powiedzieć, że zachciało mi się żyć na nowo, nie do końca. Ale zaczęłam od początku, z Jej pomocą, układać swoje życie, cegiełka po cegiełce. I choć pozostaję wciąż mało wtajemniczona, zaledwie jak inni sprzymierzeńcy Kowenu Nocy, być może wiedząc wciąż niewiele, odzyskuję równowagę.
Przeprowadziłam rozmowę z moimi rodzicami. Mój związek co prawda się rozpadł przez szemrane rozmowy i brak kontaktu z mojej strony, ale postanowiłam ruszyć dalej. Postanowiłam żyć na własną rękę, prawdziwie, nie tak, jak mnie nauczono i do czego mnie chowano. Chciałam poznać siebie i własną ścieżkę. Rzuciłam więc pracę, a przy pomocy rodziców, przeprowadziłam się do własnego mieszkania. Po kilku kursach udało mi się podjąć pracę jako instruktor tańca i jogi – i tam pracuję już od dwóch lat. Dzięki rodzicom i osobom niemagicznym, którzy ćwiczyli razem ze mną w studio, dowiedziałam się, gdzie w Maine znajduje się buddyjski klasztor. Motywowana własnymi ambicjami, zdecydowałam się na wyrobienie prawa jazdy, które pozwalało mi na swobodny i szybki przejazd do miejsca, w którym uczyłam się jogi wraz z mnichami.  Wahałam się dość długo, zważywszy na tragiczną śmierć moich biologicznych rodziców w wypadku samochodowym, ale ostatecznie przełamałam swój strach, choć mistrzem kierownicy nie jestem. Na pytania, skąd znam się na jodze, odpowiadam, że z rodzinnych Indii, tam jeszcze mnie nauczono. Staram się zakryć prawdę, bo byłaby zapewne niewygodna dla zbyt wielu czarowników. Czuję spokój, jakiego dawno nie doświadczałam. Pewną stabilność. I nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to właśnie poprzez opiekę Lilith – że gdyby nie ona, być może dawno skończyłabym już własne istnienie.

Kamakshi Chande
Wiek : 27
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : tancerka, instruktorka fitness
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Witaj w Piekle!
W tym momencie zaczyna się Twoja przygoda w Hellridge. Zachęcamy Cię do przeczytania wiadomości, która została wysłana na Twoje konto w momencie rejestracji, znajdziesz tam krótki przewodnik poruszania się po Die Ac Nocte. Obowiązkowo załóż teraz swoją pocztę i kalendarz, a także, jeśli masz na to ochotę, temat z relacjami postaci. Możesz już rozpocząć grę. Zachęcamy do spojrzenia w poszukiwania gry, w których to znajdziesz osoby chętne do fabuły.

I pamiętaj...
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.


Sprawdzający: Frank Marwood
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Rozliczenie

Ekwipunek




Aktualizacje
02.05.23 Zakupy początkowe (+70 PD)
04.05.23 Osiągnięcie: Pierwszy krok (+150 PD)
24.06.23 Surowce: styczeń- luty
08.08.23 Osiągnięcie: Co do słowa (+10 PD)
10.08.23 Kalendarz (styczeń-luty) (+40 PD, +1 PSo); Zjawa (+4 PD)
11.08.23 Wydarzenie: W czasie deszczu dzieci się nudzą (+25 PD)
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej