Skrzynka pocztowaPerseusa
Chaotyczne zbiegowisko listów, pocztówek i być może jednego (albo dwóch? Trzech?) zawiadomienia do opłacenia mandatu za jazdę bez biletu; w tej skrzynce brakuje tylko skromnej farmy gremlinów.
Skrzynka pocztowaPerseusaChaotyczne zbiegowisko listów, pocztówek i być może jednego (albo dwóch? Trzech?) zawiadomienia do opłacenia mandatu za jazdę bez biletu; w tej skrzynce brakuje tylko skromnej farmy gremlinów. [ukryjedycje] Ostatnio zmieniony przez Perseus Zafeiriou dnia Pon Gru 09 2024, 18:35, w całości zmieniany 4 razy |
Zaproszenie otrzymałeś 4 lutego drogą pocztową w starannie zaklejonej kopercie z danymi nadawcy. Nawet bez odczytania nazwiska, łatwo było się domyślić, do kogo należy drobne i dokładne pismo. Zaproszenie napisane zostało odręcznie i — co do tego nie było żadnych wątpliwości — rysunki na nim również były autorstwa jubilatki. Z pewnością wypada potwierdzić swoją obecność na tak ważnym wydarzeniu. Przyjęcie odbędzie się tutaj, przed rozpoczęciem gry proszę o poczekanie na posta od Zjawy. Ostatnio zmieniony przez Winnifred Marwood dnia Nie Kwi 09 2023, 14:14, w całości zmieniany 1 raz |
07.02.1985 r. to ostatnie miesiące, gdy możesz się tak do mnie zwracać, więc lepiej korzystaj, póki możesz. Od czerwca oczekiwać będę listów zaczynających się od “Doktor Marwood”, chociaż dla przyjaciół może być “Doktor Winnifred”. Nie podoba mi się Twój niewątpliwy szantaż emocjonalny — powiedziałabym, że kto ma czas rysować za każdym razem żuczka trzymającego balony, ale powiedzmy, że mogę zrobić ten wyjątek (może dzięki temu nie będziesz wyrzucał ode mnie listów). Bob nie powstał specjalnie dla Ciebie, ćwiczyłam na nim przerysowywanie żuków z atlasu. Nie martw się, zapewnimy Ci jakieś przykrycie. Junior już próbował wymusić na mnie, aby położyć Cię w jego pokoju, ale nawet Ty nie jesteś na tyle nieznośny, aby zasłużyć na spędzenie nocy w towarzystwie mojego brata (rozpoczął fazę na kawały, więc — na Lucyfera — jeśli poprosi Cię, byś pociągnął jego palec, POD ŻADNYM POZOREM TEGO NIE RÓB). Jeśli pod samym kocem będzie Ci zimno w nocy, zawsze możesz przytulić się do Lauriego. Nie miałam okazji spróbować greckiego szaszłyka, jestem pewna, że będzie bardzo dobry, o ile przygotuje go Twój kuzyn. Do zobaczenia! Winnie P.S. Co znaczy “Mε αγάπη”? (Mam nadzieję, że przepisałam to dobrze.) P.S. 2 Nawet nie będę próbowała Cię powstrzymać, bo oboje wiemy, że się nie da. Tylko tym razem ją nastrój. Błagam. Do koperty została włożona zgięta na kilka fragmentów kartka. |
10.02.1985 r. Doktor Winnifred może być zajęta, to prawda, aczkolwiek nigdy w przeszłości nie stało Ci to na drodze ku Po pierwsze — jeśli przeglądałeś mój zeszyt, to jakim cudem przegapiłeś wielki napis na pierwszej stronie "Percy, pilnuj swojego nosa"? Wydawało mi się, że umiesz czytać, jeśli jednak zwykłe słowa są niewystarczające, aby zwrócić Twoją uwagę, następnym razem zakoduje je szyfrem matematycznym, to będę mieć przynajmniej pewność, że go rozwiążesz. Oboje dobrze wiemy, że są dwie rzeczy w życiu, którym nie możesz się oprzeć i są to: matematyka oraz dokładka ciasta mojej mamy (niekoniecznie w tej kolejności). Jeśli zaś chodzi o drugi zeszyt, to został ukryty w miejscu, do którego nawet Tobie głupio byłoby zajrzeć, stąd wiem, że jest całkowicie bezpieczny. Po drugie — tu nie o niewątpliwą przyjemność rysowania żuków chodzi, a zasadę. Nie jestem pewna, jak ona dokładnie brzmi, ale nie mam wątpliwości, że jakąś stosowną wymyślisz. Do trzeciego punktu odniosłam się w punkcie drugim. Twoje ksero jest współwinne mojej publicznej kompromitacji, o której zaraz Ci opowiem, bo najwyraźniej chcę przeżyć ją jeszcze raz. Twój list dostarczony został z samego rana, akurat mijałam się z listonoszem w drzwiach, więc wzięłam go ze sobą na uczelnię i dopiero w bibliotece miałam chwilę, aby go przeczytać. Gdy dotarłam do ksera, rozbawiło mnie tak bardzo, że zapomniałam o ścisłych zasadach zachowania spokoju w bibliotece i zostałam z niej WYRZUCONA. Tak, dobrze przeczytałeś — wyrzucona. Pracowała akurat nowa bibliotekarka, która mnie nie zna i nie wie, że był to zdecydowanie jednorazowy wypadek. Bałam się dzisiaj wrócić, więc uczyłam się na ławce na dziedzińcu. W lutym. To wszystko z Twojej winy, Percy... Załączam jednak kolejny rysunek, zgodnie z życzeniem, więc oczekuje równie śmiesznego komiksu i mam nadzieję, że Twój szef przyłapie Cię na kserowaniu, w ramach jakieś sprawiedliwości na świecie. Będę się o to modlić do Lucyfera. Czuję, że ten list robi się trochę długi, więc streszczę się trochę, znając Twoje możliwości do skupienia się na czymś, co nie jest równaniem matematycznym czy nową płytą Phila Collinsa. Tak więc: palca ciągniesz na swoją własną odpowiedzialność oraz Lauriego jednak nie będzie, więc niebezpieczeństwo wykorzystania go w celach ku temu nieprzeznaczonych maleje do zera. P.S. W takim razie nie mogę się doczekać, wiedza to najlepszy prezent! (Może być również jedynym, nie musisz mi nic dawać.) P.S. 2 Czynność połykania nie wpływa wcale na zmysł słuchu, więc nie wiem, czy Twój szaszłyk uratuje mnie przed tym bólem. Zawsze jednak warto spróbować. P.S. 3 Przesyłam Panią Asek, aby Państwo Bobasek mogli być ze sobą na nowo połączeni. Nie można rozbijać prawdziwej miłości. Do koperty została włożona bardzo starannie złożona karteczka kartka. |
19.02.1985 r. przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam. Obiecuję — nie, przysięgam — że nigdy więcej nie popełnię literówki w Twoim nazwisku. Teraz tylko nie wiem, czy mam poprawną pisownię i boję się, że znowu się pomylę. Czy mówiłam już, że przepraszam? Na Lucyfera, jak mi teraz wstyd. Przepraszam. Twój list był chyba jeszcze dłuższy niż mój — jeśli będziemy tak kontynuować, to skończy się papier w całym Gniazdku i kolejny dostaniesz zapisany na kolorowance Juniora. Dlatego podejmę się skrócenia wszystkiego, co chciałabym Ci odpowiedzieć, a resztę zachowam na urodziny. Przeprowadzka to bardzo delikatny temat w domu, więc byłabym wdzięczna, gdybyś nie wspominał o tym tacie. Jeszcze z nim nie rozmawiałam, już musiałam wykupić milczenie u Emmy, obietnicą zabrania jej na wrotki — chyba połączone z jakimś disco? Nie jestem pewna, mówiła bardzo szybko i głośno, a tato akurat wrócił z warsztatu. Jednak jeśli ten dzień nadejdzie, to bardzo chętnie skorzystam z Twoich usług — rytuał z pewnością uspokoi Emmę, a drugi mnie. Co do zapłaty, to dogadamy się, gdy przyjdzie na to czas (jestem pewna, że do tego momentu nie raz sobie coś w warsztacie stłuczesz). Słyszałam jednak, że tradycyjną zapłatą za tego typu prace, jest pizza! To nie było wyzwanie! Będę Cię pilnie obserwować całe przyjęcie, więc nawet nie próbuj zbliżać się do mojego pokoju. Przemilczę bardzo wymownie sugestię, że nie potrafiłabym zastosować prostego szyfru matematycznego (być może nie, ale od czego są biblioteki). Nie przemilczę natomiast ewidentnej groźby, którą mam na piśmie. Optymistycznie zakładasz, że będę z Tobą rozmawiać za pół dekady, jeśli obiecujesz wyciąganie z rękawa tej historii. Ale w porządku — jeśli chcesz się w ten sposób bawić, to nie będę wymieniać z nazwiska (bo ewidentnie nie umiem go zapisać), o kim znam dużo, ale to naprawdę dużo kompromitujących historii i młotek gra główną rolę jedynie w jednej trzeciej z nich. Byłam w lekkim szoku i aż musiałam przeczytać ten fragment dwa razy, ale muszę to napisać — masz rację. Tylko raz i więcej nie powtórzę; nauka na dworze to był błąd. Twój plan wykorzystam, gdy tylko znów ją zobaczę — ostatnio jak przychodziłam, to był jedynie Pan Jefferson, a on nie ma wątpliwości co do mojego statusu społecznego w bibliotece. Ja również muszę się przyznać, że czytałam Twój na raty — nie zgubiłam go, wprawdzie — ale piłam przy lekturze herbatę i nieco mi się wylało, więc Twoje postscriptum, żyją od teraz jedynie w mojej pamięci. Na szczęście (lub nie), pamięć mam dobrą, więc z pewnością długo nie będę w stanie ich wyrzucić ze swojej głowy. P.S. Tym razem bez rysunku — przepraszam, byłam strasznie zabiegana i ledwo miałam chwilę, aby napisać Ci ten list. Niech Państwo Bobasek mają chwilę spokoju, nim w ich życiu pojawią się dzieci. P.S. 2 Masz rację — to ksero bardzo dobrze obrazuje niewątpliwą katastrofę, jaka by się wytworzyła przy takim scenariuszu. Jak zacznę już pracować w szpitalu to dam ochronie Twoje zdjęcie, aby trzymali cię z daleka od sal operacyjnych. P.S. 3 Do zobaczenia za 3 dni!!! P.S. 4 Nie mogę się doczekać — praktyczne ćwiczenia są bardzo istotne, nie można wszystkiego próbować jedynie w teorii. |
luty 19, 1985 nie wiesz przypadkiem gdzie zostawiłem śrubokręt Ph4? Ten z czerwoną rączką? Nie mogę też znaleźć sprężarki kątowej, a przysiągłbym, że dostałem parę lat temu taką o mocy 8 amperów, idealna była. Ostatnio zaginął mi częstomierz i miernik napięcia (ten do kilkuset woltów, więc prawdziwa bestia). Nie chcę oskarżać o to Juniora, ale jeśli cokolwiek wiesz na temat jego wybryków i zabawy w chowanie mi narzędzi, to teraz jest dobry moment, żeby mi powiedzieć. Nie widzi mi się droga do Portland po narzędzia, a ostatnio w tym naszym ulubionym sklepie w Broken Alley stary Lucas (ten, co mu zawsze trzaska guzik koszuli na brzuchu) chciał mi wcisnąć używaną Milwaukee 0234-1, jakby to był co najmniej Black & Decker DR500 albo i Delta 17-900. W każdym razie... Winnie mówiła, że odwiedzisz nas na jej urodziny. Fajno. F.Marwood |
19 — I — 1985 Prawdopodobnie popełniam jeden z najbardziej widowiskowych błędów tego miesiąca i wkrótce na własnej skórze odczuję konsekwencje, ale próby znalezienia alternatywnego rozwiązania spełzły na niczym. Jesteś ostatnim kandydatem, któremu powierzyłbym to zadanie i gdyby nie to, że dziś widziałem się z Orestesem, poprosiłbym jego (nie poproszę, mógłby uznać, że się narzucam; na dwie próby kontaktu w przeciągu sześciu godzin istnieje medyczne określenie: mania prześladowcza). Do listu załączyłem zielony opal i teraz widzę swój błąd — powinienem wspomnieć na samym początku, że to kamień, nie cukierek. To kamień, nie cukierek. Skoro już wyjaśniliśmy sobie, że to kamień, nie cukierek, byłbym wdzięczny, gdybyś zechciał wysłać go z krótką prośbą do panny Elianne L'Orfevre. Kręgowe niesnaski leżą poza greckim obszarem zainteresowań, więc oszczędzę Ci historii wieloletniej niechęci okraszonej pomocą w ludobójstwie; najważniejsze, żebyś zapamiętał — oni źli, my dobrzy. Panna L'Orfevre zajmuje się magicznym jubilerstwem, a zielony opal (kamień, nie cukierek) posiada właściwości, których skromną pomoc doceniłbym w codziennych obowiązkach. Nie musisz pisać do niej długiego listu; nie używaj mojego nazwiska, podkreśl, że cena nie odgrywa żadnej roli, zamów coś subtelnego i męskiego (byle nie sygnet), a gdybyś zechciał zrezygnować ze zwyczajowego, greckiego chaosu wypowiedzi, oszczędzisz pannie L'Orfevre szoku kulturowego. To skromna prośba, ale nie lubię mieć długów — jeśli potrzebujesz czegoś w zamian, powiedz tylko słowo, a będzie Ci dane. do listu załączono zielony opal |
21 stycznia 1985 Panie Zafeiriou. Cieszy mnie, że informacje o moim skromnym talencie w magicznym jubilerstwie docierają tak szeroko do różnych zakątków Hellridge. Jestem bardzo ciekawa miejsca, w którym udało się Panu dostać tak piękny okaz zielonego opalu szlachetnego, czy mają tam również inne, równie piękne kamienie? Zapewniam, że kamień trafił w dobre ręce, a ja nie mam w zwyczaju jedzenia ich. Myślę, że znajdę czas na wykonanie tego zamówienia w przeciągu około tygodnia. Mam już nawet kilka pomysłów na wykorzystanie tego opalu. Na kolejnej stronie znajduje się załączona wycena projektu. Być może w wolnej chwili uda mi się zajrzeć do Państwa antykwariatu i rozejrzeć się, czy posiadacie Państwo którąś z ksiąg, które mogłyby mnie zainteresować. Czy wie Pan, jak dbać o opale? Nie jest to skomplikowane, jednak potrzebna jest wiedza na temat tego konkretnego kamienia, ze względu na jego kruchość, jak i sam fakt, z czego się składa, aby mógł dłużej służyć swoją magią, a także pięknem jako ozdoba. Élianne L'Orfevre |
21 — I — 1985 Chusteczka to przede wszystkim podstawowy atrybut każdego dżentelmena — jeśli takiej nie posiadasz, zalecam zaopatrzenie się we dwie (jedna dla Ciebie, bo Lucyfer mi świadkiem, że mógłbyś zacząć jej używać; druga dla damy, której szarmancko zaoferujesz pomoc w kryzysowej i wymagającej chusteczki sytuacji — na przykład, kiedy zacznie płakać w trakcie Twojego wykładu na temat alternatywnych sposobów obliczania powierzchni kałuż). Powinieneś przestać wkładać do ust wszystko, co akurat nawinie się pod rękę — ona to powiedziała — i mówię to jako przyjaciel, policjant oraz zatroskany obywatel. Pewnego dnia opowiem Ci o słownikowych rozbieżnościach, płynności ludobójczych definicji oraz zbrodniach (nie)wojennych rodziny L'Orfevre; to dobra okazja, żeby wyciągnąć spod kanapy podstępem odkrytą kasetę i posłuchać Dancing on your grave. Jeśli jeszcze raz użyjesz określenia przeciętny w odniesieniu do Lemmy'ego Kilmistera, zadedykuję ten utwór Tobie. P.S. Oschle pozdrawiam Orestesa. P.P.S. Kimkolwiek nie jest ta mądrzejsza od Ciebie osoba (to wyjątkowo szeroka skala; rozpoczyna się od ośmioklasistów), zasługuje na podwyżkę. P.P.P.S. Co to, do cholery, nunczako? do listu załączono srebro (surowiec) |
29 stycznia 1985 Panie Zafeiriou, przykro mi, że spotkał Pana smakowy zawód, dlatego do listu dołączyłam dla Pana puszeczkę z miętusami. Zapewniam, że są naprawdę dobre! Dziękuję również za przesłanie srebra, jak najbardziej pasowało ono do projektu. Zresztą, może Pan sam to ocenić, ponieważ dołączyłam również gotową zawieszkę z opalem oraz łańcuszek. Mam nadzieję, że spełnia on Pana oczekiwania. W razie gdyby trzeba było jednak coś poprawić, to proszę dać znać, zajmę się tym priorytetowo. Co do konsultacji, postaram się znaleźć w najbliższym czasie chwilę, żeby zajrzeć do antykwariatu i opowiedzieć o tym, jak przechowywać i opiekować się opalem. Élianne L'Orfevre Do listu dołączono srebrny łańcuszek z zawieszką z zielonym opalem, oraz puszeczkę z miętusami |
6 — III — 1985 Za kanapą znalazłem dziś wyssanego do połowy — nie pytaj, skąd wiem; po prostu wiem — miętusa, co w niewyjaśniony sposób sprawiło, że pomyślałem o Tobie. Od Promenady minął ponad tydzień, a ja mam serię pytań; poczuj się zobligowany odpowiedzieć na każde z nich. Zdołałeś domyć ręce? Orestes nie podpalił kolejnej speluny z czasów mentalnego, cielesnego i abstynenckiego upadku? Jakub dalej wygląda przystojnie w plamie słońca? Jako, że doskonale poradziłeś sobie z ostatnim zamówieniem biżuterii — tak, słyszałem o kwitnącym romansie z panną L'Orfevre; nie, nie popieram tego związku; tak, też zgodziłbym się na spacer za paczkę landrynek — uznałem, że podsunę Ci kolejną wymówkę do nawiązania kontaktu. Do listu dołączam srebro i szpat islandzki — dalszą część historii znasz. To kamień, nie przerośnięty kryształek cukru. Tym razem czas jest kluczowy; gdyby panna L'Orfevre nie była w stanie zrealizować zamówienia do końca przyszłego tygodnia, niech odeśle P.S. Nagraj mi kasetę do radiowozu, słyszałem wczoraj nową piosenkę w Twojej stacji. Nie pamiętam tekstu, ale trąbki robią w niej tu—tu—tut—tu. P.S.2 Kawa w poniedziałek? Na mój koszt. do listu załączono srebro (surowiec) oraz szpat islandzki |
21 marca, 1985 roku dopadła mnie wyjątkowo potworna nuda w środku nocy i jakie było moje przyjemne zaskoczenie, gdy z radia przywitał mnie Twój głos. Bardzo wciągająca audycja, chociaż nie będę ukrywać, że ja byłam znacznie ciekawszym gościem niż kierowca ciężarówki (chociaż dalej nie jestem w stanie uwierzyć, ze naprawdę nazywa się Johnny D. John). Nie jest to próba wproszenia się na kolejną audycję, aczkolwiek nie będę udawać, że mój list nie jest całkowicie bezinteresowny. Pamiętam, jak wspominałeś, że fascynujesz się teorią magii — czy Twoje hobby nadal jest żywe i pielęgnowane? Jak pewnie zauważyłeś, jestem kobietą, niespecjalnie imponującej budowy, która w dodatku nie zna zbytnio się na magii obronnej. W świetle ostatnich wydarzeń chciałam nieco... poprawić swoje szanse. Powiedz mi, czy znasz się na zatrzaskiwaniu czarów? |
21 marca, 1985 roku jesteś przede wszystkim bohaterem tego Tak, tak, magia to nie powód do żartów, aczkolwiek ten był nawet zabawny, więc jestem pewna, że cała Piekielna Trójca przymknie na to łaskawie oko. Jeśli jednak nie, to pomoc czarownicy w potrzebie z pewnością jest idealnym sposobem na odkupienie Twoich win. Jeśli mówimy o tej samej chwili (Orestes pewnie powiedziałby w tym momencie coś bardzo mądrego na temat tego, że czas jest jak rzeka oraz coś o względności i ulotności chwil; ja niestety filozofem nie jestem), to tak, jej położenie — nie tylko to na zegarku — jest mi znajome. Pojawię się (prawie)punktualnie z moją niewątpliwą ekspertyzą na temat Twoich teorii, wyśmienitym humorem i ogromną dozą wdzięczności. PS dziękuję. Serio. |
10 — III — 1985 Wszystkie przewinienia zostają wybaczone, grzechy wymazane, zobowiązania osiągają pulę zerową oficjalnie przymykam oko na proceder ignorowania ostrzeżeń przed zakrztuszeniem i ewidentne próby uniknięcia spotkania. Podobno każdy ma cenę; moja to kawałek bursztynu, do którego pewnie nasikał prehistoryczny robak. Mam nadzieję, że o tym wiesz, ale podjąłem decyzję: i tak musi wybrzmieć. Wszystko, co zrobiłem tamtego dnia, było naturalną reakcją; podobno za to mi płacą. Nie dziękuj za ocalenie życia, sam byłeś (i jesteś) w pełni kompetentny poradzić sobie w kryzysowej sytuacji. To, z czym musieliśmy się zmierzyć, było precedensem — możemy mieć tylko nadzieję, że z rodzaju tych, które już się nie powtórzą. Gdybyś potrzebował kilku lekcji magii odpychania, wiesz gdzie mnie znaleźć i jaką kawę lubię. P.S. Lubię trąbki, nie pogardziłbym nawet stroną B. P.S.2 Nie przeprowadziłem testu smakowego, ale wierzę, że to kamień, nie karmelek; znam kogoś, kto może podjąć się tego zlecenia — dziękuję. |
4 marca, 1985 roku jak się czujesz? Ostatnio byłeś strasznie blady U nas wszystko w porządku. Tatę dalej boli biodro, ale udaje, że go nie boli, więc rzucam na niego zaklęcia, gdy zasypia na kanapie, czytając gazetę. Junior przez trzy dni spał ze mną w pokoju i Emma strasznie się z niego śmiała, ale gdy czwartego dnia zapytał, czy może teraz spać w jej pokoju, to zgodziła się bez wahania. Przepraszam, nie wiem czemu, zawracam Ci tym wszystkim głowę. Chciałam tylko upewnić się, że czujesz się lepiej. Aha, i nie zgadniesz, kogo dzisiaj spotkałam! do listu dołączono paczuszkę orzeszków z karteczką "bogate w żelazo" |