STYCZEŃ/LUTY styczeń— Dziękuję za nic — mruknęła pod nosem, gdy ten się obrócił i zdecydowała, że resztę drogi do domu, będzie go (rower, nie mężczyznę) prowadzić. Tato powinien być już w domu, a on nie odmówi naprawy tak drobnej usterki. Obawiała się jednak, że przy okazji rozłoży go na części pierwsze, bo być może warto naoliwić to i owo, ostatecznie zapominając o nim na kolejne dwa tygodnie. Panna Marwood nigdy by nie powiedziała o sobie, że jest osobą, która musi wygrywać. To, że by o sobie tak nie powiedziała, nie oznacza oczywiście, że nie jest to prawdą. Winnifred zdecydowanie posiadała w sobie bardzo niezdrowy pierwiastek rywalizacji, pragnienie zdobywania pochwał czy wyróżniania się na tle rówieśników. Winnie zawsze była nieco dziwna, nawet jak na Marwooda. Kilka słodkich słów, drobne ciało niesione po schodach z powrotem do spania wraz z przyrzeczeniem, że „nic mamie nie powie” i „ocenę na pewno pani w szkole zgodzi się poprawić”. Wszystko to aby na dziecięcej buźce z powrotem zagościł pełen radości i beztroski uśmiech.
Zmartwienia winny leżeć na karku rodziców ojca, a nie młodzieży.Winnie zawsze robiła, czego od niej oczekiwano oraz — co znacznie ważniejsze — o co ją poproszono. Nakrywała do stołu, opiekowała się młodszym rodzeństwem, uczyła pilnie oraz, gdy sytuacja tego wymagała, wybierała z tłumu osobę, której za chwilę zatrzyma akcję serca.— Ja też nie umiem — przyznał to tak, jakby wyznanie, że czegoś można nie potrafić, było najbardziej naturalną rzeczą na świecie — dla niego było, dla niej nie; tym mocniej doceniał, że przyznała to na głos, nawet jeśli nagły uścisk w jego piersi przypominał pierwsze objawy ataku serca. — Możemy nie umieć oboje i wciąż się dobrze bawić. A gdybyś chciała odciągnąć od siebie uwagę — mocniej zaciśnięte na jej dłoni palce pełniły rolę ostrzeżenia — uważaj, zaraz się zacznie — ale nie zamierzały uciekać. — Po prostu wepchnij mnie w ognisko. LUTY— A może... — Powrócił do niej spojrzeniem. — Masz coś wspólnego z zagadkowymi zaginięciami w tym rejonie? — Lubiła chrząszcze i o ile nie była to jedynie zasłona dymna, mógł wykluczyć późno rozbudzone zapędy psychopatyczne. Nie byłaby w stanie skrzywdzić zwierząt, ale z drugiej strony po prostu mogła nie mieć wyboru.— Dzień dobry, Willy. Dzwoneczek nad drzwiami brzmiał jak śmiech; Barnaby nie mógł go winić. Cztery — pięć? Zdecyduj się, Williamson — miesięcy temu o szóstej—zero—cztery zastał za ladą kogoś, kto nigdy nie pracował na tej zmianie; metr pięćdziesiąt—coś zakończone ciemnymi włosami i wyjątkowo cudacznym (kim był, żeby osądzać?) imieniem na plakietce, które na dobre wypaliło się w neuronach pamięci. Willy przypominała postać z Charliego i Fabryki Czekolady — co prawda nie tytułowego Wonkę, tylko jednego z pomocników, ale wciąż — i tamtego poranka życzyła mu smacznego.Czasami zdarzał się cud i herbata, którą zrobiła sobie czterdzieści lat świetlnych temu, nadal była ciepła, z tą różnicą, że zmieniała swój kubek zamieszkania. Dziwnym zbiegiem okoliczności, taki cud dział się tylko w momencie greckiego najazdu na Wallow.– Ja zamawiam tą! – wzdycham, pokazując na krwiście lejące się w dół manekina materiały. Na dekolcie połyskują cekiny – swoją drogą okrutnie głębokim – a całość dopełnia kokarda w pasie. Nie wiem ile kosztuje – nie wiem i nie chcę wiedzieć, bo samo wyobrażenie czerwieni kontrastującej z jasną skórą jest zbyt piękne, by niszczyć je powrotem do rzeczywistości. Do tego czerwona szminka, boskość.Ścisnęła usta w bardzo cienką, bladą kreskę i wypuściła nozdrzami szybko powietrze, gdy Wendy dołączyła do komentowania jego wyglądu. Co stało się z „liczy się to, co masz w środku”? Kot, jakby zgadzając się z nią, musnął noskiem jej policzek, po czym wrócił do oglądania z zaciekawieniem kaczek dalej trzymanych przez jej starszą siostrę.
— Przestańcie! Jest bardzo uroczy. — Z zachowania.– Proszę się wyprostować. I nie mruczeć pod nosem. Nie dosłyszałam, co pani mówi. – zganiła dziewczynę, choć nie bez lekkiego uśmiechu. Jedno profesorowi Katzowi musiała jednak przyznać, bo do warty przy swoim małym pupilu nie wyznaczał losowego studenta z listy obecności, którego może ze dwa razy od początku semestru uświadczył na wykładzie. Bo i Annika tę pannę, owszem, kojarzyła. Gdzieś w pamięci wyrył się nawet jej portret z ręką uniesioną wysoko w powietrze.- Ale pani Boswell! To była mysz, taka brązowa, omijała pani skarby jak prawdziwy sportowiec i... I no zrzuciła tę figur...kę.- Gryzie się w język przy ostatnim zdaniu, żeby nie wyszło, że jedna z tych paskud straciła przed chwilą sens niematerialnego istnienia, psia krew!
Ognisko [8] z MISTY PRESSWOOD, FRANK MARWOOD, WENDY PATERSON, AURORA MARWOOD, PERSEUS ZAFEIRIOU, TILLY BLOODWORTH 22/02/1985 — Czas rozpocząć najlepsze urodziny kwartału! — odwrócenie na pięcie i skierowanie kroków do — a jakże — gramofonu zajęło mu trzy sekundy. Perseus, nieświadomy efektu, który wywoła klaśnięcie w dłonie, zrobił dokładnie to — nastawił igłę, spojrzał na zebranych i klasnął zadowolony, bo The Clash było doskonałym przypadkiem; should I stay or should I go now? zapytało spojrzenie razem z pierwszymi dźwiękami, bez trudu odnajdując Winnie w skromnym tłumie. — Jesteś— Tak wiele możliwości w niedopowiedzeniu, w pół słowa, w ćwierć wydechu, które oddzielało go od znalezienia właściwych słów. Jesteś tutaj; jesteś ze mną; jesteś w domu, jesteś— — Jesteś cała? Jesteś pewna, że można przeżyć bez bijącego serca?[ukryjedycje]
Ostatnio zmieniony przez Winnifred Marwood dnia Nie Paź 29 2023, 12:17, w całości zmieniany 3 razy |