Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Zupełnie zwyczajna polana
Las nie jest jedynie mroczny, chociaż niektórzy mogą tak uważać. Drzewa rosną tutaj w końcu bardzo blisko siebie, przez co na runo dociera już niewiele słonecznego światła. W połączeniu z dziwnymi i strasznymi historiami o miejscowej opuszczonej kopalni złota otrzymać można dość upiorny widok. Po przebiciu się jednak przez grubą warstwę różnych krzaków można zabłądzić w dość urokliwą okolicę. Nie słychać tutaj już dziwnego pohukiwania sowy ani łamiących się w niespodziewanych momentach gałązek.
Polana w lesie nie charakteryzuje się niczym szczególnym. W wysoką trawę w ciepłych miesiącach wplątana jest feeria białych i żółtych kwiatów, które rozjaśniają cokolwiek ponurą okolicę. Bez problemu można tutaj rozłożyć koc, aby chociaż na chwilę odpocząć od męczącej wędrówki przez las. Na okolicznych drzewach czasem siadają ptaki, które rozpoczynają swój koncert.
[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Czw Lip 20, 2023 9:10 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Tańce z ogniemUczta Ognia

Pomimo zimowej aury otulającej nawet najciemniejsze czeluści Cripple Rock, przez cały dzień na jednej z polanek palą się dziesiątki ognisk, przy których debatują i tańczą czarownicy, czcząc w ten sposób Lucyfera. Trzaskające z płomieni iskry i zapach drewna rozciąga się po okolicy, kusząc odwiedzających las, aby zajrzeć tu choćby na krótki moment - w końcu jest to główny plac sabatu, na którym nieprzerwanie trwa celebracja. Oprócz dziesiątek drewnianych ław i stołów, przy których można, choć na moment usiąść i cieszyć się chłodem zimy topniejącym w mocy Piekieł, główną atrakcję stanowią rozpalone wysokie ogniska. Co młodsi albo radośniejsi czarownicy pod okiem doświadczonych piromanów korzystają z dobrodziejstw gorąca, urządzając tańce ze skokami przez hulający nieprzewidywalnie ogień w rytm skocznej muzyki.

Zaczynając grę w tej lokacji należy wykonać rzut kością k3, a następnie odnieść się do wyniku podanego w tabeli.
k1 - dostrzega cię młoda piękna dziewczyna (lub w przypadku kobiet - mężczyzna) o przyjemnej aparycji, która wyraźnie nie pochodzi z Hellridge, ponieważ widzisz ją po raz pierwszy na oczy. Ta zdaje się uśmiechać i mrugać zalotnie, kusząc i oferując wspólną zabawę. Od twojej woli zależy czy skorzystasz z niemego zaproszenia - zignorowana nie będzie ci się naprzykrzać.
k2 - wokół rozlega się głośny trzask, a tuż obok twojego ucha przelatuje kula ognia. Jeśli masz zdolność talentu zielarstwa na poziomie minimum II, z łatwością dostrzeżesz, że nie jest to efektem czarów, a rzuconego przez płomień pyłu bursztynowego.
k3 - podbiega do ciebie mała dziewczynka w nieco za dużej czapce i oferuje, że jeśli zatańczysz z nią przy ognisku, to podaruje ci najpiękniejszy kamień, jaki znalazła. Jeśli się zgodzisz - dziewczynka dopełni obietnicy.

Skacząc przez ogień, można wykonywać różne sztuczki, często z magicznym wsparciem opiekunów tej części wydarzenia, którzy własnymi siłami popychają czarownika w górę lub amortyzują jego ciało przed upadkiem prosto w płomienie.
Aby wykonać którąś ze sztuczek, należy rzucić kością k100, po czym dodać do wyniku swoją statystykę sprawności i ewentualne modyfikatory. W przypadku przekroczenia progu podanego w tabeli poniżej - sztuczka jest udana. Rzut można wykonać na koniec posta lub w specjalnie przygotowanym temacie do rzutów kośćmi.

Wyskok z jednej nogi - próg 20
Wyskok z dwóch nóg - próg 30
Przeskok z wyrzuceniem pod nogi pyłu bursztynowego - próg 40
Przeskok w „pajacyku” - próg 40
Przeskok z klaśnięciem stopami - próg 40 (minimalna zdolność sprawności gibkości I)
Przeskok z saltem - próg 70 (minimalna zdolność sprawności gibkości II)
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
30 — I — 1985

W kościach, stawach i tyłku zamieszkało echo każdego wyboju, wertepu, koleiny i dziury, która oddzielała Wallow od Cripple Rock. Samochód pana Marwooda z gracją oraz godną podziwu skutecznością omijał co większe zasadki w wyszczerbionych mrozami drogach, ale nawet jego geniusz nie mógł zaradzić znacznie mniejszym — i przez to sprytniejszym — nierównościom lokalnych dróg.  
Dzisiejsza wizyta w Wallow od samego początku naznaczona była widmem nieprzewidywalności; po pierwsze, Perseus złapał stopa już po minucie, obdarzając kierowcę ciężarówki, który zgarnął go z pobocza, niepokojącą dozą zaufania. Pan Johnny D. John — imię, inicjał i nazwisko prawdziwe, Percy sprawdził na prawie jazdy — okazał się wyjątkowo rozmownym jegomościem z Północnej Karoliny; miał żonę, której zdjęcia nie posiadał i psa, którego cały album ujęć woził z sobą przez połowę Stanów.
Po drugie; kiedy Johnny D. John wysadził Perseusa niespełna milę od Wallow, ten pokonał odległość dzielącą go od gospodarstwa Marwoodów w dokładnie siedemnaście minut, ustanawiając tym samym nowy rekord.
Po trzecie — najważniejsze — jego plan namówienia pewnej oddanej nauce studentki na wyprawę życia zakończył się sukcesem. Wystarczyło wspomnieć o Uczcie Ognia, zarzucić ją słowami, zagrozić, że nie opuści progów tego domu dopóki Winnie nie wyjdzie razem ze mną, a później obiecać szeptem panu Marwoodowi, że tak, będzie na nią uważał, nie, nie będą przyjmować cukierków od obcych ludzi, tak, wrócą przez siódmą wieczorem, owszem, jadł już obiad – i gotowe.
Godzinę później przedzierali się przez las i wpatrywali w odległy blask ognisk na polanie.  
Przypomnij mi, jak to leciało? — uśmiech na jego ustach był niebezpieczny; oznaczał kapitulację względem własnego niewyparzonego języka i uznanie dla każdego irracjonalnego słowa, które wkrótce opuści jego usta.
Nie mam czasu na obchody Uczty Ognia, Percy.
Cytat był prawie bezbłędny — Perseus dokonał jedynie drobnej korekty i użył synonimu; zamiast głupku, którym Winnie żognlowała zamiennie z idioto, powiedział: Percy. Wychodzi na jedno.
Siedem minut temu powinnam przeczytać kolejne trzy i pół strony, ale mi przeszkodziłeś, Percy.
Tak naprawdę powinna przeczytać cztery i pół strony; nie miał serca (odwagi) powiedzieć jej, że kiedy rozrzucał na kuchennym stole Marwoodów niezbędnik zimowej wyprawy — czapkę Winnie, płaszcz Winnie, jeden but Winnie — dwie strony w jej podręczniku się skleiły.
Lucyfer nie zda za mnie egzaminów, Percy. Kobieto nikłej wiary! — wzburzenie w jego głosie wypadłoby bardziej przekonująco, gdyby akurat nie poślizgnął się na wydeptanej, wąskiej ścieżce, o mało nie lądując w zaspie. — Oczywiście, że by zdał, po prostu jest zajęty.
Ton głosu Zafeiriou nie zostawiał pola na dywagacje; trawa jest zielona, księżyc odległy, a Lucyfer ukończyłby studia medycznie w półtorej roku, z czego sześć miesięcy spędziłby na pytaniu studentek, dlaczego się uczą skoro mogą poznać żar jego... cóż, wiary.
Czekaj, mam jeszcze jedno! Moje ulubione — usta Winnie nie zdążyły się poruszyć w akcie sprzeciwu — ale Perseus wiedział, że była to kwestia kluczowego ułamka sekundy; w jego trakcie zdążył ostrzegawczo unieść palec, obrócić się na pięcie i spojrzeć na pannę Marwood z doskonale imitowanym skupieniem, które zazwyczaj gości na jej twarzy. Zresztą nie tylko je dobrze naśladował; głos Winnie też wyszedł mu znośnie.  
Nie jest na tyle zimno, żeby brać wełniane rękawiczki, Percy.
W porządku — może zabrzmiał trochę piskliwie, ale właśnie tak miało być.
Tym razem władczy palec — wskazujący u prawej dłoni, ten sam, w który dwa dni temu stuknął młotkiem, bo zamiast obserwować gwóźdź, próbował wypatrzyć, czy Winnie siedzi w kuchni (nie siedziała) — nie przeciął powietrza, jedynie zastygł na ciepłej ściance termosu. Trzymał go w sposób, w jaki nosi się śpiące dzieci; w zgięciu ręki, z czułością i oddaniem.  
Mam dla ciebie dwa fakty, bo wiem, że wysłuchania ich nigdy nie odmówisz — żelazna logika tych słów zaskakiwała nie dlatego, że była niepodważalna — raczej dlatego, że padła z ust Zafeiriou. — Pierwszy: pani Marwood robi najlepszą gorącą czekoladę po tej stronie globu — w tonie jego głosu nie było miejsca na sprzeciw; nawet cieniutka igła protestu nie wcisnęłaby się w podziw, z którego uszyto głos Perseusa.  
Drugi: Percy ma w kieszeni zapasową parę brzydkich, za to ciepłych rękawiczek — nawet nie próbował ukryć pogardy, jaką darzył te aktualnie noszone przez Winnie — gdyby zorganizowano konkurs rękawiczek, te należące do panienki Marwood zwyciężyłyby w dwóch kategoriach.
Najładniejsze i najbardziej bezsensowne.  
Jeśli je założysz, skoczę nad ogniskiem.
On to wiedział, wiedziała Winnie, domyślały się też płomienie — panna Marwood mogłaby równie dobrze wrzucić rękawiczki w zaspę, zjeść je z dodatkiem bitej śmietany albo sprzedać na czarnym rynku rękawiczek — jeśli taki nie istniał, najwyższa pora to zmienić — a Perseus i tak skoczyłby nad ogniskiem.
Jedni mogliby to nazwać jego osobistym imperatywem kategorycznym, ale wytłumaczenie było znacznie prostsze — kiedy Zafeiriou widzi ogień, najpierw myśli skacz.
Dopiero później ugaś.
A na końcu — oby jej się spodobało.
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 15
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 15
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
Dwieście trzydzieści osiem godzin dzieliło ją od najważniejszego egzaminu w jej życiu — ma się przez to rozumieć, najważniejszego egzaminu w tym miesiącu. Z pewnością nowa tragedia nadejdzie już niedługo, odkładając całkowicie w zapomnienie wszystkie skaleczenia na dynamicznie przewracających kartki podręcznika palcach. Zazwyczaj tak bywało, że na tak zaawansowanym etapie przygotowań, Winnie pozostawała już całkowicie poza zasięgiem nawet własnej świadomości — z oczami tak głęboko zawieszonymi w bieli papieru, że podczas przemieszczania się po domu, przed zbliżeniem pierwszego stopnia ze ściana czy złośliwie przestawionym fotelem, ratowało ją jedynie delikatne szturchnięcie matki w ramię, by skorygowała lekko tor lotu.

W domu państwa Marwood panował bardzo rzadki spokój, prawdziwie zagrożony gatunek w tych okolicach i zjawisko tak niespotykane, że Winnie dawno przestała się o nie modlić do Lucyfera, uznając, że pewne cuda pozostają nawet poza jego zasięgiem. Nawet Lucyfer przecież nie mógłby powstrzymać Perseusza przed przeniesieniem na drewnianą podłogę śniegu ze swoich butów oraz chaosu swojego ogólnego bytu.

Pretekst, że jest środa spotkał się jedynie z dalszym wyrazem twarzy tej samej kategorii — głupkowatym i odpornym na wszelkie logiczne argumenty. Kontrargumentem było, że środa to prawie czwartek, a wszyscy wiedzą, że gdy zacznie się czwartek to tak właściwie — tak właściwie, Winnie! — zaczął się już piątek, z kolei piątek rozpoczyna weekend, a jeśli pracuje się w weekend (a nauka to przecież ciężka praca, Winnie), to tworzą się od tego wrzody na żołądku. Jej wyraźna niezgoda, że to nieprawda, a wrzody tworzą się od zakażenia bakterią helicobacter pylori, nie została przyjęta ze zrozumieniem. Z kolei stwierdzenie że on, jako naczelny wrzód w jej życiu aktualnie, wziął się niewiadomo skąd, zostało potraktowane jako komplement.

Idąc lasem usilnie próbowała go nie słuchać, w głowie powtarzając to, co dzisiaj przeczytała, ale jego irytująco przyjemny głos zdawał się nie mieć funkcji wyciszenia. Zepsuty, jak radio w jej pokoju. — …bo nie mam, zostało mi jedynie dwieście trzydzieści  — spojrzała na zegarek na swoim nadgarstku, uchylając materiał cienkiej rękawiczki. — siedem godzin do egzaminu. — Zamknęła jednak buzię, gdy okazało się, że jego przemowie nie było końca. Przytaczając kolejne jej wypowiedzi zdawał się być w tym coraz lepszy, jakby naśladowanie jej głosu i mimiki było dla niego chlebem powszednim. Już miała wygłosić, co sądzi na temat jego słów (właściwie to swoich i sądziła dalej to samo  — że ma rację), ale uciszył ją ruchem palca wskazującego, ignorując wyraźne oburzenie na jej nadętych policzkach. Być może z insynuacji, że Lucyfer mógłby być na coś zbyt zajęty, jednak bardziej z czystego faktu, że nie daje jej dojść do głosu. Zbłąkany uśmiech szybko rozświetlił jej twarz, znikając jednak równie niespodziewanie, co się pojawił za sprawą prostego potknięcia Percy’ego.

Nie jest zimno — zaprotestowała, wchodząc w niemal tak wysokie decybele, co udawana Winnie z ust chłopaka. Odchrząknęła, próbując niżyć tembr własnego głosu przynajmniej o pół tonu, aby nie dać mu satysfakcji z udanej imitacji jej osoby. — Jeśli już, to ty jesteś ubrany śmiesznie nieadekwatnie do warunków pogodowych — dodała, wyraźnym wzrokiem sugerując, że kwintesencją śmieszności były jego rękawiczki, kurczowo trzymające termos, który przed wyruszeniem otrzymali od matki.

Zgodnie z prognozą, zamilkła, wpatrując się uważnie w jego twarz, czekając na obiecane fakty. Faktem było, że lubiła fakty najbardziej na świecie — faktów nie można było zbyt mocno przeanalizować, przekręcić czy gdybać, czy są prawdziwe; z zasady były. Przejrzyste jak strumień nieopodal ich domu letnią porą.

Zgoda, kiwanie głową; tak, pani Marwood robiła najlepszą czekoladę. Być może swoje miejsce w rankingu wywalczyła tym, że zawsze pojawiała się, gdy Winnie najbardziej jej potrzebowała — podczas ciężkich poranków przed egzaminem, gdy jej żołądek nie był w stanie przyjąć niczego innego, jak i również po zimowych saneczkach, gdy córki Marwoodów wracały całe przemoczone, zziębnięte i rumiane od ziąbu. Nigdy jednak żadna z nich się nie rozchorowała — tylko pojawiały się w progu, dostawały po kubku gorącej czekolady i żadne przeziębienie nie mogło się do nich przyczepić. Osobliwe zjawisko, myślała zawsze, zlizując resztki napoju z ust.

Tak, kontynuuj — powiedziała spokojnie, dalszym pewnym krokiem przemierzając las. Ogniki już wesoło tańczyły nieopodal, a głosy świętujących czarownic i czarowników mieszały się z ich własnymi.

Z drugim faktem również nie mogła polemizować, chociaż nie podobał się jej kierunek tezy, którą jej oferował. Nozdrza Winnie miały zwyczaj bardzo dokładnie zdradzać, co myśli — gdy falowały od dynamiczniej wydychanego powietrza, jak teraz, można było się jedynie domyślić, że w głowie wybiera odpowiednie epitety do określenia Percy’ego: głupi było oczywistym wyborem, lekkomyślny zaraz za nim stało w rankingu, a impulsywny stabilnie zajmowało ostatnie miejsce na podium. Zapomniałaś dodać uroczy, podpowiedział głos na tyle cichy, że z łatwością przyszło jego zignorowanie.

Jeśli je założę — westchnęła. — to przepytasz mnie potem z dziesiątego rozdziału. — Poklepała torbę zawieszoną na jej ramieniu, gdzie — pomimo niewątpliwych wcześniejszych protestów Percy’ego — spakowała podręcznik, licząc, że uda jej się przysiąść przy którymś stole i doczytać chociaż kilka stron. Wiedziała, że Lucyfer nie będzie zły; pomodli się dodatkowo mocno na najbliższej czarnej mszy, jeśli będzie taka potrzeba.

Nie próbowała nawet odciągnąć go od pomysłu skakania nad ogniem; znali się na tyle, że pogodziła się z tym, że odwodzenie go od pomysłów z natury jemu podobnych — czyli głupich i lekkomyślnych (a także uroczych), nie było owocne. Jedyne, co mogła teraz ugrać, to to, aby nie złapał jej za rękę i nie próbował namówić, by skakała razem z nim.

Zakładając oczywiście, że nie wpadniesz do ogniska. Wtedy będziesz żałować, że odciągnąłeś mnie od nauki, bo dopiero rozdział dwunasty mówi o oparzeniach skóry — kłamała. Wiedziała doskonale, co zrobić w przypadku poparzenia.
Winnifred Marwood
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Winnifred Marwood' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 3
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
Dwieście trzydzieści osiem godzin to widowiskowa rozpiętość czasu; na dobrą sprawę cała wieczność, zwłaszcza jeśli ma się dwadzieścia—kilka lat, perspektywę wolnego popołudnia, ciepłą czekoladę w termosie, najpiękniejsze (i najcieplejsze) rękawiczki świata oraz Winnie, która nie do końca ma gdzie uciec. Mogłaby, oczywiście, w głąb lasu, ale kiedy spróbowała tego triku ostatniego lata, Percy — przerażony myślą, że panna Marwood zaginie bez wieści i zamieszka w wydrążonym pagórku, gdzie do końca życia będzie jeść cztery podwieczorki (tamtego lata czytał Tolkiena i nikt, absolutnie nikt nie może go winić za pewne podobieństwa, które dostrzegł między Winnie i niziołkami) — szukał jej tak zaciekle, że sam się zgubił.
Znaleźli go cztery mile dalej, z kieszeniami pełnymi trujących borówek, które wziął za te należące do Padmorów.
Dobrodusznie ignorował jej ciche pomruki protestu — prawdziwa melodia dla jego uszu; im głośniej Winnie wyrażała niezadowolenie, tym mocniej przyznawała mu rację: każde powinnam się teraz uczyć, na stronie dwieście czterdziestej pierwszej jest wykres, którego nie potrafię narysować przez sen! było tak naprawdę Percy, miałeś rację, czasem warto wstać od biurka i zrobić coś bezcelowego, twój geniusz ustępuje tylko mojemu, ale nie możesz się za to winić.
Kąciki ust drgnęły w uśmiechu, którego nawet nie próbował ukryć; jej prywatna wendetta przeciwko rękawiczkom była tak naprawdę odą do ich urody.  
Oboje wiemy, że to nieprawda, a moje rękawiczki — dla podkreślenia wagi swoich słów, wykonał nieskoordynowany ruch dłonią — trochę jakby próbował walnąć ducha w nos, nie do końca wiedząc, gdzie go szukać.  
Ducha, nie nosa.
Są kwintesencją stylu.
Jakiegoś stylu na pewno; nie od dziś Zafeiriou łamią konwenanse, w miejscach publicznych pokazując się w co najmniej odważnych zestawieniach stylu, gustu, rozmachu, raz nawet togi, liści laurowych i kielicha z winem; było Halloween, a prześcieradło i tak miał wrzucić do prania.
Powiem więcej, droga Winnifred — etap negocjacji był etapem zwycięstwa i zwykłą formalnością — nie istniało nic, co mogłoby aktualnie odwieść Perseusa od wdrożonego w życie planu; zwłaszcza jeśli ten zawierał kluczowy element ognia. — Z dziesiątego i połowy jedenastego, ale tylko połowy!
Tylko połowę przypieczętował skinięciem głowy, w którym tkwiła dziejowa powaga greckich filozofów. Jedynie cel jego przemyśleń był trochę mniej filozoficzny.
Spieszę się do Saint Fall, dziewczyna z Coconuts miała odłożyć dla mnie nowy album Phila Collinsa.
I wcale się tego nie wstydził; gdyby Winnie nocną porą znudziła się swoimi podręcznikami, i gdyby jej niefortunnie zepsute radio zupełnym przypadkiem wychwyciło fale, na których nadawał Perseus, wiedziałaby, że od dwóch tygodni on i Phil przeżywali renesans swojej miłości. In the air tonight wybrzmiewało w nocnej audycji i wisiało teraz w jego myślach.
Czasem odnoszę wrażenie, że jestem dla ciebie nieodkrytą tajemnicą, Winnie — zmrużył delikatnie oko — lewe, to bardziej osądzające — w odpowiedzi na jej drobne oszustwo. Nawet Percy znał podstawy opatrywania poparzeń; z naciskiem na podstawy.
Właściwie tylko stawy — bo chyba była w nich mowa o usztywnianiu nadgarstka?  
Kiedy perspektywa kilku oparzeń powstrzymała mnie przed czymkolwiek? — pytał i śmiał się z własnego żartu, jakby perspektywa usmażenia kilku kluczowych części ciała nad leśnym ogniskiem była kwintesencją udanego popołudnia. Zanim Winnie zdążyła zakwestionować jego poczytalność — po raz trzeci dzisiaj — Percy triumfalnie potrząsnął wyciągniętymi z kieszeni rękawiczkami i, z dziwnym ociąganiem, podał jej te artefakty niezaprzeczalnego gustu; wahanie było owocem nierozsądnej wizji, w której sam zakładał pannie Marwood rękawiczki na piękne, zwinne, utalentowane, wkrótce—ratujące—ludzie—życia dłonie, więc należy dbać o ich dobro, piękno, zwinność i talent bez względu na protesty samej zainteresowanie.
Raz—raz, mamy tylko trzy godzi—
— Przepraszam! — coś małego i twardego rąbnęło go w bok z werwą wściekłego zająca — spomiędzy ust Perseusa, poza siwym obłoczkiem pary, wydobył się uwłaczający resztkom jego godności dźwięk; nie do końca przekleństwo, niezbyt jęk.
Raczej pisk, który — na szczęście, niech Lucyferowi będą dzięki, panie mój i naczelniku, rzucę na tacę — zagłuszył pełen entuzjazmu okrzyk z dołu.
— Woah, ale jesteś duży! — głosik płynął z bardzo małej i bardzo zarumienionej istotki, która mogła być dziewczynką albo leśnym gnomem, Percy nie miał pewności. Jej okrągłe ze zdumienia oczy przesunęły się z greckiego oblicza — wyrażającego nie mniejsze zaskoczenie — i opadły na równie oniemiałą Winnie. — A ty niezbyt. Też masz siedem lat?
Leśne gnomy może i były brutalne, może i mówiły z manierą sepleniącego oposa — w blasku ognisk brak górnej jedynki sprawiał wrażenie jakby był tajnym przejściem do Piekła — ale Perseus właśnie zaczął je lubić. Parsknięcie śmiechu stłumił w rzekomo—brzydkiej rękawiczce, którą łupnął we własne usta ze znacznie większą energią, niż zakładał — o mały włos sam nie stracił jedynki, upodabniając się do gnomika.  
— Chcecie zatańczyć, tam, o? — zamaszysty gest krótkiej rączki, skrępowany materiałem grubej kurtki, wskazał na jedno z ognisk. — Jeśli mi się spodoba, dam wam najładniejszy kamień. Nie ma ładniejszego kamienia niż ten!
Pozbawiony mleczaka uśmiech błysnął zachęcająco, kiedy dziewczynka poklepała się z dumą po kieszeni; przez moment nie przypominała dziecka, ale złą wiedźmę z bajek. Kogoś, kto z kości szczeniąt buduje płot, a leśne gnomy jada na śniadanie.
Percy prawie zwątpił; prawie.
Oczywiście — powolna odpowiedź rozciągała w nieskończoność każdą samogłoskę — wraz z nimi rozciągał się uśmiech na ustach Perseusa. — Oczywiście, że zatańczymy najpiękniej jak potrafimy.
Zanim panna Marwood wpadła na pomysł wykorzystania chwili jego nieuwagi — doprawdy, naiwne; że niby spuszczał ją z oczu na dość długo, żeby mogła czmychnąć niezauważona? — Percy już łapał ją za dłoń ukrytą pod bardzo—ciepłą—i—wcale—nie—tak—brzydką rękawiczką.
Najpierw złapał.
Prawda, Winnie?
Potem zapytał i dopiero na końcu pomyślał — bo kiedy dotarło do niego, kogo trzyma za rękę, poczuł się tak, jakby właśnie wpadł w pobliski ogień; tyle, że tego oparzenia nie mogła uleczyć nawet Winnie.
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 15
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 15
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
Powodów do pamiętnej ucieczki było wiele. Po pierwsze — tłumy zebrane przy płytkim zejściu do strumienia, który był niezwykle oblegany letnią porą, zaczynały przysparzać Winnie o mdłości. Po drugie — Percy bezwstydnie paradujący bez górnej części garderoby, przysparzał ją o mdłości zupełnie innego rodzaju, które niespecjalnie jednak jej się podobały. Po trzecie — jakieś dziecko nakichało prosto na jabłko, które miała właśnie zjeść, co uznała za okropnie zły omen i powód, aby wykorzystać to, jak Percy próbował zeskoczyć z gałęzi do wody, by zebrać swoje rzeczy i wrócić do domu na piechotę. Ona jednak, w przeciwieństwie do tej greckiej tragedii z burzą włosów, która od dawna powinna zostać przycięta, znała te lasy wręcz doskonale, więc niebezpieczeństwo, że zostanie zmuszona do hobbiciego życia, było niskie, choć nigdy zerowe.

Spytała go kiedyś, co czytał, gdy czekał na ganku, aż jej tato wróci z pracy, a potem, czy może pożyczyć, jak skończy. Na komentarz, czy jest świadoma, że to nie jest podręcznik, zrobiła minę oburzoną numer 3. Gdy skończył się nad nią wreszcie pastwić za ten jawny przejaw słabości, obiecał, że teraz to na pewno skończy do końca tygodnia i jej pożyczy. Następnego dnia leżała już na jej łóżku, a Percy wyglądał, jakby sen był mu czymś obcym.

Zrobiła szybki unik, bojąc się, że niekontrolowane ruchy rąk chłopaka skończą na jej twarzy, mogąc rozwalić jej nos. Byłoby to szczególnie upokarzające, gdyby narzędziem zbrodni stały się TE rękawiczki.

Zacisnęła usta w cienką kreskę, powstrzymując się bardzo mocno przed powiedzeniem, że owszem, jego rękawiczki są kwintesencją, ale raczej tego, co się dzieje z człowiekiem, gdy traci zmysł wzroku. Wykorzystała na to resztki samokontroli.

Tak, Perseuszu? — weszła mu w słowo, jako zapłacę za niepotrzebne wydłużenie jej imienia. Winnifred zarezerwowane jest na dyplomy, świadectwa i wieczory, gdy wygrywa w scrabble z rodziną, każąc się potem nazywać „mistrzem Winnifred”. — Umowa stoi. Mam nadzieję, że tym razem dotrzymasz słowa. Nie myśl, że nie zauważyłam, jak ostatnio przysnąłeś na mojej prezentacji.

Brwi zmarszczyły się jej szybciej, niż mogła nad tym zapanować. Złoszczenie się jednak o jakąś dziewczynę z Coconuts (jeszcze bez imienia, pff!), było zdecydowanie bezcelowe. O nową płytę Phila Collinsa — tutaj było to rozsądniejsze. Mogło to jednak oznaczać, że Percy zaginie gdzieś w najbliższych dniach, co da jej wystarczająco spokoju, aby przygotować się do egzaminu.

Po głębszych namysłach zdecydowała, że o ile dziewczyna z Coconuts ma bardzo wysokiego, umięśnionego i zazdrosnego chłopaka, to Percy może kupić od niej nawet trzy nowe płyty.

Jesteś dla mnie najbardziej tajemniczym głupkiem, to prawda — powiedziała, unosząc lekko podbródek do góry, ale nie mogła zaplanować nad twarzą na tyle, aby się nie zaśmiać.

Pospieszyła go lekko gestem dłoni, gdy ociągał się irytująco z podaniem jej rękawiczek. Bez słowa, ale z bardzo nadąsaną miną, ściągnęła swoje i po schowaniu ich do torby, włożyła najbrzydsze-rękawiczki-od-wallow-do-montreal.

Mały człowiek zmaterializował się właściwie — i bardzo dokładnie — znikąd, uderzając Percy’ego ramieniem, wyduszając z niego coś, czego Winnie niestety do końca nie usłyszała, czego bardzo żałowała, czując, że miałaby materiał do dręczenia chłopaka na wiele miesięcy.

Z początku dziecko było urocze, ale potem otworzyło usta, przypominając bardziej jej młodszego brata niż jakiegokolwiek innego potworka. Nie pomogło to, że jego komentarz zdawał się rozbawić każdego, tylko nie ją.

Głęboki oddech, Winnie. Wrzucanie dzieci do ognia jest karalne.

Kłótnie z dziećmi zawsze wydawały jej się mocno kontrproduktywne. Jedyne dziecko, z jakim lubiła dyskutować, łapało ją teraz za rękę, jedna brzydka rękawiczka do drugiej, i ciągnęło w stronę płonących stosów. Zadeklarował w ich imieniu taniec na cześć kamienia (albo za kamień?). — Percy! — zaprotestowała jeszcze bardziej piskliwym głosem, niż gdy on udawał ją chwilę temu.  

Gdy była młodsza, często tańczyła wraz z siostrami dookoła ognia, czasami matka wraz z ojcem do nich dołączali, z czasem jednak Frank Marwood mówił, że jego stare kości nie pozwalają już na takie wyczyny, więc zostawała na ławce wraz z nim, wykorzystując moment, aby poopowiadać mu o swoich żukach.

Prawda była wstydliwa i z natury takiej, do jakiej Winnie nie chciała się przyznać, ale nigdy nie potrafiła tańczyć tak ładnie, jak jej matka czy siostry, czując, jak jej kończyny trochę zbyt pokracznie próbują imitować jakiś rytm.

Przerażający moment, gdy wszyscy się zaraz o tym dowiedzą, zbliżał się nieubłaganie, a jedynym ratunkiem zdawało się być to, że Percy mógłby być równie (jak nie bardziej) słabo skoordynowany, co ona.

Percy, ja n-nie umiem — powiedziała cicho, mając nadzieję, że zebrani dookoła tancerze jej nie usłyszą.
Winnifred Marwood
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
Ktoś kiedyś — to musiał być Orestes; tylko on mógł głosić filozoficzne mądrości znad talerza parującej ogórkowej i na dodatek nie wyglądać przy tym idiotycznie — powiedział mu, że nie istnieją przypadki; wszystko jest efektem dążenia. Przez bardzo długi czas — całe dwanaście minut, co w jego przypadku kwalifikuje się jako wieczność — Perseus wierzył, że nie słyszał większej głupoty; przypadek to nieodłączona część życia, przypadkiem można poślizgnąć się na lodzie, uderzyć czołem o otwartą szafkę, zgubić dolara przez dziurawą kieszeń, a wszystko to w przeciągu pół godziny.
Przypadkiem można też — zupełnie niechcącym i bardzo niezamierzonym — spaść z gałęzi do wody, a w trakcie krótkiego, półsekundowego lotu myśleć tylko o jednym; czy widziała jego dosłowny i przenośny upadek; i czy dzięki temu on sam pozna nowy, świeżutki epitet słowa głupek? (Nie widziała i nie poznał — tamten upalny, letni dzień zbyt szybko pozbawiony został towarzystwa Winnie i widoku nagiej piersi Perseusa; ubrał się pięć minut po jej zniknięciu ku delikatnemu rozczarowaniu kuzynek Lauriego).
Przypadkiem można skończyć Hobbita w jedną noc, żeby — równie przypadkowo — poczuć słodki smak bliżej nieokreślonego zadowolenia na ustach. Przypadkiem należy zapomnieć, żeby upomnieć się o zwrot książki i pozwolić jej zamieszkać na pękającym w szwach regale Winnie; czasem Percy z zazdrością spogląda na sfatygowany grzbiet książki, która uśmiecha się do niego szyderczo z półki; zobacz, z kim dzielę pokój!
Przypadkiem można zawędrować też na kampus, gdzie — w brzydki, jesienny dzień odgrażający się pluchą z nieba — Winnie zniknęła bez parasola i obiadu pani Marwood. Przypadkiem można spędzić godzinę na szukaniu biblioteki w przepastnych gmachach uczelni, żeby — przypadkowo, jakżeby inaczej — na migi wywołać Winnie z oznaczonego tabliczką “zachować ciszę!” pomieszczenia; i dopiero kiedy w jej jednej dłoni znajdzie się parasol, bo w radiu mówili, że będzie lać, wiem, bo mówiłem to ja, a ja przecież nigdy się nie mylę, Winnie a w drugiej trochę zgnieciona torba z rogalikiem — chował ją pod kurtką i wpadł na drzwi, które popchnął zamiast pociągnąć — można powiedzieć:
Przypadkiem przechodziłem w okolicy.
Później pozostało tylko jedno: przyznać Oresowi rację i obiecać sobie, że żaden z tych przypadków nie zrujnuje życia, które zbudował w Wallow.
Zdarzyło się tylko raz, Winnie. Jeden raz! — przelotną troskę — jak siwy obłok na bezchmurnym niebie — ukrył za lekkim wzdrygnięciem ramion na jej Perseusza i znacznie dramatyczniejszym tonem głosu niż jeszcze przed momentem; nie, żeby było to możliwe.  
Poza tym miałem niedobór cukru, obiecano mi szarlotkę, a dostałem sernik — zniżony do szeptu głos wyrażał dokładnie to, co błękitne spojrzenie — trwogę, zdumienie, niedowierzanie, niedosyt i zdradę. — Z rodzynkami.
Tak naprawdę rodzynka była tylko jedna — musiała wpaść tam przez przypadek albo manipulacje pewnej Winnie, która wyglądała podejrzanie niewinnie, kiedy Percy wrócił z warsztatu — ale niesmak?
O Lucyferze, niesmak był wieczny.
Jej uniesiony podbródek napotkał jego zmrużone spojrzenie; och, Winnie, przemknęło mu przez myśl, gdybyś tylko znała mój największy sekret!  
Najbardziej tajemniczym, ale czy jedynym? — być może już nigdy nie pozna odpowiedzi — leśny gnom rozpoczął swoją historię i kusił obietnicą kamienia; wszystkie znaki na ziemi, niebie i w czeluściach Piekieł wskazywały, że to pewnie zwykły otoczak albo wygładzone przez wodę szkiełko, ale jeśli istniało coś, co mogło zamienić Perseusa w — jeszcze bardziej niż zwykle — nieostrożny zlepek kości, mięśni i włosów, które wbrew opinii niektórych miały doskonałą długość, była to obietnica nagrody.
Oczywiście, że w całym tym zamieszaniu — pomiędzy zakładaniem rękawiczek, chwytaniem dłoni ukrytej w rzeczoną rękawiczkę i ruszaniem w kierunku ogniska, do którego dziewczynka—leśny—skrzat udała się w podskokach — zapomniał o drobnym szczególe.
Właściwie, dwóch.
Po pierwsze, sam mistrzem parkietu — albo mchu — nigdy nie był.
Po drugie, panna Marwood też nie.
Dopiero jej głos — nie to piskliwe Percy, z którego obiecał sobie ponaśmiewać się później, ale znacznie cichsze Percy, które posiadało moc sprawczą zatrzymania go w pół kroku — przygładził chaos. Uśmiech na jego ustach wciąż odbijał złoty blask ogniska; tyle, że zaszła w nim drobna zmiana — jakby uniesione kąciki mogły wyrażać znacznie więcej niż pospolite szczęście.
Winnie — nie było to Winnie imitujące jej głos; nie było to też Winnie, którego używał, żeby zwrócić na siebie jej uwagę; nie było to Winnie mamrotane z lekkim zawstydzeniem, kiedy znów musiał prosić ją o opatrzenie skaleczonej dłoni ani Winnie rzucane ze śmiechem, kiedy znów zapomniała, że godzinę temu zaparzyła kubek herbaty; tą dawno wystygłą zostawiał dla siebie — bo nie wolno marnować — a świeżo przygotowaną zanosił jej po cichutku, na palcach; wtedy używał ostatniego rodzaju Winnie.
Szeptu z granicy ostrzeżenia — uważaj, niosę dary, żadnych gwałtownych ruchów — i rozczulenia — nie przeszkadzaj sobie, już uciekam.  
Ja też nie umiem — przyznał to tak, jakby wyznanie, że czegoś można nie potrafić, było najbardziej naturalną rzeczą na świecie — dla niego było, dla niej nie; tym mocniej doceniał, że przyznała to na głos, nawet jeśli nagły uścisk w jego piersi przypominał pierwsze objawy ataku serca. — Możemy nie umieć oboje i wciąż się dobrze bawić. A gdybyś chciała odciągnąć od siebie uwagę — mocniej zaciśnięte na jej dłoni palce pełniły rolę ostrzeżenia — uważaj, zaraz się zacznie — ale nie zamierzały uciekać. — Po prostu wepchnij mnie w ognisko.
To nie była pusta zachęta; wiedzieli o tym oboje nawet wtedy, kiedy drobna dłoń dziewczynki wsunęła się pomiędzy wolne palce Perseusza — ktoś po drugiej stronie Winnie uchwycił jej rękę, ktoś obok kogoś zrobił to samo, aż wokół ogniska powstał krąg roześmianych twarzy, a chłodne powietrze wypełnił pierwszy dźwięk muzyki.
I wtedy ruszyli!

taniec: 33 (kość) + 7 (talent) = 40
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 15
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 15
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
Wielka tragedia rozegrała się w domu państwa Marwood, gdy ośmioletnia Winnie z przerażeniem spojrzała na datę starannie włożonej karteczki między strony wypożyczonej książki z miejskiej biblioteki. Most do Terabithii powinien już dawno wrócić do swojego domu, okładka patrzyła na nią wręcz z wyrzutem, a mała Winnie czuła, jak marchewka i ziemniaki, które zjadła na obiad, podchodzą jej do gardła. Zapłakana i spanikowana poszła do pokoju Joyce, w przerwie między chlipaniem wyjaśniając jej, że za chwilę gwardia zapuka do ich drzwi i to wszystko jej wina. Dopiero po chwili jej siostrze udało się dojść do źródła tych — jakże realistycznych — obaw. Następne piętnaście minut spędziła na śmianiu się z młodszej siostry tak bardzo, że aż spadła ze swojego łóżka. 

Nigdy więcej Winnie nie spóźniła się z oddaniem książki, aż do tego pamiętnego, letniego dnia, gdy Hobbit zawitał na jej łóżku, a ona czytając go, nie mogła przestać myśleć o tym, że chwilę temu Perseus robił to samo. Widziała, które strony przerzucał pośpiesznie i trochę niedbale, zaginając przy tym rogi — w którym momencie jadł akurat kawałek ciasta, którego okruszki zawędrowały między ściśnięte strony powieści. Gdy nie upomniał się o nią z powrotem, wytworzyło się między nimi bardzo delikatne, subtelne i niewypowiedziane zrozumienie, że na ten moment, książka zamieszka u niej. Oczyściła ją z okruszków, wyprostowała zagięte fragmenty i odłożyła ostrożnie między podręczniki czy powieści, w których zaczytywała się w dzieciństwie. Tak jakoś wyszło — przypadkiem, można nawet powiedzieć — że jej grzbiet był pierwszym, co widziała, gdy budziła się o piątej trzydzieści, aby mieć odpowiednio dużo czasu, by pomóc mamie w domu i przetransportować się na pierwszą zmianę w kawiarni, przed zajęciami. 

Czasami w natłoku obowiązków, zdarzy jej się nie zabrać parasola czy nie zjeść niczego, nim wyruszy na swoim starym już i lekko buntującym się rowerze. Zastanawia się zawsze wtedy, jak on to robi, że zawsze jest przypadkiem w okolicy. Przypadkiem akurat wtedy, gdy ma padać, przypadkiem akurat, jak nie usłyszała tego w prognozie. Następnym razem mów zwięźlej, Percy, nikt nie potrzebuje w środku prognozy pogody wykładu na temat geniuszu Phila Collinsa, mówiła, przyjmując jednak parasolkę, jak i zgniecionego rogalika, uznając, że taki i tak smakuje najlepiej. 

Jego wymówki potraktowała jedynie krótkim, ale wymownie sugerującym uśmiechem, że nie była do końca niewinna w tym zdarzeniu. Była to bezpośrednia zemsta za to, że tydzień wcześniej ukrył jej notatki, twierdząc, że naczytała się ich już wystarczająco dużo i powinna wykorzystać ten czas, aby wyjść na spacer i to najlepiej z nim. 

Jedna rodzynka, a ile radości jej sprawiła, gdy z uśmiechem powiedziała mamie, że to ona zaniesie po kawałku do warsztatu. Została nawet na chwilę, pod pretekstem pytania do taty, aby zobaczyć, jak Percy krzywi się teatralnie, gdy rzucił się bez żadnej samokontroli na ciasto. Pan Marwood się zdziwił, przecież pani Marwood nie robi nigdy sernika z rodzynkami, na co Winnie jedynie wzruszyła ramionami i powiedziała, że musi już iść, wybiegając pośpiesznie z warsztatu. 

Odpowiedzi faktycznie nie pozna, wszystko z winny okropnie niegrzecznego, leśnego gnoma, którego Winnie miała ochotę zapytać “kto cię wychował?”, ale obawiała się, że Percy jej nigdy tego tekstu nie zapomni i dołączy on do (już bogatego) repertuaru wypowiedzi mających na celu wyśmianie jej osoby (naprawdę, okrutne). 

Stres w organizmie Winnie zawsze objawiał się w sposób ewidentny i bardzo nieprzyjemny. Drżenie dłoni — na miejscu, zdecydowanie już obecne. Oczy szerzej otwarte — a jakże, błękit przerażenia wypatrywał, jak duża odległość jest ognia od jej twarzy. Ścisk w żołądku — żałowała teraz zdecydowanie ostatniego kawałka placka, który zjadła przed wyjściem. Jednak, gdy spojrzała na jego uśmiech, coś w środku zaczęło się rozluźniać. Był zaraźliwy jak grypa w sezonie, a czasami też poza nim. Nawet nie zauważyła, jak usta zaczęły robić, wbrew wszelkiemu rozsądkowi, to samo. 

Zazdrościła mu to, z jaką łatwością potrafił przyznać się do niewiedzy czy błędu. Jej ledwo przechodziło to przez ściśnięte gardło, on swoje porażki zdawał się nosić z jeszcze większą dumą niż zwycięstwa. Czasami chciała być taka jak on. Jak wiele innych osób, byle nie ona sama. 

Dobrze — powiedziała, trochę mocniej ściskając jego dłoń, a przynajmniej na tyle, w jakim stopniu zezwalały na to te paskudne rękawiczki. — Ale chyba powstrzymam się przed tym krokiem — zaśmiała się. Zamiast powiedzieć, że byłoby szkoda palić go tak młodo; że może nawet zatęskni za tym, że robi jej zawsze świeżą herbatę, pijąc jej własną, od dawna już wystygniętą; że radio wcale się nie zepsuło, a jej bardzo dobrze przepisuje się notatki do jego głosu, powiedziała tylko: — Nie wiem, czy Lufycer byłby zadowolony z takiej ofiary. 

Jakaś muzyka grała i Winni bardzo uparcie starała się trzymać jej rytmu. Było to znacznie łatwiejsze, gdy stała sama w pokoju, bo tutaj miała wrażenie, że każdy uważnie patrzy na jej nogi z niemym pytaniem w głosie, kiedy się potknie. Trzymała rękę Perseusza niemal tak mocno, jak barierki na stromych schodach, co nie było specjalnie mądre, biorąc pod uwagę, że jak jedno poleci, to polecą oboje. Gnom leśny śmiał się w głos, co jakiś czas zerkając na Winnie, jakby złowieszczo i nikczemnie, aż w pewnym momencie jej prawy but zaczepił się o lewy but i cała reszta była już zwyczajnym efektem domino w tym katastrofalnym kręgu tancerzy. 

Byle nie do ognia, pomyślała, czując, jak traci równowagę. Jak nie do ognia, to jedyną drogą, było to tyłu w śnieg. Osoba po lewej miała więcej rozsądku i chyba od razu wyczytała z twarzy Winnie, że tancerzem nie będzie obiecującym, bo trzymała jej dłoń na tyle luźno, że wyślizgnęła się z uścisku bez problemu. 

Ziemia była twarda, a tyłek, cóż, tyłek obolały. 




taniec: 22 (kość) + 2 (sprawność) = 24
Winnifred Marwood
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Lotte Overtone
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t254-charlotte-overtone
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t499-lotte-overtone
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t494-lotte-overtone
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t498-poczta-lotte-overtone
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1390-rachunek-bankowy-lotte-overtone
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t254-charlotte-overtone
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t499-lotte-overtone
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t494-lotte-overtone
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t498-poczta-lotte-overtone
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1390-rachunek-bankowy-lotte-overtone
24 stycznia 1985

W jej głowie były spóźnione o jedenaście minut oraz trzydzieści cztery sekundy. I nie był to wcale najgorszy czas, zwykle godzina, czy jej połowa nie były wcale takie straszne, a wręcz oczekiwane w jej bardzo skromnym wypadku, tylko nie była tak do końca pewna, czy przy porwaniu podobna etykieta również działała w ten sposób. Wszystko powinno tykać jak w bardzo drogim zegarku, ale jej ofiara zachowywała się nader nierozsądnie i musiała uciec się do ostateczności — która o dziwo nie była łzami — musiała użyć przemocy. Poduszkowa zbrodnia, wielce okrutny atak na twarz przeciwnika był krótki, nad wyraz celny oraz na tyle przekonujący, że wszelkie opory zostały zażegnane i mogły zrobić dokładnie to, co zaplanowała. Pomysł zresztą był bardzo prosty, wystarczyło, że pojawiła się w Whitland Chateau z roziskrzonym spojrzeniem, z radosnym powitaniem wobec mieszkańców oraz stanowczym krokiem kierowanym w stronę sypialni jej najdroższej kuzynki. Gdyby nie znały się praktycznie całe życie, tak wpakowanie się bezceremonialnie do czyjegoś pokoju bez żadnego cześć, czy nawet spierdalaj na muśniętych czerwoną szminką ustach, uznawane byłoby za wyjątkowo niegrzeczne, ale dzielona krew oraz łącząca je sympatia pozwoliły oszczędzić sobie wszystkich tych ceremoniałów i przejść do najważniejszego. Do ubrań.
— Élianne Mavis L'orfevre — zaczyna na wstępie, bo każda najlepsza sztuka ma wstęp, prolog, rozpoczęcie — Porywam cię — oświadcza, nie było to zbyt mądre od razu zdradzać swoje zamiary, ale zaskoczony błękit oczu pochylającej się nad książką dziewczyny był zbyt bezcenny, aby mogła się powstrzymać — Teraz — dodaje, otwierając skrzydła szafy, aby zaraz to mogła ze zmarszczonym noskiem przerzucać ubrania na wieszaku. Nuda, nuda, nie na tę okazję, ooo śliczne, to na kiedyś, to powinno być założone zdecydowanie wcześniej, och! Czy to nowe? A to musi pożyczyć, albo lepiej, kupić nowe tylko w innym kolorze — Idziemy na tańce — uświadamia ją z miną zadowolonego kota, który właśnie opił się tłustej śmietany — fuj — i teraz chciałby zażyć należnej mu drzemki. Gdyby to były tańce jak każde inne, zapewne usłyszałaby litanię wymówek, wykrętów tak pięknych, że Lotte gotowa by była sama zaproponować panience rolę w sztuce tatusia, jednak dzisiaj nie mogła jej odmówić! Choćby nie wiadomo jak silne były lęki blondynki przed zbiorowiskiem ludzi, zwłaszcza tym obcym jej zbiorowiskiem ludzi, tak zbyć się tak łatwo nie da. Syrenka miała misję, jasny cel, posłannictwo niemal tak istotne jak samym Kościele Piekieł. Chciała się bawić! Duh, czy mogłoby być w tym momencie coś bardziej istotnego? A skąd! — Nie patrz się tak na mnie, wiem, że wyglądam pięknie. I tak to nowe buty, najnowsza kolekcja, później pokażę ci katalog. Jest diabelski! — chichot wymyka się spomiędzy warg, kiedy jednocześnie wyciąga wreszcie coś, co będzie niezaprzeczalnie cudownie podkreślało urodę towarzyszki — Uczta Ognia Ellie! Chyba nie zapomniałaś? Na wszystkie demony, zapomniałaś. Ale nie martw się, po to masz wspaniałą mnie, żeby przypominała ci o takich przyziemnościach — woal długich rzęs trzepocze kokieteryjnie, kiedy obracając się z przyłożonym strojem do piersi, prawdziwie tanecznie oraz tematycznie zbliża się do krewniaczki — Tańce z ogniem! To nasza tradycja! Na pewno w tym roku będzie więcej przystojnych chłopców skaczących przez ogniska, a nawet jeśli nie, to będziemy my — zarzuca na nią materiał, radosna jakby właśnie mamusia podarowała jej nowe kolczyki, które zaprojektowała. Och! Nie mogła się doczekać! Tego śmiechu! Skoków! Przemyconych ukradkiem piersiówek z czymś mocniejszym! Może nawet poznają kogoś absolutnie wyjątkowego i będzie tak zabawnie oraz magicznie! Zaraz, chwila, jedną rzecz musiała wyjaśnić — Zaręczyny nie czynią z ciebie ślepca Anne, można patrzeć, nie trzeba dotykać — dodaje z miną mędrca, najtęższego umysłu, jaki stąpał po tej ziemi. I odwraca się, żeby bardzo nieelegancko mogła paść na łóżko czarownicy, oczywiście z butami poza jego brzegami, nie była jakimś łachmaniarzem, czy coś tam. I kiedy słyszy pierwsze słowa protestu, tak rączką sięga po poduszkę i rzuca w stronę L'orfevre tę broń masowego rażenia — Masz pięć minut. Szofer już grzeje auto. Dodatki możesz wybrać sama — czy mogła w tak ważnym czasie być bardziej wyrozumiała? Bardzo możliwe, ale Charlotte postanowiła wielce rezolutnie ową szansę zignorować i skupić się na najważniejszym. Na snach na jawie, na wyobrażeniach tego, co mogło mieć miejsce oraz na plotkach, które między sobą wymienią, idąc pod ramię. Nie ukrywała w końcu przed kuzynką prawie niczego, może poza jej syrenim problemem, oraz paroma innymi wypadkami, ale tak to dzieliła się z nią niemal wszystkim. I co z tego, że Elianne była bardziej wycofana, tym bardziej powinna wiedzieć, co się dzieje w towarzyskim świecie, szczególnie teraz, kiedy była zaręczona. Zaręczona! Ach, jakie słodkie musiało być to uczucie! I może trochę rozczarowujące, bo Paganini podobno wcale nie padł przed jej kochaną przyjaciółką na kolana oraz nie obiecał jej gwiazdek z nieba, co było żałosne, szczerze powiedziawszy, bo Eli zasługiwała na wszystko, co najlepsze i na pewno z księżycowych kamieni, czy innych pyłów zrobiłaby bardzo ładne bransoletki. Nie rozmyślała nad tym dłużej, pięć minut minęło dawno i były okropnie spóźnione! Co prawda nikt na nie nie czekał, nie licząc kierowcy, ale po coś mu Overtonowie płacili, ale tak czy inaczej to nie zmieniało niczego. Musiały się pospieszyć! Rozluźniła się, dopiero kiedy porwanie zostało zakończone sukcesem, a przed ich wzrokiem ukazała się polana. Lottie podskoczyła aż radośnie, za dłoń łapiąc swoją towarzyszkę, gotowa już teraz natychmiast ruszyć w stronę ognisk, tańczyć w półmroku topiąc się we własnym śmiechu. Tylko musiała działać ostrożniej, spokojniej, Elia na pewno nie chciałaby od razu poddać się rytmowi, wmawiając sobie jak ostatni głuptas, że będzie wyglądać bardzo niezręcznie. A więc alkohol, uznaje złotowłosa syrenka, poszukiwania jego biorąc za priorytet.
Lotte Overtone
Wiek : 21
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : NORTH HOATLILP
Zawód : Debiutantka w rodzinnym teatrze
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
Nie tylko Hobbit, nie tylko nigdy—nieodzyskany—parasol, nie tylko zawsze—trochę—zgnieciony—rogalik.
W pokoju Winnie żyło wiele małych obecności Perseusa — trzy lata temu przez całą jesień i pół zimy ukrywał w jednej z jej szafek kasztanowe ludziki. Odkryła je tylko dlatego, że kasztanowy, zdradziecki z natury koń trojański wypadł przez źle domknięte drzwiczki, a kiedy Winnie otworzyła je szerzej, w ślad za nim wysypała się cała armia kasztanowych hybryd ludzików, zwierząt i przypadkowych figur geometrycznych. Jednak tą najbardziej powtarzalną obecnością, nawracającą jak źle doleczona angina, było radio.
Kiedyś powiedziała, że słucha jego audycji tylko z powodu zepsutego odbiornika i, wypowiadając te słowa trochę zbyt chaotycznie, najwyraźniej nie do końca zdawała sobie sprawy z prostego faktu; kiedy Perseus słyszy, że czegoś nie może albo coś nie działa, ma tylko dwa cele.
Udowodnić, że może — i że naprawi.
Z radiem było wszystko w porządku, tylko jeden z głośników chrzęścił nieprzyjemnie. Percy wymienił przewód, przylutował blaszkę, wydłużył antenę i nakleił na boczną ściankę nalepkę The Clash — bo, pomimo przekonywania Winnie przez dwa miesiące, że Should I stay or should I go napisano z myślą o niejakim Percym Zafeiriou, nieszczególnie mu wierzyła.
W zeszłym tygodniu sprawdził — nalepka wciąż była na miejscu, a radio nadal odbierało wszystkie stacje.
Kto pogardziłby chrupiącą, grecką ofiarą całopalną? — szeroki uśmiech stał się jeszcze szerszy, kiedy śmiech Winnie — wciąż trochę nerwowy, ale przecież szczery — wypełnił zimowe powietrze i sprawił, że Perseusowi zrobiło się cieplej; przedziwne. — Jestem jak souvlaki w świecie hamburgerów!
Lucyfer — albo leśny skrzat — wzięli to personalnie; półtorej okrążenia wokół ogniska później i ćwierć przekonania, że taniec idzie im całkiem nieźle, chociaż żadne nie wiedziało, jaki krok wykonać w którym momencie, Percy poczuł szarpnięcie.
Nie musiał obracać głowy — po raz trzeci w przeciągu pół minuty — żeby wiedzieć, czyją sprawką było pociągnięcie.
I że nie mogło zwiastować niczego dobrego.
Win—
niefred, na Najwyższego, tylko nie w ogień, moje rękawiczki! Zdążyłby pomyśleć, gdyby — po pierwsze — myślał tak szybko i — po drugie — potrafił myśleć o czymkolwiek poza tylko jej nie połam, idioto.
Później czasu na myślenie nie było wcale; kiedy poczuł szarpnięcie, zamiast puścić dłoń Winnie, zacisnął palce jeszcze mocniej — dwie brzydkie piękne rękawiczki splotły się z sobą i nie zamierzały rozluźnić uścisku nawet sekundę później, gdy krótki lot zakończył się w zaspie.
Winnifred upadła tak, jak żyła — cicho, skromnie, z gracją i bardzo inteligentnie, niwelując wyrządzone szkody do absolutnego minimum. Perseus runął adekwatnie — z głuchym uuuf! na ustach, głośniejszym co do— przerwanym w kulminacyjnym momencie i bez pierwiastka delikatności — o przemyśleniu trajektorii bezwładnych ciał nie wspominając. Winnie wpadła w zaspę, Percy wpadł na Winnie; przez chwilę byli plątaniną kończyn, śniegu i rękawiczek, z której najpierw doleciał głos — a dopiero potem wyłoniły się kształty.  
Jesteś—
Lewa dłoń, zanurzona w śniegu po nadgarstek, uratowała ich przed całkowitą katastrofą. Perseus zaparł się na ręce zanim impet i ciężar jego ciała wgniotły Winnie w zaspę; anatomia — co do tego panna Marwood nie powinna mieć żadnych wątpliwości — chciała, że ramię miało ograniczony zasięg i nawet całkiem—długa—kończyna Zafeiriou nie zapewniała akceptowalnej odległości między ciałami.
W pięć sekund, których potrzebował na uformowanie składnej myśli, odkrył trzy kluczowe kwestie: po pierwsze, krąg tańczył dalej i nikogo nie obchodziły poboczne ofiary wydeptanego śniegu oraz drobnego potknięcia, które Percy — oczywiście, że tak — będzie wypominać przez kolejne pół dekady.
Jesteś cała?
Po drugie, Winnie półleżała w zaspie, a Perseus półleżał na Winnie; gdyby nie skupił myśli na obliczeniu, jaka odległość dzieli jego usta od jej policzka — trzy i pół centymetra z granicą błędu dziesięciu milimetrów — mógłby poczuć bijące od niej ciepło. Nie poczuł, bo liczył — bardzo uważnie i bardzo zaciekle, całą energię skupiając na rachunkach albo rozważaniu, czy jeśli teraz zanurzy łeb w zaspie, to czy uratuje swoją wystawioną na ciężką próbę godność?
Za ten popis zasługujemy na całą garść kamyków.
Po trzecie, ich dłonie w brzydkich ładnych rękawiczkach były nadal splecione, oczy Winnie miały o odcień ciemniejszą niż zwykle barwę i gdyby zmniejszył odległość z trzech i pół centymetrów to, powiedzmy, pół centymetra, to...  
Winnie, ja...
Słowa jak koraliki z zerwanego sznurka prawie potoczyły się przez mroźne powietrze — cokolwiek zamierzał powiedzieć, ucichło zanim wybrzmiało. Greckie usta poruszyły się bezdźwięcznie raz, drugi — jak ryba wyrzucona na brzeg, brawo, Percy, to na pewno wygląda ujmująco — i w końcu wypadły z nich słowa.
Obiecałem ci skok przez ogień.
Tchórz, skinął głową w takt własnej myśli i poderwał się ze śniegu — dłoń Winnie, wciąż w uścisku jego palców, podążyła za nim.
I głupek, przytaknął samemu sobie po raz kolejny, pomagając pannie Marwood podnieść się z twardej ziemi.
Spal sobie tyłek za karę, życzenie mogło się spełnić już za moment; obecnie nawet patrzenie w kierunku Winnie bolało — co dopiero o patrzeniu prosto na Winnie mówiąc — więc wybrał alternatywę.
Skok przez ogień, zgodnie z obietnicą.

rzut na hop przez płomienie: 95 + 3 (sprawność) = 98
przeskok w pajacyku, bo jestem pajacem


Ostatnio zmieniony przez Perseus Zafeiriou dnia Pon Mar 13, 2023 12:19 pm, w całości zmieniany 1 raz
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Perseus Zafeiriou' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 95
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 15
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 15
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
Nie zabiję posłańca, Percy, powiedziała mu, gdy sprzątał dość imponującą kolekcję wykałaczek, kasztanów i żołędzi, którą udało mu się zgromadzić w jej pokoju. Wszystkie leżały na ziemi w lepszym bądź gorszym stanie. Jedynie koń — który przyczynił się do wydarzenia od tamtego momentu znanego jako horse-gate — zasłużył na zaszczytne miejsce na jej biurku, jako wyraz wdzięczności za jego zasługi, by wykryć ten okrutny spisek na jej osobę. Doprawdy, to jest paskudne naruszenie mojej prywatności, kontynuowała swój wywód, maszerując nad nim jak generał podczas musztry. Nie możesz tak po prostu wchodzić do mojego pokoju i…

Nie skończyła, bo wizja Percy’ego w jej pokoju, samego za zamkniętymi drzwiami, wprawiła ją w dziwny ścisk gardła, słowa jakoś same przestały się ze sobą kleić, a ich meritum plątało się ze sobą. Mogłeś… mogłeś pomieszać mi notatki! Ja mam bardzo dokładny system, brakowało jedynie, by teatralnie tupnęła nogą, gdy wybiegała wściekła z pokoju. Joyce, stojąca w progu, śmiała się niewytłumaczalnie z zaistniałej sytuacji, jakby wiedziała coś więcej niż Winnie.

Było to niemożliwe, Winnie wiedziała przecież wszystko.

Jakby spojrzeć jednak na to z dozą dystansu i naukową obiektywnością, można by wysnuć tezę, że obecność Perseusza jej wcale nie przeszkadza aż tak, jak lubiła twierdzić. Przecież doskonale wiedziała, że radio nie było wcale zepsute — tym bardziej wiedziała to, gdy w panice patrzyła, jak pochyla się nad nim ze skupioną miną, coś rozkręca, o coś innego stuka i wygląda prawie, jakby naprawdę wiedział, co robi. Lubiła patrzeć, jak coś naprawiał, bo nie wyglądał wtedy głupio; robiła mu się między brwiami zmarszczka, a gdy ona znikała, również jego skupione spojrzenie i na nowo wyglądał jak szczeniaczek, którego można rozproszyć wystarczającą ekscytacją w głosie.

Nic nie powiedział, nakleił jedynie naklejkę The Clash, trochę jako przypomnienie kolejnej niewypowiedzianej umowy, jakiegoś porozumienia. Głośnik przestał trzeszczeć, więc jego głos jeszcze wyraźniej roznosił się po jej pokoju, odbijając się od regału z książkami; od miękkiej okładki Hobbita od kasztanowego grzbietu konia ustawionego na biurku i wielu innych, małych obecności greckiego najazdu na Wallow.

Ale Wallow też widać było w Percym. W samochodziku, który Frank Jr. podarował chłopakowi z okazji jakiegoś święta; w ciepłym kawałku ciasta, które zawsze było dla niego odłożone; w śrubokręcie z jego imieniem, który czekał na niego w warsztacie pana Marwood; w wianku z polnych stokrotek, który kiedyś Winnie dla niego uplotła, nie chcąc, aby czuł się pominięty — każda siostra go przecież dostała. Winnie lubiła je układać podczas letnich pikników, gdy reszta rodziny biegała i krzyczała dookoła, a jej zabraniano przynosić książkę. Tłumaczyła sobie, że ćwiczy w ten sposób sprawność palców (sztuka plecenia wianków to nie lada wyzwanie), aczkolwiek z czasem po prostu zaczęło ją do odprężać. Zresztą, jak mogła nie zrobić jednego dla Percy’ego, skoro Percy przyniósł jej na koc najwięcej stokrotek ze wszystkich?

Myślę, że Lucyfer ma na ciebie inny planNa przykład testowanie mojej cierpliwości.Jak co? — dopytała, śmiejąc się jeszcze mocniej. Nie wiedziała, czym są souvlaki, ale brzmiało wystarczająco grecko, by zrozumieć żart. Jeśli miałaby porównać chłopaka to jakiegoś jedzenia, to byłby brzoskwinią — smaczną, ale po jedzeniu ręce i buzia ci się całe kleją.

Tragedie dzieją się parami, to oczywista oczywistość. W dodatku te cholerne rękawiczki musiały być przeklęte, bo ręka chłopaka zacisnęła się jeszcze mocniej, przez co Winnie była winna nie tylko własnemu upadkowi, ale i greckiej tragedii. Grecy upadają zawsze tak, by było o czym później napisać, najlepiej od razu całą Odyseję. Zamknęła oczy, gotowa na całkowite zmiażdżenie ciałem kolegi — dzieliły ich dokładnie 23 centymetry według obliczeń Winnie sprzed roku (z grzeczności masy nie liczyła) — więc można bez problemu wydedukować, kto będzie bardziej poszkodowany w przypadku takiego zderzenia. Sekunda, potem dwie i nie poczuła, aby do jakiegoś uderzenia nastąpiło, więc otworzyła oczy.

Pierwszy błąd.

Percepcja Winnie została przyćmiona przez bardzo ważny i bardzo niepodważalny fakt; twarz Perseusza była tak blisko, że bez problemu mogła dostrzec, że jego oczy mają ciemniejszą obwódkę niż środek. Nie zauważyła tego nigdy wcześniej.

Siedząc w śniegu, zrobiło jej się nagle bardzo ciepło, a policzki zaczęły się rumienić zdecydowanie nie z powodu panującego mrozu czy nawet obecności ogniska, którego płomienie radośnie dalej hulały, zachęcając resztę tancerzy do dalszego chwalenia się nienaganną koordynacją ruchową.

Speszenie ogarnęło jej umysł, więc powiedziała jedyną rzecz, jaką potrafiła sobie w takiej sytuacji przypomnieć:

Czy wiesz, że układ twojej tęczówki jest niepowtarzalny? — wypaliła, mówiąc trochę zbyt szybko i potykając się o własne słowa. — Nie tylko twojej. Każdej. To jak odciski oczu— w sensie, jak masz odciski palców…

Chwilę potrzebowała, żeby przypomnieć sobie, że zadał jej pytanie. Potem powiedział coś o kamykach.

Nic, tylko obolała... duma — powiedziała pośpiesznie.

Gdy krew na nowo dopłynęła jej do mózgu, wyglądał, jakby znowu próbował coś powiedzieć; jego usta z pewnością się poruszały i chociaż nic nie mówiły, to Winnie utkwiła w nich wzrok. Przez chwilę pomyślała, że wyglądał na równie speszonego, co ona, ale to nie mogła być prawda.

Winnie wiedziała wszystko, a Percy z wszystkiego żartował.

Teraz też po prostu żartował.

Tak, skok przez ogień, dokładnie — odchrząknęła, pozwalając sobie pomóc wstać. Zajęła się bardzo dokładnie strzepywaniem śniegu z płaszcza (dziękując trochę w ciszy za grube rękawiczki); nawet gdy już nic z niego nie zostało, ona dalej się otrzepywała, byle patrzeć na coś innego, niż na twarz Percy’ego i nie myśleć o tym, że jego oddech pachniał jak gorąca czekolada pani Marwood.

Ostatecznie podniosła wzrok; na niego, na ognisko i zmrużyła oczy, czekając, czy w nie wpadnie.
Winnifred Marwood
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Elianne L'Orfevre
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t386-elianne-mavis-l-orfevre#1198
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t490-elianne-l-orfevre#2162
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t492-elianne-l-orfevre#2165
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t489-poczta-elianne-l-orfevre#2160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f113-whitland-chateau
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1066-rachunek-bankowy-elianne-l-orfevre#9136
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t386-elianne-mavis-l-orfevre#1198
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t490-elianne-l-orfevre#2162
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t492-elianne-l-orfevre#2165
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t489-poczta-elianne-l-orfevre#2160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f113-whitland-chateau
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1066-rachunek-bankowy-elianne-l-orfevre#9136
Nie spodziewała się nalotu kuzynki akurat tego dnia. Miała cichą nadzieję, że skoro nie pojawiła się u niej biegiem pierwszego, ani drugiego dnia Uczty Ognia, to już może jej w tym roku odpuści, jednak chyba tylko usypiała jej czujność. Elianne bowiem, zdążyła już kilka dni temu zajść do kościoła oraz na plac i zmyć się z uczty, jak tylko pozwoliły jej na to okoliczności i zanim wypatrzyła ją Lotte, by zaciągnąć w jakiś tłum. Długo jednak nie kazała na siebie czekać, bo ledwo dwa dni później nastąpiła rodzinna interwencja w postaci szturmu na jej małe sanktuarium zwane sypialnią.
— Lotte? — Wyrwało jej się zdumione, kiedy podniosła wzrok znad książki. Obserwowała z lekkim przerażeniem, jak Lotte dobiera się do jej szafy, godząc się w duchu, z tym że pewnie znowu będzie miała w niej bajzel, a dopiero co tam wszystko poukładała.
— Ale ja mam tyle roboty! — Miauknęła odruchowo, wiedząc, że to i tak nic nie da. Nie z Overtonówną, która przez lata poznała wszystkie nawet najdrobniejsze wymówki, jakie używała Elianne. Czasami zaskakiwała ją jakimiś nowymi, jednak szybko przechodziła nad nimi do porządku dziennego i nie dawała sobie wybić z głowy swoich pomysłów na spędzanie czasu wśród tłumów.
— Naprawdę jestem Ci potrzebna na tych tańcach? — Próbowała słabo protestować, mając przed oczami wizję tłumu, jaki zapewne zechce ją zaciągnąć kuzynka. No naprawdę, w tym roku przyszła na tyle późno, że Elianne zrobiła już sobie nadzieję, że zapomniała, albo odpuściła. No po prostu demon z niej wyłaził, tak się znęcała nad biedną kuzynką. A miała takie piękne plany, tylko ona, herbata i książka, to wszystko wzięło w łeb. Próbowała jeszcze wbić błagalno-udręczone spojrzenie w kuzynkę w nikłej szansie na odrobinę litości. Zaraz jednak jej plany zostały zniweczone, bo Lotte nieczuła na wzrok kuzynki zmieniła trochę temat i nie miała najmniejszego zamiaru się ugiąć.
— Są piękne, chętnie przejrzę katalog. — Westchnęła zrezygnowana, dając zmienić temat i zerkając na buty, żeby zobaczyć, że faktycznie są całkiem ładne i katalog jak najbardziej chciałaby przejrzeć. Musiała zapamiętać, żeby potem przypomnieć Lotte o pokazaniu go. Była jednak trochę rozproszona, próbowała zobaczyć, co z jej szafy wpadło w oko Lotte i w co zamierza ją wcisnąć. Bo, że da jej wybrać samej, mogła się tylko łudzić, skoro kuzynka już dorwała się do jej szafy. Złapała lecącą na nią sukienkę i spojrzała znad niej na Lotte z niemym wyrzutem.
— Wyrzuciłam ją z głowy, bo już na niej byłam. W kościele i przy czarze ognia, po co się szlajać jeszcze po tym tłumie? Litości nie masz? Lotte, zmiłuj się nad aspołeczną kuzynką... — Dalej próbowała się zapierać, teraz już bardziej z odruchu, bo wiedziała, że jest na przegranej pozycji. Tradycji nie pokona, nie było wymówki, która by przekonała Lotte, że ucztę ognia można by olać. — Oczywiście, bo na pewno bym próbowała dotykać. — Przewróciła oczami, śmiejąc się cicho. Lotte wiedziała, że Elianne od lat unikała niepotrzebnego dotykania innych, a w szczególności obcych, bojąc się, że przypadkiem ich odczyta. Odczytanie to pół biedy, gorzej jeśli trafiłaby na coś, co wolałaby odzobaczyć, a nie dałoby się tego zrobić w prosty i szybki sposób. Musiałaby zaklinać demona i jeszcze nosić go przy sobie, co byłoby upierdliwe. Zdecydowanie wolała po prostu unikać dotyku. Złapała poduszkę w locie i mściwie odrzuciła ją w kierunku kuzynki. Nic się jej przecież nie stanie, a ona mogła trochę frustracji przy tym z siebie wyrzucić.
— Jakbym ja Ci wparowała do pokoju i kazała się ogarnąć w pięć minut, to chyba byś mnie z miejsca wyśmiała, a potem sklęła i spytała, co ja sobie myślę, że niby w pięć minut da się osiągnąć perfekcję... — Wytknęła, bo przecież wybranie ubrania, dodatków i jeszcze makijaż oraz włosy, to zajmowało trochę czasu. Z drugiej strony, zapewne kierowca Overtonów był przyzwyczajony do tego, że pięć minut u Lotte znaczyło co najmniej z 15 minut, jak nie pół godziny. A przynajmniej jeśli chodziło o nią i jej przygotowanie się do wyjścia. Elianne zaś, nic nie robiąc sobie z limitu czasu narzuconego przez kuzynkę, westchnęła cierpiętniczo, chcąc podkreślić, jak bardzo się nad nią znęca i zaczęła się przebierać. O tyle wygodnie, że już wcześniej była w sukience, więc nie musiała jakoś wielce dużo z siebie zrzucać, żeby założyć sukienkę wybraną przez Lotte. Po chwili zniknęła w garderobie, próbując odszukać buty, które pasowały do sukienki, oraz nie przeszkadzałyby w swobodnym skakaniu przez ogień. Bo skoro już szły na ucztę ognia tańczyć, to pewnie przy ogniskach, a skoro przy ogniskach, to równie dobrze mogła przez nie poskakać. Przynajmniej przez chwilę będzie mogła być w miejscu, gdzie nie ma tłumu ludzi, których można by przypadkiem dotknąć. Odruchowo chwyciła bransoletkę z lepidolitem i naciągnęła ją na nadgarstek, założyła dopasowane do niej kolczyki i wróciła do pokoju, żeby usiąść przed toaletką i nałożyć lekki makijaż. Po części być może przeciągała wszystko złośliwie, żeby jak najbardziej oddalić od siebie w czasie wyjście z domu, jednak prędzej, czy później, czynności, które mogłaby wykonać, miały się i tak skończyć. Zaplotła jeszcze swoje włosy w koronę z warkoczy, przytomnie stwierdzając, że lepiej mieć włosy porządnie związane, skoro będą blisko ognia. Lubiła swoją złotą taflę na tyle, żeby nie życzyć sobie jej przypadkowego spalenia. Dopiero kiedy obejrzała się w większym lustrze i dostała aprobatę od Lotte, ruszyły do kierowcy. Oczywiście, były spóźnione o dużo więcej niż pięć minut, które dała jej Lotte, ale gdyby kuzynka próbowała ją poganiać, mogłaby się spodziewać stanowczej odmowy dalszego ogarniania się i współpracy przy tym całym "porwaniu". A wtedy Lotte miałaby drobny problem, bo Elianne czasami potrafiła uprzeć się niczym osioł i nie dać się przekonać do zmiany zdania. Trzeba by ją wtedy zaciągnąć siłą, a i to nie byłoby proste, bo uprzykrzałaby porwanie, jak tylko by mogła. Tymczasem jednak obie panny przemieściły się do samochodu prowadzonego przez szofera Overtonów i po chwili dotarły na całkiem zwyczajną polanę, na której aktualnie rozpalono ogniska i już dawno rozkręciła się zabawa i muzyka. Widząc entuzjazm Lotte spodziewałaby się, że ta zaciągnie ją od razu w tłum, żeby pląsać w rytm muzyki, jednak pociągnęła ją za sobą w trochę innym kierunku. Nie protestowała, stwierdzając, że póki nie czuje się osaczona przez tłum, jest znośnie. Alkohol znalazły szybko, czerwone, plastikowe kubeczki zostały napełnione napojem, a one chwilowo stanęły z boku, by w spokoju wypić i prawdopodobnie dać Elianne oswoić się z tłumem, który ciągle przemieszczał się wokół ognisk, falując, zmieniając się, wiwatując przy każdej osobie, która przeskoczyła przez któreś z ognisk jakoś bardziej spektakularnie. Być może by się krzywiła, gdyby była od razu wciągnięta w tłum, jednak nie mogła nie docenić, że Lotte dała jej chwilę na wypicie alkoholu, oraz przywyknięcie do atmosfery i ilości ludzi dookoła.
— Jak tam teatr? Szykujecie już nową sztukę? — Podpytała ciekawa, czy już nad czymś pracują. Zwykle, kiedy tylko była jakaś premiera w teatrze Overtonów, Elianne starała się przyjść na nią, jak najwcześniej dała radę. Szczególnie kiedy występowała jej kuzynka. Chciała w ten sposób okazać jej wsparcie i móc szczerze ją zapewnić, że wystawiane przedstawienie było dopięte na ostatni guzik i zachwycało widzów, nawet tych, którzy z teatrem nie byli tak perfekcyjnie obeznani jak Overtonowie. Sama niezbyt się na nim znała, jednak nie przeszkadzało jej to próbować nadrabiać samą obecnością na spektaklach i cichym kibicowaniu i wspieraniu z widowni. Były to również nieliczne przypadki, gdy z własnej woli spędzała czas w tłumie. Zorganizowanym i uporządkowanym, jednak dalej był to tłum.
Elianne L'Orfevre
Wiek : 22
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Jubiler, zaklinacz
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
Nie zabiję posłańca, powiedziała ze spojrzeniem kogoś, kto nie zabiłby posłańca — przynajmniej nie od razu — dopowiadał układ ust, na widok którego Perseus po raz pierwszy od tygodnia zwątpił w słuszność swoich decyzji. Zdradziecki, paskudny koń trojański zyskał jedyne słuszne imię — Dolos — i zamieszkał w pokoju Winnie, przy każdej wizycie Zafeiriou uśmiechając się szyderczo z wysokości biurka (absolutnie żadnego znaczenia nie miało to, że zbudowany z kasztanów i wykałaczek konik nie tylko nie posiadał ust; on nawet nie przypominał konia). Percy nie mógł się nie zgodzić ze słusznymi argumentami — tak, naruszenie prywatności, okrutna zbrodnia, w którym momencie znajomości zakazałaś wchodzić mi do pokoju? —  i milczał zaciekle, kiedy Winnie zapytała go o współudziałowców. Frank Junior był niewinny, on tylko pilnował schodów, poza tym dostał swoją zbudowaną z kasztanów owcę na przypieczętowanie paktu, a Perseus posiadał wiele wad, ale konfidentem nie był!
Jeszcze.
To mogło się zmienić w niesprzyjających okolicznościach; gdyby Winnie uznała, że ich przyszła znajomość zależy od tego, czy Percy wyzna prawdę albo gdyby pan Marwood uprzejmie zapytał, czy Perseus aby na pewno mówi mu wszystko (nie mówił; o tej najważniejszej, kluczowej, subtelnej, dezorientującej kwestii nie mówił wcale — zwłaszcza ojcu rzeczonej kwestii). Mógł milczeć zawzięcie na wiele tematów, poza tym jednym; w Wallow poczuł się jak w domu, kiedy ten dom stracił. Dekadę — na ogon Cerbera, czas naprawdę przeciekał im przez palce — temu nie posiadał nawet rodziny i do dziś pamięta pierwszą wizytę w Gniazdku.
Nie bał się, ponieważ strach to zbyt łagodne określenie.
Był zwyczajnie przerażony.
Dokładnie cztery i pół minuty spędzone w kuchni Marwoodów — z czego dwie spędził na nerwowym przestępowaniu z nogi na nogę i uprzejmym odpowiadaniu na pytania pani Esther — odcisnęły na nim piętno, którego artefakty miał gromadzić przez kolejne lata. Autko od juniora, kaseta Eagles od Joy, ciastko z kruszonką, sernik bez — poza tym jednym, jedynym incydentem — bez rodzynek, wianek ze stokrotek, który ostrożnie zawinął w koszulę i ususzył na parapecie własnego pokoju. Wallow odciskało się na jego skórze, naturalnie skorej do pocałunków słońca; zakradało we włosy zakurzone od letnich spacerów wiejskimi ścieżkami; kruszyło się po kilku miesiącach — bo nawet uplecione przez Winnie stokrotki miały swoją trwałość, a każdy ułamany przez upływ czasu kwiatek zasługiwał na ostrożne zamknięcie między stronami książek rozprawiających o magii powstania.
Bohaterską śmierć w obronie wiary? — długie lata później Wallow nadal w nim żyje — obecność Winnie jest tego najdoskonalszym potwierdzeniem podczas gdy śmiech Winnie jest jedynie muzyką — nie musi niczego potwierdzać tak długo, jak rozbrzmiewa. — Souvlaki, to takie grec—
Grecki szaszłyk, przyniosę na ognisko; tak wiele niewypowiedzianych słów zginęło tragicznie pod impetem upadku w śnieżną zaspę, tak wiele obietnic nie wybrzmiało, tak wielki potencjał greckiej kuchni umarł w starciu z kupą śniegu. Było szarpnięcie i upadek — może nie godny Odysei, ale leciutkiej greckiej tragedii z pięknym katharsis na samym końcu — i wyjątkowo wiele sprzecznych informacji, które przewinęły się przez umysł w trakcie tych kilkunastu sekund.
Twój też jest... twój co, baranie; wpatrywał się w oczy Winnie — miała rację, jak zawsze; w jej spojrzeniu nie było nawet okruszka powtarzalności — w nos Winnie — zawsze był tak zabawnie zadarty? — i usta Winnie — mógłby przysiąc, że potrafi odgadnąć ich miodowy smak, a później spoliczkować się w myślach za próbę jego odgadnięcia. — Bardzo niepowtarzalny.
Jak maleńkie orbity, wokół których krąży cały świat.
Mógłby powiedzieć to na głos, gdyby ściśnięte gardło nie odmówiło posłuszeństwa, rozluźniając się dopiero przy kolejnej salwie nieskładnych słów.  
To dobrze dobrze, że obiła sobie dumę? Mentalny, w pełni zasłużony cios w drugi policzek. — To znaczy, niedobrze, że obolała duma, tylko że...
Nerwowy gest poprawił przekrzywiony kołnierz kurtki; kiedy ona skupiała się na otrzepywaniu płaszcza, on liczył płomienie. Tak będzie łatwiej — uznać, że to żart.
Bo przecież Winnie nigdy się nie myliła, a on nigdy nie był poważny.  
W porządku, skaczę! — krótkie, efektywne pożegnanie poprzedziło jeszcze krótszy — i efektowniejszy — skok. Perseus wziął krótki rozbieg, ale utwardzony przez tancerzy — tych, którzy nie wpadli w zaspę — śnieg był dobrym punktem wyparcia; przecież wszystko sprowadzało się do fizyki i matematyki. A z tych — chyba bardziej niż z robienia z siebie skończonego idioty — Percy był zwyczajnie dobry. Wystarczyło obliczyć prędkość, żeby skok nad ogniskiem obrał kształt odwróconej paraboloidy eliptycznej; pęd powietrza spowolnił impet, ale efekt — i pajacyk nad płomieniami — powinien być zadowalający.
Chyba był; wylądowanie po drugiej stronie ogniska skończyło się na dwóch nogach i bez wylądowania w zaspie, a ktoś po jego prawej krzyknął entuzjastycznie wohoo! Percy odpowiedział jeszcze radośniejszym wohoo! i kolejne trzy sekundy poświęcił na przebiegnięcie wokół trzeszczących płomieni.
Winnie — złoty blask ogniska wykrawał ją na tle ciemnego lasu jak witraż — uśmiech na ustach Perseusa z zadowolonego przeobraził się w zwyczajnie szczęśliwy. — Nawet śladu!
Triumfalny obrót obnażył przed panną Marwood dumnie zaprezentowane jeansy — z naciskiem na tylną, najbardziej narażoną część ciała — na których nawet jedna iskra nie odznaczyła śladu bytności. Prawie—taneczny ruch przypomniał mu o najważniejszym.
Kluczowym. Koniecznym. Prawie tak istotnym, co porzucony niedaleko termos.
Gdzie leśny gnom?
Dług w postaci kamyka był poważnym wykroczeniem w ich leśnym światku.
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII