Lotte Overtone
Mroczny Anioł Muzyki — postać równie tajemnicza, co jej nazwa inspirowana Upiorem w Operze. Nigdy nie poznana, a przecież równie bliska, jak wspomnienie z dzieciństwa. Nie znam twojej twarzy, wieku ni płci, nie wiem jakim zawodem się parasz ani czy należysz do rodziny z Kręgu, ale znam Ciebie. Od wielu, wielu lat, znam twoje pismo i sposób formułowania zdań, znam twoje bolączki, których nigdy otwarcie światu nie zdradzisz oraz najskrytsze pragnienia, tak jak ty znasz moje. Nasza przedziwna relacja zaczęła się, kiedy miałam ledwie dziesięć lat i pod jednym z siedzeń w rodzinnym teatrze pozostawiłam przyklejony list o raczej śmiesznej treści, zatytułowany do Mrocznego Anioła Muzyki. A ty, ty mi odpisał*ś, przybierając jego tożsamość. Czy nadal to robisz? Sekretne życie drzew — o roślinach wiesz więcej, a przynajmniej więcej niż ja i nie ukrywasz tego wcale. Unosisz za to brew, bo dlaczego Overtone otaczająca się wszelkim bogactwem, miałaby być zainteresowana ziemią, ziołami oraz tworzeniem kadzideł? Kpisz, patrzysz z wyższością, wytykasz brak znajomości wartości pieniądza. Ale to ja jestem tą, która śmieje się ostatnia. Bo poznałam twój sekret, drobny mankament, do którego nie jesteś w stanie się przed nikim przyznać i dzięki któremu uwiązałam cię do siebie. Jeśli czegoś nie wiem, uśmiecham się w twoją stronę; jeśli chcę spróbować coś zrobić, tak z bólem mi pomagasz; a kiedy jedna z moich torebek jest za ciężka, tak będziesz ją nosić. Bo mam cię w garści. I ta pokrętna przyjaźń przepełniona nienawiścią nie musi trwać od dawna, ważne, byśmy relacji, dopóki ja ciebie potrzebuję, albo póki ty się ode mnie nie uwolnisz. [rezerwacja] Pod osłoną ciemnej nocy — nie sypiam, nie tak dobrze jak powinnam, w poduszkach pewnie jest za mało pierza, a w snach za dużo rąk. Wymykam się czasem, chociaż o tym wymykaniu wie dosłownie każdy w rodzinie. Pcha mną strach, lęk, a sufit pokoju zwisa zbyt nisko dla mojego komfortu. Więc spaceruje, wtedy, gdy mam pewność, że jest bezpiecznie, wtedy, kiedy myśli nie pozwalają się skupić na studiach, czy księgach zielarskich. Ale noc jest długa, pełna bestii kryjących się w ciemności oraz samotności. I wtedy pojawiasz się ty. Nie wiem, kiedy zaczęliśmy wędrować wspólnie, przyszło to zbyt naturalnie, podobnie jak milczenie. Ale coś sprawia, że się rozumiemy, coś sprawia, że jak w powieściach pod blaskiem księżyca obnażamy nasze dusze. Albo przewracamy oczami. Ale jesteśmy, ciemność nie wydaje się więc taka okropna. [rezerwacja] Natury nie da się oszukać, ale ty radzisz sobie z tym doskonale — drażnisz mnie, wzbudzasz zirytowanie, niechęć gnieżdżącą się w ustach. Ale jest w tobie coś, co sprawia, że nie tylko cię toleruje, ale mam też dziwną słabość. Masz głowę pełną pomysłów, ja natomiast nowiutkie, bardzo modne szpilki i za punkt honoru obierasz sobie to, by je zniszczyć. Kolejną głupią przygodą, nieplanowanym wyjściem, historią wyssaną z palca nadająca zwykłemu przechodniowi jakichś podejrzanych cech. Dlaczego cię znoszę? Nie wiem, przecież różnimy się aż za bardzo. Czy mimo to wydaje z siebie jęk i idę tam, gdzie chcesz? Niestety tak. Moich westchnień nie ma końca — nie wiem, czy wiesz w ogóle o moim istnieniu, ani rozpoznajesz moją nad wyraz śliczną twarz w morzu innych, raczej przeciętnych buzi. Ale ja wiem, moje oczy naturalnie ciągną w twoją stronę, rumieniec gości na bladych policzkach i modlę się do Lilith, byś nigdy nie dowiedział się, o szczeniackim zauroczeniu, jakim jeszcze w liceum cię obdarzyłam. I przypomina to kamyk w bucie, uwiera, kiedy wiem, że powinnam cię ignorować, a jednak emocje są jak fala i ja jako zamek z piasku się jej poddaje. Więc patrzę. Dostrzegam więcej, niż powinnam. Aż wreszcie ty to zauważasz. Mama mówi, że mogę — rodzina wydawałoby się, że wydała już wyrok, zaaranżowała mojego towarzysza do wszelkich wyjść i ważniejszych wydarzeń. Ale przecież wcześniej musiały być jakieś próby, może nadal one trwają, ale w znacznie mniejszej ilości nich dotychczas, cokolwiek miało miejsce, zbliża się do nieuchronnego końca, ale czy jest nam żal? Raczej nie, siadamy przecież wciąż w tej samej kawiarni, zamawiamy te same ciastka co zazwyczaj tylko, zamiast w udrękę oblekać nasze towarzystwo, niczym dzieci gotowe psocić opowiadamy sobie o najnowszych wymysłach naszych rodzin. To nie jest typowa przyjaźń mój drogi, lecz początek loży najprawdziwszych szyderców. made me feel a little more alive and far less lost. but she know how to leave her mark "i feel like i could eat the world raw" |
Wiek : 21
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : NORTH HOATLILP
Zawód : Debiutantka w rodzinnym teatrze