Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

ŁUKI ARADII
W południowej części Placu Aradii dawno temu wzniesiono dwa eleganckie, marmurowe łuki; latem porasta je zielony bluszcz, zapewniając spacerowiczom cień, okolicy z kolei - wyjątkowego uroku. Miejsce pod łukami dla wielu czarowników od zawsze było idealnym punktem orientacyjnym; to tutaj umawiają się przyjaciele oraz zakochane pary, z kolei matki z dziećmi odnajdują chwilę wytchnienia od zgiełku panującego na głównej części Placu Aradii. O czystość i renowację Łuków Aradii od zawsze dbał Kościół, miejsce to więc darzone jest należytym szacunkiem.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Roche Faust
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t477-roche-a-faust
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t586-roche-faust
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t587-poczta-roche-a-fausta
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f119-apollo-avenue-12
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1058-rachunek-roche-faust
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t477-roche-a-faust
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t586-roche-faust
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t587-poczta-roche-a-fausta
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f119-apollo-avenue-12
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1058-rachunek-roche-faust
STOISKA KRAMARZY

Organizacyjnie nie mógł narzekać na to, jak zorganizowany został cały wiec. Instrukcje, gdzie powinien się udać, zostały mu wkrótce przekazane i, jak się szybko okazało, w wyznaczone miejsce ruszył z Johanem van der Deckenem. Nie wiedział czy był na pewno odpowiednią osobą w kwestii doradzania drobnym przedsiębiorcom. Owszem, wujek Bernard z rodziną trzymali dłoń na sklepie w Starym Mieście, ale ani ojciec Roche’a, ani on sam nigdy w to bezpośrednio się nie angażowali. Co najwyżej wtrącali swoje trzy grosze przy spotkach na których wyłącznie Faustowie byli obecni.

W drodze do kramarzy zatrzymał się przy jednym z wolontariuszy i wyciągnął z portfela jednego Ulyssesa Simposona Granta, uśmiechając się do trzymającego puszeczkę nim szybko wsunął w małą przerwę banknot. Z pewnością nie był to największy datek jaki został uiszczony wśród zebranych, ale Roche miał przynajmniej czyste sumienie dotyczące dołożenia małej cegiełki do całego budżetu. Grosz do grosza.

Pani L’Orfevre! — Dostrzegł z oddali tę samą blondynkę, która podeszła do niego, Anniki i Paganiniego i w duchu odetchnął z ulgą. Najwyraźniej miał sporo szczęścia w przypadku tego z kim przyjdzie mu spędzić resztę tego dnia. — Wspaniale, że ponownie się dzisiaj widzimy — powiedział po wydmuchnięciu gdzieś w bok dymu papierosowego, pilnując by siwa chmura nie uderzyła nikogo w twarz. Zanim doszli do pogorzelisk, które rzekomo jeszcze niedawno były stoiskami z rękodziełem małych przedsiębiorców, przechodząc obok kosza postawionego przy chodniku dogasił niedopałek i wrzucił go do środka. — Zobaczmy, co tam można zrobić. Wygląda to dość…

Urwał, bo żadne ładne określenie na to nie cisnęło mu się na usta. Nie wszystkie stoiska wyglądały na tak zniszczone, ale pierwszych kilka z brzegu składało się teraz z rosłego stosu nadpalonego drewna. Ciężko było stwierdzić, co sprzedawane było przez jednego z mężczyzn, przegrzebującego ruderę tak jakby szukał czegoś, co miało jakąkolwiek wartość i było warte uratowania zanim zostanie to sprzątnięte do końca. Popiół i pozostałości straganu mieszały się z czymś, co było trudne do indentyfikacji.

… Wszystko na zmarnowanie. Jak, psia mać, krew w piach to wszystko — rozpaczał, mówiąc do samego siebie słabym głosem. Jeżeli płakał nad stratami, to wcześniej. Teraz bezsilność mieszała się ze złością, którą przekierował zaraz na stojącego obok niego sąsiada. Wyprostował się, odgarniając pół długie włosy z twarzy i oskarżycielsko wycelował w niego palcem dłonią odzianą w cienkie rękawiczki. — Dobrze ci tak! Dogadywałeś i dogadywałeś, zobacz se jak sam skończyłeś.

Witamy panów — wtrącił się w tę rozmowę Roche uniemożliwiając przynajmniej na ten moment prędką eskalację, próbując zwrócić jego uwagę na przybyłych na miejsce ludzi. O tak, jeszcze tego im brakowało. Dwóch skonfliktowanych mężczyzn. — Pan…?

Herbert Foley. Weźcie państwo ten zakuty łeb stąd, jeszcze on mnie będzie wkurwiać na to całe nieszczęście — burczał i mruczał pod nosem, pochylając się znów nad stertą i odrzucając na bok listwy, które wcześniej mogły służyć za konstrukcję zadaszenia.

przekazuję 50$ na odbudowę Deadberry
turlam na to, co nam przeszkodzi w zadaniu
[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Roche Faust dnia Czw Sie 24, 2023 1:52 pm, w całości zmieniany 3 razy
Roche Faust
Wiek : 50
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : broken alley, saint fall
Zawód : siewca magii iluzji
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Roche Faust' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 1
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Imani Padmore
ANATOMICZNA : 2
NATURY : 20
POWSTANIA : 7
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 13
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t789-imani-padmore-zd-bloodworth#5539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t871-imani-padmore#6775
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t872-imani#6776
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t846-skrzynka-imani-padmore#6313
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f193-tara
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1143-rachunek-bankowy-imani-padmore#10871
ANATOMICZNA : 2
NATURY : 20
POWSTANIA : 7
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 13
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t789-imani-padmore-zd-bloodworth#5539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t871-imani-padmore#6775
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t872-imani#6776
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t846-skrzynka-imani-padmore#6313
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f193-tara
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1143-rachunek-bankowy-imani-padmore#10871
Tak jak Sebastian, Imani również chciała pomóc w odbudowie zniszczonych miejsc. I również nie była pewna, czy działalność w ramach kowenu, koła gospodyń czy też jej obowiązki domowe nie zabiorą jej tak wiele czasu, że ostatecznie nie wniesie aż tyle w przywracanie miejsc, w których wydarzyła się tragedia, do ładu. Ale przecież liczyły się chęci i zaangażowanie już na miejscu, czyż nie? Tak się pocieszała, zazdroszcząc w tym momencie pannom, także starym, które miałyby dość dużo wolnego czasu, by wnieść w tym momencie coś od siebie.
Verity uśmiechnął się do niej, miała wrażenie, że niedowierzająco, co ją chyba nawet nie zdziwiło. Mógł to uznać za żart. Pewnie też by to uznała za żart. Ale wiedziała, że była surowa, bo deser, który miały zjeść jej dzieci, wylądował ostatecznie w żołądku jej i jej męża. Joe zresztą zawsze lubił jej kuchnię i dania, które w niej serwowała, więc nie narzekał. A potomstwo kolejnego dnia już nie marudziło, więc choć jej również było przykro, widząc ich nieszczęśliwe buzie, chyba na dobre im to wyszło, prawda?
Wkrótce naprawdę było widać efekt ich pracy. Gruz zaczął się kończyć i Padmore poczuła radość na ten widok. I dumę, że wniosła coś do robienia dzisiejszych porządków. Słysząc słowa Sebastiana o bonie, sama zdecydowała się zerknąć na papierek, który akurat leżał przy jej nodze. Parsknęła na ten widok. - Rzeczywiście. Że też ktoś nie skusił się na tackę darmowych ciastek, tylko je porozrzucał - ona oczywiście by się podzieliła ciachami, ale w dalszym ciągu aż żal było zgubić tyle tych bonów.
Z kolei nad słowami Judith Imani chwilę się zastanowiła. - Myślę, że musieli. Inaczej nasza praca i całe to wydarzenie będzie na marne, a ludzie chyba by za to mocno się zirytowali - może to była zbyt optymistyczna wizja, ale Imani nie chciała wierzyć w nic innego. Po tym komentarzu podjechała z ostatnią swoją taczką do ciężarówki i zaraz wróciła. - To co? Wracamy tam zjeść?

Rzut na losowe zdarzenie: 5

Imani z/t


Ostatnio zmieniony przez Imani Padmore dnia Pon Sie 28, 2023 10:08 am, w całości zmieniany 1 raz
Imani Padmore
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : gospodyni domowa, pomaga mężowi
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Nim się ściemniło, opróżnili ostatnią taczkę, a kamienica, choć wciąż w opłakanym stanie, to przynajmniej nie jest już zawalona stertą przeszkód. Minie jeszcze trochę czasu, nim będzie gotowa do zamieszkania czy też otwarcia w niej jakiegokolwiek lokalu, ale to dopiero pierwszy dzień pracy i Sebastian z czystym sumieniem może stwierdzić, że odwalili kawał dobrej roboty. W takim tempie Deadberry rzeczywiście ma szansę stanąć na nogi przed Nocą Walpurgii. Będzie co świętować.
Gdy tak patrzy na ten budynek, przez myśl przelatuje mu cień niepokoju. Krótka, rozmyta, ale jakże zatrważająca myśl. Co, jeśli to wszystko na nic? Eros był tylko zapowiedzią czegoś większego. Być może nie uda im się zatrzymać machiny, która już ruszyła. Może ją spowolnią, ale czy zapobiegną kolejnym atakom?
Nie może tak myśleć. Dostali ostrzeżenie i teraz muszą robić wszystko, by być przygotowanymi na kolejne ewentualne kataklizmy. Żadna kamienica i żaden skrawek Saint Fall nie powinien więcej ucierpieć w ten sam lub podobny sposób. Jeśli będzie inaczej, oznacza to, że zwiedli. A nie mogą zawieść Lucyfera.
Albo kogoś wynajęli, albo zgłosili się kompetentni ochotnicy – stwierdza, bo choć nie ma takich informacji, to logicznym wydaje mu się, że nie odgarniają tych gruzów po to, by zostawić za sobą uprzątniętą ruinę. Miasto musi wyglądać należycie w dniu kwietniowego święta, nawet jeśli chodzi tylko o jedną kamienicę.
Otrzepuje się z pyłu i brudu, który i tak wciąż dumnie lepi się do jego eleganckich, ale paradoksalnie praktycznych ubrań. Jego twarz rozpogadza się lekko na propozycję Imani, nawet jeśli widać, że ten dzień go zmęczył.
Tak. Nie wiem jak wy, ale ja nie odpuszczę tego ciasta. Padam z głodu. – Tym samym, niezależnie od tego czy jego towarzyszki i reszta bandy również ruszyły z powrotem w stronę Placu Mniejszego, on skierował tam żwawy krok, myślami będąc już przy słodkich wypiekach.

Sebastian z/t.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Johan van der Decken
ANATOMICZNA : 1
ILUZJI : 3
NATURY : 8
ODPYCHANIA : 12
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 13
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t220-johan-van-der-decken#516
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t501-johan-van-der-decken#2217
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t500-poczta-johana-van-der-deckena#2215
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f121-mainstay-mansion
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1051-rachunek-johana#9063
ANATOMICZNA : 1
ILUZJI : 3
NATURY : 8
ODPYCHANIA : 12
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 13
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t220-johan-van-der-decken#516
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t501-johan-van-der-decken#2217
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t500-poczta-johana-van-der-deckena#2215
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f121-mainstay-mansion
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1051-rachunek-johana#9063
stoiska kramarzy

Kolejny dzień przy każdym większym wysiłku czuł paskudny ból ramion, co doprowadzało go do szału. A doprowadzić Johana van der Deckena do szału wcale nie było trudno. W zasadzie, jeśli komuś się to udało, to nie powinien wpisywać sobie tego do listy osiągnięć. To jak zabrać dziecku lizaka.
Spojrzał na sterczącą na znajdującym się obok murku Paterson, która z uwagą wypatrywała w tłumie... sensacji? Pismaków było łatwo rozpoznać, zawsze wciskali nosy w nie swoje sprawy. Że też musieli stać akurat obok niej; zaklął w myślach. Następnie spojrzał na własne dłonie. Ból poczuł już chwilę temu, jednak niczego się nie spodziewał. Z palców (na dwóch z nich miał złote sygnety oraz obrączkę) spływała krew, kilka jej kropel zdążyło już spaść na kostkę brukową zdobiąc ją czerwienią.
Pozwolił na to, by Annika chwyciła jego dłonie i wyszeptała zaklęcie. Krwawienie ustąpiło, ale drzazgi pozostały. Czy teraz też były równie duże? Miał nadzieję, że nie. Jednocześnie był niemalże pewien, że tak. Wszystko wiązało się z pieprzonymi wydarzeniami pod koniec lutego.
- Te... - pierdolone, kurewskie, jebane... skurwysyny!- ...drzazgi.
Były duże i sprawiały równie duży ból. Myślał, że poprzednim razem pojawiły się, z powodu przejścia przez cholerny tunel. Że to była aberracja związana tylko i wyłącznie z tym. Najwyraźniej wcale tak nie było. Kontakt z cielskiem anioła? Kto wie?
Drżącą ręką zaczął powoli wyciągać drzazgi z palców. Powoli, jedna po drugiej, aż w końcu pozbył się wszystkich - a przynajmniej głęboko w to wierzył. Wyciągnął z kieszeni chusteczkę - jedną, jedyną, w dodatku jednorazową.
Szlag by to. Wrzucił ją, pomiętą i zabrudzoną z powrotem, razem z drzazgami. Może trzeba by je sprawdzić, tak jak ten zasrany palec.
Na koniec wyciągnął z kieszeni portfel, a z niego dwieście dolarów, które wrzucił do puszki gdy podeszła do nich jedna z wolontariuszek. Ładna, uśmiechnięta brunetka. Poza oczywistymi powodami, jak miałby jej nie ulec?
- Mam nadzieję, że wygra - nie wiedział, że Paterson rzuciła na siebie zaklęcie, by lepiej słyszeć. Wcale nie musiał mówić głośniej - burmistrz powinien być magiczny. Tylko tak może pilnować wszystkiego.
Ustalili sobie coś z Barnaby'm, i zamierzał się tego trzymać.
Za Roche'm udał się w stronę kramów wiedząc, że w tym stanie na nic więcej się nie przyda.
Stoiska były zrujnowane. Spalone zgliszcza w niczym nie przypominały tego, co zwykł widywać w tej uliczce. Tu i ówdzie właściciele próbowali jeszcze ostatni raz sprawdzić, czy pod zwęglonymi niegdyś straganami znajdą cokolwiek, co da się jeszcze uratować. O, dzięki ci, Lucyferze, że doki pozostały całe.
- Vittoria! - powitał jasnowłosą, przeciągając "o". Jego matka robiła to samo. Anniiika, Barnaaaby, Benjaaamino! Valeerio! Na ile robił to celowo a na ile nieświadomie, sam nie wiedział. Omiótł wzrokiem jej płaszcz, skórzaną spódnicę (zawiesił dłużej oko na odsłoniętym skrawku materiału na ) i elegancie kozaczki. Zaraz się pobrudzi.
Przystanął razem z Faustem przy kramarzach. Ich interesy poszły wpizdu się jebać; był w stanie zrozumieć rozczarowanie tego pierwszego. Już chciał pomóc mężczyźnie przerzucić kilka zwęglonych desek, kiedy usłyszał chlapnięcie. Odwrócił się w stronę Fausta by zobaczyć białą plamę przyklejoną do jego ramienia. Przesrana sprawa. Gołębie widać się go  uczepiły. Zerknął w niebo jakby liczył, że doszuka się winowajcy. Z dwojga złego, lepszy gołąb niż orzeł.




wrzucam 200 $ żegnajcie pieniążki, tęsknię za wami
Johan van der Decken
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : członek zarządu Flying Dutchman
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Johan van der Decken' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 5
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 178
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 178
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Sebastian powtórzył to, czego sama się domyślałam. Cóż, były to dwie opcje z trzech. Trzecią było pozostawienie tego rozwalonego, ale wątpię, że Williamsonowie na to pozwolą. Ja za to nie miałam wystarczających umiejętności, aby cokolwiek tutaj naprawić. I chłopaki od nas zapewne również. Do tego przydałby się jakiś architekt czy inny budowlaniec.
Cóż, nie mogę zajmować się wszystkim.
Dlatego, na samym początku, zajmę się przewiezieniem ostatniej zapakowanej taczki do furgonetki. Gdy już udało mi się wysypać gruz, otarłam pot z czoła i wsparłam dłonie na biodrach. Moje chłopaki też już kończyły robotę, a widzę, że Sebastian wraz z Padmore mieli zamiar spieniężyć, czy też ścieścić swoje znalezione talony.
Ja nie miałam ochoty iść z nimi na ciasto. To magiczne wypieki, a ja nie potrzebuję zmiany nastroju za pomocą jakiegoś sernika. Myślałam już o tym, żeby oddać swój talon Padmore, kiedy do głowy wpadł mi inny pomysł.
E. Robota skończona. Idziecie na ciasto? Ja stawiam.
Idziecie na ciasto brzmiało co najmniej jakbym była przystarą babunią spędzającą czas w domu, w kuchni. Lucyferze, brzmię prawie jak moja matka. Z tym tylko, że ona nie jest przyjemna. Charakterem akurat wrodziłam się do niej. Częściowo. Wyglądem znacznie bardziej.
Widzę zmieszanie na twarzy chłopaków, dlatego wzdycham cierpiętniczo.
No ruszać dupska zanim zmienię zdanie!
Ale… poważnie, pani Carter? – pyta jeden śmiałek. Ciekawe czego się nasłuchał na mój temat. Może tego, że mam Lucyfera w duszy, ale duszy i serca to już nie posiadam, że jestem demonem wcielonym czy coś w tym stylu. Cóż, za bardzo się nie pomylili, ale nie mam ochoty sama wpierdalać tego głupiego ciasta. W ogóle nie mam ochoty na ciasto.
Bym miała wódkę, to bym wam wódkę proponowała, ale mam tylko talon na ciasto, musicie się pocieszyć. Ruszać się.
Mężczyźni spojrzeli po sobie zaskoczeni, ale w ostateczności podążyli za mną, a ja – za Padmore i Veritym.

Judith z tematu
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Vittoria L'Orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t637-vittoria-l-orfevre-nee-paganini#3727
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t718-vittoria-l-orfevre
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t719-poczta-vittorii-l-orfevre
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f133-liberta
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1078-rachunek-bankowy-vittoria-l-orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t637-vittoria-l-orfevre-nee-paganini#3727
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t718-vittoria-l-orfevre
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t719-poczta-vittorii-l-orfevre
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f133-liberta
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1078-rachunek-bankowy-vittoria-l-orfevre
Tylko spokojnie, Vittoria.
Równemu taktowi obcasów na bruku, który czasy świetności zostawił za sobą kilka dekad temu, daleko było do kołysanki. Głos w jej głowie — ostatnimi czasy donośniejszy i brzmiący jak Madonna; powinna przestać słuchać nocnych audycji w radiu — próbował jej wmówić, że podjęła słuszną decyzję.
Od kiedy pomoc w nieco zakurzonym, wyjątkowo zagruzowanym, bezapelacyjnie smutnym krajobrazie Deadberry jest słuszniejsza od otworzenia chłodzącej się w lodówce butelki Marchesi Antinori Tignanello?
Kompletna bzdura.
Tylko spokojnie, Vittoria, powtarza głos w jej głowie, na co pani L’Orfevre ma tylko jedną odpowiedź — elegancką i pozbawioną imperatywów.
Och, zamknij się, ty blondyno z MTV.
Madonna w głowie cichnie; odzywa się za to pan Faust na chodniku. Zwykle tętniące życiem Łuki Aradii dziś są opustoszałe — poza współofiarą wspólnikiem w dzisiejszej pomocy, dostrzega jedynie zgliszcza.
Panie Faust, nasze drogi znów się krzyżują — częściej niż przez ostatnią dekadę i rzadziej niż mogłaby sobie tego życzyć; Roche na tle Łuków Aradii wyglądał jeszcze dostojniej niż w towarzystwie subtelnego odorku gulaszu spod patronatu Chyżego Ghoula. — Jeszcze moment i uznam to za znak od losu.
Uśmiech bez trudu utorował sobie drogę do ciemnego spojrzenia i trwał tam aż do objawienia na ich małej, altruistycznej scenie kolejnego aktora; van der Decken zjawił się tak, jak zazwyczaj — głośno — nie oszczędzając na pochłanianiu wzorkiem efektów wizualnych okolicy.
Jeśli za okolicę uznać Vittorię.
Johan! — bez przeciągania i włoskiej retoryki; czasem niemiecki pragmatyzm odziedziczony po matce wyściubiał nosa z dziupli ignorancji i wkradał się w krótkie, precyzyjne gesty. To właśnie z krótką precyzyjnością złożyła na policzkach Johana trzy pocałunki — lewy, prawy, lewy, z cichym cmok przy każdej okazji. — Nie widziałam cię na placu, musiałeś się gustownie spóźnić.
Co prawda gust van der Deckena był kwestią sporną, ale nie o nich powinni dziś dyskutować — chociaż, gdyby zapytać pani L’Orfevre, każda pora jest dobra na zażarty dialog o modowych upodobaniach. Kramarze spod Łuków czekali na ich pomoc; po prostu jeszcze o tym nie wiedzieli.
— Ty—
Jeden z mężczyzn, który przedstawił się panu Faust jako Herbert Foley, nie wyglądał na zaskoczonego, kiedy zza kościotrupa straganu wyłonił się inny jegomość. Nie był szczególnie wysoki, za to nadrabiał głosem; mówił tak donośnie, że kapłani Kościoła mogli zasięgnąć kilku wskazówek.
— Dwa miesiące temu chciałeś pan ubezpieczenie kupować, a teraz kram spalony! Stoi tu i zawodzi, że niby dobytek stracił! — mężczyzna nerwowo wygładził płaszcz, rozglądając się po zebranych — jego wzrok zamarł na jedynej kobiecie w towarzystwie i był niemal skruszony.
Niemal.
— Bez urazy, pani—
Wyciągał dłoń, ale w połowie zmienił zdanie i cofnął ją za plecy trwożliwie; Toria skinęła głową z uznaniem, przywołując na usta urzekający uśmiech sygnowany numerem pięć; jak Chanel.
L’Orfevre, z domu Paganini.
— Trebor Halny, a ten tutaj— — wymowne zawieszenie głosu zbiegło się z czasem z nerwowym wskazaniem na pana Herberta. — To jest złodziej i menda społeczna!
Celne podsumowanie czyjegoś charakteru; powinna zapamiętać je na później — teraz jej uwagę pochłaniał gorzejący (dobór słowa niezamierzony) konflikt.
Panowie, czy to naprawdę kon—
Konieczne? Zdecydowanie nie; zamiast dokończyć zdanie, obserwowała katastrofę rozgrywającą się na płaszczu pana Faust. Przebrzydłe ptaszysko upstrzyło go wzorkiem, którego Vittoria nie wyszyłaby nawet na obiciu siedzeń autobusu.
Och, panie Faust — ciche westchnienie było pretekstem do zajrzenia do torebki — w jej wnętrzu, poza małym wszechświatem, pani L’Orfevre posiadała dokładnie to, co powinna mieć każda kobieta; całe opakowanie chusteczek. — Tutejsze gołębie nie mają szacunku do eleganckich projektów.
Przekazana panu Faust paczka nie mogła cofnąć szkody — powinna za to zminimalizować straty; Vittoria formowała już subtelne może zajrzy pan do mojej pracowni? Wezmę wymiary na męski, wiosenny płaszcz, kiedy kolejna katastrofa rozegrała się tuż obok.
Dłoń Johana na nadpalonym blacie kramu, a w dłoni — najwyraźniej drzazga, sądząc po wyrazie twarzy van der Deckena; dopóki sam nie oznajmi światu, że wbił pod skórę coś, co prawdopodobnie wyhodowało własną cywilizację, Toria nie zamierzała — aż dziwne — robić z tego teatru.
W przeciwieństwie do pana Trebora, który wydał z siebie triumfalne:
— To decha z kramu Foleya. Zaś jego wina!

tylko nie lukrowane guziczki moje obcasy

Ostatnio zmieniony przez Vittoria L'Orfevre dnia Sob Sie 26, 2023 8:55 pm, w całości zmieniany 2 razy (Reason for editing : poprawiam dziwny enter)
Vittoria L'Orfevre
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : projektantka magicznej mody
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Vittoria L'Orfevre' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 5
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Roche Faust
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t477-roche-a-faust
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t586-roche-faust
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t587-poczta-roche-a-fausta
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f119-apollo-avenue-12
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1058-rachunek-roche-faust
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t477-roche-a-faust
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t586-roche-faust
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t587-poczta-roche-a-fausta
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f119-apollo-avenue-12
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1058-rachunek-roche-faust
Faust — dorzucił po Vittorii, skinając głową w stronę Halny’ego. — Uważaj, Johan, te deski są połamane i…

Nie zdążył dokończyć słów ostrzeżenia, bo kiedy on skupił się na tym, by van der Decken nie brał się za to tak pochopnie, na niego spadła inna plaga egipska. Skrzywił się z obrzydzeniem, gdy zobaczył rozmiar tragedii rozgrywającej się na jego barku, a jeszcze gorzej, gdy poczuł ten odór. Najwidoczniej gołębie upatrzyły sobie go dzisiaj jako cel ataku. Nie było możliwości, by sobie z tym poradzić. Nie znał żadnego czaru, który mógłby mu pomóc. “Merde, quel bordel”, syknął pod nosem na tyle, by nie dotarło to do uszu Vittorii. Akurat soczystymi przekleństwami wolał pięknej pani L’Orfevre nie częstować.

Dziękuję, powiedziałbym, że z nieba mi pani spadła, ale… — żart był zupełnie niezamierzony, co wyrwało z ust Fausta mimowolny śmiech, gdy przejął opakowanie chusteczek jednorazowych. Czy to naprawdę był najlepszy moment na flirt, w dodatku w takich okolicznościach? Prawdopodobnie nie, ale jakoś nieszczególnie było widać żal na twarzy siewcy. Zdecydowanie, należało wybrać się do interesu magicznej krawcowej.

Kiedy Roche starał się uporać z bałaganem spowodowanym przez ptaka, jeden z kramarzy zbliżył się do Johana.

Na Lucyfera, nic się nie stało? Pan wybaczy, może jakoś mogę pomóc…

Być może Foley był człowiekiem skromnym, utrzymującym się wyłącznie ze sprzedaży dewocjonaliów własnej roboty, ale wyraźnie przestraszyła go wizja, że któremuś z przedstawicieli Kręgu mógł w pośredni sposób zaszkodzić. Ściągnął z głowy kaszkiet, ściskając w palcach nerwowo i mętosząc. Skrucha nie trwała jednak długo, gdy mógł przenieść swoją złość na sąsiada w niewoli.

Czego mi tu próbujesz sugerować? Ja podpaliłem dzielnicę całą?! Ty…! — obruszył się, wymachując nakryciem głowy we wszystkie strony. Poczerwieniał cały na twarzy na insynuacje kolegi aż po same uszy. — Panowie, pani, to jakieś… nieporozumienie! Miałbym swój dobytek, swoje pieniądze… — zaraz odwrócił się do nich ponownie, spanikowany myślą, że mogliby tak samo uznać zaprószenie ognia w tej części Placu Aradii. Zrezygnowany machnął ręką i przysiadł na tej stercie ludzkiego niesczęścia i gruzu. — To jest dramat, za co ja mam dzieci wyżywić?

Nie należało się dziwić rozpaczy tego człowieka. Roche nie był oderwany od rzeczywistości, by nie móc zrozumieć skąd rozżalenie Foleya. Ściągając z materiału płaszcza odchody (czy w pralni chemicznej sie z tym uporają), kupował sobie czas na zastanowienie się nad losem tych ludzi. Wyrzucił do okolicznego kosza na śmieci jedną z chusteczek, marszcząc nos.

Żadnego ubezpieczenia panowie nie macie? Zostaliście z tym tak zupełnie sami? — podpytał, wracając do tego widoku pogorzeliska. Złożył ręce, próbując wyglądać poważnie, ale plama na jego ubiorze była zbyt dużą ujmą na wizerunku eleganckiego dżentelmena. — I ile udało wam się uratować z tego, co mieliście?

Panie Faust, co mieliśmy robić? Kazali uciekać, to uciekałem! Dopiero potem wzięli się za gaszenie, a co mi z tego? — mruknął zrezygnowanie Foley.

Tymczasem coś innego zwróciło uwagę Roche’a.

Pani L’Orfevre, coś się stało? [ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Roche Faust dnia Sro Sie 30, 2023 10:00 pm, w całości zmieniany 1 raz
Roche Faust
Wiek : 50
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : broken alley, saint fall
Zawód : siewca magii iluzji
Johan van der Decken
ANATOMICZNA : 1
ILUZJI : 3
NATURY : 8
ODPYCHANIA : 12
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 13
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t220-johan-van-der-decken#516
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t501-johan-van-der-decken#2217
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t500-poczta-johana-van-der-deckena#2215
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f121-mainstay-mansion
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1051-rachunek-johana#9063
ANATOMICZNA : 1
ILUZJI : 3
NATURY : 8
ODPYCHANIA : 12
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 13
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t220-johan-van-der-decken#516
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t501-johan-van-der-decken#2217
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t500-poczta-johana-van-der-deckena#2215
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f121-mainstay-mansion
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1051-rachunek-johana#9063
TW! szczątkowo homofobia

Niemiecki pragmatyzm i włoski temperament sprawiały, że Vittoria była w pewien sposób wyjątkowa. Trzy wypracowane, mechaniczne pocałunki na powitanie; jego cmoknięcie było zdecydowanie cichsze. Pomimo nazwiska, wciąż pozostawała częścią dalszej rodziny, Paganini. Poprawił krawat, na którym wyszyte były małe, złote kotwice. Jak większość mężczyzn, nie miał swojemu stylowi nic do zarzucenia. Hawajska koszula sprawdzała się na jachcie idealnie.
- Czekałem na Bena, ale chuj mnie wystawił - zapomniał o nim tak samo, jak o zabraniu dzieci z domu. Tak naprawdę nie dogadali się w kwestii miejsca spotkania i obaj czekali na siebie jak idioci. Verity po prostu wcześniej mądrze uznał, że czas iść na plac.
Chusteczka, którą mógłby dać Faustowi spoczywała zużyta i zakrwawiona w kieszeni jego płaszcza. Przynajmniej Vittoria była przygotowana na sensacje, które ich spotkały.
Podszedł do zgliszczy; pożoga musiała ogarnąć całą uliczkę. Położył dłoń na jednej z desek i przesunął - to był zły pomysł. Przed chwilą powyciągał z palców drzazgi - wielkie, i bolesne - żeby wbić sobie w jeden z nich kolejną. Oszustwa ubezpieczeniowe zeszły na dalszy plan gdy tylko poczuł nieprzyjemne ukłucie. Drewno, nawet to zwęglone, bywało zdradliwe. A Faust przed kilkoma sekundami ostrzegał.
- Ku...! - przekleństwo zniknęło za zaciśniętymi zębami, Van der Decken postanowił się dziś pilnować. Wciągnął wściekle powietrze upewniając się w tym, że ten dzień to najzwyklejsza farsa. Spojrzał na kramarza wcale nie mając zamiaru robić mu z tego powodu wyrzutów - jego mina zdawała się mówić jednak co innego. Johan wyglądał, jakby miał ze złości zjeść zaraz swój własny krawat.
- Ktoś to powinien wcześniej zabezpieczyć - a, pies by to jebał! stwierdził. - Toria, uważaj na to gó... - tak samo, jak wcześniej Roche, nie dokończył zdania. Jasnowłosa jego śladem położyła dłoń nie tam, gdzie trzeba. I tak samo też skończyła. Wiatr zawiał lekko niosąc ze sobą zapach nadchodzącej wiosny. Nie pachniała najlepiej. Gdzieś w oddali słychać było dźwięczny stukot.
- Od miasta pewnie nie ma co liczyć na odszkodowanie. Nie, dopóki burmistrzem jest niemagiczny.
Czy wierzył we własne słowa? Tak. Czy zamierzał nawinąć kramarzom trochę makaronu na uszy przed wyborami? Owszem. Niech się kłócą ile chcą, byle by zapamiętali, na kogo powinni oddać głos.

Metaliczny stukot był coraz głośniejszy, aż w końcu dojrzeli jego źródło. Był nim mężczyzna około czterdziestki, o czarnych, kręconych włosach i przystrzyżonym zaroście. Znoszone trampki i dżinsowe spodnie kontrastowały z jasnym, eleganckim, choć zabrudzonym płaszczem. W dłoni trzymał dwie łyżki, którymi potrząsał tak, że uderzały dźwięcznie o siebie. Na ich widok (kramarzy i członków Kręgu, nie łyżek) uśmiechnął się szeroko.
- Mamma Mia, l'amoure! - zawołał, patrząc na Vittorię. Odnalazłem nową muzę! - udawany francuski akcent kłuł w uszy. Poruszył nadgarstkiem szybciej, starając się wygrać na łyżkach jakąś melodię. - O królowo! - podszedł do kobiety śpiewając. - O królowo! Moich marzeń, moich wspomnień! Twe czarne oko - wcale nie miała czarnych oczu, ale piosenkarza nie miało to znaczenia. To była jego piosenka i jego hit. - Jest dla mnie bardzo spoko! Długo cię już szukałem, a gdy znalazłem, oszalałem!
Van der Decken nachylił się w stronę Roche'a, żeby szepnąć do jego ucha - Zaraz zajebię tego pedała.
Jacinthe Lickwood, bo tak nazywał się uliczny artysta zdawał się nie dostrzegać żadnego niezadowolenia. Okrążył Vittorię wyśpiewując swoją serenadę, aż zatrzymał się przy kramarzach.
- Dziękuję za uwagę! Do zobaczenia w teatrze Overtone'ów! Gram główną rolę w nowej sztuce i nazywam się Jeremy Pufford!- nie nazywał. - Dziękuję!
Oddalił się, wciąż tłukąc łyżką o łyżkę.
Johan van der Decken
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : członek zarządu Flying Dutchman
Vittoria L'Orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t637-vittoria-l-orfevre-nee-paganini#3727
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t718-vittoria-l-orfevre
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t719-poczta-vittorii-l-orfevre
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f133-liberta
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1078-rachunek-bankowy-vittoria-l-orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t637-vittoria-l-orfevre-nee-paganini#3727
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t718-vittoria-l-orfevre
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t719-poczta-vittorii-l-orfevre
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f133-liberta
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1078-rachunek-bankowy-vittoria-l-orfevre
Gdyby nie towarzystwo, mogłaby uznać atmosferę za drewnianą — zamiast tego drewniane były jedyne drzazgi, które tego popołudnia za punkt honoru obrały sobie skaleczenie jak najliczniejszego grona przedstawicieli Kręgu. Póki co prowadziły jeden do zera; kiedy Johan łapał za jedną z desek, Vittoria zastanawiała się, czy to kwestia zawodowego wypaczenia — może wszystko, co z drzewa, przypomina mu maszty?
Byłoby to co najmniej niefortunny dobór słów — harce van der Deckena musiały poczekać; Toria właśnie zasłuchiwała się w śmiech, którym pan Faust postanowił umilić im to z definicji niemiłe popołudnie. Nawet nie próbowała ukryć własnego rozbawienia, na szczęście oszczędzając Siewcy autorskiego żartu; sytuacja gówniana, ale towarzystwo doborowe wymagałoby dwóch butelek wina i znajomości dłuższej niż kilkanaście spędzonych we własnej obecności minut.
Pomyśleć, że gdyby zapytał o jej interes, z ujmującym uśmiechem odparłaby, że pana Faust wpuściłaby nawet od zaplecza.
Niewypowiedziane dowcipy i niewinne flirty musiały poczekać — głos Foleya przyciągnął uwagę pani L’Orfevre w momencie, w którym Johan wydawał ostrzeżenie pierwszego stopnia, a drobna dłoń za punkt oparcia wybrała najbardziej kapryśną deskę z okolicy. Drzazga wślizgnęła się pod skórę, ból przypominał ten wywoływany przez ukłucie igłą i zanim Toria zdążyła uchwycić czubek języka między zęby, wybrzmiało w pełni uzasadnione i niezbędne:
Cazzo, fottuta merda!
Dwa—zero dla spalonych kramów; przedstawiciele Kręgu odnoszą obrażenia solidarne do tych, które poniosło Deadberry.  
Niezawodny i najwyraźniej pozbawiony dna Hermès w dłoni pani L’Orfevre znów ujawnił swoją tajemnicę; tym razem z torebki Vittoria wyjęła niewielki zestaw do szycia, w którym prym wiodły cztery rodzaje igieł. Bez wahania, za to z wprawą właściwą wyłącznie dla kogoś, kto większość życia spędził z tym narzędziem zbrodni w dłoni, wyłowiła ją z przybornika. Pytanie pana Faust zbiegło się w czasie z pierwszym uderzeniem łyżki o łyżkę — na ulicznego grajka Toria chwilowo nie zwracała uwagi.  
Nic strasznego, Roche. Drobna drzaz—
Łatwo o pomyłkę, kiedy koniuszkiem igły wyławiasz spod naskórka niewielki kawałek drewna; jeszcze łatwiej o zaskoczenie, gdy w odpowiedzi musisz poderwać głowę znad własnej dłoni i obdarzyć obcego mężczyznę przepraszającym uśmiechem.  
To znaczy, panie Faust. Dzieciństwo w Libertà obfitowało w podobnie wypadki.
Gdyby znudziło ją krawiectwo — nie znudzi — mogłaby przebranżowić się na profesjonalnego medyka włoskich nastolatków; Valerio grający w baseball to Valerio okładający krewnych kijem i twierdzący, że po prostu nie trafił.  
Johan, amore, podaj dłoń — niecierpliwie skinięcie palcami przywołało do siebie Deckena na kluczowe sześć sekund — w ich trakcie dźwięk łyżek był coraz donośniejszy. — Szybko nauczyłam się, że igłą można szyć albo—
Jednym ruchem nadgarstka wyłowiła z przybrudzonego krwią palca drobną drzazgę — nawet nie zdążyło zaboleć, więc przydziałowy pocałunek na auć zwyczajnie się nie należał.
Operować. Gotowe! — poklepanie szorstkiej dłoni Johana pełniło rolę pouczenia — nie bawimy się deskami, bene? — i poprzedziło krótki, artystyczny przerywnik w tym teatrze tragedii. Vittoria przywykła do mężczyzn, którzy w jej obecności zaczynali myśleć niewłaściwą główką; ten, niestety, na dodatek rymował i grał na łyżkach.
Jeremy Pufford, co to w ogóle za imię; dla kurdupla.  
Grazie, signor Pufford — ukłon i zaproszenie do teatru skwitowała w jedyny należyty sposób — aplauzem złożonym z dokładnie dwóch klaśnięć i zerknięcia na kramarzy, którzy wyglądali, jakby regularnie obserwowali przedstawienia tego typu. — Poprzeczka komplementów właśnie została podniesiona.
Jeśli Toria podskoczy dostatecznie wysoko, uderzy w nią głową i straci pamięć; to popołudnie zasługiwało na podobny los.
— Pufford! Tego jeszcze brako—
Pan Halny wyglądał na kogoś, kto jest o krok od rozpoczęcia nowej tyrady — tym razem nie zdążył rozpędzić wagonika niechęci. Uniesiony przez panią L’Orfevre palec z definicji nie stanowił dużego zagrożenia, ale w zupełności wystarczył, żeby uciszyć — tego i kilku innych w jej życiu — mężczyznę.
Panowie, dość tego. Nie chciałabym sięgać po kartę kobiety, ale jeśli nie pozostawicie mi wyboru—
Stukot obcasów na bruku, który zbyt dobrze pamiętał niedawne wydarzenia, zagłuszył kolejną próbę zabrania głosu przez kramarza — Vittoria zbliżyła się do tego, co zostało kramu należącego do Trebora; tym razem oszczędziła sobie empirycznego sprawdzania, czy deska faktycznie jest tak spalona, na jaką wygląda.  
Panie Halny, proszę na słowo — metr sześćdziesiąt—coś blond generała w kozaczkach, które cudem uniknęły złamania obcasa w spękanym bruku — Halny nie zamierzał sprzeciwiać się rozkazowi. — Ma pan ubezpieczenie?
— Pani droga, no mam, ale co z tego, jak—
Ciche cmoknięcie zbiegło się w czasie z delikatnym pokręceniem głową; jasny blond rozsypał się po ramionach pani L’Orfevre, kładąc kres opowieści.  
Pytałam o ubezpieczenie, panie Halny. Historii życia słucham tylko przy winie — jego skandaliczny brak właściwe zaczynała odczuwać; jeszcze kwadrans i wróci do Little Poppy sama, zmarznięta, dziurawa od drzazg i skandalicznie trzeźwa. — A jeśli mam być szczera, źródło pańskiego dochodu nie wygląda na coś, co mogłoby zafundować nam butelkę.
Dopiero wtedy — w momencie bezpardonowej szczerości — pan Halny załamał ręce nad sobą, światem i niesprawiedliwym losem; Vittoria była w stanie go zrozumieć.
Gdyby spłonęła Bella Donna, w ślad za nią z dymem poszłoby pół miasta.
— Co mamy robić, co robić? Znikąd pomocy, ubezpieczyciel jest z Salem i nawet nie chce mnie słuchać!
To wyjaśniało wiele; więcej, niż Piekielnik przez ostatnie dni.
Vittoria L'Orfevre
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : projektantka magicznej mody
Roche Faust
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t477-roche-a-faust
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t586-roche-faust
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t587-poczta-roche-a-fausta
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f119-apollo-avenue-12
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1058-rachunek-roche-faust
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t477-roche-a-faust
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t586-roche-faust
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t587-poczta-roche-a-fausta
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f119-apollo-avenue-12
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1058-rachunek-roche-faust
Czy zwrócił uwagę, że pani L’Orfevre zwróciła się do niego imieniem? Początkowo nie i wcale nie była to zasługa pojawienia się ulicznego grajka raczącego ludzi wokół własnymi tekstami tworzonymi w biegu i muzyką – co za delikatne określenie tego kociego miauczenia – dwóch łyżeczek. Konwenanse były ważne, savoir-vivre był przyjacielem większości osób z Kręgu; w tych okolicznościach, gdzie przekleństwa padły z każdej strony, a otoczeni byli kłócącymi się kramarzami, nie było ciężko o tym zapomnieć, ale i nie tylko to było powodem. Najwyraźniej nawet po tych latach – a być może zwłaszcza po upływie takiej ilości czasu – mało był odporny na wdzięki kobiet z klasą. Tym bardziej schlebiało mu, że lekko rzucony dowcip spotkał się z uśmiechem na urodziwej twarzy.

Proszę się nie przejmować — machnął ręką czarująco, kiedy Vittoria zreflektowała się szybko. Co prawda Bruderszafta nie zdążyli się jeszcze napić, ale przecież nic nie stało na przeszkodzie, by to nadrobić w przyszłości. Nowy płaszcz po tym wypadku z pewnością się przyda, prawda? Najpierw obowiązki. Upewnił się tylko, że kobieta sama uporała się z problemem, ale zwinne palce krawcowej nie miały żadnego problemu z pozbyciem się drzazgi. — Wspaniale, gotowy już byłem pomóc.

Usilnie próbował się nie roześmiać słysząc serenadę Pufforda, tak przepięknie bezwstydną, że aż rozbrajającą. Po wyrazie twarzy Foleya widać było, że to nie pierwszy raz i na pewno nie ostatni, gdy mężczyzna szukał dla swoich wątpliwej jakości przedstawień widowni. Potarł wargi, maskując uśmiech i pokręcił głową, gdy Johan nachylił się nad nim.

Dajmy mu spokój — stwierdził stłumionym głosem, ukrywając rozbawienie. Tak jak myślał. Grajek jak znikąd przybył wprowadzjąc zamieszanie, tak równie szybko się ulotnił. Faust wolał nie wspominać, że do teatru Overtone’ów może i by go wpuścili, ale w charakterze sprzątacza. Tylko że oczywistości nie warto mówić na głos, by nie obrażać inteligencji zgromadzonych.

W czasie kiedy Vittoria zajęła się rozmówieniem z Halnym, Roche uznał, że koniec tego dobrego. Panowie z pewnością jeszcze nie raz zdążą się pokłócić, ale nie mieli na ich sprzeczki całego dnia. Posłuchał ich wymiany zdań i zaraz znalazł się tuż przy mężczyźnie otrzepującym swój kaszkiet o udo. Uniósł do góry jakąś bransoletkę wyciągniętą spomiędzy popiołów, gdzie błysnęła na moment w świetle słońca wyróżniając się na tej kupie gruzu i nieszczęścia ludzkiego. Czyli to sprzedawał?

Wy też macie ubezpieczenie kupione w Salem, tak? — spytał Foleya. W międzyczasie wyciągnął z kieszeni papierośnicę i podsunął kramarzowi puzderko. Sam nie będzie palił – jeszcze – ale niech nieszczęśnik poczęstuje się lepszym tytoniem na pocieszenie. Może pomoże to w uspokojeniu sytuacji nim znowu znajdą z Halnym jakiś powód do skoczenia sobie do gardeł. — Czy raczej od kogoś miejscowego, tu z Saint Fall? Mówcie jak jest, nie ma co owijać w bawełnę. Trzeba coś zdziałać na ten felerny los.

Foley zawahał się przed sięgnięciem po cygaretkę. Pierwsze co rzucało się w oczy to ich drogi wygląd, dlatego upewnił się długim spojrzeniem prosto na wysokiego Fausta, że ten naprawdę dzieli się z nim. Prawie tak jakby wcale nie wciskał mu tych papierosów niemalże pod oczy. Po chwili przejął go i zapalił własną zapalniczką. Prawdziwy mężczyzna musi mieć jakieś nałogi, najwyraźniej Roche rozpoznał w nim swojego. Nie schował ich jeszcze do kieszeni, posłał pytające spojrzenie w kierunku van der Deckena. Johan nie wyglądał na szczególnie biednego i jak ostatni raz przejeżdżał przez Maywater, to Flying Dutchman dalej stało, ale niech straci tego papierosa.

Tam, gdzie ma Halny. Razem to załatwialiśmy, mimo że ten osioł zawszony nie chciał dać się namówić… — przemówił do nich, wypuszczając z ust dym. Mlasnął dwa razy, zastanawiając się nad posmakiem pozostawionym na języku przez zupełnie inne papierosy niż te, które trzymał w kieszeni kurtki.

I co? Nie chcą wam pieniędzy dać? Z jakiego powodu? — spytał, chociaż ostatnie wieści o tym jak Salem zainteresowało się sprawami Hellridge wskazywałaby na to, że teraz będą pogrywać z nimi na swoim zasadach.

Ciągle odsyłają odmowę! Twierdzą, że jest to ciężkie do udowodnienia, co właściwie się wydarzyło — omal nie splunął Foley, wściekle zaciągając się dymem aż zadusił się. Roche klepnął go mocniej w plecy, by odkrztusił to porządnie. — Ale co? Mielibyśmy sami to zrobić? W Maywater też to nasza wina była?

Faust posłał spojrzenie Johanowi. Cokolwiek by nie myślał o tym wiecu i samym Ronaldzie Williamsonie, w tym jednym miał rację – dopóki niemagiczny był burmistrzem, nie było co liczyć na wsparcie miasta. Przecież nie mieli nawet świadomości istnienia takiej dzielnicy jak Deadberry. Teraz okazało się, że Salem umywało od tego dłonie.
Roche Faust
Wiek : 50
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : broken alley, saint fall
Zawód : siewca magii iluzji
Johan van der Decken
ANATOMICZNA : 1
ILUZJI : 3
NATURY : 8
ODPYCHANIA : 12
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 13
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t220-johan-van-der-decken#516
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t501-johan-van-der-decken#2217
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t500-poczta-johana-van-der-deckena#2215
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f121-mainstay-mansion
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1051-rachunek-johana#9063
ANATOMICZNA : 1
ILUZJI : 3
NATURY : 8
ODPYCHANIA : 12
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 13
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t220-johan-van-der-decken#516
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t501-johan-van-der-decken#2217
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t500-poczta-johana-van-der-deckena#2215
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f121-mainstay-mansion
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1051-rachunek-johana#9063
Zdążył się zapieklić w sobie, zęby zacisnął wściekle; cholerne drzazgi ciągnęły się za nim jak nawóz pod butem Padmore'a. Nie spodziewał się, że cholerny pech złapie go dwa razy w ciągu jednego dnia. W przeciągu niecałych dwóch godzin. Połamane deski nie brały jeńców i kąsały złośliwie - najwyraźniej każdego, kto zdecydował się je dotknąć. Cokolwiek myślał o kramarzach, nie znajdowali się w najlepszej sytuacji. Gdyby zniszczenia w Maywater sięgnęły do portu, szlag by wszystkich trafił. To, że jego rodzina będzie musiała dofinansować naprawy, było pewne. Miało też swoje plusy, pozytywne postrzeganie Van der Deckenów w okolicy tylko wzrośnie. Albo cokolwiek.
Uliczny grajek zagrał nie tylko na łyżkach, ale i nerwach Johana; na szczęście jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Gdy się oddalał, Van der Decken zdążył zauważyć, że grajek miał w kieszeni butelkę taniego wina.
Pamiętał te podobne wypadki. Mając kilkanaście lat dostał od Valerio kijem po plecach i żeby mu odpłacić wykorzystał różnicę wieku i wzrostu, jaka ich dzieliła - wtedy te dwa lata to było dużo, teraz nie gra roli. Do dziś pamiętał, jakie lanie dostał od nonny. Takich rzeczy się nie zapominało.
Podał Torii dłoń; od razu mogła zobaczyć, że to nie pierwsza drzazga, którą dzisiaj złapał. Ślady po tamtych były jednak znacznie większe.
- O, królowo - przebąknął, kiedy w ciągu kilku sekund pozbyła się kawalątka drewna. Bynajmniej nie zamierzał brzmieć złośliwie. Vittoria była jedną z niewielu kobiet, które naprawdę doceniał. Samodzielna, z własnym biznesem, który zbudowała od samego zera.
Sam przeszedł w Flying Dutchman przez wszystkie stanowiska, nim zajął te, które miał przypisane od samego początku. Kobietom było trudniej, i dobrze o tym wiedział. Ale też nigdy się temu nie sprzeciwiał.
Już otwierał usta, żeby dorzucić swoje trzy centy, ale uniesiony palec uciszył i Van der Deckena.
Wziął kilka głębokich wdechów, żeby się uspokoić - skórzana spódnica i dowcipy Fausta to było za mało by jego zdenerwowanie znalazło spokojną przystań.
- I po co ubezpieczać się w Salem? Tutejsi pewnie inaczej by na to spojrzeli - sam spojrzał i na Halnego i Foleya. Dobrali się jak w korcu maku. Nie omieszkał skorzystać z oferty Fausta. Sięgnął po cygaretkę (choć cygaretki był dla bab!), odpalił ją własną zapalniczką - Nia dadzą, ponieważ rozmija się to z ich wewnętrznymi przepisami. Ubezpieczyciel zawsze tylko patrzy na to, żeby nie wypłacić odszkodowania - zaciągnął się, a potem wypuścił z ust kłąb dymu, wymienił spojrzenie z Faustem. Czu Van der Decken miał jakieś dojście do Kręgu Salem? Oczywiście. Rodzina jego żony umiłowała sobie zabawę w politykę. - A jeśli firma niemagiczna... to gówno z tego będzie. Zgłoście się panowie do Flying Dutchman, przedstawcie się i powiedzcie, że jesteście ode mnie. Zobaczymy, co da się zrobić.
Zapewne nic, wszystko skończy się na tym, że Van der Deckenowie i Lafitte wyrzucą z własnej kieszeni kilka dolarów żeby pokryć koszty ich straganów. Williamson będzie szczęśliwy, straganiarze będą, częściowo i opinia publiczna; wszyscy będą mieli spokój.
Johan van der Decken
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : członek zarządu Flying Dutchman
Vittoria L'Orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t637-vittoria-l-orfevre-nee-paganini#3727
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t718-vittoria-l-orfevre
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t719-poczta-vittorii-l-orfevre
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f133-liberta
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1078-rachunek-bankowy-vittoria-l-orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t637-vittoria-l-orfevre-nee-paganini#3727
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t718-vittoria-l-orfevre
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t719-poczta-vittorii-l-orfevre
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f133-liberta
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1078-rachunek-bankowy-vittoria-l-orfevre
Łyżkowo—wokalny koncert, drzwzgi wyciągane z dłoni i krótki uśmiech posłany w kierunku pana Faust — oczywiście, że się nie przejęła tym drobnym, lingwistycznym faux—pas; dzień, w którym Vittoria L'Orfevre nie będzie mogła zmrużyć oka przez konwenanse, będzie dniem początku nieciekawej wersji jej obłędu.
To popołudnie zaczęło przypominać sztukę nakreśloną na kolanie przez drżącą rękę podstarzałego scenarzysty; mieli nawet kleks — co prawda gołębi, ale dotkliwie obecny.
Amore, nie zgrywaj się — wesołe mrugnięcie, które zwieńczyło królewską pochwałę Johana, próbowało ukryć cieniutką zmarszczkę troski; ściągnięte nad zadartym nosem brwi zogniskowały orzechowe tęczówki na poharatanej dłoni van der Deckena, ale żadne co zrobiłeś tym razem? nie opuściło ust.
Zwyczajnie nie zdążyło — bo kiedy zagrożenie w formie ulicznego artysty przeminęło, a kramarze rozpoczęli smutną przypowieść o ubezpieczeniu, ludzkich tragediach i swojej odwiecznej antypatii, nawet Toria nie mogła dojść do głosu.
— Sam żeś osioł! — burkliwie wtrącił Halny, kiedy Foley tłumaczył zawiłości nietrafionej, ubezpieczonej inwestycji; Vittoria próbowała cierpliwie podzielić uwagę pomiędzy czterech mężczyzn — kiedyś, prawdę mówiąc, zdołała; jedynie okoliczności były zgoła inne — w efekcie nie słuchając żadnego z nich.
Niech tylko ktoś kiedyś powie, że to kobiety mielą ozorami bez ładu i składu.
— To magiczne towarzystwo, tylko zadufane w sobie. Gdyby mogli, ściągnęliby portki na środku Placu Aradii i na to wszystko nasra—
Halny przerwał gwałtownie, z ukosa zerkając na Vittorię — Vittoria z ukosa zerknęła na niego i przez dokładnie cztery sekundy patrzyli na siebie w ten sposób; koślawo.
— Znaczy się, defekowali. Twierdzą, że opowiadamy banialuki, bo w Piekielniku mówią co innego, my mówimy co innego — sedno całego problemu leżało znacznie bliżej powierzchni niż ktokolwiek z obecnych przypuszczał — kiedy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze.
Albo politykę.
Albo politykę napędzaną pieniędzmi bądź pieniądze zarabiane polityką.
W każdym razie, wszystko cuchnęło dziś Williamsonami.
— Na rany Aradii, cały dobytek! Wszystko stracone! — nagła zmiana w tonie kramarza — teraz brzmiał jak wdowa zawodząca za synem, który wyruszył na wojnę — skłoniła drobną, pozbawioną drzazgi dłoń pani L'Orfevre do poklepania ramienia mężczyzny. Już, już, mówił uniwersalny gest, Vittoria tu jest i wszystkiemu zaradzi.
Panie Halny, spokojnie. Proszę przygotować umowy z ubezpieczycielem i zajrzeć do Palazzo albo mojej pracowni — piękny, krótki gest, który dziś wykonała raz czy dwa (właściwie pięć) — wysunięta z torebki wizytówka dumnie głosiła, że Bella Donna to najlepsza pracownia mody w mieście, a pani L'Orfevre — z domu Paganini — dostępna jest pod numerem, który nieprzypadkowo zawiera sześćdziesiąt dziewięć w treści. — Familia zatrudnia eksperta od takich spraw, to prawdopodobnie kwestia prawnego kruczka.
— A co, jeśli znów odmówią?
Pan Halny przyjął wizytówkę, pan Foley również; zapytałaby Johana, czy też nie chce, ale widziała kiedyś, jak dzielił nią kreski, więc drzazga mu w oko.
Wtedy będziemy się martwić. Zapytałabym, czy pan zapali, ale—
Dymu ma pan w życiu po dziurki w nosie; niesprecyzowany gest odgonił tytoniową smużkę unoszącą się znad zapalonego właśnie papierosa. Spojrzenie Vittorii opadło na przedstawicieli Kręgu — panowie lubili zapominać, że kobieta nie rozwielitka, mózg też posiada; w skrajnych przypadkach potrafi go nawet używać.
Pani L'Orfevre, na ich szczęście, pełna była skrajności.
Johan, to nie wygląda dobrze, szczególnie pod kątem politycznym. Myślisz, że Lafitte mogliby na kogoś wpłynąć w Salem? — żony nie należy wyłącznie posiadać; z żony trzeba umieć przede wszystkim korzystać. — Panie Faust, co pan na to? Nie możemy zignorować potrzeb naszych ludzi.
Przecież do tego wszystko się sprowadzało; byli oni — bezpieczni w Salem, odgrodzeni od katastrofy, wyczuwający moment na umocnienie własnej pozycji.
Byliśmy też my; po kostki w gruzie, nadpalonych deskach i pewni wyłącznie jednego — to miasto nie będzie bezpieczne, dopóki władzę nad nim sprawuje ktoś, kto o magii nie wie nic poza tym, że istnieje.
Nagle pod tlenioną blond kaskadą włosów zagościła trzecia opcja; doskonała w swojej prostocie.
Na ile oszacowano odbudowę kramów?
Vittoria L'Orfevre
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : projektantka magicznej mody