SALA TRENINGOWA NR 1 Jedna z sal treningowych, dostępna do użytku gwardzistów o każdej porze dnia i nocy. Jak każde inne pomieszczenie w kazamacie, jest to miejsce dość surowe i nieprzystępne, choć wyłożona matami podłoga sprawia, że prezentuje się przyjemniej niż inne pomieszczenia. Często używana przez gwardzistów, gdy chcą sprawdzić lub udoskonalić swoje umiejętności walki wręcz lub po prostu samotnie poćwiczyć. W sali nie obowiązuje grafik, ale ta jest dość duża, by pomieścić kilkanaście osób. Po dziwnym incydencie podczas treningu Gwardzistów z dnia 22 kwietnia 1985, w jednej ze ścian, znajduje się około półmetrowa, okrągła dziura w ścianie, prowadząca do pokoju obok. Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Czw Lut 15 2024, 00:54, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
4 KWIETNIA 1985 Przez cały dzień noszę się z czymś, o czym nie powiedziałam do tej pory nikomu. Wśród Gwardzistów zresztą nie było innych członków Kowenu poza Sebastianem, ale zamierzałam do sprawy włączyć jeszcze dwóch, których umiejętności znałam i zdążyłam obdarzyć pewnym szacunkiem. I szczyptą zaufania, że mnie nie wyśmieją. Przez to przez cały dzień wyglądam trochę na strutą. Na szczęście aż do takiego stopnia zna mnie tylko jedna osoba, która potrafiłaby to wyczuć. I, oczywiście, nie odmówię sobie dzisiaj spotkania z nią. Lecz nijak będzie wyglądać to na romantyczną schadzkę. Nie tylko on powinien przygotować się do uwolnienia Surtra. Ja też nie jestem gotowa. Nie wiem, czy na takie wydarzenie ktokolwiek może powiedzieć, że jest gotowy. Pozostaje chyba tylko przygotować się najlepiej, pod każdym możliwym kątem, i liczyć na to, że współpraca się uda. Że jedno będzie chronić dupę drugiego. Ja z pewnością będę chronić Kowen. Wierzę, że Kowen ochroni mnie, jeśli będzie to możliwe. Jeśli nie – to znaczy, że Lucyfer wezwał mnie do siebie i nie chciał, abym dożyła końca Apokalipsy. Nie mogę kłócić się z jego wolą. Ale tez nie zamierzam ułatwiać sobie śmierci. Nie jestem ani głupia, ani naiwna. I, to przede wszystkim, teraz miałam rzeczy do stracenia. I relacje, których mieć nie powinnam. Owa relacja dzisiaj przybiera najbardziej formalny z obrotów, kiedy przypominam Verity’emu dawne czasy, w których mnie szkolił. Być może dlatego właśnie wybieram jego. Obdarzyłam go kredytem zaufania, że zrobi to porządnie. Teraz z pewnością się do tego przyłoży. Wierzę, że jemu zależy tak samo jak i mnie. Na sprawie. Na mnie. Na przeżyciu. Dlatego po pracy czekam na niego w wygodnych ciuchach, które nie są już robocze, ale ćwiczebne. Bojówki zaciskają się w pasie, koszulka na ramiączkach odsłania obojczyki. Resztę osłoni mata, na której za moment staniemy. To aż skandal. Nie uznaję siebie za skrajnie niezdarną, ale jednak do tej pory polegałam głównie na broni palnej. Opcjonalnie białej. A mam jeszcze ręce do obrony. Podnoszę wzrok, kiedy wchodzi Verity. Unoszę kącik ust, ale nic więcej. Tutaj musimy być ostrożni. Nikt nie może się domyślić. Nie może pojawić się choćby cień podejrzenia. — Nie wiem, czy mam błagać o litość, czy grozić, że jak dasz mi fory to skopię Ci dupę, więc zostanę gdzieś pośrodku – witam go serdecznie. Sam z pewnością wie, że przywitałabym się bardziej wylewnie. Może gdy będziemy sami. I nie tutaj. |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 212
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Postanowił sobie ostatecznie, że dziś odwiedzi archiwa kościelne. Nosił się z tym zamiarem tyle czasu, że teraz, gdy w końcu podjął ostateczną decyzję, czuje się przytłoczony. Ale nie może tego dłużej unikać. Przez ostatni miesiąc nieraz łapał się na tym, że wracał myślami do Vandenberg – jednej i drugiej. Któregoś dnia dopiero po dłuższym czasie zorientował się, że sam zainicjował szukanie informacji i wertuje gazetę w poszukiwaniu znajomego nazwiska. A gdy zdał sobie z tego sprawę, poszedł za ciosem i odwiedził bibliotekę, gdzie dostał stare numery Zwierciadła oraz innych gazet rozrywkowych. Przejrzał wiele z nich, ale w żadnej nie znalazł choć wzmianki o ojcu Lyry Vandenberg. Dowiedział się za to, że Shirley doczekała się trzech mężów, z czego jeden tragicznie zmarł, a z pierwszym wzięła ślub, gdy Lyra była już starszym dzieckiem. Wie już także czego dotyczą plotki o tym, jakoby młoda Vanderberg była morderczynią. Sporo informacji i żadna z nich w teorii nie powinna go interesować. Ale wraca do tej sprawy myślami, robi kalkulacje, upewnia się co chwilę, że niczego nie pomylił. Nie pomylił. Lyra Vandenberg urodziła się siedem miesięcy po tym, jak obwieścił Shirley, że to ich ostatnie spotkanie. Nie wiedział, że była wtedy w ciąży. Może nawet ona sama jeszcze tego nie wiedziała. Musi sprawdzić, kto jest wpisany jako ojciec, inaczej ta sprawa nie da mu spokoju. Jeśli się okaże, że nikt… Nie, o tym będzie myśleć później. W każdym razie cieszy się, że ma sposobność do oderwania myśli choć na chwilę od tego tematu. Prośba Judith o trening wybawiła go od motania się z wątpliwościami i zastanawiania nad tym, czego dowie się w archiwum. Ma ochotę ją pocałować. Nie potrafi zrozumieć tego, że jeszcze niedawno nie przyszłoby mu to do głowy. A teraz widzi ją i jego twarz od razu rozświetla się w lekkim uśmiechu. Przedziwna ta nowa rzeczywistość. Ale nie zamieniłby jej na nic innego. — Dać ci fory? — Parska. — Ktoś tu zapomniał, jak wyglądają moje treningi, co, Carter? — Jakby cofnęli się o kilka lat. Ona była wtedy nowicjuszką, a on oficerem. Wie, że szeregowi nie uśmiechają się na myśl o treningu z nim, zaś przełożeni bardzo chętnie oddają ich pod pieczę Sebastiana. Wiedzą, że nauczy ich dobrze, właśnie dlatego, że się nie lituje i nie daje forów. Oczywiście zwykle nie leje ludzi, z którymi potem kończy w jednym łóżku. Ale nad tym jeszcze nie miał okazji się zastanowić. Próbuje nie skupiać się na pięknie zaakcentowanych obojczykach Judith i na jej smukłej sylwetce wyraźnie odcinającej się pod ubraniami. Próbuje. Sam również ubrany jest podobnie — wygodne spodnie i bokserka, nic, co mogłoby ograniczać ruchy. Cofa się gołymi stopami na matę, kiwając głową zachęcająco w stronę Judith, by do niego dołączyła. — Podstawy znasz. Zobaczymy, ile pamiętasz. — Podstawy znać musi każdy, w końcu po coś ich szkoli. Podstawowe ciosy, samoobrona. Najpierw musi zorientować się w tym, na jakim poziomie obecnie stoi Judith, potem mogą przejść do konkretnego szkolenia. Zasada pierwsza i podstawowa — zawsze bądź gotów na atak. Dlatego właśnie nie pyta czy jest gotowa i nie czeka, aż przyjmie pozycję defensywną. Zaczyna prosto, choć wcale nie oszczędza siły, gdy decyduje się na zgięcie kolana, by drugą nogą w szybkim ruchu podciąć nogi Carter. Kilka lat temu zacząłby zapewne od prawego sierpowego na twarz. Z jakiegoś powodu tym razem się tak nie dzieje. Przed nauką konkretnych ciosów odbędziemy krótki pojedynek, w którym należy kierować się mechaniką walki wręcz. W każdej turze mamy prawo do obrony/uniku, po którym możemy od razu wyprowadzić atak, ale tylko jeśli obrona/unik odniosły sukces. W innym wypadku, jeśli przeciwnik dalej naciera, pozostajemy zepchnięci do obrony. Jeżeli zamiast unikać ciosu, chcemy zablokować go, a tym samym się obronić, używamy tego samego wzoru, co przy ataku, tj. k100 + statystyka sprawności + statystyka walki wręcz. Progi sukcesu należy przyjąć takie same jak w przypadku uniku. Jeżeli do sukcesu zabraknie nam maksymalnie 5 oczek na kości, uznajemy atak/obronę za połowicznie udane (dzielimy obrażenia na pół). PUNKTY ŻYCIA Sebastian: 183 PŻ Judith: 174 PŻ Wyprowadzam cios średni (próg 45): k100 + 9 (sprawność) + 20 (walka wręcz) Wynik k20: 7 Ostatnio zmieniony przez Sebastian Verity dnia Sob Paź 14 2023, 16:04, w całości zmieniany 3 razy |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Stwórca
The member 'Sebastian Verity' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 72 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Udaję, że nie widzę, że właśnie prześlizguje się po moim dekolcie wzrokiem i udaję, że wcale nie drga mi kącik ust w głupim wyrazie satysfakcji. Udaję, że nic się nie dzieje – bo dzisiaj, tutaj, udawać musimy. To trudne, zważywszy na to, że wcale nie pozostaję dłużna i na moment zatrzymuję spojrzenie na umięśnionych, odkrytych ramionach Verity’ego. To by było na tyle rozpływania się nad sobą. Za moment on wchodzi na matę, a ja podążam za nim. Czy zapomniałam, jak wyglądały jego treningi? W życiu. Nie miał litości. Czy miałam o to pretensje? Nie. Częściowo to właśnie one ułożyły mnie na całą dalszą karierę gwardzisty i chociaż nieraz wychodziłam nie tyle obita, ale nawet i czasem krwawiąca, wiem teraz, że każde z tych zajęć mnie zahartowały. Wiem też, że czerpał z tego małą satysfakcję po naszych dawnych niesnaskach. Dzisiaj już raczej tak nie będzie. Zbyt wiele się między nami zmieniło – ale nie zmieniło się na pewno to, że zależy nam na sprawie, którą powierzył Kowenowi Lucyfer. A co więcej – nam obojgu teraz wzajemnie bardziej zależy na własnym przetrwaniu. Dlatego dopóki oboje jesteśmy w stanie się czegoś od siebie nauczyć, bądź coś poprawić, zamierzamy to wykorzystać. Chociażby poprzez dostawanie wpierdoli na macie w Kazamacie. Nigdy nie ostrzegał – a ja najwidoczniej o tym zapomniałam. Ułamki sekund za dużo zajęło mi zorientowanie się, że już wystosował wobec mnie atak. Automatycznie uciekłam się do uniku, ale za późno. Trafił mnie, przez co straciłam równowagę, cofnęłam się o kilka kroków i ostatecznie musiałam nieco bardziej zgiąć kolano, aby się koncertowo nie wypierdolić. No i tyle z dobrego startu. Próba uniku: 28 (k100) + 9 (sprawność) + 5 (szybkość) = 42 < 55 | unik nieudany Siła obrażeń: sprawność + (k20 / 2) | 9 + (7 / 2) = 12,5 ~ 13P PUNKTY ŻYCIA Sebastian: 183 PŻ Judith: 174 PŻ - 13 = 161PŻ Ostatnio zmieniony przez Judith Carter dnia Sob Paź 14 2023, 17:11, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 212
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Dała się zaskoczyć. Mięło trochę czasu, odkąd ostatnio trenowali, a po awansowaniu na oficera nie miała obowiązku dłużej w tych treningach uczestniczyć. Jako Sumienna nie jest tak mocno narażona na bezpośrednią walkę jak Protektorzy czy Czyściciele. Kiedy coś przestaje być obowiązkiem, bywa, że ciężko znaleźć na to czas, szczególnie jak ma się inną specjalizację. Carter zwykła polegać na strzelbie przez bardzo długi czas, nie może więc dziwić się jej, że zawodzi w uniknięciu bądź powstrzymaniu dość prostego kopniaka. Być może w takim wypadku nie będą mogli pominąć podstaw. To się okaże, gdy Judith zyska sposobność do ataku. Jeśli ten jest równie zardzewiały co refleks, to czeka ich sporo pracy. W teorii. W praktyce Carter jest pojętnym i zaciętym uczniem, więc jak tylko się na coś zaweźmie, to wykona to dobrze. A ponieważ chce się nauczyć walczyć wręcz, to nauczy się walczyć wręcz. Trzeba jej za to oddać, że ładnie poradziła sobie z wyjściem z sytuacji. Ktoś zupełnie niedoświadczony padłby jak długi po celnie wyprowadzonym podcięciu nóg, ale Judith zdołała odzyskać równowagę na tyle, że mogła ograniczyć się do gładkiego wsparcia na kolanie. — Z życiem, Carter, trzeba się trochę rozgrzać — rzuca do niej, nie czekając, aż zdoła wystarczająco stabilnie stanąć na nogach. Wyprowadza wysoki kopniak wycelowany w jej żołądek. Albo odskoczy, albo go zatrzyma, bo z pewnością jeśli przyjmie go na siebie, tym razem zaboli mocniej. Może i nie będzie równie mocno wpływać na równowagę, ale ciosy w żołądek bywają wyjątkowo nieprzyjemne. Oby, kierowana doświadczeniem albo pominęła śniadanie, albo zjadła je dawno temu. Kopniak w żołądek, atak średni: k100 + 9 + 20 (próg: 45) Siła obrażeń: k20 + 9 PUNKTY ŻYCIA Sebastian: 183 PŻ Judith: 174 PŻ - 13 = 161PŻ |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Stwórca
The member 'Sebastian Verity' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 61 -------------------------------- #2 'k20' : 13 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Spodziewam się przyjęcia, zaraz za ciosem, drwin i jeszcze kilka wkurwiających tekstów. Widocznie wystarczy trafić do łóżka trenera, żeby się ich pozbyć. W zasadzie, działa to w obie strony. Jak ostatnio trenowałam go na strzelnicy, też byłam zadziwiająco cierpliwa i wyrozumiała. A więc tak – wystarczy trafić do łóżka trenera, żeby dał Ci trochę forów. Nie było ich na pewno przy atakach. Poczułam to na swoich łydkach, kiedy podciął mi nogi, a ja cudem zbalansowałam swoje ciało, żeby się nie wyrżnąć pokazowo jak pierwszy lepszy młodzik. Byłam już dość stara, moja sprawność znacząco zmalała, ale jedno się nie zmieniło, a nawet bym powiedziała, że wzrosło. Determinacja. Bo znałam go za dobrze, żeby nie wiedzieć, że nie popuści – za ciosem przyjdzie cios. Zdołałam zauważyć tylko, na jakim poziomie znajduje się jego noga, abym wiedziała, że tym razem zaboli o wiele bardziej. Miałam ochotę złapać go za tę syrę, żeby tym razem to on się wyrżnął. Ale ograniczyłam się jedynie do odepchnięcia jego nogi, na tyle mocno, że mógł nieco skręcić tułów, a za moment to ja oddałam mu kuksańca, tym razem celując centralnie w poślady. Zobaczymy, czy od tej strony też są takie twarde. — Gdybyś trafił, to byś po mnie sprzątał – rzucam jeszcze krótko, nim mam szansę oddać mu cios. Nie musiałby, nie jadłam od dobrych kilku godzin i kolacja dopiero na mnie czekała, więc zdecydowanie kopniak w żołądek nie spowodowałby pięknego pawia i palety barw na mapie. Pewnie widział gorsze rzeczy w życiu, ale to nawet lepiej. I może oduczy się perfidnych ciosów na dzień dobry. Próba bloku: 80 (k100) + 9 (sprawność) = 89 > 55 | blok udany Kopniak w dupala, cios średni: k100 + 9 (sprawność) + 0 (walka wręcz) PUNKTY ŻYCIA Sebastian: 181/183 PŻ Judith: 161/174 PŻ |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Stwórca
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 49 -------------------------------- #2 'k20' : 18 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 212
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Uśmiecha się lekko, kiedy Judith udaje się zablokować cios. Wbrew temu co mogą sądzić jego podopieczni, Sebastiana nie satysfakcjonuje jednostronne lanie, a wręcz przeciwnie – widoczne efekty i postępy trenujących. W końcu w interesie całej gwardii, a więc także i jego, jest to, by mieć dobrze wyszkolonych żołnierzy. Każdy zablokowany cios i każdy udany atak to przełożenie na większe morale w przyszłości, gdyby doszło do misji, w której każde trafienie może przeważyć o losach całej grupy. — Gdybym trafił, sama byś po sobie sprzątała — poprawia. — W ramach motywacji do lepszych uników. — Nie musi tego dodawać, bo oczywiste jest, że w gwardii albo sprząta się po sobie, albo po starszych stopniem sprzątają młodsi. Gdyby Judith pierdolnęła pawia, na pewno na sali znalazłby się jakiś szeregowy, którego mógłby przywołać do posprzątania jej rzygów. Tak dla dyscypliny i uszanowana hierarchii. Sprzątać też trzeba umieć, a co. Carter wyprowadza cios i choć Sebastian widzi, że włożona w niego determinacja ma przełożyć się na siłę, to wie również, że brakuje jej doświadczenia, by tak się stało. Do tego jak ułożyć ciało, aby nie wytrącić siły ciosu, przejdą później. Postawa, praca nóg, balans ciała, reaktywność – mają trochę pracy, ale na szczęście nic ich nie goni. Nie na tyle, by musieli przyspieszyć trening do stopnia, w którym ignorują podstawy. To byłoby niefortunne i zapewne skutkowałoby nieprzyjemnymi konsekwencjami podczas prawdziwej walki. Reaguje szybko i łapie nogę Judith jedną dłonią, w mig znajdując się ciałem tuż przy niej, dzięki czemu może drugim ramieniem zastosować chwyt wspomagający wykręcenie złapanej nogi tak, że Judith – o ile nie wybroni się z tego ataku – chcąc nie chcąc, skończy na ziemi. Mechanika nie pozwala Judith na stosowanie ciosów o średniej mocy, dlatego uznaję, że został wykonany rzut na cios lekki i traktuję go jako udany. RZUTY Blok: 81 (k100) + 9 (sprawność) + 20 = 110 > 55 | udany Kontratak średni (chwyt wykorzystujący złapanie nogi, sprowadzenie ciała do parteru): k100 + 9 (sprawność) + 20 (walka wręcz) = 75 > 45 | udany Obrażenia (do odjęcia w turze Judith w przypadku nieudanej obrony): 9 (sprawność) + (7 [k20] / 2) = 13 P PUNKTY ŻYCIA Sebastian: 183/183 PŻ Judith: 161PŻ (- 13 P) W tej turze, nawet po nieudanej obronie, Sebastian rezygnuje z kolejnego ataku, dlatego Judith może się podnieść i atakować. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
No i chuj bombki strzelił. Krótka była ta przewaga, w której poradziłam sobie z kolejnym, mocniejszym, ciosem Sebastiana. Jeden odskok, drugi odskok, noga, cios – nietrafiony. Noga zawisła smętnie w powietrzu na kilka chwil, ułamki sekund, nim Verity wykręcił ją na tyle, że nie zdołałam się ani obronić, ani odskoczyć – gleba była nieunikniona. Z soczystym plaśnięciem poczułam swój ciężar na macie i musiałam się upewnić, czy z dekoltu na pewno nie wyskoczyły mi cycki. Nie wyskoczyły. Nie będzie takiej satysfakcji. Czułam jeszcze siłę uderzenia na brzuchu i na dłoniach, ale to nic. Odwróciłam głowę w stronę Sebastiana, żeby upewnić się, że nie chce dobić mnie jeszcze bardziej. — Odbiję to sobie na następnej lekcji strzelectwa – rzucam, z kąśliwym uśmieszkiem w kącikach moich ust, gdy wstawałam z maty. Zdecydowanie. Teraz już wiem, że byłam dla niego zbyt grzeczna i pobłażliwa. Inna kwestia, że byliśmy praktycznie w moim domu, nie w Kazamacie. Pewnie gdybyśmy byli sami, lekcja wyglądałaby zupełnie inaczej… I dobrze, że nie wygląda, bo nie idę z Surtrem na randkę, tylko go, kurwa, odbić z więzienia. Czy przyda mi się do tego walka wręcz? Możliwe, że nie. Czy przyda mi się ogólnie w życiu? W starciu z łosiem – nie. W starciu z debilem – owszem. Być może. Zbyt dużo po świecie łazi frajerów, którzy myślą, że kobieta jest słabsza z natury. Mniej podzielają tą opinię, gdy widzą strzelbę na moim ramieniu. O ile mam ją ze sobą praktycznie zawsze, tak nie zawsze, być może, będę mogła na niej polegać. Widząc, że Verity się ociąga i nie ma zamiaru atakować ponownie, tym razem ja wykonuję atak – celując dłonią w brzuch. Próba obrony: 4 (k100) + 9 (sprawność) = 13 < 55 | obrona nieudana Cios w brzuch: 49 (k100) + 9 (sprawność) + 0 (walka wręcz) = 58 > 20 | atak udany PUNKTY ŻYCIA Sebastian: 183/183 PŻ Judith: 161/174 PŻ (-13PŻ) = 148PŻ Ostatnio zmieniony przez Judith Carter dnia Wto Paź 17 2023, 21:46, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Stwórca
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością 'k20' : 19 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 212
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Tym razem Judith nie może narzekać. Kiedyś Sebastian całkiem chętnie sprowadzał ją do parteru i nie miał żadnej litości, traktując Carter identycznie jak wszystkich innych. Gdy patrzyli na niego jak na pojebanego, bo poleciało trochę krwi, nazywał ich mazgajami. Kiedy nie mogli się podnieść z wycieńczenia, pytał, czy jak wróg zechce ich dobić, to będą tak samo bezużyteczni. A potem, gdy wkładali resztki sił w to, by wstać, bez wahania udaremniał ich wysiłki. Tak hartowało się gwardzistów od lat. Obydwoje wiedzą, że ten trening jest niewinny i delikatny, nie ma w sobie nic z tego, co dzielili kilka lat temu. Sebastian nie próbuje jej zahartować, bo wie, że Judith ma to już za sobą, a brutalność nieuzasadniona to brutalność zbędna. Ta wymiana ciosów jest w końcu tylko dla jego informacji, by wiedzieć, gdzie zacząć dalszą naukę. No i tym razem wie, że będzie mógł z całą przyjemnością wynagrodzić jej tę odrobinę bólu. Później, gdy już będą sami. — Nie obiecuj — śmieje się na tę groźbę, po czym unika kolejnego ataku Judith bez najmniejszego wysiłku. Tym razem jednak nie kontratakuje. Wie już to, co chciał wiedzieć. — Dobra, Carter. — Kiwa na nią głową, by podeszła bliżej. — Najpierw pady. Nie ma walki, dopóki nie nauczysz się bezpiecznie dostawać wpierdolu — przypomina, bo przerabiali to już kiedyś. Spędza kilka sekund, by pokazać jej jak lądować przy różnych formach ataku i upadku. Nie zamierza poświęcać temu wiele czasu, bo wie, że to tylko kwestia odświeżenia informacji. Po demonstracji każe jej przećwiczyć kilka razy, a gdy jest już pewien, że nie stanie jej się żadna krzywda od zastosowanych ciosów, staje za nią i lekko łapie za ramiona, starając się nie strzelić żadnej miny, która zdradzałaby, co ma ochotę teraz zrobić. — Specjalizuję się w karate, ale na razie ograniczymy się do bardziej uniwersalnych ataków. Jakiekolwiek by one nie były, najważniejsza jest postawa. — Jeżeli zaczynało się robić romantycznie, to przestało z momentem, w którym mało delikatnie poszerzył stopą jej rozkrok. — Szerzej na nogach, atakujesz prawą ręką, to lewa noga w przód — znów w podobny sposób popycha własną nogą jej stopę do przodu. Dłonie trzymane na ramionach już delikatniej zmuszają ciało Judith do minimalnego przeniesienia ciężaru ciała na wysuniętą nogę. Kilka instrukcji dalej stoi przed nią z wysuniętymi, otwartymi dłońmi. — Pamiętaj o oddechu. Wydech przy zadawaniu ciosu, wdech po ciosie. Próbuj — zachęca do przetestowania postawy i siły ciosów, które zadane w ten sposób, powinny wywrzeć znacznie większy efekt niż nieprzemyślane wymachiwanie pięściami. Rzut na unik: 95. Od tej pory przechodzimy do części instruktażowej pojedynku i rzuty oraz zastosowanie mechaniki nie jest dłużej potrzebne. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
No nie popisałam się, nie mogę powiedzieć. Pewnie kiedyś zniosłabym to gorzej, ale jesteśmy za starzy, żeby bawić się w szczeniackie przepychanki i wytykać palcami, kto jest lepszy a kto gorszy. Gdybyśmy oboje byli na tym samym poziomie, nie byłoby w ogóle tematu, w ogóle by nas tutaj nie było. To, co jest między mną a Sebastianem jest niebezpieczne. Zasady są po coś – i kiedyś możemy stanąć przed bardzo trudną decyzją. Ale póki co, poza oczywistą katastrofą, widzę w nas coś nowego. Determinację. Determinację, aby jedno pomogło drugiemu i aby każde z nas było jak najlepiej przygotowane na nadchodzącą apokalipsę. O ile da się być przygotowanym na starcie z aniołem, istotą potężniejszą od każdego z nas. Wracając do tematu. Sebastian unikał praktycznie każdego z moich ciosów i mam wrażenie, że bardziej zmęczyłam się ja niż on. Zrezygnował z kontrataku, a ja grzecznie podeszłam w jego stronę. Widocznie mamy teraz część edukacyjną. Nie pomyliłam się. Przyglądam się przez moment na krótką demonstrację, kiwając głową. Powtarzam dokładnie to, co zaobserwowałam przed momentem. Z początku gorzej, z każdą chwilą przypominając sobie więcej informacji ze szkolenia. Niesamowite, może powinnam zmienić posadę. Praca sumiennej najwidoczniej mnie nieco rozleniwiła w kwestii samoobrony. No nic. Bezpieczne przyjmowanie wpierdolu, jak to nazwał, mieliśmy już za sobą. Teraz przyszedł czas na atak. Dosłownie i… i dosłownie. Zerkam na niego z ukosa i widzę determinację wypisaną na twarzy. Determinację inną niż ta normalna. Wiem, skąd się wzięła. Nie zamierzam mu tego ułatwiać. Pozwalam mu poprzesuwać swoje nogi wedle instrukcji. Wyprowadzam pierwszy cios pokazowy, lewa noga w przód, prawa ręka w przód. Potem się cofam. Jeszcze raz. Za trzecim razem cofam się odrobinę za mocno. Moje pośladki wpadają dokładnie pomiędzy jego biodra. Tylko uniesiony kącik ust wskazuje, że wcale nie było to przypadkowo. — W ten sposób? – pytam krótko, przeciągając tę chwilę jeszcze o sekundę czy dwie. A potem wracam do wyprowadzenia ciosu po raz kolejny, tym razem dodając też oddech, gdy przechodził obok, by stanąć naprzeciwko mnie. No cóż, tak będzie na pewno mi trudniej go rozproszyć. Może tylko na sekundę spojrzenie mi się omsknie nieco niżej, tak tylko kontrolnie. No dobrze, teraz na poważnie. Widać w moich oczach, że kończymy zabawę. Sebastian oczekuje kilku ciosów, a ja wkładam tym razem w nie siłę. Noga, ręka, oddech. Noga, ręka, wydech. Brzmi to sensownie. Zaczynam rozumieć, czemu wszystkie karateki tak krzyczą, jakby ktoś ich walił po nerach. |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 212
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Stary, a głupi. Po kim, jak po kim, ale po niej nie spodziewał się, że będzie mu się ocierać o krocze w salce treningowej kazamaty. Oczywiście tak, że nikt nie zauważy nic podejrzanego. Gdyby mu stanął, pewnie nawet nikt by się nie dziwił. Może i gwardia dopuszcza w swoje szeregi kobiety, ale wciąż jest to instytucja zdominowana przez mężczyzn i tyle, ile nasłuchał się tutaj niewybrednych komentarzy na temat tych ładniejszych gwardzistek, to nie słyszał w całym swoim życiu, nawet za gówniarza. A Judith, naturalnie, należy do tej cieszącej oko części, nawet jeśli każdy chłystek, a i nawet każdy osiłek, prędzej nałykałby się wody z kibla, niż odważył się rzucić ku niej jednym z tekstów powstałych na skutek nagłego przypływu weny w szatni. Młodzi muszą sobie jakoś odbijać stres i dyscyplinę, które zrzuca się na nich już od pierwszego dnia zaprzysiężenia. Do tej pory mu to nie przeszkadzało, taka samcza natura, a niektóre komentarze bywały tak absurdalne, że i mu zdarzyło się z nich zaśmiać. Ale teraz, gdyby po tym treningu usłyszał od kogoś „oficerze Verity, oficer się nie martwi, jakby się o mnie tą dupcią otarła, to też bym jej dał poczuć”, to… Gówno, Verity. Nie mógłbyś nic zrobić i nic byś nie zrobił. Przywołuje się do porządku już stojąc przed Judith z lekko nieobecną miną i na szczęście nie musi się martwić o to, że ktoś zyska powód do podobnych komentarzy. Nie jest już szczeniakiem i ma pewną wprawę w kontrolowaniu reakcji swojego ciała. Na szczęście. Pierwszy cios Judith przywołuje go do rzeczywistości, odsuwa więc inwazyjne myśli na bok, bo czemu miałby teraz konfrontować się z pokojowym funkcjonowaniem wśród wielu mężczyzn, którzy oglądają się za tyłkiem Judith Carter, gdy nikt nie widzi? To są te rozważania, które przekłada się do momentu, w którym nie da się od nich dłużej uciekać. Nie na teraz, to na pewno. Zaczynają poważny trening i po serii ciosów Sebastian przechodzi do korygowania postawy Judith. Powtórka, lekcja uników na dobry początek. Atak. Unik, atak. Obrona. Skondensowane podstawy do przyswojenia w kolejnych dniach. Te kwestie musi opanować tak, że będzie w stanie wykonać cios czy unik nawet, gdy ktoś wybudzi ją o trzeciej w nocy z choćby najgłębszego snu. Braki w podstawach za mocno wychodzą na późniejszym etapie nauki, by mogli je spłycić do minimum. Przez kolejną godzinę czy dwie nie ma już miejsca na żarty, a jest ciężki i wyczerpujący trening, który również Sebastiana zostawia z poczuciem pozytywnego zmęczenia. Sebastian i Judith z/t |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia