First topic message reminder : SALA TRENINGOWA NR 1 Jedna z sal treningowych, dostępna do użytku gwardzistów o każdej porze dnia i nocy. Jak każde inne pomieszczenie w kazamacie, jest to miejsce dość surowe i nieprzystępne, choć wyłożona matami podłoga sprawia, że prezentuje się przyjemniej niż inne pomieszczenia. Często używana przez gwardzistów, gdy chcą sprawdzić lub udoskonalić swoje umiejętności walki wręcz lub po prostu samotnie poćwiczyć. W sali nie obowiązuje grafik, ale ta jest dość duża, by pomieścić kilkanaście osób. Po dziwnym incydencie podczas treningu Gwardzistów z dnia 22 kwietnia 1985, w jednej ze ścian, znajduje się około półmetrowa, okrągła dziura w ścianie, prowadząca do pokoju obok. Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Czw Lut 15 2024, 00:54, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 29
22 kwietnia 1985 Wyżsi stopniem mieli to do siebie, że nie mówili za wiele. Dostałam tylko enigmatyczny liścik, że do Gwardii został przyjęty nowy szeregowy. Mogę tylko westchnąć i współczuć, co to znowu za chłopaczka wprowadzili w struktury. Daniel Murphy brzmiał jak nikt znikąd – czy tak było? Możliwe. Ale nie wiem. W życiu nie słyszałam tego nazwiska i nie wiem, kim on jest. Jak mówię – wyżsi stopniem mieli to do siebie, że nie mówili za wiele. Jak widać, działa to w obie strony. Na przykład Daniel Murphy list dostał taki, że nie wiedział praktycznie nic. Znajoma mogła być mu tylko godzina. Jak w labiryntach Kazamaty odnajdzie drogę do sali treningowej? Nie mój interes. Nie moim interesem jest również, jak znajdzie enigmatycznego J.C., i mogę sobie dać rękę uciąć, że nie zakłada z góry, że przywita go kobieta. A jednak przy jednym z ringów stoję bezczynnie tylko ja. Stoję i patrzę na ponury zegar zawieszony na ścianie. Zbliża się osiemnasta. Zbliża się osiemnasta, a ja nie zamierzam być pobłażliwa. Wyrozumiała nie jestem prawie wcale. Czas bycia szeregowym to okres wyjątkowo paskudny, w którym albo się osoba łamie, albo spina dupę i pracuje nad własnym zahartowaniem. Zobaczymy, jak będzie w tym przypadku. Nie znam Daniela Murphy, więc nie wiem, na co mogę liczyć. Mogłabym go zabrać w teren, ale w teren biorę tylko osoby, których kompetencje znam. O Danielu Murphy nie wiem nic. Jeszcze gdzieś zdechnie, bo wlezie nieopatrznie na teren silnego rytuału i cała wina spadnie na mnie. Właśnie dlatego decyduję się na poznanie go tutaj. A potem – potem zobaczymy. — Szeregowy Murphy – mówię donośniej, gdy nieznajoma twarz pojawia się w pomieszczeniu i widocznie czegoś szuka. Nie ruszam się z miejsca. Jak jest mądry, to sam przyjdzie. |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Daniel Murphy
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Czwarty raz schodził do Kazamaty; liczył każdy z nich, zaciskając dłoń w pięść, gdy kręte, cuchnące wilgocią korytarze wdzierały mu się do nozdrzy. Bał się momentu, gdy przesiąknie tym zapachem; gdy córka powie, że cuchnie i nie będzie się już do niego przytulać na kanapie. Bał się, że to wszystko pójdzie na marne — umowy z Diabłem zawsze miały kruczek. Przeżyje wszystko — byle tym kruczkiem nie była Carol. Wolałby już trafić ponownie do lochu. Tam przynajmniej ściany zaczynały być znajome, prycza skrzypiała tak samo, gdy na niej siadał. Sala treningowa była nowym terytorium — tak samo cuchnącym, tak samo krętym, tak samo depresyjnie przypominającym o tym, że właśnie umówił się na resztę swojego zasranego życia. Bez obrączki, tylko z pętlą na krtani. Spóźnił się tylko trzy minuty. Wątpił, by zostało mu to zapomniane. Wchodząc do sali, rozgląda się za wzywającym go J.C. — omija kobietę wzrokiem, jednak szybko do niej wraca, gdy ta mówi jego nazwisko. Nie ma tu nikogo innego, a dwa plus dwa, to cztery. — Ma'am — wita się, idąc w jej stronę. — Szukam— Przystaje, zaraz obok sznurów odgradzających ring od reszty świata — jakiego świata, Murphy? Nie ma już żadnego świata, zdechniesz w tych katakumbach — i opiera się dłonią o jeden z nich. — Pani, jak zakładam. Daniel Murphy, mi— Przechodzi pod przeszkodą i znajduje się w środku, ale słowa utykają mu w krtani. Miło to nie jest słowo, które powinno padać w tych murach. Nic tu nie było miłe, nic tu nie było przyjemne. Wszystko to, zostało na powierzchni — w pokoju Carol, między jej pluszowymi dinozaurami i kolorowankami z żuczkami, które przyniósł jej Percy. — —poznać. Moment napięcia na jego twarzy mija i się uśmiecha. Zawsze się uśmiecha, to już reakcja mimowolna. Powaga to ciężarki ciągnące na dno; już na nim jest, ale jakie to ma znaczenie? Nic już nie ma znaczenia. — Wzywała pani? |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : LITTLE POPPY CREST
Zawód : NADZORUJĄCY AGENT SPECJALNY FBI (SSA); szeregowy w gwardii
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 29
Krótka obserwacja daje mi szybką odpowiedź, że miałam rację. Czasem ją miewam, czasem nawet często, w przypadku facetów z Kazamaty – niemal zawsze. A przede mną właśnie staje kolejny z nich. I cieszę się, że nie jest kobietą. On też powinien. Przynajmniej mu będzie łatwiej w tej dziczy. Nie, żeby mi na tym zależało. Poniekąd, gdy słyszę, że do Gwardii znów ktoś dołącza, zastanawiam się, co to za skrajny idiota tudzież debil bez instynktu samozachowawczego. To nieważne, że sama tutaj jestem. Ja to co innego, ja mam już w chuj lat na karku. Zazwyczaj przede mną stają skrajne dzieciaki. Najwięcej z dzieciaków jest właśnie chłopaków, którzy postanawiają zabawić się w żołnierzyki bez żołnierzyków. Opcjonalnie uciekają przed małżeństwem. Mama im nigdy kupić na święta nie chciała, to znajdują na żywo, a potem się okazuje, że to wcale nie jest takie łatwe, jak by chcieli przypuszczać. Potem czasem rezygnują, czasem nie. Im wcześniej się zorientują, że życie jest bolesne, tym lepiej dla nich. Ciekawe, jak szybko się zorientuje ten cały Murphy. W momencie, kiedy staje w drzwiach, spoglądam wymownie na zegar wiszący nad nami na ścianie. Trzy minuty spóźnienia. Nie najgorzej, nie jest więc skończonym pierdołą, albo przylazł tutaj godzinę wcześniej i błądził po korytarzach, aż ktoś się nad nim zlitował. Nie zamierzam pytać. — Spóźniłeś się, szeregowy – informuję go na miłe przywitanie. Miłe przywitanie staje się miłym, gdy nie każę mu padać teraz na matę i pompować dwadzieścia powtórzeń. Na to przyjdzie czas później. Czy jest mu miło poznać – to okaże się za jakieś kilka chwil. Czy mi miło jest poznać – wątpliwe. — Oficer Carter – imię mu nie jest potrzebne, nazwisko wystarczy, żeby zbudował sobie cały rysopis na podstawie tego, jakimi nieokrzesanymi skurwielami bywają Carterzy. – Dzisiaj masz pecha być pod moją opieką. Opieka w tym kontekście brzmi wręcz śmiesznie. Żadna to będzie opieka. To nawet trening nie będzie. To będzie jeden wielki sprawdzian. — Mogłabym Cię puścić w teren i sprawdzić, czy wrócisz żywy, ale nie mam ochoty babrać się w papierach, gdyby Cię jakiś rytuał zajebał – miły wstęp na dzień dobry – więc przekonasz mnie teraz, że na misji nie trzeba Cię niańczyć. Walka wręcz, sparing magiczny, strzelectwo. Jak wygram, na sam początek czyścisz męski kibel przy sali treningowej szczoteczką do zębów. Jak Ty wygrasz – cóż – będziesz miał satysfakcję, że wygrałeś z oficerem. Uczciwy układ. – To nie było pytanie. – Dam Ci fory, możesz zacząć pierwszy. Na początek walka wręcz. |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Daniel Murphy
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Oficer Carter jest kobietą. Dobrze dla niej. Wiedzą raczej powszechną było, że kobiety mogą dołączyć do Gwardii. Musiały spełniać jakąś chorą listę warunków, w które Daniel nigdy się nie wczytywał — raczej nie wisiała na tablicy przy kościele — ale bez wątpienia mogły. Tak samo, jak mogły dołączyć do FBI — w teorii. Pierwsza agentka dołączyła jedynie dwa lata wcześniej, niż on. Obecnie miał jedną w swojej jednostce. Nie znał żadnej, która byłaby wyższa stopniem. Nie zastanawiał się nad tym zbyt mocno, dopóki Carol nie spytała go, czy mogłaby być agentką, gdy dorośnie. W pierwszym odruchu chciał powiedzieć nie; ze zwyczajnej, ojcowskiej troski. Teraz ona powinna była mu powiedzieć nie; ze zwyczajnej, dziecięcej troski. Żadne z nich nie mogło jednak tego powiedzieć, więc on znajdował się tutaj, Carol pod opieką kogoś innego, a Oficer Carter— — Tak jest, ma'am. Mógłby przewrócić oczami, mógłby się oburzyć, że ma się słuchać kobiety, która — zgodnie z przedstawioną mu hierarchią — jest od niego tutaj wyżej, ale w przełożeniu na stopień, na który zapracował w FBI, byłaby niżej. Mógłby; ale po co? Nie ma dwudziestu lat i niespełnione ambicje na temat swojej wielkości. Wie, jak takie rzeczy działają. To nie jest jego pierwsze rodeo. Zawahał się. Kobieta była od niego mniejsza, lżejsza i starsza. Nie wątpił, że potrafi sobie poradzić — w końcu była gwardzistką — jednak wybór walki wręcz go nieco zaskoczył. Może była lepsza, niż wyglądała? Wolałby osobiście walkę na zaklęcia; nie miałby wyrzutów sumienia, gdyby— wątek kontynuowany w kostnicy |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : LITTLE POPPY CREST
Zawód : NADZORUJĄCY AGENT SPECJALNY FBI (SSA); szeregowy w gwardii
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 212
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
17 maja 1985 Po spotkaniu z Zagreusem chciał kontynuować trenowanie esencjomagii z marszu — przez ostatnie miesiące wyjątkowo intensywnie pracował nad tą dziedziną i teraz, kiedy czuł, że jest gotowy pójść o krok dalej, chciał to zrobić jak najszybciej. Szczególnie, że prezentacja umiejętności Zaga oraz rozmowa o możliwościach tej niezwykłej umiejętności na nowo rozpaliły w Sebastianie entuzjazm względem nauki, która trwała już przecież latami. Niestety nie było mu dane wdrożyć swojego planu, ponieważ przygotowania do mszy szły pełną parą, w kazamacie był sajgon, a on ledwie mrużył oczy, by zaraz znów stanąć na nogi. W tym wszystkim zabrakło czasu na zajęcie się sobą — ledwie wystarczyło go na szybki, zimny prysznic, a co dopiero mówić o pełnym skupienia treningu. Sebastian nie chciał robić tego w pośpiechu, wie przecież, że esencjomagia, jak mało która dziedzina magiczna, potrzebuje wyjątkowego skupienia. Jeśli chciał przełamać niewidoczną barierę, która stała do tej pory na drodze rzucania czarów bez słów czy pentakla, musiał poświęcić temu odpowiednią ilość czasu. Od dziś miał urlop. Msza ostatecznie mimo pewnych niepokojów przeszła bez echa, nie wydarzyło się nic niepokojącego i nawet niespodziewany stan, w którym się znalazł, nie został zauważony przez większość osób, z kolei po tajemniczej rozmowie z kardynałem motywacja do intensywnej nauki jeszcze bardziej wzrosła. Stąd oczywiście nie zamierzał poświęcić tak rzadkiego w jego pracy wolnego dnia na byczenie się czy po prostu odpoczynek. I nie zmieniał tego fakt, że dokładnie dzisiaj ruszają do Monako. Wyśpi się w samolocie. Tymczasem wstał o godzinie, którą niektórzy nazwaliby jeszcze nocą i udał się, a jakże, do kazamaty. Wyjątkowo nie do pracy, ale prosto na salę treningową. O tej porze była praktycznie pusta, co sprzyjało nauce. Jednocześnie czasem ktoś wszedł, ktoś w rogu też trenował a zza ścian dochodziły różne odgłosy — mile widziane rozpraszacze, które pomogą w dalszym pielęgnowaniu umiejętności skupienia w niekoniecznie sprzyjających warunkach. Dziś przeciwnikiem Sebastiana jest prosty, stabilny cel. Nie zamierza szarżować. W ramach rozgrzewki ma zamiar rzucić kilka prostych czarów w pełnym skupieniu na celu. Być może uda mu się płynnie przejść do zrobienia tego samego, ale w zupełnej ciszy? Wpierw próbuje się wyciszyć, a w pamięci przegląda zaklęcia, które idealnie sprawdzą się w tych próbach. To nie będzie pierwszy raz, gdy próbuje rzucić zaklęcie niewerbalne. Podejmował przeróżne próby od lat. Kiedyś wyraźnie czuł, że nawet nie wie, z której strony się za to zabrać — brakowało mu skupienia i wiedzy. Później zyskał wiedzę, hartował siłę woli i zaczął wierzyć, że będzie zdolny sięgnąć po tę wewnętrzną magię, która tkwi w nim, choćby i bez pentakla. Ale to nie było łatwe. Nie, absolutnie nie. Dopiero w ostatnich miesiącach poczuł, że coś się dzieje, gdy próbuje. Miał wrażenie, że czar jest na wyciągnięcie ręki, że już, już, dotyka go palcami, ale w ostatniej chwili się wyślizguje. Dlatego sięgnął po rady innych esencjomagów i zagłębił się w kolejne lektury. Wie, że jest o krok od osiągnięcia celu. Ale wie też, że jego nauka tak naprawdę dopiero się rozpoczyna. — Pulvis. — Kurzu w kazamacie nie brakuje, nic więc dziwnego, że zaraz wokół Sebastiana zgromadziła się solidna chmura, którą mógł swoją wolą pokierować ku manekinowi. To najprostszy czar bojowy, jaki zna. Nie używa go często, więc dobrze jest sobie przypomnieć, jak magia na niego reaguje, jak przepływa przez ciało i kumuluje się w pentaklu. Jakie odruchowe ruchy wykonuje, na czym się skupia. To nie jest skomplikowane. Doskonale zna to uczucie, doskonale zna teorię i praktykę stojące za magią odpychania, za działaniem tych mechanizmów. Zna wagę skupienia i udziału swojej woli. Teraz tylko musi przełożyć to na sferę tylko i wyłącznie swojego umysłu. Zag mówił, że może wspomagać się gestami, ale Sebastian nie chce nabrać złych nawyków. Uczy się esencjomagii po to, by móc zaskoczyć, by absolutnie nic nie zdradziło jego zamiarów. Dlatego stara się rozluźnić ciało i nie wbijać spojrzenia zbyt nachalnie w swój cel. To jest najtrudniejsze — udawanie, że wcale niczego nie robi. Prawdopodobnie będzie potrzebować jeszcze sporo czasu, by wyćwiczyć to do perfekcji. Teraz mimo starań marszczy lekko brwi, wpatruje się intensywnie w manekin, a jego mięśnie spinają się nieco, gdy szuka w sobie źródła magii, gdy stara się z nią zjednoczyć, wezwać do działania. W ciszy. Pulvis. Czuje wybudzającą się w jego wnętrzu magię, znów muska ją palcami i… tym razem nie daje jej ulecieć. Ma ją w garści, a efekty może zobaczyć przed sobą, gdy drobinki, które wcześniej opadły na manekina, znów podrywają się w górę i przemieszczają zgodnie z wolą Sebastiana. Serce mu wali, gdy robi wszystko, by nie stracić skupienia i utrzymać czar, choć wie, że teraz, gdy został już rzucony, nic nie powinno go przerwać. Uderzenie kończy na torsie manekina, a Sebastian w końcu wypuszcza oddech, który nieświadomie wstrzymywał. Na jego twarzy gra szeroki uśmiech i szeregowi, którzy akurat są w sali treningowej prawdopodobnie pierwszy raz widzą taką emocję u Verity’ego. I prawdopodobnie ostatni. Nagle żałuje, że nie ma tu Judith. Ma ochotę pochwalić jej się jak małe dziecko. Tyle lat. Tyle przeczytanych tomiszczy, treningów, tyle wyrzeczeń. I w końcu. W końcu mu się udało. Nie ma dość. Nie umie poprzestać na jednym zaklęciu. Chce się przekonać, czy z trudniejszym również mu się uda. Być może to błąd, może nie powinien przyspieszać toku spraw, ale czuje potrzebę sprawdzenia się, przekonania się, gdzie stoją teraz jego limity. Infenso. Nic się nie dzieje, Manekin stoi niewzruszony, choć zakurzony. To znak, że powinien na tym poprzestać. Ochłonąć z emocji. Choć pali się do tego, aby sprawdzić jak najwięcej czarów i przejść do prób czarowania bez pentakla, wie, że rozsądniej będzie zostawić to na następny raz. Powinien cieszyć się sukcesem. Dobrze się składa, że akurat zbliża się czas wyjazdu na lotnisko — jeszcze wieczorem będzie mógł świętować swój sukces. A potem weźmie się za ostry trening, aby móc wykorzystać esencjomagię w walce bez strachu, że nie jest jeszcze na to gotów. Zbiera się więc z poczuciem dobrze wykonanej roboty, wiedząc, że jego starania się opłaciły, a zgarniając swoje rzeczy dokładnie analizuje w głowie różnice, które poczuł przy obydwu czarach. Przy werbalnym Pulvis, które przyszło lekko i bez wysiłku oraz tym niewerbalnym, na którym musiał się tak skupiać. Wnioskuje także, że drugi, trudniejszy czar musiał nie wyjść przede wszystkim dlatego, że zgubił skupienie. Zbyt mocno podjarał się tym jednorazowym sukcesem i zapomniał, że do esencjomagii trzeba podchodzić ze spokojem, którego w tamtej chwili mu zabrakło. Bogatszy o nową wiedzę opuszcza salę treningową, choć wie, że wróci do niej tak szybko, jak będzie to możliwe. Pulvis werbalne: 49 + 25 = 74 | m. odpychania I, st. 40 | udane Pulvis niewerbalne: 54 +15 = 69 | m. odpychania I, st. 40+10=50 | udane Infenso niewerbalne: 33 + 15 = 48 | m. odpychania II, st. 50+10=60 | nieudane | Sebastian zt |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 29
23 czerwca 1985 Zostaję w pracy dłużej specjalnie. Specjalnie po to, żeby potrenować. Nie mam kogo poprosić, każdy jest zajęty swoim nosem, więc przychodzę tutaj sama i wybieram sobie wolny worek treningowy. Jak to mówią, jak się nie ma, co się lubi- Sięgam jeszcze po rękawice, które zakładam na dłonie i zapinam na nadgarstkach. Ostatni awans dał mi wiele motywacji. Siedem lat mojej pracy nareszcie zostało docenione, a ja nie zamierzam na tym spocząć. Nawet jeśli w dalekiej przyszłości nie podoba mi się siedzenie przy biurku, ale cóż… młodsza nie będę. Przy odrobinie szczęścia zdechnę, zanim zdążę do reszty posiwieć. Gotowa do ćwiczeń, staję naprzeciwko worka. Włosy związane do tyłu, strój wygodny – jest, pozycja standardowa – również. Robi się niebezpiecznie, więc tym bardziej muszę zacząć umieć się bronić. Albo atakować. Do woli. Co ze mnie za gwardzistka, jeśli nie będę tego potrafiła? Wyprowadzam jeden cios na wysokość klatki piersiowej – jedną ręką uderzam w worek, a zaraz za nią idzie druga pięść. Ten zaczyna chybotać się na metalowym zawieszeniu nade mną, ale to dobrze. Kiedy cios spada za ciosem (czy wystarczająco silny?), wprowadzam mojego partnera treningowego w ruch, prowokuję go do oddania mi. Jest cięższy niż się może wydawać, dlatego nie buja się tak szybko i nie nabiera tak wielkiej mocy. Nie zrobi mi dużej krzywdy, ale wciąż mogę poćwiczyć, na przykład, uniki. Zamierzam to wykorzystać. W chwili, gdy worek odchyla się w moją stronę, staram się uchylić i nie oberwać siłą rozpędu. Wciąż niewielkiego, bo dopiero zaczęłam, ale zobaczymy, w jakiej jestem formie, tak na rozgrzewkę. Wymierzam 2 ciosy średnie na wysokość klatki piersiowej: k100 + 5 (walka wręcz) + 5 (sprawność) | do wyrzucenia: 50 Stosuję unik. Zakładam, że worek odda mi z mocą ciosu lekkiego, dlatego przyjmuję, że próg uniku takiego ciosu to: 35 x 2 = 70 - 50 = 20 k100 + 5 (szybkość) + 5 (sprawność) | do wyrzucenia: 10 |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Stwórca
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 64, 44 -------------------------------- #2 'k100' : 57 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 29
Nie wychodzi mi tak, jak chciałam. Pierwszy cios jest wystarczająco mocny. Rękawica trafia dokładnie tam, gdzie powinna trafić – niemal w sam środek, na wysokość klatki piersiowej, albo ramienia, gdybym tylko trochę przesunęła rękę. Wprawiam worek treningowy w ruch, chybocze się na metalowej zawieszce i chyba tego nie przewidziałam? Właściwie to nie wiem, od czego zależał mój błąd, bo drugą ręką nie trafiam w materiał – przechodzę obok, uderzając tylko powietrze. Wykrzywiam wargi w niezadowoleniu, ale to nie był koniec, bo po tym jednym trafionym ciosie worek odskakuje w tył, a potem waha się powoli do mnie. To nie był duży próg siły, dlatego uniknięcie jego ciosu przychodzi mi z łatwością. Żadnych siniaków, żadnych otarć. Przystaję na drobny moment obok worka i analizuję, co mogło pójść nie tak. Musiałam źle wymierzyć lewą rękę. Jestem praworęczna, więc na pewno lepiej koordynuję ciosy wyprowadzane właśnie z tej ręki, ale muszę opanować też lewą. Właśnie dlatego to będzie mój kolejny cios. Zostawiam za sobą prawą rękę, a lewą skupiam na tyle, żeby wymierzyć dwa ciosy pod rząd – jeden znów na wysokość piersi, drugą – na wysokość brzucha. Czy dwa razy musnę materiał, czy dwa razy trafię w powietrze? Za moment miało się okazać. Tymczasem, kiedy worek z większym rozpędem odchylał się do tyłu, ja powtórzyłam swój manewr. Wciąż jeszcze był dość słaby i łatwy do uniknięcia, dlatego po prostu staram się uchylić przed ewentualnym kontratakiem i zobaczymy, jak mi to wyjdzie. Może następnym razem uda mi się rozpędzić ten worek bardziej i odwinie mi się z większą siłą. A może zmienię po prostu obiekt ćwiczeń, i tyle. Wymierzam 2 ciosy średnie na wysokość klatki piersiowej i brzucha: k100 + 5 (walka wręcz) + 5 (sprawność) | do wyrzucenia: 50 Stosuję unik. Zakładam, że worek odda mi z mocą ciosu lekkiego, dlatego przyjmuję, że próg uniku takiego ciosu to: 35 x 2 = 70 - 50 = 20 k100 + 5 (szybkość) + 5 (sprawność) | do wyrzucenia: 10 |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Stwórca
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 92, 46 -------------------------------- #2 'k100' : 70 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 29
Dobrze! Jeden cios wchodzi jak po maśle, dokładnie wymierzony, z odpowiednim impetem uderza o materiał worka. Ale drugi… Kurwa. Drugi znów nie trafia zaledwie o milimetry. Co jest? Czyli to w ogóle może nie chodzi o słabość ręki, a moją koncentrację. Jebać to. Póki co, unikam z taką samą łatwością odwinięcia się przez worek i mam szczerą nadzieję, że następne ataki będą lepsze. Albo… Wyprowadziłabym kontratak, ale… szybko oceniam swoje możliwości. Nie jestem u szczytu formy, z czego jestem jawnie niezadowolona i co właśnie przyprowadziło mnie tutaj, a do kontrataku potrzebowałabym większego doświadczenia w walce i większej zwinności. Szybka kalkulacja daje bardzo łatwy wynik – choćby się zesrała, to i tak tego nie zrobię, nawet w przypadku takiego durnego huśtania się na pieprzonym łańcuchu. Czyli wracamy do uników, bo parować nie mam co, tak samo nie ma sensu blokować jego ciosów. Bloków nauczyłam się bardzo dobrze od Sebastiana, na razie mi starczy. Skoncentruj się, powtarzam sobie, bo najwidoczniej to w tym jest największy problem – w mojej koncentracji, a nie w sile rąk. Wystarczy wypracować technikę i skupienie… Tak. Biorę oddech, wypuszczam bardzo długo powietrze, nim po raz kolejny wyprowadzam cios – tym razem jedną ręką na wysokość brzucha, drugą – na wysokość klatki piersiowej. Następnym razem dołożę kolano, ale póki co, obserwuję, jak worek zatacza koło i wraca do mnie z coraz większą prędkością. Kto wie, może za moment będzie dla mnie większym wyzwaniem. Po raz kolejny odskakuję na bok, kątem oka obserwując, czy jestem wystarczająco szybka, czy też w ogóle nie. A za moment podejmiemy poważniejszą zabawę. Wymierzam 2 ciosy średnie na wysokość brzucha i klatki piersiowej: k100 + 5 (walka wręcz) + 5 (sprawność) | do wyrzucenia: 50 Stosuję unik. Zakładam, że worek odda mi z mocą ciosu lekkiego, dlatego przyjmuję, że próg uniku takiego ciosu to: 35 x 2 = 70 - 50 = 20 k100 + 5 (szybkość) + 5 (sprawność) | do wyrzucenia: 10 |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Stwórca
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 24, 25 -------------------------------- #2 'k100' : 27 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 29
Nie, no nie! No po prostu, kurwa, no nie! Lucyferze, czy Ty to widzisz?! Mam ochotę – nie, po prostu to robię – warknąć. Nawet krzyknąć z frustracji, ale zduszam to w sobie na poziom jednego, głuchego warkotu. Ciosu od durnego worka udało mi się uniknąć ledwo, ale moje dwa ciosy… No kurwa, nie trafiłam go ani razu! Co jest? Tak wygląda ta moja koncentracja, czy jestem tak nędzna, że po prostu już osłabłam i nie mam siły? Unoszę dłonie w rękawiczkach do głowy i odchodzę na chwilę, zataczając kółko. Muszę to rozchodzić. Ale jestem beznadziejna. Tyle czasu ganiałam ze strzelbą, że gdybym miała kogoś zatrzymać ręcznie, dziesięciolatek z Sonk Road by mnie sklepał i jeszcze okradł. Jak ja mogę sobie patrzeć w lustro? Niezadowolenie kipi z mojej twarzy, ale to nie znaczy, że się poddam. Absolutnie, kurwa, nie. Wracam do worka i wyprowadzam jeden cios za drugim – tym razem najmocniej jak tylko potrafię, i obie na wysokość brzucha ofiary. Worek nabiera większego rozpędu, unik będzie większym wyzwaniem. I bardzo, kurwa, dobrze, najwidoczniej potrzebuję większego bata na dupę niż to, co dostaję teraz. Jest rozpędzony bardziej, bo moje ciosy były nieznacznie silniejsze. Chociaż, powiedziałabym bardziej – nerwowe, albo naładowane wkurwieniem. Albo adrenaliną. Jak zwał, tak, kurwa, zwał. Ja w tym czasie staram się uskoczyć przed silniejszym, bardziej rozpędzonym przeciwnikiem. I dobrze, niech mi odda mocniej, siniaki często bywają najlepszymi nauczycielami, o czym przekonuje się każdy młody, tyrany tutaj gwardzista. Pierwsze lata to próby – podczas pierwszych lat uczyłam się walki wręcz. I co? I gówno, wszystko zapomniałam. Wymierzam 2 ciosy średnie na wysokość brzucha: k100 + 5 (walka wręcz) + 5 (sprawność) | do wyrzucenia: 50 Stosuję unik. Zakładam, że worek odda mi z mocą ciosu średniego, dlatego przyjmuję, że próg uniku takiego ciosu to: 60 x 2 = 120 - 50 = 70 k100 + 5 (szybkość) + 5 (sprawność) | do wyrzucenia: 10 |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Stwórca
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 36, 95 -------------------------------- #2 'k100' : 91 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 29
Ktoś mówił, że wkurwienie nie rozwiązuje problemów? Śmieszne. U mnie właśnie rozwiązało. Może pierwszy cios nie trafił. Dobrze. Ale drugi już z impetem uderzył w worek treningowy, który odskoczył niemal natychmiast, wracając do mnie z mocą o wiele większą niż jeszcze zaledwie przed chwilą. Skupiam się najwidoczniej wystarczająco mocno, aby odskoczyć na czas. Worek mija mnie szczęśliwie, nie pozostawiając na ciele żadnego siniaka, żadnego bólu. Czyli wychodzi na to, że do walki wręcz trzeba podejść mocno wkurwionym. Może to akurat rozwiązanie dla mnie. Rozwiązanie na wszystkie problemy – wkurw. A tak na serio, może powinnam po prostu przywoływać motywacje do niego podobne. Bezkompromisowość? Skupienie? Mocna chęć zrobienia komuś krzywdy? Zazwyczaj sięgam po tę broń właśnie po to. Jak chcę zrobić coś poważniejszego, cóż, używam strzelby, ale to może być dobry efekt pomiędzy tym całym grajdołkiem. Odpinam z nadgarstków rękawice, zsuwam je z dłoni i odkładam na miejsce, po czym łapię rozbujany worek treningowy w dłonie i sprowadzam go z powrotem do pionu. Koniec, wystarczy na dziś. Trening nie był długi, ale był efektywny, czas teraz wyciągnąć wnioski, na przykład w drodze do szatni. Zgarniam wierzchem dłoni pierwsze krople potu z czoła i mijam ćwiczących gwardzistów, byle się prędzej przebrać i wrócić do domu. Emocje, wzburzenie, pobudzenie, adrenalina. To są środki, które pomogą mi najlepiej w walce. Właśnie wtedy, kiedy moja determinacja była największa, ciosy trafiały bez większego problemu. Powierzchnia worka też była niewielka, ale z drugiej strony – żywy cel jest ruchomy i trzeba przewidywać ruchy. Tak. Z pewnością przy kolejnych treningach z jakimś bardziej ruchliwym partnerem wezmę to pod uwagę. Póki co – szatnia. Judith z tematu |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii