Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

KORYTARZ PRZY WEJŚCIU
Wnętrze bocznego korytarza kościoła jest wyjątkowe dzięki starannie wykonanym witrażom, które przedstawiają sceny z Księgi Bestii. Światło wpadające przez te barwione szkło nadaje pomieszczeniu tajemniczą i niesamowitą aurę. Drewniane ławki są pokryte starymi modlitewnikami, a ich ciężkie konstrukcje wprowadzają uczucie solidności i bezpieczeństwa. W ciemnościach korytarza dochodzą echa cichych modlitw do Najwyższej Trójcy.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
Swoim pytaniem na moment wybija ją z rytmu. Unosi ciemne brwi, jakby dziwiąc się, że nie rozumie. Czy nie wyraża się w prostych, jasnych słowach? Do facetów to naprawdę trzeba czasem mówić dużymi literami.
- Sługa Jedynego, tak się przedstawił. To dość zawiłe - wzdycha ciężko i niedbałym gestem macha dłonią, nie widząc powodu, dla którego miałaby mu teraz opowiadać o szalonej teorii związanej z aniołem. Kto normalny by w nią uwierzył? Czarna Gwardia wydawała się nie być przekonana, to dlaczego adwokat miałby? W swoim życiu raczej nie spotyka się z podobnymi rewelacjami, a przynajmniej im z miejsca nie zawierza. Ona sama nie dałaby przecież wiary, a wyśmiałaby informatora, gdyby sama nie widziała go na własne oczy. Wspomnienie spotkania jest jednak realne i wciąż żywe, zupełnie jakby miało miejsce przed momentem. Czy dzisiejszej nocy także nie śniła o uniwersyteckich korytarzach, goniących za nią trupach, splamionych krwią dłoniach? Czy nie wybudziła się zalana potem, z drżącą w bezradności wargą i napływającymi do oczu łzami? Jak długo miało to jeszcze trwać?
Pracownicy Kazamaty pozostawiają wiele do życzenia, o czym Charlotte wie już od dnia, w którym Barnaby oświadczył, że zamierza wstąpić w ich szeregi. Głupio postąpił, ale głupotę się wybacza, przymyka nań oko i wzdycha ciężko, kręcąc głową z politowaniem. Czy naprawdę zajmują się ochranianiem społeczeństwa? Gdyby tak było, nie wyszłaby z sali przesłuchań z przeświadczeniem o zmarnowanym czasie.
- Dziękuję! - przyklaskuje w dłonie, ciesząc się, że wreszcie ktoś zrozumiał, co ma na myśli. Czy tak trudno jest dodać dwa do dwóch? Słowa Verity’ego układają się w jedną całość i ładnymi słowami streszczają to, co wydarzyło się wtedy w sali. Wszystko brzmi kompletnie i logicznie, dlaczego inni nie potrafią tego pojąć?
- Tak, tak właśnie im podałam - bezwzględnie roztrzaskuje marzenia Bena. - Ten blondyn, który ze mną rozmawiał, nawet głową nie kiwał, długo utrzymywał kamienną twarz. Pewnie też stwierdził, że oszalałam - znów to westchnienie do pary z wywróceniem oczu. Wprawdzie gwardzista zdawał się być nieprzejednany, a jednak bił od niego swoisty spokój. Coś w głębi duszy podpowiadało zaklinaczce, że można mu zaufać. Jak na gwardzistę.
- Wypuścili mnie, ot tak, każąc wyjść. Chyba niezbyt się przejęli, uznając moją niewinność. Myślisz, że mogą jeszcze do tego wrócić? - dopytuje i dopiero wtedy pojawia się zwątpienie. Co, jeśli służby porządkowe uznają, że należy przyjrzeć się tej sprawie ponownie? Co, jeśli zmienią zdanie i wezwą ją na dywanik, wyciągając wyssane z palca argumenty? Jak się wtedy obroni, czy Benjamin stanie u jej boku, utrzymując niewinność, a może uzna, że jest przypadkiem beznadziejnym i należy zostawić ją na pastwę losu? - Blair nie wróciła, chyba trzymają ją tam nadal. Wedle zeznań Cavanagh to ona zadała mu ostateczny cios, więc niejako ściągnęła na siebie wszystkie podejrzenia. - Chwyta ją zmartwienie o los przyjaciółki. Przecież to był jej pomysł, aby targnąć się na niego ze sztyletem i Scully nie powinna brać za to pełni odpowiedzialności.
charlotte williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Niewiele sensu miał Sługa Jedynego, czy tam Niejedynego. Nie miało to najmniejszego znaczenia, bo wydawało się, że ta osoba będzie już problemem Gwardii. Nie będzie — nie żyje. Świat uratowała ona — panna Charlotte Williamson, mająca nigdy nie wątpić we własne zasługi. Jedno było pewne, a był to fakt, że zarówno Charlotte, jak i grupa studentów, która jej towarzyszyła, przeżyła końcem lutego coś, o czym nikt nie chciał mówić. Ukrywanie podobnych tematów leżało w krwi kościoła i tylko skończony idiota albo ślepiec uznałby, że jest inaczej. Również skończony idiota ośmieliłby się to kwestionować. Krąg mył dłonie Kapłanom, a Kapłani synom i córom Kręgu. Gwardia była niczym element wciśnięty w tę całą rozgrywkę, który miał odpychać od niej postronnych gapiów. Jakim więc prawem śmieli ingerować w jej zasady i wykluczać zawodników?
Sardonicznym, ale szczerze rozbawionym uśmiechem kwituje przyklaśnięcie w dłonie dziewczyny, które niesie się po wysokim gmachu Kościoła, odbija od jego monumentów, ścian i obrazów, wraca echem w ten jeden punkt, w którym właśnie rozmawiają. Nie miało najmniejszego znaczenia czy historia jest prawdziwa, tylko czy jest wiarygodna, a że Williamson próbowała ugrać przy tym własną sławę, było już poboczną misją, do której zamierzał zresztą się przyłączyć. To czy robiła to świadomie, pozostawało enigmą, ale znając Richarda — owszem. Ich ród miał do tego talent. Uśmiech minął, gdy odpowiedziała na ostatnie pytanie. Naprawdę nie powinna była zeznawać bez adwokata... Szykowany plan nie mógł legnąć w gruzach, a świetlana przyszłość panny Williamson miała zostać nienaruszona przez zbędne pytania. Nie ma głupich odpowiedzi — są głupie pytania.
Myślę, że ktoś będzie cię obserwował — powiedział wprost, ściszając ton. — Będą starali się sprawdzić, czy mówiłaś prawdę, ale dopóki nie będą mieć choćby pół argumentu, że było inaczej, nic więcej nie zrobią — wcale nie był tego pewien, ale na to wskazywałby zdrowy rozsądek i jurysdykcja Kościoła nad Gwardią. Na to wskazywałyby nadchodzące wybory. Oczywiście, gdyby sprawa doszła do rodziny Cabot, nie omieszkaliby tego wykorzystać. — Nie chcę, byś przejmowała się tą Blair. Z jakiej jest rodziny? — dopytał, jakby chciał upewnić się, że mowa o dziewczynie spoza Kręgu. — Charlotte, uważam, że na razie powinnaś się nie wychylać — powiedział ostrożnie. — Jako twój adwokat stanowczo odradzam ci jakikolwiek kontakt z Blair, większy niż zajęcia na uczelni — to ona miała stać się zbrodniarzem w sprawie, postanowił. — A nawet tam postaraj się z nią nie rozmawiać, nie nawiązywać kontaktu wzrokowego, nawet jeśli wydaje się wam, że nikt nie widzi. Nie będę cię oszukiwał, sprawa jest poważna i musisz być tego świadoma — starał się zwracać jak do kobiety, nie dziewczynki. — Dlatego, jeśli mam cię reprezentować, będziesz musiała trzymać się tych zasad, dopóki wszystko się nie rozejdzie po kościach albo sprawa nie zostanie zamknięta. Jesteś Charlotte Williamson, ludzie lubią słuchać o twoich dokonaniach, ale nawet najbardziej wyczekiwane premiery są objęte tajemnicą. Opowiedz mi jeszcze o niej i jej udziale w sprawie.
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
Zawiłości polityczno-prawne nigdy szczególnie jej nie interesowały. Istotne było tylko to, że sprawy rozwiązują się same, że wystarczy się uśmiechnąć, rzucić nazwiskiem, a wszystkie drzwi stają otworem. Nadużywa tego na każdy możliwym kroku, wykręcając się ze wszelkiej odpowiedzialności. Wszelkiej, znaczy tej mało istotnej, niszczącej innym istnienia. Do złośliwości sięga dla własnej rozrywki, mając świadomość, że nie są to powszechnie gloryfikowane zachowania. Inaczej ma się sprawa w związku z Marshallem. Tutaj ma głębokie przeświadczenie, że postąpiła słusznie, że zadziałała na korzyść Kręgu, Kościoła i całego świata. Należy jej się za to pochwała, nie więzienie i każdy, kto twierdzi inaczej, jest zwyczajnym bucem ignorantem.
Nie podoba jej się zalecenie Benjamina, czym daje znać zaciskając muśnięte czerwoną pomadką usta w wąską linijkę. Dlaczego odbiera jej się możliwość widywania z przyjaciółką? Z tą, która zdaje się być najbliższą i najbardziej oddaną.
Przez dłuższą chwilę stoi z zadartą brodą, przyglądając się przystojnej twarzy Verity’ego, jakby analizując, którą z części najlepiej uderzyć, by poczuł jej złość, jednak nie wymierza żadnego ciosu. Wzdycha wreszcie ciężko i spuszcza wzrok w rezygnacji. Kiedy po raz ostatni czuła się tak pokonana?
- Blair jako jedyna zdawała rozumieć, co się do niej mówi - zaczyna powoli, odpowiadając na pytanie adwokata. - Była ciekawa i chętna do rozwiązania sprawy. Martwiła się o mnie, kiedy wychylałam się za okno po to pieprzone pióro i gdy okazało się, że ta mgła może mieć jakieś negatywne właściwości. Tylko na nią mogłam liczyć. - Przypomina sobie kolejno chwile w korytarzu, jeszcze nim rozpętała się największa panika. To ona prosiła ją o powagę i rozsądek, była tą, która nawoływała do porządku. Williamson podnosi z wolna wzrok na Benjamina i szuka w stalowych oczach zrozumienia.
- Rozumiem, że będą chcieli zrobić z niej kozła ofiarnego, ale jeśli komukolwiek i gdziekolwiek zależeć będzie na prawdzie, musi wiedzieć, że nie zrobiła niczego złego. - Jak żadne z nich tamtego dnia. - Nie to, co Cavanagh i L'Orferve, którzy tylko tam stali i byli bezużyteczni. - Słowa te podkreśla wywróceniem oczu. Jeszcze godzinę temu chciała im oddać honor, uznać próby pomocy i tę szczątkową wolę walki (nim zdecydowali, że wolą uciekać), jednak po zeznaniach Mallory’ego nie ma już żadnych wątpliwości, że nie grają oni fair. - Podobnie zresztą, co sam Marshall… - dodaje jeszcze bardziej ściszonym głosem pełnym dezaprobaty. Czy o zmarłych wypada mówić źle? Zwłaszcza kiedy okazują się być ostatnimi idiotami? Kolejne westchnienie wydziera się z młodej piersi i Charlotte potrząsa lekko głową, jakby z zamiarem wyrzucenia zeń smętnych myśli.
- Co się teraz stanie? Będą mnie obserwować, ale co dalej? Sądzisz, że będą wzywać na kolejne przesłuchania, czy też dadzą mi spokój i skupią się na Blair? - dopytuje, zainteresowana już bardziej szczegółami sprawy, niż rzucaniem dalszych oskarżeń. - Nie chcę przeszkadzać w śledztwie i szczerze wierzę, że jeszcze uda im się zająć tą sprawą na poważnie. Czy jest coś jeszcze, co mogę zrobić?
charlotte williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Charlotte jest bardziej butna niż Barnaby, gdy był w jej wieku. Prawdopodobnie bardziej butna niż Richard, który w tym czasie oddawał się studenckim przyjemnością. Jest butna, egoistyczna i skupiona na sobie. Nie potrafi się zamknąć. Jest nieświęcie przekonana o swojej racji. Jest dokładnie taka, jaki powinien być każdy Williamson. Jakby się nad tym dobrze zastanowić, to reprezentowała swój ród godnie, charakterem pasując do wszystkich wielkich kobiet tego świata. Psucie planów wuja na kadencję było tylko drobnym błędem i rysą na idealnym scenopisie, ale każdą rysę można było wyrównać, zamalować lub wypełnić ciepłym słówkiem, obietnicą i uściskiem dłoni.
To czy zadziałała słusznie, nie ma najmniejszego znaczenia w sprawie. Liczy się tylko to, że nie jest niczemu winna, a nawet jeśli jest, to nie jest. To zresztą zamierzał udowodnić, bo dokładnie za to chciał pozyskać zysk. Od Arthura, od Barnaby'ego, od samej Charlotte? Nieważne. Nie chodziło o pieniądze, bo ci zapewniali inni klienci. W sprawach takich jak ta zawsze chodziło o odpowiednie głaskanie dłoni i pieszczenie podniebienia niebiańskimi piankami w mlecznej czekoladzie. Nakarmić cię nimi, Charlotte? Nakarmić cię kłamstwem w lukrze?
Wiem, Charlotte. Wiem i przykro mi, ale to konieczne, żeby cię obronić. Konieczne i tymczasowe, dobrze?
Nie było mu przykro. Pojemność nosa (dupy) w tym wypadku przekraczała granice dobrego smaku, bo zawsze liczyło się dobro klienta. Dobro klienta oznaczało wygraną sprawę, a nikt tak jak Verity nie zasługiwali na to, by wygrywać. Długa lista przesądzonych na ich korzyść spraw sądowych, oddanie godne samych potomków Aradii i to wybujałe ego świadczące o tym, że każdy wróg miał czeznąć w kazamacie. Kazamatą z kolei opiekowali się inni, a krąg się zamykał. Krąg z dużej litery też. Williamson powinna poświęcić wszystko i wszystkich dookoła, skoro taka była wola jej adwokata. Benjamin zaś nie zauważał nawet cienia hipokryzji, gdy sam nigdy nie oddałby swoich przyjaciół za bezcen. Byli zbyt potrzebni, mieli zbyt wielki potencjał.
A czego innego się spodziewać po L'Orfevre? — parsknął pod nosem. Nienawiść do tej rodziny była na tyle silna, że jakiekolwiek wspomnienie nazwiska wywoływało mdłości i obrzydzenie. Tylko Vittori szkoda, ale wszystko można jeszcze odkręcić. — Blair potrzebuje dobrego adwokata, ale moim celem i zadaniem jest ochrona ciebie, a nie jej. Jeśli stała po stronie Kościoła, najpewniej nic jej nie zagraża. Resztę oceni sąd.
Chciałoby się zażartować, że niezawistny, ale jeśli by tak było, to nie nazywałby się Verity. Być może, gdyby tylko odrobinę się postarał, udałoby się zorganizować coś dla tej dziewczyny, ale nie zamierzał tego obiecywać. Blair Scully potrzebowała kogoś dobrego, kto ją obroni kiedy (bo nie „jeśli”) Gwardia ostatecznie przyczepi jej łątkę morderczyni.
To nie miało żadnego znaczenia, bo liczyło się tylko to, by Williamson nie czepiły się żadne nieprzyjemne plotki i tylko to, by nie przeszkodziła w kampanii swojego wuja.
Nie wiem i spróbuję się dowiedzieć. Moje doświadczenie mówi mi jednak, że skupią się teraz na Blair, a ciebie będą uważnie obserwować. Podobnie jak L'Orfevre i Cavanagha. Dlatego tak ważne jest, byś się nie wychylała i nie spotykała z nimi, jeśli nie ma takiej potrzeby. Im mniej czasu spędzicie razem — zwłaszcza z Blair — tym lepiej dla sprawy i tym mniej argumentów dla tych, którzy chcieliby ci zaszkodzić. Zazdrość to potężne uczucie, a wiele osób ci zazdrości, Charlotte — wyjawił tajemnicę, na chwilę ściszając głos jeszcze bardziej. Wypowiedziane przez nią pytanie napotkało ciszę. Lekki wzrok przesuwający się od oczu niżej, jakby chciał zbadać sylwetkę nie dla własnej uciechy (na pewno?), a by się domyślić, jak wiele z perfekcyjnej obrony może jeszcze zrujnować. — Możesz — na krótki moment uśmiechnął się lewym kącikiem ust. — Możesz sprawiać wrażenie grzecznej dziewczynki. Wiem, że potrafisz.
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
Zapowietrza się, tracąc ostatnie argumenty, którymi mogłaby rzucić w Benjamina, chcąc zachować swoją relację ze Scully. Blair jest jej bliska, w zupełnie inny sposób, niż Cecil czy Valentina, i jedna wpadka nie sprawi, że stracą ze sobą kontakt. Wszystko zależy od tego, jak ta sprawa będzie wyglądać w ciągu najbliższych tygodni. Chciałaby szczerze wierzyć w logikę myślenia Czarnej Gwardii, ale nabiera doń coraz większych wątpliwości. Czy oni naprawdę zajmują się rozwiązywaniem spraw, rozwikłaniem problemów, czy stoją na straży czarowniczego bezpieczeństwa? Do tej pory tak sądziła, tkwiąc w nieświętym przekonaniu, że Barnaby nie dołączyłby do organizacji o mglistym poczuciu sprawiedliwości. Jest na to zbyt przyzwoity.
Chociaż chce, by kącik uszminkowanych czerwienią ust uniósł się w rozbawieniu, tak uśmiech ten ginie gdzieś w niedopowiedzeniu, kiedy Verity wyraża swoje zwątpienie względem L'Orfevre. Zazwyczaj Charlotte nie przyjmuje do serca rodzinnych zakazów wobec kontaktowania się z tymi, z którymi Williamsonowie utrzymują negatywne stosunki. Dobrym przykładem jest chociażby Valentina, która stała się niezwykle bliska jej sercu, zwłaszcza po ostatniej wspólnej, cukierkowej podróży. Miękkość dotyku jej dłoni oraz słodycz ust pozostają z zaklinaczką do teraz i prędko jej wyobraźni nie opuszczą.
- Skoro taka jest twoja wola - odpowiada tylko, przeciągając samogłoski. Oczywiście, że potrafi grać grzeczną i ułożoną dziewczynkę. Robi to przez znaczną część swojego życia i osiągnęła już w tym perfekcję. Fakt, że często na tym obrazie pojawiają się rysy, świadczy wyłącznie o jej znudzeniu i niechęci wobec aktualnie odprawianej szopki. W jednej chwili twarz Charlotte zmienia się, na bok odrzucając smarkate naburmuszenie. W jego miejsce wchodzi ciepły uśmiech, jakże odbiegający od przejawianej przez nią buntowniczej natury. Tylko w zielonych oczach błyszczy jeszcze ten jeden, figlarny ognik, jakby w poszukiwaniu okazji do znalezienia precedensu, drobnego wyjątku. Przesuwa tym wzrokiem po przystojnej twarzy Benjamina, dochodząc do wniosku, że to naprawdę szkoda, że ma już żonę - Marnuje się, doprawdy - po czym odwraca głowę i przeczesuje ciemne włosy palcami.
- Ograniczę kontakt z Blair i nie będę się wychylać - pada obietnica, pozbawiona ciężaru, jaki leży jej na sercu. Benjamin dobrze już wie, że nie jest jej to na rękę, po co się nadal dąsać? Pomimo nieodpartej ochoty dalszego buntowania się przeciwko niesprawiedliwemu systemowi, zachowuje dla siebie dalsze komentarze. Zdaje sobie sprawę z tego, że sprawa jest poważna i należy zająć się nią w kompleksowy sposób. O tym samym wspominała już przed paroma dniami matka, domagając się od córki deklaracji odnośnie poniesienia odpowiedzialności za swoje życie, za przynależność do Williamsonów. ”Jak nie masz męża, to przynajmniej znajdź pracę”, rzuciła Maaike już pewnie w ramach rezygnacji. W głowie Charlotte błysnęła wtedy pojedyncza myśl, cień nadziei, dzięki któremu może w dalszym ciągu odpychać od siebie wizję zamążpójścia. Przynajmniej kolejny rok, powtarzała do siebie zaklinaczka, łudząc się, że pozwolą jej dotrwać do końca kursu na studiach.
- Czy możemy już stąd iść? - wzdycha wreszcie, czując nachodzące ją zmęczenie. - Czuję, że przesiąkam kościelnym kadzidłem. - A to nie współgra dobrze z jaśminowymi perfumami. Wsuwa dłonie w kieszenie skórzanej kurtki i nie czekając na odpowiedź, rusza wolnym krokiem w kierunku wyjścia z budynku.

| zt x2
charlotte williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
29 kwietnia. 1985

Lepiej będzie, jeśli pójdę sama, to koszmarne, ostatnie słowa.

Lanthier nie protestował pewnie tylko dlatego, że znał ją zbyt dobrze, by bić się z wiatrakami. Stalową wolę ciężko nagiąć; Vandenberg może i nie miała dupy ze stali, ale nerwy trzymały się całkiem nieźle. Na wierzchu i dla niewprawionego oka — zadanie do wykonania to dobry motywator, by podnieść się z podłogi.

Nie wchodziła do kościoła. Ronan obiecał, że będzie w pobliżu, ale z daleka — gdziekolwiek się kręcił, straciła go z zasięgu spojrzenia, a wydarzenie, które rozgrywało się w murach świątyni, dobiegało końca. Małe dzieci wylały się ochoczo przez drzwi frontowe, z pewnością uradowane, że nie muszą już słuchać pierdolenia diakona. Minęła się z nimi (tym razem było to prostsze, najwyższy sięgał jej do ramienia) i miała już wchodzić do środka, gdy—

Gdyby miała nóż w kieszeni, to właśnie by się jej otworzył.

(Nie miała, ktoś zamienił go w szerszenia.)

Nie tylko ona górowała wzrostem nad dziećmi. Verity był jak wieża i wyróżniał się jeszcze bardziej, stojąc niedaleko ścian kościoła. Spotkanie na otwartej przestrzeni bardziej jej odpowiadało, chociaż najbardziej odpowiadałoby jej spotkanie żadne. Scully twierdziła, że mężczyzna był gwardzistą; nie wróżyło to absolutnie nic dobrego i Lyra skłaniała się ku teorii, że spotkanie w lesie naprawdę nie było przypadkowe. Skoro Williamson ją znalazł, to kto powiedział, że nie ma kolejnego rzepu na ogonie?

Jeśli chciałeś się umówić na randkę—

Vandenberg, stop, głos rozsądny błagał dokładnie o to; o rozsądek. Była jednak na to zbyt zmęczona.

—było zapytać, gdy śledziłeś mnie w lesie. Powiedziałabym od razu, że nie jestem zainteresowana.

Skrzyżowała ręce na piersi i trzymała zdrowy dystans półtora metra od przeciwnika rozmówcy. Ukryte dłonie pod ramieniem bawiły się pierścionkami na palcach; jeden z nich był bardziej cenny niż inny. Akwamaryn nie wyróżniał się jednak niczym szczególnym. Dzieciaki, które chwilę temu odebrały wolność, stały teraz w grupkach na placu, na tyle daleko, by ich nie słyszeć, ale na tyle blisko, by widzieć, gdyby rzucił się na nią z pięściami.

Nieładnie jest tak kraść pentakle. Wiesz, że Gwardia wsadza za to do Kazamaty? — uniosła brew — lewą; tą bezczelną — i obserwowała uważnie jego reakcję na słowo klucz. Ta pewnie rozciągała się pod ich nogami daleko i szeroko; doskonale o tym wiedział.

Był przecież kościelnym psem.
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 2, 5
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Stresuje się. Nie wie jeszcze, czy Lyra w ogóle przyjdzie, choć żywi nadzieję, że tak. Jej znajomy potrzebuje przecież swojego pentakla — znacznie łatwiej będzie go odzyskać w ten sposób niż poprzez gwardię, która zawsze zadaje pytania. Poza tym, kto chciałby przyznać się otwarcie do tego, że dał sobie odebrać pentakl i to nosząc nazwisko Kręgu?
Ma nadzieję, że Lyra się pojawi, nawet jeśli coś w jego wnętrzu się skręca na samą myśl. Nikt nigdy nie przygotował go do takiej sytuacji — ta wciąż wydaje mu się zupełnie abstrakcyjna. W przeciągu zaledwie kilku dni nie tylko dowiedział się, że ma dorosłą córkę, ale jeszcze musiał zmierzyć się z faktem, że ta należy do wrogiej im grupy i swoimi działaniami szkodzi Lucyferowi. Jeśli nie przestanie tego robić, jeśli Sebastianowi nie uda się zwrócić jej oczu ku dobrej ścieżce, zostanie potępiona na wieki, nie wstąpi do piekła i już na wieczność pozostanie nieszczęśliwa, uginając się pod naporem cierpienia. Nie chce tego dla niej. Choć dopiero dowiedział się, że jest ojcem, naturalnym wydaje mu się założenie, że rolą rodzica jest wybaczenie. Dlatego on już jej to wybaczył, choć nie miałby łatwości w zrobieniu tego wobec żadnego innego czarownika, który walczył kilka dni temu przy jej boku.
Pragnie, by i Lucyfer objął ją łaską.
Ale teraz nie czas myśleć o tym. Teraz musi postawić zaledwie pierwszy krok. I choć już jest na miejscu, to wciąż nie wie, jak to zrobi. Nie umie znaleźć odpowiednich słów, a wewnętrzne napięcie jest silniejsze, niż mógłby przypuszczać. Dawno nie czuł takiego stresu.
Boi się?
Chyba tak. Prawdopodobnie tak. Może dlatego, że wie, jak ją zawiódł. Nawet jeśli nie mógł wiedzieć, wciąż czuje się odpowiedzialny.
Musi zmierzyć się z myślą, że ona nie będzie chciała słuchać.
Jeszcze trzy dni temu walczył z jej znajomymi. Trzy dni temu kobieta, którą kocha i drogi mu przyjaciel walczyli z nią, z Lyrą. A Sebastian, choć wiedział już, kim ta jest, wcale ich nie powstrzymywał. Nie mógł, nie miał prawa. Ale również ufał im. Wiedział, że nikt z nich nie przyszedł tam, by zabijać swoich.
W kościele jest dziś na szczęście niewielu ludzi i Sebastian nie musi przekonywać się o tym, jak nieswojo poczułby się w tłumach, które do niedawna nie czyniły mu najmniejszej różnicy. Łatwo dostrzec, że Lyry nie ma w środku, gdy więc wychodzi, zaczyna tracić nadzieję, że ją dziś zobaczy.
Wpada na nią dość nagle i natychmiast zatrzymuje się jak wmurowany. Serce zaczyna bić mu nieco szybciej i w pierwszej chwili nagły metaliczny posmak w ustach uznaje za osobliwy objaw stresu. Dopiero po kilku chwilach uświadamia sobie, co się dzieje. Chusteczka, którą krótkim ruchem przykłada do ust, ukrywa jego reakcję na słowa Lyry. Jego spojrzenie wyłapuje poczerniałe koniuszki palców, kiedy odejmuje od buzi materiał, ale nie przykuwa do tego większej uwagi, bo ta całkowicie skupia się teraz na Lyrze.
Tym razem może ją dostrzec z bliska i w świetle dziennym.
Doszukiwanie się podobieństw jest naturalne, nawet nie próbuje z tym walczyć. Oczy, usta, nos. Czy cokolwiek ma po nim? Czy uśmiecha się w podobny sposób? Nie wie, jak mógłby? Przy nim zawsze ma tę minę, którą przybiera teraz, mówiąc zupełnie niedorzeczności o potencjalnej motywacji Sebastiana.
Nie potrafi znaleźć w sobie siły na maskowanie napięcia, które w nim jest, na zmuszanie się do całkiem normalnego zachowania, do udawania, że jest zupełnie rozluźniony. Lyra nie widzi już na jego ustach tego przekornego uśmieszku, którym żegnał ją przy ostatnim spotkaniu w cztery oczy. Może też z pewnością łatwo dostrzec, że tym razem Sebastian nie ma w sobie nic z tego luzu i pewności, którymi epatował wtedy.
Na chwilę stracił język w gębie.
Normalnie by się odgryzł, rzucił czymś równie sarkastycznym, może by sobie z niej pożartował, a może po prostu by ją zignorował i nie tracił czasu. Ale nic nie jest normalnie.
Bierze głębszy wdech, a komentarze Lyry odbijają się od poważnego, widocznie zmęczonego oblicza. Ostatnie dni go nie oszczędzały.
Wspomnienie gwardii nijak nie odbija się na jego twarzy. Głowa Sebastiana jest zbyt skupiona na celu, w jakim tu przyszedł, by choćby zechciał zatrzymać się myślą na celowym poruszeniu tej kwestii przez Lyrę.
To nie kradzież, skoro go oddaję. — Każdy Verity by się z nim przecież zgodził, gdyby tylko akurat reprezentował złodzieja. — Muszę z tobą porozmawiać. Niedaleko jest kawiarnia. — Wskazuje krótkim ruchem głowy w stronę, gdzie znajduje się Złota Polewka.
I proszę — uprzedza, przymykając z ojcowskim westchnieniem oczy na krótki moment — żadnych komentarzy o „randce”. — To jest ten moment, w którym wypadałoby powiedzieć mógłbym być twoim ojcem i w innej sytuacji może nawet by to Sebastiana rozbawiło. Dzisiaj jednak zdecydowanie nie jest mu do śmiechu.

Rzut na konsekwencje po evencie: 1
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
To nie kradzież, skoro go oddaję — dziwne, jak skrajnie inaczej brzmi ta wymówka w ustach kogoś z lepszym nazwiskiem. W krętych ulicach Sonk Road można było ją usłyszeć cały czas. Nigdy nie robiła specjalnego wrażenia na policji. Punkt widzenia zależy jednak od punktu siedzenia — teraz oboje stali naprzeciwko siebie, a nawet zachowując bezpieczny dystans, mogła dostrzec czerń pojawiającą się na jego palcach. Wczoraj ta sama pojawiła się na jej, wraz z ciemną mazią, którą wypluła do zlewu. Dziś magia była spokojniejsza, ale Lyra wciąż na samą myśl o niej, wzdrygała się nieprzyjemnie.

Nie znała go. Nie znała go dobrze i nie znała go wcale, ale zboczeniem zawodowym miała nawyk, by zwracać uwagę na ludzkie zachowanie. Życie było najlepszą inspiracją dla postaci — drobne maniery, które można podłapać do otworzenia na scenie, nie brały się znikąd. W lesie był zarozumiały, opryskliwy i zbyt pewny siebie. Teraz był napięty; bardziej oszczędny w słowach i gestach. Mógł być po prostu zmęczony.

To mogła być pułapka.

Kątem oka zerknęła w bok, tak jakby rozmawiający z kolegą chłopiec, miał być częścią jakiegoś spisku.

Jeszcze go nie oddałeś — odpowiada, wzrokiem próbując dostrzec, czy w ogóle ma go przy sobie. Jeśli nie trzymał go w ręce, to mógł mieć go w kieszeni; jeśli tak, to której? Czy odruchowo zasłonił którąś, gdy to mówiła? Może przesunął ciało tak, by ta kieszeń znajdowała się dalej, poza zasięgiem jej—

Kurwa, Williamson, co ty ze mną zrobiłeś?

Technicznie wciąż jest ukradziony — każdy prawnik Verity by się z nią zgodził.

Nie musiał jej specjalnie namawiać, by słowo randka więcej nie padło w tej rozmowie. Trochę ją to uspokoiło; wolała, gdy takie rzeczy były jasno wyjaśnione. Szczególnie że leciał na jej matkę (fuj), o czym też z jakiegoś powodu postanowił wspomnieć (znowu fuj). Czekała tylko, aż pochwali się, że ma plakat pewnej części Jamesa Bonda, aby zebrać pełne bingo starych oblechów.

O czym? — zmarszczyła brwi. Zabawne, ktoś z zewnątrz mógłby stwierdzić, że robi to podobnie do—

Nie tylko on był zmęczony. Z wysypianiem się nigdy nie było jej po drodze, ale od tuneli było tylko gorzej. Budziła się częściej, zasypiała dłużej, a podstawowe czynności życiowe wymagały od niej znacznie więcej energii, niż normalnie. Gdyby nie to, że Lanthier potrzebował swojego pentakla — miał żonę i dzieci do ochrony — to pewnie nie byłaby w stanie wstać z łóżka. Podkrążone powieki, niezdrowy odcień skóry i włosy ciasno związane na głowie — tak jakby od nie miała sił ich umyć — były wystarczające, by wysnuć wniosek, że nie było z nią dobrze. Czy kiedykolwiek jest z dobrze?

Dlaczego ze mną?

To nie dawało jej najbardziej spokoju. Był z Kręgu — tak samo jak Lanthier, tak samo jak pani Bloodworth. Mieli te swoje kręgowe zabawy i wspólne piaskownice. Z pewnością łatwiej byłoby mu pogadać z którymś z nich, jeśli potrzebował po prostu kontaktu do kogoś w kowenie. Dlaczego więc z nią?

Ściskającą w supeł żołądek perspektywą była Gwardia. Może Williamson nie zakopał sprawy klubu wystarczająco głęboko. Może—

Czy ktoś do niego nie wypisywał o mnie?

Zacisnęła usta, jakby się nad czymś gorączkowo zastanawiała. Rachunek sumienia był długi, ale lista za i przeciw krótka. Nierozsądnie krótka.

Nigdzie z tobą nie pójdę na tym powinnaś skończyć to zdanie, Vandenberg.dopóki nie oddasz mi pentakla.

Skoro tak strasznie chciał pogadać, najpierw musiał się wykazać gestem dobrej woli.
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Zajęty własnymi galopującymi myślami i nieprzyjemnie rozpierającymi wnętrze nerwami, z pewnym opóźnieniem dostrzega jej wyraźne napięcie. Patrzy na niego hardo, tak, jakby nie miała w sobie żadnego lęku, a jednak jej oczy wodzą niespokojnie z miejsca na miejsce, drobnymi ruchami, których ktoś niezainteresowany być może by nie zauważył. Ale on się jej przygląda, być może nieco nachalnie w odbiorze. Choć jego wzrok nie jest wrogi, z natury charakteryzuje go twardość i wysuwający się na pierwszy plan pozorny chłód. Pozorny, bo wystarczy spojrzeć pod innym kątem, by przebić się przez niego i dotrzeć do cieplejszych warstw. Pierwsze wrażenie tworzy dokładnie takie, jakie powinien prezentować sobą tak gwardzista jak i prawnik — poważne, zdystansowane, onieśmielające.
Lyra nie wydaje się onieśmielona. Nawet jeśli ma swoje obawy, stara się je ukrywać, jej głos nie pozwala niepewności ani się rozepchać, ani choćby skulić się gdzieś w tle. Sebastian odruchowo doszukuje się w nim nuty słabości, ale nie sposób jej wychwycić. Nie ma do tego prawa, a jednak zaczyna rozpierać go duma. Już wcześniej zwrócił uwagę na to, jak poradziła sobie na polu walki. Choć nie podoba mu się to, że była tam obecna i że potrzebuje w ogóle umiejętności bojowych, nie potrafi nie czuć tej dziwnej, niezdrowej satysfakcji, gdy przypomina sobie, że wyszła stamtąd obronną ręką.
Wie, jak trudnymi przeciwnikami są Frank i Judith, a jednak Lyra trzymała się pewnie na nogach i nie poddała się presji. Walczyła przeciwko ponad pięćdziesięcioletniemu doświadczeniu oraz przeciwko przeszkolonej gwardzistce. I nie poległa.
Jest silna.
To zarazem zadziwiające, ale i równie smutne. Bo kobieta w jej wieku nigdy nie powinna być zmuszona do tego, by wykształcić w sobie tę siłę. Tę, która pozwala jej patrzeć prosto w oczy gwardziście i rzucać mu nieme wyzwanie, tak jakby nawykła już do brania na siebie podobnego ryzyka. Nie może przecież wiedzieć, do czego zdolny jest Sebastian. Mógłby wykorzystać swoje nazwisko i swoją profesję. Mógłby ją teraz aresztować, mógłby posilić się o multum przekrętów, mógłby potraktować ją tak, jak ci ludzie, którzy sprawili, że musiała stać się silna.
Boi się. Musi się bać. Każdy by się bał. Ale radzi sobie lepiej niż niejeden facet w sile wieku i Sebastian niemal jej wierzy, że ta sytuacja nie sprawia, że czuje się odsłonięta i zagrożona.
Nie chce, by się go obawiała i doszukiwała się podstępów. Nie chce stać po przeciwnych stronach. Ta pozycja jest niewygodna, uwiera go jak wyjątkowo źle skrojony garnitur, a najgorsze jest to, że nie może go tak po prostu z siebie zrzucić.
Technicznie jest skonfiskowany — mruczy niemal bezwiednie, jakby jego wargi poruszały się bez jego woli. Blair Scully wie, że jest gwardzistą i Sebastian nie ma złudzeń, że zachowała tę wiedzę dla siebie. Nie miała ku temu powodów, a niedawny komentarz Lyry wprost sugerował, że i ona wie już swoje.
Pytania, pytania.
O czym, dlaczego ze mną.
Nigdzie z tobą nie pójdę.

Palce Sebastiana zatrzymują się na nasadzie nosa, rozmasowując ją tak, jakby miały ulżyć w bólu, gdy Verity wzdycha kolejny raz, przymykając ze zmęczeniem oczy.
Jeśli oddam ci pentakl, nie będziesz mieć powodu, żeby ze mną iść — zauważa cierpliwie, spokojnie, trochę jakby tłumaczył dziecku coś, co ono już dobrze wie, w tej fazie, gdy jego odpowiedzią na wszystko jest „a dlaczego?”.
Gdybym chciał ci coś zrobić, nie prosiłbym o spotkanie w miejscu publicznym. — Mógłby poprzestać na pierwszej części zdania i stałoby to wtedy dużo bliżej prawdy. Ma wszelkie zasoby, których potrzebuje, by ją skrzywdzić bez konieczności spotykania się z nią i rzucania jakimikolwiek prośbami.
Naprawdę nie chce przeprowadzać tej rozmowy tutaj — w progu kościoła, wśród przypadkowych ludzi, stojąc w pozycjach wskazujących, że obydwoje woleliby być teraz w innym miejscu.
Chcę z tobą porozmawiać o czymś prywatnym. To nie ma nic wspólnego z ostatnimi wydarzeniami. Oddam ci pentakl, jak powiem to, co mam powiedzieć, nie mam interesu w tym, żeby go przetrzymywać — przekonuje spokojnie, choć widać po nim, że przedłużanie tej dyskusji zupełnie mu nie leży. — Kawiarnia jest zaraz za winklem, a ty nie powiesz mi, że nie przydałaby ci się kawa. To jak?
W ostateczności zrobi to tutaj, bo nie zniesie dłużej tortur, o jakie przyprawia go trzymanie tego w sobie. Ale Lucyfer mu świadkiem, jak bardzo pragnie, by ta rozmowa odbyła się w cywilizowanych warunkach. By choć sprawiali wrażenie normalnych ludzi z normalnymi problemami z normalnym nastawieniem do siebie. Już i bez spojrzenia Lyry, sugerującego, że najchętniej rzuciłaby mu się do gardła, jest to wystarczająco trudne.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
Wpatruje się w jej twarz, jakby czegoś szukał. Ona wpatruje się w niego, jakby nie chciała mu pozwolić tego znaleźć.

Paul jej kiedyś powiedział, że odwaga nie może istnieć bez strachu. Stała boso na rozgrzanym od słońca piasku i wiatr szarpał jej skręcone w loki włosy. Tydzień wcześniej wypadła jej jedynka, zostawiając szczerbatą dziurę w grymasie, który robiła. Nie chciała wejść do wody. Mówiła, że boi się tego, jak ciche i głośne jednocześnie wszystko tam jest. Nie chciała, przede wszystkim, wchodzić tam sama, a Paul nie mógł zrobić tego z nią. Przykucnął obok niej na piasku, pozwalając, by napływająca woda zmoczyła mu kolano i spojrzał na nią tym swoim spojrzeniem, które wiedziało wszystko. Wiem, że się boisz, ale dlatego wiem, że będziesz odważna. Jedno nie istnieje bez drugiego.

Odwaga nie istnieje bez strachu; tak samo jak i gniew. Nie boi się go — ten etap żałoby miała za sobą. Teraz po jej myślach krążyło infenso albo exigo, albo membrana, albo jakiekolwiek inne, paskudne zaklęcie z podręcznika Williamsona. Pomimo mdłości i kwaśnego posmaku w ustach, jaki zostawia magia, rozważa, czy nie zasłużył za to, co zrobili z Zuge.

Skonfiskowany z ciała nieprzytomnego—

Nabrała powietrza w płuca, ucinając zdanie w połowie. Nie wyglądał, jakby żałował; nie wyglądał, jakby rozumiał. Nie jej obowiązkiem było mu tłumaczyć. Właściwie, to nie musiała nawet z nim rozmawiać.

Mogła odejść w każdej chwili i powiedzieć Lanthierowi, by załatwił sobie nowy. Gwardia uwielbia lizać dupę Kręgu; nie robiliby mu problemów.
Wciąż jednak tu była — ciekawość zabiłaby niejednego kota.

Przygląda się uważnie jak marszy nos, rozcierając napięcie z czoła. Wyglądał na poirytowanego, że ona nie robi dokładnie tego, czego oczekuje. Bardzo dobrze.

Nieprzyzwyczajony do tego, by ludzie rozmawiali z tobą z własnej woli?

Miał rację, oczywiście. Gdyby oddał jej pentakl, nie byłaby zmuszona, by z nim gdziekolwiek iść — musiałby zaryzykować, że dotrzyma słowa (dotrzymałaby; ale już się nie przekona) i wykazać się jakąkolwiek dozą dobrej woli (nie wykazał się).

Milczała, ręce wciąż sztywno trzymając splecione na piersi. Próbowała domyślić się tematu rozmowy, jednak w głowie miała pustkę. Każdy scenariusz zakładający prywatną rozmowę był zwyczajnie zbyt absurdalny, by móc być prawdziwym.

Nie znali się; o czym prywatnym mógł chcieć z nią rozmawiać?

Spojrzała w stronę kawiarni, dostrzegając stąd kawałek witryny. Nie było większej różnicy czy rozmawiają tu, czy tam. Równie dobrze mogła przy okazji napić się kawy (naprawdę potrzebowała napić się kawy), szczególnie jeśli nie ona będzie za nią płacić. Jeśli w ten sposób chce zapłacić za scyzoryk, który zniszczył jego kolega, to będzie musiał bardzo dużo kaw jej postawić.

Okay — krótkie, monosylabiczne i znajomo kamienne w intonacji słowo. Nie zostawiła mu dużo czasu na przetworzenie tego skomplikowanego zdania. Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę kawiarni, nie odwracając się ani razu, by sprawdzić, czy idzie za nią.

Williamson byłby wkurwiony, że odwróciła się do niego tyłem, ale prawdę mówiąc, miała to wszystko w—

Mógł ją zabić; jakie to miało znaczenie?

Kawiarnia była względnie pusta. Jeden stolik zajęty był przez młodą parę, która leniwie jadła deser z jednego talerza, inny przez ojca z dzieckiem, a kolejny przez samotną, starszą kobietę, która chyba na kogoś czekała, czytając gazetę.

Wiele stolików było wolnych, co sugerowało, że zazwyczaj był tu większy ruch.

Masz piętnaście minut — powiedziała, siadając przy jednym z wolnych stolików, wzrokiem schodząc w górę i w dół jego sylwetki, jakby oceniała to, jak się ubrał lub szukała między materiałem kurtki schowanej broni. — Potem wychodzę.

Ona zajęła miejsce przodem do wejścia i bokiem do okna. Jeśli którykolwiek z jego kolegów czy koleżanek się tu niespodziewanie pojawi, będzie wiedziała. Wyciągnęła ręce na blat stołu, załączając dłonie w sztywne pięści.

Wpatruje się w jego twarz, jakby na coś czekała.

przechodzimy tutaj
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów