Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Manchester
Manchester jest jednym z dynamicznie rozwijających się miast stanu New Hampshire. Jest ono typowo nastawione na przemysł, przede wszystkim włókienniczy, i jego populacja jest trzy razy większa od ilości mieszkańców Concordu. Historia miasta sięga rewolucji przemysłowej, dlatego wiele budynków z tamtego okresu jest zbudowana z charakterystycznej czerwonej cegły, która jest ważnym motywem architektury tego miejsca.
Manchester jest również znany ze swojego sportowego ducha. Swoją siedzibę mają tutaj drużyny takie jak: Manchester Monarchs (hokej na lodzie) i New Hampshire Fisher Cats (baseball), które przyciągają fanów z całego stanu.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
25 IV 1985

Tego dnia budzą się obok siebie. I również następnego się tak stanie. Lecz dziś rozstają się na te kilka godzin w ciągu dnia, by dać pochłonąć się własnym sprawom, pracy i… pożegnaniom. Gdy Judith przy nim nie ma, Sebastian siada w końcu do wszystkich listów, które zostaną wysłane przez Katerinę w odpowiednim momencie, jeśli nie będzie go już tutaj, by cofnąć polecenie.
Niemal codziennie naraża życie, ale to pierwszy raz, gdy pozwala sobie na przygotowanie pożegnania dla każdego. Trwa apokalipsa i tym razem ma do powiedzenia więcej, niż miałby, ginąc na służbie. A przede wszystkim zmieniła się jego sytuacja prywatna.
Nie zdążył poznać swojej córki, jednak to nie przeszkadza mu zajechać do notariusza, by zmienić testament. Cały majątek zostanie przekazany Lyrze Vandenberg.
Czuje się lżejszy po porannej modlitwie do Lucyfera i po załatwieniu wszystkich spraw, które wymagały załatwienia. Wieczorem może już skupić się tylko i wyłącznie na Judith.
Szykują się razem w jego domu na kolację, którą jej obiecał i żadne z nich nie mówi o tym, że jutro mogą pożegnać się z tym światem. Być może to ostatni podobnie beztroski wieczór, który spędzą razem. Pierwsza porządna randka – to dobry moment, skoro może być również ostatnią.
Gdy oboje są już gotowi do wyjścia, Sebastian psika się jeszcze ulubionymi, cudownie klasycznymi perfumami Ralph Laurena, otulając swoją sylwetkę nutami drewna cedrowego, skóry i paczuli.
Wprawiony w dobry nastrój, odgrywa tę całą szopkę z dziecięcym uśmiechem na ustach. Tę szopkę, w której otwiera drzwi przed swoją damą – zarówno te od domu, jak i te samochodowe.
Gdy odpala silnik, z radia zaczyna lecieć Elvis. Przygotował się starannie na te dwie godziny drogi do Manchesteru. W końcu chciała poza miasto – pamiętał.
Kiedy zaś już są na miejscu – w ładnie urządzonej, ale nie przesadnie eleganckiej restauracji, nawet odsuwa dla niej krzesło, racząc ją teatralnym gestem. Bawi go to, bo przecież choć obydwoje są z Kręgu, do żadnego z nich już nie pasuje ta cała otoczka.
Zamawia też najdroższe wino jakie mają, jak zrobiłby każdy przykładny mężczyzna z wyższych sfer nie dla swojej kobiety, ale za nią.
Oczywiście nie może tak grać w nieskończoność, bo nie o to chodzi w tym wieczorze. Pobawił się trochę, już wystarczy.
Dobra, co chcesz do picia, madmłazel? Zanim wrócą tu, prezentując etykietkę, oczekując od ciebie odczytania nut smakowych — śmieje się, choć to raczej mało prawdopodobne. Specjalnie wybrał przeciętne miejsce, żeby nie musieli czuć się sztywno. Nikt tutaj prawdopodobnie nie wie nawet, że wino należy nalewać, prezentując etykietę i pozwolić wpierw na jego skosztowanie. W dodatku przyjemne, pachnące drewnem miejsce bardziej przypomina atmosferę Cripple Rock niż North Hoatlilp.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Jutro być może nastanie ostatni dzień mojego życia.
Nie wiem tego na pewno, ale idę tam ze świadomością nieuniknionej śmierci w imię Lucyfera. Idę tam, bo nasz Pan mnie potrzebuje i mnie właśnie wybrał, abym dla niego walczyła. Idę tam, chociaż boję się jak jasny chuj, bo po raz pierwszy od lat naprawdę czuję, że mam po co żyć.
Nie żegnam się z nikim. Nie jestem histeryczką, a moje dzieci są wystarczająco dorosłe, aby były w stanie poradzić sobie same. Tak je wychowywałam. Na samodzielne, samowystarczalne i silne. Nawet jeśli tego nie rozumiały i być może mają mi coś za złe – tej siły nikt im nie odbierze. Również wtedy, kiedy mnie już zabraknie.
Nie mam sobie zbyt wiele do zarzucenia. Moja matka zadba o to, żeby dobrze wydać swoje wnuki, a ojciec zatroszczy się o dobro rodziny. Wiem, że nie zostawiam ich samych na świecie. A być może poprzez moje poświęcenie, ten świat będzie miejscem piękniejszym.
Nie muszą wiedzieć, że przykładam rękę do tego, co niegdyś napisano w Księdze Bestii. Być może dowiedzą się w swoim czasie.
Nie piszę listów do nikogo, bo nie mam takiej potrzeby. Moje tajemnice zginą razem ze mną, a ostatnio mam ich coraz więcej.
Jedna z moich tajemnic jest całkiem żywa i właśnie psika się przed moimi oczami perfumami o intensywnym, cedrowym zapachu, który wwierca mu dziurę w brzuchu, w głowie, a przede wszystkim w nozdrzach i sprawia, że momentalnie wariuję, jakby popsikał się afrodyzjakiem.
Jakby był mu potrzebny. Lecę na niego wystarczająco, żeby nie musiał uciekać się do jakichś głupich sztuczek.
Zaraz pomyślę, żeś wypsikał się jakimś eliksirem miłosnym – mruczę, obejmując go powoli wpół jeszcze zanim ruszamy do samochodu, a nosem łaskoczę skórę na jego szyi, gdzie zapach jest najintensywniejszy. – Co byłoby marnowaniem zasobów magicznych, bo nie jest potrzebny – dodaję z rozciągającymi się wargami w dość perfidnym uśmieszku, gdy unoszę głowę, by na niego spojrzeć. – I obraziłabym się wtedy za próbę manipulacji umysłem.
Nie ma niczego na tym świecie, czego brzydziłabym się tak bardzo, jak iluzji. Iluzja to potężna broń, ale zazwyczaj znajduje się w rękach słabeuszy. Tych, którzy chcą robić wodę z mózgu i łatwo zyskiwać przewagę w pojedynkach. Tych, którzy nie mają honoru.
Sebastian ma honor.
I nie posługuje się iluzją.
Chyba że chcesz podkręcić klimat, to może chociaż jak wrócimy – rzucam mu jeszcze, zanim się od niego odczepiam. A zanim to robie, rączka ześlizguje mi się na jego pośladek, który zostaje krótko ściśnięty. Mrugam zaczepnie, nim wychodzę z posiadłości, aby dotrzeć do samochodu.
Sebastian bawi się w najlepsze i widzę to doskonale. Otwiera drzwi, ustępuje miejsca i nie wiesz czasem, jaki z niego dżentelmenik. W przypływie dobrego humoru postanawiam go nie gasić, chociaż obserwuję go z uniesioną brwią, zastanawiając się, kiedy mu się znudzi.
Nie nudzi mu się jeszcze przez dobre dwie godziny, kiedy jedziemy poza granice Saint Fall, żeby spokojnie, razem zjeść kolację.
Do czego to doszło, że się człowiek musi kryć po obcych miastach.
Odsuwa mi jeszcze krzesło i zamawia najlepsze wino, a ja unoszę wymownie brwi. Ciekawa jestem, od kiedy ja piję wino. Niech on sobie tam popija co sobie chce. Ja wiem, że wino to trunek dam, sraty pierdaty, ale ze mnie taka dama, jak z Godfreya baletnica. Skoro już został wywołany.
Jeszcze raz – ostrzegam go lojalnie, celując w niego palcem, chociaż widział po mnie doskonale, że nie jestem zła. – A zacznę Cię kopać pod stołem.
Pod stołem można robić wiele ciekawszych rzeczy niż kopanie, ale na takie względy musi sobie zasłużyć. Pomyślę o tym, jak będzie grzeczny. I się upewnię, że na pewno nikt mnie tutaj nie rozpozna.
Zamów mi normalną whisky, a nie – mruczę pod nosem, gapiąc się już w kartę menu.
Nie jestem dobrą i łatwą opcją na romantyczną randkę.
Ale nawet ja nie mogę nie docenić, że dostosował się do mojego gustu i wybrał o wiele mniej opiewające w luksusy miejsce. Takie, które bardziej przywodziło na myśl ładną karczmę w Cripple Rock, niż pałacyk Veritych.
Doceniam.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Prezentuje Judith ten dobrze już jej znany, niemal dziecięcy, beztroski uśmiech w odpowiedzi na jej słodkie pogróżki. Nie wygląda przy tym na kogoś, kto szykuje się na śmierć i jest gotów się z ową zmierzyć bez żadnego sprzeciwu. Śmierć, kowen i apokalipsę zostawił w innej szufladce. Ta, do której wskoczył teraz, nie ma nic wspólnego z powyższymi. Ta jest przyjemna i przepełniona obecnością Judith. To na niej się skupia, może dlatego tak łatwo jest mu nie myśleć o tym, co będzie jutro. Zapewne i tak ich rozmowa szybko potoczy się ku kwestii ratowania Surtra, ale na razie może uśmiechać się jak zadowolony dzieciak i wpatrywać się w Judith niemal maślanymi oczyma. Niemal, bo niewinne i psie spojrzenie nijak mu nie pasuje – zupełnie jakby nie był do niego zdolny. Być może nie jest. Stać go na delikatność, jakiej wiele osób by się po nim nie spodziewało, lecz mimo to był wychowywany na twardego i dość szorstkiego w obyciu mężczyznę. W gruncie rzeczy tylko Judith widzi go tak często w podobnym wydaniu.
Mógłby powiedzieć, że wyobraża ją sobie robiącą pod stołem zupełnie inne rzeczy, ale takie teksty pozostawia gówniarzom. Uważa, że nie wypada rzucać nimi nad stołem, w perspektywie romantycznej kolacji. Jakby nie było, ma już swoje lata na karku i pewne zasady w obyciu z kobietami – podobne odzywki woli zarezerwować na moment, w którym będą sami. Tylko podobne, bo oczywiście z szacunku do Judith nie śmiałby oczekiwać od niej, że posunie się do takiej formy pieszczoty.
Ostatecznie więc komentarzem na groźby pozostaje przekorny uśmiech.
Gdy podchodzi kelner z winem, którego etykietki Sebastian nie kojarzy – a to oznacza, że nie jest to nic z wyższej półki – uśmiecha się ładnie, niby to przepraszająco, choć skruchy próżno u niego szukać. Wino jest już otwarte, więc po prostu za nie zapłaci – żaden problem.
Rozmyśliliśmy się, proszę przynieść whisky. Szkocką — precyzuje gładko i kilka chwil później składa również zamówienie na jedzenie.
Gdy już mają polaną whisky i czekają na swoje jedzenie, Sebastian unosi nieznacznie szklankę w geście toastu.
Za spóźnione pierwsze randki. — W jego głosie pobrzmiewa rozbawienie, kiedy stuka szkłem o szklankę Judith. Ta randka spóźniła się o jakieś trzydzieści lat. — Jeśli dożyjemy, to latem zabiorę cię na porządną wycieczkę, w stylu Veritych. Żebyś nie zapomniała z kim się związałaś — powiedział to głośno? Świadomie, czy mimochodem? To miało pozostać zagadką, bo kontynuuje tak, jakby nie padła właśnie żadna bardzo konkretna deklaracja. Tym razem na trzeźwo i nie po miłosnych uniesieniach. — My dwoje, domek letniskowy, słońce i prywatna plaża.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Te niewinne uśmieszki, urocza postawa, to szczenięce spojrzenie mogłyby na mnie zrobić wrażenie. Ale czas zadać sobie podstawowe pytanie.
Czy te oczy mogą kłamać?
Jasne, że mogą.
Nieważne jak nieziemsko niewinnie się dziś prezentuje, ja wiem, do czego jest zdolny. I co w związku z tym? I to, że mi się taki, kurwa, podoba jeszcze bardziej. Siadając na krześle, gdy już odstawił swoją dżentelmeńską szopkę i opada już kotara „dobrego wychowania względem swojej damy”, chamsko podpieram jedną ręką podbródek, w drugiej trzymając kartę z menu, ale moje oczy wcale nie przebiegają po tekście, a po cholernie pociągającym mężczyźnie naprzeciw mnie, po jego mocno zarysowanej szczęce, jasnych oczach i niewielkich pasmach siwizny wplątanej we włosy. Mężczyźni siwieją zawsze w chuj szybko, Sebastian i tak trzymał się cholernie dobrze. Chociaż gdybym się sama sobie przypatrzyła, pewnie też bym znalazła kilka siwych pasemek.
Zbyt późno odnaleźliśmy drogę do siebie.
Zbyt późno dojrzeliśmy na tyle, aby za sobą przepadać.
Zbyt późno zrozumieliśmy, że łączy nas więcej niż dzieli.
Zbyt późno zaczęliśmy wodzić za sobą pełnym uwielbienia spojrzeniem, przysięgając sobie niewiążącymi w żaden sposób słowami moja – mój.
Uśmiecham się o wiele za szeroko, kiedy biedny kelner musi pozbyć się przyniesionej butelki wina, aby za moment donieść nam do stolika szkocką. Też całą karafkę. Teraz przynajmniej mamy o czym rozmawiać.
Odpowiadam Sebastianowi tym samym, chociaż prycham krótko w rozbawieniu.
Za spóźnione pierwsze randki – wtóruję mu, stukając ścianką szklanki o szklankę, a następnie wypijając solidny łyk. Picie na pusty żołądek nigdy nie jest dobrym pomysłem. Na szczęście jestem zbyt zaprawiona, żeby rzygać z tak błahych powodów, a jedyne, co mi grozi, to najebanie się. Ostatnim razem skończyło się to całkiem miło, dlatego nie dostrzegam minusów takiego obrotu spraw w takim towarzystwie.
Chociaż myśmy pierwszą randkę mieli chyba na strzelnicy, co? – unoszę wymownie brew, uśmiechając się podle i szelmowsko, specjalnie przywołując nam jedno z naszych pierwszych spotkań. – Nie wiem nawet, czy żeś w tarczę wtedy trafił – upijam bezczelnie jeszcze jeden łyk whisky, patrząc mu bezpośrednio w oczy. Tak, dręczę go specjalnie, a o co chodzi? – Myślałeś kiedyś, co by było, gdybyśmy jednak się wtedy pobrali?
Ja tak. Za każdym razem dochodzę do wniosku, że dzisiaj byśmy się nienawidzili, albo byli ze sobą z obowiązku. Na pewno nie bylibyśmy takimi samymi ludźmi jak jesteśmy dzisiaj, bo to nasze wybory kierujące nas bliżej Lucyfera sprawiły, że potrafimy dzisiaj ze sobą się dogadać.
Czasem jednak przemyka mi przez myśl, jakie byśmy mieli zajebiste dzieci.
Cóż, nie będzie nam dane tego sprawdzić.
O trzydzieści lat za późno. Tak.
W tym wszystkim jakoś pasuje mi stwierdzenie żebyś nie zapomniała, z kim się związałaś, chociaż mimowolnie brwi mkną ku górze, razem z kącikiem ust. Związałam się, tak? Miło, że nie tylko ja o nas myślę w ten sposób. Przyłapuję się na tym nadzwyczaj i niepokojąco często.
Teraz jest mi raźniej.
Palcem zaczynam obrysowywać krańce szklanki, kiedy stopa podryguje mi do znanego tylko sobie rytmu. Nie pamiętam, kiedy ostatnio w miejscu takim jak to siedziałam jak damulka, z nogą założoną na nogę. Mam wrażenie, że to Sebastian projektuje na mnie wizje mnie-kobiecej i jakimś cudem się do niej dostosowuję.
Taka ze mnie kobieca damulka jak z koziej dupy trąba. Ale to nadal urocze.
Uśmiech nieznacznie poszerza się, bo wizja roztaczana przez Sebastiana jest zbyt kusząca. Wakacje we dwoje – jakbyśmy mieli kiedykolwiek taki luksus dostać. My, domek, słońce i prywatna plaża. Luksus, którego nie doświadczyłam, bo i nie było z kim. Marzenie, które jest zbyt piękne, aby mogło się tylko spełnić i wcale mi nie chodzi o piejące z każdego kąta luksusy.
Więc zabierasz mnie do muzeum? – Nie byłabym sobą, gdybym wyraziła swoją aprobatę wprost. Tę aprobatę nie-wprost Sebastian może poczuć na swojej łydce, po której delikatnie sunie wierzch mojej stopy. Dobrze, że założyłam dzisiaj lżejsze buty zamiast glanów, dzięki temu nawet może poczuć kawałek mojej skóry. Na moich wargach błyszczy niewinny uśmieszek, zupełnie jakbym nie robiła niczego złego.
Nie robię przecież. Jesteśmy razem z daleka od wszelkich znajomych. Co złego jest w niewinnym dotykaniu swojego mężczyzny na wspólnej randce?
Nie wiem – mówię to tylko z przekory. Tak naprawdę wiem. Wiem, że tam pojedziemy. O ile przeżyjemy. – Co, jak Verity się dowiedzą, że zabierasz jakąś dupę do rodzinnej willi? – Nie do końca chciałam popsuć nastrój, ale poniekąd takie były nasze relacje. Jestem kochanką bogatszego ode mnie mężczyzny, którego stać na wszystko, czego sobie tylko zamarzy. Wiem, że nasza relacja to coś znacznie bardziej poważnego i skomplikowanego. Z punktu widzenia jego rodziny jednak, gdyby ktokolwiek się dowiedział, widzieliby we mnie właśnie to. Dupę na boku.
Poważna choroba zwyrodnieniowa wielu mężczyzn po czterdziestce.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Pamięta „randkę” na strzelnicy i doskonale też pamięta, jak wybitnie sprawnie trafiał w tarczę. Przynajmniej z początku. Ale i potem zdarzyło mu się kilka pięknych środeczków. Oburza się więc teatralnie, tak jak to lubi robić, gdy się ze sobą przekomarzają. To było między nimi już przedtem, zanim połączyła ich fizyczność, zanim zorientowali się, że obydwoje pragną przenieść tę znajomość na zupełnie inny poziom, na jakim w teorii nigdy nie powinna się znaleźć.
Ostatecznie i tak są przede wszystkim dwójką bardzo dobrych kumpli – świetnie rozumiejących się ludzi, którzy lubią swoje towarzystwo, dzielą wspólne poglądy i doświadczenia. Pewnie nigdy by nie doszli do tego momentu, gdyby nie to, że któregoś dnia Sebastian uznał za dobry pomysł zdradzenie Judith informacji o istnieniu kowenu. A innego uznał, że będzie dobrze wyglądać w czerni, z tą jakże groźną strzelbą na plecach.
Może od początku pracował na ten moment, na tę relację, tylko nigdy nie wiedział, jaki cel mu przyświeca? A jednak, gdyby ktoś kilka miesięcy temu zapytał go, czy leci na Carter, roześmiałby się tylko. Jak mógłby?
Czy naprawdę dawniej nie widział w niej kobiety? Teraz nie potrafi sobie tego wyobrazić. Wszystko w niej go pociąga, tak wiele w niej podziwia, tak bardzo lubi ją mieć przy sobie. I kocha widzieć, że sam też jest dla niej tym wszystkim, czego pragnęła, nawet jeśli o tym nie wiedziała. Że przy nim może być całkiem sobą. Nie tylko panią oficer, ale po prostu Judith.
Trafiłem, trafiłem. I to nie raz, droga pani — broni swojego honoru i celnych strzałów, nagle przypominając sobie, że jeszcze nie tak dawno żarty z celności były standardowym przywitaniem Judith. Śmieje się krótko na to wspomnienie. Ma wrażenie, że działo się to w innym życiu.
Odkryli siebie na nowo tak niedawno, a czuje, jakby minął co najmniej rok. Intensywność tej relacji nie jest tym, na co którekolwiek z nich było gotowe.
Upija solidny łyk whisky, a gdy odejmuje szkło od ust, gra na nich drobny, ciężki do odczytania uśmiech. Czy myślał, co by było, gdyby? Chyba każdemu zdarzają się takie myśli, choć Sebastianowi z pewnością relatywnie rzadko. Jego umysł woli przebywać w teraźniejszości i w świecie realnym, nie w tym, gdzie panuje wyobraźnia i marzenia.
Czasem — mówi w końcu, ale jego mina nie wskazuje na to, by te myśli były lepsze od tego, czym żyje obecnie. Nie są. Jest realistą, wie, w jaką stronę potoczyłoby się wtedy jego życie. Widzi przecież związki małżeńskie innych Veritych. Z pozoru idealne, ale przecież wystarczy się dobrze przypatrzeć. Większość małżeństw w Kręgu tak wygląda. Nie pobierają się z miłości, a dla spełnienia obowiązku i oczekiwań społecznych. Dla przyszłości kolejnych pokoleń czarowników, dla Trójcy, której oferują swoje życia i dla dawania przykładu tym, którzy są bardziej podatni na błądzenie. Na zewnątrz wszystko musi być idealne. Ale to, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami, rzadko jest tak kolorowe. — Lucyfer wiedział co robi, poznając nas wtedy. — Bowiem Lucyfer wiedział doskonale, że się zniecierpią, że ta antypatia będzie ciągnąć się przez lata, że postawi ich na odpowiednich, jedynych słusznych ścieżkach. By mogli odnaleźć się na ich skrzyżowaniu dekady później, gotowi, by spojrzeć na siebie dojrzalszym okiem i zrozumieć, że droga do tego punktu była samotna, lecz potrzebna.
Dobrze się stało.
Więc zabieram cię do muzeum — przytakuje z rozbawieniem, ale jego uśmiech nabiera trochę innego wyrazu, kiedy czuje jak pod nogawkę wkrada się stopa Judith, jak kawałek jej skóry przesuwa się gładko wyżej, sprawiając, że jego oczy mrużą się lekko. W ostrzeżeniu? W zachęcie?
Judith kieruje tę rozmowę ku lekko nieoczekiwanym torom. Sebastian w istocie nie spodziewał się, że myśl o wakacjach zostanie przekierowana ku jego własnej rodzinie.
Upija jeszcze łyk whisky. Trochę tu posiedzą, więc powinien być w stanie prowadzić. Najwyżej zadzwoni po kierowcę.
Sebastian nigdy nie wypowiada się niepochlebnie o swojej rodzinie i pilnuje skrupulatnie idealnego obrazka, dlatego właśnie jakaś dupa w rodzinnej willi w istocie powinna być tematem kontrowersyjnym i on tę narrację powinien podtrzymać. Ale to jest Judith i jej ufa i przed nią nie będzie zgrywać szopki. Parska więc krótko, bo na myśl przychodzi mu inny Verity i Sebastian doskonale wie, co by na to powiedział.
Uznają, że w końcu zachowuję się jak na Verity'ego przystało. — Prawda jest taka, że gówno by ich obchodziła jedna, dwie czy kilka panienek w willi. Kobiety obłapiają Veritych i żadnego z męskich przedstawicieli rodu nie dziwią takie rozrywki. Sebastian zdecydowanie wyłamuje się w tej kwestii ze swoim honorowym podejściem i szacunkiem do płci pięknej. — A właśnie — przypomina sobie, skoro już temat schodzi na rodzinę.
Mój kuzyn chce cię poznać. Rozmawiałem z nim po wiecu Williamsona i wypadło mi z głowy. — Dużo się działo, a na dodatek Judith miała wtedy solidnego focha. — Ben angażuje się w sprawy rodzinne bardziej niż ja. No i jest niegłupi, potrafi dostrzec korzyści z życia dobrze z Carterami. — To nie takie oczywiste, wiele rodzin nie potrafi.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Śmieję się krótko na te zapewnienia, że otóż trafił i to całkiem nie raz. Kiwam głową jakby z politowaniem matki, której nie chce się kłócić z fantazjami dziecka, i poniekąd właśnie taką postawę przyjmuję. Jakbym mu nie wierzyła. Jakbym widziała coś innego.
Może faktycznie widziałam?
Trafiłeś, to prawie mojego ojca w dupsko – nie daję za wygraną. Teraz to już nie ma znaczenia, kto był lepszym strzelcem (ja) i ile razy Sebastian trafił w tarczę, gdy go wzięłam na tą „randkę” na strzelnicę. Nasza druga randka na strzelnicy była o wiele bardziej udana. Jak już zdjął z siebie to jarzmo wyjebanej pod sufit dumy i potrafił przyjąć krytykę i wskazówki.
Takiego go lubiłam. Taki mi się podoba. Z dystansem do siebie, gdy potrafi śmiać się z własnych błędów i przyjmować krytykę. Takiego podziwiam go o wiele bardziej niż podlotka, który myślał, że świat należy do niego, bo urodził się w dzianej rodzinie.
Teraz finanse ani rodzinne niesnaski nie mają znaczenia, gdy walczymy pod jedną banderą, dla jednego celu. To łączy nas o wiele mocniej i trwalej niż małżeństwo, do którego, na szczęście, nie doszło, co za moment potwierdza swoimi lakonicznymi słowami.
Jeszcze trzeba wziąć pod uwagę naszych rodziców. Mogli się uprzeć.
Upór mojej matki pojawił się dopiero wtedy, kiedy zabrakło już kandydatów i pojawiła się ambitna rodzina Joaba. Gdyby nie upór mojej matki, jestem pewna, że do dzisiaj byłabym starą, bezdzietną panną, siedzącą w Wilderness Mastery ze strzeblą, nie gwardzistką na służbie Lucyfera.
Sebastian przytakuje, a ja z satysfakcją obserwuję, jak jego mina nieznacznie się zmienia, czując nieoczekiwaną bliskość pod stołem. Czy mu się podoba? Nie wiem. Nie protestuje, a kąciki moich ust wyginają się nieznacznie, bo wcale nie przestaję, przesuwając nogę stopniowo coraz wyżej.
Niech to chociaż będzie przyjemne muzeum – rzucam przekornie, mrużąc oczy z czystej złośliwości. Niesamowite, jak łatwo odkrywam w sobie upodobania do dręczenia biednego Sebastiana w miejscu publicznym. A jeszcze nawet nie przynieśli nam kolacji.
Nie wiem, dlaczego poruszam temat dupy na boku. Oczekuję chyba czegoś innego niż faktycznie dostaję. Wszyscy mogą się domyślać, jaka zgnilizna czai się za perfekcyjnymi rodzinnymi obrazkami, dlatego pierwotnie tylko parskam krótko, słysząc przytyk Sebastiana na temat rodziny.
W końcu zachowuję się jak na Verity’ego przystało.
Przepijam te słowa drobnym łykiem whisky i przez kilka ułamków sekund dostrzec można, jak moje oczy uciekają w bok, a usta już nie wykrzywiają się w uśmiechu, a przyjmują raczej grymas… rozgoryczenia. Nie trwa to długo, dokładnie tyle, ile czasu trzymam whisky w ustach, aby ją przełknąć.
Kto by pomyślał, że dożyję czasów, kiedy jestem sprowadzona do byle kochanki kolejnego Verity’ego.
Dupy na boku. Tak.
Jestem kimś więcej. Jestem kimś, komu Sebastian ufa, z kim uwielbia spędzać czas. Z kim spotyka się chętnie, ryzykując reputacją i naganą od przełożonego w Gwardii.
Nie jestem dla niego zwykłą dupą na boku.
Nie jestem, prawda?
Powiedział, że jest mój.
Obiecał.
Moje oczy wracają do niego momentalnie, chociaż wargi przysłaniam wciąż bokiem szklanki, kiedy kontynuuje temat rodziny. Nawet nie wiem, kiedy odrywam swoją stopę od jego łydki i poprawiam się nieznacznie na krześle. To by było na tyle z prowokacyjnych czułości.
Unoszę znacznie brwi, wraz z kolejnym łykiem trunku przełykając gorycz własnego zwątpienia, aż przeistacza się w krótki śmiech, chociaż bardziej ironiczny.
Korzyści z życia dobrze z Carterami? – Zabawne. Gdybym nie znała reputacji naszej rodziny na salonach, jeszcze bym w to uwierzyła. – Takie jak, taniej kupi futro dla żony, albo dostanie świeższe mięso na święta? – prycham w rozbawieniu. Dostrzega korzyści płynące z życia dobrze z nami. A to dobre. Albo to skończony debil, albo geniusz. – Jak szuka względów, to niech rozmawia z nestorem, ja tam tylko mieszkam – wzruszam ramionami i bawię się szklanką w dłoni.
Nie jest to do końca prawda. Odkąd sprezentowałam wujowi głowę Białego Łosia, mam u niego specjalne względy. Nie chwaliłam się tym przed nikim.
Nikt też nie wchodził nam do jadalni, żeby zobaczyć, że poroże zajmuje całą jebaną ścianę. Trzeba było przewiesić resztę trofeów, bo tylko przeszkadzały.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Ach. Chodzi jej o randkę. Tę imitację, która miała chyba randką być, ale wyszło, jak wyszło. Wolał nazywać to spotkaniem zapoznawczym – jak to w Kręgu. Aranżowane małżeństwa nie miały nic wspólnego z randkami, chyba że akurat rodzicom udało się trafić ten jeden los na milion i para zapałała do siebie sympatią na pierwszym spotkaniu. Zwykle ciężko liczyć na więcej niż sympatia, choć Sebastian wie, że wielu ludzi potrafi zapałać do siebie miłością nawet kilka lat po ślubie. Przyzwyczajają się do siebie, a poczucie, że mogą liczyć na drugą osobę, robi swoje. O ile oczywiście rzeczywiście są wobec siebie uczciwi. Zwykle małżeństwo wiąże się ze zbyt szybkim porzuceniem swoich przyzwyczajeń i swojej wolności, a to prowadzi do frustracji, zaś ta sprawia, że życie we dwójkę staje się chrześcijańską wizją piekła.
Tak, rzeczywiście tamtego dnia z tarczą nie szło mu najlepiej. Nigdy nie lubił polowań (oczywiście nigdy nie przyznał się na głos), a w tamtych czasach nie miał również jeszcze doświadczenia z bronią krótką. Nie popisał się i pewnie dlatego myśl o Judith wkurwiała go wtedy bardziej niż powinna. Zamiast potraktować ją jak każdą inną kandydatkę, podziękować i zapomnieć, on wściekał się jak gówniarz, którym zresztą wtedy był. Chyba ją nawet obraził nie po dżentelmeńsku – pewnie dlatego i ona go nie trawiła. Zdecydowanie zaczęli złą stopą.
Judith zauważa, że rodzice mogli się uprzeć, a Sebastian popada w chwilową zadumę – wracanie myślami do tamtych czasów nie jest tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. Minęło prawie trzydzieści lat – lat wypełnionych tyloma doświadczeniami i kwestiami wartymi spamiętania, że młodzieńcze dni były gdzieś na dalekim marginesie i rozmywały się pod całą resztą.
Rodzice zawsze mogą się uprzeć – wystarczy zagrozić wydziedziczeniem, wtedy, kiedy szantaż emocjonalny i ograniczenie środków do życia nie wystarcza. Ale rodzice Sebastiana nie mogli tego zrobić. Nie byliby w stanie. W tamtym momencie nie mieli jeszcze drugiego syna, a pierworodnego stracili po kilku krótkich niemowlęcych oddechach. Matka Sebastiana zawsze traktowała go jak skarb i prędzej sama rzuciłaby się pod koła rozpędzonego wozu, niż powiedziała, że przestaje być jej synem.
Sebastian to wiedział i wykorzystywał. Był egoistycznym dzieciakiem. Judith nie miała tego komfortu.
Mogli — zgadza się z nią krótko, choć to nieprawda. Nie w jego przypadku.
Kwestię „muzeum” kwituje znaczącym uśmiechem. Wszystko musiałoby być miłe i Judith nie powinna mieć co do tego żadnych wątpliwości.
Nie dostrzega jej reakcji na swoją odpowiedź w kwestii rodzinnych nastrojów. Nie mógłby podejrzewać, że Judith, po tym wszystkim co przeżyli w ciągu ostatniego miesiąca, o czym rozmawiali i co sobie deklarowali, mogłaby posunąć się do tak absurdalnej myśli, że jest tylko jedną z dup, w których lubią przebierać obrzydliwie bogaci prawnicy. Sebastian w zasadzie nawet nim nie jest. Kiedyś – tak. Ale wyrósł z tego. Z przebierania w kobietach i z ambicji prawniczych też. Wybrał inną drogę.
Judith w zasadzie wyśmiewa kwestię porozumienia się z Benem, przy czym kończy również swoje intrygujące zabiegi pod stołem. Sebastian w reakcji mruży delikatnie oczy, być może trochę urażony jej reakcją, a jego brew unosi się drobnym ruchem.
Nie pierdol, ma ochotę powiedzieć i jeszcze dwa miesiące temu dokładnie to by powiedział. Ale od tego czasu dużo się zmieniło.
Odstawiwszy szklankę, układa plecy wygodniej na krześle i krzyżuje luźno ramiona, słuchając tego, co Judith ma do powiedzenia w kwestii stosunków rodzinnych.
Jeśli miałby być szczery, nie spodziewał się po niej takiego zlania tematu. I sarkazmu, którym mogłaby poczęstować każdego innego, kto przyjdzie do niej z tym tematem.
Ale nie jego.
Tak, zdecydowanie poczuł się trochę urażony.
Przekażę mu — stwierdza krótko, nawet jeśli być może w pierwszej chwili miał zamiar wejść w dyskusję. Jeśli jednak Judith ucina ją w zarodku i nie widzi korzyści w spotkaniu z Veritym, ani nie pomyślała o tym, że miło byłoby to zrobić, choćby z uwagi na to, że poprosił ją o to Sebastian, to niech tak będzie.
Jest tym mocniej zaskoczony, bo przecież Judith powinna wiedzieć, że korzyści opierają się na wzajemności i dobry kontakt z przedstawicielami Veritych nigdy nie działa na niekorzyść. Może się pomylił i jednak nie zależy jej na tych kwestiach tak, jak z początku zakładał? Widział przecież przez te wszystkie lata, że angażowała się w działalność swojej rodziny – dużo mocniej niż Sebastian w sprawy Veritych. Nawiązując korzystne dla Carterów kontakty, mogłaby zaplusować u swojego nestora i zwyczajnie zadbać o sprawy rodziny.
Nie jest pewien skąd ta opryskliwa odpowiedź, ale nie zamierza drążyć. Nie to nie.
Kelner przynosi jedzenie, a Sebastian dolewa im whisky.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Krótkie zmarszczenie brwi i lakoniczna odpowiedź powoduje u mnie głębokie westchnięcie.
Czy my nie możemy pójść na randkę i się na niej, przy okazji, nie wkurwić?
Gdybym się nad tym zastanowiła lepiej i głębiej – to i tak jest cud, że jesteśmy w stanie się dogadywać. Jeszcze przed chwilą wspominałam naszą młodość, gdy się poznaliśmy. Nie zapowiadało się za dobrze. Z czasem dojrzeliśmy, dostrzegliśmy także łączące nas cechy i cele, dostrzegliśmy swoje potencjały, odsuwając dumę na bok, zauważyliśmy, że patrzymy w jednym kierunku, a z czasem coś między nami zaczęło iskrzyć, pokazując, że nie tylko możemy się kumplować, ale są pewne drobiazgi, które nas w sobie pociągają.
Ale wciąż byliśmy ludźmi z dwóch światów. On – Verity, i ja – Carter. To się nie mogło udać wtedy i pomimo ogromnej zmiany w naszym postępowaniu, różnice czasem wciąż wypływają na powierzchnię.
Sebastian się dystansuje, kelner przynosi nam jedzenie i mnie tym przy okazji wkurwia, bo sobie zajebisty moment obrał na to, żeby się wepchnęła tutaj jeszcze osoba trzecia. Sebastian polewa dżentelmeńsko whisky, a ja poprawiam niedżentelmeńsko dupę na stołku i kładę przedramiona na blacie, co pod względem etykiety jest błędem karygodnym, ale w dupie to mam w tej chwili, bo chcę, żeby na mnie popatrzył.
Sebastian – zaczynam poważnie, zadziwiając się samą, skąd u mnie takie pokłady cierpliwości. Za bardzo jest dla mnie ważny, żebym zbyła te jego humorki i dystansowanie. – Nie urodziłeś się Carterem, więc nie wiesz, że to w chuj zjebane życie. – Rzadko to mówię. Właściwie nigdy czegoś takiego nie mówiłam, bo nigdy się nie skarżyłam. Teraz też się nie skarżę. Mówię mu po prostu jak jest. – To nie jest życie wykształconego i szanowanego wszędzie, kurwa, na salonach i w Kościele, prawnika, za którym się pójdzie wszędzie, bo ma, kurwa, charyzmę – i pieniądze. Te jednak nie są dla mnie teraz ważne. Generalnie nie są dla mnie ważne, mam wystarczająco, aby nie narzekać. – To życie myśliwych. Kiedyś może to było świetne życie, jak sobie pieprzona szlachta jeździła na polowania i strzelała dla rozrywki, ale teraz? Teraz jedna Bernadetta z drugą Elizabeth będą napierdalać w kąciku, jakie to nieludzkie, żeby pozbawiać życia biednych żyjątek, kiedy obwieszają się szalikiem z norek i zachwalają swoją sarninę podaną w sosie z jakichś pieprzonych kurek czy chuj wie jeszcze czego. Kiedyś mieliśmy dobrą pozycję, teraz ludzie patrzą na nas jak na nieludzkich morderców, bo robimy to, co jest konieczne, żeby nie chodzili głodni i nadzy, ale wszyscy postanawiają sobie myśleć, że zabijanie to nasze hobby i jesteśmy pieprzonymi potworami ze strzelbą na ramieniu, którzy zastrzelą wszystko, co się rusza. – W moich słowach nie ma goryczy, jestem przyzwyczajona do tego. Dlatego jestem taka szorstka. Dlatego patrzę sceptycznie na każdego człowieka, szczególnie, gdy przymierza się do lizania mi dupy. – Więc wybacz, że nie skaczę z radości, kiedy słyszę, że ktoś chce mnie poznać, bo uważa, że dobrze żyć w zgodzie z Carterami, bo albo ma na tym własny interes do zbicia, albo jest w chuj naiwny, co mnie by wkurwiło jeszcze bardziej, albo jest pieprzonym geniuszem, który potrafi patrzeć poza utarte schematy i nie interesuje go lecący na łeb na szyję prestiż całej rodziny.
Biorę w dłoń szklankę i upijam łyk nalanej mi whisky. Nagadałam się jak katarynka, ale nie przypuszczałam, że randki polegają na gadaniu o interesach.
Odstawiam szklankę, patrząc na Sebastiana poważnie i w skupieniu.
Jeśli uważasz, że ten Twój kuzyn jest faktycznie tym geniuszem, a nie szemranym cwaniaczkiem, który tylko mnie wkurwi, spotkam się z nim. – Nie wiem po co, ale skoro prosi… - Ale muszę mieć na to Twoje słowo.
Unoszę znacząco brew, a zaraz za nią drga kącik ust w lekkim uśmiechu.
No już, nie dąsaj się tak. Ufam Ci i mam do Ciebie zdecydowanie za dużą słabość, żeby odmawiać.
Poza tym, jeżeli ten kuzyn faktycznie jest tak wartościową osobą, może faktycznie jest to dobre posunięcie, aby się z nim zapoznać. Tylko dlaczego ze mną? Jestem jedną z wielu Carterów, jaki ja mogę mieć wpływ na cokolwiek?
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Sebastian.
Sebastian, nie bujaj się na krześle. Sebastian, znowu się z kimś pobiłeś? Sebastian, przestań, proszę, dyskutować.

Matczyny głos wraca w zabawnych momentach. Mniej zabawne jest to, że Judith zwraca się do niego podobnie, jak własna matka, wtedy, kiedy nadchodził czas na lekcję wychowawczą. W tonie Carter pobrzmiewa ta protekcjonalna nuta człowieka, który musi wytłumaczyć dziecku skomplikowaną sprawę i Verity’emu wyjątkowo mocno się to nie podoba. Zatrzymuje spojrzenie na Judith, upijając spokojnie łyk alkoholu, a lekki niesmak, który wywołało jego imię w jej ustach w tej formie, nie odbił się nijak w jego reakcji. Sebastian bardzo wprawnie umiał podobny niesmak ignorować — kwestia praktyki.
Kiedy okazało się, do czego dąży Judith, zaczynając swoją wypowiedź od zaznaczenia, jak przejebane mają Carterowie, Sebastian powstrzymuje się przed uniesieniem brwi. Po prostu słucha, zabierając się z pełnią swobody za spożywanie własnego dania. Jego spojrzenie wyraża uprzejme zainteresowanie.
Doprawdy nie sądził, że krótka prośba o spotkanie się z jego kuzynem wywoła w Judith tak zawiłe i idące daleko przemyślenia.
Ech, kobiety. Powiedz słowo, odpowiedzą dwudziestoma i przy okazji wrócą pamięcią do dwóch poprzednich pokoleń. W tym wypadku jest to nawet dość dosłowne. Nie ma oczywiście nic przeciwko temu, by Judith dzieliła się z nim swoimi emocjami i przemyśleniami, nawet jeśli nie jest najlepszy w tych kwestiach — po prostu nie uważa, że jest sens rozdmuchiwać tak prostą sprawę jak spotkanie z nie tyle przedstawicielem innej rodziny, co po prostu z kuzynem Sebastiana. Nie widzi powodu, dla którego Judith z bardzo prostej prośby robi coś tak skomplikowanego.
Co jednak dużo bardziej go dziwi, to narracja, jaką przyjęła. Ostatnie z czym Sebastian zestawiłby Carter to użalanie się nad sobą i szukanie głaskania po główce. Stawiania się w roli ofiary. Szczególnie wtedy, gdy jest to zupełnie zbędne i — w opinii Sebastiana — nieuzasadnione. Naiwne wręcz, tak by to ujął. Bo przecież w ich świecie zawsze chodzi o korzyści, o jakiś interes, o wykorzystanie drugiej strony tak, by na tym zyskać i samemu nie stracić. To nie dotyczy tylko Carterów, ale każdej rodziny w Kręgu. Dwie strony dążą do porozumienia, wiedząc, że każda może coś na tym zyskać. Krąg działa w tym aspekcie jak biznes. Dlatego zawiera się korzystne małżeństwa, dlatego szuka się nowych punktów zaczepienia i sojuszy tam, gdzie widać niewykorzystany potencjał. Sebastian doskonale to rozumie i był pewien, że Judith też — przecież i ona wychowała się w tym środowisku. Tak, Carterowie są specyficzni, ale przecież nie tylko oni. Każda rodzina w Kręgu ma swoje nawyki, swoją historię i coś, co ich wyróżnia.
Nic dziwnego, że pod koniec monologu Judith, Sebastian nie kryje już swojego zaskoczenia, a jedna z jego brwi unosi się wymownie, gdy zapija wszystkie cisnące się na usta słowa alkoholem. Bo gdyby rozmawiał z kimś przypadkowym, zapytałby teraz Judith, czy urodziła się wczoraj. I choć ona najwidoczniej zupełnie nie ma zamiaru szczypać się z Sebastianem i traktować go ulgowo w dzieleniu się swoimi przemyśleniami w otoczce sarkazmu, tak w głowie Sebastiana ktoś zamontował pewien sprawnie działający hamulec, odkąd ich relacja nabrała nowego wydźwięku.
Nie dam ci swojego słowa — odpowiada bez większych emocji, krojąc lekkimi ruchami steka. Przez kilka momentów znacznie mocniej przypomina stereotypowego Verity’ego niż gwardzistę, który od dawna nie zaprząta swojej głowy sprawami polityki i sieci kontaktów w wyższych sferach. — Jeżeli uważasz, że przyjazny Verity w rękawie na nic ci się nie zda, do niczego przecież nie będę cię namawiać. Ja w tym interesu nie mam. Chciał cię poznać, czemu dokładnie — tego nie wiem. Przekazałem, jak będziesz chciała to się spotkamy w większym gronie, jak nie, to nie. — Wzrusza gładko ramionami, udowadniając całą swoją postawą, że w istocie nie interesuje go tak mocno ta kwestia. Spełniał prośbę kuzyna, ot tyle.
Zostawmy to. Jedz, bo ci wystygnie. Jest całkiem dobre. — Z pełną naturalnością przechodzi na swobodniejszy ton, ponaglając Judith skinięciem głowy okraszonym ładnym uśmiechem. W jego głowie temat jest już skończony i równie dobrze mogłoby go nie być.
Swoją drogą, wybierasz się na tegoroczny bal? O ile przeżyjemy. — Do tej pory nie poruszyli tego tematu, ale to przecież nic dziwnego. Obydwoje mieli tak wiele na głowie, że list od pani Laffite przeszedł niemal niezauważony w stosie innych, ważniejszych spraw. — Skoro jeszcze nie miałem szansy ubrać cię w ten fartuszek, to może chociaż przypomnę sobie, jak wyglądasz w sukni. — Na usta Sebastiana wstępuje przekorny uśmieszek, a oczy uśmiechają się do wspomnień z lat, gdy jeszcze Judith Carter była panną na wydaniu i nikt nie chciał słuchać o żadnych garniturach czy innych wymysłach. Wtedy by tego nie przyznał, ale wyglądała prześlicznie w dziewczęcych, eleganckich kreacjach. A to jej naburmuszone spojrzenie dziwnie z nimi współgrało.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Nie podoba mi się to, jak na mnie patrzy.
Jego twarz wyraża nic. Mogłabym przypisać teraz do niej dosłownie każdą emocję i każdą myśl, a i tak małe prawdopodobieństwo, że bym ustrzeliła odpowiednią. Gapi się na mnie niemal z obojętnością, która przyprawia mnie o spazmy, a uniesiona w końcu w zdumieniu brew pozostawia gorzki posmak gdzieś na gardle.
Wszystko zawsze musi się spierdolić.
Żadna randka nie może przejść dobrze, bez nieporozumień, kłótni i zbędnych negatywnych emocji. Może jednak różnimy się aż nadto, tylko uparliśmy się, żeby o tym zapomnieć, od czasu do czasu zapominając, że zapomnieć mieliśmy.
Nie czuję się dobrze.
Minę mam mniej więcej taką, jakbym przełknęła właśnie gorzki sok z cytryny. I chociaż to moja zwyczajna mina przystrojona na co dzień, w obecności Sebastiana uśmiecham się od jakiegoś czasu jakoś znacznie częściej. W ogóle się przy nim uśmiecham. To przecież prawie jak cud.
Teraz tego uśmiechu nie było. Nie było też wkurwienia. Była skwaszona mina, ale też obcy wyraz w oczach, mówiący o zagubieniu w całej tej sytuacji, trochę zawodzie, ale przede wszystkim – dyskomforcie.
Nie powiedziałam niczego takiego, a czuję się tak, jakbym zrobiła mu co najmniej bardzo wielką krzywdę.
Nie jestem nestorem. Nie zajmuję się polityką rodziny. Zajmuję się swoją rodziną w kwestii wewnętrznej – dbam, żeby nam niczego nie zabrakło, żeby tradycja była kultywowana, żeby rodzinny interes jeszcze jakoś szedł. Nie jestem najbardziej wyjściową i komunikatywną rozmową, więc nie rozumiem, dlaczego Sebastian oczekuje, że właśnie taka będę.
Jakkolwiek by nie chciał o tym zapomnieć, jestem Carterem. Szorstkim w obyciu, ciężkim do zniesienia Carterem. Nie panią Verity, która darzy wszystkich pięknymi uśmieszkami i każdemu rączkę poda, bo ładnie poprosi, albo się uśmiechnie.
Zostawiam to, idąc za sugestią. Mój pełen wyrazu niewygody wzrok wędruje w stronę steka, a za moment trzymam sztućce w dłoniach, żeby go pokroić. W tej sytuacji to najlepsza ucieczka od tematu i nie odzywam się już, chociaż Lucyfer mi świadkiem, mam ochotę teraz pierdolnąć krzesłem i po prostu wyjść.
Podnoszę wzrok na Sebastiana dopiero wtedy, kiedy zadaje mi pytanie. Równie dobrze mógłby pytać o pogodę. Ładne słoneczko nam wychodzi, nie?
Nie wiem. – Jestem markotna i krycie emocji nigdy mi nie wychodziło. Zapijam solidny kęs steka whisky. – Dostałam tak uprzejme zaproszenie, że chętniej bym wcisnęła Laffite lufę w dupsko niż się tam wybierała. – Dobrze wiem, że mogę sobie tylko pomarudzić, bo będzie to tym bardziej źle odebrane, jeśli się tam nie pojawię.
Co zabawniejsze, to fakt, że Sebastian chyba myśli, że zamierzam wciskać się w kieckę jak cała reszta tych wypindrzonych cizi.
Prycham głucho.
Chyba żartujesz. Jak mam zakładać kieckę, to w ogóle tam nie pójdę.
Kiedyś mogłam mówić coś takiego matce. I tak stroiła mnie w sukienusie, przynajmniej aż nie wyszłam za mąż. Jedyny krok do wolności. Parę lat wszyscy poobgadywali mi dupę, a potem wszyscy się przyzwyczaili, że Carter w spodniach przyszła.
Nie przymierzam się ani do sukienki, ani do żadnego tańca. – Dobre pytanie w takim razie, po co miałabym tam w ogóle iść. – Ale alkohol chociaż mają dobry.
To jeden z ważniejszych powodów, dla których jeszcze nie zrezygnowałam z tych żałosnych wypraw odbywających się tylko po to, aby jedna pani drugiej pani mogła ładnie dupsko obsmarować i było o czym plotkować przez następny rok.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Prawie krztusi się stekiem, kiedy nie udaje mu się powstrzymać nagłego parsknięcia na odpowiedź Judith. Nieco zbyt zachłannie zapija swoją wtopę whisky, próbując opanować cisnący się do gardła śmiech. Cała ta randkowo-polityczno-kolacyjna atmosfera chyba przysłoniła jego świadomość tego, z kim rozmawia i czego należy się spodziewać. „Chętniej bym wcisnęła Laffite lufę w dupsko” wzięło z zaskoczenia.
Teraz, kiedy na nią patrzy, choć Judith jest naburmuszona, w jego oczach grają te charakterystyczne, dobrze jej znajome iskierki rozbawienia. Wszystko wraca na miejsce — ona wkurwiona, on powstrzymujący napad śmiechu. Świat odzyskał równowagę. Dwoje gwardzistów bawi się w randki i tak to właśnie się kończy, lufą w dupie pani Laffite.
Szkoda, ta wizja to jedyne co mogło mnie zmotywować do pojawienia się tam — uznaje pół żartem, pół serio. Judith w bogatej sukni to widok, który chętnie by sobie odświeżył, jeszcze sam nie wie czy dlatego, że wpojono mu tego rodzaju standardy, czy ze zwykłej ciekawości i dla zaspokojenia wyobraźni. A może tylko po to, żeby zabrać ją do któregoś z wolnych pokojów, podwinąć falbanki i wyszeptać figlarnie, że zagięła jej się pończoszka.
Wyśmiałaby go za te fantazje i przeturlała się po podłodze.
Im starszy jestem, tym bardziej mnie męczy to całe — próbuje się wesprzeć mało składnymi gestami — sama wiesz. — Na pewno wie. Carterów z natury wkurwia etykieta i sztywność przedstawicieli innych rodzin Kręgu, a gdy do tego dochodzą nawyki gwardzistów, ciężko jest znów przywdziać twarz poważnego pana Verity’ego, który musi pilnować, by przypadkiem nie przekląć w rozmowie z damą. Carterowie nie muszą aż tak się tym martwić, bo i tak wiele osób spodziewa się po nich mniejszego… okrzesania. Tak jak mówiła Judith, to w końcu przede wszystkim myśliwi. A Sebastian coraz gorzej odnajduje się w sztywnych wytycznych, jakie muszą reprezentować Verity, nawet jeśli robi to nienagannie ze zwykłego nawyku.
Szczerze powiedziawszy, wolałbym wziąć wtedy zmianę. — Wzdycha krótko, dolewając whisky. — Ale to tylko czcze życzenia. Nie wypada się nie pojawić — stwierdza, a za chwilę przypomina sobie, czemu prawie połknął steka tchawicą.
Czym właściwie tak ci podpadła Laffite?
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Nastroje zmieniają się jak w kalejdoskopie, i jak do Sebastiana trafiają moje słowa, tak do mnie trafia reakcja Sebastiana. Na początku mrugam i unoszę brwi, bo w ogóle nie kojarzę, co jest takiego śmiesznego w tym moim wkurwieniu. Potem dopiero łączę, że jeśli wziąć moją wypowiedź bardzo obrazowo, może być…
No taka.
Kąciki unoszą się samoistnie, bo śmiech Sebastiana jest zaraźliwy i momentalnie jestem skłonna zapomnieć o tym nieporozumieniu, które wydarzyło się przed chwilą. Moje mięśnie wręcz bardziej się rozluźniają i wraca atmosfera, którą znamy oboje.
Ja – wkurwiona. On – rozbawiony. Schemat stały i znany odkąd oboje zaczęliśmy służyć w Czarnej Gwardii i zmusiliśmy się, żeby się dogadywać.
Unoszę brew na jawne stwierdzenie, że w takim razie on nie zamierza się tam pojawić. Nawet nie ma takiej opcji. Nie przyjmuję tego do wiadomości. Jak ja mam cierpieć, to on też. Przynajmniej nawzajem sobie uśmierzymy trochę ten ból, jak już zmuszą nas do walca (mam zamiar zamknąć się akurat na ten czas w klopie) i odbębnią się formalności. Zawsze mieli tam dobry alkohol i cygara. Trzeba było tylko wbić się pomiędzy zadufanych panów. Z roku na rok coraz mniej ich dziwiło moje towarzystwo. W końcu przywykną, że nie kręcą mnie ploteczki i ocena koloru lakieru do paznokci czy innej pomadki.
Nie ma nawet takiej opcji – moja stopa ponownie odnajduje jego stopę, tylko po to, aby skończyć to spotkanie lekkim kuksańcem. – Jak ja mam iść, to Ty też. Bez względu na stroje. Zresztą to i tak jakaś maskarada z przebraniami – wzruszam ramionami i wracam do krojenia steka, bo, Sebastian ma rację, zaraz mi wystygnie. Przełykam kawał solidnego mięsa wysmażonego dokładnie tak, jak lubię, i kiwam głową ze zrozumieniem.
Właściwie to powinnam się dziwić, ale jakoś się nie dziwię. Na jego miejscu też bym była zmęczona. Nie wiem. Na swoim jestem i ja od niego tej całej etykiety nie wymagam.
Za długo zadajesz się ze mną, tyle Ci powiem – odpowiadam więc z rozbawieniem, celując w niego widelcem, nim ponownie kroję kolejny kawałek mięsa, ale oboje wiemy, że jest w tym ziarno prawdy. On przy mnie traci przyzwoitość. Ja przy nim wracam do cech, o których nawet nie wiedziałam, że mam.
Na przykład, gdyby przedstawił mi fantazję o sukieneczce, może bym ją rozważyła…
W innej okoliczności i zdecydowanie nie przy samym towarzystwie z Kręgu, które latami przyzwyczajałam do braku tej sukienusi.
Ano, nie wypada. Ale na szczęście możemy się na moment gdzieś wyrwać – mrugam do niego zalotnie. – W końcu na tym balu się… rozmawia. My też możemy „porozmawiać”.
Długo, namiętnie, w osobnym pokoju…
W którym i tak nie będzie prywatności, na pewno ktoś by nas podsłuchał, chyba że założylibyśmy rytuał, czego nie zrobimy, bo nie mamy jak przemycić świec…
No i chuj bombki strzelił.
Wzdycham głęboko i wywracam oczami na wspomnienie nazwiska tej małpy.
Pisała mi jakieś pierdy na temat odmładzającego działania maseczki z prochu strzelniczego – prycham z niedowierzaniem. Jak to dostałam, musiałam przeczytać dwa razy, bo nie potrafiłam uwierzyć, że ten kawałek papieru zniósł nabazgrolone aż takie pierdoły jak to, co wypluła z siebie Beatrice Laffite. Żona nestora, psia jego mać. Dupę niech se wysmaruje prochem strzelniczym. – Jej by pomogło tylko naciągnięcie nowej skóry.
Damulka ze spalonej garderoby się wzięła, nie wiesz czasem.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Co prawda o zrezygnowaniu z uczestnictwa w balu mógł sobie tylko pomarzyć, ale wygląda na to, że nawet gdyby chciał się wykpić, nie byłoby mu to dane. Judith najwyraźniej nie chciała słyszeć o takiej opcji i choć Sebastianowi to pochlebia, nie potrafi również powstrzymać myśli, która nigdy nie powinna zaistnieć, a jednak dziwnie kłuje. Nie mogą iść tam razem. Nie tak, jak inni, nie tak jak, każda para pobłogosławiona przez Lucyfera. Bo im Lucyfer nie pobłogosławił, nie przysięgali przed ołtarzem, nie ślubowali sobie i nie smakowali z namaszczeniem krwi ze swoich palców. Społeczność magiczna zlinczowałaby ich, gdyby ktoś dowiedział się prawdy. Przedstawiciele Kręgu muszą dawać przykład, a związki nieformalne należy tępić. Sebastian przecież sam nie popiera życia w nieczystości, odkąd tylko sam oddał swoje życie Lucyferowi i dostrzegł, jak źle postępował przedtem. Wcześniej próbował znaleźć drogę naokoło — sypiał tylko z niemagicznymi (wyjątkiem była Shirley i to tylko ze względu na jej podstęp), wierząc, że to go w jakiś pokrętny sposób usprawiedliwia, skoro nie hańbi czarownicy i jej wiary w Ojca. Z opóźnieniem dotarło do niego, jak nieprawidłowe były te myśli i jak niegodnie traktował tych, dla których Lucyfer przecież także pragnie tego samego, co dla swoich wyznawców. Dziś wie lepiej. Nie czuje, by postępował haniebnie, a jednak wie, że to robi. Nie powinni kalać w ten sposób swojej wiary i swojego związku — jakby robili coś złego, bez oficjalnego poświadczenia, bez ślubów. Ale nie mogą inaczej. I Sebastiana to boli. Bo w idealnym świecie chciałby inaczej. Chciałby zabrać ją na bal i wprowadzić pod rękę, chciałby móc ogłosić światu, że Judith Carter jest jego, a on jest jej.
Ale nie zrobi tego. Nigdy tego nie zrobią. Musieliby przejść na emeryturę, a na to Sebastian nie jest gotów. Nigdy nie będzie. Zginie na służbie — na to nastawia się od wielu lat i tak ma pozostać.
Swoje ponure myśli maskuje swobodnym śmiechem, a zdawkowym skinięciem głowy i znaczącą miną przytakuje jasno, że tak, to może być powód — za dużo zadaje się z Carter. Prawda jest jednak taka, że po prostu zbyt długo nosi czerń. Choć jest Veritym, jego codzienność od dawna przesycona jest kulturą rynsztokową, podłymi kawami pitymi w biegu i mało eleganckimi aktywnościami. Bale wydają się maskaradą nawet wtedy, gdy nie jest ona tematem przewodnim. Coraz mniej czuje się sobą w skórze, w której przyszedł na świat. Zbyt mocno przesiąkł gruboskórnością gwardzistów.
Sugestie Judith skutecznie odwracają uwagę Sebastiana od hiobowych myśli i przystrajają jego buzię zainteresowanym, impertynenckim uśmieszkiem. Obydwoje dobrze wiedzą, że nie będą mogli sobie pozwolić na tego typu rozmowy, bo to wiąże się ze zbyt dużym ryzykiem, ale sama wizja jest na tyle miła i kusząca, że nie ma nic przeciwko, by dłużej się nad nią pochylić.
Pani Carter, zaczyna mnie pani przekonywać, że nieuczestniczenie w balu w istocie mogłoby okazać się wielce niefortunne — podejmuje frywolnie, ale cała farsa upada pod naporem nieeleganckiego parsknięcia, które wydobywa się z ust Sebastiana, gdy Judith tłumaczy, skąd wzięła się uraza do pani Laffite.
Doprawdy, kobiety.
Nie komentuje już nienaciągniętej skóry biednej kobiety i dojada steka, a gdy oboje mają puste talerze i szklanki, prosi o rachunek i płaci naturalnie za ich oboje, drogą nawyku zostawiając pokaźny napiwek.
Chodźmy, zobaczymy co Manchester ma nam do zaoferowania i wracamy. Chciałbym ten wieczór spędzić w domu, z tobą. — To ostatnie chwile beztroski i być może ostatnie chwile, które będzie im dane ze sobą dzielić. Jutro mogą zostać złożeni do oddzielnych mogił.
Bo nie ślubowali.
Judith spocznie u boku męża, a Sebastian zupełnie samotnie w rodzinnym grobowcu.
Połączą się w piekle, a tam nikt nie będzie śmiał mówić, że ich uczucie jest haniebne.

Judith i Sebastian z tematu
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Virgil Scully
ANATOMICZNA : 2
NATURY : 3
WARIACYJNA : 10
SIŁA WOLI : 4
PŻ : 186
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 16
WIEDZA : 19
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1383-virgil-scully#14776
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1505-virgil-scully#17482
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1519-na-ryby-czy-na-grzyby#17646
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1526-skrzynka-virgila-scully-ego#17710
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f225-puffin-s-nest
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1543-rachunek-bankowy-virgil-scully#18209
ANATOMICZNA : 2
NATURY : 3
WARIACYJNA : 10
SIŁA WOLI : 4
PŻ : 186
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 16
WIEDZA : 19
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1383-virgil-scully#14776
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1505-virgil-scully#17482
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1519-na-ryby-czy-na-grzyby#17646
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1526-skrzynka-virgila-scully-ego#17710
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f225-puffin-s-nest
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1543-rachunek-bankowy-virgil-scully#18209
1 maja 1985, opowiadanie pracowe

Czasami moja praca w rodzinnej firmie zmuszała mnie do jeżdżenia dalej w interesach. Tym razem wylądowałem w Manchesterze, mając za zadanie negocjować dostawę naszego syropu klonowego do sporego supermarketu w miejscowym centrum handlowym. Oferta zdążyła zostać wysłana już jakiś czas temu, spotkanie umówione zostało telefonicznie, ja przygotowany zostałem na różne scenariusze w miarę możliwości, więc zostało mi jechać. Podwiózł mnie firmowy szofer, wieloletni pracownik tej firmy. Nie mogłem w końcu pozwolić sobie na zbytnie zmęczenie jazdą, aby wyglądać przekonująco i świeżo. Miałem również wyprasowany przez żonę garniak, elegancki krawat i dopasowane buty, które już sprawdziły się przy wielu takich okazjach. Tyle z reguły wystarczało, przynajmniej w moim przypadku, by zrobić dobre, pierwsze wrażenie.
Wraz z szoferem dojechaliśmy na miejsce wieczorem do taniego motelu - takie warunki mi nie przeszkadzały, nie zamierzałem też szukać rozrywek, więc dość szybko zebraliśmy się spać, a rano pracownik miał wychodne do popołudnia. Uznałem, że w razie co łatwiej mi wezwać taksówkę, niż z nim się łapać. Zresztą planowałem w tym czasie trochę się rozejrzeć po okolicy, skoro już była okazja, spotkać się z przedstawicielem supermarketu i zjeść obiad, nim ruszymy w drogę powrotną. Chodziłem jednak krótko, nie zwiedzając za bardzo. Architektura mało mnie interesowała. Wolałem jednak przyrodę, więc gdy tylko trafiłem na mały skwer, od razu tam przysiadłem przygotować się psychicznie na spotkanie. Siedząc w cieniu, powtórzyłem sobie na spokojnie swój plan na te negocjacje.
Potem wezwałem taksówkę, aby podjechać na miejsce spotkania. Byłem niecałe pół godziny przed czasem, co jeszcze pozwoliło mi rozejrzeć się po tym miejscu. Widać było, że to miejsce celowało w kieszenie raczej średniej klasy, z doskoku niższej. To mi wyjaśniło, czemu dali do zrozumienia, że interesują ich szczególnie mniejsze buteleczki z syropem klonowym. O dziwo mieli dość mały wybór tego produktu, na co zwróciłem szczególną uwagę. To nie był typowy widok podczas sprawdzania miejsca przed ewentualnym podpisaniem umowy. Ich poprzedni dostawca się wycofał czy też próbowali uzupełnić braki, które u siebie znienacka zauważyli? Nie byłem pewien, czy wyczuję tę kwestię, ale zamierzałem spróbować, jeśli uznam, że to mi pomoże w negocjacjach.
Spojrzałem na zegarek. Zauważyłem, że zbliża się godzina spotkania, dlatego powoli zacząłem iść w umówionym kierunku. Szedłem pewnie, choć nie spieszyłem się - ludzie sukcesu od pośpiechu w końcu mają innych ludzi. Tak przynajmniej twierdził mój ojciec. Już po chwili, chwilę przed czasem, podawałem sobie rękę z menadżerem tego miejsca. - Dzień dobry. Virgil Scully, do usług - przywitałem się. - Gdzie możemy usiąść? - spytałem. Mężczyzna, Arnold Gray, zaprowadził mnie do swojego biura, gdzie zacząłem wyciągać z nesesera dokładniejsze informacje o naszej ofercie. Wyciągnąłem to, co było przeznaczone dla klientów przed podpisaniem umowy, aby pozwolić mu się jeszcze raz z nią zapoznać, tym razem w rozszerzonej wersji, a także odświeżyć pamięć. Chciałem mieć pewność, że mężczyzna nie będzie błądził we mgle z możliwymi opcjami tylko od razu wskaże, jakie opcje go interesują. Wstępnie oczywiście zostały wskazane, jednakże nieraz osobom decyzyjnym w międzyczasie zmieniała się koncepcja. Byłem do tego przyzwyczajony. Najważniejsze, że nie odwołał spotkania, więc raczej będzie czuł się zobowiązany do podpisania umowy. Nawet jeśli strata czasu i pieniędzy była normalna w biznesie, bardzo nie lubiłem, gdy do tego dochodziło. Naprawdę miałem lepsze rzeczy do roboty niż ganianie za niezdecydowanymi osobnikami.
Odczekałem trochę w milczeniu, aż przejrzał wszystko, nim przeszedł do rzeczy. W międzyczasie udawałem, że przeglądam inne dokumenty, aby przypadkiem mężczyzna nie czuł przesadnego nacisku z mojej strony. Oczywiście się targował, tłumacząc dużą konkurencją nam podobnych, która chciała zapełnić ich półki własnymi produktami. Jeszcze mnie spytał: w czym państwa produkt jest lepszy, panie Scully? Wskazałem mu więc, że może i jest duża konkurencja, ale ich klientela na półkach obecnie nie widzi tego, co widzi na półkach konkurencji, więc granie na czas działa również na ich niekorzyść. Oczywiście w międzyczasie wplotłem informacje o wielu zaletach naszego syropu, łącznie ze składnikami odżywczymi, wyglądem, smakiem i pewnością dostaw na czas.
- Wie pan - stwierdziłem zdecydowanie, ale grzecznie. Będę musiał potem tę rozmowę odchorować na rybach, byłem tego pewien. Przekonywanie kogoś, kto chciał, ale jeszcze kombinował nie należało do mojego ulubionego typu negocjacji. - A przynajmniej zakładam, że taki profesjonalista jak pan musi zdawać sobie sprawę, że klienci kupują oczami. A w tym kraju mnóstwo osób spożywa syrop klonowy. Jeśli raz przyjdą i zobaczą puste półki pomyślą co najwyżej, że ominęła ich promocja, ale zobaczą te puste półki po syropie drugi, trzeci, dziesiąty raz... A mało to osób chodzi na zakupy parę razy w tygodniu, bo czegoś nie zapisze na liście albo wręcz jej sobie nie tworzy? - spytałem retorycznie.
Chyba dałem mu do myślenia. Dlatego wyjąłem połowicznie wcześniej przygotowany w tym celu dokument, udałem, że coś na nim skreślam i dopisuję, po czym skierowałem go w jego stronę. Mój rozmówca po chwili go ode mnie odebrał. - To nasza ostateczna oferta. Niżej nie mam prawa zejść - stwierdziłem miło, ale stanowczo. Mogłem na upartego zejść niżej, ale lata pracy robiły swoje. Wiedziałem, że bardziej opłacalne będzie wrócić z niczym, bo ten wyprodukowany już syrop klonowy i tak komuś sprzedamy. Może nawet udałoby się trochę bliżej niż teraz.
Ostatecznie Arnold Gray zgodził się i wkrótce spisaliśmy umowę w dwóch kopiach, po jednej dla każdego z nas. - Interesy z panem to czysta przyjemność - pożegnałem się kurtuazyjnie, po czym poszedłem w swoją stronę. Czyli na obiad. Miałem jeszcze chwilę czasu przed powrotem do firmy, by zdać relację z negocjacji. Miałem nadzieję, że ze względu na ten wyjazd jutro będę mógł przyjechać do pracy później albo chociaż wyjść wcześniej.
Po obiedzie złapałem się ze swoim szoferem. Podjechaliśmy do hostelu odebrać swoje rzeczy, nim wyruszyliśmy w drogę powrotną. Nim oddałem klucze do pokoju, upewniłem się, że nie zgubiłem żadnego dokumentu - katalog ofertowy by mnie nie zabolał, ale umowa owszem. Musiałem zawieźć oryginał, a konieczność zdobywania podpisu u kontrahenta sprawiłaby, że wyszedłbym na amatora, a nie profesjonalistę.
Na szczęście, jak w idealnym życiu, wszystko było na swoim miejscu. Westchnąłem zmęczony, ale też zadowolony, że wracam do siebie. Może jeśli uda mi się dogadać, by przyjść do pracy później to z rana pójdę na ryby?

z/t
Virgil Scully
Wiek : 32
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : członek zarządu rodzinnej spółki