Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
LOW LANE
Jedna z odnóg głównej ulicy Deadberry, na której rzadko kiedy można spotkać kogoś innego niż mieszkańców tego miejsca. Na uliczce nie znajduje się żadna kawiarnia, żaden sklep ani inny lokal usługowy, za to jest to świetne i nieco ukryte miejsce spacerowe. Na ciasnej uliczce z obydwu stron wyrastają drzewa, które w gorące dni przyjemnie chronią przed słońcem. Sąsiedztwo jest tutaj bardzo zżyte ze sobą, w końcu do okna po przeciwległej stronie drogi jest niewiele więcej niż trzy albo cztery metry.
[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Czw Lip 20 2023, 21:04, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Miles Dewmoon
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
5 lutego 1985 roku

Ze wszystkich miejsc w Deadberry, Low Lane było zarazem najmniej interesującym, jak i najwygodniejszym do przejścia. Pozbawiona oblegających sklepy czy kawiarnie tłumów, niepozorna uliczka pozwalała Milesowi skrócić sobie drogę powrotną, gdy z jakichkolwiek przyczyn potrzebował zająć się czymś kawałek dalej od własnego podwórka. Minusem kręcenia się po tym małym, czysto magicznym zakątku Saint Fall były rzucane mu spojrzenia i ukradkowe pomruki pojedynczych, mniej przychylnych mu osób. Czasami ktoś bardziej odważny potrafił zajść mu drogę, albo głośniej go skomentować, jednak nie eskalowało to aż do ataków, nawet niedługo po śmierci Eleanor. Być może to tylko kwestia szczęścia, albo bezpośredni efekt zasiedzania się w domu i unikania sytuacji w których mógłby sam stać się ofiarą, lecz przez cały rok nikt nie nabił Dewmoonowi nawet guza. Obgadywanie czy przepychanie, a nawet listy z pogróżkami były dla młodego syrena małym problemem i nie nakręcały paranoi bardziej, gdyż i bez takich zagrywek od dziecka odznaczał się nieufnością i spotykał ze złym traktowaniem. W związku z tym syren nie miał powodów by obawiać się skręcenia w tą cichą, dobrze oświetloną okolicę, nawet wieczorną porą. Jego krok był szybki, choć nie nadmiernie. I nawet jeśli się rozglądał, postanowił zignorować siedzącą na schodach, komentującą go parę wyrostków. Mając ich już za plecami i nie słysząc by próbowali go śledzić, Miles odczuł lekką ulgę. Oberwanie szklaną butelką w tył głowy było więc dla niego nie tylko bólem, ale także szokiem. W jednej chwili świat zawirował mu przed oczami, a krok się zachwiał. Nie upadł, lecz miał wrażenie lekkości i nagłą, paniczną obawę przed omdleniem. Zatrzymał się, napięty jak struna, nie mając pojęcia na czym pierwszym skupić uwagę. Mechanicznie dotknął potylicy, lecz nawet stojąc blisko latarni, nie był w stanie jednoznacznie stwierdzić czy płyn na opuszkach palców to resztki napoju, czy krew. Obejrzał się za siebie, gotów do walki, tylko po to by przekonać się, że roześmiani nieznajomi ani myślą go gonić. Na razie. W takim stanie, przeciwko dwóm z nich, a do tego na lądzie, syren nie miałby żadnych szans. Logika nakazywała się więc powstrzymać. Zresztą, sądząc po ich głupich minach, ta zaczepka, jakkolwiek bolesna, prawdopodobnie nie miała być nawet aż tak celna i niebezpieczna. Tak to sobie wmawiał Miles, choć szczerze wątpił w to by nawet skonfrontowani z konsekwencjami swojego debilstwa, jego oprawcy szczerze przejęli się losem "potwora". Zacisnąwszy zęby, zwrócił się ponownie w stronę w którą zamierzał iść. Zwrócony plecami do agresorów, wiedział, że ryzykuje, jednak pozostawała mu tylko szybka ucieczka i nadzieja na uniknięcie dalszego konfliktu. Idąc przed siebie, nasłuchiwał, próbując przygotować się na uniknięcie kolejnego, ewentualnego pocisku. Droga przed nim była jeszcze długa, a słońce zaszło już jakiś czas temu. Może jednak powinien był wracać główną ulicą?
Miles Dewmoon
Wiek : 22
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Piekarz
Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/

Kolejny, późny wieczór w miasteczku przesyconym niepokojem zaczynał się blondynowi bardzo rutynowo. Wyszedł z biblioteki, żegnając się z siostrą, która została wśród własnych sprawunków. Jak to przewrotnie bywa w życiu, że takie momenty potrafią przynieść coś niespodziewanego. Ta sama trasa, która dzień w dzień przywodzi na myśl miłe wspomnienia dziecięcej swawoli, kiedy cała rodzina Abernathy szła do kościoła. Albo wspomnienia z nieco późniejszego dzieciństwa, kiedy po szkółce niedzielnej Hall brykał po ulicy z kolegami w drodze do domu. Dziś, z rękami schowanymi głęboko w płaszczu, nie umiał odpędzić się od tych szczęśliwych wspomnień. Wyczekiwał końca spaceru z przyjemnością, myśląc już o gorącym prysznicu i świeżej pościeli. Ostatnimi tygodniami nie widział u siebie możliwości na lepiej spędzony wieczór. Rozmarzone spojrzenie wiodło go przez brudne chodniki uliczek nieco oddalonych od głównej drogi. No, generalnie to chłopak z zasady nudny był, a mijane dni to zlepek wielce prozaicznych godzin zmienianych w tygodnie poświęcone, zapewne, rodzinnemu kompleksowi głupoty. Cóż, tak już czasem bywa.
   W swoim skromnym roztargnieniu, wpadł na Nieznajomego, z którym miał drobną scysję na plaży. W pierwszym momencie nawet go nie rozpoznał. Od razu zaczął przepraszać, czując jak pąsowieje z zawstydzenia. Później przeszła go całkiem przyjemna fala ciepła, która kompletnie odegnała nieprzyjemny chłód tego miesiąca. Chociaż ich ostatnie spotkanie skończyło się zgoła tragicznie i nieprzyjemnie, Marshall nawet o nim nie rozmyślał, ale utknęła w nim pewne, niesforna myśl, prosząca o więcej takiego towarzyskiego sadyzmu. Zaś do całej tej emocjonalnej kaskady, niczym piorun, dołączyło oszołamiające współczucie. A gdzieś, w międzyczasie, szelmowski uśmieszek.
   - Wyglądasz oszałamiająco, powinieneś usiąść zanim zemdlejesz - dodał, jakoby słowo oszałamiająco znaczyło to samo co oszołomiony. Może tragiczna gra słów, a może kolejne, wyuzdane aluzje, co do których Hall jeszcze nie nabył pewności. Bez żadnego taktownego pytania złapał go, będąc dość spanikowanym, za dolną część pleców i twardym spojrzeniem oczekiwał odpowiedzi, że Nieznajomy czuje się dobrze, bądź uległości i zajęcie miejsca na pobliskiej ławce. Och, Słodki Lucyferze, od ich ostatniego spotkania Marshall zawsze miewał przy sobie plaster, noszony głęboko w portfelu. Ale po co miałaby mu być cała apteczka?
Marshall Abernathy
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz
Miles Dewmoon
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Z każdym krokiem nasilał się jego ból głowy. Skupiony na zachowaniu przytomności i parciu do przodu, nawet nie zorientował się, że trochę za blisko próbuje wyminąć idącą z naprzeciwka osobę. Dopiero zderzenie połową ciała zmusiło syrenę do uniesienia wzroku. Ujrzenie znajomej twarzy nie przyniosło natychmiastowej ulgi. W nakręcającej się spirali paniki, nie łatwo było uwierzyć, że to tylko przypadek. Napięcie złagodziło jednak przejęzyczenie kolegi. To co powiedział nie tylko nie miało sensu, ale też brzmiało niemal jak komplement, co już w ogóle nie pasowałoby do sytuacji. Miles potrzebował dłuższej chwili by przeanalizować tak dziwnie brzmiące słowa, co w jego aktualnym stanie nie było aż tak proste. Zajęcie umysłu równie ciężkim zadaniem, pozwoliło wrzucenie autopilota na reszcie odruchów. Tylko dzięki temu zaskakująco grzeczny Dewmoon bez słowa sprzeciwu dał się usadzić parę metrów dalej na ławce. Nie zareagował na naruszenie jego przestrzeni osobistej, choć na tym etapie nie dało się ustalić czy to kwestia jego obrażeń, czy był osobą niespecjalnie przejmującą się takimi rzeczami. Pierwszym odzewem ze strony chłopaka było pytanie, które padło z jego ust jak tylko chwila w pozycji siedzącej pozwoliła mu odzyskać równowagę i klarowność umysłu.
- Chciałeś powiedzieć, że wyglądam na oszołomionego, tak? - ściągnął brwi, zerkając na Marshalla. Przyglądając mu się, mechanicznie dotknął tyłu głowy. Wciąż wyczuwana mokrość na włosach zmartwiła Milesa, ale mając moment na złapanie oddechu i o wiele mniejsze zawroty głowy, ocenił, że nawet jeśli uderzenie rozcięło mu skórę, raczej w żaden poważny sposób go nie uszkodziło. Przy wstrząśnieniu mózgu raczej nie wystarczyłoby mu parę minut spokojnego siedzenia.
- To co, zacząłeś nosić ze sobą apteczkę? - pomimo dosyć słabych okoliczności, ten tekst aż cisnął się Dewmoonowi na usta. Taki tam wisielczy humor, skoro i tak nie było szans aby zachował twarz. Dał sobie pomóc, choć niczego podobnego nie oczekiwał od niesyreny. Równie dobrze mógł się z tego pośmiać, bo inaczej ciężko byłoby mu to w tej chwili zaakceptować.
- Nawet jeśli nie, nic mi nie będzie. - dodał jak najbardziej przekonującym tonem, który w tej chwili akurat dosyć słabo mu wychodził. O wiele łatwiej się łgało, gdy nie było się wstrząśniętym. Tylko co innego mu pozostało? Pomimo okazanej troski, wciąż nie ufał w pobudki znajomego. Ostatnio sam mu nie pomógł, więc skąd taka chęć z jego strony? Zazwyczaj nawet najmilszych ludzi zniechęcało zachowanie Milesa. To miało ono zresztą na celu. Nie pozwalając się nikomu do siebie zbliżyć, zapewniał sobie bezpieczeństwo. Miało to więcej sensu, gdy nikt nie znał jego prawdziwej natury, ale nawet teraz syren znajdywał argumenty za tym by trzymać się starych nawyków. Tym bardziej fascynował go Abernarthy, który nawet po ich ostatnim, średnio przyjemnym dla niego spotkaniu w pierwszym odruchu wykazał się dobrodusznością. Co to za satanista o tak gołębim sercu?
Miles Dewmoon
Wiek : 22
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Piekarz
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Napady w biały dzień nie były czymś normalnym w małej dzielnicy Deadberry, ale to nie oznacza, że nigdy się nie zdarzyły. Dzisiaj ten pech spotkał Cię, Miles, gdy nie wadząc nikomu, przechadzałeś się uliczkami odosobnionej dzielnicy. Niewiele mogłeś wiedzieć na temat napastników, wyglądali na opryszków, którzy zjawili się w tej dzielnicy nie żeby podziwiać, a żeby psuć i robić zamęt. Musieli być czarownikami, jak inaczej znaleźliby się w Deadberry? Nie kojarzyłeś ich twarzy, wydawali się przyjezdni. Może odwiedzili Saint Fall, żeby odpocząć od codziennych problemów, a może po prostu ich tutaj szukali?
Gdy dwóch chłopaków ubranych w glany, dżinsy i koszulki polo, wyszło zza winkla, wesoło śmiejąc się i kopiąc po ziemi butelkę, mogliście być pewni, że zaraz spotkają się z Wami. Marshallu, mogłeś nie mieć pojęcia, kim są, ani skąd się wzięli, ale już na pierwszy rzut oka mogłeś dostrzec, że ich obecność na Low Lane oznaczać będzie kłopoty.
Ej wy, chuderlaki!! — krzyknął jeden, w waszą stronę, natychmiast przyspieszając kroku. — Mój kumpel naciągnął sobie mięsień, jak cię trafił w łepetynę. Należą mu się przeprosiny — warknął. Mogliście zobaczyć brak uzębienia, zapewne straconego w trakcie jednej albo dwóch bójek.
Właśnie — drugi roześmiał się, uśmiechając krzywo, przez co jego blizna na lewym policzku tylko się pogłębiła. — Sam grzecznie przeprosisz, czy mam ci to wyciągnąć z gardła?
Obydwoje już wiedzieliście, że sytuacja będzie napięta. Znajdując się w bocznej uliczce, gdzie oprócz mieszkańców, chętniej zajmujących się swoimi potrzebami nie było nikogo. Uczta ognia skończyła się, Czarna Gwardia już tak często nie spacerowała po Deadberry, a policja nie zapuszczała się w te strony nigdy — w końcu nie wiedzieli o istnieniu tego miejsca. Byliście zdani na siebie.

Jest to pojedyncza ingerencja Mistrza Gry w związku z wydarzeniem W czasie deszczu dzieci się nudzą. Przepraszam Was za drobne spóźnienie, w ramach zadość uczynienia obydwoje dostajecie ode mnie bonus +10 do następnego rzutu kością k100.

Na ulicy Low Lane napotkaliście na dwóch opryszków, nieprzyjemnych i wyjątkowo wrogo nastawionych. Młodzieńcy już na pierwszy rzut oka widać, że są przyjezdni, nie kojarzą żadnego z Was. Zaatakują Was fizycznie za dwie tury, chyba że odwiedziecie ich od tego pomysłu. To, w jaki sposób to zrobicie - zależy tylko od Was. Możecie to zrobić, pokonując próg wynoszący 100 na rzut na charyzmę (z ewentualnym modyfikatorem za dowolną zdolność, z jakiej skorzystacie). Jeśli nie uda Wam się to w następnej turze - zaatakują Was.
Każdy z nich posiada statystyki wynoszące: sprawność 10 (szybkość I, walka wręcz I) i punkty życia wysokości 100. Nie będą atakować Was czarami, bo chociaż są czarownikami, nie radzą sobie za dobrze z magią. Jeśli dojdzie do ataku - możecie bronić się w dowolny sposób (również magiczny) korzystając z mechaniki pojedynków.

Do udziału w wątku możecie zaprosić innego gracza z konta Zjawy lub rozegrać NPC w Waszej narracji. Pojedynek możecie przenieść też do kostnicy, a następnie wrócić do lokacji do wątku.

W razie pytań - zapraszam do kontaktu (Frank). Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Ten kontuzjowany chłopak przed blondynem miał w sobie pewną wadę, która wypływała na jego twarzy niczym niewygodne tematy na WDŻ-cie. Dawno przy nikim Hall nie czuł takiego nieswojego zawstydzenia, angażujące jego policzki do dziecięcego wręcz uśmiechania się. Uczucie zaskakujące przyjemne, ale jakże niepożądane. Szczególnie, kiedy ta nieoczekiwana reakcja organizmu ograniczała myślenie, plątała słowa bądź wręcz przeciwnie - ośmielała małego kujonka do towarzyskich interakcji. Takich pewnych i odważnych, na które nie zdobyłby się bez wspomagaczy, od których szczerze stronił. I teraz tak tylko potrafił łapać wiatr z niepewnie otwartymi ustami. Matka z pewnością by go za to nakrzyczała.
   - A chciałem? - Zdobył się na ton przestraszonego kundla niepewnego już żadnej swojej decyzji. W środku - panika oszałamiała go niezmiernie. rozmowa okazywała się trudniejsza niż podjęcie działań związanych z ocenieniem ran na głowie Nieznajomego. Mimo, że to ciekawość jak brzmi jego imię bardziej absorbowała myśli Marshalla niżeli to jak mocno dostał w głowę. Przez to wszystko umiał głupio odbić piłeczkę. To rzecz, która przez następne miesiące, bez wytchnienie, będzie nawiedzać go tuż przed snem. Momentami, kiedy odnalazło się idealne ułożenie poduszki, kiedy wystarczy już tylko domknąć powieki i kiedy to mózg-sadysta nie pozwala odpłynąć do słodkiej Kariny Snów.
   - Nie... - jego usta wyjęły z płuc ciepły oddech z towarzystwem nieśmiałego parsknięcia śmiechem. Niewielki uśmiech, który rozładował całe jego wewnętrzne napięcie zaczął się kręcić w okolicy ust zaś to, co należało zrobić stało się raczej oczywiste. - Nie, noszenie apteczki zostawiam komuś innemu - dopowiedział, mając na myśli nikogo konkretnego. Chociaż musiał przyznać - apteczka przydałaby mu się w życiu już niejednokrotnie. Poczynając od każdego spotkania z Nieznajomym. A już skoro o Jegomościu mowa. Hall powoli zaszedł go od tyłu, prosząc o pochylenie głowy do dołu. Kciukiem leniwie sunął po jego potylicy, aby oszacować straty. Z obrzydzeniem wciągnął powietrze, widząc krew wymieszaną z resztką alkoholu w towarzystwie straszliwego odoru. - Chcesz zdradzić kto ci to zrobił? - Chciał to wiedzieć zanim jeszcze zaczął jakkolwiek działać. Jak na nieszczęście, odpowiedz przyszła do niego w koszulkach polo. Przynajmniej miało to w sobie krztynę stylu. Taką naprawdę ledwie zauważalną.
   Nieznajomych zrobiło się teraz trzech, a to już ilość, przy której należy takich towarzyszy numerować. Podobnie jak na sympozjach czy konferencjach naukowych, mających za prowadzących czarownice i czarowników niewiadomego, naukowego pochodzenia - Hall miał swój sposób. Także był Idiota A, który przemawiał oraz Idiota B, który miał naciągnięty mięsień. Przy tym wszystkim blondyn miał jeszcze swojego ulubieńca, który siedział na ławce. Znalezienie się w tym trójkącie zaczęło mu fizycznie ciążyć na barkach. Jego kompan od całych pięciu minut nie wyglądał na osobę używającą słów pokroju przepraszam, co wydaje się bardzo, ale to bardzo smutne.
   - Panowie, ale nikt nie musi się przepraszać - Hall odszedł od ławki, aby stanąć na czole frontu Idioci - Nieznajomy, wyprostował nawet pierś, aby wyglądać bardziej rosło, co mogło dać w efekcie całe nic. Nieco nonszalancko Abernathy objął ramionami Idiotów, klepiąc pociesznie ich plecy. - Słuchajcie, wyglądacie na mądre bestię. Pewnie wiecie, że ludzkie ciało skrywa wiele sekretów - jego ręka zaczęła lecieć wzdłuż ich kręgosłupa. - Zapewne macie też świadomość, że są w nim pewne punkty, które odpowiedni zadbane pomogą z naciągniętym mięśniem albo was sparaliżują i możecie skończyć, leżąc na ziemi, przepraszając nas - odszedł od nich z uśmiechem zwycięscy. Dawno nie kłamał tak na temat, o którym nic nie wie. O anatomii wiedział tyle, ile wiedział, że to dziedzina nauki. Do szczęścia wiele więcej mu potrzeba nie było. Tutaj bardziej liczył na szczęście i swoją postawę. Założył ręce na siebie i wyczekiwał odpowiedzi mężczyzn. Wyglądał na pewnego siebie, wiedzącego o czym do nich mówił. Wiedział, w dalekiej i nieprawdziwej zapewne teorii. Jednak czyż oni nie wiedzieli mniej. Trudno stwierdzić. Na pewno można założyć jedno - Marshall był gotów dostać pięścią w ryj.

Kosteczka: 99 + 10
Marshall Abernathy
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz
Miles Dewmoon
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Dalsze dezorientowanie już i tak skonfundowanego poszkodowanego brzmi całkiem nowatorsko. W tym momencie i stanie, Dewmoon nie pragnął niczego ponad zrozumienie sytuacji w jakiej się znalazł, ale Abernathego wzięło na szerzenie dalszego chaosu podważaniem pierwszych, logicznych konkluzji syrena. Co, do cholery, miało znaczyć "a chciałem?" w kontekście takiego przejęzyczenia? I jeszcze ten ton nierozgarniętej foki! Miles nie wiedział czy ma się śmiać czy bać, bo jego jedyna w tej chwili pomoc zachowywała się jakby nie tylko też oberwała w łeb, ale do tego czymś jeszcze cięższym.
- Co..? - jęknął biedak, nie siląc się już nawet na udawanie opanowania. Był daleko od domu i czuł się jak w pułapce. Nawet jeśli wcześniej widział jakiekolwiek szanse na ucieczkę, niedługo po zajęciu miejsca na ławce kątem oka zauważył jak opryszki od butelki niespiesznie się do nich zbliżają. Pocieszająca teoria, że trafili go tylko przypadkiem ostatecznie została skreślona i syren pozostał wbity w drewniane oparcie z migreną, narastającą paniką i tylko Szepczącym Z Krabami u boku. Nie mogło być gorzej.
A nie, chwila. Żaden z nich nie miał ze sobą apteczki. Czyli jednak było gorzej, bo syren nawet martwy nie dałby się zaciągnąć do szpitala...
Odpowiedź na pytanie Marshalla sama ich w końcu zagadała. Opryszki szukały guza i nie siliły się nawet na wyszukiwanie realnie brzmiących pobudek. W istocie nie wyglądali na ludzi przejmujących się za co kogoś biją, więc opcja podejmowania z nimi dyskusji nie wyglądała w oczach Milesa na mającą przynieść jakiekolwiek efekty. Odzywając się mógłby ich tylko bardziej rozjudzić, więc wybrał spuszczenie wzroku na ziemię i skulenie się - taktyka znana w świecie zwierząt. A przecież ludzie to nic innego jak łyse, niemniej agresywne małpy. Nasłuchując sytuacji ze wzrokiem wbitym w brudne obuwie swoich oprawców, syren z zaskoczeniem przyjął opuszczenie go przez znajomego czarodzieja. Zanim by go jednak pozbawił w myślach tytułu nadopiekuńczego, głos Marshalla dał Milesowi do zrozumienia, że ten oto chojrak właśnie ratuje mu skórę. Zaskakujący obrót spraw, który zmusił Dewmoona do niepewnego uniesienia oczy tylko na tyle, aby mieć jakiekolwiek rozeznanie w postępie sytuacji. W jego kolegę jakby wstąpił sam Szatan. Tak ton głosu jak i lekkość ruchów z jaką Abernathy przekonywał oprychów był tak inny od dotąd poznanego przez syrena czarownika, że Milesowi aż szczęka opadła. Dobra, nie dosłownie, bo przecież starał się nie zwracać na siebie uwagi. Ale wewnętrznie przeżywał prawdziwe zaintrygowanie. A szczególnie słowami o paraliżowaniu poprzez dotyk! Syren nie miał pojęcia, że takie rzeczy naprawdę są możliwe. Aż zaczął żałować, że niespecjalnie uważał na zajęciach w szkole. Ten temat można było jednak zapisać sobie w pamięci na później, gdyż teraz najważniejszy był werdykt - czy zagrożenie minie? Czy naprawdę da się załatwić to bez dalszego rozlewu krwi? Czy wróci tej nocy do domu w jednym kawałku?
Miles Dewmoon
Wiek : 22
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Piekarz
Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Zawsze może być gorzej. Brzmi to niczym podstawowa zasada egzystencji na tym wielkim padole żalu i rozpaczy. Należy przyznać, że takie niepisane prawo funkcjonowania wszechrzeczy się sprawdza nader wybitnie. Człowiek myśli, że został ocalony od niechlubnej kolei losu zaś po momencie okazuje się to być jedynie przystankiem w drodze w Nieznane. Ot, może nawet dość znane, gdyż życiowy weterani dzielą się na dwie, jakże odmienne grupy. Pierwsi to ci, którzy tęsknią za starymi czasami, bo kiedyś od zawsze jest tym lepszym. Drudzy zaś starają się dostrzegać w życiu piękna, kiedy szatański krzyż na plecach nosi znamiona kilkudziesięciu dekad. Jednak wszyscy zdają się zgodni w jednym: ludzki czas na Ziemi jest gównem. Chociażby z prostego powodu: raz cieszysz się widokiem Nieznajomego, minutę później dwa metry dzielą cię od dostania w twarz.
   Zaś w tym całym życiowym mentliku, kiedy szczera i serdeczna chęć pomocy przerodziła się w mediację, dzielące dwóch młodych mężczyzn od dwóch takich, co przedawkowali wciąganie testosteronu nosem - Marshall miał w głowie jedną myśl. Często w jego umyśle się taka pojawiała, niby to odpowiednia. Równocześnie bardzo niesforna. Jednak zawsze, ale to zawsze wynikała z pewnych racji, które blondyn przyswoił sobie za pomocą książek. Więc również teraz jego zachowanie uciekło do rad europejskiego mistrza, Machiavellego. Dlatego młody Abernathy zachował się tak nieswojo, poniekąd dzielnie, w środku mając jedynie lęk ze sporą dozą niedowierzania. Czemu coś tak trywialnego miałoby się udać?
   Nieprawdopodobne a jednak. Dwójka niechlubnych samców alfa amerykańskiej wsi spojrzała na siebie wielce skonfundowana. Hall poczuł się jak w rozgrywce pokerowej. Ktoś mógł mieć silne karty (jak w tym wypadku: pięści), ktoś inny mógł mieć skuteczny blef (jak w tym wypadku: blef). Jednak fortuna już od mileniów nosi miano Ślepej - warto zawierzyć jej niekiedy swój los. I gdyby Marshall posiadał cechy Narcyza, mógłby tu od siebie dodać: warto jej zawierzyć swój los i ładną mordkę. Niemniej, poza tym wielce intrygującym aspektem, czarownik potrafił oddać w ręce nieznanego zdrowie jakiegoś Nieznajomego. To zdaje się być w istocie nieheroiczne.
   Ten jego konflikt wewnętrzny nie wypłyną poza jego umysł. Abernathy wciąż wstał niewzruszenie niczym morska fala, niszczona słoną wodą. Po momencie konsternacji ze strony prowodyrów, jedynie uniósł brew do góry. W sposób nieznośnie wysublimowany, aby pośpieszyć ich myślenie. Jak się zdaje - ich niezbyt mocną stronę. Cóż, szkoda, że panowie trafili na oponenta nie ze swojej ligi. Napięcie nie działało zaś na korzyć ani jego, ani kontuzjowanemu Nieznajomemu. Z wypięta do przodu piersią podszedł do brutala z naciągniętym mięśniem. Zmierzył go kamiennym spojrzeniem, z sadyzmem dentystów, nieuznających znieczulenia. Szczęka mu nieznacznie drgała. Musiał panować nad własnymi dłońmi, które prostowały nadwyrężone ramię. Sekunda ciszy została przełamana trzaskającym stawem.
   - Lepiej z twoją ręką? - Zapytał, szczerze oczekując odpowiedzi. - Bo za moment może być gorzej - skwitowawszy panowie czarodziejowie sobie poszli. Pozostawiając swoją wcześniejszą ofiarę i Marshalla samych. Ten drugi jedynie oglądał w osłupieni jak dwie sylwetki się oddalają, rzucając zza pleców przekleństwa. Kiedy zniknęli, blondyn twardo upadł dupa na chodnik i złapał się za klatkę piersiową. Czuł jak jego serce gotuje się między żebrami. Nie umiał złapać pełnego wdechu, a oczy zaszły mu szklistą mgłą. - Ja-jak się czujesz? - Rzucił w stronę chłopaka na ławce. Jednak nie miał odwagi na niego spojrzeć.
Marshall Abernathy
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz
Miles Dewmoon
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Co tu się odwalało? Przeanalizujmy, tak dla klaryfikacji. Spokojny powrót nocną porą do domu przez zazwyczaj cichą dzielnicę skończył się dla syreny niezidentyfikowanym w skali obrażeniem głowy, które jeszcze nie kosztowało ją życia, ale mogło je skrócić jakimś wstrząsem czy innym rozlewem. W zrozumiałym pragnieniu ucieczki przed agresorami, półryba wchrzaniła się w innego przechodnia, który jakimś niemożliwie zaskakującym zrządzeniem łaskawego losu okazał się potencjalnym sojusznikiem, ale z siłą -10/10. Dwóch kontra dwóch dalej nie gwarantowało szans na wygraną, więc kiedy dorwały ich drapieżniki, Dewmoon gotowy był się poddać z nadzieją, że to skróci jego cierpienia. Ale wbrew wszelkiej logice nie tylko nie doczekał się srogiego lania, ale także miał rzadką okazję zobaczyć jak ktoś kogo dotąd znał od tej miałkiej, pozbawionej jaj strony nie tylko staje w jego obronie, ale jeszcze solo ratuje im obojgu dupy. I co z tego, że na koniec para z niego uleciała i wylądował na chodniku rozdygotany? Przecież Miles i tak wolał patrzeć na ludzi z góry. Nie wstając jeszcze z ławki, przynajmniej dopóki i jemu nie opadną emocje i nie wyklaruje się wizja, syren zawiesił zdumione spojrzenie na plecach grajka. Pytanie, które ten wydukał po chwili w jego stronę, zmusiło Milesa do zastanowienia się nie tylko na odpowiedzią, ale też przeanalizowania jak ma ochotę podejść do tej szalonej sytuacji. W końcu na pewno czeka ich jeszcze dużo mijania na ulicy, więc wypadało nie palnąć niczego bardzo złego, nawet pomimo trudności w powstrzymywaniu impulsów.
- ...dam radę. - wydusił wreszcie z gardła, przełykając ślinę i rzucając przelotne spojrzenie na okolicę. Nie wyglądało na to, aby ktokolwiek jeszcze chciał ich tutaj zaczepiać. Wprawdzie od domu dzielił Dewmoona jeszcze spory kawałek, ale wolał pokonać go już sam. Za moment, gdy odetchnie i...
- Dzięki. - dodał, zanim zapomniałby, że jeszcze nie zdobył się na okazanie wdzięczności. Tak, nawet on potrafił ją odczuwać, tylko, że miał wyżej postawioną poprzeczkę. W większości przypadków pomoc innych była mu zbędna, albo uznawał ją wręcz za zarzucanie mu niekompetencji lub słabości. Okoliczności tej konkretnej nocy były jednak nadzwyczajne, a więc wymagały nietypowego podejścia.
Przez moment Dewmoon milczał. Przypatrując się koledze z coraz większym spokojem, choć wciąż uprzykrzającym bólem z tyłu głowy, syren doszedł do wniosku, że choć zrobiło na nim wrażenie jak pewnym siebie był przed chwilą Marshall, to jednak o wiele bardziej podobał mu się spanikowany czy na ziemi. Tyle czasu obserwował go z ukrycia, gdy Abernathy grał, a jeszcze częściej natykał się na niego w różnych miejscach. Czarodziej zawsze wydawał się ogarnięty, a przez to prosty i nudny. Bez wyrazu. Jego gra była przyjemna dla ucha, ale nic w tym facecie nie sprawiało, aby syren miał ochotę się choćby przywitać. Zobaczenie jaki Abernathy w istocie jest nieporadny było niezwykłym doświadczeniem. Tak samo jak odkrycie, iż mimo to tkwi w nim większy pokład siły i charyzmy sprawiało, że Marshall nie zmieniał się w oczach Milesa w ciepłą kluchę, a zrównoważone danie. Posiłek mogący zaspokoić wiele potrzeb na raz... Brzmiało to istotnie niezwykle apetycznie.
Miles Dewmoon
Wiek : 22
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Piekarz
Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
- Proszę - umiał powiedzieć tylko tyle. W głowie miał pustkę, którą uzupełniała poświata żarzącej się lampy. Jej światło zdawało się być niczym obietnica, że zawsze coś, gdzieś działa. Ludzie wymyślili żarówkę, zmieniło to świat i teraz Marshall mógł widzieć swoją krew na chodniku, kiedy ktoś okłada jego twarz. Jednak tak się nie stało, zamiast tego siedział na bruku, spoglądając w blask lampy. To takie banalne, a z drugiej strony piękne. Nocą to właśnie lampa jest tym jedynym stałym punktem, zwłaszcza zimą, kiedy oświetla spadający śnieg - zaklina go w jednym miejsc, będąc jego początkiem i końcem. Spoglądające w tę jedną stronę zaczęły boleć go oczy. Mrugnął kilkukrotnie, co sprawiło mu nieco bólu a same oczy zaczęły łzawić. Dalej nie umiał przepracować tego, co się stało. Zapomniał też, że ma towarzystwo. To chyba wina adrenaliny, która beztrosko opuszczała jego ciało.
   Spojrzał się w bok na Nieznajomego z rozbitą głową. Jego obecność niby go uderzyła, ale bez szału. Dopiero po chwili zaczęła znaczyć cokolwiek. Przynajmniej tyle, że wypadało się odezwać. Jednak Hall nie miał zamiaru tego robić. Nie miał nic do powiedzenia. Nie miał siły. Potrzebował swojej strefy komfortu. Najlepiej to koca i książki. Prostego podręcznika do demonologii albo czegoś pozbawionego fabuły i przepełnionego suchymi faktami, aby jego stan się mógł opanować. Wyrównać. Wrócić do normy. Chociaż gdyby żyli w w Mieście Aniołów, może jakiś filmowy gest zaiskrzyłby między nimi. Jednak oni, w tym mieście, mogli liczyć co najwyżej na szatański płomień. Bardziej taki na ciele niżeli w sercu.
   Hall zaczął wstawać. Dość nieporadnie i bardzo niezgrabnie. Założył na siebie ręce. Tym razem nie w geście, który miał nadbudować mu pewność siebie. Teraz ręce na ramionach miały go oddzielać od świata. Pomóc z przetworzeniem rzeczy i zaprzestaniem wobec tego ciągłego użalania się nad sobą. Nie on tutaj był ofiarą. Blondyn wstał. Małymi krokami ruszył w stronę swojego domu.
Marshall Abernathy
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz
Miles Dewmoon
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Żar wypalił ich obu tej nocy. Niczym płomień na krótkiej linii życia zapałki, zapłon napełnił ich serca trwogą, jednak szybko uszła ona z nich na widok coraz mniejszego zagrożenia. Aż wreszcie pozostali sami, zmęczeni i bez ochoty na kontynuowanie zmagań. Los im odpuścił tej nocy i powinni celebrować, lecz stan w jakim ich porzucił nie obiecywał nawet prostej drogi do domu. Rozumieli to obaj, dlatego nawet bez tłumaczeń ich milczące rozstanie zrozumiałe było dla obu stron. I tak się przecież jeszcze spotkają. W Hellridge inaczej się nie dało. Piekło na ziemi - jeżeli to faktycznie była powierzchnia, a nie przeistoczone podziemia pełne potępieńców. Na tej scenie odgrywali role, nawet jeśli wierzyli we własną autonomię. Tej nocy zabawa się skończyła. Kurtyna opadła. Czas się zbierać.
Syren wstał jeszcze zanim Marshall zupełnie zniknął mu z oczu. Nie było sensu dłużej zwlekać - jego stan ewidentnie się bardziej nie poprawi. Nie bez odpoczynku w bezpiecznym środowisku. Mijając już zupełnie pozbawione dźwięku, opustoszałe uliczki Miles nieustannie oglądał się za siebie. Robił to już bez strachu, mechanicznie, myślami błądząc po zupełnie innych tematach. Ten miesiąc był szalony, a dopiero się zaczął. Wychodząc wreszcie ze swojej żółwiej skorupy, pozwalał sobie przeżywać naprawdę niecodzienne, czasem zabawne sytuacje, ale także ryzykował. To właśnie ryzyka unikał całe swoje życie i choć wreszcie doczekał się sytuacji przed którą przestrzegała go matka, nie potrafił do końca żałować. Nie wierzył, że dalsze zamykanie się na świat dałoby mu większe szanse na przetrwanie. Nie był nawet pewien czy miałby na to ochotę. Dopóki był częścią duetu, dopóty miała sens ta nieustanna walka o zachowanie statusu quo. Ale jako osamotniona dusza, nie czuł by miał już wiele do stracenia. Być może jego instynkt przetrwania by się z tym nie zgodził, a krzywdzone ciało szybko zmieniłoby jego zdanie na ten temat, przynajmniej tymczasowo. Ostatecznie jednak takie rzeczy nie utrzymałyby słabnącej motywacji do parcia naprzód. Dlatego ta noc, choć bolesna i przerażająca, była lepsza od kolejnej samotności. W końcowym rozrachunku, gdy Dewmoon wreszcie otworzył drzwi do domu i przypomniał sobie jak bardzo nikt tam na niego nie czeka, sięgając po opatrunek z szafki w łazience i ogarniając się myślał jedynie o tym jak zabawnie wyglądał Marshall, gdy opadł plackiem na ziemię, tak za pierwszym razem jak i za drugim. Gość naprawdę powinien zacząć nosić przy sobie apteczkę.
"Albo..." pomyślał Dewmoon, nie odkładając pudełka z gazą i spirytusem do szafki, tylko zostawiając przy umywalce.
"Może jednak czas zacząć robić to samemu."
Miles Dewmoon
Wiek : 22
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Piekarz
Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Z każdym kolejnym krokiem w chłopaku narastało napięcie. Takie przeczucie, że wcale nie chciał odchodzić. Albo nie chciał odchodzić w taki sposób - cichy, niechętny, poniżej przeciętnej. Szedł niczym przez smołę, czuł jak noc - zwykle jakże piękna - pogrąża go w swoim smutku i negatywnym nastawieniu do tego przykrego wydarzenia. Bo co się właściwie stało? iskra, która miała się wydobyć, została roztrzaskana na w drobny mak, wraz z rozbitą na cudzej głowie butelką. Tak, był to wielki problem. Szczególnie, że Marshall nie wykazał się dostateczną empatią. Miał wobec siebie pretensje. Nawet nie mógł napisać do swojego Nieznajomego listu, dopytać go o samopoczucie. Dlatego nagle się obrócił. Chciał ostatni raz spojrzeć w jego stronę.
   Chciał do niego podbiec. Zaczepić. Raz jeszcze o coś zapytać. Chociażby o imię. Pamiętać o nim coś konkretnego. Kiedy zamknie powieki, chciał słyszeć szept z jego imieniem a nie widzieć nieco szpetny uśmiech na twarzy pełnej uroku z cieniem wielkiego pozoranta.
   Tacy ludzie zawsze coś ukrywali, pod maskami. Zaś Marshall uwielbiać je odkrywać. Brać kogoś delikatnie w objęcia i dzień po dniu ściągać centymetr takiej maski, aby poznać prawdziwą osobę. Taką, którą ona rzeczywiście jest. Owszem, spekulacje też zdawały się iście ciekawe. Domniemanie. Dedukcja. Ale to zawsze było tym mylnym poglądem na relację, wtedy widziało się w kimś zmyśloną osobę.
   Abernathyemu chyba właśnie zależało na relacji z tym Nieznajomym. Z prostego względu. Nienawidził nie wiedzieć. Nienawidził braku możliwości poznania zagadnienia, które było poza jego zasięgiem. A kiedy się obrócił i chciał już biec do tej ławki - chłopaka tam nie było. Hall czuł niedosyt. Dziwny smutek i niedosyt.

/zt x2
Marshall Abernathy
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Targowisko smakowitościNa rany Aradii

Już od samego przejścia na zachodnią część targu, gdzie mieszczą się stanowiska ze smakowitościami, w nozdrza uderza zapach owoców, przypraw, czy syropów. Chociaż bywa on intensywny, raczej nie ma tu mowy o omdleniach (trudno nie wspomnieć przypadku pani Padmore, która rok temu, gdy zobaczyła ilość dostępnych zagranicznych owoców, zemdlała z ekscytacji). Każde stoisko ugina się pod ciężarem dostępnych tu wyjątkowości, a sprzedawcy z różnych krajów chętnie opowiadają na temat specjalnych magicznych właściwości ich produktów.

Smakowitości można użyć zgodnie z mechaniką magicznych wypieków. W pierwszej tabeli znajdują się produkty, które mogą służyć za ich bazę, opisane odpowiednią emocją, wymaganym poziomem do upieczenia (P) oraz progiem powodzenia (ST). W drugiej tabeli znajdują się dodatkowe przyprawy, które nie mogą być bazą wypieku, ale poradzą sobie jako dodatek do nich, wszystkie opisane dodatkowym efektem oraz modyfikatorem zwiększającym próg powodzenia wypieku.
Żeby dokonać zakupów na targowisku rzeczy wszelakich, należy zastosować się do mechaniki opisanej w temacie wydarzenia Na rany Aradii.

Składniki

PSTSkładnikEmocja$
II70Bezpestkowy dżakfrutakceptacja20
I55Graviola karolitość15
I50Miąższ czarnego arbuzasamotność20
II70Nieśmierdzący durianwyrozumiałość25
I45Nordycka malina moroszkazrównoważenie15
I35Ognisty smoczy owoczagubienie15
I45Persymona niepospolitaciekawość20
II50Słodliwka ekstraordynaryjnaharmonia20
II40Słone śliwki indyjskiefrustracja15
I25Smocze okożyczliwość10
I40Trójkątna cyfomandraradość15
II65Złoty rambutanfascynacja30
I70Żabi kumkwatwzruszenie25


Dodatki

PrzyprawaOpisModyfikator$
Czarne meksykańskie kakaoZiarna kakao uprawiane od stuleci w Meksyku ponoć mają w sobie pierwiastek prawdziwej śmiertelnej mocy. Krąży legenda, że w każdym zamknięta jest dusza zwierzęcia, które pomaga jedzącemu przemielone ziarna. Dodane do wypieku o dowolnej podstawie po zjedzeniu go zapewniają bonus +15 do rzutu kością k100 na siłę woli, który trwa 3 tury.+3030
Czerymoja-czarymojaNiweluje potrzebę snu na co najmniej 2 doby, a także zapewnia uczucie natychmiastowego nasycenia.+1015
Jagody syzygium smithiiGorzkawe w smaku jagody są doskonałym uzupełnieniem ciast z kruszonką. Jedzone w magicznym wypieku w trakcie wątku lub opowiadania z wykonywaniem zawodu przynoszą niebywałe szczęście finansowe, zapewniając 100 dolarów zysku.+4015
Laska miękkiej trzciny cukrowejSłodkawa w smaku, całkowicie niweluje smak innych potraw i eliksirów (w tym trucizn) do końca dnia po zjedzeniu jej w magicznym wypieku.+1510
Migdały czteropalczasteŚmiesznie wyglądające migdały oprócz podstawowego efektu składnika wypieku, w którym zostały użyte, zapewniają też ubaw. Spożywający nie będą mogli przestać się śmiać przez co najmniej godzinę.+2015
Nasiona wielkiego klonuZjedzone uwalniają w czarowniku jego drzemiącą moc, dodając bonus +5 do rzutu kością k100 na wszystkie czary. Bonus trwa 3 tury.+3030
Pestki błyszczącej marakuiBardzo słodkie i chrupiące. Dodane do wypieku wywołują jednak niestrawność, a osoba, która je spożyje, musi jak najszybciej udać się za potrzebą.+2510
Siekane liście czapetki malajskiejNieco gorzkawe, ale niezbyt intensywne w smaku. Wzmacniają wrażenie upicia alkoholowego.+1510
Siekana szklana makadamiaChrupiąca i słonawa w smaku. Magiczny wypiek posypany nią niczym kruszonką jest łatwiejszy w wykonaniu. Makadamia obniża jego próg wykonania.-3010
Sok z papedy walecznejJak sama nazwa wskazuje — skropienie tym sokiem magicznego wypieku uwalnia w jedzącym go ogromną wolę walki. Po zjedzeniu dodaje +20 do wszystkich rzutów kością k100 na walkę wręcz i uniki. Trwa 3 tury.+3025
Suszona jagodowa jarzębinaNieszczególnie popularna, prawdopodobnie przez swój intensywny i gorzki smak. Po dodaniu do wypieku pozwala jednak niemalże potroić osiąganą nim emocje, przez co wrażenie jest nie tylko intensywniejsze, ale też długotrwałe. W historii znane są przypadki, gdy wywołana emocja trwała nawet tydzień lub dwa.+5030
Turkusowe orzechy włoskieSiekane i chrupiące, przyjemnie pobłyskują w słońcu. Po zjedzeniu zapewniają bonus +5 do rzutu kością k100 na rytuał (w przypadku dwóch progów rytuału, bonus należy doliczyć do obydwu).+2520
Twarda skórka mangosteenaPo dodaniu jej do wypieku potrafi wywołać w jedzącym halucynacje podobne do spożycia grzybków halucynogennych. Te są jednak znacznie mniej intensywne i zazwyczaj trwają do 5-10 minut.+1535
Złoto SyberiiMiękkie jagody o niezwykłych właściwościach leczniczych. Wzbogacony nimi wypiek jest w stanie przywrócić do 20 punktów życia wewnętrznych.+4025

Uwaga! Dodatków nie można ze sobą łączyć.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1397-ronan-lanthier#15137
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1407-ronan-lanthier
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1408-poczta-ronana-lanthier#15502
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f249-starlight-place
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1413-rachunek-bankowy-ronan-lanthier#15567
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1397-ronan-lanthier#15137
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1407-ronan-lanthier
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1408-poczta-ronana-lanthier#15502
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f249-starlight-place
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1413-rachunek-bankowy-ronan-lanthier#15567
30 marca, 1985

Dwadzieścia minut, dwie przecznice, wprost proporcjonalna ilość dzieci.
Czterolatek na zakupach to bestia, nad którą nie zapanuje żadna magiczna lutnia — dwóch czterolatków to tak naprawdę ośmiu; wataha w puchatych kurtkach (jest zimno, bez gadania) i puchatych czapkach (słyszeliście, jest zimno, bez gadania), i puchatych rękawiczkach (żebyście wyglądali zabawniej, ojciec też chce coś z życia), które gubią niedługo po wyjściu z samochodu.
Dwadzieścia minut, dwóch synów, dwadzieścia powodów na krzyk w środku.
Conall, nie kop pani, bo się spocisz — ciche siąpnięcie brzmi jak jestem Ciaran, tato ale nie po to Ronan zaczął znakować ich kolorami pomponów na czapkach, żeby po raz ósmy w tygodniu nabrać się na to samo oszustwo. Conall to pompon zielony, Ciaran niebieski, a jeśli zamienili się czapkami w aucie, on zaraz zamieni ich na—
Nasiona wielkiego klonu, sok z papedy walecznej i—
Kartka w dłoni to zagięcia, rozmazane ślady tuszu i coś, co przypomina kozę; wydzielinę, nie zwierzę. Podejrzanych jest dwóch i Ronan trzyma ich na muszce — lewy bliźniak wisi na jednej ręce, prawy na drugiej, Lanthier pośrodku podnosi ramiona w górę, żeby rozczytać lekarskie pismo żony i odkrywa, że po pięciu latach potrafi tyle samo, co w dzień, w który ją poznał.
Jalininine, co za dziwne imię.
Ciaran, co tu matka napisała?
— Jestem Conall, tato i—
Może naprawdę pomylił kolory tych cholernych pomponów?
Conall, co tu matka napisała?
— — i nie umiem czytać.
Chłopcy, wiszący na uniesionych przedramionach ojca, kołyszą się jak listki na wietrze. Mają cztery lata i czytanie nie jest ich mocną stronę; podobnie jak siedzenie na tyłkach w bezruchu. Z piersi Ronana wyrywa się ciche eh—he zwieńczone przekazaniem zmaltretowanego skrawka papieru sprzedawczyni. Siwe włosy nosi upięte w ciasny kok; Lanthier boi się o jej przepływ krwi.
— Czarne meksykańskie kakao — mimo tego rozczytuje nazwę bez trudu; punkt dla staruszek. — W sumie osiemdziesiąt pięć dolarów.
Serce w piersi przystaje na moment — na dość czasu, żeby spomiędzy ust wytoczyło się zbyt głośne:
Ile?!
Connal spada z ramienia; puchowa kurtka zwiększa grawitacyjne przyciąganie, przywołując czterolatka na ziemię.
To znaczy, ile?
Obniżenie decybeli nie pomaga — Ciaran też odrywa się od ojcowskiej ręki; jego lądowanie to ciche uph! i próba wykopana cegły spod chybotliwego straganiku.
Widzi pani te brzdące? Wiem, ile je pięć dorosłych barghestów, a ile dwóch czterolatków — kiedyś ze stoperem w dłoni mierzył, kto szybciej poradzi sobie z obiadem; wynik był jednoznaczny. — Barghesty są przerażone, mój bank też.
Spojrzenie staruszki łagodnieje o pół odcienia i Ronan już wie; uderza w dobre struny. Egoistycznie, po samczemu, z zaciekłością — będzie wygrywać na nich melodię chwilowej sympatii aż do skutku.
— Osiemdziesiąt, ten w niebieskim wygląda jak mój wnusio.
Tą sympatią urwie kilka dolarów; wystarczy przygryźć wnętrze policzka i zatrzymać w gardle chroboczące na każdej sylabie droga pani, to są bliźniaki.
Siedemdziesiąt, jeśli obaj zaśpiewają Aradio, słodka Aradio?
Nie musi dodawać, że nieumiejętność czytania to dopiero początek braku talentu czterolatków — niedzielna próba z wlazł kotek na płotek zamieniła się w półgodzinną sesję wycia w hodowli. Staruszka też to dostrzega; Ciaran znudził się cegłą, teraz wydłubuje patykiem błoto z zaprawy chodnika. Connal zagląda mu przez ramię, wskazuje na grudkę brudu własnym patykiem i powagą czterolatka oświadcza: mógłbym to zjeść.
Ronan wie, że mógłby; wie też, że za moment zrobią z tego zawody.
— Siedemdziesiąt pięć, o ile nie zaśpiewa żaden — głos staruszki dolatuje znikąd, chociaż ta nadal trwa za ladą straganiku — kilka osób za nimi ciche chrząknięcia zaczyna zamieniać w symfonię pospieszających tupnięć; czas uznać porażkę i rzec ostatnie słowo.
Siedemdziesiąt trzy i przestaniemy robić kolejkę — uśmiech, szybko odliczona gotówka albo widok Connala, który łapie pomiędzy palce grudkę błota, mówiąc do brata: ale teraz nie żuj — nieważne, co zadziałało.
Ważne, że działa; wybrane dodatki lądują w papierowej torbie, Ronan ma dwie sekundy na wręczenie staruszce pieniędzy i nawet pół na zastanowienie się, po co Jackie składniki do pieczenia. Zawsze była krok przed nim — nie narzekał.
To całkiem niezła pozycja do — nie tylko — obserwacji.

Perswazja I: kupuję nasiona wielkiego klonu, sok z papedy walecznej, czarne meksykańskie kakako i płacę 73 $.
z tematu
Ronan Lanthier
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Terence Forger
ANATOMICZNA : 20
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 9
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 166
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 9
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t203-terence-forger
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t377-terence-forger#1160
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t375-poczta-terence-a-forgera#1158
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f98-mieszkanie-terence-a-forgera
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1053-rachunek-terence-forger#9068
ANATOMICZNA : 20
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 9
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 166
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 9
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t203-terence-forger
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t377-terence-forger#1160
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t375-poczta-terence-a-forgera#1158
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f98-mieszkanie-terence-a-forgera
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1053-rachunek-terence-forger#9068
30 marca 1985, SANDY & TERENCE

Przepychanie się pomiędzy osobami zgromadzonymi tego dnia w Deadberry nie było na liście jego priorytetów rzeczy, które chciałby robić w wolny dzień. Nie był szczególnie zaangażowany w leśne pielgrzymki, zaproszenie na świąteczne ucztowanie również stało się nieaktualne, czym na dobrą sprawę nie czuł się tym faktem szczególnie przybity. Mimo braku szczerych chęci na dołączenie do pozostałych czarownic w Męczeństwie Aradii pojawił się w dzielnicy, wyglądając na entuzjastycznie nastawionego do pomysłu bycia otoczonymi przez dziesiątki mieszkańców magicznych, którzy postanowili obejść przynajmniej raz wszystkie stanowiska w częściowo odbudowanej dzielnicy. Jego obecność miała też swój cel.

Chciał być uprzejmy. Uprzejmość z kolei wymagała czasami poświęceń, a podstawowym było niemówienie wszystkiego, na co miało się ochotę i robienie w ramach dobrych uczynków rzeczy, jakie nie leżały wcale w obszarze zainteresowań. Jeśli nie tego próbowała go nauczyć adopcyjna matka, to poniosła ona jedną z wielu porażek. Taką definicję zdołała w ramach swoich wychowawczych starań wpoić swoim dzieciom, by dobrze wiedzieli jak wkupić się w czyjeś łaski. Upominkiem, miłym słowem, dotrzymaniem towarzystwa w konkretnej chwili. Pojawienie się w mieście Sandy było naprawdę ciekawe, najwyraźniej rok pański tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty piąty był nieoficjalnie rokiem powrotów. Jej jednak nie zamierzał oceniać, zresztą, nigdy nie powiedziałby, że zna matkę Carolinę i byłą niedoszłą Daniela jakkolwiek dobrze.

Pod pretekstem zmiany tego stanu rzeczy mógł jednak złożyć propozycję spotkania, by kobieta bez tabunu znajomych w okolicy nie mogła spędzić czas z kimś, kogo znała przynajmniej z twarzy czy imienia.

Poprawił wiosenny płaszcz, luzując ostatni guzik. Nie wiedział na ile to kwestia wiosennej temperatury, a jak mocno ociepliło się na skutek napierających mas ludzkich. W różnorodności postaci i gwarze rozmów mieszających się w jeden szum nietrudno było przeoczyć kogoś znajomego. Ledwo spostrzegł jednego znajomego, ale i tak zastanawiać się zaczął, jaka jest szansa, że w tych okolicznościach natkną się na Daniela i jego córkę. Poza tym, czy był on w ogóle świadomy tego, że matka Caroline wróciła po tych latach? Czy Sandy widziała się z nią? Powody dla których warto było zakręcić się na chwilę lub dwie wokół Indianki mnożyły się, dlatego ostatecznie nie sądził, by mógł pożałować tego spotkania.

Wspaniale. Już się bałem, że nie znajdziemy się w tym tłumie — przywitał się z nią z uśmiechem, znajdując się przy okolicznej kawiarence, jedną przecznicę od Low Lane. O ile nie koleżanka z oddziału magicznego nie okłamała go (nie próbowałaby), tam znajdował się ich główny cel. — Mówiłaś, że chciałabyś wybrać się na targowisko smakowitości, dobrze pamiętam? Powinniśmy więc pójść w tamtym kierunku — idąc wskazał od razu na wejście do ciasnej uliczki.
Terence Forger
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : eaglecrest, saint fall
Zawód : egzorcysta / pielęgniarz