Witaj,
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1397-ronan-lanthier#15137
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1407-ronan-lanthier
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1408-poczta-ronana-lanthier#15502
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f249-starlight-place
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1413-rachunek-bankowy-ronan-lanthier#15567
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1397-ronan-lanthier#15137
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1407-ronan-lanthier
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1408-poczta-ronana-lanthier#15502
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f249-starlight-place
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1413-rachunek-bankowy-ronan-lanthier#15567

Ronan Lanthier

fc. casey deidrick





 
nazwisko matkiAbernathy
data urodzenia 26 | V | 1954
miejsce zamieszkania Starlight Place, Cripple Rock
zawód opiekun rezerwatu, treser piekiekielnych bestii
status majątkowy zamożny
stan cywilny żonaty
wzrost 189 centymetrów
waga 85 kilogramów
kolor oczu ciemnobrązowe
kolor włosów brunatne
odmienność
umiejętność przywołanie chowańca
stan zdrowia zdrowy
znaki szczególne znamię w kształcie uniesionej dłoni na prawej łydce; wyblakłe blizny rozsiane po ciele; cztery tatuaże na lewym ramieniu; krótkie włosy, gęsty zarost, pitbull przy nodze, blizna w kształcie litery R na szyi, blizny na ramionach po poparzeniu

magia natury: 21 (POZIOM III)
magia iluzji: 0 (POZIOM I)
magia powstania: 0 (POZIOM I)
magia odpychania: 0 (POZIOM I)
magia anatomiczna: 0 (POZIOM I)
magia wariacyjna: 5 (POZIOM II)
siła woli: 9 (POZIOM II)
zatrucie magiczne: 4

sprawność: 14
szybkość: POZIOM II (6)
sport: boks: POZIOM II (6)
sport: pływanie POZIOM I (1)
rzeźba: POZIOM I (1)
charyzma: 3
savoir—vivre: POZIOM I (1)
perswazja: POZIOM I (1)
dowodzenie: POZIOM I (1)
wiedza: 10
magicyna: POZIOM I (1)
zoologia: POZIOM II (6)
teoria magii: POZIOM I (1)
łacina: POZIOM I (1)
botanika: POZIOM I (1)
talenty: 10
tropienie: POZIOM II (6)
majsterkowanie: POZIOM I (1)
prawo jazdy: POZIOM I (1)
celność: POZIOM I (1)
percepcja: POZIOM I (1)
reszta: 3PSo



rozpoznawalność II (społeczniak)
elementary school Patriot
high school Paradise High
edukacja wyższa
moje największe marzenie to opracowanie i wyhodowanie półmagicznej rasy psów; umocnienie magii rezerwatu; bezpieczna przyszłość dzieci;
najbardziej boję się cierpienia najbliższych; klęski w dążeniu do obranego celu; wyjawienia prawdy o śmierci siostry
w wolnym czasie lubię odkrywać sprężystość lin bokserskiego ringu, łono rezerwatu (i żony), odkrywać nowe możliwości oferowane przez magię natury
mój znak zodiaku to bliźnięta


Down boy, look at your crass face
Why you so serious?


Głowa nisko między ramionami, ręce na kolanach, stopy do wewnątrz. Zacisnąć powieki, określić położenie ciała we wszechświecie, policzyć do dziesięciu w dół, żyć.
Dziesięć; wydech i tysiąc igiełek bólu w płucach. Do bólu można przywyknąć — zrozumiał to, kiedy miał sześć lat i szczenię barghesta zanurzyło ostre kły w chłopięcym przedramieniu; lekcja cierpienia sygnowana bliznami, które nosi do dziś.
Dziewięć; wdech i mrok pod powiekami, gdzie barwne mroczki zmęczenia przypominają robactwo. Glisty wpuszczone w gałki oczne; do przywileju starszego brata należało wmawianie rodzeństwu, że właśnie to widzą zamykając powieki — przez kolejne dwa dni bliźniaki bały się zasypiać.
Osiem; kiedy zwierzę dyszy, to znak, że jest w nim nadmiar mocy. Musi jej trochę wypuścić, bo inaczej eksploduje mu wszystko, serce, głowa, płuca — o zwierzętach wie więcej niż własnej żonie. Ich repertuar ograniczał się do pomruków, skomleń i warknięć; żadne jeszcze nie powiedziało domyśl się, kiedy w Rezerwacie dopytywał, gdzie znów się skaleczyły.
Siedem; tożsamość i osadzenie jej w rzeczywistości. Imię nadała mu matka, onieśmielona nestorem; nazwisko dostał po ojcu. Mordę odziedziczył po całych pokoleniach, które z wzajemnością rozkochały w sobie piekielne bestie — nawet ogolony ma w sobie coś agresywnego; dlatego pokłócił się z maszynką.
Sześć; ciało i ego. Jestem wielki jak wieża i silny jak sto niedźwiedzi; jawne kłamstwa napędzane pracą mięśni. Kiedyś zbadał mnie lekarz i stwierdził, że mam żebra z tytanu; wyobraźnia rozkołysana w rytm cichego głosu, który czasem — zachęcony samotnością — odzywa się w głowie (Ronan, co to za mania wielkości? Co ty pierdolisz? Jakie sto niedźwiedzi, jakie tytanowe żebra? Nie pamiętasz już, jak w liceum złamałeś palce na szczęce tego kmiota z wyższej klasy?).
Pięć; emocje i analiza. Uczucia rozpoznawał bezbłędnie — może przez talent do budzenia ambiwalentnych; może dla zabawy, kiedy co, wkurwiłem cię? samo ciśnie się na usta, jeszcze nierozkwaszone od ciosu, ale już rozciągnięte w uśmiechu.
Cztery; ciało i przemoc. Mięśnie wprawione w ruch nucą; to stara melodia, brutalnie dosada — nie ma słów, są tylko takty, w rytm których pięści przecinają powietrze, nos unika złamania, krew huczy w uszach, uśmiech rozmywa się we krwi i krwią smakuje.
Trzy; przeszłość i akceptacja. Cripple Rock od zawsze i na zawsze miało być domem; nigdy nie próbował wyjechać poza Hellridge, nigdy nie twierdził, że wielkość odmierza się milami ucieczki od rodzinnego domu, za to zawsze uważał, że studia to strata czasu — nawet Tajne Komplety nie mogły skusić kogoś, kto krwawił dziedzictwem wiedzy na temat piekielnych bestii, a magię natury poznawał od pierwszego wdechu.
Dwa; teraźniejszość i docenienie. Dłonie jego żony to mechanizm delikatności, synteza drobnych kości; kiedyś powiedział, że mogłaby pobić się z wróblem i przegrać z kretesem — tej samej nocy próbowała udusić go poduszką we śnie, więc w zamian pokochał ją mocniej. Dzieci — jeszcze — nie próbowały go zabić; czterolatki pałają żądzą mordu wyłącznie wobec siebie.
Jeden; przyszłość i wiara. Coś się zmienia, nabrzmiewa; luty zmienia oblicze ich świata i wszystko co istnieje, odgraża się dekompresją. Chyba nie jest gotowy; chyba nigdy nie będzie. Chyba nie ma to znaczenia — cichy, bzyczący szum, coraz głośniejszy z sekundy na sekundę, szum tysięcy os schowanych gdzieś pod powierzchnią rzeczywistości, niesie z sobą prosty przekaz; wierz lub giń.

I'm a lost soul, save me
Emotional, sway me


Trzy szkoły, każda inna od poprzedniej.
Pierwsza to konsumpcjonizm; utarty szlak podstawówki i liceum, szarych korytarzy i kolorowych plakatów o symbolach każdego stanu w kraju. Pierwsza szkoła to Patriot, kolejna to Paradise High, obie otoczone niewidocznymi zasiekami; przypominały obóz, w którym podbijasz kartę o ósmej rano, a klasy stają się wtedy pojemnikiem, do którego ktoś nalewa oleju (niełatwopalnego; próbowałeś kiedyś podpalić zasłonę), a następnie wsypuje do wnętrza plastikowe, z definicji niechłonne łepki uczniów. Liceum dla nastolatków z funduszami powierniczymi to nieszczęśliwy splot przypadków — młody, obiecujący Ronan toruje sobie drogę do grona młodych, obiecujących nie—Ronanów; w sadzawce Paradise kijanki z nazwiskami Kręgu nie były niczym nadzwyczajnym. Z tego liceum wyleciałby dopiero za zastrzelenie kogoś na długiej przerwie; rozważał to tylko raz — niewiele, jak na Lanthiera. Ta szkoła miała być placówką leczniczą; miała wyzwalać od problemów i stwarzać atmosferę kreatywności, więc kreatywnie unikał historii i ściągał na angielskim — nawet nauki ścisłe wymagały kreatywnego unikania przeciążenia umysłu i tylko biologia chwytała za serce, które myślami hulało po lasach Cripple Rock. Ta szkoła była więzieniem, gdzie podłogę do wysokości kostek zalano ciepłymi mydlinami słów i rozsądku; problem w tym, że Ronan Lanthier nigdy nie przejawiał żadnej z tych cech (Niesłowność i Nierozsądek; Jane Austen nie wymyśliłaby lepszego tytułu). W szkole—więzieniu miał kanapki z serem i szynką, piłkę do kosza, piłkę do rugby, kolegów, z którymi grał albo się bił (bez wyraźnego powodu; przepadałeś po prostu za tym uczuciem — przypierdolić komuś w nochal i rozmazać mu po gębie krew zmieszaną z gilami). Niemagiczni byli synonimem zagrożenia; to oni wycinali lasy, zatruwali wody, próbowali uszczknąć kawałki magii Cripple Rock dla siebie tak, jakby ten był tortem, którym mogą podzielić się bez wiedzy cukiernika — izolacja Rezerwatu zapewniała bezpieczeństwo piekielnym bestiom, ale nie gwarantowała ich przetrwania. Każdy Lanthier o tym wiedział; największym zagrożeniem dla przetrwania magii byli niemagiczni — ta zaszczepiona za dziecka myśl miała zrodzić kowenowy owoc.
Druga szkoła to wiara; zajęcia przy Kościele uczyły ogniskowania magii i panowania nad darem, który razem z krwią przemykał przez żyły wybrańców. Powietrze Cripple Rock i energia Rezerwatu Bestii zalęgły się w nim na długo przed przekroczeniem progu szkółki; szybko został pionierem w oczach siewcy magii natury — musiały minąć trzy lata zanim talent do magii wariacyjnej dołączył do wąskiego grona umiejętności. Nigdy nie ukrywał, która z nich budzi większe emocje; naturalnie natura, wkrótce na propagandowych sloganach szkółki. Jeszcze przed zdobyciem pentakla i wpisaniem imienia do Księgi Bestii nie wahał się przed rozgrzebywaniem ukrytych pod korzeniami magii natury tajemnic; gdzieś tam tkwił sekret chowanców. Biblioteka rodziny Abernathy i złoty bilet wstępu, który matka wręczyła mu z bezbożną czcią, pomogły w odsłonieniu rąbka tej prawdy — zastygłe w czasu rytuały, wskazówki i inkantacje, teoria magii wygryzana ze starych stron, wyblakły atrament intencji i sekrety magii natury; w przyćmionym świetle biblioteki na przestrzeni czterech lat wszystko stało się ułożone — Ronan zyskał instrukcję obsługi rzeczywistości. Magia wariacyjna bawiła; woda w wino, człowiek w paprykę, chaos zamknięty w inkantacjach, które przyswajał z lekkością, ale bez oddania — to natura wiodła prym; wariacja była tylko dookreśleniem charakteru. Dowcipem w zimowy wieczór; przydatnym rytuałem w przeddzień wiosny. Nie sednem, ale dodatkiem — spożytkowaniem energii, która kipiała w przesyconej bodźcami krwi.
Trzecia szkoła to życie; wiedza przyswajana od ojca, dziadka i nestora, spijana z tajemnic ukrytych w sercu rodzinnej siedziby, przegryzana książkami, które w odmętach rodowej biblioteki odnajdowała matka. Tropienie miał we krwi, przyrodę — za oknami sypialni; o tresurze wszystkiego dowiedział się od ojca. Pierwszym zrywem nieposłuszeństwa wobec utartej szkoły życia był klub bokserski; dziewiętnastoletni Ronan nie miał litości dla własnych pięści, trener nie miał litości dla niego, litość szybko zyskała miano przestarzałego konceptu. Wizytował Little Poppy w każde czwartkowe popołudnie, podróż opłacając w międzynarodowej walucie bólu — zakrwawione knykcie, czerwona strużka z nosa, pęknięte naczynko w lewym oku; nauczyciel boksu patrzył na niego i widział, że Lanthier jest z piekła. Nie, że z pochodzenia; piekło to masa, z której go ulepiono. Na ringu mógł wypocić niepewność, wypluć zmęczenie i pozbyć się wszystkiego, co czuł; cały ten gniew, zatruta energia, potrzeba bólu — wszystko wybijało z niego, jakby zerwać pierścień z hydrantu. Trener po każdym sparingu pytał, czy Ronan rozumie zaklętą w pięściach energię i perspektywę zwycięstw na ringu, które przez kolejne lata odnosił w Maine z chwiejnymi skutkami (raz na deskach, raz pod deskami; życie to sztuka upadku) — za każdy razem odpowiadał (odpowiadasz do dziś; już nie trenerowi, ale każdemu, kto ma odmienne zdanie), że jeśli jeszcze raz zapyta, czy on, Ronan, coś rozumie, to urwie mu żuchwę i wepchnie do dupy.
Żadna ze szkół nie mogła przygotować go na śmierć; to coś, co dryfuje za człowiekiem nieświadomie. Coś, co cały czas snuje się nad głową, żeby nagle schwycić za szyję, przylepić do ciała i już nie puścić; coś, co przypomina czarną dziurę, w którą wpada cała miłość i resztki nadziei.

Touch me, shake me
I'm game, play me


Scena pierwsza.
Klaps.
Początek transmisji.
Rezerwat Bestii to najwyraźniejszy punkt na mapie istnienia; po liceum przekształca się w sedno. Rezerwat żyje — jego życie wciska się do nosa, rozrywa od środka żyły, wstrzykuje w nie lepką żywicę na korach sosen i zimny wiatr. Od zarania Ronan zna każdy kamień i każdą wronę Cripple Rock; wiatr w jego płucach rozkwita pod pocałunkami letnich burz, zimowe wichury zasiewają serce dziesiątkami ziaren żelaza.
Rezerwat Bestii uczy; życia i przetrwania. Zrozumienia i skupienia. Krwi i krwi. Inicjatywy i opanowania; uczy, że kelpie nie lubią dźwięku słów, upodobały sobie za to muzykę klasyczną (więc, żeby pływać w jeziorze, nosisz z sobą kieszonkowe radio; 78.7 FM, koncert Czajkowskiego). Uczy, że zwierzęta — w przeciwieństwie do ludzi — umierają jak bogowie, a myśliwy dopuszcza się świętokradztwa największego z możliwych. Uczy, że drzewce preferują łacinę (więc w kościelnej szkółce przykładasz się do nauki języka; dziadek Abernathy przy każdym obiedzie mówi odmień być po łacinie i musisz szybko przełknąć mięsko (zostaw ziemniaczki), zanim doda no, bo nie odmienisz). Uczy, że meteor to lojalny, ale uparty przyjaciel (więc oswajasz pierwszego mając piętnaście lat, ale bez względu na to, ile razy powtórzysz mu przynieś Playboya, przywlecze z sobą ziemniaka); uczy, że noce w Rezerwacie są niebezpieczne, nawet, kiedy nosisz nazwisko Lanthier i o piekielnych bestiach wiesz więcej, niż o ludziach (więc, jak na osiemnastoletniego, znudzonego wieczorem gnoja przystało, rzucasz rodzeństwu wyzwanie — nocleg poza domem albo do końca życia będę nazywać was Tchórzami Śmierdziuchami; brat poddaje się po dwóch godzinach, siostra nie wraca nigdy. Koniec życia dla niej to tamta letnia noc i wołanie o pomoc, którego nikt nie słyszał — więc do końca własnego życia będziesz słyszeć je w snach). Nieobecność Deirdre stała się nie tylko brakiem obecności; przybrała formę realnego, nowego i żywego bytu, którego nawet on nie mógł wytresować. Plama jej śmierci rozlała się na życie w Rezerwacie — musiało minąć pół roku od pogrzebu, żeby ojciec znów zaczął odzywać się do najstarszego syna; musi minąć kolejne millenium, żeby matka przestała wypłakiwać ból w poduszkę.
Musi minąć drobna przestrzeń czasu pomiędzy nigdy i nie w tym ani kolejnych pięciu życiach, żeby Ronan przebaczył; głównie sobie, mniej barghestom.
Krew na ich futrach wyczuwał nawet lata później — mogła zlepiać je rosa, popołudniowy deszcz, jeziorna woda, błotnista kałuża, ale po dotknięciu sierści, na palcach zostawała krew; nie zmyje jej mydło, nie odparzy wrzątek, nie przykryje jego własna jucha, nie zniknie pod tuszem tatuaży. Ból igły i wciskanego pod skórę tuszu równoważy bólu źle zrośniętego serca; oddanie tresurze barghestów to próba odkupienia przedwczesnej śmierci, ale żaden wyhodowany, posłuszny miot, który reaguje na łacinę — każda z jego bestii odpowiada tylko na nią — nie zmyje raz przelanej krwi. Sumienie — ten rachityczny, brzydki ghoul, który lata temu skulił się na granicy świadomości i pewnie zdechł w zapomnieniu — odnawia plamę. Kiedyś wierzył, że skazę widzi tylko on; wtedy poznał ją.
Dlaczego?
Miłe, niewygodne pytanie.
Dlaczego, dlaczego?
Oczy, drgające pod zaciśniętymi powiekami; w Rezerwacie łatwo nasiąknąć bestialstwem, taka rola Lanthiera: nie—człowiek i nie—zwierzę. Raczej coś pomiędzy — Ronan pięściami wybił prywatną niszę w wielkim, obojętnym świecie, ponieważ świat czerpał przyjemność z bólu. Życie podzielone na dwa kawałki: formalności i magię. Formalnością było zdobycie prawa jazdy i opanowanie motocykla; magią była cała reszta. Stwarzanie się na nowo rozpoczął w letni wieczór siedemdziesiątego siódmego roku — nie wie, co tkwiło za udanym przywołaniem chowańca; skupienie? Gromadzona od lat wiedza? Apetyt na bardziej groteskowe formy życia? Poszukiwanie nowych, niezmiernie bolesnych doznań?
(Wspomnienie Deirdre; gdyby tamtej nocy towarzyszył jej pies albo—)
Rocky (oh, Ronan, twoja pomysłowość nie zna granic; nazwać chowańca po bokserskim filmie?) powstał z magii i uporu; był magiczny i uparty. Stalowoszara sierść i ciepły język, który próbował zlizać wyimaginowaną krew z dłoni — trzydzieści kilogramów mięśni i głodu, który w zdumienie wprawiał nawet barghesty. Połączyła ich wiara w samych siebie i wiara w umiejętność zmian — przecież zawsze był pewien, że odmieni oblicze ziemi (tej ziemi); z niemagicznymi pod kontrolą niebo stanie się jasne, rzeki czyste, jeziora będą lśnić krystalicznie, pradawne lasy przestaną drżeć ze strachu przed ścięciem, piekielne bestie w końcu zasną spokojnie, a hybryda psa—barghesta nie pozwoli zginąć kolejnej Deirdre.
Ideologia zmiany zamazała linie określające świat; ona jest pierwszą osobą, która mówi taka krzyżówka nie jest możliwa, Lanthier, żeby chwilę później dodać nie beze mnie. Pamięta pierwsze spotkanie — jego ubabrana błotem kurtka, jej nieskazitelny płaszczyk; migotała na horyzoncie, obojętna na szorstkie słowa i twarde dłonie. Próbował sprowadzić ją do zestawu skojarzeń — uśmiechnięta, uparta, skupiona. Zapach perfum. Zapach książek. Teoria magii, której uczyła — i nadal uczy — go cierpliwie. Jej ciepłe dłonie. Smak wiatru na ustach. Szemrzący w śmiechu las.
Próbował udawać, że nie zauważa; miękkiego głosu całującego każde słowo. Piegów szalejących na policzkach, jakby obdarzone były własnym życiem. Własnego serca — trzepoczącego jak chory ptak. Miłości się nie tresuje; miłość się po prostu przytrafia. Jest nogami owiniętymi wokół jego bioder i słowami, które po roku przypieczętowały małżeństwo; już cię nie wypuszczę. Jest jego odpowiedzią — nawet nie próbuj. Ich związek, przełknięty przez rodziny z lekkością — odpowiednie nazwiska, odpowiednie oczekiwania, ich współdzielony upór — rozpoczął się od wspólnych badań nad połączeniem nauki i magii; bestii i psa.
Siedem lat później trudno stwierdzić — kto jest psem, a kto bestią?

Fuckin with the ultimate
I am a pitbull terrier


Noc była dumna i dobra; to nasza Matka.
Jej zapach, gdyby złapać go w garść, zostawiał na palcach wilgotny ślad smakujący benzyną. Noc była wilczycą, która karmi młode ropą. Ktoś w tej historii zaanektował mitologię; ktoś był Remusem, ktoś Romulusem; ktoś ginął, ktoś triumfował, ktoś zawsze płacił najwyższą cenę. Noc przemawiała kobiecym głosem — Ronan od pięciu lat słyszy wszystko, co ma do powiedzenia. Przez ściany, szybę, drzwi; jej polecenia są przeciwpogłosem — dźwiękiem, który topi czaszkę. Wiara w Lilith nie wzięła się znikąd — owoc dojrzewał przez lata, zapoczątkowany nieufnością wobec niemagicznych przez świadomość nakręcaną kołowrotkiem Rezerwatu Bestii; magię należało chronić, magią nie można się dzielić, magia to klejnot, który w niewłaściwych dłoniach zamieniłby się w zwykły, rzeczny otoczak. Dogmaty nocy były mu bliskie od zarania, słabość Lucyfera dostrzegalna na każdym kroku; w każdym ściętym drzewie, skatowanym zwierzęciu, zatrutej rzece — dopiero żona uchyliła przed nim drzwi uświadamiając, że nie jest w nich osamotniony.
Wiesz, co robić; to sam początek — sprzymierzenie z dogmatem Lilith i poznanie sekretu jej nauki. To ciepłe dłonie żony — wtedy narzeczonej — które uniosły kotarę sekretu i wprowadziły go w trzewia Kowenu z pewnością, że wściekłość, jaką nosił w sobie Ronan i ból, którym Ronan pluł, i zezwierzęcenie, które Ronan wygryzł z krwi dziada, pradziada, ojca, praojca — że to wszystko było dokładnie tym, czego Lilith potrzebowała.
Wiesz, czego nie robić to środek — poznanie celu Kowenu było plakatem propagandowym; scenerią rozsianą na kalejdoskopie dwóch lat. Matka pokładała w nim nadzieję i Ronan nie miał pewności, czy nadzieja to dobra emocja; na pewno wymagająca, ograniczająca, twarda i obła; kamyk w bucie jego pobudek. Wiedział, że nie powinien rozpowiadać sekretu i ulegać propagandzie Kościoła; wiedział, że granica pomiędzy dzieciństwem, gdzie wiarę kultywowano tylko od święta, a teraźniejszością — gdzie właściwą wiarę mógł wybrać sam — to okopy. Wojna jeszcze się nie zaczęła, ale to kwestia czasu; Lucyfer miał swoich żołnierzy — Lilith zyskała Ronana. Wiara w nią była światłem; włączoną we łbie latarką, która świeciła na wszystko, co ważne, a całą resztę zepchnęła w mrok, poza pole widzenia. Wszystko stało się nieprawdziwe — wszystko, poza nią.
Wiesz, czego oczekuję to zarazem koniec i nowy początek — chrzest spadł na niego w przeddzień dwudziestych dziewiątych urodzin, smakował zwycięstwem i trucizną zaszczytu, którego nie doznała żona; nie dlatego, że nie mogła; nie chciała — ich noce wypełnione były Lilith i dwuletnimi bliźniętami; lepkie od cukierków rączki, lepkie od łez policzki, lepkie od koszmarów sny (sam byłeś gotów zrezygnować dla nich ze chrztu, ale wtedy ona — kobieta idealna w nieidealności — poświęciła się dla ciebie. Dla was). Ciężar oczekiwań spadł na niego — Ronan znał się na oczekiwaniach; w Lilith dostrzegał całą gamę — wymagań i możliwości. W jej imię miał doprowadzać do porządku, do dyscypliny, do lęku — dla Matki lęk nie był karą, nie był krwią, nie był śmiercią; był wskazówką. Wiesz, czego oczekuję; Ronan wiedział.
Świat musiał zrozumieć i poczuć, że nie jest już bezpieczny — nigdy nie był i nigdy nie będzie; aż do dnia, w którym na tronie zasiądzie ona.
Ronan Lanthier
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Witaj w piekle!

W tym momencie zaczyna się Twoja przygoda na Die Ac Nocte! Zachęcamy Cię do przeczytania wiadomości, która została wysłana na Twoje konto w momencie rejestracji, znajdziesz tam krótki przewodnik poruszania się po forum. Obowiązkowo załóż teraz swoją pocztę i kalendarz , a także, jeśli masz na to ochotę, temat z relacjami postaci i rachunek bankowy. Możesz już rozpocząć grę. Zachęcamy do spojrzenia w poszukiwania gry, w których to znajdziesz osoby chętne do fabuły.

I pamiętaj...
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.

Sprawdzający: Charlotte Williamson
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Rozliczenie


Ekwipunek




Aktualizacje


10.11.23 Zakupy początkowe (-630 PD)
11.11.23 Osiągnięcie: Pierwszy krok (+150 PD)
11.11.23 Surowce: marzec - kwiecień
17.11.23 Zakupy (-140 $)
7.12.23 Świąteczna loteria: + 100$
28.01.24 Aktualizacja postaci (+4 PSm; usunięcie tresury; przyroda-> zoologia II; magicyna 0->I; botanika 0->I; percepcja 0->I; majsterkowanie 0->I; siła woli 5->9)
11.02.24 Urodziny forum
12.02.24 Osiągnięcie: Co do słowa, Jak za darmo, to biorę,  Na mój gwizdek, Trzask! (+40PD)
01.03.24 Wydarzenie: Pomożecie? Pomożemy! (+35 PD)
05.03.24 Wydarzenie: Na rany Aradii (+10 PD)
17.03.24 Wydarzenie: Biada ziemi i biada morzu, II część (+200 PD)
18.03.24 Wydarzenie: Biada ziemi i biada morzu (+50 PD)
05.04.24 Osiągnięcie: Fame MMA, Rozkwaszona morda, Hehe nice, Iniemamocny, Modniś, Zaobrączkowany (+90 PD)
18.04.24 Surowce: maj - czerwiec
16.04.24 Wątek z wykonywaniem zawodu (+ 10PD; +55$)
20.04.24 Kalendarz (marzec-kwiecień) (+80 PD, +3 PSo)
21.04.24 Opowiadanie z rozwojem magicznym I (+10PD)
30.04.24 Osiągnięcie: Fajtłapa (+10PD)
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej