First topic message reminder : POKÓJ SŁUŻBOWY W kazamacie nie znajdziesz kantyny ani pokoju do wypoczynku dla gwardzistów, ale nawet oni zasługują na przestrzeń dla siebie, w której mogą spokojnie porozmawiać lub naradzić się w istotnych sprawach. Pokój służbowy w podziemiach nie odstaje wyglądem od reszty pomieszczeń - jest tak samo ciemny i zimny jak reszta. Znajduje się tutaj szeroki stół, przy którym można napić się kawy albo zjeść drugie śniadanie, nawet jeśli rzadko kiedy jest na to czas. W szafie pod ścianą gwardziści mają miejsce na rzeczy osobiste, chociaż najczęściej leży tam pusta menażka albo zwinięty w rulon sweter. Żaden z nich nie chciałby trzymać tutaj zdjęcia matki. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Sebastian przypuszcza, że Orlovsky może mieć rację w kwestii śmiertelności tych dwóch ran. Sam nie zna się na tyle na funkcjonowaniu ludzkiego ciała, by móc to stwierdzić, ale rzeczywiście ciężko mu sobie wyobrazić kogoś, kto po podcięciu gardła jest w stanie się ruszać. Może i nie jest lekarzem, ale gardło pociął niejedno i zdecydowanie nikt go po tym akcie atakować nie próbował, zbyt skupiony na duszeniu się własną krwią. Być może jednak istnieje szansa na to, że cięcie nie było na tyle głębokie? Nie może tego stwierdzić, pozostaje więc opierać mu się na raporcie patologa, a ten nie wspomina o krwotoku z gardła jako o pośredniej przyczynie śmierci. Co jest argumentem łagodzącym udział Williamson, a więc zapewne nie pozostanie bez znaczenia. Podnosi spojrzenie na Orlovsky’ego, gdy ten bez wahania usprawiedliwia działanie Charlotte. Sebastian zachowuje dla siebie cisnący się na usta komentarz. Zwykle ludzie ze strachu uciekają lub szczają pod siebie, nie podrzynają innym gardła. Litość? To ma więcej sensu, jednak na taki rodzaj litości przeciętnemu człowiekowi ciężko się zdecydować nawet wobec potrąconego na drodze zwierzęcia. A drugi człowiek, w dodatku znajomy? Nie dyskutuje, bo Williamson nie powinna zostać skazana. Rzecz w tym, że mogą obrać tylko jedną narrację. Gdyby teraz przeniósł niewymiernie dużą winę na Scully, byłoby to nie tylko podejrzane, ale mogłoby też odbić się czkawką. Może, gdyby sporządzał ten raport z drugim członkiem Kręgu, sprawa miałaby się inaczej, ale w przesłuchaniu brało udział czterech gwardzistów i tylko jeden Sebastian szczególnie ma na uwadze kwestie rodzin reprezentujących Kościół. — Nie wiemy tego — zauważa tylko, gdy Orlovsky kalkuluje szanse Abernathy’ego na doczekanie pomocy, nie opierając się przy tym na żadnych konkretnych danych. Ale nie ma co się oszukiwać, konkretnych danych mają w tej sprawie zbyt mało, by mogły kogokolwiek zadowolić. Łatwo zapędzić się tu w daleko posuniętych wnioskach, muszą więc zwrócić szczególną uwagę na to, by się tego wystrzegać. Zastanawia się nad zaproponowanym przez Charliego rozwiązaniem, wybijając palcem głuchy rytm o powierzchnię kubka. Czy obserwacja wystarczy w przypadku Blair Scully? Jeśli będzie wiedzieć, że po piętach kroczą jej gwardziści, może nie wpadnie na żaden głupi pomysł, gdy wraz z Kowenem wybiorą się na poszukiwanie Surtra. Ale co, jeśli nie okaże się na tyle mądra i doprowadzi gwardię prosto do jednego z jeźdźców apokalipsy? — Charlotte Williamson jest osobą poniekąd publiczną, w związku z tym zakaz opuszczania miasta będzie wystarczającym środkiem ostrożności. Nie zniknie nam niezauważona, to jest pewne — wyrokuje w końcu, zgadzając się ostatecznie z osądem Orlovsky’ego. — Ale o Blair Scully wiemy niewiele, ponadto niezaprzeczalnie przejawiała największą inicjatywę w działaniach przeciwko niezidentyfikowanej istocie, będąc całkiem pewną, że Abernathy’emu nie da się pomóc — z rozwagą dobiera słowa. — Zasugerowałbym więc areszt domowy w obrębie 10 mil od miejsca zamieszkania – nie wliczając w to miejsc, których odwiedzanie jest stałą częścią funkcjonowania panny Scully, jak uczelnia czy najbliższy kościół – na czas wyjaśnienia sprawy, potwierdzenia kwestii opętania i ustalenia motywacji stojących za podjętymi decyzjami obu panien. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
To, że Orlovsky służył w armii nie było tajemnicą. O swoich wojażach jednak nie opowiadał, a jeśli już ktoś próbował coś z niego wyciągnąć - ucinał temat nim się w ogóle na dobre zaczął. Nie chciał wspominać, ale i tak był niewolnikiem własnej głowy. Urywki znały tylko najbliższe mu osoby, a i tak niekiedy mijał się wtedy z prawdą nie chcąc nikogo niczym obciążać. Wiedział jednak, że poderżnięcie komuś gardła to szybka, choć nieprzyjemna śmierć. Przynajmniej dla oka. Raport patologa był jednak raportem i nie miał powodu, by w niego nie wierzyć. Cavanagh miał rację, bezczelnie wypominając brak interwencji gwardzistów; musiał jednak przełknąć tę gorzką prawdę. Gdyby reakcja była szybsza, być może szkód i straconych żyć byłoby mniej. Gdyby, być może, można by tak w nieskończoność, ale ten scenariusz przerabiał już tyle razy, że roztrząsanie wszystkich wątpliwości pogrążyłoby go tylko jeszcze bardziej. Od ponad piętnastu lat po prostu wykonywał rozkazy. Widzi spojrzenie Verity'ego, gdy mówi o Charlotte i widzi też, jak przełyka słowo. Rozumie go, ale nie zamierza się tłumaczyć. Nie może. Nie może też jednak przemilczeć krótkiej uwagi, trafnego spostrzeżenia, którym dzieli się Sebastian. Ma rację tak samo, jak Cavanagh. - Już się nie dowiemy. Pyk, pyk, pyk; palec Sebastiana wybija głuchy rytm, który zwiastuje finał rozmowy. Czas ich goni, a oni muszą wskoczyć w końcu do króliczej nory, żeby dotrzeć na mecz krykieta. Znowu zerka na zegarek. - Myślę, że to dobre rozwiązanie - nie może się nie zgodzić, sugestia gwardzisty ma ręce, nogi i sens. Blair Scully wymagała większych obostrzeń niż Williamson. - Trzeba będzie też zwrócić uwagę na to, czy nie będzie próbowała skontaktować się z Charlotte. Tak dla formalności... Kubek kawy był już pusty; przygotowana teczka na raport czekała, aż powypełniają rubryczki. Tik - tak. - Zastanawia mnie jeszcze jedno - znowu zmienił pozycję na krześle. Tym razem splecione dłonie unosząc ramiona oparł na głowie - Charlotte Williamson powiedziała, że to coś, co przybrało jej postać wskazało na nich palcem... albo na nią? i powiedziało czarownica. Jeśli w grę rzeczywiście wchodzą anioły... pióro z dupy się nie wzięło. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Już się nie dowiedzą. Nie może się nie zgodzić. Może efekt byłby inny, gdyby dzieciaki w pierwszym odruchu obronnym nie postanowiły ukatrupić opętanego kolegi. Ale to prawda, że człowiek w sytuacji zagrożenia życia myśli przede wszystkim o swoim bezpieczeństwie i jest w stanie zrobić wiele, by je odzyskać. W przypływie paniki zadźgaliby niewinnego kotka tępym nożem. Więc tak, bronili się, Sebastian w to nie wątpi. I szczerze powiedziawszy, nie ma w sobie na tyle empatii, by poczuć ukłucie na myśl o śmierci, której być może, ale tylko być może, dało się uniknąć. Najpierw pomóż sobie, potem innym. Pomogli sobie, na „innych”, a raczej innego, nie starczyło już przestrzeni. Gdyby nie to, że Blair Scully jest jego prywatnym zmartwieniem, cały raport oparłby z pewnością na narracji samoobrony, paniki i braku doświadczenia. Ale jest inaczej, a ponieważ banda, z którą prowadza się panna Scully, to najprościej mówiąc – zdrajcy Lucyfera – ograniczenie jej wolności będzie służyć Kościołowi. Gdyby na głos wypowiedziała herezje, w które wierzy jej grupa i tak prędzej czy później skończyłaby w celi. Ograniczenie wolności z pozycji własnego domu można więc nazwać łaską i bardzo łagodnym traktowaniem, niezależnie od tego jaki był jej udział w śmierci Abernathy’ego. Charlotte? Jeśli Charlie patrzy w tym momencie na Sebastiana, to z odrobiną wnikliwości może spostrzec, jak spojrzenie Verity’ego na moment nabiera czujności, słysząc sposób, w jaki Orlovsky mówi o Williamson. Są na „ty”? Sebastian nie wnika w życie prywatne gwardzistów, dopóki to nie miesza się widocznie ze służbowym – dotyczy to oczywiście osób niższych stopniem, których skuteczność jako gwardzistów może stać się bezpośrednim problemem Sebastiana. Charlie, choć krótszy stażem, jest równy stopniem Sebastianowi i dlatego, a także dlatego, że ich cele najwidoczniej się pokrywają – obaj nie chcą zaszkodzić Charlotte Williamson – znów komentuje ten drobny szczegół zaklętym milczeniem. Zgadza się jedynie krótkim, formalnym skinięciem głowy. Upija łyk niedobrej, ale przynajmniej ciepłej kawy, krzywiąc się lekko – albo na podły smak, albo na wspomnienie o aniołach. Interpretacja dowolna. — Mhm, wpisz do raportu, że naszym podejrzanym jest anioł i zobaczmy co się stanie — żartuje sobie z dozą rozbawienia i wcale nie wygląda na to, by w ogóle dopuszczał do myśli, że w istocie mogą walczyć z tymi, z którymi nigdy dotąd nie musieli się mierzyć – poplecznikami Gabriela, a być może z samym Gabrielem. Dla każdego czarownika powinno być to tak samo absurdalne. A przynajmniej musi się takie wydawać. Inaczej zacznie się panika, a panika w niczym nie pomoże. I oddali ludzi od Kościoła. — Widać ktoś chce nam kreatywnie zajść za skórę. Pozostaje liczyć na to, że dalsze śledztwo doprowadzi do żartownisia, który bawi się w anioła. I skończy tak, jak skończyłby każdy prawdziwy podnóżek Gabriela. Martwy z woli Lucyfera. — Ostatni łyk kawy. — Mamy to? — Upewnia się, że Charlie wie, co zamieścić w raporcie, a czego unikać, a sam podnosi się z krzesła, najwidoczniej nie zamierzając zostawać na czas pisania raportu. W końcu, choć są równi stopniem, zawsze to na tych młodszych i krótszych stażem spada najgorsza robota i nikt z tym nie dyskutuje. Zawczasu składa podpis na raporcie, ufając, że Charlie napisze go tak, jak należy. Nie ma w końcu powodów, by sądzić inaczej. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Zastanawianie się nad tym, jak zachowałby się będąc na miejscu tych dzieciaków nie miało sensu, a i teraz nie przyniosłoby żadnych korzyści. Zarówno on, jak i Sebastian mieli więcej doświadczenia i wiedzy. Człowiek przyparty do muru jest gotów na wiele. Obrona własnego życia w takiej sytuacji pozostawała jednak takim samym priorytetem i obaj mierzyli się z tym nie jeden raz w taki, czy inny sposób. I obaj znajdowali się teraz tu, w chłodnym pomieszczeniu a ciepła krew wciąż krążyła w ich żyłach. Do Blair Scully nic nie ma, widział ją zaledwie przelotnie na korytarzu. Zdawał sobie sprawę z tego, że z Verity'm mogliby ją oskarżyć o wszystko szczególnie, że jej sytuacja po złożeniu zeznań nie malowała się baśniowo. Ale Orlovsky nie pochodził z Kręgu, a spora część jego rodziny była niemagiczna. Miał też swoje powody, by nie przepadać za nazwiskami wielkich rodów. A jednak Williamson zdawała się stanowić wyjątek, co starszy gwardzista wychwycił czujnym okiem. Wyjątki miały to do siebie, że stanowiły regułę a także budziły zgoła inne pobudki od tych założonych i istniejących w najlepsze, głęboko osadzonych w poglądach i sercu. Powód był prozaiczny, a jednocześnie, dla samego Orlovsky'ego - niebezpieczny. - Naprawdę uważasz, że ktoś ma taką moc i nie zauważyliśmy tego wcześniej? - pokręcił z uśmiechem głową. Widział w życiu wiele, ale nigdy czegoś takiego. Żarty żartami. To, co się stało dwudziestego szóstego lutego wcale nie było zabawne. Był pewien, że Verity też w to nie wierzy; niby jakim cudem? Ta teoria była naciągana jak sznurki na krośnie, przez które przewlekano później barwną włóczkę. - Mamy to - przytakuje patrząc, jak Verity wstaje od stołu. Spodziewał się, że najgorszą robotę będzie musiał odbębnić sam i nie sprzeciwiał się. Stopień mieli taki sam, ale Orlovsky miał zdecydowanie krótszy staż. Tak to działało w wojsku, tak to działało i w Gwardii. Prawda była taka, że był jednym ze starszych świeżaków. Wciąż świeżaków. Podsuwa Verity'emu raport, żeby mógł się pod nim podpisać i żegna go krótkim spojrzeniem. Spogląda na zegarek, a czas nagli. Wpisuje słowo po słowie, sztywne i zgodnie z protokołem. Wszystko zgodnie z tym, co ustalili. Wypisuje to, co polecił wpisać Verity, dodaje niewiele znaczące spostrzeżenia. Kiedy kończy, wzdycha przecierając dłonią twarz. Gdyby mógł, wcale by się za tę sprawę nie brał. Nie miał wyboru, po zakończonym przesłuchaniu i napisaniu raportu ruszył z teczką to kierownictwa. Charlie rusza do szatniowej szafki i wsuwa w jedną z nich urwaną z zeszytu karteczkę. "Twoje pączki są do niczego." zt. Charlie i Sebastian |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Po dwóch godzinach uporczywych narad, przekazywanych informacji i skrobanych słów raportu, decyzja w końcu zapadła. Charlie, Sebastianie — nie usłyszycie od sierżanta "dobra robota" ani innych słów otuchy. Pracowaliście jednak w gwardii na tyle długo, że wiedzieliście, iż milczenie oznacza, że wszystko zostało wykonane tak, jak należy. Gdyby tak nie było, to Lucyfer inaczej by gwardię stworzył. Charlotte, Mallory, Elianne, gdy zostaliście wypuszczeni z pomieszczenia, po dwóch godzinach samotnego czekania, powiedziano wam jedynie, że możecie już iść, a następnie ta sama kobieta, która was tu wprowadziła, pokazała wam drogę na powierzchnię. Jeśli próbowaliście wydobyć z niej jakiejś dodatkowe informacje, to na próżno — milczała, jak kamienne ściany Kazamaty, które mijaliście. Blair, ty zostałaś wyprowadzona osobno. Zanim to nastąpiło, oświadczono ci, że w związku z zeznanymi przez ciebie działaniami, zostałaś objęta tymczasowym zakazem opuszczania Hellridge. Nie wyjaśniono ci, jak ten zakaz będzie egzekwowany, więc pozostało ci się jedynie domyślać, jakim sposobem gwardia ma zamiar to upilnować. Na pytanie, jak długo będzie ten zakaz trwał, odpowiedziano "do odwołania". Później zostałaś wyprowadzona z powrotem na powierzchnię. Notka od MG: Mistrz Gry dziękuje wszystkim za aktywny udział w wątku. Dobiega on tym samym końca i tym postem Mistrz Gry daje wszystkim z/t. Blair, twoja postać jest świadoma tego, że nie powinna opuszczać granic Hellridge, aczkolwiek poza jej świadomością jest sposób, w jaki będzie to sprawdzane. Charlotte, twoja postać nie jest świadoma nałożonego na nią nadzoru. Aby to zmienić, musisz uzyskać taką informację drogą fabularną. wszyscy z tematu |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
19 IV 1985 Nowy rekrut oznacza więcej roboty w momencie, gdy i tak każdy ma jej pod korek. Oczywiście Sebastianowi nawet przez moment nie przyszło do głowy narzekanie – jeśli odmówiłby wprowadzenia świeżaka, to nie dość, że dostałby reprymendę i z pewnością zostałoby mu to zapamiętane, to dodatkowo nie byłby w stanie dopilnować, by ten przeszedł odpowiednie szkolenie. Wie, że sam zrobi to najlepiej. Jako że nie ma zbyt wiele czasu, postanawia zająć się Murphym od razu, żeby nie wpaść przypadkiem w pułapkę odkładania na później, aż zajdzie konieczność nadrobienia dwóch miesięcy szkolenia w dwa tygodnie. Jak zawsze pierwsze co robi, to sprawdzenie, z kim ma do czynienia – w tym pomagają mu archiwa i akta. Te proszą się o skwitowanie westchnieniem. Małe dziecko, federalny, awanturnik, na dodatek młody – będą problemy. Tym bardziej trzeba mu wyłożyć jasno zasady, żeby nie mógł potem płakać, że nikt mu nie powiedział – i tak się zdarza, bo gwardia lepiej radzi sobie w praktyce niż w teorii, w związku z czym z przepływem informacji bywa różnie. Oczywiście to w intencji rekruta jest zadawać odpowiednie pytania, bo jeśli coś spierdoli przez niewiedzę, to i tak przede wszystkim to on będzie mieć przejebane. Przypisani oficerowie co najwyżej dostaną upomnienie, ale ich pozycji w gwardii nieszczególnie to zagrozi. Przy czym każdy może z łatwością wykręcić się prostym „mówiłem, nie słuchał”. Z dokumentów wynika, że Murphy ma już za sobą awans w strukturze federalnych i posmakował władzy – czasy żółtodzioba w tej strukturze ma już odbębnione. Najpewniej nie będzie mu tak łatwo wrócić do korzeni. Minus jest taki, że prawdopodobnie będzie potrzebować temperowania, plus za to taki, że wizja awansu może stać się skuteczniejszym argumentem do ucięcia dyskusji niż szorowanie kibli lub angaż na wszystkie świąteczne zmiany i weekendy. Zaraz sam się przekona, czego oczekiwać po Danielu Murphym. W pokoju służbowym zjawia się pięć minut przed czasem w towarzystwie paskudnej kawy i świeżo odpalonego papierosa. Nie ma ze sobą żadnych papierków – to nie rozmowa o pracę i jakoś tak nie po drodze mu było z kopiowaniem CV Murphy’ego. Swoją drogą, ciekawe, jak tu trafił. Młody ojciec nieszczególnie ładnie wpisuje się w funkcjonowanie gwardii. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Daniel Murphy
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Nie spał. Nawet nie próbował. Gdy wrócił do domu, Carol już zakopana była pod pierzyną — nie chciał jej budzić. Zasnęła jeszcze w świecie, gdzie jej ojciec— List od Charliego wyrwał go ze stanu ogólnego otępienia. Długo wpatrywał się w pokreśloną kartkę, próbując przyswoić słowa, które się na niej znajdowały. Nic z tego nie wydawało się jeszcze realne, ale było. Musiało być, skoro wieść obiegła już innych gwardzistów. Po Orlovskym przyszedł czas na S.V. Oficer S.V., do kompletu z panem Smithem. Gwardia bardzo mocno dbała o ochronę danych osobowych. Gdyby miał wybór, to nie wróciłby tutaj. Nie miał wyboru, oddał wybór za możliwość zobaczenia się z córką i gdyby postawiono go przed nim ponownie, zrobiłby to samo. Nie dlatego, że liczy, że jakoś się to ułoży. Dlatego, że dzieci się nie porzuca. Nigdy. Pokój służbowy brzmi abstrakcyjnie, ale jakiś młody chłopak (naprawdę? Zaczynają jeszcze nim się zaczną golić?) pokazał mu drogę i o dziwo nie kłamał. Przedstawił się (nowość w Kazamacie) jako Jenkins i chciał coś jeszcze dodać, ale ktoś go zawołał. Szkoda dzieciaka, pomyślał Daniel. Twojego dzieciaka nie szkoda? — Daniel Murphy — przedstawił się, wchodząc. Mężczyzna, którego zastał w środku, popalał papierosa i ewidentnie na coś — na kogoś — czekał. Daniel zakładał, że na niego. Zamknął drzwi za sobą i stanął kilka kroków od mężczyzny. Nie siadał, nie kiwał się na boki — po prostu stał i czekał, bez zadawania głupich pytań. Doskonale pamiętał, jak to leci — nowi nie zadają pytań, nowi słuchają, bo za głupie pytanie — a każde pytanie nowego jest głupie — dostaje się w zęby. Jeszcze nie zdecydował, czy ma zamiar dzisiaj dostać w gębę. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : LITTLE POPPY CREST
Zawód : NADZORUJĄCY AGENT SPECJALNY FBI (SSA); szeregowy w gwardii
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Daniel Murphy wchodzi niespóźniony, bez głupiej wymówki w stylu „zagubiłem się”, „źle mnie pokierowano” czy „nie macie jakiejś mapy? Hehe”. Facet jest młody, ale doświadczony – najwyraźniej zgrywanie błazna ma już za sobą, lub miał to szczęście, że ów etap go całkiem ominął. To już Sebastiana nie interesuje – ważne, że na pierwszy rzut oka wydaje się konkretny. Wchodzi na czas, przedstawia się, jak przystało, nie grzebie palcem w dupie i nie próbuje wprowadzać stopy kumpelskiej w pierwszych sekundach rozmowy. — Sebastian Verity — również się przedstawia, rezygnując z dodawania stopnia przed nazwiskiem. To zrobił już w liście i nie sądzi, by Murphy cierpiał na pamięć złotej rybki, by nie pamiętać jaki stopień stał przed inicjałami we wczorajszej wiadomości. — Siadaj, Murphy — niedbałym gestem wskazuje krzesło naprzeciwko biurka i uprzejmie rzuca na blat paczkę fajek, żeby się chłopak mógł poczęstować. — Mam dla ciebie jakieś pół godziny, więc będziemy się streszczać. To nie jest oczywiście nasze ostatnie spotkanie, bo wdrożenie trochę potrwa, na pewno też będą inni, którzy cię wprowadzą — przechodzi do konkretów, bo nie w jego stylu jest lanie wody, pytanie o samopoczucie czy o pierwsze wrażenia. Wydawałoby się, że nie jest to w stylu żadnego gwardzisty, ale nic bardziej mylnego. Niektórzy pytają o takie rzeczy tylko po to, by wkurwić świeżaków. Dołączenie do gwardii było marzeniem Sebastiana i sam się o to prosił, ale po tylu latach pracy wie doskonale, że większość nie wybiera sobie tego losu. Trafiają tu już po innych doświadczeniach, po jakiejś stracie, może żeby sobie coś udowodnić, a może w poszukiwaniu sensu życia. Lub dlatego, że z jakichś powodów nie mają innych opcji. — Skup się, bo nie mamy tu żadnych ulotek, do których będziesz mógł sobie potem wrócić. — Jakby to nie było oczywiste. Cóż, doświadczenie Sebastianowi podpowiada, że niestety nie dla każdego jest. — Pierwsza i najważniejsza zasada – nie mówisz o gwardii. Ludzie mają wierzyć, że nic się u ciebie nie zmieniło. — Robi krótką przerwę na zaciągnięcie się dymem. — Z czasem pojedyncze osoby pewnie się domyślą, ale wciąż nie możesz z nimi o tym rozmawiać. Łyk kawy pozwala zwilżyć gardło, by kontynuować rzeczowy monolog. — Jako szeregowy będziesz mieć przejebane, ale nie ty jeden. Jak okaże się, że jesteś za miękki, to wylatujesz. Jak będziesz skakał do przełożonych, to wpierdol i wylatujesz, chyba że zdążysz się wykazać. Podważanie rozkazów się nie opłaca, jak chcesz sprawdzić dlaczego, to droga wolna, ale uprzejmie odradzam. Za to jak się wykażesz, to jest szansa, że po dwóch latach awansujesz. Jak podpadniesz komuś upartemu, to nie awansujesz i dziesięć lat. Zanim przejdę dalej, powiedz mi w czym się specjalizujesz. I jak masz jakieś pytania, to zadawaj od razu, bo potem może zabraknąć czasu. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Daniel Murphy
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Oficer mówi siad, to robisz— Siad. Krzesło skrzypi o podłogę, gdy je odsuwa i skrzypi bardziej, gdy na nim siada. Zaczyna wysnuwać wniosek, że wszystko w Kazamacie trzyma się na obietnicę Lucyfera; z gwardzistami na czele. Wiedział o gwardii więcej, niż przeciętny czarownik — to wciąż niewiele, to wystarczająco, by wiedział, że popełnił śmiertelny błąd — jednak uważnie słuchał każdego słowa mężczyzny przed nim. Poczęstowany papierosem nie protestował, zaciągnięty w płuca dym był jak nagroda — trucizna, by dożywotnia służba dobiegła końca szybciej. Pięć minut, a on już— — Magia odpychania — powiedział od razu. To było pierwsze, co przyszło mu do głowy. Zawsze był w niej dobry, zawsze doskonale ją rozumiał i zawsze sięgał po nią w pierwszej kolejności. Cała reszta była, cóż, złem koniecznym. — Używałem jej dużo w pracy, gdy— Z pewnością mężczyzna spojrzał na niego wymownie; praca Daniela była do tej pory niemagiczna, a on rozmawiał z gwardzistą. Ci z zasady nie lubili, gdy ktoś używał mocy przy niemagicznych. Ci— my; poprawił się w głowie. — Znam też esencjomagię — dodał, dla złagodzenia ciosu. — Nauczyłem się jej głównie z konieczności dyskrecji. Pewnie sam pan rozumie. Nie mówił do niego per pan, bo był starszy — był, ale kogo to obchodziło? Żaden z nich nie był gówniakiem świeżo wyjętym z pieluchy — mówił per pan, bo tego nakazywała hierarchia. Hierarchia, którą Daniel doskonale rozumiał. Do niego też mówili per pan. — W FBI— Ciche parsknięcie pod nosem. Cóż za ironia. — Właściwie, to nie mogę powiedzieć dokładnie, czym się zajmuję. Tajemnica państwowa, ale pokrótce kiedyś zorganizowaną przestępczością, teraz brutalnymi zbrodniami. Napaści z bronią, zaginięcia, morderstwa, gwałty. Pochylił się do przodu i przysunął w swoją stronę popielniczkę. Skierował papierosa, milcząc przez moment, jakby się nad czymś gorączkowo zastanawiał. — Czy muszę rzucić dzienną pracę? To było głupie; samolubne i głupie, ale— Nie chciał. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : LITTLE POPPY CREST
Zawód : NADZORUJĄCY AGENT SPECJALNY FBI (SSA); szeregowy w gwardii
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Sebastian może nie jest przesadnie ekspresywny i zdecydowanie nie tryska entuzjazmem, ale gdy Murphy odpowiada, nie trudno jest zauważyć, że trafił w klucz odpowiedzi. O ile kwestia magii odpychania pozostaje bez komentarza, tak wspomnienie esencjomagii unosi o milimetry brwi Sebastiana, a jego twarz przez ułamek sekundy nie kryje uznania dla tej umiejętności. Sam jest w trakcie nauki esencjomagii, więc doskonale wie, że jest to sztuka, która wymaga ogromnych zdolności i umiejętności skupienia. Murphy pracuje w służbach policyjnych i zdaje się, że gwardii osobiście zależało na zaciągnięciu go — jak na razie wszystko wskazuje na to, że nie jest to krok podjęty na bazie pustych papierków. Jeśli Daniel Murphy okaże się wystarczająco zahartowany i odporny psychicznie, a jego priorytety nie będą stać w konflikcie z rozkazami i celami gwardii, może okazać się cennym nabytkiem. Ma umiejętności bojowe, wie, jak się zachować, ma doświadczenie i — z tego co mówi — niejedno gówno w życiu widział. Pierwsze wrażenie Sebastiana można śmiało określić jako pozytywne, a jak wiadomo, pierwsze wrażenie robi się tylko raz. Zaczęli dobrze. Kiwa krótko, zdawkowo głową, wyciągając swoje wnioski bezgłośnie. Podzieli się nimi za chwilę. Sebastiana nie dziwi, że myśl o porzuceniu dotychczasowego życia nie wywołuje na twarzy Murphy’ego entuzjazmu. Mało kto jest gotów na ten krok ot tak. Na szczęście dla niego, tym razem Sebastian nie ma odpowiedzi równie ponurej co atmosfera panująca w zimnych podziemiach. — Nie musisz — oczywiście nie może być aż tak pięknie, aby na tym odpowiedź się kończyła — ale jak będziesz ciągnąć dwie sroki za ogon, to cię za daleko nie poniosą. Jeśli wystarczy ci stopień oficera w gwardii, powiedzmy, że możesz to połączyć. Jeśli chcesz zajść wyżej, będziesz musiał przedkładać jedne obowiązki nad drugimi. — Nie ma w tym żadnej skomplikowanej filozofii. Krótka przerwa na łyk podłej kawy i strzepnięcie popiołu daje czas Murphy’emu na przetrawienie tej informacji. — Tyle dobrego, że w twoim przypadku dużo da się połączyć, jeśli dostaniesz przydział w odpowiednim oddziale. Z odpychaniem, esencjomagią i doświadczeniem w służbach pójdziesz najpewniej na Czyściciela lub Protektora, ale to cię na razie nie obchodzi — szeregowi przydziału nie mają. Zastanawia się przez chwilę na ile mocno wchodzić w kwestię struktury gwardii i ostatecznie uznaje, że nie ma co przesadnie się rozwodzić, szczegółów o każdym oddziale Murphy dowie się z czasem. — Najpewniej każdy oddział — no, prócz Wywiadowców, ten jest specyficzny i ciebie raczej interesować nie powinien — każdy oddział wyznaczył oficera do wprowadzenia cię, więc nie będę się rozwodzić nad wszystkimi i przedstawię ci swój. Protektorzy są oddziałem bojowym, pracujemy w terenie i przede wszystkim ochraniamy kapłanów oraz badamy sprawy, które dotyczą ich bezpieczeństwa. Wewnętrznie prowadzimy treningi pojedynkowania się. Patrząc na twoją specjalizację, zakładam, że ty podstawy już znasz, więc ograniczymy naukę do formacji typowych dla gwardii. — Dzięki temu szczęśliwie unikną etapu, w którym rolą Sebastiana jest upokarzanie i pranie po mordzie, żeby zahartować świeżaka na tyle, by nie poszczał się przy okazji swojej pierwszej prawdziwej walki. Sebastian wierzy, że Murphy ten etap ma już za sobą. Przynajmniej w pewnym stopniu. Kolejna przerwa na zaczerpnięcie oddechu i chwilę zastanowienia. — Wiesz już, kto jeszcze będzie cię wprowadzać? — zainteresował się mimochodem, dając sobie przy okazji pretekst do przerwy w monologu. Nie przepada za wyrzucaniem z siebie takiej ilości słów naraz. Może dlatego ostatecznie nie został kapłanem? Kazania zdecydowanie nie są jego broszką. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Daniel Murphy
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Pokiwał głową, zaciągając się mocniej papierosem. To pocieszające; nie pracował w FBI, bo takie miał widzi—mi—się. Miał plan oraz misję — ten plan nie obejmował Gwardii i widząc to, jak ona funkcjonuje, wątpił, aby mogła mu pomóc to osiągnąć. Szarych obywateli miała w— — Czyściciele? Wywiadowcy? Co oni robią? — skiepował papierosa do leżącej na środku popielniczki. Nie tylko Daniel robił pierwsze, dobre wrażenie. Oficer Verity wydawał się w porządku; szczególnie jak na fakt, że miał kręgowe nazwisko. — Gdy ktoś zabije czarownika, kto bada sprawę? Protektorów już mu wyjaśnił i Daniel nie ukrywał, że nie brzmiało to specjalnie zachęcająco. Nie miał nic do kapłanów, ale co do zasady wolał służbę na rzecz obywateli niż ochronę wyżej postawionych. Domyślał się jednak — a raczej; Verity zakomunikował mu to właśnie wprost — że nie będzie musiał się tym wyborem przejmować w najbliższym czasie. Świetnie; Daniel był mistrzem odkładania trudnych rzeczy na później. — M—hm, dostałem dużo listów — zaczął ostrożnie. Nie wszystkie z nich były entuzjastyczne, czy nawet informacyjne. Ktoś wysłał mu butelkę alkoholu, Charlie zwyzywał go, że do koszmarny pomysł (miał rację). — Zaproszenie na sparing, ale bez nazwiska. Więc bez żadnych szczegółów, sir. Mało padało w Gwardii nazwisk — nic w tym dziwnego. Służba w FBI nie była tajna i raczej mieli obowiązek się przedstawić, jednak spotykał takich agentów — najpewniej innych służb wywiadowczych — którzy tego nie robili. — To właściwie jest mój— drugi dzień? Jeśli liczyć rozmowę rekrutacyjną. Bardzo osobliwe nazewnictwo jak na aresztowanie. Nie wiedział, ile z tego było Verity'emu wiadome, ale zakładał, że sporo. Albo zupełnie nic; przepływ informacji była różny, na różnych szczeblach hierarchii. Daniel, w FBI, przyjmując agenta do jednostki, miałby wgląd w jego kartotekę, ale będąc kolegą z przydziału już niekoniecznie. Nie był jeszcze pewien, czy Verity jest wyżej rangą tylko od niego, czy również od innych protektorów. — Jakie są stopnie? — zapytał. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : LITTLE POPPY CREST
Zawód : NADZORUJĄCY AGENT SPECJALNY FBI (SSA); szeregowy w gwardii
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Upił jeszcze łyk kawy, nim zaczął odpowiadać na pierwsze pytania Murphy’ego. — Czyściciele przede wszystkim pilnują, aby magia pozostała sekretem. Czyszczenie pamięci, odwiedzanie niemagicznych rodzin z magicznymi dzieciakami, nielegalny obrót magicznymi przedmiotami i tak dalej, i tak dalej. Wywiadowcy przenikają do struktur chrześcijańskich lub… cóż, innych. Polityka, armia, funkcje publiczne. Zbierają informacje dla gwardii przez kilka, w porywach kilkanaście lat i dostają nowy przydział. Jeśli zainteresuje cię taka fucha, będziesz musiał się kontaktować bezpośrednio z sierżantem, tożsamość Wywiadowców jest sekretem również w naszych komórkach. Co do twojego drugiego pytania — nikotyna przyjemnie osiada na podniebieniu, choć gryzący dym z pewnością nie sprzyja długim wypowiedziom — to zależy. Od czego? Od czynników zbyt wielu, by można je skategoryzować. Każdy przypadek jest inny, każdy gwardzista jest inny, specjalizuje się w czym innym, wykonuje inną pracę „dzienną”. — Sprawę najpewniej będzie prowadzić Protektor, Czyściciel lub Sumienny, pozostałe oddziały, wyłączając oczywiście Wywiadowców, raczej nie pracują w terenie. Przerwa na oddech i dopalenie papierosa przedłuża się o kolejne łyki kawy, krótkie przeczyszczenie gardła i kontrolne zerknięcie na zegarek. Sebastian kiwa krótko głową na wzmiankę o listy bez nazwisk. Zrozumiałe i absolutnie nie zaskakujące. Zaproszenie na sparing go zaintrygowało, bo z zasady spodziewał się, że sprawdzanie umiejętności bojowych Murphy’ego będzie interesować przede wszystkim jego samego, ale nie dopytuje. Chwilę potem uśmiecha się z kącikiem ust na wspomnienie rozmowy rekrutacyjnej, ale pozostawia tę kwestię bez komentarza i odpowiada rzeczowo na kolejne pytanie. — Szeregowy, oficer, starszy oficer, sierżant, porucznik i generał. — Nie rozwija tematu, nie mają na to teraz czasu. — Co jeszcze chciałem — mruczy pod nosem, zbierając przez moment myśli — a tak. Gwardia to służba pod przysięgą i od momentu jej złożenia służba ta staje na pierwszym miejscu. Nie wolno ci wziąć żony ani mieć więcej dzieci. Musisz być na każde wezwanie. Dzień, noc, weekendy, święta, w każdej chwili może się zdarzyć, że będziesz potrzebny. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Daniel Murphy
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Kiwał dalej głową. Czyszczenie pamięci znał — czyszczenie pamięci nawet stosował i to całkiem niedawno. Jednego z włamywaczy należało uciszyć. Nie potrzebował na swoim (i Carol) karku złoczyńcy z planem zemsty za wyrządzone krzywdy. Daniel nie wątpił, że jego wspólniczka w zbrodni również nie potrzebowała takich atrakcji. Czy mógłby być Czyścicielem? Może— Wywiadowcy brzmieli z pewnością na mniej drastyczną zmianę. Służby wywiadowcze były czymś, co znał doskonale, a nie wątpił nawet przez sekundę, że Gwardia z radością przyjęłaby systematyczne raporty na temat tego, co rząd Stanów Zjednoczonych Ameryki sądzi (lub wie) o magicznej części społeczeństwa. Wszystko to było jednak odległe — najpierw musiał — Tak jest — pokiwał znów głową, dając mężczyźnie wyraźnie do zrozumienia, że go słucha i przyjmuje do wiadomości to, co mówił. Musiał. Bardzo szczerze wątpił, by zostało mu to kiedyś powtórzone. Gwardia nie słynęła z delikatności, a te wszystkie okazje, gdy miał z nimi do czynienia, tylko to udowodniały. Jego twarz delikatnie skamieniała na ostatnią dawkę informacji, którą otrzymał. Nigdy nie myślał o tym, czy chciałby mieć więcej dzieci — Carol i praca absorbowały cały jego świat, a od kiedy Sandy odeszła, nawet nie próbował z nikim zacząć od nowa. Miał jednak zawsze opcję; możliwość. Mógłby spróbować, gdyby tylko chciał i gdyby tylko spotkał kogoś, z kim warto było wystawić się na ponowne zranienie raz jeszcze. Teraz ta możliwość zniknie bezpowrotnie. — Kiedy składa się przysięgę? — zapytał. Wiedział, że nie może się już wycofać. Jego rekrutacja nie była do końca dobrowolna, z pewnością więc groźba powróci, jeśli Daniel zdecyduje się odpuścić. Wolał jednak wiedzieć, ile ma czasu, nim jego życie zmieni się bezpowrotnie. Zabawna sprawa. Służba w gwardii i posiadanie dzieci miały ze sobą wiele wspólnego. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : LITTLE POPPY CREST
Zawód : NADZORUJĄCY AGENT SPECJALNY FBI (SSA); szeregowy w gwardii
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Dostrzega nieznaczną zmianę na twarzy Murphy’ego, kiedy spada na niego informacja o ograniczeniach gwardzistów. Sebastian nie spodziewał się niczego innego. Daniel jest młody, mógłby pokierować swoje życie zupełnie inaczej, a przede wszystkim ma małe dziecko. To Sebastiana dziwi najbardziej — czemu tu jest, będąc samotnym ojcem? Oczywistym krokiem w jego przypadku byłoby znalezienie córce matki, ożenek, zajęcie się rodziną. Ale Sebastian sam przecież nie powinien oceniać pobudek innych do przyjęcia służby — wielu nie rozumiało go dawniej, kiedy on podejmował tę decyzję i wielu nie rozumie go do tej pory. Nie miał co prawda dzieci, w innym wypadku… Czy rzeczywiście zrezygnowałby ze swoich marzeń? Nie może być pewien. Nie powinien o tym myśleć. Nie powinien odwodzić go od pomysłu złożenia przysięgi, nie powinna w nim nawet zakiełkować chęć powiedzenia mu „wycofaj się, póki możesz i zajmij się córką”. A jednak jakaś część Sebastiana ma ochotę wylać na Daniela wiadro zimnej wody i przypomnieć, że ma powód, by zawrócić z tej ścieżki. Ta część jednak nie ma siły przebicia tutaj, w zimnych murach kazamaty. — Po dostaniu przydziału, awansując na oficera — odpowiada krótko, nie zdradzając nijak swoich wątpliwości krążących wokół sytuacji Daniela. Facet jest federalnym, to nie jego pierwsze rodeo, nawet jeśli gwardia rządzi się innymi prawami i podciera tyłki kodeksem pracy. Ostatecznie z perspektywy Sebastiana liczy się tylko to, jak Murphy poradzi sobie na służbie, przyczyny możliwych gorszych wyników nie mają znaczenia — na koniec każdy traktowany jest jednakowo chujowo. — Dobra, Murphy, czas nam się kurczy, więc kończymy wykład — zarządza wraz z ostatnim łykiem kawy i krótkim zerknięciem na zegarek. — Jak masz jeszcze jakieś pilne pytania, to twoja ostatnia szansa. W przyszłym miesiącu, jak będzie okazja, zabiorę cię w teren, na razie ucz się pilnie i nie wkurwiaj wyższych stopniem, a nie zginiesz. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Daniel Murphy
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Kolejne pokiwanie głową; więc miał jeszcze czas. Mógł wciąż zmienić zdanie, wycofać się, powiedzieć, że to wszystko jest jedną, wielką pomyłką. W teorii, ale w praktyce może okazać się to znacznie cięższe, niż powinno. W praktyce mogą powiedzieć nie — może okaże się, że inne zasady rekrutacji go obowiązują. Skoro zmusili go do jednej decyzji, to może i zmuszą go do kolejnej. Może. Prawdopodobnie. Kto wie? Znów kiwa głową. Rozumie. Doskonale rozumie to, o czym rozmawiają. Rozmawia o podobnych rzeczy od lat, a przez myśl przemyka mu, że może nieświadomie właśnie na ten moment się przygotowywał. — Nie, sir — mówi krótko, bo tak go nauczono. Do tego go przystosowano i uformowano tak, by taka odpowiedź wydawała się najbardziej naturalną. Nawet jeśli w głowie ma milion innych pytań oraz dwa razy tyle obaw o to, co odpowiedzi na nie oznaczają. Jednak znów kiwa głową, wstaje i podaje rękę mężczyźnie zza biurka. Ściska ją pewnie i krótko; nie zostało mu nic innego, jak pożegnać się i podziękować za wyjaśnienie. — Tak jest, oficerze — brzmi wesoło; weselej niż się czuje, gdy wychodzi z pokoju i idzie korytarzami w stronę powierzchni. Z każdym krokiem przyśpiesza, aż niemal przebiega przez próg kościoła, byle tylko dotrzeć do dziennego światła i świeżego powietrza. Złudny zapach wolności, kilku pieszych, którzy nieśpieszenie spacerują dookoła budynku. Wyszedł na zewnątrz, ale coś z niego zostało w środku. Nie był jeszcze pewien co i jak bardzo będzie za tym tęsknił, ale jedno było pewne — coś zostało. Coś, czego nigdy już nie odzyska i bez czego będzie musiał nauczyć się żyć dalej. Bez czego jego córka, matka, ojciec, siostra — oni wszyscy będą musieli nauczyć się żyć bez tego. Nie wiedział jeszcze jak. obaj z tematu |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : LITTLE POPPY CREST
Zawód : NADZORUJĄCY AGENT SPECJALNY FBI (SSA); szeregowy w gwardii