Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
PRACOWNIKA KRAWIECKA ETHANA LLOYDA
Pan Ethan Lloyd, oprócz wybitnego talentu krawieckiego, szczyci się także nienaganną czystością zawsze zachowywaną w jego pracowni. Przestrzeń ma nienagannie wypolerowaną podłogę i mytą każdego ranka szybę na witrynie, na której stoi kilka przystojnych manekinów, ubranych w eleganckie garnitury i wełniane grube płaszcze. Oprócz magicznych usług można tu także zamówić zwykłe cerowanie i przeszywanie, którego pan Lloyd wykonuje od ręki.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
2 kwietnia 1985 roku

Sekundnik zegarka nie wydaje żadnych dźwięków — w szumie Głównej Ulicy natłok głosów, myśli i stłumionych wspomnień przypomina mętne popłuczyny z prywatnych żyć bezimiennych przechodniów. Wciągam powietrze nosem — wbrew temu, co lubią twierdzić mieszkańcy Deadberry, już nie cuchnie spalenizną — i wypuszczam je ustami; ten oddech to moja mantra.
Ta sylwetka na tle dzielnicy — to moja siostra.
Kinematograficzne, zwolnione tempo w prawdziwym życiu przydarza się w wyłącznie dwóch sytuacjach; kiedy masz zginąć albo kiedy sam zabijasz. Cała reszta — te bujdy o spowolnionym chodzie ukochanej, banialuki o płynnych gestach przewracającej naleśniki żony — to próby przemycenia magii w niemagiczną codzienność. Istnieją czary, które spowalniają czas albo ciała; oto cała tajemnica kinematograficznego przeniesienia w realizm.
Charlotte — tak wiele możliwych zdrobnień i żadnej potrzeby, żeby powołać się na którekolwiek z nich. Jeszcze niedawno moja jedyna — więc ukochana — siostra twierdziła, że jest dorosła i gotowa zmierzyć się z konsekwencjami swojego popisu na uniwersytecie; dlatego dziś trzymamy się od niego z daleka.
Właśnie tak się z nimi mierzy.
Doceniam, że nie kazałaś na siebie długo czekać — uśmiech, któremu nie można odmówić uroku i ramię gotowe uścisnąć siostrę w braterskim geście; z całego, pozostałego przy życiu miotu, jestem tym, który nie boi się dotykać.
Dotyk oznacza wiedzę — ja, z kolei, lubię wiedzieć rzeczy.
Mój asystent, Barry — spokojnie, Charlotte, dziś bez ekscesów — dłoń w rękawiczce osłania przed zdolnościami Słuchacza, ale nie tłumi w nim potrzeby przekonania się, co skrywają piękne, ludzie głowy. Jedyny szept, który teraz słyszę, dolatuje z lewej — asystent wpatruje się w Charlotte, jakby ta była ósmym cudem świata.
— Larry, panie Williamson.
Idioto, odgryzłaby ci głowę i z czaszki zrobiła kielich z zaklętym demonem.
Tak, Garry, dokładnie — lubię te momenty; kiedy spojrzenie ma siłę sprawczą i dziurawi baloniki nadętych ego. Barry—Garry—Larry — wkrótce Bezrobotny — traci trochę helu i opada na ziemię; smutny flak zamiast mężczyzny. — Mój asystent zaczeka przed pracownią, więc—
Jak w miejscu publicznym politycznie poprawnie ująć pokaż mi swoje towary?
Dokładnie — nijak.
Charlotte wie, co mam na myśli; ja wiem, że ona wie. Oboje pławimy się we wszechwiedzy, którą przerywa dopiero dzwoneczek nad otworzonymi drzwiami — próg pracowni krawieckiej od wejścia wita mnie ciepłem doświadczonego rzemieślnika.  
Panie Lloyd, dzień dobry — od nastolatka do dwudziestego trzeciego roku życia każdy mój płaszcz, garnitur i marynarka pochodził z tego miejsca — później amerykańskość wymagała ewolucji; Ethan Lloyd przegrał z Tomem Fordem.
— Ach! Pan Williamson z siostrą — cudownie, Ethanie, dobry start — zapamiętywanie imion kobiet to strata czasu, kiedy ich rolę i pozycję społeczną można sprowadzić do prostej wypadkowej pokrewieństwa. Siostra, żona, matka, córka, babka i cioteczna kuzyna ze strony stryja — cały wachlarz możliwości. — Zapraszam, zapraszam! Czemu zawdzięczam wizytę? Nowy garnitur, wiosenny płaszcz? Herbaty zaparzę, proszę się—
Dziś, panie Lloyd, to my będziemy pytać, czego pan potrzebuje — uśmiech na ustach jest kategorią siódmą — zrozumienie i empatia. Zapamiętałem to miejsce inaczej; bardziej tłoczone, wypełnione gwarem szeptów, dzwoneczek nad drzwiami w trakcie jednej przymiarki potrafił zadzwonić kilka razy, a teraz?
Teraz wygląda to po prostu smutno.
Choć herbatą nie wzgardzę. Ma pan może Darjeeling? Najchętniej z ogrodu Millikthong.
Tylko komuniści piją chińskie liście i nazywają je naparem — ja, obrońca herbacianego szczepu z Zachodniego Bengalu, nie dam sobie wmówić inaczej.
Charlotte, dla ciebie?
Spędzimy tu chwilę; prasa się spóźnia, ale czego innego oczekiwać po uniwersyteckiej gazetce z Los Angeles? Źródłowy Instytut — nazwa niewiele mająca wspólnego z miarodajnymi źródłami informacji — domaga się komentarza od Ratusza na temat charakteru wydarzeń z końca lutego; Richie Williamson odpowiada pozwólcie im patrzeć.
Jak mawia mój ojciec i nigdy mentor: chuja zobaczą.
Richard Williamson
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji
Charlotte Williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
Tego dnia daruje sobie deskorolkę, uznając, że nie do końca pasować ona będzie do eleganckiego obrazka. Wprawdzie Charlotte byłaby w stanie się na niej poruszać w niemal sięgającej kolan spódnicy, ale niekoniecznie na obcasach. Z limuzyny celowo wysiada kilka ulic wcześniej i przechodzi się dłuższą trasą. Nie dlatego, że uwielbia spacery, ale dla zwrócenia na siebie większej uwagi. Dzisiejsza chałtura zakrawać ma na szerszą skalę, wszak w obecności Richarda nic nie można robić na pół gwizdka, a już na pewno nie promować wspaniałości nazwiska Williamsonów.
Z tego zaklinaczka zdaje sobie doskonale sprawę i z trudem godzi się na umówione spotkanie, nie tylko dlatego, że nie znosi dzielenia się ze światem sztucznymi uśmiechami, lecz ze z wolna zakorzeniającej się niechęci wobec wychodzenia z domu w ogóle. Wydarzenia na uniwersytecie pozostawiają głęboką zadrę. Dopiero przed dwoma dniami sny o znajomych korytarzach, splamionych krwią dłoniach, przepełnione panicznymi krzykami niewinnych, brutalnie zarzynanych ofiar, zaczęły tracić na sile. Ich echo nadal pozostaje w piersi Charlotte, kładąc nań nacisk i odbierając swobodny dech. Nikt z otaczających ją osób nie ma o tym pojęcia, ale skąd mieliby, skoro wszystko skrzętnie przed światem chowa?
Rysująca się na horyzoncie sylwetka brata tworzy w brzuchu guzeł. Może i lata temu wyprowadził się z domu rodzinnego, ale nadal napawa ją zdenerwowaniem. Nigdy nie pragnęła zawiązać z nim silniejszej relacji, w oczach małej dziewczynki rysował się na kształt odległego, zimnego posągu, a rzeźb Charlotte wyjątkowo nie lubi — zwłaszcza gdy zdają się wgapiać w ciebie pustymi oczami.
- Richardzie. - Wyciąga ramiona i wtula się w jego pierś. Uścisk wychodzi naturalnie, bo oboje niezwykły dar, łudząco prawdopodobne kłamstwa wyssali z mlekiem matki. - Mam coś dla ciebie i pozwól, że wręczę ci to od razu. - Z kieszeni czarnego, wiosennego płaszczyka wyciąga dwa elegancko zapakowane pudełeczka. Oba da się od razu otworzyć i obejrzeć błyszczącą pośród miękkości materiału biżuterię. - Jeśli nie chcesz, by całe miasto huczało od nieprzyjemności na twój temat, uważaj na niego - podkreśla ściszonym tonem, wręczając zaklęty pierścień, a szeroki uśmiech rozciąga się przymilnie na kobiecej twarzy. Jeśli jeszcze dotąd miał wątpliwości, gdzie zarzewie miały plotki o domniemanej ciąży Charlotte, teraz może mieć pewność, że prowodyrem zamieszania był właśnie Zahun.
Asystenta obrzuca krótkim, przelotnym spojrzeniem i nie traci nań więcej uwagi. Pozwala się wprowadzić do lokalu dla mężczyzn, z miejsca czując, że jest tu piątym kołem u wozu, a jej obecność sprowadza się do elementu ozdobnego — zresztą jak zawsze. Zdążyła przywyknąć do tego, że zwykle stoi na uboczu i wyłącznie ładnie się prezentuje, wszak nikt nie oczekuje od kobiety (tak młodej w szczególności) zabłyśnięcia czymkolwiek.
Richard od wejścia bryluje, pozwalając, aby świat przyjął skapującą z niego jasność. Charlotte z niewyobrażalną wręcz siłą powstrzymuje się przed odruchem wymiotnym.
- Dla mnie to samo - decyduje się, przenosząc wzrok na pana Lloyda. Herbaty nie lubi i rzadko kiedy po nią sięga na rzecz kawy o głębokim kolorze czerni. Ta zaś lubi barwić zęby na żółto, co przecież nie pasuje do uszminkowanych czerwienią ust, nie może sobie pozwolić na nieidealne zdjęcie do gazety. - Brat opowiadał mi o niezwykłości pana kunsztu, aż żałuję, że konfekcja damska leży poza pana zainteresowaniami - szczebiocze z zadziwiającą łatwością. Zakupy ubrań eleganckich należą do przykrych obowiązków, po które Charlotte sięgać nie lubi. Z uaktualnieniem garderoby czeka zawsze na upomnienie matki, która zwyczajowo już pyta subtelnie, czy córka czytała ostatni artykuł Zwierciadła. Zamieszczane na jego łamach porady stosować musiał każdy, dobrze wychowana panna z rodziny Kręgu zwłaszcza. Na zakupy wybiera się wtedy sama, sięgając po wymyślne kolory i odważne kroje. Gust Maaike, nawet jeśli przyzwoity, pasuje do kobiet po pięćdziesiątce i zaklinaczka w życiu nie pozwoliłaby się jej dalej ubierać.
- Dziękuję, w istocie nigdy się tym nie zajmowałem - pada w odpowiedzi przepraszającym tonem i pan Lloyd wskazuje gościom miejsca na fotelach i kanapach. - Już przynoszę herbatę.
Kiedy tylko mężczyzna znika za przejściem na zaplecze, Charlotte dyskretnie sięga wzrokiem w kierunku witryny. Pomiędzy manekinami da się dostrzec pospiesznie dobiegających panów, którzy naprędce łapią głębszy oddech. Panna Williamson tłumi w sobie chęć zerknięcia na zegarek — ile zajęło im dotarcie na miejsce? Brzęczy dzwoneczek drzwi wejściowych i jeden z dziennikarzy wchodzi do środka, skinąwszy im wszystkim uprzejmie głową. Zamiast podjąć się rozmowy, staje do nich tyłem i przygląda się wystawionym na manekinach garniturom, podczas gdy drugi zostaje na zewnątrz.

| przekazuję Richardowi Ofisa i Zahuna
Charlotte Williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii
Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
Chłonę ten świat; widzę ludzi, ale nie perspektywy. W zatrważającej, wyborczej większości czarownicy to powietrze — mogę patrzeć przez nich i dostrzegać szarą rzeczywistość; mogę się ich brzydzić albo kochać, albo brzydzić się sobą za to, że muszę ich kochać, ponieważ każdy z nich to przyszłość. Moja, twoja, wasza — przyszłość z prawami wyborczymi i przekonaniem, że chcą zmienić swoje życia; po prostu nie wiedzą, jak.
Właśnie dlatego powstała polityka; Charlotte w ciepłym, braterskim objęciu — cudownie wyglądałoby w prasie — wkrótce to zrozumie.
Oboje wiemy, że ostrożność to trzecia z moich największych zalet — co z dwoma pozostałymi?
Jedną każdego dnia wylewam z ust w Ratuszu, drugą regularnie w usta bierze żona.
Kunszt zaklinania to umiejętność, którą Charlotte otrzymała razem z czystymi kropelkami krwi; w jej żyłach od otwarcia Bram płynie wyselekcjonowana mieszanka magii zamknięta w kręgu — i Kręgu — oczekiwań. Pęka mi serce (co takiego?), kiedy panna Williamson buntuje się przeciwko własnemu dziedzictwu; gdyby nie to nazwisko i pokolenia posłusznie rozkładających uda kobiet, byłaby tylko kolejną czarownicą bez perspektyw.
Rozejrzyj się, siostro; ta dzielnica jest ich pełna.
Zaklęta biżuteria trafia pod pieczę asystenta — od tego momentu Larry—Barry—Garry odpowiada za nie życiem.
Dziękuję, zamierzam dobrze ich wykorzystać — w słowniku wyrazów przeinaczonych dobrze nie oznacza dla dobra — moje dobrze to dobro nadrzędne wyłącznie jednej osoby; mnie samego. W prostym układzie mogę obdarować kogoś dobrem przez osmozę; wystarczy, że będzie grzecznym pionkiem.
Charlotte miewa z tym problem — muszę naginać zasady gry, by utrzymać ją w spójnym torze — ale nie ma w tym mieście (hrabstwie, stanie, kraju, świecie, galaktyce) problemu, którego Richie Williamson nie zmieniłby w atut. Jej domniemana ciąża była problemem; teraz jest rubryczką uniżenie przepraszamy. Jej zatrzymanie i oskarżenia były problemem — problemem — ale to problem o naturze kolczastej karty; skaleczy każdego, komu wcisnę ją w rękę.
We wnętrzu pracowni nie istnieją problemy — są za to perspektywy. Odmierzam ich potencjalność dotykiem dłoni na kunsztownie wykonanych marynarkach i słowami, których ciepło mogłoby przypomnieć mieszkańcom Deadberry o gorącym popołudniu sprzed ponad miesiąca; Piwniczka też emanowała ciepłem, kiedy płonęła. Pan Lloyd czmychnął po herbatę, a dzwoneczek przy drzwiach obwieścił odsiecz; przestępujący przez próg mężczyzna zasłużył na ten tytuł niedawno — nadal cuchnął modyfikowanym mlekiem i obiadkami Gerbera.
Jest i prasa. Panie Chambers, koleżanka została na zewnątrz?
Dziennikarzyna pokiwał głową; nerwowość tego gestu wypełnia moje usta żółcią.
Nienawidzę, kiedy ludzie się boją bez powodu.
— Obawiam się, że tak, panie Williamson. Brzydzą ją mizoginistyczne przybytki białych, podstarzałych mężczyzn w garniturach.
Więc czego szuka w polityce, idiotka?
Uśmiech numer dwanaście — oh, co za szkoda; nie spełniam jednego z warunków — odsłania lśniący rządek zębów — uśmiecham się tak, jak odgryzam łby wrogom.
Całym sobą.
Zapewniam, że nie będzie się z nami nudzić. Niech wejdzie — nie dlatego, że zależy mi na prasie (bzdura; to jeden z trzech głównych składników udanej kampanii) — dziewczyna ma lepszy aparat. Dziennikarka zbliża się do drzwi, z kolei pan Lloyd wraca z zaplecza; filiżanki na tacce pobrzękują nerwowo na widok nagłego tłumu, ale nawet to nie może powstrzymać krawca przed powrotem do tematu sprzed momentu. Rozmawiali przecież o modzie — a ta nie przemija nigdy.
— Panno Williamson, jestem człowiekiem starej daty. Garnitury były i są stworzone dla mężczyzn, ta nowomoda—
Być może w tym rzecz, panie Lloyd? — herbata nawet nie leżała obok Darjeeling, ale gram w grę uśmiechów; smaczna, pyszna, dziękuję. — Świat się zmienia, a jego ewolucję można było obserwować gołym okiem od wieków. Wystarczy wyjrzeć przez okno.
Charlotte właśnie to robi — spogląda za witrynę, a ja po trajektorii jej wzroku odnajduję jeszcze jednego dziennikarza. Nie wiem, kto go przysłał; nie lubię nie wiedzieć rzeczy — przelotna zmarszczka na czole wygładza się w takt kolejnych słów.
Reformacja to nie tylko transparenty, dorożki wypierane przez automobile czy elektryczność, która zakradła się do domów razem z rewolucją przemysłową — reformacja to ludzie, a ta herbata nie ma fusów — na odczytanie przyszłości, którą planuję, musicie zaczekać. — Nie bez przyczyny jaskółka to kobieta. Jedna zwiastuje wiosnę, druga—
Co za piękny, polityczny szlagier — spojrzenie na dziennikarzy, z bezimienną dziewczyną na czele, przypieczętowuje przekaz.
Zmianę. Tą podkreśla ciągle ewoluująca moda, nowe fryzury, odważniejszy makijaż albo, cóż, damskie garnitury — dlaczego by nie? To pomaga weryfikację już na pierwszy rzut oka; nie zatrudnię żadnej kobiety, która ubierze się w ten sposób. — Moja siostra na pewno się ze mną zgodzi, że elegancja jest wieczna, a klasy nie można kupić. Natomiast cała reszta?
Cała reszta to pieniądze. Cała reszta to—
To czysty biznes, panie Lloyd. Zatem! — okrągły stolik z wdzięcznością akceptuje filiżankę — herbata zostawia na języku osad, który będę musiał przepłukać niedorzecznie drogą brandy. — Z jakimi dokładnie wyzwaniami mierzy się pan po przykrych zdarzeniach z końca lutego?
Nie nazwę tego tragedią, to złe słowo; nad tragediami można tylko płakać.
Nie nazwę tego katastrofą, to śliskie słowo; budzi niewłaściwe konotacje.
Nazywam to przykrym zdarzeniem, ot, zwykłym przeciwieństwem losu, bo wiem — a wiedza to potęga — że słowa kreują rzeczywistość; nigdy na odwrót.
Richard Williamson
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji
Charlotte Williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
Zaklinanie jest umiejętnością, do której biegłości Charlotte dochodziła przez ostatnie lata. Od miłości do magii iluzji przeszła płynnie do magii powstania, jednak rytualność tej dziedziny zeszła na dalszy plan, gdy tylko uświadomiła sobie, że demoniczna moc jest znacznie bardziej pociągająca. Decyzję o zmianie podjęła pod wpływem chwili, zainspirowana możliwościami i zachłyśnięta świadomością, że przecież tak naprawdę może wszystko. Obiecała matce, że poszukiwaniem męża zajmie się po ukończeniu studiów, a tych został jej jeszcze dodatkowy rok — co kochanej Maaike nie przeszkadza przesuwać granicy pod wpływem kolejnych wyskoków córki. Problem polega jednak na tym, że obecnie zaklinaczka nie ma pewności, czy chce poświęcać całe swoje życie właśnie tej dziedzinie. Czy to odpowiedni kierunek, czy będzie mieć w tym przyszłość, czy rola badacza pasjonuje ją tak bardzo, aby skupić się na poszukiwaniu kolejnych istot i ich właściwości?
- Nie wspominaj mi o innych - zastrzega od razu Charlotte, mając świadomość, jaka może być odpowiedź odnośnie pozostałych. Wybujałe ego Richarda potrafi sięgać niewyobrażalnych rozmiarów, lepiej się trzymać z daleka od nich.
Młoda Williamson doskonale zdaje sobie sprawę ze swoich umiejętności, jednak nie chwali się nimi wszem wobec. Nie każdemu także tworzy zaklęte przedmioty na zamówienie. Klient musi okazać się być wartym otrzymania demona, przedstawić swoje zalety, udowodnić, że nadaje się, aby nieść podobny zaszczyt. Inaczej ma się sprawa w przypadku Richarda. Ten od urodzenia przejawia skłonności destrukcyjne, zarówno względem siebie, jak i swojego otoczenia, to naturalne, że należy mu się nobilitacja, jakiej Charlotte mu nie odmawia. Zwłaszcza gdy w grę wchodzi Zahun.
Charlotte grzeczność traktuje wybiórczo, sięgając doń wyłącznie wtedy, gdy jest jej to na rękę. Niejednokrotnie ściągnęła przez to na swoją rodzinę swoiste nieszczęście, a przynajmniej dezaprobatę, jak choćby w przypadku uroczej wzmianki w gazecie. Jak wiele Williamsonowie musieli zrobić, aby plotkę wyciszyć? Tego zaklinaczka już nie wie i, prawdę mówiąc, średnio ją to interesuje. Ma głęboko w poważaniu wszelkie próby wyciągnięcia jej na prostą, nie czując jeszcze, że zdołała przekroczyć granicę. Ta zaś naciągana jest za każdym razem, kiedy sięga po ulubioną rozrywkę i sprawy wymkną się spod kontroli. Ma jednak świadomość, że w jej kwestii gimnastykuje się każdy, zwłaszcza starsi bracia. Kiedy postawią jej ultimatum, dadzą ostateczny wybór i każą się zdyscyplinować?
Na dźwięk dzwoneczka odwraca głowę i zerka w kierunku dziennikarzyny. Nic dziwnego, że Richard zna jego nazwisko, sam go wezwał, aby mieć świadków wspaniałomyślności Williamsonów. Uszminkowany czerwienią kącik ust Charlotte unosi się z przekąsem na wzmiankę o mizoginach. Mogłaby wyjść do koleżanki pana Chambersa i podyskutować z nią o wspólnych poglądach, z tego mógłby wyjść ciekawy artykuł, kolejny, który spotkałby się z dezaprobatą krewnych.
Nie chce komentować wzmianki o damskich garniturach. Chociaż jest zwolenniczką progresywnej mody, tak sama by się w takowy nie ubrała. Jak już ma nosić się elegancko, to w krótkiej spódnicy i na wysokich obcasach.
- Dzielnica nieco opustoszała. Są ludzie, którzy obawiają się tędy przechodzić, bo nigdy nie wiadomo, kiedy znów stanie się jakieś nieszczęście - gdybie pan Lloyd na pytanie Richarda, drapiąc się po brodzie, bo po prawdzie, to sam nie wie, czy takie są rzeczywiste powody ich nieobecności, a także sam przejawia pewne zwątpienie. - Poza tym chyba jest taki sezon, okres przejściowy. Jak pan sam mówi, ta nowomoda sprawia, że coraz mniej dżentelmenów podkreśla to, kim jest. Zapominają, że dobrze skrojony garnitur jest podstawą. - Tym razem ściąga krzaczaste brwi, a jego głos staje się mocniejszy.
- Czarna Gwardia prowadzi śledztwo w tej sprawie - wtrąca się Charlotte, mając na myśli wydarzenia w Deadberry, bo ten temat interesuje ją bardziej, niż fatałaszki. I do niczego konkretnego nie dotrą, przechodzi jej przez myśl, kiedy wraca wspomnieniem do przesłuchania, jakiemu ją poddano. Charlie Orlovsky wydawał się być nieprzekonany co do słuszności jej słów i bagatelizować całą sprawę. Nie zdziwiłaby się, gdyby się okazało, że w podobny sposób podchodzą do całej reszty wydarzeń, bo te muszą być ze sobą połączone. Pisano o pociskach z nieba i o sypiących się śnieżnobiałych piórach. Tłumaczono je nieudanym rytuałem, ale i tu Williamson ma pewność, że daleko idące wnioski są błędne. Niestety prasa żyje w ścisłym porozumieniu z Kręgiem, a temu sianie paniki absolutnie na rękę nie jest, zwłaszcza przed wyborami.
Charlotte Williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii
Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
Drewno pod moją dłonią jest chłodne; zimniejsze bywają tylko noce w Aspen, kiedy żona namówi mnie na drinka w Le Bonheur na najwyższym stoku. Bajeczne widoki, obszerna karta win, długa droga w dół — sprzedałbym duszę (co takiego?) za jeden wieczór w zaciszu gór. Może być zimno, byleby daleko od tego miasta.
Czasem je kocham, czasem nienawidzę, czasem zastanawiam się, czy płacą mi dostatecznie dużo.
Moja siostra ma racjędoprawdy, Richie?
Obawy pana Lloyda są obawami całego Deadberry; wuj Ronald doskonale o tym wie i jeszcze doskonalej odniósł się do tego siódmego marca.
To dobry czas na przypomnienie, Charlotte; zgodzisz się ze mną?
Wdech.
Kocham politykę.
Czarna Gwardia prowadzi śledztwo w tej sprawie i nie zamierza przestać, dopóki nie będziemy mieć stuprocentowej pewności, że zagrożenie zostało wyeliminowane. Z kolei strach przed niebezpieczeństwem na ulicach to bolączka, na którą bezpośrednio uwagę zwrócił nasz wuj i kandydat na burmistrza. Ronald Williamson dokładnie dwie ulice stąd obiecał, że jego zwycięstwo będzie wiązać się ze wzmożonymi patrolami Gwardii i zamierza tej obietnicy dotrzymać. Bezpieczeństwo magicznej społeczności to gwarancja przetrwania biznesów takich, jak ten pana Lloyda, o stabilizacji społecznej, ekonomicznej i, przede wszystkim, pokoleniowej nie wspominając.
Wydech.
Teraz możecie pytać.
— Czy w Piekielniku nie pisano o serii powiązanych z sobą wypadków? Nieudanych rytuałach, wycieku gazu, zaprószeniu ognia w Piwniczce? Teraz w grę wchodzi podpalenie? Gdzie w tym wszystkim rola Ratusza i wyłącznie potencjalne zwycięstwo Ronalda w wyścigu o stołek burmistrza?
Dziennikarz pyta o banały; o wersję przedstawioną dla pospólstwa, które wierzy w horoskopy, wróżby i przyszłość zapisaną w liniach papilarnych tylko dlatego, że czymś musi usprawiedliwić własne porażki. Przyznanie do nieudolności musi być trudne — tak przynajmniej zgaduję.
Jeszcze nigdy nie miałem takiej potrzeby.
Nie jestem rzecznikiem prasowym komórek Kościoła — uśmiech nawet nie drgnie; ty słodki, naiwny karaluchu to stwierdzenie faktu wymierzone w dziennikarza; jesteś tak malutki, że nawet nie muszę cię popijać. Wiem za to, że Międzynarodowy Magiczny Ratusz zamierza dotrzeć do sedna tej sprawy i podejmuje współpracę z Gwardią na każdym możliwym poziomie, a jako starszy specjalista Komitetu do spraw Międzystanowej Koordynacji, osobiście nadzoruję przepływ informacji między Salem i Saint Fall.
Kazamata rzyga na mój widok; ja rzygam na nią.
Mamy za sobą wspólny cel, ale różne intencje — oni patrzą na mnie jak na przykrą konieczność, ja na nich jak na potencjał, który zamierzam rozwinąć. Jeszcze o tym nie wiedzą, ale będą mi wdzięczni; cierpliwości, moi ubrani w czerń i zatrucie magiczne przyjaciele.
Mamy obietnice wyborcze do spełnienia.
Seria nieszczęść dotknęła całe magiczne społeczeństwo, nie tylko Deadberry, Maywater czy Cripple Rock. Dlatego rodzina Williamson przed niespełna miesiącem podkreślała konieczność zjednoczenia w obliczu ostatnich wydarzeń, z kolei dziś—
Dziś jestem spokojny, wyprasowany, oddycham powoli, piję paskudną herbatę pana Lloyda i zamierzam mu pomóc; nie bezinteresownie, nie jestem przecież organizacją użytku publicznego.
Dziś działamy dalej, działamy bezustannie, działamy dla dobra takich przedsiębiorców jak pan Lloyd, który dba o klasę czarowników od — zawieszone na sekundę słowa; tak buduję uwagę — od ilu lat, Ethanie?
Przejście na ty budzi pewną poufałość; zaciera granicę między biznesem i polityką, i pozwala snuć dziennikarzom mylne wnioski.
Dobrze; gramy dalej.
— Będzie czterdzieści siedem w czerwcu.
Czterdzieści siedem lat, proszę sobie wyobrazić! To miejsce to nie tylko pracownia, ale potężny kawałek magicznej historii dzielnicy, dlatego w interesie nas wszystkich powinno być zadbanie, by przetrwało przynajmniej kolejne pięć dekad.
Uśmiech w kierunku właściciela to katalog numer pięć; sympatia. Sympatyzuję z tym biznesem, który lata świetności ma za sobą i pozostaje ślepy na zmieniającą się rzeczywistość.
— Będę zadowolony, jeśli przetrwa rok. Z obecnym odpływem klientów, kosztami utrzymania, problemem ze zdobyciem nowego grona...
Pan Lloyd od przynajmniej trzech lat nie wydał ani centa na reklamę — tymczasem w ostatnim numerze Zwierciadła Bella Donna urzekała kunsztem i grafiką; gardzę ludźmi, którzy oczekują, że pieniądze to cud, same wypadają z Piekła.
Pieniądze to nagroda; na nagrodę trzeba zasłużyć.
Właśnie dlatego dziś panu towarzyszymy, panie Lloyd. Polityka to moja żona, a ekonomia to nasza wyjątkowo zdolna córka — przerwa na łyk herbaty i krótkie echo śmiechu dziennikarzy; chrobotanie długopisów w notatnikach to melodia, do której chcę zasypiać. — Mogę zobaczyć księgi rachunkowe? Ostatnie trzy kwartały wystarczą, będę w stanie zdeterminować główne wyzwania finansowe i doradzić, gdzie cięcie kosztów będzie najsensowniejsze.
Konsternacja właściciela trwa kilka sekund — w tym czasie dziennikarka powoli zbliża się do Charlotte; myśli, że nie zauważę, ale poza polityką i cichym inwestowaniem mam trzecią pasję.
Lubię widzieć i wiedzieć wszystko.
— Panie Williamson, jest pan pewien? Za doradztwo finansowe jedno z magicznych biur rachunkowych zażądało ode mnie bajońskich sum.
Machnięcie ręką zbywa obawy; wsuwam się za ladę pana Lloyda, jakbym robił to każdego dnia przez ostatnie czterdzieści siedem lat. Mężczyzna wysuwa spod blatu opasłą księgę i już wiem — czeka na mnie rachunkowy burdel.
Nie przyszedłem tu dla polityki ani prasy — jeśli zaśmieję się w duchu, będzie słychać na zewnątrz? — tylko dla pana.
Pochylenie nad trzecim kwartałem ubiegłego roku rozpoczyna właściwy proces pomocy; wzrok pochłaniają słupki rachunków, ale słuch czuwa.
— Panno Williamson — dziennikarka, która zjawiła się w pracowni jako ostatnia, zatrzymuje się obok Charlotte. — Czy finansowe problemy to jedyne, z którymi po lutowych wydarzeniach musi mierzyć się Deadberry? — pytanie jest jedynym, poza przewracanymi stronami księgi rachunkowej, dźwiękami, które wypełniają pracownię. — Gdyby wydanie naszej gazety miał przeczytać każdy mieszkaniec dzielnicy, jakie słowa chciałaby im pani przekazać?
Richard Williamson
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji
Charlotte Williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
Splecione ze sobą dłonie Charlotte zaciskają się z wolna, kiedy Richard decyduje się wygłosić swój monolog o wspaniałości Gwardii. W myślach rzuca pod jego adresem stos przekleństw, jakimi dzieli się z nim wyłącznie w prywatnych rozmowach. Brat od zawsze budzi w niej mieszane uczucia, jakich nazwać nie potrafi. Złość, niezrozumienie? Wyrozumiałość, podziw? Są chwile, kiedy pociąga ją swoim umysłem, niezachwianą pewnością siebie i dumną postawą. Oczywiście, że potrafi dostrzec jego dobre strony, nie jest na nie ślepa. Był nawet okres, gdy stawiała go sobie za wzór, przykład idealnego małżonka, żałowała nawet, że jest tylko (aż?) jej bratem i do wspaniałego ślubu nigdy nie dojdzie, póki nie przeniosła swoich ciepłych myśli ku Barnaby. Ten zaś w ostatnim czasie drażnił ją dużo bardziej, niż Dicky, jednak obaj potrafią doprowadzić do szewskiej pasji.
Wodzi za nim wzrokiem, kiedy ten przenosi się do lady. Spina się nieznacznie przez wrażenie utraty podpory, lecz zamiast wybicia się z równowagi, zwilża tylko czerwone wargi i dodatkowo prostuje plecy, przysłuchując się dalszej rozmowie.
Obecność dziennikarki przyjmuje z małym zaskoczeniem. Mruga kilkakrotnie w zdezorientowaniu, będąc nieświęcie przekonaną, że jej rola podczas dzisiejszej chałtury ograniczać się będzie wyłącznie do pełnienia funkcji pięknego obrazka. Z szerokim, acz sznurującym usta uśmiechem, z wszelkimi przemyśleniami zachowanymi dla siebie. Grzecznie złączone kolana, delikatność gestów, wszystko to, czego wymaga się w dzisiejszych czasach od kobiety w środowisku konserwatywnym. A że wspominali przed momentem o wzrastającym głosie kobiet, o ich sile i zdecydowaniu? To mniejszość, z jaką nie powinna się utożsamiać. Dobrze, że dziennikarze nie śledzą każdego jej kroku, wtedy ciężko byłoby się wyłgać, chociażby z poruszania się po mieście w dżinsach i na deskorolce.
Charlotte przyjmuje więc na twarz uprzejmy uśmiech, błyszczą śnieżnobiałe zęby rodem z reklamy pasty. Nieśmiałym gestem odgarnia ciemny kosmyk za ucho i nieznacznie nachyla się do kobiety, jak gdyby miały poruszać temat dostępny wyłącznie paniom.
Obudźcie się z letargu, grzmiałaby na łamach prasy, przejrzyjcie na oczy i zacznijcie zadawać pytania! Charlotte ma w sobie pewien pociąg do górnolotnych słów, wbrew pozorom potrafi walczyć o słuszną sprawę, w myśl idei, jaka jej przyświeca. Może rzucić wszystko, sięgnąć każdej z granic, byleby osiągnąć to, czego pragnie. Wydarzenia, jakie wstrząsnęły Hellridge, nijak się mają do tego, co zostało opublikowane w gazetach. Jedno kłamstwo pogania drugie, całość dziurawa jak durszlak, ale nikt nie zwraca na to uwagi — bo i po co? Jakże łatwo i przyjemnie jest przyjąć to, co ktoś podsuwa pod nos, nie zadawać pytań, nie wątpić, nie myśleć. Williamson chętnie poruszyłaby ten temat z kimś, kto ma jakąkolwiek wiedzę w temacie, lecz wszyscy nabierają wody w usta, z Barnabym na czele. Nie wierzy już w organizację, której on służy. Jak ufać gwardzistom, kiedy ma się pewność, że wszelkie problemy zamiatają pod dywan, prawdę mając w głębokim poważaniu?
- Niezwykle istotny jest spokój. Świadomość, że są instytucje, które czuwają nad nami i dbają o to, by żyło się lepiej. Wraz z bratem - sięgnąć chce dłonią Richarda, ale ten znika za kontuarem i pochyla się nad księgami rachunkowymi - troszczymy się o bezpieczeństwo i samopoczucie mieszkańców. Chcemy, aby wszyscy mieli pewność, że ich troski zostaną wysłuchane. Każda prośba, skarga czy zażalenie znajdują odbicie w naszych działaniach - z zadziwiającą łatwością przychodzi jej wysysanie z palca kłamstw. Lata praktyki robią swoje. Szkoda, że matka i tak nigdy nie będzie dumna. - Nie trzeba obawiać się jutra, gdyż dokładamy wszelkich starań, by nasza czarownicza społeczność wzrastała z każdym dniem.
- W jaki sposób tego dokonujecie? - dopytuje dziennikarka, zawzięcie zapisując coś w swoim notatniku. Widać, że jest głodna sensacji i poszukuje czegoś ciekawego do swojego artykułu. Charlotte nabiera więcej powietrza w płuca. Nie jest przygotowana, by udzielać wywiadów, ale skoro już tu jest, wypadałoby się pokazać.
- Każdego dnia dokładamy kolejną cegiełkę do odbudowy naszego miasta, zresztą nie tylko Deadberry. Wystarczy spojrzeć na zakrawającą na szeroką skalę organizację pomocy przez sztab wyborczy naszego wuja Ronalda. Stają na wysokości zadania, dbając, aby każdy przedsiębiorca odzyskał to, co stracił przez ostatnie wydarzenia. - Przenosi wzrok na Richarda, posyłając mu wyuczony uśmiech pełen ciepła. Niech nikt nie ma wątpliwości, że łączy ich wspaniała więź. Jak długo jeszcze?, mówi za to jej zniecierpliwione spojrzenie, bo choć nie ma żadnych planów na popołudnie, tak nie chce tu tkwić przez cały dzień.
Charlotte Williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii
Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
Słodka, słodka siostro.
Uśmiech ma numer dwanaście; nie—najstarszy, ale wciąż—starszy brat dodający otuchy.
Widzisz, słodka, słodka siostro, wszystkich obowiązują te same zasady. Kiedy przestajesz być dzieckiem, brawo za nic — za ułożenie klocka na klocku, za namalowanie czegoś, co jest słońcem wyłącznie przez uprzejmość interpretującego, za zjedzenie ziemniaczków do końca — milknie. Dorosły na brawo musi zasłużyć; nieważne, ile klocków ułoży, słoneczek namaluje i ziemniaczków wyliże z talerza.
Słodka, słodka siostro; kiedy zasłużysz na swoje brawo? Pamiętaj tylko, jakie nazwisko nosisz — owacje muszą być na stojąco albo nie wybrzmiewać wcale.
Lubię Charlotte — oh, łaskawy ja — i doceniam jej talent; lubię Charlotte — oh, wspaniałomyślny ja — i widzę jej potencjał; lubię Charlotte — oh, złotosercy ja — i zrobiłbym dla niej wiele, ale wiele to nie wszystko, ponieważ wszystko robię tylko dla jednej kobiety, a na imię jej polityka.
Znam upór swojej siostry — codziennie oglądam go w lustrze; co jakiś czas w złamanej chrząstce nosa brata — i wiem, że nie mogę wydawać Charlotte poleceń. Zrób to, zadzwoń tam, spotkaj się z, wyjdź za— odbija się rykoszetami; ma być po jej myśli albo wcale. Matka wciąż tego nie zrozumiała; z drugiej strony matka od trzydziestu lat zatruwa szare komórki stężonym alkoholem, ilość drinków uzależniając od własnego terminarza. Wciąż wierzy, że Charlotte z szarego kaczątka ewoluuje w smukłego łabędzia, ojciec wolałby nie zauważać jej obecności wcale, za to bracia — ci drażniący, źli, skupieni na celu bracia — stawiają krok w tył i obserwują.
Leć, siostro.
Obaj wiemy, że nie jesteś ani kaczątkiem, ani łabędziem; bliżej ci do corvus corax, więc pora zrobić użytek ze skrzydeł.
Cienki papier ksiąg rachunkowych szeleści pod smukłymi palcami, skupienie na liczbach nie odbiera podzielności uwagi; głos Charlotte wypełnia przestrzeń wąską i z definicji smutną, balansującą na granicy kapitulacji i bankructwa. Z tej śniedzi pracownię krawiecką mogą obmyć tylko kłamstwa; słowa turlające się z ust siostry to cudowne, lśniące od jadu łgarstw banialuki.
Dziewięćdziesiąt procent treści bez pokrycia, dziesięć procent esencji; sto procent skuteczności w obecności prasy.
Unoszę spojrzenie znad rozłożonych przed sobą rachunków — pan Lloyd wybaczy, mam siostrę do podziwiania — tym razem nie siląc się na żaden katalogowy uśmiech; w uniesionych w górę kącikach ust tkwi dokładnie tyle szczerości, ile jej we mnie zostało. Niewiele, bardzo niewiele; może dlatego jest tak cenna?
Leć, siostro.
I poleciała.
Bez stanowczych działań, które dobro magicznej społeczności stawiają na pierwszym miejscu, zapewnienie stabilizacji jest niemożliwe — każde słowo to koralik; nawlekam je na srebrną żyłkę obietnic. — Obecny burmistrz to niemagiczny i przez ostatnie lata poświęcał nam, kluczowym dla miasta obywatelom, niezbędne minimum uwagi. Przeraża go świadomość, że dzieli przestrzeń z kimś obdarzonym niezrozumiałą dla niego mocą, więc nigdy nie stawiał, nie stawia i nie będzie stawiał interesu magicznych przedsiębiorców na pierwszym miejscu.
Richie, bądź miłym chłopcem i użyj nazwiska obecnego burmistrza chociaż raz.
Niedoczekanie; jeszcze je zanotują.
Wuj Ronald jest tego świadomy i dokładnie to próbuje zmienić, ubiegając się o tytuł burmistrza. Przestaniemy być mieszkańcami drugiej kategorii, a o nasze bezpieczeństwo zadbają służby, które respektują prawo Kościelne, życie czarowników stawiając ponad własnym — w tym rzecz; w upewnieniu się, że organy ścigania siedzą w kieszeni magicznych i nie są powiązane z obecną władzą — Barnaby w policji to fortel, który wkrótce straci datę ważności.
Dość o kampanii, doprawdy. Sztab wyborczy wuja stoi otworem dla każdego dziennikarza, podobnie jak moje biuro — w spojrzeniu Charlotte dostrzegam wołanie o pmostę do Piekieł; dobrze się spisałaś, siostro.
Przyspieszymy tę farsę.
Znalazłem źródło problemów pana Lloyd i jest nimi, obawiam się, nieuczciwy dostawca — styczeń tego roku, drastyczny wzrost kosztów przy minimalnym wzroście cen usług; nieładnie, panie Lloyd. Co miał pan z ekonomii? — Proszę spojrzeć. Na przełomie roku ceny materiałów podniósł o ponad połowę, choć nie pamiętam, by na rynku bawełny nastąpił gwałtowny kryzys zaopatrzeniowy.
Nie nastąpił; The Economist czytuję do kawy, Wallstreet Journal w porze brunchu.
Jeśli znajdzie pan kogoś, kto dostarcza materiały w cenach rynkowych, nie monopolistycznych, koszty zaopatrzenia drastycznie spadną, a jakość świadczonych usług zostanie utrzymana.
Pan Lloyd nie wygląda na pocieszonego; biedny, smutny, zmęczony człowiek.
— Współpracujemy od ponad dwudziestu lat, nie mogę—
Panie Lloyd, on mógł i nie wahał się ani chwili — panie Lloyd, sentyment to kosztowna, naiwna emocja; nie stać pana na nią. — Mogę skontaktować się z kimś, kto posiada rozległe kontakty w tej dziedzinie i przekazać panu sprawdzonego dostawcę. Tymczasem—
Wyjście zza lady i porzucenie księgi to ostatni akt; nasza prababka chyba była Overtonem — wciąż coś z niej mamy.
Piękny krawat. To jedwab, prawda?
— Tak, panie Williamson. Proszę przyjść w ramach wdzięcz—
Głęboki, śliwkowy kolor materiału prześlizguje się między palcami lewej dłoni; zieleń idealnie ułożonego w przegródce portfela banknotu obraca się w prawej. Prasa widzi, prasa patrzy, prasa zapamiętuje — sto dolarów to więcej niż zarobią przez dwa tygodnie.
Absolutnie, panie Lloyd. Potrafię docenić dobrego przedsiębiorcę i talent — banknot ląduje na ladzie i nie rozwiąże wszystkich problemów przedsiębiorcy, ale daje nadzieję; nie wszystko stracone.
Znam się na tym; polityka to sztuka dawania nadziei i kunszt jej odbierania.
Charlotte, gotowa?

płacę 100 $ za krawat i na poczet lepszego jutra
Richard Williamson
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji
Charlotte Williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
Dzisiejsze spotkanie, nawet jeśli tak niechętnie w nim uczestniczy, należy do względnie łatwych zadań. Sprawianie pozorów wyssane zostało z mlekiem matki wzbogaconym o błogosławione procenty. Kłamstwo jest proste, kiedy człowiek przyzwyczajany jest do niego od lat najmłodszych. Nie sprawia problemu, zwłaszcza kiedy należy lać wodę ku uciesze gawiedzi.
Szkopka zostaje odstawiona perfekcyjnie — czy ktokolwiek wątpi w szczerość ich słów i uśmiechów? Płynność odpowiedzi może budzić wątpliwość, ale obecność panny Williamson łagodzi obyczaje, wszak nie jest przesiąknięta politycznym bełkotem, a przynajmniej tak powinni twierdzić obecni tu dziennikarze. Charlotte sprawia wrażenie ułożonej panny, niewinnej wręcz pod tym grzecznym spojrzeniem i subtelnym gestem odgarnięcia kosmyka włosów za ucho. Staje w kontrze do pewnego siebie brata, starego wyjadacza kampanii wyborczych. Taka jest dziś jej rola, kłamać tak, jakby miał się skończyć świat.
Z kobiecej piersi wydostaje się westchnienie ulgi, lecz to nie znajduje odbicia na jej twarzy. To byłaby zdrada, chwilowe opuszczenie maski, na jakie nie może sobie pozwolić. I nie pozwala sobie ani dziś, ani nigdy w warunkach, gdzie należy zachować pozory. To jedno trzeba Maaike przyznać, że lata bezwzględnego szkolenia nie poszły na marne. Charlotte nie sięga po krzywą minę, ani tym bardziej po łzy, to skaza na nienagannym wizerunku, nawet jeśli nie każdemu się on podoba. Ile ma wspólnego ze szczerością? Tego nie wie nikt, nawet sama zainteresowana.
Redaktorzy jedzą mu z ręki, nawet sama Charlotte zdaje się ufać jego słowom, przy czym reflektuje się, że z pewnością jest to zasługa zaklętego w pierścień Zahuna. Plotkarz jest wspaniałym towarzyszem każdego polityka, oby tylko nie odbił mu się czkawką. Reklamacji nie przyjmuje.
Daruje sobie wywrócenie oczami na kolejną artystyczną pozę, rzucenie banknotem na ladę. Ten to ma gest, naprawdę.
- Bardzo dziękujemy, panie Lloyd. - Znów ten przymilny uśmiech i odstawienie wciąż pełnej filiżanki na porcelanowy spodeczek. Podnosi się z miejsca i prostym gestem wygładza materiał spódnicy. Ta zaś ma dziś nawet przyzwoitą długość, jakże różną od przykrótkich kreacji, w jakich zaklinaczka się lubuje. Wprost uwielbia ściągać na siebie spojrzenia innych; wielka szkoda, że w formie skandalu.
Właściciel wypina dumnie pierś, ciesząc się z tak znamienitych gości. Spadła na niego niewyobrażalna łaska, powinien wpisać to sobie do CV. Wkrótce, kiedy lokal zostanie już zamknięty, z pewnością mu się przyda.
Sklep opuszczają pierwsi, żegna ich szum wertowanych kartek i zamykanych notatników. Długopisy zapisują ostatnie słowa, końcowe wnioski, z całą pewnością traktujące o niewyobrażalnym miłosierdziu Williamsonów. Z tym zaś nie ma co się sprzeczać, zrobią wszystko, byleby mówiono o nich dobrze. Poza Charlotte, oczywiście, która opinię publiczną miała dotąd w głębokim poważaniu. Co się zmieniło? Czyżby poszła wreszcie po rozum do głowy, czując ciążącą na karku presję? A może sama zrozumiała, że nie ucieknie przed obowiązkiem i przyjęła swoje przeznaczenie takim, jakim jest? Kiedy zechce, potrafi się dostosować, nawet jeśli nie do końca jest jej to na rękę.
Dźwięczy zawieszony przy drzwiach dzwoneczek, obwieszczając, że VIPy opuściły lokal.
- Świetnie się spisałeś - puste pochlebstwo opuszcza jej usta, nie zdradzając jednak, jak blisko leży ono prawdziwych przemyśleń Charlotte. - Zadowolony? - pyta, gdy odchodzą już kilka kroków od przybytku pana Lloyda, zostawiając pod nim usatysfakcjonowanych dziennikarzy. Powinni całować ich po rękach za dostarczenie materiału do kolejnego numeru. Nie dopytuje Richarda, jak wiele w jego słowach jest prawdy, bo co do intencji nie ma żadnych wątpliwości. Próżno szukać w nich szczerego zainteresowania, o to nie zamierza go oskarżać.
Zerka kątem oka na Larrego (Barrego? Garrego? nieistotne), by sprawdzić, czy ten podsłuchuje, czy i w jego obecności powinna się nadal pilnować i ważyć słowa na szali. Dla bezpieczeństwa sięga znów po uprzejmość i rozciąga uszminkowane czerwienią usta w grzecznościowym uśmiechu.
- Jest mi szalenie przykro, ale nie mogę z tobą iść na lunch z wujem. Będę bardzo zajęta malowaniem paznokci. Dasz sobie radę, prawda? - Rzuca mu spojrzenie z ukosa, mając szczerą nadzieję, że ta cała szopka zakończy się tu i teraz. Dość tej dobroczynności, zarówno dla Deadberry, jak i samego Richarda. Powinien się cieszyć, że dostał aż tyle z jej cennego czasu. Następna okazja prędko się nie nadarzy.
Charlotte Williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii
Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
Jeden mesjasz to za mało.
Świat i martyrologia, Deadberry i zbawiciele, magiczne społeczeństwo i rzesza ocalenia — ciche skrobanie długopisów przypomina symfonię w e—moll. Wyławiam znajome nuty samogłosek i allegro odstępów między wyrazami; szelest przekładanych kartek to scherzo, ciche pożegnania prasy to rondo, ponieważ wszystko zatacza okrąg, wszystko zaczyna się powoli dopasowywać. Oderwane kawałki zaczynają z powrotem się zszywać, wszystko wraca, zazębia się ze sobą; poziomy się wyrównują, piony prostują, Richie Williamson znów ratuje świat.
Póki co jednego człowieka, ale apetyt mam na więcej; znacznie, znacznie więcej.
Nie żartowałem, panie Lloyd — sto dolarów wymiecione z przegródki z drobniakami — ten krawat nie jest warty sięgania po książeczkę czekową. — Jutro mój asystent przekaże kontakt do dostawcy. Nie zostawimy pana w tej walce.
Ponieważ, panie Lloyd, to też nasza walka — o przyszłość Deadberry, o bezpieczeństwo magicznego społeczeństwa, o stabilną gospodarkę, ale przede wszystkim: o wyborców. Sondaże poparcia mogą zepsuć mi śniadanie, a zamierzam zjeść pain au chocolat — więc proszę się spisać, panie Lloyd; Ronald Williamson to nazwisko, które łatwo zapamiętać i jeszcze łatwiej znaleźć na karcie wyborczej.
Dzwoneczek nad drzwiami żegna nas smutnym adagio w B minor; wróćcie, zawodzi, najlepiej z walizką dolarów.
Zwinięty w ciasny rulonik krawat przyjemnie tańczy pod opuszkami palców; Barry—Garry—Larry właśnie otrzymuje go w ramach nagrody za dzielne czekanie przed pracownią. Jeśli go zgubi, zostanie zwolniony; jeśli pobrudzi, wymyślę coś gorszego.
Z siebie? Zawsze — uśmiech Charlotte ma kolor krwi i stanowczo mniej życia; puste słowa brzmią na echo dawno przebrzmiałych komplementów, w które wierzę dokładnie tak, jak w demokratów — wcale.
Z ciebie?
Złap się czegoś, siostrzyczko; mam kilka przemyśleń.
Czekam na dzień, w którym sama zdecydujesz się wykorzystywać swój potencjał, siostro — to nie będzie morał ani przypowieść o dziewczynce, która pomimo środków, nazwiska i oferowanych przez oba aktywa możliwości zdecydowała się odgrywać rolę naburmuszonej carycy, której czas jest na wagę złota; gdyby to była prawda, uczelnia dopłacałaby nam za udział Charlotte w wykładach, nie na odwrót.
Rodzina może wydobyć go siłą, jak z Barnaby'ego. Może władzą i pieniędzmi, jak ze mnie. Może też zaczekać, aż nauczysz się na naszych błędach i sama go zogniskujesz, ale — ale, ale; zawsze obecne, zawsze na straży — ani rodzina, ani ja nie będziemy czekać długo.
Szept milknie, ja uśmiecham się nadal; patrzę na Charlotte w ten irytujący sposób rozgrywającego, który właśnie się zorientował, że przejął piłkę i pomiędzy nim a bramką nie ma już nikogo. Jestem pewien, że to koniec; przyłożenie, każde z nas rusza w swoją stronę,  ale wtedy Charlotte mówi coś zabawnego.
Wyrwany z piersi śmiech to pierwsza, szczera rzecz, na jaką zdobyłem się w tym tygodniu.
Na którym etapie rozmowy dałem ci odczuć, że jesteś zaproszona? — w zielonym spojrzeniu nie mam tego uśmiechu; przez sytuacje takie, jak ta, zaczynam wierzyć, że prawdziwe, rodzinne relacje różnią się od filmowych jedynie tym, że te filmowe są lepiej napisane. — Dbaj o siebie, siostro. Brzydka żona, biedny mąż.
Żegnamy się czule — czułość to dowcip w wykonaniu Williamsonów; to niemuśnięcia ust w policzki i nieuśmiechy na wargach zbyt odrętwiałych od sączonych w uszy innych trucizn, żeby móc pozwolić sobie na autentyczne poruszenie. Za kilka kroków spojrzę w niebo i zauważę, że zaczyna się przejaśniać; za kilka metrów odkryję, że przez szarość wypadają pierwsze, nieśmiałe strzały słońca.
To jeden z tych dni, w które spokojnie możesz iść po ulicy i uśmiechać się do obcych ludzi. Wszystkiego najlepszego, Richie. Jesteś dzielny, Richie. Wygrałeś to rozdanie.
Wszystko będzie po mojemu; wszystko będzie w porządku.
Richard Williamson
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji
Charlotte Williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
Co się między nimi wydarzyło, że pomiędzy okresem dziecięcym a czasem dojrzewania, znacznie pogłębiała się niechęć rodzeństwa do siebie nawzajem? Czy to otrzymane od rodziców komplementy, faworyzujące jedno dziecko nad drugim? Czy to ukradziona zabawka, bezczelnie spuszczona w toalecie? A może wrzucony za kołnierz robak, obrzydliwie wijący się pod materiałem bluzeczki? Charlotte nie ma pojęcia, co też się stało, że do zaczęła swych braci pałać ograniczoną sympatią. Złośliwości są wpisane w kodeks Williamsonów, wysysane z mlekiem matki, nauczane przez guwernantkę, między lekcją historii a instrukcją, jak korzystać z całej gamy ułożonych przy talerzu sztućców. Z braćmi prześciga się w robieniu kolejnych psikusów, zawsze jednak pozostając z tyłu, gdyż wyprzedzają ją o kilka dobrych lat. Zawsze sprytniejsi, bardziej zmyślni, okrutni, stali się dla młodej niedoścignionym ideałem, surowym nauczycielem, jak i największą zmorą.
Proces wykształcenia własnej osobowości nie był łatwy. Nadal wszak boryka się z trudnościami w określeniu, kim tak naprawdę jest. Czego pragnie, za czym goni? Odzywają się w niej sprzeczne głosy, każdy ciągnie w inną stronę. Którego słuchać, na co się zdecydować? Charlotte jest miękką, podatną na kształtowanie gliną, acz dość kapryśną, niepoddającą się każdemu naciskowi. Jednakie sposoby Williamsonów zawodzą, żaden z nich nie sięga po spryt, stale odbijając się od twardej ściany. Czy jest sposób, aby ją skruszyć?
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy. Możecie spać spokojnie, ja sobie poradzę - rzuca dumnym tonem, bo jak inaczej utrzymać twarz, jeśli nie powtarzając swą mantrę. Nie chce żyć na garnuszku rodziny, nie chce być im poddana, dostosowywać się do sztywnych zasad, jednocześnie panicznie obawia się wykluczenia. Samospełniająca się przepowiednia,
Wywraca oczami i robi minę naburmuszonej księżniczki. To standardowa poza, jaką przybiera w towarzystwie Richarda.
- Ah wspaniale! Już się bałam, że chcesz łagodzić obyczaje - wzdycha teatralnie, udając, że wcale jej ten fakt nie obchodzi. Prawda jest jednak inna, głęboko wciśnięta w otchłań czarnego serca, przejawiająca smutek oraz żal. To oczywiste, że nikt by jej na ważne spotkania nie zapraszał. Na żadnym kroku nie daje powodu, by twierdzić, że chce widywać się z rodziną. Wypowiada się pogardliwie o najbliższych, o ich poglądach i działaniach. Nawet jeśli przed rodzicami nie mówi o tym wprost, tak swoją niedbałością podkreśla wszak niechęć do wszystkiego, co sobą reprezentują. Czy to się kiedykolwiek zmieni? Czy przełamie swoje wartości, przyjmując zasady Williamsonów za swoje? Czy odrzuci samą siebie, byleby wkupić się w ich łaski?
- Ja ciebie też, Dicky - żegna się z nim uprzejmymi słowami, nieadekwatnie do tonu brata. Jak do tej pory błąkała się w niej jeszcze szczątkowa wola sięgnięcia po pomoc Richarda w kwestii znalezienia nowej pracy, tak teraz ma już pewność, że nie zamierza spędzać z nim więcej czasu, niż to konieczne. Brat zrobiłby wszystko, by uprzykrzyć jej życie, jak to zresztą robi na każdym możliwym kroku. Tym razem musi wziąć sprawy w swoje ręce. Tylko co wobec tego z tym fantem zrobić?
Nie traci czasu na dodatkowe pożegnania, posyła tylko Larry’emu wystudiowany uśmiech. Odwraca się na pięcie i rusza przed siebie, nie oglądając się już przez ramię, a stukot obcasów odbija się echem po okolicznych kamienicach.

| zt x2
Charlotte Williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii