Witaj,
Arthur O'Ridley
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
Sień

Główne pomieszczenie domu, które zajmuje większość dołu budynku.
Jest to wielkie pomieszczenie, którego centralną częścią jest drewniany stół jadalniany. Dodatkowo można tam gotować, dzięki metalowej kuchence opalanej drewnem oraz licznym szafką, które służą do trzymania różnych przypraw oraz składników.
Sień daje też możliwość na odpoczynek, dzięki starej kanapie do której dostawiony jest stolik kawowy.


Ostatnio zmieniony przez Arthur O'Ridley dnia Sro 22 Lis - 20:58, w całości zmieniany 1 raz
Arthur O'Ridley
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : sprzedawca i hodowca roślin
Arthur O'Ridley
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
10.01.1985
Od jakiegoś czasu Arthur sypiał na kanapie w sieni, zamiast na łóżku w sypialni. Może był rozleniwiony zimą, bo rzadko wpadało do jego mieszkania słońce. Może to przez ostatnie piwne przyjęcia, których ślady stały w kącie razem ze swoimi kompanami jak wino czy whisky. Ostatnią opcją tego zachowanie to było, że po prostu nie chciało mu się nic robić. Czuł się źle, ale już nie wiedział, czy to samopoczucie, wieczne zatrucie alkoholem, czy innymi rzeczami.
W lasach oraz na polu jeszcze wszystko było przykryte śniegiem, więc nie było co zbierać oraz sadzić, ale musiał przyszykować się na sezon. Wczoraj, dopóki pamiętał, wyciągał nasiona z ususzonych ziół i skrzętnie chował je w paczki ze starych, złożonych gazet. Potem podpisywał je i kład z resztą na półkę. Nie chciał, aby do końca nuda oraz używki zjadły go. Nie mógł nawet już sobie poczytać, bo skończył wszystkie książki, które kupił sobie w wakacje. Od miesięcy nie był w mieście, aby sprzedać zebrane plony. Niestety nie mógł dłużej odwlekać wyprawy do Saint Fall. Kończyły się mu się zapasy takich rzeczy jak mydła, zapałek, a nawet głupich bibułek do skręcania papierosów. Cały pokój był zawalony suszonym zielskiem, który był tutaj od października.
Mężczyzna przeciągnął się na zielonej kanapie, po czym jeszcze kilka minut w sufit, a potem w głąb pomieszczenia. Stół, podłogi, półki, nawet sufit był ozdobiony ciemnozielonymi liśćmi, różnymi kwiatami oraz korzonkami. Czuł w powietrzu ciężką woń różnych roślin, ale w ustach odczuwał suchość. Jego zmysły były tak mocno wyczulone, że słyszał jak trawa rośnie pod śniegiem. Zauważył, że miał na sobie wczorajszy, zielony sweter oraz szare spodnie. Najwidoczniej nawet nie chciało mu się rozbierać.
Po pobudce podszedł do żelaznego piecyka, który stanowił główne źródło grzania w mieszkaniu. Dorzucił kilka kawałków drewna do jeszcze czerwonych kawałków węgla. Miał to szczęście, że jego pijane alter ego postanowiło przynieść trochę drewna. Szkoda, że nie potrafiło ułożyć je na kupkę przy kuchence, tylko rzuciło spontanicznie pod drzwiczki paleniska.
Musiał teraz chwilę poczekać, aż ciepło rozniesie się nad resztą domostwa. Drżał z zimna, bo stał na bosaka, ale dał radę podejść do jednego z kredensów, w którym trzymał różne spożywcze rzeczy. Szukał przede wszystkim kawy i znalazł upragnioną czerwoną puszkę, ale po jej otwarciu zobaczył porcje na dosłownie jeden kubek. Kolejna rzecz do dopisania na listę zakupową. Plus zauważył, że nieumyte naczynia piętrzyły się w misce. Arthur postanowił zrobić jedyną słuszną rzecz i swoją poranną kawę wypił ze wspominanej puszki. Mało wygodne rozwiązanie, ale za to oszczędził czas.
Aby uniknąć mycia sztućców oraz talerzy, zjadł gotowane jajko i był prawie gotowy do pracy. Jeszcze tylko zostało przeszukać przestrzeń za kanapą, aby sprawdzić czy coś jeszcze ma do picia. Udało mu się wygrzebać tylko jakieś tanie puszki piwa, które najpewniej były jeszcze z ostatnich zakupów. Otworzył jedną z kolekcji sześciu i upił łyka taniej gorzały. Przypominał bardziej wodę niż faktyczne piwo, ale dał radę zagłuszyć jego nadwrażliwe uszy oraz oczy. Już był gotowy na nowy dzień, w którym musiał kontynuować ostatnią partię wyciągania nasion. Usiadł do stołu z puszką i zabrał się do pracy, gdzie z pomocą pęsety wyciągał nasiona. Dłonie mu nie drżały, więc jeszcze nie było tragedii, choć pewnie to dzięki zawartości puszki.

Ostatnio zmieniony przez Arthur O'Ridley dnia Nie 5 Lut - 13:45, w całości zmieniany 1 raz
Arthur O'Ridley
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : sprzedawca i hodowca roślin
Oliver Lavoie
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t237-oliver-lavoie
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t345-oliver-lavoie
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t343-psychoaktywny-dymek
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t344-poczta-olivera-lavoie
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f78-domek-olivera-lavoie-i-jego-babci
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t237-oliver-lavoie
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t345-oliver-lavoie
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t343-psychoaktywny-dymek
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t344-poczta-olivera-lavoie
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f78-domek-olivera-lavoie-i-jego-babci
10.01.1985 r.

Zimno. Zdecydowanie za zimno, jak na Olivera, który zdecydowanie ze wszystkich pór roku wolał lato, ewentualnie bardzo późną wiosnę lub wczesną jesień. Jednakże do tego brakowało jeszcze kilku miesięcy, więc musiał chodzić w nieco za dużym sweterku, ciepłych butach i płaszczu, którym właśnie się dobrze opatulał. A czapka? Oczywiście, że było mu chłodno w głowę, ale przecież nie mógł pozwolić na to, by zniszczyć sobie misternie układaną fryzurę. Zresztą jego farbowane białe włosy wyróżniały go z tłumu, szkoda było chować je pod materiałem. Nie musiał się też ubierać nie wiadomo jak ciepło. Przecież do Arthura miał ledwie dwa kroki, mieszkali prawie że po sąsiedzku. Zresztą, na tym zadupiu każdy ze sobą mieszkał po sąsiedzku. Kilkanaście domów na krzyż nie czyniło jeszcze z wsi na końcu świata metropolii. Miało to swoje zalety i wady. Z wad można wyróżnić na przykład to, że każdy każdego znał, z zalet, że miał blisko do Arthura, który zawsze miał ciekawe ziółka do palenia. A tak się złożyło, że Oliverowi skończył się towar. Nie czekając więc długo od razu swe kroki skierował do kolegi.

Otworzył drzwi chatki i od razu pożałował, że nie oszczędzał bardziej ziółek. Mróz zdawał się gryźć go niemiłosiernie w twarz. Chociaż nieco go to rozbudziło, przynajmniej były jakieś plusy. Westchnął, zawołał do babci, że wychodzi na jakiś czas (trudno powiedzieć czy go w ogóle usłyszała, wiekowa wiedźma chociaż miała werwę do gonienia wnuka do roboty, to jednak zawsze udawała, że nie słyszy). Nie czekał nawet na jej odpowiedź, doskonale wiedział, że mógłby w progu domu stać do, jak to się mówi, usranej śmierci (przy czym pewnie śmierć dosięgnęła by go pierwszego niż jego babkę). Niemniej przekroczył próg chaty, zamknął za sobą dokładnie drzwi, rzucił jeszcze okiem na podkowę, która wisiała pod stropem, a następnie ruszył ku domostwu Arthura. Podobnie jak dom Olivera, tak samo i mieszkanie jego kolegi nie było wielce imponujące. No może Oliver miał nieco skromniejszy domek. Ledwie kilka minut spaceru leśną ścieżką wystarczyło, by zobaczyć wynurzający się spomiędzy drzew dom kolegi. Goniony mrozem przyspieszył nieco, by jak najszybciej znaleźć się w cieple. Nawet jeśli chata kumpla nie była jeszcze nagrzana na pewno panowała w niej wyższa temperatura niż na zewnątrz.

I kiedy już podnosił rękę, by zapukać do drzwi zachciało mu się palić. Oczywiście nie ziółka, te wolał palić w towarzystwie. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Następnie zapukał do drzwi, a sam w między czasie, czekając aż sąsiad mu otworzy, włożył między usta fajkę i odpalił ją. Zaciągnął się ciepłym dymem i chwilę przytrzymał go w płucach, jakoby zapraszał wszelkiego rodzaju nowotwory do zagoszczenia w jego organizmie. Za moment wypuścił powietrze z płuc i zrobiło mu się nawet jakby trochę cieplej. Szybko zaciągnął się drugi raz. Oparł się plecami o ścianę zaraz obok drzwi wejściowych i począł spoglądać w kierunku lasu podziwiając, jak matka natura maluje krajobrazy używając bieli i odcieni szarości. Dziś nie był bowiem wybitnie ładny dzień. Brakowało słońca, a wszystko jakby straciło kolory. W takie dni dobrze było jednak zaciągnąć się czymś innym niż tytoniem.

- Pieprzona zima - rzucił w eter. Następnie splunął i ponownie zaciągnął się papierosem. Jedną rękę trzymał kurczowo w kieszeni długiego płaszcza próbując nieco ją rozgrzać. Druga dłoń musiała się jednak poświęcić dla dobra płuc chłopaka. Strzepnął popiół i odkrył, że papieros zdecydowanie za szybko się wypala. No cóż, nic straconego, może zaraz spali drugiego, tym razem w towarzystwie Arthura. Może jak mu zaproponuje palenie to ten sprzeda mu ziółka po okazyjnej cenie. Przy obecnym stanie majątkowym młodego francuza zdecydowanie zniżka by się bardzo przydała. Stypendium z uczelni nie było wielkie, praca też nie dawała mu kokosów, a potrzeby mężczyzny wciąż rosły! A to trzeba kupić jakieś piwo, a to jakiś lepszy alkohol, a do tego papierosy też tanie nie były. Już nie wspominając o wszelkiego rodzaju innych używkach. No i życie... spośród wszystkich innych wydatków to ono było najdroższe. Dojazdy do miasta, do pracy czy na uczelnię miały to do siebie, że trzeba było płacić za bilety autobusowe. Latem chociaż mógł jeździć rowerem. Zimą jednak było inaczej...

Idzie on otworzyć czy mam zamarznąć? -  pomyślał..

Ostatnio zmieniony przez Oliver Lavoie dnia Nie 5 Lut - 15:45, w całości zmieniany 1 raz
Oliver Lavoie
Wiek : 25
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : student / sprzedawca w herbaciarni
Robin Baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
10.01.1985, czwartek

Nieczęsto zdarzały się dni takie jak dziś. Z pewnych względów Pani Yimu chciała zostać sama w herbaciarni i namówiła mnie na jeden dzień wolnego. Z jednej strony, nie do końca chciałam opuszczać nawet te kilka godzin, bo przecież liczyłam każdy grosz, ale z drugiej...
Przyrzekłabym, że od wieków już nie widziałam na oczy pewnego pustelnika. Chyba dlatego wykorzystałam tę szansę? Będąc jeszcze w domu, ubrałam się cieplej niż zwykle - w końcu czekała mnie nie lada wyprawa. Ciepłe, grube rajstopy, na to jeansy, gruby sweter w kolorowe paski, puchowa kurtka we wzory i moja nieśmiertelna czapka z pomponem. Pod czapką miałam schowane słuchawki, które pozwalały mi odwrócić myśli od mijanych ludzi, gdy wsłuchiwałam się w znane tylko sobie melodie.
Już dawno nie było mnie w tej części regionu i chyba dopiero teraz zaczęłam zdawać sobie z tego sprawę. Było po sezonie na zbiory roślin, które mnie interesowały, a w domu na szczęście miałam jeszcze kilka pojemników i słoików pełnych jesiennych zdobyczy. Sam jednak zapach drzew i powiew świeżego powietrza napawały mnie entuzjazmem, który pozwalał mi na niemal taneczne kontynuowanie swojego kroku.
Nawet w tym niewielkim transie zdołałam dostrzec z daleka dość znajomą mordkę.
- Oli! - Krzyknęłam przed siebie, ściągając słuchawki z uszu - co było jednak trochę utrudnione przez nakrycie głowy - praktycznie podbiegając pod drzwi Arthura. - Co on, chrapie jeszcze? - Dopytałam, spoglądając na blondyna, który wyraźnie wyglądał jakby się miał zaraz zmienić w kostkę lodu. Sam dopalający się papieros też świadczył o tym, że już jakiś czas musiał tu przebywać.
Wyciągnęłam z kieszeni kurtki swojego walkmana, co by go wyłączyć i zaoszczędzić żywotność baterii na powrót do domu. Po jego ponownym schowaniu, nawet się zawahałam przed... Porządnym waleniem w liche drzwi tego domostwa.
- Wstawaj leniu! - Wykrzyczałam lekko chrapliwym głosem. Miałam dziś pełno energii i mężczyźni z całą pewnością zdołają to jeszcze odczuć...
Robin Baker
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
Arthur O'Ridley
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
Ziarenko po ziarenku, paczka z nasionami zapełniała się, a to dopiero męczył pierwsze piwo. Pęseta bardzo pomagała przy łuskaniu kwiatów podobnych do słonecznika, o wiele łatwiej było chwycić niż samymi palcami.
Z namysłu o cudach pęsety wyrwało go pukanie do drzwi oraz głos zza niego. Usłyszał Robin, a ta zawołała Olivera, czyli według praw matematyki były to dwie osoby. Arthur schował kwiat do pudełka, który potem wcisnął na kredens, a paczkę z nasionami zamknął. Nie chciał, aby dziewczyna zobaczyła dziwaczną roślinę, choć pewnie by rżnął głupa, że to odmiana z Ameryki Południowej.
Nie był mentalnie przygotowany na taką ilość gości. Również jego lokal nie zachęcał do zapraszania ich, ale już para czekała przed wejściem, więc O'Ridley wyzerował piwo i cisnął puszkę w kąt, do reszty kolekcji. Stanął jeszcze przed drzwiami, aby upewnić, aby upewnić się, że nie cuchnie, ale jego ubrania nie różniły się od zapachu pomieszczenia, więc może nie zauważą. Jeszcze 2 oddechy i otworzył drzwi.
Białe światło wpadło do jego domu i wpuścił do środka porcję świeżego powietrza. W tym momencie nie wiedział co bardziej co goście poczują - zapach suszonych roślin, wszechobecny zapach wiecznej domówki czy raczej unosząc się woń papierosa Olivera, która jakoś wybijała się na tle palety zapachów. Sam czarodziej miał trochę podkrążone oczy, ubranie na szczęście było wczorajsze, więc czyste (choć i tutaj powinien zrobić pranie), a jego włosy były bardziej oklapnięte od wczorajszego niemycia ich.
-Siema.-podał rękę grabę obu osobą i pokazał, aby wchodzili-Właźcie, pizgawica straszna.-gdy jeszcze wchodziły postacie dodał-Wybaczcie burdel, jestem w połowie ogarniania rzeczy przed wysiewem. Chyba zacznę robić sadzonki jakoś w lutym, tylko muszę ogarnąć nasiona.
Dalej czuł w sobie rodzaj niepokoju oraz strachu przed niewygodnymi pytaniami. Choć może powinien w końcu z kim pogadać, bo Robin nie widział wieki, a Oliver wpadał od czasu do czasu, lecz jasnowłosy czarodziej miał własne sprawy, więc nie wpadał codziennie.
Arthur O'Ridley
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : sprzedawca i hodowca roślin
Oliver Lavoie
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t237-oliver-lavoie
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t345-oliver-lavoie
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t343-psychoaktywny-dymek
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t344-poczta-olivera-lavoie
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f78-domek-olivera-lavoie-i-jego-babci
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t237-oliver-lavoie
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t345-oliver-lavoie
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t343-psychoaktywny-dymek
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t344-poczta-olivera-lavoie
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f78-domek-olivera-lavoie-i-jego-babci
Uniósł brew, kiedy tylko dojrzał zbliżającą się ku niemu dziewczynę. Oczywiście, że ją znał. W przeciwieństwie do innych czarowników bardzo dobrze orientował się w niemagicznym świecie i potrafił się dogadać z tymi, którzy niestety nie mieli mocy. W jego mniemaniu szkoda było, że Robin nie jest jedną z nich. Niemniej bardzo dobrze się dogadywali, a czasem kusiło chłopaka, by pokazać jej niektóre magiczne sztuczki i odkryć przed nią świat pełen cudów, który niby mieszał się, że światem zwykłych śmiertelnych, ale jednak był przed ich oczami skrzętnie ukryty. Niestety prawdopodobnie wtedy odebrano by mu pentakl, a to przecież dzięki niemu mógł poprawnie rzucać wszelkiego rodzaju zaklęcia. Pentakl bowiem był swojego rodzaju źródłem skupienia magii. Chociaż moc była w człowieku, to jednak jej pełna kontrola nie była możliwa bez narzędzia, który otrzymywało się w szesnaste urodziny podczas chrztu. Czując na sercu chłodny dotyk pentaklu aż przypomniał sobie swój chrzest. Był wtedy jeszcze względnie nowym dzieciakiem w Hellridge. Niby miał sześć lat wtedy, ale nadal był tym nowym. Dopiero na studiach udało mu się zrzucić tę łatkę.

Zanim odpowiedział cokolwiek dziewczynie, zaciągnął się papierosem, który żar powoli zaczął docierać do palców chłopaka. Póki go nie parzyło, było dobrze.
- Czy chrapie to nie wiem. Aczkolwiek przydałoby się go kopnąć, żeby ruszył ten swój całkiem dobrze wyglądający tyłek. - Odparł. Tak seksualność Olivera była raczej tajemnicą poliszynela, przy czym sam specjalnie tego nie ukrywał. Ot, niektórzy traktowali temat homoseksualności jak tabu. Chociaż czasami mężczyzna pozwalał sobie na rzucanie podobnych uwag, nawet tylko po to, by móc podziwiać zakłopotanie na twarzach niektórych osób. Szczególnie czarowników starszych dat. Swoją drogą nadal zastanawiał się czy jego babcia w ogóle zrozumiała, kiedy wyszedł przed nią z szafy, że woli facetów. Nadal miał papierosa między palcami, kiedy w końcu drzwi otworzyły się i stanął w nich nie kto inny jak jego ulubiony sąsiad.

- Arthur! - Zawołał. Spojrzał krytycznie na mężczyznę. Podał mu rękę, a kiedy tylko przeszli przez próg domu rozejrzał się. Bałagan mu tak nie przeszkadzał, sam nie był wyjątkowo pedantyczny. W sensie lubił porządek jednak ale nie przesadzał w drugą stronę, jego pokój raczej nie był wręcz sterylnie czysty niczym w szpitalu. Uwagę przykuł raczej wygląd mężczyzny, bo co jak co ale Oliver zwracał na to dużą uwagę. - Mon chere, za tę fryzurę powinien być specjalny krąg w piekle. - Skomentował jedynie. Zmierzył od stóp do głów mężczyznę, a następnie od stóp do głów i zacmokał z niezadowoleniem. - Zdecydowanie muszę cię częściej odwiedzać kochany i nieco zadbać o twój wygląd. A w końcu kto lepiej to zrobi, jak nie ja? - Dodał jeszcze, tym razem jednak na jego ustach zawitał uśmiech.

- Oh, to jeszcze nie masz żadnego fajnego towaru? Bo wiesz, kończy mi się coś fajnego do palenia i liczyłem, że mogę liczyć na mojego najlepszego kumpla. - Naprawdę miał nadzieję, że Arthur ma coś jeszcze na stanie. Nie był wcale uzależniony od palenia, ale trochę go nosiło i nie ukrywał, że gdyby coś miał, to by nawet pozwolił sobie na małego skręta lub jeszcze inną psychoaktywną substancję, nie licząc oczywiście alkoholu. Chociaż i ten całkiem dobrze wchodził, jak organizm wolał za potrzebą. W tym momencie jego wzrok spoczął na puszcze piwa leżącej w kącie pomieszczenia. Dopiero teraz zauważył, że stopniowo z jego kolegą było jakby coraz gorzej. W tym momencie Oliver przyjął za punkt honoru, by urządzić porządną terapię mężczyźnie. Oczywiście planował zrobić to po swojemu, czyli wykorzystać dość niekonwencjonalne metody niezgodne z aktualnym stanem wiedzy psychologicznej.
Oliver Lavoie
Wiek : 25
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : student / sprzedawca w herbaciarni
Robin Baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
Zabawne. Byłam tak daleka od ich świata, ale jednocześnie byłam tak blisko. Mogłam nie zdawać sobie sprawy z sekretów, jakie moi towarzysze przede mną mieli, ale z całą pewnością mogłam być świadkiem innych wydarzeń, które zapewne również nie uchodziły za normalne - takich jak na przykład nagłe staczanie się O'Ridleya na samo dno.
- Kopnąć to go mogę, ale poza tym to... Bleh... - Wydałam z siebie krótki, nad wyraz wymowny dźwięk, w tej samej chwili podnosząc swoją dłoń z wyciągniętym palcem wskazującym w kierunku moich ust. Bynajmniej miało się to odnosić do preferencji chłopaka. Bardziej chodziło o samą kwestię podziwiania tyłka Arthura. Przez myśl mi przeszła krótka wizja nagiego mężczyzny i aż mnie nieprzyjemne dreszcze przeszły, gorsze, niż od samego mrozu. Rany boskie, co też oni muszą mieć w głowach...
Na szczęście w tej samej chwili pokazał się on, we własnej osobie, za skrzypiącymi drzwiami.
- No nareszcie! W kostki lodu byśmy się zmienili! - Stwierdziłam z wyczuwalnym wyrzutem, gdy po krótkim przywitaniu wcisnęłam się pierwsza do środka pomieszczenia, jeszcze ocierając swoje ramiona w geście obrony przed zimnem. W środku jednak zaznałam nie małego szoku, bo w sumie... Był tu syf gorszy, niż zwykle!
- Chyba nie tylko za fryzurę... - Dorzuciłam swoje 3 grosze, kopiąc jedną z puszek, która nieco odstawała od reszty kolekcji tak, by i ona dołączyła do tej pięknej "wieży". Nie specjalnie zwracałam uwagę na zapachy unoszące się w pomieszczeniu, bo w sumie różne świństwa już tu paliliśmy. Chyba przywykłam, że specyficzna woń zawsze będzie się ciągnąć gdzieś za długowłosym chłopakiem.
Postanowiłam jednak mimo wszystko się rozgościć, i zdecydowanie zbyt teatralnie rzuciłam się na kanapę, rozsiadając wygodnie, jeszcze nawet przed zdjęciem z siebie nadmiaru ubrań.
- W sumie też bym coś zajarała. - Rzuciłam, niby od niechcenia, ale może to był dobry wstęp na przejście do nieco poważniejszych rozmów? Widać było, Arthur potrzebował nie tylko kopnięcia w zadek, ale chyba i porządnego pacnięcia w łeb. Nie, żeby kiedykolwiek jakoś nad wyraz o siebie dbał, ale teraz to przechodził ludzkie pojęcie. Widać chłopak potrzebował więcej pomocy, niż na pierwszy rzut oka mogło się wydawać. Aż od tego wszystkiego poniekąd i mnie ukłuło w serduszku, że wcześniej nie znalazłam czasu chociaż na krótkie spiknięcie. Wiedziałam, że brunet przechodzi ciężki okres i może szybsza doza wsparcia pomogłaby tego uniknąć? No ale teraz już było po ptakach.
- Potrzebujesz w ogóle z czymś pomocy przy tych wysiewach? - Może nie byłam taką specjalistką jak on, ale co nieco się tam znałam. Zapewne po szybkim przyuczeniu podłapałabym dryg, koleś miałby trochę towarzystwa a i zmartwień by mu z głowy ubyło. Przynajmniej tak logika rysowała się w mojej małej główce...
Robin Baker
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
Arthur O'Ridley
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
Arthur przywitał się z dwójką ludzi z uśmiechem. Chyba jednak pojawienie się ludzi w mieszkaniu nie było takie złe, jak czuł na początku, lecz okaże się to z czasem.
-Ta, dziękuje za tą garść bezcennych rad, ale mam to dziś gdzieś.-skwitował komentarze obu osób na temat swojego wyglądu. Nie był brudny, miał całe ubranie, tylko włosy miał oklapnięte i mógłby założyć skarpety, ale to tyle. Nie czuł nagłej potrzeby zmiany swojego wyglądu - co najwyżej by przeprał spodnie lub faktycznie przyciął trochę włosy.
Po chwili rozgoszczenia się w jego domostwie para osób zapytała się o jakiś poczęstunek w postaci ziół na rozluźnienie. Niestety jego "piwniczka" była dość zubożała od samoizolacji oraz pory roku, ale powinien coś jeszcze mieć.
-Dajcie mi chwilę, może coś jeszcze mam w prywatnych zapasach-powiedział do Olivera i Robin, po czym podszedł do szafek, gdzie trzymał kawę oraz inne rzeczy.
Jak większość ludzi nie lubił trzymać takich rzeczy na wierzchu, nawet zwykłe piwo chował za kanapą, więc miał skrytkę na takie rzeczy. Otwierał kolejne słoiki z herbatą oraz innymi ziółkami, oglądając nakrętkę. Szukał takiej, która miała doczepione zawiniątko z szarego papieru.
-Jest git Rob.-odpowiedział Robin, gdy ta zapytała, czy pomóc-Już powoli kończę to gówno, a potem tylko ogarnąć narzędzia i pewnie zacznę coś tam sadzić w domu-nie chciał mieszać Baker w swoje magiczne zielarstwo. Nie wiedział co może się stać, jak przez przypadek trafi na jakieś dziwny chwast, który zamiast ukłuć, urwie jej całą rękę.
-No nareszcie.-powiedział, znajdując zawiniątko pod zakrętką z suszonym rumiankiem-Trzymaj, ja nie mam z czego skręcić.-powiedział to do Olviera, rzucają mu paczuszkę. Było tam może porcji na jedno zwinięcie, góra 3 jeśli zmiesza to z czymś. Też Robin nie powinno zaszkodzić w inny sposób, więc było dobrze.
-To co tam słychać w wielkim świecie ?-zapytał, siadając przy stole, gdzie jeszcze sączył swoją kawę z puszki. W sumie był ciekawy co słychać w mieście. Kto wie, może nawet uda mu się poprosić ich o zakupy jak akurat jadą tam.
Arthur O'Ridley
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : sprzedawca i hodowca roślin
Oliver Lavoie
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t237-oliver-lavoie
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t345-oliver-lavoie
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t343-psychoaktywny-dymek
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t344-poczta-olivera-lavoie
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f78-domek-olivera-lavoie-i-jego-babci
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t237-oliver-lavoie
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t345-oliver-lavoie
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t343-psychoaktywny-dymek
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t344-poczta-olivera-lavoie
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f78-domek-olivera-lavoie-i-jego-babci
Przewrócił ostentacyjnie oczami słysząc jakże błyskotliwy komentarz Arthura. Nie komentował jednak tego dalej, po prostu usadowił się na bocznym oparciu starawej kanapy, tuż obok Robin.
- Wiesz, jakby co to weekendami tez mogę ci pomóc. W tygodniu niestety studia mnie trochę niszczą psychicznie i jak już w końcu zjadę do domu to jedyne o czym myślę to ciepła kąpiel i sen - odparł. Wolał nie mówić, że wśród jego oczekiwań był jeszcze jakiś przystojny mężczyzna u boku, nie chciał bardziej gorszyć swojej dwójki znajomych, chociaż kochał widzieć niekiedy zakłopotanie na twarzach ludzi, kiedy niespecjalnie krył się ze swoimi preferencjami. Zdecydowanie to było zabawne, kiedy jego rozmówcy płonęli na policzkach i uciekali wzrokiem przed intensywnym spojrzeniem młodego mężczyzny, który zdawał się wwiercać spojrzeniem w duszę towarzysza. - Trochę znam się na ziółkach dzięki babci, więc wiem czego potrzebują, żeby dobrze pierdolnęły w główkę, kiedy już się je wrzuci do skręta - dodał. W między czasie śledził, jak gospodarz grzebie po szafkach w poszukiwaniu ciekawych suszonych roślinek. Zatarł ręce nie mogąc się doczekać, kiedy jego płuca wypełni inna substancja, nie tylko dym tytoniowy.

Dość sprawnie chwycił zawiniątko z dobrem podarowanym ludziom przez Matkę Naturę. Z kieszeni, w której chyba mieściła się nawet zaginiona Atlantyda, wyciągnął cały potrzebny osprzęt do skręcenia niby-papierosa. Wszystko robił dość automatycznie. Wystarczył im jeden skręt, mogli się przecież między sobą dzielić. Już nie jeden raz tak palili skręta, a i lepiej się dzięki temu poznali!
- Muszę znowu się wybrać do miasta, bo za niedługo... pewne święto, a moja babcia już oczywiście szaleje, bo to wielkie święto i trzeba zrobić żeby wszystko było, jak ona to mówi, na tip top. - Odparł skupiony na zawinianiu skręta. Na szczęście w ostatniej chwili ugryzł się w język i nie zdradził za dużo. W końcu udało mu się skręcić. Z kieszeni, znowu, wyciągnął zapalniczkę i wraz z przygotowanym skrętem rzucił Robin. W końcu panie mają pierwszeństwo. Nawet jeśli kobieca część natury Olivera była całkiem zarysowana, to mimo wszystko pozostawał mężczyzną, którego skądinąd obowiązywały pewne wpojone mu przez babkę zasady z serii "jak zachowywać się przy paniach". - Wspominałem Ci Robin, że moja babka kultywuje słowiańskie zwyczaje, nie? To oznacza, że więcej pracy w domu mnie czeka! Jakbym nie miał wystarczająco pracy w życiu - Oj no musiał trochę ponarzekać, inaczej nie byłby sobą.

- A u ciebie mój drogi? Jak tam? - Pytał niby na luzie ale w jego pytaniu kryła się jednak nutka zmartwienia. Niby byli tylko kumplami, głównie Oliver kupował u niego zioło, zapalili razem ale ich relacja jeszcze nie poszła wystarczająco wysoko, by mogli nazwać się przyjaciółmi. Niemniej i tak trochę martwił się o kolegę i to wcale nie dlatego, że od warku człowieka nie kupiłby kolejnego towaru. Po prostu ot tak po ludzku źle było mu patrzeć na to, jak ten serio od pewnego czasu się starcza. Jak widział go miesiąc temu Arthur zdecydowanie był w lepszym stanie niż teraz. I tak, zdecydowanie przydałaby mu się kąpiel i wizyta u fryzjera, nawet Oliver może go zaprowadzić i podpowiedź, w jakiej fryzurze widziałby czarownika.

Ostatnio zmieniony przez Oliver Lavoie dnia Pią 10 Lut - 11:13, w całości zmieniany 1 raz
Oliver Lavoie
Wiek : 25
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : student / sprzedawca w herbaciarni
Robin Baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
Siedziałam więc sobie na kanapie, rozkładając bezwstydnie nogi przed siebie. Śnieg zebrany na podeszwach powoli zaczynał się roztapiać, tworząc na podłogę pomniejsze mokre plamy, ale przecież nie mogło być w tym wnętrzu gorzej, niż zanim przyszliśmy. Może to zmusi O'Ridleya do umycia parkietu?
- Jak tam chcesz. - Rzuciłam znużona na odmowę pomocy. W sumie nie tyle chciałam się pchać do brudnej roboty, co wydawało mi się, że dobrze byłoby mieć oko na chłopaka w najbliższym czasie, bo wydawał się naprawdę zdołowany. Upewniło mnie w tym nawet samo naczynie, z którego sączył swoją kawę.
- Wy i te Wasze święta... - Mruknęłam niezadowolona, odchylając swoją głowę w rezygnacji. Zabawne, niby mieszkałam tu całe życie, ale te wszystkie dziwne obchody sprawnie mnie omijały. W sumie za dzieciaka nie miałam powodu się tym przejmować, bo znajomi mający mniej czasu przy wszelkich świętach i innych zgromadzeniach nie byli takim problemem gdy i na mojej głowie zaczęły się piętrzyć obowiązki domowe, a w starszym wieku... No każdy miał już swoje życia.
Złapałam jednak niezgrabnie zawiniątko od Olivera, już nieco się prostując. - Akurat opowieści Twojej babci lubię. Te wszystkie baby Jagi, domki na kurzych łapkach i palenie dzieci w piecach są ciekawe! - Nie żebym miała o tym jakiekolwiek pojęcie, a i staruszka chyba ograniczała się tylko do przekazywania przy mnie bardziej znanej części baśni, niż rzeczywistej historii, ale poniekąd fascynowały mnie te różnice kulturowe które rozwinęły się między Ameryką i Europą. Co prawda - nie na tyle, żebym sama teraz miała zacząć szukać ciekawostek w książkach, ale z ust tej starowinki jakoś wszystkiego się przyjemnie słuchało! Nawet jeśli było oderwane od czapy.
W kolejnej chwili włożyłam skręta do swoich ust, podpalając go z przekazanej zapalniczki i zaciągnęłam mocniej powietrze. Jeszcze trzymając dym w płucach, przekazałam zdobycz w ręce gospodarza domu - Arthura. Gęsty dym wypuściłam dopiero po kilku sekundach, wykładając się wygodniej na zajętym przez siebie miejscu.
- Musiałbyś się odezwać do Pani Yimu. Wspominała ostatnio, że brakuje jej kilku ziółek od Ciebie. Próbowałam z niej wyciągnąć jakie konkretnie, ale stwierdziła że to zbyt długa lista, żebym to zapamiętała... - Stwierdziłam od niechcenia, nawet nie zdając sobie sprawy jakie ciemne interesy w rzeczywistości się tu kręciły. Ja też nieszczególnie miałam ochotę drążyć temat, bo w sumie po co mieszać swoje prywatne sprawy z zawodowymi? Niech to sobie ustalają sami, jeśli tak im wygodniej.
Robin Baker
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
Arthur O'Ridley
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
Arthur z uwagą słuchał swoich towarzyszy od skręta. Zapomniał, że to już czas Święta Ognia. Wiedział na pewno, że już zaczął się nowy rok, bo słyszał jakiś czas temu serię huków oraz strzał petard, więc jeszcze nie był tak źle z jego poczuciem czasu. Czasem gubił się, jaki jest dzień tygodnia, ale ratował go zeszłoroczny kalendarz, który miał jeszcze styczniową kartkę.
-Nie mam jakiegoś dzikiego parcia na to ogarnianie domu na jakiekolwiek święto.-powiedział mężczyzna, patrząc jak Robin rozpala skręta-Za to moja babka zawsze miała największego hopla w tym czasie, bo to przecież świętej Brygidy za rogiem. Pierwszy dzień wiosny, to była wielka sprawa dla niej. Kazała mi zapierdalać z wytłoczkami do jajek i sadzić nasiona.-wspominał O'Ridley. Może jego babka była dziwna, ale też sporo wiedziała o roślinach. Patent z wytłoczkami do jajek, jako doniczki do wysiewek stosuje do dziś.
Mężczyzna w końcu otrzymał upragnionego skręta. Zaciągnął się nim i przetrzymał chwilę dym w płucach. Chciał, aby jak najwięcej substancji nieodżywczych zostało w jego organizmie. Będąc w stanie bezdechu, podał dalej "papierosa" do Olivera i słuchał dalej pary gości. Po pół minuty wypuścił dym i poczuł, jak jego mieście zaczynały się coraz bardziej rozluźniać. Powoli nerw z przyjściem innych osób puszczał go.
-Niech napisze co i jak, to podam Ci do ręki.- odpowiedział Baker, gdy ta zaczęła gadać o swojej pracodawczyni. Ciężko mu się pracowało z klientką z Azji, ale też otworzyła mu oczy na królestwo roślin, które mogą rosnąć w miejscowym klimacie, a normalnie nie występują w okolicy. Też rozmyślał ostatnio o niszy roślin słonowodnych, które chyba były mocno niedoceniane przez milenia zielarstwa. Strzelał, że Pani Yimu coś więcej mu powie na ten temat, chociaż też nie miał pewności, że będzie chciał z nim o tym pogadać.
-Pytasz się mnie co u mnie słychać?-zapytał retorycznie Arthur Olivera. Chwycił kolejne piwo, które walało się gdzieś na blacie stołu i przez chwilę milczał. Myślał jak podsumować swój aktualny stan. Działające resztki mózgu łączyły zdania w jego głowie, aby w pełni opisać to, co się właśnie dzieje przez kilka miesięcy w jego życiu. To nie było coś prostego, ale możliwe do opisania. Po trzech łykach, w końcu wyklarowała się odpowiedź.
-Jest nie najlepiej, ale żyje.-rzekł poeta, upijając kolejny łyk z puszki-Po prostu mam gorszy okres i muszę ogarnąć się powoli. Może, gdy brud i głód nakopie mi tyłek, to rusze się do roboty.-dodał, jakby chciał uspokoić słuchaczy. Nie chciał drążyć jakoś tematu, ale sukcesem było, że potrafił przyznać się do najlepszej formy. Zresztą na pewno było widać po nim oraz po stanie mieszkania, więc udawanie nie miał sensu. Naprawdę w głębi serca wierzył, że za jakiś czas ogarnie się i w końcu odbije się od metaforycznego dna jak kauczuk. Musiał jedynie zacząć nie mieć co jeść, pić i ubrać na tyłek - wtedy, chociaż jakiś instynkt przetrwania odpali się w jego głowie i pojedzie po jedzenie. Potem powinno być z górki i ogarnie swoje życie. Brzmiał to nawet jak plan.
Arthur O'Ridley
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : sprzedawca i hodowca roślin
Oliver Lavoie
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t237-oliver-lavoie
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t345-oliver-lavoie
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t343-psychoaktywny-dymek
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t344-poczta-olivera-lavoie
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f78-domek-olivera-lavoie-i-jego-babci
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t237-oliver-lavoie
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t345-oliver-lavoie
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t343-psychoaktywny-dymek
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t344-poczta-olivera-lavoie
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f78-domek-olivera-lavoie-i-jego-babci
Babcie miały zadziwiający talent do opowiadania. Naprawdę, czasami Oliver myślał, że im człowiek starszy tym ciekawiej potrafi opowiadać. Sam wątpił, że potrafiłby tak snuć historie jak jego babcia, która może już ledwo się poruszała o lasce ale nadal była kobietą pełną werwy. I chociaż z refleksem u niej nie było tak dobrze jak lata temu, to jednak nadal wielu czarowników nie miałoby z nią szans, gdyby stanęło z nią do pojedynku. Była wiedźmą, która w małym palcu miała alchemię, magię powstawania i magię natury. Zresztą Oliver był świadkiem raz jak na skinienie jej ręki przybyła niszczycielska moc żywiołów, by wymierzyć zemstę mieszkańcom pewnej wioski za spalenie jej ukochanego syna i synowej. Od tego czasu stwierdził, że musi pójść w ślady babki, która zresztą przyjęła go pod swoją opiekę, kiedy tylko stracił rodziców. Była srogą nauczycielką, ale gdyby nie ona chłopak pewnie nie mógłby się popisywać tak obszerną wiedzą z obszaru magii natury oraz otaczającej ich przyrody.

- No podobno dzieci dobrze smakują jak się je dobrze wypiecze i poda w sosie paprykowo-czosnkowym. Delikatne mięsko ale na ostro - odparł. Chociaż było oczywiste, że żartował tak jednak jego twarz zdradzała jedynie powagę. Więc w sumie nie wiadomo czy mówił na serio czy raczej faktycznie trzymał się go ten jego dość specyficzny humor. Wziął skręta od Arthura i zaciągnął się nim. Chwilę przytrzymał dym w płucach i za chwilę wypuścił go robiąc przy okazji kółka. Ćwiczył je przy każdej okazji. Zawsze mógł tym komuś zaimponować. Od razu podał skręta dalej, do Robin. - W sumie jak zacząłem mówić o tym mięsie to trochę zgłodniałem. Może zjem coś na mieście, albo będzie jak zwykle... stwierdzę, że zjem coś na mieście, zajrzę do portfela i jednak zjem coś z babcią. - Rzucił ni to do siebie ni to do towarzyszy rozmowy. Oliver był raczej średniozamożny, jego stan majątkowy można było określić jako dość przeciętny. Czasami miał kasę, czasami jej nie miał. Ot zwykłe życie młodego dorosłego.

- Jakbyś potrzebował pomocy to wiesz, mieszkam niedaleko. Ewentualnie mogę wysłać do ciebie moją babcię. Postawiłaby cię szybko na nogi. Nikt tak nie potrafi zagonić do roboty jak ona i jej nieśmiertelny kapeć - odpowiedział Arthurowi. Oj tak, kapeć babci nie raz wylądował na głowie młodego czarodzieja. Było to uniwersalne narzędzie służące między innymi wbijaniu wiedzy do głowy ale też służące naprawie niewłaściwych zachowań. Poza kapciem była jeszcze oczywiście drewniana laska, która standardowo służyła kobiecie do podpierania się, ale kiedy tylko trzeba było, to staruszka unosiła ją i potrafiła pacnąć (dość mocno przy okazji) Olivera w tyłek. Tak, nawet teraz się to zdarzało.
Oliver Lavoie
Wiek : 25
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : student / sprzedawca w herbaciarni
Robin Baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
Relaks dość szybko zaczął ogarniać moje ciało, gdy tak zatapiałam się w poduszkach starej kanapy, przysłuchując moim towarzyszom. Co prawda - czas wolałabym spędzić chyba z muzyką w tle, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Łatwo jednak podłapałam żarty Lavoie'a, dodając do nich swoje 3 grosze:
- To jeszcze potrawka z kota na przystawkę, i galaretka z muszy na deser! - Zaśmiałam się, wlepiając swoje ślepia gdzieś w sufit. W końcu jednak skręcik powrócił do moich łapek, więc oderwałam plecy od oparcia, na nowo zaciągając się gęstym dymkiem, przetrzymując go w swoich płucach. Zawiniątko, jak stara poczciwość przykazała, powędrowało ponownie w ręce Arthura, gdy ja wracałam do swojej starej pozycji. No, prawie - bo teraz dla wygody rozłożyłam jeszcze swoje ramiona wzdłuż oparcia. Czy czułam się trochę za pewnie? Może i tak, ale przy chłopakach raczej nie musiałam udawać grzecznej panienki czy dbać o etykietę przy siedzeniu. Zresztą - po tylu latach chyba znali mnie na tyle, żeby wiedzieć, że daleko mi do "wyższych sfer" gdzie obycie jest takie ważne.
- Ej, to może się na obiad do Was wproszę? Dawno nie jadłam pieczonego dziecioka. - Cóż, ziółka chyba zaczynały działać, skoro żartu nawet teraz nie mogłam sobie odmówić.
Poniekąd jednak przyszedł moment na spoważnienie, bo akurat stan Arthura rzeczywiście pozostawiał trochę do życzenia. Zerknęłam na chłopaka, chyba z lekką irytacją rysującą się w moim spojrzeniu.
- Jesteś niemożliwy. - Westchnęłam ciężko. Nie było łatwo patrzeć na upadek ludzi, których się lubi. Tym bardziej, gdy wcale nie musiało się siedzieć samemu na dnie, gdy było wokół tak wiele rąk chętnych do wyciągnięcia Cię z każdego bagna. Nie mogłam jednak powstrzymać ekscytacji, na ten cudowny pomysł Olivera.
- O yasss! Starowinka to chyba i mnie by do sprzątania zagoniła! - Zaśmiałam się, wyobrażając sobie jak babuszka zaczynać biegać od kąta do kąta tylko wymachując swoją laską w akompaniamencie bluzg w jakiś słowiańskich językach. Chyba kupiłabym bilety na oglądanie tego przedstawienia w pierwszym rzędzie!
Robin Baker
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
Arthur O'Ridley
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
Arthur słuchał rozmowy o jedzeniu dzieci. W sumie wolał jeść koty i żaby, jak każdy porządny czarodziej, lecz nie miał ochoty na żarty. Słuchał dalej rad i komentarzy od pary, która próbowała mu pomóc. Nawet to było miłe, ale to nie była solucja na jego problem.
-To jakby grubsza sprawa-westchnął, biorąc skręta od Robin-Kurwa, to nie jest chandra czy jakieś takie gówno.-powiedział już zeźlony i zaciągnął się, kończąc skręta-Zjebałem grubo.-dodał, ledwie ruszając ustami. Trzymał w płucach ostatnie, porządny mach. Wypuścił szybko dym, a resztkę tlącej się bibuły zgasił na stole.
Wkurzało go dawanie rad pokroju, że mu ktoś przyjdzie i pomoże. To nie było takie proste, to było coś, co musi sam przepracować.
-Po... Po prostu zjebałem jedyną dobrą rzecz, jaką miałem od dawna.-kontynuował, zaglądając czy w jego puszcze jeszcze coś jest-Właściwie to nie rzecz... to osoba.-coś było w puszce, więc upił. Powoli otwierał się, lecz pewnie za sprawą przyjętych specyfików. Czuł, jakby trochę odpływał, troszkę jak w opisach ciała astralnego. Czuł, że obraz był mniej statyczny, delikatnie obracał się.
-Gdy myślałem, że już nauczyłem się nie strzelać sobie w stopy, to wyciągnąłem strzelbę i straciłem obie nogi.-kontynuował swoją historię, rzucając swoim towarzyszą ostatnie dwa wolne piwa-I to nie jest tak, że doszło do jakiejś spiny o gówno i wiem, że zrobiłem źle. Wtedy bym od 3 miesięcy czy tam dłużej, nie siedziałbym w lesie. Całość rozbija się o to, że pojawił się ktoś, kto totalnie rozbił mnie na części pierwsze i pokazał mi- --otworzył tutaj piwo i nawilżał gardło-Pokazał mi, co jest ze mną nie tak. Dosłownie, jedna większa kłotnia, kilka zdań, puf - jestem w proszku. Zmiotło mnie, po tym co powiedziała.-strasznie ożywił się w czasie tej rozmowy, był widocznie zły na siebie-Myślę o tym ciągle i trawie to.-odchylił się na krześle-Pierwszy raz w życiu poczułem, się taki... Zjebany.-jego wokabularz pod wpływem wpływów, był wyjątkowo słaby. Jeszcze 2 piwa i będzie miał problemy z wymową. Już teraz cała wypowiedź była niespójna, jak struktura jego dachu.
-Serio, jakby kapuje wasze próby pomocy.-wychylił łyka, będąc spokojniejszy-Jednak, nie wiem jak możecie pomóc.- był szczery z podziękowaniami, lecz faktycznie nie czuł, że Oliver czy Robin, są w stanie pomóc mu.
Arthur O'Ridley
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : sprzedawca i hodowca roślin
Oliver Lavoie
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t237-oliver-lavoie
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t345-oliver-lavoie
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t343-psychoaktywny-dymek
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t344-poczta-olivera-lavoie
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f78-domek-olivera-lavoie-i-jego-babci
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t237-oliver-lavoie
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t345-oliver-lavoie
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t343-psychoaktywny-dymek
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t344-poczta-olivera-lavoie
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f78-domek-olivera-lavoie-i-jego-babci
Żarty żartami ale przynajmniej udało się Arthura w jakiś, całkiem przypadkowy sposób zmusić do zwierzeń. Oliver skrzyżował na piersi ręce i chociaż domyślał się czemu jego kolega jest w takim a nie innym stanie, to jednak obawy jego się potwierdziły. Ah! Ta zabójcza miłość. Była piękna, ale potrafiła też zadać ogrom bólu a czasami nawet zniszczyć komuś psychikę. Dlatego też Oliver wolał jak już to niezobowiązujące spotkania, jeszcze nigdy się nie zakochał. Nawet jeśłi miał być w związku to w grę wchodziły tylko te otwarte, w końcu nie mógłby sie ograniczyć. Nie znosił ograniczeń i kiedy była ku temu sposobność, po prostu ich unikał.

- Nie wiem w sumie jak to jest. Nigdy nie byłem w związku, jakimkolwiek... - zaczął dość ostrożnie. Mimo wszystko można było spodziewać się, że powie coś, co zdecydowanie mógłby powiedzieć tylko on. - Jednak kiedy spotykałem się z różnymi sposobami na przestrzeni wielu lat odkryłem, że z wieloma z nich nie tylko fajnie było w łóżku ale też super się gadało. Podobnie jest z zakochiwaniem się, tak mi się wydaje. W sensie, nie ma jednej osoby, którą możesz kochać całym sercem. Po prostu kiedy już taką osobę znajdziesz nie jesteś nastawiony na to, by kogoś dalej szukać. - Przerwał w jednym momencie i sięgnął po fajkę, z której pociągnął dość sporego bucha. Zanim postanowił dokończyć to co miał na myśli, przytrzymał dym w płucach, rozkoszował się przez chwilę obecność rozluźniającego środka i w końcu wypuścił z ust. Strzepnął popiół do popielniczki najbliższej. - Wiadomo, było przywiązanie, było fajnie, kochało się całym sercem kogoś aczkolwiek o nie oznacza, że nie pojawi się ktoś, kto z czasem uzupełni tę pustkę. A do tego czasu można się bawić z każdym ile się tylko chce. - Dodał w końcu.
Oliver Lavoie
Wiek : 25
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : student / sprzedawca w herbaciarni