Witaj,
Robin Baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
Robin Alexandra Bakerft.Marthe Woertman

nazwisko matki Fowler
data urodzenia 13 czerwca 1960
miejsce zamieszkania Hellridge, Saint Fall
zawód Sprzedawca
status majątkowy Ubogi
stan cywilny Panna
wzrost 170cm
waga 55kg
kolor oczu Brązowe
kolor włosów Brązowe
odmienność
umiejętność  
stan zdrowia Niewielka wada wzroku, czasem odzywająca się kontuzja w lewym kolanie, na co dzień jednak nie sprawia większych treudności.
znaki szczególne Jestem stosunkowo wysoka i raczej szczupła. Moje półdługie, lekko kręcone, ciemne włosy są często niechlujnie potargane przez wiatr, i z reguły unikam makijażu. Lubię luźne odzienie, które nie krępuje moich ruchów - choć jestem w stanie ubrać się adekwatnie do okazji i na uroczystą kolację wyruszyć w obcisłej sukience, obcasach czy nawet z odrobiną błyszczącego cienia na powiekach! Moje ciało jest ozdobione masą pieprzyków, a na twarzy zawsze malują się nowe piegi od słońca. Pod lewym kolanem mam dość głęboką bliznę - pamiątkę po wypadku z dzieciństwa.

magia natury: 0
magia iluzji: 0
magia powstania: 0
magia odpychania: 0
magia anatomiczna: 0
magia wariacyjna: 0
siła woli: 0
zatrucie magiczne: 0

sprawność: 1
Jazda na rowerze (1)
charyzma: 7
Perswazja II (6)
Savoir Vivre I (1)
wiedza: 20
Muzyka II (6)
Przyroda II (6)
Zarządzanie i Ekonomia I (1)
Anatomia I (1)
Medycyna alt.* II (6)
talenty: 3
Gra na gitarze I (1)
Śpiew I (1)
Gotowanie I (1)
reszta: 4


I. KIM JESTEM?


The Sun goes down, the night rolls in
You can feel it starting all over again


Krąg życia zatoczył swój bieg. Oto urodziłam się ja, w idealnej nuklearnej rodzinie.
On - pracownik pobliskiej fabryki, ona - idealna Pani domu. Mieli już syna a do szczęścia brakowało tylko małej córeczki, która kiedyś przejmie obowiązki domowe.
Chyba dobrze wspominam swoje dzieciństwo. Brakowało nam wiele, ale mieliśmy dach nad głową i zawsze gotowy obiad. Blisko domu często nosiły się śmiechy dzieci bawiących się w sąsiedzkim gronie. Nie potrzebowaliśmy wielu zabawek - wystarczyły nam rowery i nasza wyobraźnia, by móc przekraczać kolejne granice. Zabawy trwały do późnych nocy, jeśli tylko obowiązki domowe były wypełniane. A te, już za młodego wieku dość licznie piętrzyły się na mojej głowie, przez postępującą chorobę matki. Mimo tego jednak, rodzice starali się mnie wychować na pożądną panienkę, umiejącą się odnaleźć w każdym towarzystwie. W tym aspekcie nie byłam wyjątkiem - marzyli, że kiedyś znajdę męża, być może nawet z wyższych sfer, który pozwoli mi na zaznanie nieco lepszego życia, niż prowadzili oni sami. Etykieta przy stole, odpowiednie witanie niedzielnych gości, czy nawet sposób, w jaki rozmawiałam z osobami starszymi - to wszystko było kontrolowane przez moich rodzicieli.

Myślałam, że to przemęczenie. W końcu ta kobieta goniła na pełnych obrotach od rana do zmierzchu - najpierw szykując swego idealnego męża do pracy, potem zajmując się nami i domem, by i zakończyć dzień w towarzystwie ojca. Nie mogłam wiedzieć, że i moja matka stała się ofiarą tendencji narkotykowej, która pomagała jej ciągnąć tak intensywny tryb życia. Do dziś jednak pamiętnam jej mętny wzrok, który stawał się coraz bardziej nieobecny z każdym mijającym rokiem.
Ten dzień musiał jednak nadejść. Miałam 10 lat i nie obudził mnie głos matki do szkoły, w kuchni nie czekało starannie przygotowane śniadanie. Zamiast tego, znalazłam swoją rodzicielkę w jej łóżku, z wciąż zamkniętymi oczami...

Nie jestem w stanie określić, co wtedy czułam. Ten dzień jednak na zawsze zmienił losy naszej rodziny, w której brakowało już matczynego ciepła. Dom stał się tylko bazą wypadową, gdzie można było się przespać, ale nasze relacje już na zawsze na tym ucierpiały.

The moon comes up and the music calls
You're getting tired of staring at the same four walls


Z dzieciakami z sąsiedztwa dogadywałam się całkiem nieźle, choć nie raz widziałam krzywe spojrzenia ich rodziców puszczane w moją stronę. Nie mogłam też wyzbyć się wrażenia, że część rówieśników była poniekąd dziwna, a inni chyba nawet traktowali mnie z góry. Mój mały dziecięcy móżdżek jednak nigdy nie był w stanie zrozumieć, skąd taki rozwój spraw. Może to ja byłam inna i nie zdawałam sobie z tego sprawy? W sumie mnie to nie obchodziło, dopóki miałam swoją kampanię do zabaw.
Często pakowaliśmy się w kłopoty. Nie tylko przez przypadkowe upadki na trawnik tego zgreda z naprzeciwka, czy kradnięcie gazet z ganków sąsiadów. Małe umysły przesiąknięte chęcią do zabawy prowadziły nas w mroczniejsze miejsca i znacznie głupsze decyzje.
Tak jak tego dnia, gdy wraz z kolegami ze szkoły udałam się rowerami nad pobliskie jezioro. Mieliśmy się tylko wychillować, pomoczyć stopy w chłodzie letniej wody. Lecz moi towarzysze wpadli na znacznie głupszy pomysł.
Miałam 8 lat i nie potrafiłam pływać. A ci geniusze, korzystając z faktu że byłam od nich znacznie mniejsza, wepchnęli mnie prosto z małego pomostku do wody. Dławiłam się, nie wiedziałam co się dzieje. Miałam wrażenie że czuję, jak coś wciąga mnie pod wodę i tylko krzyki znajomych odbijały się gdzieś nad taflą wody. Przyrzekłabym, że w tej panice widziałam kobiecą, dziwnie wykrzywioną w gniewie twarz, nim mrok przejął nade mną władzę. Czy to miał być mój koniec?
Nie sądziłam, że jeszcze się obudzę. Czułam jednak przyjemne ciepło na twarzy, a po chwili doszły do mnie zmartwione głosy pozostałych znajomych. Niechętnie otworzyłam oczy, wciąż odkasłując wodę ze swoich ust. Wyciągnęli mnie, nieprzytomną, z pocharataną nogą. Twierdzili, że musiałam się zaplątać w jakieś śmieci brodzące gdzieś na dnie jeziora. A po odprowadzeniu mnie do domu dość smutno stwierdzili, że po tym wszystkim z całą pewnością rodzice zabronią się nam spotykać...

When you said goodbye you were on the run
Tryin' to get away from the things you've done


Tak też się stało. Grono moich znajomych uległo znacznemu uszczupleniu, a ja swoją miłość odnalazłam w muzyce puszczanej w radiu każdego ranka. Topiłam się w kolejnych dźwiękach, zapominając o bożym świecie. Rzadsze wyjścia chyba nawet ucieszyły moich rodziców, gdy mogłam się skupić na nauce gotowania czy sprzątania. Nawet z ojcem odnalazłam pewien wspólny język podczas wypraw do lasu, gdzie zbieraliśmy grzyby, jagody i zioła. Starannie razem potem je suszyliśmy czy konserwowaliśmy, co pomagało w "szczuplejszych" miesiącach nie umrzeć nam z głodu. Tato przedstawił mi też piękny świat medycyny alternatywnej, co stało się poniekąd niekończącym źródłem leków w naszej apteczce domowej. W kuchennych szafkach nigdy nie brakowało naparów mających ulżyć w bólach brzucha czy pojawiających się stanach zapalnych na powiekach, a obok bandaży zawsze mieliśmy przygotowany mały moździerz, pomagający w rozdrobnieniu kolejnych liści czy miazg roślinnych na rozmaite okłady.
Natura stała się dla mnie pewnego rodzaju drugim domem. Samotne spacery wśród drzew, gdzie mogłam wyrzucić wszystko co mi na sercu leżało wyłącznie ukrytym wiewiórkom i cierpliwie słuchającym ptakom dawało pewnego rodzaju ukojenie młodej, zagubionej duszy. A i ojciec był ucieszony, gdy ze swoich wypraw wracałam z koszyczkiem pełnym dobrodziejstw matki ziemi.

Now you're back again and you're feeling strange
So much has happened, but nothing has changed


W szkole nie byłam orłem. Miałam zbyt mało czasu, by skupić się na nauce, gdy miałam pod swoją opieką dom, ojca i brata. Wstawałam wczesnym świtem, kładłam się spać późną nocą. Wpadłam w rytunę, która wyniszczała mnie wewnętrznie tak samo, jak wyniszczyła moją matkę. A ja... Nie mogłam na to pozwolić.
Wiedziałam, że to nie wypada. Wiedziałam, że będą się krzywo na to patrzeć. Ale byłam już młodą panną, brat wyjechał z Hellridge na studia, zostałam tylko ja z ojcem. Ojcem, który całe życie polegał tylko na kobietach.
A ja chciałam żyć własnym życiem. Móc puszczać kolejne kasety na pełen regulator. Móc wstać o późniejszej porze, czy położyć się na popołudniową drzemkę. Chciałam decydować sama o sobie, nie bojąc się, że naruszy to mir domowy ustanowiony przez mojego rodziciela.
Tak też dzień wyjazdu mojego brata stał się też moim ostatnim dniem w rodzinnym domu.

Still don't know where you're going
You're still just a face in the crowd


Już w wieku nastoletnim łapałam dorywcze prace, odkładając każdy grosz na ten dzień. Pracowałam w lokalnych sklepach, roznosiłam gazety i mleko na ganki mieszkańców, opiekowałam się dziećmi sąsiadów. Wszystko, byle odłożyć choć kilka dolców na ten piękny dzień przejścia na swoje 4 kąty. Mój tajemny słoik chowany gdzieś pod łóżkiem rósł w swoją objętość a moje wymarzone życie zdawało się być na wyciągnięcie ręki.
Nie mogłam powiedzieć, żeby było łatwo. Wciąż czułam tą bijącą ode mnie inność i krzywe spojrzenia na ulicy. Ale w końcu mogłam to powiedzieć - byłam wolna!
Sama sobie królową i panią. Mogłam w końcu zaznać życia, zacząć wędrować po kolejnych ciekawych miejscach w naszym mieście. Jedną z moich ulubionych miejscówek z całą pewnością stał się nowo otwarty bar z karaoke, gdzie mogłam połączyć miłość swojego życia z socjalizacją, alkoholem i odrobiną szaleństwa. Nadmiar czasu też zaczęłam wykorzystywać na praktyczną naukę tego, co od zawsze kochałam. W sklepie ze starociami udało mi się dorwać klasyczną gitarę, której historia była wypisana na wszystkich rysach widniejących na jej pudle, jednak czy to nie dodawało pewnego rodzaju duszy? Brzdąkałam, nucąc piosenki pod nosem, najpierw irytując wyłącznie sąsiadów sąsiadujących z moim mieszkaniem, a potem i ludzi na ulicach - gdy w niedzielne popołudnia, siedząc na krawężniku zbierałam kolejne monety do wyłożonego kapelusza. Chyba wtedy zaczęłam być pewniejsza w stosunku do ludzi, i sama zaczęłam ich coraz częściej nagabywać.

Z domu rodzinnego zabrałam tylko kilka kaset, dwie torby ubrań, stare komiksy ojca i dobre wspomnienia minionych dni. Jedyne co mi pozostało, to znaleźć swoje miejsce, zamiast dryffować pomiędzy kolejnymi, dorywczymi pracami...

You belong to the city
You belong to the night


To miejsce odnalazłam w nowootwartej herbaciarni Pani Yimu. Podziwiałam tę kobietę. Piękna, młoda, zdolna, kobieta z głową na karku. Pozwoliło mi to nieco inaczej spojrzeć na siebie, jako "starzejącą się" pannę. Ja chyba też poniekąd przypadłam jej do gustu, skoro już od przeszło roku mogę chwalić się posadą sprzedawcy w jej sklepie. Zioła i kolejne mikstury herbaciane nie sprawiały mi problemów a i odnajdywałam wspólny język z naszymi klientami. Dało mi to pewnego rodzaju ostoję w tej nowej, spokojniejszej rutynie dnia codziennego. Przez ten czas nauczyłam się tu wielu nowych rzeczy, jak i dałam radę uporządkować wcześniej pozyskaną wiedzę. Pod okiem pani Xiulan nie tylko zdołałam w końcu opanować matematykę i wystawianie rachunków na nieco lepszym poziomie, ale i z całą pewnością poszerzyło się moje słownictwo, na nieco bardziej... Dostojne. To też pozwoliło nam na ściąganie coraz większej rzeszy klientów z kolejnych poleceń. Zagadywałam, śmiałam się, czasem nawet porywałam się na melodyjne przedstawianie naszych najnowszych nabytków. W co lepszych dniach chyba nawet udawało mi się zabrać kilka dodatkowych dolarów do domu od zadowolonych, stałych bywalców naszego sklepu. Rosłam w pewność siebie i siłę, której tak mi brakowało przez większość mojego życia.
I tylko jedno się nie zmieniło - moje wędrówki do lasów, wieczorne wypady do barów i muzyka towarzysząca mi na każdym kroku - choćby w słuchawkach walkmana, który zawsze mam przy sobie...


Ciekawostki

- Moim życiem jest muzyka. Nie odstępuję słuchawek i walkmana na krok, a z każdej wypłaty jestem w stanie chociaż kilka dolców odłożyć na kupno jakiejś nowej kasety. Mam już całkiem pokaźną kolekcję.
- Nie potrafię pływać i panicznie boję się wody, odkąd w dzieciństwie zostałam wrzucona do jeziora.
- Używki nie są mi obce. Prawie zawsze mam przy sobie paczkę fajek, lubię coś wypić wieczorami a i inne substancje nie są mi do końca nieznane.
- Mimo mieszkania w Hellridge przez całe swoje życie, jestem raczej ślepa na wszelkie zjawiska nadprzyrodzone. Jeśli byłam świadkiem jakiegokolwiek, raczej tłumaczyłam je sobie zmęczeniem czy... Koszmarami.
- Lubię czytać, głównie komiksy. Została mi całkiem spora kolekcja zeszytów po ojcu.
- Pracuję w herbaciarni Xiulan Yimu, co pozwala mi odłożyć kilka groszy każdego miesiąca.

[ukryjedycje]
Robin Baker
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Witaj w Piekle!
W tym momencie zaczyna się Twoja przygoda w Hellridge. Zachęcamy Cię do przeczytania wiadomości, która została wysłana na Twoje konto w momencie rejestracji, znajdziesz tam krótki przewodnik poruszania się po Die Ac Nocte. Obowiązkowo załóż teraz swoją pocztę i kalendarz, a także, jeśli masz na to ochotę, temat z relacjami postaci. Możesz już rozpocząć grę. Zachęcamy do spojrzenia w poszukiwania gry, w których to znajdziesz osoby chętne do fabuły.

I pamiętaj...
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.


Sprawdzający: Esther Marwood
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Rozliczenie

   
Ekwipunek
   

   Aktualizacje
18.02.23 Akceptacja karty postaci, Zakupy (+80 PD)
   
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej