Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
POKÓJ PRZESŁUCHAŃ
Nazwa pomieszczenia bezbłędnie zdradza jego przeznaczenie i jednocześnie nie zaskakuje tym, co można zastać po otworzeniu drzwi. W pokoju przesłuchań znajdują się zaledwie cztery meble — przytwierdzony do ziemi stół z miejscem na przypięcie kajdanek oskarżonego oraz trzy krzesła. W jednej ze ścian wmontowano lustro weneckie, które umożliwia niepostrzeżoną obserwację prowadzonego przesłuchania; skąpe światło sączące się z obłażącej farbą lampy ukrywa mankamenty ciemnej farby na ścianach i podłogi, którą ktoś próbuje usilnie wyczyścić — bez większego skutku. Nad ciężkimi, otwieranymi tylko z zewnątrz drzwiami znajduje się zwykły zegar z cyferblatem; przesłuchiwany nieprzypadkowo sadzany jest do niego plecami.
[ukryjedycje]
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
21 marca 1985

Papieros dogorywa między ustami; żar milimetry dzieli od filtra. W sali przesłuchań zapada ciężkie, duszące milczenie, atmosfera, z sekundy na sekundę, gęstnieje coraz bardziej.
Twarz Havillarda jest pozbawiona emocjonalnej powłoki - żadna zmarszczka nie przecina czoła, żadne grymas nie tli się na wargach, żadna iskra nie próbuje włamać się do spojrzenia. Poza tkwiącym w komikach ust papierosem nie zdradza, co kłębi się pod sklepieniem czaszki detektywa.
Milczenie trwa jeszcze przez chwile. Arlo niemal czuje zniecierpliwione spojrzenie policjanta znajdującego się poza pomieszczeniem. Wpatruje się w niego przez szybę, atrapę lustra weneckiego. Czuje, jak skrawki skóry na karku mrowieją od ciężaru tego spojrzenie, ale nie zerka przez ramię.
Włącza dyktafon, by żadne słowo, które przeleje się z ust jeszcze-świadka, nie zostało zapomniane. Mężczyzna zatrzymany w celu złożenia wyjaśnień jest wyjątkowo milczący. Nie utrzymuje kontaktu wzrokowego. Lawiruje nim po ścianach podniszczonego pokoju przesłuchań.
- Kiedy ostatni raz widział pan swoją córkę? - pierwsze pytanie przełamujące cisze w końcu pada ostatni buch papierosa później. Arlo gasi pet o gruby rant popielnicy i wbija natarczywe spojrzenie w swojego rozmówcę.
- W środę, szóstego marca. - Pan Nelson decyduje się w końcu na kontakt wzrokowy. Zachowuje pozorny spokój. - Zjedliśmy wspólnie kolacje, by porozmawiać o najbliższych planach na weekend, a potem odwiązałem ją do domu.
- Czyżby? - powątpienie przebija się przez neutralny ton, jest zabiegiem celowym. – Pańska małżonka - nadal żona, chociaż małżeństwo od pół roku jest w separacji z inicjatywy kobiety, a ich córka kursowała z jednego mieszkania do drugiego – twierdzi, że miała spędzić u pana weekend.
Więc kiedy widział pan swoją córkę po raz ostatni?, chce zapytać jeszcze raz, ale gryzie się w język.
Była widziana ostatni raz z nocy ósmego na dziewiątego marca, wiec od jej zagniecie minęły dwa tygodnie. Nelson, poza zeznaniami swojej obecnej partnerki, która, w świetle zebranych dowód, zostały zakwalifikowane jako niewiarygodne, nie ma żelaznego alibi na tamtą noc, wiec, zgodnie z regułą, że zwykle to najbliższa rodzina ma coś za uszami, znalazł się w gronie głównych  podejrzanym na równi z chłopkiem jego córki.  
- Nie pojawiła się - odpowiada krótko, cicho, głos mu lekko drży.
- I to pana nie zaniepokoiło?
Arlo zna odpowiedź na te pytanie.
Nie, bo to nie pierwszy raz, kiedy piętnastolatka  nie pojawiła się na progu domu swojego ojca. Jej priorytetem nie była słowność, punktualność, czy sumienność. Zdarzało jej się znikać na kilka dni, imprezować do białego rana, nocować u znajomych. Dlatego pani Nelson zaginiecie swojej córki zgłosiła pięć dni po jej zniknięciu.
Wyszła i już nie wróciła. Czasem jej się to zdarza, więc nie od razu wszczęłam alarm, ale nie zabrała ze sobą żadnych rzeczy, nawet kosmetyków, a to do niej niepodobne, mówiła roztrzęsiona kobieta. Jej pies miał wczoraj planowaną wizytę u weterynarza. Myślałam, że wróci. Był jej oczkiem w głowie. Nie zaniedbałaby go bez powodu. Zadzwoniłam do jej najlepszej przyjaciółki. Powiedziała, że ostatni raz widziała ją przed południem w piątek, w dzień jej zaginięcia. Od tamtego czasu nie dawała znaku życia.
Potem głos się kobiecie załamał i dopiero pięć minut później mogła kontynuować swoje zeznania.
- Dzwoniłem kilkukrotnie na telefon stacjonarny do mieszkania swojej żony, ale nikt nie odpowiadał.
Nie odpowiadała, bo tamtej nocy miała dyżur w szpitalu – personel obecny wówczas na oddziale był zgodny co do tej wersji wydarzeń.
- I przyszło panu do głowy, by zadzwonić do szpitala?
- Nie chciałem jej niepokoić. - Gwałtowny ruch grdyki świadczy o nagłym przełknięciu śliny, o nerwowości, suchości w gardle. - Casandra za nic miała zasady. Często nie wracała do domu na noc. Wpadła w złe towarzystwo.
Mówi o swojej córce w czasie przeszłym. Arlo nie może tego traktować jako dowodu, ale wskazówkę już tak.
- I nie próbował pan wpłynąć na zachowanie córki? -
Próbował. Kilka dni przed jej zniknięciem podjechał pod klub, gdzie Casandra przeholowała z alkoholem. Zgodnie ze zeznaniami świadków doszło między nimi do ostrej wymiany zdań i szarpaniny, aż w końcu mężczyzna siłą wepchnął ją do samochodu i odjechał w kierunku Starego Miasta.
- Próbowałem, oczywiście, że próbowałem, ale – mężczyzna przerywa na chwile, zawiesza spojrzenie na złotej obrączce która połyskuje na placu Havillarda. – Cassie za nic miała zakazy. Pewnie niebawem przekonasz się, że nastoletni okres buntu to nie przelewki.  
Arlo nie daje po sobie poznać, ze rozumie o czym mówi mężczyzna, chociaż dobrze wie, choć nie posiada własnych dzieci. Ma za to młodszą siostrę. Scarlett w okresie nastoletniego buntu nadrabiała swoją krnąbrności za ich dwoje, czego był świadkiem, a nawet uczestnikiem. Matka do dzisiaj twierdzi, że pojedyncze kosmyki siwych włosów wplecionych w kruczoczarną czerń to jej sprawka.
- Opowie mi pan w takim razie o kłótni i przepychance, które miała miejsce na trzy dni - dzień przed rzekoma kolacją - przed jej zniknięciem przed klubem Purple Oyster?
Wszyscy sąsiedzi pana Nelsona są zgodni w jednej kwestii – mężczyzna, zwłaszcza pod wpływem trunków wysokoprocentowych, nie panował nad nerwami. Policja sporadycznie zjawiała się na jego podjeździe, by przypomnieć Nelsonowi i jego obecnej partnerce, że cisza nocna obowiązuje wszystkich i nie uwzględnia żadnych wyjątków.
- Jestem o coś podejrzany?
Pytanie pana Nelsona, w obliczu dowodów, przekracza granice absurdu, ale na twarzy Havillarda gości ten sam stoicyzm, który towarzyszy mu podczas całego przesłuchania.
- Jest pan - na razieprzesłuchiwany w charakterze świadka.
Wizyta pana Nelsona na komisariacie niewątpliwie się przedłuży, bo właśnie jego spokój wyparował i zażądał obecności adwokata.
____
zt
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Cain Verity
ANATOMICZNA : 13
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 170
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 17
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2134-cain-verity-budowa#25883
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2150-cain-verity#26763
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2149-poczta-caina-verity#26748
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2151-rachunek-bankowy-cain-verity#26784
ANATOMICZNA : 13
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 170
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 17
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2134-cain-verity-budowa#25883
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2150-cain-verity#26763
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2149-poczta-caina-verity#26748
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2151-rachunek-bankowy-cain-verity#26784

6 maja 1985, godzina blisko południa


   Nie cierpi komplikacji.
   W zawodzie prawnika problemy wszelkiej maści i niedopowiedzenia są mu najgroźniejszą marą. Tego rodzaju ciemną łuną i widmem niewygody, które niemal ze stuprocentową pewnością spowalniają sprawy sądowe i kołysane na plecach narcyzmu, rzucają się zbędnym cieniem na ścieżce kariery. A przecież miażdżąc pod podeszwą butów wszelkie dotychczasowe przeszkody, nie tylko zawodowe, nauczył się sprawnie nad nimi przechodzić. Czemu dziś miałoby być inaczej?
   Nie pozwala na to.
   —  Arlo!
   Rzucając na język krótkie powitanie, nie waha się przed śmiałą interakcją ze wspomnianym „Arlo”. Przywołaniu Haviego towarzyszy bowiem zaciśnięcie palców na wezwanym, gdy mijając mężczyznę w odnodze korytarza, chwyta bezceremonialnie za silnie zarysowaną mięśniami obręcz cudzego ramienia. Nie pójdziesz dalej, komunikuje uchwyt. Ręka policjanta, schowana pod cienizną munduru, kryje w sobie kondycję i witalność, nie większą jednak, niż siła uporu samego Caina, który niesiony na skrzydłach konkretnego interesu, rozciera połać dotyku wokół ciepła przedramienia Arlo.
   Ułamki chwil zamieniają się w pełne sekundy, gdy ostatecznie, zatrzymując trajektorię ewentualnego marszu policjanta, staje obok niego, dopiero wtedy rezygnując z bezpośredniego kontaktu i ściągając pokornie dłoń do kieszeni spodni.
   Nie pójdziesz dalej, mimo przerwanej „bliskości”, sygnalizuje wciąż przebłysk w oku i ta charakterystyczna struna pewności, wciągnięta w kręgosłup niemal jak stała jego ciała.
   —  Jako dobry kolega, masz szansę wynagrodzić mi lata omijania mnie szerokim łukiem
   Chwyta za najsolidniejszy z argumentów, powołując się na pakt koleżeńskości i wpisanej w to domniemanej lojalności, przy tym również przedstawia mu sprawę niemal jak obietnica zyskania czegoś zupełnie dla niego (dla Haviego) korzystnego. Jakby zadośćuczynienie miało nie tylko oczyścić jego sumienie, ale również sprawić mu przyjemność – podobną do tej, którą odczuwa teraz sam Cain, gdy patrzy na niego, wiedząc, że ma przed sobą kogoś, kto mu dziś pomoże. Musi. Wobec solidnego rozpoczęcia rozmowy, Verity nie przewiduje odmowy. To wyjaśnia, dlaczego nie czeka na jego odpowiedź, a jedynie prostym wzniesieniem dłoni wskazuje mu kierunek dalszego spaceru.
   Ręka, skierowana ku drzwiom do sali przesłuchań, nie pozostawia żadnych wątpliwości co do tego, czego od niego oczekuje. Chce wejść z nim za próg pobliskiego pokoju. To pozostaje oczywiste.
   W świetle domysłów pozostaje wszystko inne: pragnienie obgadania ciążącej mu na sercu i w głowie „komplikacji” i konieczność znalezienia kogoś, kto pomoże mu szybko rozwiązać naglący go temat.
   Cain Verity nie zwykł i nie ma ochoty cofać się na inny trakt, czy inną drogę rozwiązania tylko dlatego, że czubek buta zahacza niechybnie o nieprzewidzianą wcześniej przeszkodę.  Nie ważne bowiem, czy ów problem jest mu dla przykładu niegroźną ością w gardle, czy może  gwoździem do trumny, Cain zawsze pruje do przodu i zazwyczaj, za sprawą uporu i śmiałości, wychodzi z problemów obronną ręką.
   —  ...więc bierz tę jędrną dupę w troki i wejdź do sali, zanim zwiędnie mi ręka – dopowiada bez ogródek.
   Nie lubi marnotrawić czasu, ale również nie znosi przegrywać, więc jeśli istnieje choć cień szansy na to, że przy odrobinie wysiłku i determinacji może zmienić bieg procesującej się sprawy w sądzie, on w ten cień bez wahania wchodzi.

   Jego cieniem jest dziś Arlo.
   A tam gdzie cień, jest też słońce.
   (Nadzieja na rozwiązanie palącego go problemu).

[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Cain Verity dnia Pon Maj 06, 2024 8:21 pm, w całości zmieniany 1 raz
Cain Verity
Wiek : 29
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Shadowplains Mansion
Zawód : Adwokat Diabła
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Pierwszego maja, balansując na granicy przytomności, tkwiąc w sidłach gorączki, przywitał go ostry, rozsadzający czaszkę ból głowy, którego nie był w stanie zagłuszyć podwójną dawką aspiryny i nadprogramową ilością snu. Zafundował sobie kilka dni urlopu, by doprowadzić się do porządku, stanąć na nogi, zacząć poprawnie funkcjonować.
Dopiero dzisiaj, bo pięciodniowej nieobecności, zjawił się na komisariacie. Dopiero dzisiaj mógł się zająć tym, czym zająć się powinien. Zaskakujące, że odłożone na biurku akta nie ogłosiły jeszcze niepodległości. Zerknął do porzuconego na wysłużonym blacie kubka, nie po to, by zabrać go na wycieczkę do umywalki – z czystej ciekawości. Odkrywając, że nie zawitała do niego nowa cywilizacja, odetchnął, nie mogąc jednak odpuścić sobie myśli, że stęchła breja na dnie porcelanowego naczynia sprzyjała rozwojowi nowego życia.
Venoir znowu nie był obecny. Chociaż Arlo wiedział, że nie oddzwoni, nagrał się na sekretarkę, kolejny raz, profilaktyczne, nie podnosząc alarmu, ale pojawiały się przesłanki, że powinien. Jego partner policyjny od tygodnia nie dawał znaku życia. Gdy odkładał słuchawkę na widełki, zmartwienie przecinało taflę czoła, ale nie towarzyszył temu żaden komentarz; zatonął w obowiązkach, gubiąc po drodze kilka godzin.
Zbliżało się południe; uświadomiło mu o tym słońce zerkające przez szyby radiowozu, którego zaparkował przy komisariacie. Wszedł do środka budynku; nie zlokalizował znajdującego się w nim zagrożenia w niepozornej, ale odznaczającego się na tle ścian sylwetce Veirty'ego. Szósty dzień maja nie był dobrym momentem, by odświeżać starą, zardzewiałą przez upływ czasu znajomość. Zanim ta myśl zagościła pod sklepieniem jego czaszki, "Arlo" zawibrowało w przestrzeń i poczuł, jak obce palce zamykają się na ramieniu w uścisku, który zatrzymał jego pewny, szybki marsz wzdłuż korytarza w pół kroku. Cain mógł poczuć, jak pod naporem tego niespodziewanego dotyku, mięśnie Havillarda, ułamki sekund później, napinają się, a sam ich właściciel obejmuje jego twarz spojrzeniem i właśnie wtedy ich oczy spotykały się na tej samej wysokości.
- Cain - pierwsze koty za płoty; właśnie udowodnili sobie nawzajem, że, pomimo upływu czasu, pamiętają swoje imiona.  Komunikat prawnika jest czytelny - musisz mnie wysłuchać, nie odpuszczę.
Chociaż kontakt fizyczny ustał chwilę później, w akompaniamencie znajomej barwy głosu, jego losu nie podzielił podtrzymany kontakt wzrokowy. Dobry kolega rozciągnął na ustach Arlo grymas zbliżony do uśmiechu.
- Nie wydaję mi się, że tęsknota jest dobrym pretekstem, by nachodzić mnie w pracy.
Pakt koleżeński wygasł w momencie, kiedy Havillard, dla własnego komfortu psychicznego, zerwał z Verity'm kontakt. Wydawało mu się, że na stałe, nawet jeśli echo podjętych wtedy decyzji nadal go nawiedzało, czuł jak ich konsekwencje, mimo iż, w przestrzeni minionych lat, wcale nie wydawały się przykre - wciąż deptały mu po piętach i dyszały w kark, tak jak teraz.
Ręka, skierowana ku drzwiom do sali przesłuchań, nie pozostawiła żadnych wątpliwości - musiał go wysłuchać, na chwile, na poczet tego spontanicznego spotkania, wyrzucić ze słownika słowo "nie", chociaż z dużym wysiłek zacisnął zęby na języku i uległ jego prośbie, za którą równie dobrze mogła kryć się groźba, każdy, trzymany pod językiem sekret i gorzki posmak, jaki po sobie pozostawiały.
Wszedł do środka, zamykając za nimi drzwi. W niewielkim metrażu był tymczasowo skazany na obecność Vertiy'ego, nawet nie wiedział czy pożądanej, czy wręcz przeciwnie - zupełnie niechcianej. Kotłujące się w nim emocje nie mogły rozstrzygnąć tego sporu. On też im niczego nie ułatwiał. Z braku lepszego pomysłu skonsultował swój dylemat z nałogiem. Wsunął między usta papierosa, częstują dawką nikotyny stojącego nieopodal prawnika, który, jak zwykle, tryskał pewnością siebie i groźną dla otoczenia zakodowaną w spojrzeniu determinacją.
- Więc jak mam zrekompensować ci dłużące się lata milczenia? - spytał, a żartobliwa nuta z tonu głos Havillarda nie zniknęła, została pogłębiona przez nakreślony na ustach grymas, tym razem był pełnoprawnym uśmiechem.
O jaką przysługę chcesz poprosić, Cain?
Udając, że czuje się swobodnie w jego towarzystwie, opadł niedbale na jedno z znajdujących się w pomieszczeniu wolnych krzeseł i zaciągnął się nałogiem.  
To wszystko, z tej perspektywy i na swój sposób, wydało mu się zabawne.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz