HERBACIARNIA "DRAGON QUEEN" Przestronna herbaciarnia w zdecydowanie chińskim stylu. Na zewnątrz nie wyróżnia się spośród starszych ceglanych budynków na rynku, prawdopodobnie dlatego, że nie można było go wyburzyć i na jego miejscu postawić czegoś w chińskim stylu, wewnątrz jednak wystrój sugeruje, że równie dobrze można by przebywać w Szanghaju. Wszystko się błyszczy i jest nieskazitelnie czyste. Szeroki wybór herbat, zarówno tych z Dalekiego Wschodu jak i tych zachodnich, klasycznych i smakowych, przyciąga wielu gości. Tak samo zresztą jak przekąski czy słodkie wypieki, które potrafiły zadowolić każde, nawet najbardziej wymagające podniebienie. W tle słychać szum wody z niewielkiej fontanny, przeplatany z delikatną chińską muzyką. Co jakiś czas organizowane są tutaj wieczory karaoke. Odzielna, bardziej kameralna sala z tyłu jest przeznaczona na spotkania społeczności magicznej. [ukryjedycje] |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Robin Baker
14.01 Tego dnia wstałam wyjątkowo wcześnie z dobrym humorem. To chyba był dobry znak - szczególnie zważając na fakt, że otwarcie herbaciarni dziś spadło na moje barki. Dopilnowałam, by z samego rana doprowadzić się do porządku - gorący prysznic, ładnie zgarnięte i spięte włosy... Nie musiałam się martwić o swoją stylówkę, bo przecież miałam przygotowany odpowiedni mundurek w pracy. Na miejscu byłam kilka minut przed otwarciem. Był to wystarczający czas, by przebrać się w strój roboczy - czarne spodnie i czerwoną koszulę o "chińskim" kroju, starannie przypięta plakietka na piersi i płaskie buty, w których o dziwo można było przebiegać cały dzień bez zbędnych odcisków. Wzięłam się za wykładanie słodkości do naszych lodówek, co by skusić na nie gości i zaczęłam przygotowywać naczynia potrzebne do zaparzania herbaty. Wybiła godzina otwarcia, więc dopilnowałam, by drzwi wejściowe nie odstraszały wielkim napisem "zamknięte", wracając do swoich obowiązków... Ze słuchawkami na uszach. Z rana nie mieliśmy dużego ruchu, więc jeszcze kilka minut mogłam pokorzystać z tej "wolności", wsłuchując się w swoje ulubione kasety. - Workin' 9 to 5, What a way to make a livin', Barely gettin' by, It's all takin' and no givin'! - Nuciłam sobie pod nosem, akurat kończąc porządki, z mopem w ręku, szorując przestrzeń pod jednym ze stolików. Nie, żeby było tu brudno - o nie. Na to w życiu Pani Yimu by nie pozwoliła. Trzeba było jednak dopilnować, żeby standardy były przestrzegane, a jak na złość dla mnie przy otwarciu - akurat tutaj musiała zostać jakaś smuga z poprzedniego dnia. Ale czy może być coś lepszego, niż korzystanie z trzonku swojego narzędzia, jak z imitacji mikrofonu? Ostatnio zmieniony przez Robin Baker dnia Nie Lut 12 2023, 19:32, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
Choć absolutnie nie było jej po drodze na uczelnię, lubiła z samego rana znaleźć się na Starym Mieście. Zahaczała czasem o dom starszego brata, sprawdzając czy aby przypadkiem nie zastanie go w środku, by móc rozświetlić jego dzień swoją obecnością. Najczęściej jednak mijali się, musiała obejść się smakiem i z rezygnacją ruszyć dalej. Pchnęła drzwi herbaciarni, spostrzegając prędko, że klientela nie zdążyła się jeszcze dziś obudzić. W przeciwieństwie do kelnerki, której głos sięgnął uszu panny Williamson już od pierwszych dźwięków. Znała tą młodą kobietę z widzenia, wiedziała też, że musi być niemagiczna. Szybki wniosek szedł z tego, że nie spotykała jej w kościele, ani na żadnych innych obrzędach. Mimo iż na co dzień preferowała towarzystwo tych, którzy naznaczeni byli łaską Lucyfera i posiadali w sobie pierwiastek magiczny, tak nic nie stało jej na przeszkodzie, by i z tymi wybrakowanymi spędzić krótką chwilę. Nie chciała przerywać przedstawienia, wszak należała do osób wysoce kulturalnych, nawet jeśli do zasad dobrego wychowania sięgała wybiórczo i to wtedy, gdy akurat było jej to na rękę. Oparła się bokiem o jedną ze ścian z rękami wsuniętymi w kieszenie płaszcza, zastanawiając się kiedy ta ją wreszcie spostrzeże. Kawałek był jej znany, zasłyszany gdzieś w radio potrafił zapaść w pamięć i powracać mglistą melodią w najmniej odpowiednich momentach, dręcząc i wwiercając się uporczywie w umysł; swoją drogą, to ciekawy sposób na zamęczenie ofiary. Spędziwszy w ukryciu już dłuższą chwilę wysunęła ręce z kieszeni i zaklaskała na tyle głośno, by kelnerka ją usłyszała. - Brawo, wokal pierwsza klasa - rzuciła z uśmiechem, będąc pod wrażeniem, choć w jej tonie wyczuć można było sarkastyczną nutę. - Mam nadzieję, że z polewaniem kawy radzisz sobie równie dobrze. - Podeszła bliżej, zsuwając z ramion płaszcz. Brzeg czarnego, nieco rozciągniętego zgodnie z modą swetra o dużych oczkach wsunięty był za pas dżinsowych spodni. Zatrzymała się przy ladzie i zastukała kilkukrotnie o blat błyszczącymi czerwienią paznokciami, jednocześnie posyłając Robin sugestywnie wyczekujące spojrzenie. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
Robin Baker
Nie wiem, czy za bardzo wczułam się w melodię słyszaną w słuchawkach, czy po prostu odleciałam myślami gdzieś daleko, w inną galaktykę gdzie zamiast chińskiej knajpy miałam przed sobą piękną scenę, ale no za żadne skarby nie usłyszałam ani otwierający się drzwi, ani nie zauważyłam nowej duszyczki w środku tego wnętrza. Może to po prostu ten porywający głos Dolly Parton całkowicie oderwał mnie od rzeczywistości? Brunetka jednak znalazła sposób, by zwrócić moją uwagę. Trochę wybita z tropu, przez to nagłe klaśnięcie gdzieś za mną, odwróciłam się na pięcie z niemałym speszeniem wymalowanym na twarzy. - Um, dzięki, znaczy... Przepraszam. Witam w Dragon Queen. - Rzuciłam zmieszana, lekko się kłaniając jak na nasze standardy przystało, i dopiero po chwili sobie zdałam sprawę, że mój prowizoryczny mikrofon wciąż robi mi za akcesorium. Musiałam się ugryźć w język, co by na kolejną drobną zgryźliwość nie odpalić czymś równie mało przyjemnym, przywołując na swoją buźkę raczej już wymuszony uśmiech. Dość pospiesznie schowałam się za blatem, odkładając mop w jeden z mniej widocznych kątów, nim podeszłam bliżej kasy. - Mogę zapewnić, że nasze kawy, choć w skromnej ofercie, sprostają oczekiwaniom nawet najważniejszych osobowości Hellridge. - Stwierdziłam profesjonalnym tonem, nie zdejmując szelmowskiego uśmiechu ze swojej buźki. Oczywistym było, że specjalnością tego miejsca były zdecydowanie ziołowe napary, a ziarna kaw Pani Yimu wprowadziła chyba tylko ze względu na rosnący popyt na tego typu usługi, ale jednak... Było to chyba jedyne miejsce w Saint Fall, gdzie korzystaliśmy z innej metody zaparzania czarnej używki, niż standardowa kawiarka czy zwykłe zalanie fusów. - Co więc mogę podać? Jeśli zechciałabyś spróbować czegoś nowego, zamiast kawy mogę polecić herbatę z jaśminem, istną cesarską perłę wśród smaków, lub, jeśli preferujesz lżejsze smaki - hibiskusową z owocami. idealną na rozpoczęcie dnia przy słodkiej przekąsce. - Zaproponowałam, ręką wskazując na wystawkę koło siebie, gdzie piętrzyły się wypieki - te tradycyjne, dla odległych rejonów Azji, jak i nieco bardziej znajome dla naszych Amerykańskich standardów. |
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
Czekała na tą konsternację, nagłą refleksję i poczucie zagubienia. Czy zacznie się tłumaczyć, wycofywać? A może zaskoczy ją odwagą, wchodząc w drugi refren z bisem? Lubiła obserwować zmieszanie na twarzach innych. Wystarczyło tak niewiele, jeden prosty komentarz, aby wywołać zakłopotanie, kwitnący na policzkach rumieniec i to rozbiegane spojrzenie w poszukiwaniu ratunku. Ofiara w potrzasku, bez możliwości ucieczki. Musiała przyznać, że aż szkoda było przypuszczać kolejny atak na tak bezbronną istotę. Na natychmiastowo rodzący się na twarzy kelnerki uśmiech odpowiedziała poszerzeniem własnego, udając że wcale nie dostrzega jej zagubienia. - Kusisz mnie… - zerknełą przelotnie na przypiętą na piersi młodej kobiety plakietkę - ... Robin. Ta herbata z jaśminem, co czyni z niej iście cesarską perłę? - Ciemna brew uniosła się ku górze, ponownie ją podpuszczając, by tym razem pochwaliła się umiejętnościami sprzedawcy. Czy potrafi obronić swoje słowa, barwnie opisując zalety naparu, czy wyłącznie powtarza wyświechtane frazesy, łudząc się, że każdy nabierze się na reklamowy slogan? Zrobiła zaraz zamyśloną minę, leniwym wzrokiem przesuwając po wskazanej sobie wystawce pełnej słodkości. Niektóre z wypieków wyglądały intrygująco, zwłaszcza te inspirowane kuchnią azjatycką. MIała świadomość, że właścicielka nie pochodziła stąd, ale czy przykładała wagę do wszystkich serwowanych przez siebie przysmaków, czy też wyłącznie do zawartości portfeli swoich klientów? - Poszukuję czegoś, co mnie pobudzi, pozostawi przyjemne wrażenie na cały dzień, zachęci, by wrócić tu też jutro. Obawiam się, że lżejsze smaki mogą mnie nie zadowolić - teatralnie zacmokała z niezadowoleniem i pokręciła głową. Zwykła kawa w zupełności by wystarczyła, lecz skoro miała Robin na wyłączność, nie miała żadnych oporów, aby ją wykorzystać. - A może zaproponujesz mi jakąś autorską mieszankę? Wyciągniesz coś ciekawego spod lady? - Puściła jej oczko, sprawdzając jak daleko może się posunąć, nim ta zupełnie zbije się z tropu. Jeszcze przed momentem była w biegu, w drodze na Tajne Komplety, gdzie czekały poranne zajęcia z historii demonologii. Sędziwego wieku profesor nie był wprawdzie największą kosą na kampusie i spokojnie przymknąłby oko na spóźnienie jednej z prymusek, jednak ominięcie wykładu nie wchodziło w grę. A przynajmniej tak sądziła jeszcze przed momentem, kiedy to los postawił na jej drodze pannę Baker. Czy zaintryguje i zajmie ją na tyle, by zdecydowała się naciągnąć swój ciasny harmonogram? |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
Robin Baker
Nie mogłam odmówić, ta dziewczyna mnie intrygowała. Roznosiła wokół siebie jakąś dziwną aurę, przez którą czułam narastające spięcie. Nie byłam pewna, czego się spodziewać, bo z jednej strony wydawała się taka oschła i wyniosła, gdy w kolejnej rzucała słodkie słówka, jakby miała kogoś zahipnotyzować. Mogłoby się wydawać, że do tego typu klientów powinnam się już przyzwyczaić - w końcu wyższe sfery miały jakieś własne zachowania, w których ja nie zawsze mogłam się odnaleźć. Wyraźnie odchrząknęłam, słysząc swoje imię w tak dobranym zdaniu, jednak nie miałam zamiaru spuszczać ze względnie profesjonalnego tonu. W końcu przyszło mi się pochwalić choć odrobiną wiedzy, którą udało mi się tu posiąść. - Widzisz, droga Pani... Herbatą Jaśminową raczyli się sami cesarze, już niemal 800 lat temu, a do dziś jest ceniona nie tylko za walory smakowe, ale i prozdrowotne. W Dragon Queen stosujemy oczywiście klasyczne metody zaparzania, więc każda nuta wydobyta z liści jest wyraźnie odczuwalna. - Stwierdziłam dość pewnie, nie spuszczając wzroku z dziewczyny nawet na sekundę, gdy mój szeroki uśmiech wciąż prezentował się na mojej twarzy. Po chwili jednak podparłam się dłonią o blat, niemal teatralnie zbliżając palce swojej drugiej ręki do podbródka, w geście zastanowienia. - Hm, będą więc odpadać białe herbaty, które w większości niemal całkowicie są pozbawione goryczy. Może w tym wypadku jedna z mieszanek Pu-erh, bądź chai masala? Anyż i goździki, w towarzystwie miodu są idealnym połączeniem na rozpoczęcie dnia w taki zimowy poranek. z Deserów natomiast najciekawszymi opcjami wydają mi się ciastka Mooncake, bądź bułeczki Dou Sha Bao z nadzieniem z czerwonej fasoli, te drugie z całą pewnością są moje ulubione. - Dodałam po chwili, wskazując kolejno wymienione przeze mnie desery, których widok mógł się wydawać dość niepozorny w całej gablotce, ale z całą pewnością - nadrabiały wszystko smakiem. Uniosłam jednak w lekkim szoku swoje brwi, nieznacznie się prostując, gdy też brunetka zadała kolejne pytanie z tym swoim kocim gestem. Cóż... Z całą pewnością nie byłam przyzwyczajona do takiej klienteli. Pzełknęłam głośniej ślinę, nie zrzucając jednak uśmiechu ze swoich warg. W chwilach takich jak ta, żałowałam, że nie byłam jak Shuri, która pewnie dałaby radę znaleźć każdą ripostę i każdą odpowiedź na rzucane do niej słowa. No ale nie, ja musiałam być nieporadną Robin. - Ummm... - Zająknęłam się przez chwilę, myśląc nad dobraniem słów, które nie wprawiłyby mnie w kłopoty, gdyby dziewczyna okazała się tajemniczą klientką nasłaną tu przez Yimu. - Mogę... Mogę zagwarantować, że pod ladą, nic nie ukrywamy. - Przebłysk geniuszu, nie ma co. Ale chyba nie wyduszę z siebie nic więcej, bez rosnącego zażenowania... |
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
Teatralność była niezbędnym w życiu Charlotte elementem. Ułatwiała komunikację ze światem, przełamywanie pierwszych lodów, a także podkreślała ekspresję, co tym ważniejsze w przypadku kontaktu z ludźmi, dla których przetwarzanie danych i wyciąganie wniosków bywało szalenie trudnym zadaniem. Pozwalało na wzmocnienie przekazu, wytłuszczenie cech, na których okazanie było najbardziej istotne, zmuszające do podjęcia decyzji, do ugięcia się pod naciskiem, bądź wycofania w przestrachu. Służyło także czystej rozrywce, zwłaszcza w przypadku wdawania się w pozornie neutralne pogawędki, podpuszczanie rozmówców, sprawdzanie jak daleko można się posunąć zanim dotrze się do nieprzekraczalnej granicy; choć i tą zwykle zdarzało się pannie Williamson naciągać. Czarownica musiała przyznać, że obserwowanie ekspedientki wprawiało ją w zadowolenie, obserwowanie gimnastyki, lekkiego zawahania przy balansowaniu na cienkim ostrzu noża i ponownego łapania równowagi. Nawet jeśli dawała się zbić z tropu, prędko nań wracała, co tylko dodatkowo zachęcało brunetkę do przeciągania rozmowy. Uśmiech na twarzy Charlotte stał się nieco mniej udawany. Wysnuta przez Robin opowieść o właściwościach herbaty jaśminowej w zupełności zaspokoiła jej potrzebę dokształcania się w dziedzinie naparów. Pokiwała głową ze zrozumieniem, jakby naprawdę poczuła już niezwykłe i prozdrowotne walory herbaty. Napawała się utkwionym w sobie spojrzeniem Baker, z łatwością podtrzymując jego ciężar, natomiast kobieca twarz skrzywiła się w grymasie, słysząc o tajemnych składnikach chińskich wyrobów cukierniczych. - Deser i nadzienie z fasoli? Macie dość specyficzne gusta. Nic dziwnego, że lokal świeci pustkami. - Wymownie rozejrzała się po herbaciarni, by zaraz wrócić spojrzeniem do Robin. Oczywiście, że bywała tu w innych porach i widziała kłębiącą się w we wnętrzu lokalu klientele. Nie wątpiła w jego popularność, każdy przecież lubił sięgnąć po coś niecodziennego czy orientalnego, poczuć na wargach smak luksusu, nawet jeśli miało to oznaczać picie herbaty, będącej mieszanką importowanych ściepów, których lokalsi nie potrafią odróżnić od prawdziwego rarytasu. Charlotte nie była jedną z tych osób, a żyjąc w domu, gdzie szumnie powtarzane są prawnicze bełkoty traktujące o negatywnym wpływie tych wszystkich jebanych azjatów na gospodarkę Hellridge, zdążyła nabrać garść uprzedzeń. Czy to dlatego podchodziła do podobnych miejsc z pewną dozą ostrożności? - Szkoda. - Wzruszenie ramion i westchnienie rezygnacji. Liczyła na to, że uprzejma i jakże pomocna ekspedientka będzie jakkolwiek obyta z działalnością półświadka. Nie, żeby nie miała własnych dostawców, skomplikowanej sieci powiązań, z której czerpać mogła bez ograniczeń - ileż to plik banknotów i sławne nazwisko potrafiły zdziałać. Wiódł nią zwyczajny stereotyp, jakoby każdy z lokali prowadzony przez Azjatów był wyłącznie przykrywką dla nielegalnego biznesu. Widać i to było o nich kłamstwem. - Może następnym razem znajdziesz dla mnie coś ciekawszego. Wobec tego dziś proszę kawę. I żadnych słodyczy - złożyła swoje zamówienie, zresztą identyczne w swym składzie, co z każdą swoją wizytą w Dragon Queen przed uporczywym dniem zajęć na uniwersytecie. Pozostała przy ladzie, nie ruszając się nawet o cal. Ze wzrokiem utkwionym wciąż w ekspedientkę, Charlotte uśmiechała się doń uprzejmie. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
Robin Baker
Praca w herbaciarni była poniekąd moją dumą. Naprawdę nieźle się tu odnalazłam no i pozwoliło mi to na całkowite usamodzielnienie się od rodziny. Czego mogłam chcieć więcej? Ah, no może szacunku do wykonywanej roboty, a co tu dużo mówić... Słowa brunetki z całą pewnością uraziły moje ego. Trzeba było jednak utrzymywać dobrą minę do złej gry, więc jedynie uśmiechnęłam się szerzej, na nowo się prostując. - Ranki rzeczywiście mamy spokojne, lecz zapewniam, że popołudniami bez rezerwacji ciężko znaleźć miejsce droga Pani. - Rzuciłam najmilej, jak potrafiłam, nie odrywając spojrzenia od mej specyficznej klientki. Chciała mi nadepnąć na odcisk? Zapewne. W sumie nawet taki ćwok jak ja mógł łatwo zauważyć tę zabawę, w którą się bawiła nieznajoma. Nie znosiłam takich sytuacji, ale cóż mogłam poradzić? Pozostawało mi tylko utrzymywać uśmiech i profesjonalny ton, choć wewnętrznie - nosiło mnie jak rzadko kiedy. Ale w sumie... Nawet jakbym prywatnie na taką trafiła, to co bym zrobiła? Zignorowała i ruszyła szybciej dalej, byle uciec od sytuacji? Pewnie tak, jak bardzo nie chciałam zgrywać wyluzowanej i głodnej przygód, tak w rzeczywistości... Byłam pieprzonym tchórzem. No chyba, że akurat kilka promili miałabym we krwi, to może bym coś odpyskowała przed ucieczką. - Ale co mogę powiedzieć, Twoja strata. Fasola na słodko to wyjątkowo ciekawe połączenie smakowe, ale to... Może rzeczywiście zbyt szalony wybór dla tak dostojnej osoby. - Może jednak trochę podłapałam tę grę? Nie powiedziałam nic niestosownego, rzeczywiście nie każdy był na tyle odważny by zapoznawać się z nowymi smakami. Poza tym... Zawsze była szansa, że będzie chciała mi udowodnić mój zły osąd, a ja dobiję kilka groszy do dziennego utargu, więc... Co szkodziło spróbować? - Oczywiście, preferujesz klasyczną czarną kawę, czy jednak skusisz się na chińską odmianę zaparzania według pięciu przemian? - Zapytałam najbardziej uroczym tonem, na jaki było mnie stać. Ciekawiło mnie, czy chociaż w tym aspekcie dziewczyna będzie chciała wykazać się odrobiną odbicia od codzienności. Spodziewając się też pytania, wolałam od razu ją nakierować, skąd też taka nazwa. - Ta druga wywodzi się z chińskiej medycyny i łączy w sobie pięć smaków, co ma prowadzić do pełni doznań smakowych. Takiej kawy nie dostaniesz nigdzie indziej w Hellridge. - Stwierdziłam dość pewnie, odwracając się już w kierunku półek za mną, co by chwycić za lniany woreczek z ziarnami kawy. Te mieliliśmy na miejscu, by wydobyć najlepszy aromat napoju. Wsypałam niewielką ilość do młynka, by ten mógł wykonać swoją robotę, nim ponownie odwróciłam się w kierunku brunetki, czekając na jej odpowiedź. |
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
Była nieugięta, Charlotte przyglądała się Robin z pewnym uznaniem, nawet jeśli ten nie sięgnął jej oczu czy ust. Błąkająca się gdzieś na twarzy niepewność, skrzętnie przesłonięta wymuszonym uśmiechem, to wskazywało na podjętą rękawicę, na niechęć do dania za wygraną. Uniesiony niechętnym skurczem kącik ust, a także przeprostowany w oficjalności kręgosłup wskazywały na to, iż dziewczyna nie miewa często okazji do zderzenia się ze światem, z którego wywodziła się Williamson. Tam na każdym kroku przydawała się gruboskórność, dzięki której żaden z ataków nie przynosił ran. A przynajmniej łatwiej było owe ukrywać, kiedy całe życie przesłaniało się twarz maską. - Błagam, “drogą panią”, to może być moja matka - prychnęła z wywróceniem oczu, czując że jak na tak wczesny poranek, nie ma tolerancji na podobne grzeczności. Kierunek, w jakim zmierzała podjęta gra, nie do końca ją satysfakcjonował, należało go nieznacznie zmienić. - Mnie możesz mówić Charlotte. - Im więcej osób wiedziało jak się do niej zwracać, tym lepiej. Zresztą Robin zdawała się czuć niezbyt komfortowo z kijem wbitym w cztery litery, więc choć w ten sposób mogła umilić im obu ten dzień. Parsknęła śmiechem na wzmiankę o dostojności. Musiała przyznać, że dawno nikt jej w ten sposób nie nazwał, a czasy bycia małą księżniczką, gwiazdą rodzinnych spędów, gdzie należało się chwalić szkolnymi ocenami czy nienagannymi manierami. Dobrze ci idzie, miał mówić osadzony w kobiecie wzrok, kiedy Charlotte odchrząknęła i pokiwała głową. Nawet jeśli Robin coraz lepiej odnajdywała się w ich swoistym tańcu, tak czarownica nadal nie miała ochoty na słodycze z fasoli. W życiu trzeba było mieć jakieś granice. Williamson pochyliła się nad kawiarnianą ladą, wspierając nań łokciami, by móc zaburzyć istniejącą wciąż między nimi granicę. Kilka kosmyków ciemnych włosów przesunęły się przez ramiona, okalając zaróżowione od zimowego chłodu policzki. - Skoro mnie tak ładnie zachęcasz i przekonujesz, chętnie spróbuję kawy parzonej metodą pięciu przemian - podjęła decyzję po chwili namysłu, skuszona barwnie atrakcyjnym opisem. Jak miały wyglądać te wspaniałe doznania smakowe? Szczerze wątpiła w niezwykłość chińskiej kawy - no bo jak miało to wyglądać? - ale zwykła z entuzjazmem podchodzić do tego, co nowe - no chyba, że to słodycze z fasoli. Zieleń kobiecych tęczówek wodziła za ekspedientką, obserwowała jej niespieszne ruchy, palce rozsupłujące lniany woreczek, przesypywane do młynka ziarno. Docierający już do nozdrzy zapach mielonej kawy pobudzał wyobraźnię, burzył cierpliwość. - Dlaczego herbaciarnia, skoro ciągnie cię do innej kariery? - zagadnęła po chwili, kiedy oparty nieopodal o ścianę drążek miotły przypomniał Williamson o koncercie. Zanim dostanie swój kubek i pożegna się z Robin, może zabawi ją jeszcze krótką pogawędką. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
Robin Baker
Otworzyłam nieco szerzej swoje oczy, na to jej nagłe obruszenie, jednak już po chwili - mogłam przybrać znacznie przyjemniejszy wyraz twarzy na swoje oblicze. No, chociaż tyle udało się wyrwać po tych przeciągających się minutach z zamówieniem, na co odpowiedziałam delikatnym uśmiechem, kiwając swoją głową na znak zrozumienia. - W takim razie. Miło poznać, Charlotte. - Stwierdziłam już bez wymuszenia, wciąż jednak starając się niepotrzebnie nie garbić. Młynek z kawą wciąż hałasował gdzieś w tle, dając znak o swojej pracy, gdy już dało się wyczuć aromat świeżo mielonych ziaren. To był ten rodzaj zapachu, który już sam sobą mógł wprawić w dobry nastrój - przynajmniej mnie. - Wygodniej by chyba było przy stoliku. - Skomentowała krótko jej nagłą zmianę postawy i rozgaszczanie się na blacie. - I... Dobry wybór. - Dodałam po chwili, już szczerząc się na ewentualne nowości, których dziś dziewczyna mogła doświadczyć. Zaczęłam przygotowywać wszystko - od niewielkiej zaparzarki, przez przyprawy, aż po niezbędne naczynia. Zaczęłam gotować wodę do przyrządzenia napoju, gdy jednak... Do moich uszu dobiegło pytanie ze strony brunetki. Nie ma co, jak jeszcze przed chwilą czułam się dosyć pewnie, odnajdując w moich codziennych obowiązkach, tak teraz zrobiło mi się... Po prostu głupio. Lekki rumieniec przykrył moje policzki, gdy nerwowo zaczęłam się drapać w okolicy swojej kitki. - Każdy zaczyna od grania do kotleta? - Pozwoliłam sobie na dość niepewny żarcik, lekko wzruszając swoimi ramionami. Prawda była taka, że moje hobby raczej pozostanie tylko w tej sferze - bo przecież nie miałam możliwości żadnego wybicia się. Brakowało mi rozpoznawalnego nazwiska i pokaźnej sumki na koncie. Swoje koncerty mogłam więc zostawić tylko w sferze marzeń i ewentualnych występów przy krawężniku. Na ratunek w tej sytuacji przyszedł jednak wyraźny odgłos wrzącej już wody, na co odchrząknęłam, na nowo zbliżając się do zaparzarki. - Alee... Wracając do kawy... - Wróciłam do przygotowań, kolejno wymieniając dziewczynie składniki i ich właściwości w tym naparze. Od odrobiny anyżu i cienko startej skórki pomarańczy, która powędrowała do wody, mając dać smak słodki, przez imbir i kardamon dające ostre doznania, szczyptę soli, aż do odrobiny skórki cytryny, odpowiadającej za smak kwaśny. Jeszcze przez chwilę pogotowałam ten wywar, którego zapach rozniósł się po pomieszczeniu, nim dla dopełnienia całości - mogła się tam pojawić świeżo zmielona kawa. Wystarczyła jeszcze chwila gotowania, by napój był w pełni gotowy. - Chińczycy ten sposób przeżywają jako istny, poranny rytuał. Ponoć dla niektórych działa jak medytacja, chociaż sama tego akurat nie widzę. - Stwierdziłam z ponownym wzruszeniem swoich ramion. - Chciałabyś zostać na tę filiżankę, czy przygotować Ci całość na wynos? - Zapytałam na koniec, ściągając całość ze źródła ciepła. |
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
Czy to już narcyzm, gdy uwielbia się wsłuchiwać w brzmienie cudzego głosu podczas wypowiadania swojego imienia? Dla panny Williamson była to jedna z tych małych przyjemności każdego dnia, móc obracać w dłoniach pojedynczą głoskę, wyłapać zmianę w natężeniu, twardości jak i miękkości dźwięków, wyczuć skrywane z tym emocje. Teraz było wcale nie inaczej, gdy mimo trzaskającego w tle młynka do kawy, wychwyciła subtelną różnicę w głosie Robin, delikatne przełamanie, próba oswojenia. - Preferuję kontakt z baristą. - Pokręciła głową na sugestię zajęcia miejsca przy stoliku. - Ta możliwość bliższego poznania, zacieśnianie więzów. Zastanawiasz się czasem ile traci się ze spotkania, gdy ograniczyć je do krótkiej wymiany poleceń? Jak smutny byłby świat, gdybyśmy zupełnie przestali ze sobą rozmawiać? - Socjologia leżała daleko od zainteresowań Charlotte, naukowe podejście do relacji międzyludzkich nudziło. Zdecydowanie wolała pracować w terenie, na własnej skórze ucząc się czyichś reakcji, eksplorować, badać granice. Tak, jak przy okazji zadawania niewygodnych pytań. - Przy graniu do kotleta masz przynajmniej jasną odpowiedź zwrotną. Kiedy wszyscy jedzą, to znaczy, że im się podoba. Gorzej, kiedy w powietrzu zaczyna latać sałatka. - Dostrzegła spąsowiały policzek, wędrującą ku tyle głowy dłoń - podstawowe oznaki skrępowania, żywionej nieśmiałości, jasnego sygnału do delikatnego popchnięcia i ośmielenia. - Jak to mówią, do odważnych świat należy. Nie sądzę, by ktoś taki, jak ty, chciał spędzić życie w Saint Fall. Daleko tej zaspanej dziurze do zrywów ekscytacji czy jakiejkolwiek pasji. Chyba że masz inne zdanie na ten temat. - Przekręciła lekko głowę na bok, utkwiwszy znów w Baker wyczekujące spojrzenie. Charlotte nie czuła się przywiązana do tych okolic, czasem nawet marząc o wyjeździe na dłużej, niż same wakacje. Chętnie porzuciłaby Hellridge na rzecz wielkiego miasta, które nigdy nie zasypia, gdzie każdy może być wolny, niezwiązany ograniczeniami, gdzie stale gra muzyka, a wódka leje się strumieniami. Czy takie miejsce w ogóle istniało? Jakieś marzenia trzeba mieć. - Cenię sobie szczerą odpowiedź - odparła na przyznanie się do zwątpienia. Sama też sceptycznie podchodziła do tych wszystkich nurtów medytacji czy oczyszczania umysłu. Jakiż miał być w tym sens, podczas gdy przejmująca cisza rozpraszała, zmuszała do zburzenia spokoju, do ciągłego ruchu? Po co się ograniczać, za punkt honoru stawiać zostanie pieprzonym mnichem, który zresztą z życia nie nic, poza milczeniem? Charlotte wzdrygnęła się do tych myśli, czując wreszcie jak kawa sięga jej nozdrzy, kojąc przyjemnie wcale-nie-tak-zszargane nerwy. - Na wynos, oczywiście. Czeka mnie dziś jeszcze trochę obowiązków. Studia się same nie odhaczą - dodała już ściszonym tonem, gdy oczami wyobraźni wchodziła do sali wykładowej, gdzie czekać miał profesor Kottmann z tym swoim śliskim uśmiechem i pragnieniem wtłaczania niezwykle interesujących kwestii do umysłów młodych czarowników. | zt |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity