Witaj,
Robin Baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
Ślepa uliczka

Boczna uliczka prowadząca do kompleksu tańszych mieszkań. Jest tu zwykle cicho, a pojedyncze latarnie czasem nie oświetlają wystarczająco okolicy. Można się stąd dostać do kilku kamienic.
Na końcu uliczki znajduje się wysoki płot, pod którym stoją śmietniki dla okolicznych mieszkańców.
Drzwi prowadzące do mojego bloku nigdy się nie domykają, przez co na klatce często panuje nieprzyjemny chłód i wpadają tu nieproszeni goście.
Robin Baker
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
druga połowa stycznia (datę wybierz sama)

Psia krew, Bob! — mogłaś usłyszeć męski głos ze swoich okien, wychodzących na obskurną ślepą uliczkę Sonk Road, jakich wiele w tej okolicy.
Ciszej — drugi głos szeptał, wyraźnie starszy i bardziej opanowany.
Wokół było ciemno, zbyt ciemno, żeby dostrzec jakikolwiek istotny szczegół, zresztą, zanim zdążyłaś podejść do szyby — głosy dwóch mężczyzn dawno zniknęły w otchłani i pozostała po nich pustka. Zaułek wyglądał pozornie normalnie. Te same worki ze śmieciami co zwykle, śmierdziały dokładnie tak samo, jak wczoraj i jutro, przebiegający obok nich kot, który akurat gonił za szczurem, miał dokładnie tak samo poszarpane ucho, jak zawsze. Nawet latarnia od zachodniej strony wejścia w ślepą uliczkę migotała światłem w nierównomiernym rytmie, do którego byłaś już przyzwyczajona. Była tylko jedna rzecz, która zupełnie nie pasowała do tego miejsca, której nie było tam wcześniej.
Nie byłaś w stanie na pierwszy rzut oka określić wielkości pozostawionego w uliczce pakunku. Mógł mieć gdzieś pomiędzy 150 a 250 cm. Widziałaś jednak wyraźnie, że był on owinięty w czarny worek na śmieci, ale jego nieregularny podłużny kształt, który pomimo silnego wiatru się nie zmieniał, nie wskazywał, by w środku znajdywały się opakowania po jajkach, albo resztki z obiadu.

Jest to pojedyncza ingerencja Mistrza Gry. Około godziny 10 w nocy usłyszałaś za oknem głosy i jeśli tylko zdecydowałaś się spojrzeć za firanę — dostrzegłaś określoną wyżej sytuację. Możesz ją całkowicie zignorować i zostać w bezpiecznych czterech ścianach lub sprawdzić co takiego znalazło się na Twojej uliczce.
Jeśli wybierzesz bramkę numer 2 i zbliżysz się do worka — będziesz mogła z łatwością określić, że wyglądem przypomina sztywne ludzkie ciało, jednak jeśli rozerwiesz go, żeby zbadać zawartość — w środku leżeć będzie manekin w garniturze. Jego twarz będzie pocięta nożem, a gałki oczne przekreślone dużymi czerwonymi iksami. Jeśli zdecydujesz się przeszukać kieszenie marynarki — znajdziesz w nich kupon rabatowy na 20% na godzinę gry w kręgle w Happicade, agrafkę oraz ludzki włos.
Do wątku możesz zaprosić dowolną postać, która była Twoim gościem w tym czasie, przechodziła obok, mieszka niedaleko (i zdążyłaś ją wezwać) albo co tylko sobie wymyślisz. Sprawę możesz zgłosić na policję (w takim wypadku wyślij list na skrzynkę mistrza gry). Możesz też zignorować ingerencję i uznać, że Robin nie zaryzykowała wyjścia o tej porze z domu. Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki, ale może do niej niespodziewanie powrócić. W razie pytań zapraszam do Franka.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Robin Baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
// 26 stycznia 1985, sobota

Był już późny wieczór, a może i noc? Trudno się liczy czas, gdy spędzasz go nad kilkoma browarami w szarawie dymu papierosowego, grając radośnie na gitarze i niemal wyjąc do księżyca. Całe szczęście tych czynności nie wykonywałam sama, a w doborowym towarzystwie.
Na podłodze już piętrzyły się puszki po browarach, na stoliku w popielniczce zaczynało brakować miejsca na niedopałki. Akurat kończyłam jedną z niedawną wyuczonych melodii Bryana Adamsa, trzęsąc swoją nieokrzesaną czupryną, gdy zza okien dało się usłyszeć głosy.
- Ej, słyszałeś? - Zapytałam zaniepokojona, odstawiając swoją gitarę na ziemię. Niezależnie od reakcji mojego towarzysza, wyjrzałam za firankę, gdzie jeszcze rysowały się sylwetki dwóch nieznanych jegomości nad specyficznym workiem na odpadki.
Spojrzałam z niepewnością w kierunku podobnie wstawionego do mnie Marshalla, wciąż mając odsuniętą tkaninę przy szybie. Mój dobry nastrój nagle jakby przygasł, gdy w głowie piętrzyły się dziwne myśli. - Nieciekawie to wygląda... - Skomentowałam krótko, puszczając materiał ze swojej dłoni. Zdawałam sobie sprawę, że mieszkałam w nieciekawej dzielnicy, ale cóż poradzić, gdy wynajem właśnie tutaj był najtańszy? Nie wiem, czy spowodowały to promile krwi w alkoholu, czy moja z natury ciekawska duszyczka, ale nie mogłam usiedzieć w miejscu. - Powinniśmy to sprawdzić. - Stwierdziłam dość pewnie, choć wewnętrznie czułam niepokój. Mężczyźni zza okna zdążyli już wyparować, ale ich zawiniątko wciąż zdawało się wołać z dołu. Byłam pewna jednego - jeśli chłopak teraz nie zdecyduje się ze mną zejść, mi w późniejszej porze zdejmie to sen z powiek. Więc czy był sens w ogóle z tym czekać?
Robin Baker
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/

W bliżej niesprecyzowanych ruchach pseudo tanecznych student wił się na ziemi w rytm brzdęknięć spod gitary gospodyni dzisiejszej kameralnej posiadówki. I nawet jeśli bawili się w sposób godny najgorszej meliny, Marshall wróci do swojego domostwa, spojrzy nestorowi rodu w twarz z miłym uśmiechem, tłumacząc się jakoby wrócił z balu na rzecz szatańskich sierot. Albo powie coś równie nieurokliwego, co miałoby za zadanie zmyć z siebie brud pogardy wuja Harolda. Jednak to nie jest rzecz, którą chłopak się teraz przejmował. Wręcz wystraszył się nagłego ucichnięcia wesołych porykiwań do Króla Nocy.
   - Nie? - Zapytał, bo oddany własnym przyjemnością rejestrował niewiele rzeczy, które były poza tym małym, sympatycznym kurwidołkiem. Zaraz za Robin poczołgał się w stronę okno bądź przemieścił w inny, leniwy sposób. Bez odrywania pleców od odłogi. Bo po co skoro można nie? Niemniej cisza, która nagle go uderzyła i rozproszenie radosnej hulanki, przyprawiło go o dziwny niepokój. O poczucie czającej się poza okowami mieszkania nieprzyjemności, której odkrywać się bardzo nie chcę. Przynajmniej Hall nie chciał, myśląc jedynie o skończeniu piwa i wywróceniu mózgu do góry nogami o spazmatycznych ruchów głową za hitami ówczesnych piosenek. Chociażby I would die 4 u Prince'a.
   - Co nieciekawie, co tam jest? - Dopytał z pozycji robaka, bo może i był ciekaw jaki dramat odgrywa się za oknem, ale nie aż tak, by ujrzeć go na własne oczy. Poza tym, przy oknie było tak zimno, buro i ponuro. A podłoga może i nie widziała odkurzacza bardzo długo, ale przynajmniej dobrze działała na kręgosłup. - Nie powiedź coś, bo nie wiem czy mam się śmiać, czy bać - dodał półszeptem, widząc skupienie w oczach wyglądających przez okno. Cokolwiek się tam działo zapewne było czymś dla dziewczyny niecodziennym, co mogło również znaczyć - związanym z Kościołem Szatana. Hall wiedział, co musi zrobić. Wyzwać odpowiedzialnych za sytuację od idiotów, po pierwsze. Rozwiać wszelkie wątpliwości Robin, po drugie. W końcu - im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. A nie ma na świecie słodszego daru niż porządne kilka godzin spania.
   - Totalnie powinniśmy to sprawdzić - dodał z nowym animuszem. Wstał z podłogi z dzikością tygrysa i od razu ruszył po puszkę z piwem, którą należało dokończyć. Oczywiście, żeby otworzyć drugą na przygodę poza mieszkaniem. - Ale ty idziesz pierwsza, bo ja się boję? - Zaproponował niepewnie, gotów udźwignąć ciężar wiążącego się z przewodniczeniem ich małej eskapady. Jedynie przed wyjściem z obskurnej klatki schodowej, śmierdzącej kimś zmenelonym, zatrzymał się, aby rozejrzeć czy w okolicy już naprawdę nikogo nie ma.
Marshall Abernathy
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz
Robin Baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
Przełknęłam głośniej ślinę, nie ruszając się ze swojego miejsca. Zawiniątko zostawione pod śmietnikami było jakoś dziwnie... Duże. Czarne myśli mimowolnie spłynęły do mojej głowy i nawet szum spowodowany alkoholem nie był w stanie ich zagłuszyć.
- No, tak jakby... Worek. - Wypaliłam z siebie jak jakiś niedouk (nie żebym miała jakiekolwiek górnolotne szkoły pokończone), zanim dałam radę z siebie wydusić, już znacznie ciszej:
- Wygląda trochę jakby... Trupa tam zostawili... - Mój głos był niepewny, a wewnętrznie przechodziłam nie małą rozterkę. W mig jednak zerwałam się ze swojego miejsca, łapiąc bluzę leżącą gdzieś obok, co by całkowicie nie zmarznąć opuszczając swoje chyba bezpieczne cztery kąty. Całe szczęście słowa chłopaka gdzieś tam dodały trochę iskry mojej topniejącej odwadze. Do czasu...
Przystanęłam w drzwiach mojego mieszkania, ciężko wzdychając.
- Co ja bym bez Ciebie zrobiła... - Przewróciłam oczami, nawet nie zwracając już uwagi na specyficzną woń unoszącą się na klatce. Chyba przez ten czas, jak tu mieszkałam, zdążyłam się przyzwyczaić do nieprzyjemnych zapachów i uderzającego chłodu na stopniach tego wnętrza. Przynajmniej ten plus, że wychodząc na zewnątrz już nie czuło się tego mroźnego "szoku".
Rozejrzałam się po uliczce, nim wyściubiłam nosa w pełni z kamienicy. Towarzyszyła nam tylko głucha cisza, przebijana dźwiękiem mrygającej latarni gdzieś w oddali. Wzięłam głębszy wdech, upewniając się tylko, że Marshall wciąż tuptał gdzieś za mną.
- Jak to jakiś żywy trup i mnie zeżre, zostawiam Ci w spadku moją gitarę. - Rzuciłam chyba na rozluźnienie atmosfery, aczkolwiek czułam ten nieprzyjemny ścisk w gardle z każdym kolejnym słowem wydobywającym się z moich ust. Otuliłam się własnymi ramionami, przytrzymując bliżej swojego ciała tę moją nieszczęsną bluzę, gdy zbliżałam się do śmietników. Worek co prawda się nie ruszał, ale... Teraz to już całkiem wyglądał jak zawinięte zwłoki.
Zwątpiłam.
- M-może... Powinniśmy jednak... Zadzwonić po gliny? - Spytałam niepewnie, zerkając kątem oka na mojego towarzysza. Kształt zawiniątka jak i jego rozmiary wcale nie dodawały mi teraz otuchy. Ciarki przeszły mnie po plecach, ale jakiś upierdliwy, wewnętrzny głosik jednak kusił, by worek otworzyć. Dość niechętnie, kucnęłam przy śmietnikach licząc, że jednak Abenarthy będzie moim głosem rozsądku...
Robin Baker
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Definitywnie należało się bać, a przynajmniej delikatnie niepokoić i oddać się wielkim niepewnościom. Worki na trupy były popularne. Szczególnie w zimie, kiedy - pożal się Lucyferze - Katolicy wynosili swoje drzewka na śmietnik. Wtedy całe wysypiska były zarzucane worami podobnymi do trupów. Jednak ludzie bez wiary w Szatana już dawno byli po swoim głupim kulcie. Jak tu pozostać racjonalnym skoro się nie da? Nie można, zwyczajnie nie można i nie należy!
   - Wiem, że nie jesteśmy teraz w centrum Manhattanu, ale u nas w mieście nie dzieją się takie rzeczy... - chciał przekonać sam siebie. Zaś nie chciał powiedzieć głośno takich słów tak nie dzieją się u nas zbrodnie. Chociaż gdyby miał zabić rytualnie prawiczka dla przyzwania jakiegoś demona - zrobiłby to bez mrugnięcia okiem. O ile na tej nieświętej ziemi jeszcze jakiś chodzi i ma więcej niż szesnaście lat. Och, liceum, to były piękne lata rozpusty poprzedzonej setką harlequinów. I to już nie wróci, zostają ino worki na rozmiar trupa.
   Marshall tuptał za Robin, bardzo mężnie, jak każdy pomocnik znany jedynie z tła tudzież głośnych okrzyków, że nadchodzi zwrot akcji. Tym razem nic nie krzyczał. Nic nie nadchodziło, ale złowieszcze skrzypienie pokrywy od śmietnika i dźwięk ścieków pod ich stopami, tworzyły symfonie godną niejednego horroru. A przynajmniej będą takowe tworzyć za trzydzieści lat w czasie glorii Neteflixa, ale nie wyprzedzajmy wydarzeń.
   - Nie będziesz mnie nawiedzać jak ją sprzedam? - Zadał pytanie, nie czując w powietrzu żartu. A trzymać gitary Robin nie chciał, bo przypominałaby mu o tej rychłej śmierci. No, jest jeszcze kwestia tego, że dziewczyna powracałaby do niego w koszmarach dopóki nie odzyskał jej instrumentu z lombardu. Czy kolejna opcja - wspomniane gliny uznałyby go za seryjniaka, który w ramach trofeów zbiera gitary (co brzmi jak plan na przyszłość).
   Robin się opierdalała w akcji, zaś Hall miał w sercu nieodparty lęk przelewający się na zmianę z brawurą. Ta druga miała swój moment, który jako jedyny mógł pomóc w ich patowej sytuacji. Chłopak nałożył rękawiczkę na łapę (chwała Lucyferowi za zimę) i otworzył cmentarny worek bardzo szybko. Jakby odkleiła plaster wosku podczas depilacji. Zaś - jako męski mężczyzna - wzrok z obrzydzeniem miał odwrócony w drugą stronę. Bo jednak Hall to taka pizda.
   - To coś żyje? - Zapytała koleżanki, odskakując od razu od worku. Po czym sekundy ciągnęły mu się bardzo leniwie, gdy powoli zdawał się przekonywać do ujrzenia tego... - Tego manekina?! - Stwierdził bardzo oburzony, widząc wystającą niewinnie rękę z worka. Nie znał żadnych zaklęć, które zmieniają człowieka w manekin. Tyle dobrze, sprawa była poza jego półświatkiem. - Tym bardziej nie powinniśmy dzwonić wcześniej po psy. - Chociaż w tym momencie bardzo chciał to zrobić.
Marshall Abernathy
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz
Robin Baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
Czy sama napędzałam tę panikę? Pewnie tak. Co najlepsze - nie mogłam winy za to zrzucić na filmy kryminalne, bo tych po prostu nie oglądałam. Ale artykuły w gazetach czy głupie książki pokroju tych spod pióra Agathy Christie? Jak najbardziej.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz... - Odparowałam na jego zapewnienie, chyba samej próbując nieco spuścić parę. Mogłabym przysiąc, że żołądek odwracał mi się na drugą stronę, na samą myśl, jakie obrzydlistwa mogą kryć się w tym worku. Co jeśli leżał tam właśnie jakiś nieszczęśnik, którego wykorzystali do sprzedaży organów na czarnym rynku? Albo jeszcze gorzej - poharatany trup jakiegoś członka gangu czy innej mafii? Tacy przecież nie cackali się w tańcu. Chociaż czy truchła nie powinny być wtedy topione albo zakopywane gdzieś głęboko w lesie, zamiast być zostawiane pod randomowym śmietnikiem w środku miasta? Jakoś tych kropek nie byłam w stanie teraz połączyć.
- Oczywiście, że będę! - Rzuciłam z oburzeniem, uderzając otwartą dłonią w ramię chłopaka, gdy to tak planował mój jedyny dobytek bezwstydnie sprzedawać. - Nie po to w spadku ją zostawiam, żebyś marne grosze od byle fajfusa za nią zgarniał! - No to się nie godziło, żeby mój najcenniejszy skarb, z wyrysowaną historią w postaci tony rys i starych neklejek od tak został przekazany w ręce bóg wie kogo. Znaczy nie, żeby ten sprzęt był cokolwiek wart, bo sama go kupiłam za marne grosze, no ale mimo wszystko!
W momencie, w którym Marshall sięgnął swoją dłonią do worka, niechybnie go rozrywając, sama chyba trochę spanikowałam. Kurczowo zamknęłam swoje oczy, lądując z kucek ostatecznie na tyłku i chyba tylko cudem powstrzymałam pisk z gardła, gdy ostatecznie... Okazało się, jakimi głupcami byliśmy.
Nie mogłam powstrzymać śmiechu, widząc zniszczonego manekina, na którym ktoś chyba za bardzo wyżył się twórczo.
- Ja pierdole... - Rzuciłam z wyraźną ulgą, podpierając na chwilę swoje czoło o kolana. - No, kurwa cyrk byśmy urządzili. - Nie chciało mi się wierzyć, ile ta marna pacyna nerwów mi przysporzyła. Tyle dobrze, że ostatecznie cała nasza misja mogła skończyć się na śmiechu.
- To co, majty do zmiany? - Zaśmiałam się ponownie, spoglądając już na mojego żywego towarzysza, po chwili sięgając w kierunku naszego byłago trupa, co by go do pionu postawić. - Bo John na pewno będzie chętny Ci pożyczyć! Ten styl, ta pewność siebie! - Nie mogłam się powstrzymać od dalszych żartów, choć jeszcze przed chwilą sama miałam ochotę popuścić pod siebie. No ale nasz nowy przyjaciel chyba nie miał nam tego za złe...
Robin Baker
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Pierwsze razy czarodzieja raczej odbywały się daleko od śmietników na podrzędnych uliczkach. Owszem, bardzo często w towarzystwie alkoholu i jakiś bluźnierczych piosenkach piosenkach. Jednak dalej miejscem docelowym nie był śmietnik. Raczej jakiś mniej tani hotel oddalony od miasta albo sala w szkółce niedzielnej. Nigdy śmietnik, czego chłop wolałby nie zmieniać.
   - Auć - warknął, pocierając sobie zbolałe ramię. Co prawda, bardziej bolało go to mentalnie niż fizycznie, ale dalej stanowiło to wielki ból. - Zrobię wszystko, żebyś mnie nie nawiedzała - powiedział z przekąsem, po czym prychnął śmiechem. Aby rozluźnić atmosferę. Bo może i gitary znajomej by nie sprzedał. A może zwyczajnie znał sztuczki, aby uodpornić się na dziwne nawiedzanie. I raczej dwie opcje są wielce prawdopodobne. Na ten moment Hall wolał nie sprawdzać żadnej z powyższych teorii. Wszak ta gitara to kawał historii, pamiętającej niejeden zgon. Pewnie ze dwa.
   Reakcją na stres Robin był śmiech, Hall natomiast brał to wszystko zbyt poważnie i kij z dupy mu nie wylazł. Twarz mu się zalała burakiem i chłód później pory uderzył go w twarz od razu. Wziął głęboki wdech, później wydech i nie umiał wydusić z siebie żadnego słowa. Patrzył jedynie z bólem w oczach na koleżankę i nie umiał uwierzyć w abstrakt tej sytuacji. Zignorował wszystkie jej komentarze, zaczynając chodzić w kółko. Jebnął niemal się z otwartej dłoni w twarz.
   - Daj mi moment - spojrzał na Johana. - Nowe gacie? - wysilił się na odbicie piłeczki z żartami, ale twarz miał dalej bardzo zatroskaną. - Kurwa, chyba wytrzeźwiałem - wyznał z głębokim smutkiem, oglądając lezący pod stopami manekina worek. Strzepnął ręce, siadając suchą dupą na wilgotnym betonie. Przyjrzał się ostatecznie postaci zaklętej w sklepowej witrynie. - Wygląda lepiej niż twój każdy gach, kiedykolwiek. To trzeba przyznać - zaczął kiwać głową. - Jeśli mu odkręcimy łeb to będzie dobrym kompanem do picia. Moja pospadkową gitarę mógłby trzymać. Bierzemy go na górę? - Bo to będzie drugi najbardziej wartościowy facet w mieszkaniu Robin, zaraz po Marshallu oczywiście, ale to zdaje się tak oczywiste, że nie trzeba mówić o tym głośno.
Marshall Abernathy
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz
Robin Baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
Nie specjalnie wierzyłam w jakiekolwiek nadprzyrodzone zjawiska. Byłam raczej realistką, jeśli chodziło o takie tematy. Ale z całą pewnością - gdy chodziło o mój najcenniejszy skarb, poza walkmanem i kolekcją kaset - znalazłabym sposób na powrót ze zmarłych, byle dopilnować bezpieczeństwa moich największych kosztowności!
Uśmiechnęłam się więc radośnie, gdy chłopak dał swoje "słowo", uznając, że zrobi co należy. Oh, jak mogłabym się zdziwić, gdyby rzeczywiście coś mi się stało...
Nie było jednak teraz miejsca na takie rozkminy, bowiem trzeba było się zająć biednym Johnem!
- Zostało nam jeszcze kilka browarów, da się to naprawić. - Odpowiedziałam dalej ze śmiechem na ustach. Widać... Znalazłam całkiem niezłą zabawę w całej tej sytuacji. - Od teraz będzie moją miłością. No bo patrz - taki Ci nigdy nie odpyskuje i na pewno Cię nie zostawi! - Dodałam po chwili z dumą, obejmując naszego nowego kompana. - Ani mi się waż robić krzywdy mojemu ukochanemu! Idzie cały, albo wcale. - Stwierdziłam ostentacyjnie, odwracając swoją głowę w geście niezadowolenia. Bo co to za tupet, sam łeb zabierać! A co, jeśli najdzie mnie na schowanie się w jego silnych, sztywnych ramionach?! - Ale... Ty go niesiesz. - Rzuciłam ostatecznie, przerzucając manekina w stronę Marshalla, co pewnie skończyło się ponownym upadkiem kukły na ziemię, zważając na fakt, że chłopak właśnie próbował złapać wilka.
Ja nie zamierzałam jednak dalej stać na tym mrozie i ryzykować jakimś zapaleniem płuc. Ruszyłam więc ponownie w kierunku klatki, tylko odwracając się co jakiś czas w kierunku mych towarzyszy, co by dopilnować, że nikt nie zostanie z tyłu. A jeśli tylko Pan Abernathy postanowiłby nie dźwignąć nowego przyjaciela - mordercze spojrzenie miało polecieć w jego kierunku.
Wspięłam się po schodach, do swojego mieszkania, dopiero teraz czując jak skostniały mi palce u dłoni. Zapewne minie chwila, zanim znów będę mogła złapać za gitarę, bo teraz - opuszki z całą pewnością by bolały. Pocierałam o siebie ręce, chuchając na nie co jakiś czas, nim złapałam za pełne puszki piwa. Jedną otworzyłam, a drugą trzymałam w dłoni, czekając na bruneta. Gdy ten tylko dotarł na górę, rzuciłam zamkniętym trunkiem w jego stronę.
- Nagroda. - Skomentowałam krótko, uśmiechając się słodko, nim mój dziób zanurzył się w gazowanym, procentowym napoju...
Robin Baker
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Westchnął. Bardzo ciężko westchnął. Dymek z jego ust zasłonił mu na dwie długie sekundy twarz oświetlaną jupiterem oddalonej lampy ulicznej. Jego płuca poczuły ulgę, ale głowa dalej tkwiła w szoku związanym z tym poleceniem niegodnym nawet słodkiego szczenięcia. Jednak jak baba każe to chłop musi, no trudno. Taki mamy klimat. No, ten podobno się ocieplał, ale póki co całka dwójka marzła tak bardzo, iż wiara w tę radiowa propagandę zdawała się bardziej niż odrealniona. Poza tym, ekolodzy, skąd oni się w ogóle wzięli i niby jak pozyskują wiedzę? Z drugiej strony - Kopernikowi tez nikt nie wierzył, a inne sprawy uznawane niegdyś za herezje są współcześnie wiedzą powszechną. Przynajmniej być powinny.
   - Dobra, żem go już wziął - oznajmił, poprawiając chwyt na Johanie. Poprzebierał nim kilka razy w rękach, szukając dobrej pozycji do dźwiganie. Aż w końcu mógł przecisnąć się przez drzwi wejściowe, menelską i jakże nagle klaustrofobiczną klatkę schodową, aby w bohaterskim geście upaść za progiem drzwi do mieszkanka. Cały czarowny na twarzy, rozgrzany i z lekka spocony, łapał każdy oddech, czując jak klatka piersiowa nieregularnie biegnie mu góra-dół. Z lekkim sceptyzmem spojrzał na łeb manekina ulokowany tuż obok niego. - Ty się tak... nie... zmęczyłeś, prawda? - Zapytał go, oczekując odpowiedzi, której dostać nie mógł. Ta też zdawała się oczywistą.
   - Dzięki - powiedział, wstając z ziemi, kiedy ożywił go zimny browar. Otworzył go bez większego zastanowienia. Zaś sam John miał już zostać tak pozostawiony na środku korytarza. Niech Robin robi z nim sobie co chce. - Twój Adonis chyba ma dla ciebie liścik - ruszył głową w kierunku kartki, która wypadła z marynarki jegomościa. Jednak Hall czuł się zbyt wyczerpany tym jakże rozległym wysiłkiem fizycznym, żeby skusić się o podniesienie jakiejś karteczki. - Całkiem romantyczne - rzucił z przekąsem.
Marshall Abernathy
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz
Robin Baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
Zamknęłam drzwi za moimi towarzyszami, wciąż sącząc złoty napój z puszki. W końcu nie chciałam żeby nasz nowy przyjaciel tu przemarzł, no nie? Bo o Marshalla jak widać nie musiałam się martwić, był już wystarczająco przegrzany. Komuś tu zdecydowanie brakowało cardio w życiu...
- No, przynajmniej nie zmarzłeś. - Stwierdziłam najbardziej uroczym tonem, na jaki było mnie stać, przywołując uroczy uśmieszek na swoją mordkę, nim przekroczyłam praktycznie nad chłopakiem, by ponownie zająć wcześniej okupowane miejsce pod oknem. Nim jednak zdążyłam to zrobić, doszły do mnie słowa mojego bardziej żywego towarzysza.
- Że co znowu? - Odwróciłam się, cofając te kilka kroków w kierunku korytarza. Schyliłam się po karteczkę...
- O fujka. Ma chyba kochankę! - Stwierdziłam niby z oburzeniem, ściągając długi włos z papieru i zrzucając go na ziemię. Porządkami będzie się martwić przyszła Robin - ta na kacu. Rozwinęłam zawiniątko, wczytując się w jego treść i aż mi oczy zabłyszczały, gdy na chwilę uwiesiłam się na Johnie, jakby mu "dziękując".
- Słuchaj, za namową tego Adonisa, masz niezwykłą przyjemność zabrać mnie na kręgle z 20% zniżką. Oczywiście, Ty stawiasz! - Rzuciłam radośnie, pokazując właśnie zgarnięty kuponik Abernathowi, gdy ponownie skierowałam swoje kroki w kierunku siedzenia, idąc niemal tanecznym ruchem. Popijałam po drodze swój browarek, ciesząc się ze zdobyczy. No bo hej - niecodziennie możesz sprowadzić we własne 4 kąty niemarudzącą drugą połówkę (o ile nie jest mowa o tej w szkle) i jeszcze rabaty na zabawę!
Usadowiłam swoje szanowne 4 litery na upatrzonym miejscu, siadając po turecku. Jakby mnie tak palce od mrozu nie bolały, pewnie nawet pokusiłabym się o zagranie "We are the champions" w geście tego zwycięstwa, ale na razie musiałam się tylko zadowolić melodią płynącą w mojej własnej głowie, gdy swoimi rękoma lekko kołysałam do tego niesłyszalnego rytmu.
Robin Baker
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Na słowo kochanka blondyn od razu podniósł dupę. Może nie do pionu takiego na nogach, ale oprał się o ścianę placami i siedział już tylko w połowie! A to dużo, zwłaszcza jak na człowieka, czekającego na płuca, które zostały dwie partie schodów za nim. Takiego też z płytkim oddechem. Ostatnio ktoś mu sugerował zapisanie się na aerobik, wtedy głupi odmówił. Teraz chętnie czerpałby benefity z takiego. Jedynie te benefity, bo o samym ćwiczeniu dla "przyjemności" myśleć nie potrafił. W końcu jak to brzmi - ćwiczę dla przyjemności. Pojebane jakieś i nieludzkie. Pewnie nawet w Piekle nie mają tak diabelskiej idei jak sport.
   - Kochankę?! - Powtórzył wielce prześmiewczo, starając się nadać słowu pewną powagę. Było z tym krucho. Po czym temat jakoby uciekł. Hall już podejrzewał prawdziwy liścik miłosny, co w niemal każdym innym kontekście byłoby bardzo słodkie i warte większej uwagi. Jednak teraz, przy otwartym piwku, trudno było racjonalizować cokolwiek. W duszy chłopaka grała muzyka, w sercu kotłowała się nienawiść do nowego kompana zabawy, bo już od wejścia do domu ma kochankę. Ten jego związek z Robin trwał niespełna trzy minuty. Żałosne. Faceci są żałośni - proste wnioski.
   - Mogę stawiać - wydał z siebie dziwny skrzek, był do tego niechętny. Przecież jakieś obycie towarzyskie głosiło jasno: kto zaprasza, ten stawia. Chociaż ta sytuacja z zapraszaniem zdawała się względnie niejasna. - Powiedź kiedy, a będę gotów. - Zamilkł na moment. Trochę po to, żeby złapać powietrze w płuca; trochę po to, żeby wrócić do poprzedniego tematu. - Ale jaka, kurwa, kochanka? - Powtórzył, już bardziej w stronę leżącego gacha Robin. Może i faceci byli żałośni, ale wciąż powinni mieć jakaś solidarność między sobą. Bros before hoes czy jakoś tak.
   - Podasz mi moją pospadkową gitarę? - Zapytał, wyciągając ręce w jej stronę. Z pozycji półsiedzącej zrobił taką, znów, leżącą. Jednak nie żałował niczego. Piwsko stało bezpiecznie po jego prawicy od strony tyłka, więc jeśli nagle ziemia trząść się nie zacznie - skarb tego domostwa był bezpieczny.
Marshall Abernathy
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz
Robin Baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
Wzruszyłam ramionami na to jego udawane oburzenie, wciąż ciesząc się złotym trunkiem, którego gaz tak przyjemnie uderzał teraz w podniebienie. Poza muzyką, brakowało tu jeszcze tylko jednego. Wyciągnęłam więc dłoń do stolika, gdzie leżała otwarta paczka fajek i dobyłam jednego, by po chwili - uzupełnić błogość jeszcze gryzącym dymem w swoich płucach.
- No i super. - Odparłam na jego zgodę, wypuszczając szarą chmurkę ze swoich ust, uśmiechając się od ucha do ucha. Idealne rozwiązania - ja grosza nie stracę, a zabawię się przednio! No bo co mogłam powiedzieć - z tymi marnymi dolarami, które znosiłam do domu na zbyt wiele atrakcji nie mogłam sobie pozwolić. Abernathy powinien się cieszyć, że chociaż tę melinę opłacałam, bo inaczej z Johnem byśmy dalej pod śmietnikiem siedzieli!
- Dam Ci znać, nie wiem czy Yimu mi w grafiku nie namiesza... - Jęknęłam żałośnie, podpierając swoją brodę o własną dłoń. Nie, żebym nie lubiła swojej pracy, ale jednak... Wolność poza nią lubiłam dużo bardziej. Widać jednak było - chłopak miał jednak większe zmartwienia na głowie.
- A bo ja wiem? Jakieś kłaki miał zaplątane w ten kupon. - Ponownie wzruszyłam ramionami, skupiając spojrzenie na wijącym się po podłodze Marshu - To na pewno już przeszłość, w końcu teraz ma mnie! A nie wygląda na chętnego do ucieczek. Chociaż... Chyba metamorfozę mu trzeba załatwić, bo te tatuaże na twarzy są trochę straszne. - Wzdrygnęłam się, kątem oka zerkając w kierunku Adonisa, gdy te wielkie czerwone krzyżyki na głowie manekina zdawały się przebijać nawet przez półmrok korytarza.
- E e ej! - Zaprotestowałam, prostując się już, gdy kolejny raz się inhalowałam. - Żadna pospadkowa, jeszcze dycham! - Zaprotestowałam, ostatecznie jednak sięgając do instrumentu. Ułożyłam go na podłodze i nogą popchnęłam go po dywanie, w kierunku mego towarzysza. - Ale no pokaż, na co Cię stać. Muszę się zastanowić, czy testamentu nie zmienić... - Dodałam po chwili z udawanym zwątpieniem w głosie, tym razem biorąc większego łyka ze swojej puszki.
No. Było idealnie.
Robin Baker
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Chwycił manekina za głowę, kierując ją w stronę Robin z bardzo poważną miną, mówiąc: zaraz będę mówić ważne słowa, ale szybko zanim zacznę się śmiać. I w sumie taka trochę refleksja o ludziach jest to, wszyscy są poważni dopóki nie zaczną się śmiać.
   - Zobacz, za trzydzieści lat. Może za pół wieku, takie skaryfikacje na twarzy będą pożądane przez gawiedź. A jako stara nie-panna za te pięć dekad, będziesz mogła nazywać się prekursorką trendów. Będziesz snuć opowieści, co to się nie działo za twoich lat szczeniackich, a dzieci z osiedla uznają cię za szaloną szajbuskę. O ile dożyjesz - wzruszył ramionami. I nawet się nie zaśmiał! Chociaż było blisko.
   - Nie możesz zmienić testamentu! - Stęknął od razu. Chwycił gitarę co najmniej tak, jakby od niej zależała jego przyszłość. W pewnym sensie zależała. W głównej mierze taka towarzyska, ale gdyby familia miała go wydziedziczyć to jedynie ta gitara zostałaby mu z doczesnych uciech. No, jeszcze należałoby się pozbyć Robin, ale to ta część planu, o której Marshall myśleć bardzo nie chciał. Nawet nie zamierzał poświęcać temu więcej czasu i energii. - Jakieś życzenia? Bo ja nie wiem, czy mam ochotę na zawodzenie Madonny? Nieee... - odpowiedział sam sobie. Gitarę przewiesił sobie przez ramię, żeby nie spowodować więcej szkód dziś. A taki tam przebłysk alkoholowej świadomości. - Niech będzie Sympathy For The Devil, namówiłaś mnie - no super, rozmowa sama ze sobą.
   Pojedyncze nutki wybrzmiały spomiędzy strun, Hall obserwował jak jego palce niemal dobrze trafiają w akordy. Powoli zaczął ruszać głową góra-dół i po czasie doszły do tego jakieś słowa. Oczywiście, od środka piosenki, bo kto znałby cały repertuar na pamięć? No debil jakoś no.

/zt
Marshall Abernathy
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz