Witaj,
Nathan Abernathy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t535-nathan-abernathy#2457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t546-nathan-abernathy
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t553-nathan-abernathy#2805
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t547-nathan-abernathy
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f101-cold-hall
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t535-nathan-abernathy#2457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t546-nathan-abernathy
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t553-nathan-abernathy#2805
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t547-nathan-abernathy
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f101-cold-hall
Nathan Abernathyft.James McAvoy

nazwisko matki Bloodworth
data urodzenia31.10.1944
miejsce zamieszkaniaCold Hall, Eaglecrest
zawódBadacz Magii
status majątkowybogaty
stan cywilnykawaler
wzrost 178 cm
waga 62 kg
kolor oczu szarozielone
kolor włosówczarne
odmiennośćsłuchacz
umiejętność....................
stan zdrowiazdrowy
znaki szczególneznamię na lewej stopie (księżyc), blada skóra

magia natury: 5 (II)
magia iluzji: 5 (II)
magia powstania: 15 (II)
magia odpychania: 0 (I)
magia anatomiczna: 5 (II)
magia wariacyjna: 5 (II)
siła woli: 5 (II)
zatrucie magiczne: 2

sprawność: 3
SZYBKOŚĆ: I (1)
UDŹWIG: I (1)
WALKA WRĘCZ: I (1)
charyzma: 4
DOWODZENIE: I (1)
KŁAMSTWO: I (1)
PERSWAZJA: I (1)
SAVOIR-VIVRE: I (1)
wiedza: 17
ANATOMIA: I (1)
NAUKI ŚCISŁE: I (1)
TEORIA MAGII: II (6)
RELIGIOZNAWSTWO: I (1)
LITERATURA: I (1)
HISTORIA: I (1)
JĘZYKI OBCE (ŁACINA): II (6)
talenty: 2 (0+2)
CELNOŚĆ: I (1)
PERCEPCJA: I (1)
reszta: 16


DZIECIŃSTWO

Wiedział, że nie może powiedzieć, żeby było jakieś złe. W końcu urodził się w naprawdę uprzywilejowanej pozycji. Syn z bogatego czarodziejskiego rodu, do tego rodu zasiadającego w Kręgu i cieszącego się niemałą renomą. Dzięki swojemu szczęściu mógł dorastać z dala od typowych problemów ludzi, którzy dopiero co pożegnali się z Drugą Wojną Światową i dalej w mniejszym lub większym stopniu lizali rany po niej. Dobrze, że ród Abernathy nie mieszkał od dawna w europie i młody chłopak dopiero po latach dowiedział się, w jakich czasach przyszło mu się narodzić.
Każdy medal ma jednak dwie strony. Może i nie musiał narzekać na pusty brzuch, dziurawe ubrania, chłód czy wykluczenie przez społeczeństwo, ale za to nie mógł cieszyć się aż taką wolnością, jak inni rówieśnicy. Jako urodzony pośród obecnego synonimu szlachty, od najmłodszych lat musiał uczyć się, jak należy się zachowywać w towarzystwie, co wolno mu nosić, co może robić w wolnym czasie i w jaki sposób się wypowiadać. Nazwisko zobowiązywało i wymagano od niego, żeby nie przynosił wstydu rodzinie. Nathan był jednak tylko dzieckiem, więc to "zachowywanie się" różnie mu nieraz wychodziło. Był ciekawy świata i choć nie chciał świadomie robić dorosłym na złość, to fantazja nieraz go ponosiła i w swoich dziecięcych badaniach zdarzało mu się coś uszkodzić. Nic więc dziwnego, że pomimo zdolności magicznych w rodzinie i dostępu do szybkiej pomocy medycznej, zdążył dorobić się paru drobnych blizn po rozcięciach czy poparzeniach. Na szczęście z wiekiem zaczął się on uspokajać i jego ciekawość świata przeniosła się bardziej na czytanie książek i już lepiej zabezpieczone młodociane badania nad działaniem świata. W międzyczasie skupianą na nim uwagę zdążyły skraść dzieci jego kuzyna, które sam postrzegał bardziej jak młodsze rodzeństwo niż swego rodzaju bratanków.
Znaczący wpływ na jego uspokojenie się miała również strata ojca, po którym Nathan odziedziczył fascynację nowościami w nauce i magii. Mężczyzna osierocił syna, gdy ten miał dopiero czternaście lat. Jego matka chętnie powróciłaby na stałe do własnej rodziny, ale dla rodu Abernathy ważne było wychowanie dorastającego czarownika w zgodzie z jego dziedzictwem.
Sam Nathan nie lubi wspominać tamtego okresu. Musiał patrzyć na załamaną matkę i miał wrażenie, że co chwila kursuje między jednym domem a drugim. Jego matka wolała oczywiście bywać u sióstr, które wspierały ją w tym trudnym czasie. Z czasem wizyty u Bloodworth stały się znacznie rzadsze, a nastolatek mógł skupić się na rozwijaniu relacji z dorastającym kuzynostwem. Dzięki tamtemu ciężkiemu okresowi znacząco zbliżył się jednak do swojej drugiej rodziny, na co zapewne nie miałby aż tylu okazji, gdyby wychowywał się w pełnej rodzinie.

NAUKA I MAGIA

Ten aspekt życia nie był dla niego jakimś specjalnym problemem. Od dziecka wychowywał się wśród uczonych i sam lubił zgłębiać wiedzę, więc jedyny problem jaki mogli z nim mieć nauczyciele, to zadawanie przez niego masy pytań wykraczających poza podręczniki. Jasne, były przedmioty, które mniej go interesowały i nie był już tak chętny do uczenia się z nich. Zawsze jednak starał się nie spadać w nich poniżej średniej w klasie, bo to mogłoby zostać mu później wytknięte przez rodzinę, a wolał jednak jej nie podpadać bardziej, niż było to konieczne.

Magia od dziecka go interesowała. W końcu kto nie chciałby za pomocą siły woli i krótkiej inkantacji dokonywać cudów albo ułatwiać sobie życia? Z jego dziecięcej perspektywy było to nie do pomyślenia, jak niektórzy mogą świadomie rezygnować z używania swojego daru. Jasne, ostrzeżenia na temat skutków wysokiego zatrucia magicznego trochę studziły jego zapał, ale był przekonany, że i z nimi da sobie jakoś radę. W końcu istniały sposoby na obniżanie jego poziomu, więc wystarczyło znaleźć odpowiedni balans.
Uczęszczanie do Szkółki Kościelnej było dla niego smutnym zderzeniem z rzeczywistością. Jego plany na temat opanowania tych wszystkich ciekawych zaklęć i rytuałów, o których zdążył przeczytać w książkach jeszcze zanim dostał swój własny pentakl, okazały się znacznie trudniejsze do wprowadzenia w życie, niż podejrzewał. Jasne, wiedział, że są różne ścieżki, że uprawianie magii nie jest łatwe, ale jakoś w swojej młodzieńczej wyobraźni zakładał, że wystarczy dużo pracy i pilnej nauki, by pogodzić ze sobą różne dziedziny i przyspieszyć proces uczenia się. W końcu miał w domu tyle książek i był już przyzwyczajony do siedzenia nad nimi przez długie godziny zamiast bawienia się zabawkami czy słuchania radia.
Cóż, przeliczył się. Początkowe próby pogodzenia wszystkich dziedzin naraz, a do tego chęć opanowania również zaklinania, jak i magii szycia czy osadzania klejnotów, a do tego jeszcze uczenia się niemagicznych dziedzin spaliły na panewce. Między szesnastym a osiemnastym rokiem życia zaczęło do niego wreszcie docierać, że jeśli chce być w czymś naprawdę dobry, to musi skupić się na dogłębnym opanowaniu jednej dziedziny, a później może dorzucić do niej jakąś drugą i trzecią. Próby bycia asem ze wszystkiego prędzej doprowadziłyby go do szaleństwa albo śmierci z przepracowania, niż faktycznego stania się świetnym we wszystkim.
Niemniej jednak, nie zamierzał się tak łatwo poddać. Był kreatywny i chciał badać świat na wiele różnych sposobów, a skupiając się na jednej ścieżce, mogłoby mu wiele umykać w czasie badań. Pozostała mu więc mozolna nauka i próby zostania prawdziwym człowiekiem renesansu.
Po zakończeniu szkoły, od razu udał się na studia do Tajnych kompletów, próbując swoich sił na różnych wydziałach, by wynieść z nich jak najwięcej. Nie wszystkie z nich udało mu się jednak skończyć z uwagi na brak skupienia na jednej dziedzinie. Ostatecznie zakończył powodzeniem pierwszy poziom Teorii Magii i przeniósł się później na Magię Rytualną gdzie zagrzał miejsca znacznie dłużej, bo dotarł aż do trzeciego etapu.
Dzięki tym studiom na długie lata utonął w badaniu opasłych tomów opisujących dokładne czynności, jakich wymagało prawidłowe i bezpieczne odprawianie ich. Sporządzał notatki, godzinami chodził za profesorem i zadawał pytania by dowiedzieć się więcej na tematy, na które odpowiedzi nie mógł odnaleźć w rodzinnej bibliotece, a ostatecznie testował kolejne inkantacje przesiadując na podłodze w otoczeniu świec. Rytuały i eksperymentowanie z nimi nie zawsze kończyło się powodzeniem czy zwykłym nie zapaleniem się świec. Na tym etapie zaczęły pojawiać się poważniejsze skutki uboczne praktycznie codziennej zabawy z magią - zatrucie. Początkowo nie zauważał efektów, bo jako pilny student zrzucał wszystkie symptomy na przepracowanie. Zawroty czy bóle głowy łatwo było zrzucić na niewystarczającą ilość snu albo minusy bycia słuchaczem. Metaliczny posmak w ustach? Pewnie znowu za mocno szczotkował zęby i krwawiło mu dziąsło. Mrowienie palców? Powinien lepiej dbać o temperaturę w swojej pracowni, bo znowu było w niej za zimno. Dopiero kiedy zbiegło się to z próbą wykonania cięższego rytuału, wszystkie nawarstwiające się zaniedbania dały o sobie znać. Nathan stracił przytomność i upadł ledwie żywy na podłogę. Gdyby nie znalazła go wtedy jego matka, idąca by po raz kolejny suszyć mu głowę, że powinien więcej odpoczywać, mógłby skończyć jak jego ojciec, którego zabiły źle przeprowadzone badania. Po tym zajściu Nathan musiał spędzić parę miesięcy w łóżku, ciągle wysłuchując, że powinien o siebie lepiej dbać. Nawet dostał od jednej ciotki do przeczytania parę książek na temat środków ostrożności przy przeprowadzaniu rytuałów oraz na co zwracać uwagę, gdy można być wystawionym na czynniki sprzyjające rozwojowi zatrucia magicznego. Nie były to zbyt przyjemne lektury, ale stanowiły dobre dopełnienie nauczki na przyszłość, że z magią należy uważać albo historia jego badań zakończy się jeszcze zanim dokona większych przełomów. Po tym wydarzeniu faktycznie zwolnił i zdecydował się dać sobie więcej czasu na przedstawienie ostatecznego projektu, którym był rytuał uczący odtwarzacze muzyki dobierania odpowiedniego utworu z listy do nastroju posiadacza. Po uzyskaniu tytułu Alfy i Omegi z dziedziny rytuałów, mężczyzna postanowił zrobić sobie nieco przerwy od uczelni i skupić się na poukładaniu spraw prywatnych.

MIŁOŚĆ

To zawsze była dla niego trudna kwestia. Dziewczyny, a później i kobiety były... dziwne. Niby ładne, a z niektórymi z nich nawet dało się pogadać, ale jakoś nie odczuwał względem nich tego, co opisywali jego rówieśnicy. W większości były dla niego po prostu neutralne i dziwiło go, że są inaczej traktowane, choć też były po prostu ludźmi. Wydawało mu się, że może on po prostu jest jakiś uszkodzony i nigdy nie zrozumie, dlaczego innych ciągnie do bliskości fizycznej.
Sprawa wyjaśniła się dopiero na studiach z Teorii Magii. Tam poznał Jamesa, który przyjechał do miasta specjalnie by uczęszczać do Tajnych Kompletów. Panowie naprawdę się zżyli. Godzinami mogli rozprawiać na tematy poruszane na wykładach albo śmiać się z rzeczy, które ich obu bawiły. Nawet spacery po lesie albo wypady na miasto były dla Nathana znacznie przyjemniejsze, kiedy towarzyszył mu w nich nowy przyjaciel. Z czasem zaczęło się jednak robić nieco dziwnie.
Abernathy zaczął się momentami łapać na tym, że zamiast skupić się na wspólnej nauce, wyli przyglądać się, jak promyki słońca przyjemnie tańczą w kasztanowej czuprynie towarzysza. Albo, że w czasie rozmowy miewa problem, by oderwać wzrok od jego twarzy. James zawsze miał takie piękne oczy? Teraz Nate miał wrażenie, że przypominają swoim kolorem ocean. Nie zawsze było też dla niego ważne co dokładnie kolega do niego mówił, ale w jaki sposób to robił. Nawet kiedy nie mówił bezpośrednio do niego, a rozmawiał z innymi osobami na uczelni, to brunet łapał się na tym, że przestawał czytać książkę, a zamiast tego zerkał na przyjaciela i jeszcze słyszał później pytania "dlaczego się tak uśmiecha". Może jeszcze gdyby James był dziewczyną, to Nathana wcześniej by olśniło, co oznaczają te znaki, a tak zostanie pocałowanym przez przyjaciela, zaszokowało go do tego stopnia, że najpierw go zamroziło, później zaczął coś bez sensu dukać, a ostatecznie zrobił się cały czerwony, uciekł z pokoju kolegi, potykając się o własne nogi i o mało nie skręcając sobie karku na schodach. W samotności czekał go później ogromny kryzys egzystencjalny, kiedy zaczęło do niego wreszcie docierać, że chyba naprawdę czuje do Jamesa te wszystkie rzeczy, które powinien mieć zarezerwowane do odczuwania jedynie względem dziewczyn. Niby obiło mu się o uszy, że zdarzają się i takie przypadki, ale rodzina go chyba zamorduje, jeżeli okaże się, że jest jednym z takich przypadków, które wolą facetów. Z drugiej strony, to było naprawdę przyjemne, kiedy szatyn był przy nim tak blisko... W skrócie miał przerąbane. Nie potrafił jednak oprzeć się spędzaniu czasu z kimś, kto tak bardzo go rozumiał i tak strasznie uszczęśliwiał samą swoją osobą. Musieli naprawdę uważać, żeby nikt się nie zorientował, że ich relacje zaczynają coraz bardziej wykraczać poza przyjacielskie. Gdyby wyszło na jaw, że Abernathy związał się z jakimś przyjezdnym czarodziejem bez rodowodu, facetem i to jeszcze hodującym na sobie co jakiś czas łuski... W tym momencie zamordowaliby ich już chyba obu i to dosłownie.
Jakimś cudem wszystko się jakoś układało, a przyjaciele zaczynali snuć powoli plany dotyczące wspólnych badań, które nie tylko łatwiej byłoby im prowadzić razem, ale również byłyby dobrym uzasadnieniem, dlaczego spędzają ze sobą aż tak wiele czasu również po studiach. Może nawet udałoby im się znaleźć dla Nathana dziewczynę, która zgodziłaby się na ślub wyłącznie na papierze i mieliby święty spokój? W końcu sama mogłaby być wtedy w związku z kimś innym.
Sielanka musiała dobiec wreszcie końca. Pech chciał, że kiedy James zażywał pewnej nocy swojej przymusowej kąpieli w oceanie, zdarzył się wypadek. Podobno sprawdził, czy na pewno nie będzie w okolicy żadnych ludzi. Zawsze to robił i latami mu się to udawało. Tym razem zginęły jednak trzy osoby, a czwarta rozpoznała go, gdy się żywił. Zanim James wrócił do zmysłów, było już za późno, żeby zapobiec rozniesieniu się informacji, że student Tajnych Kompletów to syrena. Był spalony i musiał się wynosić. Przez chwilę Abernathy był nawet gotów uciekać razem z nim, ale ukochany mu to wyperswadował. Miał dość patrzenia, jak Nathan ryzykuje zaprzepaszczeniem sobie życia ze względu na młodzieńczą miłość do syreny. Kazał mu zostać w Hellridge i nigdy go nie szukać.
I ludzie po rozstaniu się niby zbierali? Przez pierwsze lata czarownik jakoś w to nie wierzył. Słuchanie o tym, jaki to cud, że sam nie został ofiarą "tej przebrzydłej syreny", z którą spędzał tak wiele czasu, wcale nie pomagały mu poczuć się lepiej. Do tego ciągłe kłamstwa, że jak mógł się nie zorientować, mając dar do widzenia przeszłości. Faktycznie, do dzięki niemu odkrył sekret Jamesa, ale przed innymi musiał udawać, że po prostu nie pojawiło się to w żadnej przypadkowej wizji, a sam za bardzo szanował jego prywatność, by szukać o nim informacji, których sam nie wyjawiał. Coraz częstsze próby zachęcenia go do znalezienia sobie żony też nie były mu na rękę. Z biegiem lat okazało się, że potrafi poczuć coś również do kobiety, ale jakoś nigdy nie rozwinęło się z tego nic, co mogłoby postawić go przed ołtarzem. Zawsze szedł w zaparte, że a to nie ma na takie rzeczy czasu, a to jest właśnie po rozstaniu i leczy złamane serce, a to szuka prawdziwej miłości, a to właśnie urodziły się komuś w rodzinie dzieci i to nie moment na zakładanie nowej rodziny... Miał świadomość, że prędzej czy później jego wymówki mogą przestać wystarczać. Nawet był otwarty, żeby faktycznie się z kimś związać! Chyba po prostu jakoś nie miał do tej pory szczęścia.

ODMIENNOŚĆ

Talent do odczytywania przeszłości ujawnił się u chłopaka dosyć wcześnie, bo gdy ten miał niespełna siedem lat. Początkowo jego bóle głowy i mdłości były zwalane na stres związany z nowym otoczeniem, a pojawiająca się przed oczami mgła była odczytywana jako jeden z objawów migreny. Dopiero gdy z czasem mgliste kształty zaczęły przybierać wygląd bardziej rzeczywistych obiektów, rodzina zorientowała się, że chłopiec może być posiadaczem niezwykłej i szanowanej umiejętności. Natychmiast zadzwoniono do odległego wuja o podobnych zdolnościach, aby zajął się pomaganiem Nathanowi w zapanowaniu nad jego błogosławieństwem. Zwłaszcza że niekontrolowane wizje mogłyby sporo namieszać w głowie młodzieńca i jego dar stałby się przekleństwem nie tylko jego, ale i całej rodziny. W końcu Abernathy nie chcieliby chwalić się krewnym, który oszalał przez dar zdobywania wiedzy.
Rozwijany talent miał w sobie wiele zalet, a jego efekty uboczne były do przeżycia. Ba, przez lata mężczyzna zdążył się do nich nawet zwyczajnie przyzwyczaić. Odpowiednie leki czy ziołowe napary pomagały mu w najgorszych momentach, a jeśli i to nie pomagało, to zawsze można było zająć się pracą przy książkach i badaniach, która nie wymagała gwałtownych ruchów ani szwajcarskiej precyzji.
Nathan nie lubił chwalić się swoim talentem, gdyż wolał stosować go na własny użytek i nie ryzykować, że ludzie zaczną się bać podawania mu nawet dłoni. Zdarzało mu się w ten sposób badać przedmioty dla rodziny albo pomóc zabłąkanemu zwierzakowi wrócić do prawowitego domu. Raz nawet pomógł ciotce sprawdzić, czy mąż jej przypadkiem nie zdradza. To akurat był widok, który młody Abernathy musiał później wyrzucić z głowy za pomocą magii, bo zwyczajnie nie był gotowy na życie ze wspomnieniem jego wuja zabawiającego się na różne sposoby z trzy razy młodszą od niego panną. Jego dar pozwolił mu również przypadkowo odkryć fakt, że jego pierwsza miłość przywdziewa co jakiś czas łuski. To również było dosyć traumatyczne. Całował się normalnie z przyjacielem, poczuł zawroty głowy, a po odsunięciu się i otwarciu oczu, zobaczył Jamesa w jego syreniej formie, jak siedział na skale i coś śpiewał.


WIARA

Za dzieciaka spijał z ust matki każde słowo, kiedy opowiadała mu na dobranoc stare dzieje ludzkości oraz o zaszczytach, jakie czekają sługi Lucyfera po ich śmierci. Cieszył się z obchodów każdego święta i lubił myśleć, że potężne istoty nad nim czuwają oraz słuchają jego modłów. Z wiekiem zaczęło się to jednak bardziej komplikować. Zaczął dowiadywać się więcej o świecie i czytać na własną rękę. Nadal wierzył w istnienie aniołów, demonów i im pochodnych, ale zaczął powątpiewać w motywy kierujące tymi istotami oraz ich stosunek do ludzi. Zaczęło mu się wydawać, że byli traktowani jedynie jako pionki w ich prywatnej grze i czczenie ich z tak wielką miłością sprawiało mu już trudności. Swoje przemyślenia zachowywał dla siebie, aby nie martwić otoczenia swoim kryzysem wiary, a także nie ściągnąć na siebie niepotrzebnych kłopotów. Młodzieńczy bunt zaczął się u niego na szczęście uspokajać, zamiast pogłębiać. Kościół, do którego należał, zaczął ponownie nabierać dla niego sensu, ale już w mniej dziecinny, a bardziej realistyczny sposób. Żadna istota na tym świecie nie była idealna i jej podstawową motywacją zawsze będzie dbanie o samą siebie. Anioły wcale się w tej kwestii nie różniły, więc nie było co chować urazy, że Lucyfer czasem szkodził rasie ludzkiej czy kierował się własnym zyskiem. Warto było docenić, że ostatecznie zyskali dzięki niemu całą ziemię, później wiedzę od zesłanych dzięki niemu aniołów, a ostatecznie magię i instrukcje, jak jej używać. Może i nie był ich cudownym wybawcą, ale ostatecznie skorzystali na jego czynach. Przynajmniej ci obecni ludzie. Patrząc na wszystkie wydarzenia w ten sposób, znacznie łatwiej było mu chwalić Lucyfera i resztę. Po prostu wolał dodawać w myślach, za co dokładnie sam oddaje im cześć.

PRACA I PLANY

Z uwagi na majątek rodziny, Nathan nie musiał martwić się szukaniem źródła utrzymania zaraz po ukończeniu szkoły. Zamiast tego mógł iść na studia i dalej skupiać się na poszerzaniu swojej wiedzy w różnych aspektach magii. Można by powiedzieć, że poszedł w ślady ojca i zajął się badaniami na pełen etat, otrzymując na nie dofinansowania albo wydając na rynek poprawione podręczniki do zgłębiania magii. W końcu przyjemniej czytało się dzieła pisane dzisiejszym językiem, a nie przeszło trzystuletnie tomy, w których poszukiwana wiedza bywała czasem bardzo dziwnie rozsiana. Dostosowane do dzisiejszych potrzeb zaklęcia i rytuały również okazywały się przydatne. W końcu bez badaczy takich jak on, młodzież nie miała by odtwarzaczy muzyki dopasowujących się do nastroju słuchacza czy telewizorów, przełączających program na ten najbardziej interesujący.

W planach ma na pewno ciągłe doskonalenie umiejętności oraz dokonywanie dalszych odkryć. Dalej w lanie jest opcja powrotu na jakieś studia albo objęcie posady wykładowcy, jeśli takowe się zwolni. Zastanawia się również nad przejęciem tytułu Nestora Rodu, co mogłoby być mu i młodszym krewnym całkiem na rękę. Uwiera go, że Nestorami zostawali najczęściej staruszkowie, niemający pojęcia o tym, jak bardzo zmienił się już świat od czasu, gdy sami byli młodzi. Wszystko przyspieszało i stare tradycje wymagały usprawnień, a kto jak kto, ale doświadczony naukowiec wiecznie młody duchem mógł na ten temat trochę wiedzieć. Przynajmniej w swoim mniemaniu.

Nathan Abernathy
Wiek : 40
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Cold Hall
Zawód : Badacz Magii
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Witaj w Piekle!
W tym momencie zaczyna się Twoja przygoda w Hellridge. Zachęcamy Cię do przeczytania wiadomości, która została wysłana na Twoje konto w momencie rejestracji, znajdziesz tam krótki przewodnik poruszania się po Die Ac Nocte. Obowiązkowo załóż teraz swoją pocztę i kalendarz, a także, jeśli masz na to ochotę, temat z relacjami postaci. Możesz już rozpocząć grę. Zachęcamy do spojrzenia w poszukiwania gry, w których to znajdziesz osoby chętne do fabuły.

I pamiętaj...
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.


Sprawdzający: Frank Marwood
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Rozliczenie

Ekwipunek


Aktualizacje
27.02.23 Zakupy początkowe (+100 PD)
27.02.23 Osiągnięcie: Pierwszy krok (+150 PD)
04.03.23 Surowce i składniki (styczeń-luty 1985)
5.03.23 Osiągnięcie: Co do słowa (+10 PD)
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej