Czarownicy szykują się do świętowania Nocy Walpurgii. Zaobserwowano wybuchy magiczne na terenie Hellridge, a w Saint Fall zaczyna robić się coraz bardziej niebezpieczne. Coraz częściej słyszy się o radykalizacji Kościoła, ale pojawiają się głosy przeciwników tego nurtu. Co zmienią nadchodzące wybory?
Lepszy pokój najgorszy Niepewne czasy wymagają pewnego działania. Na którą stronę przechyli się szala?
I ujrzałem ziemię nową Cripple Rock przeżywa kolejny wstrząs, wypluwając dziwactwa, jakich świat nie widział.
Czarna Msza Oto nastają ciężkie czasy – módlmy się do Piekielnej Trójcy.
Niech żyje bal Na wystawnym balu Krąg świętuje sabat pośród tańca i plotek.
Noc Walpurgii Najważniejszy z sabatów zaprasza wszystkich atrakcjami na wzgórza Cripple Rock.
Wybory Los Saint Fall leży w Twoich rękach – wybierz swojego kandydata na burmistrza.
Pomożecie Pomożemy! W odbudowie Hellridge potrzebna jest pomoc. To jak? Pomożecie?
Człowiek jest jak ćma Zwyczajnego dnia czarownicy poznają niezwyczajne istoty, stając przed moralnymi wyborami.
Spotkanie Kowenu Dnia Wrota Piekieł zostały otwarte – Kowen bez prefekta musi się naradzić co dalej.
Spotkanie Kowenu Nocy Wśród śmiertelnych zamieszkała Lilith – Matka wzywa swój Kowen na spotkanie.
nazwisko matki Hodges data urodzenia 22 lutego 1962 miejsce zamieszkania Little Poppy zawód studentka medycyny i magii anatomicznej, kelnerka status majątkowy ubogi stan cywilny panna wzrost 158 cm waga 50 kg kolor oczu niebieski kolor włosów ciepły brąz odmienność - umiejętność - stan zdrowia dobry znaki szczególnebardzo intensywnie niebieskie oczy; liczne piegi; drobna budowa oraz znamię w kształcie liścia na udzie
magia natury: 0 (I) magia iluzji: 0 (I) magia powstania: 5 (II) magia odpychania: 0 (I) magia anatomiczna: 20 (III) magia wariacyjna: 0 (I) siła woli: 5 (II) zatrucie magiczne: 1 sprawność: 3 UDŹWIG: I (1) SZYBKOŚĆ: I (1) PŁYWANIE: I (1) charyzma: 1 PERSWAZJA: I (I) wiedza: 18 magicyna: II (6) zoologia: II (6) MUZYKA: I (1) astronomia: I (1) botanika: I (1) łacina: I (1) TEORIA MAGII: I (1) RELIGIOZNAWSTWO: I (1) talenty: 14 PERCEPCJA: II (6) ZRĘCZNOŚĆ DŁONI: II (6) gotowanie: I (1) alchemia: I (1) reszta: 7 PSO
rozpoznawalność I (anonim) elementary school Big Pine w Wallow high school Paradise High w Little Poppy Crest edukacja wyższa Saint Fall University, medycyna; Tajne Komplety, magicyna moje największe marzenie to zostanie chirurgiem, duma ze strony rodziców, ratowanie życia, założenie własnej rodziny (kiedyś); walkman najbardziej boję się utraty najbliższych, samotności, rozczarowania rodziców, porażki, braku akceptacji ze strony rówieśników w wolnym czasie lubię hodować żuczki, czytać, słuchać radia, edukować na temat zdrowia i przyrody wszystkich dookoła, magię anatomiczna znak zodiaku wodnik
I. Rodzina
Ich dom zawsze pachnął domową szarlotką, waniliowym aromatem do wypieków i suszonymi ziołami zawieszonymi nad starymi okiennicami. Podłoga zawsze skrzeczała, gdy w nocy zakradała się do lodówki po ostatni kawałek ciasta, sprawiając, że jej obecność stawała się znana wszystkim domownikom. Zawsze było ich dużo; ciężko było o samotność, w domu pełnym głosów, stukań narzędzi czy garnków. Śmiechy jej sióstr zawsze niosły się najgłośniej, gdy musiała akurat uczyć się do egzaminu, nosem wędrując po uciekających jej od zmęczenia liter. Mówili jej często, jak podobna była do ojca, co dla niej było największym komplementem. Prawda była taka, że jakiekolwiek porównanie — czy do matki, czy do ojca, budziło w niej dumę i coraz większą potrzebę przypodobania się nim. Nocami odczuwała czasami lęk, że mogłaby zrobić coś, co ich zasmuci. Znikał jednak szybko, gdy ciepła ojcowska dłoń dotykała z dumą jej ramię, gdy kolejny test napisała najlepiej z całej klasy lub doskonale znała odpowiedź na pytanie zadane w szkółce kościelnej.
Była posłuszna, zawsze robiła, co od niej oczekiwano, zawsze chętnie pomagając czy to w obowiązkach domowych, czy w szopie ojca. Lubiła przesiadywać z matką w ogrodzie, chociaż bardziej od kwiatów, wolała sprytnie przemykające między roślinami żuczki czy inne owady. Zamiast bajek na dobranoc, wolała czytać atlasy przyrodnicze, z łatwością zapamiętując coraz to nowsze nazwy gatunków. Z czasem zaczęła łapać żuczki do słoików, z początku w swojej amatorskiej hodowli popełniając bardzo podstawowy błąd — zapomniała wywiercić dziurek i następnego ranka, wszystkie trzy żuczki leżały brzuszkami do góry. Zapłakana przybiegła do mamy, rozumiejąc wtedy po raz pierwszy, że organizmy żywe mają taką cholerną przypadłość, że umierają.
Jej matka zawsze była piękna, a ojciec zamyślony, jednak Winnie nigdy nie wątpiła w to, że się kochali czy że kochali ich. Miłość czuć było w domu Marwoodów niemal tak wyraźnie, co waniliową esencję w szarlotce. Niemniej — zawieszona gdzieś pośrodku swojego licznego rodzeństwa, często czas spędzała sama. Lubiła spędzać sama; czytać, robić to, co do niej należy czy obserwować resztę domowników. Z troską zawsze opatrywała zdarte kolana młodszego rodzeństwa czy patrzyła krzywo, gdy któreś z nich nie chciało zjeść wszystkich warzyw podczas obiadu.
Chciała być silna jak ich matka i mądra jak ich ojciec. Swoje życie spędzić na byciu pożytecznym, przydatnym dla przede wszystkim ludzi i otoczenia dookoła. Zawsze pomocna, zamknięta jednak trochę we własnej głowie, żyje bardziej w książkach i głębokich zakątkach lasu, niż z ludźmi. Poza rodziną, relacje nie przychodzą jej naturalnie; zawsze powie coś niewłaściwego — zbyt wiele powie o żukach, a za mało o sobie.
II. Lucyfer
W ich domu poszanowanie dla Kościoła Piekieł nie było czymś, co można negocjować. Winnie nigdy tego nie kwestionowała, z radością zapamiętując treść Księgi Bestii, nie mając większego problemu z recytowaniem fragmentów, gdy o to poproszona. Z początku, jak dla wielu dzieci, wiara była dla niej czymś oczywistym, aczkolwiek niezrozumiałym — dopiero z czasem przyszła głębsza świadomość i zrozumienie poza samym zapamiętaniem dogmatów. Dorastała w dogłębnym poszanowaniu magii, jak i woli Lucyfera, aktywnie zawsze uczestnicząc we wszelakich uroczystościach, uciszając młodsze rodzeństwo, jeśli rozmawiały ze sobą rozproszone. Niegdyś, mając jeszcze zbyt mało lat, aby pojąć wagę tych słów, orzekła rodzicom wszem wobec, że gdy dorośnie, to zostanie kapłanem, miesiąc później jednak zmieniając plany, gdy po raz pierwszy zetknęła się z magią anatomii.
Pierwszy raz użyła mocy, gdy desperacko próbowała skupić się na czytance, jednak jej młodsze rodzeństwo irytująco biegało dookoła, krzycząc, piszcząc i ciągnąc ją za włosy. Gniew narastał w niej, aż wreszcie krzyknęła, by dali jej spokój, a oni, jak za sprawą zaklęcia, padli na ziemię w głębokim śnie. Na szczęście nie trwało to zbyt długo, sen był lekki i przyjemny, bez większej szkody dla rodzeństwa, aczkolwiek dość wyraźny, że mała Winnie została pobłogosławiona darem od Lucyfera, jak reszta jej rodziny do tej pory.
Szkółka kościelna była wręcz przyjemnością, do której Winnifred uczęszczała niemal z taką samą ochotą, co do zwykłej szkoły. Na zajęciach robiła skrupulatne notatki, często dodając do zgłębianego tematu własne przemyślenia, zadając dogłębne pytania, aby jeszcze lepiej zrozumieć omawiane zagadnienie. W domu lubiła pielęgnować zdobytą wiedzę, magię powstania ćwicząc obserwując ojca, zawsze jednak ostrożnie, by nie przeszkadzać mu zanato, magię anatomii zaś arogancko twierdząc, że jest w stanie naprawić każde zadrapanie na kolanach jej rodzeństwa, jeśli tylko dadzą jej ku temu szansę.
Chrzest był długo wyczekiwanym wydarzeniem; odznaczała dni na kalendarzu, już tydzień przed nie śpiąc właściwie, ucząc się, jakby miała zdawać tam test. Zdecydowanie bardziej wolałaby, gdyby tak było — gdyby mogła się przygotować, zapamiętać odpowiednie odpowiedzi i uzyskać z tego ocenę. Zamiast tego pojawiał się w niej irracjonalny niepokój — Co jeśli się nie uda? — spytała dzień przed cichym szeptem, jakby boją się, że podrzuci Lucyferowi pomysł. Joyce odgarnęła jej włosy i uspokoiła, że takie rzeczy się nie zdarzają.
Tej nocy obudziła się zalana potem, śniąc o tym, że została wyśmiana i wygnana z kościoła, gdy tylko postawiła w nim swoją nogę. Nic takiego nie miało oczywiście miejsca, chrzest przebiegł tak, jak każdy inny, jednak irracjonalny lęk w sercu Winnie pozostał, tak jak przed każdym egzaminem, do którego była przygotowana lepiej niż ktokolwiek inny i tak panikując, że nie będzie to wystarczające.
Nie miała nigdy zbyt wielu przyjaciół, aczkolwiek dobrze była zsymilowana z sąsiadami z wioski, bez znaczenia na ich magiczne bądź niemagiczne pochodzenie, niedyskryminując na tej płaszczyźnie — byłaby to hipokryzja wyższych lotów, biorąc pod uwage pochodzenie jej ojca. Gdy była już znacznie, znacznie starsza, to właśnie on wprowadził ją w szeregi Kowenu Dnia. Obecność tak bliskich i wiernych wyznawców Lucyfera była dla Winnie z początku przytłaczająca i zwątpienie pojawiło się w jej sercu, czy jej wiara aby na pewno wystarczy, z każdym dniem ona jednak rosła coraz mocniej, a głoszone na spotkaniach poglądy sprawiały, że coraz chętniej przytakiwała im głową, nie pochodząc jednak jeszcze do chrztu.
III. Akademicka gratyfikacja
Pamięć zawsze była jej sprzymierzeńcem. Litery same z kartek papieru wchodziły jej do głowy, bez zająknięcia przytaczała ojcu, że tydzień temu obiecał matce, że do piątku uprzątnie narzędzia, które zostawił na ganku. Zawsze przypominała siostrom, której z nich jest tym razem kolej na posprzątanie łazienki; że pojutrze mają test z chemii. Pamiętała wszystko, chłonęła jeszcze więcej, a pytała najbardziej; dlaczego?, czemu to tak działa?, a może działać inaczej?. Lubiła czytać, niecierpliwie jednak sprawdzając najpierw ostatnią stronę książki; stres niewiedzy, jak się kończy, nie pozwalał jej czerpać przyjemności z lektury. Głód wiedzy był jednym z pierwszych, jakie poczuła, wraz za nim przyszedł stres i presja, urodzona gdzieś wgłębi jej samej — aby być najlepsza; najlepsza w klasie, najbystrzejsza w szkółce kościelnej; najwierniejsza rodzicom; najbardziej oddana Lucyferowi.
W zwykłej, niemagicznej szkole również zawsze starała się wiedzieć więcej, niż od niej wymagano. Angażowała się nie tylko w kołach naukowych, jak i w klubie dyskusyjnym, czując ogromną satysfakcję wygrywając debaty czy konkursy wymagające od niej nie tylko wiedzy teoretycznej, ale również odpowiedniej eurydycji, aby to przekazać. Lubiła muzykę, czując, że jest to jeden ze skuteczniejszych sposobów na skupienie podczas nauki, z czasem zaczynając słuchać jej dla przyjemności, aby odłożyć codzienny stres gdzieś na bok. Przeskoczyła jedną klasę, kończąc szkołę rok szybciej niż jej rówieśnicy, od razu udając się na studia, skupiając się na przedmiotach związanych z chemią czy biologią, mając przed oczami jedynie jeden cel: medycyna. Perspektywa zostania w przyszłości chirurgiem była kusząca i wymagała od niej nie tylko ogromnego nakładu wiedzy, ale również sprawności rąk, którą nieustannie ćwiczyła (plecąc wianki czy wykonując delikatne sekcje zwłok na insektach), jak i zdolność analizy zależności, jakie wynikały w ludzkim ciele. Ambicje kusiły ją, aby podjąć się jeszcze edukacji w Tajnych Komitetach, mimo iż wiedziała, że będzie to ciężkie ze względu na sytuację finansową jej rodziny — pomimo licznych stypendiów za dobre wyniki, podczas studiów podejmowała się wielu nieznaczących prac, byle tylko odciążyć finansowo rodzinę, czy to jako kelnerka, czy udzielając korepetycji.
Jej magiczna edukacja przebiegała analogicznym tokiem, co zwyczajna, a naturalny talent do magii anatomicznej przejawiał się już od pierwszych lat, gdy swobodnie mogła rzucać zaklęcia. Rozumiała ją na fundamentalnym poziomie, znacznie klarowniej, niż chociażby relacje z rówieśnikami, a samozaparcie, by zawsze być najlepszą sprawiły, że nieustannie wyróżniała się na ich tle. Nigdy nie miała problemu z zapamiętaniem zaklęcia, często po kilku próbach rozumiejąc już, gdzie kryje sie haczyk. Jeśli nie potrafiła czegoś zrozumieć, tkwiła przy tym tak długo, aż jej się udawało, często kosztem własnego snu.
Obecnie rozpoczyna ostatni semestr studiów drugiego stopnia, widząc upragniony dyplom nauk medycznych już w zasięgu swojego wzroku, planując już niedługo rozpocząć rezydenturę z chirurgi, w swojej aroganckiej ambicji wybierając oczywiście jedną z tych, na którą najciężej będzie jej się dostać, już od lat ćwicząc nie tylko swoją wiedzę praktyczną z anatomii, jak i sprawność dłoni, osiągając ich skupienie i niwelując drżenie niemal do zera.
[ukryjedycje]
Ostatnio zmieniony przez Winnifred Marwood dnia Sob Wrz 09 2023, 00:40, w całości zmieniany 6 razy
W tym momencie zaczyna się Twoja przygoda na Die Ac Nocte! Zachęcamy Cię do przeczytania wiadomości, która została wysłana na Twoje konto w momencie rejestracji, znajdziesz tam krótki przewodnik poruszania się po forum. Obowiązkowo załóż teraz swoją pocztę i kalendarz , a także, jeśli masz na to ochotę, temat z relacjami postaci i rachunek bankowy. Możesz już rozpocząć grę. Zachęcamy do spojrzenia w poszukiwania gry, w których to znajdziesz osoby chętne do fabuły.
I pamiętaj... Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.