Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Kapliczka
Po przejęciu fortu przez czarowników, wyrzucone z niej wszelkie chrześcijańskie symbole, a kaplica musiała przejść 66-letni okres oczyszczania, kiedy to była całkowicie zamknięta. Dopiero po tym czasie, blisko 40 lat temu została ponownie otwarta, aby cieszyć oczy i dusze wszystkich wiernych kościoła. Na co dzień kaplica nie jest możliwa do zwiedzania, lecz otwierana specjalnie z tej okazji na czas Balu Magicznej Rady. Pośrodku ustawiany jest ołtarz, na którym płonie kilkaset świec. Wyjątkowego efektu świetlnego dodaje przepiękny witraż na jedynym oknie w tym miejscu, który jest stworzony w całości z tęczowych kawałków szkła.

Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Modły i rytualny ogieńNiech żyje bal


W czasie, gdy w niedalekim Cripple Rock, zwykli czarownicy obchodzą hucznie Noc Walpurgii, również na balu nie może zabraknąć rytualnego i historycznego obrządku, jakim jest ogień Walpurgii. Rozpalone w misie ognisko mieści się na środku kapliczki i chociaż nie jest tak imponujące, jak to w Cripple Rock, pali się przez całą noc, ogrzewając przestrzeń.

Modlitwa do Piekielnej Trójcy


Ogień ten jest symbolem oczyszczenia i wierzy się, że kto powierzy mu swoje troski, marzenia czy grzechy, dotrą one wprost do Piekielnej Trójcy. Z tego powodu niedaleko paleniska postawiony jest długi, drewniany stół z kartkami papieru. Na osobności można wypisać na nich wszystko, co tylko marzy się przekazać Piekielnej Trójcy, a następnie należy spalić ją w ogniu i poświęcić kilka minut na pobożną modlitwę.

Za napisanie opowiadania na minimum 800 słów lub wątku na minimum 5 postów fabularnych po 250 słów, w którym postać pisze specjalną karteczkę dla Piekielnej Trójcy, wrzuca ją do ognia i odmawia modlitwę (choćby w myślach) w tej lokalizacji w trakcie trwania wydarzenia, przysługuje dodatkowe 10 PD (dla wszystkich postaci) lub dodatkowe 25 punktów Credo (w przypadku członków Kowenów; postacie z Kowenów mogą wybrać, czy wolą otrzymać punkty doświadczenia, czy Credo). Członkowie Kowenu powinni swoją modlitwę przeznaczyć do odpowiedniej części Piekielnej Trójcy.
Odbiór PD lub Credo odbywa się w temacie wydarzenia z wykorzystaniem odpowiedniego kodu.

Rytualny ogień Walpurgii


Istnieje również wierzenie, że odważny, któremu uda się odpalić knot świecy od ognia Walpurgii i zaniesie go do swojego domu, ten bez problemu wykona każdy rytuał aż do następnego sabatu. Aby spróbować odpalić świecę od paleniska, należy rzucić kością k6. Rzut może być wykonany w Kostnicy, a musi być powiązany i zakończony postem fabularnym w tym temacie. Prawdziwym wyzwaniem jest nie tyle przyłożenie jednej z odłożonych w tym miejscu świec, ile poprawne umieszczenie jej w szklanym puzderku. Mówi się, że przenoszony ogień jest bardzo niestabilny i łatwo go zgasić, a kolejna świeca już na pewno się nie odpali. Po umieszczeniu w szklanym opakowaniu palącej się świecy obsługa zabezpieczy ją, opisze bilecikiem i zwróci właścicielowi przy wyjściu.

k1 – ogień nieprzyjemnie parzy cię w ręce i twoje plany spełzają na niczym. Szybko spróbuj znaleźć wodę lub schłodzić je zaklęciem. Poparzenie nie pozostawi po sobie śladów. Na tym kończy się twoja próba odpalenia świecy – spróbuj za rok, może szczęście dopisze ci wtedy.
k2 – udaje ci się bez problemu zbliżyć do paleniska, ale knot za żadne skarby nie chce się odpalić. Możesz spróbować zapalić go raz jeszcze.
k3 – nareszcie udaje ci się odpalić knot od ognia, ale zanim umieścisz go w szkle, płomień świecy zamigocze niebezpiecznie. Ostatecznie zamknięcie w puzderku będzie poprawne, chociaż ogień będzie się słabo tlił. Ustawiając świecę w domu, przez fabularny tydzień próg udanych rytuałów dotyczących tej lokalizacji obniża się o 5 punktów.
k4 – odpalasz świecę i ostrożnie osłaniasz ją ręką w ostatniej chwili, bo nagły przeciąg prawie ją gasi. Udaje ci się donieść ogień do puzderka. Ustawiając świecę w domu, przez fabularny tydzień próg udanych rytuałów dotyczących tej lokalizacji obniża się o 10 punktów.
k5 – udaje ci się odpalić świecę, a ta migocze niebezpiecznie w drodze do domu, z każdym ruchem szklanego pudełka. Ustawiając świecę w domu, przez fabularny tydzień próg udanych rytuałów dotyczących tej lokalizacji obniża się o 15 punktów.
k6 – udaje ci się odpalić świecę. Szczęście Ci sprzyja, bo po drodze nie spotkał cię żaden pech. Ustawiając świecę w domu, przez fabularny tydzień próg udanych rytuałów dotyczących tej lokalizacji obniża się o 20 punktów.  
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
przychodzę z sali bankietowej

Nareszcie. Nareszcie choć chwila spokoju, chwila oddechu, chwila… samotności.
Bo właśnie tego oczekuje się po przyjściu na Bal Magicznej Rady. Samotności, skupienia i niezawracania dupy. Tak.
Dzisiaj ja nie oczekuję niczego, poza tym, że ten dzień się nareszcie skończy. Na mojej liście mogę zdecydowanie zamieścić go na miejscu drugim najgorszych dni roku 1985, a minęły dopiero cztery miesiące. Boję się myśleć, co będzie potem.
Nie znam historii tej kapliczki, ale przychodzę tu co roku, odkąd tylko moje serce zwrócone zostało bardziej w stronę Pana. Zazwyczaj w osamotnieniu. Zazwyczaj powtarzam dokładnie ten sam schemat. Przychodzę tu złożyć swoją intencję w ogniu, a potem zabieram świecę do domu. Czasem faktycznie niesie ze sobą większą moc, czasem nie. Czasem gaśnie po drodze.
Znając moje szczęście w tym roku, zgaśnie tuż po tym, jak ją odpalę.
Nie oznacza to, że rezygnuję i odchodzę.
Bal trwa w najlepsze. Słyszę jeszcze wydobywające się echo muzyki, dochodzące niewyraźnie również tutaj. Jestem tutaj sama, bo wszyscy zgromadzeni tańczą, śmieją się i piją. A ja nie potrzebuję towarzystwa. Nie chcę go. Nie dzisiaj. Zdecydowanie nie dzisiaj.
Towarzystwo Lucyfera jest jednak zawsze mile widziane.
Ściągam durną maskę. Z moich ust nie leje się już smolista maź, z palców nie cieknie smar, pozbyłam się go skutecznie (wraz z cielistą pomadką) chwilę temu, w toalecie. Kładę ją na ławeczce, którą za moment pozostawię za plecami, bo moja uwaga skupiona zostaje na ognisku płonącym w misie pośrodku pomieszczenia. Zawsze mnie ciekawił ten zabieg. Ogień – niby zjawisko nieprzewidywalne, a okiełznane i zatrzymane w ryzach jednej durnej miski.
Mogłabym wiele porównań postawić tutaj wobec istoty naszego Ojca, ale nie dzisiaj. Jestem zbyt zmęczona, zbyt wyczerpana, żeby bawić się w poezję jak jakiś Rousseau.
Obok ustawiony został solidny stół do wypisania swojej intencji.
Moich jest zbyt wiele, aby zmieściły się na jednej kartce.
Zacznijmy od pozwól mi przeżyć.
Od ostatnich wydarzeń mam wrażenie, że podąża za mną śmierć i tylko czeka na możliwe potknięcie. A ja, jak na złość, nie chcę się obejrzeć i zaczekać, aż dogoni mnie całkowicie. Gdyby tylko nie miała nic do stracenia, jak było to jeszcze w lutym…
Ale mam. Mam Sebastiana.
A to wszystko zmienia.
Nie będę w stanie zapomnieć nigdy jego głosu, kiedy patrzył w moją twarz, będąc przekonanym, że nie żyję. Nie zapomnę nigdy łez w jego oczach, kiedy mówił mi, że się bał. Że odeszłam i go zostawiłam samego, tutaj, na tym ziemskim padole.
Zaopiekuj się Sebastianem, mogłoby brzmieć kolejne zdanie, które bym wypisała na karteczce, a zaraz obok dopisałabym i przebacz nam, gdybym tylko była w stanie wierzyć, że jakkolwiek interesuje Go to, co i z kim robię w łóżku.
Jeżeli o cokolwiek miałabym więc Go prosić, to o jedno. Przebacz mi.
Bo przeze mnie życie czarownika się zakończyło. Z pobudek egoistycznych. Bo nie mogłam znieść już żarcików wujków i nie mogłam patrzeć na człowieka, który miał być mi mężem, a prędzej mnie ośmieszał.
Nigdy nie byłam w stanie go pokochać – a teraz, z tej perspektywy, w tym czasie, czuję się tylko przez to gorzej, bo wiem, że na pewno gdzieś był ktoś, kto mógłby mu dać chociaż krztynę uczucia. A miał pecha trafić na mnie.
Stoję nad karteczką na blacie, z długopisem w ręce, wgapiam się w nią, i nie mam pojęcia, o co się modlić.
O zdrowie? O szczęście? Teraz, gdy wiem, jak bardzo niebezpieczne czasy mamy? Gdy wiem, że jesteśmy w środku Apokalipsy? Wszystkie intencje wydają mi się durne. Wszystko, o co poproszę, wydaje mi się zbyt naiwne, aby Lucyfer choćby chciał mnie usłyszeć. Słyszy pewnie takich intencji na pęczki codziennie. Mnie by od tego rozbolała w końcu głowa. On ma pewnie tak samo.
Jest multum rzeczy, o które chciałabym go prosić.
Ale żadna nie wydaje się na miejscu.
Dlatego moja dłoń nareszcie skreśla jedno zdanie.
Niech spełni się Twoja wola.
A zaraz potem następne.
Niech zakończy się Apokalipsa i magia wyleje się na świat, tak, jak miało to być od zawsze.
To nas wszystkich łączy. To jest najważniejsze.
Pozwól mi tego dożyć – kreślę na samym końcu.
Odkładam długopis, aby podejść do ogniska i do niego właśnie wrzucić intencję. Płomienie mienią się złotem, a niewielki kłąb dymu wzbija się w powietrze, drażniąc płuca. Po chwili po kartce nie ma śladu – jej wspomnienie ulatuje do Piekła, gdzie, mam nadzieję, dotrze do samych Piekieł.
A ja przymykam oczy w skupieniu, gdy oddech sam się miarkuje.
Usłysz moją prośbę, Panie. Ty widzisz wszystko. Ty widzisz moje troski i rozterki. Ty wiesz, co niepokoi moje serce, ale chcę prosić Cię tylko o jedno. Nie opuszczaj mnie. Bo tak długo, jak Ty jesteś ze mną, tak długo jestem w stanie nieść Twoją wolę światu.
Świat ostatnio pobłądził. Lilith zdradziła Lucyfera i ciągnie za sobą na dno ludzi. W jakim celu – tego nie wiem. To nigdy nie miało prawa się wydarzyć, a jednak się stało. Świat pobłądził – ale nas opromienia blask ognia Lucyfera. My nie zabłądzimy, bo jesteśmy z nim.
Odchodzę w stronę ławki, na której zostawiłam maskę. Teraz jej istnienie wydaje mi się nie na miejscu. Przyniosłam tutaj element jakiegoś cholernego karnawału; tutaj, w miejsce przeznaczone na modlitwę i wyciszenie.
Z tego też właśnie korzystam. Gdzieś za moimi plecami rozbrzmiewa w oddali muzyka, ale ja uspokajam swój umysł. Nabieram kilka wdechów. Nabieram szczątkowych resztek energii, która niedawno mi uciekła. Jestem z Lucyferem sama – i dzięki tej ciszy jestem w stanie raz jeszcze wstać i zmierzyć się ze światem.
Nim jednak wychodzę, wzrok pada na świece. Co roku je zabieram. Niech będzie, że w tym roku także.
Biorę więc jedną, aby odpalić knot od ognia. Ku mojemu zaskoczeniu, końcówka rozpromienia się blaskiem i nie gaśnie, pozwalając zapakować się do wnętrza pudełeczka. Ogień wróci więc ze mną do domu. Lucyfer jest ze mną. Pan o mnie pamięta. Pan o mnie dba.
Niczego więcej nie potrzebuję.
Wracając, wręczam obsłudze świecę, aby ją przechowali do mojego wyjścia.
Mam jeszcze sprawy do załatwienia.

Odpalam świeczuszkę: 5

przechodzę do deserowni
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
→ Sala bankietowa

Nic tu po nim. Młodzi są zajęci tańcem, inni piciem i rozmowami, a on dochodzi do wniosku, że Judith podjęła najlepszą decyzję, jaką można podjąć, wychodząc. On również ostatecznie uznaje, że wszelkie rozmowy, które mogą okazać się warte odbycia, zostawi na później, gdy zrobi się mniej oficjalnie i ciężko będzie znaleźć kogoś o nieznacznym stopniu podchmielenia. Na ten moment, pragnąc zaznać trochę spokoju, odpocząć od tłumów i dziwnych głosów, opuszcza salę, by przejść do kaplicy.
Nie musi się martwić tym, czy ktoś zauważy jego wyjście. Od dawna nie jest na świeczniku i zdecydowanie na wyspie są teraz osoby znacznie bardziej warte uwagi socjety i ich plotek niż Sebastian. Dlatego też nie poświęca tej kwestii choć jednej myśli i zaszywa się w kaplicy, z ulgą przyjmując jej pustkę i ujmującą ciszę. Zmiana otoczenia również robi mu dobrze. Nawet jeśli cały budynek jest przystrojony zgodnie z tematyką wieczoru, dobrze robi mu odcięcie się od widoku postawnych drzew skąpanych we mgle. Wspomnienia są zbyt świeże, aby ten widok nie przynosił mu pewnego dyskomfortu.
Spogląda na rozpalony pośrodku ogień i pogrąża się w krótkiej zadumie, nim decyduje się na postawienie kroku w kierunku przyszykowanych kartek. Tam sięga po pióro i przysiada na moment, dając sobie czas na ubranie intencji w słowa, uporządkowanie ich i naniesienie na papier. Nie chce na nim chaosu, nie chce też kalać modlitwy tym, co mogłoby okazać się mało znaczące. Nie chce obrazić Lucyfera małostkowością.
Ma na głowie wiele trosk, ale cel jego istnienia i misja, której służy wciąż są nad wyraz jasne i nieokryte choć cieniem wątpliwości. Nie może powiedzieć, że nie towarzyszy mu lęk, lecz ten nie ma wpłynąć na odsunięcie się od sprawy, na zachwianie wiary.
Przykłada stalówkę pióra do kartki, a tusz rozlewa się lekko nieco większą kropką, nim zostaje poprowadzony pewnymi ruchami ręki.
Panie, oświeć nas. Wskaż nam drogę, wysłuchaj naszych modlitw, nie pozwól nam błądzić, lecz ześlij na nas dar swojej wiedzy. Poprowadź swój Kowen ku zwycięstwu, ku drodze do ziszczenia Twojej woli.
Intencja jest jedna, najważniejsza. To ona im przewodzi, to ona musi być wyraźna, nic innego nie może zaślepiać im oczu, nie może stać obok, nie może okazać się ważniejsze.
Wstaje, składając kartkę i zbliża się ku ogrzewającemu okolicę płomieniowi. Ten odbija się w jego oczach przez kilka chwil, nim w końcu dłoń Sebastiana się unosi, a płomienie zajmują zapisaną intencję.
Przymyka oczy i schyla delikatnie głowę z szacunkiem, jakby stanął przed obliczem samego Lucyfera. Wie, że Pan jest z nim w każdej modlitwie, że wysłuchuje ich, że patrzy na niego.
Na polu walki nie zabrał Judith, nie zabrał Lyry. Spełnił uniżoną prośbę Sebastiana, dlatego teraz Sebastian zaczyna od podziękowań.
Panie, dziękuję za wysłuchanie moich modlitw, za to, że jesteś przy mnie, wskazujesz słuszną drogę i dajesz mi siłę, aby przeć naprzód.
Ostatnie wydarzenia zbliżyły nas do twojego celu, Ojcze, choć okazaliśmy się zbyt słabi, aby otworzyć dla ciebie bramy piekła — za to pokornie cię przepraszam. Będziemy rosnąć w siłę. Nie pozwolimy, aby ofiara Gorsou została zapomniana. Dzięki niemu i dzięki tobie, Lucyferze, będziemy przeć naprzód i nic nas nie powstrzyma.
Dziś proszę cię panie, abyś dalej towarzyszył nam w tej drodze, abyś dawał nam siłę i abyś rozjaśniał nam drogę. Pomógł widzieć, nie jedynie patrzeć. Widzieć tych, którzy są warci twojej uwagi, którzy staną u naszego boku i z równą gorliwością będą kroczyć ścieżką, którą usypujesz. I tych, którzy ośmielili się odwrócić od ciebie, zwrócić twarze w stronę Matki, tej, która skalała swe imię zdradą. Wspieraj nas, abyśmy rośli w siłę.
Penie, nic nie przysłoni twojego celu, mojej misji, powodu, dla którego budzę się każdego dnia, lecz ośmielam się również prosić w intencji tych, którzy są mi bliscy, tych, których obecność otrzymałem w darze od ciebie. Pomóż Judith przetrwać te trudne chwile, zaś mi daj proszę to, czego potrzeba, abym jej nie zawiódł, abym mógł być dla niej oparciem. Wspomóż mnie, proszę, słowami, które pomogą dotrzeć mi do mojej córki, Lyry, do zwrócenia jej buzi ku tobie, do nawrócenia się ze zdradliwej drogi, wyłożonej fałszem i kłamstwami. Nie spisuj jej na straty, Ojcze, bowiem ja tego nie zrobię. Prawda zawsze zwycięży. Ty zwyciężysz. Pozwól jej proszę stać wtedy przy moim boku.

Jeszcze przez kilka chwil stoi w milczeniu z oczyma skrytymi pod powiekami, napawając się tym uczuciem, które każe mu wierzyć, że Lucyfer jest tu z nim, że ciepło bijące od ognia to właśnie on. Że gdyby uchylił oczy, zobaczyłby właśnie jego, tak, jak lata temu, kiedy przyjmował kowenowy chrzest. To było tak dawno, a jednak wciąż pamięta każdy szczegół, pamięta uczucia, które mu wtedy towarzyszyły. Ciepło, które rozpiera mu teraz klatkę jest znajome, przywraca wspomnienia, daje pewność, że nie jest tu sam, a jego modlitwy zostaną wysłuchane. I być może zasłuży nawet na ziszczenie intencji, na przychylność Lucyfera i jego wsparcie w dalszej drodze. Dalszej walce. O otwarcie piekieł, o niezatracenie po drodze siebie i swoich wartości, o zbawienie własnego dziecka. I o zachowanie tej, którą pokochał bardziej niż kogokolwiek, przy życiu.
Uchyla w końcu oczy i sięga po świecę, aby odpalić knot od ognia rytualnego.

K6 na świeczkę
| zt
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Sebastian Verity' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 6
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson

Wrogie konstelacje myśli — im głębsza noc, tym płytsze rozmowy. Bukiety słów rozkwitały pod świeżymi porcjami alkoholu; z każdą minutą w sali balowej ubywało ludzi, przybywało za to cieni — monstrualne kształty sunęły nieskazitelnie czystym brukiem, pochłaniając coraz większe połacie schludnych korytarzy, zadbanych ogrodów i przygaszonych w oknach świateł.
Drażniące wrażenie niepokoju zakradło się pod zbyt ciasno zawiązaną muszkę; niematerialny paznokieć przeskakiwał po napiętych cięciwach nerwów, wygrywając fałszywą melodię na rozstrojonych klawiszach cierpliwości. Jeśli ta noc była grą (skąd to zwątpienie, Barnaby?), Williamson właśnie zabierał żetony i ruszał do okienka kasyna po wygraną — trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym, z parkietu niepodeptanym, a z Fortu Schoals Keep — z trzeźwością we łbie, godnością w kieszeni i płomieniem w dłoni. Lżejszy o kilkadziesiąt dolarów, ale to żadna strata; tamten rytuał musiał dopełnić wydźwięk nocy.
Cisza kapliczki kipiała magią; dźwięki orkiestry nie były w stanie zakraść się do miejsca, z którego przez dekady wyplewiano pozostałości po kłamstwach Gabriela. Przez czternaście minionych Balów, Williamson do owiniętego w pajęczynę zapomnienia zakątka fortu zajrzał dokładnie cztery razy.
Pięć.
Po przekroczeniu progu kaplicy, statystyka mówi sama za siebie — ostatnie pół dekady zanotowało przyrost prywatnej wiary. W pustych murach nikt nie będzie pytać Williamson, wychodzisz już? (nie, liczę ile kroków oddziela salę balową od Starego Miasta) — Williamson, dlaczego tak wcześnie? (ktoś na mnie czeka) — Williamson, może po rozchodniaczku? (innym razem) — Williamson, przyszedłeś pomodlić się o zdrówko? (tak, niekoniecznie własne).
Rozpalony w sercu kaplicy ogień nie pytał; Barnaby nie odpowiadał.
Wiele mil stąd w Cripple Rock ogniska płoną wszędzie; w kierunku rozgwieżdżonego nieba strzelają płomienie, iskry i modlitwy wznoszone w mrok Nocy Walpurgii — dokładnie tak, jak ta powinna być obchodzona. Krąg wcisnął święto w ciasny gorset konwenansów, zasznurował, odciął dopływ powietrza i oblał sosem pieczeniowym; było tylko ładnie zapakowanym w kościelne przekonania pretekstem dla Balu Magicznej Rady.
I co?
I gówno; porządek rzeczy musiał zostać utrzymany — jeśli pomagały w tym winietki na okrągłych stołach i maski na twarzach, każdy grzecznie odegrał dziś swoją rolę. Ta Williamsona miała być epizodyczna — kilka rozmów, cztery drinki, jeden taniec, modlitwa i zniknięcie, zanim ktoś zacznie o niego pytać.
W międzyczasie musiało wydarzyć się coś jeszcze — rytuał bez pentagramu na ziemi i inkantacji, ale z zawsze obecnym ogniem w tle. Pomiędzy chłodnymi murami kaplicy właśnie stawała się modlitwa — papier i słowa spisane w ciszy absolutnej. Ciche skrobnięcia pióra przez kilkadziesiąt sekund były jedynym dźwiękiem we wszechświecie; zupełnie, jakby ten zakątek fortu wiedział, że aby utrzymać się w miotanym bezustannymi sprzecznościami, sceptycznym, materialistycznym dwudziestym wieku, kult Piekielnej Trójcy wymagał siedziby tajemniczej i romantycznie oddalonej od roztańczonego świata — kaplica sprawdzała się bez zarzutu.
Niech to poświęcenie nie będzie bezcelowe.
Papier przyjmował wszystko; nawet unurzaną w tuszu obawę, że ostatnie sześć lat było tylko grą — bólem i krwią wylewanymi na zdezelowany plastik planszy. Spopielona w ogniu kartka zabrała z sobą tajemnicę prosto pod piekielny tron; jeśli ktoś wysłucha prośby, może zaśmiać się z litości — Williamsonowi, odpalającemu knot świecy, do śmiechu nie było.
Płomień zatańczył i wystrzelił w górę; zamknięcie go w szklanym pudełeczku zakrawało o abominację, ale jeśli zamierzał dotrzeć do Saint Fall, musiał zgodzić się na ustępstwa.
Drewniana ławka zaskrzypiała w cichym proteście pod ciężarem ciała — pochylona głowa nie słuchała protestów. Czas zatrzymywał się w miejscach takich jak to; rzeczywistość nie była w stanie zakraść się pomiędzy ostrożnie składane w myślach modlitwy.
Nie wiem, ile czasu mi zostało, dlatego was potrzebuję.
Nie dla niego modlitwa o pogodę ducha; nawet nie za dobrze ją pamiętał.
Aradio, daj mi siłę, żebym—
Jeden oddech, drugi oddech, trzeci oddech; zaciśnięte na świecy palce ślizgały się na wosku, który zbyt chętnie kradł ciepło skóry.
Żebym był w stanie ich ochraniać.
Oni — czarownicy; oni — przyjaciele; oni — dzieci, które nazywały go wujkiem i wierzyły, że będzie przy nich zawsze.
Lucyferze, daj mi siłę, żebym mógł unieść ciężar odpowiedzialności.
Za własne wybory, odpowiedzialności, przemilczenia i kłamstwa; za każdy dzień, w którym będzie zastanawiał się, czy tym razem koniec będzie definitywny.
Lilith, daj mi siłę, żebym mógł—
Jeśli ktoś mógł zrozumieć tę część modlitwy, była to Matka; dokładne przeciwieństwo innej matki.
Daj mi siłę, żebym mógł uratować ją przed każdym upadkiem. Obiecałem.
Pod zamkniętymi powiekami ona była osobą, miejscem i uczuciem; była cichym pożegnaniem tego popołudnia i obietnicą, że wróci do niej przed północą. Pewnego dnia złamie tę obietnicę, ale to nie do Piekielnej Trójcy będzie modlił się o wybaczenie.
Dajcie mi siłę, a będę wiedział, co z nią zrobić aż do samego końca; bez względu na to, kiedy ten nadejdzie.
Zaciśnięta na gardle zimna, szponiasta łapa delikatnie poluzowała uścisk — pozbawiona słów modlitwa dobiegała końca. Ostatnie akty skomponowane z daj; ostatnie prośby pozbawione proszę; ostatnie sylaby obdarte z dźwięków, ale zaklęte w płomieniu, którego stabilny płomień składał własną obietnicę.
Wrócą dziś razem — dotrzymają słowa.
Istniał rzucany przez rytualny płomień cień szansy, że Piekielna Trójca uczyni to samo.

rzut na świeczkę: 6

z tematu
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1397-ronan-lanthier#15137
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1407-ronan-lanthier
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1408-poczta-ronana-lanthier#15502
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f249-starlight-place
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1413-rachunek-bankowy-ronan-lanthier#15567
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1397-ronan-lanthier#15137
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1407-ronan-lanthier
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1408-poczta-ronana-lanthier#15502
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f249-starlight-place
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1413-rachunek-bankowy-ronan-lanthier#15567

Czas zapomnienia, czas śmiechu, czas kłamstw, czas zabawy.
Czas na udawanie, że znany im świat nie drży w posadach i nie chyli się ku końcowi; czas na grę, w której nie ma zwycięzców, są tylko ofiary poniesione na kolejnych polach planszy.
Czas na modlitwę.
Muzyka za plecami cichnie, magicznie albo życzeniowo przygaszona przez wnętrze kapliczki. Prawdopodobnie najbardziej zapomniany zakamarek Schoals Keep ukrywa się w nawarstwionym echu śmiechu i tańca; kiedy kilkanaście kroków stąd niewysychające bajorko alkoholu zalewa kolejne żołądki, przed obliczem Trójcy — gdzie znaczenie ma Dwójca, a władzę zyskać powinna Jedyna — cisza wydaje się najważniejszym luksusem, którego powinni szukać wszyscy z obecnych.
Po zmroku w Cripple Rock łatwo zapomnień o wielu rzeczach, ale o tym, że Matka zawsze czuwa — nigdy.
Jacqueline zniknęła u boku kuzynki i Ronan nie musi szukać jej śladów; wkrótce spotkają się przy głównych schodach i znikną, zanim noc osiągnie nowy poziom obłędu. Z balastem wiedzy na ramionach i świadomością, że za rok może nie być kolejnego balu — za rok może nie być nic — nie istniał taki drink serwowany w Schoals Keep i takie danie, które mogłoby znaleźć się na talerzu, by zachęcić ich do zostania.
Cripple Rock — to prawdziwe, nie udawane na poczet radości gawiedzi — ich potrzebuje; New Hampshire i jego mieszkańcy mogą się pierdolić.
Puste wnętrze kapliczki wita go bez echa; nawet kroki wydają się ciche niż cały świat poza progiem tego miejsca. Wystarczy zanurzyć się w rozświetlonym nielicznymi kandelabrami półmroku, by znów przenieść się do rzeczywistości, gdzie wojna nie zna pojęcia zawieszenia broni — tracą czas i cenne sekundy udając przed ludźmi, na których uznaniu im nie zależy i gubiąc się w korytarzach, które zbyt głęboko nasiąkły obłudą, by móc je uratować.
Lanthier nawet nie spogląda w kierunku ołtarza, który przeznaczono kłamcy; nie zastanawia się, kto i ile razy wznosił dziś przed obliczem Lucyfera młody, bo prawdziwy cel tej wizyty jest jasny jak księżycowe światło i równie nieśmiertelny. Ronan może być pierwszym wiernym tej nocy, który klęka przed obliczem Lilith, doskonale wiedząc, ze ta nie usłyszy go z piekielnych odmętów — gdziekolwiek nie ukrywa się teraz, nie jest to królestwo pod ich nogami.
Więc czego właściwie tu szukasz? mógłby zapytać zwitek pergaminu w dłoni, gdyby tylko potrafił mówić albo gdyby Lanthier wiedział, jak słuchać.
Właściwie pytanie — nie ma takich; są tylko te, na które łatwiej odpowiedzieć — powinno brzmieć: kogo?
Kogo tu szukasz, Ronan, skoro wiesz, że jej nie odnajdziesz?

Przysunięty do kartki długopis nie porusza się przez bardzo długi moment; Lanthier nie zdziwiłby się, gdyby w tym czasie w kaplicy zjawił się kolejny wierny, ale dziś niewielu gości szuka obecności Trójcy, dziś bogiem jest alkohol, używki, rozpusta, dokładnie w tej kolejności.
Nic złego — nic, za co mogliby osądzać tych, których w ruch wprawia lekkość niewiedzy.
Szukam—
Wielu rzeczy.
Sposobu, siły, wiary. Szuka energii, dzięki której dalej będzie mógł walczyć na wytyczonej przez Matkę ścieżce; szuka w sobie uporu, nieustępliwości i składnika, o którym łatwo zapomnieć, ale bez którego ludzie nie byliby ludźmi — jedynie zwierzętami z przeciwstawnymi kciukami.
Szuka miłości — i doskonale wie, kogo o nią poprosić.
Matko, Pani Nocy, pozwól nam odnaleźć siłę, by spełnić Twoją wolę. Niech wątpiący przejrzą na oczy i ujrzą Twą łaskę, a zbłąkani i otumanieni kłamstwami dostrzegą swój błąd.
Pergamin przyjmuje modlitwę bez protestu; intencje i ta, która ma ich wysłuchać, są oczywiste.
Miej w opiece swoje dzieci i pomóż im zrozumieć, że drogą do Twojego zwycięstwa jest zjednoczenie. Prowadź nas i wspieraj, a będziemy siłą, która przebije mur i na gruzach starego świata wzniesie nowy.
Jeden drink to za mało, by powstrzymać potok myśli; to akurat, by napędzić zwykle oporne w formułowaniu słowa.
Wskaż mi tych, którzy potrzebują oparcia, a przyprowadzę ich przed Twoje oblicze i przekonam do głoszonych przez Ciebie słów.
Będą potrzebować nowych wyznawców, nowych uczniów, nowych dusz gotowych wyruszyć za Matką; za kilka dni sama Lilith głośno sformułuje tę potrzebę, ale tego wieczora intuicja przemawia w imieniu wiary.
Otocz opieką Jackie i naszych synów, szczególnie, kiedy walcząc o Twoją sprawę, nie będę mógł przy nich być. Strzeż swojej wiernej córki Lyry, niech odważnie stawia czoła światu dzięki Twojej miłości.
Najważniejsze na koniec — palce przez sekundę wahały się przed zanurzeniem papieru w ogniu, a modlitwa podpowiadała kolejne imiona, kolejne intencje, kolejne prośby, ale na nie dopiero przyjdzie czas. Teraz ogień trawi te spisane na pergaminie; blask ociepla palce, rozbłysk błękitu pochłania każde ze słów, a uchwycona w zwolnioną dłoń świeca nie może doczekać się, aż na knocie zatańczy płomień. W drodze do domu będzie próbował przypilnować, by ten nie zgasł bez śladu; nadal pamięta pierwszy bal i podmuch wiatru, który tuż za progiem fortu zgasił tańczący na świecy ognik.
Ronan czeka przez kilka sekund — świeca nie zajmuje się ogniem bez względu na kąt nachylenia.
Ktoś inny mógłby zwątpić; Lanthier zaczyna rozumieć, gdzie dokładnie leży błąd — nie w wosku, ale intencji.
Matko, pozwól mi nieść Twój blask.
Prywatna myśl będzie pożegnaniem; krok poza próg kaplicy definitywnością.

rzut na świeczkę #1: 2, możliwość drugiej próby
rzut na świeczkę #2: k6 poniżej


z tematu
Ronan Lanthier
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Ronan Lanthier' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 2
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty