Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Salon cygarowy
Niewielki pokój ukryty za regałem w sali wypoczynkowej przeznaczony jest głównie dla mężczyzn, choć od lat nikogo już nie dziwi pojawienie się tam kobiety. Na jednej ze ścian zamontowane są dębowe półki, na których poustawiane zostały butelki z alkoholem, w tym whiskey i koniaki różnych roczników. Tuż obok znaleźć można kryształowe szklanki. Na stoliku ustawiono kilka ciężkich popielniczek wykonanych z czarnego marmuru. Spragniony palacz spocząć może tutaj na jednym ze skórzanych foteli i oddać się rozmowie z towarzyszami pośród obłoków kubańskiego, tytoniowego dymu.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Salon cygarowyNiech żyje bal


Przez cały czas trwania balu, otwarty jest salon cygarowy, najchętniej odwiedzany przez mężczyzn, chociaż zdarza się, że niektóre kobiety dobrze czują się w otoczeniu tak intensywnego i gęstego dymu. Oświetlenie jest dyskretne, tworząc intymną atmosferę, a ciężki dym cygar unosi się leniwie pod sufitem, mieszając się z delikatnym zapachem skórzanych mebli. Na przybyłych czeka tutaj specjalny znawca, który ma pomóc w doborze cygara. Koneser kieruje się w stronę eleganckiego humidora, a otwierając go, zadaje kilka pytań o gusta przybysza, następnie wyciągając wybrane. Starszy mężczyzna korzysta ze specjalnego noża do cygar, aby precyzyjnie przyciąć jego koniec, a następnie wręcza gościowi, aby to odpalić specjalną srebrną zapalniczką.
W salonie oferowane jest blisko 12 rodzajów cygar, które zostały wybrane z wyjątkową starannością. Postacie mają możliwość dowolnego wyboru cygara z listy. Oprócz cygar można tutaj znaleźć selekcję whisky i koniaków, które można samodzielnie nalać do jednej ze szklanek.

Karta cygar:

Dzięki niezwykłym magicznym efektom każdy palacz może pokusić się o wypuszczenie chmury niezwykłego magicznego dymu, prosto ze swoich płuc. Aby tego dokonać, należy złożyć usta w literę O, a następnie rzucić kością k10, stosując się do poniższych efektów:

k1 - Gęsty dym wydobywający się z ust tworzy kształty smoczych głów, które wydają z siebie ciche gwizdy. Smocze głowy rozchodzą się w różne strony, zanim rozpłyną się w powietrzu.
k2 - Dym tworzy przed palaczem wielkie, wirujące koło, przypominające portal do innego świata. Portal zamyka się po kilku sekundach, zasysając w siebie cały dym.
k3 - Z dymu wyłaniają się małe, figlarnie tańczące postaci, przypominające diabły, z widocznymi rożkami i ogonami. Postaci tańczą wokół palacza.
k4 - Z dymu formują się ciężkie, dymne łańcuchy, które wiążą się i rozwijają w powietrzu, tworząc efekt więzienia. Łańcuchy powoli rozpuszczają się z każdą sekundą.
k5 - W dymie pojawiają się wielkie, płonące oczy, przypominające spojrzenie potężnej bestii. Oczy błyskają i szybki znikają, jakby nigdy ich tam nie było.
k6 - Dym zmienia kolor na zimny, niebiesko-zielony, formując wokół palacza spiralę, przypominającą ciało węża. Spirala następnie się zwęża, a potem rozpada, pękając na boki.
k7 - Z dymu wyłaniają się postaci przypominające gargulce, z szeroko otwartymi paszczami. Postaci wydają z siebie głęboki, rezonujący śmiech, zanim rozpłyną się w powietrzu.
k8 - Dym formuje sylwetki majestatycznych gryfów, unoszących się ponad głowami obecnych. Gryfy wydają z siebie królewskie krzyki, zanim rozwiną skrzydła i znikną w powietrzu.
k9 - Dym tworzy wizję wielkiego, złowieszczego tronu, otoczonego płomieniami, z którego wyłania się postać z rogami, majestatycznie siedząca i patrząca na zgromadzonych. Postać powoli znika, a tron rozpada się na dymne iskry.
k10 - Z dymu wyłania się mała, złośliwie wyglądająca postać karła, z iskrzącymi oczami i zaciśniętymi pięściami. Karzeł śmieje się cicho i figlarnie, skacząc i dokazując, zanim nagle znika.

Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
30 kwietnia 1985

Goście balowi rozpierzchają się po dostępnych pomieszczeniach, odkrywając na nowo uroki fortu. Część socjety zatraca się w tańcach, część w alkoholu, jeszcze inni z całą pewnością testują, jak bardzo zdołają nagiąć dziś społeczne normy gdzieś w labiryncie. Sebastian nie pamięta już za dobrze czasów, kiedy bal miał prawo go bawić. Czy takie czasy w ogóle istniały? Tak. Zanim wstąpił do gwardii z pewnością potrafił zrozumieć uroki tej nocy. Dziś jest po prostu zmęczony, lecz teraz nie w głowie mu atrakcje, a korzyści, jakie może dać ten jeden wieczór, rządzący się swoimi wyjątkowymi prawami. Nieskorzystanie z luźnych nastrojów i możliwości do swobodnych, acz potencjalnie obfitych w korzyści rozmów, byłoby grzechem.
Sebastian obiecał Frankowi i Judith, że postara się zdziałać cokolwiek w kwestii kandydującego na burmistrza Ronalda Williamsona i jego poglądów w kwestii niemagicznych. Z początku naturalnie pomyślał o Barnabym, który z Williamsonów jest mu zdecydowanie najbliższy, ale za każdym razem, gdy zastanawiał się, jak zacząć ten temat, nie znajdywał wystarczająco dobrego pretekstu. Zna przyczynę. Barnaby przecież świadomie zrezygnował z zabaw politycznych i na tyle, na ile Sebastian się orientuje, nie jest zainteresowany zmianą tego stanu rzeczy. Ze względu na zbliżające się wybory i ich wagę dla całego społeczeństwa magicznego, zaryzykowałby podjęciem tej rozmowy i ewentualnym odejściem z kwitkiem, ale przecież istnieje alternatywa.
Alternatywa zmierza właśnie do salonu cygarowego i nosi imię Richard.
Alternatywa nadto w gruncie rzeczy od początku powinna być pierwszym wyborem. Sebastian wie przecież, jak młodszy brat Williamsona jest zaangażowany w swoją funkcję. Nie ma lepszej osoby do rozmów politycznych niż właśnie on. Dlatego też wcześniej, jeszcze na sali głównej, podczas krótkiej pogawędki z Richardem, luźno wplótł propozycję wspólnego zapalenia cygara i nadrobienia zaległości — w końcu dość dawno nie mieli okazji porozmawiać.
Również wchodzi do salonu cygarowego, a tam dzieli się z koneserem swoimi upodobaniami, w efekcie czego obok Williamsona pojawia się z H. Upmann Magnum 46 w palcach.
Whisky czy koniak? — rzuca zasadnicze pytanie, stając przy butelkach i zdejmując z twarzy zabudowane ustrojstwo kinetyczne, którego ma już serdecznie dość. Sploty zdobionej pajęczej sieci na twarzy Williamsona zdecydowanie wyglądają na znacznie bardziej funkcjonalne.
Sebastian woli whisky. Ben woli koniak. Richard? Richard to polityk, najpewniej woli to, co jest w stanie akurat zyskać przychylność jego rozmówcy.
Whisky — decyduje bez czekania na odpowiedź i nalewa im obu do szklanek, przytrzymując cygaro w ustach.
Siada w wygodnej kanapie, a na jego twarzy da się nawet dostrzec niewymuszoną ulgę — otoczenie salonu cygarowego przypada mu do gustu zdecydowanie bardziej niż kopia Cripple Rock za ścianą i wypełniające ją tłumy.
Jestem ciekaw — upija łyk alkoholu, rzucając swojemu towarzyszowi rzeczywiście całkiem zainteresowane spojrzenie — Ronald tak nagle zrezygnował ze stołka nestora. Prosty człowiek mógłby pomyśleć, że ma powody, by nie wątpić w swoją wygraną. Że stawia wszystko na jedną kartę. — Uśmiecha się lekko, sugestywnie, a jego twierdzenie, choć pozbawione odpowiedniej intonacji, formuje się w zgrabne pytanie: „ma ku temu podstawy?”. Czyżby sondaże uliczne przeprowadzono z takim wyprzedzeniem, a ich wyniki były na tyle zadowalające? Czy może stary Williamson pogodził się z usunięciem w cień w razie przegranej? Nie. Z pewnością nie. Sebastian wie, że Willamsonowie nie biorą tej opcji pod uwagę. Chętnie posłucha, jakie mają argumenty za tym, by być tak pewnymi swojego sukcesu. Co mogą zaoferować? A jeszcze chętniej wskaże, co mogłoby zaburzyć ich piękne wizje triumfu. Co warto byłoby poprawić.
Ułożywszy się wygodniej na kanapie, wtłacza w płuca ciężki dym. Dopiero po chwili orientuje się, że dziwny smak to nie wina trefnego cygara.
Nie zaklina pod nosem — jedynym wyrazem jego niezadowolenia w reakcji na pokrywającą usta i palce czarną maź jest nieznaczny grymas. Spokojnie wyciąga chusteczkę, by otrzeć wargi z nadmiaru cieczy.
Uroki rytuałów, nie zwracaj uwagi. — Pierdolone zatrucie magiczne.

Konsekwencje po evencie: 1 — cieknie mi na widok Richiego
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f227-thornhill-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f227-thornhill-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
Muzyka za plecami, świat cygar przed nami — subtelna woń kobiecych perfum otrzymała dożywotni (i łamany) zakaz wstępu do świata, gdzie dym, woda kolońska, skórzane fotele i dowcipy wyciągane z podręcznego notatnika szowinisty leczą otrzymane nad okrągłymi stołami rany.
W salonie można uśmiechać się trochę szerzej, klepać po plecach trochę mocniej, ściskać dłonie trochę częściej — wszystkie chwyty, poza tymi poniżej pasa, dozwolone. Dla dopełnienia inicjału wizyty, pustkę w dłoniach powinny zapełnić drinki i cygara; tych pierwszych wybór był skromny, tych drugich powinni nazwać obrazoburczo po apostołach — ich też było dwunastu.
Davidoff Dom Perignon to kolega z dawnych lat; pierwsze cygaro, które zapaliłem, pierwsze, po którym mnie zemdliło, pierwsze, którym otworzę wieczór w salonie — noc wciąż jest młoda, cały Krąg nadal wiruje w tańcu pod ręką; czas zacząć właściwą część zabawy.
Naiwni ci, którzy sądzą, że Bal Magicznej Rady to pretekst do zabawy; biedni ci, którzy myślą, że salon cygarowy to jaskinia dla lwów salonowych szukających odpoczynku. Naiwni i biedni ci, którzy tę noc spędzą na szukaniu rozrywki, dąsach (albo dęsach), zamiast rozwinąć sieci i urządzić połów grubych ryb.
Miałem szesnaście lat, kiedy przed debiutem wuj Ronald udzielił mi uniwersalnej rady — sala balowa to akwarium; możesz łapać płotki w dłonie albo rekiny za pyski.
Mam trzydzieści lat i to mnie próbują złapać — teraz ja jestem rekinem.
Pozwolę się zaskoczyć — uśmiech z wieczorowego katalogu rozluźnienia; zaciśnięte wokół cygara usta mogą poruszać się tylko o centymetr w górę, ale tyle wystarczy, żeby okazać sympatię. Nad naszymi głowami nadal rozbrzmiewała muzyka — grali właśnie Chopina, walc w A minor; splotłem dłonie za plecami, żeby ukryć mimowolne drgnięcia rwących się do fortepianu palców — kiedy krótka wymiana zdań z Veritym przerodziła się w długofalowy plan.
Punkt styczny na mapie planów skumulował się w salonie — whisky to rozpuszczalnik, w którym zanurzymy słowa. Podziękowanie za  podany drink kumuluje się w skinięciu głowy; osiem sekund później opieram ją o skórzany wezgłowie fotela, połykając pierwszy łyk (i pierwsze ha— śmiechu).
Sebastian nie lubi tracić czasu; to dobrze. Wszyscy politycy to kurwy — liczymy sobie za godzinę.
Na szczęście żaden z nas nie jest prostym człowiekiem — gładka parafraza ma w ofercie kilka sekund zwłoki i półuśmiech na krawędzi rżniętego szkła, w którym złoty alkohol kręci się w rytm lekkich zawirowań nadgarstka. Rezygnacja Ronalda miała wiele podłóż; rodzina Williamson światu prezentowała tylko te wypolerowane pumeksem kłamstw — Richie Williamson oblewał marmur słowami, aż przypominał taflę lustra.
Co począć?
Lubię własne odbicie.
Polityka to sztuka.
Najdłuższy spektakl świata.
Politycy to aktorzy.
Ich budką suflera powinien być głos wyborców.
Sceną są wiece, wieczory wyborcze, mównice i zakupy w lokalnym spożywczaku.
Opieram drink o kolano; szklanka między palcami obraca się niespiesznie — odzwierciedla dźwięk cichego wprowadzenia, które jest dokładnie tym, czego powinien spodziewać się Verity — gdyby chciał konkretnych odpowiedzi i szybkich rozwiązań, poszedłby do mojego brata.
Nie musimy udawać, że ta rozmowa to kurtuazja; więc dlaczego nadal gramy? Ponieważ—
Dobry aktor wie, kiedy ze sceny zejść niepokonanym. Lepszy aktor wie, kiedy przyjąć nowy angaż i poświęcić mu całą energię.
Nietrudno zgadnąć, kim w tym układzie był Ronald; poruszył jednym pionkiem i zmienił układ na całej planszy — Kręgi Hellridge i Salem mogły nadpisywać sobie pobudki, budować teorie, wznosić pałace podejrzeń, ale prawda jest znacznie prostsza; zamierzam uchylić jej rąbek nad drinkiem, cygarem i zwietrzoną krwią cennego wyborcy.  
Ronald zamierzał pokazać światu — bo przecież Hellridge to świat; magiczne serce organizmu, którego kończyny rozlewają się na cały glob, ale bez bijącego w Maine organu zgniłyby szybciej od wskrzeszeńca — powagę, z jaką traktuje wyścig w wyborach i wygraną. Od samego początku podkreślił, że nie planuje podziału pośladków pomiędzy stołki burmistrza i nestora. Ma zamiar usiąść w jednym i zrobić to, co potrafi najlepiej.
Zwycięstwo nie było kwestią jeśli — właściwe pytanie brzmi: z jak wysokim poparciem?
Rządzić.
I dzielić.
Zza obłoku znad cygara obserwuję zmianę na twarzy Verity'ego; twój ruch.
Nie spodziewam się oklasków, ale czarna maź na ustach i opuszkach palców to delikatna nadreakcja. Sebastian nie wpada w panikę, nie robię tego też ja; żaden z nas nie wykonuje gwałtownych ruchów — on subtelnie wyciera problem spod nosa, ja subtelnie uśmiecham się na myśl, że z boku musi wyglądać to na poczęstunek spoza cygarowego menu.
Kocham lata osiemdziesiąte.
Uroki pracy — sekret spod znaku oczywistości — mam przed sobą gwardzistę, który wciągnął mojego brata do katakumb kazamaty; nie zamierzam udawać, że nie wiem. — Mnie też czasem ulewa się jad.
Zamiast na chusteczkach, zostawia plamy na cudzych życiorysach.
Richard Williamson
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Sebastian nie jest politykiem i nigdy na takiego nie aspirował. Ale kiedyś, w — z perspektywy teraźniejszości — zamierzchłych czasach, miał ambicje, które wpoiła mu rodzina. Takie, jakich nie mógł uniknąć żaden Verity. Miał zostać prawnikiem. Jedni od drugich nie różnili się wcale aż tak bardzo — w obydwu przypadkach gra toczyła się wokół słów, przekonująco ubranego fałszu i strategicznych uśmiechów. Był w życiu Sebastiana czas, kiedy czuł się dobrze w tym środowisku, kiedy nie poddawał w wątpliwość to, czy się do tego nadaje. Był Veritym, oczywiście, że się nadawał. Te czasy jednak pozostawił za sobą, wybierając świadomie zupełnie inną ścieżkę. Mało tego, zrobił wiele, by odciąć się od wtłoczonych nawyków, poznać inne życie i zasięgnąć nowej perspektywy. Jako Wywiadowca, choć mógł wykorzystać własne nazwisko i wniknąć w otoczone wpływami środowisko, on wybrał wyjazd i udawanie szarego człowieka. Świat prawa i polityki oddalał się z każdym rokiem. Myślał, że zostawił go za sobą.
Ale jest Veritym.
Nie mógł od tego uciec. Nie chciał od tego uciekać. Pomimo odsunięcia się od tego świata, wcale nie czuje się niekomfortowo teraz, kiedy przychodzi mu znów zanurzyć w nim palce. A to paradoksalnie nie napawa go entuzjazmem. Pamięta, jaki był dawniej, pamięta jak łatwo zachłysnął się tym światkiem i poczuciem, że wszystko mu się należy, a on przecież wie, jak po to sięgnąć. Nie chce do tego wracać.
Na szczęście teraz ma swoje lata na karku i znacznie więcej oleju w głowie.
Swoją własną bezpośredniość uznaje za w pełni uzasadnioną — to dziś przecież oficjalnie ogłoszono zmianę pozycji między Williamsonami. Ci mogli się z pewnością spodziewać, że staną się one jednym z głównych tematów wieczoru. Stopa koleżeńska z kolei w pełni niwelowała jakiekolwiek obiekcje co do zasadności podniesienia tematu. Zresztą. Potencjalne nieobycie w pewnych kwestiach można zawsze obrócić na swoją korzyść — Sebastian doskonale pamięta, że czasem lepiej pozwolić rozmówcy wierzyć, że ma przed sobą laika. Ludzie uwielbiają stawać w roli autorytetu. Oczywiście granica jest cienka — co mądrzejszy rozmówca mógłby zauważyć, że robi się z niego idiotę i wziąć to do siebie. A Sebastian Richarda bynajmniej za idiotę nie uważa. Nie zmierza również robić z tego cyrku. Bądź co bądź, ostatecznie w istocie nie jest ani politykiem, ani prawnikiem. Jest gwardzistą. Jest żołnierzem Pana i obywatelem Hellridge, a to nie jest gra polityczna — to jedna z wielu składowych ich przyszłości. Ich — czarowników, ich, dzieci Lucyfera, ich, na których Lucyfer pragnie pokierować swoją łaskę i rozszerzyć swoje nauki.
Obawiam się, że mnie przeceniasz. — Uśmiecha się gładko zza szkła, gdy przychodzi im poruszyć kwestię prostoty. Jak skomplikowanym człowiekiem może być gwardzista? A jednak oboje wiedzą, że Richard ma rację. Mimo to, niezależnie od statusu Sebastiana, jego cele w istocie są proste i klarowne, jego komentarz więc Richard z powodzeniem może uznać za niewinną wskazówkę — Sebastiana nie interesują zawiłe gierki i potyczki, bo nie przyszedł tu mierzyć się na charyzmę. Nie. Dziś występuje nijako w charakterze tego właśnie prostego człowieka. Tego, który lada moment podejdzie do urny, by oddać swój głos. A wraz z nim pójdzie reszta wyznawców Lucyfera, tych, którzy wiedzą i którzy rozumieją, jak ważny będzie to wybór. Na kogo zagłosują? Dziś oczekuje zbliżyć się do jednoznacznej odpowiedzi.
Polityka to sztuka, a politycy to aktorzy. Sebastian nie jest koneserem sztuki, a z aktorami nie miałby o czym rozmawiać. Ale nie sprzecza się z tą narracją — Richard wie, o czym mówi. Siedzi w tym po uszy. A Sebastian w istocie, udając się na przykryty osłonką charytatywnej inicjatywy wiec Williamsona, czuł, jakby oglądał aktora na scenie. Takiej zbudowanej z myślą tylko i wyłącznie o nim.
Sebastian nie przerywa. Potrafi słuchać, a jego spojrzenie pozostaje bystre i próżno doszukiwać się w nim znudzenia. Kwiecisty język Richarda to język polityka. Uważne spojrzenie Sebastiana to spojrzenie żołnierza. Ktoś mógłby pomyśleć, że te dwa światy nie znajdą wspólnego gruntu, nie na jednym poziomie.
Sebastian powiedziałby temu komuś, żeby się wypchał.
Richard zbliża się do brzegu, a Sebastian wprawia końcówkę cygara w cichy syk, układając się wygodniej w oparciu fotela. Ostatnią uwagę Williamsona kwituje połowicznym uśmiechem — w jego oczach gra rozbawienie. Otóż okazuje się, że nie tylko on posuwa się do większej swobody. Sebastian nie ma nic przeciwko, bynajmniej. Nie zaprzecza. Uroki pracy. Prawie trafiłeś. Praca w wypełnianiu bezpośrednich rozkazów Lucyfera również nią przecież jest. I stoi ponad wszelkimi obowiązkami, które wykonuje dla gwardii.
Daje wszystkim słowom osiąść wraz z kurzem na przestrzeni między nimi, upijając niespiesznie ze szklanki.
Jest jedno ale — zauważa ze swobodnym uśmiechem. — Wyborcy to nie widownia. — Politycy lubią o tym zapominać, a Sebastian zupełnie nie może ich winić. Ludzi łatwo zmanipulować, łatwo uznać ich za nierozumne owieczki, które podążą za tłumem. I łatwo się na tym przejechać. Szczególnie teraz, w tych niespokojnych czasach, kiedy coraz więcej głosów podszeptuje o dwóch frakcjach, o przewrotnych opiniach młodzieży i o niezasadnych przywilejach. Williamson musi wybrać swoich wyborców, bo ci nie będą biernie patrzeć. To oni zdecydują o dalszej obsadzie, to oni budują scenę, na której stoi, a jeśli chodzący po niej aktor nie obdarzy tejże należnym szacunkiem, z całą pewnością będą w stanie skutecznie ją rozebrać. Deska po desce. I do tego wcale nie potrzeba magii.
To nie ciemna masa, z której da się wyłonić jedynie pierwsze rzędy. — Zawiesza na moment głos, przyglądając się z zastanowieniem twarzy Richarda, kiedy wypuszcza kolejny obłoczek dymu. O kim pomyśli słysząc te słowa? O Kręgu i prostych obywatelach? O Saint Fall i obrzeżach? Wszyscy wiedzą ku komu Williamson kieruje swoją kampanię.
Ale to nie o tym mówi Sebastian. Jest jeszcze grupa, którą wyklucza się na tyle mocno, że z najwyższym prawdopodobieństwem nawet nie przyjdzie do głowy Richarda.
„Sit potentia Lucifer ad terram magicam operimentum”. Niechaj Moc Lucyfera pokryje Ziemię magią — cytuje dobrze znany każdemu fragment z Księgi Bestii. Sebastian może nie zna się dość mocno na polityce, lecz sprawa ma się inaczej, gdy chodzi o religię. Jak są one powiązane? Otóż w ich przypadku całkiem nierozłącznie. Wiara definiuje czarowników w mniejszym bądź większym stopniu. Kwestia wiary, magii, to punkt newralgiczny, szczególnie w tych czasach. Williamson również prowadzi swoją kampanię w oparciu o rolę magii i czarowników. Jednak skupia się na podziałach. Zaś „Ziemia” to jedna całość.
Aradia oddała życie w tej intencji, lecz knowania Gabriela stworzyły rozłam i zatrzymały swobodny przepływ magii. — Gdyby tylko akolitki Aradii nie zmarły podczas rytuału, jak wyglądałby teraz ich świat? Sebastian wie. Wie, bo widzi ten świat w dążeniach Lucyfera, w jego woli, jego wizji. — A jednak Ronald pragnie postawić kolejne bariery, mylę się? — Lekki uśmiech i konwersacyjny ton nie pozwalają ubrać słów w pretensję. Ot uprzejme pytanie, ot ludzka ciekawość, zaproszenie do dyskusji.
Gdzie jest miejsce dla tych, na których nawróceniu powinno zależeć nam wszystkim? Poza Saint Fall? A jednak i oni staną przy urnach, zaś wykluczeni przelecą nam przez palce. — Powietrze robi się ciężkie od dymu, lecz ton Sebastiana jest lekki i swobodny na przekór ciężkiej, surowej scenerii.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f227-thornhill-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f227-thornhill-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
Uśmiechamy się, mówimy, wachlujemy plikami z banknotów i kłamstw — zza siwych obłoków cygara nie wypadnie żadna zbłąkana kula szczerości; wszystko, co wybrzmi w eleganckiej aranżacji salonu, rozpłynie się w powietrzu razem z wydychanym z płuc dymem.
Na pewno?
Sebastian ma misję, ja mam cel; oboje mamy powód dla ceremoniału skinięć głową i uniesień szklanek do ust. Niejasne intencje to te, do których mam szczególną słabość — niejasne, czyli ostrożne. Ostrożne — czyli zahaczające o tajemnicę.
Jaki sekret — poza tym oczywistym, choć nie tak pilnie strzeżonym, co w przypadku mojego brata — skrywa Sebastian Verity? To nie byłoby trudne do odkrycia; wystarczy zanurzyć palec w drinku i zamieszać toń, by w klekocie kostek lodu usłyszeć ukrywaną pod spłachetkiem milczenia prawdę. Powiedz mi, powiedz; czego tak właściwie chcesz? Co ukrywasz? Czego oczekujesz?
Uśpienia czujności? Obawiam się, że cierpię na bezsenność.
Zgody? Cóż—
Nie zgodzę się.
Zły adres.
Zaprzeczenie ma posmak cygara i stonowaną stanowczość kogoś, kto spędził lata na negowaniu; nikt nie wmówi politykowi, że czarne jest czarne, białe jest białe, a trawa wiosną zielona. Cenię czas swój i czas Sebastiana; tyle, że wskoczył na grząski, polityczny grunt i zapomniał o drobnym szkopule — na politycznych mokradłach łatwo nadepnąć na żmiję. Tym razem mówię nie, ponieważ mam powód — z drugiej strony, Richie Williamson zawsze jakiś znajdzie.
Tym razem mówię nie, ponieważ pan Verity musi coś zrozumieć i to niezwykle istotne, by zrozumiał jeszcze dziś; w przeciwnym wypadku wszystko, co powiem później, nie będzie dla niego przekonujące.
Wyborcy to wyjątkowo kapryśna widownia. Złożona głównie z krytyków, ale nadal — widownia.  Jeśli ich rozczarujesz, to twój ostatni występ na politycznej scenie. Jeśli zadowolisz, otrzymasz angaż — na brzegu szklanki ukrywam uśmiech; ciemna masa to taka, z której można ulepić wysokie pomniki pierwszych prezydentów tego kraju. Ciemna masa to ci, którzy wyrywali wolność z brytyjskich rąk skrawek po skrawku; ciemna masa to większość społeczeństwa i nie ma w tym nic przypadkowego — cały system, który Sebastian dumnie reprezentuje w imieniu Kościoła, stworzony został właśnie po to.
Ma dzielić pod wspólnymi ideałami.
Na ostatniej prostej wyścigu, nieistotne, czy rozgrywka toczy się o fotel burmistrza, stołek senatora czy wygodny fotel w Białym Domu — to ten ładny, neoklasycystyczny budynek w Waszyngtonie; biały tylko z nazwy i dzięki mężczyznom, którzy siedzą za biurkiem Owalnego Gabinetu. — Wszyscy chcą panem et circenses. I nie ma w tym nic złego.
Dlaczego? Otóż—
W końcu to kraj demokracji. Politycy są głosem wyborców i żaden z nas nie ma złudzeń, że—
Że?
Przerwa na cygaro; krótkie zaciśnięcie sprowadza świat do samotnego, czerwonego oczka na krańcu.
Pierwsze rzędy na widowni zawsze należą do tych, którzy mogą zapłacić za miejsca najwięcej, ale w dzień sądu ostatecznego ich głos waży dokładnie tyle, co tych siedzących na plastikowych dostawkach z samego tyłu.
Zatem tak — wyborcy to widownia, polityka to scena, politycy to gladiatorzy, którzy w Hellridge właśnie wkraczają w ostatni etap starcia. Będzie brzydko, będzie krwawo, będzie dokładnie tak, jak powinno być, kiedy stawka jest wysoka, ambicje wielkie, a sumienie dawno temu opuściło lokal wyborczy. Bez inwestorów, sponsorów i lobbyingu nie ma polityki; bez ciemnej masy — brzydka nazwa, w prasie by nie przeszło — nie ma frekwencji wyborczej.
Bez zrozumienia, kto w tym starciu naprawdę ma znaczenie, ciężko o sukces; Ronald o tym wie.
Dlatego Ronald stawia na Kościół — cytujący Księgę Bestii Sebastian z pewnością o tym pamięta.
Niechaj pokryje heare, heare; krótki łyk whisky przeciera szlak dla wysłuchania rozmówcy i wybrania ścieżki dla kolejnych słów. Wiara w tych wyborach odgrywa rolę nadrzędną — w szranki staje kandydat, który o poświęceniu Aradii wie wszystko i ten, który wie na tyle, by nie postradać zmysłów na wieść o tym, co naprawdę dzieje się na terenie jego miasta.
Więc o jakich barierach mówi teraz Verity?
Jedyne, którymi powinien się martwić, to te stawiane przez niewystarczającą wiedzę i innowierstwo Adamsa.
Ronald pragnie poszerzyć granice Deadberry i zapewnić czarownikom nową przestrzeń do istnienia — to tylko kilka przecznic; tylko odrobinka Lebensraum. Ratusz bez trudu opracuje adekwatne odszkodowania dla niemagicznych, których kamienice zostaną wykupione — nikt nie wyląduje na bruku; to byłoby nieetyczne, prawda? — Po tym, co wydarzyło się w lutym, tylko jeden punkt na mapie Hellridge niemal całkowicie otrząsnął się z kurzu katastrof.
Byłeś tam, Sebastianie; dorzuciłeś kilka cegiełek do taczki i plik banknotów do zbiórki. Zobacz, co Ronald potrafił osiągnąć w dwa miesiące — pomyśl, ile mógłby w cztery lata.
Ten, o który zadbał magiczny kandydat na burmistrza. Gdzie w tym czasie był Adams? — pochylmy się nad tym, biorąc łyk whisky i patrząc sobie w oczy; to istotne, żeby Sebastian zobaczył, że zamiast nich mam zwierciadło duszy — obijam w nim blask przyszłości. — Cała reszta to pomówienia rozsiewane przez politycznych przeciwników.
Pierwszy dowód? Oficjalny — a zatem jedyny słuszny — program wyborczy nie wspomina ani słowem o zamienieniu Saint Fall w enklawę.
Drugi dowód?
Zastanów się nad logistyką. Przesiedlić całe miasto? Gdzie? Pod jakim pretekstem? Z Salem udało się tylko dlatego, że nie istniała telewizja, a przepływ informacji zależał od tego, czy bryczka nie straciła koła.
To są fakty (fakty można nagiąć? Szczegóły, szczególiki) i tylko na nich powinniśmy się skupić — fakty, które sączę nad drinkiem, z cygarem w dłoni i wzrokiem, który nie ma w sobie cienia zarzutu; wszystko, co powiem, powiem z pełnym przekonaniem. Sebastian chciał usłyszeć, gdzie w tym planie miejsce na wiarę, więc niech posłucha tego — garści mocnego zderzenia z rzeczywistością.
Sam doskonale wiesz, że za kształcenie i nawracanie odpowiada Kościół, nie burmistrz. A nikt nie rozumie nauki i istotności Kościoła lepiej od tego—
Uśmiech numer dwanaście; tylu apostołów do zabierania głosu potrzebował Jezus.
Ronald potrzebuje tylko jednego.
Kto jest jego aktywnym wyznawcą.
W przeciwieństwie do obecnie urzędującego burmistrza, mógłbym dodać ze smutkiem, bo to naprawdę smutne.
Smutne, za to prawdziwe.
Richard Williamson
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Nie zgodzę się.
Wargi Sebastiana rozciągają się w głębszym uśmiechu, a delikatnie uniesione brwi nie są wyrazem zaskoczenia, lecz niewinną zachętą do rozwinięcia myśli. Jego postawa każe sądzić, że spodziewał się tego zaprzeczenia. Czy rzeczywiście tak było, wie tylko on sam. Prawda jest przecież znacznie bardziej skomplikowana. Gra pozorów i półprawd zaciera granice wszelkich predykcji, wprowadza zawiłości, które ktoś mógłby nazwać chaosem. Prości ludzie z pewnością. Ale jak zauważył już Richard, oni nimi nie są, nieważne jak bardzo i jak często próbują udawać, że jest inaczej, że rozumieją problemy i oczekiwania ludu, że interesują ich one bardziej niż własne ambicje i misja tych, których chcą wynieść ponad. Ponad co? Ponad przyjęty porządek rzeczy, jako że przyjęto go omylnie.
Widownia czy nie widownia? To nie ma znaczenia. W ostateczności wszystko sprowadza się do jednego — to oni decydują. Niezależnie od tego, z której pozycji, czy spod sceny, czy zza kulisów, to ich ręce wyniosą Williamsona ponad ich głowy. Lub ich nogi pogrzebią wszystkie jego starania. Nomenklatura to ważna rzecz. Dla polityka i dla prawnika. Nie dla gwardzisty, nie dla człowieka czynu. W odpowiedzi może zaoferować jedynie drobne skinięcie głową i jeszcze drobniejsze uniesienie szklanki. Wygląda, jakby był skłonny ostatecznie zgodzić się z tą narracją. Ale Williamson z pewnością odbył zbyt wiele podobnych rozmów, by wiedzieć, że jedyna zgoda, jaka w tym jest, to ta dotycząca tego, że mogą się nie zgadzać. Na sprawy nieistotne zwykle szkoda strzępić język. Szczególnie, gdy w ślad za kwestiami małej wagi idą te znacznie większe.
Jeżeli politycy są aktorami, to plotki stanowią rekwizyty. Jedne do złudzenia przypominające swoje pierwowzory, inne ledwie sklecone przez ochotników z widowni. Wszystkie są na scenie i żadnych nie sposób ignorować. Te wiarygodne są istotnym narzędziem, jakkolwiek Sebastian nie posuwa się do sugerowania, że ich słucha. Wspomnienie Saint Fall to tylko niewinny zabieg. Uderz w stół, a nożyce się odezwą. To, co ubrane w lakoniczność pytań, będzie stanowić zachętę do dopowiedzeń. Siła sugestii działa niezawodnie. Sebastian słucha z cichym zainteresowaniem, powoli spalając cygaro.
Pozwolę sobie mówić otwarcie, Richie. — Grę wstępną mają za sobą, drobne przekomarzania i potyczka na uśmiechy to nieodzowny dodatek, ale przychodzi ten moment, w którym Sebastian odrywa się od siedzenia, opiera łokieć o kolano i dolewa im obu whisky, jak przy każdej innej konwersacji, którą zdarzało im się mieć nad alkoholem — zwykle w dodatkowym towarzystwie. Dziś ich rozmowa nie rozbija się o same hipotezy i teorie. Sebastian traktuje kwestię wyborów należycie poważnie, a przyszłość czarowników to wszystko, o co walczy. Tutaj ich wizja, polityka i gwardzisty, łączy się, tak przynajmniej chce sądzić Sebastian.
Mi też, i nie tylko mi — rutynowe wtrącenie mogłoby przemknąć niezauważone, choć intencja jest znacząca; tę rozmowę prowadzi w imieniu nie tylko swoim — zależy na tym, by u władzy był ktoś, kto rozumie potrzeby magicznej społeczności. Zgodzimy się, że Adams nie jest kimś takim. — On nie, lecz co stoi na przeszkodzie, aby za jego twarzą stał odpowiedni czarownik i kierował sznurkami? Sebastian nie mówi tego głośno, aczkolwiek wierzy, że Richard rozumie, że taka możliwość nie jest poza zasięgiem tych, którym mocno by zależało. Na czym?
Now, now… Ostrożnie, Sebastian.
Tylko czym właściwie są te potrzeby? — Odstawia butelkę i wraca do poprzedniej pozycji z nowo napełnioną szklanką. Postawa ta sama, różnica znacząca, na jego buzi nie ma już przekornego uśmiechu i zaciekawionych iskierek w oczach. — Poszerzenie granic Deadberry to walka o większą przestrzeń do ukrywania się przed innowiercami. Tymi, którzy nie rozumieją darów Lucyfera. Nie rozumieją magii i nie rozumieją nas. — Szkło w dłoni Sebastiana zatacza okręgi, wprawiając w leniwy ruch alkohol.
Ronald chce poszerzyć teren, lecz nie grono tych, którzy rozumieją. Więcej przestrzeni dla tych samych ludzi, by żyli tak samo, jak żyli dotąd. Tymczasem czarownik u władzy, taki, któremu ufają ludzie, za którym chcą podążać, to nieoceniony argument ku nawróceniu. Poszerzając grono wiernych, fizyczne granice posuną się same. — Szklanka zatrzymuje się, a spojrzenie Sebastiana uważnie przypatruje się Richardowi.
Mówi o nawróceniu, mówi o potencjale niemagicznych, mówi o świecie, w którym kryjówka nie jest potrzebna, bo nie ma już komu się ukrywać. Pytanie brzmi — czy Richard rozumie potrzebę zjednania sobie niemagicznych i czy pomoże zrozumieć ją Ronaldowi?
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f227-thornhill-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f227-thornhill-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
Konkrety, Richie.
Z cygarem w ustach i whisky w dłoni łatwo zapomnieć o — skoro żonglujemy teatralnymi metaforami, pora ruszyć krok dalej — przypisanych w scenariuszu rolach. Teczka faktów na temat Sebastiana Verity — gwardzista od dwóch dekad, protektor, człowiek czynu. Pod wieloma względami przypomina mojego brata; poczucie obowiązku lata temu zwiodło ich z wytyczonych nazwiskiem ścieżek. Jeden mógł zostać adwokatem diabła, drugi gubernatorem — wybrali broń przy pasku, blizny na ciele i psią wierność.
Tacy, jak ja potrzebują takich, jak oni; tacy, jak oni, byliby szczęśliwsi bez takich, jak ja — niestety, wbrew temu, co wpajano nam od kręgowego dzieciństwa, w życiu nie można mieć wszystkiego.
Dlatego do rzeczy, Richie — Sebastian ma ograniczoną pulę słów i cierpliwości, i nieistotne, ile szacunku wobec niego posiadam (sporo; po pierwsze, sam zainicjował spotkanie; po drugie, utrzymanie się przy życiu po tylu latach w Gwardii powinno wywoływać dokładnie to — szacunek), jedno z drugim wkrótce mu się skończy.
Retorykę zachowam na nieszczęśnika, który nawinie się pod rękę za kwadrans; przy szczypcie szczęścia trafię na Bena i usta zamkną się nam dopiero o świcie.
Miła odmiana po całym wieczorze półprawd — polityka odzwyczaja od otwartości; ta rozmowa właśnie zmienia się w orzeźwiający, chłodny strumyk. Siedzę na brzegu z siatką w dłoni — powinienem słuchać matki, kiedy opowiadała o połowach, ale ocean interesował mnie równie mocno, co opowieści pradziadka o biciu nazistów albo byciu nazistą; przez akcent trudno było zrozumieć — i wyławiam tłuste pstrągi słów.
Adams nie jest kimś takim; zgodzimy się, ale błysk w oku Sebastiana oznacza, że myśli o tym samym, co ja — przecież przez pięć ubiegłych lat za stołkiem burmistrza stali czarownicy, których zadaniem było dbanie o to, żeby stary pryk nie zwariował na wieść o populacji czarowników w Hellridge i tym, że jednym zaklęciem z magii iluzji mogliby rozsadzić mu łeb.
(Richie, zanotuj — warto się go nauczyć; tak na przyszłość).
Rzecz w tym, że Adams — nawet kierowany jak marionetka — nigdy, przenigdy, prze—kurwa—w—życiu nie zawalczy o krzewienie zrozumienia dla nauczania Księgi Bestii.
To bardzo wygodnie przemilczana, chociaż ogólnodostępna wiedza; po tylu latach nadal jest zaślepiony propagandą Gabriela.
Rozumiem twój punkt widzenia — obracam w dłoni szkło i myślę; myślę o tym, czego właściwie oczekuje Verity i co zamierza zaproponować w zamian, bo póki co dostrzegam tylko osamotnionego wyborcę, który nie musi wpływać na swoją nestorkę — od tego mamy Benjamina, ta sprawa została przesądzona. Zaciągam się cygarem i nadal myślę; o tym, że Sebastian się nie myli, chociaż kierują nami zupełnie odmienne pobudki.
On mówi o krzewieniu wiary wśród niemagicznych — ja przeliczam rozszerzoną populację czarowników na podatki.
Wzbogacenie magicznego świata kilkoma przecznicami nie sprawi, że przekonania, które reprezentujemy, zostaną umocnione — whisky w ustach ma gorzki posmak; nie darzę miłością niemagicznych, są zachłanni, zaślepieni idiotycznymi przypowieściami o rozmnażaniu ryb i nadstawianiu drugiego policzka, a na domiar złego — są wszędzie.
Sześć miliardów dusz, z których nie mam żadnego pożytku.
Ale co, gdyby—
Władza, wbrew liczbie pojedynczej, nie należy do jednego człowieka. Burmistrz to człowiek, ale ratusz? — ten w Saint Fall ma tylko malutki odsetek czarowników w szeregach; znam nazwiska, funkcje i skalę przydatności każdego z nich. — Ratusz to organizm. Wybór, przed którym stoimy, można sprowadzić do metafory serca, a to należące do Ronalda zawsze biło w rytm potrzeb Kręgu i Kościoła, więc jeśli—
Słuchasz, panie Verity? To będzie ważne; wszystko sprowadza się do demokracji i liczby głosów.
Jeśli ma pokonać wielowiekową tradycję niechęci do niemagicznych, zrobi to, o ile taką potrzebę wyrazi Krąg i Kościół. Ronald nigdy nie był przeciwko pogłębianiu wiary — nigdy nie był też orędownikiem monowładzy Kościoła; zbyt wielu skisłych Cabotów na metrze kwadratowym — po prostu dotychczas nikt nie udowodnił mu, że krzewienie jej wśród niemagicznych może być opłacalne.
Nikt nie lubi tracić sił, środków i funduszy na niepowodzenie, ale żaden Williamson nie przekreśli perspektywy przyszłości wyłącznie przed prywatne antypatie.
Możemy nie przepadać za niemagicznymi — rzecz w tym, że kochamy władzę.
Szczególnie ją poszerzać.
Nie twierdzę, że wuj w tej kwestii mnie posłucha, ale—
Uśmiechem rekompensuję każdą retorykę, która między nami padła; Sebastian Verity dobrze wybrał rozmówcę — wuj spędził lata na formowaniu mnie na swój obraz i podobieństwo, i może tego pożałować: jestem młodszy i mam czas na upór.
Wysłucha. To o wiele więcej, niż zdołałby osiągnąć ktoś inny.
Richard Williamson
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Zna podejście Williamsonów do niemagicznych. Tych właściwych Williamsonów, którzy zostali tu, w Hellridge i słusznie odcięli się od zgniłej części, ośmielającej się traktować magię niczym skazę na czystym płótnie. To podejście wybrzmiewa między wierszami kampanii Ronalda. To samo podejście również zdaje się Sebastianowi pełne sprzeczności. Może to jest właśnie esencja Williamsonów i ich rycerzyków na pierścieniu, może tak już ma być.
W każdym razie w podejściu Williamsonów jest potencjał. Sebastian wie, że nawet jeśli z dystansem podchodzą do niemagicznej części społeczeństwa, to wcale od niej nie stronią. Zaszli tak daleko właśnie dlatego, że potrafili ulokować swoje wpływy tam, gdzie były mile widziane i tam, gdzie mogły przynieść zyski. A to nie oznaczało tylko Deadberry i nie oznaczało tylko miejsc kultu Szatana. Williamsonowie od wieków współpracują z niemagicznymi, nawet jeśli uważają ich tylko za środek do swojego celu.
Dlatego właśnie są jedną z tych rodzin, do których w szczególności powinien przemówić prawdziwy plan Lucyfera. Niechęć, niezrozumienie i podziały znikną, gdy niemagicznych już nie będzie, bo wszyscy nasiąkną łaską i darem Pana, a ci, którzy już z Williamsonami współpracowali, staną się jeszcze bardziej przychylni. O ile ci wezmą udział w ziszczeniu wizji Lucyfera. Nie ma powodów, by mieli stanąć po przeciwnej stronie. Williamsonowie wspierają Krąg i Kościół, a Krąg i Kościół to Lucyfer.
Słucha, tak jak słuchał i wcześniej. Nie przerywa. Spokojnie przelewa słowa Williamsona przez swój własny filtr. Język polityków i te ich metafory… Naprawdę zdążył się od tego odzwyczaić.
Gdy Richie milknie, Sebastian kiwa powoli głową, z drobnym uśmiechem. Ronald go wysłucha — Sebastian w to wierzy. Bądź co bądź, to on prowadzi jego kampanię i jeśli Ronald zasiądzie na stołku, w dużej mierze stanie się to właśnie za sprawą młodszego Williamsona.
Musi tylko zechcieć podszeptać Ronaldowi to i owo. A raczej podszeptywać. By nie zapomniał, że świat nie ogranicza się do Kręgu, że dzieci Lucyfera muszą rosnąć w siłę i… ilość. Bo Pan chciał magii dla wszystkich.
Krąg i Kościół to Lucyfer — mówi to w końcu na głos, odejmując cygaro od ust. Plecy opiera swobodnie o fotel, a odbijające się w jego oczach światło dostaje ostrych krawędzi. Mówi to z przekonaniem i pewnością, których nie da się zachwiać. — A Lucyfer pragnie, by magia rozlała się po Ziemi i natchnęła również tych, którzy teraz jej nie rozumieją. — Skąd ta pewność? Jeśli Richarda zainteresuje ta kwestia, Sebastian chętnie rozważy pochylenie się nad nią wspólnie… kiedy indziej.
Liczymy na ciebie w tej kwestii, Richie. — Liczba mnoga nieprzypadkowa. Wychyla się, aby pozbyć się zawieszonego na końcu cygara popiołu, zwiastując, że rozmowa powoli zbliża się ku końcowi. — Ja i ci, którzy zagłosują wraz ze mną, jeśli skutecznie podpowiesz Ronaldowi odpowiedni kierunek.
Nie wstaje. On rozpoczął tę rozmowę, Richardowi pozwoli ją skończyć, gdy uzna to za słuszne. Zwłaszcza że nie zamierza odbierać mu szansy na wyrażenie swoich ewentualnych… oczekiwań. Sebastian wspomniał, że na szali jest co najmniej kilka głosów. A głosy kowenu mają wielką wagę. Nawet jeśli nie wyraża tego na głos, słychać w jego tonie, że nie mówi o tym, jak o czymś błahym, nieistotnym. Swoją pomocą Richard zyska przychylność kowenu. Przysłuży się samemu Lucyferowi.
Oczywiście, jeśli jest coś, co mógłbym zrobić dla ciebie… Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. — A jeśli nie wiedziałeś, to pora na drobny przypływ błogiej świadomości.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f227-thornhill-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f227-thornhill-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
Analogia trzęsień ziemi — religia i polityka to płyty tektoniczne, których cykliczne starcia wprawiają nasz mały świat w drganie. Ostatnie miesiące w Saint Fall pełne były trzęsień; największe dopiero ma nadejść, a na imię mu wybory.
Drink opłukuje dno szklanki, ale nie poświęcam mu uwagi — prawda nigdy nie czai się pomiędzy nadtopionymi kostkami lodu. Zrozumienie intencji rozmówcy zawsze zaczyna się od twarzy; liczę tiki na twarzy Sebastiana, rachuję zmarszczenia brwi, mnożę, dzielę, sumuję. Życie to wypadkowa matematyki, wie o tym każdy ekonomista — z równania, które wyprowadzam z obecności i słów Verity'ego, wychodzi prosty wynik.
Zwycięstwo.
Wznoszę za nie malutki, niemy toast; łyczek na zachętę, drugi na złagodzenie spokojnego spostrzeżenia. Lucyfer naszym ojcem, Lilith naszą matką, Aradia naszą siostrą — Sebastian zapędza się we wnioskach.
Dom wzniesiony na jednym filarze to nie dom; to ruina.
Krąg i Kościół to wiara — rzecz w tym, że osobiście wierzę wyłącznie we władzę i pieniądze; bóg ma zieloną cerę i kilka prezydenckich twarzy. — Wiara to Piekielna Trójca, a świat, który znamy dziś, nie sprawia wrażenia gotowego na poznanie prawdy absolutnej.
Poprawka — świat, który znamy dziś, pełen jest brudnych niemagicznych, którzy magię zmienią w szlam.
Z drugiej strony; wielu niewierzących ma pieniądze.
Dlaczego by nie przygotować się na przejęcie ich kapitału razem z uprowadzeniem przekonania, które dotychczas pokładali w boga?
Teoria filtrowania wiadomości; w Białym Domu o nadchodzących zamachach wiedzą na długo przed wybuchem bomby — grono specjalistów testuje grunt medialny, zanim prawda wymnie się za marmurowe kolumny symbolu wolności i demokracji. Zalanie świata wiarą to nie rozwiązanie; bez planu, przygotowania, przewodników, politycznego wsparcia, materialnego zabezpieczenia aktywów ujawnienie prawdy o magii byłoby falą wsteczną.
Zamiast zmieść niemagicznych i zrobić grunt pod nowe jutro dla czarowników, zmiotłoby z powierzchni nas. Pośpiech to lekkomyślność; nie podejrzewam Verity'ego o podobną cechę — więc dlaczego wymaga ode mnie podobnego?
Sebastianie, weź pod uwagę jedno — dopalane cygaro odmierza czas; tik—tak, negocjacje dobiegają końca. — Ronald nie zmieni dyskursu niespełna dwa miesiące przed wyborami, ale—
Teraz będzie dobre; słuchasz?
Po zwycięstwie będzie mieć pięć lat na spełnienie obietnic — nie mogę, nie zamierzam, nie chcę powstrzymać uśmiechu; zaczyna się na ustach, nie dociera do oczu. — I złożenie nowych.
Tym właśnie jest polityka; żonglerką obietnicami i dążeniem do celów, które każdego miesiąca zmieniają nurt. Żaden polityk nie spełnia wszystkich przyrzeczeń rzucanych na wiecach — żaden polityk nie odmówi spełnienia tych, które nie padły. Zagadka powtarzana od wieków; co ma polityk do społecznej sprawiedliwości?
Dobrego prawnika.
Ostatni łyk drinka odlicza głosy; ile z nich może zaoferować Sebastian? To zależy, na ilu gwardzistów ma wpływ — bo przecież dla mnie, wielkiego nieświadomego, cały czas mówi o ptaszkach, które postawić mogą spracowane dłonie dzielnych Protektorów. Barnaby ma swoich Czyścicieli, Verity inną formację; darowanemu psu nie zagląda się w zęby, nawet jeśli ma czarną sierść.
Naturalnie — co mógłby zrobić dla mnie w przyszłości? Może malutkie wsparcie z problematycznym projektem w Ratuszu, może coś, o czym chwilowo nie myślę, ale los sam ciśnie nam okazję pod nogi; wiem, że za moment podamy sobie dłonie, pożegnamy i będziemy czekać na to, co przyniesie przyszłość — ja, o dziwo, zamierzam dopełnić obietnicy. Czy Verity zrobi to samo? — Gdy tylko wpadnę na obiecujący trop przysługi, mój asystent powinien mieć twój numer.
Ta istotna — ta najważniejsza, ta na sztandarze dumy rodziny — właśnie dopala się razem z cygarem.
Zwycięstwo wartością nadrzędną.
Richard Williamson
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Nie, Richie. Krąg i Kościół to nie wiara. To historia. To fakty. To ludzie. To dzieło Lucyfera. Ci, którzy widzą i wiedzą, nie muszą wierzyć, bo tam, gdzie pojawiają się dowody, wierzenia ulegają transformacji. Stają się wiedzą. A Sebastian widział i wie. Każdy czarownik ma wokół siebie dowody wpływów Lucyfera. Magia, demony, przedmioty o właściwościach nieosiągalnych dla niemagicznych, piekielne bestie — to wszystko to dary od Ojca, to dowód prawdy. Objawienie Lucyfera jest ostatecznym potwierdzeniem, choć Sebastian tak naprawdę nigdy go nie potrzebował.
Krąg i Kościół to Lucyfer i jego wyznawcy. Lilith i Aradia to twory Lucyfera, są ujęte w postaci Stwórcy, choć jedna z nich nie zasługuje już na to, aby być jego częścią. Odrzuciła dobroć tego, który powołał ją do życia, dała się zaślepić niezdrowej ambicji i pysze. Nie zasługuje już na miejsce w piekle. Błąka się po Ziemi jak bezpański pies i zbiera swoją watahę pełną innych włóczęg z niedbale lizanymi ranami. Przykre.
To nie jest Kościół. Lilith już go nie reprezentuje. To tylko kwestia czasu, aż dosięgnie jej gniew Lucyfera.
Nie dzieli się swoimi przemyśleniami. Uśmiecha się łagodnie, wyrozumiale, jak zwykli uśmiechać się rodzice, słuchając dziecka, które jeszcze za mało rozumie i wciąż wyznaje swoje prawdy. Trzeba mu na to pozwolić, to część procesu, który musi przejść samo.
Daleko mu do uważania Richarda za dziecko i daleko mu do traktowania go protekcjonalnie, jednak fakt pozostaje faktem — Richie nie wie wszystkiego i nie jest to dobry moment, aby się dowiedział. Świat nie jest gotów na poznanie prawdy absolutnej, a świat składa się z jednostek.
A kiedy był gotowy na jakąkolwiek prawdę? — Jeśli prawda oznaczała przewrót i wyraźne zmiany, ludzie zawsze się buntowali. Choćby i dla zasady. Lub ze strachu. Lub z głupoty. Ludzie nie zwykli być gotowymi na prawdę. Dlatego trzeba było ją na nich zrzucić i czekać, aż się dostosują. Prędzej czy później ten moment zawsze nadchodził. Czasem po prostu proces bywał wyjątkowo nieprzyjemny.
Potrzebne są zdecydowane działania, nie obietnice. To nie pośpiech. To realizacja jedynego słusznego planu. To spełnianie woli Lucyfera.
Richard się uśmiecha i Sebastian może też by się uśmiechnął z rozbawieniem na te słowa kilka miesięcy temu. Takie żarty przecież się nie starzeją. Ale dzisiaj nie jest mu do śmiechu. Lustruje tylko Richarda czujnym spojrzeniem, jakby spodziewał się znaleźć potwierdzenie, że obietnice polityka mogą znaleźć pokrycie.
Mylisz się. Za pięć lat ciało Sebastiana będzie gnić w ziemi, a świat jakim go znają, przestanie istnieć.
Nie musi zmieniać dyskursu, lecz otworzyć się na szerszą pespektywę. Lucyfer nigdy nie chciał, by jego kult ograniczył się do garstki. Wystarczy, że nie będzie przeczył jego woli — mówi, odsłaniając ledwie rąbek tego, co kryje się za analizującym spojrzeniem i poważną miną.
Ostatecznie kiwa krótko głową, gdy padają finalne słowa. Subtelna zmiana będzie widoczna dla tych, którzy oczekują, by ją zobaczyć. Brak zmian natomiast dostrzegą jeszcze wyraźniej.
Sebastian wierzy, że w Kręgu nawet umowy z politykami mają swoją wartość, a politycy choć krztę honoru. I oby się na tej wierze nie przejechał.
Dym cygara opada smętnie wbrew całkiem przyjemnemu konsensusowi, do którego dotarli — obydwoje mogą coś zyskać. Co? Odpowiedź na to przyniesie czas.

| Sebastian zt
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor