Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Pradawny las
Ciągnący się aż do granicy z Kanadą las ma dokładnie tyle lat ile świat. Pomniki natury przebrzmiewają potęgą historii, która odcisnęła się na każdym kawałku kory, na każdym liściu. Śród pradawnego lasu, panuje nieskończony spokój. Ciężko uświadczyć tu żywej ludzkiej duszy. Cisza nie jest tu jednak pusta — na trasach można spotkać łosie, sarny, lisy i inne leśne zwierzęta. Masywne korzenie drzew wplatają się w podłoże i tworzą labirynt naturalnych nieco krzywych alejek. Zielone baldachimy starym drzew tworzą natomiast sufit pełen cieni i ciekawych linii światła, gdy słońce przeciska się pomiędzy igłami. Podobno żyje tutaj stado barghastów, które pół wieku temu uciekły z Rezerwatu Bestii w Hellridge, ale to prawdopodobnie tylko pogłoski.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
Cywilizacja upadła, istnieje tylko natura.
Las przypominał poziome, nierówne smugi wystrugane igłą na szybie — zdarty szron wyrzeźbił agresywne korony zawsze zielonych iglaków i grube pnie pozbawionych liści drzew (ciekawe, czy rosną tu kasztanowce? Mógłbym—). Każdy chrzęst pod nogami był małą tragedią; tak giną łamane gałązki i mikroświaty organizmów, dla których dwóch przybyszy z Saint Fall było najeźdźcami z obcej planety, olbrzymami o nieokreślonych intencjach, łysymi poczwarkami bez futer.
Znam The Rhyming.
Nazywali las pustym, ale to jedno z niewielu miejsc, które puste nie bywało nigdy. Jeśli czegoś nie widać gołym okiem, nie oznacza, że nie istnieje; wystarczy zapytać neutronów.
Dostałem zakaz wstępu po zarzuceniu im, że źle opisali miesiąc wydania Verities & Balderdash. Później pokłóciłem się ze sprzedawcą, bo twierdził, że Harry Chapin nie zasługiwał na nominację Grammy w siedemdziesiątym piątym, więc za zawodowy obowiązek uznałem uświadomienie go, że, cytuję samego siebie, pozamieniał się na rozumy z dupą Gabriela.
W drodze świat rozmywał się za oknami — Williamson przekraczał prędkość na prostych odcinkach drogi i zwalniał, kiedy asfalt zaczął przypominać szarą wstążkę wplecioną pomiędzy drzewa. W puszce samochodu nie rozmawiali wiele; muzyka zagłuszała niewypowiedziane słowa i niestłumione na czas myśli — entuzjazm wypełnił płuca dopiero, kiedy Percy odnalazł w schowku napoczętą paczkę żelek. Były kwaśne; w bocznym lusterku obserwował marszczący się w proteście nos.
Próbowali zawiesić na tablicy informację “Perseusa Zafeiriou nie obsługujemy”, ale nie potrafili napisać nazwiska, więc kimkolwiek jest Perseus Zafrytka, w The Rhyming płyty nie kupi.
Rześkie powietrze skapitulowało — unoszący się znad papierosa dym wypełnił je charakterystyczną wonią tytoniu; ślinianki podjęły w odpowiedzi wzmożoną pracę raczkującego nałogowca (raczkującego, Winnie, bo—; coś mu mówiło, że z tego żartu by się nie zaśmiała). Sfatygowana paczka w kieszeni widziała niejedno odkąd zainwestował w nią na początku marca — coraz częściej przyłapywał samego siebie na nerwowym zaciskaniu dłoni na miękkim kartoniku, jakby ten był mu dłużny pieniądze, a—
A Percy Zafeiriou zamienił się w mafijnego kundla.
Jedenaś—
Klik zapalniczki rozpaliło nadzieje i oczko wsuniętego między usta papierosa.
Nie, czternaście. Ostatnio uznał, że wybaczył ci niewyniesienie się z promenady, kiedy zaczęło robić się gorąco.
G o r ą c o; zabawne, biorąc pod uwagę topniejącą skórę i—
Tylko dlatego, że zna twoją chorobliwą potrzebę zapewnienia bezpieczeństwa innym. Jego słowa, nie moje. Ja powtarzałem, że byłeś dzielny. Dzielniejszy niż—
Niż ja.
Nerwowe potarcie nosa nie powstrzymało myśli wyrywającej się za zatrzaśniętą furtkę. Od tygodni prowadził farmę wyrzutów sumienia i bezsilności; kwaśny smak paniki przypominał mu o popołudniu w antykwariacie i Winnie, która musiała uklęknąć, żeby uchwycić jego strach w dłonie i łagodnie ułożyć przerażenie do snu. Pomogło; tamtego popołudnia pomogło nie dlatego, że wierzył we własną odwagę — wierzył, bo Winnie uwierzyła.
Williamson mógłby pomóc mu ze zrozumieniem burzy wspomnień — huragan koszmarów przetaczał się przez zmęczony umysł każdego poranka i zostawiał połamane kadłuby przekonania, że czas zasklepi rany; że zatrze strach; że pozwoli zapomnieć. Na tronie przewróconego pnia (i w samochodzie, i z drinkiem w dłoni, i z wózkiem wypełnionym zakupami, których przeznaczenia nawet nie znał, i właściwie w każdej minucie życia) nie wyglądał na kogoś, kto rozkłada emocje na czynniki pierwsze.
Podsunął za to pomysł; skoro można studiować teorię magii — kto zabroni zrozumieć Perseusowi teorię strachu?
Teoria magii to nic innego jak znane z niemagicznej fizyki prawa przeniesione na nasze realia. Wiązki magii są niczym innym jak skupiskiem atomów, które—
Papieros między palcami zatańczył w powietrzu — siwy dymek zakreślił równą ósemkę, już w chwili narodzenia skazując ją na przeminięcie.
Wiesz, że atom też nazwali Grecy? Pochodzi od słowa átomos i dosłownie oznacza coś, czego nie da się podzielić.
Orestes byłby dumny; Orestes od lat próbował wpoić kuzynowi podstawy budowy antycznych rzeczowników, ale zrozumiał podstęp w momencie, w którym Percy każdy wieńczył sufiksem —os (Orestos, może tostos na śniadanios?).
Podobnie jest z wiązkami magii. Złożone z magicznego odpowiednika atomów, są niepodzielne, ale mogą być umacniane. By nadać im wartości magicznej, muszą zostać zmienione z wolnych cząsteczek w energię, która jest niczym innym jak uwalnianym lub—
Łańcuszek zaplątał się w sweter, sweter zahaczał o kołnierz kurtki, spod dwóch warstw materiału wreszcie wyłonił się pentakl — szary metal zalśnił radośnie na widok słońca.
Zatraskiwanym zaklęciem. Pentakl w tym wypadku pełni rolę swojego rodzaju pułapki dipolowej, która—
Papieros w dłoni zajętego wykładem Perseusa dopalał się mimochodem; ten z ust Barnaby’ego zaraz spadnie w ściółkę.
Williamson, czy ty mnie słuchasz?
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Następne pięć minut przeżył chyba ktoś inny; dawno zaginiony brat—bliźniak z prostszą linią nosa i dzieciństwem spędzonym na pniach podobnych do tego; trochę przewróconych, trochę zbutwiałych, trochę brudnych, prawdziwszych od wszystkiego, co dziś kurzyło się na strychu Blossomfall Estate. Czas zatrzymał się na karoserii porzuconego na leśnej ścieżce samochodu — tyknięcia sekundnika na nadgarstku były iluzją; mógłby zatrzymać je opuszkiem palca i sprawić, że świat zatrzyma się pod naporem zmęczonych drzew pradawnego lasu.
Dym znad papierosów zmienił powietrze w zawiesinę, w kleik — w kaszę, którą nie powinno się paść nawet świń, bo mogłyby pozdychać. Perseus opowiadał historię spod szyldu nieprawdopodobnych — nie uwierzyłby, gdyby protagonistą nie był Zafeiriou — a Williamson oglądał go przez zabrudzoną szybę rzeczywistości; zapis był niewyraźny, obraz miał taką barwę, jakby cały świat stał się ciemną fotograficzną.
Percy, jesteś—
Rozsypane w ściółce słowa; do niektórych przylgnęło zbutwiałe igliwie — zanim włoży je w usta, musi przetrzeć dłonią. Ile określeń można znaleźć wobec jednego człowieka?
(Czasem wszystkie, jeśli jest całym światem; czasem żadnego, jeśli brak do niego słów).
Jedyny w swoim rodzaju.
Prawda ma specyficzny zapach; oszałamia, drapie, wstrzykuje się pod skórę przez igłę skondensowanej szczerości. Prawda to niebezpieczna broń — zostawia w gardle posmak, jakby napić się benzyny; długo po przebrzmieniu słów, zalepia krtań, prześlizguje po języku, wszczepia w ślinianki. Williamson nie przywykł do mówienia prawdy — co za ponury paradoks w wykonaniu kogoś, kto z kłamstwem też nie miał po drodze. Milczenie było forma wymowności; wymowność była formą przewagi.
To praca, nie chorobliwa potrzeba.
Wciąż nie nauczyłeś się przekonująco kłamać, Williamson; spalony do połowy papieros posłużył za formę szantażu — bo dopalę do końca. Bez ciebie.
Głos w głowie zamilkł wymownie.
Byłeś odważny i empatyczny. Z tym trzeba się urodzić — napięta struna głosu — gdzieś pomiędzy C—dur albo innym D—ebil prześlizgnęło się napięcie — pełniła rolę ostrzeżenia. Rozmawiali o tym; nic, co wydarzyło się dwudziestego szóstego lutego, nie było winą Perseusa.
Im szybciej oswoi tę myśl, tym prędzej wyrzuty przestaną zżerać go od środka. Były nowotworem z komórek strachu; gdyby Williamson musiał, wytnie każdą zmianę własnoręcznie. W genialnym umyśle Zafeiriou nie było miejsca na zwątpienie; szlaki, którymi podążały jego myśli, trzeba było przebywać z dawką cukru w dłoni i gotowością na zderzenie z nagłą zmianą drogi, ale dla wiedzy — warto.
Nawet za cenę skradzionej z samochodowego schowka przekąski.
Słucham, po prostu—
Wir słów; atomy, pułapka dipolowa, magia, magia, magia. Teorię i praktykę oddzielało morze zasad; Williamson próbował czytać podręczniki, ale równie dobrze mógłby uczyć się mandaryńskiego.
Te żelki. Przypomnij mi, żebym kupił w drodze powrotnej.
Katastrofa miała wiele twarzy; tą konkretną lubił.
Kciuk potarł drobną zmarszczkę między brwiami — nauka domagała się skupienia; Zafeiriou był jego najlepszą szansą na pogłębienie wiedzy.
Percy, teorię magii przyswajałem nieświadomie od lat. Teraz potrzebuję nazwania tego, co operowało na intuicji — słowa profesor Hasty, nie jego; wszystko, co wiedział o magii odpychania, było formą teorii przekutej w praktykę — teraz wystarczyło określić nieokreślone. — Wiązka magii to nic innego, jak skupisko energii, która przewodzi pierwiastek Piekieł. Magiczne kwanty odpowiadają za skuteczność inkantacji, zgadza się?
Podręcznik do teorii leżał w biurze na Staromiejskiej; ślady na okładce były jasnym dowodem na to, że sięgał po niego często.
Żeby zatrzasnąć czar w pentaklu, należy potraktować go jako—
Zafeiriou przed momentem użył tego określenia; zdążyło zapisać się w umyśle Williamsona ciemnym tuszem.
Pułapkę dipolową. Co to takiego? — dłoń powędrowała do szyi; znajome wybrzuszenie pod materiałem płaszcza osłaniało to, co dla czarownika najcenniejsze. — Pokaż mi.
Ufał mu, oczywiście; z drugiej strony był naocznym świadkiem stopienia czajnika — magia Perseusa była silna i równie silnie nieobliczalna.
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
Cienka zmarszczka między brwiami zawsze oznacza namysł; po szlaku tej linii można trafić w ostępy groźne i niebezpieczne, w myśli gęste i ostre, na teren zakazany. Często zastanawiał się, co ukrywa Williamson — żadna prawda nie mogła ciążyć w ten sposób; żadna szczerość nie przygniatała ramion do ciała, nie ściągała kącików ust w dół.
Ile tajemnic może przetrzymywać jeden człowiek?
Barnaby każdego dnia udowadniał, że wszystkie.
Jestem sobą — łagodna fala nieradiowa; wzruszenie ramion próbowało strącić ze skóry wrażenie, że złapali między palce łyżeczkę i zaczęli skubać torcik prawdy. Przed słowami, które tego dnia padały w lesie, nie było ucieczki — Williamson wiedział, co robi.
Wywiezienie na pustkowie znacznie utrudniało powrót do domu; brak prawa jazdy otrzymał angaż w roli wisienki. Perseus rozumiał, co próbuje przekazać mu Barnaby — tamten dzień w niczym nie przypominał zwykłego popołudnia czarowników. Świat trochę się skończył, trochę zatrząsnął w posadach, zdecydowanie zmienił; wszyscy próbowali odnaleźć się w nowych okolicznościach i tylko doświadczenie sprawiło, że Williamson zdał ten test śpiewająco.
Nawet opętany.
Wielkość i porażka to dwie strony tej samej monety — pomiędzy zaciągnięciem papierosem i pomrukiem — największa mądrość nigdy nie wybrzmi, kiedy akurat notujesz sto osiem sentencji na każdy dzień. Niekiedy wymaga wyprawy do pradawnego lasu gdzieś w ostępach Maine i zdrowej dawki wzburzenia.
Żelki w schowku były napoczęte; profesjonalne oko oceniło, że jeszcze dwa dni i zwietrzeją, więc tak naprawdę Percy ocalił je przed wyrzuceniem.
I tak była ich resztka!
Williamson nieprzekonany, Zafeiriou z papierosem między palcami, ściółka osądzająca — ten las nie był gotowy na przyspieszony kurs teorii magii, ale obietnica to obietnica. Na pielgrzymce Percy obiecał, że powtórzą to, co Barnaby tak naprawdę potrafił; kilka minut w dyskusję i proszę — jak tu się  nie uśmiechać?
Zaczynasz mówić moim językiem — narzecze nauki, fizyki, teoretycznych zagadnień i mhm, mhm; potakiwanie sprawiło, że dym znad papierosów powędrował jeszcze wyżej. — Kwant to wielkość fizyczna, która może dowolnie podlegać zmianie i tym samym być manipulowana, również przez magię.
Nadążasz?
Spod zmrużonych powiek wpatrywał się w kamienne oblicze; nieokreślone emocje — skupienie, determinacja, spokój — dawno temu zamieniły twarz Williamsona w marmur. Niekiedy przemykał po nim ruch tektoniczny zakłóceń; w takich chwilach Percy lubił go szczególnie.
Dzięki wpływowi na jej właściwości, możliwe jest stosowanie zaklęć, które są niczym innym jak interferencją magicznych fal. W zależności od korelacji i częstotliwości, zaklęcia mają różne działanie oraz intensywność — mógłby podnieść jeden z miliona zeschniętych patyków i zakreślić na ziemi to, co ma na myśli; mógł też liczyć na pamięć Williamsona. — Pułapka dipolowa pozwala na zatrząnięcie czaru dzięki wytworzeniu lokalnego minimum pola magnetycznego w pożądanym regionie układu pułapkującego. W naszym przypadku, pentakla.
Gest Perseusa nie miał w sobie tej samej ostrożności — po zawieszony na szyi stop sięgał prawie każdego dnia, niedelikatnością odzwierciedlając oswojenie. Magia dla każdego czarownika powinna być świętością, co nie znaczy, że traktują ją jako sacrum absolutne.
Magia powstania to dziedzina, dzięki której wytworzenie pola magnetycznego jest zdecydowanie łatwiejsze, głównie za sprawą właściwości kanonicznej kwantyzacji rzeczywistego pola skalarnego. To—
Jak wytłumaczyć to laikowi, który z powstaniem ma tyle wspólnego, że każdego dnia powstaje z łóżka?
To coś, co pomaga w pracy magicznym rzemieślnikom.
Chyba właśnie tak.
Najważniejsze w zastosowaniu teorii magii względem zatrzaśnięcia czaru, jest wytworzenie siły nacisku. O wiele łatwiej wytworzyć pole magnetycznego, trzymając układ pułapkujący w dłoni — zsunięty bez głowę łańcuszek uwolnił pentakl spod uwięzi spranej kurtki — metal na dłoni Zafeiriou wyglądał dokładnie tak, jak można było się spodziewać.
Magia powstania umożliwia wytworzenie pola, ale to, jaką moc zamierza się w nim zamknąć, zależne jest od wiązki inkantacji. Jeśli czarownik w warunkach pozapułapkujących nie jest w stanie rzucić danego zaklęcia, nie zrobi tego także w tym przypadku — to teoria podstawowa; mówią o tym na samym początku szkółki. — Im rozleglejsza wiedza na temat wiązań dipolowych, a więc — teorii magii, tym większe możliwości i skuteczność. Pokażę ci na czymś prostym.
Coś prostego — coś, co mógł zapamiętać spod promenady.
Skupienie i intencja musiały spłynąć prosto do pentakla; pułapka była gotowa na przyjęcie zaklęcia, które—
Serpens Truncus.
Mogłoby być trochę przyjemniejsze; za to nie wymagało rzucania na żadnego z nich.

zatrzaskiwany czar: Serpens Truncus | próg 30 | k100 + 21 (magia powstania)
k3 na ilość użyć
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Perseus Zafeiriou' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 37

--------------------------------

#2 'k3' : 2
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Szorstka kora pod palcami, wilgotny mech rozgoszczony w żlebach przewróconego pnia, zielonkawy osad na opuszkach; brud był wszędzie, wszystko było brudem. Chustka w kieszeni płaszcza — Percy, zainwestowałeś już w taką z grawerem? — mogłaby być ratunkiem, gdyby go potrzebował.
To bez znaczenia; nieważne, ile razy wytrze dłonie, zawsze będą brudne. Krew zakrzepła pod paznokciami, wsiąknęła w skórę, spływała po nadgarstkach niżej — w zagłębienie łokci, gdzie gromadziły się płytkie kałuże winy. Niecierpliwe palce próbowały ścierać fantomowe ślady; zaczerwienione knykcie poruszyły się pod kciukiem — nic z tego.
Brud był wszędzie, wszystko było brudem; zwłaszcza on.
Cytujesz kogoś czy—
Słowa wypadły z ust same, urywając się w połowie, nicując i rozpadając na kawałki; przecięte w pół, przypominały samotne zdanie na pustej tablicy. Próbowały imitować opustoszałą paczkę żelek — była ich resztka, ale zostały wyselekcjonowane; te niebieskie, ulubione, zostawiała na koniec.
Nie wiedział, czy zawsze; wiedział, że przy nim.
Jesteś obłąkańczo zaawansowany w kwestii teorii magii, Percy.
Zerwana taśma czasu skleiła się na nowo — Perseus podjął temat, mknąć osiemdziesiąt mil przez teren zabudowany. Williamson odruchowo sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza; notatnik i długopis były tam, gdzie wsunął je przed wyprawą do Archaios.
Interferencja magicznych fal — osobno każde z tych słów miało sens — razem przypominały bełkot ściszonego telewizora; co trzecia sylaba była zrozumiała, co druga zaprzeczała sensowi co czwartej. — Co to?
Notatnik ocierał się o tylną okładkę; jeszcze kilka stron i będzie musiał kupić nowy — tym razem z małym kalendarzem w pakiecie. Tajemnice wykorzystanego znikną w staromiejskim biurze — półka intelektualnych wypocin zapełniała się powoli, ale sumiennie; grzbiet za grzbietem, miesiąc po miesiącu. Nieunormowana wiedza przestała wystarczać; Williamson znów podjął wyzwanie, zaczynając od dupy strony.
Najpierw praktyka, potem teoria.
Chaos greckiego umysłu mieszał się z rześkim powietrzem; las to nie Stare Miasto, woń zbutwiałych liści to nie smród rozgrzanego asfaltu, szelest liści nad głowami to nie przerywany piskiem opon szum miast. Drzewa mówiły w antycznym języku, którego nie zrozumiałby nawet Orestes; szmer spoza miejsca i czasu powtarzał każde słowo Perseusa.
Williamson uznał, że to dobra poszlaka; jeśli czegoś nie rozumiesz, pytaj.
Kanoniczna kwantyzacja rzeczywistego pola skalarnego. Czyli? — drobne szlaki liter wyszywały słowa — ze słów powstawały zdania — ze zdań na świat przychodziły wątpliwości. Teoria magii tylko w — a to zabawne — teorii brzmiała na banalną; prawda o skali przyswajanej wiedzy kołysała się na każdym ogonku spółgłosek. Szybko przypomniał sobie, dlaczego w szkółce wolał rysować militarnie nieadekwatne podobizny A3D Skywarrior zamiast słuchać; wiedza czasem przypominała młot walący z całych sił w pokrywającą mózg membranę, tak że boli każda kość czaszki.
Perseus nie miał tego problemu; teoria magii wsiąkała w niego razem z powietrzem — była naturalniejsza od oddechu i łatwiejsza od biegu krwi.
Ze wszystkich możliwych zaklęć — błysk pentakla, moment skupienia, magia tchnięta w pentakl; młody Zafeiriou zatrzasnął czar, zanim Williamson zdążył powtórzyć w myślach interferencja magicznych fal.Musiałeś wybrać akurat to?
Zerwana taśma czasu, szmer zwijanej kliszy; dwudziesty szósty lutego i zimne powietrze, w którym odór palonej skóry dopełniał metalicznego posmaku krwi. Minutę wcześniej coś czarnego wsiąkło w jego ciało; sześćdziesiąt sekund temu widział kogoś, kogo nie powinien spotkać aż do śmierci — chłodny metal wiaty pod palcami próbował wskazać kierunek poczuciu rzeczywistości, ale udało się dopiero Perseusowi.
Serpens Truncus; brązowy wąż prześlizgujący się po wybrzuszonej ziemi i wyrok, którego podskórnie spodziewał się każdy z obecnych (biegnij).
Czary zatrzaskiwane są na ilość użyć. Od czego zależy powodzenie trzech? Losowości? — pentakl na dłoni Zafeiriou błysnął dwukrotnie; to równie dobrze mogła być zbłąkana między koronami drzew smużka światła. — Żeby wypuścić zaklęcie z pułapki dipolowej, czarownik musi skupić się na intencji, podobnie jak w przypadku magii rytualnej.
Widział to w walce, widział u Rzeczników, widział na sekundę przed rzuceniem Ordinatio; czarownicy dźwigali w pentaklach ostatnie deski ratunku, zmuszając Czyścicieli do bronienia się przed drzazgami.
Pokaż mi.
Serce pradawnego lasu i ilość gałęzi, która pod wpływem zaklęcia mogłaby zmienić okolicę w gniazdo żmij; nie ma to jak w domu.[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Barnaby Williamson dnia Nie Lip 07 2024, 16:55, w całości zmieniany 1 raz
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
Brud był wszędzie, wszystko było brudem, ale gdyby grecki osąd wciąż cokolwiek oznaczał — musiał; bo kto niby wymyślił sądownictwo? — wyrok brzmiałby jednoznacznie.
Williamson nigdy nie był brudny; nawet ubrudzony mchem z drzewa.
Cienka i umowna granica rozciągała się pomiędzy grzechem i koniecznością, obowiązkiem i samowolą, pomiędzy złem, dobrem i szarą ziemią niczyją, gdzie nie istnieje prosta definicja zła albo dobra. Orestes wytłumaczyłby to lepiej — był lepszy w filozofowaniu i cierpliwym przekładaniu wiedzy z języka naukowego na ludzki. Perseus próbował mówić wszystko, wszędzie, na raz; zgiełk słów przeciskał się z głowy na usta, z ust na świat, ze świata do innej głowy — skupiony Williamson był najbliższym geograficznie odbiornikiem tego, co Percy próbował przekazać.
I miał nawet notatnik; próba stłamszenia uśmiechu trwała dokładnie sekundę i szybko skapitulowała przed energią, która pociągnęła kąciki warg w górę. Poszło nieźle — mógł przecież zaśmiać się na głos (mało brakowało).
Oczywiście. Spider—Mana.
Wielkie cytaty superbohaterów i ich wujków; Perseus nie dożyje, ale za dwie dekady świat zachłyśnie się tymi słowami na nowo — pewnego kwietniowego dnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego piątego roku wybrzmiały w kniei pradawnych drzew i to musiało wystarczyć skromnej, dwuosobowej widowni. Być może przysłuchiwały im się żuczki; Winnie wiedziałaby, które gatunki można spotkać w tym regionie Maine, a potem zauważyła, że Percy nie zabrał czapki.
Williamson też nie ma; coś mu mówiło, że to chybiony argument. Za cenę głodu wiedzy można było wybaczyć wiele; Barnaby miał dziś nienasycony apetyt i okrojone miejsce w notatniku — Percy musiał mówić zwięźle.
To nakładanie się na siebie kilku fal, a więc wiązek magii, o tej samej częstotliwości. W ten sposób można wyjaśnić zjawisko mocy zaklęć, amplituda fali wypadkowej może rosnąć lub maleć w zależności od różnicy faz fal składowych.
Tyle, jeśli o zwięzłość chodzi.
Niedopałek papierosa nie wpadł w ściółkę — zniknął w paczce razem z nadzieją na dorwanie się do nowo zakupionej paczki żelek. Teoria magii wymagała skupienia, szczególnie, kiedy pełniło się rolę dorywczego wykładowcy, a uczeń — wyższy o dobre kilka centymetrów i z niepokojąco rozległą wiedzą na temat magii odpychania — nie bał się pytać.
Kanoniczna kwantyzacja to jedna z zasad kwantyzacji pól w kwantowej teorii. Występuje najczęściej w przypadku rzemiosła magicznego i zatrzaskiwania czarów, więc na początku przygody z teorią magii, powinieneś skupić się głównie na nich — na drugi rzut oka Percy stwierdził, że to nie pierwsze zetknięcie z teorią; Williamson dysponował garścią określeń, które musiał poznać na własną rękę albo z pomocą innego teoretyka — a to zabolało jak zdrada. — Oczywiście, istnieje jeszcze kanoniczna kwantyzacja oscylatora, ale to wyższa szkoła jazdy. Wyślę ci później książkę.
Podpisaną na pierwszej stronie własność Perseusa Zafeiriou, kto zajrzał, ten trąba; żeby Barnaby nie zapomniał, kto tak naprawdę nauczył go podstaw. Magiczna wymiana barterowa w lesie Maine rozpoczęła się właśnie teraz — uśmiech, zamiast zniknąć, tylko poszerzył wpływy na ustach o dobry centymetr.
Połączymy przyjemne z pożytecznym. Ja zatrzasnę i uwolnię czar, ty pokażesz mi magię odpychania w akcji.
Zamierzał zapytać po dwudziestym szóstym lutego, później zapomniał, potem była pielgrzymka, potem Paganini; nagle zrobiła się połowa kwietnia, a Percy o odpychaniu wciąż wiedział głównie to, że boli przy bezpośrednim starciu. Jedyny słuszny nauczyciel właśnie notował zaciekle, używając kolana jako stołu — Perseus dał Williamsonowi chwilę na postawienie kilku kropek nad i, bo—
O tym, od czego zależy ilość zatrzaśnięć, mógłby napisać książkę; gdyby tylko miał cierpliwość na pisanie.
Głównie wiedzy zatrzaskującego, ale nie zawsze. Najczęściej decyduje ilość wytworzonych w trakcie zatrzaskiwania fal magicznych, chociaż teoretykom wciąż nie udało się w pełni wpłynąć na ich ustabilizowanie. W magicznym jubilerstwie opracowano właściwości prazjolitu, który pozwala na zagęszczenie magicznych wibracji i tym samym podniesienie ilości zatrzaśnięć o jedno, ale wartość podstawowa wciąż jest kwestią głównie losowości.
Obrócony w dłoni pentakl naprawdę błysnął dwukrotnie i był to niezbity dowód na skuteczność — o tym opowie Williamsonowi później, nie był to żaden naukowy wniosek, tylko prywatne spostrzeżenie.
Żeby użyć zatrzaśniętego zaklęcia, musisz skupić moc i intencję na pentaklu, zupełnie jak w trakcie zwykłego rzucania zaklęcia, a potem—
Spojrzenie przeskoczyło po leśnej ściółce; musiał wybrać na tyle długi patyk, żeby trafić i przy okazji dać im kilka sekund na reakcję, zanim wąż przystąpi do szarży.
Możesz, ale nie musisz wypowiadać inkantacji. Dlatego zatrzaśnięcia niekiedy mylnie odbierane są jako esencjomagia — mylnie, bo prawda szybko wyglądała na światło dziennie; doświadczony teoretyk od razu zauważał różnicę. — Gotowy?
Pytanie z kategorii perseusowych — nawet nie zaczekał na odpowiedź.
Serpens Truncus.
Sekundę później odkrył, że tym razem wyszedł mu wąż obrożny; uroczo!

uwalniam zaklęcie z pentakla | pozostała ilość użyć: 1
PŻ węża: 15
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Nie o brudzie, ale o wiedzy; o momentach triumfu i sadzawkach nauki, o wyborach pomiędzy tu i teraz, a tam i wtedy — kwietniowe popołudnie zamienione w miejsce poza czasem, w salę wykładową z brązowych konarów, zielonych liści, naelektryzowanego, gorzkiego smaku na czubku języka. Gdyby dotknął nim podniebienia, poczułby kopnięcie; tężejąca w umyśle wiedza była niebezpieczna — smakowała koniuszkiem przepalonej żarówki.
Mądre głowy — w liczbie bliżej nieokreślonej — na przestrzeni dziesięcioleci zapisywały to, co czarownik poznawał instynktem; magię albo masz, albo nie, albo przychodzisz z nią na świat, albo spędzasz resztę życia w słodkiej niewiedzy tego, że każdego dnia otacza cię nieuchwytna moc. Były wyjątki; tragiczniejsze od wykolejeń pociągów, gorsze od makabr w afrykańskich wioseczkach — wyjątki, o których Krąg milczał, Kościół lubić zapominać, gwardziści nie rozmawiali. Raz na tysiąc albo raz na sto tysięcy w dniu narodzin czarownik ma wszystko; nazwisko, pieniądze, perspektywy, życie rozplanowane po szkicu rodzinnych oczekiwań — po czterech, pięciu, dziesięciu latach ma wszystko, tylko nie magię.
Dar Piekieł nie bez powodu nazywany był darem; gdyby był pewnikiem, nazwaliby go przywilejem.
W takim wypadku interferencja magicznych fal nie odpowiada tylko za moc zaklęcia, ale—
Perseus miał jedno i drugie; dar magii, przywilej wiedzy — miał wszystko, chociaż los stopniowo odbierał mu elementy układanki. Puzzle rodziców zgubiły się po drodze, element kuzyna zniknął i wrócił; pustych miejsc nie mogły zapełnić żadne substytuty, a Williamson — szukający w notatkach tego, w oparciu o co wysnuwał wniosek — czuł się najgorszym synem świata.
(Był; był — ile razy ojciec mówił mu to prosto w twarz?).
Też za skuteczność tarcz obronnych, o ile amplituda fal będzie stale rosnąca. Zgadza się?
Mógł coś przeoczyć — na pewno coś przeoczył — ale wniosek numer dwa nasuwał się sam; żaden eksces wiedzy nie był potrzebny do stwierdzenia natury faktu.
Tyle słów w języku, a teoria magii zdecydowała się na te, które nic nikomu nie mówią. Kanoniczna kwantyzacja oscylatora. Co to w ogóle—
Ma, kurwa, być.
Notatnik nie odpowiadał, Percy nie zrozumiałby problemu; oscylator to oscylator, Williamson, po co drążyć temat?
Właśnie po to — żeby nie dać się zaskoczyć po raz kolejny, jak wtedy, w warsztacie; był pewien, że Marwood bez uzgodnienia przeszedł na zapomniany język Atlantydy, więc nie zostało mu nic innego, jak tylko kiwać głową i wyłudzić kawałek ciasta — na osłodę niewiedzy.
Umowa. Tylko pamiętaj, że to nie był prawdziwy wąż.
Skąd ten czas przeszły, Williamson?
Wymowne milczenie najlepszą odpowiedzią; dłoń — ta wciąż trzymająca długopis — potarła szorstki od zarostu policzek, kiedy Percy wspominał o zaletach prazjolitu. Pomysł na prezent urodzinowy odhaczono; teraz wystarczy dożyć listopada.
Innym się nie udało, ale tobie może. Skoro rzemiosło pozwala na ingerencję w częstotliwość fal, musi istnieć sposób na ustabilizowanie losowości użyć.
Przechwycenie zaskoczonego spojrzenia wprawiło brew w ruch — pytająco—lewa oznaczała, że Williamson doskonale wiedział, co ma na myśli.
To pierwsza zasada magii, hm? Wiele wciąż nie zostało odkryte.
Wystarczy zapytać biura na Staromiejskiej; notatnik z pomysłami na rytuały wciąż czekał na rewizję teoretyka magii — sprawa na wskroś gwardyjna nie mogła trafić w ręce Perseusa, więc kierunek wizyty wydawał się oczywisty; niedługo znów powie Bowen, że w pakiecie jej intelektu nie zainstalowano wiedzy na temat poprawnego parzenia kawy.
On też robił chujową, ale przynajmniej miał kontrargument; teoria kofeiny była mu równie obca, co magii.
Goto—
Pytanie na wskroś perseusowe; odpowiedź do cna williamsonowa — zamiast walczyć z czasem i skazać się na porażkę, wcisnął kierownicę w dłonie instynktu. Magia często była odpowiedzią i jeszcze częściej rozwiązywała problemy; dowód rzeczowy A?
Diruptio.
Coś czarno—pomarańczowego poruszyło się w ściółce i nawet zdążyło nabrać rozpędu; wiązka magii — ta z rodzaju, które nie potrzebowały żadnych dipolowych pułapek, bo były zasadzką samą w sobie — pomknęła w kierunku węża. Mógł być obrożny, mógł być łańcuchowy, mógł być z wolnego wybiegu; w momencie, w którym z ust Williamsona padło zaklęcie, był przy okazji martwy.
Mówiłem.
Trzask pękającej gałęzi nie brzmiał na zdychającego gada; żaden wąż w momencie odrzutu zaklęciem nie łamie się w pół z suchym dźwiękiem łamanego patyka. W powietrze wyleciał czarno—pomarańczowy paskuda — na ziemię spały dwie połówki zwykłego badyla.
To nie był prawdziwy wąż.
W przeciwieństwie do efektu odpychania; to zawsze było dosadne.

Diruptio | 82 (k100) + 27 = 109, ups
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
Magia to dar, wiedza to potęga, jedno połączone z drugim to broń, z której nauczyło się korzystać niewielu. Pradawny las nie osądzał luk w nauce; Percy mógłby przysiąc, że nawet ptaki umilkły, ciekawe tego, co jeszcze wybrzmi nad zbutwiałym dywanem ściółki. Czas w miejscach podobnych do tego nie płynął liniowo — był sinusoidą zdarzeń, gdzie słowa, zatrzaśnięcia i skupienie robiły, co mogły, by pomóc zapomnieć.
Poza linią tych drzew czekał świat w całym kalejdoskopie oferowanych katastrof; czekało Hellridge, zimniejsze mimo zbliżającej się wiosny; czekało Saint Fall wciąż poznaczone szlakami blizn i podświadomie gotowe na kolejne krwawienie; czekały—
Dobry trop, ale nie do końca.
Słowami można zagłuszyć wiele — wyrzuty sumienia, strach, niepewności. Percy był dobry w słowa; na tysiąc wypowiadanych, co piąte potrafiło brzmieć mądrze.
Za skuteczność tarcz odpowiada zerowa amplituda magicznych fal. Jakby ci to—
Niewężowy patyk znalazł się w upstrzonej linią tatuaży dłoni; ziemia miała posłużyć za prowizoryczną tablicę, ususzona gałązka była kredą, Perseus nauczycielem, który kreślił na gruncie równe szlaczki magicznych fal.
To trochę, jakby zderzać z sobą szkło o dwóch różnych grubościach. Istnieje wzór, który określa warunki różnicy faz fal, ale najważniejszy wniosek brzmi tak — strzałka w prawo, potem w górę, później w dół; zaznaczał kierunek lotu czaru i nieruchomą tarczę, która czekała na uderzenie. Miejsce styku oznaczył literą A; za całą resztę odpowiadała wyobraźnia. — Jeśli amplituda fali wypadkowej, czyli grubszego szkła — w tym wypadku czaru — w każdym punkcie jest równa zeru, wygasza fale składowe, czyli cieńsze szkło, a więc — zaklęcie.
Prosta zasada, którą Williamson od lat stosował w praktyce — grubsze szkło pochłonie uderzenie cieńszego, ale tylko pod warunkiem, że w momencie formowania wiązek magii zdoła osiągnąć wartości zerowe. Może powinien użyć porównania do temperatury?
Kolejnym razem; o ile ktokolwiek zapyta.
Uśmiech drgnął — jak fala — o kolejny centymetr. Było coś ujmującego w wysokim na prawie dwa metry — lekka przesada, Percy dramatyzuje, co nowego? — chłopie, który na przewróconym pniu zaciekle notuje sekrety teorii magii. Mógłby sprzedać to wspomnienie Orestesowi; oglądałby je do kawy, śmiejąc pod nosem ze zmarszczonych brwi i strapienia słowami, którymi tak chętnie żonglowała teoria.
Poczekaj, aż dotrzemy do kwazi—elastycznego rozpraszania neutronów.
Nie dotrą; to zwykła fizyka, żadna teoria magii.
Kolana strzyknęły cicho, kiedy z kucek podniósł się do pionu — amatorski rysunek amplitudy zatarła podeszwa, ślady obecności magicznych sekretów zniknęły, zanim obecna na miejscy zbrodni Gwardia zdecydowała się podjąć interwencję. Coś w słowach Williamsona sprawiło, że uśmiech zadrżał w posadach; w wężowej niespodziance, Percy nie wziął pod uwagę jednego czynnika.
Skąd ten czas przeszły?
Barnaby najpierw działał, później pytał; magia bywała czasami jego jedyną, werbalną odpowiedzią.
Tym bardziej zaskakiwał teraz — ostrożnie dobierając słowa i szyjąc z nich coś, co Perseus mógłby nazwać pocieszeniem; w którym momencie tego roku nauczył się wypowiadać na głos to, co zwykle przekazywał poruszeniem brwi i milczącymi gestami?
Wciąż wiem zbyt mało. Zawsze preferowałem praktykę od teorii, nie mam cierpliwości na hipotezy — żadne umniejszenie, szczera prawda — był w połowie wzruszania ramionami, kiedy wydarzyło się wszystko na raz.
Uwolnione zaklęcie i wąż w ściółce; zerknięcie i czar; słowo i mały wybuch, który posłał w powietrze wariacyjną imitację węża.
Barnaby!
Percy potrzebował pięciu sekund — pierwsze dwie na oswojenie się z myślą, że Williamson nieszczególnie potrzebował czasu, żeby posłać w kierunku gadziego przeciwnika morderczo celną wiązkę magii; trzy kolejne na podziękowanie każdemu upadłemu aniołowi, że w ramach treningu nie zaproponował pojedynku.
Tego uszkodzenia Ores mógłby mu nie wybaczyć.
Nawet nie zdążyłem go nazwać — pierwotny pomysł sugerował, że Led Zeppesnake brzmi wystrzałowo; a potem Williamson naprawdę wystrzelił węża w powietrze. — Druga próba. Tym razem bez łamania w pół.
Chyba nie prosił o wiele; chyba był naiwny, prosząc w ogóle.
Serpens Truncus.
Kolejny z tysiąca jeden patyków zmienił się w gada; tego gatunku Percy nie znał i znać nie musiał.
Niektórzy ludzie i zwierzęta po prostu wyglądają na jadowitych.
Ups?

uwalniam zaklęcie z pentakla | pozostała ilość użyć: 0
PŻ węża: 15
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Nic takiego; tylko więcej brudu.
Granatowa smuga, tusz—skóra, litery—rozmazanie. Zerowa amplituda magicznych fal uśmiecha się z początku nowej strony notatnika; zostało tylko pięć, musi kupić nowy albo kolejny wykład z teorii magii będzie notować na nadgarstku.
Hm — długopis między palcami to wahadło; hipnotyzował teorię magii, nakłaniał do współpracy, zapamiętywał, zapisywał tuszem i słowami na miękkiej tkance umysłu. — To miałoby sens w użyciu adultus. Wzmacnianie wiązek magii, żeby pogrubić strukturę szkła.
Rysunek na ziemi próbował ułatwić niełatwe; przeniesiony do notatnika szkic przypominał jego ubogą kuzynkę z Kentucky. W połowie drugiej fali długopis zastygł w bezruchu — myśl—tąpnięcie zatrzymała nadgarstek.
Securus chyba najlepiej oddaje sedno twoich porównań, Zafeiriou.
Tarcza, szkło, grubość, pochłanianie mocy, zamrażanie wrogich wiązek w wartości zerowej; zabawne, jak niewiele potrzeba, by ułamek teoretycznych sekretów wreszcie przestał być tajemnicą i stał się przeraźliwie jasny, klarowny i spowolniony. Wszystkie szczegóły świata — długopis, notatki, szkic, słowa, uśmiech na ustach Zafeiriou, drgnięcie w kącikach jego własnych warg — objawiły się z perfekcyjną ostrością; zignorował nawet kiwi—elektryczne neurony.
Przyswajanie wiedzy było procesem; ruchem w głowie, który obracał się na poluzowanych, ale funkcjonalnych zębatkach. Perseus dokręcił kilka śrubek, coś zaskoczyło, sens skroplił się w smarze śliskich śrubek — teoria przestała być brzydkim, rzecznym otoczakiem; coś zaczęło prześwitywać spod szarej skorupy i obiecywało, że będzie warto.
Będzie; za dwa dni przeczyta połowę podręcznika i wreszcie wymieni ten cholerny notes.
Znajdź sumiennego teoretyka, który boi się ryzykować. Duet bywa skuteczniejszy od samotności.
Skąd taki wniosek, Williamson?
Tym razem nie zszywał słów w płachtę wyjaśnień; milczenie było teatralną kurtyną — paradoksalnie to za nią ukrywała się odpowiedź. Zaciśnięta na długopisie dłoń była o ruch, o ułamek desperacji, o zryw obłędu od wbicia go w udo; nieposłuszne myśli, nieoczekiwane wnioski, wszystko pod kontrolą.
Boston sprzed kilku dni miał na ten temat inne zdanie.
Żadnego łamania, obiecuję.
Obietnica i niełamanie w jednym zdaniu; to najprawdziwsza rzecz, którą powiedział w życiu.
Pentakl Zafeiriou wypluł z pułapki drugie zatrzaśnięcie — wiązka magii sama odnalazła drogę do suchej gałązki, która szybko straciła właściwości zapomnianego przez świat badyla; wyrosło cielsko, śliskie, czarne, lśniące, brzydkie, ładne — sam nie był pewien.
Żadnego łamania; zaklęcie na koniuszku języka poruszyło się samo — smakowało cierpko, nigdy nie zasiliło grona ulubionych, ale Perseus próbował nauczyć się czegoś nowego; Williamson zamierzał pokazać mu, że magia odpychania to więcej niż wybuchy i łamanie.
Głównie, ale nie zawsze.
Impetum Nuntiorum.
Niecelowane zaklęcie poradziło sobie samo — siedem energetycznych kul wzbiło się w powietrze, przeprowadzając klasyczny nalot powietrze—ziemia; cokolwiek nie pełzło w ich kierunku, zdechło w połowie drogi. Siedem uderzeń to dużo; zabolałoby człowieka, co dopiero imitację gada utkaną z patyka i magii wariacyjnej — dla własnej wiedzy, zapamiętał to zaklęcie.
Na liście nauki to — dobór słów przypadkowy, ale całkiem zabawny — odgałęzienie plasowało się na trzecim miejscu; wkrótce będzie musiał potraktować wariacyjną poważniej.
Wkrótce; wkrótce będzie mieć ułamek więcej czasu.
Rzucałeś kiedyś rytuał sumiennego lustra? — suche liście strzeliły pod podeszwami; czas dobiegł końca — musieli opuścić kulisy drzew i znaleźć porzucone na leśnej ścieżce auto. — Miałbym zlecenie na dwa kieszonkowe. Płacę dolarami i dobrym słowem, potrzebowałbym ich z początkiem miesiąca.
Nie pytaj dlaczego, Percy; cięższy o dawkę teorii notatnik wrócił do wewnętrznej kieszeni płaszcza, sam wciąż nie znam odpowiedzi.

Impetum Nuntiorum | próg 60 | 94 (k100) + 27 = 121
k3: 7, obrażenia: 35
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
Nic takiego; tylko więcej wiedzy.
Każda smużka atramentu to dowód chęci, każda rozmazana litera w drobnych hieroglifach pisma to poszlaka na ścieżce prowadzącej do wiedzy. Barnaby był dziś cierpliwy, skupiony i zasłuchany; zapamiętywał abstrakcję i przekładał ją na praktykę, udowadniając, że nie skłamał.
Teoria magii towarzyszyła mu od lat — teraz po prostu nadał jej imię. Perseus nigdy nie nazwałby się ani dobrym, ani nauczycielem; każda okazja do podzielenia się skumulowaną wiedzą była nauką dla niego samego — przekładanie oczywistości na język laików otwierało nowe ścieżki w zakazanym lesie z pozoru utrwalonej wiedzy.
Dokładnie tak! — tego entuzjazmu nie mógłby odtworzyć nikt — radość była bańką, która powędrowała w stronę zieleniących się koron drzew. — Adultus wzmacnia wiązania, dzięki czemu powodzenie działania fal magicznych wzrasta proporcjonalnie do umiejętności magii odpychania czarownica rzucającego zaklęcie. Securus jest dosłownym przełożeniem magicznych wiązań na rzeczywistość.
Tarcza magii wariacyjnej była lustrem; jeśli coś obrazowało wartości fal magicznych, Percy nie znalazłby lepszej kandydatki. Wspomagała — ha! — lustrowanie teorii w sposób namacalny; każda fala udanego czaru była — ha! — odzwierciedleniem tego, o czym przez ostatnie pół godziny bez przerwy ględził Zafeiriou.
Tego zadowolenia nie mogła skwasić nawet zepsuta śmietanka prawdy.
To musiałby być ktoś, kto ze mną wytrzyma — szybkie wzruszenie ramion strząsnęło z nich ciężar wyrzutu; dlaczego? numer osiemdziesiąt siedem, na które też nie posiadał odpowiedzi. Po prostu był sobą; zbyt głośnym, zbyt zdekoncentrowanym, zbyt zafiksowanym na jeden rzeczy, z której przeskakiwał na spłachetka pięciu innych, równie pochłaniających uwagę. Gdyby mógł, byłby wszędzie, w efekcie nie będąc nigdzie.
To dzisiejsze nigdzie było pradawnym lasem, który pochłonął wiedzę o teorii magii i nie zamierzał powielać jej echem. Notatnik zniknął za pazuchą płaszcza; Williamson strzegł tej tajemnicy tak samo skutecznie, co stary bór.
Zasadnicza różnica zaczynała się tam, gdzie wybrzmiewały zaklęcia — obserwujące ich drzewa nie potrafiły tego, co gwardzista robił z pozoru bez wysiłku. Kolejna wiązka magii wzbiła się w powietrze, formując energetyczne kule, o których Perseus dotychczas wyłącznie czytał; Impetum Nuntiorum nie było zaklęciem zaawansowanym, ale wyczarowanie więcej niż pięciu pocisków wymagało—
Barnaby — nie wie, kiedy zaczął szeptać; chyba w momencie, w którym drugi wąż zmienił się w nicość pod atakiem Williamsona — ale ty mi teraz zaimponowałeś.
Perseus i skłonności do przesady spacerowali z sobą w parze, ale teraz czuł, że powiedział za mało; to przestało być imponujące.
Zaczęło przypominać sztukę.
Często rzucasz tak silne zaklęcia? Na każde potrzebna byłaby tarcza magnus, to—
Tyle epitetów w słowniku, tyle słów do powiedzenia, ale to, co wreszcie padło z ust Perseusa, było niepodważalnym faktem bez cienia przesady; znał tylko jednego czarownika, który dysponował podobnym poziomem magii, chociaż innej dziedziny.
Ile lat dzieliło pana Marwood od Williamsona?
Wiesz, że to poziom, którego nie osiąga większość czarowników.
Pamiętał promenadę, wszystkie wspólne obiady i starcie na pielgrzymce; niewielu magia przychodziła tak naturalnie — czasem Barnaby oddychał ciężej niż czarował. Decyzja zapadła zanim wybrzmiała; Percy właśnie znalazł nauczyciela magii odpychania — kieszonkowe lusterka byłyby częścią zapłaty za to, o co wkrótce poprosi.
Dawno temu i nieprawda, ale to dość łatwy rytuał — pod warunkiem, że magia powstania zechce współpracować; ostatnio działała trochę na bakier wysiłkom Perseusa. — Potrzebuję tylko konsekrowanych lusterek i kilku dni. Naszykuj dziesięć dolców i załatwione!
Nie zapytał, dlaczego; od dwóch miesięcy nie znał odpowiedzi na żadną odmianę tego słowa.

obaj z tematu
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Claire Finnegan
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2360-claire-finnegan-budowa#33320
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2397-claire-finnegan#34815
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2399-poczta-claire-finnegan#34820
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f264-hilliview
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2400-rachunek-bankowy-claire-finnegan#34822
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2360-claire-finnegan-budowa#33320
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2397-claire-finnegan#34815
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2399-poczta-claire-finnegan#34820
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f264-hilliview
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2400-rachunek-bankowy-claire-finnegan#34822
9 VI 1985 r.

Wyciągnięcie Arlo w dzicz nigdy nie było trudne. Już od samego początku, odkąd na jednej ze szkolnych wycieczek okazało się, że oboje tak samo lubią się ubrudzić, umoczyć i umęczyć na całodniowych wędrówkach, ich relacja miała mocno określone ramy – w znacznej mierze pachnące lasami. Łazili dużo. Łazili często. Gdy okolice Saint Fall mieli już w małym palcu, zaczęli szukać dalej. I dalej. I dalej. Wycieczki jednodniowe, weekendowe albo na tydzień – cokolwiek udało się wyrwać, cokolwiek udało się wcisnąć w ich kalendarze.
Tym razem – bez szaleństw. Szybki wypad w największą dzicz, wciąż jednak w obrębie Maine. Dwie noce pod namiotem. Minimum niezbędne do zachowania zdrowych zmysłów w tym gnającym zupełnie bez sensu świecie.
- Nie wierzę, że to mówię, ale zdążyłam zatęsknić. Zupełnie o mnie nie dbasz – gderała już w lesie, gdy samochód pozostawili już na parkingu i z wypakowanymi po czub plecakami maszerowali raźnym krokiem wyraźną jeszcze, dość szeroką ścieżką. Gderała, ale szeroki, promienny uśmiech zupełnie przeczył teatralnej złości.
Tak, faktycznie tęskniła. Nie, nie była z tego powodu zła. Wiedziała, jak jest. Nie tak łatwo wyrwać się zachłannym szponom cywilizacji. Arlo był policjantem, ona – też na „p” – piekła ciasta. Podobieństw niewiele, ale jedno znaczące – oboje często (zwykle) nie mieli czasu.
Teraz, gdy urwało się wreszcie wyrwać parę wspólnych chwil, Claire nie zamierzała marnować ich na zupełnie niepotrzebne fochy.
Rozgadali się już w drodze, z Arlo za kierownicą i Finnegan w roli księżniczki na fotelu pasażera. Mówili o wszystkim. O ostatnich wydarzeniach w Cripple Rock; zamęcie, jaki mieli podobno siać Paganini; o zbliżających się wyborach – i o wszystkim tym, co dużo mniej ważne, za to zwyczajnie bardziej sympatyczne. Claire chwaliła się nowo odkrytym przepisem na fantastyczny sernik. Narzekała na samochód, który jak odstawiła do warsztatu tygodnie wieki temu, tak nie mogła go odzyskać. Wspominała planowany remont domu – nic wielkiego, ot, odmalowanie ścian, może wygospodarowanie miejsca na jeszcze więcej roślin. Ekscytowała się powiększaniem sadu – zabierała się do tego już od miesięcy – i małą reorganizacją ogrodu, pomoc w której zaproponował jej znajomy ogrodnik. Nie mówiła tylko o jednym – o ludziach przewijających się w jej życiu prywatnym. Nie mówiła, bo gdyby chciała, za często pojawiałoby się tam imię Joela. Nie mówiła, bo to był temat co najmniej drażliwy.
Mówili więc dużo a jednak, gdy dotarli pod lasy, Claire wcale nie czuła, by miała dosyć. Wręcz przeciwnie. Mogła gadać, gadać, i gadać. Z Arlo to zawsze było łatwe.
- Patrz – rzuciła nagle, w jednej chwili zbaczając ze szlaku i wciskając się między gęstsze zarośla. Gałęzie haczyły o plecak i koszulkę, gdy Finnegan przepychała się w kierunku niewielkiego drzewka, które przykuło jej uwagę.
- Kasztan amerykański – oznajmiła, nie kryjąc swojej botanicznej ekscytacji. Ostrożnie musnęła soczyście zielony liść opuszkami palców. – Tu, w Maine, strasznie mało ich zostało – wyjaśniła, tłumacząc dlaczego na widok rośliny aż tak zalśniły jej oczy. – Jakieś... Siedemdziesiąt? Osiemdziesiąt lat temu? Był jakiś grzyb, nie pamiętam, jak się nazywał. W każdym razie, przetrzebił wtedy całą populację kasztana i teraz... – Wzruszyła lekko ramionami. – Pozostały jakieś niedobitki. Zwykle takie małe jak ten, nie dają rady dojrzeć, wyrosnąć bardziej. I raczej szybko usychają. Też przez grzyba. Albo tak po prostu.
Nie była pewna, czy Arlo to interesuje. Nigdy go tak naprawdę o to nie pytała – od lat zarzucała go po prostu mniej lub bardziej ciekawymi faktami botanicznymi. Zwykle nie marudził, czasem nawet o coś podpytał. Tyle jej wystarczało.
Claire Finnegan
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Cukiernik w "Pączku w Maśle", handlarka informacji
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Przed wejściem do lasu, jeszcze przed opuszczeniem parkingu, dopalił papierosa, utrzymując, przez kilka sekund, kontakt wzrokowy z zachlapanym błotem jeppem, wypożyczonemu od ich wspólnego znajomego na potrzeby tej wycieczki. musiał się nieźle natrudzić, by doprowadzić go stanu używalności. Pamiętał jak kilka miesięcy temu - pięć albo sześć - zaprezentował mu, z szerokim uśmiechem kolekcjonera staroci, swój nowy nabytek.Niezłe cacko, co? Uratowałem go ze złomowiska. Daj mi dziesięć tygodni, a postawię go na nogi. Dopiero dziś mu uwierzył.
Pozbył się szczątek papierosa i podążył za Clarie. Nie palił w lesie, przynajmniej na jej oczach i, powiedzmy, z szacunku do przyrody, choć to kwestia drugorzędna.
- Przynajmniej raz na dwa dni nachodzę cię w pracy i ciągle ci mało mojego towarzystwa? - brwi Havillarda powędrowały ku górze w wyrazie rozbawienia, które rozlało się tez na jego usta i objęło spojrzenie. - Swoją drogę te nadzienie było strzałem w dziesiątkę - skomplementował pączka, którego jadł ledwie dwa dni temu, gdy wpadł do jej lokalu, akurat w celach zawodowych, by zapytać czy może kojarzy jegomościa o godności David Witker. Nie istniał w aktach policyjnych, mimo iż jego nazwisko często przewijało się przez zeznania świadków; legitymował się fałszywym dowodem, a może mial czyste konto i nic na sumieniu? Pierwsza opcja, w obliczu faktów, wydała się Arlo bardziej prawdopodobna.
Kolejne metry kwadratowe lasu przywitały ich wilgocią; mech uginał się pod podeszwami butów; trel ptaków i szum liści próbował zagłuszyć przebieg ich rozmowy, jednak głos, wydobywające się z ich gardeł, zagłuszało ich skuteczniej; słońce, mając zbyt wiele przeszkód do pokonania - mgławice chmur i korony drzew - nie mogło się przebić. Nie przerywał jej, gdy mówiła o sadzie, o tym, jak chce go powiększyć i zasadzić w nim nowe drzewa. Zadeklarował - jak zawsze - swoją pomoc, w granicy możliwości, a więc małej ilości wolnego czasu.
Chociaż botanika nie znajdowała się w zakresie jego zainteresowań- w tej kwestii polegał na jej wiedzy, która, przynajmniej dwa razy, uratowała mu tyłek - nigdy jej nie przerwał i nie gasił płonących w jej spojrzeniu iskier ekscytacji, jaka tam zaglądała, za każdym razem, gdy podczas leśnej wędrówki jej wzrok natrafiał na rośliny.
Nie zapytał ją o napięta relacje z jej eks-mężem - Joelem. Przynajmniej póki nie zanotował żadnych oznak przemocy na jej ciele. Nie chciał wybiegać daleko w przyszłości, ale charakter ich relacji, zaraz po rozwodzie, niepokoił go nawet bardziej niż przed nim. Mimo wszystko nie ingerował w jej życie, zwłaszcza życie uczuciowe, które konsekwentnie, zresztą podobnie jak on, zbywała milczenie; oboje byli poniekąd specjalistami ds. unikania tego tematu. Dawał jej wolną rękę i dużo przestrzeni. Znała jego numer, a nawet adres, pod którym mieszkał. Jego drzwi zawsze były dla niej otwarte. Mogła pojawić się na progu, czy zadzwonić nawet w środku nocy, powitałby ją, albo jej głos w słuchawce z tym samym entuzjazmem, co zawsze, nawet wyrwany z głębokiego snu.
Podekscytowane, nagłe "Patrz" w jednej sekundzie zakończyło jeden temat i w drugiej rozpoczęło kolejny. Spodziewał się co zaraz nastąpi - ciekawostka.
- Zaraza kasztanowca? - podchwycił, by się upewnić, ze jego tok rozumowania krążył po tej samej orbicie, co myśli Finnegan. - Chyba kiedyś trąbili o tym w radiu - trąbili to za duże słowo. Pamiętał monotonny, wręcz nużący głos spikera (Havillard był pewny, że każda nagła pauza była równoznaczna z ziewnięciem i ten nastrój udzielił się wówczas także jemu i nawet energiczne Living in a materiał world Madonny, czy kubek kawek nie był w stanie go dobudzić z tego sennego letargu) i deszcz bębniący o szybę samochodu, w którym utknął na trzy godziny, nie licząc krótkiego postoju na stacji benzynowej, bo dokładnie tyle trwała wtedy jego podróż z Bostonu do Saint Fall. - I co? Nadal nie opracowali formuły na skuteczny impregnat zwalczający ten problem? - pochwycił temat, jakby los kasztana amerykańskiego niezwykle go poruszył i nagle znalazł się w centrum jego myśli. - Może ty będziesz ich wybawicielką? - nie żartował, choć uśmiech nie znikł z jego ust; wystarczyło choćby przypadkowe spojrzenie na jej ogród, by dojść do wniosku, że miała do tego dryg. - Wyobraź sobie te nagłówki w gazecie. Clarie Finnegan - wybawicielka kasztanowca!
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Claire Finnegan
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2360-claire-finnegan-budowa#33320
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2397-claire-finnegan#34815
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2399-poczta-claire-finnegan#34820
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f264-hilliview
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2400-rachunek-bankowy-claire-finnegan#34822
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2360-claire-finnegan-budowa#33320
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2397-claire-finnegan#34815
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2399-poczta-claire-finnegan#34820
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f264-hilliview
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2400-rachunek-bankowy-claire-finnegan#34822
To nie tak, że każde ich wspólne wyjście zaczynało się od wykładu z botaniki, ale – Claire gadała dużo. Przy ludziach, przy których wiedziała, że może, nie pilnowała się aż tak. Jeśli coś ją ekscytowało, dzieliła się tym. Jeśli coś ją złościło, mówiła o tym bez filtra. Z Arlo było tak już od dawna. Odkąd jeszcze w szkole zamiast dziwoląga zobaczył w niej pokrewną duszę – albo to, że była dziwolągiem zwyczajnie nie przeszkadzało mu, by się z nią zaprzyjaźnić – Claire nie przypominała sobie, by przy kimkolwiek innym mówiła tak dużo i była tak... Swobodna? Beztroska? Nie kryjąca się za maską złośliwości i kłamstw?
No więc teraz byli w lesie, a ona znów mówiła. Tym razem o kasztanowcu i grzybie.
- No jakoś nie – przytaknęła na brak skutecznego środka mającego chronić drzewa. – Najpierw chyba po prostu nikt nie zdążył, bo grzyb rozprzestrzeniał się za szybko, a potem... – Wzruszyła lekko ramionami. – Potem chyba po prostu nikt nie uznał, że warto. Bo i po co? Ten gatunek i tak jest już skazany na wyginięcie, drzew pozostało zwyczajnie za mało, a grzyb wydaje się nie ruszać niczego innego, tylko tego kasztanowca. – Zmarszczyła brwi lekko, w zamyśleniu gładząc liście wątłego drzewka.
Na propozycję zostania superbohaterką ginącego gatunku parsknęła śmiechem.
- Żartujesz chyba – skwitowała. – Nie chce mi się. Mam dwa etaty – no, dobrze, handel informacjami nie był sam w sobie pracą etatową, pochłaniał jej jednak wcale nie mniej czasu. – I czasu nie dość nawet na to, by, nie wiem, pochodzić do klubu książki. Albo do teatru. Albo pojechać do Meksyku. Wiesz, że chciałam kiedyś pojechać od Meksyku? – Spojrzała na Arlo pytająco. – No i nie pojechałam, bo wciąż nie mam kiedy. A ty mi tu o wybawianiu kasztanowca – parsknęła cicho.
Jeszcze przez moment pogładziła drzewko nim wreszcie westchnęła cicho i przez zarośla przedarła się z powrotem bliżej Havillarda – i bliżej utartego szlaku.
- Poza tym – zauważyła. – Taka praca zwykle nie przynosi zbyt wielu pieniędzy, a ideałami rachunków się nie zapłaci. – Wzruszyła ramionami. Arlo o tym wiedział nie gorzej niż ona. – Joel musiałby na mnie płacić alimenty, żebym mogła hobbystycznie ratować drzewka – stwierdziła i pokręciła głową z rozbawieniem.
Joel był ratownikiem. To oczywiste, że nie stać by go było, by ją utrzymywać.
Jeszcze bardziej oczywiste było to, że Claire wcale nie chciałaby być na jego utrzymaniu, ani teraz, ani nigdy.
Wracając na szlak, znów niespiesznie ruszyła w kierunku oznaczonym kolejnymi kolorowymi maźnięciami na tym czy innym drzewie. Raz na jakiś czas mijali tablicę edukacyjną, innym razem – drewnianą altanę, w której można było przysiąść i odsapnąć.
- Powiedz mi lepiej, co nowego u ciebie. Wiesz, że jestem łasa na słodkie ploteczki. – Uśmiechnęła się łobuzersko.
Podobne pytania były w ich relacji zawsze bardzo ogólne – po to, by sami mogli wybrać, o czym chcą mówić. Czasem o pracy. Czasem o wszystkim poza pracą. Niemal nigdy o życiu prywatnym.
Poprawiła plecak na ramionach i odetchnęła cicho, sycąc się świeżym, żywicznym zapachem lasu. Tego chyba brakowało jej w Saint Fall najbardziej – zapachów. W swoim Cripple Rock miała wprawdzie las pod bokiem, ale, żyjąc tam na co dzień, rzadko kiedy faktycznie miała czas tam spacerować – nie mówiąc już o cało- czy kilkudniowych wędrówkach. Teraz, tutaj, nadrabiała zaległości i niemal fizycznie czuła, jak każdy spięty od tygodni mięsień rozluźnia jej się teraz powoli.
Była przekonana, że nim znajdą odpowiednie miejsce do rozłożenia namiotu, będzie już zmęczona fizycznie, za to rozkosznie wypoczęta na głowie. Jak dla niej – rozsądna wymiana.
Claire Finnegan
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Cukiernik w "Pączku w Maśle", handlarka informacji
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Wykłady z botaniki były stałym elementem ich znajomości, do których Arlo dawno przywykł i nie zmieniłby ich na nic innego; rozumiał, że w przypadku Claire wywody o roślinach były jak odruch Pawłowa. Ich brak był sprzeczny z jej naturą. On przecież też miał swoje przyzwyczajenia.
Ona, gdy słyszy huk, obraca się za siebie, próbując zlokalizować źródle go tego dźwięku, on - zastanawia się czy nie paść na ziemie, w obawie, że to odgłos wystrzału.
- Nie był zbyt cenny, by próbować go ocalić? - dopytał jeszcze, bo przecież nie miał pojęcia, jaki wpływ na ekosystem miał kasztanowiec i czy w ogóle jakiś miał.
Doświadczenie podpowiadało mu, że wszystko było ze sobą powiązana, a natura nie stworzyła tego drzewa tylko po to, by kilka wieków później unicestwił go jakiś grzyb. Powinien dalej drążyć ten temat? Pewnie nie, ale z natury był dociekliwy.
- Serio? Nie mogłabyś liczyć nawet na nominacje do nagrody Nobla? - podpytał, choć tej wymianie zdań od początku towarzyszyło rozbawienie. - Więc faktycznie strata czasu. I  akurat. Już widzę, jak przyjmujesz od niego jakąkolwiek pomoc.
Była zbyt dumna i uparta, i przede wszystkim niezależna.
Kiedy wróciła na szlak, a jej sylwetka znalazła sie w zasięgu jego spojrzenia, ruszyli w dalszą drogę.
- Słuchaj, całkiem zabawna sytuacja - z perspektywy czasu, bo tydzień wcześniej, gdy opuszki palców paliły go żywym ogniem, była bolesna, ale na pewno niezabawna. - Zamiast głowy, straciłem dla jednego demona paznokcie. Patrz - aby nie wyjść na gołosłownego, zademonstrował jej swoje zabandażowane, do tej pory skryte w materiale rękawiczki palce. - Zmaterializował się przede mną w obłoku dymu i przyniósł ciężki, obrzydliwy zapach siarki - podzielił się bez oporu ze swoim doświadczeniem. - Był paskudny. Wyglądał jak sęp. I chyba porozumiewał się telepatią, bo jego głos wybrzmiewał w mojej głowie - zamyślił się na chwile; wielokrotnie wracał do tamtego dnia i tamtej chwili, wielokrotnie odtwarzał jego głos w swoich wspomnieniach. Z początku czuł paraliżujący strach pięścią zaciskający się na gardle. Nie mógł złapać tchu. Krztusił się własną śliną. Nadal, gdy przekraczał próg pracowni, czuł tą samą, ciężko strawną woń, co wtedy, żaden odświeżacz powietrza sobie z nią nie poradził i niebawem będzie musiał sięgnąć po bardziej radykalny środek - rytuał. - Uwierzysz, że rzucił mi wyzwanie? - w akompaniamencie tych słów do jego spojrzenia wdarła się iskra, podobna do tej, co niedawno płonęła w spojrzeniu Claire.
Znała go od dawna; wiedziała, że nic tak Havillarda nie motywowało, jak porażki. Zatem demon swoim wybrykiem nie pociął mu skrzydeł i choć Arlo nie potykał sie o własne ego - znał swoją wartość, w granicach zdrowego rozsądku potrafił ją docenić, ale nigdy jej nie przeceniał - ten incydent nie obniżył jego samooceny. Nie sprawił, że Havillard schował głowę w piach i snuł refleksje nad sensem swojego życia, a raczej jego utracie  Wręcz przeciwnie - podniósł przysłowiową rękawice i stanął do walki ze swoim słabościami.
- Nie mogłem długo zwlekać. - Wiedziała, jaki był uciążliwy pod tym względem. Jeśli łamał sobie zęby na jakiś zagwozdce, której nie mógł rozwikłać, na drugi dzień jedynym słusznym kierunkiem była biblioteka, gdzie tam, w objęciach wiedzy, szukał odpowiedzi aż do momentu, gdy ja odnalazł. Zapominał wtedy o wszystkim. O potrzebie snu, jedzeniu, kawie, a nawet papierosach. O całym świecie. Wszystko poświęcając kołującej się w głowie myśli. - I kilka dni później przyzwałem go drugi raz. Tym razem nie protestował.
Zatrzymali się na rozwidleniu dwóch ścieżek - jedna prowadziła przez łagodne wzniesienia, druga przez bardziej strome podejście; wybór był oczywisty. Od ich obu biła determinacja; dawno nie zapuszczali się w dzicz, folgowanie sobie nie miało więc  najmniejszego sensu i zupełnie mijało się z celem.
Czas spalić te wszystkie kalorię, która dostarczyła mu raz ze swoimi pączkami i innymi wypiekami. Brakowało mu już słów, by je komplementować. Palce lizać było zbyt przestarzałe, piekło w gębie jeszcze bardziej archaiczne; jak wrócą, będzie musiał skonsultować swój ubogi zasób ciepłych słów ze słownikiem synonimów.
- Zaznaczyłem na mapie dzikie pole biwakowe - rzucił, jakby w odpowiedzi na myśli kotłujące się pod jej sklepieniem czaszki, choć nie mial pojęcia, jakie procesy myślowe aktualnie tam zachodziły. - Tam jeszcze nas nie widzieli - sięgnął po mapę, którą zabrał na wszelki wypadek. Choć zwykle polegał na zmyśle orientacyjnymi swoim i obcującej na co dzień z przyrodę Finnegan, który notabene był bardziej obiecujący od jego własnego, w tym wypadku lubił kontrolowane ryzyko. Niekontrolowane dostarczała mu praca - niedawno okazało się, że i pełnoetatowe, i ta dorywcza. - Tu - wskazał zakreślony czerownym markerem punkt. - Prowadź przewodniczko. - Posłał Claire najpiękniejszy uśmiech, na jaki było go stać, a stać było go na wiele.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Claire Finnegan
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2360-claire-finnegan-budowa#33320
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2397-claire-finnegan#34815
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2399-poczta-claire-finnegan#34820
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f264-hilliview
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2400-rachunek-bankowy-claire-finnegan#34822
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2360-claire-finnegan-budowa#33320
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2397-claire-finnegan#34815
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2399-poczta-claire-finnegan#34820
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f264-hilliview
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2400-rachunek-bankowy-claire-finnegan#34822
Na pytanie o wartość kasztanowca Claire wzruszyła tylko ramionami (bo jak ocenić, czy drzewo było cenne, skoro kiedyś ktoś uznał, że niespecjalnie, a teraz zostało ich już zbyt mało?), podobnie jak na wzmiankę o nieprzyjmowaniu pomocy od Joela (bo nie było nic, co mogłaby dodać; Arlo znał ją przecież nie od dziś, wiedział, że była dumna, i że jej eks-mąż tę dumę wybitnie drażnił).
Opowieści przyjaciela słuchała za to znów z wyraźnym ożywieniem. Zmarszczyła brwi lekko, mimowolnie pochylając się nad zabandażowanymi palcami bężczyzny, nie mówiła nic jednak, pozwalając mówić jemu. Rzadko kiedy się wtrącała – przynajmniej wtedy, gdy rozmawiała z kimś, z kim znajomość sobie ceniła. W porządku, Charlie może był wyjątkiem. I Barnaby. Ale ich od dawna już dotyczyły inne zasady. Specjalny kodeks Finnegan, zarezerwowany szczególnie dla tych dwóch Gwardzistów. Czy były to zasady lepsze czy gorsze – to już kwestia dyskusyjna.
Słuchała więc, a emocje odmalowywały się na jej policzkach wyjątkowo swobodnie, nie dławione przez Finnegan w zarodku.
- Jesteś pewien, że to na pewno demon, a nie jakiś wybitnie zdolny iluzjonista? – spytała retorycznie, cieniem uśmiechu sygnalizując, że nie mówi poważnie. Bo to przecież oczywiste, że Havillard był pewien i nie pomyliłby pomiotu piekieł z czarownikiem czy czarownicą. Parał się tym już zbyt długo.
Dostrzegając ogień w spojrzeniu przyjaciela, uśmiechnęła się pod nosem. Nie umiał przegrywać, podobnie jak ona. Każda porażka była zawsze okazją do poprawienia się, odkucia, stania jeszcze lepszym. Gdy zaś w grę wchodziła jeszcze niecierpliwość – a wchodziła zawsze, gdy mówiło się o Arlo czy Claire – wszystko ddziało się szybko. Szybko, gwałtownie, rozsądnie na tyle, by nie dać się zabić przez własną głupotę – i ani grama bardziej.
Stwierdzenie, że za drugim razem się udało, nie zdziwiło jej ani trochę.
- Oczywiście, że nie protestował. – Uśmiechnęła się szeroko. – Jestem pewna, że na rzecz tej drugiej próby przeczytałeś wszystko, co było do przeczytania i miałeś pod ręką przynajmniej trzy sposoby, by sobie z nim poradzić – zawahała się. – Chociaż, jak cię znam, to raczej pięć. Pięć sposobów, z których przynajmniej jeden musiał zadziałać. – Wyszczerzyła zęby szeroko.
Pod pewnymi względami naprawdę byli podobni.
Przez kilka chwil maszerowali potem w milczeniu, aż dotarli do rozwidlienia. Claire wyraźnie rozpromieniła się, gdy Arlo przyznał, że nie dość, że wziął mapę – Finnegan rzadko kiedy ją brała, czasem przez zbytnią pewność siebie, a czasem po prostu przez roztargnienie – to jeszcze zaznaczył im nowe miejsce do odkrycia. Ochoczo pochyliła się nad mapą, prędko przestudiowała oznaczone szlaki i pokiwała głową. Odległość z pewnością była w zasięgu ich możliwości – idealny, by się zmęczyli; nie dość duży, by padli potem pod gołym niebem, niezdolni rozłożyć namiotu.
Bez oporów wyszła na prowadzenie i raźnym krokiem poprowadziła ich wgłąb lasu.
Tym razem nie mówili dużo, jakby – po nasyceniu pierwszej potrzeby nadrobienia zaległości – byli wreszcie gotowi ponapawać się samą przyrodą. Claire rozglądała się na wszystkie strony jak dziecko na szkolnej wycieczce – i jak ona sama na każdym wyjściu w teren. Policzki prędko zarumieniły jej się zdrowo od wysiłku, a zesztywniałe do niedawna jeszcze stawy rozprężyły się, jakby przypominając sobie, jak to miło czasem popracować.
Finnegan uśmiechała się szeroko, raz wskazując jakąś ciekawą roślinę, innym razem tropy przekraczającego kiedyś szlak łosia – a przede wszystkim chłonąc. Nic nie odprężało jej tak, jak pobyt na łonie natury.
Do wybranego przez Arlo pola biwakowego doprowadziła ich bez większego trudu, czasem tylko, przy niektórych rozwidleniach, konsultując się z mapą. Pole rzeczywiście było tam, gdzie Havillard je zaznaczył – o jego obecności świadczyła poprzygniatana tu i ówdzie trawa i prowizoryczna tabliczka wskazująca, że tu można się rozłożyć. Poza nimi nie było tu jednak nikogo – i Claire była z tego zadowolona. Ludzie nie przeszkadzali jej, ale tym razem, jeśli miała wybierać, wolała być po prostu z Arlo.
Czując pierwsze, zdrowe zmęczenie, z sapnięciem ściągnęła plecak i rzuciła go na ziemię, sama siadając na tyłku zaraz potem.
- Naprawdę powinieneś dać się kiedyś wyciągnąć na konie – stwierdziła, przedramieniem ocierając pot z czoła. – Zajechalibyśmy dalej i może nie wyglądali przy tym jak... – Machnęła ręką, przez dobrą chwilę szukając odpowiednio kwiecistego określenia. – Jak rozjechane żaby – stwierdziła wreszcie.
Uśmiechała się jednak szeroko – marudziła tylko dla zasady.
- Najpierw przerwa, potem namiot? – zaproponowała, jednocześnie nurkując w plecaku i grzebiąc przez chwilę.
Wyciągnęła butelkę z wodą, upiła kilka solidnych łyków i podsunęła Arlo, gestem zachęcając, by też się napił. Chwilę grzebania później wyjęła natomiast spore pudełko. W środku delikatnie grzechotały...
- Ciastka – obwieściła z uśmiechem. – Mój ostatni eksperyment. Karmel, trochę soli, kruche ciasto. Nic magicznego tym razem – stwierdziła śmiało. Normalnie na podobnych polach biwakowych się pilnowała, by nie powiedzieć o słowo za dużo, ale teraz byli sami, więc nie starała się nawet szukać jakichś mniej oczywistych określeń.
Zostawiając pudełko obok plecaka, z westchnieniem przyjemności wyłożyła się na plecy i wyciągnęła z cichym, niemal kocim pomrukiem.
- Czasem sobie myślę, że mogłabym to wszystko zostawić i zaszyć się w jakiejś samotni w środku lasu – stwierdziła sentencjonalnie. – Że dokładnie to powinniśmy byli zrobić z Addiem, kiedy jeszcze... – Potknęła się na słowach, ton zadrżał jej wyraźnie. Chrząknęła cicho.
Minęły lata od jego śmierci, a wspominanie Aidena, jej jedynego brata, wciąż nie było łatwe. Kochała go tak bardzo mocno – i tak strasznie za nim tęskniła.
- Kiedy jeszcze mieliśmy okazję – zakończyła krótko i uśmiechnęła się przelotnie, smutno.

Szybkie k6 zdecydowało, że Claire nie pogubiła drogi!
Claire Finnegan
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Cukiernik w "Pączku w Maśle", handlarka informacji