Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
SALA ODPRAW
Jedno z większych pomieszczeń w Kazamacie i zarazem najbardziej kluczowych; sala odpraw używana jest wyłącznie, kiedy wymagają tego okoliczności prowadzonych aktualnie dochodzeń — w przypadku śledztw na szerszą skalę i wymagających koordynacji większej liczby gwardzistów podlegających pod różne oddziały. W samym sercu sali odpraw znajduje się okrągły stół, wokół którego ustawiono dwadzieścia krzeseł; żaden z obecnie żyjących członków Czarnej Gwardii nie pamięta odprawy, podczas której zajęte byłyby wszystkie. Nagie ściany na pierwszy rzut oka nie odgrywają szczególnej roli w trakcie narad, ale Rzecznicy znają sposoby, by zamienić je w mapy szczegółowo odzwierciedlające wszystkie z dzielnic Saint Fall oraz okolice miasta. Każdy z gwardzistów po zajęciu miejsca za stołem ma prawo zabrać głos — tak długo, jak długo będzie pamiętać o swoim miejscu w hierarchii.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
17 marca 1985

Zaczęło się pierdolnięciem.
Co jest? – że na końcu zdania nie pojawiło się żadne kurwa, można zaklasyfikować to jako cud, ale możliwe też, że ugryzłam się w język w momencie, w którym zobaczyłam wkurwionego porucznika, który przemaszerował przez naszą gównianą kanciapę, rzucając tylko poleceniami.
Carter, Wong, Burton. Za pięć minut w sali odpraw.
Nikt nie miał czelności się odezwać, nikt nie dyskutował. Każdy, kto pracował tutaj wystarczająco długo, wiedział, że coś się odpierdoliło i to całkiem srogo. Widać było to już po samej minie, ale sposób poruszania się i szybki krok mężczyzny, który był w stanie teraz zepchnąć wszystko, co by mu na drodze stanęło, podkreślały to niezwykle dobitnie. I tak miał dobry dzień, że dał nam dobre pięć minut na ewentualne dopicie kawy, czy dopisanie kropki do raportu.
Resztę czasu zajmie nam trasa do pokoju przeznaczenia, więc nie ma nawet chwili, żeby otworzyć gębę i postękać co tak nagle.
Nikt zresztą by się nie odważył.
Spojrzeliśmy tylko krótko po sobie. W Kazamacie byliśmy obecnie we trójkę, reszta była w terenie, ale jestem pewna, że niebawem dowiedzą się o sprawie, o której na samym początku dowiemy się my.
Dany mi czas poświęciłam na faktyczne dokończenie raportu, dopicie czarnej kawy (zimnej już jak cholera, bo o niej zapomniałam), skrzywienie się, podciągnięcie sobie spodni na dupsku i ruszenie w ślad za przełożonym. A w ślad za mną poszli kolejni gwardziści. Tak cała ponura trójka przetaczała się przez ponure korytarze, aby dotrzeć do ponurej sali, w której już dreptał ponury porucznik.
Siadajcie.
Powinnam zrobić rachunek sumienia? Żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy? Nie, wtedy ani nie wzywałby nas do sali odpraw, ani nie wzywałby nas wszystkich.
Zajmuję miejsce przy wielkim, okrągłym stole. Trzy zajęte krzesła na dobre dwadzieścia (kiedyś przy wyjątkowo nudnej odprawie postanowiłam je policzyć; zajęło mi to całe pięć sekund, nie było warto) wyglądały wręcz karykaturalnie, żeby nie powiedzieć, że śmiesznie, ale żadne z nas nie miało nastroju na ocenianie elementów komediowych życia Czarnej Gwardii. Było nas za mało. Zawsze było nas za mało.
I sama dobrze wiem, dlaczego tak właśnie było.
Porucznik, który jeszcze przed momentem chodził to tam, to z powrotem, przystanął w miejscu i potoczył po nas spojrzeniem, jakby potrzebował chwili, aby policzyć do całych trzech. Nikt z nas go nie pogonił, nikt się nie zaśmiał. On stał i patrzył przez jeszcze chwilę, nim drążącą w czaszkach ciszę przerwało stwierdzenie:
Wczoraj odbyła się czarna msza.
Gdyby na jego miejscu stał ktoś inny, dawno zostałby znokautowany stwierdzeniem bardzo odkrywcze, Jim, dziękujemy, żadne z nas nie potrafi korzystać z kalendarza.
Ale nie stał.
Nie tylko dla nas.
Unoszę nieznacznie brwi. Widzę kątem oka, że twarz moich kolegów jest nieprzenikniona, bez jakiejkolwiek zmiany. Czekają na ciąg dalszy. Ja również.
Promise Land. Mówi Wam coś ta nazwa?
Jeszcze jedna głucha cisza, potęgowana przez upływające sekundy. Trochę jak po zadaniu pytania przez nauczyciela. Płonne są nadzieje, że uczniowie coś wiedzą.
A jednak po chwili odzywa się Wang.
Był tam kiedyś dom biznesmena, który miał safari. Splajtowało, bo dziki kot zaatakował dziecko, a właściciel uciekł. Nic już tam nie stoi – odpowiedział sprawnie i krótko.
Wong był Azjatą. Przyjechał nie tak dawno temu do Hellridge i tutaj już został, z nami, jako Sumienny. Mimo że przebywał tutaj krótko, miał ogromną wiedzę na temat tych ziem. Podobno jego przodkowie przybyli do Ameryki podczas gorączki złota i tak już zostało. Zostało też za nim kilka wyzwisk pod tytułem hehe, żółtek, ale mnie bawiły tak samo, jak celowane we mnie hehe, kobieta.
Według raportów nic nie powinno tam stać. Miejsce znajduje się za granicami Hellridge, mało przejezdne. Została tam tylko tabliczka z napisem. Ziemia Obiecana. Idealne, żeby w głębi lasu wyhodować sobie sektę.
Nikt nie musi mówić, ale wszyscy czujemy to samo – napięcie, oburzenie, zdziwienie. Praktycznie pod naszym nosem żyła sobie sekta. Jak długo? Może zaraz się tego dowiemy.
Nie wiemy jak długo tam żyli. – Jednak się nie dowiemy. – Ale wczoraj wszyscy jak jeden mąż popełnili rytualne samobójstwo. Już w nocy węszyły tam gliny. Gdyby to była sekta gabrielowskich bujd, nie byłaby to nasza sprawa. Ale nasza wtyka wyłapała, że funkcjonariusze znaleźli satanistyczne odniesienia i egzemplarze Księgi Bestii. Sprawa jest załatwiana i będzie przekazana nam na wyłączność, ale może zabłąkać się tam jeszcze jakiś zagubiony policjant. Jeśli tak się stanie, odprawiacie go z kwitkiem, tłumaczycie, że przejęliście tą sprawę i kierujecie do przełożonych.
Niewybrzmiałe polecenie było jasne dla nas wszystkich. Dobrze, że mieliśmy chociaż pięć minut na dokończenie raportów. I wypicie zimnej kawy.
Jedziecie tam i badacie wszystko. Mieszkali tam od jakiegoś czasu, trupy są jeszcze nieposprzątane, świeże. Szukacie wszelkich poszlak, portretów, czegokolwiek. A przede wszystkim szukacie guru tej sekty. Najpewniej nie popełnił samobójstwa razem z nimi, a zabrał cały majątek i żyje gdzieś jak pączek w maśle, dopóki nie skończą mu się pieniądze, albo nie znajdzie innego miejsca, żeby sobie założyć kolejną sektę i tworzyć kolejne oddziały heretyków. Ta sprawa teraz wpada na priorytet. Jakieś pytania?
Cisza.
Świetnie. Cała Wasza trójka zajmuje się tą sprawą. Odmaszerować.
Chcieliśmy czy nie – ja, Wong i Burton właśnie mieliśmy ruszyć na spotkanie przygodzie. Wątpliwie szczęśliwej przygodzie, z pokłosiem trupów i straconych nadziei.
Już teraz wiedziałam, że to będzie gówniana sprawa.
Piętnaście minut – mówię im z łaskawością, której zazwyczaj mi brakuje. – Zbieramy klocki, kończymy raporty, dopijamy kawki i herbatki, i jedziemy. Burton, prowadzisz.
Krótkie skinienie głowy, każdy z nas poszedł we własną stronę. Zapowiadał się ciekawy dzień.

z tematu
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Yadriel Venoir
ODPYCHANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 2
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t427-yadriel-venoir#1459
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t461-riel#1799
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t467-poczta-yadriela-venoira
ODPYCHANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 2
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t427-yadriel-venoir#1459
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t461-riel#1799
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t467-poczta-yadriela-venoira
29 kwietnia 1985

Pojawił się tutaj tylko po to, aby postawić kropkę nad i wobec swojego wyjścia z organizacji z wymazaniem mu pamięci i liczył, że nie będzie to przeciągane. Sala odpraw budziła wiele, mglistych wspomnień, jednak nie zajął miejsca na jednym z krzeseł wokół okrągłego stołu. Ten układ skromnego umeblowania zawsze sprzyjał rozważaniom nad prowadzonym śledztwem czy tworzeniem raportu. Venoir stał oparty plecami o ścianę ze skrzyżowanymi ramionami; czuł drapanie w gardle, aczkolwiek nie wypadało mu odpalać papierosa w zamkniętym pomieszczeniu. Chciał mieć to już za sobą. Doświadczyć świętego spokoju poza ostrzałem negatywnych emocji, biorąc pod uwagę jakie właściwie towarzyszyły mu nastroje na przestrzeni minionych tygodni. Yadriel podjął decyzję o odejściu z Czarnej Gwardii i dojście do tego etapu, a tym samym przyznanie się przed samym sobą, że to nie ma przyszłości, trochę go kosztowało. Ta profesja stanowiła kluczową część jego życia, zwłaszcza tego dorosłego i do uprzedniego wstąpienia w szeregi pchnęła go młodociana ambicja, która teraz odbiła mu się co najwyżej czkawką. Nie interesowało go siedzenie za biurkiem, zwłaszcza, że gdzieś po drodze ukruszył mu się szacunek i zaufanie do tej organizacji, a także podejmowanych przez nią kroków. Nie zamierzał się jednak zwierzać ze swoich odczuć i przemyśleń z żadnym przełożonym — wolał zachować to dla siebie i postawa ta przypominała rzeczowy styl raportów wysyłanych jeszcze z czasu oddelegowania do pracy wywiadowczej w Detroit lub Cincinnati. Venoir korzystał z prawa odejścia ze służby, które mu zasadniczo przysługiwało. Nie podejrzewał, że kiedykolwiek z tej opcji skorzysta, ale w życiu wszystko mogło ulec diametralnej zmianie. W organizacji przykościelnej spędził blisko 17 lat — w tym 10 lat w oddziale wywiadowczym w dwóch różnych stanach i miastach. Istotny problem pojawił się po powrocie do Saint Fall, z czasem faktycznie tego wyboru pożałował, obserwując działania przypominające miotanie się z kąta w kąt organizacji, której to decyzji nie podważał dotąd nigdy. Dysonans poznawczy dawał mu bardzo dużo wewnętrznego niepokoju i rosnącego zwątpienia, które próbował zalewać alkoholem i dusić spalanymi pospiesznie papierosami. Wypalenie zawodowe szło z tym w parze, kiedy pewne działania nie miały dla niego logicznego sensu i w umyśle automatycznie zaczął to analizować, zestawiając policję niemagicznych z funkcjonowaniem CG. Jakim nieprzyjemnym odczuciem rozścieliło się postawienie pierwszego wyżej.
Venoirowi zdarzało się już pracować w warunkach, gdy pod jurysdykcję lokalnego prokuratora stanowego wybieranego przez gubernatora wchodziło koordynowanie działaniami policji, choćby w celu dokonania obławy na podejrzanych, by publiczny oskarżyciel mógł wystosować oskarżenie. Przeprowadzano wówczas odprawy, z których wszyscy funkcjonariusze wychodzili z podstawowymi informacjami bądź jasnymi instrukcjami. Nie miało znaczenia, czy sytuacja dotyczyła przestępczości z użyciem przemocy (uściślając: zabójstwo, zgwałcenie, rozbój i rozbój z użyciem broni), czy przeciwko mieniu (jw: podpalenie, włamanie, kradzież i kradzież pojazdu). Brak ewentualnego zorientowania wkluczała prawidłowe wykonywanie swoich obowiązków. Na upartego negocjowanie z potencjalnym przestępcą dokonującym aktu terroru kryminalnego* bez danych jest utrudnione, tak jak i dotarcie do sprawcy, a tym samym nawiązanie z nim kontaktu.  Bądź co bądź nie miał możliwości współpracować z prokuratorem federalnym powoływanym przez prezydenta, co również jasno ograniczało typ przestępstw, z którymi Yadriel miał na ogół do czynienia w danych komisariatach. W przypadku Czarnej Gwardii obszar związany z komunikację na jakichkolwiek szczeblach był dziurawy niczym ser szwajcarski i miałby mu wiele do zarzucenia. Anomalie w całym mieście? Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie? Poza Piekielnikiem huczącym od plotek i trochę mniej śmiesznie, kiedy staje się jedynym polem wiedzy dla przedstawiciela służby przykościelnej.
A Yadriel jednak wiedział o stojącym w płomieniach Deadberry, zamknięciu drzwi Kościoła Piekła przed wiernymi, szukającymi schronienia przed tym koszmarem (cóż, akurat tym zachowaniem nie był wyjątkowo zaskoczony) i zestawił tę świeżo pozyskaną wiedzę z absolutnym zerem w postaci informacji przekazanych dla gwardzistów wobec zaistniałej sytuacji kryzysowej, jak poprawnie należało owe zajścia nazwać. Dla niego oznaczało to swoistą kompromitację wobec sprawczości, czyniąc Czarną Gwardię tworem dysfunkcyjnym. Jakim paradoksem okazywało się to, że o ogniu trawiącym jedyną magiczną dzielnicę Saint Fall Venoir dowiedział się od bezpośredniego świadka owych zdarzeń, co tym bardziej wzbudziło w nim spory dysonans poznawczy i zwątpienie, które z czasem stawało się nieznośnie. Próbował je nieskutecznie neutralizować, choć wciąż zdawał się je mieć z tyłu głowy, do czego dołączały ruminacje. Na szczęście był profesjonalistą i potrafił to przemilczeć, choć i tolerancja ma określone swoje granice, dlatego tego dnia był właśnie tutaj. Nie usłyszał w międzyczasie o żadnych informacji o toczonym śledztwie wobec zajść na Deadberry czy gdziekolwiek indziej o czym wspomniał kłamliwie, acz ochoczo Piekielnik, więc logicznym wnioskiem płynącym z milczenia było to, że takie nie istniało. Gdyby istotnie istniało, to trzymanie jej w tajemnicy jedynie sprzyjałoby temu, by spadało zaufanie do organizacji. Nie był to nowy twór, który dopiero co się zawiązał, więc jako takie  procedury powinny zostać wypracowane, tak jak i rozumienie nastrojów, morali czy przewidywanie konsekwencji swoich działań bądź ich braku, włącznie z brakiem oddolnego informowania o przebiegu, postępowaniu, statusie na teraz, a to w oczach Venoira prowadziło nieodzownie do negatywnej oceny całokształtu. Wobec tego sam fakt ścielących się pogłosek o przyjmowaniu jakichś przypadkowych ludzi z ulicy do organizacji, która wymagała ówczesnego polecenia lub zabiegania o wstąpienie w jej szeregi, była jak uśmiech szczerbatego. Choć tak naprawdę wobec dezinformacji Piekielnika, które przestały się kleić — mało znacząca.



*(terror kryminalny ≠ terroryzm, w ramach należytego odróżniania obu zjawisk)
Yadriel Venoir
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : negocjator policyjny
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Znalazłeś się w sali odpraw sam — wszyscy funkcjonariusze już dawno opuścili pomieszczenie, udając się do swoich misji. Ciemny pokój i okrągły stół mógł przywodzić na myśl wiele wspomnień, prawdopodobnie jeszcze z czasów, gdy wykazywałeś się aktywnością we własnej komórce. Mogło obić ci się o uszy, jak inni czyściciele szepczą za twoimi plecami, że znacznie bliżej ci do pracy policjanta, niż prawdziwego stróża prawa. Inni twierdzili, że tacy też są potrzebni, jeszcze inni, że to nie ich zakichany interes i powinni się wziąć do roboty.
Venoir, porucznik chce cię widzieć — do pokoju weszła kobieta, która patrzyła na ciebie ostro.
Zaprowadziła cię do jednego z gabinetów na końcu korytarza — tego, gdzie rzadko kiedy zaglądał ktoś, komu życie było miłe.
W małym gabinecie panowała ostra ciemność. Brak dostępu do dziennego światła i jedna ostra lampka, która rzucała światło na stół, wymogły na tobie konieczność przyzwyczajenia oczu do ciemności, niż dostrzegłeś sylwetkę siedzącego za biurkiem mężczyzny. Był to zarośnięty jegomość zdrowo po siedemdziesiątce, który pomimo braku lewej ręki, nigdy nie nałożył na nią nawet protezy — dumnie nosząc niczym rany wojenne. Barnabas Klein w Czarnej Gwardii spędził całe życie, znał go każdy szczeniak, który dołączał jako szeregowy. Nie sposób było nie szeptać o jego przygodach, jako że stanowił wzór najtwardszego i najostrzejszego dowódcy Czarnej Gwardii, jaki kiedykolwiek istniał. Opowiadano o misjach, na których sam rozbrajał grupy nawet piętnastu czarowników, a nawet udaremnieniu ataku na Arcykapłanów Kościoła, kiedy to stracił dłoń. Jego dokonania wyprzedzały jego nazwisko, co zupełnie odbiegało od niechlujnego i zmęczonego wyglądu. Nie spojrzał na ciebie, a ty nie dostrzegłeś w pomieszczeniu żadnego krzesła czy kanapy, na którym mógłbyś odpocząć. Pod ścianami na regałach leżały mnogie akta i przedmioty jak zestawy świec czy talizmany. Nigdzie nie było jego zdjęć, ani nawet prywatnych przedmiotów. Nie można było się temu dziwić — Klein poświęcił życie swojej pracy.
Musiała minąć minuta albo dwie po tym, gdy drzwi za tobą się zatrzasnęły, by w końcu spojrzał w górę i dostrzegł twoją sylwetkę. Nie wstał od biurka, zaczynając niskim i twardym tonem:
Szybko, bo nie mamy czasu na bzdury. Do konkretów. Co się stało, Venoir? — nie poinformowałeś przecież listownie nikogo z Gwardii, nie wypełniłeś żadnego druku — Klein jeszcze nie domyślał się powodu twojej wizyty.

Od tej pory w wątku będzie obecny Mistrz Gry, który wyznacza 48 godzin na odpis. Przypominam, że Mistrz Gry odnosi się tylko do treści posta i wie tyle, ile mu powiesz. Z racji braku wypisania ekwipunku w pierwszym poście, uznaję, że masz przy sobie pentakl. Masz szansę wypisać inne przedmioty w swoim następnym poście, później taka możliwość zostanie zablokowana.
Twoja postać od tej pory będzie w sytuacji zagrożenia zdrowia.
W razie pytań zapraszam do Franka.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Yadriel Venoir
ODPYCHANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 2
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t427-yadriel-venoir#1459
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t461-riel#1799
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t467-poczta-yadriela-venoira
ODPYCHANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 2
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t427-yadriel-venoir#1459
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t461-riel#1799
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t467-poczta-yadriela-venoira
Venoir nie wchodził w polemikę z plotkami, nawet jeśli ktoś z kolegów bądź koleżanek z tej samej komórki uważał, że serce do Czarnej Gwardii miał po niewłaściwej stronie, choćby przez wzgląd, że nie porzucił na poczet tej profesji pracy u niemagicznych mundurowych. Nie utrzymywał z większością z nich relacji przyjacielskich, jedynie te na poziomie czysto zawodowym i tym samym powierzchowne. Nie poczuwał się do tego, aby cokolwiek im udowadniać i mogli wyrobić sobie nawet takie zdanie, które było z nim w otwartej sprzeczności. Niemniej znał swoje obowiązki jako czyściciel i starał się, aby nie wykraczać poza ich obszar, o ile nie dostał odgórnie takiego polecenia, a praca policyjna wbrew pozorom okazywała się całkiem przydatna przy nakłanianiu bez użycia przemocy do rozmowy. A przemoc bywała nadużywana, jeśli dawano jej dobre poletko i zyskiwała poklask. Venoir uważał nierzadko, że była pójściem na łatwiznę, ale nie był od umoralniania, co najwyżej przymykał na to oko. Ciężko byłoby mu również zaprzeczyć, że posiadanie paru członków rodziny zatrudnionych na lokalnym komisariacie nie miało na niego wpływu, jednak dotychczas względnie bilansowało się to z oddaniem do organizacji przykościelnej i braku zwątpienia w podejmowane przez nią kroki. Oba ostatnie jednak na przestrzeni czterech miesięcy stopniowo wytracały wnętrze, jak jabłko, do którego dostały się robaki. Przeniesienie do oddziału wywiadowczego niewątpliwie było pewnym wyróżnieniem, którego na przestrzeni swojej pracy zawodowej doświadczył. Yadriel jednak nie pokusiłby się o zbyt śmiałe stwierdzenie, że mogłoby to być powodem do nieprzychylnych spojrzeń czy opinii. Szybciej skłoniłby się do myśli, że jego marazm w porównaniu z niegdysiejszym zaangażowaniem w obowiązki nie umknąłby uważnemu.
W milczeniu podążył za kobietą, uprzednio skinąwszy jej głową — nie zamierzał zwlekać i narażać się na więcej ostrych spojrzeń. Nie wyglądała też na osobę zainteresowaną przelotną rozmową i jemu też nie wyrywało się do nawiązywania jej. Venoir podejrzewał, że i jej spieszyło się do innych obowiązków, a swoją obecnością może dołożył jej kolejnego. Porucznikiem był zasłużony Barnabas Klein, otoczony przestrzenią małego, ciemnawego gabinetu, regałów pełnych od akt i akcesoriów magicznych. Nie było to miejsce nawykłe do przyjmowania gości na dłużej niż krótki wycinek czasu, jak uznał Venoir — słusznie bądź nie, po braku obecności krzesła. Przypominało to trochę audiencję, biorąc na tapet osiągnięcia i sławę tego czarownika. Być może oddanie i zaufanie dla Czarnej Gwardii u Yadriela się stępiło, pokrywając się rdzą, to zdecydowanie nie dotyczyło to szacunku do Kleina. Negocjator policyjny postąpił krok do przodu, by znaleźć się gdzieś pośrodku niedużej przestrzeni, jednak nie stanął pod samym biurkiem jak uczniak.
Panie poruczniku, chciałbym osobiście prosić o pozytywne rozpatrzenie mojej prośby o odejściu z Czarnej Gwardii wraz z wyczyszczeniem mojej pamięci — oświadczył spokojnie Venoir, wiedząc, że przyszedł bez uprzedzenia o powodach, jednak zawsze preferował załatwianie spraw twarzą w twarz i nie wybierał bezpiecznego półśrodka w postaci pracy za biurkiem. Listy, które nie stanowiły części raportowania, były na jego liście priorytetów na szarym końcu. Yadrielowi nie zadrżał głos ani nic z tych rzeczy, stopniowo dojrzewał do tej decyzji. Przećwiczył tę kwestię w głowie wiele razy, zanim dotarło to do niego w pełni i dodatkowo minionego wieczoru podczas kolacji u swojej matki, która zareagowała na wieść o takich zamiarach zbyt nerwowo, choć było to przewidywalne. Sara Venoir traktowała Kościół Piekła i organizację przykościelną jak nietykalną świętość. Dla Yadriela do pewnego punktu zwrotnego również tak było. Czymś, czego nie poddawał w wątpliwość, tyle że to coś się w nim ukruszyło i ten proces postępował dość podstępnie, imitując wodę drążącą skałę. Z kolei sam Klein nie wydawał się osobą, która miałaby czas, a już tym bardziej chęci, by wysłuchiwać wynurzeń dotyczących tego, dlaczego ta chęć nabrała w głowie Yadriela właściwych kształtów na przestrzeni kilku tygodni, będąc jeszcze przez dłuższy czas skrupulatnie wypieraną ze świadomości, jednak zawsze powracała w postaci dysonansu poznawczego i rosnącego dyskomfortu. Łagodzenie go alkoholem przynosiło jedynie chwilową ulgę i pozbycie się nieprzyjemnego ostrzału własnych myśli, tak jak spalanie papierosów i popadanie coraz bardziej w szpony tytoniowego nałogu. Świadomość braku przepływu elementarnych informacji oddolnie ze strony Czarnej Gwardii do swoich przedstawicieli nawet na najniższych szczeblach w kwestii anomalii w obrębie Hellridge, choćby czysto informacyjnie, był zarówno niemiłą niespodzianką, jak i gwoździem do trumny.
Yadriel Venoir
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : negocjator policyjny
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Barnabas Klein w swoim życiu słyszał już różne rzeczy, rzadko kiedy reagując na nie ekspresywnie. Jako doświadczony gwardzista doskonale zdawałeś sobie sprawę, że mimika twarzy porucznika najczęściej ogranicza się do trzech emocji: wkurzenia, poirytowania i zdenerwowania. Tym razem, zamiast zaobserwować którąś z nich, dostrzegłeś... zdziwienie. Mężczyzna zmierzył cię wzrokiem, jakby próbował znaleźć w twojej sylwetce jakąkolwiek zmianę, różnicę, która świadczyłaby o tym, że ma do czynienia z kimś innym, niż zapowiedziany Yadriel Venoir. Spojrzeniem wrócił do twoich oczu i utrzymywał je przez dobre 30 sekund całkowitej ciszy. Jeśli w tym czasie zechciałeś powiedzieć cokolwiek, jedynie uniósł dłoń wyżej w oznace, byś przestał. Wypuścił głośno powietrze, dodając zaraz potem:
Wiesz, Venoir... Nie spodziewałem się, że gwardzista z takim stażem przejdzie na emeryturę, gdy jest najbardziej potrzebny. W Cripple Rock wysrało same dziwy, w Little Poppy szajka złodziejaszków odwiedziła nawet niemagicznych, a za chwilę będę mieć na głowie samego Kardynała. Mógłbym pomyśleć, że szczury uciekają pierwsze ze statku, jak to mówi stary Sander van der Decken, ale musiałbym wtedy zastanowić się, czy jako kapitan pójdę z nim na dno. Wyjaśnij mi więc: kobieta? Ktoś dał ci lepszą stawkę? Wypalenie zawodowe? — na to ostatnie nawet uśmiechnął się pod wąsem. — Czy wpierdoliłeś się w taki syf, że nie wiesz, jak z niego wybrnąć? A może znudziło ci się ryzyko? Mów, Venoir. Dlaczego?
Nie mogło wydawać się dziwne, że Klein chciał znać powody decyzji.
Gwardziści rzadko odchodzili w stan spoczynku, a jeszcze rzadziej opuszczali szeregi organizacji, której przysięgali swoje życie. Jeśli już — robili to w trumnie. Blisko 200 lat temu nie byłoby mowy nawet o godziwej emeryturze w archiwach, a co dopiero kasacji pamięci. Czasy się zmieniły, co nie oznacza, że zmieniali się ludzie.
Mężczyzna, wciąż nie wstając od biurka, odwrócił się do ciebie plecami, sięgając po jakiś świstek papieru, by położyć go przed twoim nosem. Znalazłeś tam kartkę o tytule „Podanie o wcześniejszą emeryturę przez wyczyszczenie pamięci”. W prawym górnym rogu znajdowało się miejsce na datę, a pod spodem kilka sekcji.
Sekcja 1 zawierała oczywiście dane osobowe, w tym stopień, numer identyfikacyjny, datę urodzenia i adres do korespondencji.
Znacznie ciekawsza była sekcja 2. Mogłeś tam przeczytać:
Niniejszym wyrażam zgodę na przeprowadzenie procedury czyszczenia pamięci, obejmującej mnie, jak i wskazane poniżej osoby.
Tuż pod tym znajdywały się wykropkowane miejsca, w które miałeś wpisać wszystkie osoby, jakie kiedykolwiek miały do czynienia z informacją, że Yadriel Venoir należy do Gwardii.
W sekcji 3 znalazłeś zgodę na skutki uboczne procedury (dotyczące ciebie i wszystkich wskazanych przez ciebie osób). Były tam: zaburzenia pamięci i chwilowe dezorientacje — punkty, które wydawały się oczywiste. Znacznie gorzej wyglądały: rzadkie przypadki zmian percepcji osobowości u osób poddanych procedurze, ale jako czyściciel na pewno doskonale zdawałeś sobie sprawę, że takie skutki są normalne i — najczęściej — tymczasowe.
Zostało jeszcze miejsce na podpis, potwierdzenie poprawności danych i formułka wedle której „decyzja o przejściu na emeryturę i poddaniu się procedurze czyszczenia pamięci została podjęta dobrowolnie, bez żadnych zewnętrznych nacisków”.
Klein dał ci czas, by wszystko przeczytać, a leżący obok długopis miał zostać potwierdzeniem twojego wyboru.

Mistrz Gry przeprasza za przerwę w wątku, która była spowodowana przerwą techniczną. Datę wątku możemy zostawić na 29 kwietnia, ale możemy ją przenieść na początek maja, jeśli tak będzie ci wygodniej.
Yadrielu, jeśli jesteś gotowy na podjęcie takiej decyzji, powinieneś wypełnić formularz zgodnie z przedstawionymi wyżej polami. Postaraj się wypisać wszystkie nazwiska (postaci aktywnych i nieaktywnych) oraz dowolne postacie NPC. Formularz może też poczekać do końca rozmowy. Czas na odpis dalej 48h.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Yadriel Venoir
ODPYCHANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 2
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t427-yadriel-venoir#1459
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t461-riel#1799
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t467-poczta-yadriela-venoira
ODPYCHANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 2
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t427-yadriel-venoir#1459
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t461-riel#1799
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t467-poczta-yadriela-venoira
Venoir po złożonej słownie prośbie, nie rwał się do wyjaśnień, czekając właściwie na reakcję przełożonego. Praca w policji w roli negocjatora wymaga w końcu właściwej adaptacji i oceny zastanej sytuacji, by prawidłowo wykonywać powierzone zadania. Yadriel nie był wylewną osobą, dużo potrafił przemilczeć, jednak nierzadko rozkładał to w głowie na czynniki pierwsze. Z czystego przyzwyczajenia dawkował szczerość, nawet jeśli ta niczym efekt kuli śnieżnej nabierała z czasem warstw cynizmu. Powiedzieć, że jeszcze nie wyzbył się  wygodnickiego nawyku, sięgania po kłamstwo, którym operował w sposób dowolny na terenie Cincinnati czy Detroit, nie rozmijało się z faktami. Czekał zatem na reakcję; może próbę odwiedzenia go od tej decyzji — miał w końcu przed sobą żywą legendę organizacji przykościelnej. Venoir poczekał cierpliwie aż porucznik skończy mówić i ani razu nie wcinał się w jego wywód, choćby z racji piastowanych stanowisk byłoby to zwyczajnie nie na miejscu. Barnabas Klein obrzucił — jeszcze — gwardzistę gradem pytań, chcąc lepiej zorientować się z jakim przypadkiem zapewne miał tu do czynienia:
Domyślam się, też jestem tym faktem rozczarowany. — Nie doprecyzował wprawdzie, że w ogólnym rozrachunku funkcjonowaniem organizacji, która przełamała w nim zaufanie do słuszności swoich działań. Na szczęście bądź nieszczęście Venoir nie przyszedł tutaj zwierzać się ze swoich rozterek i preferował operowanie na konkretach. — Panie poruczniku, łączyło nas zamiłowanie i oddanie dla służby, więc ciężko byłoby komukolwiek mnie przekupić — ani pieniężnie, ani lepszą ofertą zatrudnienia. To, co nie ulega wątpliwości to to, że nie jestem już w stanie wykonywać swoich obowiązków z równym zaangażowaniem co kiedyś. Przyznaję to z dużym żalem, bo chciałbym, aby było inaczej. Niestety dowiedziałem się od anonimowego świadka zdarzenia na Placu Aradii o tym, co naprawdę się tam wydarzyło i o tym, że zamknięto bramę Kościoła Piekła przed przerażonymi widokiem pożaru wiernymi. O ile drugie wydaje mi się oczywiste ze względów bezpieczeństwa i konieczności ochrony kapłanów, o tyle brak listownego poinformowania nas o rzeczywistej naturze zdarzeń w obrębie Hellridge i tym samym skazanie na dopraszanie się o strzępki informacji bądź pozyskiwanie ich z Piekielnika, dało mi wiele wątpliwości. Nigdy nie podważałem słuszności pewnych działań na wyższych szczeblach organizacji, aczkolwiek to nie były zwyczajne zajścia, w których sprawdzałyby się standardowe procedury. W związku z tym nie mogę wiernie wypełniać powierzonych mi obowiązków, a nie uwzględniam sytuacji, że działałbym na niekorzyść Czarnej Gwardii i w ten sposób pragnę jej przeciwdziałać. — Yadriel Venoir nie zamierzał więcej szukać wyjaśnień dla poszczególnych aktów Czarnej Gwardii, ponieważ próby racjonalizacji ich przed samym sobą, nie sprzyjały długofalowo łagodzeniu dysonansu poznawczego, którego tak silnie doświadczał. Miały zasadniczo taki czas działania, jak alkohol czy wypalane niecierpliwie papierosy – krótkotrwały. Przez ulotny moment naszła go ochota, by powiedzieć porucznikowi, że zaszczytem było pracować w organizacji, dla której osoba taka jak on się przysłużyła, jednak uznał, że mogłoby to zostać odebrane jako zbędna próba przymilania się.
W końcu zamiast listów dotyczących choćby okrojonej wersji dla gwardzistów o anomaliach w Hellridge, który stanowiłby dla nich właściwy punkt odniesienia zarówno ideologiczny, jak i uwrażliwiający na wszelkie dziwne zdarzenia, którym można byłoby się przyjrzeć. A tak gwardziści dostali co najwyżej powiadomienie o włączeniu w szeregi organizacji jakiegoś przypadkowego człowieka z ulicy, tak jakby byli wesołym klubem książki. Venoir najpierw uważnie przeczytał dokument, a następnie przeszedł do spokojnego wypełniania, pochwyciwszy między palce długopis. W polu osób, które należało objąć wymazaniem pamięci poza przedstawicielami swojej rodziny zawarł dane osobowe właściciela Midnight Mirage, dwóch czarowników, z których niezbyt legalnie wyciągnął informacje w Detroit, Judith Carter, Barnaby’ego Williamsona (wpisał ową dwójkę jedynie w ramach czystej formalności, acz podejrzewał, że wyczyszczenie pamięci aktywnych gwardzistów nie obejmie swoim zasięgiem) i Thomasa Frogeta zamieszkałego obecnie na Sonk Road zgodnie z adresem pozyskanym do jego akt policyjnych, podejrzewany był o dokonywanie włamań. Na przestrzeni jego wieloletniej służby nie było zbyt wiele osób, które tak naprawdę poznały tajemnicę jego przynależności do Czarnej Gwardii. Kiedy bez zawahania odłożył długopis, Venoir spojrzał wymownie na porucznika. Podpisanie tego dokumentu było jednocześnie końcem i początkiem.
Yadriel Venoir
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : negocjator policyjny
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Mogłeś poczuć na sobie wzrok porucznika, który niezależnie od tego, co mówiłeś, zupełnie się nie zmieniał. Był zimny, twardy i obserwował każde drgnięcie twojej powieki i kącika ust. Barnabas Klein swoją funkcję nie pełnił bez przyczyny, cieszył się znamienitym szacunkiem gwardzistów i głów Kościoła. Nie odezwał się ani słowem, pozwalając ci przelać swoje myśli w słowa; nie przerywał nawet westchnięciem, czy gestem. Nie odpalił nawet papierosa, jego powieki zadrżały lekko, gdy wspomniałeś o anonimowym świadku, ale również wtedy wyraz twarzy się nie zmienił. Podniósł się w końcu z krzesła, podwijając rękawy grubej i nieuprasowanej koszuli. Zamiast lewej dłoni dostrzegłeś kikut — widok, do którego każdy z gwardzistów mógł być przyzwyczajony, a który zdawał się zupełnie nie interesować Kleina. Znów dał sobie czas, kilka długich sekund ciszy, nim odpowiedział:
Odnoszę wrażenie, że oczekiwałeś specjalnego zaproszenia. Albo, że będę ci się spowiadać z działań Gwardii. Zła informacja, jesteś oficerem i czyścicielem, żaden z ciebie Lucyfer ani nawet kapłan. Rozumiem twoją ciekawską naturę, pewnie byłbym taki sam na twoim miejscu. Chcesz wiedzieć, co się wtedy stało?
Pozwolił sobie na ciszę, ale spokojnym i skupionym spojrzeniem dał ci wyraźnie do zrozumienia, że jakiekolwiek słowo wypowiedziane teraz byłoby bardzo dużym błędem. Z pierwszej szuflady biurka wyciągnął spięty spinaczem zbiór 4 kartek papieru. Oprócz strony tytułowej okraszonej datą feralnego lutowego dnia były całkowicie puste.
To jest wszystko, co wiemy o rzeczywistej naturze zdarzeń — nie zaprosił do czytania, już na pierwszy rzut oka mogłeś domyślić się, że chociaż przemawiał sarkazmem, był w stu procentach poważny. — Musiało ci, chociaż na moment przyjść na myśl, że nie jesteś na tyle zaawansowany, by otrzymać te informacje. Skoro jednak swoje domysły opierasz na Piekielniku, to może dobrze zrobi ci zmiana kariery. Jeśli chcesz przejść na godziwą emeryturę bądź ze mną szczery. Chcesz mi powiedzieć, że masz informatora z placu Aradii i nie poinformowałeś o tym żadnego z dowódców, nie wdrożyłeś procedur śledczych i nie spisałeś zeznań oraz nie zaraportowałeś tego faktu? Mam przez to rozumieć, że ukrywasz świadka? — pytanie było groźne samo w sobie.
Klein stał oparty dłonią o biurko, nie odejmując od ciebie wzroku, gdy tylko trzymałeś w dłoni długopis. Mogłeś być pewien, że chociaż pismo było do góry nogami, bez trudu mógł przeczytać każdą literę, jaką stawiałeś w dokumentach.

Czas na odpis: 48h. Daj mi znać (w adnotacji albo na priv, czy chcesz zmienić datę wątku).
Mistrz Gry przypomina, że wszystkie informacje, jakie posiada na ten moment Gwardia, są u niego dostępne, z czego skorzystali już inni gwardziści. Yadriel nie wyraził chęci pozyskania ich ani prowadzenia śledztwa w tej sprawie.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Yadriel Venoir
ODPYCHANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 2
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t427-yadriel-venoir#1459
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t461-riel#1799
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t467-poczta-yadriela-venoira
ODPYCHANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 2
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t427-yadriel-venoir#1459
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t461-riel#1799
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t467-poczta-yadriela-venoira
Venoir pokusił się o umowną szczerość; podjął najbardziej nurtującą go kwestię, która torowała sobie w jego umyśle odpowiednią drogę, generując nowe ruminacje. Yadriel liczył, że ktoś tak doświadczony jak Barnabas Klein będzie w stanie rozwiać jego wątpliwości i udzielić mu odpowiedzi (chciałby powiedzieć, że to go zaskoczyło, aczkolwiek wcale nie). Nie był, co miał dosłyszeć później w słowach owiniętych ciasno sarkazmem. Widywał już odsłonięty kikut porucznika, zresztą sam czyściciel nie okazywał się zbyt wrażliwym obserwatorem, by zbyt długo się nad tym zastanawiał, co zawdzięczał przecinaniu ścieżek zatrudnienia w policji, jak i Czarnej Gwardii.
Niespecjalnie, panie poruczniku. Znam swoje miejsce w hierarchii — odpowiedział Yadriel beznamiętnie, a na twarzy pozostawała niewzruszona powaga, z jaką właściwie przekroczył próg tego niewielkiego gabinetu. Odnosił wrażenie, że jego rozmówca nie do końca pochwycił esencję tego, o czym mówił, jednak takie nieporozumienia były naturalną koleją rzeczy. Venoir posiadał niemałe doświadczenie w pracy jako negocjator policyjny, jednak tak naprawdę utarła mu do tego szlak najpierw profesja czyściciela, czyli adaptacja do zmieniającej się sytuacji. W głosie Yadriela na próżno byłoby szukać jednak uniosu, wyniosłości czy znamion irytacji. Dobrze wiedział, w jakim celu tu byli, podpisanie dokumentu i tak przesądzało tę decyzję.  Klein zadał pytanie i dostał odpowiedź, mogąc ją odebrać w każdy możliwy sposób – na to oficer nie miał żadnego wpływu. Założenie, że zżerała go ciekawość, a tym samym to popychało go do mówienia i tak prezentowało się lepiej niż to, że pytał, gdyż w rzeczywistości dawało mu to całą lawinę wątpliwości. Venoir podarował sobie przyjemności związane z odpowiedzią na pytanie, zawieszone między nimi. Yadriel miał instynkt samozachowawczy, a nie zamierzał prowokować Barnabasa Kleina znanego z wszystkich odcieni złości i niezadowolenia. Czysta biel niezapisanych kartek wydawała się w półmroku, ściągać całe światło jedynej lampy.
Jedyne na co liczyłem, to list z informacjami, nawet przekłamanymi lub rozkazami – nic ponadto. Rozkazy mogłyby pozwolić mi na działanie wykraczające poza zakres moich standardowych obowiązków i poszerzyć je o inne obszary. Ich brak traktuję jako brak angażowania mnie w te sprawy. Być może moje umiejętności lub praca w terenie nie okazały się dla organizacji przydatne. Jak pan zauważył – jestem jedynie oficerem i czyścicielem. Nie wykraczam poza swoje zadania służbowe, jeśli nie otrzymam odgórnie takiego przyzwolenia. Nie znajduję się już w oddziale wywiadowczym, żebym mógł pozwalać sobie na taką swobodę i dowolność w działaniu, nie bacząc na konsekwencje. Obecnie moje obowiązki dotyczą utrzymywania w tajemnicy świata magicznych poza świadomością niemagicznych, a także dbanie o dobre imię Kościoła Piekła. — Jeszcze tego brakowało, by ktokolwiek zarzucił mu, że wykracza poza obręb swoich powinności. Czarna Gwardia miała charakter wojskowej organizacji i każdy miał swoje funkcje, a także powierzone pod jurysdykcję zadania. Kiedy padał rozkaz, to nie istniała możliwość wystosowywania odmowy. To nie był koncert życzeń, gdy zaprzedało się duszę służbie. — Nie wydaje mi się, że wiarygodnym świadkiem mogę nazwać spotkanego w barze alkoholika, a co dopiero usilnie go ukrywać. Niestety nie dotarłem do jego danych ani do niego. Nikt również tej wersji mi nie potwierdził, żebym stworzył sensowny raport, który nie brzmi jak historia odklejeńca, a początkowo nie brałem nawet jego dziwacznych wynurzeń na poważnie, zwłaszcza gdy zaczął opowiadać o deszczu z piór i ataku wielkich ptaków. Po prostu uznałem, że alkohol przeżarł mu mózg. Dziś z perspektywy czasu uważam, że to był błąd i trudno mi go przegryźć, ale to również naoczny dowód, który przed panem, panie poruczniku, stawiam wobec tego, że nie potrafię już adekwatnie reagować. Jednakże w oparciu o bycie czyścicielem i oficerem – nie traktowałem magicznej dzielnicy, do której wstępu nie ma żaden niemagiczny, jako miejsca, gdzie wypadałoby mi prowadzić jakiekolwiek otwarte działania, by nie zostały one uznane jako postępowanie przeciwko Czarnej Gwardii. Pod warunkiem, że nie jest to wydany mi  odgórnie rozkaz lub konieczność ścigania osoby magicznej łamiącej prawo, a generującej uprzednio ryzyko naszego ujawnienia.


Zmiana daty nie zrobi mi większej różnicy, więc MG ma w tej kwestii wolną rękę — dopasuję się do decyzji. Postać będzie operować wiedzą, jaką otrzymała od CG drogą fabularną bądź listownie.
Yadriel Venoir
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : negocjator policyjny
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Bywały momenty lepsze i gorsze, lata spokojniejsze i trudniejsze. Bywały czasy pokoju i czasy próby. Barnabas Klein jasno wyraził się już, że ze wszystkich chwil, ta nie była odpowiednia na odejście z gwardii, ale z drugiej strony — czy którakolwiek kiedykolwiek była na to dobra? Podjęcie decyzji musiało kosztować cię wiele, podobnie jak porucznika przetrawienie jej. Mimo to nie zmienił swojego charakteru. Opryskliwy? Być może. Skuteczny? Na pewno. Spoglądał na ciebie, gdy mówiłeś, mrużąc nieznacznie oczy. Nie przerwał ci, gdy kontynuowałeś opowieść o powodach oraz tamtym świadku. W miarę kolejnych słów wydawał się nawet bardziej zaciekawiony, aż w końcu odpowiedział:
Wiedziałeś dokładnie tyle, ile miałeś wiedzieć, Venoir. Jesteś oficerem, a nie szeregowym szczurem. Wymagam od was działania i samodzielności. Jeśli to dla ciebie zbyt mało, to zgadzam się z tobą. Nie powinieneś pełnić czynnych obowiązków — spojrzał z góry na kartkę, którą zapisałeś swoimi danymi i podpisami, ale nim przeszedł do niej, dodał jeszcze: — Nie każdy alkoholik to dobry informator, ale każdy informator czasem pierdoli bzdury. Powinieneś to pamiętać i spisać jego zeznania oraz wylegitymować. Zanim zostaniesz wyczyszczony, zabierze cię rzecznik. Przygotujesz przy nim raport z tego zajścia, łącznie z opisem wyglądu tego świadka — mogłeś być pewien, że wszystkie informacje, jakie zostaną zamieszczone w tym raporcie, trafią potem na ręce Kleina.
Mężczyzna obszedł biurko dookoła, stając teraz obok ciebie. Mogłeś poczuć bijącą od niego woń wyjątkowo ciężkiego tytoniu, który zresztą zamieszkał w tym gabinecie. Mimo to, jego koszula była dobrze wyprasowana, a wygląd — raczej — nienaganny. Niedostatecznie, żeby zjawić się przed obliczem arcykapłanów albo burmistrza, ale wystarczająco, żeby nie uznać go za fleje. Zmarszczki na twarzy i stare blizny nadawały niewzruszonej i zdenerwowanej (z samego faktu istnienia) twarzy pewnej powagi. Nie patrzył na ciebie z góry, zamiast tego dopatrując się leżącej na biurku kartki, którą wypełniłeś. Tą wziął między palce prawej ręki i przeczytał starannie, a następnie zabrał ze sobą, podchodząc do jednej z obszerniejszych szuflad wysokiego regału, gdzie stała jedna z niewielu lampek dających pomieszczeniu światło. Przyjrzał się zapiskom raz jeszcze, po czym wrócił do biurka i położył przed tobą pismo.
Jesteś pewien, że to wszyscy? Pamiętaj, Venoir, że gwardia zna swoich oficerów. Polubowne przejście na emeryturę oznacza potwierdzenie własnym nazwiskiem prawidłowości danych. Wypisz wszystkich — potrzebował kilku sekund, by znaleźć się na powrót na własnym krześle i usiąść na nim ciężko.

Termin klasycznie 48h. Jest to ostatni moment, aby uzupełnić dokument do końca.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Yadriel Venoir
ODPYCHANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 2
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t427-yadriel-venoir#1459
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t461-riel#1799
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t467-poczta-yadriela-venoira
ODPYCHANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 2
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t427-yadriel-venoir#1459
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t461-riel#1799
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t467-poczta-yadriela-venoira
Venoir dojrzewał do decyzji — stopniowo, acz nieustannie spalając się zawodowo — którą przedstawiał teraz swojemu przełożonemu i zanim jego stopa przekroczyła próg tego niewielkiego, ciemnawego gabinetu, Yadriel wielokrotnie przed samym sobą ją wypierał. Negocjator policyjny zakrzywiał w swoich własnych oczach oglądaną rzeczywistością pod ostrzałem prób racjonalizacji, pęczniejącego dysonansu poznawczego — w końcu jak niby miałaby się prezentować jego codzienność bez przynależności do organizacji przykościelnej. Po szkole średniej sam przecież związał swój los z Czarną Gwardią i był jej lojalny. Venoir może i mógł być sarkastycznym cynikiem, jednak to, co go wyróżniało to bycie służbistą do bólu i twardy kręgosłup moralny, nawet jeśli w jego skład wchodziło dobro organizacji podległej pod Kościół Piekła. Nie bez przyczyny zdecydował się na wariant z wymazaniem pamięci niż wygodnickiego siedzenia za biurkiem w pozycji wygaszenia — praca poza terenem nie była dla niego.
Panie poruczniku, wydaje mi się, że najgorszą obelgą jaką mógłbym usłyszeć od przełożonych, w trakcie odbywania służby, byłoby to, że biegam po mieście jak poparzony, ale nie wykonuję swoich wiodących obowiązków jako czyściciel, a tym samym wpieprzam się w nieswoje sprawy. A na przestrzeni wielu lat nie znajdę lepszego powodu czy przewinienia, by zostać wydalonym niż to, co już wskazałem — odpowiedział szczerze Venoir. Według Kleina wiedział wystarczająco i to się zgadzało, na tyle, by wyłapać nieprawidłowości i się nimi zainteresować. Wiedział natomiast za mało, żeby podjąć raptowne działania wykraczające poza obszar jego zobowiązań zawodowych. Ryzyko, które zawsze wirowałoby nad jego głową, jeśli przekroczyłby tę granicę (nawet uznawszy ją za moralnie uzasadnioną, aby dosięgnąć prawdy i zmierzyć się z konsekwencjami) to posądzenie, że działa przeciwko interesom Czarnej Gwardii. Spędził na usługach organizacji przykościelnej większość dorosłego życia, wiedziony własną ambicją, która w oparach Hellridge najwyraźniej się stępiła. To, co trudno byłoby Venoirowi zarzucić zarówno w profesji gwardzisty, jak i policjanta to to, że nie dałby się komukolwiek przekupić i pracę stawiał na pierwszym miejscu aniżeli znajomości (nie bez przyczyny wystawił mandat Havillardowi, siedząc tuż obok, bo na miejscu pasażera, a wszystko to w trosce o bezpieczeństwo mieszkańców Saint Fall). — Panie poruczniku, w przypadku nietypowych zajść na terenie Hellridge, obawiałbym się sytuacji przekazania przeze mnie jakichś bezwartościowych plotek, które mogłyby zostać potraktowane za pewnik bądź sprawdzone informacje, a nie mógłbym za nie poręczyć. — Ostatecznie Venoir skinął głową z namysłem, choć nie wydawał się zaskoczony tym, by zaistniała konieczność sporządzenia raportu. To było naturalną koleją rzeczy. Cóż, wspomniane wylegitymowanie mogłoby być problematyczne w lokalu, gdzie znajdują się ludzie, by nie przykuło tu uwagi, ale przecież nie aż tak niemożliwe, nawet jeśli wymazałby pamięć. Tym się przecież zajmował – sprzątaniem. Teraz było to jednak myślenie wstecz, a po fakcie wszyscy doskonale wiedzieli, co można było zrobić w danych sytuacjach. Z kolei słowa informatorów, nawet jeśli nie są tej roli świadomi, należy przesiewać. — Oczywiście, panie poruczniku. Nie chciałbym, aby te informacje przepadły na dobre wraz z wymazaniem mojej pamięci.
Sam fakt podniesienia się z zajmowanego miejsca przez Barnabasa Kleina sprawił, że Venoir niemal odruchowo się wyprostował, jednak nie w ruchu zbliżonym do kogoś, kto spodziewa się jakieś nagłej reprymendy lub ataku, a jedynie wyrazie szacunku do tego czarownika. Yadriel nie stresował się, był raczej ze swoim losem pogodzonym i to przekładało się na spokój, jakim się wykazywał. Nie było również powodu, aby wykazywał się jakąś arogancją czy zwykłym prostactwem. Yadriel szanował swoich przełożonych i nie był z pierwszej łapanki, by odczytać niedelikatność Barnabasa jako prowokację czy pogardę. Nie przyszedł tu przecież, aby walczyć o swoje stanowisko, wręcz przeciwnie. Rozmowa z Kleinem sama w sobie nie należała do najłatwiejszych, bo stanowiła odsłonięcie tego, że Czarna Gwardia z negocjatorem się rozmijała. Kiedy kartka, którą zabrał porucznik wróciła na biurko, zgodnie z jego radą, Yadriel jeszcze raz powiódł wzrokiem po kartce z nazwiskami, jednak ostatecznie nie dopisał żadnego z nich. Złożył podpis na dokumencie — ostatni, albo i nie, biorąc pod uwagę konieczność sporządzenia ostatniego raportu pod czujnym okiem rzecznika.
Panie poruczniku, to powinni być wszyscy — oświadczył neutralnym tonem Venoir, choć kusiło go, by dokończyć zdanie: którym nie mąciłem w pamięci, to jednak się wstrzymał. Jego rodzina cieszyła się wyjątkowym przywilejem, bo byli świadomi od początku do końca, że nie pracował jedynie pod odznaką stanu Maine jako stróż prawa. Wielu czarowników jeśli kojarzyłoby go z jakiejś profesji to wyłącznie z tej. Przynależność do Czarnej Gwardii stanowiła wyróżnienie, lecz niosła za sobą ciężar tajemnicy. — Zawsze przyświecała mi dyskrecja zawodowa i w miarę możliwości starałem się po sobie sprzątać, by nie robiono tego za mnie. Z Cincinnati mi się udało, niestety nie poszło mi tak gładko z Detroit.
Yadriel Venoir
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : negocjator policyjny
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Utrata jednego gwardzisty była utratą ogromnej siły. Wiedział to Klein — wiedziałeś to też ty, Yadrielu. Obowiązki służb kościelnych znacznie wybiegały ponad to, co mogło wydawać się przeciętnemu Johnowi Smithowi. Mężczyzna westchnął ciężko i nieco głośniej wypuścił powietrze nosem, gdy wspomniałeś o najgorszej obeldze. Przez chwilę dosłownie mogło wydawać ci się, że w jego stoickiej i nieprzyjemnej twarzy dostrzegłeś coś na rodzaj serdeczności. Drobnej, ledwie widocznej i na pewno nietrwającej dłużej niż ułamek sekundy, ale jednak. Zaraz potem znów przez jego oczy przelała się powaga.
Wysłuchał wszystkiego, co miałeś do powiedzenia i kiwnął głową.
No dobrze. Dobrze, Venoir. Wyjaśniłeś mi swoje motywacje i akceptuje je, nawet jeśli nie jestem z nich zadowolony — pokręcił sam do siebie głową, przyglądając ci się. Patrzył zresztą ostatni raz. — Wszyscy z poniższej listy zostaną wyczyszczeni na miarę magicznych możliwości. Łącznie z tobą. Dezorientacja, potencjalna zmiana percepcji osobowości albo posmak żelaza w-. Zresztą... I tak nie zapamiętasz, co ci tu powiem — może właśnie dlatego zamierzał mówić dalej. — Regulamin mnie do tego nie zobowiązuje, więc posłuchaj mnie uważnie. Gwardia dba o swoich synów, a twoja pamięć może zostać uszkodzona, dlatego poinformuję Lee — wspomniał komendanta policji — o tym, że opuściłeś nasze szeregi i przez następne tygodnie możesz być niedysponowany. Jak go znam, da ci taryfę ulgową, ale tylko przez jakiś czas. Wniosę o tydzień wolnego dla ciebie, na pewno się zgodzi. Nie podlega to dyskusji. Za tydzień zostaniesz skontrolowany z ukrycia przez prawdopodobnie Bottleya. Jeśli z jakiegoś powodu w twojej głowie zostaną wspomnienia, również tej rozmowy, zgłoś się o doczyszczenie.
Pamiętałeś nazwisko Bottleya, był to jeden ze starszych czyścicieli, który od lat nie opuszczał kazamaty na akcje. Wielu z młodych szeregowych uczyło się bezpośrednio od niego, ty również. Mogłeś mieć pewność, że facet doskonale wie, co robi. O ile było to jakkolwiek pocieszające. Przypadki, w których rytualne usuwanie wspomnień nie szło zgodnie z planem, zdarzały się rzadko, ale istniało takie ryzyko — tego też mogłeś być świadomy.
Kartka, którą wypełniłeś, została schowana do jednej z szuflad, a Klein stanął teraz naprzeciwko ciebie, wyciągając prawą dłoń w przód.
Byłeś dobrym oficerem, Venoir. Życzę ci powodzenia — po uściśnięciu dłoni wskazał ci drzwi, patrząc na ciebie tak długo, aż przez nie nie wyszedłeś.
Ostatni raz.
To tam za nimi czekała na ciebie jego asystentka, ta sama, która cię tu przyprowadziła. Nie odezwała się ani słowem, prowadząc przez długi korytarz aż do szatni.
Powinieneś spakować swoje rzeczy. Spokojnej emerytury — rzuciła bardziej do siebie, niż do ciebie i odeszła.
Gdy już spakowałeś wszystkie swoje bibeloty, w pokoju zjawił się czyściciel — Bottley, przecierając z siwego wąsa krople kawy, a razem z nim któryś z młodszych rzeczników — nie mogłeś nawet kojarzyć jego nazwiska (Aberforth? Overforth? Na pewno coś z „forthem”...). Przez chwilę starszy mężczyzna pomarudził na twoją emeryturę, zaraz potem opowiadając ci krótką historię, że właściwie to nawet ci zazdrości, przecież był w służbie od tylu długich lat. Zaprowadzili cię do jednej z salek bocznych, gdzie na środku stało drewniane krzesło, a wokół niego rozrysowany był pentagram. Mogłeś czuć kołatanie serca, mogłeś być całkowicie spokojny, ale nadeszła ta chwila. Gdy na nim usiadłeś, zostałeś dokładnie wypytany o świadka, o którym wspominałeś Kleinowi:
Wygląd? Zachowanie? Wiek? Mhm... A jaka pora? O, to na rogu obok delikatesów. Mój brat tam kiedyś pracował... Przebieg zdarzenia? — padały pytania młodego rzecznika, na które powinieneś udzielić wyczerpującej odpowiedzi.
Gdy to zrobiłeś Bottley wyciągnął dłoń po twój pentakl, dodając:
Oddam ci go, spokojnie. Młody go tylko przeczyści.

Yadrielu, Mistrz Gry znów przeprasza za swoją obsuwę, ale był na nieobecce. Dziękuję za cierpliwość. Proszę byś monologiem lub w narracji opowiedział sytuację, o której wspominałeś Kleinowi możliwie najbardziej wyczerpująco. Na koniec swojego posta powinieneś znaleźć się w pozycji siedzącej na krześle. Następny post będzie postem kończącym (będziesz mógł odpisać). Proszę, byś nie grał jeszcze wątków w terminie od dzisiaj do 7 maja.
Jeśli potrzebujesz ciut więcej czasu na odpis ze względu na moją nieobecność, to ok!
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Yadriel Venoir
ODPYCHANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 2
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t427-yadriel-venoir#1459
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t461-riel#1799
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t467-poczta-yadriela-venoira
ODPYCHANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 2
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t427-yadriel-venoir#1459
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t461-riel#1799
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t467-poczta-yadriela-venoira
Wszyscy z poniższej listy zostaną wyczyszczeni na miarę magicznych możliwości. Łącznie z tobą. Dezorientacja, potencjalna zmiana percepcji osobowości albo posmak żelaza w, wsłuchiwał się w słowa Kleina, choć docierały do niego jakby przedzielone ścianą wody. Venoirowi trudno było podtrzymać nad tym uwagę, jednak nie dlatego, że był to akt arogancji — znał przebieg, konsekwencje i brzmiało to jak standardowa rutyna. Nie musiał nawet potwierdzać niemym gestem, że ślad pamięciowy związany z rozmową w ciasnym gabinecie ze skąpym oświetleniem pozostanie w jego umyśle. Nie powinien, choćby przez to, że przejście z magazynu pamięci krótkotrwałej do długotrwałej wymaga czasu. Tego Venoir w kazamacie jako gwardzista już nie miał.
Niechętnie, ale w porządku — odpowiedział Venoir na wzmiankę o przymusowym urlopie, nie przyjmując tego ze szczególną radością. Komu jak komu, ale Yadrielowi nie było po drodze z odpoczynkiem i odrywaniem myśli od pracy. Wykazywał raczej skłonność do wzięcia nadgodzin niż prośba o dzień wolny, o ile nie wymagała tego jakakolwiek sytuacja krytyczna. Im szybszy powrót do wyjściowej pracy, tym lepszy stopień adaptacji do zastanych warunków. — Jeśli moja pamięć zostanie poszatkowana i nie będę potrafił wydobyć z niej wspomnień, to co właściwie mogłoby mnie nakierować, że potrzebuję kolejnego doczyszczenia? Uwzględniając możliwość, że przeprowadzający kontrolę gwardzista, mógłby coś przeoczyć. — Oczywiście było to czysto hipotetyczne pytanie, ponieważ problem z łączeniem faktów lub odczytywaniem pewnych informacji w przypadku niepełnego wyczyszczenia (czyniącego z jakichś ostałych strzępów wiedzy – definicję bezużyteczności), mogłoby mieć swoje konsekwencje nie tylko wobec architektury umysłowej w tym: pełnego procesowania poznawczego czy nadrzędnych nad nimi funkcji wykonawczych, lecz również odpowiadania na uprzednie zobowiązania pozbawione właściwego osadzenia kontekstowego.
Jedno nie ulegało wątpliwości — Venoir nie potrafiłby się odnaleźć w roli Bottleya, zatrzymanego w murach kazamaty, przyuczającego nowych gwardzistów do pełnienia służby. Nie było w tym nic złego. Nie każdy nadawał się do roli nauczyciela i pracy w cieniu, a Bottley wraz ze swoim doświadczeniem i wiedzą był przydatny dla opiłowywania rekrutów. Nauki pobierane od niego miały w przypadku Yadriela miejsce dawno temu, kiedy tuż po szkole średniej ambicja popchnęła go w ramiona Czarnej Gwardii. A dziś był tutaj — z ciężarem tak poważnej decyzji na barkach i brakiem emocji wobec niej, bo te opuściły jego ciało wraz z wydychanym w oddechu alkoholu, a także dymie papierosowym. Może lepiej, gdyby towarzyszył mu stres, co mogłoby się przełożyć na dozę większego zdenerwowania, jednak zamiast tego było spokojny. Venoir posiadał wystarczająco dużo czasu, aby oswoić się z tą kiełkującą myślą, zanim nabrała właściwych kształtów i została przyjęta do wiadomości bez powtarzanych prób usilnego wypierania jej.
Po uścisku dłoni z porucznikiem i oddelegowaniem do zabrania swoich rzeczy, których w gruncie rzeczy nie było zbyt wiele. Yadriel Venoir tak jak i Klein nie posiadał żadnych rzeczy osobistych, a jedynie takie, które mogłyby usprawnić jego działania w roli czyściciela. Bottley pojawił się rychło w czas z młodym rzecznikiem, którego negocjator policyjny ledwie kojarzył, co nie wymuszało oczekiwania na nieuniknione i wodzenia niecierpliwym wzrokiem po ścianie. Przejście do jednej z salek bocznych zostało poprzedzone narzekaniem Bottleya o odejściu Venoira na emeryturę, co on sam skwitował jedynie lakonicznym: trudno byłoby pana zastąpić. Negocjator policyjny zajął miejsce na krześle wewnątrz pentagramu i relacjonował rzecznikowi zdarzenia, które wcześniej przybliżył Kleinowi. Tym razem musiał baczyć na to, by jego rozmówca nadążał z prowadzeniem zapisków. W przypadku wyglądu Venoir od razu powiedział, że widział profil tego człowieka włącznie z zarysem górnej części ciała, o ile odchodzący od baru klienci umożliwiali mu widok, i jego garbaty nos, który pewnie został już z raz złamany. Koloru oczu nie widział. Zachowanie ujął w trzech słowach: głośny, nakręcony i machający łapami w ramach żywej gestykulacji. Wzmiankował w tych swoich opowieściach również o Ku Klux Klanie, co mogło okazać się jakąś cechą charakterystyczną. Venoir nie omieszkał dodać, że włosy tej jednostki były ciemne, ale przez żółte światło w lokalu nie potrafi określić, czy były brązowe czy czarne. Wiek oszacował natomiast w przedziale od 30-40 lat. Godziny zajścia były późno wieczorne, może nawet nocne, a sam przebieg skupiał się na gadaniu jak nakręcony o rzekomych zdarzeniach rozgrywających się na Deadberry: od deszczu piór, po wielkie ptaki, przez ogień trawiący dzielnicę i wrzeszczących, uciekających czarowników. Przeplatało się z to z teoriami o UFO i wspomnianym wcześniej Ku Klux Klanie. Kiedy Venoir skierował się do baru i wrócił na poprzednie miejsca — dziwnego gościa już nie było; być może został wyprowadzony lub sam opuścił lokal. Niemniej jemu nie udało się go odnaleźć i przepytać o wzmiankowane zajścia z magicznej dzielnicy.
Panie Bottley, oboje wiemy po co tu jestem i nie zamierzam panu w tym przeszkadzać — odpowiedział Venoir ze spokojem w głosie i skinął jedynie głową. Nie zamierzał powstrzymywać swojego byłego nauczyciela na ścieżce zatrudnienia w wykonywaniu powierzonych mu zadań. Mógł ściągnąć mu pentakl, jeśli miał taką wolę i nie zamierzał się temu w ogóle przeciwstawiać. Zresztą Venoir nie widział najmniejszego powodu, aby utrzymywać tego typu zapobiegawczość – nikomu by to nie służyło i byłoby zupełnie zbędne. Wierzch dłoni oparł na kolanach, by ich wnętrze znalazło się do góry.
Yadriel Venoir
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : negocjator policyjny
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Porucznik westchnął głośno — nie byłeś w stanie doszukać się w jego oddechu irytacji — jakby próbował zastanawiać się nad zadanym pytaniem. Dostrzegłeś nawet, jak podrapał się po brodzie i uniósł brwi wyżej. Pamięć to zdradliwa towarzyszka. Znienawidzona kochanka. Niepotrzebna przyjaciółka.
Nieważne co teraz powiem, bo i tak ci to usuną... Jeśli jednak zostanie w twojej pamięci ślad tej rozmowy, to będą to smaki w ustach, zapachy w nosie i kolory w przestrzeni. Deja vu, którego będziesz doświadczać w dość nieprzyjemny sposób. Zresztą... — machnął ręką, kręcąc nieznacznie głową: — Rzadko usuwamy pamięć swoim ludziom, Venoir. To skomplikowana procedura i nawet imponuje mi, że się na nią decydujesz, nawet jeśli w duszy jestem na ciebie wkurwiony — jego wzrok nie był przyjemny.
Porucznik nie lubił sprzeciwu ani przeciwności. Jako gwardziści mieliście ich na co dzień zbyt wiele, a ty mogłeś tylko się domyślać, jakie obciążenia ma na sobie sam dowódca oddziału Saint Fall. Każdy gwardzista miał prawo do własnej wolności, nawet jeśli wiązała się ona z wieloma wyrzeczeniami. Zdecydowałeś się na nią. Nie mogłeś jej nawet żałować — w końcu jak żałować czegoś, czego się nie pamięta?
Dostrzegłeś wzrok Kleina, który po raz ostatni patrzył na ciebie w ten sposób. Cień wątpliwości, cień zrozumienia — to wszystko ujęte w zimnym i wybrednym spojrzeniu. Koniec.
Gdy zostałeś odprowadzony do pomieszczenia, gdzie miał odbyć się rytuał, nie odczułeś złych intencji ze strony Bottleya. Mężczyzna wydawał się nie zagłębiać w motywacje, za to rozumieć je. Gdy opowiadałeś swoją historię o świadku zdarzeń z feralnego 26 lutego, kiwał głową w zrozumieniu, zapisując tyle, ile pozwoliły mu stare dłonie. Nie dopytywał, zwyczajnie sporządził notatki z tego, co powiedziałeś, obserwując raz na jakiś czas, jak siedzisz pośrodku tego przeklętego pentagramu. Wkrótce miał zacząć się koniec, który równocześnie mógł stać się dla ciebie absolutnym początkiem. Jak to zinterpretować?
Gdy oddałeś swój pentakl, ten został zabrany daleko poza pole twojego widzenia.
Zrelaksuj się, pomyśl o czymś przyjemnym — mamrotał Bottley pod nosem, chociaż ledwo go słyszałeś.
Byłeś sam. Tylko ty, jedno krzesło, ciemne ściany, jasna mieszanka rozsypana na podłodze pokoju.
Tylko ty i twoje myśli.
Tylko ty i ostateczność.
Bottley zaczął szeptać pod nosem słowa, których nie byłeś w stanie już dosłyszeć.
Wokół nagle jakby zrobiło się zbyt jasno by utrzymać powieki w górze. Czułeś nieprzyjemny metaliczny posmak na języku, a świat wokół zawirował. Coś na twoim języku domagało się wyrzygania, ale nie byłeś w stanie nawet zdobyć się na ten czyn. Jakby cała twoja magia, cała twoja moc, zamknęła się gdzieś na podniebieniu, pragnąć jedynie pomsty. Jasność była intensywna, biel przychodziła stopniowo, tak jakby oślepiały cię światła policyjnego radiowozu. Gorzki posmak rzygowin i śliny zamknął się gdzieś w gardle, a twoje ciało opadło. Jeszcze przez sekundę byłeś w stanie stwierdzić, że rzucany rytuał znacząco wybiegał poza twoje umiejętności. Nie rozpoznawałeś już słów, gonitwa myśli zapętlała się, pokój wirował, a Bottley był i nie był równocześnie. Jak kot Schrödingera, jak jawa i sen, jakby coś w tobie chciało uciekać. Był taki moment, kiedy próbowałeś ruszyć mięśniami, nawet jeśli nieświadomie, ale nie byłeś w stanie. Objął cię kompletny paraliż i potworny ból głowy. Oprócz tego bólu nie było już nic. Światło, ból. Światło, ból. Światło, ból, Bottley? Kto? Jedno chwycenie się krzesła i...

***

Obudziłeś się we własnym łóżku. Ból głowy był nie do zniesienia, migrena najpotworniejsza wszystkich, które w życiu przeżyłeś. To nie kac. Uczucie było nieporównywalne do tego, gdy spałeś ledwie godzinę, zatracając się w pracy. Jakiej pracy? Policjanta. Tak. Zawsze chodziło o policję. Byłeś skonfundowany, nie potrafiłeś doszukać się w swoim umyśle niczego, co wskazywałoby na powód tego bólu. Trwał godzinę. Nie. Dwie. Nie. Sześć. Wydawał się nieskończony, jakby nie miał żadnych krawędzi, jakby był ostatnim, co znałeś i pierwszym co sprowadziło cię na ten świat. Nie byłeś świadomy, ile minęło. Dzień? Dwa? Trzy? Przemieszczałeś się między własną łazienką a sypialnią. Na zmianę rzygałeś i spałeś. Woda była trucizną, papieros tylko upragnionym wytchnieniem. Wszystko smakowało złością i obrzydliwością, a pentakl na twojej piersi był jakby cięższy. Pamiętałeś przecież pracę jako agent, współpracę z tajnymi służbami, mającymi wykryć korupcję w kościele, ale dlaczego wysłano właśnie ciebie? Czułeś się tak, jakby poszatkowano ci mózg? To narkotyki? To trucizna? Nieważne jak bardzo próbowałeś wytężyć umysł — nie mogłeś wiedzieć. Mogłeś po prostu istnieć.

Mistrz Gry bardzo dziękuje za rozgrywkę.
Yadrielu, twoja pamięć została całkowicie wyczyszczona ze wszystkich kwestii, które w dowolny sposób dotyczyły Gwardii. W twoim umyśle wszystkie wspomnienia na temat pracy wywiadowcy zostały zastąpione pracą agenta specjalnego. Zostało w tobie wrażenie, że coś jest nie tak, chociaż nie potrafisz tego wyjaśnić.
Przez najbliższe dni (maksymalnie do 7 maja) będzie cię nawiedzać potworna migrena i wymioty. Każdy wątek w tym czasie, który będziesz rozpoczynać, powinien poprzedzić rzut kością k3. W przypadku wyniku 1 - ból głowy będzie tak silny, że nie będziesz w stanie normalnie funkcjonować i zemdlejesz. Twoje ciało będzie zmuszone odpocząć, kolory i światła będą się mieszać, a dźwięki zlewać w nieprzyjemną całość. Przez ten czas będzie dobrze, jeśli będziesz korzystać z opieki medycznej, ale jej brak nie poskutkuje znaczącymi problemami zdrowotnymi.
Od tej pory wszystkie wątki, w których w narracji albo dialogu pojawił się temat twojego udziału w gwardii, został zastąpiony wspomnieniami z policji. Dowolne napomknięcie na temat gwardii, będzie ci się wydawać niepoważne, chociaż doskonale zdajesz sobie sprawę z jej istnienia.
Dodatkowo do końca maja będziesz mieć nieodparte wrażenie, że ktoś cię śledzi. Sposób, w jaki to się dzieje, możesz dowolnie odegrać, z założeniem, że nie uda ci się przyłapać ogona.
Przez następne 2 miesiące w wątkach, w których ktoś będzie wspominał na temat pracy w policji lub gwardii jako takiej, powinieneś rzucić kością k10. Wynik równy 1 zgłoś w dodatkowych aktualizacjach, ponieważ będzie tam wymagana ingerencja Mistrza Gry.

W twojej karcie postaci i profilu został zmieniony zawód. Twoja postać doskonale zdaje sobie sprawę z wolnego, które masz zarządzone do 7 maja. Mistrz Gry jeszcze raz dziękuje za wątek. Możesz śmiało napisać post kończący lub uznać mój post za „z tematu” W razie pytań zapraszam do kontaktu (Frank).
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej