Witaj,
Audrey Verity
POWSTANIA : 16
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 173
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t606-audrey-verity-nee-hudson#3413
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t803-audrey-verity#5767
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t804-poczta-audrey#5768
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1125-rachunek-bankowy-verity-audrey#10689
POWSTANIA : 16
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 173
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t606-audrey-verity-nee-hudson#3413
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t803-audrey-verity#5767
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t804-poczta-audrey#5768
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1125-rachunek-bankowy-verity-audrey#10689

lipiec 1970Żadnych dzikich zwierząt na tym parkiecieAudrey Verity, Remy Lanthier



Niektórzy kurczyli się pod ciężarem spojrzenia, inni spuszczali wzrok, gdy z kimś rozmawiali, a policzki bolały ich od uśmiechania się, by grzecznie odpowiedzieć na kolejne pytanie odnośnie pogody czy planów na wakacje, teraz gdy rok szkolny dobiegł końca. Niektórzy faktycznie wśród wystawnych dekoracji, pięknie ubranych dam i elegancko zawiązanych muchach, mogli czuć się jak obcy organizm.

Inni pływali w akwenie obłudy, polityki i sztucznych uśmiechów, jak ryba w wodzie.

Theodore Hudson upewnił się, że organizowane przyjęcie charytatywne w rodzinnym country clubie, będzie wydarzeniem żadnym innym, jak idealnym. Nie zajmował się wprawdzie bezpośrednio jego logistyką, jednak zależało mu na tym, aby wszystko odbyło się w dobrym tonie. Oprócz swojego nowego, czarnego smokingu z szerokimi nogawkami — według krawcowej był to najnowszy hit mody — bo chociaż kolory witały do witryn sklepowych, to sfery takich mężczyzn jak Theodore Hudson, nadal tkwiły uparcie przy klasycznej czerni; oprócz niego, miał u swojego boku coś znacznie cenniejszego, piękniejszego nawet niż złoty sygnet na palcu i każdy inny, szlachetny kamień trzymany bezpiecznie w domowym sejfie. Zawieszona lekkim uściskiem na jego ramieniu, tkwiła jego córka, w białej sukience godnej najpiękniejszej debiutantki i posturze nienagannie prostej.

Audrey Hudson miała piętnaście lat i chociaż było to jedno z pierwszych wydarzeń tego typu, gdy obcować już mogła z dorosłymi, to zdecydowanie nie było to jej pierwsze rodeo. Zdawać by się mogło, że towarzystwo tylu mężczyzn ze zmarszczonymi twarzami ukrytymi pod bujnymi wąsami, czy kobiet, których nosy wyglądały, jakby wiecznie coś śmierdziało im pod brodą, będzie dla piętnastolatki przytłaczające czy nudne, jednak ona czuła lepiej, niż zwykle. Doskonale wiedziała, co odpowiedzieć na pytanie, jakie masz plany na wakacje?, co lubisz robić w wolnym czasie?, oraz — być może najważniejsze z nich wszystkich — czy rozmawiałaś już z moim wnukiem?

Planuje zaangażować się charytatywnie do przygotowywania wystawy historycznej przez lokalny oddział Daughters of the American Revolution, w wolnym czasie przygotowuje się do zawodów konnych, a nie miała jeszcze okazji z niczyim wnukiem porozmawiać, aczkolwiek jak tylko go spotka, to będzie pamiętała, aby się przywitać.

Jej ojciec dumnie poklepie jej dłoń, gdy swatki odejdą, dając im chwilę wytchnienia, zapewniając tym samym, że nie ma zamiaru sprzedać jej za jakiegoś wnuka pierwszej lepszej Bloodworth czy, co gorsza, Paganini. Jedynie głupiec przyjmuje pierwszą ofertę, w szczególności za jedyny diament w swojej kolekcji. Jeśli zaś o Audrey chodzi, to już w tym momencie mogłaby się założyć — gdyby nie uważała hazardu za grę dla głupców i pijaków — że w przyszłości będzie mogła nosić zegarek z wygrawerowanymi inicjałami A.V. Dokładnie taki dostała na trzecią rocznicę ślubu, wiele lat później, dowodząc temu, że już wtedy wiedziała sporo, a na jeszcze więcej miała nadzieję.

Błędem byłoby spędzenie jednak całego wieczora u boku ojca z przyczyny całkiem prostej — podczas gdy on mógł wykorzystać ten czas, by doglądać swoich inwestycji i uścisnąć ręce w imię nowych, ona mogła dopilnować swoich, znacznie prozaicznych, gdyż złożonych z jej rówieśników.

Wyglądasz jak żywy obraz twojej matki, gdy była w twoim wieku — powiedział, całując jej policzek, gdy oświadczyła, że idzie się przywitać z osobami z jej klasy. Czasami te słowa bywały ostrzeżeniem; gdy jej czoło marszczyło się zbyt mocno ze złości, lub gdy emocje zbyt wyraźnie przebijały się przez pęknięcia porcelanowych masek, które jej zakładał.

Dziś były jednak nostalgicznym komplementem oraz najprawdziwszą prawdą. Z wyglądu, Audrey nie miała w sobie zbyt wiele z Hudsonów. Gdyby jednak ją rozkroić, to może okazałoby się, że wnętrzności ma ze złota.

W części sali, gdzie przebywała młodzież, ze znajomych twarzy dostrzegła najpierw Margot Katz, której ojciec był profesorem wyższego szczebla na uniwersytecie, a matka twierdziła, że spokrewniona jest z grecką odnogą Glücksburgów, w co specjalnie nikt nie wierzył, ale każdy kiwał głową z grzeczności, głównie z powodu niemałej fortuny, która mogłaby tę teorię potwierdzać. Jedno było pewne — cała rodzina posiadała niepokojące, niemieckie sympatie oraz smród nowych pieniędzy, który nie podobał się Audrey ani trochę.

Nie podeszła do niej z dwóch powodów; po pierwsze, byłoby to znaczne okazanie słabości z jej strony, a po drugie, Margot była nudniejsza niż każda babcia próbująca opchnąć swojego wnuka razem wzięta.

Obrała więc drogę w stronę drugiej, znajomej jej twarzy, choć cięższej do rozpoznania bez liści, gałęzi i ponurego lasu dookoła.

Urocze przyjęcie — powiedziała, lekkim krokiem znajdując się w odpowiedniej i akceptowalnej odległości od młodego Lanthiera. — słyszałam jednak plotkę, że nie będzie tu żadnych dzikich zwierząt.

Upiła łyka z krystalicznego kieliszka do szampana, którego hojnie rozdawano każdemu z gości, nawet tym niespecjalnie pełnoletnim. Szampan był jak kawior — dobrem pierwszej potrzeby, okrucieństwem byłoby odmawianie go najmłodszym. Ojciec zresztą powiedział, że będzie mogła wypić jeden kieliszek. Damy powinny potrafić się zachować, w szczególności, po alkoholu, powiedział ostrzegawczo. Brzmiało to jak test.

Uwielbiała testy, a najbardziej, to uwielbiała na nich oszukiwać.
Audrey Verity
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : NORTH HOATLILP
Zawód : żona; filantropka
Remy Lanthier
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t827-remington-lanthier?nid=4#6378
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t856-remy-lanthier#6387
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t857-remy#6388
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t855-poczta-remingtona-lanthiera#6384
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f102-the-old-fortress
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t827-remington-lanthier?nid=4#6378
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t856-remy-lanthier#6387
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t857-remy#6388
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t855-poczta-remingtona-lanthiera#6384
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f102-the-old-fortress
    Kiedy po raz pierwszy zawiesza spojrzenie na kopercie z oficjalnym zaproszeniem udaje, że jej zawartość nie wzbudza w nim najmniejszej nawet iskry zainteresowania; przekazuje ją nestorowi wraz z pozostałą korespondencją, jak gdyby moment wcześniej wcale nie uległ pokusie przyjrzenia się ukradkiem śnieżnobiałej papeterii i fikuśnie nakreślonemu nań nazwisku Hudson. Prawdę powiedziawszy - interesuje go nie tyle sama treść listu, z którą dzięki uprzejmości znajomych ze szkoły jest już doskonale zaznajomiony, ale reakcja głowy rodziny, od której zależy czy stopa któregokolwiek Lanthiera postanie tego dnia na terenie country clubu. Nie przyznaje tego głośno, ale wyjątkowo nie ma nic przeciwko, by osobiście pełnić rolę wysłannika, który uczyni zadość społecznym konwenansom w jego imieniu…
    Gdy po raz pierwszy dostrzega ją w tłumie u boku ojca, otoczoną ciasnym wianuszkiem gorliwych wyznawców kobiecego uroku, przywodzi mu na myśl jedną z akropolskich kolumn: wysoka, sztywno wyprostowana, odziana w biel sylwetka, podtrzymująca ciążącą jej na ramionach fasadę niedoścignionego ideału. Taka właśnie jest, czyż nie? I choć na co dzień emanuje podobną energią, tego dnia rzeczywiście sprawia wrażenie, jakby miała u swoich stóp cały świat. Świat, który i dla Remy’ego stałby otworem, gdyby tylko zechciał wyciągnąć ku niemu dłoń i pochwycić nadarzającą się okazję.
    Nie robi tego jednak. Wręcz przeciwnie - pozostawia towarzyszącego mu w roli przyzwoitki wuja wśród innych dżentelmenów i umyka ku znajomkom, byle dalej od źródła całego tego zamieszania i czujnego spojrzenia gospodarza. Początkowa chęć dumnego reprezentowania nazwiska ulatnia się bezpowrotnie, gdy obserwując ćwierkające nad dziewczyną swatki, siedemnastoletni Lanthier uświadamia sobie nagle w jakim właściwie celu z takim entuzjazmem posłano go na tę uroczystość. Sam jednak nie zamierza brać czynnego udziału w politycznych gierkach, dlatego też - wcisnąwszy krawat do wewnętrznej kieszeni czarnej marynarki i rozpiąwszy szeroko pierwsze guziki wyzierajacej spod dopasowanej kamizelki koszuli - postanawia poświęcić resztę wieczoru dobrej zabawie i obserwacji.
    Mnogość znajomych twarzy, które wyłapuje wśród gości zaskakuje go niemal równie mocno, jak liczba tych kompletnie obcych. Krąży wśród młodszej części towarzystwa, podświadomie przyswajając strzępki zasłyszanych przy okazji konwersacji, które mają zwyczaj milknąć, gdy tylko znajdzie się w pobliżu. Nie mogą przecież wiedzieć, że każdą plotkę spija z ich ust na długo przed tym, nim zaanonsuje swoją obecność znaczącym chrząknięciem czy spojrzeniem. Nie jest trochę za młoda na tak krótką sukienkę? Myślisz, że twoja rodzina jest zainteresowana? Naprawdę stać ich na taką rozrzutność? Wygląda trochę jak jedna z tych wystawowych klaczy, nie?
    Z zamyślenia wyrywa go znajomy głos. Remy zamiera z kieliszkiem od szampana w pół drogi do ust i kątem oka wyłapuje twarz Audrey przy swoim lewym ramieniu. Złudne wrażenie przyłapania na gorącym uczynku szybko mija i chłopak upija solidny łyk alkoholu, nim w ramach wpojonej przez matkę grzeczności obraca się ku towarzyszce i kiwa jej głową na powitanie.
    — To ja powinienem był to powiedzieć — zauważa mimowolnie i wykorzystuje tą chwilę, by otaksować z uwagą jej sukienkę. Nie jest za krótka - ocenia odruchowo, a kącik jego ust unosi się nieznacznie. — Za to nie brak tu oswojonych okazów kanapowych — odpowiada, powracając spojrzeniem do dziewczęcych oczu. — Ładnie wyglądasz — dodaje, niedbale opierając się biodrem o balustradę tarasu.
    Nie musi posuwać się do kurtuazji, bo młoda Hudson rzeczywiście wygląda uroczo i odrobinę tylko fałszywie. Biel kojarzy się Remy’emu z niewinnością i choć niejedno mógłby o Audrey powiedzieć, to z pewnością nie to, że jest ona uosobieniem niewinności.

Remy Lanthier
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : treser barghestów, tropiciel
Audrey Verity
POWSTANIA : 16
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 173
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t606-audrey-verity-nee-hudson#3413
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t803-audrey-verity#5767
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t804-poczta-audrey#5768
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1125-rachunek-bankowy-verity-audrey#10689
POWSTANIA : 16
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 173
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t606-audrey-verity-nee-hudson#3413
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t803-audrey-verity#5767
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t804-poczta-audrey#5768
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1125-rachunek-bankowy-verity-audrey#10689
Poprzedni raz, gdy Audrey miała na sobie zbyt krótką sukienkę, był latem 1968 roku, gdy niespodziewany skok we wzroście sprawił, że kreacja, do której jeszcze miesiąc wcześniej była mierzona u krawcowej, okazała się długością sięgać aż osiem centymetrów nad kolano, co okazało się najbardziej problematyczne, gdy siedziała. Materiał sukienki nie był łaskawy w takich okolicznościach i widać było jej niemal jedną trzecią uda. Wywołała niemałe poruszenie wśród ciotek od strony ojca, od tamtej pory skrupulatnie pilnując, aby wszystkie jej sukienki i spódnice dotykały ziemi, gdy klęczała.

Prawie wszystkie.

Biała sukienka z dopasowanym, falbaniastym gorsetem kończyła się trzy centymetry nad jej kolanem, co nie było zabiegiem przypadkowym. Trzy centymetry nie powodowały zgorszenia.

Jeszcze.

Widzi, jak jego twarz początkowo zamiera, jakby został na czymś przyłapany, jednak mięśnie jego twarzy rozluźniają się w momencie, który Audrey ocenia jako moment, gdy rozpoznaje, z kim rozmawia. Picie szampana nie jest z pewnością największym grzechem, jaki młody Lanthier mógł popełnić dzisiejszego wieczoru.

Właśnie patrzyła na znacznie większy.

Ściągnąłeś krawat — zauważa tonem jakby na granicy rozbawienia a upomnienia. Mężczyźni ściągali krawaty dopiero po godzinie jedenastej, gdy znajdowali się we własnym towarzystwie, w gabinecie gospodarza, paląc grube cygara i omawiając niezwykle ważne, męskie sprawy. Remy nie był jednak mężczyzną; w tygodniu nadal ubierał szkolny mundurek przekraczając próg Frozen Lake High. W czarnej marynarce, w przeciwieństwie do ciemnego granatu i srebrzystego błękitu ich szkoły, było mu znacznie bardziej do twarzy.

Mało rzeczy umyka uwadze młodej panny Hudson i chociaż ściągnięty krawat sparowany z rozpiętymi guzikami koszuli, najbardziej rzuca się w oczy, to również spojrzenie skierowane na jej sukienkę, podsumowane nieznacznym uniesieniem kącika ust do góry, zostaje przez nią zarejestrowane.

Trzy, niezawodne centymetry.

Wiem, chciała odpowiedzieć. Dwie godziny przygotowań oraz sukienka zakupiona, gdy wraz z ojcem pojechała do Nowego Yorku, z pewnością mogłyby jej to zagwarantować. Tak jak Audrey nie pojawiała się nieprzygotowana na testy w szkole, tak i nie przeszłaby przez drzwi country clubu, sądząc, że wygląda brzydko.

Nie mogła tego jednak przyznać. Nikt nie lubił zarozumiałych kobiet. Dziewczyn tym bardziej.

Dziękuję — odpowiedziała więc, znajdując złoty środek między fałszywą skromnością a dobrym wychowaniem. — Ty również — wzrokiem szukała złożonego gdzieś niedbale krawata, ale wewnętrzna kieszeń jego marynarki pozostawała poza jej zasięgiem. — chociaż z krawatem byłoby lepiej.

Mogłaby zazdrościć mu, że może go ściągnąć i nikt nie spojrzy na niego krzywo. Może nawet trochę zazdrościła, szczególnie że jej bezpieczne trzy centymetry wywołały już dwa pytania, które zasłyszała w tłumie. On mógłby wypić tyle szampana, ile mu się podoba, ściągnąć krawat i oświadczyć każdej ciotce zawodowo zajmującej się rynkiem matrymonialnym, że nie ma zamiaru się żenić, i nic by się nie stało. Mógłby przypomnieć, że ma siedemnaście lat i nie czas na takie rozmowy.

Ona miała piętnaście.

Delikatny łyk szampana i stanęła tyłem to balustrady tarasu, uważając jednak, aby nie dotknąć jej plecami. Nie chciałaby pobrudzić sukienki. Wzrokiem powróciła do środka sali, przez otwarte, szklane drzwi. Lipcowe, nocne powietrze było ciepłe, co sprawiało, że cienkie ramiączka nie były specjalnym problemem. Szczególnie w połączeniu z rękawiczkami aż do zgięcia w łokciu. Ojciec twierdził, że należały do jej matki.

Jesteś pewien, że są oswojone? — ton głosu brzmiał jak najbardziej poważnie, jedynie zbłąkany uśmiech w kącikach ust dawał do zrozumienia, że gdzieś pomiędzy jej słowami ukryty jest żart. — Lepiej nie powtarzać tragedii wdowy Cormwell.

Nie była pewna, czy Remy o tym słyszał. Wszyscy słyszeli, ale nawet najgłośniejsze nowiny nie docierały do głębokiego lasu. Okropna tragedia — chociaż wdowa zarzekała się, że jej owczarek kaukaski jest w pełni potulnym psem. Być może dla niej, ale z pewnością nie dla chłopców, którzy wtargnęli na jej podwórze.

Teraz lamentuje w klubie „Damy kier” co środę, pokazując zdjęcia swojego ukochanego psa, którego była zmuszona po tym incydencie uśpić. Wszyscy kiwali głowami ze współczuciem. Jedyne, co mówili o zagryzionym, siedmioletnim chłopcu, to tak to jest, gdy próbuje się wejść tam, gdzie cię nie zapraszano.
Audrey Verity
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : NORTH HOATLILP
Zawód : żona; filantropka
Remy Lanthier
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t827-remington-lanthier?nid=4#6378
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t856-remy-lanthier#6387
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t857-remy#6388
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t855-poczta-remingtona-lanthiera#6384
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f102-the-old-fortress
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t827-remington-lanthier?nid=4#6378
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t856-remy-lanthier#6387
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t857-remy#6388
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t855-poczta-remingtona-lanthiera#6384
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f102-the-old-fortress
    Poczyniona niby mimochodem uwaga dociera do jego uszu od razu, jednak zastygłe w bezruchu rysy i uparcie ulokowane w dziewczęcej twarzy spojrzenie jeszcze przez moment ani drgną, nie zdradzając czy informacja ta rzeczywiście doń trafiła, czy rozeszła się bez echa wśród meandrów zgubnych, nastoletnich myśli i wrodzonej nonszalancji. Remy wykorzystuje ten moment celowego zawieszenia, aby ocenić jakie dokładnie emocje kryją się za łagodnym upomnieniem, by odpowiednio na nie zareagować, nie czyniąc przy tym żadnej, większej gafy.
    Nie może tego jednak przeciągać w nieskończoność, więc mija ledwie chwila, a już ugina kark, by zlustrować uważnie własną klatkę piersiową. Brak tego małego, najwyraźniej szalenie istotnego elementu garderoby nie jest dla niego żadnym zaskoczeniem, ale poczynione przy okazji krótkiej inspekcji spostrzeżenie budzi w nim pewne naglące pytanie. Ciekaw czy to brak krawata, czy też może okryty kawałek muśniętej słońcem skóry tak ją gorszy, jedynie unosi prowokująco brew i z początku nie czyni nic, by zadośćuczynić za ten potworny grzech.
    Tak jak jej tańczące na granicy przyzwoitości trzy centymetry, tak i jego jawne pogwałcenie oficjalnego dress codu ma jakiś konkretny cel. Cele te jednak, sądząc po uśmiechu, jaki błąka się przez moment na jej pełnych ustach, znacząco się od siebie różnią…
    Remy upija niewielki łyk szampana nim odstawia kieliszek na balustradzie i wreszcie ulega dziewczęcej sugestii. Audrey nie daje za wygraną i chociaż nie wyłapuje w jej głosie naglącej, roszczeniowej nuty, postanawia zignorować prywatne pobudki i uczynić jej tą przyjemność. To w końcu jej dzień i jakkolwiek mu to nie na rękę, nie zamierza stać się powodem, przez który zapisze się w jej pamięci jako nieudany. To byłaby przecież prawdziwa tragedia.
    — Skoro tak mówisz — odpowiada i sięga z westchnieniem do koszuli, by zapiąć te kilka, nadających złudnego poczucia wolności, guzików.
    Pytanie dziewczyny jedynie myślami odrywa go od tej czynności. Młody Lanthier odruchowo podąża wzrokiem za spojrzeniem koleżanki i nie odrywając palców od materiału, przygląda się obecnym na sali osobistościom. Kąciki jego ust drgają zdradziecko nim decyduje się podzielić z nią kolejną uwagą:
    — Oswojone nie oznacza, że mniej niebezpieczne.
    Nie zna szczegółów wspomnianej historii. Nigdy nie dociekał co tak naprawdę wydarzyło się na podwórzu wdowy Cormwell, bo i nie było takiej potrzeby. Jej pupil zrobił dokładnie to, czego się od niego oczekiwało - upilnował terytorium swojej właścicielki, a że intruzami okazali się jedynie mali chłopcy? Cóż, jego zdaniem wina leży po stronie ignoranckich rodziców, którzy najwyraźniej nie przyłożyli się odpowiednio do wychowania.
    Nie zastanawia się więc nad tym szczególnie, z wewnętrznej kieszeni marynarki wydobywając w końcu zaginiony krawat. Remy stawia na sztorc kołnierzyk i przeciąga pasek zielonego materiału za karkiem, ale tylko po to, by ostatecznie pozwolić mu zawisnąć luźno między klapami marynarki.
    — Będziesz tak miła? — pyta, obracając się przodem do Hudsonówny.
    Mógłby spróbować zrobić to sam, ale szczerze mówiąc - nie jest w tym najlepszy, więc istnieje całkiem spore prawdopodobieństwo, że tylko by go bezsensownie wymiął. Poza tym, powierzenie tego zadania Audrey jest chyba całkiem sensowne, jeśli weźmie się pod uwagę, że to ona zasugerowała, że powinien na powrót włożyć sobie tą pętlę na szyję.
    — Tylko nie za mocno… — parska już z jawnym rozbawieniem, spoglądając na nią z góry. — No chyba, że zaraz potem planujesz wypchnąć mnie przez balustradę — dodaje, zerkając znacząco ponad krawędź tarasu. — Wtedy się nie krępuj.
Remy Lanthier
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : treser barghestów, tropiciel