First topic message reminder : Dróżka do miasta Gdzieś pośród gęstwiny lasu jest kamienna dróżka, prowadząca wprost do miasta. Chociaż odległość do centrum Saint Fall zajmie dobre pół dnia drogi, jest to często odwiedzane miejsce, ze względu na niezwykle klimatyczną atmosferę w trakcie spacerów. Gęstość krzewów i dziwna mżawka nawiedzająca ten teren niezależnie od pory roku czyni z dróżki do miasta ulubione miejsce młodych kochanków, szukających w pobliżu romantycznej atmosfery. Na wschodniej stronie ścieżki aż roi się od starych kamiennych zabudowań, dziesiątki lat temu będących domostwami bogatszej części społeczeństwa. W miarę rozwoju miasta zostały one opuszczone, ostatecznie nie zamieniając się w nic więcej niż ładny widok. |
![Mistrz Gry](https://i.imgur.com/9t8hFz3.png)
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
Organizm domagał się porządnej dawki snu. Kawa, zakupiona na stacji benzynowej, nawet nie zasłużyła na miano kawy. Havillard wątpił, ze miała w sobie choćby gram kofeiny. Jej deficyt chciał uśpić kolejnym papierosem. Zacisnął zęby na filtrze, gdy wszedł w pełniejszy zakręt. Zamyślił się i o mało nie wpadł do rowu, ale w ostatniej chwili oprzytomniał -skręcił ostro, unikając nie tylko konfrontacji z wycięciem pobocza, ale tez z dziurą; nie miał pewności, czy podwozie zniosłoby tą konfrontacje z godnością. Z głośnika sączyła się znajoma melodia. Nucił pod nosem, wtórując wokaliście, ale sens piosenki do niego nie docierał, gdy pokonywał kolejne metry kwadratowe leśnej drogi. Kolejne wyboje, kolejne rollercoster dla jego żołądka. Wzdrygnął się, wyrzucając mało elegancko peta przez okno. Zwolnił - nie z powodu ograniczenia prędkość, a wyłaniającej sie zza drzew mgły i ryzyka, ze sarna lub jeleń wbiegną przez maskę. I faktycznie - kilometr dalej jego wzrok zmajstrował sylwetkę, należeć mogła tylko do człowieka. Zwolnił jeszcze bardziej, oświetlając reflektorami plecy, aż w końcu się zatrzymał. Kobieta uczyniła to samo. Dostrzegł gaz pieprzowy w dłoni. A wiec była świadoma zagrożenia, przeszło mu przez myśl. - Źle go trzymasz - poinstruował, bo ewidentnie potrzebowała instrukcji obsługi. - Zanim zdążyłabyś mi psiknąć nim w twarz, zdołałbym cię unieruchomić, a potem wciągnąć do samochodu. Jednak nie ruszył się nawet o krok. Choć otworzył okno samochodu, ręce wróciły na kierownice; silnika nie wyłączył; przypatrywał się jej pogrożonej w półmroku twarzy. Był pewny, ze to nie ich pierwsze spotkanie. Już gdzieś ją widział. W całkiem niedawnej przeszłości. Tylko gdzie? Na komisancie? W sklepie osiedlowym? Elementy okładki wskoczyły na swoje miejsce kilka sekund później. Bingo, pomyślał, gdy przypomniał sobie zatłoczone wnętrze Ghoula, w którym pojawił się tydzień temu. - Pracujesz w Chyżym? - dopytał, by znaleźć odbicie swoich przypuszczeń w rzeczywistości. Stała za barem i sprawnie obsługiwała klientów. Wymienił z nią kilka słów, choć pewnie nie była jednym, którym poświeciła odrobine swojej uwagi, a jego twarz rozmyła sie już dawno w strugach zapomnienia. – Potrzebujesz podwózki? Słyszała o autostradzie łez? Powinien się wylegitymować, by uwiarygodnić swoją tożsamość i zapewnić, ze nie ma wobec niej złych intencji? Sam był wyczulone na samotne kobiety poruszające się poboczem, łapiącej stopa. Ona tego nie robiła, ale i tak - wracała skądś na własną rękę, słońce już zaszło, było ciemno, na nogach miała szpilki. Stała się łatwym celem. Nie umiał patrzeć na tę sytuację w innych kategoriach. |
![Arlo Havillard](https://i.imgur.com/OVYmYsd.png)
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Fiona Cavanagh
POWSTANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 3
TALENTY : 29
Przez chwilę, bardzo króciutką chwilę, była pewna, że samochód zachowa się porządnie i po prostu ją minie. Tak, jak powinien, przecież właśnie dlatego zeszła odrobinę bardziej na bok. Nie zatrzymał się. Dlatego Fiona wyciągnęła gaz pieprzowy, kierując jego dyszkę w kierunku kierowcy, jakby to miało w czymkolwiek pomóc. Z biegania też nie była dobra. Ale w razie czego mogłaby spróbować wykopać go z samochodu i zwyczajnie odjechać. Pod warunkiem, że gość miał złe zamiary, a to nie była tylko lekka paranoja blondynki. - Nie żartuj sobie. – to było pierwsze, co przyszło jej do głowy i aż opuściła ręce z gazem. No bo… czy właśnie tego spodziewała się, kiedy facet zatrzymał się z potencjalnie złymi intencjami? Że będzie jej tłumaczył, jak się trzyma gaz? Chyba nie. Ale tylko chyba. Przez dobrą chwilę patrzyli na siebie. Fiona nadal zastanawiała się, czy rzucić się do ucieczki, czy po prostu zostać. Ale facet nie zachowywał się… podejrzanie. Nawet nie wysiadał z samochodu, po prostu czekał na jej reakcję po tym, jak jego uwaga całkowicie wytrąciła ją z równowagi. Specjalnie o tej porze nie łapała stopa, chociaż ją kusiło. Ale mimo wszystko… - Tak. Generalnie to tak, pracuję. – cichy głos Fiony był odrobinę… nieufny, jeśli tak można to było nazwać. Klient Chyżego? Na pewno nie stały, inaczej skojarzyłaby jego twarz, ale mimo wszystko czy zaufałaby komuś na tyle, żeby wsiąść do jego samochodu? Oczywiście komuś obcemu; Camerona, brata czy kilku innych bardziej bliskich znajomych nawet nie liczyła, bo z nimi wsiadłaby do samochodu bez większego problemu. Tamten facet też był klientem. Nawet go kojarzyła, bardziej niż tego tutaj. Najprawdopodobniej nie przychodził za często. Ewentualnie po prostu nic takiego nie zrobił, że miałaby go jakoś specjalnie pamiętać. To w sumie było nawet na plus, Fiona przeważnie zapamiętywała tylko tych, którzy jej się czymś narazili, albo bywali tak często, że stawali się niejako częścią wystroju Chyżego. - Podwózki? Nie mam aż tak daleko, przejdę się na piechotę… – napięła się delikatnie. Jasne, że potrzebowała podwózki, ale nawet ona nie była tak głupia, żeby wsiadać do cudzego samochodu. Może jeszcze gdyby za kierownicą siedziała kobieta, to przemyślałaby ten temat. Ale facet? Jakby nie wyglądał, na pewno był od niej silniejszy i z tym unieruchomieniem miał sporo racji. Prawdę mówiąc nawet o tym nie pomyślała na początku, ale trochę ją wystraszył. Chyba właśnie dlatego zrobiła krok w tył, pokazując mu dłonią, żeby jechał dalej. - Dobrej nocy. – uśmiechnęła się uprzejmie licząc na to, że mężczyzna faktycznie odjedzie. Chociaż… czy naprawdę robiła dobrze? Droga przez las była długa jak autostrada do piekła. Minie co najmniej godzina, zanim w ogóle wyjdzie z lasu i druga taka, zanim dotrze do własnego domu. Już miała dosyć, a co dopiero będzie potem. Zagryzła wargę, a potem po prostu oparła dłonie o otwarte okno, nachylając się lekko. Oczywiście, że szukała wzrokiem jakichś rzeczy, które miałyby zapewnić ją o niebezpieczeństwie. - A ty często bywasz w Chyżym? – przekrzywiła lekko głowę. Jeżeli miałaby dostrzec cokolwiek, co by ją zaniepokoiło, natychmiast wycofałaby się z całej tej sytuacji. Nawet, jakby miała na boso biec przez las. Zaoszczędzone dwie godziny nie były warte następnej traumy. Chciała w sumie zapytać, kim jest mężczyzna, ale pytanie wydawało jej się trochę nie na miejscu. Miniaturowa mechanika do percepcji! Ponieważ Fio jest zmęczona, jest ciemno i jest zaniepokojona, próg na percepcję ustawiam wysoko, czyli na 90! Jeśli przebije próg, to znaczy, że dostrzegła coś, co pomogłoby jej zidentyfikować tożsamość lub zamiary Arlo. W razie przebicia progu, Tobie zostawiam decyzję, co ewentualnie zobaczy! Percepcja: | próg 90 | k100 + 20 (percepcja) + 29 (talenty) |
![Fiona Cavanagh](https://i.imgur.com/pCbblaj.jpeg)
Wiek : 32
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : alchemiczka, barmanka i wokalistka
Stwórca
The member 'Fiona Cavanagh' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 9 |
![Stwórca](https://i.imgur.com/HcJvFYa.png)
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
Nie miał wobec niej złych zamiarów, ale doceniał jej ostrożność. Doceniał tez, ze nie uległa szybko jego słowom, co kilka razy już sie zdarzyło, gdy nocą wracał do miasta i zgarniał z pobocza przechodniów. Zazwyczaj wzbudzał zaufania. Zazwyczaj każdy korzystał z jego oferty podwózki, choć często potem mówił swoim pasażera na gapę, ze powinni być bardziej wyczuleni na podobne sytuacje. Kobieta była wyraźnie skołowana jego słowami. - Nie żartuję - ton nie zdradzał, by z niej kpił, czy stroił sobie żarty, ton miał spokojny, obleczony naturalną, ciepłą barwą. - Mam na koncie kilka kursów samoobrony, więc zapewniam cię, ze wiem, jak trzymać gaz pieprzowy, by efektywnie go uzyć w miarę konieczności - wytłumaczył, chciał w pierwszej chwili powiedzieć jestem z policji, ale obecnie jego etat na miejskim komisariacie nie mial żadnego znaczenia; policja nie cieszyła się zbyt dużym uznaniem. Nie mam aż tak daleko, powiedziała, a Havillardowi wydawało się, jednak, ze kilkumetrowy odcinek drogi to wystarczająco daleko, by, wczesną nocą, na obcasach stracić wiarę w swoje możliwości, niewykluczone jednak, ze jego rozmówczyni była przyzwyczajona do pieszych wycieczek i nie miała nic przeciwko takiej ekspedycji, choć gaz pieprzowy zaciśnięty w dłoniach nakazał Arlo sądzić, że, gdy tylko zatrzymał przy niej samochodu, poczuła strach. Z drugiej strony w tym przejdę się na piechotę pobrzmiewała troska o własne bezpieczeństwa. Co miał teraz zrobić? Wyjąć odznakę policyjną? Zapewnić ją, ze nie ma wobec niej złych zamiarów, ale nie może tego samego powiedzieć o innych kierowcach? Przekonywanie ją o tym mogło jedynie zrodzić w niej kolejne obawy, a nawet utwierdzić w przekonaniu, ze Arlo nie ma wobec niej czystych intencji. Gestem dłoni dała mu znać, by jechał dalej. Słowami życzyła mu dobrej nocy. Był bliski naciśnięcia pedału gazu; gdy raz usłyszał odmowę, nie miał w zwyczaju się narzucać, ale wtem do jego uszu dotarło pytanie kobiety. Odszukał ją spojrzeniem, pozwalając, by ich oczy spotkały się na jednej wysokości. - Częściej stołuje się w nim na wynos - przyznał uczciwie, bo do samego pubu zerkał stosunkowo rzadko, od wielkiego dzwonu. Właściwie tylko wtedy, gdy chciał zaciągnąć informacji od lokalnych mieszańców. Ich długie języki pod wpływem alkoholu nigdy nie zawodziły. - Ale mogę wpadać częściej i zostawić napiwki, jeśli obiecasz, ze następnym razem nie będziesz pokonywać tej drogi późnym wieczorem, w dodatku sama i na piechotę - dodał ni to żartobliwie, ni poważnie. Dlaczego zdecydowała się na pieszą wędrówkę akurat o tej porze? Wracała z spotkania towarzyskiego? Wobec tego, dlaczego wcześniej nie zatoczyła się o żadnej środek transportu. - Do zobaczenia w Chyzym? - pożegnanie było pytaniem; upewniał się, co do tego, czy kobieta na pewno chciała dostać się do miasta na własną rękę. |
![Arlo Havillard](https://i.imgur.com/OVYmYsd.png)
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Fiona Cavanagh
POWSTANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 3
TALENTY : 29
Fiona teraz miała w sobie dwa wilki. Jeden chciał zająć miejsce na wygodnym samochodowym siedzeniu i pozwolić się zawieźć do domu. Drugi natomiast nawymyślał sobie zagrożeń i pomysł wsiadania z obcym do jego samochodu budził jego zdecydowanie sprzeciw. Pomiędzy tą trójką natomiast pojawił się do tego jeszcze trzeci – proponował wsiąść, ale przez całą drogę trzymać gaz pieprzowy wycelowany prosto między oczy nieznajomego. I to chyba właśnie była ta opcja, którą Fiona bardzo chętnie by wykorzystała. Martwiła się tylko mimo wszystko, co mógłby na to powiedzieć mężczyzna – wątpiła, by spodobało mu się takie traktowanie. Chyba właśnie dlatego jeszcze nie otworzyła drzwiczek i nie wsiadła do środka, choć czuła, jak nogi coraz bardziej włażą jej w tyłek. No i nie była w stanie określić, czy sobie z niej kpił. - Ja byłam na jednym. – przyznała uczciwie, gdy zahaczył o kursy samoobrony. – Niestety o gazie pieprzowym nikt nic nie mówił. – skupiali się tam na dosłownej obronie przed atakiem, ale takim, który w zasadzie już następował. Tutaj? Nie mogła powiedzieć, by atak nastąpił, nie była nawet pewna, czy mężczyzna w ogóle zamierzał ją zaatakować. Może faktycznie nie, a ona przesadzała. Rozsądek walczył w niej bardzo mocno z chęcią wygodnego i szybkiego dotarcia do domu. Roześmiała się cicho, gdy wspomniał o obietnicy wpadania częściej. Chyży nie pogardził żadnym klientem, chociaż warunki mężczyzny były naprawdę zabawne. Wyglądał naprawdę na kogoś, kto chciał pomóc z dobrego serca, a nie po to, by namówić ją, żeby wsiadła do jego samochodu i tym samym zrobić jej jakąś krzywdę. - Wpadaj, jak często chcesz. – powiedziała więc jedynie, nadal się miękko śmiejąc. – Niestety obiecać niczego nie mogę – jestem skazana na chodzenie na piechotę, bo nie mam prawka. – rzuciła pogodnie, co wcale nie brzmiało jak jakieś wielkie narzekanie. Ot Fiona po prostu stwierdzała fakt. Dużo faktów zresztą. Do zobaczenia w Chyżym brzmiało bardziej jak pytanie niż faktycznie stwierdzenie. Zagryzła wargę, czy aby na pewno chciała iść dalej, mając szansę na podwózkę i to w być może całkiem przyjaznym towarzystwie. Przeciągłe spojrzenie Irlandki jasno wskazywało, że nadal się wahała i że wcale, a wcale nie uśmiechało jej się robienie sobie spacerku do miasta, wbrew temu, co powiedziała wcześniej. - Będziesz przejeżdżał obok Broken Alley? – spytała zamiast pożegnania, delikatnie zaciskając dłonie na drzwiczkach samochodu. Nie zamierzała mu oczywiście podawać swojego adresu, ale jednocześnie też skoro już miał ją podrzucić, to bardzo miło byłoby znaleźć się jak najbliżej swojego domostwa. - I... Pokazałbyś mi, jak poprawnie trzymać ten cholerny gaz? – uśmiechnęła się, na poły przepraszająco, na poły ze zmęczeniem. Jeszcze raz rozejrzała się po wozie mężczyzny – niestety ciemności nie pomagały w dostrzeżeniu czegokolwiek, brak jakiejkolwiek kolorystyki zresztą tak samo. Miała nadzieję, że tym razem uda jej się cokolwiek znaleźć, co upewniłoby ją, że mężczyzna nie jest aż takim zagrożeniem. A nawet jeśli nie, to w końcu poddała się i otworzyła drzwiczki, wsiadając do środka. W dłoni nadal miała buteleczkę z gazem, choć tym razem nie celowała nim w mężczyznę. W końcu skoro wcześniej trzymała go źle, to istniała spora szansa, że teraz też będzie tak samo. Percepcja: próg 90 | k100 + 20 (percepcja) + 29 (talent) |
![Fiona Cavanagh](https://i.imgur.com/pCbblaj.jpeg)
Wiek : 32
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : alchemiczka, barmanka i wokalistka
Stwórca
The member 'Fiona Cavanagh' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 63 |
![Stwórca](https://i.imgur.com/HcJvFYa.png)
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
- Pierwsze lekcje zwykle skupiają się na obronie przed atakiem, choć osobiście uważam, ze nie każdy ma ku temu predyspozycje, wiec instruktaż obsługi gazu pieprzowego powinien być na nich uwzględniany - nie wyobrażał sobie, że drobna, filarowana kobieta na obcasach mogła zatrzymać jego atak po pierwszej lekcji samoobrony, ale może jej doceniał? Może drzemała w niej nieugięte wola przetrwania, która objawiła się w chwili zagrożenia życia? –Z drugiej strony - zamyślił się na ułamki sekund – to nawet nie kwestia predyspozycji, a wypracowanych mechanizmów obronnych. Paraliżujący strach potrafi odebrać władzę nad ciałem. Jego tymczasowo rozmówczyni była na to żywym dowodem. Zanim instynktownie przygotować ciało do pozycji obronnej, w pierwszej chwili złapała za jedyną pewną rzecz, jaką miała pod ręką - gaz pieprzowy, a wiec nie czuła się pewnie, a więc nie była przekona, czy jej obrona może się powieść w razie ataku. Nie potępiał jednak jej zachowania - raczej doceniał, że chciała zadbać o swoje bezpieczeństwo. Widocznie była świadoma, ze samotna wędrówka nie była najrozsądniejsza z dostępnych opcji. Arlo nie naciskał, nie nalegał, nie próbował ją przekonać, ze jedyną słuszną decyzją, jaką może podjąć, będzie zajęcie fotela pasażera, lecz, w głębi duszy, miał nadzieje, ze dojdzie do podobnego wniosku, co on. Od kiedy, kilka lat temu, Scarlett zdecydowała się wyjechać z Saint Fall i żyć na własną rękę, przemieszczać się po kraju autostopem, był na te kwestie wyczulony. Przyczyniła się do tego Simone, która lata temu przepadła jak kamień w wodę. Nie chciał z dzień, dwa, trzy, czy cztery, ze podobny los spotkał uroczą blondynkę, z którą właśnie rozmawiał. Czułby się za to wszystko odpowiedzialność, bo mógł temu zapobiec. Nie wbiegaj myślami tak daleko, Havillard, nadal tu jesteś, nadal z tobą rozmawia, wiec się waha, czy skorzystać z twojej propozycji, czy jednak nie. - Nie myślałaś, by pójść na kurs i zrobić prawo jazdy? - zapytał, zaciekawiony tę kwestią. – To całkiem duża oszczędność czasu. I poruszenie się samochodem o tej porze jest wbrew pozorom bezpieczniejsze od pieszej wędrówki przez niezamieszkały odcinek lasu, pomyślał, ale nie pozwolił tym słowom odnaleźć drogi do ust. Już chciał nacisnąć na pedał gazu i zredukować bieg, gdy kobieta podeszła do drzwi i otworzyła je lekko, pytając o Broken Alley. - Nie - odpowiedział szczerze - ale skoro już zaoferowałem swoja pomoc, to dla ciebie mogę zrobić wyjątek - po drodze mijał Egalecrest, a nie Broken Alley, ale mógł lekko zmodyfikować trasę. To żaden problem. Dziesięć minut dłużej w trasie go nie zbawi, a ją może uratować i zagwarantować mu czyste sumienie. Gdy nie wsiadła, gdyby nie skorzystała z jego oferty, pewnie jeszcze długo zastanawiałby się,czy wróciła do domu. Pewnie, na drugi dzień, odwiedziłby Chyżego, by mieć pewność, ze tak się stało, bo inaczej nie potrafiłby zasnąć. - Jasne, pokaże - przytaknął. –I jak chcesz możemy też poćwiczyć samoobronne - zaoferował się; miał już w tym niemałe doświadczenie, szkolił Tessę, gdy wpakowała sie w tarapaty i potrzebowała kursu. Kiedy Fiona zerknął do wnętrza pojazdu, dostrzegła kilka walający się na tylnych siedzeniach pustych puszek po coli, paczkę czerwonych marlboro, pluszową kaczkę - zabawkę Stelii - i napoczętą butelkę wody. Zero podejrzanych przedmiotów. W końcu chyba to ją przekonało, pomyślał Arlo, bo zdecydowała się otworzyć szerzej drzwi i wejść do środka. Na dłoni Havillarda mogła dostrzec połyskujące złoto obrączki. - Wybacz ten smród. Wiele razy wmawiałem sobie, ze nie będę palić w samochodzie, ale - wzruszył ramionami. – Zapnij pasy. Do półgodziny będziemy na miejscu. - Silnik zaryczał, gdy ruszył. – A tak w ogóle nazywam sie Arlo Havillard. Miło poznać. - Podarował jej ukradkowe spojrzenie i lekki uśmiech. |
![Arlo Havillard](https://i.imgur.com/OVYmYsd.png)
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Fiona Cavanagh
POWSTANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 3
TALENTY : 29
O dziwo mężczyzna mówił całkiem z sensem. Gdzieś z tyłu głowy powstała jej myśl, że naprawdę nie ma co robić w nocy, tylko gawędzić na leśnej drodze z potencjalnym napastnikiem o kursie samoobrony. Może nie była aż tak racjonalna, jak próbowała to sobie wmawiać. Nie mogła tego jednoznacznie określić, ale w sposobie bycia i rozmawiania mężczyzny było coś… łagodnego. Prawdę mówiąc, gdyby nie pora dnia i jej „popsute” oczy zapewne zaklasyfikowałaby mężczyznę jako bardzo przyjaznego rozmówcę; to tylko ten moment i sytuacja wzmagały niepokój i paranoję. - Cóż, zdecydowanie ich nie mam… Chyba, że można do tego zaliczyć gryzienie potencjalnego napastnika? – nerwowym ruchem założyła kosmyk włosów za ucho. Nie była pewna, czemu właściwie to powiedziała, zwyczajnie jej się wyrwało. Cały powód tego jej niepokoju, powód, dla którego nagle zaczęła chodzić z gazem i odwracać się za siebie. Niby minęło już trochę czasu, więc nie powinna reagować aż tak – Fiona uważała swoje własne reakcje za solidnie przesadzone – ale niestety nie potrafiła nad nimi zapanować tak dobrze, jakby chciała. W końcu chyba nie powinna oferty podwiezienia kwitować gazem pieprzowym wycelowanym w twarz proponującego. Zapewne mężczyzna musiał się teraz zastanawiać, czemu jeszcze nie przyjęła jego propozycji – była to w sumie najbardziej sensowna opcja, chociaż upewniło ją ku temu wnętrze i żółta kaczuszka. Syf w samochodzie natomiast skojarzył jej się z serialowym wizerunkiem policji… Czyżby Gwardzista? Albo zwykły policjant z miejskiego…? O to pierwsze pytać nie chciała, o to drugie… raczej nie zamierzała. - Kto powiedział, że tego nie zrobiłam. – rozbawienie pokazało się na twarzy Fiony, a kiedy usta rozciągnęły się w szerokim, szczerym uśmiechu, na policzkach ukazały się delikatne dołeczki. – Cztery razy podchodziłam do egzaminu. Oblałam. – westchnęła w końcu, pakując się do samochodu. Błysk obrączki też był uspokajający, choć prawdę mówiąc w barze wiele rzeczy widziała. Miała jedynie nadzieję, że nie pomyliła się w ocenie mężczyzny – naprawdę nie chciała wyskakiwać z pędzącego samochodu albo na szpilkach biec przez las. - Nie ma sprawy. Wystarczy mi, że wysadzisz mnie na granicy z Broken Alley, nie musisz, naprawdę. – pokręciła szybko głową, nie chcąc zmuszać mężczyzny do nadrabiania przez nią drogi. I tak dużo dawało to, żeby zwyczajnie wywiózł ją z tego lasu. Osiedlem już mogła iść, Broken Alley nie było mocno niebezpieczną dzielnicą. - Serio? – spojrzała na Arlo z dużym zaskoczeniem. Naprawdę musiał być jakimś społecznikiem albo czymś podobnym. Bez namysłu jednak zamierzała tę propozycję przyjąć. Ostatnia próba ćwiczeń z Genny nie skończyła się za dobrze, może więc z Havillardem wyjdzie chociaż odrobinę lepiej? – Chcę. Chociażby po to, żeby wyrobić te, jak to nazwałeś, mechanizmy obronne. – mruknęła, przeczesując palcami włosy. - Pracuję w Chyżym. Wiesz, jak tam potrafi śmierdzieć tytoniem i nie tylko? – zwłaszcza po zmianach chłopaków, którzy niespecjalnie tego pilnowali. – Nic się nie stało, naprawdę. Dzięki zresztą. Mało kto zatrzyma się o tej porze. – dorzuciła, bo przecież był to główny powód, dla którego nawet nie próbowała łapać stopa. Strach to jedno, ale drugim był fakt, że i tak by się nikt nie zatrzymał, przynajmniej nikt z dobrymi zamiarami. - Fiona Cavanagh. Mnie też miło. – uśmiechnęła się ciepło. Podałaby mu pewnie rękę, ale nie chciała mężczyzny rozpraszać podczas jazdy. – Często oferujesz kobietom pomoc z samoobroną? – jasne, że delikatnie chciała wybadać, czym się zajmuje. W jakiś sposób to było istotne, choć absolutnie nie pod kątem oceny Arlo jako człowieka. Fiona nie miała w zwyczaju patrzyć na status materialny, można było być bogatym gnojem albo biednym gnojem, w drugą stronę działało to dokładnie tak samo. Havillard należał raczej do tej drugiej kategorii całkiem miłych osób. |
![Fiona Cavanagh](https://i.imgur.com/pCbblaj.jpeg)
Wiek : 32
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : alchemiczka, barmanka i wokalistka
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
Absurdalna sytuacja - środek nocy, zatrzymuje się na poboczu na widok pieszo wędrującej młodej kobiety, proponuję jej podwózkę i w międzyczasie wdaje się z nią w dyskusje na temat samoobrony. Jakby obecnie ta kwestia wymagała największej uwagi z jego strony, choć były inne - pilniejsze, bardziej ponaglające. Choćby doskwierające mu zmęczenie. Choćby chęć powrotu do mieszkania. Choćby organizm domagający się dawki snu. Stłumił śmiech, gdy na hasło mechanizmy obronne jego rozmówczyni zasugerowała gryzienie. - Gryzienie na pewno sprawdzi się doskonale jako element zaskoczenia, osobiście nie rekomendowałby tej praktyki - rzucił luźno, choć bez słyszalnej w głosie ironii. Podbramkowa sytuacja czasem sprawiała, ze człowiek, sugerując się adrenaliną, podejmował działania, którym daleko było do racjonalizmu. Z dłońmi na kierownicy nie ponaglał, ale, kiedy zerkała przez szybę do wnętrza pojazdu, on dyskretnie rzucił okiem na zegarek. W innych okolicznościach, o tej porze, widziałby już majaczący zarys pierwszy budynków na obrzeżach miasta. - Az taki fatalny z ciebie kierowca? W końcu decyzja została podjęta- zajęła miejsca pasażera, a on chwile później ruszył. - Kurs na Broken Alley - podjął decyzje; nie zapytał o dokładny adres, penwie nie chciała, aby odwiózł ją pod same drzwi. I rozumiał tą ostrożność. - Potrafię sobie wyobrazić - sam czasem cuchnął jak popielnica i gdyby nie wdrążył w życie zakazu palenia w mieszkaniu, najprawdopodobniej każdy kąt tej niewielkiej przestrzeni kwadratowej, przesiąkłby tym zapachem. On do nie przywykł, nie czuł tego, jak w dużym natężeniu potrafił być uciążliwy, ale miał świadomości, jak niektórzy reagowali na ten smród, dlatego wolał przestrzec pasażerkę na gapę, ze wszystko w tym samochodzie cuchnęło czerownym marlboro. Fiona Cavanagh. Cavanagh. A więc córka Kręgu. A więc szanowane w ich społeczności nazwisko. A wiec jej praca w Chyżym nie miała wymiaru zwykłej, etatowej pracy - była z pubem związana więzami rodzinnymi; rodziny interes przekazywany od pokoleń z rąk do rąk. Pewnie jego samochód - niewielki, podniszczony, długoletni - nie wzbudzał w niej miłych skojarzeń; nawykła do limuzyn, pojazdów prosto z salonu. Niemniej jednak nie dal po sobie poznać, ze jej nazwisko wywarło na nim wrażenie. Mimika jego twarzy się nie zmieniła - nadal widniał na jego ustach lekki uśmiech, raz czy dwa omiótł ją ukradkowym spojrzeniem. - Do tej pory zdarzyło się raz, choć po prawdzie wtedy ktoś zwrócił się do mnie z prośbą o szkolenie w tym zakresie, bo wiedział czym się zajmuje i że raczej będę wstanie pomóc - Tessa sama zjawiła się na progu jego mieszkania, cala mroka przez deszcz. Makijaż miała rozmazany jakby płakała, ale o nic nie pytał. Wpuścił ją do środka, wskazał drzwi łazienki. Zagotował wodę na herbatę. I cierpliwie czekał, aż doprowadzi się do porządku i z niej wyjdzie. Nie ciągnął ją za język, nie pytał co się stało. Pozwolił jej mówić, choć mówiła ogólnikami. - Jestem detektywem, pracuję nad tutejszym komisariacie - sprostował, bo nigdy nie robił z tego ogromnej tajemnicy. Chichot od losu polegał na tym, ze niebawem - za tydzień, za miesiąc, za dwa - zostanie wezwanie i okaże się, ze to Fiona jest naocznym świadkiem zdarzenia. Taka sytuacja zdarzyła mu się raz i teraz traktował ją jak anegdotkę, ale historia lubiła zataczać koło. |
![Arlo Havillard](https://i.imgur.com/OVYmYsd.png)
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Fiona Cavanagh
POWSTANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 3
TALENTY : 29
Mógł stłumić śmiech, ale i tak widziała, że to zrobił – czyżby gryzienie przeciwnika było aż tak zabawne? W sumie jako metoda samoobrony zapewne tak. Tyle, że te pare tygodni temu Fiona leciała całkowicie instynktownie i zęby wydawały się jedyną solidną opcją zmuszenia napastnika do tego, by ją puścił. Ciekawe swoją drogą, czy do szpitala zgłosił się jakiś facet z krwawiącymi śladami jej zębów na przedramieniu… Mniejsza o to. - Ja chyba też nie. – uśmiechnęła się wręcz rozbrajająco, jednak nie kontynuowała tematu. Obcy mężczyzna w środku nocy nie powinien być adresatem zwierzeń o napadzie bliżej nieokreślonego indywiduum, bez względu na to, jak dobre wrażenie by nie sprawiał. I jak wygodne by nie było siedzenie starego samochodu, w którym zatopiła się prawie natychmiast, gdy wsiadła na siedzenie pasażera. Fio nie wygłupiała się, nie próbowała flirtować albo kusić, jak zrobiłyby to niektóre dziewczyny. Po prostu wyciągnęła nogi na tyle, na ile miała miejsca i na kolanach ułożyła torbę z rzeczami. Aktualnie to było wszystko, czego Cavanagh potrzebowała do szczęścia, może jeszcze przyjemnie byłoby zdjąć szpilki, ale tego to już kompletnie nie wypadało robić. - Taaa… Podobno tak. – speszyła się lekko, czując, jak policzki zaczynają ją delikatnie piec z zawstydzenia. – Więc niestety jestem skazana na własne nogi i łażenie samej po nocy. – rozłożyła lekko ręce, by niedługo potem z lekkim zaskoczeniem zerknąć na Arlo kątem oka. Nie pytał o adres, wystarczyła mu po prostu nazwa dzielnicy. Wyglądało na to, że naprawdę miał dobre intencje, a do tego szanował jej obawy. Wielu było mężczyzn, którzy ich nie szanowali. Nawet znała jednego czy dwóch takich. - Tak. Dziękuję. – potwierdziła Broken Alley, by zaraz potem uśmiechnąć się delikatnie. – Poza tym wcale nie pachnie tutaj tak źle. – dorzuciła i wcale nie była to kurtuazja z jej strony. Zapach Marlboro był wyczuwalny, dosyć intensywnie, ale nie było aż tak tragicznie, jak sądził mężczyzna i by nie dało się wytrzymać. Tak naprawdę w ogóle nie było problemem zignorowanie zapachu w samochodzie. I być może lepiej byłoby, gdyby w Chyżym pracowała na etacie. Nie kończyłoby się to w taki właśnie sposób, gdy ona była pod telefonem, a inni… Inni nie byli. Dobry humor zaczynał znikać pod warstwą zmęczenia, dlatego tym bardziej doceniła obecność kogoś, kto nie zaczepiał jej w żaden sposób, tylko z troski chyba zaproponował podwózkę. I nie traktował jej w odmienny sposób po usłyszeniu nazwiska. Ludzie różnie reagowali na przedstawicieli Kręgu. Chociaż patrząc po niektórych jakoś jej to nawet nie dziwiło, niektórzy ciut za mocno zadzierali nosy w górę i to bez wymieniania konkretnych nazwisk. Chociaż prawdę mówiąc to barmanki bardziej uważano za idiotki nadające się tylko do jednonocnych przygód, w inteligencję Fiony też nie raz wątpiono. Zaskoczenie Hirama podczas pamiętnej wizyty u państwa Yates było tego idealnym dowodem, choć z innych powodów nigdy nie zapomni tamtych wydarzeń. Jakieś resztki instynktu zawyły, kiedy Arlo wspomniał coś o swoim zajęciu. Natychmiast odwróciła głowę w jego stronę, czekając, czy rozwinie temat. Na szczęście rozwinął, co też było uspokajające. Podał jej swoje imię i nazwisko, gdyby była wystarczająco owładnięta paranoją, mogłaby pójść na komisariat i zwyczajnie zapytać. Nie była. Miała lekka paranoję, ale nie aż taką. - Rozumiem. To całkiem sporo wyjaśnia. – przyznała całkiem uczciwie. – Twoją… powiedziałabym, że tolerancję i cierpliwość do moich obaw. Wielu nie czekałoby, aż się w końcu zdecyduję. – skomentowała, nie traktując Arlo w żaden odmienny sposób, jeśli tego spodziewał się po dziewczynie z Kręgu. – Zajmujesz się jakąś konkretną dziedziną prawną? Sprawy kryminalne, narkotyki, nielegalny handel…? – zaciekawiła się i to całkiem szczerze. Znała już jednego weterana z wojska, teraz więc miała okazję poznać policjanta. Zastanowiło ją tylko, czy gdzieś w kartotekach jest ślad po jej zatrzymaniu, czy wypuszczając ją z celi Williamson ogarnął ten temat. Będzie musiała go kiedyś zapytać, Havillarda wolała nie tylko dlatego, by nie okazało się, że jej tak zwane błędy młodości poniewierają się gdzieś na papierze na komisariacie. |
![Fiona Cavanagh](https://i.imgur.com/pCbblaj.jpeg)
Wiek : 32
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : alchemiczka, barmanka i wokalistka
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
Wcale nie pchanie tu tak źle, pozostawił bez komentarza, ale czuł, jak jego organizmowi doskwierał brak nikotyny. Kiedy ostatnio sięgnął po paczkę marlboro wciśniętą do kieszeni kurtki? Pięć kilometrów drogi stąd? Dziesięc? Teraz nie mógł sobie przypomnieć. Zatrzymując się na poboczu, stracił rachubę czasu. Zegarek informował go, ze dziesięć minut temu powinien przejeżdżać koło miejskiego szpitala, a stamtąd tylko siedem kilometrów z hakiem dzieliło go od mieszkania, choć dwa będzie musiał pokonać na piechotę. Kiedy wsiała i wszelkie formalności mieli za sobą, ruszył w końcu, a niecierpliwy silnik samochodu ryknął przeciągle. Skwitował jej słowa jedynie grymasem imitującym uśmiech; nie musiała wiedzieć skąd naprawdę wynikała jego troska, dlatego zatrzymał się na poboczu i cierpliwie czekał aż podejmie decyzje, aż się przekona, ze nie stanowi zagrożenia. Simone - wracał do niej myślami w każdej wolnej chwili. Zaginęła dawno temu. Nigdy nie odnaleziono jej ciała. Jak jest szansa, że obecnie wiodła spokojne życie? Jaka jest szansa, ze osoba odpowiedzialna za jej porwanie, nie zrobiła jej krzywdy i zapewniła jej wszystko, czego potrzebowała do rozwoju? Pytanie, które pozostało bez odpowiedzi. Wielokrotnie wertował akta tej sprawy, rozmawiał z detektywem prowadzącym to śledztwo. Opcji było niewiele, ślad się urywał na poboczu, gdzie znaleziono jej rower i kilka metrów dalej porzucony w rowie należący także do niej plecak, a ona sama przepadła jak kamień w porywistym korycie rzeki. Gdzie była? Co się z nią stało? Jej matka nadal naczekała. Już nie na nią; dawno straciła nadzieje, dawno pogodziła się z jej śmiercią. Symboliczny pogrzeb odbył się kilka lat temu. Czekała na jej szczątki. By mogła ją w końcu godnie pochować. - Przede wszystkim sprawy kryminalne, głownie zaginięcia - ale także zabójstwa, częściej morderstwa, dodał w myślach, jednak ta uwaga nie była przeznaczona dla jej wrażliwych uszu. Krajobraz Cripple Rock, trzy kilometry dalej, został za ich plecami. Na horyzoncie zamajaczyły pierwsze miejskie zabudowania, kilka metrów przed nim Saint Fall witało ich na swoim terytorium. Arlo zwolnij. Tablica rozdzielcza informowała, ze auto poruszyła się z zawrotną prędkością czterdziestu kilometrów na godzinę. - Wiesz, gdzie jest sprzęgło, hamulec i jak rzuca się biegi? Czy potrzebujesz instruktarzu? - spojrzał ku niej, ostatecznie samochód zatrzymując na poboczu. - Prowadzisz do Broken Alley, ale pamiętaj, że jeśli przekroczysz dozwoloną prędkość w terenie zbudowanym, lub świadomie złamiesz jakieś przepis drogowy - podejrzewam, ze masz je w małym palcu, skoro do egzaminu pochodziłaś kilka razy - z uśmiechem na ustach wlepię ci mandant - słowom towarzyszył lekki uśmiech, lecz z tonu jego głosu Fiona mogła wywnioskować, ze nie żartował; była z Kręgu, mandant opiewający na kilkanaście dolarów nie powinien stanowić żadnego wyzwania dla jej budżetu. – Szczerze mówiąc przez trwającą kompanie wyborczą miasto nie pogardzi dodatkowymi funduszami. To co? Zmiana róli? - On w tym czasie poczęstuje płuca obłokami nikotyny. |
![Arlo Havillard](https://i.imgur.com/OVYmYsd.png)
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Fiona Cavanagh
POWSTANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 3
TALENTY : 29
Nie można było powiedzieć, by Fiona była mocno rozluźniona w towarzystwie Arlo. Mimo wszystko nocna pora skutecznie wyolbrzymiała pewne lęki. Tak naprawdę nawet chyba nie chciała specjalnie zagłębiać się w jego intencje, ale nie dlatego, że nie była ciekawa, co po prostu dlatego, że ciekawość bywała źle odbierana. Zresztą zwierzenia najczęściej płynęły po dużych dawkach alkoholu i jakże kameralnej atmosferze Chyżego, a nie w środku nocy w samochodzie. Fiona nasłuchała się mnóstwo życiowych historii ludzi, nawet jeśli większości z nich nie zapamiętała. Na pewno jednak nie zamierzała ciągnąć za język Arlo, wewnętrznie nawet się ciesząc, że nie wkradła się jeszcze między nich jakaś specjalna niezręczność. Pogratulowała sobie zresztą wypicia eliksiru - nie sądziła, by Havillard się zatrzymał, gdyby poświęciła mu w okno czerwonymi ślepiami. Prawdę mówiąc po tej myśli musiała obrócić głowę do okna i ukryć rodzący się szeroki uśmiech. Kiedyś całkiem przypadkiem udało jej się doprowadzić do abstynencji dwóch dziadków, gdy za późno ubrała okulary przeciwsłoneczne na nos. Nie mogła powiedzieć, by było komfortowe noszenie ich przy jej chorobie, ale na razie jeszcze nie wpadła na lepszy pomysł, poza Szarym Eliksirem. Niespecjalnie miała ochotę straszyć biednych ludzi wokół. Zwłaszcza takich, którzy z dobrego serca - jak się łudziła - oferowali jej podwózkę. - Głównie zaginięcia... To te trudne sprawy, prawda? - spojrzenie Fio było pełne niewinnej ciekawości. Nie miała za często do czynienia z przedstawicielami tak zwanego prawa, a poza sprawami czysto prywatnymi żadne nieszczęście jej nie spotkało - odpukać w niemalowane drewno, jak mówił przesąd. - Gdy ktoś znika bez śladu niczym kamfora, zostawiając jedynie zrozpaczonych bliskich próbujących odnaleźć odpowiedzi na pytanie co się tak naprawdę stało. Tyle, że tej odpowiedzi brak. - zdecydowanie nie brzmiała na osobę szukającą taniej sensacji lub plotek. Nie mówiła także z własnego doświadczenia, ale słyszała takie lub inne historie. Na tym etapie potrafiła rozpoznać, kiedy ktoś skłamał. I nie pytała o oczywistości, czy taka praca Arlo była trudna. Była i Fio była o tym święcie przekonana. Zwłaszcza, kiedy sprawy pozostawały nierozwiązane - gazety w końcu też czytała. Czasem pojawiały się ogłoszenia o zaginionych. Nie wpadło jej tylko do głowy, że sama mogłaby tak skończyć, wędrując samotnie nocą przez las. Ale była już coraz bliżej miasta, widziała charakterystyczne zabudowania Saint Fall, co znaczyło, że niedługo dojadą. I chyba właśnie dlatego napięła mięśnie, kiedy detektyw nagle zaczął zjeżdżać na pobocze i zatrzymał samochód. Oczy dziewczyny były szeroko otwarte, a serce pompowało adrenalinę. Powinna uciekać? - Wiem. Sprzęgło od lewej, gaz od prawej, a hamulec w środku. A biegi są klasyczne. - rzuciła szybko okiem na gałkę od dźwigni, by upewnić się, że ten samochód miał biegi całkowicie normalne. Niektóre modele potrafiły wydziwiać. Dopiero po chwili do niej dotarło, jaka propozycja została jej złożona i westchnęła głośno, spuszczając parę z napiętych mięśni. - Jesteś szurnięty. - poinformowała Arlo, potrząsając głową. - Masz dokumentnie nie po kolei pod kopułą, człowieku. - zmrużyła oczy. On jej pytał, czy chce poprowadzić? Oczywiście, że chciała. Gorzej było natomiast ze wstawką o kampanii wyborczej, bo Fio fuknęła na tę myśl niczym obrażony kot. A jej spojrzenie mówiło jasno - o niedoczekanie twoje. Dlatego z dużą chęcią zamieniła się miejscami, swoją torbę wyrzucając na tylne siedzenie, by nie przeszkadzała. Oczywiście od razu zaczęła od do stosowania sobie siedzenia, bo oczywiście Havillard też stał gdzieś w kolejce po wzrost, jak jej brat. Potem przyszła kolej na lusterka, nawet jeśli droga była pusta. Dopiero po zapięciu pasów i wyczuciu pedałów zerknęła na Arlo. - Zamierzasz mnie dać mandat? Chyba powinieneś go dać samemu sobie. Za dobrowolne wpuszczenie za kółko dziewczyny bez licencji... Bo pewnie papierów instruktora nauki jazdy nie masz, co? - wytknęła mu z żywym rozbawieniem i uruchomiła silnik. Oczywiście ruszyła z piskiem opon, ale o dziwo bardzo płynnie. Jasne, że noga chciała wcisnąć gaz mocniej, ale myśl o mandacie skutecznie ją ostudziła. Havillard wyglądał na takiego, co faktycznie by to zrobił. A Fio nie miała ochoty na mandaty. Poza tym to naprawdę brzmiało jak wyzwanie, a Fio lubiła wyzwania. I jeszcze bardziej lubiła te wyzwania wygrywać. |
![Fiona Cavanagh](https://i.imgur.com/pCbblaj.jpeg)
Wiek : 32
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : alchemiczka, barmanka i wokalistka
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
- Nieszczególnie łatwe - zbył jej pytanie zdawkową odpowiedzią - nie dlatego, że rozmawia się im nie kleiła, a dlatego, ze nie wszystkie informacje były przeznaczone dla osób przestronnych. Nie musiała przecież wiedzieć, ze zaginięcia czasem zmieniały się w zabójstwa, choć być może była w stanie, choćby na podstawie doniesień prasowych, wyciągnąć taki wniosek, więc pozostawił jej drogę do własnej interpretacji. – Chyba nie ma nic gorszego od niewiedzy. Chyba można ją porównać ze stanem zawieszenia - zamyślił się na chwile - była tez bezradność, rozpacz, moment wyparcie, poczucie straty i rzadki moment, kiedy ktoś oswajał się z myślą, że ta bliska mu osoba już nie wroci. Jak to zwykle bywało, ostatni krok był najtrudniejszy. – Kluczowe jest pierwsze czterdzieści cztery godziny, potem prawdopodobieństwo odnalezienia kogoś spada. Ta reguła często, niestety, sprawdza się w przypadku zaginięcia dzieci. Mowiąc dzieci na płótnie jego wspomnień pojawia się portert zaginionej przed laty Simone. Do dzisiaj zadawał sobie jedne pytanie - gdzie jesteś? i drugie - jeszcze żyjesz? Wtedy, mając ledwie kilka lat, miał związane rece, nie mógł nic zrobić, udzieliła mu się panika, która zakradła się na przedmieścia Broken Alley, dzisiaj - mądrzejszy o wiedzę i bogatszy o doświadczenia - co jakiś czas zerkał do akt jej sprawy, łudząc się, ze znajdzie pośród stron to, co wcześniej umknęło prowadzącym tą sprawę śledczym. Jednym się kontaktował i choć sprawa zaginięcia dziewczynki zapadła mu w pamięć, nie mógł powiedzieć o niej wiele więcej niż znalazł na stronie akt. Niewykluczone, ze zaangażowanie ją do roli kierowcy było poniekąd ucieczką do tematu. Musiała skupić się na drodze. Sprzęgło od lewej, gaz od prawej i hamulec pośrodku. Przytaknął. - To ekspertyza fachowca? - rozbawienie unosiła kąciki ust Havillarda, gdy zamienił się z nią miejscami. Papieros natychmiast znalazł się w jego dłoni. Buch później poczuł się znacznie lepiej. Obłok nikotyny skutecznie niechciane myśli. – W mojej pracy liczą się dowody. Bez nich, nic mi nie udowodnisz, a pretekst, by wystawić ci mandant się znajdzie i nie potrzebuję do tego dużej kreatywności, choćby zakłócanie ciszy nocnej. Iskra bunty, jaka się w Fionie tliła, w końcu zgasła. Ruszyła z piskiem opon, tymczasem Havillard zaciągnął się ponownie, otwierając okno, by wpuścić do samochodu trochę powietrza. Monitorował jej popisy za kierownicą, ale nie zdecydowała się na brawurę, nie odcisnęła pedał gazu, nie przekroczyła dozwoloną prędkość. Pojazd prowadziła z zachowaniem szacunkiem do obowiązujących przepisów. Więc w czym rzecz? Pięć kilometrów dalej ich oczom ukazały się pierwsze zabudowania. Jeszcze dziesięć minut i będą na miejscu. |
![Arlo Havillard](https://i.imgur.com/OVYmYsd.png)
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Fiona Cavanagh
POWSTANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 3
TALENTY : 29
Posłała Arlo bardzo podejrzliwe spojrzenie, ale nie pociągnęła tematu dalej. Ewidentnie ją zbywał, nie musiała nawet być wprawiona w czytaniu innych ludzi. Może chodziło o to, że była zwykłym cywilem i podawanie jej szczegółów dotyczących śledztw było zabronione. Albo po prostu nie miał ochoty o tym rozmawiać - w końcu raczej wracał do domu po pracy, ewentualnie zrobił sobie przejażdżkę. Tak czy tak Fio się przymknęła i nie drążyła. Była w końcu barmanką, wiedziała, kiedy należy milczeć i nie drążyć. I chyba lepiej było nie mówić o zaginięciach w środku nocy, w obcym samochodzie, na kompletnie pustej drodze. Arlo robił bardzo dobre wrażenie, ale zawsze był ten margines błędu w ocenie innych ludzi. A opcja przejechania się cudzym samochodem była zbyt kusząca, by jej odmówić, a przy okazji mimo wszystko Fiona uznała, że skoro Arlo sam proponował jej darmowy kurs prawa jazdy, to głupotą było z tego nie skorzystać. Może w ten sposób w końcu faktycznie nauczy się jeździć i zdobędzie dokument. Już od dawna miała obawy, co do własnych umiejętności. Cavanagh bywała pewna siebie, ale nie zawsze. - Nie, ekspertyza barmanki i alchemiczki, która niejedno widziała. - roześmiała się szczerze. Może nie powinna wyzywać faceta od szurniętych, ale nie dało się ukryć, że solidnie ją wystraszył. Nadal nie wpadło jej do głowy, że sama mogła przecież zostać ofiarą takiego śledztwa. Z drugiej strony jednak jak niby miała wrócić do domu? Nie skomentowała zapalonego papierosa, choć sama serdecznie unikała tego nałogu. No, bywały wyjątki oczywiście, ale dzisiaj to nie był ten dzień. Posłała mu za to kompletnie urażone spojrzenie, gdy wspomniał o zakłócaniu ciszy nocnej. Mimo wszystko wolała jednak nie prowokować go do faktycznego mandatu, a poza tym było ciemno. Musiała skupić się na drodze. Szybko jednak wyszło, że egzaminatorzy wcale nie ocenili jej aż tak tragicznie. Zaliczone kilka dziur w poboczu wskazywało na konieczność poprawy tego aspektu - i trzymania się środka pasa - gorsze jednak były ciągłe próby wciśnięcia mocniej gazu. Fiona naprawdę się starała, ale noga jakoś sama naciskała mocniej na pedał. Aż w końcu na widok stojącego na środku drogi łosia pomyliła pedały i zamiast hamulca wcisnęła sprzęgło, zapominając o zdjęciu nogi z gazu - silnik rozwył się jak zwariowany. Skręcić kierownicą za to udało jej się w ostatniej chwili, choć oboje nieco zarzuciło w środku. - Sheit! - zaklęła z irlandzkim akcentem, odwracając głowę za zwierzęciem, zamiast patrzyć na drogę. Czasem zdarzało jej się rozproszyć. Mieli szczęście, że droga nadal była pusta, co, gdyby stało się to w mieście. - Prawie w niego wjechałam! - wróciła na drogę i dojechali do zabudowań. Mimo to Fiona całkiem zapomniała, by zredukować biegi i prędkość. |
![Fiona Cavanagh](https://i.imgur.com/pCbblaj.jpeg)
Wiek : 32
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : alchemiczka, barmanka i wokalistka
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
Arlo nie komentował tego, z jakim zapałem Fiona zaliczała każde mijane na leśnej ścieżce dziury. Modlił się tylko - najpierw do Lucyfera, potem do Lilith, następnie do Aradii, a na końcu do Świętej Trójcy - by podwozie samochodu wytrzymało. Nie było go obecnie stać na nowe, miał inne, pilniejsze wydatki. Nie był tez przesadnie religijny, ale jak trwoga, to do- - Zwolnij nogę z gazu - upominał ją raz za razem, gdy jej noga coraz mocniej zapadła w się w pedale. – Wkładasz to zbyt wielkie zaangażowanie. Zaciągnął się papierosem - raz, drugi, trzeci. Dym za każdym razem wypuszczał przez otwarte na oścież okno, które wypuszczała do środka pojazdu trochę świeżego powietrza. To był ukłon w jej stronę, zazwyczaj nie dbał o odpowiednią wentylacje. Wiele razy powtarzał, ze jak tak płuc nie zabije go przed pięćdziesiątką, to po pieczątce będzie powtarzał każdemu, kto zachce usłyszeć, ze mitem jest, ze palenie zabije. Jemu potencjalnie uratowało zycie. Gdyby nie brak nałogu, najprawdopodobniej znalazłby się w centrum zamieszenia czyli na Placu Aradi dnia dwudziestego szóstego lutego, a tak musiał pilnie pójść do sklepu, by zadowolić się dopinający się nałogu organizm. Już myślał, by włączyć radio, już myślał, ze podróż minie bez żadnych zakłóceń - podeszwa buta wciąż uporczywie naciskająca za gaz powinna go zaalarmować - kiedy kobieta dała popis brawury. Masywna sylwetka łosia była widoczna ich z daleka, ale ona, zanim zahamować, postanowiła, głębokim, zupełnie niepotrzebnym i niszczącym opony dryftem ominąć zwierzę, narażając silnik na przegrzanie. jego ryk zagłuszył wszystkie przebiegające przez umysł Havillarda myśli. Wydawało mu się, ze słyszy tylko bicie własnego serca - wybijało gwałtowne, głośne akordy w jego piersi. Nawet nie wiedział kiedy instynktownie zacisnął dłonie na krawędziach fotela. - Zatrzymaj się - nalegał, a jego głos pierwszy raz od dawna sięgnął po tony stanowczości. – Stwarzasz zagrożenie, szczególnie dla pieszych. Chyba rozumiem, dlaczego nikt nie dał ci prawka - nikt o zdrowych zmysłach ci go nie dał, dodał w myślach, z nutą rozbawienia, bo zapewne, gdyby użyła rodzinnych koneksji, już dawno rozbijałaby się o krawężniki. Cavanagh nie walczyła z jego opinię, nie uniosła się dumę. Zatrzymała samochód tuż przed fasadą pierwszego budynku. Kurwa, było blisko, zaklął w myślach, a przecież zdarzało mu się to bardzo rzadko. Dziesięć minut później, już bez żadnych niespodzianek i bez serca na ramieniu dotarli do Broken Alley. Nie zapytał o adres, zatrzymał się na przystanku. |
![Arlo Havillard](https://i.imgur.com/OVYmYsd.png)
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz