First topic message reminder : PRZYMIERZALNIE Jedno z trzech pomieszczeń pracowni znajduje się na prawo od wejścia, a płynące z jego wnętrza, ciepłe światło pełni obietnicę niezbędnej prywatności. Przymierzalnie są trzy i odgradzają je od siebie wysokie parawany oraz regularnie zmieniane kolorystycznie kotary. Poza wygodnymi, obitymi pluszem stołeczkami znajdują się w nich lustra, w których klientki mogą obejrzeć noszony projekt przez opuszczeniem bezpiecznego azylu przymierzalni. Łagodne, chociaż dobre oświetlenie podkreśla dokładnie wszystkie aspekty noszonych sukni; żadna z klientek nie musi czuć się pospieszana, za to może liczyć na pomoc właścicielki z zamkiem lub niewspółpracującymi guzikami, o doborze dodatków nie wspominając. Rytuały w lokacji: Solum Elastica [moc: 97] Aura Pacis [moc: 95] |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Stwórca
The member 'Vittoria L'Orfevre' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 74 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Vittoria L'Orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
Szemrzący strumyk ukojenia spłynął po ścianach, wsiąknął w dywany, zamieszkał w przymierzalni i cierpliwie wypruł z powietrza brzydkie nici fantomowego odoru. Drobny rytuał, który był niezbędny; małe oszustwo, dzięki któremu mogła oddychać bez obaw, że w płucach zalęgnie się lepki potworek o sześciu nibynóżkach i tysiącu lśniących w mroku oczu — właśnie tak musiał wyglądać strach. Wszystkie z pięciu żółtych świec zapłonęły równymi płomieniami — świetliki udanego rytuału koiły napięte postronki nerwów. Ciasno zawiązane supły przerażenia zostały poluźnione, ale do rozplątania nadal im daleko. Trzeba znacznie więcej niż prostego rytuału gwarantującego spokój; trzeba czegoś, co nie buduje mirażu, ale naprawdę ochrania. Magia powstania nigdy nie była wiodąca w walce i defensywie — zaklęcia i rytuały miały naprawiać, nie chronić; umacniać, nie atakować. Pięć równo ułożonych na atłasowej pufie świec miało dojrzałą barwę fioletu; sięgnięcie po magię wariacyjną wydawało się nieuniknione — a jeśli nie nieuniknione, to rozsądne na tyle, by Vittoria każde z ramion pentagramu ukoronowała fioletowymi świecami bez większego sentymentu wobec dopiero co uprzątniętych. Magia powstania musiała odpocząć — czas na coś, co spowolni każdego intruza, który dotrze aż do przymierzalni. Znajomy ciężar athame w dłoni towarzyszył tkaniu intencji; rytuał miał zostać wymierzony w każdego, kto dostał się do wnętrza z wrogim zamiarem lub z zamiarem kradzieży — czy obie z tych myśli nie przyświecały włamywaczom przed kilkoma dniami? Odnalezienie słów inkantacji zajęło dłuższy moment; magia wariacyjna nigdy nie była ani wiodąca, ani nadużywana, ale tonąca krawcowa każdego krosna się chwyta. Nawet niezbyt lubianego. Przymknięcie powiek zwykle pomagało; na sekundę przed wypowiedzeniem inkantacji, nie widziała niczego, poza wymownym mrokiem — a potem popłynęły słowa. — Locum ludicrum et mollitum creare. Czy skutecznie? Tylko piekielna Trójca może ją osądzać (i Cristóbal Balenciaga, niech mu Piekło lekkim będzie). rytuał Solum Elastica | próg 45 | k100 + 5 zużywam zestaw fioletowych świec |
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : projektantka magicznej mody
Stwórca
The member 'Vittoria L'Orfevre' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 14 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Vittoria L'Orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
Balenciaga dziś jej nie sprzyjał; może od samego początku powinna powołać się na Vittorię Paganini? Wymownie nierozpalone świece jutro posłużą za ozdobę na stole — zje przy nich kolację, a potem zwymiotuje to, co zjadła, bo życie to krąg i kręcą się w nim wszyscy. Dziś wieczerzy nie przewidziano; nieudany rytuał odwlókł moment powrotu do domu, zmarszczka między brwiami pozwoliła sobie na dwie sekundy zaistnienia i zniknęła szybciej, niż Toria powołała ją do życia. Jedna porażka dramatu nie czyni; chyba. Nie ma pewności. Powinna zadzwonić do Orestesa — na pewno znał się na tragediach, zwłaszcza greckich. Może przy okazji wywróży jej sukces? Obcasy stuknęły cicho o posadzkę, kiedy wprawione w ruch ciało zebrało pięć pozbawionych magicznego pierwiastka świec — natychmiast zastąpiła je nowymi, w tym samym kolorze dojrzałych, lawendowych pól na południu Francji. To ewidentny znak; zasłużyła na wakacje; kiedy tak właściwie kwitnie lawenda? Czerwiec to dobry miesiąc na Prowansję? Który szal zabrać, żeby pasował do tego kremowego kapelusza z— Vittoria, skup się. Vittoria posłuchała, ale tylko dlatego, że głos w głowie należał do niej, brzmiał na zniecierpliwiony, a wieczór właśnie zaczął przechodzić we wczesną noc. Próbowała nie myśleć o tym, co wydarzyło się ostatnio, kiedy zapadł mrok i Annika znalazła się w pracowni sama, gdzie— Skupiona? Powiedzmy, że tak. Powiedzmy, że nie ma wyjścia; athame w dłoni poruszył się razem z ramieniem, które zaczęło odtwarzać przeciwstawne tykanie wskazówek zegara. Tym razem nie musiała myśleć nad słowami zbyt długo — odnalazły ją same, kiedy wprawnymi palcami utkała intencję i przekuła ją w równą melodię sylab. — Locum ludicrum et mollitum creare. Niech Aradia poprowadzi magię wariacyjną do celu, a Christian Dior poprawi niedociągnięcia. rytuał Solum Elastica | próg 45 | k100 + 5 zużywam zestaw fioletowych świec bez względu na efekt, przechodzę na zaplecze [ukryjedycje] Ostatnio zmieniony przez Vittoria L'Orfevre dnia Wto Mar 26 2024, 18:51, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : projektantka magicznej mody
Stwórca
The member 'Vittoria L'Orfevre' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 92 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Daniel Murphy
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
5 maja, 1985 roku Istnieje pewna lista osób, które wracają na miejsce zbrodni. Mitem jest, że winny zawsze się na niej znajduje. Murphy, na jakie kategorie dzielimy seryjnych morderców? Kamyczki zgrzytają pod jego butami na chodniku. Jest południe, a więc słońce oświetla wszystko i wszystko doskonale widać. Widać jego lekko przyciasną koszulę i tanio skrojony garnitur; widać przywieszoną przy pasku broń i wybrzuszenie w kieszeni od odznaki. Widać podkrążone oczy i wypalonego niemal do końca papierosa. Na zorganizowanych, zdezorganizowanych i mieszanych, sir. Zatrzymuje się na krawężniku, powolnym ruchem unosząc głowę na szyld pracowni. Za dnia wygląda inaczej; niewinniej i zwyczajniej. Drzwi są otwarte, ale zamknięte — dokładnie takie, jakie o tej porze być powinny. Nikt w środku nie strzela; nikt nie krzyczy, nikt się nie wykrwawia i nikt nie umiera. Gasząc papierosa o pokrywę śmietnika, ma wrażenie, że zaraz to zepsuje. Który z nich ma największe prawdopodobieństwo powrotu na miejsce zbrodni i dlaczego? Drzwi się nie opierają; ręka pcha je dość gładko, a zapach wnętrza znacznie różni się od stęchlizny ulicy. Czuje wiele różnych, damskich perfum zmieszanych ze sobą, jakby wszedł właśnie do cyklonu kobiecości, w którym rada płci piękniejszej obraduje w każdy piątek nad porządkiem świata. Pachnie tu, jak u nich w domu, gdy Carolina szykowała się z koleżankami na studniówkę. Niezorganizowani, sir. Ze strachu przed wykryciem; dlatego warto fotografować również i tłum. Przystaje przy ładnie skrojonej — podobnie jak ubrania zawieszone na nieruchomych manekinach — ladzie i zastanawia się, czy powinien zadzwonić dzwoneczkiem. Złote—metalowe—półokrągłe—coś kusi, bo przecież do tego właśnie służy, więc Daniel naciska go raz, potem drugi i — dla zachowania poszanowania dla Piekielnej Trójcy — trzeci. Doskonale wie, na kogo czeka. Vittoria Paganini, po (zmarłym) mężu L'Orfevre. Właścicielka Domu Mody Bella Donna, który sfinansowany był dzięki uprzejmości obecnego nestora Paganinich — czyt. mafii. Lat trzydzieści, blondynka ( Kwestia włamania wciąż pozostawała pytaniem otwartym. — Ma'am — kiwnął głową i ściągnął ciemne okulary z nosa, zaczepiając je o pustą butonierkę. — Przeszkadzam? Jego oczy mówiły szkoda, jego postura ale mamy do pogadania. — Daniel Murphy, FBI — ruch w stronę odznaki odsłonił zawieszoną przy pasku broń. To nie groźba, to fakty — był na służbie. Słowa akcentował w ten sam południowy sposób, co zawsze; mogła go rozpoznać z drugiej strony słuchawki. — Możemy porozmawiać? Niezorganizowani przestępcy wracają na miejsce zbrodni, bo żałują. Wraz z nimi wracają służby, które mają ich łapać. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : LITTLE POPPY CREST
Zawód : NADZORUJĄCY AGENT SPECJALNY FBI (SSA); szeregowy w gwardii
Vittoria L'Orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
Istnieje pewna lista osób, które nie lubią, kiedy ich jedyne dziecko nazywane jest miejscem zbrodni; spis zmieściłby się na serwetce z Palazzo, składał z dokładnie z jednego imienia i rymował z cykoria. Pech — właścicielka Bella Donny spędziła (prawie) trzydzieści lat w przekonaniu, że to mityczne stworzenie z samego dna Rezerwatu; nie ma pecha, są tylko źle oszacowane zamiary, zwykła mawiać aż do końca kwietnia, kiedy pech (bo co innego? Spisek? Illuminati?) zbrukał posadzkę pracowni krwią — wystawił cierpliwość na próbę ognia. Zły dobór butów — cholerny Vivier; Valentino nigdy by jej tego nie zrobił — zdecydował, że ktoś dziś zapłacze. Dzwoneczek — une, due, tre — na ladzie zdeterminował, że nie będzie to Vittoria. Zaplecze od głównej sali oddzielało piętnaście kroków; wystarczająco, żeby przesycone słodkawą wonią perfum powietrze wypełniło się równym stukotem obcasów, których dźwięk sugerował, że są wysokie, drogie i zabójcze dla niewprawionych w kocim chodzie kobiet. Rzecz w tym, że Vittoria L'Orfevre kotką przestała być dawno temu; podobno po pierwszym dziecku awansuje się na kuguarzycę. Bezdzietnym kobietom pod trzydziestkę zostawała więc pantera — niestety dla najbliższej ofiary, nie różowa. Metr sześćdziesiąt—coś wzrostu, dzięki obcasom zamieniony w metr siedemdziesiąt—ileś, nie miał prawa wypełnić przestrzeni w sposób, w który świat pochłaniała Vittoria — sztuczka polegała na pompejańskiej czerwieni kombinezonu. I magii. Zwłaszcza magii. Wysoko upięty kucyk koloru (prawie na pewno nie farbowanego) blond kołysał się w tym samym rytmie, co biodra; lewo, prawo, lewo, hipnoza rozkloszowanych, długich rękawów, luźnych nogawek i dekoltu obiecującemu światu, że życie nie kończy się po dwudziestym dziewiątym roku życia, a grawitacja to spisek — jeśli cokolwiek dziś miało opadać, były to szczęki. — Słyszałam za pierwszym razem — długie paznokcie stuknęły o dzwoneczek z cichym klekotem; złote—metalowe—coś odbija ciemną czerwień lakieru i jednym ruchem ręki wysuwa się poza zasięg męskich palców. Trzy uderzenia w dzyndzelek dzwoneczka zdradzały niecierpiącą zwłoki sprawę; Vittoria potrzebowała dokładnie trzech i pół sekundy, żeby zrozumieć, że sytuacja jest, w rzeczy samej, poważna. Mężczyzna nie zdążył otworzyć ust, by zrzucić na nią bombę kaloryczną informacji, a przez myśli już przepływał potok spostrzeżeń: źle skrojony garnitur sprzed trzech sezonów, zbyt ciasna koszula z sieciówki, tragicznie dobrane buty, zbyt przystojny na federalnego, a ten pasek— Cazzo. To zdecydowanie broń; nie radość na jej widok. — Murphy? Daniel. FBI. Możemy porozmawiać? — Ty. Oparta o ladę dłoń zastukała paznokciami o blat; tap—tap—tap, mam wybór? byłoby przejawem strachu (oczywiście, że się, kurwa, bała; ten sam człowiek zastrzelił kogoś cztery metry od miejsca, w którym stoją), więc przetasowała pytania — zmrużone powieki zamieniły ozdobione tuszem rzęsy w wąziutkie szparki automatu. Wrzuć pięćdziesiąt centów i przekonaj się, czy gryzie. — Przyszedł pan sprawdzić, czy nie trzeba zastrzelić kogoś jeszcze? Wymownie wbite w pasek spojrzenie odkrywało uroki broni i odznaki, i nie uniosło się nawet, kiedy te zniknęły pod materiałem dramatycznie—obrzydliwie—źle zrobionej marynarki. — Bezczelne. Że ubrał się w ten sposób? — Obcesowe. Że przyszedł tu dwa tygodnie po tamtym przeklętym dniu? — Skandaliczne! Dłoń odepchnęła się od laty — za impetem podążyło całe ciało, na kilkunastocentymetrowym obcasie wykonując obrót zasługujący na osobną, olimpijską kategorię. Vittoria przeszła sześć kroków, za cel mając tylko jedno: okrągły stolik z szampanem. — I dlaczego nadal pan stoi? — nie zapytałaby żadna kobieta w normalnych okolicznościach; tym, niestety, do normalności było daleko. — Kanapa jest tam. Zamaszysty ruch dłonią wskazał na śliczny, kremowy mebel pod oknem — rzucone przez ramię spojrzenie pytało chyba, że jego też pan zbruka? |
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : projektantka magicznej mody
Daniel Murphy
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Rytmiczny stukot obcasów nie przypominał żadnego dźwięku z tamtej nocy. Pani Faust ściągnęła buty jeszcze na chodniku; żaden z włamywaczy nie robił tego w szpilkach (szkoda; to byłoby imponujące). Rytmiczny stukot obcasów był czymś nowym dla Daniela, ale zdecydowanie rutynowym dla ścian Belly Donny. Spokojny wzrok nieco przyśpieszył; nim zauważył jej twarz, wzrok zawiesił na czerwonym kombinezonie. Silniejszy mężczyzna dawno już ruszyłby dalej, ale imponujące dzieło antygrawitacyjne potrzebowało chwili na docenienie. Potem zauważył kiwającego się na boki kucyka i na moment zapomniał, po co tu przyszedł. Głębokie westchnięcie przywróciło skutecznie pamięć. Mogę wyjaśnić, powiedziałby, gdyby nie dwa fakty — nowy etat zabraniał mu wyjaśniać cokolwiek oraz stary etat niespecjalnie przychylnie patrzyłby na wyjaśnianie czegokolwiek komuś, kto swój interes zawdzięczał hojnemu dofinansowaniu od rodziny, której źródło dochodu pozostawało dalekie od legalnego. A przynajmniej to namiętnie FBI próbowało im udowodnić. Daniel nie był tutaj jednak ani z powodu brudnych pieniędzy, ani czystego kombinezonu i ruchliwego kucyka. Był pewien, że będzie musiał wyjaśnić, kim jest i dlaczego tu jest, ale wydedukował — jest przecież czymś w rodzaju detektywa, hm? — po wyrazie jej twarzy, że doskonale wiedziała. To mogło albo wszystko ułatwić, albo jeszcze bardziej skomplikować. Pierwsze strzały padły z jego strony, ale ona nie pozostawała dłużna. Ała. — Pani L'Orfevre— Pani L'Orfevre, co? Proszę się uspokoić? Potrafił sobie doskonale wyobrazić reakcję na te słowa. Pani L'Orfevre, to nie tak? Nie za bardzo potrafił wytłumaczyć jak. Pani L'Orfevre, nie powinniśmy o tym rozmawiać? Nie powinni, a jednak tu są. Ona dlatego, że to jej pracownia, a on dlatego, że nie potrafi sobie w życiu odpuścić właściwie niczego. Zanim zdążył wymyślić, co mógłby odpowiedzieć, ona zdążyła trzy razy go obrazić, a potem energicznie odejść w stronę stołu i tonem, któremu ciężko się sprzeciwić, wskazała kanapę. Nim dotarło do niego, co robi, to na niej już siedział. — Ma'am, mam kilka pytań o tamtą noc — nie próbował nawet brzmieć stanowczo, te buty założyła dzisiaj ona. Zdecydował wybrać inną strategię. — Obiecuję pani nie zastrzelić w trakcie. Zgoda? Byłoby to zabawniejsze, gdyby nie fakt, że nocami wciąż widzi jak— Skup się, Murphy. — Zostawiła pani otwarte drzwi? Wtedy, nie teraz. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : LITTLE POPPY CREST
Zawód : NADZORUJĄCY AGENT SPECJALNY FBI (SSA); szeregowy w gwardii
Vittoria L'Orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
Na palcach lewej dłoni mogłaby policzyć krzywe szwy marynarki — palce prawej byłyby zajęte wygładzaniem kołnierzyka, gdyby tylko los nie upodobał sobie nowego sportu wyczynowego: chichrania nad niedolą Vittorii L'Orfevre. Coraz częściej przypuszczała, że to wina nazwiska; patrząc na włamanie z perspektywy czasu, nikt normalny nie włamałby się do przybytku sygnowanego nazwiskiem Paganini — rzecz w tym, że żaden ze sprawców kwietniowych napaści normalny nie był. To samo tyczyło się tych, którzy stanęli z nimi do walki. Przykład uno? Valerio. Przykład due? Daniel Murphy, FBI. Nagle sama zapragnęła zachichotać; co za dziwny świat. Co za dziwny, popierdolony świat. — Allora — westchnięcie testujące wytrzymałość dekoltu — niepodatny na grawitację biust uniósł się i opadł, przedsmakiem wizualizmu testując wyobraźnię agenta federalnego. Skoro umiały tak bez fizycznego wysiłku, co działo się, gdy wysilania było wiele, ubrań mniej, a ludzi — minimum — dwójka? — Przywykłam do mężczyzn, którzy zadają wiele nieadekwatnych pytań. Kobiety musiały znosić wiele; natarczywych wujków na weselach, bóle menstruacyjne, patriarchalizm patałachów i samcze przekonanie o tym, że płeć definiowała kompetencje. Signore Murphy miał dobry start — kiedy usłyszał siad, usiadł. Gdyby Vittoria dostała dolara za każdy raz, kiedy mundurowy zareagował na jej polecenie, miałaby dwa dolary; niewiele, ale dziwne, że zdarzyło się dwukrotnie. Złoto w kieliszkach — liczba mnoga nader kluczowa, Toria miała dwie dłonie i proporcjonalną liczbę szampana — kołysało się w rytm bioder. Albo to biodra poruszały się w rytm kieliszków? Pytanie federalnego nadkruszyło nieskazitelną powłokę czoła; zmarszczka była płytka i wyceniona na dwa mililitry śluzu z peruwiańskiego ślimaka. Otwarte, zamknięte, co za różnica? Gdyby chcieli, weszliby kominem. — Non lo so ancora. Prawdę mówiąc, byłam odrobinkę pod wpływem — smukła dłoń ze smukłym kieliszkiem — tylko gest, z którym podała mężczyźnie alkohol, smukłość wymienił na stanowczość. — Ostatnio sprawdzałam i to nadal legalne. Zanim zapyta — nie prowadzi pod wpływem, bo nie ma prawa jazdy. Nie ma prawa jazdy, bo prowadzenie pojazdów mechanicznych w szpilkach podobno legalne nie jest; a przecież taka grzeczna z niej ragazza. Kanapa nie była długa, ale bez trudu mieściła trzy osoby — pan Murphy po prostu zajął jej ulubione miejsce, więc próbowała usiąść bliżej. Gdyby się postarali, zdołaliby wcisnąć nóżkę kieliszka między uda. — To Oltrepò Pavese, signore. Dobrze robi — inna nóżka — równie smukła, ale cieplejsza i zakończona szpilką — uniosła się i założyła na swoją ukrytą pod czerwonym materiałem siostrę. Po raz pierwszy Toria pożałowała, że założyła kombinezon; w spódniczce efekt były ciekawszy. — Nie tylko on z aktualnie zebranych. |
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : projektantka magicznej mody
Daniel Murphy
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Praca agenta federalnego nie przypominała tej z filmów; szczególnie już takich pokroju Bonda, w których rozmowy z pięknymi kobietami, drogie garnitury i martini—mieszane—nie—wstrząśnięte, były codziennością. Ostatnia osoba, którą przesłuchiwał, miała cztery włosy na głowie, osiemdziesiąt trzy lata i średnią z tego w liczbie włosów w nozdrzach. Piękne właścicielki przybytków krawieckich i ich jędrne... riposty, nie były standardem w branży. Wyprowadziło go to chwilowo z rytmu i gdy starał się do niego wrócić, kieliszki zaczęły wybijać zupełnie inny rytm. — Nie przyszedłem pani aresztować — zapewnił ze zdrową dawką południowego akcentu. Kieliszek w dłoni wydawał się nieproporcjonalnie szykowny; aż sam zaczął odczuwać taniość własnego garnituru. — Często pije pani w pracy? Dowód A znajdował się w jego dłoni, B w jej. — Nie próbuję pani obrazić — dodał, pewien, że i tak to zrobił. — Jedynie ustalić, czy mieli farta, czy wiedzę o pani... zwyczajach. Trzymał kieliszek, ale z niego nie pił. To nie tak, że podejrzewał, że jest zatruty, ale wystarczyło już, że pani L'Orfevre (Paganini; nie zapominaj, że ona—), usiadła tak blisko, że gdyby się tylko na tym znał, potrafiłby rozpoznać jej perfumy po samym zapachu. Jakby wyczuwając niechęć gościa do poczęstunku, gospodyni zaczęła wyjaśniać zawartość szkła za pomocą włoskich słów, które nic mu nie mówiły i założeniem nogi na nogę, co z kolei mówiło mu dużo. Lucyferze, miej litość, pomyślał, wracając wzrokiem z jej kolana na twarz. — Czy— Bardzo próbował przemilczeć komentarz o tym, kto co tu robi dobrze i komu, ale pani L'Orfevre (Paganini; nazywaj ją Paganini, będzie łatwiej) zdawała się mieć talent do obrazowości. Aby uciszyć jeden z nich, napił się łyka wina (szampana?). — Czy ma pani teorię, czego mogli tu szukać? — on wiedział, czego nie szukali; federalnego i kuli w brzuchu. Mężczyzna nie pamięta, jak umarła jego siostra i Daniel nie potrafi zdecydować, czy była to z jego strony łaska, czy okrucieństwo. — Ma tu pani coś wartego zbrodni? Kolejny łyk; zmiana taktyki. Wyglądała na taką, co lubi marchewkę. — Wyłączając panią, oczywiście — lewy kącik ust sam się uniósł do góry, gdy mówił. Nazwijmy to południową grzecznością. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : LITTLE POPPY CREST
Zawód : NADZORUJĄCY AGENT SPECJALNY FBI (SSA); szeregowy w gwardii