First topic message reminder : Las stu szeptów Najbardziej mrożąca krew w żyłach część lasu skąpana w gęstej mgle, która nigdy nie opada. Stopy zapadają się w mchu. Gałęzie drzew - niezależnie od pory roku - to bezlistne kikuty wyglądające jak powyginane ludzkie kończyny. Krążą pogłoski, że w jego czeluściach zaginęło wielu turystów, w tym głównie dzieci i nikt do dziś nie został odnaleziony. Swoją nazwę zawdzięcza nietypowemu zjawisku - szeptom, choć sceptycy sądzą, że to nic innego jak symfonia wyjącego wiatru. Nie da się jednak nie zauważyć, że teren ten ma specyficzną akustykę - pogłos niesie się echem i brzęczy w uszach. Miejsce to jest owijane legendą. W pierwszej wersji Daniel Devall, biegle władający magią natury, przeklął ten las w ramach zemsty za wydziedziczenie i wszystko, co żyje w tym lesie, gnije od środka, więc szepty to skowyt zwierząt, które dokonały w nim żywota. Druga - znajduje się w nim zbiorowa mogiła rytualnych ofiar Fogartych, dlatego często można tam natknąć się na licha, a szepty to zawodzenie umarłych błagających o to, by ktoś w końcu wyświadczył im przysługę i pozwolił ich duszom zaznać spokoju. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Stwórca
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 4 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
- Jeszcze nikt nie umarł na ciekawość - rzucił, z falującym na ustach lekkim rozbawieniem. – Nie chcę być pierwszy do odstrzału. Zerknął wymownie na jej strzelbę. Zawsze w gotowości. Jak wydłużenie jej dłoni. Nie zawahałaby się nawet na moment. Wiedział o tym, a mimo to, zamiast dać mu do zrozumienia, gdzie jego miejsce, nawiązała z nim dialog. Jakby naprawdę chciała poznać odpowiedź. - Szczerze? - tak, chciał wiedzieć, co myślała. Chciał wedrzeć się do jej głowy, przeniknąć pod jej skórę, założyć jej buty i przez chwile się nią stać, ale to wykraczało poza jego kompetencje. Wtedy musiałby być duchem. – Myślę, że ego Gabriela wjechało windą do nieba i po prostu chce magii dla siebie. My to insekty, po których może deptać, ale z Lucyferem musi się liczyć. Już nie raz napsuł mu krwi. A teraz jak Eros z całym impetem wtargnął mu na chatę i pozabijał kilku bliższych znajomych, mur jego pewności siebie zaczął się kruszyć. Chyba nie muszę mówić Carterowi, ze wystraszone, ranne zwierzę, to zwierzę niebezpieczne? - Może i Gabriel nie oberwał fizycznie, ale mentalnie zapewne tak, a ból psychiczny był bardziej szkodliwy od fizycznego. Coś o tym wiedział. – Lilith jest gorsza. Chce ją odebrać. Cecil Fogarty było dopełnieniem wszystkiego. Dostrzegł to na jej twarzy, gdy przez chwile zamarła bez ruchu, jakby właśnie najgorszy koszmar, jaki kształtował się pod jej powiekami, się ziścił. Uwierzyła? A może uznała to za mało zabawny żart? Co teraz myślała? Trudno wywnioskować. Dostrzegł jedynie, jak na tafli jej czoła pojawiła się zmarszczka. Na pewno nie była zachwycona. Co jest, Carter?, sarknął w myślach. Boisz się, ze wbije ci nóż w plecy, jak sto lat temu Kręgowi moja rodzina? - Athame tez? - zapytał, po chwili namysłu- ani za szybko, ani za wolno, by Carter nie zwęszyła postępu, choć obecnie nie knuł żadnej intrygi; szare komórki współpracowały ze zdrowym rozsądkiem, a pompowana do jego krwiobiegu adrenalina na z ciekawością. – Uznam, ze tym akcentem przechodźmy płynnie na ty. Co się teraz stanie? Zawsze lubił balansować na krawędzi ryzyka. Podał Judith komplet dwóch noży - jeden był wyjątkowo cenny, pochodził z rodzinnej kolekcji. Dostał go od Diora, po tym jak- Nie, sentymenty w tym momencie był zbędnym luksusem, który odbierał mu dostęp do racjonalnego myślenia. Po chwili zawahania oddał jej też athame. - Zaopiekuj się nim, jak własnym dzieckiem - przekazał jej swój drogocenny dobytek; w tym momencie pentkal był dużo więcej wart. – Swoją drogą - czy to dobry moment, by wspominać dawne czasy? Z drugiej strony lepszego nie będzie. – Kevin Carter, kojarzysz? Chodziliśmy do jednej klasy w szkółce kościelnej. Nie wiedział ,co ich tam spotka. Może to ostatni moment, by powymieniać się z nią uprzejmościami. Nadal ją nie rozgryzł. To go gnębiło i jednocześnie intrygowało. Poniekąd, dlatego za nią poszedł. Poniekąd dlatego nadal tu stał. Jakby zapomniał co to instynkt samozachowawczy. - Avisceleritas- zabezpieczył się na wszelki wypadek, gdyby Carter chciała wywinąć mu jakiś numer. Sama tez mamrotało pod nosem, jakieś zaklęcie, a jego inkantacja była Fogarty'emu zupełnie obca. Przecież nie zapyta - co tam mamroczesz? Na pewno odpowiedziałaby szczerze, z ręką na sercu. – Vitae fortitudo - dorzucił do pakietu, myśląc o stękającym kilka pięter niżej koleżce. Nie zmówił modlitwy do Lilith. Była na nie głucha, a on niezbyt zdeterminowany, by znowu usłyszeć wymowną ciszę. Avisceleritas (st 40), 20+20 Vitae fortitude (st 65), k100+20 |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Stwórca
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 9 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
— Znam co najmniej kilka osób, które zdechły przez ciekawość. Ciekawość to cecha dzieciaków – dzieciaki należy pilnować. Ciekawość to cecha dzieciaków, bo jeszcze nie mają wystarczającej wiedzy o świecie, żeby nie podążać ślepo za niebezpieczeństwem. Ten tutaj jest albo pojebany, albo głupi, albo zdziecinniały. Stawiam po prostu na szaleństwo, słysząc, że płynie w nim krew Fogartych. Chociaż najwidoczniej nawet szaleniec może mieć coś sensownego do powiedzenia. Marszczę brwi, nieznacznie mrużę oczy, przypatrując mu się, kiedy dzieli się ze mną własnym spostrzeżeniem i, kurwa, też może mieć rację. To nawet nie brzmi nielogicznie, a całkiem prawdopodobnie. Gabriel jest wkurwiony i chce nas wszystkich pozabijać – tego akurat dowiedziałam się już od Erosa. Być może jeszcze nie wie, że Surtr dołączył do Lucyfera i stanie po jego stronie, kiedy będzie na dobre pozbywał się Gabriela. Ale to tylko kwestia czasu. Kwestia czasu, bo Gabriel nie zostawi nas w spokoju – a im lepiej się zabezpieczymy, tym lepiej dla nas. Jak jednak zabezpieczyć się przed istotami kilkukrotnie potężniejszymi od nas? Rytuały Frejra niemal mnie wykończyły. Mogły też pozabijać Sebastiana, Imani i Franka. Tylko ten skurwiel, heretyk, Astaroth przeszedł praktycznie stopą nietkniętą, przynajmniej do momentu, aż go Piekło nie pochłonęło. I dobrze, niech teraz tłumaczy się Lucyferowi. — Lilith chce odebrać magię? – to trafia do mnie o wiele mocniej niż powiedziane wcześniej Lilith jest gorsza. Jeśli tak – w takim razie dlaczego zgromadziła wokół siebie aż tylu zwolenników? Jeśli tak… właściwie dlaczego ten chłopak właśnie podawał mi ją na tacy? Chciał ją zdradzić, czy właśnie sobie ze mną igrał? — Mocne słowa jak na kogoś, kto miesiąc temu podburzał tłum podczas mszy. Jeśli myślał, że zapomnę – nie zapomniałam. Słyszałam dokładnie to, co działo się za moimi plecami, kiedy wdał się w rozmowę z mężczyzną, którego przechwyciłam dosłownie na wylocie, tuż przy drzwiach kościoła. I bardzo dobrze się stało, jeszcze w domu Lucyfera byłoby więcej burd niż się zrobiło. To nie jedyny powód, dla którego mu nie ufam. Powiązanie z Lilith, raz. Narzekanie na nią, dwa. Podburzanie ludzi, trzy. Nazwisko Fogarty, cztery. Mam wymieniać dalej? — Też. Trochę jestem zdziwiona, że robi to bez słowa zbulwersowana. Jestem też zdziwiona, że miał przy sobie dwa noże i athame. Na cholerę? Nawet ja tyle nie noszę. No cóż, przechwytuję wszystkie ostrza dla własnego bezpieczeństwa, chociaż najchętniej odebrałabym mu pentakl. To jednak sprawi, że cokolwiek tam zastaniemy, on będzie bezbronny, a ja będę musiała dbać dodatkowo o jego dupę. Więc niech ma ten minimalny cień zaufania – jeśli to spierdoli, pożegna się z czymś więcej niż tylko athame czy pentakl. — Mam Ci zaufać, bo siedziałeś w jednej klasie z moim synem? – z głosu bije niedowierzanie, z kolei ja notuję sobie w głowie wiek gnojka: dwadzieścia trzy lata. Takie młode dzieciaki, a tak się rwą do walki. Przecież po stronie Lilith jest też córka Sebastiana. Ile ona może mieć lat? Nie więcej niż trzydzieści. — Idziesz za mną i nie robisz głupich ruchów – krótka, jasna instrukcja. Odwracam się od niego, może to mój błąd, po czym stąpam ostrożnie po niewidocznej ścieżce. – Reflex – mamroczę pod nosem, bo przezorny zawsze ubezpieczony. – Uberrimafides – bo wolę wiedzieć, jeśli coś mi będzie chciało odgryźć dupę. – Celermentis – recytuję dalej z pamięci, bo większa uważność jest zawsze w cenie. Krok po kroku, krok po kroku, powoli, zmierzam w głąb króliczej nory, cokolwiek tam na mnie czeka. Wykorzystuję 3 akcję z okazji ostatniego Celermentis. #1 Reflex | 93 + 30 = 123 > 90 | zaklęcie udane #2 Uberrimafides | 84 + 30 = 114 > 30 | zaklęcie udane #3 Celermentis | st. 65 | magia odpychania: 30 Idę w dół jaskini |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Stwórca
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 13 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
Cecilowy strach pobudzał w nim pierwotny instynkt przetrwania - nie chciał ginac za coś, co straciło dla niego znaczenie, ale jednocześnie nie szukał zrozumienia tam, gdzie go nie znajdzie. Judith Cater była jedynie przystankiem do spełnienia własnych ambicji. Ideologie upadały jak mury skruszone zębem czasu, za to płynąca w nich magia powinna być wieczna. - Lilith chce zrobić coś, co kłóci się nawet z moim światopoglądem - a jak pewnie nie trudno się domyśleć był spaczony, przeplatany ostracyzmem, szeptami, nienawistnymi spojrzeniami, jednak jego cień łatwo było mu ukryć i wyciszyć swoja obecność. Stać się niewidzialny. Po prostu zniknąć z oczu, rozpłynąć się we mgle złudzeń. Trzymał tego asa w rękawie na czarną godzinę. - Podburzał? - udał zaskoczenie. – Skoro prawdę nazywasz propagandą, jak nazwiesz kłamstwo? Usłyszał kiedyś, że prawda sama się obroni, ale wersji prawd było wiele, a każda zależna od punktu widzenia. Jesteś gorliwą wyznawczynią, Lucyfera, Carter, wiec pewnie patrzysz na kapłanów, jak ciele w malowane wrota, ale nic nie jest czarno-białe, mruknął posępnie w myślach. Czy widziała co tak naprawdę wydarzyło się na Placu Aradii? Wiedziała o gigantycznych orłach? O ludziach, którzy płonęli jak pochodnie? Czy wierzyła w to, co usiłował wcisnąć im Piekielnik? Nie, nawet tą swoją całą ślepą wiarą powierzoną Lucyferowi, nie mogła być aż taka głupia i nawina. - Byłem tam. Widziałem to, co widziałem. A był tu spanikowany tłum tłoczący się przy zaryglowaną kościelną bramę i kapłani uciekający do katakumb. Chciał, by pamiętała - jak zetknął ze sobą ich spojrzenia, jak uśmiechnął się kącikiem warg, jakby rzucał jej wyzwanie. Nie mial zamiaru wówczas ulegać agresji. Szermierka słowna, na którą wtedy się zdecydował, był jednym pojedynkiem, w jakich chciał się uwikłać w przestrzeni pełnym Gwardzistów. Lżejszy o dwa noże i athame, patrzył, jak znikały mu z oczu, zasilając zestaw małego odkrywcy należący do Carter. Wypełniło go irracjonalne przeczucie, ze jej w rękach były bezpieczniejsze niż w jego własnych. Czasem przygrywał z odzywającym się w w nimi pokusami, a tętniący pod jej skórą puls, zwłaszcza na tętnicy szyjnej, mógłby się do niej zaliczyć. W kolejnych słowach ujawniła mu mały, w tym momencie mało istotny fragment swojego życiorysu. Jej syn. A wiec Kevin był jej synem. - Kto mówi o zaufaniu? Nie potrafiłabyś mi zaufać, choćby nie wiem, co. Gdyby nawet wyszarpał się ze szponów śmierci, przypisałabyś mi do tego heroizmu złe intencje, bo w końcu oddaliłbym w czasie twoje spotkanie z Lucyferem. Miała wiele powodów, by mu nie ufać - sam wcisnął jej te argumenty do ręki. Nie mógł z tym nawet polemizować. Natomiast mógł stoczyć się z nią na samą dno i sprawdzić, jakie śpi tam licho. Ta opcja wydawała mu się dużo bardziej atrakcyjna niż powrót z pustym rękami. Miał już do tego poczucia pustki, bezsilności wspinającej się po strzeblach żeber. - Bądź ostrożna - ostrzegł ją, gdy zaczęła spacer w dół. Chwilę później do niej dołączył. – Ten, co jest na dole, czegoś szuka. W najlepszym wypadku może uznać nas za złodziei, w najgorszym - za posiłek. Spróbował znowu. Ciche Vitae fortitudo opuściło jego usta, a zaraz po nim wcześniej pomocne Absolutaudite. Vitae fortitude (st 65), k100+20 Absolutaudite (st 35), k100+20 Idę za Judith. Jestem jej cieniem. |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Stwórca
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 8, 40 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Wasze kroki ostrożnie badały przeźroczysty most i z sukcesem prowadziły was w samo serce jaskini. Schodziliście powoli, mając pełną kontrolę nad tym, by żadna ze stóp nie natrafiła na morderczą nicość i tak też doszliście do widocznej z góry półki skalnej. Z niej mieliście już lepszy widok na tego kogoś, kto szukał i znaleźć nie mógł, ale jeszcze zanim go zobaczyliście, zmysły Judith zaatakował silny niepokój. Ostrzeżenie dane przez zaklęcie mogło zmieszać się z przytłaczającą atmosferą osiadłą na dnie skalnego wyłomu. Cokolwiek tam było, chciało was odstraszyć, zmuszając was do ponownego starcia z własną wytrzymałością. Co mu z tego przyszło? Niewiele, zaszliście już zbyt daleko i wreszcie jak na dłoni widzieliście starszego mężczyznę poruszającego się na kolanach i rozglądającego się za czymś ewidentnie niezbędnym. Lśnienie widoczne na jego policzkach mogło być zarówno zmęczeniem i klejącym się do ciała potem, jak i strużkami łez wyduszanych z ciała, gdy opanowała go panika. Nie wyglądał wam na kogoś, kto miał wszystkie klepki na swoim miejscu. Nie wiedzieliście, czego szuka, ale on najwidoczniej widział coś więcej, niż wy. Jego palce zaciskały się na czymś niedostępnym dla waszych zmysłów i gdy unosił nicość pod sam nos, zaraz zrezygnowany ją odkładał. – Zgubiłem, zgubiłem, zawiodłem… – jęczał, a gdy przesunął się dalej, pozostawił na chłodnym kamieniu ślady krwi ze zdartych od pełzania kolan. Nawet na was nie spojrzał, gdy wasze sylwetki powoli wynurzały się z półmroku i o ile nie było to szczególnie zaskakujące dla Cecila, mogło dziwić Judith. Im głębiej schodziliście, tym dostrzegaliście więcej postaci. Każda z nich wyglądała bardzo mizernie, jak gdyby od kilku dni nie włożyła niczego do ust, a ich ubrania były w opłakanym stanie. Skojarzenie ich z bezdomnymi byłoby bardzo trafne, gdyby nie znajdowali się na samym dnie niepokojącej jaskini. Chyba że założyli tu jakiś specyficzny rodzaj squatu? Dno jaskini było porażająco symetryczne, jak gdyby nie wytworzyła jej sama natura, a coś jeszcze, co pozostawało dla was nieuchwytne, choć wyczuwalne. Prowadziła was naprzód jak po nitce do kłębka, znikając w otworze wyłupanym w skalnej ścianie – małym otworze, trochę zbyt małym dla zachowania komfortu przejścia. Na drodze do tunelu było kilkanaście zmizerowanych osób, czepiających się uparcie czegoś, czego nie mogliście zobaczyć. Poruszali się nieustannie, jak gdyby tworzyli specyficzne gniazdo węży. Nikt na was nie patrzył, nie groził wam ani bronią, ani czarem, a jednak zmysły Judith wyjątkowo wyraźnie ostrzegały – to miejsce nie jest bezpieczne. W związku z dalszym eksplorowaniem przez was jaskini rzućcie proszę kością k100 na SW. Jeżeli uzyskany wynik nie przekroczy progu 80, otrzymujecie ujemny modyfikator do wszystkich rzutów kością w tym wątku wynoszący 5. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Unoszę znacząco brwi. — Co jest tak strasznego, że wykracza nawet poza moralność Fogarty’ego? Fogarty w ogóle mają jakąś moralność? Po tym, co pokazała w historia, to chyba nie za wielką. Może wobec siebie samych, choć i z tym mam wątpliwości. Tym razem brwi marszczę, słysząc, że miałaby to być prawda. Jaka niby prawda? Cóż – echa wydarzeń z lutego dochodzą do mnie bardzo powoli z różnych zakątków Saint Fall. Najpierw nietypowy tunel, w którym zatrzymał się czas, teraz tłuszcza tłocząca się i dobijająca do Kościoła i kapłani, którzy w popłochu uciekali do katakumb. Czy mogę ich za to winić? Nie. Kapłani mają nieść słowo Lucyfera, nie zabawiać się w mężów miłosierdzia, otwierać wrota kościoła i spraszać przestraszonych ludzi. Mogą ich pocieszać, ale ich bronią jest słowo, nie pięść, nie broń palna i nie siła. — Wyście wszyscy się wczoraj urodzili? – pytam z częściowo z poirytowaniem, częściowo z pobłażaniem. – Kapłani studiują Księgę Bestii i głoszą słowa Lucyfera. Nie zabawiają się w krucjaty czy innych walczących mnichów, jeszcze tego brakuje, żeby wykładali im na studiach, filmów się naoglądali – prycham z niedowierzaniem, kręcąc głową. – Kapłani sami potrzebują ochrony, dlatego mają Czarną Gwardię. – Że też muszę wszystkim gówniarzom tłumaczyć, jak działa świat. A podobno już odchowałam własne dzieci. – Jak masz kogoś winić, to się uwieś na Czarnej Gwardii, bo ona powinna wyjść z Kazamaty i się martwić bezpieczeństwem czarowników. Nie było mnie wtedy w Deadberry. Co się wtedy działo? Dlaczego nikogo nie było, dlaczego nikt nie przyszedł i nie pomógł? Przecież musieli wiedzieć, co się dzieje, a niebezpieczeństwo jest wpisane w ryzyko zawodowe. Co się tam wtedy odpierdoliło? Gdzie był Sebastian, skoro myślałam, że siedział w Kazamacie? On pierwszy by się wyrwał, najpierw żeby pomóc kapłanom, potem żeby pomóc reszcie. Odpuszczam kolejne słowa, na jeszcze następne unoszę brew, bo gryzie mi się ten brak zaufania z bądź ostrożna. Bo co, bo żywa tarcza Ci zdechnie i będziesz musiał sam sobie z tym wszystkim poradzić? Bo się poślizgnę i już nie wrócisz na górę? A, jebać. Odwracam głowę, szczęśliwsza i pewniejsza o dwa zaklęcia, choć prawdziwie cieszyć się mogę tylko z jednego, które zapewni mi bezpieczeństwo. Uberrimaides odezwało się od razu i nie poczułam się z tego powodu ani odrobinę lepiej. Schodząc w dół, rzuca mi się w oczy starzec poruszający się na kolanach, szukający czegoś, ledwie na skraju swojej wytrzymałości mentalnej. Mrużę oczy, próbując dostrzec, co unosi do góry, ale tego nie widzę. Czy to iluzja, czy naprawdę postradał zmysły? — Quidhic – mamroczę cicho z nadzieją, że jego szaleństwo nie przejdzie na mnie i będę mogła dostrzec to, co takiego on widzi. To jednak wcale nie jest koniec. Gdy przeszliśmy dalej, przed oczami widziałam dokładnie zarys jaskini, która w żaden sposób nie powinna przybrać takiego kształtu, gdyby była stworzona przez naturę – a jednak żywo przywodziła mi na myśl tę grotę, w której utknęłam z Cabotem, pod butem Frejra. Oddech zatrzymuje się na parę chwil, gdy znów mam przed oczami brak wyjścia i misę. I krew. I ciemność… I żal, że już nigdy… To nie to samo. Nie jesteś tam, staram się przywołać do porządku. To, co się tu dzieje, jest zgoła inne. To, co się tutaj dzieje, jest… niewytłumaczalne. Gromadzący się ludzie, wszyscy szukający czegoś w skupieniu, wygłodzeni i wychudzeni – wyglądają wciąż jeszcze na żywych. Nie widzą nas, a ja staram się nie zwracać ich uwagi, bo to, co zwróciło moją, to dalsza szczelina wiodąca… w nieznane. Dlatego podchodzę tam i ostrożnie, czujnie, staram się przyjrzeć temu, co może znaleźć się po drugiej stronie przejścia i czy dam radę przecisnąć się tam dalej. Oraz – czy nie jest to pułapka. Czy ci ludzie się na nas rzucą, jeśli podejdziemy za blisko? Siła woli: 8 + 20 = bardzo słabiutko #1 Quidhic | st. 60 | magia odpychania: +30 | sw: -5 #2 percepcja |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Stwórca
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 17, 36 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
A więc miała równie niskie horyzonty, co osiemdziesiąt procent populacji. Uśmiechnął się w duchu - nieco triumfalnie, nieco pobłażliwe. - Nawet Fogarty'ego czasem dopadają wyrzuty sumienia - rzucił enigmatycznie w ramach odpowiedzi, bo nie mógł przecież od razu zagrać w otwarte karty; pozbawić jej dreszczyku emocji. Jej słowa były jak natrętny komar, który włamał się do sypialni i brzęczał nad uchem przez całą noc. Słyszał je - każde z osobna - odbijające się od ścian czaszki. Był pod wrażeniem tej naiwnej wiary w instytucje, która sukcesywnie doprowadzała ich społeczeństwo do ruiny i trochę jej tego zazdrościł. - Nie obchodzi mnie zakres ich obowiązków. Ponoć w Kościele każdy znajdzie otuchę i schronienie. Karmią nas tymi słowami, a potem zwyczajnie świecie barykadują się w miejscu, gdzie ludzie zawierzają swoje nadzieje Trójcy - prychnął cicho, choć irytacja wybrzmiewająca z jego słowa była atrapa wypełniających go emocji; złość już dawno go opuściła; nie wierzył w instytucje, która stał na straży magicznego prawa, zbyt wiele razy zawodził, zbyt wiele razy rzucała obywatelom kłody pod nogi. - Odbierając ludziom nadzieje, sprawiają, że zaczynają szukać jej gdzie indziej. - Wiedział co mówił. Lilith mu ją odebrała. - Nad miastem unosi sie strach. Na pewno to wiesz. Jest tak gęsty, jak mgła nad Cripple Rock. Milcząca postawa Gwardii jedynie go potęguje. Był pewien jednego - gwardia na piedestale stawiała Kościół i Krąg. Dobro obywali było na szarym końcu tej wyliczanki. Szedł za nią, krok za krokiem. Bądź ostrożna nie było tylko ostrzeżeniem, ale tez przypomnieniem. On mógł się okazać dla niej równie niebezpieczny, co kłębiąca się ciemności niewiadoma. Myślał tak do czasu, aż nie zawędrowali niżej, a ich oczom ukazał się najpierw szokujący szczęścia mężczyzna, a potem cała reszta. Co to kurwa ma być? Klub anonimowy bezdomnych? Uboga wersja czyścica? Potępione dusze oczekujące odkupienia? Pokutujący za swoje grzechy grzeszników? Osobliwy forma pustostanu? Zgromadzenie bezdomnych? Nie mogli sobie gdzie indziej urządzi noclegu, meliny? Kto urządzałby sobie kwaterę kilka metrów pod ziemią? Carter, nasze miejsce jest wśród nich, w pieprzonej mogile spoconych ludzkich ciał. - Co tu się- Odpierdala, zostało w przełyku. Przełknął ślinę, łapiąc łapczywie oddech, choć oddychanie w tym miejscu było ryzykowane. Wydawało mu się, ze powietrzu unosi się zapach potu, uryny, wymiocin. - Bakterie pokochały te miejsce - mruknął pod nosem. Judith szła przed nim - szczęście w nieszczęściu. Poświeci ją, jeśli będzie musiał. Rzuci ją bezdomnym na pożarcie. Otoczył spojrzeniem mężczyznę, która najwidoczniej rozstał się ze swoimi zmysłami i szorował kolanami o ostre krawędzi wystający kamieni, raniąc jeszcze głębiej skóry. Po jego potępieńczym marszu pozostawały smugi krwi. Co tu się działo, nie mieściło mu się w głowie. Na dnie jaskini tłoczyli się ludzie - zmarnowani, wygłodniali, skóra naciągnięta na stelaż kości. Potoczył po nich spojrzeniem. Doszukiwał się w ich twarzach znajomych rysów. Skoncentrował się na otoczeniu, szukając w konsekracji w oparcia, w celu rozpoznania, czy w najbliższej okolicy został rzucony rytuał. Siła woli (st 80), 90 + 15 Percepcja, k100 + 15 Wypatruję rytuału ( st 60), 100 + 15 Ostatnio zmieniony przez Cecil Fogarty dnia Pon Lis 25, 2024 10:15 pm, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : za zgodą mg zalinkowalam rzut) |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Stwórca
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 99, 85 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Zeszliście na sam dół, ale nikt nie rzucił się na was ani z łapami, ani z zaklęciem na ustach. Ludzie jak chodzili w kółko, tak dalej kręcili się po jaskini, zaś człowiek podnoszący coś z ziemi był tak zaaferowany, że nawet nie zwrócił na was uwagi. Zapach unoszący się w powietrzu rzeczywiście był specyficzny, ale nie na tyle, abyście mogli z pełnym przekonaniem stwierdzić, że osoby przebywające w jaskini siedzą tutaj i kiszą się we własnym sosie. Wydawało się, że przynajmniej częściowo dociera tutaj odrobina świeżego powietrza. Tylko skąd? Jedyną podejrzaną musiała być ta ciemna dziura w ścianie, ku której kierowała się Judith. Zarówno zaklęcie, jak i percepcja spłatały jej figla i to, co znajdowało się wewnątrz i za przejściem pozostawało całkowicie niewidoczne. Ta jedyna skuteczna obserwacja naprowadzać was mogła wyłącznie na szczątkową wskazówkę – tunel musiał być głębszy, niż sięgający ledwie na kilka kroków. O wiele więcej szczęścia miał Cecil, który to natychmiast mógł zwrócić uwagę na fakt, iż twarze mijanych osób rzeczywiście wydawały się znajome. Dopasowanie ich do konkretnego miejsca, z którego mógł powziąć tę informację, nie zajęłoby mu zbyt wiele czasu – byli to ci sami ludzie, którzy przez ostatnie tygodnie uśmiechali się z do czytelników z okładek okolicznych gazet. Zaginieni bez śladu. W pozostałym zakresie obserwacja nie sugerowała niczego więcej. Powietrze pozostawało przepełnione magią, lecz dodatkowa obserwacja nie powiedziała Cecilowi więcej, niż już wiedział. Wyglądało to tak, jakby ta osobliwa natura magii w żaden sposób nie pozostawała skorelowana z potencjalnym rytuałem. A dziura w ścianie czekała i Judith mogła zwrócić uwagę na delikatny chłód bijący z wnętrza skały i nieuchwytny na pierwszy rzut oka ruch. Równie dobrze to mógł być ruch samego powietrza, sugerujący, że po drugiej stronie coś na nich tam czeka. W tej chwili niemożliwe było dla gwardzistki dostrzeżenie tego, czy aby na pewno nie było to kolejne oszustwo tajemniczej jaskini. Mimo to zarówno Judith jak i Cecil z uwagi na zbliżenie się do skalnej ściany mogli dostrzec, że podróż w głąb otworu nie będzie szczególnie wygodna i trzeba będzie podróżować w częściowym przysiadzie, bądź na czworaka. Ponówcie rzuty na SW. Próg pozostaje niezmienny (80). Ewentualne ujemne modyfikatory sumujecie z poprzednim rzutem. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Nie chce mi się grać w jego podchody. Nie zamierzam dawać się wciągać w jakieś chore gierki i potyczki słowne przez dzieciaka, który sam nie wie, czego w życiu chce. Albo Kościołem gardzi i jest z Lilith, albo gardzi Lilith, nie ma, kurwa, obu na raz. — Jak tak słucham to strasznie przykre to Twoje życie. Bez wiary, wartości i sacrum. Ani nie jest lojalny Lucyferowi, ani nie jest lojalny Lilith. Na Kościół psioczy, bo ludzie popełnili błąd. Na Lilith psioczy, bo mu się nie podoba, cokolwiek ona tam chce zrobić. Biedne dziecko. Żal mi go. Poniekąd. Potyczki słowne zostawiam za sobą, bo przed sobą mam o wiele gorsze rzeczy. Ludzi, z których zostaje już praktycznie sama skóra i kości, miotających się po jaskini niczym obłąkani. Może wcale nie jestem daleko od prawdy – może tak właśnie jest? Może zwariowali, ale jednocześnie coś ich tutaj przyciąga. Może zwariowali i ktoś ich tutaj trzyma. Kurwa, jak tylko się nie obejrzeć, i tak dupa z tyłu. Nie odpowiedziała mi ani magia, ani wzrok. Widziałam tam tylko ciemność i coś, co pierwotnie zignorowałam. Jakby… ruch? Coś tam musi być. Czuję to po chłodnym upływie powietrza, którego szukałam tamtego dnia, w pułapce Frejra. Wtedy go nie było – teraz czułam go wyraźnie. Teraz są tylko dwie drogi. Albo wstecz, albo naprzód. Ponieważ jestem kim jestem, nie cofam się. Nie musiałabym spisać raportu – ale nie odpuszczę teraz, gdy coś się miota po moim lesie i jest zagrożeniem dla innych ludzi. Skądś oni wszyscy się wzięli. Ojcze, w Twe ręce powierzam swoją duszę, krótka modlitwa płynie w myślach, gdy przełykam ślinę, po raz ostatni szepcząc: — Quidhic. A potem zniżam się, żeby wskoczyć w kolejną otchłań i przeczołgać się na drugą stronę nieznanego, starając się być tym samym tak cicho, jak tylko będę potrafiła. Żarty się skończyły. Nie jest tu bezpiecznie, a może być jeszcze gorzej. Siła woli: 45 + 20 - 5 = 60 #1 | Quidhic | st. 60 | magia odpychania: +30 - 10 #2 przechodzę przez dziurę Ostatnio zmieniony przez Judith Carter dnia Pon Gru 02, 2024 10:47 pm, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : za zgodą MG) |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Stwórca
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 9 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty