First topic message reminder : KAWIARNIA „CHERRY POP” Chociaż lokal ma już blisko 30 lat, wydaje się utrzymany nie tylko w najlepszym porządku, ale także czuć z niego powiew świeżości. Charakterystyczna, utrzymana w stylu lat 50. kawiarnia z podłogą w czarno-białą kratę i jaskrawo turkusowymi siedziskami, jest chętnie odwiedzana przez miejscową młodzież. To miejsce idealne do wspólnych wyjść. Można kupić tutaj własnoręcznie pieczone przez właścicielkę ciasto oraz domowy sorbet, jednak nie uświadczy się nigdy tego kultowego o smaku wiśni, co kelnerka kwituje stwierdzeniem, że "wyszedł". Na każdym stoliku stoją różnokolorowe serwetki, a ściany przyozdobione są plakatami. Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Czw Lip 20, 2023 9:07 pm, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Być może — zaledwie być może; kim był, żeby analizować, osądzać i sięgać po stereotypy? — Francesca Paganini przypominała brata bardziej, niż sugerowało łagodne usposobienie i wzrok, za którym przez ostatni kwadrans Perseus nie dostrzegł niczego, poza równymi porcjami życzliwości i lekkiego onieśmielenia. Valerio pewnie też nie zgodziłby się z przydatnością łyżeczki do herbaty w procesie trepanacji czaszki; zamiast naukowego wyjaśnienia, posłużyłby się doświadczeniem empirycznym. Zielona herbatka — na uspokojenie — którą przyniosła kelnerka, nagle przestała być złym pomysłem. Sięgnięcie po filiżankę, zanim wystygła zawartość, zdecydowanie nim była. Naczynie drgnęło tuż przy linii ust, gdy Francesca wspomniała o pracowni jubilerskiej, o znajomym profesjonaliście, o gotowości niesienia pomocy nie tylko w świetle rozpylanym przez kogut ambulansu, ale tak po prostu — bo mogła. Bo chciała. Bo ludzka natura, wbrew temu, co próbował wmówić im świat, nie była doszczętnie zepsuta. — Kojarzę szyld, ale— W drodze na Staromiejską na pewni niejednokrotnie mijał pracownię jubilerską; raz zatrzymał się przy witrynie jednej z nich, naiwnie przekonany, że będzie stać go na broszkę dla Winnie. Była ładna, w kształcie żuczka — równie ładnie kosztowała, nakłaniając Perseusa do przyspieszenia kroku i nieoglądania się za siebie. Przeszłość to gęsta pajęczyna zdarzeń; wprawienie w drganie osamotnionej nici niesie się echem — prosto w mgły niesprecyzowanej przyszłości. — To zbyt wiele, Frankie. Nie mogę cię prosić o przysługę, skoro nie wywiązałem się z własnej — wzrok mimowolnie powrócił do złożonego na krześle plecaka; wahanie za taflą błękitnego spojrzenia było wyraziste i z każdą sekundą narastało. — Gdybyś jednak— Ciężkie przełknięcie śliny udrożniło drogę dla słów. — Zapytała, czy akceptuje uczniów, koniecznie wywiedz się o cenę. Mam trochę oszczędności, mógłbym wyłuskać dolary albo zakląć dla niego demona, albo zatrzasnąć czar w pentaklu, albo— Rytuały magii powstania pewnie znał lepiej od Perseusa; jedna waluta wypadła z portfela, zanim z ust wyrwał ją moment nadziei, że po długim pasmie niepowodzeń los wreszcie uśmiechnął się ze zrozumieniem. — Znajdę sposób, żeby zapłacić. Tylko nie zadawaj sobie dodatkowego trudu, dobrze? Może będzie musiał pożyczyć sumkę od Orestesa — cokolwiek, by wprawić się w poczucie, że szansa została należycie wykorzystana. Przestygła herbata nie groziła oparzeniem ust; ostrożny łyk to zbyt mało, by uspokoić rozszalałe serce, ale w sam raz, aby zmusić usta do milczenia. Francesca opowiadała o zainteresowaniach — Percy aktywnie słuchał, za każdym słowem ukrywając kiwnięcie głową, uśmiech albo zaskoczenie, które prędko rozpierzchało się pod świeżą falą krystalicznie szczerego zainteresowania. Ludzie to genialne istoty; nigdy nie przestaną go zaskakiwać. — Paganini. Naturalnie, że masz talent do skrzypiec — i gotowania; i pewnie kilku śródziemnomorskich cech, które przez tysiąclecia nieświadomie kultywowali ich przodkowie. Może też — zupełnie, jak on — lubiła drzemać w słońcu w wyjątkowo upalne, letnie dni. W Maine nie było ich wiele; tym ważniejsze, by korzystać z każdego, który sprezentował im czas. — Marvel? — brwi wystrzeliły w górę; filiżanka, na szczęście, wybrała przeciwny kierunek — odstawiona na spodek, przestała stwarzać zagrożenie dla Perseusa i każdego klienta w kawiarni, który miał nieszczęście usiąść w zasięgu lotu porcelany. — Spider—Man jest najlepszy. Czytałaś nowy zeszyt? To byłoby na tyle, jeśli chodzi o dominację Wolverine'a. |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Francesca Paganini
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
Złożyła propozycję i, zaraz potem, zaczęła Percy’ego studiować jak ciekawy okaz owada. Wraz z jej słowami mimika Perseusa zaczęła robić dziwne rzeczy, a jego tęczówki jakby zaczęły zmieniać kolory. Wraz z jej słowami filiżanka w dłoni Greka zachybotała się a wzrok umknął w kierunku plecaka. Wraz z jej słowami– Widziała wahanie. Pierwszy opór, drugą – nieśmiało raczkującą nadzieję. Wygrała ta druga i choć Percy mówił coś jeszcze o pytaniu o cenę, o tym, jak mógłby rozliczyć się sam – to Frankie już nie słuchała. To znaczy, słowa wciąż do niej docierały, tylko że teraz, w tej chwili, to nie było ważne. Nie dla niej. Bo Francesca, w przeciwieństwie do Perseusa, pieniędzmi nie musiała przejmować się nigdy i brak zielonych nigdy nie był problemem, z którym nie potrafiłaby sobie poradzić. - W porządku – zgodziła się bez wahania, jednocześnie wiedząc, że porozmawianie z Javierem to żaden trud, podobnie jak trudem nie było przedstawienie Percy’ego w odpowiednio jasnych kolorach – i uregulowanie przynajmniej części rachunku, żeby tylko Zafeiriou nie musiał zaciągać długów, z którymi nie mógłby sobie potem poradzić. Bo to oczywiste, że Frankie rozumowała w ten sposób – oczywiście, że oczyma wyobraźni widziała już wierzycieli nachodzących sympatycznego Greka, widziała krew, podbite oczy, przestrzelone kolana. Była przecież Paganini, jej rodzina robiła takie rzeczy. Valerio psuł, ona naprawiała. Tak to z grubsza działało. Kołysząc stopą pod stołem, słuchała potem o zainteresowaniach Percy’ego – i mówiła o swoich. Początkowo odrobinę skrępowana – nie nawykła do chwalenia się tym, co robi poza szpitalem czy uczelnią – w którejś chwili przestała uciekać wzrokiem, za to znów uśmiechnęła się szerzej, z zainteresowaniem obserwując kolejny kalejdoskop emocji na policzkach Zafeiriou. - Talent to może być trochę duże słowo – roześmiała się. – Jeszcze nie tak dawno temu katowałam braci swoimi próbami. – Tak było, wszak nikt nie rodził się uzdolniony. Teraz Frankie niczyich uszu już nie kaleczyła, a spod jej smyczka dźwięki płynęły raczej ujmujące, wciąż jednak sama Paganini nie powiedziałaby, że jest w tej dziedzinie jakaś wybitnie zdolna. To jednak nie miało znaczenia. Ważniejsze było to, że grę na skrzypcach zwyczajnie lubiła – że odpoczywała przy niej i uśmiechała się szerzej. O słońcu nie mówili, ale gdyby to zrobili, Frankie musiałaby przyznać, że istotnie lubi – wylegiwać się jak kot w plamie światła; rozciągać leniwie na leżaku przy basenie, albo po prostu na kocu rozpostartym na trawie w przydomowym ogródku czy okolicznym lesie. Marvel padł na podatny grunt, pierwszy entuzjazm Franceski szybko jednak przegrał rywalizację z niedowierzaniem. - Nie jest – palnęła bez zastanowienia, spoglądając na Percy’ego szeroko otwartymi oczami. – Spider–Man. Nie może być najlepszy, przecież to– I tak właśnie, moi drodzy, rozpoczęła się dyskusja rumieniąca policzki, krzesząca iskry w spojrzeniu, wywlekająca na wierzch te stereotypowe, włoskie tendencje do gestykulowania. Pół godziny, mówił jeszcze przed chwilą Percy i pół godziny te minęło teraz jak z bicza strzelił, poświęcone pełnej pasji dyspucie o wyższości jednego superbohatera nad drugim. Konfrontacji nie wygrał finalnie ani rosomak w żółtych gaciach, ani pająk w obcisłym onesie, niezaprzeczalnymi zwycięzcami byli za to oni, Percy i Frankie. Wypieki na policzkach były niczym sztandar świeżo zadzierżgniętej przyjaźni; uśmiech od ucha do ucha zapowiadał kolejne dyskusje i spory, z których zapewne żaden nie zakończy się kompromisem. - Porozmawiam z Javierem i dam ci znać, w porządku? – pytała jeszcze Frankie na odchodnym, gdy ciasto było już zjedzone, napoje wypite, rachunki popłacone. – Jeśli się zgodzi, to już umówicie się jakoś sami, jestem pewna, że– Francesca pewna była bardzo wielu rzeczy, ale w tej chwili żadnej aż tak, jak tego, że chciałaby spotkać się z Percym znowu. I że odwiedzi antykwariat, sprawdzi, czy kuzyn Perseusa też jest taki– Taki. W tym jednym słowie mieściło się bardzo, bardzo dużo. zt x2 |
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : RATOWNIK REZYDENT W SZPITALU IM. SARY MADIGAN, STUDENTKA