First topic message reminder : KAWIARNIA „CARDIO PRAISE” Dokładnie pięć miesięcy po otwarciu siłowni Cardio Crisis, po drugiej stronie ulicy wykwitła niewielka kawiarenka, która ochoczo nawiązała do nazwy siłowego przybytku. Cardio Praise oferuje szeroki wybór gorących napojów oraz słodkich wypieków — kilka stolików w środku zapewnia doskonały widok na znajdująca się po drugiej stronie ulicy siłownię oraz jej okna, w których często podziwiać można dzielnych i opierających się pokusie panów, którzy wybrali sztangi zamiast ciastek. Klientela Cardio Praise składa się głównie z kobiet — choć w letnie miesiące, kiedy przed witryną dostawiane są dodatkowe stoliki, na kawę i papierosa zatrzymują się tu również panowie. Powiadają, że opuszczające siłownię grupy muszą walczyć z pokusą, żeby nie przejść na drugą stronę ulicy, gdzie za już za pół dolara kupić mogą popisowy wypiek kawiarni — ciastko W Nagrodę. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Wśród nocnej ciszy rozszedł się głos. Walka z fatalnymi złodziejami, którzy nie spodziewali się tu niczyjej obecności była zacięta i... krwawa. Wasze urazy były bolesne, ale nie tak, jak te, które zadaliście swoim przeciwnikom. Czy powinni kogoś wezwać? Na pewno. Jednak ktoś ich w tym wyręczył. Huk strzelby odbijał się echem po ulicy budząc jej mieszkańców. Jedno, drugie i trzecie zapalone światło, po chwili było ich już kilkanaście. Zaspane twarze wyglądały przez okna zaciekawione i przestraszone hałasem, jakiego narobiliście. - To napad! - słyszycie w końcu kobiecy, piskliwy głos - Napadli ich! - Zabili ich! Zabili ich! - z drugiej strony kolejny, tym razem męski. - Dzwońcie po karetkę! W nikłym świetle latarni mogliście zauważyć, że kilka osób zdecydowało się opuścić mieszkania i wyjść na ulicę. Gapie oraz porządni obywatele, z których część na pewno znała się na magii. Oceniali to, co właśnie widzieli. Val nie jest w stanie się podnieść; leży nieprzytomna, obok niej zakrwawiony Trystane. Mistrz iluzji nie spodziewał się, że przyjdzie mu się dziś mierzyć ze strzelbą; i zacietrzewionym strzelcem. - On ma broń! - następny głos, należący do jednego z mężczyzn. - Dzwońcie po policję, niech łapią zabójców! - krzyczała wychylona z okna kobieta. Krzyki zbierającej się gawiedzi zakłóca zbliżający się sygnał policyjnych radiowozów. Nie jednego, są co najmniej dwa. Do strzelaniny nigdy nie wysyłano jednego patrolu. Skoro policja była tuż tuż, Gwardia na pewno nie była w tyle. Biorąc pod uwagę reakcję gapiów, organy ścigania na pewno nie pojawią się tu nieuzbrojone. Kawiarnię od następnej kamienicy oddziela wąski, ciemny zaułek prowadzący do równoległej ulicy, na której znajduje się skrzyżowanie - kierując się w lewo można dotrzeć do gęsto zabudowanej dzielnicy mieszkalnej, która za dnia pełna jest ulicznych straganów, przez co jest wyłączona z ruchu. Kierując się w prawo zawrócicie, choć kilkadziesiąt metrów dalej. Główna droga prowadzi na południe miasta. Policyjne syreny wyją coraz bliżej, a to jest wasza jedyna szansa. Jeśli jednak nie chcecie, nie musicie uciekać. Jest to interwencja Mistrze Gry związana z wydarzeniem "Little Poppy has a little problem". Zbliża się do Was kilka radiowozów oraz Gwardia. Uliczka obok kawiarni stanowi waszą szansę na ucieczkę. Wasz pojedynek z włamywaczami zakończył się, jednak Mistrz Gry (Johan) pozostanie z Wami. Czas na odpis: czwartek 11.01 do godziny 23:59 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Sandy Hensley
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 173
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 12
Kiedy niegdyś nienawidziła tego stereotypu młodej Indianki-wróżbitki, gdy przenosiła się między miastami i szukała sposobu naprawdę wszelakiego, aby zarobić nie tylko na chleb, ale i bilet na autobus, dziś los z niej kpi dostatecznie, ukazując, że widocznie minęła się z powołaniem. Zamiast rozmawiać z duchami, powinna przepowiadać przyszłość. Może zarobiłaby więcej. — Mówiłam, że powinniście kogoś wezwać – odezwał się duch kobiety, który stał z założonymi rękami kawałek dalej. Nie była wzruszona krzykami zza swoich pleców o napadzie i brutalnym morderstwie. Przecież Sandy doskonale wiedziała, że nic takiego się nie wydarzyło. Oboje żyli. Wiedziałaby, gdyby było inaczej. Jednak huk strzelby musiał roznieść się po okolicy dostatecznie donośnym pokłosiem, że pobudził okolicznych sąsiadów, wywabił z mieszkań, a niektórzy w dodatku zadzwonili po służby. Karetkę? Sygnał rozbrzmiewający w okolicy wskazywał na to, że nie było to pogotowie. Z rykiem syren nadjeżdżała policja. Głośne westchnięcie jest tylko okazjonalnym symbolem, że będą mieli kłopoty. Tak to się zazwyczaj kończy, gdy ignoruje się słowa duchów. — Oby to była Czarna Gwardia – życzenie to było niedorzeczne i każdy inny na jej miejscu zastanowiłby się nad sensem tych słów. Hensley jednak wiedziała, że tłumaczyć się będzie znacznie łatwiej gwardzistom niż policjantom. Jak taka chuderlawa kobieta mogła pokonać dwóch włamywaczy? Jak dwaj włamywacze mogli się bronić, kiedy broń miała w tym pomieszczeniu tylko jedna osoba. Gdzieś tam w tle zamigotała jej myśl o ucieczce. Tą porzuciła bardzo szybko. Dlaczego miałaby uciekać? Broniła sklep przed napadem. Jeśli mają ją za to zamknąć – niech ją zamkną. Cofnęła się o kilka kroków i wsparła się pośladkami o blat jednego ze stolików. Nie miała już i tak niczego do stracenia. |
Wiek : 30
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : medium, opiekun w Rezerwacie Bestii
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
Nie obawia się policji. Już w pierwszym momencie kiedy oddaje strzał wie, że będzie miał z nią problem. Jest tego świadomy, ale działa w obronie własnej i kobiety obok. NIe wie jeszcze jak wyjaśni, że tylko on tutaj ma broń, ale ma nadzieję, że kobieta go nie wystawi, że po prostu powie prawdę. Pada jednak jedno słowo: “Gwardia”. O tym Abraham NIE POMYŚLAŁ. Nie mógłby, jego życie nie kręci się naturalnie wokół magii, nie zna procedur, jakie rządzą światem czarowników, ma mgliste pojęcie czym jest Czarna Gwardia i łączy szybko ze sobą kropki. Podejrzewa, ze to może być problem, że ma pentakl. Athame zostawił w domu – chociaż tyle, ale pentakla użył. Może nie powinien, nie chce żeby ktokolwiek wiedział, że jest użytkownikiem magii, a już na pewno nie Czarna Gwardia. Pamięta Noxa w jego gabinecie, jego obawy, kiedy się o niej wyrażał. Odstępuje kilka kroków od poległych. Nadzieja, że będą mieli wspólny front nie wystarcza, dlatego rzuca pod nosem w kierunku Hensley. — Nie znamy się. Wpadliśmy na siebie na drodze. Podążyłem za Tobą, bo nie chciałem, żeby coś Ci się stało. Nie znam Twoich powodów. Przechodziliśmy tędy nikomu nie wadząć. Ktoś nas zaatakował, działaliśmy w obronie własnej. Używałem broni – mówi w czasie, kiedy przeszukuje pomieszczenie w poszukiwaniu… czegoś. Sam jeszcze nie wie czego. Jest wdzięczny, że nie wdepnął w krew i nic nie zdradza teraz ścieżki jego kroków, kiedy zrywa pentakl na rzemyku z szyi i chowa go za zakurzonymi butelkami na wystawce baru. To znak, że nikt ich nie ruszał od bardzo dawna. Chwyta butelkę przy samym dnie, żeby nie zostawić odcisków palców i tam go porzuca. Dopiero wtedy jego wzrok krzyżuje się znów z dziewczyną. Jest jedynym naocznym świadkiem tego, co dzieje się za ladą w głębi kawiarni, gdzie widoczność gapiów zapewne traci na skuteczności w tej ciemności. Dwójka, która leży na ziemi, dogorywa, a ich wzrok z poziomu ziemi nie sięga wyżej niż na drewniany murek. — Tylko BRONI — podkreśla, dopiero kiedy już jest bardzo blisko niej, dość, żeby ściszyć głos do szeptu. W jego tonie da się wyczuć… prośbę? Nie pozostaje mu nic innego, jak jej zaufać, kiedy wraca do niej i staje obok. Tarcza, którą rzucił mogła przecież należeć do niej. Tylko jedna tarcza, w ciągu całej walki. Przeciwnicy też mogą tego nie wiedzieć. W końcu nie rzucał zaklęciami na lewo i prawo, a jedyne które wyszło to to jedno. Sandy sama gotowa była rzucić Telę w jego obronie. Wzdycha. I to jedyny wyraz jego złego stanu ducha. Nie jest roztrzęsiony, może powinien, ale ona też wydaje się spokojna. — Naprawdę wyglądamy na winnych – burczy zniesmaczony, bo faktycznie, kto normalny w takiej sytuacji jest taki… statyczny? Po prostu sobie czeka na to, co się z nim stanie – Nie boisz się wcale? |
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Chwila, którą mogliście poświęcić na ucieczkę minęła w momencie, w którym na ulicy pojawiły się radiowozy. Z jej drugiego końca nadjeżdżał czarny Ford Crown. Postronni obserwatorzy, samozwańczy (i ci faktyczni) świadkowie musieli się odsunąć, kiedy samochody zatrzymały się z piskiem opon przed kawiarnią. - Do tyłu! Do tyłu! - krzyczał jeden z policjantów, wysoki i żylasty brunet, odganiając gawiedź. W międzyczasie sięgał po znajdującą się w kaburze przy pasku broń. Drugi, czarnoskóry już ustawiał się za otwartymi drzwiami pojazdu wymierzając broń w waszą stronę. Standardowa procedura, gdy zostaje zgłoszona strzelanina. To samo zrobili mundurowi, którzy wysiedli z drugiego radiowozu. - Ręce nad głowę i powoli opuśćcie budynek! - krzyknął Hightower zza drzwi. Ford Crown zatrzymał się kawałek dalej. Wysiadło z niego czterech mężczyzn - każdy z nich ubrany w czarny płaszcz, jakby ubierali się w tym samym sklepie (tak było). - Rogers - najstarszy z nich wyciągnął z kieszeni wymięta paczkę papierosów i zapałki - Powiedz Peralcie, że my się tym zajmiemy, oni niech rozgonią ludzi. Zlazło się ich tyle, jakby to była parada na czwartego lipca... Smród się z tego zrobił, jak w stodole u Padmore'ów... - Wspomniany Rogers, którego twarz zdobiła podłużna blizna skinął głową i ruszył w stronę policjantów. Peralta był magiczny i dobrze wiedział, co ma robić w takich sytuacjach. - Cool, cool, cool, cool - pokiwał głową chowając pistolet i zajął się wykonywaniem poleceń. - Hutchinson, sprowadź tu jeszcze ze dwóch czyścicieli, nie mamy całej nocy. Roy, idziesz ze mną. Gdy policjanci z Peraltą i Hightowerem na czele zajęli się przeganianiem gapiów (groźba aresztowania za przeszkadzanie i wysokich mandatów okazała się skuteczna), dwaj gwardziści weszli do kawiarni. Starszy z nich wyrzucił kiepa przed wejściem. - No, no, no, ale pobojowisko - powiedział rozglądając się. - Użycie magii w miejscu publicznym? Przy świadkach? Niedobrze, niedobrze... - Pentakle - mówi młodszy i wyciąga oczekująco rękę. Jego uwadze nie umyka strzelba w dłoniach Abrahama - strzelba. - wnętrze jego drugiej dłoni pojawia się nikłe, czerwone światło. Był gotowy na ewentualny atak. Jest to interwencja Mistrze Gry związana z wydarzeniem "Little Poppy has a little problem". Czas na odpis: poniedziałek 15.01 do godziny 23:59 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Sandy Hensley
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 173
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 12
Nieznajomy zdaje miotać się po pomieszczeniu, jakby sam próbował znaleźć wyjście z tej beznadziejnej sytuacji. Mieli jeszcze czas, aby uciec – teraz było za późno. Ale tak naprawdę Sandy nie miała powodu, aby uciekać. Może poza tym, że używała magii w dzielnicy niemagicznej. Ale przeciwko czarownikom i obok czarownika. Czarownika, który jako czarownik identyfikować się nie chce. Wobec tego Sandy wcale się nie dziwi, że mężczyzna się miota. Chowa coś za zakurzonymi szafkami i kobieta może się domyślać, co to było. Czy ją to interesuje? Absolutnie nie. Podnosi na niego wzrok dopiero wtedy, kiedy pada pytanie. Nie boisz się wcale? Nie wie, czego miałaby się bać. Wszystko, czego boi się najbardziej, już dawno się ziściło. To, czego boi się jeszcze, jeszcze może się ziścić. Ale nie tutaj. Nie teraz. Tak naprawdę nie miało dla niej znaczenia, czy trafi do więzienia za niewinność czy też wręcz przeciwnie. Nie miało znaczenia, co się z nią teraz stanie. Po prostu nie potrafiła poczuć się jakkolwiek. Czuła nic. Przeraźliwe, puste nic. Tak jak pusty był jej wzrok, gdy na niego patrzyła. Może faktycznie powinna się bać, ale w momencie, kiedy policjanci wchodzili do budynku, rozstawiając wszystkich po kątach, nie poczuła nawet ukłucia niepokoju. Bycie martwym jednak ma swoje zalety. Nawet jeśli martwe są jedynie uczucia. Kiedy Sandy miała oderwać się już od stolika, policjantom przeszkodził ktoś jeszcze. Czarna Gwardia, której obecność była tutaj bardziej niż pewna. Może dlatego nie robiła wrażenia. Na bardziej spanikowaną wyglądał jej duch dziewczyny, który ją tutaj przywiódł. Może dlatego, że teraz dokończenie spraw i załatwienie jej interesów odciągnie się w czasie. — Nic im nie powiesz? – dopytywała w szoku, Sandy jednak ledwie podniosła spojrzenie na mężczyznę, który wyciągał rękę po jej pentakl. Nie zamierzała z nim dyskutować. Odpięła go z szyi i łańcuszek wylądował w jego dłoni. Nie musiał jej nawet poganiać, a z jej ust nie padło żadne słowo. |
Wiek : 30
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : medium, opiekun w Rezerwacie Bestii
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
Kiedy kobieta mu nie odpowiada, on sam nie naciska, żeby to zrobiła. Stoi obok niej, tyle na ile to możliwe, bo dzieli ich odległość przyzwoitości dwójki obcych dla siebie ludzi. Jego napięcie wynika z innych obaw niż te, że coś faktycznie tu zrobił, co wykraczało poza prawo. Wie, że działali oboje w obronie własnej, wie, że nie celował żeby zabić, a żeby unieszkodliwić przeciwników, wie też, że niczego nie ukradli. To jednak jego wiedza, a jak to zinterpretuje policja, czy “Gwardia”, tego nie jest już pewien. Wzdycha ciężko, kiedy najpierw pojawiają się magiczni funkcjonariusze, robią rumor. Abraham nie zdąża nawet zastosować się do ich polecenia. Wyjścia przed kawiarnię, bo wbrew temu nakazowi, to ktoś wchodzi do środka do nich. On akurat miał zamiar unieść swoją broń, żeby zawiesić ją na plecach, ale widząc dwójkę wchodzących do środka ludzi, woli powiedzieć o swoich zamiarach głośno. — Podniosę teraz rękę ze strzelbą nad głowę, ale tylko po to, żeby zawiesić ją na pasku na plecach. Ruchy ma powolne, tak, żeby mężczyźni przed nim mogli zarejestrować je bardzo wyraźnie, kiedy robi dokładnie to, co mówi, a chwilę potem obserwuje wymianę pentakli. Graj głupiego. Podpowiada mu instynkt, dlatego zdejmuje z szyi jedyny łańcuszek jaki na nim widnieje – łuskę i kładzie ją obok pentakla Sandy na dłoni gwardzisty. — To pamiątka — zaznacza, bo w istocie, to pamiątka po matce. Nie chce jej stracić. — Po co wam to? — podpytuje. Powinien odgrywać bardziej zszokowanego, jakby nigdy w życiu nie widział żadnej magii, ale nie jest dobrym aktorem, więc zamiast tego, próbuje zachować zimną krew i stanowisko człowieka bardzo niezbitego, kiedy od razu, chociaż jeszcze nikt go nie pyta, mówi: — Nie wiem dokładnie, co tu się wydarzyło, było ciemno i... pewne rzeczy działy się bardzo... dziwne i szybko i nie do końca rozumiem — nawet nie kłamie, bo naprawdę większości zaklęć jakie padają dzisiejszego wieczora nie zna i faktycznie dla niego wszystko to, co miało miejsce było wielkim chaosem, w którym czasem sam nie był świadomy tego, co się dzieje. — Ale czy ktoś nie powinien się zająć tymi włamywaczami? Wskazuje głową dwójkę unieszkodliwionych, jako sugestia, że to oni są tutaj sprawcami. Dlaczego więc to na nim i Sandy skupia się część zainteresowania? |
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Młodszy z gwardzistów przyjął pentakl Sandy z przytaknięciem głową. - Powiedziałem, strzelba! Magipugnus! Nie interesują go powolne ruchy, a wykonywanie poleceń, do czego Abraham się nie stosuje. Mężczyzna może poczuć, jak niewidzialna pięść uderza go w splot słoneczny odbierając na chwilę oddech. Gwardzista zabiera strzelbę i rzuca ją w kąt pomieszczenia. Wymienia spojrzenia z dowódcą - trafili na niemagicznego, który wplątał się w sam środek problemu. Czy to oznaczało taryfę ulgową? Bynajmniej. Gwardia nie przyjechała tutaj po włamywaczy. Nie tym razem, choć i tak zmasakrowana dwójka odpowie za swoje czyny. Ostatnio w Deadberry, było niespokojnie. - Proszę za mną - mówi starszy przekrzywiając głowę. Gadka od lat brzmi tak samo, niewiele w niej zmienia. Czasem dodaje dodatkowe zwroty grzecznościowe, czasem w ogóle się ich pozbywa. Mierzy spojrzeniem dziewczynę od stóp, do głów. Indianka, myśli; a z tymi zawsze były kłopoty. Abraham tymczasem czuje kopnięcie w brzuch, młodszy się nie powstrzymuje. Dopiero wtedy łapie go za kołnierz i ciągnie za sobą. Obydwoje zostają ostatecznie usadzenie na tylnich siedzeniach samochodu, którym przyjechali gwardziści. - Przesłuchamy go, a potem wyczyścimy mu pamięć - mówi młodszy spoglądając kątem oka w stronę Abrahama. - Wiesz, co zrobiłaś? - spogląda na Sandy z przedniego siedzenia. Rozgrywka będzie kontynuowana na Kazamatach, post tam otrzymacie ode mnie jutro i za to opóźnienie bardzo przepraszam. Link oboje otrzymacie na discordzie oraz w powiadomieniach. (Johan) Sandy i Abraham/ zt. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Sandy Hensley
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 173
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 12
25 kwietnia 1985 To, co zamierzała zrobić, jest ryzykowne co najmniej z miliona powodów. Zacznijmy od tego, że nie miała pentakla. Naturalnie, nie potrzebowała go do tego, co zrobić zamierzała, ale na tyle, na ile znała się na magii – pentakl skupiał moc i sprawiał, że czarowanie oraz rytuały były łatwiejsze. Po drugie – znajdowała się na otwartej przestrzeni w centrum dzielnicy. Owszem, było już po dwudziestej drugiej, w pobliskiej kawiarni prawie nikogo nie było poza obsługą kręcącą się po lokalu, aby go zamknąć. To jednak, do czego miała przystąpić, było dość ryzykowne, a przede wszystkim – wymagało dużo wewnętrznej siły, oraz spokoju. Gdzie w tej okolicy znajdzie spokój? Stała w cieniu po drugiej stronie ulicy jeszcze przez chwilę. Przypatrywała się przez przeszklone okna, jak dwójka kelnerów, czy jakkolwiek nazywają się ich stanowiska, sprząta lokal i szykuje do zamknięcia. Jedna z kobiet podeszła i przewiesiła plakietę z otwarte na zamknięte, a w drzwiach przekręciła klucz. Sandy nie miała zamiaru tam wchodzić. Najpierw musi się przygotować – musi mieć dużo czasu, aby przywołać istotę, która pomoże jej w realizacji planu. Dlaczego w ogóle chciała to zrobić? Nie wiedziała. Ciekawiło ją po prostu, dlaczego, mając pentakl, udawał istotę niemagiczną również przed Czarną Gwardią. A poza tym – nikt nie powinien być skazany na okrucieństwo pozbawienia magii; szczególnie, że on nie będzie pamiętał, gdzie zostawił pentakl. Przechodząc wzdłuż alejki, wchodzi w ciemniejszy zaułek prowadzący na tyły kawiarni. Mija kilka lokali i śmietniki. To będzie najgorsze miejsce, w jakim mogłaby próbować przyzywać ducha, ale cel uświęca środki. Póki co jednak chciała wypatrzeć choć jeden drobny zaułek, w którym mogłaby przysiąść i poświęcić się tej nietypowej rytualnej czynności. Rzucam na percepcję, szukam przestronniejszego, miłego miejsca. Wynik powyżej 50 zagwarantuje mi ciche, przestronne miejsce. (percepcja: II (+20), talenty: 11; łącznie +31 do kości) |
Wiek : 30
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : medium, opiekun w Rezerwacie Bestii
Stwórca
The member 'Sandy Hensley' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 1 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Poszukujesz odpowiedniego miejsca, w którym mogłabyś zaplanować realizację swojego planu, ale dosłownie każda alejka, w którą zaglądasz, okazuje się posiadać lokatora. W jednej kręcą się podejrzane męty zaprzyjaźnione za mocno z butelką piwa, w drugiej ktoś pali papierosa na rogu, a w trzeciej znajdujesz przypięte łańcuchem do ogrodzenia trzy wielkie psy, które ujadają wściekle, gdy tylko się zbliżysz. Szukasz zdecydowanie zbyt długo, abyś nie rzucała się w oczy i w pewnym momencie coś chwyta cię za kostkę. Coś, czego zupełnie nie zauważyłaś, tak skupiona na wszystkim tylko nie patrzeniem pod własne nogi. - Dobra pani, da pani dolara na potrzebującego - zapijaczony głos od razu zdradza intencje mężczyzny, który siedzi przy murze kamienicy niedaleko zaplecza restauracji. Najwidoczniej w okolicy była jakaś gruba popijawka, bo facet wcale nie wygląda na menela. Raczej przypomina normalnego człowieka, któremu przytrafiło się wpadnięcie w mało przyjemny ciąg, a jaki z jakiegoś powodu nie wraca do domu. Uczepił się twojej nogi, ale puści cię, gdy tylko gwałtowniej się szarpniesz. Idealnego miejsca w okolicy jak nie znalazłaś, tak nie znajdziesz. Jest to ingerencja Mistrza Gry spowodowana wyrzuceniem przez Sandy krytycznej porażki. Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki. Z tematu. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Sandy Hensley
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 173
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 12
Nigdy by nie pomyślała, że w zaułkach Little Poppy Crest aż tak bujnie kwitnie życie. Z niezadowoleniem mijała kolejne alejki, dostrzegając niemal w każdej swoistego lokatora – od bezdomnych, po imprezującą młodzież. Gdzieś z oddali dudniła muzyka, jeszcze gdzieś indziej przetaczały się śmiechy – a traf chciał, że tuż przy jej nodze pojawił się jeden z pijanych gości, żebrząc o dolara. Przygląda mu się przez moment z niedowierzaniem, ale ponieważ sama by potrzebowała teraz poratowania jakimś dolarem, postanawia zignorować tą właśnie prośbę. Krótkim, choć mocnym szarpnięciem wydobywa się z nieoczekiwanego uścisku i przyspiesza kroku, brnąć już w ten zaułek, w który weszła. Nie ma szans, nie dostrzega nigdzie spokojnego miejsca. Główna ulica jest bardziej przestronna niż zaułki, ale nie będzie przecież robiła seansu spirytystycznego na środku ulicy, gdzie ktoś ją może zauważyć o wiele łatwiej niż tutaj. Decyzja jest spontaniczna i nieco zdesperowana. Tak naprawdę nie musiała ryzykować – wystarczyłoby, że pójdzie, odwróci się na pięcie i po prostu zapomni o tej sprawie. Ale skoro już tutaj przyjechała… Moment, w którym chwyta za klamkę na zaplecze, tak naprawdę pieczętować może jej los. Wszystko w niej krzyczy, że nie powinna. A jednak cicho otwiera drzwi i zaglądając do środka, dostrzega, że na zapleczu nikogo nie ma. Wchodzi powoli. Jest ciemno, ale oczy tylko chwilę dłużej muszą do tej ciemności się przyzwyczaić. Nie ma nikogo – wszyscy krzątają się po pomieszczeniu głównym, sprzątając i rozmawiając beztrosko. To jedyne spokojne miejsce, jakie mogłaby znaleźć. Zamyka drzwi – i na zewnątrz, i do Sali, a potem odnajduję się w ciemniejszym kąciku i poświęca kilka wdechów, aby uspokoić płytki oddech. — Zwracam się do ducha skarbczyka, który w swoim niedocenieniu postanowił wziąć los w swoje ręce i zginął w zapomnieniu. – Nie było czasu. Szept komponował się z ciszą, choć spięte mięśnie nie sprzyjały przywołaniu ducha z Piekieł. – Wystąp z Piekieł i przybądź na moje wezwanie. #1: przywołuję skarbczyka | próg: 35 | siła woli: 15 (35-15=20) #2: poziom hałasu |
Wiek : 30
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : medium, opiekun w Rezerwacie Bestii
Stwórca
The member 'Sandy Hensley' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 49, 4 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Sandy Hensley
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 173
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 12
Piekło bywa kapryśne. Piekło czasem milczy, a przez wrota nie przeciśnie się ani jedna, choćby najmniejsza duszyczka. Piekło dziś jest z nią. Czuje znajomą energię przepływającą przez ciało. Choć oczy ma zamknięte, a dokoła panuje mrok, wie, że jest blisko. Nie traci skupienia. Wokół szumią rozmowy, hałasy i muzyka, ale wewnętrznie jest uspokojona. Na tyle, na ile może. Nie licząc spiętych z nerwów mięśni. Koniuszki palców zaczynają mrowić, a to dopiero początek mocy. Początek doznania, które przez nią przepływa. Oczyma wyobraźni widzi, jak Wrota Piekieł wypuszczają duszę, która wyłania się z nicości prosto przed- Przed nią. — Wzywałaś mnie? Starawy mężczyzna w ubraniu nie z tej epoki stał, a w zasadzie wisiał teraz kilka centymetrów nad ziemią, spoglądając bystrymi oczami na twarz Sandy. Odetchnąć mogła z ulgą, bo się udało. Skarbczyk nie był wymagającym duchem do przyzwania, ale okoliczności były niesprzyjające, wszystko się mogło wydarzyć tak naprawdę. — Tak. Potrzebuję Twojej pomocy. — Mojej pomocy? – mężczyzna nie kryje zdziwienia, wpierw unosząc, a potem marszcząc brwi. — Za tymi drzwiami jest coś dla mnie ważnego. Na półce, pomiędzy kubkami, znajduje się pentakl. – Chciałaby mu pokazać, problem jednak w tym, ze sama własnego jeszcze nie odzyskała. – Ja tam nie wejdę, ale Ty możesz to dla mnie zdobyć. — Tylko pentakl? – mężczyzna nie wydaje się zainteresowany. – Myślałem, że… — Potrzebuję go. To bardzo ważny pentakl. Duch patrzył na nią jeszcze przez chwilę i absolutnie nie wyglądał na przekonanego. Westchnął głęboko, zakładając ramiona na piersiach i przeciągając tę ciszę w nieskończoność. — Naprawdę nie mam czasu, liczy się każda sekunda. #1: nakłaniam ducha do opętania; celuję w próg 60-79 | 60-15 = 45 #2: poziom hałasu |
Wiek : 30
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : medium, opiekun w Rezerwacie Bestii
Stwórca
The member 'Sandy Hensley' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 100, 85 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Obcowanie z duchami nie było ci obce; potrafiłaś rozpoznać, gdy zaczynały słuchać twojej woli i czynić to, co chciałaś. Tym razem było inaczej. Dostrzegłaś wyraźny moment, w którym duch — niczym posłuszny, zbity pies — gotowy był zrobić dokładnie to, czego od niego oczekiwałaś. Przestał negocjować, wzrok skupił na wskazanym przez ciebie celu i— Czekał na dokładne instrukcje. Notka od MG: Jest to ingerencja z racji wyrzuconego przez Sandy krytycznego sukcesu. Sandy jest w stanie rozpoznać oraz wyczuć, że jej kontrola nad duchem jest mocniejsza, niż zazwyczaj. Czuje również, że będzie jej łatwiej ją utrzymać, gdyż dostaje bonus +15 do trzech następnych rzutów na utrzymanie opętania. W przypadku jakichkolwiek pytań proszę o kontakt z Lyrą. Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej