Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

PUB „EMPIRE”
Pod zachęcającą nazwą ukrywa się raczej średniej jakości pub, który nie odstręcza turystów i jednocześnie zapewnił sobie wierne grono lokalnych pijaczków. Jeszcze kilka dekad temu Empire świeciło blichtrem oraz wystawną kuchnią — dziś nie było po niej śladu, w menu pubu zostały jedynie burgery, frytki i krążki cebulowe. Serwowane tu alkohole nie są najwyższej jakości, ale i nie odstręczają kilkukrotnym rozwodnieniem; najlepiej sprzedaje się piwo, zawsze odpowiednio schłodzone i z odpowiednią ilością pianki. Pod ścianami pubu znajduje się kilka budek, w których mogą usiąść liczniejsze grupy znajomych — na środku ustawiono niewielkie, okrągłe stoliki z krzesłami, a przy barze zadbano o wysokie stołki barowe z oparciami, gdzie najłatwiej o jedną z licznych historii, które chętnie opowiada wiekowy właściciel.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
- Nie mów tego na głos - lekki grymas rozbawienia z ust nie ustępował, może odrobine się pogłębił, gdy River, bez zbędnych czułości, zasugerowała, że była autorką zbrodni pod wieloma względami prawie doskonałej; chociaz w kręgu podejrzeniach było wielu, nikogo nie złapano za rękę, na gorącym uczynku, więc położeniu kresu jego działalności przestępczej złodziejaszka obecnie leżało poza zasięgiem stanowej policji; być może zacierał za sobą tak skutecznie ślady, bo magia odgrywała tu pewną, niezobowiązująca rolę? - bo pobudzisz do życia mój zawodowy obowiązek i nici z relaksu - ostrzegł ją, bo chociaz drzwi komisariatu zamknęły sie za nim kilka godzin temu, Evan nieustannie, gdy tonął w refleksjach, analizował w głowie wszystkie zebrane dowody, nawet jeśli akta nie znajdowały się w zasięgu jego spojrzenia, wytykał mu, że nigdy nie odnalazł drogi do domu, bo ciągle zabierał do niego pracę; jeden z nielicznych powodów ich kłótni.
Podchmielona, ledwo stojąca na nogach klientela, sprzyjała strefie prywatności. Stolik, znajdujący się daleka od źródła zamieszania w postaci mało angażującego konfliktu między dwójką mężczyzn, którego przebieg Arlo śledził kątem oka, gotowy, w razie nieprzewidywalnego rozwoju, interweniować, gwarantował im miejsce na rozmowę, którą mogli przenieść do przestrzeni publicznej.
Niezobowiązujący charakter ich znajomości - krok po kroku - oparty na prostym założeniu wymiany przysług, przekształcał się w głębie, której nadawała smaku unosząca się na zgonem jej męża tajemnica; zadowoli ją każdy rodzaj prawdy, nawet tej najbardziej bolesnej, która nie rozejdzie się z dnia na dnia po kościach, przez którą trudniej będzie jej wrócić do wypełnionej dyżurami codzienności?
Dzisiaj odrzucił te myśli na bok; dzisiaj przyszli tu, by celebrować jej sukces; dzisiaj zjawili się tu, by ciężar napięcia w końcu spadł z jej barków i zastąpiło go zamknięte w lekkim, błagajcie się po w wargach rozluźnienie.
Spirytusem skwitował głębszym grymasem rozbawienia. Pierwszy żart był jak pierwszy naleśnik - spalony, ale nie tym razem. Obawiał się, że rany, które River przechowywała głęboko pod skórę, nie odkaża żadna dawka spirytusu, jednak tejże refleksja nie odnalazła drogi do jego ust.
- Odpada - przytaknął. - Nie chcemy się potruć. - jutro czekały ich obowiązki.
Tequila tez nie była najlepszym wyborem, ale na pewno bardziej znośnym, wiec nie mial zamiaru kręcić nosem.
- Więc tequila - nie kwestionował  jej gustu; to jej święto, był tu dla niej. - Zaraz wracam.
Tequila, choć dodawała skrzydeł, zwłaszcza w nadprogramowych ilościach, nie była wyposażona w nogi i ręce, w związku z tym nie przyjdzie do nich sama; musiał sam pofatygować się do baru.
Rzucił kontrolne spojrzenie w tamtym kierunku; droga czysta, nie odnotował tam obecności Carmen
Wrócił do stolika pięć minut później, z nikim nie nawiązał rozmowy przy barze.
- Wybraliśmy sobie dobrą porę na świętowanie. - Odłożył szkło na blat zdezelowanego stolika, a sam wsunął do ust kolejnego papierosa. - Barmani mają dzisiaj urwanie głowy. Więc - uniósł szklankę w geście toastu - za uwolnienie się od dłużników! - Szkło zderzyło się ze szkłem i po chwili gardło zasmakowało pierwszego łyka tequili. Nie była alkoholem marzeń; ciepłem rozlała się po drodze pokarmowej, pozostawiła w przełyku ostry posmak i krzywy grymas na twarzy.- Powiedziała, że ten wieczór smakuje jak tequila. Kryje się za tym jakaś anegdota ze studiów?
Chciał z nią porozmawiać - o wszystkim i o niczym. Chciał zapełnić cisze.
Dzisiaj nie był Arlo Havillardem- detektywem policyjnym, dzisiaj był tylko Arlo, a ona, w oszczędnym oświetleniu pubu, nie była River Silverthone - ratownikiem medycznym, a kimś, z kim chciał spędzić miło czas.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Ashena Asselin
ODPYCHANIA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 188
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 7
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2416-ashena-asselin
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2420-ashena-asselin
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2421-popioly-z-ogniska
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2419-skrzynka-ash-asselin
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f266-horror-hill-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2422-rachunek-bankowy-ashena-asselin
ODPYCHANIA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 188
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 7
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2416-ashena-asselin
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2420-ashena-asselin
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2421-popioly-z-ogniska
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2419-skrzynka-ash-asselin
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f266-horror-hill-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2422-rachunek-bankowy-ashena-asselin
Najpierw obijanie twarzy i innych części ciała, a potem chlanie w pubie. Nie mogła wyobrazić sobie lepszego sposobu na spędzenie tego parszywego czasu w roku. Chyba mniej reagowała na daty urodzin swoich najbliższych niż na ten wczorajszy dzień. Taka karma. Na ten wieczór natomiast Ash miała jedną konkretną receptę – whisky, cola i tequila. „Empire” było doskonałym pubem, by uskutecznić taki właśnie plan na wieczór. Nie mogła powiedzieć, by przychodziła tu jakoś często, ale kiedy życie dawało w kość tak, że jedynie alkohol pomagał, to właśnie wtedy wybierała się do pubu. Był jedyną gwarancją, że nie zachleje twarzy do końca, wróci o własnych siłach do domu i do tego będzie zdolna do życia dnia kolejnego. Czyli dokładnie tak, jak przystało Gwardzistce.
Aka twórczyni laleczek voodoo, choć chwilowo nie pamiętała, kiedy zrobiła ostatnią. Zwyczajnie nie miała na to czasu.
Wejście do pubu przywitało ją znajomym zapachem dymu, frytek i burgerów. Gdyby zamierzała brać piwo, pewnie chętnie złapałaby do towarzystwa krążki cebulowe, bo jakże tak piwo bez stosownej zagrychy. No ale akurat dzisiaj celowała w mocniejsze alkohole, niech więc żyje whisky. Do tequili niespecjalnie umiała się przekonać, choć w dawnych czasach nie takie rzeczy się pijało. Nawet czysta wódka bywała na stole…
Uśmiechnęła się pod nosem, kierując się wprost do baru. Nie szukała towarzystwa, więc i nie oglądała się dookoła. Jak zawsze nosiła na rękach mnóstwo złotych bransoletek, ukrytych przed wzrokiem niepowołanych. Ujawniły się jednak natychmiast, gdy ściągnęła kurtkę, rozścielając ją sobie na krzesełku, by się nie zapodziała. Ubrana była tak, jak niezmiennie od 9 lat – czarne spodnie i biała góra, w postaci krótkiego T-shirtu, odsłaniającego spodnie z wysokim stanem. Ash nie była z tych, co lubili pokazywać za wiele ciała. Charakterystyczne były też rękawiczki bez palców, które ujawniały nieco zniekształceń na palcach. Nie pozostało ani śladu po dawnych kolorowych ciuchach i spódnicach, tylko złote kolczyki w kształcie dużych kół łączyły ją z czasami szkolnymi, bo i wtedy takie nosiła. Reszta? Była kompletnie inną osobą.
- Whisky poproszę! Podwójną i bez lodu! – zwróciła na siebie uwagę barmana, kiedy już na nią spojrzał. To też lubiła w obsłudze tego przybytku, tak długo, jak miałeś pieniądze nie patrzyli ani na płeć ani na kolor skóra. Wprawdzie Ashena nie grzeszyła wzrostem, ale na wysokim stołku barowym czuła się całkiem stabilnie i jednocześnie wygodnie. Nie oczekiwała, że barman będzie ją pamiętać, od razu więc wyciągnęła z kieszeni banknot mający pokryć koszt alkoholu. Nigdy nie przychodziła do pubu ze zbyt dużą ilością gotówki. Od dawna wiedziała, ile może wypić, taką ilość gotówki brała więc ze sobą. Na kreskę nie dawali, a poza tym nigdy nie chciała. Czasem zdarzało się, że ktoś jej coś postawił…
Wzięła swoją szklaneczkę i opróżniła ją w dwóch łykach. Kolejny banknot i kolejne zamówienie, takie samo. Pierwsza zasada picia: nie mieszaj alkoholi. Dopiero teraz odwróciła się na salę, błądząc wzrokiem po ludziach. Szklaneczka z alkoholem spoczywała w jej ręku, nie należało spuszczać wzroku z własnych napojów…
Jej wzrok padł na znajomą twarz, twarz z przeszłości. Arlo. Nie rozmawiali całe lata. Popatrzyła na mężczyznę i na swój alkohol, po czym stwierdziła, że chyba za mało alkoholu płynie w jej krwi. Potem podejdzie. Jak wypije więcej.
Ashena Asselin
Wiek : 32
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Protektor w Czarnej Gwardii, twórca laleczek voodoo
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Dwie kolejki.
River wzięła sobie do serca i jego słowa, i jego zaproszenie. Po dwóch kolejkach postanowiła wrócić do domu, a on, nie protestował. Zaproponował, że jej potowarzyszy, jednak kobieta zrezygnowała z jego eskorty, więc nie pozostało mu nic innego, jak odprowadzić ją spojrzeniem do wyjścia i wsunąć do ust kolejnego papierosa. Sam, konsultując swoje poczucie czasu z zegarkiem obejmującym nadgarstek, został jeszcze w barze. Noc była młoda, a mieszkanie pusta. Pośpiech, wyjątkowo, nie rozporządzał jego dniem.
W dwóch łykach opróżnił szklankę i, z papierosem między zębami, podszedł do baru, by tam, na ręce barmana, złożyć zamówienie na kolejna kolejkę. W pierwszej chwili, zapominając przeskanować najbliższe skrawki sąsiadującej z nim przestrzeni, nie zorientował się, że zbliżył się do echa przeszłości na odległość kilka kroków. Dopiero po chwili, zerknąwszy w prawo, objął spojrzeniem znajomą sylwetkę i poczuł ukłucie w górnej partii żołądka.
Ashena Asselin. Wspomnienia odżyły, ułożyły na jego ustach lekki grymas imitujący uśmiech. Kiedyś mieszkali furtka przy furtce. Pamiętał, jak w młodzieńczej brawurze, wymykali z domów, by pójść, bez zgody rodziców, na imprezę. Ostatni raz zamienił z nią kilka słów tydzień po pogrzebie jej męża. Potem kontakt się urwał i choć widywał ją od czasu do czasu - czy to w Kościele, czy to na mieście - obwiniając samego siebie za zaniedbanie tej znajomości, z poczuciem żalu, borykając się z wyrzutami sumienia, nie odezwał się do niej choćby słowem. Aż do dzisiaj. Wypity wcześniej alkohol rozwiązał Havillardowi język, postanowił wiec nie tylko podejść do tego testu odwagi, ale też go zdać.  
- Kopę lat - odezwał się pierwszy, jak gdyby nigdy nic. - Powiedz, to zmowa? - ulokował w niej rozbawione spojrzenie, kiedy usiadł, bez pytania, tuż obok, choć istniało ryzyko, że jednoczesna obecność Asheny i Carmen, w jednym czasie, w Empire, nie był czystym zbiegiem okoliczności; teraz, tkwiąc jedną nogą w objęciach upojenia, nie mógł skojarzyć, czy obie kobiety darzyły się w zmierzłych czasach choćby ochłapem sympatii. - W drzwiach natknąłem się na naszą wspólną znajomą, Carmen Wilson - uściślił, nieco niezgrabnie zaczynając rozmowę; to lepszy punkt zaczepienia niż obecnie panująca za drzwiami lokalu pogoda.
Rzucił kontrolne spojrzenie na płyn znajdujący w szklance, która akurat, do połowy opróżniona, zmierzała do jej ust, by określić na jaki trunek się zdecydowała.
- Podwójne whisky z lodem - poprosił barmana, solidaryzując się z jej wyborem.
Wcześniej wypił dwa drinki na bazie tequili. Dobry zwyczaj - nie mieszaj ze sobą alkoholi, Arlo, bo żołądek w końcu się zbuntuje, ale dzisiaj nie słuchał głosu zdrowego rozsądku. Zagłuszała go muzyka, przytłumione rozmowy i tlący sie w kąciku ust papieros oraz ona. Zwłaszcza ona.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Ashena Asselin
ODPYCHANIA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 188
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 7
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2416-ashena-asselin
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2420-ashena-asselin
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2421-popioly-z-ogniska
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2419-skrzynka-ash-asselin
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f266-horror-hill-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2422-rachunek-bankowy-ashena-asselin
ODPYCHANIA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 188
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 7
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2416-ashena-asselin
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2420-ashena-asselin
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2421-popioly-z-ogniska
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2419-skrzynka-ash-asselin
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f266-horror-hill-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2422-rachunek-bankowy-ashena-asselin
Tak, zdecydowanie wypiła zbyt mało. Minęło tak wiele lat, że aż wstyd. Mogła zwalać wszystko na śmierć Leandera i chłopców, na swoją żałobę i chęć zemsty. Ale przecież pomściła ich, już dawno. Odnalazła cel w życiu. A i tak nie odezwała się ni słowem, choć mijali się, zanim jeszcze wyjechała z Saint Fall. 9 lat. Dokładnie tyle minęło, odkąd rozmawiali. Dziewięć długich lat, odkąd jej życie runęło w gruzy.
9 lat, nim przeszłość zaczęła znów ją doganiać.
Widząc, jak Arlo kieruje się w jej stronę bez komentarza opróżniła swoją szklaneczkę w dwóch łykach, choć przecież drugiego drinka miała pić powoli. Ale i tak była zbyt trzeźwa, po cholerę dojadała tego indyka…? Na pusty żołądek piło się lepiej i szybciej. Barman nawet nie pytał, bez słowa nalał jej trzecią już szklaneczkę.
Uśmiechnęła się uprzejmie, wyćwiczonym ruchem, zamykając sobie każdą uncję paniki, która niespodziewanie rozlała się po jej ciele, gdy nie dość, że Havillard do niej podszedł, to jeszcze zahaczył rozmowę.
Shit.
- Ano kopę. Cześć Arlo. – mogła udawać, że go nie zna, że go zapomniała, ale… chyba nie umiała. Była świetnym kłamcą, tak jak doskonale udawała teraz, że nie dokuczały jej siniaki po sparingu z Barnabym, ale udawanie, że zapomniało się jednego z pierwszych znajomych, mieszkających praktycznie przez furtkę? Razem wybiegając oknem, by wymknąć się na jakąś imprezę? Od razu stanęło jej przed oczami, jak chowali się w krzakach pod domem Arlo, bo któryś z rodziców postanowił zerknąć przez okno. Nie, zdecydowanie nie umiała aż tak udawać.
- Zmowa? Że z kim? – uniosła delikatnie brwi, nie pojmując, o czym ten facet w ogóle gada. Może on był pijany i po prostu plótł bzdury…? Zaraz jednak wszystko się wyjaśniło. – Carmen. Szlag. Ciekawe, czy do dzisiaj ma do mnie żal. Oskarżała mnie, że odbiłam jej faceta… – westchnęła melancholijnie, po czym zachichotała cichutko. Nigdy nikomu niczego nie odbijała – inna rzecz, że udało jej się przypadkiem uświadomić Wilson, jaką szują był jej facet. Ups, bywa i tak. Zakręciła lekko szklaneczką.
- Rozwadniasz whisky? – kiedyś oboje pijali taką bez lodu, jeśli udało się podprowadzić coś ojcu, teraz jednak… Parsknęła miękko. – Słusznie. Nie bierz ze mnie przykładu. – wiele mogło się zmienić przez tyle lat i prawdę mówiąc Ash mimo paniki poczuła swoistego rodzaju radość. Miło było pogadać. Może dowiedzieć się, co u niego, choć serce tłukło się w piersi niczym ptak zamknięty w klatce, a siniaki bolały trochę bardziej niż normalnie. Pełen kłamstwa spokój jednak gościł na jej twarzy, jakby nigdy nic. Jakby minęło 9 dni a nie lat.
- Często tu przychodzisz? – zainteresowała się, pozornie bez związku, ale jednak… to miało związek. Pozornie neutralne pytanie, mające zagaić temat, jakikolwiek, lepszy niż „dawno cię nie widziałam”, mogło też mieć drugie dno, jak ostatnimi czasy mnóstwo rozmów Ash. Czasem sama siebie nie poznawała.
- I czy ja wiem, czy zaraz zmowa. Nieznane są ścieżki, którymi prowadzą nas Ojciec i Matka. – stwierdziła miękko, bez mrugnięcia okiem. Inni pewnie uznają, że mówi o chrześcijańskim bogu, ale przecież Arlo znał prawdę, był taki sam jak ona. Wolała nie mówić, że mieszka w tej dzielnicy i do Empire miała po prostu blisko z domu. A dzisiaj potrzebowała pić, a przecież najlepiej piło się w towarzystwie.
Ashena Asselin
Wiek : 32
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Protektor w Czarnej Gwardii, twórca laleczek voodoo
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Wydawało mu się przez ledwie parę sekund, że do oczu kobiety zakradła panika i to niemal w tym samym momencie, kiedy na jej ustach pojawił się uprzejmy uśmiech.  Pokrzyżował jej plany na ten wieczór? Zaraz go spławi? To lepsze niż milczenie, lub udawania, że go nie rozpoznała.
A sam mógł ugryźć się w język. Za późno. Nawarzyłeś piwa, to musisz je teraz wypić, Arlo.
Znał spojrzenie, które mu posłała;  o czym ty pierdolisz, Havillard? Zrozumienie przyszło z kilku sekundowym opóźnieniem. Widocznie temat, jaki wybrał na chybił trafił był równie trafiony, co jego ostatni wyczyn na strzelnicy.
Próbował sobie przypomnieć, jaki desperat zdecydował się wtedy poświęcić swój wolny czas Carmen, ale nie mógł skojarzyć tego śmiałka z konkretnym imieniem i twarzą.
- Och tak - przytaknął, z rozmysłem unikając kontaktu wzrokowego; w międzyczasie wsunął sobie papierosa do ust i zaciągnął się nim, łudzą się, że załatwi sprawę jego obecnego stanu.  Stresował się jak przed pierwszą randką. - Pamiętam, jak rzuciła się na ciebie z łapami - rzucił po chwili - a potem dramatyzowała, że  złamała sobie paznokcia. A oboje wiemy, że mogła skończyć dużo gorzej. Na przykład ze złamaną ręką.
Ash zawsze miała parę w rękach. Jak biła, to od serca. Coś o tym wiedział. Trudno było mu przełknąć dumę, gdy wymierzyła mu prawy sierpowy prosto w twarz i przyznać przed samym sobą, że odebrała mu tym ciosem chwilowo kontakt z rzeczywistością, skuteczniej niż kradzione z barku jej ojca whisky, przemycone w kapturze bluzy.
- Odnalazłem zdrowy rozsądek pod kaloryferem- a raczej skonsultował się z nim, gdy raz, ten jeden raz przeholował i urwał mu się film, tydzień po tym, jak awansował na detektywa; to był ciężki dzień, a poranek był o stokroć gorszy. Kac-morderca unicestwił wszystkie jego chęci, nawet wolę życia i przykuł go do łóżka  na wiele godzin. Aspiryna przegrała starcie z migreną. Nawet nie miał siły, by zapalić, czy wypić kawę. Od tamtego czasu nie tankował do pełna. - Rzucasz mi wzywanie? - nie powstrzymał uśmiechu, który zastygł na ustach, gdy odjął od ust papierosa, choć z rozmysłem nie zdecydował sie iść jej śladem
Wspomnienie wracały - jedno po drugim, jakby, czające się w strumieniu świadomości, czekały jedynie na odpowiedni moment, by przypomnieć mu o swoim istnienia. Z ich dwójki to Ash zwykle szybciej puszczały hamulce. On troszczył się o bezpieczne przetransportowanie ją do domu. Dzień jak co dzień; chciała zafundować mu powtórkę z rozrywki?
Wcześniejsze oznaki podenerwowania, jakie wyłapał w mowie jej ciała, widocznie były efektem wyłącznie jego wyobraźni, a nie - jak sobie wcześniej wmawiał - ponad przeciętnej dedukcji; dzisiaj wszystko było przeciętne, poza nia. Sprawiała wrażenie, jakby ich nieoczekiwane spotkanie było rutynowanym niedzielnym wieczorem przy kilku głębszych. Powinien wziąć z niej przykład, dlatego nawilżył gardło łykiem bursztynowego trunku.  Czując, jak pali go w ściany przełyku, nawet nie drgnął.
- Jestem tu pierwszy raz od... trzech, może czterech miesięcy - nie pamiętał dokładnie, bo dotychczas ta wiedza nie była mu do niczego potrzebna - wiec jak tu nie wierzysz w opaczność Trójcy?
Nie był przesadnie religijny. Mógł podążać ścieżką wiary tak długo, jak nie poprowadzi go cmentarz.
- A ty? Często tu zerkasz, czy tylko od czasu do czasu, jak ja?
Chciał zapytał, jak poradziła sobie z żałobą i czy pogodziła się ze stratą, ale wiedział, ze te słowa nie przejdą mu przez gardła. Wiedział też, co powie. Przez dziewięć lat o to nie zapytałeś, wiec teraz możesz sobie tą troskę włożyć tam, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę i miałaby racje. Znowu pieprzone wyrzuty sumienia zacisnęły się na dolnej partii jego żołądka, a kolejny buch wcale nie przyniósł pożądanej ulgi.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Ashena Asselin
ODPYCHANIA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 188
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 7
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2416-ashena-asselin
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2420-ashena-asselin
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2421-popioly-z-ogniska
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2419-skrzynka-ash-asselin
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f266-horror-hill-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2422-rachunek-bankowy-ashena-asselin
ODPYCHANIA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 188
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 7
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2416-ashena-asselin
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2420-ashena-asselin
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2421-popioly-z-ogniska
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2419-skrzynka-ash-asselin
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f266-horror-hill-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2422-rachunek-bankowy-ashena-asselin
Unikał kontaktu wzrokowego. Nie musiała być Gwardzistką i ex-Wywiadowcą, by to dostrzegać. Wyglądał trochę na kogoś, kto teraz kompletnie żałował podejścia do niej. Najwyraźniej najebał się za mocno swoim whiskaczem czy cokolwiek pił wcześniej, podszedł do pierwszej znajomej twarzy – nie wyobrażała sobie, by Arlo podszedł do Carmen – i teraz żałował, bo tą twarzą była ona.
No, zabolało, nie dało się tego ukryć nawet przed samą sobą.
Nie powinno zaboleć, a jednak zabolało. Zagłuszyła to ukłucie kolejnym łykiem whisky, strzelając, że nawali się szybciej, niż brała w ogóle pod uwagę. Arlo miał w pełni rację, spieprzyła sprawę, powinna się odezwać, ale… Nie, nie ma ale. Powinna się odezwać, a że tego nie zrobiła, kompletnie zjebała sprawę. Ot i tyle. Dziwnie się czuła widząc, jak Havillard nadal nad nią stał. Zawsze była niższa od niego, nigdy jej to nie przeszkadzało, aż do teraz. Powinna mu powiedzieć, żeby usadził odwłok na krześle obok, bo przecież było wolne. Albo przenieść się gdzieś, gdzie mogliby pogadać w spokoju. Ale…
Wolała zostawić mu przestrzeń. Miejsce na wycofanie się, bo przecież to nie tak, że chciał z nią gadać po tylu latach, czemu się nie dziwiła. Jedno przywitanie nie naprawi tego, co się rozwaliło i to z jej winy. Dmuchnęła w zabłąkany kosmyk włosów, który bezczelnie rozpanoszył się na jej twarzy.
- Byłam wtedy zmęczona… I łeb mnie bolał. Nie zauważyłam jej ciosu, zanim było za późno. – przyznała z namysłem, choć nie powiedziała tego, co było powodem tego… zmęczenia. A powód był prosty, morderczy wręcz trening umiejętności odmieńca, którym przecież była. Zorientowała się, że przecież Arlo nie miał o tym pojęcia. Dla niego, jak dla wszystkich, była tylko dziewczyną, która zamyślała się za często i chodziła z głową w chmurach. – A nawet mi nie mów. Urządziła histerię na pól szkoły, a to ja tam stałam z krwawiącą raną na policzku. W sumie zdaje się, że tylko dzięki tobie się jej nie odwinęłam. – zerknęła kontrolnie na stan swojej whisky i na barmana. Whisky jeszcze było, barman był w pogotowiu. Dopiero wtedy przeniosła wzrok na dawnego przyjaciela. Miała chyba za dużo dawnych znajomych i za mało obecnych. Czuła się cholernie winna, przynajmniej w stosunku do Arlo.
Roześmiała się mimowolnie, ale za to szczerze. Rozsądek pod kaloryferem? No, to brzmiało trochę jak Arlo i bardzo, ale to bardzo komicznie. Pewne rzeczy bywały jednak całkowicie niezmienne, a chociaż była świetna w kłamstwach, to jednak pewne słowa wyrywały się z ust dokładnie tak, jak kiedyś, bez większego pomyślunku.
- Sam go tam szukałeś czy to był przypadek? – spytała całkowicie odruchowo, dokładnie tak, jak dawniej, i była to chyba pierwsza reakcja, która była szczera, wraz z tymi psotnymi iskierkami lśniącymi w oczach i uniesionym kącikiem ust. – Ja? Wyzwanie? Nie śmiałabym. – i to też było szczere. Od lat nie rzucała ludziom wyzwań, chyba że mowa była o wszystkich tych, których należało zamknąć albo wyeliminować. Oj tak, im rzucała wyzwanie zawsze – „zabij mnie jeśli zdołasz”. Nie zdołali, czego dowodem była jej posiniaczona prezencja w towarzystwie Arlo.
- Siadaj, człowieku… Co będziesz tak stał. – zaproponowała w końcu, ale z nutkami nieśmiałości czającymi się w pozornie pewnym siebie uśmiechu. Coś powstrzymało ją też od sięgnięcia dłonią po papierosa tkwiącego w dłoni Arlo i zaciągnięcia się nim; kiedyś robiła to notorycznie, whisky z barku ojca i papieros wypalany na pół tylko po to, by trochę poszpanować. Teraz? Paliła dla uspokojenia. Dla nieświętego spokoju.
- No to faktycznie zbieg okoliczności. Ja? Jak życie przytłacza i chcę się nawalić, to zwykle przychodzę tutaj. Z różną częstotliwością. – przyznała z uczciwością, która zaskoczyła nawet ją samą. To nie tak, że się nie pogodziła. Po prostu… Po prostu alkohol mógł zagłuszyć wszystko. Ale to naprawdę nie był temat na pierwsze spotkanie po 9 latach. W końcu jednak potrzeba zapalenia wzięła górę i zwyczajnym gestem sięgnęła po papierosa Havillarda, łapiąc się na tym w momencie, gdy ich dłonie się zetknęły.
- Kurwa. Przepraszam. – w międzyczasie, nawet nie wiedziała kiedy, zdążyła wypić całość swojej whisky. To mogło wyjaśniać niektóre reakcje, niestety. Sięgnęła do kieszeni spodni, wyciągając z nich nieco sfatygowaną paczkę papierosów. Sięgnęła po popielniczkę na barze i zaczęła poszukiwania zapalniczki.
Ashena Asselin
Wiek : 32
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Protektor w Czarnej Gwardii, twórca laleczek voodoo
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Aspiryny?, pytał za każdym razem, gdy pokonywała szkolne korytarze na wpół przytomna, jakby na pamięć, jakby po omacku, z trudem unikając wszelkich przeszkód, jakie pojawiły się na jej drodze, niemalże od ściany do ściany. Nigdy nie pytał dlaczego zachowuje się tak, jakby ciągle była na rauszy, choć ciekawość mierzwiła go w koniuszek języka. Potykał jej wtedy pod nos albo aspirynę, albo kubek kawy, albo papierosa. I milczał uparcie, trochę jak teraz, czekając aż zacznie mówić.
Temat Carmen porzucił, podsumowując go krótkim wariatka, choć nie do końca był w stanie zdiagnozować źródła niechęci, które obecnie adresował ku jej osobie. Nie koncertował sie na jego zlokalizowaniu, bo szczery śmiech, który wydobył się z gardła Asselin był jak moment otrzeźwienia; podziałał na niego jak chłodny prysznic na zmęczone trudami dniami i spocone przez za lejący sie z nieba ciało. Napięcie, jeszcze kilka chwil wcześniej wyczuwalne w powietrzu, zdanie po zdaniu zaczęło się przerzedzać. Zatem sam, pod wpływem wolno zakradającej się ku nich luźnej atmosfery, wykrzywił usta w głębszym uśmiechu.
- Wypiłem o dwa kieliszki za dużo, dlatego potknąłem się o niezasznurowane sznurowadło - snuł dalej swoją opowieść o tym, jak odnalazł zdrowy rozsądek pod kaloryferem, zachęcony przez iskry, jakie zajrzały do spojrzenia Ash i uśmiech niewyraźnie rysujący się na jej ustach; coś, co mogło przytrafić się tylko jemu  - i na niego wpadłem, zupełnym przypadkiem. - Zaciągnął się ponownie papierosem, pozwalając, by nikotynowy opary na chwile dłużej wypełniły objętość płuc, zanim się ich pozbył, a jego twarz na moment zniknęła w obłoku dymu.
Nie usiadł od razu. Prawdę mówiąc, gdy postanowił się odezwać, myślał, że odprawi go z kwitkiem. Powie "chcę pobyć sama", w końcu nie widział, aby ktokolwiek kręcił się obok niej, wiec zapewne pojawiła się tu, by zatopić smutki na dnie kieliszka. Jej późniejsze słowa potwierdziły tę tezę, ale najpierw, za jej przyzwoleniem, zajął miejsce obok, pozbywając się na hejnał kolejnej porcji whisky, czule ogrzewającej ściany przełyku.
-  Nieszczęście chodzą parami - zauważył niebywale błyskotliwie, ni to nawiązując do swojego heroicznego czynu, ni to, by domknąć watek Carmen i jej nieoczekiwanego, a także zupełnie niezrozumiałego napadu histerii, ni to - najbardziej prawdopodobna opcja - skwitować ich dzisiejszą wspólną obecność w barze - a nasz duet składał się z wielu z nich - rzucił z lekkim rozbawieniem, czując jak alkohol, stopniowo, rozluźnia jego zastygłe w sztywnym otępieniu mięśnie.
Objął spojrzeniem jej twarz, tym samym, pierwszy raz, odkąd wywiązała z między nimi rozmawia, zainicjował kontakt wzrokowy; nie spała dobrze, jak on? Widział sińce namalowane przez zmęczenie pod jej powiekami.
- Nadal mieszkasz na starych śmieciach czy...? - wyprowadziłaś się, by mieszkanie nie przypominało ci o twojej stracie?, słowo zawisło między nimi. Poniekąd ich wspólnej. W chwili, w której straciła męża i chłopców, ich znajomość rozpadła się jak domek z kart. - Nieco dwa lata po - pogrzebie - tym wszystkim - gest ręki zastąpił słowa -próbowałem się z tobą skontaktować, ale dowiedziałem się, że wyjechałeś. Wróciłaś na dobre?
Do tej pory konsekwentnie ją uniknął, choć widywał ją w kościele, na ulicy, a nawet w sklepie, ale ich drogi - aż do dzisiaj - nie przecięły się ze sobą. I dopiero teraz uświadomił sobie, że jego słowa brzmiały jak kiepska próba usprawiedliwienia swojego milczenia. Jakby szukał rozgrzeszenia.
Poczuł jak jej palce zetknęły się z powierzchnią jego skory, gdy próbowała, w niewymuszonym, mechanicznym geście, sięgnąć do papierosa, którego trzymał między palcami, jak kiedyś, gdy za szkołą palili używki na pół, by zdążyć na kolejny wykład profesora Rossa o wojnie secesyjnej, na której punkcie miał bzika.
- Spokojnie, moja ręka nie płonie żywym ogniem - wsunął rękę do kieszeni, gdy w dłoń Ash pojawił się upragniony papieros i w nerwowym geście wsunęła go sobie do ust. Zbliżył do niego ostrożnie płomień zapalniczki.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Ashena Asselin
ODPYCHANIA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 188
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 7
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2416-ashena-asselin
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2420-ashena-asselin
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2421-popioly-z-ogniska
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2419-skrzynka-ash-asselin
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f266-horror-hill-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2422-rachunek-bankowy-ashena-asselin
ODPYCHANIA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 188
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 7
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2416-ashena-asselin
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2420-ashena-asselin
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2421-popioly-z-ogniska
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2419-skrzynka-ash-asselin
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f266-horror-hill-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2422-rachunek-bankowy-ashena-asselin
Arlo zawsze czekał, nigdy nie dopytywał, skąd się brał jej paskudny stan i mógł sobie tak czekać i czekać, bo Ashena absolutnie nie była chętna do mówienia, skąd się u niej to bierze. Czasem tylko z wyrzutów sumienia rzucała jakimiś ogólnikami w postaci zmęczenia, ale żeby się przyznać, że jest odmieńcem? Jeszcze czego. Nigdy się nie przyznała, o ile nie musiała, więc ilość osób, które wiedziały o tym fakcie, była naprawdę malutka. Choć minęło tyle lat, Asselin nadal się obawiała, że mogłaby zostać odrzucona z tego powodu.
Ale to wcale nie znaczyło, że nie potrzebowała znajomych, choć czasem próbowała udawać, że tyle wystarczy. Ale chyba nie wystarczyło, skoro nadal siedziała na krześle i miała nadzieję, że chociaż w jakimś luźnym stopniu uda jej się naprawić to, co spieprzyła nie odzywając się do Havillarda tyle czasu. Teraz, póki oboje byli narąbani, istniało duże prawdopodobieństwo, że nawet jej się uda, bo nie mogła ukrywać, że trzy szklanki podwójnej wypite prawie na eks sprawiały, że była srogo podchmielona. Za młodu w takim stanie dałaby się namówić nawet na tańce na stole.
- Mhmmm. I ja mam w ten przypadek uwierzyć, tak? – uniosła teatralnie brwi w górę, nie mogąc się nie uśmiechać. – Oj Arlo, przyznaj się. Po prostu zamarzył ci się romans z podłogą jak za dawnych czasów, tylko kaloryfer stanął wam na drodze. – zawsze dogryzała mu tymi romansami z podłogą, nie pomijając przy tym faktu, że jej się nigdy takowy nie udał. Ona romansowała najczęściej z poduszkami lub puchatym dywanem we własnym domu, a jeśli jej się zebrało na ulicy, to przeważnie trafiało na rękaw Arlo, gdy nie pozwalał jej się wywalić. Chyba, że był równie nawalony, co ona. Wtedy bywało jeszcze ciekawiej.
- Nasz duet to bywał magnesem na nieszczęścia. Nadal pamiętam tamten zarwany dach, na który postanowiłam wejść po to, żeby ratować kota. A kot na mój widok zaczął uciekać szybciej niż trwa powiedzenie „kici kici”… – westchnęła, bo dach istotnie się wtedy zarwał i miała potem srogi opieprz od rodziców i nie tylko. I szlaban, z którego nic nie wyszło, bo Arlo pomógł jej zwiać oknem na kolejne włóczenie się po osiedlu. Tiaaa, to były bardzo ciekawe czasy.
Uchwyciła wzrok mężczyzny, przesunęła spojrzeniem po jego twarzy, ewidentnie zmęczonej i niedospanej. Praca? Życie? Coś sprawiało, że miał problemy ze snem. Ją męczyły koszmary, żal i inne rzeczy. A jego?
- Nie, zmieniłam dzielnicę. – mruknęła, lekko napinając mięśnie. Tak, dwa lata po pogrzebie wyjechała. Jako wywiadowca z Gwardii. Poczuła się nieswojo, do bycia Gwardzistką też przyznawała się z różną ochotą. Zależało kiedy, zależało komu. Nie była pewna, jak Arlo by do tego podszedł. Do zmian, które przeszła. – Tak, wyjechałam wtedy z Saint Fall. Jakoś… nie potrafiłam inaczej. Wróciłam jakieś 3 lata temu, więc tak, na stałe. Nie wybieram się nigdzie, chyba że czasem wpadnę do Nowego Orleanu do rodziców. – wyjaśniła, czując się dziwnie ze świadomością, że przecież teraz mieszkała kawałek od baru. Jaki byłby problem się do tego przyznać? Ale z drugiej strony jakby to wyglądało. Mieszkała tak blisko i nigdy się nie odezwała.
Jednocześnie jednak… coś było w oczach Arlo, w jego sylwetce. Tonie głosu. Nie była pewna, jak powinna to zinterpretować. Miała potworne wyrzuty sumienia, że się nie odezwała, ale… czyżby on czuł podobnie? Kiwnęła na barmana po czwartą szklaneczkę alkoholu. Przecież to nie była jego wina, tylko jej. Przecież dlatego mijali się bez słowa, gdy czasem widzieli się w kościele czy sklepie. Bo ona kompletnie zjebała, bo miała wyrzuty sumienia.
- Wiem, że nie płonie. – pochyliła się, by płomień objął papierosa i zaciągnęła się upragnionym dymem, który pozwalał trochę zająć ręce i uspokoić nerwowe ruchy. – Ale nie jesteśmy dzieciakami, by kopcić na pół. Chyba. Nie wiem. – zawahała się, zaciskając dłoń na podanej szklaneczce alkoholu. Wypiła sporo. Wczoraj był kijowy dzień. Przedwczoraj też. I dzisiaj też był.
- Przepraszam, Arlo. – powiedziała nagle, gwałtownie, urywając po tym wypowiedź i zaciągając się dymem. – Przepraszam, że się nie odzywałam tyle czasu i urwałam cały kontakt. – wybuchnęła w końcu, bo to bolało od samego początku tej rozmowy. Że tęskniła jak cholera i to z własnej winy. Tylko z własnej.
Ashena Asselin
Wiek : 32
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Protektor w Czarnej Gwardii, twórca laleczek voodoo
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
-  Wierz w co chcesz - stłumił radosny chichot kolejnym otrzeźwiającym łykiem alkoholu. - Hm - udał chwilowe zamyślenie, gdy refleksja Asselin ujrzała światło dzienne. - Zmieniłem się, Ash, moje zauroczenie podłogą było platoniczne - tego było mu trzeba; alkoholu i towarzystwa osoby, która pojmowała jego żarty, a nawet potrafiła się odgryźć - ale przyznaje, interesujące hipoteza, ale wydaje mi się, ze mimo wszystko kaloryfer wygrywa konkurs na gorącego kochanka, zwłaszcza w okresie grzewczym, nie uważasz? - prychnął, już nie kryjąc rozbawienie.
To ona, oni, czy alkohol? Nie był w stanie rozstrzygnąć tego dylematu, więc skierował swoje myśli ku demokracji, a w tym wypadku odpowiedź mogła być tylko jedna - zapewne wszystkie te czynniki wpływały na jego dobry nastrój.
Wspomnienia znowu zatliły się na granice świadomość; kot i dach, dach i kot. Pamiętał, jak Ash, z triumfalnym uśmiechem na twarzy, wdrapała się na dach, by uratować - w jej mniemaniu - bezbronnego czworonoga. Zwabił ją tam miauczeniem. Havillard od zawsze wolał psy, wiec wyczuwał, że w tym mrukliwym miau miau kryło się coś złowrogiego. Przeczucie go nie myliło. Pod ciężarem ciała nastolatki dach skapitulował. Krzyki jej matki niosły się po całym osiedlu.
- Najadłem się wtedy strachu, choć, przyznaje, w pierwszej chwili nie wiedziałem, co robić. Śmiać się, czy biec ci na ratunek.
Wybrał drogą opcje; cud, najprawdziwszy cud, że obeszlo się bez poważnych obrażeń, bo do ich grona nie można było zaliczyć kilku zadrapań i sińców rozsypanych na skórze. Zawsze miała twardy tyłek.
I co zmiana otoczenia pomogła?, chciał zapytać, ale ugryzł się w język; wydawało mu się, że przez jej twarz przebieg cień emocji, których nie potrafił nazwać; co się za tym kryło? Jej wyjazd mial drugie dno, którego nie ubrała w słowa?
Tymczasem, gdy pod kopułą czaszki kształtowały się myśli, odkrył, że jego kieliszek był pusty, więc, czując jak atmosfera miedzy nimi znowu się za gęstsza, poprosił barmana o kolejną kolejkę.
- Nie jesteśmy - przytknął po chwili, z lekką przekorą; chciał, by było tak jak dawniej? Nie, nie chciał, bo choć świadomość, że dni, które minęły, nie wrócą, paliła go w trzewia równie mocno z whisky w gardło, pozostały po nich wspomnienia; czułe, ciepłe, radosne, szkicuje na ustach zarys uśmiechu. Obecnie stał się zbyt terytorialny i nie lubił się dzielić nałogiem, a wiec pozostały tylko wspomnienia. Chciał je pamiętać, a tymczasem były odległe, zmieszane z szarą, bezlitosną codziennością. Beztroska tamtych lat wyparowała pod ciężarem doświadczeń. jakie dźwigali na swoich barkach. Zmyły je strugi tamtego deszczu, gdy, z parasolem w dłoni, składał jej kondolencje, pośpieszenie, w ramach otuchy, muskając wargami jej policzek. Nałóg to jedyne o czym wtedy myślał. Chciało mu się kurzyć.
Przepraszam, Arlo zawisło przez chwile w przestrzeni; rozbrzmiało pod sklepieniem jego czaszki równie donośne, co huk wystrzału. Instynktownie, mimowolnie położył palec na swojej dolnej wardze.
- Cicho-sza - wyszeptał głos zniżając do szeptu, ledwie przy tym poruszając ustami. Nie uciekł przed kontaktem wzrokowym, choć z trudem utrzymał swoje spojrzenie na tej samej wysokości, co znajdowało się para ciemnych oczu.
Nie, Ash, to ja przepraszam, chciał powiedzieć, ale przez chwile milczał, milczał, bo wiedział, że to on zawinił. Ona nie miała sobie nic do zarzucenia. Jej świat rozpadł sie na kawałki i robiła wszystko, by go posklejać
Powinien tam być - przy niej, okazać jej wsparcie. Częstować papierosami, poddawać chusteczki. Cokolwiek. Być. Po prostu być. A tymczasem sytuacja go przerosła. Rzucił się w wir pracy, by zając czymś myśli. Zanim się otrząsnął, było za późno na przeredagowanie swoich priorytetów.  
- Jasne, Ash - mruknął po chwili, z papierosem między ustami; zaciągnął się, po chwili wypuszczając dym razem z cięższym westchnieniem - możemy się licytować, kto zawinił bardziej, ale jakie to ma teraz znacznie? - słowa, które wybrzmiały z jego ust, zaskoczyły go samego. Sięgnął po kolejną dawkę alkoholu i opróżnił szkło na hejnał, by zmyć posmak, jaki po sobie pozostawiły. - Już wolę poczuć, jak twoja pięść wbija się w mój nos - blady uśmiech ukształtował sie na jego wargach, ale tym razem był poza zasięgiem spojrzenia.  Na dno żołądka opadł nieznośny ciężar.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Ashena Asselin
ODPYCHANIA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 188
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 7
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2416-ashena-asselin
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2420-ashena-asselin
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2421-popioly-z-ogniska
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2419-skrzynka-ash-asselin
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f266-horror-hill-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2422-rachunek-bankowy-ashena-asselin
ODPYCHANIA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 188
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 7
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2416-ashena-asselin
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2420-ashena-asselin
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2421-popioly-z-ogniska
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2419-skrzynka-ash-asselin
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f266-horror-hill-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2422-rachunek-bankowy-ashena-asselin
Och oczywiście, że zamierzała wierzyć, w co tylko chciała. Nie musiała mówić przecież tego na głos, zresztą Arlo przecież o tym wiedział. Chyba. Po tylu latach chyba nie do końca była tego pewna, dokładnie tak samo, jak nie była pewna jego podejścia do niej. Co nie zmieniało przecież faktu, że nadal pamiętała jego poczucie humoru, nadal je akceptowała i nadal się odgryzała, dokładnie tak samo, jak kiedyś.
- Awwwww! – błysk w jej oczach jasno mówił, że właśnie dostała do rąk kolejną „broń”. – Nie platoniczne, tylko nieodwzajemnione, podłoga woli być w związku z dywanem. – wolała sobie nie wyobrażać, co myśli barman, który pewnie słyszał chociażby w części ich dyskusję. Z drugiej strony kompletnie jej to nie interesowało, niech myśli, co chce. – Ale tutaj muszę ci przyznać rację. Kaloryfer wygrywa. Jest tak bardzo gorący, chociaż niestety miewa okresy bycia zimnym gnojkiem. – wargi drgały jej od tłumionego śmiechu, bo mimo wszystko nie chciała parsknąć w szklankę z alkoholem. Jakby na to nie spojrzeć, szkoda byłoby rozlać alkohol, whisky wcale nie była taka tania. Ale wizja romansu z grzejnikiem była zdecydowanie komiczna, nawet jeśli zdarzało jej się zimą siadać na podłodze i plecami tulić się do kaloryfera.
Dokładnie tak, jak tuliła się plecami do ściany pod opieprzem matki. Mahala, choć kochała swoje dzieci, potrafiła się drzeć dość solidnie. Ash dałaby sobie głowę uciąć, że słyszało ją wtedy pół osiedla, a na pewno mieszkający po sąsiedzku Havillard. Nie, żeby ten opieprz nie był zasłużony, ale nadal. Wtedy nie była nim zachwycona, teraz? Teraz robiła gorsze rzeczy, od których oboje jej rodziców na pewno by osiwiało. Arlo przypuszczalnie też, co wolała skrzętnie pominąć. Zaciągnęła się dymem, wypuszczając powolutku oddech, dorzucając swoją cegiełkę do oparów spowijających „Empire”.
- Tak, śmiać się, mhm… Potem się sama śmiałam. Chociaż wierz mi, uczucie, gdy zarywa się pod tobą podłoga, jest nie do opisania. – nie, żeby jeszcze kiedyś chciała to powtórzyć, ale od tamtego czasu od czasu do czasu nadal zdarzało jej się włazić na dachy lub drzewa. Jakoś nigdy nie wykształciła w sobie lęku wysokości, za to jej uczucia w stosunku do ognia były bardzo sprzeczne. Lubiła jego ciepło, ale jednocześnie ten żywioł ją przerażał. Delikatnie zacisnęła palce na szklaneczce.
W zasadzie podchmielona whisky, z papierosem w ręku i siedząc obok Havillarda czuła się jakoś tak swojsko. Bez obaw, które przecież powinna czuć i bez skrępowania, w towarzystwie kogoś, kto potrafił ją zrozumieć, przynajmniej kiedyś. Z przyjacielem, z którym nie musiała zrywać kontaktu po liceum. Nachyliła się w jego stronę, mrużąc delikatnie oczy. Przekora w głosie mężczyzny była bardzo dobrze słyszalna, ale to nie był ten moment, żeby zabrać mu tego fajka z pełnią bezczelności, na którą było ją stać. Tamte dni nie wrócą, wiedziała o tym, nic, co było już nie wróci. Gdyby mogła cofnąć czas wiele decyzji podjęłaby zupełnie inaczej, ale niestety nie miała takiej mocy.
- Ale to, że nie jesteśmy, nie zmienia faktu, że możemy palić razem, ale każdy swojego. – uroczyście uniosła swój papieros, zanim zaciągnęła się ponownie dymem. Teraz to był już nałóg, potężny, trzymający ją w swoich szponach. Kiedyś? Paliła trochę dla szpanu, trochę by zająć ręce. Nawet nie spostrzegła się, gdy zamieniło się to w konieczność. Konieczność, z którą nie walczyła.
Dzień pogrzebu, nieoficjalne pożegnanie z wszystkim, pamiętała jak przez mgłę. Strugi deszczu, przejmujące zimno, słowa pocieszenia czy kondolencji. I rozdzierający ból, a razem z nim chęć sama nie wiedziała czego. Przez chwilę, jedną, niezbyt długą, chciała rzucić się tam za trumną, to pamiętała. Ale ktoś wtedy ściskał jej dłoń, więc nie mogła. I nie skoczyła.
Przekrzywiła głowę, gdy ją uciszył, w pierwszej chwili sądząc, że ten palec wyląduje na jej ustach. Nie, żeby protestowała, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa po prostu by go ugryzła, z przekory zresztą, nie dla samego bólu. Ale nadal.
- Ma tylko takie, że żałuję. Ale są takie błędy w życiu, które mimo wszystko z odrobiną chęci da się naprawić. – zazwyczaj była pewną siebie panią oficer, ale teraz ta pewność siebie jakoś się zagubiła w posmaku whisky palącej gardło, nagle dziwnie gorzkiej goryczą winy i w oparach dymu papierosowego, który spowijał ich oboje. Zagubiła się, bo teraz już nic nie zależało od niej. – Nie mam powodu, wiesz? Jakkolwiek by to nie brzmiało, nie łamię ludziom nosów bez wyraźnego powodu. – opóźnione reakcje? Może tak. A może nie chciała uwierzyć, że Arlo mógł się obwiniać tak samo, jak ona. Bo Ash nie obwiniała przyjaciela, ciężko było z nią wtedy rozmawiać, a potem pochłonęła ją przecież czysta zemsta. I tak kręciło się koło. Ale to było wtedy, a teraz było teraz.
Zazwyczaj szanowała cudzą przestrzeń osobistą, ale to zazwyczaj. Pilnowała swojej, zasłaniając blizny rękawiczkami bez palców. Ale i tak wyciągnęła dłoń i delikatnie musnęła opuszkami policzek Arlo.
- I ciężko karać kogoś za własne błędy. – prócz tego z jej ust uciekło kilka słów w języku romani, szczerych, ale jednak niezrozumiałych dla niego. Tęskniła i to właśnie powiedziała, ale jednocześnie obawiając się odrzucenia wolała przyznać się do uczuć tak, by nie zrozumiał. Cofnęła dłoń, jakby z obawy, że przesadziła. Pożałowała, że jej włosy nie sięgają już za tyłek, jak kiedyś i na dodatek spięła je przed wizytą w barze. Inaczej w „naturalnym” geście mogłaby się za nimi schować.
Ashena Asselin
Wiek : 32
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Protektor w Czarnej Gwardii, twórca laleczek voodoo