Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Boczna plaża
Plaża, do której prowadzi bezpośrednie zejście z portu, już dawno została przygotowana do wypoczynku. Usunięto z niej wszelkie kamienie, zastąpione przyjemnym piaskiem, na którym często zwłaszcza latem wygrzewają się mieszkańcy Hellridge. W wakacje można spotkać tu dziesiątki dzieci z rodzicami, a pomiędzy nimi okolicznych sprzedawców kukurydzy, drożdżówek i Coca-Coli. Do portu prowadzą stąd schodki, za którymi rozpoczyna się prawdziwe portowe życie Maywater.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Percival Hudson
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t493-percival-hudson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t497-poczta-percivala-hudsona
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t493-percival-hudson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t497-poczta-percivala-hudsona
10 lutego 1985

Pogoda tego dnia nie rozpieszczała. Lodowaty morski wiatr tylko czekał, by porywać z głów kapelusze i podwiewać sukienki nieostrożnych spacerowiczów, sypiąc im przy okazji piachem w oczy. Rozszalałe fale ryczały jak wściekłe potwory, uderzając o piaszczysty brzeg, liżąc go i zmieniając na chwilę w gładką, błyszczącą lustrzaną powierzchnię, po której w mgnieniu oka nie zostawało nic, tylko drobny ślad z piany oraz przyniesiony wraz z przypływem kawałków drewna. To było królestwo żywiołów — każdy człowiek powinien o tym pamiętać.
Hudson zgrzytnął zębami, czując jak zimny powiew podstępnego wietrzyska, wpełzł mu pod koszulę, korzystając z drobnej nieosłoniętej szalikiem szczeliny na karku.
Kto by pomyślał, że z kupnem jachtu będzie tyle zachodu?
Oczywiście, Percival mógł po prostu obejrzeć w katalogu wszystkie łodzie, po czym zwyczajnie wybrać jedną… Ale nie! Jego typ charakteru mu na to nie pozwalał. Musiał się upewnić, że nie kupuje kota w worku, a zdjęcia z błyszczącego i pachnącego drukarską farbą pisma nie są wyłącznie pieczołowicie wykonanym retuszem. Dlatego też czarownik umówił się ze swoim znajomym, który posiadał ten konkretny model i akurat urządzał sobie wycieczkę, kierując się ku cieplejszym południowym wodom, że do niego wpadnie i obejrzy jego łódź.
Plan był świetny, jednak Percival zmierzył się z paroma niedogodnościami.
Raz, że znajomy, nie chcąc, by obcy i biedniejsi przychodzili gapić się na jego jacht, zacumował na kompletnym zadupiu, do którego nie dało się normalnie podjechać samochodem. A dwa — Hudson nie znosił łodzi, a morze wywoływało w nim chorobę morską od samego patrzenia na poruszające się po jego tafli fale. Niestety, panowała jakaś okropna moda wśród wyższych sfer, że każdy, kto chciał się liczyć w towarzystwie, musiał mieć własną łódkę, by na niej urządzać huczne imprezy, a Percivalowi bardzo zależało na zdobyciu jak najlepszych kontaktów. Dlatego też, przeklinając niesprawiedliwość dziejową i przy okazji pieprzonych van der Deckenów, którzy na pewno maczali palce w tym, by utrudnić całej jego rodzinie życie, dumny przedstawiciel rodziny Hudsonów ślimaczym tempem sunął w stronę majaczącemu na horyzoncie jachtowi. Wielokrotnie jego ręka sięgała po ukryty w wewnętrznej kieszeni pentakl, by magią ułatwić sobie podróż, lecz za każdym razem, jak na złość mijali go jacyś spacerowicze. Mimo że odrobinę… podrasował swój wygląd (poszedł tym razem w klasykę — długie rude kręcone loki i zielone oczy), by nie zostać rozpoznanym podczas tej upokarzającej wędrówki, wolał unikać jawnej magii, która mogłaby wywołać niepotrzebne zainteresowanie.
Kiedy po raz kolejny próbował złapać równowagę po tym, jak samoistnie jego spojrzenie powędrowało ku hipnotycznym i torturującym błędnik falom, mocny podmuch wiatru smagnął mężczyznę po oczach, chwilowo oślepiając.
-Kurwa — warknął, lecz zanim zdążył zrobić cos jeszcze, poczuł, jak zderza się z czymś... miękkim.
Percival Hudson
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Rentier i inwestor
Sierra Ignacio
POWSTANIA : 14
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 169
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 9
TALENTY : 21
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t305-sierra-ignacio
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t313-sierra-ignacio
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t314-i-ginie-sierra#922
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t315-poczta-sierry-ignacio
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1072-rachunek-bankowy-sierra-ignacio
POWSTANIA : 14
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 169
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 9
TALENTY : 21
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t305-sierra-ignacio
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t313-sierra-ignacio
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t314-i-ginie-sierra#922
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t315-poczta-sierry-ignacio
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1072-rachunek-bankowy-sierra-ignacio
W lutym Ocean Atlantydzki był kurewsko nieprzyjemny. Tęskniłam w takich momentach do ziem moich przodków. Do Morza Karaibskiego (pływałam w nim równo dwa razy w życiu), do Kordyliery Wulkanicznej (nie lubiłam chodzić po górach) i w końcu do letnich temperatur, które znacznie lepiej działały na moją prawie opaloną skórę. Czasem zastanawiałam się, czemu jestem bledsza od moich rodziców, w końcu moja matka również mierzyła się z odmiennością, ze śmiercią pojawiającą się w jej snach i jawach. Moja śmierć pojawiała się w każdym lustrzanym odbiciu, gdy zamiast siebie samej widziałam kościotrupa. Pamiętałam siebie tylko z fotografii, nigdy nie widziałam w czasie rzeczywistym, jak dorastam. Czy bolało mnie to? ¡Hostia! Tak.
Szłam jednak niestrudzenie brzegiem bocznej plaży portu w Maywater, jakby przygnała mnie tu niewidzialna i niepotrzebna siła. Nierzadko jej ulegałam, pozwalając wiatru nieść się dalej, bo nie mogłam przeciwstawić się swojemu losowi. Tam, gdzie była dusza potrzebująca, tam musiałam znaleźć się ja. Nie chciałam nawet myśleć o przekleństwie, jakie dotknęłoby mnie, gdybym tylko pozwoliła sobie powiedzieć w końcu „nie”. Taka dola kobiet z mojej rodziny.
W lutym Ocean Atlantydzki był kurewsko nieprzyjemny, ale było w nim coś majestatycznego. Spacerujące powoli brzegiem pary zdawały się nie zauważać mrożącej krew w żyłach temperatury, a krzyczące gdzieś nieopodal mewy urządzały sobie istne przedstawienie, wyśmiewając wszystkich zebranych. Mogłabym policzyć ich na palcach jednej ręki. Była tamta starsza pani, która wyglądała na rodowitą mieszkankę tej opuszczonej zimowymi miesiącami miejscowości, ubrana w szkarłatny płaszcz, przepchnięty brązową kratą. Był mężczyzna o płomiennorudych włosach, w nowym ubraniu (poznałam to tylko i wyłącznie przez to, że było ponad przeciętnie zadbane, a uważałam, że nikt o zdrowych zmysłach nie potrafiłby tak go odświeżyć). Była jakaś nastolatka, ubrana w grubą kurtkę, chowająca ręce w kieszeniach, tuż po tym, gdy do ust wsadziła kiepa. Zawahałam się nad kolejnym krokiem i stanęłam jak wryta, obserwując wzburzone dzisiaj fale i jasne zimowe słońce, przedzierające się spomiędzy niebieskoszarych chmur.
Gdy nagle coś we mnie wleciało.
Na początku lekko zszokowana odwróciłam głowę w bok, chwiejnie próbując utrzymać się na nogach (piasek nie był najstabilniejszym z podłoży) i instynktownie chwyciłam nacierającego na mnie rudego mężczyznę za rękaw płaszcza, aby nie stracić równowagi. Puściłam go natychmiastowo.
Ouch — wypaliłam, szybko próbując oszacować straty w postaci siniaka, który miał się tam pojawić za parę długich godzin. — ¿Qué estás haciendo? — spojrzałam na mężczyznę z niemałym wyrzutem, rozmasowując sobie ramię, lecz nie krzyczałam, nie szarpałam się. Wiedziałam doskonale, że był to wypadek. Nikt o zdrowych zmysłach nie wpadałby na drugą osobę na samotnej zimnej plaży.
Sierra Ignacio
Wiek : 25
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : stare miasto, Saint Fall
Zawód : medium, wróżbitka za dolara
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Sierra Ignacio' has done the following action : Rzut kością


'(S) Zakochani' :
Boczna plaża U8zJz9n
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Percival Hudson
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t493-percival-hudson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t497-poczta-percivala-hudsona
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t493-percival-hudson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t497-poczta-percivala-hudsona
-Bardzo przepraszam — rzucił odruchowo, próbując przy okazji zrozumieć, co powiedziała do niego nieznajoma. Niestety z hiszpańskim miał do czynienia niewiele — tyle, co słyszał z ust ich gosposi Valentiny, która to miała w zwyczaju śpiewać, podczas sprzątania.
Mimowolnie omiótł kobietę wzrokiem, a na jego twarzy wymalował się uprzejmy, nieco łobuzerski firmowy uśmiech.
-Nic się pani nie stało?
Percival bardzo nie lubił tracić kontroli nad sytuacją. Zawsze, nawet jeśli wplątywał się w historię, w której prezentował się w mało korzystnym świetle, doskonale wiedział, jak obrócić sytuację na swoją korzyść. Osoby, które nie były mu przychylne, lubiły żerować na jego drobnych potknięciach, i Hudson w końcu nauczył się, jak radzić sobie z tym na swój sposób. Dodatkowo miał wprawę w wychodzeniu suchym z wody, gdyż młodzieńcze lata, spędzone na robieniu rzeczy ekstremalnie głupich, i które wymykały się jakiejkolwiek kontroli, bardzo mu pomogły. Pewnie, gdyby nie umiejętność zmiany wyglądu, skończyłoby się to zupełnie inaczej.
Obecna sytuacja delikatnie wystawiła na próbę opanowanie czarownika.
Wpadnięcie na inną osobę było chyba najmniejszym z problemów, bo w chwili, kiedy czarownik zadawał pytanie, zapięcie na teczce, którą niósł w dłoni, nie wytrzymało i z jej wnętrza posypały się przeróżne papiery, a wśród nich, wyjątkowo niepasujący do poważnego przedsiębiorcy, za jakiego się uważał, na piasek upadło ordynarnie kolorowe pisemko z roznegliżowaną kobietą na okładce. Tego Percival zupełnie się nie spodziewał, jako że nie czyta podobnych rzeczy, uważając je za zwyczajnie nudne.
Odpowiedź była jedna — któryś z jego bratanków ponownie ukrywał swoje świerszczyki w różnych częściach domu, jak najdalej od swoich sypialni i tym razem padło na percivalowy gabinet. Musiał chyba po powrocie do domu wziąć na dywanik dzieciarnię i uświadomić im, że mają całkowity zakaz walenia gruchy w jego miejscu pracy pod groźbą bardzo dotkliwych konsekwencji dla ich jeszcze rozwijających się ciał.
Należało działać szybko, gdyż wiatr zaczął rozwiewać wszystkie dokumenty i bawić się stronami Playboya, by pokazać zebranym rozwijany plakat na ścianę z wypinającą goły tyłek modelką.
Kurwa.
Percival Hudson
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Rentier i inwestor
Sierra Ignacio
POWSTANIA : 14
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 169
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 9
TALENTY : 21
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t305-sierra-ignacio
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t313-sierra-ignacio
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t314-i-ginie-sierra#922
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t315-poczta-sierry-ignacio
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1072-rachunek-bankowy-sierra-ignacio
POWSTANIA : 14
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 169
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 9
TALENTY : 21
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t305-sierra-ignacio
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t313-sierra-ignacio
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t314-i-ginie-sierra#922
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t315-poczta-sierry-ignacio
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1072-rachunek-bankowy-sierra-ignacio
Ała! — czy tam inne słowo mające określić stan, w jakim się teraz znalazłam, bo mężczyzna na plaży zdecydował się wejść w moją strefę osobistą. Wiem, że ja też mogłam być ostrożniejsza, ale przecież byłam kobietą. Mogłam prawić dziesiątki frazesów na temat sufrażystek, feminizmu, rasizmu i innych takich, a ostatecznie na koniec dnia pewne rzeczy mi się po prostu należały. Jak na przykład nieposiadanie guza na czole. Przyznaję, że irytacja była tym większa, im bardziej dochodziło do mnie, że przez wzgląd na kolor skóry czy pochodzenie, biały samiec może mnie oskarżyć o cokolwiek, a i tak wygra. Nie spodziewałam się, że padną słowa „bardzo przepraszam”.
Spojrzałam na niego nieco zdziwiona, marszcząc brwi, gdy wszystkie złe intencje jak gdyby odeszły. Widać? Wystarczy pokazać odrobinę ludzkiego odruchu również wobec Latynosek i nagle może być przyjemnie. Zwłaszcza że jego twarz też była przyjemna. I to dziwne oko. Strasznie przypominał mi Davida Bowie, ale to na pewno nie był on! Po pierwsze: miał inny głos (oglądając MTV, pewne rzeczy na temat gwiazd po prostu się zapamiętuje, a to było jedno z moich największych hobby). Po drugie: co niby Bowie robiłby w Maywater na plaży, gdzie mewy szczekają dupami?
Que? Nie. Nie. Dobrze jest — wypaliłam prędko, odgarniając włosy z twarzy.
Ubrany elegancko, z teczką u boku. Ten płaszczyk to raczej nie z second-handu. Widać stać go było na taki. Papiery rozsypały się po jasnym piasku, nieco wilgotnym od aktualnej pogody, a ja spojrzałam na nie mimowolnie (to naturalna sprawa — ruch oznacza reakcje). Nie zainteresowałoby mnie pośród nich nic oprócz...
Czy to... To jest Playboy? — zmarszczyłam brwi, zrobiłam minę sikającego na pustyni kota (byliśmy na plaży, ja lubiłam koty, liczyło się). Być może to pytanie było zbędne (było widać, że to Playboy), a świecące mi prosto w oczy cycki jakiejś modelki niemal je wyłupały. Nie zawstydziłam się, nie zaczerwieniłam, chociaż nie miałam nic wspólnego ani z podobnymi kobietami, ani magazynami. Chciałabym tutaj opowiedzieć historie, jak moje cycki wyglądały w lustrze, ale lustro odbijało tylko obecną we mnie śmierć. — To jakiś sposób na podryw? Bo jak tak to nieudolny, a jak nie to po co panu Playboy? — obrączka na palcu — widać tak.
Sierra Ignacio
Wiek : 25
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : stare miasto, Saint Fall
Zawód : medium, wróżbitka za dolara
Ira Lebovitz
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
9 V 1985

Nie wiem, co założyć.
Przeglądam się w lustrze, sunąc wzrokiem po każdym marszczeniu sukienki, obracam się w powątpiewaniu ku łóżku, na którym leży stos innych ubrań i kot. Żółte ślepia odnajdują moje spojrzenie w reakcji na ciężkie westchnięcie.
Przestań mnie oceniać, Elton — żądam z grymasem, ale sam rzucam swojemu odbiciu jeszcze bardziej oceniające spojrzenie. — Wiem, że za dużo myślę.
Zwykle tak nie jest. Najczęściej robię to, co chcę. Ale z Cecilem to co innego. Wciąż źle mi z tym, jak zaniedbałem nasz kontakt, a potem jeszcze ta dziwna akcja w Wizardzie. Co też mi odbiło, żeby go prowokować i… Ugh.
Nie pomyśli sobie, że się naigrywam, jak przyjdę w kiecce? Że odwalam jakąś szopkę, specjalnie dla niego, bo kiedyś widywał mnie tylko w takiej i podobnej odsłonie? A jeśli ubiorę się „normalnie” to co wtedy? Może ciężej będzie mu uwierzyć, że jestem tą samą osobą i tylko niepotrzebnie podkreślę to, że go kiedyś oszukiwałem?
Oszukiwałem?
Przecież to wcale nie tak. Nie mówiłem całej prawdy, ale… Ale Calliope nie jest oszustwem. To przecież ja.
Kompromis, mówisz? — odpowiadam na krótkie miauknięcie, uśmiechając się do kocura. Drugi śpi sobie smacznie obok i za nic ma cały rozpierdol, który zrobiłem w sypialni oraz moje skomplikowane rozterki ubraniowe.
No dobra. Lekki makijaż, rozpuszczone włosy, różowa bluzeczka i zwiewne, czarne alladynki. Confusing enough?
Zarzucam jeszcze w locie skórę, bo wieczór nad morzem może okazać się chłodny, a ja wolałbym nie skończyć z trawiastą grypą. Okej, komu w drogę, temu czas.
Skarbie, wychodzę! — krzyczę do Lily, która siedzi w swoim pokoju. Ledwie wczoraj wróciła do mieszkania. Wciąż się jakby boczy i mało mówi, ale… Przejdzie jej, prawda?
Pędzę do Maywater pełen nadziei, że nie spóźnię się przez te moje przygody z outfitem. I tak już przekładałem nasze spotkanie przez zastępstwo w szkole. Ojciec uparł się, że nie ma nikogo innego, a że ostatnio zdarzyło mi się zaniedbać to i owo, w dodatku ta akcja z wypadkiem na występie… Cóż, trzeba się wkraść z powrotem w łaski tatusia, nie mogłem odmówić. Na szczęście Cecil przez telefon nie wydawał się urażony zmianą godziny. Ale przecież wieczór może okazać się nawet lepszym wyjściem! Mniej tłoków, ładne gwiazdki na niebie, orzeźwiający wiaterek do winka na plaży. I my dwoje. Czego chcieć więcej?
Na plażę docieram na czas, a moja buzia rozświetla się w uśmiechu w sekundzie, w której spojrzenie pada na Cecila. Nie ma czasu na to niekomfortowe patrzenie sobie w oczy, kiedy zbliżamy się do siebie, ale wciąż jesteśmy za daleko, żeby się przywitać, bo dystans między nami skracam zgrabnym biegiem w jego stronę, by na koniec zarzucić wesoło ramiona na jego szyję i serdecznie przytulić. Czy nie tak witaliśmy się dawniej?
Piasek wchodzi w nagie stopy (buty leżą nieopodal, rzucone gdzieś na bok w biegu), morska bryza targa lekko włosami, a od ciała Cecila bije przyjemne ciepło i jeszcze przyjemniejszy zapach. Uśmiecham się niekontrolowanie, przymykając na moment oczy, szczęśliwy, że udało nam się spotkać. Mówił prawdę, nie boczy się na mnie, chce odnowić kontakt. Nie spławił mnie.
Miło cię widzieć, słońce. — Mam koc, winko i paczkę fajek. Noc jeszcze młoda i wszystko przed nami. Mamy przecież kilka dobrych lat do nadrobienia!
Ira Lebovitz
Wiek : 23
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : akrobatka / współwłaściciel klubu "WhizzArt"
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Ira Lebovitz' has done the following action : Rzut kością


'(S) Kość zmroków' :
Boczna plaża VlE14fz
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Picasso plątał się po nogami, gdy próbował przekonać zapalniczkę do współpracy. Ciche przekleństwo przecięło ciszę. Kurwa była jednym wyrazem bezradności, na jaki obecnie było go stać.
Spojrzał na zegarek. Kwadrans po trzeciej. Czas uciekł. Zacisnął zęby na filtrze uzależnienia, spojrzenie, przez ułamki sekund, konfrontując z namalowanym na ścianie salonu freskiem. Kobieta skąpana w świetle księżyca, na której bladej jak mleko ramiona opadały kaskadami czarne, nieco falowane włosy.
Lilith.
Wydawało mu się, zaledwie tydzień temu, że jego życie należało do Matki; tej, która nadała mu cel, wiarę i nadzieje. Cel zniknął w ciemności. Płomień wiary zgasł. A nadzieja umarła jako ostatnia.
Wszedł na moment do łazienki. Twarz skonfrontował ze strumieniem zimnej wody. Nie zerknął na swoje odbicie w lustrze. Unikał go od zebrania. Bał się, co tam zobaczy.
Ostatnie dni, tygodnie, miesiące, lata...
Całe życie było jednym wielkim kłamstwem. Takim jak on. Takim, jak słowa, które na codziennie opuszczały jego gardło.
Ira, jesteś jednym z nich?
Nie poczuł ulgi, gdy usłyszał jego głosu w słuchawce telefonu. To mój numer, dzwoń, gdy będziesz spragniony dobrego towarzystwa napisała na kartce ze swoim numerem. Zadzwonił, by przełożyć ich spotkanie. Cecilowi wówczas nie towarzyszyły żadne emocje. Niewidzialny ciężar nadal był obecny; opadł na dno żołądka.
Zapach unoszącego się w mieszkaniu jaśminu zostawił za sobą, gdy z niego wyszedł. Klatka schodowa powitała go przyjemnym półmrokiem. Mimowolnie wykrzywił usta w uśmiechu.
Pragnienie, by odświeżyć znajomość z Lebovitzem, nadal w nim tkwiła, równie głęboko, co myśli, że popełnia kolejny błąd. Lęk, że zanurzy się w otchłań kolejnego kłamstwa był z nim nawet dwa papierosy później. Nie wycofał się. Być może chciał wierzyć w to kłamstwo.
Do Maywater podwiozła go Tessa. Miała tu kilka spraw do załatwienia, a on dwie butelki wina do opróżnienia. Pożegnał się z nią krótkim "do zobaczenia"; po tylu miesiącach milczenia, potrzebował gwarancji, że znowu się zobaczą.
Tak samo, jak potrzebował znowu spotkać Irę. Przekonać się, że nie był jak cień rysujący się na ścianie budynku. Udowodnić samemu sobie, że był prawdziwy.
Gdy odebrał telefon, nie czuł nic. Był jak pusta skorupa, bez emocji, bez wzruszeń, zimna obojętność zmieniała jego serce w kamień. Teraz czuł ten wyjątkowy rodzaj ekscytacji, przez którego miał wrażeń, jakby coś łaskotało go od środka i właśnie przez to nie mógł zatrzymać wykrzywiającego usta uśmiechu.
Chciał tu być. Potrzebował odskoczni. Potrzebował zmiany otoczenia. Potrzebował Iry.
Co powinien powiedzieć? Jak się zachować?
Ładnie wyglądasz było pierwszą myśl nakreśloną w przestrzeni umysłu, ale nie musiał nic mówić, Ira zapobiegł niezręczności. Tym razem jego dotyk nie spiął paraliżem napięcia cecilowych mięśni. Tym razem nie zatrzymał go w bezruchu. Tym razem wiedział, jak się zachować. Odruchowo objął go w przyjacielskim geście serdeczności, chociaż nie mógł zapomnieć o tym, co się wydarzyło w klubu – o gorączkowym pościgu z bliskością, łapczywej wymianie pocałunków i ciepłych dreszczach ekscytacji spływających wzdłuż ciała. Nie mógł też tego rozpamiętywać, bo zdradliwym różem zapłonął jego policzki.
Cichy śmiech rozległ się w uchu Iry, gdy znowu nazwał go „słońcem”, po chwili dołączył go do niego szept:
- Wolisz, jak słońce zachodzi czy wschodzi?
Do tej pory tylko jedna osoba nazywała go słońcem. Tam gdzie światło, był tez cień.
- Często tu bywasz? – Objął wzrokiem plaże. Sam bywał tu rzadko. Głównie, by porysować. Rzadko w celach rekreacyjnych, towarzyskich. Chłód nadal bił od morza. Bryza kąsała go w policzki, ale obaj dysponowali czymś, co ich rozgrzeje. Wyciągnął spod kurtki butelkę wina.
- Opowiadaj. Chcę wiedzieć gdzie byłeś, co widziałeś i co tam przeżyłeś.
Chciał posłuchać o krajach, jakie odwiedził Ira. Chciał usłyszeć o kwiatach, jakie zerwał z ogrodów. Chciał usłyszeć jego historię. Musiała być absorbująca, skoro zdradził ich przyjaźń.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Ira Lebovitz
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
Pamiętam, jak go pragnąłem w tamtej jednej chwili, gdy bezczelnie sięgnąłem po to, po co nie powinienem, choćby z uwagi na naszą historię, choćby z uwagi na to, że Cecil nie znał jeszcze prawdy. Pamiętam to doskonale, bo lubię rozpamiętywać bliskość, lubię się w niej zatapiać i się do niej uśmiechać. Ale teraz, kiedy go przytulam, nie ma w tym nic z tego, co robiliśmy w klubie na kilka chwil przed tym, jak mnie rozpoznał — wciąż nie wiem po czym. Ale dobrze się stało. Dobrze się stało, bo dzięki temu odzyskałem przyjaciela, dzięki temu nie zabrnąłem dalej i nie zrobiłem rzeczy, które mógłby mieć mi za złe. Nie wykorzystałem go do załatania warstw samotności (czego? — przecież nie jestem samotny, mam tyle ludzi wokół siebie), nie pogrążyłem się w wyrzutach, nie zaprzepaściłem tego, co możemy teraz odbudować.
Czy to znaczy, że nie dałbym się ponieść, gdyby teraz wykonał jakiś krok, który świadczyłby o tym, że chce kontynuować to, co zaczęliśmy w klubie? Odpowiedź będzie zależna od ilości wypitego alkoholu. Przyjaźń wzbogacona o fizyczność to najlepsza forma przyjaźni. Dawanie przyjemności to przecież coś, co robię najlepiej. Coś, co sprawia, że ludzie do mnie wracają. Coś, od czego się uzależniają.
Ale jestem trzeźwy. Jeszcze. A my mamy tyle do nadrobienia, że nawet kiedy to się zmieni, rozmowa może okazać się zbyt wypełniająca czas, aby można było choćby myśleć o wzbogacenie jej jednoznacznym dotykiem.
Nie zepsuj tego, Ira. Znów. Tym razem zrób to dobrze.
Wolę, jak rozświetla księżyc — odpowiadam z uśmiechem, zabierając się za rozkładanie koca.
Wolę noc. Księżyc. Inne gwiazdy. To w ciemnościach dzieją się najciekawsze rzeczy, niewyobrażalne przeżycia i ludzkie dramaty. Wszystko, co warte uwagi. Za dnia ludzie zbyt mocno boją się być sobą, boją się wzroku innych.
Ale bez słońca księżyc nie byłby taki piękny.
Tak, dosyć często — odpowiadam, siadając po turecku na kocu i klepię zachęcająco miejsce obok siebie. — Mój przyjaciel mieszka w okolicy. No i kocham ocean. Spójrz tylko — posuwam oczyma po skąpanym w blasku gwiazd horyzoncie — istnieje coś piękniejszego?
Nalewam do kieliszków wino podane przez Cecila, zerknąwszy wcześniej na etykietkę, by zapamiętać, jakie lubi.
Nocy nam nie wystarczy — śmieję się, kiedy Cecil zachęca do opowieści i niemal fizycznie czuję, jak oczy zaczynają świecić mi się od wspomnień. Te cztery lata to był raj na Ziemi. — To było coś niesamowitego — mówię z niekrytym entuzjazmem i roześmianą buzią, kiedy pod powiekami przewijają się żywe obrazy, kolorowi ludzie, niezapomniane noce i ekscytujące występy.
Świat jest taki wielki, Cecil! A ludzie tacy ciekawi. Gdybyś tylko wiedział, ile niesamowitych osób poznałem, ile historii, ile różnych sposobów na życie… — Uśmiecham się do tych wspomnień, do tych wszystkich ludzi, do wszystkiego tego, co ukształtowało obecnego mnie, co otworzyło mi oczy i pomogło otworzyć się na własną naturę, na życie po mojemu. Choć po części.
Ale gdy te słowa padają, moje spojrzenie zatrzymuję się przez chwilę z pewnym smutkiem na kieliszku wina. To nie będzie smutny wieczór, dlatego uśmiech zastyga na ustach i nie pozwolę mu zejść.
To wszystko już minęło i już nie wróci. Nie przeżyję tego drugi raz. Utknąłem tu, w Hellridge i… I nie będę już młodszy. Z każdym dniem przybliżam się do schyłku kariery, a przecież mam jeszcze tak dużo do pokazania. Czy te kilka lat wystarczy?
Uderzam szkłem o szkło, reflektując się z krótkiego zamyślenia.
Ale to tutaj mam prawdziwych przyjaciół. — Pogłębiam uśmiech. — Chcę wiedzieć, kim jesteś teraz. Żyjesz ze śledzenia ludzi? — Przechylam lekko głowę w pewnym niedowierzaniu. Spotkaliśmy się znów, bo szukał mojego stalkera, ale… Jak do tego doszło? — Wciąż rysujesz? Co robisz na co dzień? Jak minęły ci te lata?
Upijam łyk wina, a moje spojrzenie zmienia się nieco, gdy uśmiech nabiera delikatnej przekory.
Masz kogoś?
Ira Lebovitz
Wiek : 23
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : akrobatka / współwłaściciel klubu "WhizzArt"
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Często karmił się jadem nienawiści - pozwalał, by zagościł się w jego umyśle i sączył się z jego ust jak trucizna. Często pielęgnował w sobie gniew - pozwalał, by wypalał w nim ludzkie odruchy/ Często karał się za emocje, które nie mógł pomieścić w sercu, dociskając żar zapalonego papierosa do skóry. Często zagłuszał wyrzuty sumienia kolejnym kieliszkiem wina. Równie często nie mógł patrzeć na swoje lustrzane odbicie i nieco rzadziej konfrontował z nim pięść, pozwalając, by ostre odłamki przecięły ciągłość tkanki. Iry też powinien nienawidzić - za milczenie, za kłamstwo. Tam, w Wizardzie, powinien odnaleźć palcami nóż, którego zawsze trzymał pod ręką i zbliżyć ostrze do jego szyi, ukarać za to, że go porzucił, ale w tamtym momencie, bardziej od Lebovitza nienawidził samego siebie, bo znowu złożył ukłon swojej słabości; znowu uległ pokusie; znowu nie mógł przejść obojętnie obok szeptu, który rozległ się tuż przy ucho. Nie mógł zapomnieć o tym, co się stało - o tym, jak spragnione usta spotkały się ze sobą, a ciepły oddech przywarł do  skóry. Nie mógł zapomnieć o gorączce pożądania, które na kilka minut zapłonęła w trzewiach, ani o tym, jak bardzo go wtedy pragnął i właśnie tego ostatniego najbardziej nie mógł sobie wybaczyć, ani zdusić w sobie wątpliwości - powinien odpowiedzieć na jego zaproszenie?
By pogodzić się ze stratą, wmawiał sobie, że znajomości, które nie przetrwały próby czasu, ani odległości, nie były warte jego czasu; Ira, przekonaj mnie, że nie marnuje czasu na sentymenty; przekonaj mnie, że ci zależy.
Łatwo było zepsuć coś, co było kruche, nietrwałe, coś, co być może nigdy nie istniało; nasza przyjaźń jeszcze istnieje?
Objął spojrzenie rysy jego twarzy, przy tej czynności obecny był uśmiech, który nie wygasł z ust; czuł się w jego towarzystwie niezwykle swobodnie, tak jak kiedyś przy Calliope; zwodnicze uczucie prowadzące ku zgubie.
Musiał wziąć się w garść. Słowa, które wyrzucił z siebie Ira, skutecznie wybiły go z rytmu rozmyślań.
- Kiedyś wydawało mi się, że czuje w jego poświacie obecność Lilith, a to zawsze dodawało mi otuchy, ale teraz nie jestem pewny, czy nadal tam jest i czy słyszy moje modlitwy - pierwsze wyznanie, potem głębsze westchnienie; bolesna prawda ściskająca za żołądek.
Nie wiedział, czy nadal mógł na niej polegać; nie wiedział, czy chciał zawierzyć jej życie; nie wiedział, czy była drogę do prawdy. Długo wierzył, że nadawała jego życiu sens, ale dzisiaj dylematy i wątpliwości, narodzone siódmego maja, odgradzały do go wiary murem dystansu.
Księżyc wzbudzał w nim więc obecnie lęk, słońce - pielęgnowany od dawna strach. Nigdzie nie mógł czuć się bezpieczny.  
Podążając za instrukcjami akrobaty, skupił wzrok na rytmicznie uderzających o brzeg falach; ocean wydawał się równie zimny, co jego dłonie i równie pusty, co przeszywającego go na wskroś spojrzenie Matki Piekła.  
- Jest przerażająco piękny - nie podzielał fascynacji Iry; tajemnice, jakie skrywał ocean, nadal spędzało sen z powiek badaczom; Cecil wzdrygał się na myśl o wszystkich żyjących tam istotach,  a myśl, że jednym z nich były syreny, w niczym nie pomagała. - Nie chciałbym, żeby otchłań oceanu mnie pochłonęła.
Obecność kieliszków była równie zaskakująca, co sympatia Iry do oceanu, spodziewał się, że szyja butelki będzie wędrowała z ust do ust, jednak, bez aktu sprzeciwu, objął palcami szklaną strukturę naczynia
- Mam cię ciągnąć za język? - rozbawienie wyciągnęło z objęć melancholii i przejęło spojrzenie, do którego zakradały się ogniki rozpalone na krawędzi źrenic. - Po tej będą następne, więc czasu na mnie zabraknie.
Entuzjazm, jaki bił od Lebovitza, skłonił Fogarty'ego do konkluzji, że wyjazd odcisnął na nim piętno miłych, czule otulających go nocą wspomnień, do których było warto wracać w wolnych chwilach, nawet jeśli świadomość, że nie wrócą, paliła nieprzyjemnym bólem w skronie.
Świat jest taki wielki - jego ograniczał się do Hellridge i kilku innych miejsce, które zwiedził, wszystkie zamknięte w obrębie co najwyżej dwóch przyległych do siebie stanów.
Nie powiedział tego na głos. To nie miał być smutny wieczór. To mial być wieczór przepełniony uśmiechami. Wieczór, gdy, przynajmniej minimalnie, nadgonią utracony czas. Wieczór, który ich do siebie zbliży.
Potrafisz być jeszcze szczęśliwy, Cecil?, sarknął do własnych myśli.
Wierzył, że grymas, jaki rozciągał się na ustach Iry i smak wina pozwolą osiągnąć mu ten stan, a zatem, by zbliżyć sie do tego celu, opróżnił połowę kieliszek jednym haustem, po czym wsunął sobie do ust papierosa. Żałował, że nie zaopatrzył się w nową dawkę witki słomy, wtedy o dobry nastrój byłoby ciut łatwiej.
Uderzenie szkła o szkła wystarczyło, by wrócić myślami do Iry, który wyjawił powód, czemu pomimo mnogości doznań, znowu utknął między dwoma stanami. Hellridge było miejscem, gdzie wiara umierała jako pierwsza.
Dużo ich masz, Ira, prawdziwych przyjaciół, którzy rzucą się za tobą w ogień?, chciał zapytać, ale ugryzł się w język.
- Śledzenie ludzi to praca dorywcza - najpierw jego usta opuścił dym, potem słowa. - Głównym źródłem mojego dochodu są ilustracje, ilustruję książki dla dzieci - wyjaśnił, wykreślając z wyliczanki inne źródła swoich dochodów, bo obecnie nie były istotne. -  Wyniosłem się z domu zaraz po zakończeniu szkoły i od tamtego momentu robię wszystko, by przetrwać. - Słowa zwieńczył wzruszeniem ramion.
Gdy szklanki opustoszały, zapełnił je na powrót, z taką wprawą, jakby robił to codziennie.
- Mam - odpowiedź na ustach ukształtowała się niemal od razu, a myślami sięgnął po sylwetkę swojego księcia z bajki - Neviego; jak długo będzie trwała ta bajka? Miał nadzieję, że na tyle długo, by mam nigdy nie zostało zastąpione przez miałem.
Spojrzał na niego kątem, do tej pory obejmował nim skrawek oceanu, a konkretnie majaczący w dali kształt latarni morskiej, teraz jednak Ira zyskał status bardziej atrakcyjnego obiektu obserwacji, na którym wzrok zatrzyma na dłużej niż kilka nic nie znaczących minut.
- A ty?
Tylko przyjaciele cię tu uziemili? Za tą przekorą kryje się coś więcej?
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Ira Lebovitz
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
Cecil upatrywał się w poświacie księżyca Lilith i odruchowo posuwam oczyma ku zawieszonej nad nami elipsie. Nigdy nie doszukiwałem się tam więcej, niż widziały moje oczy. Ale to nie jest zaskakujące. Nigdy przecież nie byłem przesadnie wierzący. Nie doszukiwałem się obecności nikogo z Trójcy w swoim życiu, przy swoim boku. Ojciec nie wpoił mi oddania wierze, matka była z nami zbyt krótko, żebym pamiętał, jakie miała do tego podejście, a macochy skupiały się bardziej na swoich dzieciach w tych kwestiach. Szkółka kościelna kojarzyła mi się z karą, bo odciągała mnie od tego, co kochałem, nie przykładałem się więc do wszystkiego, co tam pierdolili. Magia iluzji i kadzidła mi się podobały — tyle wystarczyło, nie czułem potrzeby dziękowania Lucyferowi i reszcie na każdym kroku za to, że mogę się tego uczyć. Wiem, że to dzięki nim, a przynajmniej wierzę w to. Tak nam powiedziano i wszystko wskazuje na to, że tak jest. Bo skąd wzięłaby się magia, jeśli nie z piekła? Tylko że kościół… Kościół. Kościół kojarzy mi się tylko z zadufanymi kapłanami, którym wszystko uszłoby na sucho i z wyniosłymi mordami Kręgu, którego istnienie nie ma przecież sensu. Dawniej może miało, ale teraz?
Nie próbuję doszukiwać się Trójcy tam, gdzie nie ma potrzeby, bo rozmyślanie o religii, o naszym społeczeństwie i o całej polityce, która za tym stoi, przyprawia mnie o irytację. Co nie znaczy, że nie wierzę. Absolutnie, życie mi miłe, a magia jeszcze milsza, nawet jeśli nie zawsze doceniałem ją wystarczająco. Nie chciałbym, by Stwórca wyczuł zwątpienie i ją odebrał. Kto wie, czy takie coś nie mogłoby się wydarzyć?
Co się zmieniło? — zainteresowałem się oczywiście, bo coś na twarzy Cecila sprawia, że nie chcę wstrzymywać pytania. Doszukiwał się obecności Lilith w swoim życiu, chciał ją czuć i przynosiło mu to otuchę. Pomijając na kilka momentów powody, dla których tak mocno łaknął tej bliskości, dlaczego teraz stracił pewność, że ona istnieje?
Co ci się stało, Cecil?
Wracam oczyma do oceanu. Cecil nazywa go przerażająco pięknym i ma rację. Historie zrodzone w głębinach oceanu zawsze zawierają nutę grozy, a często są najprawdziwszymi horrorami. Mimo to, kiedy wspominam ten moment, gdy nogi poślizgnęły się na pirsie, w głowę uderzyło zimno fal, a ciało utknęło w nieważkości, czuję przyjemny dreszcz przemykający po ciele. Mógłbym zatracić się w tym uczuciu. Mógłbym tam zostać i już się nie wynurzyć — tak przynajmniej czułem przez te kilka chwil, których potrzebował Maurie, aby wskoczyć i urzeczywistnić wszystko to, co przerażające w oceanie.
Dlaczego? To jedna z przyjemniejszych otchłani. — Tak sądzę. W oceanie panuje specyficzny rodzaj ciszy, a głębia przyciąga w sposób, który przywodzi na myśl opuszki palców przesuwające się po plecach, odsyłając na granicę snu. Ocean jest piękny z perspektywy brzegu i niebezpiecznie przyciągający, gdyby zanurzyć w nim głowę. Jakaś część mnie może nawet zazdrości Mauriemu.
Nie zauważam zdziwienia wywołanego kieliszkami, nie orientuję się nawet, że jest w tym coś dziwnego. Drobne udogodnienia weszły mi w nawyk, nawet jeśli nie miałbym nic przeciwko waleniu z gwinta. Zetknięcie elegancji z barbarzyńską niefrasobliwością to mój ulubiony rodzaj chaosu.
Cicha wesołość wyrywa się spomiędzy ust, kiedy Cecil mówi o następnych nocach. Czy powinno zaalarmować mnie to, jak łatwo wybaczył, jak w jego słowach brakuje najmniejszego wyrzutu? Może. Ale nie myślę o tym, umiem cieszyć się, że nie ma mi za złe, bo ostatecznie wróciłem.
Nadstawiam uszu, kiedy zaczyna mówić o sobie i nie kryję zachwytu, gdy okazuje się, że został ilustratorem. To znaczy, że obydwoje poszliśmy w dobrą stronę, prawda? Robimy to, co lubimy, to, co umiemy najlepiej. Więc dlaczego, kiedy kończy mówić, wydaje się taki… zmęczony? Niepocieszony. „Robię wszystko, by przetrwać” powinno być wystarczającą podpowiedzią.
Co musi przetrwać? Dlaczego „przetrwać”, a nie żyć? Co go spotkało przez te wszystkie lata, kiedy ja bawiłem się w najlepsze, jeżdżąc z kraju do kraju? Co go spotykało, kiedy jeszcze byłem tutaj i spotykaliśmy się, tworząc nasz własny światek, do którego nie miała dostępu rzeczywistość? Już wtedy próbował przetrwać, uciekał od czegoś? Nie rozmawialiśmy otwarcie i szczegółowo o naszych życiach, o problemach, bo jakie problemy mogła mieć para dzieciaków? Widzieliśmy się, śmialiśmy, rysowaliśmy, wygłupialiśmy, a potem… Potem ja wracałem do Leandra, przyjmując całą miłość, jaką dla mnie miał, a Cecil? Gdzie wracał Cecil? Do domu, z którego wyniósł się od razu, gdy zyskał taką możliwość?
I jak ci wychodzi? Przetrwanie — doprecyzowuję, doszukując się skrawka ukrytej historii na jego twarzy. Zawsze tak trudno było go odczytać, czy po prostu nigdy tak naprawdę nie próbowałem?
Ma kogoś. A ja?
Nie odpowiadam tak szybko jak on, a drobny uśmiech na moment zastyga w osobliwy sposób, choć nie zdaję sobie z tego sprawy.
Ja też. — Tym razem sam wypijam zawartość kieliszka uzupełnionego już częściowo wcześniej przez Cecila.
Zabawne. Niecały miesiąc temu rzucaliśmy się na siebie jak złaknione bliskości zwierzęta, a dziś obydwoje przez ten krótki moment mamy przed oczyma inne twarze.
Coś poważnego? — dopytuję z ciekawości i również sięgam po fajki.
Ira Lebovitz
Wiek : 23
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : akrobatka / współwłaściciel klubu "WhizzArt"
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Co się zmieniło?
Pytanie odbiło się od ścian czaszki i zapulsowało bólem w skroniach.
Co się zmieniło, Cecil? Dlaczego nawet wiara, dla której gotowy byłeś umrzeć, stała się tym, czym lwia część twojego życia - kłamstwem?
Ona się zmieniła. Lilth, jaką znał, Lilith, której imię celebrował, Lilth, do której się modlił, Lilith, której obecności szukał w blasku zawieszonego na niebie księżyc, nie była tą samą piekielną istotą, która zmaterializowała się przed nim w trzewiach nieczynnej fabryki.
A może to on, ulegając chwilowej fascynacji, chorej obsesji, nie dostrzegał tego, co miał wcześniej przed oczami. Może to on, ślepo podążając ścieżką wiary, pomylił dzień z nocą, w której czul się bezpieczniej, niż w świetle słońce, które wiele razy poparzyło mu skórę.
- Mój punkt widzenia - jak mam ci to wyjaśnić, Ira? Zrozumiesz, jak powiem, że wszystko, co znałem, jest teraz obce;  inne w dotyku, w smaku i zapachu. Po prostu obce.
Obcy było jego lustrzane odbicie - nie poznawał samego siebie, gdy wzrok zabłądził do zawieszonej nad umywalką tafli lustra.
Obce były emocje - było ich tyle, że nie mieściły się w sercu, wiec tężały pod nim, doprowadzając go do bezdechu.
Obcy w smaku był papieros, którego wsunął między wargi -  czasem, gdy się zbyt szybko zaciągał, dusił się dymem, co nigdy wcześniej mu się nie zdarzało.
Obcy był ciężar pentakla zawieszonego na szyi - miał wrażenie, że srebrny łańcuszek w końcu, w konsekwencji kolejnej porażki, zaciśnie się boleśnie wokół jego niej i odetnie jego płuca całkowicie od tlenu.
Ira, w pierwszej chwili, tez wydał się Cecilowi inny, obcy, ale, gdy podszedł bliżej, gdy poczuł bijące od niego ciepło i usłyszał znajomą barwę głosu, przekonał się, że był prawdziwy.
Nieważne ile czekało ich nieprzespanych nocy, w Fogartym kształtowała się naiwna nadzieja, że zbiegiem czasu Lebovitz przestanie taki być – obcy.
- Żyję, nie gryzę tynku ze ścian i obecnie pije z tobą wino, więc uznaję to za swoje życiowe osiągnięcie - pozwolił, by między słowa zaplątała się nuta rozbawienia; przetrwał najgorszy okres w życiu, teraz  w jego drzwi zapukała stabilizacja, która przygarnął pod swój dach z szeroko otwartymi ramionami.
Kiedyś, w towarzystwie Iry, szukał ucieczki od rzeczywistości. Tkwił w bance jego uśmiechu, jego wizji. Udawał, że był kimś innym. Udawał, że nie wypalał żalu żarem papierosa na skórze. Oskarżył Irę o kłamstwo, choć sam nie był z nim szczery. Zakładał maskę beztroski, by poczuć się kimś innym, kimś lepszym.
Ja też brzmiało tak, jakby Ira, wraz z porcją wina, przełknął gorzką pigułkę rozczarowania. Nawet grymas, dotychczasowo rozświetlający twarz, wygasł pod naporem tych słów. Dlatego temat otchłani porzucił wzruszeniem ramion; piękno oceanu mógł podziwiać z daleka, a jednak, by skupić myśli wokół jednego punktu, wbił spojrzenie w gwałtownie uderzające o brzeg fale.
- I nie jesteś zbyt szczęśliwy?
Niecały miesiąc temu ich usta, odnajdując się wzajemnie, złączyły się w gorączkowym, spragnionym bliskości pocałunku. Starał się nie rozpamiętywać miękkiej faktury jego warg, ale teraz, kiedy znajdowały się na wyciągnięcie ręki, mimowolnie wracał myślami do tego dnia, mając świadomość, że gdyby nie przerwał tego spektaklu czułości, tamtego poranka przekroczyliby wszystkie granice.
- Zazwyczaj staram się nie przywiązać, ale najczęściej przegrywam z własnym uczuciami - wyznał; Forger miał być tylko chwilą zapomnienia, ucieczką od otaczającej go rzeczywistości, odskocznią od problemów, a jednak stało się inaczej.W jego otulonej półmrokiem sypialni, w wilgotnej od potu pościeli,  w wymianie pocałunków, w cieple jego dotyku, w głębokich westchnieniach i cichych jękach pozostawił fragmenty samego siebie; emocje, których nie mógł zdusić. – Jest w nieco trudniejszym położeniu ode mnie i ma o wiele więcej do stracenia - pozwolił, by kłębiące się pod sklepieniem myśli odnalazły drogę do warg; dlaczego ci się zwierzam Ira, dlaczego mówię ci o swoich obawach, lękach? Wypił niedostateczną ilość wina, by pozwolić sobie na szczerość, a mimo to wyjątkowo przed nią nie uciekał, wyjątkowo nie zasłaniał się bukietem wiarygodnych kłamstw, wyjątkowo podtrzymał kontakt wzrokowy, jakby się łudził, że w znajomym spojrzeniu dostrzeże to, z czym rzadko ma do czynienia - nić porozumienia. – Pochodzi z wysoko sytuowanej rodziny, poza tym studiuje, ma przed sobą świetlaną przyszłość, wiec sporo ryzykuje, a ja... - wzruszył ramionami
...nie mam mu zbyt wiele do zaoferowania.
Cecilowi wydawało się, że to kwestia czasu, kiedy jego związek z Bloodwrothem się rozpadnie; nie mógł zapomnieć o jego niepewnym, zlęknionym głosie w słuchawce; nie mógł przymykać oko na jego wyniosły ton; nie mógł ignorować pięść żalu zaciskającej się na żołądku; mam więcej do stracenia niż ty, Fogarty.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Ira Lebovitz
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
Co kryje się w jego oczach, gdy mówi o zmianach? To ból? Jego głos jest lekki, cichy, nie wyraża wiele, a ja nie jestem pewien, czy pobrzmiewa w nim zawód, czy to ja się go doszukuję, próbując sięgnąć dna tego, o czym mówi. Jest ono niewidoczne. Przecież ledwie naruszyliśmy powierzchnię, prawda? Mam przeczucie, że mówi o czymś ważnym, że coś mi ucieka. Zmienił się jego punkt widzenia. Na co? Na księżyc? Na Lilith? Na życie, którym ta się opiekuje?
Nie lubię nie rozumieć i drobne zmarszczenie brwi jest tego cichym świadectwem. Jeśli każesz mi się domyślać, stworzę własną historię, Cecil.
Dlaczego? — dopytuję gładko, próbując przejrzeć taflę jego spojrzenia.
Coś jest nie tak. Coś jest mocno nie tak.
Co ci się stało, Cecil?
Życie dla przetrwania, oddychanie dla minimum wyszarpane spod czyichś nóg. Tak to brzmi. Tak brzmi tembr jego głosu, tak brzmi dobór jego słów, tak brzmią tony w mojej głowie, gdy patrzę w te oczy. Patrzą na mnie, ale mam wrażenie, że widzą coś zupełnie innego.
Ale czy dawniej nie dostrzegałem części tego smutku, tych trudów, z którymi musiał się mierzyć? Musiałem dostrzegać. Gdy na chwilę się zamyślał, gdy na kilka chwil opadały maski, gdy nie starał się podtrzymać sielankowej atmosfery. Może wcale się nie starał? Może to ja wyjątkowo rzadko zauważałem oznaki, że mierzy się z czymś, czego nie rozumiem, bo sam byłem zbyt zajęty trajkotaniem i utrzymywaniem szerokiego uśmiechu, przez który nie miała prawa przebić się rzeczywistość?
Oboje potrzebowaliśmy tej bańki, w której zamykaliśmy się, gdy tylko mieliśmy na to szansę. Ale ona już dawno pękła, już opadła, a my nie czujemy potrzeby budowania jej od nowa, prawda? Po co? W końcu trzeba było się nauczyć, że rzeczywistość wedrze się wszędzie, a zamiast tworzyć bańki, lepiej spróbować się w niej odnaleźć.
Nie nazwałbym go kłamcą, bo sam przecież nie udawałem. Nie udawałem śmiechu, który dzieliliśmy ani szczęścia, kiedy go widziałem. Ale ja po prostu nigdy nie ośmieliłem się pomyśleć, że dzieje mi się krzywda. Bo się nie działa. Siniaki były częścią treningu. Ból był ceną miłości. Wszystko miało swój powód, wszystko było dobrze, wszystko było po coś. Tak sądziłem wtedy i w to wierzę teraz. Bo to przecież prawda. Nikt nie ma prawa oczerniać tych, którzy mnie ukształtowali, którzy byli wtedy, kiedy chciałem ich obok siebie. Nawet, jeśli pozostawili blizny.
W głosie Cecila pobrzmiewa rozbawienie. Wymuszone? Prawdopodobnie. Nie może go bawić to, że za największe osiągnięcie uważa przetrwanie, prawda?
Nie deprecjonuję tego osiągnięcia. Nie zamierzam. Nie mogę wiedzieć, ile kosztowało go dotarcie do tego momentu. Mogę się tylko domyślać.
Drobny uśmiech mógłby zostać uznany za wyraz dumy. Przez cokolwiek musiał przebrnąć, zrobił to, dał radę. To dużo, tak myślę.
I nie jesteś szczęśliwy?
Jestem. — Odpowiedź wyrywa się w tej samej sekundzie, kiedy ostatnie brzmienie osiada na wargach Cecila.
Brzmi panicznie? Brzmi jakbym przekonywał sam siebie? Brzmi nieszczerze?
Jestem szczęśliwy — powtarzam już wolniej, spokojniej, z pobrzmiewającą w głosie pewnością. To nie jest kłamstwo.
To nie kłamstwo.
Dlaczego miałbym nie być szczęśliwy? Kiedy z nim jestem, nie chcę być nigdzie indziej. Kiedy nie ma go obok, pragnę go zobaczyć.
Dlaczego miałbym być nieszczęśliwy?
Może dlatego, że gdy jest obok, wątpisz w każdy swój ruch? Może dlatego, że z jakiegoś powodu odciąłeś się od niego, jak od wyniszczającego nałogu? Może dlatego, że ludzie mogą mieć rację, gdy mówią, że ty byłeś dzieckiem, a to nie była pełnoprawna miłość? Może dlatego, że gdy go nie ma obok, szukasz ciepła tam, gdzie nie powinieneś? Może dlatego, że karzesz się za to uczucie, krzywdzisz siebie i innych, wariujesz?
Jestem szczęśliwy.
Ludzie gówno wiedzą.
Tylko nie wszyscy akceptują moje szczęście — dodaję z lekkim grymasem, układając podbródek na zgiętym kolanie, a jeden z palców pstryka od niechcenia w ziarenka piasku.
Miłość zawsze jest trudna, czy to my wybieramy pewne schematy, które ją taką czynią? Cecil stara się nie przywiązywać, ale się przywiązał. Bo to nie takie łatwe, prawda? Uczucia są silniejsze niż przekonania i rozsądek. Nie należy ich powstrzymywać. Trzeba za nimi podążać. To przecież najszczersze i najżywsze, co w nas jest.
Zaraz, zaraz.
Trudniejsze położenie, wysoko usytuowana rodzina, świetlana przyszłość. Mhm, mhm. Gdzieś już to słyszałem.
O Aradio, co wy macie z tymi kręgowcami? — Cmokam z dozą dezaprobaty dla tych specyficznych wyborów miłosnych. — Bo jest z Kręgu, prawda? — Powiedzmy, że są jakieś wysoko usytuowane rodziny, które tylko liżą Kręgowi dupę, żeby wejść między ich szeregi, ale jeszcze tam nie dotarły. W teorii to może być też ktoś taki.
Ale, ale. To facet. O ile Allie jeszcze ma szansę wkupić się w łaski Overtone’ów i przeżyć swoją bajkę z księciem, tak w tym przypadku przepis na szczęście jest tylko po jednej stronie i nie jest to ta z widokiem na zamek i białego rumaka.
Hej — rzucam z cieniem złości, odrywając brodę od kolana, by szturchnąć zaczepnie ramieniem ramię Cecila.
Ci dam, kurwa, „a ja”.
A ty co? Spróbuj tylko powiedzieć, że nie masz nic do zaoferowania. — Groźba w oczach jest realna, nawet jeśli szturchnięcie było w pełni przyjacielskie i zupełnie delikatne. — To gówno prawda. Prawdą jest to, że ma dużo do stracenia. Bo może stracić ciebie, jeśli wybierze źle. A prawidłowy wybór jest tylko jeden i jest kurewsko prosty, jeśli cię kocha. — Wzruszam ramionami.
Wierzę w to, co mówię. Wszystko inne to wymówki. Jeśli nie chce porzucić wygody i nadętych imprez dla swojej miłości, to co to za miłość?
A musi to porzucić. Nie mogą być ze sobą, kiedy on pozostaje częścią tego bagna, bo wtedy przecież nigdy nie będą razem w pełni. To nie powinno być takie skomplikowane.
Nie wmawiaj sobie, że zasługujesz na mniej. Nie istniejesz dla czyjejś wygody.
Wypijmy za to.
Za rady i prawdy objawione, o których zapominam tak szybko, jak przychodzi moment, w których samemu wypadałoby z nich skorzystać.
Ira Lebovitz
Wiek : 23
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : akrobatka / współwłaściciel klubu "WhizzArt"
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Nie rozumiał dlaczego nagle chciał wyznać mu prawdę. Nie rozumiał czemu akurat mu.
Już raz cię porzucił, Cecil. Może cię porzucić po raz kolejny. Tacy jak oni nie pozostawiają po sobie kartki z krótkim "do widzenia" Odchodzą bez słowa, w milczeniu.
Czemu akurat mu chciał przekazać swoje sekrety?
Wziął wdech, a potem wypuścił westchnienie głębokim wydechem.
- Niewykluczone, że nigdy wcześniej nie usłyszałeś nic bardziej absurdalnego, więc zapnij pasy i słuchaj.
Milcz i słuchaj, bo nie będę powtarzać tego, co ci zaraz powiem drugi raz. Nawet nie próbuj wpaść mi w słowa.
Miał ciarki na ciele na samą myśl. Strach dławił mu słowa w gardle. Czuł nieprzyjemny dreszcz spływający wzdłuż linii kręgosłupa.
Słuchaj, Ira i na koniec powiedz, że zwariowałem, a moje miejsce jest oddziale zamkniętym.
- Spotkałem ją, Ira, dwa razy - nie wybrał drogi na skróty, nie wybrał kłamstwa, a jedyny środek do celu jaki znał - półprawdę; czuł jej gorycz w przełyku, gdy przełknął ślinę; musiał w to dalej brnąc i brnął, nie uciekł spojrzeniem, złapał kontakt wzrokowy z Irą, trzymał się go jak ostatniej deski ratunku; pomostu chroniącego go przed ścieżką prowadzącą wprost w otchłań odmętu. – We śnie, na jawie. Nieistotne. Po prostu ją spotkałem. -  Niewypowiedziane Lilith zawisło w powietrzu. B]– [Pierwszy raz około pięciu lat temu. Była nieludzko piękna. Żaden obraz, żadna figura, żaden opis, ani dewocjonalia nawet w przybliżeniu nigdy nie uchwyciła jej zachwycającego piękna.[/b] - Głos mu się zmienił; naszpikowane był emocjami. Tymi, które nie mieściły się w sercu i tężały pod nim, dlatego wydal się obcy, jakby to nie on poruszał własnymi ustami, jakby wyższa siła przejęła kontrolę nad jego gardłem i chciała, w tym momencie, go opętać i pożreć ostatnie tkwiące w nim ochłapy duszy. – Wiec stałem jak z paraliżowany. Stałem i patrzyłam prosto w jej oczy, bo jej magnetyzm sprawiał, że nie mogłem oderwać od niej wzroku. – Z perspektywy czasu wydawało mu się, że to co mówił, nie miało najmniejszego sensu. Jesteś głupi, Cecil, ty i twoje dziecięce mrzonki. – Kiedy się odezwała, zaschło mi w gardle i nie mogłem wydusić z siebie choćby słowa. Pomyślałem wtedy, że mogę bez mrugnięcia powiek, nie kwestionując jej słów, oddać za nią życie. I to jej obiecałem. Moje życie jest twoje, brzmi idiotycznie, prawda? - Prawie jak miłosne wyznanie, przysięga, której nie chciał, ale być może będzie musiał złamać.
Wsunął papierosa do ust i przymknął na moment powieki, by uwolnić się od emocji, które przeżywał w nieczynnej fabryce; tam, gdzie sufit mógł mu się zwalić na głowę; tam, gdzie słyszał jej słodki, mącący w umyśle głos; tam, gdzie ofiarował jej każdą sekundę swojego życia.
- Zupełny odlot. Wydawało mi się, że w życiu nie przytrafi mi się nic lepszego, wiec podążałem ścieżką wiary, którą wskazała mi tamtej nocy, albo wydawało mi się, że mi ją wskazała. W końcu alkohol i narkotyki to niezbyt dobre połączenie.
W końcu nie mogę ci powiedzieć, że to wydarzyło się naprawdę. Czytaj między wierszami, Ira. Poradzisz sobie. Od dawna balansujesz na linie wiszącej kilkanaście metrów nad ziemią.
- Kilka razy słyszałem jej głos. Czułem jej obecność, głownie w świetle księżyca i w modlitwach, ale nigdy w gmachu Kościoła. Właściwie od tamtej pory unikałem mszy. Miałem wrażenie, że są stratą czasu.
Otworzył oczy i zabłądzi nim do błękitu oceanu. Fale były gwałtowne jak zawsze - uderzyły bezlitośnie o brzeg, zabierając ze sobą fragmenty piasku. Może, jeśli zanurzy twarz w zimnej wodzie, poczuje się odrobinę lepiej?
Papierosowy dym po raz kolejny wypełnił przestrzeń płuc.
Lilith. Zastanawiał się kim dla niego była. Na pewną wiarą i miłością - pierwszym zauroczeniem, który zniknął, rozsypał się w piach, gdy okazała mu, jaka jest naprawdę?
Teraz, obecnie nie musiał się nad tym zastanawiać. Była zgliszczem tego, co kiedyś nazywał nadzieją.
- Całkiem niedawno spotkałem ją po raz drugi. Chociaż wyglądała nieco inaczej, wiedziałem, że to ona. Po prostu to czułem. - Błogi grymas, który na moment zastygł na jego ustach, teraz, pod wpływem kolejnych słów, zniknął. – Zachowała się zupełnie inaczej. - Jak zaszczute zwierzę. Może dlatego, Cecil, że musiała uciec z miejsca, którego nazywała do tej pory swoim domem? – Operowała innym językiem. Przypomniała mi moją matkę, z którą nigdy nie miałem dobrej relacji. - Opowiadałem ci kiedyś o Camelli,Ira? Na pewno nie.
Idealizował kogoś, kto nigdy nie był prawdziwy; kto był kreacją w jego głową, fantazją, iluzją słów, niewinnym, czystym pragnieniem, dla którego ręce splamił krwią.  
- Teraz nie wiem, co było prawdą, a co kłamstwem.
Nie wiem w co mam wierzyć.
Zadowala cię ta odpowiedź, Ira? Właśnie tego chciałeś? Zabłądzić w labiryncie, z którego nie ma wyjścia, ani nawet powrotu?
Teraz go poczuł. Namacalny smutek, który zakradł się do jego wnętrzności. Był jak dodatkowy organ, sprawiający, że nie mógł złapać tchu. Wcześniej czuł tylko złość i bezradność. Wcześniej wydawało mu się, że drzwi, które stały przed nim otwarte, zamknęły z hukiem, teraz miał wrażenie, że nadal były uchylone, czuł lekki powiew bryzy na skórze, czuł ledwo tlący się w nim płomień nadziei.
Lilith, nadal tam jesteś, w blasku księżyca, nie zgasiłaś go swojej pieści, usłyszysz moją modlitwę, moja wyznanie? Jak zareagujesz? Znowu zaciśniesz niewidzialną pięść na mojej szyi? Znowu uwolnisz demony przeszłości, które prześladują mnie od lat i czasem nie pozwalają snu ułożyć się pod powiekami?
Kolejny łyki alkoholu nieco uspokoiły szalejąca w nim fale emocje, jednak na tyle, by mógł swobodnie, tak jak wcześniej, założyć na twarz maskę obojętności.
Nie poznawał samego siebie. Dawno nie był z nikim aż tak szczery.
- Opowiedz mi o nim, a może o niej? - wygiął usta w lekkim uśmiechu. – Bo trochę ci nie wierzę. Jestem przyszło ci zbyt łatwo, a jestem szczęśliwy zbyt późno.
Komu oddałeś swoje serce, Ira, dlaczego się wahasz? Dlaczego do twojego spojrzenia zakradła iskra zadumy?
- Szczerość za szczerość, pamiętasz?
Uniósł kieliszek w geście toastu.
Za szczerość.
Więc ktoś z kręgu znajomych Iry miał podobny problem co on - ulokowal emocje tam, gdzie nie powinien.
- Wiesz jak to jest. Pociąga nas coś, co znajduje się pozornie poza naszym zasięgiem - mruknął. – Pamiętasz, jak w dzieciństwie ojciec ci mówił, żebyś trzymał sie z daleko od papierosów? Posłuchałeś? - rozbawienie było udawane, rozbawienie było równie otrzeźwiające, co obecność Ira; coś nowego i jednocześnie znajomego; brakujący element układanki.
Chciał wierzyć Neviemu. Chciał, bo nie miał wyjścia. Chciał, bo go dobrze znał. To nie były emocje, które zdradziły się w jeden wieczór, w jedną noc. To nie były emocje, które pojawiły sie pod wpływem westchnień, chwilowej fascynacji, rąk błądzących po ciele, gorączkowych pocałunków złożonych w na ustach, skórze. To była suma emocji, które gromadziły od trzech lat.
Skupił wzrok na twarzy Lebovitza, kiedy usłyszał nutę w złości zabłąkaną między słowami.
Problem nie jest on, tylko ja, chciał powiedzieć. Bo przecież nigdy nie może być po prostu szczęśliwy. Pomiędzy zawsze musi pojawić się jakieś ale, czarny, zrodzony z urojeń i paranoi scenariusz.
Szkło zderzyło się z szkłem.
- Wygoda to ostatnie, co mogę zaproponować. – Gorzki uśmiech był echem wybrzmiewającym w nim wątpliwości. Słowa Iry były ładne, proste. Równie banalne, co bukiet róż przyniesiony w ramach przeprosin i seks na zgodę.
Nic prostszego, Cecil, jak kocha, to wybierze ciebie. Jeśli nie – nie był warty twojego czasu.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator