Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
HORROR HILL
To przecznica jakich wiele w Little Poppy Crest. Dalej od zgiełku centrum miasta, nieco bardziej na uboczu - przy osiedlu mieszkalnym - znajduje się Horror Hill. Powstające w tym miejscu domy łączy jedna legenda - wszyscy sąsiedzi uparcie wierzą, że osiedle powstało na pozostałościach indiańskich cmentarzy, w końcu jak inaczej wytłumaczyć dziwy zdarzające się tutaj regularnie, zwłaszcza nocami? Prawda jest nieco inna. To wina mieszkających tu czarowników, którzy dumnie potwierdzają plotki i mity, uśmiechając się do siebie nawzajem, że nie zostali wykryci.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958

15/03/1985
Maurice miał talent do wielu rzeczy, a przynajmniej tak zawsze mu mówiono. Przez całe życie słyszał, że wspaniale śpiewa - czemu nie śmiałby zaprzeczyć. Wiedział również, że nie jest złym aktorem, że dobrze pływa, a jeszcze lepiej owija sobie wokół palca podlotki skuszone pękatą sakiewką i syrenim uśmiechem. Nikt jednak nigdy mu nie powiedział, że wspaniale radzi sobie również ze znajdowaniem się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Powinien wytknąć to rodzinie, wczesne szkolenie unikowe mogłoby coś zdziałać.
Maurice nigdy nie szukał kłopotów, to one zwykle go znajdowały tak jak dzisiaj w to całkiem niebrzydkie popołudnie. Przejście przez Horror Hill było dla niego wyłącznie suchą formalnością. Spieszył się, było to widać po skupieniu wymalowanym na bladej z niewyspania twarzy i w amoku, z jakim prawie biegł po chodniku. Prawie wpadł pod samochód… jakoś trzykrotnie, w tym jeden raz przed chwilą, tuż przed wpadnięciem na Horror Hill. Potrzeba zrobienia prawa jazdy jeszcze nigdy nie wydawała mu się tak rzeczywista jak dziś, ale te plany absolutnie nie postały mu w głowie, nie w tym momencie. Dochodząc do kolejnej przecznicy, skupił wzrok na tlenionych blond włosach, czole zmarszczonym w skupieniu i neonowym szyldzie jednej z najlepszych pralni w Saint Fall. W normalnych warunkach pewnie obejrzałby się za ładną dziewczyną. Na szczęście dziś miał dość przytomności umysłu, aby rozpoznać w kobiecie znajomą twarz.
Wokół kręciło się sporo ludzi. Przechodzili rodzice z dziećmi, staruszki o lasce, stróże prawa. Typowe popołudnie z nietypowymi problemami, a Maurycy? Cóż, za grosz taktu i wyczucia chwili. W momencie, w którym Valentina wyciągnęła z kieszeni torebeczkę z białym proszkiem, zza jej pleców właśnie wyłaniał się obrońca prawości. Wtedy też tryton podbiegł do dziewczyny, chcąc odgrodzić ją od wzroku stróża prawa. Plan może nie byłby najgorszy, gdyby nie słowa, które bezmyślnie wypowiedział.
- Schowaj to… - syknął, co być może dotarło do niepożądanych uszu i wzbudziło uwagę. Jedynie może, bo to nie Overtone grał dziś główne skrzypce. Może Val miała dość przytomności umysłu, aby nastąpić mu na stopę w krytycznym momencie? Może umundurowany był przygłuchy albo nieco niedowidzący? A może zaraz ich aresztują? Los ewidentnie został skuszony.
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Valentina Hudson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
Od żółci do pomarańczu, pomarańczu do różu, różu do fioletu - wybitnie lubię te małe, zawijane neonowe literki. Wybitnie lubię szyldy poszczególnych lokali usługowych, lubię odrapany, choć nadal swego rodzaju klimatyczny slogan nad najstarszym sklepem obuwniczym, lubię budkę z lodami na końcowym odcinku Horror Hill - zastanawiam się, czy ktokolwiek w ogóle do niej chodzi, czy ten maleńki budyneczek służy tutaj za swego rodzaju tło urozmaicające nudne, codzienne życie. To przecznica jakich wiele w Little Poppy Crest.
To przecznica, której nie odwiedzam często; z pewną dozą zaskoczenia udaje mi się znaleźć nie jedno, a siedem wolnych miejsc parkingowych gdzieś na bocznym skrzyżowaniu, pod budynkiem pralni - rzekomo najlepszej, tak mówiła nasza była gosposia - była, bo jej córka za granicami amerykańskiej linii dzielącej ją z Meksykiem, spodziewa się dzieciątka, a my, w całej swojej wspaniałomyślności wysyłamy ją na urlop okołomacierzyński - coś w tym stylu, skazując się na mus poszukiwania nowej pomocy. Dopóki ta nie nadchodzi - wcale nie tak łatwo jest znaleźć odpowiedniego, lojalnego i wykwalifkowanego pracownika, zdaniem mamy - jestem skazana odbierać sobie własne ubrania samodzielnie. Traktuję to jako lekcję nudnawej dorosłości, wycieczkę krajoznawczą w odmęty Little Poppy bardzo rzadko odwiedzane, biorąc los w swoje ręce. Biorąc w końcu ciężki, nieco znużony wdech, zatrzaskując drzwi samochodu, stukając krokiem wzdłuż wyżłobień chodnika - budynek pralni, rzekomo tej najlepszej to odległość kilku metrów, choć z uwagi na dość zatłoczoną okolicę, manewruję w gąszczu sylwetek dłużej niż przewidziano, w końcu jednak docierając do celu. U celu odbierając pokrowiec, w którym powinno spoczywać wyczyszczone, świeże futerko w srebrzystym kolorze. Zostawiam na ladzie odpowiednią sumę nieco pomiętych, zielonych banknotów, z zadowolonym uśmiechem jestem milutka, jak tylko miłym może być pospolity klient w pospolitym miejscu - z uwagi na nieznajomość żywotów ludzi prostych, wychodzę na wybitnie uśmiechniętą, śliczną panienkę, która nie burczy pod nosem, a faktycznie potrafi powiedzieć słowo dziękuję.
Do czasu - do czasu jestem faktycznie wdzięczna, do czasu uśmiecham się od ucha do ucha i nawet puszczam w drzwiach jakąś staruszkę, podekscytowana zerkając w końcu do środka ciemnego, specjalnego worka, w którym na wieszaku powinno spoczywać urokliwe odzienie wierzchnie.
Zamiast srebra - jest granat. Zamiast zadowolenia - skonfundowanie.
Marszczę brwi przez dłużej niż chwilę, ulica tętni dalej swoim życiem i nikogo nie interesuje mój wywrócony o sto osiemdziesiąt stopni świat, w którym futro nie jest futrem, a męskim, obszernym garniturem z satynową chusteczką wepchnięta do kieszeni. Z czymś jeszcze, w tej samej kieszeni.
Ktoś szturcha moje ramię, choć zamiast wyrazić swoją dezaprobatę, ze zdziwieniem unoszę znalezisko - foliowa torebka z białą, sypką zawartością to widok wcale nie niecodzienny - ale na środku Horror Hill zdecydowanie nieodpowiedni.
Ktoś znów dobija do moich pleców, ale nim z ust uleci cholera, patrz pan przed siebie, podirytowane spojrzenie napotyka znajome rysy, znajomą twarz, znajomą posturę. Maurice Overtone, wybawca niewiast w opałach na krótką chwilę zamyka mnie w sylwetce swojego ciała, odcinając od widoku reszty świata.
- Overtone - wyrzucam z zaskoczeniem, pomiędzy zdziwieniem a rozbawieniem, nadal trzymając w dłoni foliówkę - Co, ja... - to nie moje - nie tym razem, panie władzo. Ale nie myśląc wiele, po prostu gwałtownym ruchem zaciskam dłoń i spuszczam wzdłuż ciała.
- Kurwa, to serio nie moje... - przylegam plecami do jego klatki piersiowej, rozbiegane spojrzenie wędruje po okolicy; wydaje mi się, że właśnie ktoś na nas patrzy?
Ze świętością przekonania o swojej niewinności nie myślę długo, tylko szybkim ruchem dłoni sięgam za własny dekolt ładnej bluzeczki, a woreczek ląduje za materiałem stanika.
Valentina Hudson
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : noarth hoatlilp
Zawód : organizatorka przyjęć, aspirująca ekonomistka
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Zaskoczenie przebiegło wzdłuż jego twarzy, porzucając na dziś perfekcje aktorskiej maski, a potem jego brwi zmarszczyła dziwna, bliżej niezidentyfikowana złość. W takiej chwili mogłaby w końcu wykazać skruchę. Mogłaby podziękować, że oto na horyzoncie wreszcie pojawił się jej rycerz w pięknie skrojonym płaszczu. Zamiast tego wybrała ścieżkę wyparcia. To nie jej… a czyje? Znając preferencje swojej towarzyszki, nie potrafił uwierzyć w jej zapewnienie i bardzo prędko ocenił ją w myślach, posyłając w eter kilka niewypowiedzianych przekleństw. Mimo tego miał w sobie dość dużo taktu, aby to wszystko pozostało nie tylko niewypowiedziane, lecz również nieprzyczepione łatką do jej osoby. Pozwoli jej się wytłumaczyć, taki z niego łaskawy pan. Może mógłby jej to nawet po książęcemu oznajmić, gdyby nie rzeczywiste okoliczności, w których się znajdowali. W tym momencie musieli mieć pewność, że nagłe zatrzymanie kroków za ich plecami nie było tylko paranoją Maurice’a.
- A to czasem nie twoje pranie? - Dopytał, aby ułatwić jej znalezienie luki w logice, nakazującej mu podejrzewać, że to zdecydowanie jej popołudniowa przekąska. Spróbował nawet zerknąć w pokrowiec, gdy wzrok nieco zboczył mu z kursu, napotykając na swojej drodze fragment pełnej piersi, ukrywającej woreczek z białym proszkiem. Patrzył tylko o sekundę za długo, niż było to wskazane w tych okolicznościach. Słaby cień rumieńca zatrzymał się wysoko na jego kościach policzkowych. Wiele lat temu za ten widok oddałby naprawdę wiele, lecz dziś… dziś miał tylko nadzieję, że zaraz w tym staniku nie wylądują ręce stróża prawa. Kroki znów się pojawiły, a w całkowitym amoku paranoi, Maurice nie czekał, aż ujawnią swojego właściciela.
- Stęskniłem się, kochanie. Czemu nie odbierałaś moich telefonów? - Zapytał, obejmując ją ramionami w absolutnie niekoleżeński sposób i uszczypnął ją ostrzegawczo w brzuch. - Już prawie pomyślałem, że nasze ostatnie spotkanie było, no cóż, ostatnie.
Zachichotał nerwowo, akurat tej nerwowości wcale nie musząc udawać i powoli rozluźnił uścisk, aby pozwolić jej na obrócenie się w jego kierunku. Krótkie spojrzenie, które jej posłał, było stosunkowo wymowne. Miała okazję, aby upewnić się, że wrażenie bycia obserwowanym to nie jedynie zbiorowa halucynacja i Overtone miał szczerą nadzieję, iż skrzętnie skorzysta z podarowanej jej okazji. Przytulanie się do kogoś na ulicy zazwyczaj nie było tym, na co sobie pozwalał i siłą rzeczy preferował raczej krótki występ. Bez gromkich braw następujących po wspaniale odegranym przedstawieniu nie warto było się wysilać.
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Valentina Hudson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
Księżniczka wyratowana z opałów, tym razem nie wieża, nie smok, a parszywa codzienność i wredny psikus albo wypracowany spisek; coś zupełnie nieodpowiedniego i zaskakującego, bo zawartość pokrowca nie jest moja, a zawartość tejże zawartości — choć paskudnie podobna do pewnych zwyczajów, które pewnego dnia po prostu przyklejają się do człowieka i odkleić nie chcą — również nie należy do mnie.
Na oskarżenia i moje uniewinnienie przyjdzie jeszcze czas, bo nagle świat kurczy się do dudniącego serca, gorąca na skórze, momentu, w którym sylwetka Overtone’a kryje mnie przed resztą gapiów, a ja, uporczywie i zupełnie naiwnie wierzę, że faktycznie mogę się tam schować.
Ja — niekoniecznie. Coś mniejszych gabarytów owszem, bo foliówka ląduje za materiałem stanika prędko, instynktownie, intuicja gra pierwsze skrzypce do melodii niespokojnego serca — jest środek dnia, godziny szczytu, a ludzkich par nóg na chodniku jest dużo za dużo, by tak ostentacyjnie pokazywać światu tajemniczą zawartość nieswojej kieszeni.
— Oszalałeś? Oczywiście, że nie — oskarżycielska nuta wkracza na ton głosu, wciąż przylegam plecami do jego klatki piersiowej i nawet nie zerkam do tyłu, szeptem porozumiewając się z Mauricem, jakbyśmy co najmniej właśnie odkrywali wielki, konspiracyjny spisek, w który ktoś wyciągnięty żywcem z kreskówek o dobru i złu niefortunnie nas uwikłał.
— To jakiś garnitur. Męski — a do takich jeszcze się nie przekonałam, choć bufiaste ramiona w rękawach to wybitnie udany, ostatni krzyk mody, modelujący sylwetkę w zjawiskowy sposób. Zaciśnięta na pokrowcu dłoń odcina nas jednak od granatu materiału, bo ktoś nam się przygląda; ktoś, kogo twarz wydaje się dziwnie znajoma. W ten niespokojny, niepewny sposób.
— Co ty… — mamroczę, kiedy przez brwi przebiega zmarszczka, w końcu odwracając spojrzenie w tył — zatytułowane Overtone, piłeś coś? — bo objęcie, w którym mnie trzyma robi się intymniejsze, a jego słowa ocierają o… słodkość?
Pierwsze spojrzenie to pytanie, drugie nosi imię ostrzeżenia; trzecie — trzecie przychodzi o pół uderzenia za późno, bo wzrok napotyka czyjąś sylwetkę — nieważną, pominiętą, kiedy rejestruję w końcu twarz; to wybawienie czy wyrok kary?
Scenariusz wymyślany na prędce i spisywany na kolanie długopisem z resztką wkładu; słowa zanikają na wymiętym papierze, a ja zgadzam się na tę niespodziewaną rolę i finalnie odwzajemniam uścisk Maurice prawie tak samo mocno, dłonią sięgając jego policzka.
Gdyby z tafli spojrzenia zdjąć teatralną miłość, zobaczyłby w nich czystą oznakę strachu.
— Wiesz jaka jestem, kiedy zaczynam za dużo pracować. Poza tym, byłam pewna, poważnie, Betty mi powiedziała! Że w sobotę widziała Cię z jakąś rudą panienką…. w Palazzo. Tak, w Palazzo.
Drogie panie, drodzy panowie — jeszcze chwila i postaram się o angaż w teatrze Overtonów.
Valentina Hudson
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : noarth hoatlilp
Zawód : organizatorka przyjęć, aspirująca ekonomistka
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Cóż poza wiarą mu pozostało? Zgodził się milcząco z określonym przez nią scenariuszem, chociaż jego nieprawdopodobieństwo kłuło go niepewnością w okolice żeber. To nie tak, że nie wierzył Tinie. Po prostu bardzo trudno było to zrobić w tych okolicznościach, nawet jeżeli pod ciemnym materiałem rzeczywiście kryło się coś, co nie przypominało pięknej sukienki wieczorowej.
Dzielnie próbował grać swoją rolę, pociągając ją ze sobą w ramiona absurdu. Na ostrzegawcze spojrzenie odpowiedział swoim własnym - ponaglającym. Serce zabiło mu mocniej, kiedy zwłoka okazywała się dostrzegalna. Chciałby mów uważać, że to wyłącznie z powodu okoliczności, w których się znaleźli, lecz - jak doświadczenie pokazywało - potencjalnych winnych było o wiele więcej.
Uśmiechnął się nieznacznie, gdy wreszcie jej zadbana dłoń opadła na jego policzek. Całusów postanowił jej oszczędzić, tak samo jak dalszego fizycznego napastowania. Rozluźniając uścisk, przesunął dłonie, aby uścisnąć jej własne. Spoglądając na nią, stopniowo pozbywał się zachwytu i nakrywał go szokiem oraz pewną złością. Odgrywanie nieszczerego kochanka to może nie jakoś bardzo popularny motyw teatralny, ale musieli sobie jakoś radzić. Mało tu było miejsca na alternatywę w postaci umierającej z żalu dziewicy.
- Przepraszam? - Oburzył się fałszywie, unosząc brwi wysoko i z tego wszystkiego aż wypuszczając jej dłonie, zupełnie tak, jak gdyby kłamcę parzył dotyk białogłowej. Wsparł palce na własnych biodrach, a ton jego głosu podniósł się o oktawę.
- Przecież ja nawet nie lubię rudych! - Zdecydowanie to byłoby w tej sytuacji najważniejsze. Przypominając sobie, że nie gra komedii, a dramat nagle skulił lekko ramiona i spróbował ponownie chwycić jej rękę, tak powyżej łokcia, by przydać gestowi poufałości.
- Kochana, przecież nigdy bym tego nie zrobił - tłumaczył swoją postać, bardzo podświadomie ubierając uśmiech w odrobinę syreniego uroku. Niemniej, nie ma tego złego. Być może akurat uda mu się nim zdzielić stróża prawa, który zapomni, po co planował ich zaczepić.
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Valentina Hudson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
Zamiast ekstrawagancji srebra — pospolity granat; zamiast puchatego futerka — gładka tafla marynarki. Zamiast ulgi, szczęścia, zadowolenia, pospolitej życzliwości codzienności — jedno wielkie gówno, które zaskakująco kolor ma biały i ubrane jest w wysłużoną samarkę. To znalezisko rodem z Indiana Jones dla dorosłych; powinni nakręcić film klasy B oparty na moich tragicznych przeżyciach na Horror Hill; o ironio, to wszystko przez tę durną ulicę.
Czasem można zamknąć oczy, policzyć do 10ciu, wyobrazić sobie Bahamy i słońce opiekające skórę — ponoć wszystko wtedy staje się ładniejsze; brakuje tylko dopisku, że Saint Fall nie uznaje reguł tej cudownie rozkosznej manifestacji. A szkoda.
Szkoda, bo zamknięcie w ramionach Overtone’a mogłoby podziałać jak iluzoryczna ucieczka; nie od zawartości nie-mojego woreczka foliowego, a od złośliwości losu i durnych przypadków, bo świat to podły kurwidołek, jeśli na scenę wcale—nie—dantejską zaprasza funkcjonariusza policji. Gdybym prowadziła pamiętnik, ozdobiłabym stronę z tą opowieścią czymś bardzo brzydkim.
Gdybym wiedziała, że czeka mnie taka przykra niespodzianka, nie pofatygowałabym się osobiście do cholernej pralni w cholernym Little Poppy; życie to pasmo porażek i złych wyborów, a ja po raz pierwszy w życiu jestem bliższa tego stwierdzenia niż kiedykolwiek.
Maurie…… — błagalny szept pomiędzy ratuj, a ochujałeś to ostatnia próba wywinięcia się rzeczywistości; na nic. Na nic, bo ktoś się nam przygląda, ktoś podchodzi, a ja nie muszę nawet zerkać na bok, by dojrzeć policyjny mundur i tę durną odznakę; za pasem pewnie spluwę, policyjną pałkę, kajdanki; później widzę siebie w kajdankach pochyloną wzdłuż maski samochodu, a to trochę straszne, a trochę podnie—
I to ma być wytłumaczenie? — kurtyna w górę, przedstawienie musi trwać; wyimaginowana ruda panna, wyimaginowana Betty, jedynie Palazzo jako punkt, który istnieje naprawdę; dobre tło opowieści to realistyczne tło, lekcja numer jeden, pod którą podpisałaby się pewnie sama Audrey Hepburn.
Zapewne wypiłeś o trzy kieliszki za dużo i pomyliły ci się z blondem. Przestań mydlić mi oczy!  — odkrywam w sobie pokłady niezidentyfikowanego łgarstwa; i choć w innych okolicznościach bajecznie by mnie to bawiło i radowało serduszko, tak teraz czuję, że każdy kolejny krok w naszą stronę to odmierzanie wymiaru sprawiedliwości.
Nie zostawiaj mnie, Overtone.
W panice przysuwam się bardziej; bardziej i bliżej, kładąc dłonie na jego torsie, nieco pogubiona w obliczu grania zdenerwowanej, potencjalnie—zdradzonej dziewczyny.
Dlaczego….chcesz mi złamać serce? — wysyczane, bo w kącikach oczu prawie (sukces!) pojawiają się łzawe krople. Czy to ten moment, w którym mogłabym wpisać zdolności aktorskie w CV?
Gdybym jeszcze kiedykolwiek w życiu miała napisać taki dokument.
Przedstawienie trwa w najlepsze; jeszcze, jeszcze i jeszcze.
Jeszcze, bo w końcu ponad ramieniem Maurice’ego niesie się głębokie i męskie przepraszam bardzo?
Valentina Hudson
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : noarth hoatlilp
Zawód : organizatorka przyjęć, aspirująca ekonomistka
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Stukot butów za plecami wywoływał gęsią skórkę i och, jakże nie chciałby, aby ten dźwięk nagle postanowił zniknąć. Kiedy go słyszał, potrafił wczuwać się w rolę bez zająknięcia, bo i żył nadzieją, że może nikt nie zwrócił na nich uwagi i to jedynie wytwór jego nadmiernie rozwiniętej wyobraźni. Uczepił się tej myśli. Dzięki niej nieco prościej było patrzeć Valentinie w oczy i nie szukać w nich tego, za co lata temu dałby się pokroić - uczucia. Uczucie było, a i owszem, lecz zdecydowanie nieadekwatne do okoliczności, bo bardziej przypominało mu dziewicę na progu nocy poślubnej, aniżeli rozżalenie zdradzonej kobiety. Ścisnął mocniej jej dłonie, trochę jakby…
Upominawczo.
Żachnął się niespodziewanie, wyrywając palce z jej (swojego?) uścisku z grymasem złości krzywiącym mu czoło ściągniętymi brwiami i nawet jego oczy zdawały się wtórować gestom, gdy rozgorzała w nich nowa emocja. Grał, czy odgrywał wspomnienia? Nieważne, grunt, że nie wychodziło najgorzej. Powiedziałby nawet, że całkiem dobrze.
- Jak śmiesz! Czy ty mnie masz za takiego idiotę? Czy może za jakiegoś pijaka bez hamulców? - Rozrzucił ramiona na boki, teraz już sprawiając wrażenie na tyle rozgniewanego, że ku nim zaczęły zwracać się kolejne pary oczu. Kto wie, co mogłoby się stać dalej? Ich scenariusz zapomniał pozostawić po sobie dodatkowy skrypt, zabierając ze sobą suflera na zdecydowanie zbyt długie wakacje.
Dłonie opadające na klatkę piersiową nieco wyciszyły narastający, sztucznie podsycany gniew. Maurice odwrócił na moment twarz w bok, starając się opanować przebłysk rozbawienia, który ukłuł go pod żebra. Podarował jej sekundę, a potem kolejne dwie, nim wrócił do niej spojrzeniem - wciąż twardym, lecz tym razem maskę znaczyły drobne pęknięcia zwątpienia.
- Kochanie, przecież wiesz, że nigdy w życiu bym nie… - tłumaczył się, delikatnie obejmując jej nadgarstki swoimi chłodnymi ze stresu palcami. Nie było dane dokończyć mu tej kwestii, bo kiedy za jego plecami pojawił się męski głos, Maurie spróbował rozegrać to tak, jak gdyby rzeczywiście go zaskoczył.
- Czego? Grzecznie pytam… - sarknął, na nowo przeskakując w rozdrażnienie, bo i tyle wystarczyło, by jego postać straciła znów nerwy. Obrócił się wściekle przez lewe ramię, aby móc zmierzyć się z odznaką, mundurem i (być może) pouczeniem, aby łaskawi byli załatwiać sprzeczki z wykluczeniem miejsc publicznych.
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Valentina Hudson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
A mógłby chociażby się otworzyć  — ten pieprzony, foliowy woreczek  — w trakcie prania, uciec z kieszeni poszewki, zniknąć w bębnie pralki i zwyczajnie przestać istnieć; strata ogromna, czas na kondolencje, bo ktoś, kto nosi rozmiar XL, ma metr dziewięćdziesiąt wzrostu i wybitnie lubi garnitury od Armaniego, straciłby swoją mniej lub bardziej przypadkową przekąskę zostawioną na później. Równie dobrze prezent—niespodzianka mógłby znaleźć się w marynarce później, stanowiąc idealne pozdrowienie od kogoś dla kogoś, przypieczętowanie udanej usługi wśród proszków do prania i pachnących mydlin.
Wybitnie musiało paść na mnie.
Na mój dekolt, Maurice'a Overtone'a w pełnej krasie swojej bohaterskiej wspaniałości, talent aktorski rosnący z każdą chwilą i kogoś, kogo określa się zawsze z literą P na przodzie.
Psy, pały, policja — do wyboru do koloru.
I znów na mnie krzyczysz! — ton głosu za moment zahaczy o histerię i wyorbituje na inne pola udawanych spięć; w tym wszystkim wciąż gestykuluję rękoma, to się odsuwam i znów przybliżam, w niezdecydowaniu raz go odpycham, innym znów przytulam do klatki piersiowej; kolejna soczysta plotka w Zwierciadle to poświęcenie, na które jestem gotowa — byle nie trafić na ten pieprzony komisariat, a na deser dostać rewizję nie tylko osobistą, co i nalot w domu. Przez myśl przemyka mi nawet chęć zadzwonienia do Verity'ego — Ben, to nie moja wina, przyjedź, proszę, bo mam w staniku nie—swoje—kurwa—prochy — ale na takie luksusy nikt z nas nie ma czasu.
Zostaje więc nadzieja; ostatni bastion głupców i doświadczonych przez złośliwy los.
 Jedźmy do mnie. Przygotuję... kolację kolację? Oszalałam; proste rozwiązania na skomplikowane sytuacje, pewnie wyczytałam to w jakimś podrzędnym pisemku — jakiekolwiek rozwiązania na z—udziałem—policji sytuacje, bo kiedy głos niesie się za plecami Overtone'a, zadzieram nieco podbródek i dostrzegam źródło naszych lęków i niepokoju.
Przez myśl przemyka mi, że pewnie zna się z Barnaby'm; próbę przekupstwa zostawię jednak na inną okazję.
Zwłaszcza, że stróż prawa jest młody, o czym świadczy okrągła, gładka buźka, lichy wąs pod nosem i niezbyt postawna postura; to, co spoczywa za krawędzią mojej bielizny to dla niego szansa na zostanie bohaterem dnia. Nie tym razem.
Wszystko w porządku, panie władzo. Miłość podsyca ognisty temperament. Wie pan — wywrócenie oczami i słodki śmiech (chyba podkradam to z jakiegoś serialu). Później ściśnięcie dłoni Maurice'a i ostentacyjny paznokieć wbity w skórę; chodźmy stąd jak najszybciej.
Jak najszybciej, póki młody i pewny co do zbawienia świata policjant przetwarza brzydką odzywkę, ja udaję tą durną trzpiotkę, krokiem oddalając się już w przeciwną stronę krzywego chodnika.
Funkcjonariusz Evans, wyciągnę tylko odznakę, jestem na służbie....a nas zaraz tu nie będzie, spieszymy się przecież. Spieszymy, kiedy małoporadny, samozwańczy bohater próbuje wyciągnąć zza paska skórzaną legitymację.
Wsiadaj od strony pasażera. Szybko — syczę, wciąż nachylona do Overtone'a.
Now or never; za kilka uderzeń serca staniemy się gwiazdami najlepszego teledysku, bo tatusiowe porsche stoi niedaleko, ja ciągnę mojego towarzysza niedoli za sobą i zaczynam biec do samochodu nim racjonalność uderzy do głowy. Otwarcie drzwi i zajęcie miejsc to trzy i pół sekundy.
Mandat przyjdzie pocztą; o ile policjant zdąży spisać numery rejestracyjne.
Valentina Hudson
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : noarth hoatlilp
Zawód : organizatorka przyjęć, aspirująca ekonomistka
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Zważywszy na okoliczności, Maurice bawił się przednio. Adrenalina napędzała bijące szaleńczo serce i skracała oddech, a jednak dawno już nie czuł się tak bardzo żywy, jak obecnie. Może powinien rozważyć zawodowe sprzeczanie się z nie-partnerką na ulicy? Prochy w jej staniku tylko nadawały dodatkowego smaku temu wszystkiemu, a on po prostu nie mógł się powstrzymać przed nadawaniem gestom specjalnej egzaltacji. Wreszcie mógł dać przedstawienie, które nie byłoby kolejną nudną historią o ludziach skrzywdzonych i nieszczęśliwie zakochanych… oh, wait.
- Nie krzyczę! - Podniósł głos, udowadniając, że rzeczywiście nie krzyczał. Krzyczał dopiero teraz, a krzyczeć potrafił. Cholerny operowy głos. Wziął kilka głębszych wdechów, jak gdyby przeprowadzał przyspieszone wdrażanie taktyk uspokajających podsuniętych przez terapeutę.
A potem Tina zabrała głos.
Ugryzł się mocno w wargę, kiedy skojarzenie natychmiast podsunęło mu wizję, której zdecydowanie nie pragnął łączyć z obrazem młodzieńczego zauroczenia. Pokraśniałe policzki wyglądały trochę zbyt naturalnie, aby mogły być odegrane. Przesunął dłonie wzdłuż jej ramion i oparł je na talii blondynki.
- Ach, kolację… wprost nie mogę się doczekać. - Jego głos stał się nieco mrukliwy, ewidentnie flirtujący i tylko nieco już zlęknione spojrzenie, które posłał w jej stronę, zdradzało, że zdecydowanie dociera do limitu bzdur, jakie można powiedzieć podczas jednej sprzeczki.
Kto by pomyślał, że ten demon prędkości w osobie policjanta okaże się wybawieniem. Mogli skończyć robienie z siebie idiotów. Maurie cofnął dłonie ze szczupłej talii Valentiny niemalże natychmiast, ale nie obracał się przez ramię. Nie chciał spojrzeć swej niedoli w twarz… jak gdyby cokolwiek miało to zmienić w ich obecnym położeniu.
Ruszył przed siebie, ani myśląc zostać w tyle i wystarczył mu ten jeden sygnał, błahy impuls, aby rzucił się przed siebie biegiem, którym z pewnością zasłużyłby na podium w kategorii biegu na sto metrów. Długie nogi na pewno ułatwiły mu zadanie. Nie sprawdzał, jak daleko od nich znajduje się funkcjonariusz Evans. Spodziewał się, że nie będzie mu się chciało za nimi biec, ale na wszelki wypadek nie planował sprawdzać swojej teorii. Wpadł na siedzenie porsche natychmiast, gdy tylko Val odbezpieczyła pojazd i ledwie zdążył wsunąć zapięcie pasa w gniazdo, nim gwałtowne wciśnięcie gazu pociągnęło go na oparcie siedzenia.
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Valentina Hudson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
Okazje takie jak ta stworzono tylko po to, żeby na moment przestać myśleć; przełączyć pstryczek w głowie, cofnąć się o kilka (naście?) lat, pozbawionych konsekwencji i pomyślunku, bo zrób to dla fabuły staje się nieznośnie kuszącą perspektywą — schowaj prochy w stanik, odegraj scenkę, udawaj kogoś innego i wsiądź do pieprzonego samochodu ignorując fakt, że przed tobą właśnie legitymuje się policjant. Jesteśmy młodzi, głupi i biedni.
Nie, cofnij.
Jesteśmy na środku chodnika w środku niefortunnego zrządzenia losu, dając z siebie wszystko — jak zawsze, prawda, Maurie? — bo coś tak błahego staje się przecież wszystkim; wszystkim, zasługującym na podniesiony głos, wzmożoną gestykulację, wielkie wydechy i większe wdechy. Klatka piersiowa faluje, za moment skończy mi się powietrze i kolejna jakże wybitnie niepoprawna bajka o rudej Betty w Palazzo (chyba już pochrzaniłam tę historię, ale pan władza chyba się nie połapie), więc impuls do ucieczki przychodzi sam. Za dziesięć lat o takich jak my będą pisać piosenki.
Nie oglądam się za siebie; nie zerkam nawet na moment na biednego funkcjonariusza Evansa, na celowniku wzroku mając tylko ciemnobordowy wóz na końcowym zakręcie alejki. On za to burgundowe autko ma jako tło; pierwsze skrzypce należą do duetu blond, do pary fałszywie pokłóconych kochanków, do sensacji mającej zapewnić mu poklask dzisiejszego wieczora w chłodnym kantorku komisariatu. Ciekawe co powiedziałby mu Barnaby; poklepałby po plecach?
Nie tym razem, pochwała to dobro luksusowe, bo choć słyszę za plecami głośne hej, co do, HEJ...!, nie spowalniam tempa i kiedy Maurice siedzi już na miejscu pasażera i ja niezgrabnie gramolę się na stanowisko kierowcy; ta piękność rozpędza się prędko i efektownie, więc nim jeszcze biedny stróż prawa i porządku — nie tym razem — w kłębach białego kurzu będzie w stanie rozszyfrować ciąg liczb i liter na tablicy rejestracyjnej, my znajdziemy się na końcu przecznicy Horror Hill.
Obcas w podłogę, pedał z cichym jękiem wciska nasze lędźwia w siedzenia, czerwone światło na pierwszym skrzyżowaniu to tylko wartość umowna; do Noarth Hoatlilp jest daleko, a nam kurczy się czas.
Kurczy, więc jedyne co robię, to zaczynam się śmiać. Gorączkowo, prawie histerycznie, aż rozboli mnie brzuch, a w oczach pojawią się pojedyncze łzy. A jestem przecież całkowicie trzeźwa i czysta.
Kolacja u mnie. Toast za wybitną grę aktorską i modlitwa żebym nie dostała żadnego, jebanego wezwania — bo takowe zwykle przychodzą główną pocztą i nim jeszcze zdam sobie z ich istnienia sprawę, stos pytań czeka na mnie jak nieprzyjemne dokumenty na biureczku.
Owacje na stojąco, Maurie — bo jesteśmy młodzi, głupi i głupi.
Masochistyczna słodycz? Bingo!

zt x2 <3
Valentina Hudson
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : noarth hoatlilp
Zawód : organizatorka przyjęć, aspirująca ekonomistka
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
28 V 1985

Ana zapewne nie pochwalałaby jego decyzji iść biegać wieczorem, kiedy wciąż jeszcze trzymały się go okazjonalne bóle i zawroty głowy po wytężonej pracy nad kamieniami – ale czego Ana nie widziała, to jej nie bolało. Mogło co najwyżej zaboleć Javiego, bo o ile bóle nie stanowiły dla niego tak nowych okoliczności – za to mógł podziękować regularnym przemianom rozrywającym skórę – o tyle zawroty głowy odzywały się w przypadkowych momentach. Nie zdziwiłby się, gdyby wrócił potem do domu ze zdartymi rękoma i kolanami, bo głowa postanowiła zrobić mu psikus akurat wtedy, kiedy nabrałby już tempa.
Desperacko potrzebował wyjść z zamkniętych czterech ścian, nieważne czy chodziło o zakładową pracownię, czy jego własne mieszkanie, w którym też nierzadko dokańczał po nocach zamówienia dla znajomych. Pstrzyło mu się już w oczach od blasku metali i zajączków światła odbitych od ścianek szlachetnych kamieni – kochał swoją pracę i kochał tworzyć piękne rzeczy, ale przez ostatnie niepokoje społeczne, chyba każdy rzemieślnik w Saint Fall w gorszych chwilach przeklinał zwiększone zainteresowanie swoim biznesem. Czekał na wyjazd na Florydę z Aną, skreślając na ściennym kalendarzu pozostałe do niego dni. Nie tylko ze względu na odpoczynek na ciepłej plaży, w mieście, gdzie nikt go nie znał, ale też przez odwiedziny na farmie Mike'a – ich wyczekiwał jeszcze bardziej, zbyt długo nie mając już okazji rozmawiać ze swoimi zwierzętami.
Wyszedł z domu po zachodzie słońca, by na ulicach nie musieć się oglądać na ludzi i samochody, w dresach rzadko zastępujących eleganckie koszule i marynarki. Nie planował oddalać się zbytnio od domu, by łatwo wrócić na Deepwood Drive w razie potrzeby.
Minął jedną, drugą przecznicę, odwiedził park pogrążony w ciemności, nie zapuszczając się zbyt daleko między drzewa – nie chciał sprawdzać, czy dzisiaj nie zachciałoby się komuś zaczepiać samotnego biegacza.
Na dłuższą chwilę przystanął dopiero przy znaku wskazującym, że znalazł się przy Horror Hill – przeurocza nazwa, naprawdę – i wsparł się o niego, chwytając ciężej powietrze. Czuł, że bluza na plecach była już wilgotna od potu, podobnie skronie, które otarł rękawem, wciągając zaraz na głowę kaptur – jeszcze tego brakowało, żeby zachorował przez coś tak durnego. Kuło go w boku, płuca paliły... Natychmiast miał w głowie słodki głos Franceski przypominający o zapisaniu się do geriatry. Sapnął pod nosem, mamrocząc parę szybkich, hiszpańskich przekleństw, które w założeniu miały go zmotywować, a chyba chwilowo tylko bardziej zmęczyły. Też mu się zachciało, patrzcie państwo, biegać po nocy, zamiast jak człowiek cywilizowany iść na siłownię.
Odetchnął powoli, prostując się i rozglądając odruchowo, ale w nikłym świetle latarń nie zamajaczyła żadna sylwetka – dziwne, mógłby przysiąc, że słyszał z którejś strony kroki.

k10 na mechanikę zwierzęcopodobnego, wynik 2 – nic się nie dzieje
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Javier Rivera' has done the following action : Rzut kością


'(S) Kość zmroków' :
Horror Hill 7elQrS2
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Ashena Asselin
ODPYCHANIA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 188
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 7
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2416-ashena-asselin
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2420-ashena-asselin
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2421-popioly-z-ogniska
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2419-skrzynka-ash-asselin
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f266-horror-hill-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2422-rachunek-bankowy-ashena-asselin
ODPYCHANIA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 188
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 7
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2416-ashena-asselin
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2420-ashena-asselin
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2421-popioly-z-ogniska
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2419-skrzynka-ash-asselin
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f266-horror-hill-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2422-rachunek-bankowy-ashena-asselin
Praca w Gwardii nie miała ustalonych godzin od do. Zresztą chyba jak każda tego typu praca, gdy należało być tam zawsze, gdy coś się działo. Ashena nie narzekała, dzięki temu miała zajęcie, doliczając okazjonalne sparingi i inne ćwiczenia nie musiała za dużo myśleć o wszystkim. A niemyślenie było uprzejme przekładać się na brak większości koszmarów. Czyli sytuacja win-win, nawet jeśli z tego powodu czasem zdarzało jej się mieć zwyczajnie pustą lodówkę, której nie było czym napchać. Mniej więcej podobna sytuacja zastała ją w tej chwili, więc jedyną sensowną opcją było zaopatrzyć się w pobliskim sklepie całodobowym. Nie mieli dużego wyboru produktów, ale coś na kolację się nawet znalazło. I na szybkie śniadanie na jutro.
Chodzenie po zmroku nigdy jej nie przeszkadzało. Zresztą okolica była plus minus spokojna, a Asselin potrafiła się bronić w razie potrzeby. Z papierową torbą w ramionach wracała do domu, jednak dla spaceru wybrała nieco dłuższą drogę niż zwykle. Biała koszula z podwiniętymi rękawami była całkiem standardowym strojem Asheny, inaczej za to miało się z długą, czarną spódnicą. Przeważa Ash chodziła jednak w spodniach. Charakterystyczne były także bransoletki, dużo bransoletek i do tego złotych. Z prawdziwego złota, a nie podróbek. Odkąd Verity skomentował je starała się nie nosić biżuterii do pracy, bo przecież dźwięczały, ale teraz nie była w pracy. Zresztą ciężko było się pozbyć starego nawyku noszenie złota, które w razie potrzeby łatwo było sprzedać. Ten zwyczaj trochę uratował jej tyłek, gdy spłonął jej dom i wszystko, co miała. Sprzedanie kilku bransoletek pozwoliło jej odbić się od dna. Nikt nie mógł jej przekonać, że to głupi pomysł. Tak samo jak duze, złote koła w uszach, dzięki czemu wyglądała na Cygankę bardziej niż zazwyczaj. Image psuły jedynie czarne rękawiczki bez palców, które zasłaniały poparzenia. Nie lubiła pokazywać blizn, a innego sposobu na ukrycie ich nie znała.
O tej porze rzadko kiedy ktoś przechodził ulicami. Zamyślona kobieta nie patrzyła aż tak na ulicę, bo kto mógłby chodzić o tej porze po Horror Hill? Wpadający na nią osobnik był dużym zaskoczeniem, które natychmiast wybiło ją z myśli.
- Jak chodzisz idioto! - krzyknęła za facetem, ledwo utrzymując równowagę i nie dopuszczając, by zakupy rozsypały się po ziemi. Miała ochotę na więcej przekleństw, ale gówniarz zdążył uciec jej z oczu. Za to ku zaskoczeniu Ash coś wisiało na murku na jednym z okolicznych domów.
Kolejny wandal? Czasami się zdarzali, a właścicielka tegoż murku, pani Mahoney, bywała bardzo krzepką staruszką. W świetle latarni dostrzegła sylwetkę kogoś jeszcze, ale przynajmniej aktualnie nie zwróciła na osobnika uwagi, podchodząc do zawieszonego... plakatu?
W pierwszym momencie uniosła lekko brew. Na plakacie był bezsprzecznie Lucyfer, a może raczej Diabeł, jeśli patrzyć po rysunku. Diabeł Mędrzec. Nauczający czarownice. Ash ukryła twarz za workiem z zakupami i parsknęła szczerym śmiechem. Plakat był bezcenny, nawet jeśli pominąć, że przypuszczalnie zawiesił go czarownik.
- Pani Mahoney będzie zachwycona. - mruknęła ppd nosem, próbując nie śmiać się z tego faktu. Ash uchodziła za raczej ponurą i rzadko się uśmiechała, ale teraz nie sposób było utrzymać tego wyrazu. Plakat był zbyt piękny i Ash zastanowiła się, czy plakat zerwać czy zostawić.
Ashena Asselin
Wiek : 32
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Protektor w Czarnej Gwardii, twórca laleczek voodoo
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Wystarczyłaby minuta, może dwie, żeby Javi nie usłyszał już zamieszania, albo uznał je za zbyt odległe, by się nim przejmować. Wystarczyłoby, żeby nie przystanął przy znaku, łapiąc ciężej powietrze i wszystko to byłoby jedynie możliwością, która nie wpadła mu do rąk.
Poderwał głowę na nagły krzyk, w nikłym blasku latarni zauważając, jak jakiś mężczyzna – wnioskował po ciężkim kroku i zgarbionej sylwetce – uciekał tam, gdzie nie sięgał krąg światła, zostawiając za sobą jakąś kobietę. Javi nie zamierzał go gonić, w tej sytuacji o wiele bardziej zainteresowany, czy krzyczącej nie stała się krzywda – na magicynie ani zwykłej medycynie się nie znał, ale przecież mógłby kogoś sprowadzić, prawda? Odepchnął się od znaku, podbiegając w górę wzgórza – najpierw jak najszybciej, napędzony nagłym wyrzutem adrenaliny, zwalniając nieco w momencie, gdy zobaczył, że kobieta stała o własnych siłach, trzymając w rękach torbę, którą przyciskała do piersi. Pewnie zakupy. Wpatrzona w murek nie wyglądała jak ktoś, kto potrzebował pomocy i chociaż nie było w tym nawet krzty jego winy, Javier poczuł się bardzo, bardzo głupio.
Sapnął pod nosem, sięgając do boku, który wciąż kuł i rozmasowując go przed materiał bluzy.
- Wszystko w porządku? – rzucił wystarczająco głośno, by zostać usłyszanym jeszcze zanim podszedł te parę kroków bliżej. Dopiero moment później zdał sobie sprawę, że wciąż miał na głowie kaptur rzucający cień na twarz i zsunął go mimo chłodu, nie chcąc wyglądać jak ktoś, kto może chciałby napaść na niczego nie spodziewającą się kobietę po zmroku. Wsunął dłonie do kieszeni bluzy, odruchowo dostrzegając w świetle błysk biżuterii – dużo, dużo drobnych błysków. Tak, Rivera, każda nieznajoma kobieta byłaby zachwycona, że najpierw zauważasz jej biżuterię, a dopiero później twarz i całą resztę i w ogóle nie byłoby to dla niej podejrzane.
- Znaczy... Wygląda na to, że tak, sama stoisz – wykonał ręką bliżej niedookreślony ruch ręką, którym próbował objąć całą sylwetkę obraną w czerń i biel, tak wyraźnie kontrastujące, gdy widział je teraz z relatywnego bliska. - Torba w całości, błyskotki na miejscu. Powinienem był typa gonić? – spytał, jak wiele razy w swoim życiu nakręcając się własnym paplaniem. - Albo potrzeba zadzwonić na policję? Niedaleko była budka, mogę się przebiec.
Przypominając sobie, że właśnie to robił parę chwil wcześniej, biegał, zalewając się nieelgancko potem, wykrzywił usta w lekkim grymasie, palcami przeczesując wilgotne pierścienie loczków, które zwykle – kiedy ubrany był jak człowiek, w swój zwyczajowy garnitur, był czysty i pachnący ulubionymi perfumami – stanowiły broń jak żadną inną do rozczulania płci pięknej. Teraz wyobrażał sobie, że prezentował się raczej jak pospolity menel, może tylko wyrażał się trochę lepiej.
Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że kobieta przyglądała się murkowi sięgającemu jej niewiele ponad biodro i że na murku tym coś wisiało. Jakiś plakat? Odruchowo zrobił ten krok, dwa bliżej i ustawił się pod odpowiednim kątem, by lepiej dostrzec to, co tak ją zainteresowało. Ciemne brwi uniosły się odruchowo do góry, gdy Javier z lekkim niedowierzaniem przyglądał się – bezsprzecznie – seksownie przerysowanej sylwetce Lucyfera nauczającego zebrane przy nim czarownice. Obraz na plakacie uosabiał wszystko, co mogłoby nie spodobać się niemagicznym – płonące krzyże, oczywisty pentagram, niepokojące dla nich hasło. Moc prawem, nie przekleństwem. Nie musiał rozważać, czy zgadza się z przekazem, bo rezonował on gdzieś głęboko z jego zaskakująco często wyrażanymi ostatnio poglądami na temat magii i religii.
Mężczyzna, który uciekał, pewnie rozwieszał plakaty po nocy, gdy na ulicach niewielu było przechodniów mogących go zobaczyć – Javi ciekaw był, gdzie jeszcze wisiały i czy mógł skądś zdobyć jeden dla siebie. Zawiesiłby go w domowej pracowni... Albo w tej roboczej, na rynku. Właściwie... Właściwie mógłby go sobie po prostu zduplikować zaklęciem – problemem była tylko nieznajoma kobieta.
- Bardzo estetycznie zaprojektowany – zagadnął niezobowiązująco, uśmiechając się do niej.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler