Melusine Lanzo
POWSTANIA : 14
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 156
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 10
TALENTY : 23
Kuchnia Największe pomieszczenie w mieszkaniu, jasne, dobrze oświetlone przez wysokie okna, które zajmują jedną ze ścian. Podłoga i cześć ścian jest wyłożona drewnianymi deskami, meble są również drewniane, pomalowane na żółto, nie jest to ulubiona kolorystyka Meli, ale że zastała urządzoną kuchnie to nie zamierza na to bardzo marudzić. Po przeciwnej stronie do okien znajduje się długi, masywny stół, na którym najczęściej plecie kadzidła. |
Wiek : 31
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : wytwórczyni kadzideł
Melusine Lanzo
POWSTANIA : 14
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 156
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 10
TALENTY : 23
13.06.85 Rzekomo w jej rodzinie przez lata, właściwie wieki przewijali się kupcy z dużą skłonnością do podejmowania dużego ryzyka i ogólnie pojęci awanturnicy. Jeśli było to dziedziczne, to te geny ją przeskoczyły albo się skumulowały w starszym bracie, bo Meluzyna trzymała się nisko, cicho, bez zwracania uwagi, więc zawsze starała się nie przyciągać podejrzeń, dla szerszego kontekstu ona nawet nie myślała o robieniu czegoś wątpliwego moralnie lub obiektywnie łamiącego prawo. Po prostu zdarzało, jak praktycznie każdemu pracującemu dla O’Ridleyów, brać prywatne zlecenia, ale bardzo się przy tym pilnowała by nikt jej nie posądził o podbieranie zasobów ze szklarni, więc kadzidła normalnie przesyłała pocztą lub czasem przekazywała osobiście mieszanki poza Cripple Rock, głównie wtedy, gdy wybierała, jak teraz, kruchy korzeń i delikatny sposób splotu. Mela szukała najlepszego połączenia gwarantującego stabilność i długość działania. Może przez te testy albo w oczekiwaniu, że kiedyś jej się to spłaci w przysługach, potrafiła robić po kosztach. Normalnie pewnie Charlie przy okazji odebrałby kadzidło i na tym by się skończyła ta interakcja, ale Meluzyna właśnie od kilku minut mocno zaczęła wątpić w otaczającą ją rzeczywistość, a nie miała na tyle dobrych relacji z sąsiadami, by to do nich zwrócić się o pomoc. Właściwie nie miała żadnych, a biorąc pod uwagę, jak potrafiła się okopać w swoich przekonaniach oraz wywracała oczami po mistrzowsku, to by te hipotetyczne relacje szybko z żadnych przerodziłyby się w złe. Taki miała charakter, dyplomatycznie takie jednostki określano, jako nieprzystępne. - Cześć, czy możesz pomóc, to zajmie moment, ale zaczynam kwestionować swoją poczytalność, więc przydałaby mi się niezależna opinia - powitała go od progu. Bez zbędnego tracenia czasu Mel machnęła ręką w stronę kuchni z dużym stołem, który najczęściej wykorzystywała, jako stanowisko robocze i to nie do przyrządzania domowych i pożywnych posiłków, ale w tej chwili na blacie leżało pudełko z pizzą, otwarte. Gdy podeszli bliżej z pojemnika w ich stronę poleciał kawałek ananasa, który akurat chybił i pacnął w futrynę, po której ześlizgnął się na podłogę. - Ten ananas jest prawdziwy, też to widziałeś? - upewniła się, bo naprawdę nie chciała skończyć u Nostradamusów. - Ananasso - rozległ się okrzyk od strony pizzy - obrzydlistwo. Scandaloso. - Domniemane włoskie słowa były wypowiadane z tak paskudnie ciężkim akcentem, że nawet ona, a nie znała tego języka, intuicyjnie czuła, że to jest wyobrażenie na temat, które nawet nie otarło się o oryginał. - I to też słyszysz? |
Wiek : 31
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : wytwórczyni kadzideł
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Rzadko korzystał z kadzideł, chociaż potrafiły wiele zdziałać. Do Melusine odzywał się głównie wtedy, kiedy czuł, że zaczyna potrzebować czegoś na uspokojenie. Gdy bezsenne noce zaczynały dawać się we znaki. Gdy zmęczenie dawało się we znaki a uczucie nocnego lęku nie do wytrzymania. Nigdy nie potrafił wyjaśnić, dlaczego nie przepadał za lekarzami i wszelkimi medykamentami mającymi po prostu pomóc. Tłumaczył to sobie obawą przed uzależnieniem - widział w życiu zbyt wielu takich jak on, którzy przekroczyli granice nie potrafiąc sobie poradzić. Czy to jednak był właściwy tok myślenia? Niekoniecznie. Wczoraj znowu obudził się w środku nocy zlany zimnym potem. Nie miał pojęcia, ile czasu spędził siedząc w kącie sypialni przyciskając dłonie do twarzy. Jeśli miałby wyliczyć, czego się boi, nie nazbierałoby się wiele. Faktem jednak było to, że Charlie Orlovsky najbardziej bał się samego siebie i tego, że straci nad sobą kontrolę. Dlatego ostatecznie się do niej odezwał, prosząc o pomoc. Prosić o pomoc też nie lubił, ale czasem musiał. Wsiadł na motocykl, uprzednio zostawiając Johnny'emu w kuchni kartkę z informacją, że wróci za kilka godzin; być może po drodze wpadnie jeszcze do Kazamaty, by załatwić kilka spraw. Zaparkował przed kamienicą, kask zabrał ze sobą i wspiął się po schodach na wysokie piętro, gdzie znajdowało się mieszkanie Lanzo. Po naciśnięciu dzwonka czekał zaledwie chwilę, nim otworzyła mu drzwi. Nie zdążył się przywitać. - Ooookej… - skinął jedynie głową wchodząc do środka. Kask odłożył na blat komody i poszedł za nią, w ostatnim momencie uchylając się przed lecącym w jego stronę kawałkiem ananasa. - Jest cholernie prawdziwy - obejrzał się za siebie, na zabrudzoną futrynę drzwi. Uniósł brwi słysząc głos dobiegający z kartonu, w którym leżała pizza. - Ser, szynka i ananas...? - zajrzał do środka - Mel, nawet pizza wie, że to skandal. Ciasto z oburzenia aż ożyło? Na to wyglądało. - Słyszę. I widzę - spojrzał na Melusine. Rzadko grymasił, ale i on miał pewne granice. Ananas na pizzy był jedną z nich. Nie miał okazji spotkać się z mówiącym jedzeniem, do dzisiaj. Zirytowany kucharz postanowił rzucić na zamówienie jakieś zmyślne zaklęcie? Być może. - Może po prostu to zdejmijmy...? - È disumano e polveroso - krzyknęła pizza, i zapewne oboje zrozumieli z jej tonu zniesmaczenie. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor