Vittoria L'Orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
7 czerwca 1985 roku, późny wieczór Perspektywy były dwie — obie dramatyczne. Pierwsza, o umiarkowanym polu rażenia, zakładała niepodniesioną słuchawkę i monotonny sygnał przy uchu. Obiecała sobie: po szóstym, jak Piekło przekazało, przerwie połączenie, byleby tylko nie wpaść w błędną pętlę przeciągłego bii—p. Druga możliwość — z kieliszkiem przy ustach zdecydowała, że lepsza, po jego odłożeniu: że gorsza, więc znów po niego sięgnęła — oznaczała przeciwstawny scenariusz. Przy drugim, trzecim, piątym (nie dalej, niż szóstym; obiecałaś sobie, Vittoria) sygnale ucichnie bii—panie w słuchawce i rozlegnie się to, które obwieściłoby zgon, gdyby podpięła się do niemagicznej machiny ze szpitalnych zasobów. Nie powinna myśleć o śmierci, ale to śmierć wcisnęła jej słuchawkę w dłoń; to śmierć wykręciła numer. To nie śmierć, ale Vittoria przerwała ciszę, kiedy sygnał połączenia zastąpił głos; żadna ilość telefonicznych kabli nie mogła uczynić go obcym. — Jak się trzyma? W świecie pełnym bzdur liczyły się fakty: Vittoria dzwoniła do North Hoatlilp. Telefon odebrał Barnaby. Ben rozbił wczoraj samochód. Audrey nadal nie żyła. |
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : projektantka magicznej mody
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
Perspektywy były dwie — obie drastycznie w skutkach. Pierwsza nakłaniała do zamontowania krat w oknach; Verity na zewnątrz wydostawałby się tylko pod nadzorem osoby dorosłem, skoro sam ewidentnie zatracił umiejętność korzystania z mózgu — wielka szkoda, tyle lat w bluszczowej lidze na nic. Druga — aktualnie rozważana — modyfikowała rytuał Lockdown; aktywowałby się za każdym razem, gdy Ben podszedłby do drzwi. Na rozpatrzenie trzeciej opcji — zawsze mógłby związać Verity'ego i trzymać w piwnicy — zabrakło mu czasu. Minęła dwudziesta druga; kiedy ostatnio Williamson podniósł słuchawkę o tej godzinie, z telefonu wypłynęła śmierć. Wahanie było dziecinne — musiał odebrać; to mogli być rodzice Bena albo sam Lucyfer z kondolencjami — i szybko zmieniło się w gniew. Wystarczyły trzy słowa; głos rozpoznał od razu. — Vittoria. W świecie pełnym bzdur liczyły się fakty: Vittoria zgodziła się wsiąść z Benem do samochodu i rozpierdolili go o drzewo w Cripple Rock; trzeźwych na pokładzie nie stwierdzono. Barnaby wymusił pięć zaległych na komisariacie przysług, żeby z raportu zniknęły słowa—gówna; jazda pod wpływem, zagrożenie dla innych uczestników ruchu, ucieczka z miejsca zdarzenia. A Audrey? Nadal nie żyła. — Jak na kogoś, kto był czynną stroną wypadku— Mógłby bawić się w to bez końca; uprzejmość to szlam, który łatwo przepływa przez usta. Szczerość jest trudniejsza — Williamson nigdy nie lubił ułatwiać sobie życia. — Zechcesz mi wyjaśnić, czym ty wczoraj, do kurwy nędzy, myślałaś? W tym rzecz; myślenie w wykonaniu Vittorii zwykle odbywało się pod wpływem — wczoraj spełniła warunek z nawiązką. |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Vittoria L'Orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
Odpalony papieros posłał w kierunku sufitu sygnał ostrzegawczy; znaki dymne były domeną rdzennych, wyrżniętych w pień plemion i Vittoria nie powinna czerpać od nich inspiracji, ale stało się. S—O—S utkała ze spalanego tytoniu i ostrych odłamków tonu w słuchawce. — Spostrzegawczy jak zawsze. Kiedyś, w innym życiu, potrafił wypowiadać jej imię łagodnie; kiedyś sprawiał, że było modlitwą. Tego wieczora, smutno—samotnego, winno—winnego, zostało zamienione w akt oskarżenia. Niedobrze; jej prawnik niedomagał. — Jeśli już, bierną stroną — obracany między palcami papieros przestał wołać o pomoc i zaczynał nawoływać do wojny. — Poza tym nie wypadku, ale zdarzenia drogowego, w którym nie ucierpiały osoby postronne. Nie stwierdzono ofiar poza samochodem, dumą i złamanym obcasem. Spacer nocną porą przez Cripple Rock mógłby być nawet romantyczny, gdyby na porywy serca pozwalał cień żałoby — snuł się między drzewami i straszył smrodem rozkładu. Verity szukał zapomnienia, Vittoria sposobu, żeby utrzymać go przy życiu; skasowany na drzewie samochód był drobnym potknięciem. Liczył się efekt finalny — grono wdowców Hellridge nie straciło świeżo nabytego członka, a ten (wdowiec czy członek? Jeden chuj), który szczekał na nią przez słuchawkę, powinien wysyłać kwiaty z podziękowaniami, nie wiązanki przekleństw. Czym myślała? — Empatią? — strząśnięty do popielniczki popiół ułożył się w uśmiech; postanowiła go odwzajemnić. — Espresso martini? — zanim przerzucili się na białą koleżankę kakao, wypiła plus—minus trzy. — Świadomością, że Ben wydostał się z obozu karnego, w który zamieniłeś jego dom, a spuszczenie go z oka mogłoby skończyć się jeszcze gorzej? Gdyby wierzyła w zabobony, uznałaby, że w Alive Berry ich ścieżki skrzyżowała Audrey — może każda dusza dostawała ostatnie życzenie, zanim wskazano jej wygodny leżak nad jeziorem lawy. — Zapytałam o jego samopoczucie — powinna odłożyć słuchawkę minutę temu; ta żałosna próba podtrzymania jego głosu na linii była resuscytacją wskrzeszeńca. — Więc? |
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : projektantka magicznej mody
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
— Taka praca. Która? Ponad miesiąc od kolizji rozpędzonego wagonika prawdy; ponad miesiąc od debiutu prototypu gnojownika Valerio 1.0 — Williamson był pewien, że Paganini rozrzuci na wszystkie strony świata świeżo nabytą wiedzę, gdzie słowo czerń nie jest stylowym dodatkiem, ale podpisanym krwią wyrokiem. Vittoria milczy na temat Gwardii; skoro milczy — nie wie. Skoro nie wie — Barnaby będzie musiał odkrztusić świeżą porcję szczerości przed nadciągnięciem lipcowej fali upałów. Jeśli Toria go zabije, ciało będzie się szybciej rozkładać; mniejsze prawdopodobieństwo wskrzeszenia. — Jak na kogoś bez prawa jazdy — strzelał w ciemno i czekał na rykoszet; sześć lat to dość czasu, by dorobić się dodatkowego laminatu w portfelu — sporo wiesz o kodeksie drogowym. Jak na kogoś, kto próbuje trzymać przyjaciela w roli zakładnika, sporo wiesz na temat moralnej wyższości. Verity wymknął się, kiedy Williamson odwoził jego córki do dziadków; Georgie wciąż pytała, gdzie mama. Cece rozumiała więcej, niż chcieli tego dorośli. Zanim wrócił do Willowside, Ben zdążył zniknąć; reszta była historią z piskiem opon, holowaniem wraku i zacieraniem śladów w tle. Barnaby nie spał przez nich od dwóch dób, a Vittoria ma odwagę pierdolić mu przez telefon o empatii — jeśli ktoś powinien rzucać słuchawką, nie była to ona. — Żyje. Przypadkiem — zginąłby, gdyby był trzeźwy. — Jest skacowany i obolały. Nie na długo; Williamson wywęszył cztery woreczki białego proszku — Ben skądś ciągle wyciągał nowe i nie trzeba być oficerem Czarne Gwardii, żeby zlokalizować dostawcę. Valerio wyszedł godzinę temu; za kilka dni Barnaby sprawi, że straci umiejętność swobodnego korzystania z kończyn. — A ty? — papierosy zostały w kurtce, telefon odebrał w salonie; ten dom był zbyt duży dla dwóch wdowców. — Jak się czujesz? Pomiędzy wkurwieniem i okrucieństwem tkwiła cienka granica; cztery dni temu przekroczył ją o raz za dużo. |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Vittoria L'Orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
— Stary nawyk nie rdzewieje? W przeciwieństwie do odznak składanych na ręce przełożonego w panierce wypowiedzenia. Vittoria nie wiedziała o większości grzechów człowieka, który przez ponad pół dekady (są starzy, są samotni, są wdowcami, są zmęczeni, są—) popełniał je w sekrecie. Z odłamków przeszłości składała obraz teraźniejszości, ale nieistotne, ile razy obracała nadkruszoną część w palcach, coś bezustannie psuło całość. Barnaby, którego słyszała w słuchawce, był zniekształcony. Istniało lepsze określenie na ten stan rzeczy; było uczciwsze, ale zarazem boleśniejsze. Zniekształcony oznaczało inny — a gdy Vittoria przyzna, że się zmienił, straci go na zawsze. (Albo wreszcie przyzna, że straciła lata temu). — Może planuję zdawać? — co robisz w piątek? W sobotę? W którykolwiek dzień tygodnia? Uczyli się na sobie tylu rzeczy; nie wszystkie były piękne, nie każda kończyła się szczęśliwym finiszem, ale bliskość nie była wyścigiem. Williamson o tym wiedział — szybkość zachowywał na gonitwę za podejrzanymi, dla niej zostawiając dogłębność dotyku. Czas kształtował doświadczenia; ile dogłębności miałby w dłoniach teraz? Mocne zaciągnięcie papierosem ostudziło wir myśli. Jeśli w niego wpadnie, utonie; pływać też się nie nauczyła. Chropowata złość w słuchawce miała wiele źródeł, a każde z nich czerpało werwę z niespożytego morza cierpliwości — Barnaby od zawsze miał jej wiele. Dla Valerio, dla Bena, dla samej Vittorii; wszyscy razem i każdy z osobna pchał go na mieliznę wytrzymałości, ale o ile kiedyś robili z tego konkursy, dziś po przekroczeniu granicy musieli mierzyć się z konsekwencjami. Był nią ten telefon. Był nią areszt domowy. Była nią troska — Vittoria nie miała pewności, czy prawdziwa. Stąd status konsekwencji. — Dobrze — niedobrze. — Lepiej — gorzej. Odsunięty od ust papieros dobiegał końca; wraz z nim cierpliwość dla wyrywających się na usta słów. — Troszczysz się o każdego, Barnaby. Kto troszczy się o ciebie? |
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : projektantka magicznej mody
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
Nawyk (nad)używany nie pokrywa się rdzą; może za to zetrzeć zębatki na eksploatacji pracoholizmu, którego istnienie nie było czarną popłuczyną sześciu ostatnich lat — Vittoria przecież pamiętała (skąd ta pewność?) noce wypełnione szelestem akt. — Coś w tym guście — o tych podobno się nie dyskutuje — szczególnie na linii z kobietą, która żyła z ich kreowania. Paczka papierosów wciąż nie zmieniła szerokości geograficznej; bliżej położony był barek, a w nim — wszystko, co posiadało akcyzę. Słuchawka przetrwała test podtrzymania połączenia; głos Torii w środku zatrzeszczał tylko dwa razy, choć równie dobrze mogła być to zapalniczka. — Podaj datę egzaminu, założymy blokady na rogatkach miasta — kiedyś próbował — z całą mentorską cierpliwością, którą posiadał; być może dlatego na próbach stanęło — nauczyć ją prowadzić. Mogłoby się udać, gdyby Toria nie sprawdzała kierunków z pomocą unoszonych na wysokość oczu dłoni; lewo było tam, gdzie kciuk i palec wskazujący układały się we wskazówkę aliteracji. Ta przygoda okazała się udaną przepowiednią — ich związek był dokładnie tym. Próbą. Tylko nieliczne potrafiły przetrwać w rwącym nurcie czasu; ich zatonęła, kiedy prąd Jean L'Orfevre okazał się zbyt silny. Dwa lata od jego śmierci było dobrze—lepiej; plącząca się w zeznaniach Toria zaprzeczała dosłownemu przekazowi — ten podprogowy i tak wiedział swoje. Troska to nie broń — bliżej jej do łamliwej witki, którą od czasu do czasu uskuteczniał samobiczowanie. — Jak widać, niewystarczająco. Od ponad dwóch dekad troszczył się o Bena — więc dlaczego nie potrafił o jego żonę? Od ponad dwóch dekach troszczył się o Valerio — więc dlaczego teraz planował wsmarować go w sufit? Sześć lat temu wierzył, że do końca życia będzie mógł troszczyć się o Vittorię tak, jak ona próbowała o niego; więc dlaczego teraz — minęły niespełna cztery doby od utraty kogoś cennego; kogoś ważnego — nie chciał od niej niczego, poza— — Kiedy znów natkniesz się na zniszczonego wódą Bena, zadzwoń po mnie. W tym rzecz; od bardzo, bardzo dawna zniszczeni byli wszyscy. |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii