Brama wejściowa Ciężka, kuta brama, strzegąca wejścia do posiadłości, zazwyczaj obwarowana przynajmniej jednym rytuałem. Przed wejściem rozciąga się widok na duży, zadbany ogród, a z daleka można dostrzec częściowo ukryty za drzewami zarys rezydencji van der Deckenów. Niedaleko wejścia znajduje się niewielki domek, w którym noce spędza stary dozorca. Kilka jardów na prawo od bramy znajduje się furtka, z której najczęściej korzysta sam dozorca oraz reszta służby. Rytuały w lokacji: ignis murus [moc: 119] |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
1 VI 1985 Całkiem prawdopodobne, że myśl o ostatnich rytuałach rzucanych od tej strony posesji już dawno temu zdążyła zaginąć w mrokach niepamięci. W każdym razie Annika nijak może sobie przypomnieć, kto czynił honory poprzednim razem, a że na pewno to nie była ona, poczuła się w obowiązku zgłoszenia na ochotnika. Użycie własnych świec to tylko jeden z jej atutów — drugim są wszystkie jej dotychczasowe rytuały ochronne, którymi zdominowała posiadłość i zdominuje jeszcze, kiedy nauczy się robić lepsze świece. Nikomu nie melduje się, że to dziś wychodzi obsiać okolice bramy magią — wtedy łatwiej będzie wyprzeć się ewentualnej porażki. Najprosztsza rytualna mieszanka soli, mąki i popiołu, którą obkurzyła dywan przy wejściu to jedyny dowód rytualnych zamiarów, cała reszta jest kwestią domysłu. Zanim przejdzie do rzeczy, wywabi z dyżurki stareńkiego dozorcę — przespaceruj się trochę, Greg, rzuci, a on posłucha, zwłaszcza, gdy dorzuci do tego słówko lub dwa o cieście, które upiekła Gladys. Brama wejściowa poradzi sobie przez moment bez dozorcy. A Annika bez większej publiczności, choć bezgłośnie już zakrada się za nią przynajmniej jeden widz. Centrum podjazdu za moment stanie się miejscem modlitwy do samego Piekła — usypywaniu pentagramu przygląda się z daleka para żółtych ślepi strażniczki tego obejścia. Dodatkowa magiczna pomoc to kwestia konieczności i rozsądku, dlatego w każdy róg pentagramu trafia jedna z morskich świec, a w jego centrum staje Annika ze swoim athame. Żółtooka nadzorczyni nie spuszcza wzroku ze swojej opiekunki, gdy ta wraz ze słowami inkantacji, wskazuje każdą kolejną świecę. — Flammae murum surgere, intrusos arceat, damnum ignis — jeden obrót, siedem słów, prosta intencja — ochronić to miejsce przed zagrożeniem z zewnątrz i nieproszonymi gośćmi. Przyjaciele, rodzina i pracownicy będą czuli się tu bezpieczni, jak zawsze. Rytuał Ignis Murus (65) — k100 + 20 Zużywam świece morskie [rzepakowy] (-15 do progu) |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Stwórca
The member 'Annika van der Decken' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 99 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Wybranie następnego rytuału ochronnego na dziś to dylemat niemalże nieistniejący w obliczu tego, co wydarza się dokładnie w tej samej sekundzie, gdy z ust Anniki pada ostatnia sylaba, a ciało zalicza pełny obrót wokół własnej osi. Uśmiech rozjaśnia jej twarz nie gorzej niż płomienie świec zdradzają obecność piekielnej bestii w zaroślach. Nawet Bunnicula poderwała łeb w reakcji na pulsowanie magii w powietrzu. I to jeszcze nie wszystko. Zachęcona jednym zwycięstwem, Annika czeka na zwycięstwo drugie — zagasiła zużyte świece i odłożyła je na bok. Rzut oka na pentagram — Może być. Wymaga może kilku poprawek, ale na pewno przyjmie kolejną intencję i wzmocni otoczenie jeszcze przynajmniej raz. Wyrównanie i poprawki w pentagramie to kolejne minuty przerwy dla Grega — bezcenna pomoc w tych niepewnych czasach i jeszcze jeden sojusznik na wypadek włamania. Rytuały chronią przecież także jego — jeśli Sander zdecyduje się go o nich poinformować, Annika to zrobi, a jeśli nie— Cóż, to nie jej decyzje, kogo wtajemniczać w magię chroniącą posiadłość. Nowy zestaw świec rutynowo trafia na ramiona pentagramu, a athame jak i sama Annika zaś są gotowe na kolejne podejście. Na nadgarstku ręki trzymającej sztylet lśni bransoletka z jadeitem, próbny obrót dla upewnienia się, że wszystko jest pięknie i równo, a głowę wypełnia wcześniej wymyślona intencja. Można zaczynać. — Plaga culicum, sanguinem exsugere, fugam necessitare — ta jest banalnie prosta i stanowi uzupełnienie poprzedniej — na wypadek, gdyby intruzowi udało się uciec ze ściany ognia, plaga komarów będzie już czekać na dokończenie dzieła. Dołączając do tego rytuały rzucone w domu, ochrona będzie więcej, niż wystarczająca. A Annika — jeśli się uda — będzie bardzo z siebie zadowolona. /z tematu Rytuał Plaga Culicis (80) — k100 + 20 Zużywam świece malachitowe [rzepakowy] (-25 do progu) Skutki uboczne: k60 - 11 (+jadeit na obniżenie skutków) |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Stwórca
The member 'Annika van der Decken' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 13 -------------------------------- #2 'k60' : 48 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
x czerwca 1985 Wschód słońca był tego poranka piękny. Zbyt piękny. Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby akurat tego dnia tak wcześnie wyrwać się z ciepłego łóżka, gdy jeszcze półmrok panował na dworze. Zrobiłam sobie ciepłą kawę i po wypiciu jej, wyszłam z mieszkania po samochód. Potrzebowałam odetchnąć, byłam zmęczona studiami, planami co powinnam zrobić dalej z Antykwariatem - czy ryzykować, czy może zostawić wszytko po staremu. Czy warto było wprowadzać jakiekolwiek zmiany w swoim życiu, gdy widmo apokalipsy było tuż nad naszymi głowami? Drogi były puste o tej godzinie, a wciąż zniszczone Maywater odstraszało turystów. Miałam mieć więc plaże tylko dla siebie. Skierowałam się do Syreniej Zatoki i po prostu spacerowałam wśród szumu fal, zastanawiając się, gdzie teraz jest Lilith. Gdzieś na wyspie daleko na tym Atlantyku? Może tropi innych Upadłych, żeby przekonać ich do swojej racji. Iustitia jest poza zasięgiem, ale nie jest jedyną, która może nam pomóc. Może inni znają drogę do niej i powiedzą o Lilith parę dobrych słów? Śmiałam wątpić w tę tezę. Stado kruków podejrzanie zebrało się na wydmach, a swoim krakaniem skutecznie wyrwało mnie z moich przemyśleń. Obserwowały mnie swoimi czarnymi ślepiami, jakby zainteresowane były tym, czy odważę się do nich podejść. Rzeczywiście piasek wydawał się mokry. Czyżby w nocy był jakiś większy przypływ, który uwięził na lądzie jakieś ryby? Zakładałam, że tak. Podeszłam więc z lekką ciekawością do tej zgrai czarnego ptactwa, które odleciało, jak tylko się do niego zbliżyłam. Zajrzałam wśród wciąż wilgotne chaszcze na wydmy i na moment zamarłam. Chciałam, żeby siny mężczyzna był w rzeczywistości jedynie spuchniętym manekinem. Śmierć od kilku miesięcy była tak mocno obecna w moim życiu, że nieprzyjemny zapach i makabryczny widok ludzkich wnętrzności, ran szarpanych i śladów po ugryzieniach wcale nie przyprawiły mnie o mdłości. Po prostu patrzyłam się na część tego człowieka, bo brakowało jego dolnej partii ciała, która pewnie była teraz pokarmem dla ryb na dnie oceanu i zastanawiałam się - czemu kurwa tu przyszłam? Obejrzałam się teraz nerwowo, żeby upewnić się, że nikogo nie ma teraz na plaży. Z Gwardią na karku jeszcze brakowało mi kolejnego przesłuchania. Takich letalnych ciosów nie zrobiła ryba, tego byłam pewna. Musiała być to syrena. Biegiem wróciłam się do auta i gdy byłam już w środku, zastanawiałam się, co powinnam zrobić. Jechać na zakupy i wrócić do domu z papierową torbą, jak gdyby nigdy nic? To tylko kwestia czasu, zanim na plaży zjawią się niemagiczni. Co jeśli ktoś mnie widział? Odjechałam, ale na rozstaju dróg, ale gdy miałam już skręcać w stronę Saint Fall. Zatrzymałam się przed skrzyżowaniem. Ostry skręt w lewo doprowadził do tego, że pojechałam w głąb nadmorskiej mieściny. Obym tego nie żałowała. Dopiero wielka willa sprawiła, że z piskiem opon zatrzymałam się milimetry przed bramą van der Deckenów, alarmując przestraszonego ciecia, który akurat kręcił się przy bramie. Wyszłam z włączonym silnikiem z auta, ale zaciągnęłam wcześniej ręczny, żeby nie zjechało mi ono z podjazdu. Mężczyzna podszedł do bramy, a ja zaczęłam szybko: - W tej chwili potrzebuję, żeby zeszła do mnie Annika Faus... van der Decken. - Zażądałam. - Proszę ją wezwać, to sprawa życia i śmierci... i pańskiej pracy. - Dodałam, gdy dziwnie się na mnie popatrzył i chyba dopiero to go zmotywowało, że poszedł w głąb posesji, a ja oparłam się o maskę mojego samochodu. Nie minęło chyba nawet dziesięć minut, gdy znajoma mi osoba pojawiła się po drugiej stronie podjazdu, a wcześniejszy mężczyzna otworzył jej bramę i zostawił nas zaraz same. - Annika... znalazłam coś przed chwilą na wydmach w Syreniej Zatoce... - Nie było teraz czasu na dzień dobry i inne całuski. - Nie coś, kogoś... Kurwa, połowę faceta. To nie był rekin, nie mógł być... - Nie byłam roztrzęsiona, ani przestraszona. Byłam wściekła, że zawsze muszę wpierdolić się w takie gówno. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Po co spać, kiedy można zapierdalać? Annika przysiąc by mogła, że ktoś tej nocy podmienił jej baterie na nowe — może to wina słońca zaglądającego przez otwarte okno, może kwestia Bunniculi i jej niewinnego, acz skutecznego poszukiwania atencji już od wczesnych godzin porannych, a może— Istotne jest tylko to, że Annika nie śpi już od kilku ładnych godzin, zaplatając i wytapiając to, co zażyczyła sobie rodzina. W międzyczasie ma do przemyślenia całe życie i czas na to aż do godziny ósmej trzydzieści, kiedy zostanie tylko pół godziny do jej zmiany w pracy. Jeszcze nie wie, że tym razem coś zaburzy jej rutynę, a zrobi to dozorca Greg. Miał właśnie przejść się po okolicy, sprawdzić ile nowych dziur wykopała w ogrodzie czarna bestia, spisać najpilniejsze kwestie do zrobienia na dziś, a zamiast tego wysłuchać musiał życzeń jakiejś kobity, która wpaść próbowała na posesję, jakby ktoś jej ogniem przypalał pięty. Odszedł zawołać Annikę, choć Blair nie mogła wykluczyć, że to, co mruczał pod nosem, nie było bynajmniej życzeniem miłego dnia. Pannę van der Decken znalazł w domku gościnnym, pochylającą się nad zielnikiem z badylem w garści i nim wysapał w czym rzecz— Jakaś wariatka– krzyczy– coś chce– Gdzie? Przy bramie. Ta wyskoczyła z kapci i włożyła porządne buty, a do nogi przywołała psa. Na wszelki wypadek. Jeszcze nie wiedziała, kim jest rzeczona wariatka. Kiedy to wreszcie zobaczyła, zmarszczyła tylko brwi, psa odwołała. Po pannie Scully nie spodziewa się ataków. — Co się dzieje, może chcesz wej— Hasło syrenia zatoka skutecznie wiąże usta, marszczy już i tak zmarszczone brwi i przyspiesza rytm serca. Połowa faceta nie brzmi jak żart, ale by stwierdzić cokolwiek— — To będziemy musieli sprawdzić — odpowiada spokojnie, choć do spokoju jej daleko i wie o tym kiedy zawraca na pięcie, odwraca się znów do Blair, zawraca ponownie, by spojrzeniem przywołać krzątającego się kawałek stąd Grega. Szlag by to — przeszło jej przez myśl. — Przekaż, że pojechałam sprawdzić coś pilnego nad zatoką. I potrzebuję twojej skrzyneczki — coś pilnego i zatoka to najwyraźniej przekaz wystarczająco dobitny, by rzeczony cieć wykonał zadanie bez dodatkowych pytań. Najwyraźniej wiedział również, kogo ma powiadomić. Trzy minuty na napisanie i wysłanie listu, narzuconą na plecy lekką bluzę rozpięła — z emocji poczuła ciepło bijące z policzków. — Możemy jechać — Annika jest gotowa. Najważniejsze — czyli pentakl — ma już ze sobą. Reszta dojedzie później. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy