Francesca Paganini
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
10 VI 1985, wieczór Wróciła wczoraj i już się jej nie podobało. Nie podobało się, bo mieszkanie było zbyt ciche, a pościel nie pachniała Avim. Nie podobało się, bo rano kawę mogła robić tylko sobie, nie znajdowała też na poduszce uroczych notatek mających być pierwszym, co zobaczy po przebudzeniu. Była u Aviego raptem parę dni. Parę dni, które zmieniły tak strasznie dużo. Po powrocie jeszcze jedno było nie tak – i nie chodziło nawet o bardzo wczesny dyżur, na który jechała półprzytomna i niespecjalnie gotowa do ratowania czyjegokolwiek życia poza własnym. Nie, dyżur mogła przeboleć. Ale listy? Dlaczego miała w skrzynce tyle listów? Każdy jeden był od Javiera, ostatni – pełen gróźb, ciosów zupełnie poniżej pasa. I dlaczego? Przecież chyba napisała mu, że nie będzie jej w domu – napisała, prawda? Była prawie pewna, że tak. Zezując między listem pierwszym a ostatnim, z sapnięciem wykręciła numer, tyleż samo poirytowana, co zaniepokojona. Skonfundowana, taka właśnie była. - Javier – rzuciła gdy tylko cichy szczęk na linii oznajmił podniesienie słuchawki po drugiej stronie. – Co się stało? Potrzebujesz pomocy? – Zmarszczyła brwi lekko. – Mówiłam ci przecież, że mnie nie będzie. Na pewno, sto procent, że mu mówiła. |
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : RATOWNIK REZYDENT W SZPITALU IM. SARY MADIGAN, STUDENTKA
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
Dźwięk dzwonka telefonu poderwał Javiego znad ostatniej dopakowywanej torby. To przecież było bardzo w jego stylu – pakować się na ostatnią chwilę na planowany od dawna długi urlop, żeby przypadkiem nie mógł się porządnie wyspać przed czekającymi go jutro ponad dwunastoma godzinami w trasie. Zakładając oczywiście, że nagle się nie okaże, że Frankie faktycznie została porwana, a Valerio z jakiegoś powodu potrzebowałby pomocy w jej odbijaniu. Na trasie do aparatu kopnął przypadkiem małym palcem w brzeg komody i podskakując nieco oraz sycząc pod nosem przekleństwa, dopadł do telefonu, podnosząc słuchawkę z nieco większym rozmachem niż potrzeba. - Ja? – rzucił z niedowierzaniem, słysząc na linii zaniepokojony głos Frankie. - Ja nic nie potrzebuję, to twoja dupa zniknęła z radaru! – sapnął do słuchawki. - Nie mówiłaś ile! Myślałem, że to na dyżur! |
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Francesca Paganini
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
Zamrugała raz i drugi, przez krótką chwilę próbując zrozumieć, czym jest to zamieszanie, jakie słyszała w słuchawce. Syki z pewnością należały do Javiera, jakieś dziwne trzaski – tylko zakłócenia na linii czy Rivera miotał się właśnie po pokoju, próbując– Jeszcze jedno mrugnięcie później Frankie sapnęła cicho. - Byłam u Aviego – wymamrotała, bo być może faktycznie nie powiedziała, co dokładnie oznaczało nie będzie mnie w domu. Być może nie wzięła pod uwagę, że dla Javiera zabrzmi to zupełnie inaczej (dyżur) niż dla niej (romantyczne wieczory i seks). Być może zupełnie nie pomyślała też, że Javier będzie się– Martwił? Czy on się martwił? - Miałam parę dni – Niedopowiedzenie – zwolnienia, więc pojechałam do niego do Salem. Wróciłam wczoraj na noc, dzisiaj skoro świt jechałam do pracy i– Przygryzła wargę lekko. - Martwiłeś się? – zapytała nim zdążyła ugryźć się w język. Ton głosu – do złudzenia przypominający intonację zaciekawionego, kreskówkowego gryzonia. |
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : RATOWNIK REZYDENT W SZPITALU IM. SARY MADIGAN, STUDENTKA
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
- Que te folle un pez – burknął gniewnie w słuchawkę, w życiu nie zamierzając tłumaczyć Frankie, że życzył jej wyruchania przez oślizgłe rybsko za ten cały stres, ale co sobie pogderał to jego. - Jakiego znowu zwolnienia? – spytał, z wypowiedzi dziewczyny wyłuskując tylko to, co w jego odczuciu było najważniejsze. Przez ostatnie parę dni martwił się o jej zdrowie i bezpieczeństwo, więc naturalnym było, że na tym właśnie się skupi. Na postawione jednak wprost pytanie prychnął pod nosem, wpatrując się w swój telefon z taką intensywnością, jakby miał samym spojrzeniem stopić plastik i sięgnąć do Frankie, by nią potrząsnąć. - Mierda, a co innego miałem robić? Dobrze, że nie poszedłem z tym do Valerio. |
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Francesca Paganini
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
Zmarszczyła brwi, zmarszczyła nosek, odruchowo załozyła niesforny kosmyk za ucho. Nie rozumiała, ale znając Javiera, wybrał najbardziej poetyckie, barwne przekleństwo jakie mógł – co z kolei zupełnie uzasadniało– - Vai a dar via il culo – odparowała słodko, być może – tylko być może – sugerując Riverze, że powinien zafundować sobie jakieś spa dla pośladków. Mniej więcej. Valerio byłby z niej dumny. Na pytanie o zwolnienie westchnęła ciężko. - A co, przeziębić się już nie można? – palnęła. – Zwolnienie, no. Poparzyłam się. W pracy. Musiałam posiedzieć i wyleczyć ręce – wyjaśniła skrótowo, wyjątkowo oszczędzając sobie dramatyzmu w postaci to wszystko moja wina i mogłam umrzeć. Chyba – chyba nie miała siły powtarzać tego znowu. Nie teraz. Może później. Przysiadła na brzegu łóżka i, targając kabel, by zająć czymś rękę, mimowolnie uśmiechnęła się przelotnie. - To miłe – stwierdziła beztrosko. – Że się martwiłeś. Ale– – sapnęła cicho na samo wyobrażenie, że Javier miałby wszczynać panikę u Valerio. Valerio, który na jej wypadek zareagował – no, wiadomo jak. Posiedzieli, poprzytulali się. Ugotował jej obiad. Słowem, był dramat. Poza tym – Valerio, który nie miał najmniejszego pojęcia, że Frankie nie było w domu; a już zupełnie nie wiedział też, że jego siostra się z kimś spotyka. - To– To nie byłoby dobre. Wciąganie w to Valerio. Zupełnie niepotrzebne – wymamrotała. Eskalacja byłaby szybka jak kule z pistoletu jej brata, gwałtowna jak jego wybuchy przemocy. To nie– Nie. Po prostu nie. - Twój list. Ten pierwszy – rzuciła nagle, zupełnie niesubtelnie zmieniając temat. Zawahała się. – Naprawdę nie mógłbyś z nim nawet porozmawiać? – On – Percy. Rozmowa – niczym interview o pracę. |
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : RATOWNIK REZYDENT W SZPITALU IM. SARY MADIGAN, STUDENTKA
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
Był pewien, że odpowiedziała mu równie wulgarnie, nawet jeśli nie rozumiała konkretnego przekazu – pewne rzeczy się po prostu czuło gdzieś w ciasnych zwojach jelit. Syknął cicho przez zęby, gdy najpierw próbowała zbyć temat marną wymówką o przeziębieniu, ale prawda wcale nie brzmiała lepiej, kiedy wreszcie się do niej przyznała. Javi nachmurzył się nad telefonem, wreszcie zdejmując go z szafki i na ile pozwalała długość kabla, usadził się z aparatem na kanapie, wyciągając przed siebie nogi. Omiótł wzrokiem chaos, jaki panował w salonie i westchnął cicho sam do siebie, że pozwolił aż tak bardzo rozciągnąć się pakowaniu. - To nie było miłe, tylko upierdliwe – burknął, choć brakowało w tym wcześniejszego jadu. Uniósł jedynie brew, gdy Frankie w niezbyt przekonującym tonie oznajmiała, że wciąganie Valerio w sytuację było złym pomysłem, ale nie skomentował na głos. Mógł ją opierdalać jeszcze długo, ale skoro wiedział już, że była bezpieczna i nie olewała go specjalnie, zeszło z niego trochę ciśnienia. - Subtelnie – rzucił z kąśliwą nutą, pocierając skroń. - Nie będę prowadzić charytatywnych korków dla kogoś, kto nie podchodzi do tematu poważnie. Jeśli chce sobie zrobić pierścionek, niech idzie na jednorazowy warsztat. Uniwerek czasem takie wrzuca – urwał na moment, zanim sapnął znów cicho. - Słuchaj. Pisałaś, że kim jest, Grekiem? Nie mam nic przeciwko pomaganiu innym imigrantom, bo i tak mamy przesrane na starcie, ale on już ma zawód, tak? Jak się złapie paru rzeczy naraz, to w niczym nie będzie dobry. To się zwyczajnie nie opłaca. Wyciągnął się dalej na kanapie, na tyle nisko, by wreszcie wesprzeć głowę na jednej z dekoracyjnych poduszek. Wykrzywił mimowolnie usta, gdy cisza ze strony Frankie się przedłużała. - Chce zmienić branżę? Skąd w ogóle ten pomysł na jubilerkę? – spytał wreszcie. |
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Francesca Paganini
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
I znów zmarszczyła brwi, zmarszczyła nosek, sapnęła cicho. Stroszenie się Javiera było zrozumiałe – wiedziała, że było – ale i tak nie była na nie przygotowana. W swojej naiwności oczekiwała, że po prostu Riverę poprosi, a on– No, może nie z entuzjazmem, ale się zgodzi – tak samo, jak zgadzał się, gdy prosiła o coś wcześniej; i jak zgadzali się Valerio, Bernie, Ben i inni, gdy prosiła. Dostała w życiu tak dużo, że gdy raz działo się coś zupełnie odwrotnego, nie bardzo wiedziała, co z tym zrobić. Łóżko zaskrzypiało cicho, gdy usadziła się na nim wygodniej. Telefon z szuraniem podjechał do brzegu szafki, gdy pociągnęła za kabel słuchawki. - Ale on podchodzi poważnie – burknęła cicho, z przekonaniem niewystarczającym jednak, żeby wciąć się w słowa Javiera. Westchnęła ciężko i dała mu dokończyć, dopiero potem układając sobie w głowie, co chciala powiedzieć. Nie było tego dużo bo, wbrew swojemu absolutnemu już przekonaniu, że Percy jest jej kolegą, niewiele o nim wiedziała. - Nie sądzę, żeby chciał zmienić branżę – stwierdziła spokojnie, starannie dobierając słowa i zupełnie świadomie zmuszając się, by spuścić z tonu. W jednym Javier się w swoich ostatnich listach nie mylił – boczenie się naprawdę było dziecinne i naprawdę nie miało sensu. - Raczej– – zawahała się. – Raczej poszerzyć uprawnienia. Jest naprawdę dobrym zaklinaczem. – Tak mówił Valerio, a z pewnością nie chwaliłby Percy’ego, gdyby ten nie zasłużył. – I świetnym czarownikiem jeśli chodzi o magię powstania. – To już zgadywanie, przecież nie widziała, co potrafił. – To się prosi o rzemiosło i– – Odetchnęła powoli. – Nie wiem, czy będzie chciał to robić na poważnie. Może po prostu chciałby najpierw spróbować. Zobaczyć. Warsztaty na uniwersytecie? Brzmią świetnie, ale za nie się płaci – zawahała się. – Nie weźmie ode mnie pieniędzy, nie wprost. Nawet za demony chciał policzyć jakieś śmieszne grosze – a to tylko dlatego, że przysłał mnie Valerio. A ja– Potarła oczy, nagle zaskakująco przytłoczona własnymi przemyśleniami. - Nie chciał nawet, żebym cię pytała. Twierdził, że to za dużo. A to nie jest za dużo. To jest zdecydowanie za mało, żeby naprawić– – urwała i skrzywiła się. – Chciałabym zrobić dla niego coś dobrego – ucięła wreszcie rozbrajająco szczerze, rozbrajająco naiwnie. To, że Frankie naprawiała to, co psuł Valerio, pozostało w domyśle. - Nie musisz go uczyć. To znaczy, jeśli nie chcesz, albo jeśli– – Potrząsnęła głową lekko, co z pewnością poskutkowało kilkoma trzaskami w słuchawce. – Ale gdybyś mógł z nim chociaż porozmawiać, byłabym wdzięczna. Bardzo. To po prostu– Nie dokończyła. Bo i co miałaby powiedzieć, jak wytłumaczyć ten żal i potrzebę zalepiania tych wszystkich rys, jakie ich otaczały? Nie umiałaby. Ani teraz, ani pewnie nigdy. |
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : RATOWNIK REZYDENT W SZPITALU IM. SARY MADIGAN, STUDENTKA
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
Nastroszył się i nastawił negatywnie do całego tego pomysłu, doskonale zdawał sobie z tego sprawę. To nie tak, że miałby coś przeciwko uczniowi, gdyby okoliczności się ku temu złożyły, ale uwierało go wyobrażenie, że cały ten Percy chciał robić wszystko. Zaklinał już, a teraz w myślach Javiego za cel postawił sobie odhaczenie każdej dziedziny rzemiosła, chociaż to tylko sprawiłoby, że w każdej byłby co najwyżej przeciętny. Słowa Frankie nie robiły nic, by przekonanie to zmienić. Poszerzyć uprawnienia, też coś. Jakby bycie ekspertem w jednej dziedzinie był niewystarczająco imponującym osiągnięciem. Mała Paganini każdym kolejnym zdaniem nieświadomie brała Javiego coraz bardziej pod włos. - Magia powstania magii powstania nierówna – rzucił sentencjonalnie gdzieś w międzyczasie, nie oczekując na to stwierdzenie odpowiedzi. - Jest multum specjalizacji. Powinna wiedzieć, że to nie było takie proste – sama była przecież medykiem i na pewno zaperzyłaby się, gdyby ktoś powiedział jej, że co to za problem, by chirurg z dnia na dzień wyuczył się ratownictwa i zastąpił ją na stanowisku. Chociaż Frankie nie mogła tego zobaczyć, Rivera trzymał przy uchu słuchawkę, od dłuższej chwili nie przestając marszczyć brwi. - Naprawianie świata nie jest twoim zadaniem – powiedział zaskakująco łagodnie jak na rozdrażnienie, które jak prąd buczało mu wciąż pod skórą. - Nie bierz wszystkiego na barki. Nie musisz tego robić. I ostrożnie wybieraj bitwy, w których warto walczyć – dodał. - Domyślam się, że wy medycy już tak macie, ten cały kompleks zbawiciela, ale mówię serio. Zajedziesz się, jak będziesz próbowała pomóc każdemu. Świat jest za duży i za bardzo rozbity, żeby jedna osoba go posklejała taśmą. Lepiej wybieraj mniejsze projekty. Dawał Frankie dobre rady, w pełni świadom jakim był hipokrytą, skoro sam marzył o tym, by poprawić sytuację wszystkich odmieńców – nie tylko tych, którzy nosili geny bliźniacze z jego własnymi. - Jeśli mi się nie spodoba, nie będę go uczył – powiedział po dłuższej chwili ciszy. - Ale być może uda mi się znaleźć popołudnie na rozmowę. Najwcześniej za jakieś półtorej tygodnia, jutro rano jadę na Florydę. |
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Francesca Paganini
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
Javier się nastroszył, ona – w którymś momencie – też. I tak siedzieli w tym nastroszeniu zupełnie bez sensu, bo przecież– No dobrze, nie do końca bez sensu. Rivera miał rację. Ona też ją – w jakimś sensie – miała. Musieli po prostu znaleźć jakiś wspólny grunt. Dysputa na temat zbawiania świata niekoniecznie była właśnie tym, ale Francesca, o dziwo, nie zajeżyła się bardziej – zamiast tego oklapła jak przekłuty balonik. - To nie– – zająknęła się. – To zupełnie nie tak – zaprotestowała, choć to było przecież dokładnie tak. Dokładnie to próbowała robić. Naprawiać, nawet jeśli nie była winna. Naprawiać, nawet jeśli nie leżało to w jej mocy. Naprawiać, bo przecież ktoś musiał, a ona miała ku temu– Co właściwie? Predyspozycje? Przeznaczenie, bo była Paganinim, a skoro inni Paganini psują, to ona mogła dla odmiany zrobić coś dobrego? Plącząc się we własnych myślach i nieudolnie formułowanych protestach, finalnie westchnęła tylko ciężko, potrząsnęła głową i nie powiedziała zupełnie nic, przyjmując słowa Javiego jak kazanie, na które się nie pisała – i które było tym gorsze, że w gruncie rzeczy prawdziwe. - W porządku – odezwała się dopiero, gdy wrócili do Percy’ego. Percy był terenem bezpiecznym. Terenem, na którym Frankie mogła jeszcze trochę udawać, że ten wypominany jej kompleks zbawiciela wcale jej nie dotyczy – szczególnie, gdy nie mówili już o tym, co Valerio robił Percy’emu; jak Zafeiriou musiał walczyć o jakieś w miarę przyzwoite życie; i jak bardzo to wszystko było niesprawiedliwe. - Powiem mu, żeby się do ciebie odezwał. Za te półtorej tygodnia. Albo za dwa – podsumowała i odetchnęła głęboko. Jeszcze przez chwilę gryzła lekko dolną wargę, by wreszcie przetrzeć buzię dłonią i odchrząknąć cicho. - Javier? Dziękuję – wymamrotała cicho. Zawahała się. – I przywieź mi z Florydy krokodyla. Mają tam gumowe krokodyle? [koniec] |
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : RATOWNIK REZYDENT W SZPITALU IM. SARY MADIGAN, STUDENTKA